a 1’ egard des cites, l’ aide de 1’ Etat a l’ industrie, trouverent des partisans dans la personne de Joseph W ybicki et A ndre Zam oyski.
L'auteur termine par 1’ etude de la faęon dont se form ę en Pologne au X V IIIe siecle l’ idee m oderne de la patrie et de 1’ independance. II soul.gne 1'important ap p or, de K onarski qui, d e , 1733, exposait ce qu est 1 .ndepen- dance, laquelle decide du regim e interieur de 1’ Etat et de la d irect.on de son developpem ent spirituel et contient de plus, l’ obligat.on de rejeter toute ingerence etrangere. Ce m ot d’ ordre fut repris en 1768I par les con federes de Bar, de 1788 a 1792 par les membres actifs de la D iete de ąuatre ans
et, en 1794, par les soldates de K ościuszko. P IJ A R Z Y A S P R A W A W ŁO ŚC IA Ń SK A
DOLA CH ŁO PSKA
Sprawa włościańska poruszała w P olsce gorętsze, wrażliwsze serca pisarzy ju ż od dawna, od X V I w. poczyn ając 1, ale nie stano
wiła ona jeszcze w tych dawniejszych czasach zagadnienia, którym by się literatura polityczna zajm owała specjalnie. Jeżeli odzyw ały się nawet głosy (Skarga, Opaliński, Leszczyński) w obron ie w łoś
cian przed uciskiem i nędzą, to ich źródła szukać należy raczej w m iłosiernych, chrześcijańskicli sercach autorów , niż w głębokim zrozumieniu szkód społecznych i gospodarczych, jakie spływają na kraj i państwo z upośledzenia ch łopów , jako zarazem poważne memento weszła kwestia chłopska do literatury społeczn o-politycz
nej właściwie d opiero po pierwszym rozbiorze Polski, kiedy to ów grom i błysk „unaoczniw szy całemu n arodow i słabość R zeczy
pospolitej, wstrząsnął opinią i zmusił do zastanowienia się nad sposobami popraw y ustroju państw ow ego i społeczn ego” 2. T o tra
giczne zdarzenie historyczne dało w ogóle narodziny niezm iernie bogatej literatury polityczn ej, rosnącej na liczbie i rozległości zagadnień w miarę zbliżania się do d oby Sejmu C zteroletniego 3, w którego debatach sprawa włościańska bardzo poważną zajm uje pozycję.
Jakżeż wyglądała ta sprawa włościańska w czasie ok. p ołow y XVIII stulecia? Zanim spojrzy się na nią oczym a pijarów , którzy
1 Mówią o tym W ładysław G r a b s k i , Aleksander Ś w i ę t o c h o w s k i , S * c z o t k a i inni.
" J . R u t k o w s k i , Sprana włościańska tv P olsce ui X VI I I i X I X w.
Warszawa b. r. s. 17.
1 R- P i 1 a t, O literatu rze p o lity cz n ej Sejmu C zteroletn ieg o, Warszawa 1872.
o niej traktow ali w swych pismach, trzeba nakreślić k rótk o ogólny je j obraz w tej ep oce. Nie jest to rzecz łatwa — jak zauważa R utkow ski 4 — z wielu przyczyn: raz dlatego, że nauka nie rozp o
rządza zbyt bogatym i materiałami o w artości obiektyw nej, takimi jak lustracje, wiejskie rachunki folw arczne, wiejskie księgi sądowe itp., nie m ów iąc o jakichś pam iętnikach czy zapiskach samych ch łopów , po drugie, że współczesna osiem nasto-wieczna literatura społeczn o-polityczn a jest zazwyczaj nadm iernie pesymistyczna, używa przy kreśleniu niedoli ch łopskiej barw i rysów przesadnie ponurych, czarnych, ostrych, bo je j dążeniem jest wzruszyć, skło
nić doraźnie do reform , wreszcie i dlatego też, że piśmiennictwo historyczno-ekonom iczne, opierając się po większej części na tej z reguły gorzkiej literaturze w. X V I II, interpretując ją, albo bierze znalezione tam rysy obrazu dosłow nie, albo przeciw nie, nadmiernie krytycznie je przesiewa, nie m ówiąc już o tyin, że w pev>nej mierze ciążą nad tym obrazem rzeczyw istości także, rzadko obiektywne, a zwykle nieprzyjazne sądy ob cych historyków ekonom icznych, niem ieckich lub ro s y js k ich 3. Tak więc jed n i historycy uważają
„n ie w o lę ” chłopską w P olsce w X V I II w. za cięższą od francu
skiego „servage"’ i niem ieckiej „L eibeigen sch aft 6, inni jak Rut
kowski 7, który nie ograniczył się do przepatrzenia biadań pisarzy stanisławowskich nad niedolą chłopską, ale przebadał obiektywnie materiały w spółczesne — sądzą, że położen ie ch łopów w Polsce w. X V I II „ c h o ć bardzo wiele pozostaw iało do życzenia, nie było jednak beznadziejne” , b o przecie ani szlachta nie w y z y s k i w a ł a
w pełni przysługujących je j praw w stosunku do włościaństwa, ani te je j prawa nie wyłączały autonom ii w iejskiej — że wymienimy tylko rysy najważniejsze. T o też — jak on tw ierdzi „rzeczyw i
stość przedstawiała się znacznie ła g o d n ie j" niż by wnioskować można b yło z tych istniejących norm 9.
• J. R u t k o w s k i , Studia nad p ołożen iem włościan w P o lsce w X VI I I »•
„E konom ista” 1914, 8. 91.
5 P or. np. W l. S m o l e ń s k i , Sprawa w łościańska w. X V I I I (w „ P i s m a c h h istorycznych ” . K raków 1901, t. I I I ) , zaw ierający uwagi na marginesie k s i ą ż k i M iakotina o spraw ie w łościańskiej w P olsce.
• T. K o r z o n , W ew n ętrzn e d zieje P olski za Stanisława Augusta, K rako*
1882, t. I, ». 346.
7 Studia, 8. 131.
• T. K o r z o n , W ew n ętrzn e d zieje, s. 356.
1 u można zauważyć, że takiemu przekonaniu, jakie wypowiada współczesny historyk, dał już w X V I II w. wyraz jeden z uczonych pisarzy pijarskich, jurysta le o d o r Ostrowski, który w swym Pra
wie c yw iln y m9 zacytow ał fragm ent od p ow ied zi danej przez p r o fesora w G rodnie i później w A kadem ii W ileńskiej, Francuza Jana Emanuela Giliberta autorow i czterotom ow ego Dictionnaire de jurisprudence et des arrets A ntoniem u Prost de R oyer, który oczernił P olak ów za ich rzekom o okrutne postępow anie z ch ło pami. Gilibert wyraźnie stwierdził w liście d o Prosta, „ja k o nie tylko życie i m ajątki, ale nawet rob ocizn y poddanych naszych albo na prawie pisanym , albo na zw yczajow ym gruntują się” , i zakoń
czył list zapew nieniem : „b a rd zo mi łacno jest dow ieść W Panu, że n i e w o l n i c y polscy (jak ich D ykcjon arz nazywa), daleko w ięk
szych zażywają sw obód, niźli po wielu wsiach francuscy wieś
niacy . I to zresztą, kreśląc obraz d oli ch łopskiej, trzeba jeszcze zauważyć, że los ch łopów polskich był różny zależnie od tego, w czyich dobrach i na których terytoriach mieszkali. A rozp iętość tej „ró żn o ś ci — można dodać — była w cale w ielka: najlepiej się działo ch łop om w królew szczyznach, gorzej, ale jeszcze nieźle, w dobrach duchow nych, najgorzej, niestety zaś ow ych dóbr było najwięcej, w dobrach szlacheckich. Znośne były stosunki chłopskie w ielk opolsce 10 i w ogóle w w ojew ództw ach zachodnich, bardzo nieraz złe na kresach wschodnich.
Przy uwzględnieniu tych wszystkich zastrzeżeń i popraw ek, obraz d oli ch łopskiej u końca pierw szej p ołow y w. X V I II takie wykazuje rysy: Prawne stanowisko ch łopów m ożnaby określić m ia
nem poddaństwa **. Jest to poddaństw o trojak ie: osobiste, grun
towe, sądowe. Poddaństw o osobiste wyrażało się naprzód przy
twierdzeniem do gleby, tj. zakazem opuszczania wsi, za które gro
ziły chłopu i je g o rodzinie surowe kary, zresztą zazwyczaj p ap ie
rowe i fik cyjn e, jak o że poszukiwanie zbiegłego chłopa z p ow odu [Ks. T. O s t r o w s k i ] , Prawo cyw iln e albo szczególn e narodu p o i- ,fe‘ ego... u łożon e p rzez ks. T. O. S. P. t. I, Warszawa 1784 s. 50— 51 — Z ob.
,ez Z. Z d r ó j k o w s k i, T eod or O strow ski (1750— 1802), Warszawa 1956
«• 226— 227.
10 Tak np. m iasto Poznań przeprow ad ziło za St. Augusta głębsze i korzy- lle w łościan reform y w swoich dobrach (oczyn szow ania), co prawda
Przyczyn czysto ekonom icznych ( R u t k o w s k i , Sprawa włość. s. 26.
R u t k o w s k i , tam że, s. 6 n.
rozległości terenu R zeczyp osp olitej, a także i proces z tym zwią
zany były rzeczą w cale kosztowną. W yrażało się też przymusem pańszczyzny, tj. odrabiania bezpłatnie ok reślon ej liczby dni i go
dzin w ciągu roku na pańskim folw arku, dalej przymusowym najmem rodziny cbłopa za bardzo lichym w ynagrodzeniem ; ogra
niczeniem sw obody jeg o małżeństwa; sprzedawaniem chłopa inne
mu panu, co znów w obec niew ielkiej w ogóle ob fitości rąk ro b o czych w P olsce należało d o w yjątków ; ograniczeniem , a nawet zakazem kształcenia dzieci w szkołach luh w rzem iośle. Poddań
stwo gruntowe polegało na tym, że ch łop gospodarujący na ka
wałku roli nie był je j pełnym w łaścicielem ; oddawał inu ją pan w rozporządzenie bezterm inow o, w każdej chwili m ógł mu ją pan odebrać i sprzedać według własnej woli. Poddaństw o sądowe było b odaj „najciem niejszą stroną” w d oli ch łopów . Sędzią ch łop ów był pan, bo gdy nawet drobne sprawy rozstrzygnąć mogła zwierzchność wiejska, to apelacja od niej szła do sądu pana, to była pierwsza i ostatnia instancja. Znikąd inąd nie m ógł ch łop oczekiw ać obrony w razie krzyw dy, znikąd pom ocy.
Ciemną stroną tych stosunków poddańczych było to, że nie były one ujęte, poza przytw ierdzeniem do ziemi, które dokonane zostało w w. X V I z chwilą przejścia z gospodarki czynszow ej na pańszczyźniano-folw arczną. w żadne norm y prawno-państwowe.
A le może ten fakt miał też i sw oje dobre strony: z braku norm stosunek chłopa do pana opierać się musiał na prawie zw yczajo
wym, musiał być norm ow any rodzajem niespisanych reguł, które musiały te stosunki pana i poddanego jakoś norm ow ać, a więc jeśli chodzi o chłopa, dawały mu pewne, ch oćb y minimalne upraw
nienia. A le też brak prawnego ujęcia przez państwo s t o s u n k ó w
między panem i chłopem najsilniej i najboleśniej ciążył na pan- szczyźnie. W niej bow iem wszystko było dow oln e 12, wszystko za
leżało od sam ow oli pana: zarów no więc określenie wymiaru dni w roku rob ocizn y na pańskim folw arku, jak i wymiar tzw. pracy w ydziałow ej, tj. określenie, jaką ilość pracy miał chłop w y k o n a ć
w ciągu dnia rob oczego. Pan też określał wymiar pracy innej, wy
nagradzanej wprawdzie osobno, ale oczyw iście licho, do której ch łop i je g o rodzina byli obow iązani, jak np. tzw. darm ochy, szar- wark, p odróże (piesze, konne, sprzężajne), stróża. Pan wreszcie
1! T . K o r z o n , W e w n ę t r z n e d z i e je , t. I , s. 3 5 3 .
oznaczał w ysokość czynszów pieniężnych z roli uprawianej przez chłopa i danin w naturze. — Pańszczyzna to była piekąca rana ustroju społeczn o-gospodarczego Polski p rzedrozbiorow ej. Pań
szczyzna gorzej, niż wszelkie inne ograniczenia w olności ch łopów , które — jak to wskazałem — w części były pozorne, ciężyła nad nimi. Na pańszczyźnie bow iem , jak o na podstawie stała folw arczna gospodarka pana, która mu niosła zyski i d och od y, życie wygodne, zbytkowne, rozrzutne 13, m ożność oddania się próżniactw u lub przy
najmniej życiu towarzyskiem u, sejm ikow aniu, p olityce. Nie o samo bowiem skrępow anie w oln ości osobistej ch łopów ch od ziło panu, lecz o ilość je g o pracy 14 w tę gospodarkę w łożonej.
W ypadnie ograniczyć się do tych kilku rysów obrazu sprawy włościańskiej w czasie ok. połow y X V I II stulecia, kiedy to ona, kiedy kwestia poddaństwa „d o ch o d z i do najpełniejszego swego rozwoju” lo. Obraz ten kreśli stosunki, które by można nazwać prawno-zwyczajowym i. U zupełnić go trzeba kilku tylko rysami obyczajowym i, m oralnym i, które znajdziem y nie tyle w dzisiej
szych m onografiach, pośw ięconych sprawie w łościańskiej, ile w ow oczesnych pism ach poruszających chłopską sprawę. Mówią 0 tym dziesiątki broszur, mówią czasopisma moralne i ek on o
miczne, m ówią klasyczne rozpraw y publicystyczne W ybickiego, Kołłątaja, a zwłaszcza Staszica. C hłop, p rzytłoczon y ciężką ro b o cizną, która ju ż nie tylko wytchnienia mu nie daje, ale nawet zabiera mu czas potrzebny dla obrobien ia własnego kawałka grun
tu, cierpi wraz z rodziną straszliwą biedę. A n i co zjeść, ani w co się ubrać nie ma. „N agie dzieci na wszelkie słoty i zimna wysta
wiać musi albo w nawpół poszarpanej koszuli, a nigdy w obuwiu 1 przykryciu głow y” . Na wiosnę słyszy „sk w irk głodnych dzieci” ,e.
15 O to , co m ów i o ty m , z p otu i krw i c h ło p sk ie j pły n ącym zbytku S ta nisław K o n a r s k i , D e em en d a n d is elo t/u c n tia e v itiis. L ib . I. V arsaviae b . r.
U 7 4 1 ] s. 8 5 : T e oru m la b o re m an uąue p artis tu m e s c e r e o p ib u s , te d ifflu e r e v°lu p ta tib u s, te transm arinis avibus e t lią u orib u s iam fa stid ie n te m d o m e s tic a lrritare p ala tu n, te n ed u m in v o lv i s e d e t rolu ta ri in auro e t s e r ic o. te deniąue quasi nondurn satis e s s e t, m a g n ifica s p le n d id e cen an tis ac in c e d en tis
° stentatio d o m in i, ip si ąu en dam s u p erb ia e sen su m auro in jla m a re, eąu is e t et p a rietib u s...
14 Wł . G r a b s k i , H istoria ivsi iv P o ls c e , W a rsz a w a 1 9 2 9 s. 2 0 3 . R u t k o w s k i , Spraw a w łościa ń ska , s. 5.
[F . M . K a r p ] , O p o d d a n y c h p o ls k ic h , 1 7 8 8 , s. 2 9 .
142 St a n i s ł a w t y n c
[6]
Chłopu cierpiącem u nędzę ani w myśli nie postoi chęć oświecenia się, zresztą i sposobności nie ma do tego. Stąd ciem nota, niereli- gijn ość: „re lig ii tylko im ię, a nie istotę znają” 17, nieum iejętność racjonalnego gospodarow ania, stąd też brud, niechlujstw o, cho
roby. Jedną jedyną ma pociech ę w nędznym żyw ocie: upicie się w karczm ie. Spraw iedliw ości pow szechnej dla ludzi, dla niego p od słońcem nie ma, czym nadgrodzi dla siebie niesprawiedli
wość..., musi zostać pijakiem ” 18.
W O B R O N IE C H Ł O P Ó W
Sprawa włościańska już pod k on iec rządów Augusta III, ale w całej pełni za Stanisława Augusta, stanie się ob ok innych fun
dam entalnych wad ustroju społeczn o-polityczn ego Polski jak libe
rum v e to i wolna elekcja, przedm iotem gorącego zainteresowania najw ybitniejszych inężów stanu tego czasu, pisarzy politycznych i publicystów . A le jeszcze do roku 1780 głosy publicystyczne w ob ron ie włościan raczej są rzadkie. Przecież odrzucił w tym roku sejm kodeks cywilny Zam oyskiego, w którym nie było jesz
cze m owy ani o zniesieniu poddaństwa ani pańszczyzny, a który zawierał tylko drugorzędne artykuły, przynoszące ulgi włościanom.
D op iero w przededniu Sejmu W ielk iego runie jakby lawina pism, biorących chłopa w obron ę i podające przeróżne sposoby ulżenia je g o d oli 19. A le to d o p ie ro po r. 1780. T ym cenniejsze w ięc są wystąpienia za chłopam i ju ż w pierw szej p ołow ie tego stulecia.
I tu na samym wstępie, niejako na przedprożu tej szlachetnej literatury, która podejm u je sprawę n iedoli ch łopskiej, spotkamy się odrazu z nazwiskiem największego z pijarów , którem u słusznie nadano p rzydom ek : Magnus P ra ecep to r Polon iae, ze S t a n i s ł a w e m K o n a r s k i m . Bezsprzecznie jego to było zasługą, jako głów nego tw órcy i redaktora Ustaw szkoln ych pi jarskich z r.
1743/4, że uczniom klasy szóstej szkół pijarskich przepisały one następujące ćw iczenia retoryczne: „P o d d a n i i ch łopi pow inni byc
17 T a m ż e , s. 2 4 . 18 T a m ż e , s. 2 2 .
'• G r a b s k i , H istoria w si, s. 2 2 7 c y tu je , że gd y w ty m czasie 9 8 b r o s z u r bron i c h ło p a , za led w ie je d e n glos za n oto w a ć m ożn a w ob ro n ie daw ne?0 porząd k u .
PIJARZY A SPRAWA WŁOŚCIAŃSKA 143
wolni o d p odatk ów , niech się tylk o opłacają swoim panom ” —
„P od d an i mają zwolna p rzech od zić na czynsz, płacon y panom w za
mian za pańszczyznę i dniów ki, po p odzielen iu m iędzy nich na spo
sób p r u s k i20 p ól i roli, należących do w łaścicieli ziem skich” —
„P raw o życia i śm ierci nad poddanym i i sprawy gardłow e pow inny przejść na sądy zwykłe R zeczyp osp olitej” 21. A leż to pełny program poprawy d oli włościan — pow ied zieć można. Tak jest! Tak jak cały, ogrom ny p o cze t innych tematów tej klasy retoryk i 22 jest wielkim , w punkty co prawda tylk o ujętym , ale szerokim i kom pletnym traktatem d e em endanda Republica.
Że K onarskiego ręka niew ątpliwie kreśliła te tematy dla ćw i
czeń w krasom ówstwie, przekonyw a nas fak t, że K onarski w w y danej bezim iennie w r. 1741 (I tom ) swej rozpraw ie „O p opraw ie błędów w ym ow y” 23 trybem przyjętym w niej, p o przykładzie błędnym kreślił m ow ę poprawną na temat głodu, gnębiącego p o d danych i obow iązków pana w tym w ypadku. C hciałoby się całą tę mowę zacytow ać nie tylko z uwagi na je j znakomitą literacką form ę, lecz w ięcej jeszcze ze względu na pom ieszczone tani druzgo
cące inw ektyw y przeciw złym, nielitościw ym panom . B o tu nie chodzi o spełnienie prostego chrześcijańskiego obow iązku w ob ec głodnych ludzi, tu K onarski stawria jaskraw o panom przed oczy wizerunek straszliwych trudów i zn ojów , p on oszon ych przez ch ło
pów po to, aby panow ie w dostatki m ogli op ływ ać: „ile ż to trudów (chłopi) pon osić muszą, gdy szaleją upały i burze, w n ocy i we dnie..., ileż to dni w każdym tygodniu zmuszeni są od świtu aż do ostatnich chw il zm ierzchu pośw ięcać tw ardej służbie dw orskiej, ile pieniędzy, ile garści plon ów oddaw ać na daninę, jakim pędem przybiegać na skinienie rzą dcy?” ... A gdy pan tonie w rozkoszach życia, ch łop przym iera głodem , pragnieniem , chłodem i nędzą” . A przecież wszystko, co pan posiada, to jest ow o c trudu ch łop a ; Winien w ięc z nim dzielić się swoim bogactw em . Już nie tylko aPeluje K onarski do m iłosierdzia i chrześcijańskich uczuć pana, ale ukazuje mu straszliwą wizję sądu ostatecznego: „Z ażąda, za-
!0 O p ow iada o ty c h refo rm a c h p ru sk ich G r a b s k i , H istoria w si, s. 2 0 9 n.
81 St. K o n a r s k i , U s ta w y s z k o ln e , K r a k ó w 1 9 2 5 s. 9 0 — 9 1 .
T a m że , s. 8 7 — 9 8 . O m aw ia te spraw y St. T y n c , Nauka m oralna w s z k o - lach K .E .N ., K ra k ó w 1 9 2 3 s. 4 2 — 14.
23 Por. p rzyp is. 1 3 .
żąda kiedyś O patrzność, rządzicielka i rodzicielk a ziem świata rachunku z niegodziw ych rządów i przepędzi winnych tylu lu- piestw i ro zb o jó w panów -bogaczy” 24. I koń czy Konarski swoją próbę retoryczną charakterystyczną odezwą do m łodzieży: M e ogrom ne zapisy i dary na kościoły i ołtarze mają u Boga zasługę, lecz d ob roć i opieka nad poddanym i. B o „w ie d zcie m ówi do
„ j ej — że to największa niespraw iedliw ość, jeśli zaniedbacie tych ludzi, którzy z wami żyją, na was pracują, a h ojn ość swą na innych zlew acie” i rob icie zapisy na k ościoły i kaplice, gdy „lu d zie wam poddan i głodem może przym ierają” 25.
W inny ton uderzył Konarski w 26 lat później wydanym dziele o treści rów nież pedagogiczn o-dydaktyczn ej: 0 sztuce dobrego myślenia, wielce potrzebnej do nauki dobrego mówienia. P op rzed nio grom ił, grzmiał, apelował do uczuć religijnych, moralnych, społecznych starszego i m łodszego pokolen ia: tu przem awia raczej spok ojn ie, przycisza tony, ale zato chce trafić do intelektu szla
checkiej m łodzieży, od w ołu je się nie tylko do je j rozum u, ale wprost do dobrze zrozum ianego interesu własnego szlachty. Prze
konywanie idzie dwom a toram i; form ułuje Konarski sw oje wywody w tej m aterii ch łopsk iej w dwrie tezy: „W o ln o ś ć jest wrodzona człow iekow i, przez niew olę zaś człow iek tak p odleje, że porzuca wszelkie staranie o siebie” — to jed n o, a drugie: „U czciw a wol
ność p ow rócon a ch łopom nie tylko nie pom niejsza, lecz nawet zwiększa pożytk i panów” . I te dwa wątki myślowe przewijają się wciąż poprzez różne rozdziały tej K onarskiego dialektyczno-reto- rycznej rozpraw y. W argum entacji w ielkiego reform atora politycz
nego i szkolnego wyczuwa się doskonale atm osferę ówczesnej Polski, kiedy m ówi, że te są plem iona bardziej barbarzyńskie od innych, które albo się nie chcą p odd ać władzy i odrzucają wszel
kie rządy (tu ma na myśli chyba szlach tę?), albo ow e, które uciska ogrom na niewola (to ch łopi) i kiedy dodaje, uogólniając swe myśli, że i jed n o i drugie to skrajna ostateczność, z a r ó w n o
zbytnia swawola, jak niewola zbytnia. Jedno i drugie przystoi
M Echo tej pogróżki odezw ie się w R ozm ow ach w ciek aw ych i p o t r z e b n y c h
w filo z o ficz n y c h i p olityczn ych m ateriach., 3 tom y. Warszawa 1760— 2 w t. ' .. 208 i 214.
25 D e em endandisy s. 81— 9.
raczej bydlętom niż lu d z io m 26. T o ogólna zasada społeczno-poli- tyczna. A w nioski: jeśli się ch łop om p rzyw róci w olność, jeśli się role rozda ch łopom na zasadzie czynszu, jeśli się zniesie pań
szczyźniane służebności i całodzienne prace, to „c h ło p zabezpie
czony co do swej osoby, pewny swego dom u, swego czasu, swego majątku, będzie pilnow ał swej sprawy z większą, ba, z największą starannością” , będzie odstawiał plon y czy czynsze panu z wielką chęcią, a wtedy pan — tu Konarski roztacza niemal sielankowy obraz uw olniony od najdokuczliw szych k łop otów gospodarstwa rolnego, „z oddanej gotów ki i d och od ów sw obodniej i w ygodniej żyć będzie i spok ojn iej oddaw ać się zajęciom rodzinnym i o b o wiązkom w obec R zeczyp osp olitej” itd. itd 27. Takie, jak wskazał, urządzenie sprawy chłopskiej uczyni szlachtę, „zd oln ą do pełn ie
nia godniejszych fun k cji, które je j przystoją” . Chłopstwo, obda
rzone w olnością „b ę d zie pracow ało z całym nakładem sil, aby nie zawieść siebie i panów ” 28. W skazuje K onarski u końca swych ekon om iczno-polityczn ych rozważań na przykłady zagraniczne, ale i polskie, na przykłady zwłaszcza Prus i W ielk opolsk i (nie brak jednak i przykładów m ałopolskich i litew skich), że obda
rzenie włościan wolnością i zaprow adzenie czynszów p olepszyło stosunki agrarne i już przyciąga zagranicę, z której do nas przy- biegają ch łopi zwabieni tą wolnością 29.
Śladami myśli w ielkiego reform atora, jeśli chodzi o sprawę włościańską, poszedł gorący zw olennik postępu w naukach filo zoficznych i przyrodn iczych, ks. A n t o n i W i ś n i e w s k i , za
służony p ro fe so r i rek tor C ollegii N obilium , późniejszy prow in cjał
“ S t a n i ! 1 a i K o n a r s k i e scholis piis Institution es ora toria e seu de arte b en e cogitandi ad artern d icen di b en e necessaria, Varsaviae a. 1767 Pars I s. 93.
27 Tam że, s. 94.
18 Tam że, s. 111.
1 am że, s. 112 Nie było autora m on ografii czy ch oćb y artykułu 0 Stanisławie K onarskim , który by w śród innych zasług tego reform atora
"s p om n ia ł też, om aw iając w szczególności dydaktyczno-pedagogiczne jego P8ma. () popraw ie... i O sztuce..., je g o walki o oświatę dla ch łopów , o ich ność, o ich prawa. Czynią to też dw aj ostatni m onografiści K onarskiego:
usz IV o w a k-D ł u ż e w s k i i Łukasz K u r d y h a c h a . Pierw szy w książ-
*e P*. Stanisław K ona rski, Warszawa 1951 omawia te kwestie ch łopskie na
’ 161, 196 i passim: drugi w książce pt. D ziałalność pedagogiczna Stani•
Qlv° K on a rsk iego, W rocław 1957 8. 50, 96, 121 i passim, lo N
W»»* « P rzeszłość T . X V
pijarski. N iejedna myśl K on arskiego na temat popraw y d oli ch łopskiej znalazła się w jego pism ach, a zwłaszcza w łacińskim traktacie „O praw dziw ej szczęśliivości...” (z r. 1775) 30, ale inne otrzymała ujęcie, inne uzasadnienie. Już w nim czuć tchnienie doktryny fizjok ra tyczn ej. W ypow iada autor entuzjastyczną p och wałę życia w iejskiego i rolnictw a: roln ictw o to najwcześniejsze zjawisko ekonom iczne, z rolnictw a płyną najpocześniejsze boga
ctwa krajow e, „najpew n iejsze zawsze d och od y poch odzą z upra
w ionych ró l” 31. Z tych założeń wysnuje autor postulat p olitow a
nia dla ludności w iejskiej, ojcow sk iej op iek i ze strony szlachty, porzu cen ie tych barbarzyńskich stosunków, żeby „d ostarczać na
szemu bydłu i zw ierzętom sprzężajnyin w ygodnego pom ieszczenia, ob fitego pożyw ienia, dbałości o ich zdrow ie, doglądać ich naj- życzliw iej, a nie roztaczać zupełnie dla nich, albo tylko skromną troskę” , g orzej: „słu ch ać ich jęk ów i żałosnych krzyków sie
dzących w więzieniu, w narzędziach tortur i dybach... jakby naj
milszej m uzyki” 32. P om ija ją c inne myśli W iśniew skiego o roln i
kach i roln ictw ie, z którym i się spotkać można i u innych p ija rów, należy p odk reślić, że filo zo ficzn ie wykształcony autor ma silniejsze niż inni spojrzenie na tę sprawę chłopską od strony psych ologicznej. P o tra fi on zrozum ieć postawę psychiczną ch ło
pów i płynący z niej stosunek do p racy na ro li: „ O sprawy wspólne nie troszczą się ludzie tak energicznie, jak o te, które uważają za własne” . I ciągnie d alej: „J eśli zatem ch łop nie jest w łaścicielem ani roli. ani dom u, ani nie jest panem siebie samego ni rodziny, jeśli się go zmusza do tego, aby wszystko robił dla pana, a prawie nic dla siebie, czy przyjdą mu do głow y dobre pom ysły dla rolnictw a i dla wszelkiej gosp oda rk i?” ; bo przecież
— w ypow iada tu autor ogólną zasadę — „n iew ola tłumi wszelką och otę i piln ość, stawia zaporę poczęciu i chow aniu potom stwa, zagradza drogę przybyszom ...” 33.
50 [ A . W i ś n i e w s k i ] , D e rera fe lic ita te cu m priva ta h o m in u m , tum p u blica re g n o ru m . D isc ep ta tio n e s p h ilo so p h ica e A . W . e sch olis p iis con tra in cr ed u lo s n o stri te m p o r is , V arsaviae 1 7 7 5 t. I I .
T a m że , s. 5 9 . a T a m ż e , s. 6 3 . 13 T a m ż e , a. 5 1 .
Te nowe, te rozum ne, te szlachetne myśli obu pija rów , w iel
kiego reform atora 34 i w ybitnego u czon ego i filo zo fa pijarskiego nie przebrzm iały bez echa, nie pozostały martwą jen o literą; drą
żyły umysły polskie w spółczesne, przenikały do serc. A le — co ważniejsza — weszły w mury szkolne 35, weszły do starszych klas Collegium N o b iliu m 3B. I tu kierow nikiem tej szlachetnej p rop a gandy stał się ks. W iśniewski jak o in icjator organizowania w kla
sie retoryki sejm ików uczniow skich. Dla poruszenia tej sprawy włościańskiej posłużył się organizator sejm ików , ks. A n ton i W iś
niewski rozprawą Starow olskiego: R eform acja ob ycza jów p o l
skich 3‘, opierając się o je j argum entację, w dw óch „zd an ia ch ” :
„ o łakom stw ie” panów, oraz „ o panach, jak o sługom i poddanym rozkazow ać m ają” , ukazał naprzód te wszystkie, różną nazwę n o
szące, ciężary, ugniatające ch łop ów , pow odn e, syrow e, rogow e, żołędne, spasne, witanne, pow ołow szczyzna, opłaty od łowienia lisów, ryb, ptactwa, przymus kupow ania piwa („ż y b u ry ” ) i go
rzałki od pana, różne kary pieniężne i grzywny itd. itd., poczym podaje k onkretne sposoby, ja k sprawę włościańską uregulow ać z korzyścią i dla panów i dla chłopów'. A w ięc: przyw rócić ch ło pom praw o porzucenia, tj. sprzedania ro li i odejścia, d o
kąd zechcą, aby szukać „le p sze g o szczęścia i pożyw ienia” , nie odbierać im ro li ani plonów , „p ra co w icie nabytych” , a w ię c: nie nakładać niesłusznych danin i rob ocizn , a w ię c: u ch ylić sądy patrymonialne 38, a w ięc wreszcie, co najistotniejsza, oczynszow ać ich w w ysokości p ołow y plonu S9. Są to refleksje, z którym i spot
kamy się nieraz jeszcze u różn ych pijarskich pisarzy społeczno- -politycznych. A le argumenty, które mają przekonać o słuszno
ści tych desyderatów w kw estii w łościańskiej, są natury raczej religijnej (grozą sądu ostatecznego — jak u K on arsk iego), lub moralnej („k ie d y by ludzie cnotą i rozum em zw ierzchności ludz
34 P o r. W l . K o n o p c z y ń s k i , Stanisław K o n a r sk i, W a rsz a w a 1 9 2 6 s. 2 7 7 . 35 St. K o t , H istoria w y c h o w a n ia , L w ó w 1 9 3 4 t. I s. 3 8 1 — 4 .
36 W y d a n e on e zo stały w latach 1 7 6 0 , 176 1 i 1 7 6 2 , ja k o w y żej w ym ien io n e R o z m o w y ..., p o r . p rz y p . 2 4 .
3' T a m że , t. I I
38 T a m że , s. 2 1 5 : „ N ie sądźże p o d d a n eg o tw o je g o sam , k tó ry ś się p r z e - clwko n iem u pasją u w ió d ł, gdy eksces p o p e łn ił, ale niech go sądzi urząd
^■ejski albo gro m a d a ” . 3* T a m że , s. 2 1 6 .
kie dostawali, wszystkie by ich sprawy i postępki cnotliw e i ro
zumne względem poddanych były ’ ), albo i historycznej (ukazanie pięknego przykładu p rzodk ów ).
Pobrzm iew ają jednak w Rozmowach... ju ż i argumenty natury ekon om icznej, pobrzm iew ają w II „R o z m o w ie ' . W P olsce — wy
kłada ks. W iśniew ski — winna kwitnąć „e k o n o m ia ", a najpierw- szym celem tej ekonom ii jest u nas „agrykultura” , bo tylko jej skutkiem być może ten tak ważny dla potęgi kraju fakt, jakim jest „lu d z i dostatek” , a ten zjawi się, gdy będzie „z nim i ob
chodzenie się d obre” . R ozw ijając dalej tę dotąd rzadko spoty
kaną, ale w przyszłości w pismach n iejedn ok rotnie poruszaną kwe
stię p opu lacji, d och od zi do wniosku, że nie ma mowy o przyro
ście naturalnym ludności włościańskiej tam, gdzie ją, pozostającą w „n iew oln iczym ubóstw ie” , „d la nędznego pokarm u lub głodu, dla nagości i zimna i dla ciężkich śmierć niewczesna przeplenia niew ygód” 40. B o w każdej ekon om ice trzy są główne i ważne maksymy: „N ie żałow ać pracy, nie żałować ekspensy, ale ludzi żałow ać” 41. Święte są słowa, słowa uwiecznienia godne, słowa nie tylko prawdziwie chrześcijańskie, ale i słowa każdej prawdziwej i m ądrej, dalekow zroczn ej ekon om ii godne! I z tych „m aksym te wyciąga wnioski dla postępow ania z włościanam i: „ 1 rzeba m ó wi — starać się, aby głód i ostatnie ich nie niszczyło ubó
stwo, gospodarstwu ich dom ow em u i żywieniu, ilek roć trzeba, pom agać, od opresji, niespraw iedliw ości, zdzierstw. bicia, inę- czeństw i zabójstw tych, co są nad nim i, ich pilno b ron ić, prawa ich sumiennie zachow ać, ciężkie i od nieludzkich w prow adzone panów im pow inności um niejszać, kontentow ać się znośnym i ich i m iernym i pracami, now ych, ciężkich nie w prow adzać zwyczajów, od gospodarstwa dom ow ego nigdy nie odryw ać nad s ł u s z n o ś ć ,
sprawiedliwie ich krzyw dy rozsądzać, do duszy i religii należącą wszelką im opatryw ać w ygodę, ze wszelką ich litością i łaskawo
ścią traktow ać, z m iłosierdziem karać, jednym słowem, ojcem i dobrodziejem nie mniej jak panem być swoich poddanych • Tak tylko w kraju zakwitnie roln ictw o, tak się pom noży l u d n o ś ć ,
tak wzm oże się bogactw o, tak też zrodzą się „m anufaktury kra- 40 O uszczęśliwieniu własnej O jczyzny (w ygi. w r. 17<>7). R ozm ow y... H rozm. II s. 81— 2, 84.
41 T am że, s. 99.
jow e " 42. Tu ju ż niem al nie w idzi się w yw odów religijn o-m oral
nych, tu autor sięga po argumenty ekonom iczne, zbliżone do fi- zjokratyzm u i merkantylizm u.
l’ o Collegium N obilium , po je j nauczycielach, zajęła się spra
wą chłopską pijarska literatura polityczna. Tu nasatnprzód (ch o ć chronologicznie dzieło to późniejsze) wym ienim y ks. T e o d o r a O s t r o w s k i e g o Prawo cywilne albo szczególne narodu pol
skiego, w ym ienim y je dlatego, że znajdziem y w nim zasadnicze historyczne om ów ienie położenia prawnego ch łopów polskich. P o daje więc autor inform acje o kategoriach ch łopów , o ich o b o wiązkach i prawach, o ich prawach cyw ilnych, o robociznach i pańszczyźnie, o sądach dla cłiłop ów , o prawie karnym, którem u są ch łopi p odlegli. Stwierdza zatem autor, że chłop nie ma prawa własności uprawianej ziemi, ta sprawa zresztą nie jest w P ol
sce uregulowana przez praw o; że ch łop jest obowiązany do odra
biania pańszczyzny i płacenia różnych danin, że w razie jego ucieczki ze wsi pan ma prawo jeg o ścigania i ujęcia, że kary w prawie krym inalnym są niesprawiedliwe itd. itd. Nie ogranicza się autor do nakreślenia obrazu w spółczesnego położenia polskich chłopów , ale daje zarys dziejow y tych stosunków w łościańskich.
Io historyczne spojrzenie na tę kwestię każe mu wyznać, że nie
słuszne są krajow e i z zagranicy poch odzące zarzuty, które na
ród „nasz w czarną tyranii przyoblekają sukienkę i poddanych naszych w rzędzie n ajpodlejszych rzym skich lub dzisiejszych azja
tyckich niew olników m ieścić zdają się” 44, oświadcza, że polskie prawa o p oddan ych są dobre i łagodne, szwankuje jedyn ie ich egzekucja 45.
Jednym z najwcześniejszych i jedn ym z najśw ietniejszych pi- jarskich pisarzy politycznych był ks. W i n c e n t y S k r z e t u s k i.
Wydał on w r. 1773 M ow y o główniejszych materiach politycz
nych 4«.
I on i układ tych „M ów zdaje się wskazywać, że i te m owy, tak jak „R o zm o w y ’ , były wygłaszane na sejm ikach uczniow skich
4ł Tam że, s. 87.
4S P ra n o cyw ilne..., t. I s. 43 n.
44 Tam że, s. 49.
Z cl r ó j k o w s k i, T eod or O strow ski, s. 223 n.
48 Warszawa 1773.
celem wypełnienia program u Ustaw szkolnych pijarskich. Dwie z tych „M ó w ” (V I : „ O roln ictw ie” i V II: „O rolnikach ) p o
święcone są sprawie ch łopskiej. Sposobem ujm owania i przed
stawiania rzeczy zbliżają się one raczej do „R ozm ow y , opartej 0 Starow olskiego, niż do „R o z m o w y ” z II tomu. Jest jednak od tej drugiej, systematycznej i sp ok ojn ej, bardziej żywa i gorąca.
W m owie V I spotkam y się z fizjok ratyczn ie zabarwionym w ywo
dem o ważności roln ictw a: „N ie złote i srebrne góry, nie kamie
nie drogie, nie rękodzieła wym yślne, nie rozciągniona po wszyst
kich m orzach żegluga, nie ogrom ne wojska są bogactw narodo
wych i uszczęśliwienia zdrojem , są najm ocniejszą królestw twier
dzą, lecz porządne, pracow icie i d ow cipn ie udoskonalone rolni
ctw o” 47. Bardzo wym owne i m ocne słowa! R oln ictw o dalej, do
brze rozw inięte czyni państwo sam ow ystarczalnym 48. „B ogactw a z roli wydane i rzetelne są i pew ne...” 49 „Zaniedbyw anie roln i
ctwa przeszkadza zaludnieniu, niszczy handel i potędze narodo
wej zawadę stawia” itd. itd. Ta mała wiązanka fragm entów , wy
jętych z M ow y V I jest to raczej zbiór obiektyw nych stwierdzeń roli i ważności rolnictw a. Tu autor m ów i o tych rzeczach spo
kojn ie, z umiarem. A le zgoła inny jest nastrój M ow y V II. Ta za
wiera o b ok nielicznych rozważań, refleksji, argum entacji raczej sporo ostrych inw ektyw czy apostrof. Od apostrofy się zaczyna do ludu: „O gminie, o żyw icielu i d obrodzieju świata! O tronów 1 państw p o d p o ro ! O cnót wszelakich pow ażny zbiorze! O cząstko rodzaju ludzkiego najszacow niejsza!” 50 Brzmi to bardzo gorąco i lirycznie, jest to prawdziwy pean na cześć ch łopów . B o dla szlachty i je j stosunku do ch łop ów ma tylko ostre i nabrzmiałe gniewem słowa. Cytuje otwarcie i bez żenady słowa jakiegoś cu
dzoziem ca, który szlachtę polską nazwał „p ijaw k am i poddan- stwa” 51. Jakież jest — pyta — szlachty z chłopam i postępow a
n ie? „N ie lepiej ci od panów i szlachty traktowani niż bydlęta;
ubogiego majątku swego nigdy nie są pewnym i i każdej godziny bać się im potrzeba, aby im go nielitościw a pana ch ciw ość nie
47 T am że, s. 54.
48 T a m ie, 8. 61.
49 T am że, 8. 57.
50 T am że, 8
.
6 6.
51 T am że, 8. 71.
wydarła” °2. „P rz y drobnym majątku, krwawą wyrabianym pracą, ostać się bezpiecznie przed nielitościw a m ocniejszych chciw ością nie m ogą” •>s. O bciążeni nadm iernie podatkam i i daninami tracą ochotę do pracy 54. Słyszy się głosy, że nie można ch łopom p o fo l
gować w ich pracy i niedoli, bo będą „b ry k a li” 55. A u tor to ostro odpiera: „M o że ż być co niegodziw szego a oraz fałszywszego nad tę maksymę wynalezioną do łechtania ch ciw ości niesprawiedliwych panów” °6. I w tym m iejscu ukazuje Skrzetuski owym srogim pa
nom w idm o Paw luków , M uchów, N alew ajków , Chm ielnickich.
I na tych żalach, na tych inw ektywach, na tych pogróżk ach w y
czerpuje się treść M ów Skrzetuskiego, pośw ięconych ch łopom . Ani słowa jakiejś rady, jakiegoś pom ysłu, jakiegoś projektu zara
dzenia złem u. M ów cy ch od ziło w idocznie w ięcej o poruszenie serc m łodzieży niż o zatrudnienie ich umysłów.
W tych M ow ach Skrzetuskiego — ja k wspom nieliśm y — p o brzm iewają już jakby echa fizjok ra tyczn ej doktryny ekon om icznej.
Ta teoria głosząca, że roln ictw o i ch łop i są głównym i i bodaj je dynymi czynnikam i gospodarki każdego kraju, stanie się, kiedy dotrze do Polski za pośrednictw em magnatów polskich, a potem i francuskich fizjok ra tów , p rzybyw ających do Polski, jak ks. M i
kołaj Baudeau i P io tr Samuel D upon t de N e m o u rs57, jeśli nie górującą i wyłączną doktryną ekonom iczną Polski Stanisławow
skiej 58, to w każdym razie oficjaln ą, można p ow ied zieć, nauką zakonu p ija rów 59, a także dzięki K ołłą ta jow i i pijarom , i tej in- / 31 T am ie, s. 70.
** Tam że, s. 67.
44 Tam że, s. 68.
55 Tam że, s. 73.
M Tam że, s. 74.
57 A . J o b e r t, Magnats polonais et P h ysiocrates franęais, Paris 1941
»• 15.
58 Za taką skłonny jest ją uważać St. G r a b s k i , Zarys rozw oju idei sP oleczn o-gospodarczych w P olsce od p ierw szego rozbioru do r. 1831, K raków
1902 8. 41.
59 F izjokratam i b yli liczni zakonnicy pijarscy, m. in. H ieronim Stroynow -
®ki, J ózef K ajetan Skrzetuski, Konstanty Bogusławski, Rem igiusz Ładowski, Franciszek Salezy D m ochow ski, i oczyw iście najw ybitniejszy z nich A ntoni I opławski i je g o uczniow ie np. A n drzej M arkiewicz. — Nawiasem można
*auważyć, że b yło wielu fizjok ratów w gronie Kom isarzy edu kacyjn ych : Ignacy Massalski, Joach im C hreptow icz, Adam Czartoryski, Ignacy P otock i, M ichał
stytucji, która w życiu publicznym i polityczn ym Polski u schyłku X V I II w. odegrała tak doniosłą rolę, tj. K om isji E dukacji Naro
dow ej. B o ć przecież zdaje się, że dziś po ukazaniu się doskonałej m on ografii Joberta o K om isji E d u k a cy jn e j60, już nie będziem y uważali za przesadny sądu Stanisława G rabskiego, który twierdzi, że wszystkie pom ysły reform atorskie, z jakim i spotykam y się w Polsce Stanisławowskiej, szczególnie w okresie przedw ielkosej- inowym, powstawały w orbicie K om isji E dukacyjnej, co w ięcej, k tóry nie dostrzega jakiegoś właściwego stronnictwa reform y, ja
kiegoś jed n olitego program u reform y. Jej zw olennicy to była według niego p oprostu grupa działaczy, którzy pracow ali „w sp ó l
nie w ramach czynn ości K om isji E du kacyjnej” 61. W tych dąże
niach reform atorskich człon ków K . E. N., którzy tak wybitnie byli czynni w Sejm ie Czteroletnim przy opracow yw aniu Konstytu
cji M ajow ej, poglądy fizjokratyczn e i sprawa włościańska odgrywa
ły niemałą rolę. A fizjok ratyzm — ja k tw ierdzi Grabski — znako
m icie odpow iadał tradycyjnym poglądom ekonom icznym polskiego społeczeństwa” ®2.
R ecepcja fizjokratyzinu dokonała się w P olsce gładko i szy
b k o: „P o la cy pozn ali fizjokratyzm za pośrednictw em lektury i osobistych kontaktów z uczniami dra Q uesnay'a" 63. Pionierską rolę w spopularyzow aniu ow ej doktryny odegrał pierwszy prezes K . E. N., biskup wileński Ignacy Massalski, który za dwoma na
wrotam i swego pobytu ( w r. 1767 i 1771) w Paryżu zetknął się z najw ybitniejszym i fizjokratam i francuskim i: Mirabeau, ks. M.
Baudeau i M ercier’ em de la R iv ie r e 64. Massalskiemu udało się
M n iszech , oraz n a jw y b itn iejsi je j d zia ła c z e : H u g o K o łłą ta j, J eziersk i, G aryck i, K o le n d o w ic z , M u szy ń sc y , C zoch ro n , S o łty k o w ic z .
60 A m b r o i s e J o b e r t, La C o m m issio n d’ £ d u c a tio n N a tion a le ( 1 7 7 3 — 1 7 9 4 ), P aris 1 9 4 1 .
61 G r a b s k i , Z a rys , s. 6 i 16.
•2 T a m ż e , s. 19 i 3 6 . W y ra ża naw et, nie uzasad n iają c go p rzekon y w a jącym i d o w o d a m i, p rz y p u sz c ze n ie , że fiz jo k ra c i fra n c u sc y m o g li z typ u tradycyjn ego go spodarstw a p o lsk ie g o czerpa ć n a tch n ie n ie ; w tym go spodarstw ie b ow iem było coś z fiz jo k r a ty z m u (s. 3 2 ) .
63 J o b e r t, M agnats, s. 1 3 .
61 S taran iem M assalsk iego B a u d eau zo sta ł n a w et za p roszon y do P o ls k i, gdzie m u M . z a p ro p o n o w a ł zy skow n ą p ra ła tu rę w W id z in iszk a c h (J o b e r t, M agnats, s. 2 6 i p a s s im ), aby m ó g ł głosić swe fiz jo k ra ty c zn e p o g ląd y i upow szech n iać je w P o lsce.
nawet sprow adzić ks. Baudeau do Polski. Jego, krótkotrw ały zresztą pobyt zrob ił sw oje: dzięki w spółpracy z bisk. Massalskim dokonało się w Polsce zainteresowanie nową doktryną ek on om icz
ną. Z tego to źródła wypłynęła rów nież podnieta dla pijara A n to niego Popław skiego, aby zasady fizjokratyzm u, z którym i — jak należy przypuszczać — zapoznał się on bezpośrednio za sw ojego pobytu w Paryżu, upow szechnić w P o ls c e 65, Massalski bow iem obwieścił w r. 1770 w „W ia d om ościa ch W arszawskich” (d. 17 I) konkurs na trzy tematy, z których jed en brzm iał: „ja k ie należa
łoby dawać nauki km iotkom , tej tak szacow nej cząstce społe
czeństwa ludzkiego, a tak u nas u p o d lo n e j?” 66 Popław ski, w ów czas p ro fe so r C ollegium N obilium stanął do konkursu i za ro z prawę otrzym ał nagrodę. R ozpraw ę tę wraz z innym i ogłosił w r.
1774 w książce pt. Z biór n iektórych m aterii p olityczn ych 67. Ksią
żką tą stał się Popław ski głosicielem i chorążym now ego kierunku ekonom icznego w Polsce, ale zarazem — o co nam tu w ięcej ch o
dzi — zwiastunem i chorążym gorącej walki o prawa ch łopów 68, walki, która teraz podjęta już nie w obrębie m urów szkół pijar- skich („R o zm o w y W iśniewskiego i „M o w y ” Skrzetuskiego), ale na forum publicznym , rozpali się na d obre w dalszych latach, zaprzęgnie w iele p ió r do tej p racy propagandow ej, szczególnie w przededniu W ielk iego Sejmu i d oprow ad zi bądź co bądź do
65 T o p rzyp u szc zen ie o ty m , że P o p ła w sk i u źród ła za p ozn ał się z d o k tryną fiz jo k r a ty c z n ą , p o p rzeć m ożn a dw om a fa k ta m i: Sam P . w p rzed m o w ie do Z b io r u n ie k tó r y c h m a ter ii p o lity c z n y c h in fo r m u je , że zaw artą w te j, w y danej w r. 1 7 7 4 ksią żce ro zp ra w ę O e k o n o m ii p o li ty c z n e j w zg lą d em ro ln ictw a k ra jow ego m iał ju ż gotow ą w r. 1 7 6 8 (p o r . G r a b s k i , Z a rys, s. 3 7 i J o b e r t, Magnats, s. 6 7 ) . W ie m y zaś, że P . w la tach 1 7 6 5 — 8 baw i w R zy m ie i P aryżu . W tych zaś la ta c h , t j. w szczególn ości w r. 1 767 „ e k o n o m iśc i p racu ją m eto d y c z nie nad ro zp o w sz ec h n ien iem sw ych na u k z p o m o c ą p ra sy ,, nad p o zy sk a n iem zw olenników z p o m ocą oso b istej p ro p a g a n d y ” (J o b e r t, M agnats, ». 1 5 ) .
^ tym to roku ks. B a u d eau czyn i p ism o E p h e m e r id e s du c ito y e n o fic ja ln y m organem „ s z k o ły ” , M erc ier de la R iv iere ogłasza sw oje p ism o U o r d r e n a tu rel, Dupont k o m e n tu je w La P h y s io c r a tie pism a dra Q u esn a y’ a.
15 J o b e r t, La C o m m is s io n , s. 180.
*' p r ie z A ... P ... W W a rsz a w ie 1 7 74.
G r a b s k i , Z a rys , s. 10 m ów i, że ruch p u b licy sty c zn y w duchu r e f o r - matorskim , ja k i się o b u d ził d o p iero z p ierw szym ro zb io rem , zrazu słaby z n a j
dował od d źw ięk w k ra ju i d o d a je : „w ię k szy b o d a j ju ż w pływ w yw arta k siążka s- A . P o p ła w sk ie g o ” .
„ch ło p sk ie g o ” (IV ) paragrafu K on stytu cji M ajow ej. D obry zna-
•wca tej publicystyki społeczn o-gospodarczej, Stanisław Grabski wręcz p ow ie: „A rgu m en ty Popław skiego, p rzytoczon e na rzecz w oln ości i własności włościan pow tarzają się następnie w całej niemal publicystycznej literaturze doby Sejmu C zteroletniego 69.
A skoro tak, to należy się dobrze p rzyjrzeć tym poglądom , w ypow iedzianym przez P opław skiego w jeg o książce, poglądom copraw da nie ze wszystkim oryginalnym , ale rozsądnie do p ol
skich warunków przystosowanym , a zarazem tak skwapliwie przez polską literaturę społeczno-polityczną przyjętym i tym samym n iejako rodzim ym indygenatem o p a tr z o n y m 70. W artykule:
„ 0 ek on om ii polityczn ej względem rolnictw a k rajow ego” wykłada Popław ski na wstępie zasady fizjok ratyczn e o uznaniu „ziem i i je j u rodzajów za najpierwsze d obro i najprawdziwsze boga
ctw o ” 71 o ważności p olityk i p opu lacyjn ej, która op rzeć się winna na stanie chłopskim i w tedy najlepszych spodziew ać się można w yników , b o stan ten jest liczny, p łod n y, przywiązany do kraju ' 2.
Z tych w ięc założeń nauki fizjok ratyczn ej w ychodząc, wysuwa P opław ski szereg w n iosków : jak b yłob y najlepiej załatwić kwe
stię włościańską, i to nie z przyczyn humanitarnych. Jeśli się musi m yśleć o ulżeniu doli ch łopów , to prą do tego względy gospodar
c z e : kon ieczn ość w zm ożenia bogactw a kraju, podniesienia d obro
bytu pow szechnego, ułatwienie kom unikacji, w prow adzenia w ol
ności h a n d lu 7S, uregulowania spraw podatkow ych itd. itd. Ale podstaw ę dla tej reform y i odnow y gospodarczej R zeczypospolitej stanowić ma, zgodnie z nauką fizjokratyczn ą, „w ydoskonalenie
*• Tam że, gdzie d od a je, że tak się stało m im o, że rozpraw a P., pom iesz
czona w „Z b io rz e ” był to „ra cze j wykład nauki ekon om icznej, traktat naukowy’
niż glos pu blicystyczny.
70 Są jednak m iędzy fizjokratam i polskim i a francuskim i także różnice.
P olski fizjokratyzm okazuje w ięcej niż francuski zrozum ienia dla spraw rze
m iosła, a c o ważniejsze, w przeciw ieństw ie do francu skiego, który b u d o w a ł
głów nie na zam ożnym farm erze, interesuje się też ch łopem i to n a j b i e d n i e j
szym i w ystępuje w je g o obron ie. G r a b s k i , Zarys, s. 18.
71 P o p ł a w s k i , Z b iór, s. 14. T o samo czytam y w pom ieszczonym w tej książce art. ,J a k ie należałoby dawać nauki k m iotkom ” ... s. 125.
71 T am że, s. 4 7: ” Nie od miast, ale od w siów spodziew ać się należy naj
o b fits z e j i n ajpracow itszej lu dn ości” . 71 T am że, s. 61.
rolnictwa ' ’ . Nie ma zaś podniesienia rolnictw a bez zajęcia się samą osobą rolnika. A jakaż jest pozycja społeczna chłopa w P o l
sce? P opław ski odpow iadając na to pytanie, nie szczędzi ostrych, drastycznych, niemal brutalnych słów : „C h ło p e k jed n o jest, co bydlę, które przedajem y, kupujem y, targujemy, zamieniamy, d o roboty pędzieiny, jak nam się p odob a. Tak ze zwyczaju, jak i z samych naszych praw tę niew olę w arujących zdaje się, ja k oby chłopek dla pana, nie pan dla niego był od Boga przeznaczony,, 75.
Pierwsza w ięc rzecz to znieść tę niew olę osobistą i przyw rócić chłopu w oln ość, bo po pierwsze niew ola sprzeciwia się prawu natury, a to praw o wzięte od natury, k tóre każdy ma d o sw ojej własnej osoby, pracy i majątku, nie m oże być żadnym prawem drugiego człow ieka zniesione, żadnym przeciw nym zw yczajem albo dawnością je g o odm ienione, żadnym p ozorem albo w ym ówką nad
w erężone” 76. Przyw rócenie więc ch łopu w oln ości to pierwsza i fundam entalna zasada. Przyw rócenie tej w oln ości przyniesie samemu rolnictw u w ięcej korzyści niż najwspanialsze wynalazki i m achiny roln icze Nie mogą ch łopi zależeć od kaprysu, od
„trafu n kow ej d o b ro ci serca pańskiego” . Musi ich p ołożen ie b yć uregulowane ustaw ow o: „T rzeba koniecznie niektóre prawa cy wilne względem nich odm ien ić” 78. Owe zmiany, p ropon ow an e w rozpraw ie P opław skiego — trzeba to p ow iedzieć — nie są ra
dykalne, raczej skromne i um iarkowane. N ależałoby w prow adzić oczynszowanie roli ch łopskiej, tj. dzierżawę wieczystą. A w ięc jeszcze nie zupełne zniesienie pańszczyzny. Chłop obow iązalby się „ty le a tyle dni odrabiać pańszczyzny do dworu, tyle z każdej swojej k rescencji dawać co rok daniny czy w pieniądzach czyli
^ rzeczach ,<J. W ten sposób nie byłby pozbaw iany, jak się d o tąd działo, całej sw ojej krescencji, lecz podstawą oczynszowania
74 Tam że, s. 48.
Tam że, s. 57. Jeszcze drastyczniej m ów i o tym w art. ,J a k ie należałoby” ...
*• 127, tw ierdząc, że takie panowanie m ocniejszych nad słabszymi jest „rzecz P zeciwna w kraju w olnym , w chrześcijańskim niegodziw a, w w ypolerow anym
“ •esłychana” . Tam że, s. 53.
Tam że, s. 55.
Tam że, s. 58. — Próbow ał to zrob ić w swoim K odeksie cyw ilnym Zam oyski, ale go odrzucono.
'* Tam że, s. 73.
byłaby je g o „in trata” . W ówczas ch łop poczu łby och otę do pracy wiedząc raz, że mu roli nikt sam ow olnie nie wydrze, po drugie, że z pracy i dorobku jeg o rąk zostanie mu tyle. aby m ógł utrzy
mać i w yżyw ić rodzinę. N ależałoby dalej uregulow ać sądownictwo chłopskie, „d la ich ubeśpieczenia sądy spraw iedliw ości wyzna
czy ć” 80, ch oćb y nie zaraz to wszystko się zrobiło, ale „ja k naj
pow olniejszym i krokam i” . I wreszcie należałoby — tu Popławski od argumentów ściśle ekonom icznych p rzech odzi do wywodów społeczn o-m oraln ych — należałoby wszelkim i sposobam i przeciw działać rozpow szechnionem u wśród ch łopów pijaństwu, którego ź ród ło leży w „aren dach żydow skich” . Karczm a — m ów i autor — staje się, przy ułatwionym kredycie u karczmarza „jed yn ą folgą i pociechą po skończonym jarzm ie tygodn iow ej pańszczyzny” 81.
T o streszczenie uwag. rozsnutych w rozpraw ie Popław skiego z zakresu fizjok ratyczn ej ekonom ii p olityczn ej, która zawiera oczyw iście p onad to cały fizjok ratyczn ie p o ję ty system gospodar
stwa krajow ego, pokazuje, żc sprawa włościańska została tu po
traktowana głębok o i rozważnie i że wysunięte zostały najistot
niejsze desyderaty, zm ierzajęce do jej racjonalnego uregulowania.
Desyderaty te są copraw da dość um iarkowane, ale nie można zapom inać, raz że jest to jeden z najw cześniejszych głosów w owej kwestii, oraz że one zawarte są nie w publicystycznej broszurze, której ton zawsze gorętszy jest i bardziej b ojow y, lecz w rozpra
wie n aukow ej; są to zresztą właściwie d op iero początki literatury ch łopom p o ś w ię c o n e j82. Publicystyka, która p odejm ie kwestię włościańską i rozleje się w prawdziwą p ow ódź rozpraw , broszur, pism ulotnych, będzie później przemawiała ostrzej, namiętniej.
„F izjok ra tą najczystszej w ody” 83 był drugi pijar, ks. H i e r o n i m S t r o y n o w s k i , p rof. prawa w uniwersytecie wileń-
80 T a m ż e , s. 5 8 . 81 T a m ż e , s. 7 7 .
8! G r a b s k i , Z a rys, a. 44— 5 p rz y z n a je P o p ła w sk iem u , że je g o rozpraw*
je st „p ie rw sz y m polsk im sy stem aty czn ym w yk ła d em zasad ek on o m ii p olitycz
n e j” , bo książka S tro yn o w sk iego (o k tó r e j zaraz będzie m ow a) i N a x a ; W y k ła d p o c z ą tk o w y c h p ra w id eł e k o n o m ii p o li ty c z n e j (1 7 9 0 ) są późniejsze- O d m aw ia m u na tom iast sam od zieln o ści b a d a w c ze j, ale je d n o cz e śn ie s t w i e r d z a :
(s. 4 7 ) : „ N ie m ożem y nie uzn ać, ja k bardzo P op ław sk iem u dola włościan leżała na serc u , ja k go rąco go los ich za jm ow ał'''.
83 T a k go nazyw a G r a b s k i , Z a rys , s. 49.
skini. W ydał on w r. 1785 podręcznik, zatytułowany Manka [trawa p rzyrod zon ego, p olityczn ego, ek o n o m ik i p o lity czn ej i prawa na
r o d ó w 8*. Sprawy ekonom iczne omawia tu autor w części III.
Oczywiście, jak spodziew ać się należy n fizjok raty, roln ictw o jest osią jeg o systemu ekonom icznego, roln ictw o stanowi podstawę bogactwa i d obrobytu państwa. Stroynow ski daje w tej części swego podręcznika systematyczny, o wiele systematyczniejszy niż Popławski, wykład „p orzą dk u , wedle którego w narodzie wszyst
kie rzeczy d o użycia ludzkiego służące, odradzają się, coroczn ie są zbierane i coroczn ie się rozchodzą pom iędzy wszystkich oby- watelów, naród składających” , bo ten „p o rz ą d e k ” jest właśnie treścią ek on om ii polityczn ej. Zaczym wyjaśnia autor treść p o ję ć takich, jak rep rodu k cja, nakłady coroczn e (tj. orka, bronow anie, sadzenie, karm ienie bydła, najem ro b o tn ik ó w ), pierwiastkowe (tj.
sprzęty i narzędzia gospodarskie, b y d ło ), gruntowe (tj. karczow a
nie ziemi, osuszenie gruntów, m elioracje, stawianie budynków gospodarskich), odbierka itd. itd., wykłada zasady fizjok ratycz- nego ustroju gospodarczego państwa i na tle tych ek on om icz
nych rozważań umieszcza zadania i rolę rolnictw a i związaną z nim rolę i dolę chłopa. Leży to w interesie całego kraju — w y
jaśnia — aby ch łop i nie tylko nie ubożeli, ale stale się bogacili, aby fundusze w łożone w roln ictw o „b y ły zawsze w całości niena
ruszone, owszem coraz bardziej pow iększane” 85. B o im bardziej powiększa się liczba rolników , im oni są bogatsi, „ty m w lepszym stanie jest roln ictw o, tym lepiej uprawiana bywa ziemia i tym bardziej w górę idzie cena dóbr gruntow ych” 86. W przeciw nym razie zmniejsza się przyrost naturalny włościan, lub też ch łopi opuszczają rolę i udają się do innych zaw odów . P onadto przy zaniedbaniu rolnictw a ponosi się straty w inwentarzu i sprzęcie rolniczym , przepadają „n akłady pierw iastkow e” , z k o le i cierp i Przy upadku rolnictw a: dystrybucja p łod ów ziem skich i cyrku
lacja p ien iędzy; słabieje i upada handel i kupiectw o. Tak więc w dobrze ekon om icznie zbudowanym państwie dobrze się jed n o z drugim wiąże, jed n o drugie wspiera i umacnia. W szelako —■
R< K sią żk a cieszyła się wi :lk im p o w o d z en iem i m ia łj p ięć w y d a ń : 1 7 8 3 , l 7 9 l i 180 5 (3 w y d .).
85 N auka p raw a, s. 1 5 9 . 88 T a m ż e , s. 150.
jak chce fizjok ratyzm — najważniejszy jest dobry stan rolnictwa, od niego „p om yśln ości i bogactwa całego narodu zawisły’ s', bo
„w narodzie roln iczym (a takim jest Polska) interes rolnictwa jest najpierw szym i najgłów niejszym interesem całego narodu” , w takim narodzie „c o k o lw ie k jest pożyteczne lub szkodliwe rolnictw u jest oraz pożyteczne i szkodliw e całem u naro
d ow i” 88. Jeśli tak, to jakie są warunki rozkwitu rolnictw a?
Są to warunki i rzeczow e i personalne; a) rzeczow e: K ie
dy „n akłady gruntowe przychodzą do ostatniego stopnia swej do
skonałości” , kiedy „w szystkie w narodzie grunta, podzielon e na folw ark i przyzw oitej obszerności, są z jak największą korzyścią użyte i, jak najlepiej b yć m oże, upraw ne; kiedy bydło robocze...
rozm nożone i w dobrym gatunku zachow ane: kiedy wszystkie ma
chiny i narzędzia skracające lub doskonalące pracę rolniczą, p ow szechnie są używane” ; b) osobow e: K iedy „zn ajd u je się dosta
teczna liczba prawdziwych... roln ik ów ; kiedy ciż roln icy są ma
jętni, dobrze opatrzeni w nakłady pierw iastkow e i mają łożyć na dostateczne nakłady coroczn e” ; kiedy „subsystencja wszystkich ludzi o k o ło gospodarstwa roln ego zajętych jest pewna i w ygo
dna” 89. Te osobow e czynniki — podkreśla autor z naciskiem — są najistotniejsze i najważniejsze. I tu główną rolę ma d o ode
grania rząd R zeczyp osp olitej. Zadanie je g o jest arcyproste i arcy- w ielk ie: „zu pełn e ubezpieczenie własności i w olności dla roln ików i w łaścicielów gruntu” 90. Tu nie wystarczą półśrod k i lub jakieś mniej ważne sposoby, bo takie, „je ż e li w czym kolw iek naruszają własność lub tamują w olność, są nieuchronnie przeciw ne pom yśl
ności rolnictw a"’ 9ł.
Stroynow ski z uporem ponawia po k ilkakroć, zarów no w § 12
„E k o n o m ik i” (o roln ictw ie k rajow ym ), jak i w § 15 (o ludności) postulat zapewnienia ch łopom w łasności i w olności. A le dla Stroy- now skiego to żądanie własności i w olności, to nie jest tylko i je
dynie zasadnicze praw o ekonom iczne, jest to dla niego najpier- wsze i najważniejsze „p ra w o p rzyrodzon e” , praw o, z k tórego wy
87 T a m i e , *. 1 9 4 . 88 T a m ż e , s. 1 9 5 . 89 T a m ż e , s. 1 9 3 — 4.
90 T a m ż e , s. 1 9 7 .
#1 T a m ż e , s. 1 9 8 .
nikają przysługujące każdemu bez wyjątku człow iekow i „n ależy- tości” , a to : 1) aby człow iekow i „n ik t nie wydzierał i nie naru
szał w niczym jeg o własności osobistej” , 2) aby mu „n ik t jeg o w olności p rzyrodzon ej nie odbierał i nie tam ował” , aby w ob ec tego człow iek ow i „n ik t w jeg o pracy, w używaniu swych człon ków i sił nie przeszkadzał” , 3) aby miał praw o człow iek każdy
„b ro n ić się m ocą od gwałtu innych ludzi, którzy by jeg o własność osobistą lub w oln ość przyrodzoną w ydzierali, naruszali lub tam o
wali” , 4) aby człow iek mógł „m ie ć w potrzebie wzajemną p om oc od innych ludzi” 92. Tak w ięc ten, jakżeż ubogi w słowa, jakżeż prosty w u jęciu warunek reform y kwestii w łościańskiej, jest u Stroynow skiego „n ie postulatem ekonom icznym , lecz... w ym o
giem spraw iedliw ości społecznej, koniecznością socjologiczn ą ” 93;
dla niego bow iem , tak jak dla P opław skiego, zasady ek on om ii politycznej to tylko sform ułow anie gospodarczych konsekw encji prawa natury, a w ięc wzajem ny stosunek klas społecznych, a co za tym idzie, i los jed n ej klasy, ch łopskiej nie od tych gospodar
czych spraw i warunków zależeć muszą, lecz przeciw nie konsek
wencje te muszą się stosować do podstaw ow ych zasad spraw iedli
wości s p o łe c z n e j94. W szystkie te refleksje, których celem jest obrona włościan, rozsnuwa Stroynow ski nie na sposób pu blicy
styczny, nie ucieka się przy tym do czynników irracjonalnych, ale wykłada z całą ścisłością naukowca, posługując się niezbitym i argumentami, k tóre mają ukazać, że jeśli ch odzi o sprawę d oli włościańskiej, to tu nie o litość chodzi, nie o m iłosierdzie chrze
ścijańskie, nie o d o b ro ć serca, nie o filan tropię — tu w grę wchodzi interes i d obro państwa 93. I dlatego, gdy się porów nyw a stosunek do kwestii chłopskiej Popław skiego i Stroynow skiego, to pisać się można całkow icie na sąd Grabskiego 96, że w tej kw e
stii „argum enty Popław skiego były w ięcej przekonyw ujące, w y
mowniejsze, lecz ks. Stroynowski ujął kwestię bezsprzecznie głę
biej” .
n T a m ż e , s. 2 7 — 8 . 83 G r a b s k i , Z a rys, s. 5 2 . M T a m że , s. 5 3 .
9,> D la te g o n ie bard zo się zg od zić m ożn a z uw agą G r a b s k i e g o , Z a rys,
*• ° 2 , tw ierd zącego o S. że w ro zd ziale o ro ln ic tw ie „ z n iezw y k ły m dla całego
*onu dzieła z a p a łe m na n iew o lę i p o d d a ń stw o ludu uderza” .
** T a m ż e , s. 5 3 ,