• Nie Znaleziono Wyników

"Mickiewicz i Puszkin", Józef Tretiak, Warszawa 1906 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Mickiewicz i Puszkin", Józef Tretiak, Warszawa 1906 : [recenzja]"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Aleksander Brückner

"Mickiewicz i Puszkin", Józef Tretiak,

Warszawa 1906 : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 6/1/4, 124-129

(2)

124 Recenzye i Sprawozdania.

J ó z e f T r e t i a k : M i c k i e w i c z i P u s z k i n . Studya i Szkice

(z 2ma portretami). W arszaw a, Wende i sp ., 1906, str. 334.

Na nową k siążk ą z ło ży ły się a rty k u ły dawniejsze. „Ideę W a l­ lenroda·* znam y z „P am iętn ik a“ naszego (z r. 1 8 8 6 ); „T ło h isto ry ­ czne w Panu T ad eu szu “ i „Młodość P u szk in a “ p rzyniósł „C zas“ 1892 i 1 8 9 9 , w setn ą rocznicę narodzin p oety; „M ickiew icz i P uszk in jako bajroniści“, „P rzegląd p ow szechn y“ 1 8 9 9 ; „Ś lady w p ływ u Mi­ ck iew icza w poezyi P u sz k in a “, „P am iętnik “ A kadem ii 1889 - nie pow tórzył autor sw ego studyum polem icznego o „Jeżdzcu M iedzia­ n ym “ P u szk in a z „R ozpraw “ Akadem ickich , gd zie przeciw Spaso- w iczow i bronił w yw odów dawniejszej pracy; nakoniec „P uszk in i Ro-

s y a “ z „P rzegląd u P o lsk ieg o “ r. 1899.

O trzym aliśm y w łaściw ie k siążk ę o P u szk in ie , k siążk ę bardzo ciekaw ą dla t r e ś c i, zajmującą jak p o w ie ś ć , napisaną su btelnie a z sm akiem . Pojedyncze jej rozdziały, (pom inąw szy dwa pierwsze, zostające w luźnym nieco zw iązku z całością , dodane na to , aby M ickiew icza zb yt n ie upośledzono), tw orzą całość, przedstawiają roz- wój w ielkiego poety, w szelk ie czynn ik i, jakie nań d ziałały, od p ier­ w szego d z ie c iń s tw a , żyw ego kontrastu w szelk iej sielsk ości i aniel- skości, poprzez lata mętnej , burzliwej , nieochełznanej m łodości , do la t k lęsk i , zawodów, rozdarcia w ew nętrznego , próżnego szam otania się, do k atastrofy ostatecznej, z lekka naszkicow anej. Przew aża n ie ­ raz strona zew nętrzna , anegdotyczna , ale nie ze szkodą dla c z y te l­ nika p o ls k ie g o , zupełnie nie obeznanego z ludźmi i stosunkam i. Szczególniej szkic „M łodość P u szk in a “ w ykończony jak najstaran niej ; autor opanował obfity m ateryał znakom icie, w czytał i w m y ślił się w dzieła i dzieje , p e w n ą , śm iałą ręką kreśli tło i postaci. W dwu n astępn ych szkicach m ogą się budzić w ątp liw ości k r y ty ­ cyzm u, uśpionego dotąd znakom itym w ykładem , porywającem przed­ staw ieniem rzeczy. U znając su btelność an alizy aktorskiej, przekonani o słu szn ości niejednego z jego wywodów, nie god zim y się na

w szy stk ie.

N ie m yślim y się spierać o bajronizm P uszk ina ; d ziw n egoź on autoramentu : jednostronny bardzo i bardzo przelotny. A utor podkre­ śla jego d onżuanizm , upatruje go szczególn ie w „O n ieg in ie“, który przecież chyba bankructwo donżuanizm u przedstaw ia ; w koncepcyi Byrońskiej b oh atera, odtrąconego, poniżonego przez kobietę, ani so­ b ie w yobrazić zdołam . N ie cz y ta ł naw et Puszkin JL)on Zuana (przy­ najmniej nie przekroczył piątej p ieśn i); jego donżuanizm b y ł w ł a ­ snego, domowego wyrobu i stroi się Puszkin raczej w płaszcz Child Harolda, niż w m askę p azia-w ietrznika ; tytanizm u i prometeizmu Byronow ego ani pojmował; Chemier b y ł mu dostępniejszy, ptak n i­ sk ieg o lotu. N as zajmą g łó w iie „Ślady w pływ u M ickiew icza w poe­ z y i P u sz k in a “ ; rzecz poprawiona i uzupefniona , bardzo a bardzo u w agi godna. W ybiorę z niej dwa sz cz eg ó ły .

(3)

Upatruje mianowicie autor (str. 2 2 3 — 226.), pokrewieństwo te­ m atu „ W allenroda“ i „ P o łta w y “ i zdaje mu s i ę , że to pokrewień­ stw o nie b yło przypadkowe, domyśla się, że fantazya Puszkina, po­ trącona „W allenrodem “, szukała podobnej postaci w dziejach rosyj­ sk ich i znalazła ją w Mazepie. Tym czasem wiem y z w łasn ych słó w P u s z k in a , co i kto go n atch n ął — „ W ojnarowskij“ R ylejew a. R a ­ żony dwuw ierszem tegoż „o żonie m ęczennika Koczubeja i u w ied zio­ nej ich córce“, nie m ógł Puszkin poprostu zrozu m ieć, jak m ógł poeta zadowolić się taką obojętną wzmianką. — G dybyź Bajron znał b y ł ten szczegół, n ikt po nim nie śm iałby się o ten przedmiot k usić. P u szk in „popraw iał“ nieraz R ylejew a; pokazywał, jak m ateryę trak­ tow ać , co z niej w ydobyć należy (n. p. w baladzie o w ieszczym O le g u ), i tak też z „M azepą“ (ty tu ł odm ienił t y lk o , by unik nąć spotkania z Byronem) p o stą p ił; n ęciła go poetyczność przedm iotu, groza jego tragiczn a; całe pokrewieństwo z Wallenrodem t. j. data poematu i zdrada b o h a ter a , je s t tylk o przypadkowe. A le m n iejsza i o to — chodzi mi głó w n ie o „Jeźdźca M iedzianego“ t. j. o po­ są g Piotra W . i tragedyę , jaka się pod nim r. 1824 rzeczyw iście rozegrała ; tego waryata - czynow nika , co groził p ięścią p osągow i i przerażony przed nim u m y k a ł, P u szk in nie w y m y ślił wcale , to fa k t; taki sam fakt n. p., jak fatum, co Araba w El-A rish zd ru zgo­ tało i podobnie jak prostemu opowiadaniu Słow ackiego nie dowie­ rzano, jak upatrywano w niem a le g o r y ę , uosobienia losów polskich, tak i ów fak t petersburskiej kroniki miejscowej uchodzi za pozór czy formę zew nętrzną , pod którą ukrywa się — co kto zechce w y ­ brać. A utor w ybrał : szaleniec (E ugeniusz) , podnoszący p ięść na Piotra a potem ścig a n y przez niego, i poeta-Puszkin, to jedna osoba ; i nni , z równem prawem czy bezpiawiem w E ugeniuszu nie P u sz­ k in a , lecz M ickiew icza u p a try w a li, in ni jeszcze coś innego. W yb ór swój autor uzasadniał bardzo dowcipnie ; nie mogę w szy stk ieg o przy­ taczać, lecz, co najgłów niejsze, jego słowam i powtórzę : W poezyi M ic­ k iew icza (t. j. w „ U stęp ie“ , dodanym do „D ziad ów “, szczególniej w w ierszach o Pomnika Piotrowym ), znalazł P uszk in dla sieb ie w y­ zwanie, czy pamięta czasy, kiedy sam oczami M ickiewicza na „K a­ skadę ty ra ń stw a “ patrzył (i jej upadek pod promieniami słońca w ol­ ności w różył) — czy może pogodził się z tą „K askadą“ i św ięci jej tryum fy? I odpow iedział P u szk in w łasnym poematem: byłem i jestem wrogiem t y r a n ii, ale czyż nie byłbym szaleńcem, w y stęp u ­ jąc do jawnej z nią w alki ? Chcąc żyć w R osyi, trzeba się poddać w szechpotężnej idei państw a, inaczej ścigać mię będzie jak szaleńca E ugeniusza.

Jak wywodom wymownym Szujskiego (co do E l Arish) , tak i tym sk u sić się nie damy. Jak z oczu, tak z m yśli zg in ą ł b y ł M ickiew icz P uszk inow i zupełnie, tem bardziej, źe po „ W allenrodziea upornie m ilc z a ł, źe Puszk ina d otyk ały całkiem in n e , bardzo realne kłopoty, nie tylk o fam ilijne i finansowe. O M ickiew iczu wspom niał na nowo dopiero wtedy, po la ta ch , g d y m u, nie wiem od k ogo,

(4)

126 Recenzye i Sprawozdania.

„ D zia d y “ z „U stęp em “ fatalnym, doręczono. Na „D zia d y “ naturalnie nie reagow ał w c a le , b y ły mu obojętne ; tem bardziej ubódł go „ U stę p “. Jako R o sy a n in , m iał P u szk in prawo całą R osyą g ru n to­ w nie gardzić (w ł isne jeg o słow a), ale wara cudzoziem cowi, coby się na to samo ośm ielił — w ted y u w ażał za swój obowiązek p atryoty- cz n y przeciw śm iałkow i kraju bronić. I sta n ą ł przeciw M ick iew i­ czow i, napastującem u szyderstw em i groźbą P eter sb u r g , i nie m ógł się m iasta nach w alić i ż y c z y ł jemu i krasom jego niew zruszoności, ja k samej R o sy i. Złem u smakowi P uszk ina d ziw ić się nie będziem y ; kto nie w id zia ł żadnego m iasta europejskiego , temu się P etersburg m ógł bardzo podobać — w ied ział też carat, dlaczego P u szk in a do Europy nie p u szcza ł! A le w „ U stę p ie “ b y ły i rzeczy in n ego ro­ dzaju : w strzą sł P uszk inem opis p o w o d z i, nie całkiem realny, skoro w inną porę roku przen esiony, i przypom niał mu się fakt z owym szaleńcem , nadający się znakomicie, aby i opis powodzi n ib y spro­ stow ać i apologię P etersb urga doczepić. Z początku zam ierzał P u ­ szkin jeszcze coś trzeciego, zupełnie obcego i całkiem n iew łaściw ego dosztukow ać : od lat trap iły go m y śli o poniżeniu stanu „bojar­ s k ie g o “, do którego sam n a le ż a ł, w y sta w io n y , choćby dla braku „czyn ów “, na d otknięcia honoru , na co b y ł bardzo d rażliw y (jakto go raz lokaj w salonie anonsow ał: gaspadin sa c zin itiel — pan autor itp .) ; w ięc p rzyp lątał do sw ego „E u gen iu sza“ w ycieczki satyryczn e na tem at poniżenia „rodow ych“ a w y w y ższen ia „w ysk oćzk ów “ (z k a­ merdynerów, dyaczków i podobnej h a ła s t r y ) , ale sam się pomiarko- w ał, że n aru szył jed ność planu, w ięc odrzucił te gen ealogiczne bole zębów E u gen iu sza „ J e z ie rsk ieg o “. Tak try w ialn ie i banalnie w y ­ staw iam sobie początek i rozwój planu. W w ykonaniu strz ela ły na­ turalnie i inne m yśli przez g ło w ę poety. Oto np. w ło ży ł p ierw otnie w usta E u gen iu sza straszn ie w ym ow ną tyradę przeciw Piotrow i i jego cy w iliza c y i i zb y t en ergiczn ie dźw ięczała z niej n ien aw iść przeciw carowi i porządkom j e g o . aby ją można było zatrzym ać w poem acie-apologii d zieła Piotrow ego ! I u su n ął tę tyradę sam cen- zo r -p o e ta , tak, źe ani śladu po niej n ig d z ie nie zostało. To znowu w idok konia , co dębem n ib y nad przepaścią sta n ą ł , ta rg n ięty ręką carską, n atchn ął go k ilk u w ierszam i apostrofy do tego konia i skoku j e g o . A le w tem w szy stk iem żadnego się sym bolizm u dopatrzeć

nie możemy.

N a w iersz M ickiew icza, „Do przyjaciół M oskali“, od pow iedział poeta osobno, bo w iersz ten n ib y w n iego sam ego g o d z ił. I posia­ dam y tę odpowiedź , w yzn anie szczere , skoro nie przeznaczone do druku ; zagrzebał je w papierach. Ta odpowiodź je st najlepszem św ia­ dectw em , jak powierzchow nie d otk n ęły słow a M ickiew iczow e P u sz­ kina , jak nie poczuwał się do żadnej w iny, do żadnego uchybienia, jak niczego bronić ani tłum aczyć nie potrzebow ał ; w zru szy ł prze­ cież ramionami na całą in w ek tyw ę , ż y c z y ł tylk o, aby się poeta ry ­ chło uspokoił, n ib y otrzeźw ił !

(5)

Prof. T r e t i a k próbuje naw et odtworzyć z w ierszów „Jeźdźca M iedzianego“ epigram jakim może P u szk in przed M ickiewiczem po­ mnik i P iotra n iegd yś napiętnow ał : uznaje dowcipną, metodę , na rezultat się nie pisze. Jak całą sytu acyę z owym płaszczem M ickie­ w icz zm yślił , podobnie zm yślone m ogą być i s ło w a , jakie poecie poeta w usta w ło ż y ł; naturalnie, nie p rzeczę, że w r. 1827 i 1828 liberalny „b ried “ P u sz k in a , jeszcze nie w yw ietrzały do sz c z ę tu , na sarkastyczne w ycieczki przeciw system ow i i pomnikowi tego system u zdobyć się m ógł. P rzy sp o so b n o ści, w r. 1838 nadarzonej , w rócił P uszk in najspokojniej do zaniedbanych poezyi M ickiew icza; od czy­ ty w a ł je ponownie i tłu m aczył najswobodniej „C zaty“ czy „B u d ry­ só w “ (w „C zatach“ o „pannie“ nie może być mowy, „panja“ chyba się z tem pom ieszała); sy n zw ycięsk iego narodu, gorący R osyanin, c zu ły na sław ę ojczyzny, rzeczy tragicznie bynajmnioj nie brał — w iem y przecież , jak przed la ty rosyjsk i Harold k ończył „W ięźn ia K au k ask iego“ — okrzykiem tryum falnym na cześć katów sw obody górskiej ! I w iersze „Na w zięcie W arszaw y“ uważam y za w ylew n aj­ szczerszy uczuć w łasn ych i bardzo niew ielu b yło w R osyi, coby się nim i g o r s iy li. N ie podstawiajmyź obcym naszych u czuć; zostaw m yź R osyaninow i, choć poecie, rosyjskie. W „Jeźdzcu M iedzianym “ rozpra­ w ił się P u szk in tylko z poetą, ignorow ał zupełnie „buntow szczyka“ i ani m yślał bronić siebie i sw oich, uzasadniać nowego stanow iska, w iernopoddańczego aż do przesady, w ięc naturalnie antypolskiego. I nie dom yślali się tego ani M ickiew icz, ani L e le w e l, tej zm iany frontu — pozornej.

A le może kto nazw ie w yw ody moje o szczerorosyjskiem i anty- polskiem stanow isku P u szk in a przywidzeniem . Mam dowody, auten­ ty k i, lis ty i w iersze najpoufniejsze, Puszkina sam ego. Czyżby o nich prof. T r e t i a k nie w ied ział? N ie wspom niał ich nigdzie, w ięc sam je przytoczyć muszę.

Oto lis t w łasn oręczny (Pu szkin a) z 11. w rześnia 1831 r. (w y ­ drukow any w Sprawozdaniu Imper. Publ. B iblioteki za r. 1897, Pe- tersb. 1900, str. 92.) do pani Osipowej. Poczciwa ta babina z ma­ cierzyń ską czułością o n iego d b a ła , była sąsiad k ą (w Trigorskim ) jego z M ichajłow skiego (m iejsca w ygn an ia) ; odpłacał się jej poeta szczerem , w dzięcznem przyw iązaniem . Do tej poufnej przyjaciółki p isze w ięc i „Je ne vous parle pas de la prise de V arsovie Vous ju gez, a v e c q u e l e n t h o u s i a s m e nous 1’ avons apprise après 9. mois de désastre. Q u e d i r a l ’ E u r o p e ? voilà la question qui nous occupe“ . P rzyzn a mi prof. T r e t i a k , źe to wynurzenie pryw atne m oźnaby p ostaw ić jako ep igraf nad publicznym i w ierszam i Puszkina „N a w zięcie W arszaw y“ i może mniej będzie skory do podsuwania P uszkinow i rozm aitych in ten cy i („płatn em piórem p isane; bez przy- grzania ze strony łask i carskiej muza jego nie nabrałaby w en y do opiewania tryum fów bagneta rosyjsk iego , tego można być zupełnie pew nym “ it d ., R ozpraw y Akadem ii 1900, X X X I . str. 58.). Od po­ czciw ej staru szk i nie spodziew ał się P uszk in ani „czynów “ ani pie­

(6)

128 Recenzye i Sprawozdania.

n iędzy i p isa ł do niej to tylko, co m yślał — to samo, co p ub liczn ie w ypow iedział. A b abin a? tak b yła oczarowana wierszam i Puszkino- wymi, że całą noc o nim tylk o śn iła i posłała je synow i, puzdrowi, do — W arszaw y („je lu i avoit envoyé les vers, que vous ecrevite — francuska jej ortografia niżegorodzka, ale to n ic — en réponse à Be- renger“ ; bo m yślała o poezyach Berangera z 1831 r., „H âtons n ous“ i „ l'o n iatow sk i“, chociaż P u szk in nie Beranźerowi, lecz „krzykaczom “ Izb y D eputow anych „szczutka dawał po n o sie“ , wedle słów w łasn ych ).

A oto an typ olsk i w iersz P u s z k in a , nieznany chyba zupełnie naszej p ubliczności, w ięc go przytaczam w całości ; w ydrukow any po raz p ierw szy w cennem dziele I. A. Szlapkina „Z n iew ydanych pa- p :erów A . 8. P u szk in a “, Petersb urg 1 9 0 3 , str. 28— 30. W iersz nie w ykończony, często m azany i przekreślany ; zarzucił go w końcu P u s z k in , ten w ylew uczuć znam ienny. Zwrócony p r z e c i w (niena- zywanem u) R osyaninow i-polonofilow i (dom ysł w ydaw cy, że tu o Po­ laku Sękow skim mowa, najm yln iejszy) : „T yś o św ie cił rozum w ła sn y ośw ieceniem , T y ś św ia ta tajników dojrzał, I czule obceś narody po­ lubił A m ądrze w ła sn y ś zn ienaw id ział. K ied y W arszawa bunt pod­ niosła I polską w rzawą o p ia n ia ła , I nasza się krew polała Przy k rzyk u : Polska nie z g in ę ła T y ś p ił zdrowie L elew ela! T y ś ręce zacierał z naszych niepowodzeń , Z uśm iechem słu ch ałeś w ieści I p rzygryzałeś w a r g i, G dy upadały naszej czci sztandary. A le g d y bunt W arszaw y (uskromiono w krw i) i w d y m ie , O puściłeś czoło i gorzko zapłakałeś, J a k żyd przy Jerozolim ie“. I słu szn ie zau w ażył wydawca, że nie w ykoń czył, tym mniej o g ło s i ł, w iersza tego P u sz­ kin , aby go o d enuncyacyę nie posądzono — k w itłoź ju ż haniebne rzem iosło w n ajlep sze, uprawiali je znakomicie różni łotry, na czele n ie ste ty nasz B u łh aryn . Żeby z nimi go n ik t na równi nie staw iał, nie z sy m p a ty i polskich , których n ig d y nie ż y w ił , zarzucił poeta w iersz , św iad czący w ym ow nie o jego uczuciach , p ryw atnych , nie oficyalnych. Ł atw o w ięc sobie dośpiewać, jakie to w rażenie na n iego „ugodnik czerni bujnoj“ w yw arł ; puklerza rosyjskości żadne z słów M ickiew iczow ych nie przebiło.

I w in nych szczegółach nie zgadzam się z autorem, np. co do późniejszej religijn ości P u sz k in a , o której mamy św iadectw a najroz­ m aitsze; z gruntu p raw osław n ego, w yjaśnia się też jeg o zwrot nie kłam any przeciw przyjacielow i od s e r c a , podziwianem u od młodości n a jw cześn iejszej, ukochanemu do ś m ie r c i, Czaadajewowi (pokazyw ał z dumą bohater-„w aryat“ w skromnem m ieszkaniu swojem sofkę, na której ślad w ytarła głow a Puszkina), z powodu sły n n eg o listu jego, co ty le m yśli spólnych zaw ierał. M ógłbym zakw estyonow ać sym bo­ liczne znaczenie także kilku in nych w ierszy, zaprotestować np. przeciw uwagom sa r k a sty c z n y m , zwróconym w stronę Ż ukow skiego , ale to ju ż drobiazgi.

Jako Zoil z prof esy i , w ytknąłem , na co się inaczej zapatry­ wani. Tem otwarciej w yzn aję głęb o k ie zadowolenie z powodu k sią żk i prof. T r e t i a k a , co o rzeczach rosyjskich p r a w i, srom otnej,

(7)

urny-ślnej ignorancyi naszej w kontr stając. Źe rozległej w iedzy, bystrości analizy, piękności formy na takie cele śm iał u ży ć , to samo już na uznanie zasłu giw a. J a k d o tą d , prof. T r e t i a k , obok Spasowicza i Zdziechow skiego , u nas jed yn y, co o literaturze rosyjskiej , bez celów ubocznych , p olitycznych czy społecznych , rozprawiać umie. Oby jego k siążk a o P u s z k in ie , jeszcze niemal przemycona pod e ty ­ k ietą M ickiewiczow ą, inne za sobą stu d ya podobne, i bez takiej e ty ­ k ie ty już pociągn ęła — literatura rosyjska ze w szech miar może do tego prawo rościć. N iech tylk o zaw sze tak wymownego znachodzi tłum acza , tak w nikającego w r z e c z , tak sam oistnego w poglądach, a nieuprzedzonego z góry. Mówić o rzeczach literatury śm iało a pięknie , to jeszcze nie propaganda wzajem ności słow iańskiej , to spłacenie d łu g u naszego dawnego, krzyw dzącego nas samych.

A. Brückner.

E najnowszych prac o Wyspiańskim.

A. Mazanowski:

S t a n i s ł a w W y s p i a ń s k i . Charakterystyki

literackie pisarzów polskich XVI. w. Złoczów, nakładem Zucker-

kandla.

16°

str.

96.

J. Sten:

S t. W y s p i a ń s k i : „Szkice

krytyczne“. Lwów,

1906,

str.

1—70. — Ostap Ortwin:

Ko n -

s t r u k c y a t e a t r u

W y s p i a ń s k i e g o .

„Krytyka“,

1906,

I.

str.

33—39, 216—223. — Stanisław Lack

: N o t a t k i i U w a g i .

I. St. Wyspiańskiego „ L e l e w e l “. Kraków,

1906.

8°, str.

56. —

Tenże:

O m a l a r s k i c h d z i e ł a c h St. W y s p i a ń s k i e g o . —

Tenże:

R o z b i ó r d r a m a t ó w W y s p i a ń s k i e g o . —

K. Mis-

sona:

„ W e s e l e “ St. W y s p i a ń s k i e g o . K ołom yja,

1904. —

Tenże:

„ W y z w o l e n i e “, Kołom yja,

1905. — T. Jaworski:

I d e a p r z e w o d n i a w d r a m a t a c h W - g o : „ W e s e l e “ , „ W y ­

z w o l e n i e “, „ A k r o p o l i s “. —

St. Brzozowski:

„ H a m l e t “

W y s p i a ń s k i e g o .

Od ostatnich sprawozdań w „P am iętn ik u “ sporo upłynęło czasu, w iele się zm ieniło. Zastrzeżenia, z jakiem i jeszcze p. P in i odnosił się do twórczości W ysp iańskiego, poszły w niepamięć. W y ­ sp iański sta ł się znanym i uznanym, nawet przez Akad. Um., co prawda tylko jako malarz ; zysk ał katedrę w Akad. Sztuk pięknych; Ba nawet b y ł czas kiedy żyw iono u łudne nadzieje, źe zostanie d y ­ rektorem teatru m iejskiego w K rakow ie, stw orzy nowy polski teatr. Prasa krakowska w rzała...

I twórczość dram atyczna W ysp iań sk iego spotkała się z głęb - szem w niknięciem . W ostatnich czasach poświęcono mu k ilka pra­ w dziw ie pięknych studyów . A przyznać trzeba, rzecz to n iełatw a m ówić o pisarzu w spółczesnym

i

powiedzieć coś isto tn ie wartościo­ w ego. T yle mamy przykładów ! Jak każde bowiem zjaw isko literackie,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Projekt rozporzą- dzenia ministra środowiska w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy przy go- spodarowaniu odpadami komunalnymi przywołuje wiele obowiązków

autora: „Życzliwości i uwadze Czytelników polecamy w yniki naszej wspólnej pracy prosząc, aby staw ali się przyjaciółm i rzeczywistości, która tym, że 'jest

[r]

W Gdańsku natom iast czeladź była, jak się zdaje, liczniejsza, średnia kształtow ała się na poziomie około 4 osób na rodzinę; były rodziny (bogaty gdański

Poezje Kraszewskiego stanowią zatem jeden z wielu dokumentów mentalności wieku XIX, realizują założenia programowe romantyzmu, odwołują się do twórczości Mickiewicza

jącą na dychotomii imperium i indywiduum. Jednostka jest rzeczywiście zawieszona w pustce i nie ma stałego miejsca w porządku stworzonym przez cara. Tę pozycję

[r]

stw arzałby realną kontrolę zasadności aresztu, gdyby zobowiązywał sąd do wypowiedzenia się co do dalszego stosowania aresztu w każ­ dej spraw ie bądź to w