• Nie Znaleziono Wyników

"Podróż królewicza Władysława Wazy do krajów Europy Zachodniej w latach 1624-1625 w świetle ówczesnych relacji", oprac. Adam Przyboś, Kraków 1977 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Podróż królewicza Władysława Wazy do krajów Europy Zachodniej w latach 1624-1625 w świetle ówczesnych relacji", oprac. Adam Przyboś, Kraków 1977 : [recenzja]"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

710 R E C E N Z J E

Podobnych refleksji n asuw a się w ięcej. Oto Kedar zauważa, że w łaśn ie w okresie kryzysu zmienia się stosunek kupców do czasu. Czas zaczyna być ceniony, w yko­

rzystyw any roztropnie i oszczędnie. T racenie czasu staje się nieszczęściem . Przew a­

gę zdobyw a n ow y podział czasu bazujący na zegarze m echanicznym . Czy zmiany w m ierzeniu czasu a w stosunku d o czasu n ie w skazują na aktyw izację społeczeń­

stw a, pom im o panujących nastrojów pesym istycznych?

Na zakończenie autor om awia w p ływ okoliczności zew nętrznych na zm iany mo­

d elu aktyw ności kupieckiej. W skazuje on na zanik śm iałości i wyobraźni u kupców.

J eśli w yruszali oni na dalek ie w ypraw y, to starali się trzym ać utartych szlaków.

Zw iększyła się skłonność kupców d o ubezpieczeń. W Genui zawierano kontrakty ubezpieczeniowe, w W enecji konw ojow ano galery kupieckie. Obydwa m iasta forty- fikow ały sw oje kolonie i faktorie czarnomorskie.

Książka zaopatrzona została w liczn e aneksy m.in. w ykazy im ion kupców i na^w statków , cen, w ielkości obrotów handlow ych. Obszerna bibliografia zestaw ia w aż­

n iejsze prace dotyczące om aw ianych w książce spraw. Znajdujemy tam również nazw iska polskich badaczy (J. P t a ś n i k, A . W y r o b i s z ) . '

Pracę Kedara czyta się z dużym zainteresow aniem , jest on a bow iem bardzo inspirująca. W ątpliwości budzi generalna teza przedstawiająca w iek X IV jako fazę stagnacji bez dostrzegania istniejących przecież tendencji rozw ojow ych. Przy takim ujęciu niezrozum iała byłaby np. ekspansja p olityczna i ekonom iczna W enecji w X V stuleciu. Z tym w iąże się teza następna, rów nież skłaniająca do dyskusji, mia­

n ow icie próba wykazania, że kryzys X IV w ieku spow odow ał dom inację pesym izm u wśród kupców i sui generis ich bezradność w obliczu now ej sytuacji. Prezentow any m ateriał w skazuje wyraźnie, że kupcy w łoscy posiedli w cześnie u m iejętności w y ­ boru takich form działania, które gw arantow ały sukces. W X IV w ieku również do­

m inow ał kupiecki praktycyzm , czego dowodzi chociażby charakter w ykształcenia ówczesnych kupców w łoskich oraz ich zawodowa działalność. W szystko to m ogło ułatw ić dostosow anie się d o w arunków okresu depresji oraz w ykorzystanie w szel­

kich tendencji progresywnych.

M arian D ygo, M arek U rbański

P odróż k ró lew icza W ładysław a W azy do k ra jó w E uropy Zachodniej w latach 1624—1625 w św ie tle ów czesnych re la cji, oprać. A dam P r z y ­ b o ś , W ydawnictw o Literackie, K raków 1977, s. 474, ryc. 34.

W ymienioną książkę można rozpatrywać z dw óch punktów widzenia. Można w n iej w id zieć w yczerpujący zbiór relacji opisujących podróż królewicza W łady­

sław a na Zachód, sk oro w yd aw ca pom ieścił w niej aż trzy oryginalne relacje do­

tyczące tej podróży (Stefana Paca, Jana Hagenaua, w reszcie A . St. R adziw iłła, nie m ów iąc już o wtórnej i p oetyck iej relacji Sam uela Twardowskiego). Można ją jed­

nak rozpatrywać przede w szystkim jako reedycję ciekaw ego diariusza Stefana Paca, zajm ującego poczesne m iejsce w naszej literaturze pam iętnikarskiej, przede w szyst­

kim zaś podróżniczej. W takim wypadku diariusz Jana Hagenaua służy niejako do w eryfikacji i uzupełnienia opowiadania Paca.

Przyznam się, że biorąc do ręki ito w ydaw nictw o ucieszyłem się przede w szyst­

kim z tego, że ten trudńo doetępny diariusz znajdzie się w reszcie w zasięgu mej ręki. Mam ,też cichą nadzieję, że m oże dzięki tej reedycji poloniści, którzy .pominęli autora i jego d zieło w .pomnikowym „Nowym Korbucie”, zwrócą nań nieco łaskaw sze oko. Boć przecież P ac n ie ty lk o ładnie p isze p o polsku, ale rów nocześnie przy- noei w iele inform acji o królew iczu, o sobie, w reszcie o k ulturze polskiej oraz o ciekawych wypadkach zderzenia się lej kultury z obyczajam i innych krajów. Ileż

(3)

w reszcie w tym diariuszu typow ych przygód „naszych za granicą”, jak chociażby ten fakt, zanotowany p rzy sposobności podróży p rzez A ustrię, o spotkaniu ludzi znających język p olsk i w m iejscach, w kitórych b yśm y się tego n ie spodziew ali. Przy­

puszczam też, że u m iejętnie zareklam ow any dziennik ten znajdzie chętnych czy­

telników w szerszych kołach ludzi interesujących się kulturą polską.

Baza w ydaw nicza poszczególnych relacji przedstaw ia s ię niejednolicie. Orygi­

nał diariusza P aca zaginął w zam ęcie ostatniej w ojny, w ydaw ca n ie znalazł też żad­

nej kopii tego dzieła. T ym sam ym m usiał się ograniczyć do przedruku tekstu wy­

danego w 1854 r. przez Józefa Kazim ierza P l e b a ń s k i e g o , pod m ylącym nieco tytułem „Obraz dworów europejskich na początku XVII wieku... skreślony przez Stefana Paca”. W związku z tym jednak nie b yło m ow y o usunięciu ew entualnych błędów popełnionych przez Plebańskiego przy odczytyw aniu oryginału lub przez drukarza w trakcie druku. Sprawa to o tyle kłopotliw a, że czytając tekst Plebań­

sk iego niejednokrotnie żyw im y podejrzenie, że n ie odczytał on popraw nie orygi­

nału.

Inaczej przedstaw ia się sprawa, gdy chodzi o diariusz Jana Hagenaua. (Piszę tak albowiem przyjęta przez w ydaw cę lekcja H agenaw nie w ydaje m i się słuszna). W y­

dawca dysponow ał tu dw iem a, jak twierdzi poprawnym i kopiam i, .pozostał mu w ięc — skoro w ydaw ał ten diariusz p o raz p ierw szy — trud skopiow ania tekstu i przetłum aczenia go na język polski. Gdy w reszcie chodzi o odpowiednie ustępy

„Rysu panowania Zygmunta III” pióra A. St. Radziw iłła, to autor oparł się na tłu­

maczeniu sporządzonym przez Kotłubaja, n ie próbując, niestety, sprawdzać w ierności tłum aczenia przy pom ocy tekstu łacińskiego.

Gdy chodzi o sposób w ydania tych trzech zasadniczych relacji, w ydaw ca za­

stosow ał sposób używ any dawniej przez w ydaw ców diariuszy sejm ow ych, m iano­

w icie grom adził pod jedną datą w szystkie relacje odnoszące się do d anego dnia.

Postępując w ten sposób u łatw ił co prawda czyteln ik ow i kontrolę podanych przez autorów wiadom ości, równocześnie jednak pociął t e diariusze niem iłosiernie na od er­

w ane części. Przez to jednak utrudnił czytelnikow i, który chciałby się bliżej zapo­

znać z jednym diariuszem , np. Paca, jego czytanie. S tan ow i przecież jakąś dystrak- cję dla czytelnika konieczność pam iętania o tym , ż e po zakończeniu relacji dziennej m usi przeskoczyć relację łacińską, potem polską o tym dniu Hagenaua, potem re­

lację R adziw iłła, a czasem jeszcze relację Twardow skiego. Czy n ie m ożna b yło drukować na lew ej stronie książki tekstu Paca a na praw ej paralelnie tekstu tłu­

m aczenia Hagenaua? W gruncie rzeczy m oêna też było przerzucić łaciński tekst Hagenaua na koniec k siążk i, skoro i ta k n iew ielu czyteln ik ów będzie d o n iego za ­ glądać. Na końcu k siążk i m ożna było pom ieścić ustępy z pracy Radziwiłła, a przy­

znam, że zrezygnow ałbym z p oetyckiej relacji Twardow skiego. W ydawca tłum aczy się w praw dzie tym , że n ie chciał, by w tym zibiorze zabrakło głosu poety. Założe­

n ie m oże i słuszne, gdyby p o p ierw sze chodziło o w ybitn ego poetę, po drugie, gdyby ten poeta w n osił coś istotnie now ego. W w ypadku poem atu T w ardow skiego nie można m ówić ani o jednym , ani o drugim. U tw ór jest n iew ysokiej próby, a w ia ­ dom ości pozbierane z relacji innych.

Z wszystkich drukowanych relacji niewątpliwie najciekawsza jest relacja Paca.

Diariusz Hagenaua przynosi .pewną ilość szczegółów .pominiętych przez Paca, w większości jednak wypadków je potwierdza. Relacja Radziwiłła jest ciekawa, skoro on właśnie był kierownikiem całej ekspedycji. Z drugiej jednak strony musimy pa­

miętać, że relację tę spisał Radziwiłł po upływie kilkudziesięciu lat, przez co chwi­

lami staje się ona dość ogólnikowa.

Aparat w ydaw niczy jest n iew ątpliw ie okazały. W ydawca zaopatrzył tekst w liczne, aczkolw iek na ogół zw ięzłe objaśnienia, zanotow ał w odpowiednim zestaw ie­

niu odm ianki tekstu, d ołączył słow niczek niejasnych wyrazów, w reszcie dał na koń­

(4)

712 R E C E N Z J E

cu indeks osób i m iejscowości. Całość poprzedził w stępem om aw iającym .podróże Polaków na Zachód i Południe, życiorys W ładysława d o czasu jego podróży, w resz­

cie podał najw ażniejsze inform acje dotyczące zarów no publikow anych źródeł jak i ich autorów oraz innych źródeł dotyczących tej podróży.

Przechodzę do nielicznych uw ag krytycznych, czy też pretensji. Odnośnie do w stępu m iałbym do autora p retensję, ż e niepotrzebnie podaje, iż U rszula Meierin zw ana była Gieriger. Jak t o stw ierd ził prof. W. L e i t s c h na .podstawie spisu dworu królow ej, n azw isk o Gienger n osiła inna dworka, rów nież o im ieniu Urszula. Wy­

daje mi się, że autor zbytnio zaw ierzył Skardze, jakoby pisał on żyw oty św iętych głów nie d la królewicza. Skardze na pewno chodziło przede w s z y s t k i m 0 pouczenie w iernych, zapoznanie szerokich rzesz katolików polskich z godnym i naśladowania w zoram i św iątobliw ości i cnót.

P ew n e pretensje można też zgłosić odnośnie do objaśnień tekstów . Tak na s.

69 w objaśnieniu 19 należało chyba dodać, że form acja L isow czyków p ow stała w trakcie w ojny z Moskwą. Na s. 70 postać Torquata Conti nie doczekała się objaśnie­

nia. Okazuje się, ż e b ył to pułkow nik w ojsk cesarskich, a pełne jego nazw isko brzm ia­

ło Conti ks. de Quadagnolo. Na tej sam ej stronie należałoby popraw ić odnośnik 21.

Henryk Wacław b y ł księciem ziembiokim, jeśli przyjm iem y brzm ienie polskie jego tytułu, podobnie jak to uczynił w ydaw ca podając pozostałe jego tytu ły. Na s. 80 w odnośniku 49 należałoby uzupełnić notę o Hansie Ulrichu von Eggenberg w ia ­ domością, że był przew odniczącym tajnej rady cesarskiej. Na s. 82 n ie doczekał się objaśnienia hrabia Ognati, p oseł hiszpański. Jego p ełne nazw isko brzm iało Inigo Oftate V elez d e Guevara y Tassis. Podobnie w ym agałby objaśnienia poseł hiszpań­

sk i hr. Ossona. N azyw ał się on Francisco de Ossońa d e Moncada m arkiz de Aytona.

Przy sposobności w arto zauw ażyć, że w tłum aczeniu zaszła tu pom yłka. Łaciński tekst brzmi: N ovus M ajestatis Catholicae legatus, co w ydaw ca przetłum aczył „nowy nuncjusz katolicki” przez c o czytelnik m oże uważać, że w danym w ypadku chodzi o nuncjusza. Na s. 104 należało zw rócić uwagę, że w ystępujący u Hagenaua M axim i- lianus C urtius a S eristen aw , to M aksym ilian Kurz von Senftenau. Na s. 135 obja­

śnienie 47 chyba p rzez pom yłkę drukarską nazyw a arcybiskupa trew irskiego Gätern, podczas kiedy nazyw ał się on S o etem . Na s. 174 'mamy do czynienia z wyraźną om yłką w ydaw cy. Hagenau bow iem pisze, że 16 w rześnia 1624 r. królew icz udał się z Brukseli do Treverium, skąd jeszcze tego sam ego dnia w rócił do Brukseli. Wy­

dawca objaśnił, że chodzi Itu o Trew ir, stolicę elektoratu. To jednak chyba niem ożli­

w e. Trew ir leży w odległości ponad 200 km od Brukseli i przy ówczesnych środkach kom unikacji królew icz n ie m ógł w jednym dniu obrócić tam i z powrotem. Widocz­

n ie chodzi tu o inną m iejscow ość. Może Tervuren, m iejscow ość leżącą b lisk o Bruk­

seli? Z w yraźnym nieporozum ieniem mamy też do czynienia w odnośniku 72 na s. 186. To n ie w „Księciu .Niezłomnym” Calderona, ale w „Życiu snem ” tego autora w ystęp uje następca tronu króla Polski, królew icz Zygmunt. W ystępujący na s. 187 oficer Isseimbuch, to chyba Isenburg. Zm ienić też należy inform ację podaną na s.

262 w odnośniku 10 — ojcem Odoarda Farnese b y ł Ranuccio I a n ie Ranuccio II, jak podano.

Sygnalizuję tu w yryw k ow o niew ielką listę poprawek, zaw inionych być m oże przede w szystkim przez drukarnię, n ie dlatego, by kw estionow ać w ysiłek w ydaw ­ cy. Podobnych poprawek znajdzie się w całym dziele n iew ie le i trudno n ie żywić szacunku dla w ysiłku, jal^i w ydaw ca w łożył w opracowanie tek stów relacji.

Na koniec trzeba stw ierdzić, że W ydawnictw o L iterackie zadbało w m iarę m ożli­

w ości, by książka prezentowała się dobrze. W prawdzie papier, na którym wydano te relacje n ie budzi zachw ytu, ale to zapewne n ie w ina W ydawnictw a. Sztyw na opraw a zapew nia trw ałość książce, okładka zaś i obwoluta są w m iarę ładne. Czter­

dzieści sześć ilustracji reprodukowanyfih na kredow ym papierze podnosi wartość

(5)

książki. Sądzę też, że ze względu na liczne inform acje o różnych krajach europej­

skich, dzieło to w inno zainteresow ać nie ty lk o badaczy polskich, ale również histo­

ryków Niem iec, A ustrii, Belgii, Szw ajcarii, naweit Włoch.

W ładysław C zapliński

'Adam Andrzej W i t u s i k , M łodość Tom asza Zam oyskiego. O w y ­ chowaniu i k a rierze syn a m agnackiego w Polsce w p ie rw szej połow ie X V II w ieku , W ydaw nictw o Lubelskie, Lublin 1977, s. 267.

„Antenaci” ; „Lata szkoln e”; „Studia praktyczne”; „Początki służby publicznej” ;

„Dalsze losy”. D w a spośród pięciu rozdziałów na jakie podzielona została praca, om awiają edukację Tomasza Zamoyskiego, syna w ielkiego hetmana i kanclerza, dwa końcow e — jej w yniki. Pozornie nadm ierną objętość rozdziału pierwszego, „Ante­

naci”, który w raz ze „W stępem” zajm uje blisko piątą część całości, tłum aczą za­

w arte tu rozważania autora na tem at dróg aw ansu w R zeczypospolitej XVI i XV II w., zależności m iędzy bogactw em a zajm owanym urzędem, czy choćby m ożno­

ścią otrzymania go, tw orzeniem się i m iejscem , jakie w życiu kraju odgrywała „nowa m agnateria”. To, i pew na bezbarwność postaci bohatera, Tom asza Zamoyskiego, spo­

w odow ały, że „Antenaci” stanow ią najciekaw szą może, z pew nością zaś najbardziej kontrow ersyjną część pracy.

Czy istotnie, jak ch ce autor, idąc w tym za w cześniejszym i przypuszczeniam i, now a m agnateria „była n iezw yk le siln ie związana z dw orem ” (s. 23), czy „w jej interesie leżało w zm ocnienie władzy królewskiej a czasem nawet utrw alenia dy­

nastii” (s. 24)? Stw ierdzenia te zdają się nie brać pod uwagę siły ideologii szla­

checkiej. Nowa m agnateria n iechętnie widziana przez stare rody, obserwowana za­

zdrośnie, przyjm owała ich zwyczaje, sposób m yślenia, obraz św iata. Stw orzenie przez Zygm unta III siln ego stronnictwa regalistycznego nie zm ienia faiktu, że w chw ilach decydujących i on i W ładysław IV m ogli liczyć na jego poparcie tylko d o granic zakreślonych przez pojęcia przynależne narodow i szlacheckiem u. Przykład Jana Za­

m oyskiego, Mikołaja Zebrzydowskiego, czy n aw et Lubom irskich św iadczy, że ze­

rw anie zw iązków z dworem nie pow odow ało skutków zawartych w cytowanym :

„być albo n ie być”. Co się zaś tyczy ow ego utrw alania d ynastii, to niepisana zasada dziedziczenia tronu rów nie była powszechna jak w olna elekcja.

P isząc o 'tworzeniu n ow ej m agnaterii autor w ym ien ia d w ie drogi kariery: po­

przez dwór królew ski i służbę w ojskow ą. W spomnieć m ożna, że b yła i trzecia — poprzez Kościół. Praw da, że w tym wypadku n ie dochodziło do tworzenia rodów, niem niej w ybitni biskupi i m inistrow ie oddziaływ ali na bieg w ydarzeń a może i po­

glądy społeczeństw a. Być może należałoby także m ówić o drodze bogactwa, to jest w łasnej przedsiębiorczości i drodze urzędów, albo dworskiej, cz y li przydatno­

ści dla króla. W pew nym m om encie obie m ogły się przeciąć: „w ysokie urzędy — pisze autor — prow adziły d o bogactwa ludzi, którzy już zrobili karierę urzędniczą —

— bogactwo daw ało m ożliwość sięgania po w ysokie urzędy ukształtow anym rodom magnackim, to jest m agnaterii drugiego, trzeciego czy czwartego pokolenia” <s. 24).

Obie drogi wskazują na płynność magnaterii jeszcze w pierwszej p ołow ie XVII w., co n ie znaczy, jak chce autor, że przekroczone zostały w ew nętrzne granice państw Rzeczypospolitej. Czy istotnie po unii lubelskiej „zniesiono istniejące dotąd ogranicze­

nia w zakresie nabyw ania w łasności ziem skiej i piastowania dygnitarstw p aństw o­

w ych przez szlachtę z K orony na L itw ie a przez szlachtę litew ską w Koronie” (s.

22)? Zatwierdzony przez Zygmunta Wazę i sejm koronacyjny III Statut litew sk i n ie pozw alał m onarsze rozdaw ać dóbr, jak tylk o „rodzicom starożytnym i urodzeńcom

Cytaty

Powiązane dokumenty

Aby ułatwić poruszanie się po nim umieszcza się obok napisów również odpowiednie „obrazki”, które ułatwiają orientowanie się gdzie co się znajduje.. O tych

Zgodnie jednak z inną tezą, która mówi, że niemożliwe jest dokonanie całościowego oszacowania tego, co się dostało, ani oddanie w słowach całej wdzięczności wobec tych,

W każdym razie to wszystko obracało się wokół klubu, wokół spraw artystycznych, a ja byłem trochę poza tym kręgiem. Data i miejsce nagrania

Wydaje się, że na rynku polskim, ale także zagranicznym, nie było do tej pory publikacji podejmującej całościowo zagadnienie religii w nowoczesnym ustroju demokratycznym

P rzypomnę, że pierwszym orga- nizatorem takich gremiów była WIL, w ubiegłym roku gospodarzem była izba śląska, a tym razem świetnie z obowiąz- ków wywiązała

sięcioosobowym orszaku młodego Wazy znaleźli się przyszli autorzy relacji z jego podróży: Stefan Pac – pisarz, a następnie podskarbi i podkanclerzy wiel- ki litewski 14 ,

Każda taka klasa jest wyznaczona przez pewne drzewo de Bruijna, możemy więc uważać, że λ-termy to tak naprawdę drzewa de Bruijna.. λ-wyrażenia są tylko ich

Projekt ustawy oraz załączo- ny do niego projekt rozporządzenia wykonawczego nie dają w istocie odpowiedzi na wszystkie pytania, bo wiele będzie zależało od zarządzeń prezesa