• Nie Znaleziono Wyników

Czterdziestolecie "Sokoła" lwowskiego 1867-1907

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Czterdziestolecie "Sokoła" lwowskiego 1867-1907"

Copied!
100
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

XjdjL&. z.

°-c

C^z£s*z -£, -_ / n/~ oł-frfat t^rf/O*.-^ • J

¥ H lr? < tt^ U ^ 4^ >

m : y - ^

!

h » n

> - ) S

* * ^ x * w

%&* ,, r

f c i W (H k Lo

( Ę jjd fj^ . 0 ^ ^ . "

-% !t W j < A ^ - - ”

// #

f r t s a * Ą f ^ c ł H - r U j f ^ t c i

(3)

CZTERDZIESTOLECIE

„5 0 K 0 Ł fl“ LW0W5KIEQ0

1 8 6 7 - 1 9 0 7 .

NAPISAŁ

l i , C E P N I K .

L W Ó W .

N flK L ft D m F 0 L 3 K I K 0 TOW. GW NASTYCZNE-GO „ S O K Ó Ł - n flC IfR Z " .

I. ZWIĄZKOWA DRUKARNIA WC LWOWIC, UL, LINDCUO 4.

1907 .

(4)

l i

K M 1 M

(5)

K A Z I M I E R Z K R Ó L I Ń S K I .

W Y LE Ć ... SO KO LE!

G n ia z d u lw o w sk ie g o » S o k o ła - M a c ie rz y w 4 0 - t ą rocznicę pośw ię c a m .

/y le ć , Sokole!

... Ponad naszą ziemią Zm ierzch rozpościera swe skrzydła zczerniałe I chmur opony pogrzebow e drzem ią,

Ja k b y się niebo omotało całe

We wstęgi dym u od zgliszcz i pożogi, J a k b y się słońce kłaść miało do trum ny, J a k b y się gwiazdy w pośród mlecznej drogi W k ir zamieniły...

Potężny i dumny K rólewskie skrzydła rozw iń ponad r o le , D rżące potęgą śnień...

W yleć, Sokole!...

P rzez zbożne łany idzie jasna fala Od gór... ze szczytów zeszła ona tu rn i, 0 0 wystrzeliły w obłoki i zdała

W idnieją, jakby wodzowie pochmurni 7u ręką na szabli dać hasło gotowi...

K ędyś, wśród urw isk i leśnych pustkow i Duchy z kurhanów pow stają na wiece...

•Cisza...

D rżą łany jak usta kobiece, Kiedy miłości pierw sze szepcą słowa 1 pocałunków do omdlenia pragną... •

(6)

_ 4 -

Cisza...

W dolinie nad oparne bagno Rój gwiazd wyleciał... Ciemnoszafirowa Tafla jeziora warkoczem mgieł dymi...

Tuż obok wioska w zacisze się wciska, Ja k ro b ak w kłębek zwinięty olbrzymi — Czeka...

Z oddali, przez skały, urw iska Fala się piętrzy, rośnie, olbrzym ieje — Już oświeciła łańcuch miast...

Wieś czeka...

Stronam i kędyś przetarło się niebo Jasne, słoneczne połacie nad glebą Legły — jak tarcze widać je z daleka...

A ponad wioską cisza i nie d n ie je !...

Z słonecznem hasłem, z braterskiem posłaniem , Z miłości gw iazdą na pogodnem czole

Ponad tych wiosek sznur — wyleć, Sokole I szare niebo zapal im św itan iem !

Wyleć, Sokole, w świt! I skrzydeł dwoje Rozwiń nad wiosek ru n ią szm aragdow ą — Niech wstanie olbrzym , niech przyw dzieje zbroję I na hełm niechaj zatknie pióropusze

I w tarczę czynów uderzy stalową —

Chrzyżmem bohaterstw niech nam aści duszę, Z mieczem w praw icy i z dumą na czole — Ja k b ra t serdeczny, niech w pośród nas stanie Pow itać zorze !...

A Ty panow anie Odebrać w wyże wylatuj, Sokole!...

(7)

I.

^ ^ ^ ^ i e h t i r ą straszliw ą, co wszystko na swej drodze S J S l w J K ° ^ a^a > depcze, druzgocze i jeno pustkę cmen-

^a rn ^ za 8°^^ pozostaw ia, — przewalił się przez ziemie polskie pam iętny rok 1863. Pam iętny nie przez to jednak tylko, że tyle krw i z żywego ciała naszego naro d u w ytoczył, tyle ofiar za sobą pociągnął i tyle mąk okrutnych nam zgotow ał, ale i przez to także, że prócz to rtu r fizycznych, zwalił na nasz naród stokroć gorsze, stokroć cięższe i boleśniejsze brzemię to rtu r du ­ chow ych, moralnych. R any się zabliźniają, ból fizyczny przechodzi, ale gdy kto raz na duchu upadnie, temu nie­

łatwo już podnieść się z tego upadku. A ów rok krw aw y przekazał nam właśnie w spadku taki upadek ducha, taką clepresyę m oralną. W szystkim opadły ręce. Ponure obez­

władnienie, rozpacz, ap aty a, zwątpienie i beznadziejność — ogarnęły ziemie polskie, łamiąc wszędzie energię, krusząc h a rt ducha. Skołatane doznanem i przejściam i społeczeństwo ja k b y w letarg zapadło; m artw ota duchowa i bezczynność zapanow ała na całej linii. Oczekiwano cudów, a zapomniano, że jeśli kiedy, to właśnie w chwilach nieszczęść największych, ucisku najsroższego rąk opuszczać nie należy, nie wolno — pod grozą popełnienia sam obójstw a. Niestety, choć rąk do pracy nad odrodzeniem tego, co stracono, było dosyć — brakow ało jednak podniety, zapału i energii, bi’akowało także takiego magicznego h a sła , któreby zbudziło zm ar­

twiałe społeczeństwo do nowego życia i rozpaliło w niem

(8)

wiarę w możność odrodzenia. I trw ało długo, za długo, jak na n aró d , tyle w sobie m ający żywotności, nim wreszcie takie hasło, naw ołujące do czynu, znaleziono.

Przyszło ono do nas od Zachodu, a proklam ując po­

tęgę wiedzy z jednej, potęgę zaś pracy zbiorowej z drugiej strony — rozbudziło w nas dążenie w jednym i drugim kierunku. »Praca tylko zbawić nas m oże, praca i n a u k a ! — rozległ się jeden wielki okrzyk. — A więc do pracy, pracy organicznej nad podniesieniem dobrobytu m aterjalnego, pracy nad sobą, a przez nią pracy nad odrodzeniem n a­

rodu!* Po bezowocnych walkach orężnych, zbudziło się pragnienie walk innych, a skuteczniej do celu wiodących.

»Chcemy los własną pokonać dłonią — wołał jeden z poetów ówczesnych — w alką, wśród której wodzem jest stałość, wśród której praca jest b ro n ią, a sprzym ierzeńcem wy­

trw ało ść!«

Hasło było rzucone, program wytyczny pracy nad odrodzeniem zgnębionego ostatnim i w ypadkam i n aro d u określony jasn o , wyraziście i przekonywująco. Rzucono się więc z zapałem do urzeczyw istnienia tego, co miało narodow i naszem u dać nowe siły i nowe życie. W ypisując na sztandarze narodow ym hasło pracy organicznej, m iano na myśli zszeregowanie pod jeden cel wspólny tych wszy­

stkich czynników, któreby zapewniły narodow i polskiem u możność zdrowego i prawidłowego rozw oju n a wszystkich polach działalności społecznej, bądź zaniedbanych dotąd, bądź też zupełnie jeszcze nietkniętych. W pierw szym rzędzie zajęto się spraw ą podniesienia poziomu umysłowego i oświa­

towego w k ra ju , przez wprowadzenie w tę dziedzinę no­

wych prądów i poczynionych n a Zachodzie zdobyczy ducha ludzkiego. Równocześnie zabrano się energicznie do pracy nad odrodzeniem ekonomicznem k ra ju przez zapew nienie mu dobrobytu i niezależności m aterjalnej. W obu kieru n ­ kach osiągnięto w krótkim czasie rezultaty w prost nadzw y­

czajne, a przodow ało w tym ruchu Królestwo Polskie.

Nietylko jednak przodow ało, ale przez długi czas było jedynym wyrazem świadomej i planowo do celu zm ierzają­

cej akcyi pod hasłem odrodzenia narodowego. W Galicyi, a więc w tej części Polski, w której żyjemy, wszystko było

(9)

- 7

nadal po dawnemu. Były wprawdzie tu i ówdzie pojedyn­

cze dążności i usiłow ania, ale dlatego właśnie, że poje­

dyncze, nie mogły one być skutecznem i, nie mogły z po­

żądaną objawić się siłą. Gdy więc pod zaborem rosyjskim odbywał się ruch, w rzała p raca, pulsowało na wszystkich polach działalności społecznej silne, wzmożone życie— tutaj, na gruncie galicyjskim , panow ała nadal m artw ota, cisza i głusza. Dopiero po upływie lat całych podążyliśmy wskk- zanym nam przez braci z za kordonu torem , podjęliśmy hasło pracy organicznej nad odrodzeniem własnem.

A jed n ak , mimo tej m artw oty, ciszy i głuszy, coś się w Galicyi przygotow yw ało, coś rodziło, coś robiło. Więcej naw et — w tym ogólnym ruchu, zm ierzającym do utrw a­

lenia podstaw naszej przyszłości, Galicya w jednym kie­

runku odegrała rolę in icy ato rsk ą, bo podjęła i urzeczywi­

stniła m yśl, o której gdzieindziej zupełnie zapomniano.

Myślą tą , podjętą i urzeczyw istnioną na gruncie gali­

cyjskim, było — stworzenie idei sokolej. I w ten sposób do ogólnego program u pracy organicznej nad wzniesieniem wielkiego gmachu przyszłości przybył jeszcze jeden punkt, nowy postulat — wychowania fizycznego, zdrow ia i siły. Ja k ważny to p o stu lat, jak doniosłe ma zadanie w odniesieniu do całego organizm u społeczno-narodow ego, określił to w pięknych i godnych zapam iętania słowach ś. p. Tadeusz Romanowicz przy sposobności ćwierćwiekowego jubileuszu

»Sokoła« lwowskiego.

»Naród, który skarłowacieje fizycznie — powiedział on — tak samo zmarnieje, ulegnie silniejszemu i b y t swój narodow y zaprzepaści, jak ten, który dla b rak u dość wy­

tężonej i umiejętnej pracy gospodarczej nie zdoła ziemi w ręku swem utrzym ać, ani zdobyć zasobów ku zachowa­

niu niezawisłości swej politycznej, jak i te n , który um y­

słowo gnuśniejąc, a m oralnie nędzniejąc, zatraca te zasoby siły, jakie daje wiedza i wola.

»A skoro to praw da jest o narodzie, któ ry ma b y t p a ń ­ stwowy — temci bardziej jest praw dą o tym , który by t ten utracił, a w odzyskaniu go widzi najw yższy cel swych aspiracyj. Potrzeba mu tem bardziej owych zasobów wiedzy, woli, m ienia, zdrow ia i siły fizycznej, ileże całą siłę odro­

(10)

dzenia sam ze siebie czerpać, sam w sobie wśród wielkich przeciwieństw i trudności w yrabiać musi.

»Wśród tych czynników zaś zdrowie i siła fizyczna są czynnikiem podstawowym. One są pracy ekonomicznej koniecznym w aru n k iem , boć bez nich ani p łu g , ani młot się nie ruszy. One są dla pracy umysłowej niezbędne — wszak wiemy, jak najpotężniejszy naw et um ysł zawodzi, gdy ciało znękane i bezsilne. One wreszcie, mimo wszelkich postępów sztuki mechanicznego zabijania ludzi, potężnym stają się czynnikiem w chwilach wielkich dziejowych roz- strzygnięć.

»Więc gdy powszechnie głoszono tylko hasło dobro­

bytu i hasło oświaty — my, Sokoły, dodaliśm y hasło trzecie:

zdi"owia i siły*.

Pod tem hasłem w ystąpił ■ » Sokół« na arenę pracy spo­

łecznej, pod niem w zrastał, pod niem rozszerzał swą dzia­

łalność. Zrodzony w atmosferze ogólnego upadku ducha, w czasach, gdy pod wpływem krw aw ych wypadków 1863 ro k u całe społeczeństwo polskie było na duchu złamane i niezdolne poprostu do jakiegokolw iek silniejszego wy­

siłku, — »Sokół« miał stać się reakcyą przeciw tej depresyi duchowej, miał dźwignąć słabych, zwątpiałych i apatycz­

nych do nowych zadań, nowej przyszłości. Z wypisanem na swym sztandarze hasłem : »mens sana in corpore sano!«

— zdrowy duch w zdrowem ciele — stał się 011 wyobrazi- cielem i propagatorem zarazem idei rozum nej, wytrwałej i konsekw entnej pracy nad wyrobieniem w jednostkach, a tem samem w całem społeczeństwie h a rtu ducha, pogody um ysłu i energii czynu, a zarazem ducha męskiej dziel­

ności , karności i łączności. Nie zabaw ką więc było Sokol­

stwo, ale powołane zostało do życia w celach głębszych i donioślejszych, jako jedno z ważnych ogniw w łańcuchu czynników, m ających na widoku służenie ogólnej sprawie narodowej. W zrosłe na gruncie narodow ym , stało się ono cząstką wielkiej idei odrodzenia narodowego, a pozostaw ia­

jąc innym pracę nad utrwaleniem podstaw m ateryalnych i duchowych naszego organizm u narodowego, samo pod­

jęło na swe barki spraw ę wychowania fizycznego i wy­

trwale, niezm ordowanie, bez oglądania się na trudności

(11)

- 9

dążyło do swego celu, z tą w iarą, jak ą daje tylko prze­

konanie, że się służy spraw ie wielkiej, ważnej i doniosłej.

I dzisiaj, po latach czterdziestu takiej mrówczej pracy, może Sokolstwo polskie z dum ą spoglądać n a osiągnięte rezultaty. Nie złam ały mu skrzydeł żadne trudności, nie pow strzym ały jego lotn żadne przeszkody, choć jedne i drugie istniały, nieraz takie, iż zdawać się mogło było, że upadnie pod ich brzem ieniem , upadnie i nie powstanie więcej. Ale niespożytą iście siłę miało w sobie to młode sokolę. Im bardziej mu lot utrudniano, tem wyżej się ono wzbijało, silną, krzepką piersią roztrącało wichry nieprzy­

jazne i szybowało coraz dalej i dalej, zdobyw ając coraz liczniejsze zastępy zwolenników dla idei sokolej, dla tej idei, któ ra przez ciało ma działać na ducha, tamto wzma­

cniając, ten hartując, a zawsze pod znakiem wspólnych nam wszystkim ideałów, dążności i celów narodowych.

I w tem właśnie źródło siły Sokolstwa naszego, że tę ideę, pod której hasłem pracuje, związało ono tak niero­

zerwalnie z ideą ogólno - n a ro d o w ą , że tam ta jest tylko częścią tej, z niej czerpie swe soki żywotne, na niej się w spiera, jej służy. Idea ogólno-narodow a, a więc nie żadne stronnictwo, nie pewien jakiś odłam , czy kierunek myśli polskiej. K oteryjności wystrzegało się Sokolstwo od samego zarania swego istnienia, wierne pod tym względem zasa­

dom , jakie wygłosił lat temu czterdzieści jeden z najza- służeńszych pracowników na niwie sokolej i długoletni prezes »Sokoła« lwowskiego, niezapom niany ś. p. J a n D o ­ b r z a ń s k i .

»Nie ma dla tow arzystw , zaw iązywanych w celach nie politycznych, lecz specyalnych — powiedział on — nic Szko­

dliwszego, jak oddaw anie steru tow arzystw a w ręce tego lub owego stronnictwa. Tow arzystwo takie chroma od początku, odstręcza naw et najw iększych zwolenników już z tego po­

w odu, że na czele stoją stronnicy przeciwnego obozu poli­

tycznego. Towarzystwo gim nastyczne powinno dbać o to, żeby, nie m ając nic wspólnego z polityką, wykluczać ją zgoła z grona członków. Dbajm y o to, aby nadać i zacho­

wać tow arzystw u cechę n aro d o w ą, a obojętną jest i po­

winno być rzeczą, czy wydziałowy lub członek liczy się

(12)

- 10

do postępowców lub konserwatystów , do białych lub czer­

wonych... Starajm y się nie wykluczać nikogo, lecz prze­

ciwnie zespolić, połączyć wszystkie stronnictw a w jedno wielkie, silne stronnictwo ruchu gim nastycznego.«

Od zasad tych nie odstąpiło Sokolstwo polskie przez cały czas swego istnienia ani na krok. Pod hasłem b ra te r­

stwa zespoliło pod swym sztandarem ludzi najrozm aitszych przekonań i poglądów, stojąc przy tem silnie na gruncie wspólnych nam wszystkim ideałów narodowych. Było i jest polskiem nie z nazw y tylko, lecz i z ducha — polskiem jednak w najszerszem i najdoskonalszem tego słowa znaczeniu,

jesteśm y szermierzami spraw y odrodzenia narodow ego; p ra ­ cując dla idei sokolej, pracujem y równocześnie dla idei ogólno-naroclowej. Tam ta jest dla nas środkiem , ta celem;

zapomocą tamtej działam y dla tej; szerząc tam tą, utrw a­

lamy tę drugą. I w ten sposób praca nasza, pomimo cech specyalności, jest cząstką, a cząstką bardzo ważną i orga­

niczną w ogólnym systemie pracy narodow ej pod sztanda­

rem szeroko pojętej polskości.

Dzisiaj jest już pełnych lat czterdzieści od chwili, kiedy jęliśmy się tej pracy. W yniki jej znane wszystkim.

Gdzie okiem rzucić, we wszystkich dzielnicach prastarej ziemicy polskiej, a naw et hen za dalekiemi morzami, powiewa

J a n Dobrzański.

bez ograniczeń i bez wyłącz­

ności jakiejkolwiek. I ta pol­

skość jego, tak pojm owana i rozum iana , to zarazem jego siła i chluba. Dzięki niej stało się Sokolstwo nasze tem, czem je st: — rozsadnikiem nietylko zdrowia i siły, ale także nie­

w ygasłych naszych ideałów narodow ych, rozsadnikiem tej wielkiej, pięknej i szczytnej idei, k tó ra zam yka w sobie wszystkie czynniki i dążności narodowe. Nazyw ają nas czę­

sto wojskiem polskiem. Tak, jesteśm y wojskiem polskiem,

(13)

- 11

dumnie sztan dar sokoli. Tysiące mamy członków, setki gniazd, t ak, iż słusznie możemy powiedzieć, że idea nasza, idea sokola wsiąkła w całokształt naszego życia narodo­

wego i stała się jednym z najdzielniejszych jego organów.

Nic też dziwnego, że na widok takich wyników czterdziesto­

letniej pracy myśl zwraca się mimowoli do źródła, z któ­

rego ona w ytrysła, aby z biegiem czasu objąć tak szerokie horyzonty.

Źródłem tem , z którego wyrosło Sokolstwo polskie, b y ł — »Sokół« lw ow ski, a ju b ilat dzisiejszy, słusznie »Ma- cierzą« nazw any, bo z niego, jak z łona m atki, pow stał cały ruch sokoli polski. P o ra więc stosowna przypom nieć, z okazyi tego jubileuszu, k tó ry w roku bieżącym obchodzi­

my, zasługi »Sokoła« lwowskiego, naszkicować jego dzieje, tem bardziej, że te jego dzieje są nierozerw alnie złączone z dziejami całego Sokolstwa polskiego w ubiegłem czter­

dziestoleciu. Przypom nienie zaś takie jest z tego względu wskazane, że jak z jednej strony będzie złożeniem hołdu

»Macierzy« sokolej, tak znowu z drugiej strony posłuży za przykład najw ym ow niejszy, co zdziałać może zapał w po­

łączeniu z w ytrw ałą, usilną i niezrażającą się trudnościam i napotykanem i pracą w imię poślubionej idei.

Oczywiście, nie będzie to historya wyczerpująca. P ra ­ gniemy dać tylko zarys ogólny zasług »Sokoła* lwowskiego, szkic tego, co zdziałał. A kto ciekaw bliższych szczegółów, tego odsyłam y do w ydanej w r. 1892 »Księgi pam iątkowej ku uczczeniu dwudziestej piątej rocznicy założenia towa­

rzystw a gimnastycznego »Sokół« we Lwowie«, oraz do uzu­

pełniającej, w r. 1897 wydanej pracy D ra Antoniego Dzię- dzielewicza p. t. »Trzydziestolecie polskiego tow arzystw a gimnastycznego »Sokół« we Lwowie. 1867—1897«.

(14)

II.

to w drugiej połowie 1866 ro k u , gdy na gruncie polskim zakiełkowała po raz pierw szy myśl sokola.

I nie W arszaw a lub Kraków były jej kolebką, ale Lwów, ten sam Lwów, któ ry posiadał zawsze opi­

nię m iasta ospałego, niepodatnego dla inicyatyw y o bodaj trochę idealnym podkładzie.

W tym wypadku jednak Lwów nietylko zapoczątkował ruch sokoli polski, ale przez dłu- gie lata reprezentow ał go sam jeden na całym obszarze ziem

polskich, był tego ruchu eon- Is trem , a następnie stal się i źró-

cłłem, z którego idea sokola rozszerzyła się na kraj cały, przeszła naw et jego słupy gra- niczne i objęła całą Polskę. •

Bodźcem zewnętrznym stał się przykład Czechów, którzy,

jak wiadomo, pod wodzą H e n- Henryk Fiigner.

r y k a F i i g n e r a i M i r o s ł a ­

w a T y r s z a , a zbrojni hasłem : »Tużme se!« (Krzepmy się!), rzucili się w roku 1862 z całym zapałem do tw orze­

nia gniazd sokolich i w przeciągu lat kilku zaledwie stwo­

rzyli olbrzym ią, tysiące członków obejm ującą organizacyę sokolą, która z roku na rok rosnąc i potężniejąc, pozo­

(15)

13

Mirosław Tyrsz.

stała do dziś dnia wzorem niedoścignionym spopularyzo­

wania tej pięknej i w oddziaływaniu swem na społeczeń­

stwo tak doniosłej idei.

Że przykład ten mógł roz­

budzić i rzeczywiście rozbu­

dził u nas pragnienie podąże­

nia śladami naszych p o b ra­

tymców czeskich, było rzeczą zupełnie n atu raln ą i zrozu­

miałą. Trzeba było wyrwać społeczeństwo ze stanu odrę­

twienia i upadku duchowego,, w któ ry wtrąciły je ostatnie,, a tak krw aw e i bolesne przej­

ścia, trzeba było natchnąć je nowem życiem, rozbudzić w niem nową w iarę, popchnąć je na drogę nowych zad ań , wskazać mu nowe cele. Trzeba było, jednem słowem, ożywić zm artwiałe społeczeństwo, rozruszać je poprostu. I oto znalazła się g arstk a młodzieży,, k tó ra , zachęcona przykładem z Czech, postanow iła na g ru n ­ cie lwowskim zaszczepić zami­

łowanie do ćwiczeń fizycznych, jako takich, które hartując ciało, h a rtu ją zarazem i ducha.

Na czele tej garstki młodzie­

ży s ta li: K l e m e n s Ż u k o - t y ń s k i , późniejszy adwokat, wówczas akadem ik, i L u ­ d w i k G o l t e n t a l , później­

szy nadinżynier kolei Karola Ludw ika, wówczas elew inży- nieryi. Myślą ich było stwo­

rzenie Towarzystwa gim nasty­

cznego w celu propagow ania ćwiczeń w gimnastyce i szer­

mierce. Do dzieła zabrali się z zapałem i energią wielką. W y­

najęli salę na ćwiczenia, zgromadzili znaczną liczbę członków wśród młodzieży i rozpoczęli pracę w zamierzonym kierunku.

(16)

14

Ludw ik Goltental.

W ten sposób myśl sam a była rz u c o n a , należało tylko oprzeć ją na trwałym gruncie i zapewnić jej tem samem

w arunki rozwojowe. Tutaj po­

spieszyli inicyatorom myśli z pomocą ludzie starsi, do- świadczeni i, co najw ażniej­

sza, wpływowi. Dzięki im, kół­

ko pryw atne przemieniło się w instytucyę publiczną zna­

czenia ogólnego. Szczególnie gorliwego orędow nika swej pracy znalazła młodzież w oso­

bie Dr. J ó z e f a M i l l e r e t a, radnego miejskiego i lekarza domowego nam iestnika lir. Go- łuchowskiego. Pod jego to egidą zaw iązał się komitet, który wydał odezwę do ogółu i zajął się form alną stroną całej a k c y i, jak jednaniem zwo­

lenników i członków, zebraniem najpotrzebniejszych fun­

duszów i opracowaniem sta­

tutu. Ton ostatni oparto n a ^ ____^

gotowym już statucie czeskim, a nazw a urzędow a tow arzy­

stw a b rz m ia ła : »Towarzystwo gim nastyczne we Lw ow ie«;

w ro k u 1869 do nazw y tej do­

dano jeszcze napis »Sokół,«

tak że od tego czasu nazwa tow arzystw a brzm iała w cało­

ści: »Towarzystwo gim nasty­

czne »Sokół« we Lwowie.«

Zatw ierdzenie statutu no­

wego Tow arzystw a nastąpiło w dniu 7. lutego 1867 r., od te­

go więc dnia »Sokół« stał się

faktem i rozpoczął praw ny swój żywot. W następnym mie­

siącu zwołano pierwsze W alne zgrom adzenie Towarzystwa.

/

\

\

\ w I w

Dr. Józef Milleret.

(17)

- 15

Odbyło się ono w dniu 25 m arca 1867 r. w sali ratuszow ej pod przewodnictwem D ra Józefa Millereta. N astąpiło tam ostateczne ukonstytuow anie się tow arzystw a i w ybór wy­

działu. Prezesem został w ybrany jednogłośnie Dr. J ó z e f M i l l e r e t , zastępcą jego J a n A l e k s a n d e r lir, F r e d r o , a pierw szy W ydział stan o w ili: Dr. Eligiusz Białoskórski, Jan D obrzański, Dr. H erm an F ren k l, Ludwik Goltental, Karol Mikuli, Jan Milikowski, Paw eł P ra u n , Dr. Zygm unt Rieger, inicyator założenia straży ogniowej ochotniczej

»Sokół« we Lwowie, Zygm unt Saw czyński, Stanisław Sto­

biecki, H enryk Teisseyre, Jan Ż alplachta, Klemens Żukotyn- sk i, a jako zastępcy: Dr. W ła­

dysław B odyński, Dr. Stani­

sław Ilasiew icz, Izydor Po- dlewski, Juliusz Starkel. Człon­

ków uczestniczyło w tem pier- wszem W alnem zgrom adzeniu 125, fundusze wynosiły 1200 złr.

Takiemi były narodziny

»Sokoła« lwowskiego. Inicya- tywę do jego stw orzenia dała m łodzież, wykonanie myśli rzuconej ujęli w swe ręce

Dr. Z y g m u n t Rieger. i przeprow adzili ludzie starsi i na wpływowych stanow i­

skach. W tem połączeniu dwóch generacyi nad kolebką sokolą było coś jakby symbol tej szerokiej działalności, którą zakreśliło sobie młode Towarzystwo. Bo nie młodym tylko miało ono i ma służyć, ale wszystkim wogóle, bez względu na w iek, a także i bez względu na stanowisko społeczne, wszystkim , którzy rozum ieją, ile praw dy i zna­

czenia kryje się w zasadzie, iż tylko w zdrowem ciele może mieszkać zdrowy duch. A tę właśnie zasadę, uznaną już w dalekiej starożytności, p rzy jął sobie »Sokół« jako godło — godło praw dziwie szczytne, rozum ne i pełne głę­

bokiego znaczenia nietylko dla teraźniejszości, ale i przy ­ szłości.

(18)

16 -

Powołanie jednak do życia instytucyi sokolej było dopiero pierwszym krokiem na obranej drodze. Bo niedość coś stw orzyć; w ażniejszą, o wiele w ażniejszą, a i trudniej­

szą zarazem rzeczą jest umieć to , co się stw orzyło, pod­

trzym ać i nie pozwolić, aby myśl rzucona i w pierwszej swej części dopiero zrealizow ana nie z m arn iała , nie upadła.

A ileż to najpiękniejszych myśli i projektów u p a d a, ile szczytnych dzieł ginie w samym zarodku! Zwłaszcza my, Polacy, wiele grzechów mieliśmy i mamy pod tym wzglę­

dem n a sumieniu. Zapału nam nie b ra k , ale ciągłości, systematyczności i wytrwałości w pracy brakow ało nam zawsze. Poryw y chwilowe są u n a s, ale energii i wytrzy­

małości w działaniu nie mieliśmy nigdy do zbytku.

Pokazało się to wkrótce i na »Sokole.«

Z apał, z jakim przyjęto pow stanie tej in sty tu cy i, choć także w bardzo skrom nych obracający się granicach, prze­

minął szybko. Liczba członków, któ ra w chwili założenia

»Sokoła* wynosiła 125, zwolna topniała coraz bardziej i wreszcie spadła do p o ło w y ; do ćwiczeń staw ało przecię­

tnie po kilkunastu członków ; walne zgrom adzenia ściągały zaledwie 30 do 40 o s ó b , często naw et mniej. Jednem sło­

wem — zainteresow anie się nową instytucyą, mianowicie w pierw szych kilku latach , zam iast w zrastać, przeciwnie z roku n a rok słabło i malało. A skoro tak było wśród samych członków, to cóż dopiero mówić o ogóle, o społe­

czeństwie. Tutaj zupełnie już nie było zajęcia się losami młodego T ow arzystw a, które skutkiem tego, pozostawione własnym siłom, znojnie i opornie musiało walczyć o swój b y t, swą przyszłość. 1 walczyło, a jak wytrwale i z jakim skutkiem , dowodem najlepszym , iż przetrw ało wszystkie przeciw ności, pokonało piętrzące się przeszkody, żyło i ro ­ zwijało się. Bo pomimo wszystko »Sokół« w podjętej pracy nie ustaw ał, trudnościam i się nie zrażał i konsekw entnie do zamierzonego zdążał celu.

N ajw ażniejszą rzeczą, jaką miało przed sobą młode Tow arzystwo do uskutecznienia, była kw estya odpowie­

dniego pomieszczenia. Zrazu, w ciągu kilku pierwszych mie­

sięcy, w okresie przed ukonstytuow aniem się »Sokoła,« a i przez pewien czas po ukonstytuow aniu się, odbywały

(19)

- 17

się ćwiczenia w szczupłej i niewygodnej salce przy ulicy J a g i e l l o ń s k i e j 1. 11. (w miejscu, gdzie później mieścił się teatr niemiecki, obecnie zaś znajduje się teatr żydowski),

któ rą wynajęto na ten cel wraz ze znajdującym i się w niej przyrządam i gimnastycznymi.

Tam to staw iał »Sokół« p ier­

wsze swe kroki. Nauki gim na­

styki udzielał Stanisław S z y- t y l i ń s k i , członek korpusu miejskiej straży ogniowej, kie­

row ał zaś ćwiczeniami Ludw ik G oltental, dzielny gim nastyk, w ykształcony teoretycznie i praktycznie; nau k a szerm ierki spoczywała w doświadczonych rękach Achillesa Mariego. Sala ta jed n ak , z rozmaitych powo­

dów, była tak niedogodną, że W ydział, zaraz po swem ukon­

stytuow aniu się, w pierw szym rzędzie zajął się spraw ą wyszu­

kania innego pomieszczenia.

Jako najdogodniejszą uznano salę w t. z w. pałacu H e c h t a (w miejscu, gdzie dziś gmach sejmowy), w ynajęto ją więc i z dniem 1. m aja 1867 r. roz­

poczęły się ćwiczenia w nowej siedzibie, zaopatrzonej w za­

kupione przez W ydział nowe i trw ałe przyrządy. Gnieździł się tu »Sokół« przez całe lat dzie­

sięć, bo aż do stycznia 1877 r.

Załatwiwszy się w ten spo­

sób z salą, W ydział skierow ał J „, W e n an ty P iasecki., T>. ,.

swe starania w inną stronę.

Chodziło o wyszukanie odpowiedniego kierow nika gim na­

styki, a to wobec w yjazdu ze Lwowa Goltentala. I pod tym względem sprzyjało >>Sokołowi« szczęście. Kierownika ta ­ kiego pozyskano w osobie W e n a n t e g o P i a s e c k i e g o ,

2 Stanisław Szytyliński.

(20)

18

ukończonego m edyka, a przytem zapalonego miłośnika ćwiczeń gim nastycznych, który dla wydoskonalenia się w tym zakresie bawił naw et w Pradze i D reźnie, gdzie ukończył kurs nauczycielski gim nastyki. Dla celów »Sokoła«

była to siła nieoceniona, więc też W ydział bez wahania zaw arł z Piaseckim ugodę i pow ierzył mu kierunek ćwi­

czeń gim nastycznych za w ynagrodzeniem rocznem 800 zł.

Drugim nauczycielem gim nastyki pozostał nadal Szytyliński, nauki szerm ierki udzielał, jak przedtem , Marie. Ten skład grona nauczycielskiego powiększył się wkrótce o dwóch nowych członków, których przyjęto wobec wzmożenia się działalności pedagogicznej Towarzystwa. Oto bowiem w listo­

padzie tego roku lwowska R ada m iejska weszła z W ydzia­

łem w układ co do udzielania nauki gim nastyki uczniom szkół ludowych za wynagrodzeniem miesięcznem 60 zł., R ada szkolna krajow a zaś poruczyła Tow arzystw u kształ­

cenie w gim nastyce kandydatów na nauczycieli ludowych.

Była to pierw sza subwencya »Sokoła«, a zarazem publiczne stwierdzenie użyteczności i potrzeby jego.

Wogóle, młode Towarzystwo, kierow ane przez sprę­

żysty i energiczny W ydział, rozwinęło nadzwyczaj żywą czynność w kierunku utrw alenia podstaw swego bytu i roz­

budzenia zainteresow ania wśród swych członków. Do tego ostatniego celu służyły między innemi zainicyonowane przez W ydział wycieczki pozalwowskie, zebrania towarzyskie, wieczorki i przedstaw ienia am atorskie. Inicyatyw ie W y­

działu ówczesnego zawdzięcza także Lwów powstanie takiej użytećznej instytucyi, jak »Ochotnicza straż ogniowa«, która istniała przy Towarzystwie do 1875 r., poczem odłączyła się od niego jako zupełnie osobna organizacya, zatrzym ując tylko wspólną nazwę »Sokół« i godło.

Rosło więc Towarzystwo i rozwijało się w tym pierw ­ szym roku swego istnienia tak pomyślnie, że przyszłość jego mogła napaw ać każdego otuchą, iż tak samo pójdzie dalej. Pokazało się jednak w łatach następnych, że wśród członków istniał tylko zapał chwilowy, który zaczął nagle stygnąć, w yrażając się coraz to wyraźniej ubywaniem człon­

ków, ta k , że w rezultacie »Sokół« miał właściwie tylko ćwiczących z pośród uczniów szkolnych, bo sami członko­

(21)

19

wie zupełnie zaniedbywali ćwiczeń. I gdy tam tych korzy­

stało z nauki gim nastyki kilkuset, tych uczęszczało na ćwi­

czenia zaledwie kilkunastu. Zm niejszała się przytem stale liczba członków wogóle, czego następstw em były ciągłe luki w stanie finansów T o w arzy stw a, i tak bardzo szczup­

łych i ledwo pozw alających na związanie końców.

W d odatku, pod koniec trzeciego roku istnienia To­

w arzystw a, tuż pod bokiem jego powstało, drugie Towa­

rzystw o gim nastyczne pod nazw ą »Biały orzeł«, o wybitnych cechach politycznych, a z w yraźnym zamiarem stw orzenia konkurencyi dla »Sokoła«. Była to chwila bardzo dla To­

w arzystw a naszego niebezpieczna, chwila, któ ra mogła się skończyć łatwo jego rozbiciem. Ale i z tej groźnej dla siebie sytuacyi wyszedł »Sokół< szczęśliwie, pomimo, iż to zma­

ganie się z Towarzystwem konkurencyjnem trw ało przeszło trzy la ta , wypełnione niejedną b u rz ą , niejednem ciężkiem przejściem. Bo nietylko n a zew nątrz musiał prow adzić »So- kół« tru d n ą i w yczerpującą w alkę, ale w dodatku jeszcze przyszło mu walczyć z niesnaskam i w łonie samego To­

w arzystw a, co wszystko razem wytworzyło atmosferę, b a r­

dzo dla rozwoju młodego Tow arzystw a nieprzychylną. Nie- lada też żywotność i siłę miał »Sokół«, skoro te wszystkie przeciwności przetrw ał i zwyciężył.

Niemniej jednak wszystkie te przejścia odbiły się b a r­

dzo szkodliwie na młodej instytucyi. Między innemi, ciężką poniosła ona stratę skutkiem ustąpienia Józefa Millereta, który, zrażony rozlicznemi przykrościam i, na jakie W ydział był wystawiony, złożył w dniu 10. października 1870 r. na nadzwyczajnem Walnem zgrom adzeniu godność prezesa. Gdy staran ia w celu skłonienia go do cofnięcia rezygnacyi nie wydały pożądanego re z u ltatu , w ybrano prezesem w dniu 18. czerwca 1871 r. J a n a D o b r z a ń s k i e g o , który go­

dność tę piastow ał nieprzerw anie przez całe lat piętnaście, aż do zgonu w dniu 29. m aja 1886 r.

W osobie D obrzańskiego zyskał »Sokół« człowieka, k tóry całą duszą oddał się na jego usługi, nie szczędząc ni pracy, ni funduszów osobistych, byle tylko zapewnić Tow arzystwu trw ały rozwój, a m ir w społeczeństwie. I rze­

czywiście doczekał się w spaniałych iście rezultatów swej

*

(22)

pracy, swych starań i zabiegów. Towarzystwo, przezwycię­

żywszy szczęśliwie trudności, z jakiem i miało w pierwszych latach swego istnienia do walczenia, pod sprężystem kie­

rownictwem Dobrzańskiego z roku na rok rosło i rozwijało się coraz pomyślniej, zyskując sobie coraz liczniejsze za- stępy przyjaciół i zwolenników, a pow ażne stanowisko wśród instytucyi społecznych.

Scharakteryzow ane powyżej pierw sze czterolecie »So­

koła* było jakby próbą sił młodej instytucyi. P róba to była prawdziwie ogniow a, któ rą przebyć zwycięsko mogło tylko Towarzystwo o wielkim zasobie sił żywotnych. Z d ru ­ giej strony było to pierwsze cztero­

lecie do pewnego stopnia okresem f wychowawczym w dziejach »Sokoła«

lwowskiego, okresem , w którym do­

konano n ajtrudniejszej pracy, bo p ra ­ cy nad stworzeniem elem entarnych poprostu środków w zakresie gim na­

styki. Środki te trzeba było stworzyć poprostu z niczego, co połączone było z ogromnemi trudnościami. Przezw y­

ciężono je atoli i choć braków było wiele, niemniej jednak przygotow ano g ru n t, n a k tórym można już było da-

Franciszek Hocliman. ie.) budow ać gm ach zaczęty. W tym też kierunku zwrócono wszystkie sta­

ran ia, tembardziej, iż zaszła potrzeba pozyskania fachowej siły kierowniczej. Ponieważ na miejscu jej nie było, więc uda- no się o pomoc do Pragi, skąd polecono »Sokołowi« F r a n ­ c i s z k a TI o c h m a n a , naczelnika oddziału śmichowskiego.

W Hochmanie zyskał »Sokół« siłę, jakiej potrzebował.

W ykształcony teoretycznie i praktycznie w szkole takiego m istrza, jakim b y łT y rs z , umiał ITochman pozyskać zaufa­

nie tak W ydziału, jak i członków, a powierzonym sobie zakładem zajął się szczerze. Dotychczas n auka nie była prow adzoną według pewnego systemu. Qtóż pierwszem staraniem nowego kierow nika było nadanie nauce gim na­

styki charakteru nauki system atycznej, wprowadzenie jej na racyonalne i umiejętne tory. W tym więc kierunku roz­

- 20 -

(23)

21

winął Hochman swoją działalność, przeprow adził gruntow ne reform y na wzór «Sokoła^ praskiego, zajął się wykładami teoretycznym i, a skupiwszy wokoło siebie zastęp ludzi chę­

tnych, wytworzył w krótkim czasie grono nauczycieli fa­

chowych, a w zawodzie swoim rozmiłowanych. Wogóle, dwuletnia przeszło działalność Hochm ana na stanowisku kierownika technicznego »Sokoła« była ogromnym krokiem

wnikiem z poza T ow arzystw a, bo miano już takiego wśród własnych członków. ęBył nim A n t o n i D u r s k i , dotychcza­

sowy, a tak zasłużony naczelnik >Sokoła . Rozpoczętą przez Hochmana pracę prow adził on w dalszym ciągu, a jakie w tym kierunku oddał Tow arzystw u nieocenione usługi, wiadomo powszechnie. »Jeżeli dziś w Polsce mamy term ino­

logię gim nastyki — powiedziano o nim na innem miejscu — jeżeli mamy organ popierający naukę gim nastyki, jeżeli wreszcie idea sokola wywalczyła sobie praw o obywatelstwa, to lwia część tej zasługi jemu się należy«.

O ile jednak w zakresie zadań swoich n a polu n a­

uczania gim nastyki i szerzenia zamiłowania do niej »Sokół«•

tak świetnymi w omawianym okresie mógł się poszczycić rezultatam i — to z drugiej strony wewnętrzne stosunki w Towarzystwie przedstaw iają się ciągle jeszcze bardzo smutno. Członków było ciągle jeszcze bardzo mało, w bu­

dżetach rocznych ciągle figurow ały poważne cyfry niedo­

Antoni Durski.

naprzód w rozwoju młodej in­

stytucyi na polu gim nastyki i zaznaczyła się całym szere­

giem wielce pożytecznych re­

form i ulepszeń, które wytwo­

rzyły w Towarzystwie nowy ruch, rozbudziły nowy zapał do ćwiczeń gimnastycznych i stały się zarazem wstępem do wyższych stopni doskona­

łości przy pomocy sił już wła­

snych. To też, gdy Hochman w r. 1875 ustąpił ze swego stanow iska, nie było już po­

trzeby oglądać się za kier o-

(24)

1

b o ru , zainteresowanie się losami instytucyi wśród szero­

kiego ogółu ciągle było zawstydzająco słabe, a w dodatku jeszcze nie brakło naw et i ataków z zew nątrz n a powagę Towarzystwa. W szystko to, razem wzięte, mogło najw iększy naw et ostudzić zapał. Szczęściem jed n ak , stali n a czele

»Sokoła« ludzie niepospolitego h a rtu , rzadkiej wytrwałości.

Niezrażeni trudnościam i, szli oni bez oglądania się po za siebie w obranym k ierunku, prześw iadczeni głęboko o tem, że idea, którą rep rezen tu ją, nie ugnie się pod ciosami, musi ostatecznie zwyciężyć. I zwyciężyła.

Bo oto z rokiem 1875 rozpoczął śię trw ały już zwrot ku lepszem u, chmury na widnokręgu zwolna ustępowały i »Sokół« wszedł na drogę norm alnego już pod każdym względem rozw oju, ta k , że gdy w r. 1877 obchodził pierw ­ szy, dziesięcioletni, jubileusz swego istnienia, mógł już śmiało i spokojnie patrzyć w przyszłość, bo ścieliła się ona przed nim ja sn a , pogodna, piękna. Burze, które przebył, nie miały się więcej powtórzyć, — przeleciały, gromami ciężarne, nad młodziuchną instytucyą i choć były chwile, kiedy zdawało się, że zdm uchną ją z pow ierzchni, w rze­

czywistości miały tylko skutek pozytyw ny, bo zahartow ały jej siłę, zam iast ją osłabić lub wyczerpać. W yszedłszy, mimo niepomyślnych warunków, ochronną ręk ą z tak ciężkich prób, mógł »Sokół« teraz, przy zmienionych na swą korzyść w arunkach, stawić czoło najw iększym naw et przeciwno­

ściom. Nie zaszła już jednak tego p o trzeb a, to też mógł on poświęcić wszystkie siły swoje dla utrw alenia zdoby­

tego z takim trudem stanow iska, mógł oddać się rozległej, intenzywnej i system atycznej pracy organizacyjnej.-

Przystąpiono też do niej z całą energią i sprężysto­

ścią, na jaką stać było ludzi idei. Była to praca niejako n a dwa f ro n ty : praca w ewnątrz i praca n a zewnątrz. Ta druga zmierzała ku spopularyzow aniu wśród szerokiego ogółu zadań i celów sokolich. Na tem polu ogromne położył zasługi Dr. T a d e u s z Ż u l i ń s k i , któ ry słowem i piórem, wytrwale i konsekwentnie, szerzył w społeczeństwie zrozu­

mienie idei sokolej i jednał dla niej coraz to liczniejsze zastępy przyjaciół i zwolenników. Niemały wpływ w tym kierunku wywarł także obchód jubileuszowy, urządzony

22 -

(25)

z okazyi dziesięciolecia istnienia >Sokoła«, a doniosłym prawdziwie w swych skutkach okazał się pierwszy pu­

bliczny wieczór so k o li, połączony z ćwiczeniami członków, urządzony w marcu 1879 r. »W gronie ćwiczących — mówi Dr. Antoni Dziędzielewicz w wymienione]' już wyżej p ra c y — ujrzano wtedy po raz pierw szy nie młodzież, ale mężów dojrzałych, a niejednego o siwym już włosie, i przeko­

nano s ię , że gim nastyka, cho­

ciaż bezsprzecznie dla mło­

dych najpotrzebniejsza, prze­

cież, jako gim nastyka hygie- niczna i racyonalna, nie jest, ani nie powinna być wyłącz­

nym przywilejem młodego wie­

ku*. Widok taki nie mógł po­

zostać bez wpływu, przykład musiał zachęcić innych. I rze­

czywiście, odtąd rok każdy coraz to liczniej zapełnia za-

Dr. Tadeusz żuliński. st(^ sokole’ cyfra ^ ło n k ó w w zrasta z niezwykłą w prost szybkością, uznanie dla instytucyi wśród szerokiego ogółu coraz wyraźniejsze przybiera kształty. Jednem słowem —

»Sokół« zyskuje z dniem każdym coraz bardziej na znaczeniu i powadze na zew nątrz, na sile i żywotności na wewnątrz.

Towarzystwo mieściło się w tym czasie w innym, trze­

cim już z rzędu lokalu od swego założenia. Mianowicie z końcem 1877 r. wymówiono »Sokołowi* zajm owany dotąd pałac H echta, ponieważ miano na tem miejscu rozpocząć budowę gmachu sejmowego. Wobec tego W ydział musiał oglądnąć się za nowem pomieszczeniem i z dniem 1. stycznia 1878 »Sokół« rozpoczął ćwiczenia w s a li p r z y u lic y K u r­

k o w e j 1. 7., gdzie poprzednio mieściła się szkoła gim na­

styczna Madeyskiego. Było to już ostatnie komorne, bo po latach sześciu »Sokoł« przeniósł się już do własnej siedziby.

Ta własna siedziba stanowiła oddaw na gorący cel p ra ­ gnień każdorazow ego W ydziału »Sokoła«. O budowie wła­

snego gniazda m yślano od samego początku istnienia To­

w arzystw a, ale b rak funduszów na ten cel był ciągle prze­

- 23 -

(26)

- 24

szkodą, której przezwyciężyć nie było można. Dopiero z wejściem Tow arzystwa na drogę norm alnego rozw oju podjęto znowu z całą gorliwością myśl powyższą i w celu zebrania potrzebnych na jej urzeczyw istnienie funduszów zaczęto zbierać składki, urządzano rozm aite przedsiębior­

stwa zabawowe, oraz rozpisano loteryę fantow ą, k tó ra jednakow oż nie przyniosła wtedy upragnionych rezultatów, tak, że na razie ani myśleć było można o rychłem zreali­

zowaniu projektu budowy. Właściwym zawiązkiem funduszu na ten cel stał się zapis stypendyjny fundacyi Towarnic- kiego z 1874 r., a w dziesięć lat później doczekał się »So­

kół* urzeczyw istnienia swych pragnień w postaci własnego, w spaniałego gmachu. Aż do tego czasu mieścić się m usiał w niew ygodnym i niehygienicznym lokalu przy ulicy K ur­

kowej, z którym jednakowoż łączą się niemniej najpiękniej­

sze lata w dziejach rozw oju »Sokoła«.

W parze ze staraniam i w kierunku stworzenia dla To­

w arzystw a własnego gniazda, rozw ijała się równie ener­

giczna i raźn a praca także i w innych kierunkach. Ponieważ rozwój Tow arzystw a wym agał rozm aitych zmian i ulepszeń w ew nętrznych, więc zajęto się przedew szystkiem zmianą statu tu w duchu wym aganych reform , i tak zmieniony w 1879 r. statu t obowiązywał do 1892 r., w którym pow stał statu t obecny. W dwa lata później, w 1881 r., dokonała się w łonie »Sokoła« inna ważna rzecz, mianowicie powstało

» G r o n o n a u c z y c i e l i g i m n a s t y k i * , które postawiło sobie-za zad¥nfe~l3o'slronsleńie się w gim nastyce i kształce­

nie sił nauczycielskich, a zaw iązane zostało z inicyatywy Antoniego Durskiego jako rezu ltat urządzonej w tym roku p rzy współudziale kilku nauczycieli gim nastyki wycieczki do P rag i celem dokładnego poznania u stro ju i urządzeń

»Sokoła* tamtejszego.

W 1881 r. zyskało również Towarzytwo swój własny organ p. t. » P r z e w o d n i k ' g i m n a s t y c z n y * . Potrzebę takiego organu dla szerzenia celów idei sokolej podniesiono jeszcze na kilka lat p rzedtem , ale myśl wtedy rzucona doczekała się dopiero teraz urzeczyw istnienia i w dniu 1. kw ietnia 1881 r. pojaw ił się pierw szy num er pisma soko­

lego, które do 1886 r. było organem »Sokoła« lwowskiego,

(27)

- sr,

następnie organem istniejących Towarzystw gimnastycznych, a od 1893 r. stało się organem związkowym. »Przewodnik«

wychodził raz na miesiąc, a kierow ali nim w początkach:

Dr. Ż u l i ń s k i , D u r s k i , Dr. D z i ę d z i e l e w i c z i Dr.

K r ó w c z y ń s k i w części re ­ dakcyjnej, a F. B i e ń k o w s k i , Dr. M a ł a c z y ń s k i i Dr.

H e p p e w części adm inistra- cyjnej. Zrazu drukow ano b a r­

dzo niewielką ilość egzem pla­

rzy, ale z biegiem la t ilość ta stale w zrastała, tak, że w 1885 r.

doszła do tysiąca, w siedm lat potem przekroczyła cyfrę 3.000, obecnie zaś rozchodzi się »Przewodnik« w dwudzie­

stu tysiącach egzemplarzy, sze­

rząc w najdalsze zakątki Pol­

ski ideę sokolą i stanowiąc p la­

styczne odbicie dokonywaj ącego się n a polu ćwiczeii gim na­

stycznych ru ch u , oraz popularyzując wszelkie w tym kie­

ru n k u zmiany, ulepszenia i innowacye.

Ponadto dokonano w tym czasie całego szeregu reform w organizacyi wewnęti’z n e j, opracowano liczne regulam iny, ułożono instrukcyę dla nauczycieli, oraz zorganizow ano na podstaw ie osobnego statu tu Komitet zabawowy, który po­

wstał jeszcze w 1878 r. i miał na celu rozbudzenie życia tow arzyskiego wśród członków.

Jednem słowem, był to okres w dziejach Tow arzy­

stw a, k tó ry słusznie może być nazw any okresem organi­

zacyjnym , bo w nim dokonało się ostateczne już niemal utrw alenie podstaw działalności sokolej i ujęcie jej w ram y systematycznej, planowej pracy. Z drugiej znowu strony, okres ten zaznaczył się wzrostem znaczenia i powagi To­

w arzystw a na zew nątrz. »Przestaliśm y — że zacytujem y na tem miejscu znowu słowa D ra A. Dziędzielewicza — być już tylko Towarzystwem z kilkudziesięciu, utrzymu- jącem zakład gim nastyczny głównie dla młodzieży, a s ta ­ waliśmy się Towarzystwem sokołem w pełnem słowa zna­

Feliks Bieńkowski.

(28)

26 -

czeniu, t. j. Tow arzystwem , mogącem propagow ać i urze­

czywistniać myśl pielęgnowania zdrowia zapomocą gim na­

styki w całem społeczeństw ie, a co jeszcze ważniejsza, mogącem już pracować nad uszlachetnieniem tej myśli i tego zadania aż do tej m iary, jaka odpow iadała potrzebie n a­

szego n aro d u , czyli, innemi słowy, mogącem już stanąć na tym gruncie narodowej pracy, ja k ą nam wskazał D obrzań­

ski już w chwili pow stania Towarzystwa«.

Do zupełnego ugruntow ania bytu Tow arzystw a i n a ­ dania działalności jego jeszcze trw alszej i widoczniejszej cechy, brakow ało jeszcze tylko jednego — w ł a s n e g o g n i a z d a . W tym też k ieru n k u , po dokonanej organiza- cyi wewnętrznej, zwróciły się wszystkie staran ia i usiło­

wania W ydziału. Zadanie łatwem nie było, ale z pomocą Bożą wszystkie trudności przełam ano, przeszkody usunięto.

Dzięki energicznym zabiegom uzyskano od gminy w 1881 r.

plac pod budowę gm achu, a ponieważ okazał się za szczu­

pły, rozszerzono go w ro k u następnym przez dokupienie g ru n tu sąsiadującego, równocześnie zaś czyniono starania 0 uzyskanie potrzebnych na budow ę funduszów. A pienię­

dzy potrzeba było dużo. Wedle ostatecznego kosztorysu, budowa miała kosztować około 50.000 złr., posiadano zaś w kasie zaledwie coś trochę ponad 10.000 złr., z których część wydano na zakupno wspom nianego g ru n tu , ta k , że było wszystkiego kilka tysięcy złr. Trudności więc były ogrom ne, ale nie brakło też i poparcia ku ich usunięciu.

D obrzański więc zaciągnął na k red y t osobisty pożyczkę w kwocie 20.000 złr., Sejm dał subwencyę w kwocie 3.000 złr., Kasa oszczędności ofiarow ała 1.000 złr. i w ten sposób ze­

brała się sum a, z któ rą można było przystąpić do budowy.

Stało się to w jesieni 1883 r., a w rok przeszło później, w dniu 2. grudnia 1884 r., nastąpiło uroczyste otwarcie sali, połączone z publicznemi ćwiczeniami gimnastycznemi członków. Dodać jeszcze należy, że przy rząd y gim nastyczne do nowej sali zakupił z własnych funduszów D obrzański 1 oddał je na własność Towarzystwa.

(29)

III.

/l)^~n^l‘lh£sQAJ7 Znalazłszy się w ten sposób, jak to m ów ią, n a wła­~ snych śmieciach, »Sokół« zyskał teraz już n a p ra ­ wdę ową trw ałą i silną podstaw ę, na której mógł oprzeć i ześrodkować swą działalność, równocze­

śnie zaś idea sokola znalazła nareszcie ognisko, z którego mogła odtąd stale wypromieniać się na zew nątrz i coraz szersze obejmować kręgi. A takie właśnie ognisko potrze- bnem było nadew szystko, potrzebnem tym bardziej, że właśnie zaczął budzić się ruch sokoli na prow incyi, w in­

nych miastach naszego k raju . Był to objaw prawdziwie radosny, objaw, na k tó ry czekać trzeba było aż tyle lat.

Dotąd bowiem, t. j. do 1884 r., ideę sokolą reprezentow ał w całym k ra ju jeden tylko »Sokół« lwowski, nie znajdując nigdzie naśladowców. Dopiero teraz, po upływie pełnych lat siedem nastu, ocknął się duch sokoli i po za granicam i Lwowa z uśpienia. Zaczęły, jedno po drugiem , niby z pod ziemi, w yrastać coraz to nowe gniazda sokole. Pierw szy krok w tym kierunku uczynił S t a n i s ł a w ó w (w sierpniu 1884), w niespełna trzy miesiące później poszedł jego śla­

dem T a r n ó w (w listopadzie 1884) — i odtąd rok rocznie powstawało po kilka nowych gniazd sokolich, i to już nię- tylko w samej Galicyi, ale także i w zaborze pruskim, gdzie pierwsze gniazdo powstało w I n o w r o c ł a w i u (w styczniu 1885). Tak więc idea sokola zaczęła się coraz bardziej rozszerzać i rozprzestrzeniać, aby z biegiem lat ogarnąć wszystkie dzielnice polskie, a naw et przekroczyć

/ r " S ! I 4 u

(30)

- 28

ocean i rozbić dla siebie nam ioty wśród Polonii am ery­

kańskiej.

Doniosłym więc i pełnym znaczenia w dziejach sokol­

stwa polskiego był ten rok 1884. Był zaś takim jeszcze i z jednego powodu. Na rok ten bowiem p rzy p ad a także gościna Sokołów czeskich w K rakow ie, w dniach 17 do 19 sierpnia. Był to w ypadek, który nie mógł pozostać i rze­

czywiście nie pozostał bez wpływu na Sokolstwo polskie.

»Widok ośm iuset mężów — pozwalamy sobie znowu zacy­

tować ustęp z pracy D ra A. Dziędzielewicza — mężów, z któ­

rych tw arzy i postaw y biło zdrowie i ta pewność siebie, jak ą daje nie sztucznie przybrane junactwo, ale prawdziwa, ze zdrowia tylko w ykw itająca dzielność m ęska; widok je­

dnolitego ich stro ju , świadczącego śmiało i jaw nie o wy­

znawanej przez nich nie w słowie tylko rów ności, a n a ­ kładającego zarazem obowiązek karności, kontrolow any na każdym kroku przez wszystkich; wreszcie braterstw o szczere pomiędzy sobą, a nadew szystko ów posłuch dla swoich przewódców i godność zachowania się, tak zaszczy­

tnie odróżniająca zastępy czeskiego Sokolstwa od pyszał- kow atego tu rn erstw a Niemców, — to wszystko musiało, rzecz p ro sta , podziałać na nas elektryzująco. Dla n a s, lwo­

w ian, którzyśm y byli świadkam i tej chwili jeszcze pod wo­

dzą śp. D obrzańskiego, u b ran i we frak i i anglezy, widok ten był nadto zawstydzającym . O drazu stało nam się jasnem, jak nam daleko jeszcze do tego, abyśm y byli Tow arzy­

stwem sokołem w praw dziwem tego słowa znaczeniu.*

Na realne skutki, jakie przyniosła wycieczka Sokołów czeskich do grodu podw aw elskiego, nie trzeba było długo czekać. Pierw szym , bezpośrednim , ale znaczenia do pe­

wnego stopnia lokalnego, było pow stanie »Sokoła« w K ra­

kowie — drugim , pełnym znaczenia dla całego sokolstwa naszego, było z a p r o w a d z e n i e j e d n o l i t e g o s t r o j u s o k o l e g o , tak ćwiczebnego, jak uroczystego. Dotychczas bowiem nie było ściśle określonego stro ju dla Sokołów.

Postanaw iano wprawdzie niejednokrotnie potrzebę jego zaprow adzenia, ale tylko w »zasadzie«, której z reguły się nie trzym ano. Teraz, po wycieczce czeskiej, strój sokoli stał się faktem. Uchwałą z dnia 11. m aja 1885 zaprow a­

(31)

29 -

dzono w »Sokole* lwowskim strój jednolity, a za tym p rzy­

kładem pospieszyły wkrótce inne gniazda istniejące. W y­

tw orzyła się w ten sposób silna spójnia wśród Sokolstwa, p rzyb rał widoczne kształy ożywiający szeregi sokole duch b raterstw a i jedności i karności. A dodać trz e b a, że, jak we w szystkiem , tak i w tym kierunku dał inicyatywę i p rzy ­ kład zarazem »Sokół« lwowski, bo — jak nadmieniliśmy już — pierw szy wśród swych członków zaprow adził jedno­

lity strój sokoli.

Pięknie więc zainaugurow ał swą działalność » Sokół«

lwowski w nowej, a własnej już siedzibie. Niestety, obok tych chwil jasnych nie brakło i ciemnych. Oto w kilka mie­

sięcy po otwarciu własnego gmachu spadł na Tow arzy­

stwo nasze cios tak bolesny, jak zgon Tadeusza Żulińskie- g o ; w m aju zaś 1886 r. zgasł Ja n D obrzański, który nie- tylko był pełnym zasług nie­

zapom nianych prezesem n a ­ szego gniazda, ale, jak wi­

dzieliśmy, także pełnym ofiar­

ności i poświęcenia bezintere­

sownego dobrodziejem jego.

Na szczęście, miało Towarzy- Dr. Żegota Krówczyńsld. stwo nasze w łonie Swojem człowieka, któ ry mógł zm ar­

łego godnie zastąpić. Był nim Dr. Ż e g o t a K r ó w c z y ń s k i , mąż, którego nazwisko zapisane jest również złotemi zgło­

skami w dziejach »Sokoła« lwow skiego, bo służył mu do ostatniej chwili swego życia z zapałem wielkim, dzielno­

ścią niepospolitą.

Czasy jego prezesury wypełnia cały szereg ważnych i pełnych znaczenia dla idei sokolej w ydarzeń, z których najdonioślejszym w skutki był p i e r w s z y z l o t S o k o l ­ s t w a p o l s k i e g o , urządzony we Lwowie w czerwcu 1892 r., jako w 25-tą rocznicę istnienia »Sokoła« lwowskiego. Grunt ku temu był już odpowiednio przygotow any, raz dlatego, że w międzyczasie pow stały liczne nowe gniazda sokole

(32)

- 30

w rozmaitych stronach k ra ju , następnie zaś dzięki tej ser­

decznej łączności, jak ą utrzym yw ało nasze Towarzystwo z innemi Towarzystwam i w k ra ju , m anifestując ją ciągłemi wycieczkami do gniazd bratnich. Ponadto można już było wystąpić bez obawy coram p u b lico z rezultatam i ćwierć- wiekowej pracy n a niwie sokolej i z dum ą pokazać, jak szerokie ogarnęła horyzonty myśl sokola, idea sokola. Tak,

7. dum ą, bo do tej m yśli, do tej idei przyznaw ały się już nie setki, ale tysiące, sam zaś »Sokół« lwowski reprezen­

tował w tej cyfrze ogólnej z górą tysiączkę druhów. Zresztą, udział nasz w pogrzebie Adama Mickiewicza w 1890 r., a jeszcze bardziej udział w zlocie Sokołów czeskich w P ra ­ dze był takim probierzem siły Sokolstwa polskiego, że można było pokusić się o przedstaw ienie osiągniętych w ciągu ćwierćwiecza rezultatów pracy.

I rzeczywiście ten pierw szy ogólno - polski zlot Sokol­

stw a naszego, urządzony pod egidą i staraniem »Sokoła«

lwowskiego, wypadł tak znakomicie, że powszechny obudził podziw. Samych druhów galicyjskich, um undurowanych, uczestniczyło w tym zlocie praw ie tysiąc, a prócz tego przybyli druhow ie z pod zaboru pruskiego, oraz goście z Czech i Morawii. ćwiczących zaś było tylu, że w szyst­

kich ich nie zdołało pomieścić urządzone w tym celu na wzgórzu p a rk u K i l i ń s k i e g o b o i s k o . Jednem słowem,

"w dniach 5. i 6. czerwca tego pam iętnego ro k u Sokolstwo polskie dało najw ym ow niejszy chyba dowód swej żywotno­

ści i siły, »Sokół« lwowski zaś ze swej strony zam anife­

stował wobec szerokiego ogółu tę praw dę niezaw odną, że praca dla idei, a praca w ytrw ała, konsekw entnie i z za­

pałem istotnym prow adzona, nigdy nie idzie na marne, zawsze plon wydaje stokrotny.

Nietylko jednak dlatego zlot ten jest tak ważnym, że był pierw szą publiczną, a tak świetną rew ją sił sokolich, ale jeszcze bardziej dlatego, że bezpośrednim jego skutkiem było utw orzenie *Z w i ą z k u p o l s k i c h g i m n a s t y c z ­ n y c h To w a r z y s t w ^ s o k o l i c h w A u s t r y K (Statut zatw ierdzono w dniu 23. gru d n ia 1892 r.) W dziejach i roz­

woju Towarzystw sokolich w k ra ju naszym fak t to ogromnej w agi i doniosłości, fakt , który w całej pełni ujaw nił na

(33)

- 31 -

zew nątrz ową w ielką, piękną i podniosłą zasadę, która głosi, że tylko w jedności siła i potęga — ujaw nił i w naj- doskonalszem tego słowa znaczeniu urzeczywistnił. Bo nie w innym celu stworzono »Związek«, tylko w tym właśnie, aby stał się »łącznikiem w szystkich, zacieśnił węzły je łą­

czące i jednym ożywił je duchem«. On miał odtąd re p re ­ zentować na zew nątrz ideę so k o lą , stanowić głowę i serce rozprószonych w k ra ju Tow arzystw sokolich. Misyę tę

»Związku« określił jędrnie i trafnie ówczesny prezes »So­

koła* lwowskiego, gdy wręczając prezesowi »Związku«

sztandar związkowy, pow iedział: »My odtąd tylko szere­

gowcy i tylko w jednem pragniem y być pierwsi — w po­

słuszeństwie bezwzględnem dla Z w iązku, w karności bez zastrzeżeń , w miłości bezgranicznej dla znaku, pod którym on nas powiedzie«. A nie były to czcze tylko słowa, bo w ślad za nimi poszły czyny. I tu znowu »Sokół« lwowski dał pierwszy i piękny przykład poddania się bezwzględnego pod naczelne kierownictwo i rozkazy »Związku«, oddając n a jego usługi wszystkie swoje siły i środki, wśród tych ostatnich środek tak ważny, jak swój organ dotychczasowy, k tó ry z dniem 1. lipca 1893 r. stał się organem związkowym.

W pierw szym roku istnienia »Związltu« należało doń 46 Towarzystw sokolich w A ustryi, gdy zaś w latach n a­

stępnych liczba przystępujących do-»Związku« Towarzystw sokolich ciągle się zw iększała, utw orzono z początkiem 1896 r. t. z w. »Okręgi«, których jest do tej chwili siedm.

Pierw szym prezesem »Związku« był T a d e u s z R o- m a n o wi c z (1893 — 97), po nim piastow ał przez rok tę go­

dność Dr. A n t o n i D z i ę d z i e l e w i c z (1898), obecnie zaś (od 1899 r.) stoi na czele jego Dr. X a w e r y F i s z e r , jako p rezes, W ł a d y s ł a w T u r s k i i I g n a c y R o m a n o w s k i , jako wiceprezesi. Nawiasowo dodać jeszcze należy, że za przykładem i na wzór naszego »Związku« pow stał w lutym 1895 r. »Związek Sokołów polskich w państw ie niemieckiem«

z siedzibą w Poznaniu, a pod prezesurą posła d. B e r ­ n a r d a C h r z a n o w s k i e g o .

Podczas gdy to wszystko działo się na zewnątrz, albo raczej w zakresie ogólnego dobra Sokolstwa naszego, >>So- kół« lwowski pracował bez przerw y dalej na gruncie wła­

(34)

- 32

snym , um acniając coraz silniej podstaw y swego bytu roz­

szerzając pole swej działalności, a zarazem zdobyw ając coraz większą powagę i znaczenie wśród ogółu. P raca to

Tadeusz Romanowicz. Dr. Xawery Fiszer.

była rozległa, ale i skupiona, a przytem z żelazną prow a­

dzona wytrwałością i konsekw encyą, oraz z pełną świado­

mością celów, do których zdążano. Uczyniono też wszystko, co mogło przyczynić się do tem większego rozrostu »So-

W ładysław T urski. Ignacy Romanowski.

koła«. Obok całego szeregu reform w ew nętrznych, tak w zakresie ćwiczeń gim nastycznych, jak i na polu rozbu­

dzenia życia i ruchu wśród członków, obok dalej licznych

(35)

- 33

inwestycyi i ulepszeń pod względem urządzenia gniazda — główną uwagę skierowano w stronę wykształcenia sił fa­

chowych nauczycielskich i zaprow adzono w tym celu kursy dla nauczycieli gim nastyki, zarówno męskie, jak żeńskie.

Rozszerzono nadto zakres działalności na polu ćwiczeń fizycznych, bo prócz dawniej już powstałego oddziału kon­

nego, powołano do życia inne oddziały, jak kolarski i szer­

mierczy, które od początku rozw ijały się pomyślnie. U rzą­

dzono przytem , celem zaznaczenia łączności z innemi g n ia ­ zdami, liczne wycieczki do rozm aitych miast w kraju, a w zakresie życia tow arzyskiego w łonie własnem zapro­

wadzono cały szereg inowacyj, które w zastosowaniu prakty- cznem okazały się nadzwyczaj korzystnem i. Wreszcie za p re­

zesury F r a n c i s z k a Z i m y stworzono n a podstaw ie po­

czynionych , a tak bogatych doświadczeń wzorowy statut, k tó ry stał się następnie obo­

wiązującym dla wszystkich To­

w arzystw związkowych. Wo- góle, rozwinięto na w szyst­

kich polach działalność tak żywą i skuteczną, że na co potrzeba było przedtem dzie­

siątków lat, teraz dokonyw ano niem al, dążąc ku coraz wyższym A pracow ano tem raźniej, że

Franciszek Zima.

tego roku na rok

szczeblom rozwoju i rozkwitu.

Towarzystwo rosło jak na drożdżach. Gdy jeszcze w 1890 r.

liczyliśmy wszystkiego kilkuset członków, to w chwili pierw ­ szego zlotu mieliśmy ich już praw ie 1.300. Było więc komu i dla kogo pracow ać; rą k było mnóstwo, zapału dużo, to też i rezultaty pracy musiały być tak wielkie i piękne.

W takich w arunkach znajdow ał się nasz »Sokół«, gdy nadszedł rok 1894, a z nim d r u g i p o w s z e c h n y z l o t s o k o l i , urządzony z okazyi krajow ej W ystaw y Kościu­

szkowskiej we Lwowie, w dniach 14. i 15. lipca. Zwoływać bezpośrednio w dwa lata po pierwszym zlocie drugi — było

3

(36)

34 -

w każdym razie rzeczą śm iałą, to też i nie brakło takich,

I. Zlot w ro k u 1892 we Lwowie.

II. Zlot w ro k u 1894 we Lwowie.

którzy nie wiele sobie po nim obiecywali. Przedwczesnemi jednak okazały się takie wątpliwości, bo zlot wypadł pod

Cytaty

Powiązane dokumenty

Podsumowując, należy stwierdzić że uczestnicy podstolika siódmego po- kazali, odwołując się do badań i  własnych doświadczeń, w  jaki sposób idea zaangażowania

Władysława Widłaka proboszcza w Lelowie, udało się ustalić z wszelkim prawdopodobieństwem, że Trojaczyną nazywano tę część wsi, gdzie rozwidlają się trzy

Budowa systemu geolokalizacji infrastruktury żywej kultury”, grant MKiDN realizowany przez Fundację Obserwatorium Żywej Kultury – Sieć

2012 - Opracowanie raportu końcowego z diagnozy realizowanej w ramach projektu: Tworzenie i rozwijanie standardów usług pomocy i integracji społecznej współfinansowanego

Proszę zaprojektować co najmniej 2 możliwe warianty rozwiązania sytuacji konfliktu ( w przypadku mediacji rodzinnej: stosunki majątkowe rodziców, kwestie dostarczania

Type of PV products analysed in this survey are: solar vehicles(cars, boats, aircrafts), lighting, kitchen appliances, entertainment appliances, watches, calculators, chargers

Voor de uitvoer zijn speciale control statements en bloktypen ontwikkeld, maar micro-GPSS beschikt ook over blokken die naast hun eigen functie ook een standaarduitvoer

Enerzijds via diverse vormen van reclame door bijvoorbeeld de auto-industrie en anderzijds door de overheid (we laten consumentenorganisaties etc. buiten