Rej typu feudalnego, powstającej w warunkach kryzysu ustroju feudalnego i usi łującej rozwiązać trudności społeczne i ekonomiczne drogą częściow ych reform oraz w zm ocnienia siły aparatu państw owego. Stąd też w ynika, iż kodyfikacja pruska była dziełem epoki przejściow ej, pełnej sprzeczności i ostrych konfliktów , które też znalazły sw ój w yraz w licznych sform ułow aniach n ow ego kodeksu. Po m imo elem en tów feudalnych, pomim o rozw iązań w yrażających interesy klasy feudałów , nie da się zaprzeczyć, iż szereg sform ułowań, szereg definicji kodeksu (np. poważne przem iany w zakresie praw a karnego) otw ierało drogę ku nowem u ustrojowi, wyrażało nowe, burżuazyjne aspiracje. Bez istn ien ia tych przesłanek „nowego”, bez stw orzenia w arunków d la swobodnego· obrotu tow arow ego w za k resie praw a cyw ilnego, interesująca nas kodyfikacja pruska nie przetrwałaby bez zasadniczych zmian aż po X X w .12.
Tak w ięc w ydaje się, iż określenie, „feudalny” d la PPK bez bliższego om ó w ienia zbioru, jego sw oistej dwoistości, prowadzi w istocie rzeczy do pew nego zubożenia obrazu, pom ija n iezw yk le skom plikow aną problem atykę przemian prawnych na przejściu z jednego ustroju eksploatatorskiego do drugiego, przejś cia, które dokonywało się w łaśn ie pruską drogą do kapitalizm u. Dla dalszych ba dań szczegółow ych i przyszłej syntezy dziejów w ielkiej kodyfikacji, jak i dla pewnych w tej m ierze rozważań m etodologicznych, praca Heuera, jakkolw iek nierew elacyjna w zebranych m ateriałach i pozbawiona szerszego tła porów naw czego, pozostaje pozycją bardzo pożyteczną.
Stanisław Salm onowicz
K rystyna Z i e n k o w s k a , Jacek Jezierski kasztela n łu kowski
( 1722— 1805). Z d z ie jó w szlachty polskiej X V III w., W arszawa 1963. s. 325, 3 nlb.
Biografie osób drugo- czy trzeciorzędnych w brew pozorom nie należą do te m atów łatw ych. W ym agają bowiem dobrej znajomości tem atyki historycznej na długim nieraz odcinku czasowym. Toteż często w dawniejszej naszej historiografii praktyka podejm ow ania tem atyki biograficznej przez początkujących badaczy nie przynosiła na ogół zbyt dobrych rezultatów . Autorka m onografii o Jacku Jezier skim m iała zadanie stosunkow o łatw iejsze, gdyż odcinek życia jej bohatera pod legły badaniom jest raczej dość krótki. Są to 'przede w szystkim czasy Sejmu C zteroletniego. Przed tym i po tym — zarówno z braku źródeł, jak i z braku w y razistszej działalności Jezierskiego — jedynie lata 1764, 1773—1776 i 1794 dostar czają nieco obfitszego w ątku biograficznego. Autorka, trzeba to podkreślić, zro biła dużo, aby osadzić działalność i poglądy Jezierskiego w kontekście ówczesnych zdarzeń. N ie zadawalając się tym, co m ogła znaleźć w dotychczasowej literaturze, starała się parokrotnie s a n a posunąć naprzód poznanie pew nych k w estii w opar ciu o m ateriały, z którymi zetknęła się z okazji badań nad Jezierskim . Sam pod- tytu ł pracy w skazuje też, że autorce chodziło nie tylko o biografię kasztelana łu kowskiego, ale rów nież o w ykazanie na jej przykładzie pew nych zjaw isk ogóln iej szych. To założenie, w zasadzie słuszne, przyczyniło się jednak, jak się wydaje, i do p ew nych m inusów pracy.
12 P r z y p o m n i e ć t u t r z e b a , iż z n a n e o p in ie E n g e ls a o P P K d a t u j ą c e s ię z d r u g i e j p o ło w y X I X w . n a le ż y , j a k s ł u s z n i e w s k a z a ł n a t o H e u e r , t r a k t o w a ć w p o w ią z a n iu z c a ł o k s z t a ł t e m s y t u a c j i i o k o lic z n o ś c i, k t ó r e z d e t e r m i n o w a ł y o c e n ę E n g e ls a b e z r o z w a ż e n ia s y t u a c j i z p e r s p e k ty w y h i s t o r y c z n e j ( H e u e r , s . 22— 2 3 ).
166
RECENZJESzczegółowe om ów ien ie n ależy jednak zacząć od plusów . Autorka ma trzeźw e i krytyczne podejście do opisyw anej postaci, n ie sugerując się nie w olnym i od naiw ności sądam i K o r z o n a. R ealistyczne traktow anie Jacka Jezierskiego uła tw ia oczyw iście to, że w p rzeciw ień stw ie do sw ego im iennika Franciszka Salezego n ie nadaje się on na pozytywnego bohatera, gdyż „niepostępowość” niektórych je go poglądów oraz skandaliczne strony działalności biją w oczy. Autorka słusznie dostrzega koniunktur al-ność polityczną Jezierskiego i przytacza w tym zakresie interesujące św iadectw a. W ydaje się, że należałoby to jeszcze m ocniej podkreślić. Koniunktur alność w iązała się oczyw iście z trafnie pokazanym przez autorkę upartym i zręcznym dążeniem Jezierskiego do w ybicia się z szeregów zaledw ie średniozamożnej szlachty i osiągn ięcia pozycji m agnackiej. Choć (jak dowiaduje m y się z pracy) Jezierski pragnął skoligacić się z Rzewuskim i i R adziwiłłam i, niejm niej jednak niejednokrotnie publiczne jego w ystąpienia zaw ierały akcenty an- tym agnackie. Autorka zwróciła uwagę, że istnieją one już w jego m owach na sejm ie konw okacyjoym 1764 r. Trzeba jednak pam iętać, że antyarystokratyzm w sło wach był w Polsce zjaw iskiem dość pospolitym (niezw ykłą rzadkością jest taka apologia arysitokratyzmu, jak „Skrupuł bez skrupułu” Jabłonowskiego) i stąd na leży się ostrożność w przyw iązyw aniu dużej w a g i do 'anitymagnackieh tyrad (na w et u Staszica). Natom iast bez zastrzeżeń przyjąć można to, co autorka pisze, iż „Jezierski szuka now ych ocen i w artości (na m iejsce tradycyjnych argum entów uzasadniających uprzyw ilejow ane stanow isko szlachty) i znajduje je w w dydaktycz nej ideologii Oświecenia, w e wczesinoburżuazyjnych w zorach społecznych. Apo teoza oszczędności i przedsiębiorczości, potępienie «próżniactwa», pochwała praco w itości i przydatności społecznej, a w reszcie osobisty m ajątek jako legitym acja w szystkich tych obywatelskich zalet, oto hasła, które w yzn aw ał i propagował”. Interesujące i trafne jest też przedstaw ienie polem ik Jezierskiego z ośw iecenio w ym i koncepcjam i naturalnej rów ności ludzi, jego poglądów na p odstaw ow ą rolę czynnika ekonomicznego ,w układzie stosunków m iędzy ludźm i i w yprowadzonej stąd afirm acji zasadniczych elem en tów istniejącej struktury społecznej.
Zasób m ateriałów do dziejów życia i działalności Jezierskiego został przez autorkę na ogół starannie zgromadzony. Szczupłość źródeł nie pozw oliła jednak pow iedzieć w iele nowego, zw łaszcza jeśli chodzi o poczynania Jezierskiego jako w łaściciela m anufaktur. Z pism Jezierskiego autorka n ie dotarła do „Taksy próż niaków ” (egzemplarz znajduje się w B ibliotece Jagiellońskiej). W broszurze tej Je zierski po rozważaniach w stępnych om aw ia pierw szą kategorię „próżniaków”, a m ianow icie żołnierzy. Dalsze zapow iedziane części dotyczyć m iały Żydów, zakon ników i m ieszczan. Z niezauważonych przez autorkę wiadom ości o Jezierskim w opracow aniach zwróciłbym uwagę na to, co sam pisałem o projekcie Jezierskie go z 1786 r. dotyczącym reform y organizacji cechów. S iłą rzeczy uwaga autorki skoncentrow ała się na poglądach Jezierskiego znanych nam dzięki jego obfitej produkcji publicystycznej i oratorskiej. Tu jednak autorka dokonała wyboru koncentrując się na sprawach uznanych przez siebie za najw ażniejsze. Dość po bieżnie w ięc zreferow ane zostały poglądy Jezierskiego w zakresie orientacji po litycznej, czy niektórych spraw w ew nętrznoustrojow ych, zaledw ie w zm iankow a ne zostały jego projekty w k w estii banku, a całkow icie pom inięte w ypow iedzi do tyczące zagadnień prawa sądowego i organizacji w ym iaru spraw iedliw ości. Z pracy nie można w łaściw ie dowiedzieć się, jaki był stosunek Jezierskiego do tak kluczow e go zagadnienia na Sejm ie Czteroletnim , jak opodatkowanie dóbr ziem skich. A prze cież na tle tego m ożna dopiero w pełni ocenić w ystąpienia Jezierskiego w spraw ie dóbr duchownych i królewszczyzn. Z racji tych w łaśn ie pom inięć zubożających pro blem atykę pracy i elim inujących m ateriał, który m ożna było zużytkow ać i dla spraw w niej om awianych, należy postaw ić książce najw iększy zarzut. Autorka nie
wdała się też iw obszerniejszą analizę indyw idualnych cech psychiki sw ego boha tera. N ie pośw ięciła m iejsca charakterystyce jego kultury um ysłowej, jak rów nież jego m aniery pisarskiej i or.aitorskiej. Natom iast, jak już wspom niałem , k il kakrotnie poruszyła autorka szersze zagadnienia ówczesnej sytuacji społeczno-go spodarczej i politycznej, podejm ując przy tym próby w niesienia pew nego novum do znajom ości tych zagadnień. Najm niej szczęśliw ie z tego w ypadło om ów ienie sytuacji w latach 1764— 1767. Autorka zbyt dużo m iejsca .poświęciła rzeczom zna nym, nie zaw sze poprawnie zreferow ała literaturę przedm iotu, popełniła też n ie ścisłości jeśli chodzi o problem rów noupraw nienia dysydentów .
Autorka słu sznie zauważa, że „w badaniach nad przem ianam i społeczno-eko nom icznym i zachodzącym i w Polsce w drugiej połow ie X V III w . stosunkow o naj m niej zbadane są procesy zm ian zachodzących w strukturze społecznej... sp ołe czeństw a szlacheckiego”. Stąd też postaw ienie w pracy niektórych problem ów z tego zakresu sam a traktuje jako dyskusyjne. W ydaje się, że znaczna część w ą t pliw ości, jakie m ożna m ieć w obec postaw ionych tez, zaczerpniętych przeważnie z dotychczasowej literatury, w yp ływ a stąd, że nie rozporządzamy dostatecznym m ateriałem porów nawczym z ok resów w cześniejszych i w obec tego nie m usim y być przekonani, iż pew ne zjawiska, które, dla drugiej połow y XVIII w. konstatuje autorka, są rzeczyw iście dla epoki tej specyficzne. W .szczególności zaś nie w ydaje się, aby w łaśn ie w p ołow ie X V III w. (a nie po konfederacji barskiej i pierwszym rozbiorze, kiedy obserw ow ać m ożem y wyraźne osłab ienie m aterialne m agnąferii, redukcje w ojsk pryw atnych i licznych dworów , co z kolei odbija się na szlachcie uboższej) szlachta drobna i średnia została zm uszona sytuacją ekonom iczną do „szukania now ych dróg awansu i sposobów do życia” i wskutek tego zaczynała „w yłam yw ać się z tradycyjnych stosun k ów i stanow ej organizacji społecznej”. Sa ma kariera Jezierskiego w dużym stopniu idzie drogami, które nie zrodziły się dopiero w czasach stanisław ow skich: dorabianie się na adm inistracji, dzierżawie, zastaw ach dóbr m agnackich, pożyczanie pieniędzy. A w ynoszenie się jednostek ze szlachty średniej na poziom m aterialny m agnacki obserw ujem y i w poprzed nich okresach. Jeśli zaś w czasach stanisław ow skich przedstaw iciele średniej szlachty odgryw ają coraz w iększą rolę w życiu społecznym i politycznym , to chy ba nie jest to w ynikiem jakiegoś kryzysu, przed którym stanęła ta w arstw a i któ ry, jak zdaje się sugerow ać autorka, zmuszał bardziej przedsiębiorcze jednostki do nadzwyczajnych w ysiłk ów , niekiedy, jak w wypadku Jezierskiego, uw ieńczo nych sukcesem . Nata bene w ydaje się, że nasza historiografia ciągle jeszcze zbytnio sugeruje się tradycyjnym obrazem tziw. czasów saskich i niedostatecznie dostrze ga p ow olny (hamowany różnym i czynnikami) proces odbudowy ekonomicznej i kulturalnej, jaki przyniosły lata pokoju po katastrofach w ojennych drugiej po łow y XVII i pierw szych dwóch dziesiątków XVIŒI w . I jeszcze jedna uwaga. Na zakończenie rozdziału pośw ięconego dorobkiewi.czowskiej karierze Jezierskiego autorka pisze: „Lichwiarz i w ła śc iciel domu publicznego. Szlachcic zasiadający w izbie senatorskiej. Połączenie tych różnorodnych «funkcji» i prac charaktery zuje dobitnie zmiany, jakie zachodziły w życiu Rzeczypospolitej drugiej połow y X V III w., .proces przem ian, jakim zaczęły podlegać stosunki społeczne, a wraiz z ni m i treść p ojęcia «stan szlachecki»” (s. 101). N ie m ożna negow ać oczyw iście faktu ow ych przem ian, ani tego, że Jezierski z racji niektórych stron sw ej działalności i poglądów jest dla tych przem ian p ostacią znam ienną. Trzeba jednak zauważyć, iż fakt zajęcia przez szlachcica kasztelanii drążkowej n ie był niczym nadzwyczajnym (na dokonujące się przem iany w sk azu je dopiero to, że cały skład senatu u legł w czasach stanisław ow skich istotnym m odyfikacjom), posiadanie zaś przez sena tora domu publicznego było zdarzeniem jedynym w sw oim rodzaju i trudno, u w a żać to za zjawisko charakterystycznie dla tego okresu. Natom iast, jeśli chodzi
168
RECENZJE0 lichw ę, a raczej o pożyczanie pieniędzy (głównie przez średnią szlachtę m agna tom) na przyjętą pow szechnie dość w ysoką stopę procentową i związane z tym rozpow szechnienie się in stytu cji zastawu dóbr, jest to zjawisko typow e dla ca łego XVIII w . (w ystępuje też i w XV II w.) i m ożem y m niem ać, że czasy stani sław ow skie są raczej bliżej końca niż początku istnienia tego rodzaju stosunków kredytowych.
Z zagadnień ogólniejszych najlepiej w ypadło w pracy o m ó w ie n ie . spraw y m iejskiej w czasie Sejm u C zteroletniego, do czego autorka dysponow ała obfitym m ateriałem źródłowym . W szczególności trafne są sądy o szybkim załam aniu się m aksym alistycznego programu m ieszczańskiego w zakresie politycznym i o dy sproporcji w tym w zględzie m iędzy początkowym i postulatami^ a uchwalonym 18 k w ietnia 1791 r. prawem o m iastach, a w związku z tym o zm ianie n astaw ie nia w ielu sejm ujących do sprawy m iejskiej. Jeśli chodzi o sam ego Jezierskiego, to m ożna jednak chyba zaryzykować przypuszczenie, że szczególna ostrość jego w cześniejszych w ystąpień antym ieszczańskich m oże być w pew nej m ierze złożo na na karb jego osobistych k onflik tów z D ekertem (zapewne w związku z dzierża wą m onopolu taibacznego) i niektórym i innym i m ieszczanam i w arszaw skim i. Jeśli zaś chodzi o spraw y ogólniejsze, to autorka nie dostrzegła jednego aspektu spra w y m iejskiej, który acz w ówczesnej sytuacji m iał znaczenie dość teoretyczne, tym niem niej w kształtow aniu się op inii szlacheckiej wobec postulatów m ieszczań skich odgryw ał dużą rolę. Chodziło m ianow icie o to, czy m ieszczaństw o stanie się, jak w w ielu innych krajach, podporą „despotyzmu” królew skiego, czy też solida ryzow ać się będzie z „w olnościow ym ” ustrojem Rzeczypospolitej. Tego w łaśn ie dotyczyły słow a K ublickiego niesłusznie interpretow ane przez autorkę (s. 228—229). Jego pochw ała rew olucji francuskiej n ie różniła się od pochwały jej przez S ew e ryna Rzewuskiego.
Przy om awianiu stosunku Jezierskiego do innych problem ów aktualnych, w okresie Sejm u Czteroletniego przydałoby się m ocniejsze podkreślenie w p ły w ów zm ieniającego się układu sił na sejm ie. Autorka pokazuje szybki zwrot antykrólew ski Jezierskiego na początku sejm u, a naw et sygnalizuje w ypow iedzi w yraźnie w duchu k oterii Branickiego, ale późniejszych postaw politycznych kasztelana łukow skiego n ie śledzi konsekw entnie. Nie jest to m oże i łatw e, gdyż w ew nętrznie dzieje sejm u n ie rysują nam się jeszcze klarownie. Nie m ożna właś ciw ie m ieć pretensji do autorki, że p osługu je się często term inem tak tradycyj nym, jak „stronnictwo patriotyczne”, gorzej jednak jest, gdy opacznie pojm uje to, co pisał R o s t w o r o w s k i o próbach K ołłątaja porozum ienia się ze stronni ctwem królew skim w 1788 r. (co zresztą n ie jest „przypuszczeniem ”, jak form ułuje autorka, lecz stw ierdzeniem nie budzącym w ątp liw ości) i rozciąga to na całą grupę określoną term inem „przyszli twórcy reform y”, a w ięc i Ignacego Potockiego 1 jego przyjaciół politycznych (s. 270). Oni też zostali przez autorkę Określeni jako zw olennicy „scentralizowanego p aństw a” (s. 148), co dość dalekie jest od rzeczy w istości. N ie bardzo też m ożna się zgodzić z autorką, aby spraw a tzw . „sojuszu szlachecko-m ieszczańskiego” stała się zasadniczym czynnikiem polaryzacji opinii na sejm ie (tamże). N ależy też chyba zwrócić uwagę, że termin „lew ica stron n i ctw a patriotycznego”, w ielokrotnie zjaw iający się w pracy, w iele by zyskał na sprecyzowaniu i ukonkretyzow aniu (np. jacy posłow ie sejm ow i zaliczeni być mogą do tej lew icy), nieco podobnie chyba m a się rzecz z tak uświęconym tradycją ter minem, jak „Kuźnica K ołłątajow ska”. Autorka pisze np.: „dosięgło i Jezierskiego ostrze K uźnicy K ołłątajow skiej” (s. 254), ale gdzie m am y dowód, że ktoś działa jący z in icjatyw y K ołłątaja, czy będący z nim w porozum ieniu atakował Jezier skiego? Chyba, że zaliczym y Baudouin de Courtemay ozy Zabłockiego do „Kuźni cy”, ale na jakiej podstaw ie? Jeśli chodzi zaś o „K uźnicę”, to wypada też
sprosto-wa.ć tw ierdzenie autorki, iż ksiądz Franciszek Salezy Jezierski był to „wychodźca z drobnej, zagonowej szlachty... żyjący z pracy w łasnego pióra” (s. 246). Ojciec Je zierskiego był średnim szlachcicem , a on sam posiadał p ew ne beneficja duchowne i pobierał pen sję od S tan isław a Augusta. Można m ieć też w ątpliw ości, czy F. S. Jezierski w yrażał w swej tw órczości „dążenia i w alk ę mas ludow ych z feudalnym w yzysk iem ” (s. 247). Z innych spraw zw iązanych z ugrupow aniam i n a Sejm ie Czteroletnim zwrócić należy uwagę, iż autorka n iesłusznie zalicza do „partii het m ańsk iej” Sew eryna R zewuskiego (s. 210). Był to w praw dzie hetman i w ielk i apo logeta prerogatyw buław y, ale do „partii hetm ańskiej”, tzn. do ugrupowania stronników d klien tów Branickiego nie należał. N ie bardzo też zrozum iałe jest użycie na s. 226 term inu „opozycja sejm ow a” i zaliczenie do niej Kazim ierza R ze wuskiego. Jakim ś też nieporozum ieniem jest zdanie (s. 205), iż protest przeciw cesji Gdańska i Torunia dokonał się „wbrew nie tylko wrogiej działalności sejm u i m agnaterii, ale rów nież polityce stronnictw a patriotycznego”. Przecież ow i wro- dzy sejm ow i m agnaci byli w ów czas przeciwnikam i cesji Gdańska i odpow iednia uchwała sejm ow a b yła po m yśli kół zbliżonych do poselstw a rosyjskiego. Był to zresztą odruch em ocjonalny.
Mniejszych nieścisłości i błędów jest w pracy w ięcej. Z obowiązku recenzen ta wym ieniam je zachowując kolejność, w jakiej występują' one w pracy; s. 12: W brew twierdzeniu autorki istn ieje drukow any diariusz sejm u 1767/68, .wydany przez S o z a ń s k i e g o . Nb. autorka używ a term inu „sejm 1768”, a tak nazywać można jedynie niedoszły sejm ordynacyjny z tego roku; s. 18: Inform acja, że „Zbiory Czartoryskich” znajdują się w Archiwum W ojewódzkim w K rakow ie jest nieaktualna; s. 21: Sform ułow anie, że Jezierski „wykupuje od rodzeństw a całą ojcow iznę” jest oczyw iście, wobec zasad daw nego prawa polskiego, nieścisłe; s. 21: N ie m ożna cytow ać opinii autorów herbarzy o charakterze Jezierskiego, tak jakby to były św iadectw a źródłowe; s. 26: Na sejm ie Poniństoiego nie stworzono jakiejś jednej „Kom isji do przyśpieszenia sp raw iedliw ości”, powołano natom iast kilkaset różnych kom isji dla danych spraw ; s. 29: Przypisania autorstw a „Monitora” z 1763 r. A. K. Czartoryskiem u n ie dokonał R. K a l e t a : s. 64: Należało w yjaśnić, że chodzi o sancitum konfederacji 1776 r., w yrażen ie „specjalne sancitum” nic nie m ówi; s. 67: U znanie Jezierskiego za „niew dzięcznego sojusznika” Stanisław a Augusta, poniew aż w 1780 r. nie bronił „Zbioru P raw ” Zam ojskiego, jest nieporo zum ieniem , gdyż król nie próbował forsow ać „Zbioru”. Podobnie ma się rzecz z 'pretensją autorki do Jezierskiego, iż „nie przem awiał z kart «Monitora»”. Pism o to w ow ych latach zm ieniło przecież sw ój charakter, a zresztą wiadom o, że w ów czesnych czasopism ach nikt nie podpisyw ał artykułów, a ogrom ną w iększość p isyw ali (czy tłum aczyli w zględnie przerabiali) sam i redaktorzy; 67 n.: Złudze niem jest chyba pogląd, że dopiero W czasach stanisław ow skich pieniądz „powoli, ale coraz skuteczniej zaczynał torow ać w Rzeczypospolitej drogę do honorów i .zaszczytów”. Opłacono godnośai senatorskie Sobieskiem u i Brühlowi, a żadna wzbogacona rodzina m ieszczańska nie w eszła w czasach stanisław ow skich w sze regi m agnaterii, jak to zdarzało się w w iek ach poprzednich; s. 74: K onstytucji sejm ow ych n aw et w spraw ach partykularnych n ie nazyw a się dekretam i; s. 107; N ie należało pisać „niejaki Ludw ik Harsch”, była to osobistość dość głośna sw ego czasu, pew ne wiadom ości o nim m ogła zaczerpnąć autorka z pracy R. W o ł o - s z y ń s k i e g o ; s. 157: Autorka pisze — „Skarszewski biskup chełm ski, arcybi skup w arszaw ski :i kandydat na szubienicę w roku 1794, w reszcie prym as”. Skar szew ski przed 1794 r. nie był (i n ie m ógł być) arcybiskupem w arszaw skim , w cza sach, gdy nim został, godność ta łączyła się z tytułem prym asa, n ie były to w ięc kolejne szczeble kariery; s. 162: N ie w ydaje się, aby poglądy Jezierskiego na sto
170
R ECENZJEsunek państw a do kościoła najtrafniej nazywać „burżuazyj-nymi”. Lepiej p ow ie dzieć, że Jezierski bliski był zasadom józefim zm u; s. 164: Jeśli chodzi o poglądy K ołłątaja na spraw ę dóbr duchow nych, to chyba w arto zaznaczyć, że najbardziej bezpośrednim czynnikiem k ształtującym te poglądy był jego w łasny interes jako posiiadcza beneficjów duchownych i aspiranta do godności biskupa krakowskiego; s. 181: Autorka opatrzyła znakiem zapytania term in kapitały „m iejskie” w ystę pujący w jednym z p rojektów sejm ow ych. Chodzi o tzw. fundusz propinacyjny, czyli dochody z licytacji propinacji w m niejszych m iastach, którym i m ogły one dysponować w yłącznie za zgodą Departam entu Policji Rady N ieustającej; s. 221: Chyba niezbyt celow e było- przytaczanie opinii M ichała Czackiego om awiającego rzekome plany Ignacego Potockiego i K ołłątaja. Opinia ta, mocno bałam utna, nie odzw ierciedla poglądów współczesnych .z doby Sejm u Czteroletniego, sform uło w ana jest w yraźn ie pod w pływ em szerzącego się w X IX w. przekonania, że re w olucja francuska przygotow ana i kierow ana b yła przez ta jn e stow arzyszenia; s. 226 n.: Autorka przytacza fragm ent m ow y sejm ow ej N iem cew icza z 13 paź dziernika 1.789 r., gdzie uzasadnia on konieczność reform y położenia mieszczan tym, że oni sam i m ogą upom nieć się o sw e „z daru natury pr.awa”, tw ierdzi przy tym, że argum ent ten „z ulic W arszaw y”, z ulotnych pism i druków m usiał trafić do izby sejm ow ej. Warto by w ięc chyba było w ym ienić, o jakie konkretnie pi sm a tu chodzi; s. 223: Ze sform ułowania autorki w ygląda tak, jak gdyby arhitro- w ie sejm ow i rekrutow ali się spośród uboższego m ieszczaństw a; s. 238: Nie w ydaje się, by „Memoriał -miast” należało określać jako „posunięcie nowej kształtującej się k lasy sp ołeczn ej”. M ieszczaństwo w arszaw skie z czasów Sejm u Czteroletniego różniło się pod niektórym i w zględam i od m ieszczaństw a w arszaw skiego z czasów A ugusta II-I, ale czy -można m ów ić o nowej k lasie społecznej? Warto by chyba sprecyzow ać kryteri-a odróżniające pojęcie „m ieszczaństw o” od pojęcia „młoda burżuazja m iejsk a” (s. 244); s. 261: N-ie m-a dostatecznych podstaw, aby pro-jekt prawa o m iastach opracowany przez D eputację K onstytucyjną nazywać projektem K ossakowskiego; s. 269: Szkoda, że autorka n ie wym-ienia osób składających s-ię na „krąg ludzi K ołłątaja”, z którym to kręgiem wchodzić m iał w porozum ienie S tan isław August. Człow iekiem , przez którego działał K ołłątaj, był S tan isław M a łachow ski, -n-ie sądzę jednak, aby autorka jego tu m iała na m yśli. Jeśli zaś chodzi o różnych adherentów i pom ocników K ołłątaja, to znajdow ali się oni chyba poni żej szczebla, ma którym dokonywały się ów czesne zbliżenia przyw ódców politycz nych; s. 274: N ie w ydaje się przekonyw ająco przypuszczenie, iż w ym ieniony w „Liś cie o sejm ikach m iejsk ich ” Hołyszar, to Jezierski. Myślę, że lepiej unikać też tw ierdzeń o tym , co „n-а pew no” m yślał Jezierski, skoro nic o tym nie wiem y. P ew n e żale w ysunąć można też pod adresem korekty, czy też ostatecznej redak cji (np. błędy w cytatach łacińskich, brak niekiedy podania stron w cytowanych pracach).
Sądzę, że zreasum owanie w yw odów tej przydługiej recenzji n ie jest koniecz ne. Chciałbym tylko przypom nieć, że o -niewątpliwych plusach pracy m ow a była na początku recenzji, liata zaś zastrzeżeń choć spora, odnosi się przecież do sto sunkow o n iew ielk iego procentu tekstu i to często do spraw nie będących bezpo średnim przedm iotem badań autorki.