A bsolutu, jeżeliby unow ocześnił i rozszerzył sw e m etody naukow e.
W ted y zaś dopiero m ia łb y szanse u zy sk an ia pow szechnej zgody na sw e teorie. O becnie je d n a k chyba je st przedw czesne tego ro d za ju zalecan ie tom izm u egzystencjalnego, ja k w om aw ianym a r ty k u le . T y m b a rd z ie j zaś nie je s t w sk azan e p odaw anie za nau k o w e do
w ody istn ien ia Boga ta k ic h w yw odów , k tó ry c h żaden w spółczesny uczony nie uzn a za n aukow o popraw ne.
W św ie tle pow yższych u w ag w idoczne jest, ja k m ożna by nieco- inaczej in te rp re to w a ć ow e 9 p u n k tó w streszczających głów ne m yśli om aw ianego a rty k u łu . I n te r p r e ta c ja ta w y n ik ałab y z n astęp u jący c h rozróżnień:
1) G dy m ow a o zastosow aniu logiki w m etafizyce: odróżnienie m atem aty c zn y c h te o rii m etalogicznych od klasycznego rac h u n k u lo
gicznego. P ierw sze n ie n a d a ją się do zastosow ań w m etafizyce;
d ru g i n a d a je się i p o w in ien być stosow any, jeżeli m etafizy k a m a być w yłożona w p ostaci w y trz y m u ją c e j k ry ty k ę naukow ą.
2) G dy m ow a o n au k o w ej m etodzie m etafizy k i: odróżnienie a n a lizy fenom enologicznej od zespołu w szy stk ich m etod naukow ych.
Tom izm e g z y ste n cja ln y p o słu g u je się dziś ty lko p ierw szą m etodą;
n ie m oże je d n a k p o p rzestać na niej, jeżeli m a być now oczesną n a u k ą o istnieniu.
3) G dy m ow a o sto su n k u now oczesnej m etafizy k i do m etafizy k i scholasty czn ej: o d różnienie zagad n ien ia istn ien ia od zespołu w szy st
kich zag ad n ień m etafizyki. Tom izm eg zy sten cjaln y je st dziś p ró b ą stw o rze n ia now oczesnej n a u k i o istn ien iu ; nie stan o w i je d n a k jesz
cze now oczesnego sfo rm u ło w an ia całego doro b k u klasycznej m e
tafizyki.
J a n F ra n cisz ek D rew now ski
Ks. STANISŁAW KAMIŃSKI, s. ZOFIA JÓZEFA ZDYBICKA
W O D PO W IED ZI NA UW AGI JA N A FR. DREW NOW SKIEGO U W A G I J a n a F r. D rew now skiego w y su w ają problem y, k tó re choć od szeregu la t są o m aw ian e n a łam ach naszych czasopism n a u k o w y ch i p o p u larn y ch , nie doczekały się jeszcze ogólnie p rz y ję ty c h — n a w e t w zasadniczych ry sach — rozw iązań. N iew ątpliw ie, zagad
n ie n ia m etodologiczne w o dniesieniu do filozofii k lasycznej są tru d n e . Nie łatw o jest też p rze d staw ia ć je prosto i zrozum iale.
W y d a je się je d n ak , iż dod atk o w ą przyczynę niezrozum iałości s ta n o w i to, że czytelnik dochodzi do in te rp re ta c ji nie ty le su g ero w a
n y ch przez te k st, co przez z gó ry p rz y ję te założenia i opinie. K ażdy
356 D Y S K U S JE p rzecież zarów no n a filozofię ja k i na poszczególne style filozo
fow ania m a w łasne poglądy, od k tó ry ch nie łatw o m u a b stra h o w ać. D latego dobrze będzie ponow nie ^wyjaśnić zasadnicze poglądy nie ograniczając się tylk o do sam ej polem iki. D la jednoznacznego i pełniejszego zrozum ienia, porozum ienia i w y p recyzow ania s ta now isk jeszcze raz pow rócim y przeto n a jp ie rw do sp raw w ażnych nie tylko dla poznaw alności istnienia Boga, ale i dla rozum ienia klasycznej filozofii w ogóle. Chodzi przede w szystkim o m etodę filozofii, stosunek logiki do filozofii oraz m etodologiczną n a tu rę dowodów na istnienie Boga. N astępnie odpow iem y k ró tk o n a ko n k re tn e zarzuty, ja k ie — zdaniem J. Fr. D rew now skiego — m ógłby podnieść k ry ty cz n y czytelnik.
1. P r o b l e m m e t o d y f i l o z o f i i k l a s y c z n e j
Czy m etoda, ja k ą posługuje się filozofia, je st m etodą n au k o w ą i wobec tego czy filozofia jest n auką? Z naszego a rty k u łu rzekom o w yn ik a, że „z p u n k tu w idzenia współczesnej m etodologii n au k m etoda tom izm u egzystencjalnego nie jest m etodą n a u k o w ą ”.
D la w y jaśn ien ia tego zagadnienia trze b a sięgnąć do sam ej k o n cepcji m etody naukow ej. Otóż rac jo n aln a koncepcja poznania n a u kow ego p ostuluje m iędzy innym i i to, aby m etody nau k o w e b yły pro p o rcjo n aln y m i i efek ty w n y m i środkam i do osiągnięcia o kreślo
nego celu badaw czego. Poszczególne nau k i, choćby dotyczyły tej sam ej ontycznie rzeczyw istości, badają, ją w w yróżnionym przez siebie aspekcie i do w yodrębnionego w sobie w łaściw y sposób przedm iotu b ad a ń dostosow ują odpow iednią m etodę. N auki ró żn i
cują się sw oistym i asp ek ta m i przedm iotów i sw oistym i m etodam i.
Nie m a dw u różnych nau k , k tó re posługiw ałyby się identy czn y m i m etodam i. Wielość n au k i w ielorakość m etod — w zględnie k o m b i
nac ji m etod — jest sp raw ą nie podlegającą d yskusji, a w łaściw a postaw a m etodologiczna nie polega chyba na tym , aby dopuszczać tylko ja k iś jeden typ nauki, lecz raczej dopasow yw ać k ry te ria m etodologiczne do p rzedm iotu i celu oraz rzeczyw istej s tru k tu ry poszczególnej nauki, do praktycznego sposobu jej funkcjo n o w an ia.
W obec tego tw ierd zen ie, że filozofia jako odręb n a dziedzina po
znania posługuje się m etodą dostosow aną i do badanego p rze d m iotu i do celu, k tó ry chce osiągnąć, raczej nie pow inno budzić zastrzeżeń. Skoro je d n ak je st inaczej — należy szukać podstaw nieporozum ienia w stan ie ak tu aln ie w y k ład a n ej m etodologii n a u k , k tó ra p rzew ażnie nie uw zględnia o drębnej m etody filozoficznej.
T a k i stan rzeczy tłum aczy się nie tylko tym , że inne n a u k i w y przed ziły filozofię w w ejściu n a w a rsz ta t obróbki m etodologicznej, ale i tym , że m etodologia je st zw iązana z epistem ologią, k tó ra —
głów nie pod w pływ em sk rajn e g o scjentyzm u — zbyt ciasno i r y gory sty czn ie w yznaczyła g ran ic e poznania racjonalnego i n a u k o w ego. Mimo więc, że sta n w iedzy m etodologicznej je st w ysoki — w spółczesna m etodologia n a u k co do sw ego zasięgu nie je st p ełn a — n ie o b ejm u je m etod dla w szystkich dziedzin poznania racjonalnego.
N au k i fo rm aln e, d e d u k c y jn e są n ie w ą tp liw ie u przyw ilejow ane;
p ierw sze w eszły na w a rsz ta t m etodologów . Gorzej sp ra w a p rze d sta w ia się z n a u k a m i przy ro d n iczy m i i hu m an isty czn y m i, ale i w tej dziedzinie w iele zrobiono. N atom iast klasyczna m etafizy k a dotychczas nie b y ła przed m io tem pow szechnego i zarazem pozy
tyw n eg o za in te re so w an ia m etodologii n a u k —• nie ma w ięc ogólnie u zn a n ej m etodologii filozofii, filozofii klasycznej. P ró b u je Się tylko zaap lik o w ać jej ja k ą ś z gotow ych m etod naukow ych, albo zosta
w ić ją na drogach irra c jo n a ln y c h . A u torzy a rty k u łu u w aż ają , że m ożna u p ra w ia ć klasyczną m e tafiz y k ę rac jo n aln ie lecz m etodą .swoistą. Od szeregu la t i za g ran ic ą i u n as tr w a ją b ad a n ia m etodo
logiczne dotyczące klasycznego poznania filozoficznego, prace, k tó re u n as zain icjo w ał ks. S alam u ch a, o. B ocheński, p. D rew n o w ski w łaśnie, a obecny sta n b ad a ń je st dalszym etapem tej p io n ie r
skiej p ra c y rozpoczętej w la ta c h trzydziestych. Dziś — dzięki zdobytem u dośw iadczeniu — w idać lep iej, niż to sobie u św ia d a
m ia n o trzydzieści la t tem u, że żadna z w yp raco w an y ch przez m e
todologię n a u k m etod nie n a d a je się do autom atycznego, i w całej rozciągłości, p rze n iesien ia jej na te re n filozofii choćby ze w zględu n a k ategoryczność system u zdań m etafizy k i klasycznej oraz ze w zględu na ich ogólność, konieczność i zarazem rzeczow y (realny) ich c h a ra k te r. N ie znaczy to je d n a k , iż w o p rac o w y w a n iu m etody filo zo fii nie pow inno się k o rzy stać z dotychczasow ych zdobyczy ogólnej m etodologii i w y k o rz y sty w ać dośw iadczenia n a u k , k tó re ju ż zdobyły w ysoką sam ośw iadom ość m etodologiczną.
P o d k re śla n ie sw oistości b u d u ją ce j się m etody filozoficznego poz
n a n ia je st p ro stą k o n se k w e n cją u św ia d am ian ia sobie n a tu ry filo
zofii k lasycznej i jej odręb n o ści od w szystkich pozostałych n au k i to odrębności dość zasadniczej, k tó ra je d n ak nie p rze k re śla tego, iż w iedzę filozoficzną m ożna tra k to w a ć ja k o w iedzę całkiem ra c jo n a ln ą , jako w szerszym (w sto su n k u do obiegowego) sensie naukę.
.M etoda m etafizyki k lasycznej je st nie n au k o w a jed y n ie w tym znaczeniu, że nie je st ta k a sam a ja k w n a u k a ch szczegółowych, ale je st n au k o w a w tym znaczeniu, że p row adzi do w iedzy ra c jo n a ln e j, dostatecznie k o m u n ik o w a ln ej i uzasadnionej w sposób, k tó ry d aje się skontrolow ać.
F a k t, że n ie tylko filozofia b ad a istn iejącą rzeczyw istość — i w obec czego filozofia nie stan o w i ta k różnej od pozostałych n a u k re a ln y c h dziedziny poznania — zm usza do ponow nego w y jaśn ien ia
358 D Y S K U S J E p rzedm iotu filozofii klasycznej. Otóż poznanie filozoficzne choć dotyczy rzeczyw istości istn iejącej — podobnie ja k n a u k i re a ln e — bad a je d n ak tę rzeczyw istość w aspekcie, k tó ry nie jest p rze d m iotem zain tereso w an ia żadnej z n au k szczegółowych. Czym in n y m je st zajm ow anie się istn iejącą rzeczyw istością a czym innym jest badanie o s t a t e c z n y c h u w a ru n k o w ań i s t n i e n i a w o g ó l e jakiegokolw iek bytu. S tanow i to p rzedm iot fo rm a ln y m etafizyki^
o dróżniający ją od w szystkich innych n au k ; będący ra c ją jej u p ra w ian ia i podstaw ą tw ierd zen ia, że m usi istnieć sw oista m etoda u p raw om ocniania tez m etafizyki.
Nie m iejsce tu n a szczegółowe analizy i eksplikacje. O g ran i
czym y się jedynie do w skazania głów nych lin ii rozw iązania pro blem u i zaakcentow ania, że p rzy budow ie now oczesnej m etodolo
gii m etafizyki trzeb a w ziąć pod uw agę dw ie rzeczy: n a tu rę filo
zofii i k o n k re tn ie stosow ane zabiegi poznaw cze oraz w y n ik i i m e
tody ja k im i dysponuje w spółczesna m etodologia. P ra c a ta suponuje więc znajom ość i w spółczesnej m etodologii n au k i znajom ość filo
zofii — tylk o w tedy fo rm a w y k o rzy stan ia może być w łaściw a (niestety, nieczęsto zdarza się połączenie obu tych znajomości!).
Oczywiście, że m e ta m a te m a ty k a może dostarczyć w zorów p recyzji i ścisłości oraz p rzykładów dla w ielu niesform alizow anych zabie
gów m etodologicznych, k tó re dadzą się przeprow adzić analogicznie do postępow ania sform alizow anego. Także m etodologia n au k em pi
rycznych i teorie a rg u m e n tac ji niefo rm aln y ch pomogą u p ra w o m ocnić m etodologicznie sposoby postępow ania w m etafizyce.
Sw oisty in tu icy jn o -d y sk u rsy w n y c h a ra k te r poznania m etafizycz
nego w ym aga je d n a k o p raco w an ia sobie w łaściw ej m etody tw o rzenia a p a ra tu ry pojęciow ej i postępow ania dow odow o-system a- tyzującego, n ie zaś jed y n ie dopasow ania jednej czy ek lek ty c z n ie w y b ra n y ch k ilk u z już istniejących w ogólnej m etodologii n auk.
Nie je st to ap rio ry czn y pogląd tom izm u egzystencjalnego, ale s ta now isko, do jakiego dochodzi każdy nieuprzedzony m etodolog, b ad a ją cy koncepcję m etafizyki św. Tom asza i jej fak ty c zn e ujęcia.
Może w arto tu dodać, iż n ie k tó rzy błędnie m n iem ają, ja k o b y to - m izm egzysten cjaln y b y ł ro dzajem egzystencjalizm u, a w ięc k ie
ru n k iem irra c jo n a ln y m i dlatego w ystęp u jący m przeciw ak sjo m a- tyzow aniu m etafizyki. Otóż zachodzi tu zbieżność nazw y a nie zbieżność stanow isk. Tom izm chociaż eg zystencjalny nie je st egzy- stencjalizm em , lecz rac jo n aln y m tom izm em , sta ra ją c y m się ja k n a jw ie rn ie j i n ajg łęb iej odczytać św. Tom asza oraz ja k najpełniej"
w yk o rzy stać (rów nież zgodnie z duchem św. Tom asza) osiągnięcia i środki, k tó ry ch użycza n am w spółczesna m etodologia n auk. I to- m ista eg zystencjalny i m etodolog filozofii klasycznej, zarów no niezależnie ja k i w n ajściślejszej łączności ze sobą dochodzą w tej'
sp ra w ie do podobnych w yników . I d latego tylk o w o p arc iu o w y i
m agin o w an e obaw y oraz nieuzasad n io n e u przedzenia m ożna dziwić się, by „rzeczyw iście b ad a n ia n au k o w e spod znaku tom izm u egzy
ste n cjaln e g o m ogły być aż ta k obce zw ykłem u m yśleniu n au k o w e m u ”.
2. S t o s u n e k l o g i k i w s p ó ł c z e s n e j d o f i l o z o f i i k l a s y c z n e j
Z ag ad n ien ie to w naszym a rty k u le było poruszane je d y n ie m a r
ginesow o. 1 Skoro je d n a k m ożna im putow ać nam stanow isko d a le k ie od tego, ja k ie zajm u jem y — nie biorąc uparcie pod uw agę ciągle przez nas czynionych w y ja śn ie ń i zastrzeżeń — k ró tk o sp ra w ę w y jaśnim y.
P rz ed e w szystkim n a tu ra filozoficznego poznania, a nie lęk czy
„k o m p lek s” w sto su n k u do w spółczesnej logiki sym bolicznej, każe szukać m etod u p raw o m o c n ien ia d la tw ierd zeń m etafizy k i gdzie indziej ta k że a n i e t y 1 ko w reg u ła ch o p arty c h na w y n ik an iu fo rm aln y m . B a d an ia p rzep ro w ad z an e od la t w środow isku lu b e l
skim u w zg lę d n ia ją w y n ik i w spółczesnej logiki, z k tó re j je d n a k k o rzy sta się w sposób ta k i, na ja k i w y d aje się pozw alać n a tu ra poznania filozoficznego •— a w ięc nie bezw zględnie i nie au to m a tycznie. Z resztą spór o g ra n ic e stosow alności logiki toczy się nie tylk o u n as i nie ty lk o na te re n ie filozofii klasycznej. J a k in fo r
m u je zam ieszczony w o sta tn ic h „S tudiach F ilozoficznych” a rty k u ł prof. J. K o ta rb iń sk ie j, sp ra w a je st żywo d y sk u to w a n a w k ręgach te o re ty k ó w filozofii an a lity cz n ej. P ro b le m naczelny, w okół k tó rego sk u p ia się d y sk u sja, dotyczy p y ta n ia , czy p ra w a logiki fo r
m a ln ej o b ejm u ją w szy stk ie w ażne rozum ow ania w y p o w iad an e w te rm in a c h ję zy k a niesform alizow anego, czyli czy w szystkie ro zum ow ania p rz e p ro w ad z an e poza te re n em logiki i m a tem aty k i m ogą być poszczególnym i p rzy p a d k am i logicznych schem atów rozum ow ań. W skazując na ten o tw a rty problem , k tó ry oczyw iście p rze b ieg a w in n y sposób n a te re n ie filozofii an a lity cz n ej niż na te re n ie filozofi b y tu — nie m am y za m ia ru w ystępow ać przeciw logice fo rm aln ej czy pom niejszać jej roli w precy zacji w szelkiego p o zn an ia naukow ego a w ięc ta k że i filozoficznego. L ogika w y p ra cow ała w iele n arzędzi i m etod, k tó re po u przednim p rzystosow aniu m uszą być użyte przy o p rac o w y w a n iu sw oistej sem iotyki i m eto
dologii m etafizyki klasycznej. In stru m e n ta ln y c h a ra k te r logiki nie polega je d n ak w obchodzącym n a s p rzy p a d k u na tym , że je st ona
i Szerzej w tej sprawie zob. np. St. Kamińska, Co daje stosowanie logiki form alnej do m etafizyki klasycznej? „Roczniki Filozoficzne KUL”, 12/1964.
z. 1, 107—112. *
360 D Y S K U S JE gotow ym narzędziem rozw iązyw ania w szystkich filozoficznych p ro blem ów .
K lasyczny rac h u n ek logiczny za w iera p raw a będące podstaw ą form ułow ania reg u ł obow iązujących rozum ow ania niezaw odne tzn.
że każde rozum ow anie, k tó re przebiega niezgodnie z p ra w a m i tego ra c h u n k u je st n ie p o p ra w n e i m etoda ja k ie jś n a u k i b yłaby w ówczas n ienaukow a, gdyby u zn aw ała zdanie p rz y ję te w w y n ik u rozum ow ania przebiegającego w b rew p raw o m logiki. A le z tego n ie w yn ik a, że klasyczny rac h u n ek logiczny stanow i k o dyfikację w s z e l k i c h m ożliw ych rozum ow ań w ażnych (niezaw odnych) i że nie mogą zachodzić ta k ie rozw ażania, dzięki k tó ry m o trzy m u je się zdanie o w łaściw ościach sem antycznych, k tó re nie m iesz
czą się w ram ach klasycznego ra c h u n k u logicznego. C oraz częś
ciej m ów i się dziś, że logika ek sten sjo n aln a nie w y sta rc za , a w y n ik a n ie czysto fo rm a ln e nie jest je d y n ą p odstaw ą niezaw odnego u zasad n ian ia tw ierdzeń. M ożliwe, że ja k a ś logika treści, logika in te n sjo n a ln a, na k tó re j potrzebę obecnie n iek tó rzy w skazują, w y p ełn iła b y lukę. Nie b yłaby ona oczyw iście an i sprzeczna z logiką fo rm a ln ą , an i nie m usiałaby um niejszać jej w artości i jej roli.
Osobną tru d n o ść w stosow aniu logiki fo rm aln ej do m etafizyki tom istycznej stanow i i to, że w y stę p u ją w niej w y rażen ia o zna
czeniu analogicznym i tra n sc e n d e n ta ln y m , k tó ry ch nigdy nie można używ ać w sposób całkow icie jednoznaczny, bez w zględu na k o n te k st rze czo w y .2
U zasadnianie ściśle w edług logiki klasycznej bierze pod uw agę o statecznie jed y n ie form ę zdań. O kazując n a tej drodze an a lity c z ność jakiegoś zdania o graniczam y się jedynie do stro n y językow ej w yrażeń. T akie uzasad n ian ie w łaściw e dla n au k fo rm aln y ch , je st p rz y d a tn e i pom ocne w innych n aukach, ale n ie w ystarcza. Skoro m etafizy k a je st w iedzą o eg zy stencjalnej stro n ie rzeczyw istości, a w ięc jest n a u k ą re a ln ą , specyficznie ujm u jącą istn ien ie — to nie wolno w niej ograniczać się do uzasadnień, k tó re nie b ra ły b y pod uw agę swoiście i bezpośrednio ujętego sta n u rzeczy w św iecie pozajęzykow ym , lecz zam ykałyby się w ew n ą trz system u języko
w ego czyli w ram ach nieem pirycznych reg u ł języka. W m e ta fi
zyce trze b a koniecznie uw zględnić przede w szystkim bezpośrednie k o n ta k ty poznaw cze z rzeczyw istością. T ylko one u m o żliw iają ujęcie jej w aspekcie istn ien ia i zw iązków ze w zględu n a istnienie.
D latego też w rozum ow aniach nie może się obejść bez in te le k tu a l
nej p ercepcji re la c ji m iędzy „tre ściam i” i istn ien iem bezpośrednio ujętym .
* Próby symbolicznego sformułowania teorii analogii metafizycznej, jakie prezentował I. M. Bocheński, są co najm niej kontrowersyjne.
B iorąc pod uw agę p rz y k ła d p rac y ks. S alam uchy, polegającej n a tran sp o z y cji dow odu n a istn ien ie Boga na język m ożliw ie n a jb a r dziej zbliżony do ję zy k a logiki sym bolicznej, o k az u je sią bardzo w y raź n ie, że rac h u n ek logiczny nie w y sta rc zy do u sp raw ie d liw ie n ia w szystkich tw ie rd z eń w m e tafizyce i że n ie może być ad e k w atn y m sposobem uzasad n ian ia. N ajw ażniejsze p rze słan k i n'ie zostały u za
sadnione, ale zostały p rz y ję te ja k o założenia. D alsza p rac a, k tó rą p o d ejm u je w łaśn ie środow isko lu b e lsk ie polega n a opisaniu oraz m etodologicznej i teoriopoznaw czej ocenie operacji u zasad n ian ia zdań, k tó re ks. S ala m u ch a p rz y ją ł jako założenia.
S tw ierd ze n ie fa k tu , że ra c h u n e k logiczny n ie w y cz erp u je spo
sobów u za sa d n ian ia zdań, k tó ry m p rzy słu g u je (czy może p rz y słu giw ać) w alo r naukow ości, nie m a nic w spólnego z zapoznaw aniem znaczenia logiki, a tym b a rd z iej z ja k im ś antylogizm em czy alo- gizm em . A nalizy, b ad a n ia , rozw ażan ia p rzep ro w ad zan e przez m e ta fizy k a d o k o n u ją się w łaśn ie w o p arc iu o najw yższe p ra w a b y tu , k tó re są jednocześnie najw y ższy m i p ra w a m i m yśli i w iele zabie
gów poznania m etafizycznego dałoby się u jąć w schem aty k lasy cz
nego ra c h u n k u logicznego. C hodzi o zaak cen to w an ie, że w m e ta fi
zyce trze b a b ra ć pod u w ag ę nie ty lko w a ru n k i p opraw ności fo r
m a ln ej ale i p o zafo rm aln ej i że za bezcelow e uw aża się stosow anie fo rm a liz ac ji ta m , gdzie m oże się przyczynić tylk o do stw orzenia pozorów p rec y zji („najw iększym grzechem przeciw ko p rec y zji są w łaśn ie pozory p re c y z ji”). N ato m iast uw aża się za cenne ak sjo m a - ty zo w an ie p o d ję te dla u w idocznienia założeń w dow odach, d la o k az an ia fo rm a ln y c h zw iązków m iędzy n ie k tó ry m i tezam i oraz jako p rzygotow aw czą o p e ra c ję do ostateczn ej c h a ra k te ry s ty k i ję zy k a filozoficznego. N ie je s t to w ięc w y stę p o w a n ie przeciw logice, ale p ostulow anie, b y p rz y d e te rm in o w a n iu m etody filozofow ania w y kroczyć poza ra m y tego, co dotychczas logika fo rm a ln a o p rac o w ała : je st to ja k b y w sk az an ie p o trze b y o p rac o w a n ia przez logikę now ych terenów .
3. M e t o d o l o g i c z n y c h a r a k t e r d o w o d u n a i s t n i e n i e B o g a
T w ierd zen ie, że dow ód n a istn ien ie Boga nie je st dow odem fo r
m a ln y m , ściśle d ed u k cy jn y m , nie je st rów noznaczne z tw ie rd z e n iem , że nie je st nau k o w y m , i w niczym nie podw aża jego ra c jo n aln eg o c h a ra k te ru i nie k o lid u je z tw ierd zen iem , że istn ien ie Boga d a się udow odnić ze skutków . P rz y jm u ją c n ie ciasną, scjen ty sty cz- n ą , ale szerszą, i także ra c jo n a ln ie uzasad n io n ą koncepcję w iedzy n au k o w e j, m ożna poznać Boga w ram a ch poznania naukow ego..
362 D Y S K U S JE S konstatow anie, że podstaw ą upraw om ocnienia dow odu nie je st jedynie w y n ik an ie fo rm aln e a w ięc takie, k tó re byłoby całkow icie
•wyznaczone przez form ę zdań, m iędzy k tó ry m i zachodzi, czyli nie m usiałoby k o rzystać z w iedzy o przedm iotach, o k tó ry c h m ow a w zdaniach — nie je st dew a lu ac ją tego ty p u dow odu. dow odzie na istn ien ie Boga, ja k w p raw ie każdym dowodzie w m etafizyce, m usi się w ziąć pod uw agę całą w iedzę m etafizyczną o by tach r e a l
nych; należy dostrzegać rów nież zw iązki treściow o-bytow e. Ja k ju ż w spom inano, dotychczas nie udow odniono, że p raw a logiki fo rm a ln e j w y czerp u ją p o p raw n ie k o n k lu d u ją ce u k ła d y zdań oraz iż w y n ik an ie sc h arak te ry z o w an e w k lasycznym rac h u n k u logicz
nym je st je d y n ą fo rm ą w y n ik an ia niezaw odnego. W dowodzie n a istnienie Boga zachodzi n ato m ia st konieczne w y n ik an ie o p arte o zw iązki treściow e, k tó re czerpią ostatecznie sw oje upraw om oc
nienie w bezpośrednio u ję ty ch koniecznych sta n ac h rzeczy. Z dania w dow odzie na istn ien ie Boga łączą się n ie tylk o ze w zględu na form ę, lecz dlatego, że m ów ią o ta k ich stan ach rzeczy, k tó re są p ow iązane o n t y c z n i e w sposób k o n i e c z n y . Nie znaczy w ięc to żadną m ia rą, że „dow ód na istn ien ie Boga nie je st w cale dow odem , nie polega n a w y ciąg an iu logicznego w niosku z prze
s ła n e k ”. D owód ten sta n o w i ja k n ajb a rd z ie j w yciąganie konkluzji z przesłanek. O peracja ta nie da się je d n ak ograniczyć jedynie d o zabiegów fo rm alno-językow ych, lecz także w ym aga, w łaśnie w upraw om ocnieniu p rze słan e k odw ołania się rów nież do in te le k tualnego ujęcia re la c ji treściow o-rzeczow ych. J e s t to poznanie -spełniające k ry te ria naukow ości i w y trzy m u jące k ry ty k ę naukow ą, jeśli oczywiście uzna się jako naukow e i inne sposoby zdobyw ania
•wiedzy niż czysto d em o n straty w n y w rozum ieniu logiki fo rm aln ej oraz w ery fik ac y jn y w rozum ieniu m etodologii em pirystycznej.
W praw dzie może się w y d aw ać kom uś, dla kogo n au k i szczegó
łow e stanow ią je d y n y w zór m yślenia racjonalnego, że pow inno się budow ać dowód istn ien ia Boga w op arciu o „pow szechnie u zn an ą ogólną teorię nau k o w ą o św iecie”. T akie stanow isko byłoby b liskie próbom ks. L am m enais, w edług którego pow szechna zgoda jest k ry te riu m p raw d y . Otóż gdybyśm y w kw estii poznaw alności istn ie
n ia Boga byli rzeczyw iście skazani tylko na ta k ą drogę, n ie byłoby możliw ości un ik n ięcia rela ty w izm u i osiągnięcia rzeczow ej ko
nieczności tez m etafizyki. W ram ach poznania ty p u n a u k szczegó
ło w y ch nie m ożna rozw iązyw ać p roblem u istn ien ia czy n ie istn ie nia Boga, bo tam — ze w zględu n a p rzedm iot b ad a ń i m etody — nie da się sensow nie sform ułow ać sam ego p y ta n ia o istn ien ie Boga.
Je d y n ie n a płaszczyźnie m e tafiz y k i klasycznej m ożna szukać r a cjonalnej, n ieo b alaln ej odpow iedzi n a zagad n ien ie egzystencji1 Boga. Z asady m etafizyki, choć n iek ied y m ogą m ieć pozory tez
przy ro d n iczy ch — są od ty c h o statn ich zasadniczo różne. Sw. To
m asz n ie dlatego dow ód sw ój o p a rł n a takich p ry n cy p ia ch ja k zasada przyczynow ości, sta w a n ia się, ru c h u itp., że w ów czas w n au c e panow ało pow szechne p rze k o n an ie o ich nie w z ru sza l
ności, ale dlatego, iż w y ra ż a ją m etafizyczną p ra w d ę o rzeczach, o św iecie, k tó ry p o zn aw ał i k tó ry b y ł p o d staw ą do tw ierd zen ia, że istn ieje Bóg. N iew zruszoność tych zasad rozciąga się nie tylk o n a w iek X III. Ś w ia t w sw ej o n t y c z n e j s t r u k t u r z e nie zm ienił się — n ie m a w ięc po trzeb y zm iany o b ie k ty w n y ch pod
staw d la dow odu. F a k t istn ien ia b y tu , którego istn ien ie je st u tr a - calne, o raz konieczne u w aru n k o w a n ia przygodnego b y tu są ta k ie sam e d la człow ieka X III i X X w ieku. W iedza m etafizyczna n ie zależy zasadniczo od p ra w n a u k szczegółowych. G łów ne p roblem y filozofii b y tu nie o p ie ra ją się n a p y ta n ia c h i odpow iedziach m a te m aty k i,! p rzy ro d o zn a w stw a i h u m a n isty k i. Teza stw ie rd z ając a istn ien ie -lub n ie istn ien ie Boga je st zdaniem , któ reg o n eg a cja lub a firm a c ja n ie pociąga za sobą ja k iejk o lw iek zm iany w stru k tu rz e n au k o w e j in te rp re ta c ji św ia ta i je st niezależna od treści n au k i jako ta k iej.
M ówi się n ie k ied y o klim acie w ia ry , k tó ry sp rzy ja ł przy jęciu dow odu tom istycznego w średniow ieczu. S ugerow ałoby to p rze n ie
sienie p ro b lem u z dziedziny n a u k i w dziedzinę religii. M etafizyczny dow ód na istn ien ie B oga nie je st sp raw ą religii. R eligia • istn iała p rze d św. T om aszem i będzie istnieć, mim o iż w iele osób nie b ę
dzie znało czy n ie uzna tom istycznych dow odów n a istn ien ie Boga. S ą to dw ie różne dziedziny i płaszczyzny, k tó re w łaśnie w y ra ź n ie oddzielił A k w in ata . Nie chcem y je d n a k przez to p ow ie
dzieć, że m ożność naukow ego, rac jo n aln e g o udow odnienia istn ien ia Boga je st d la relig ii sp raw ą o b o ję tn ą, a tylko, że fo rm a ln ie rzecz b iorąc — je st różną. N iestety, sp raw y te aż n az b y t często się m iesza — najczęściej ze s tra tą d la o b y d w u stron.
4. O d p o w i e d z i n a k o n k r e t n e z a r z u t y
Z arzu t, że lekcew ażym y stu le tn ią tra d y c ję odnow ionego tom izm u, a n a w e t uw ażam y, że „sam św. Tom asz p o trze b u je przeszkolenia u G ilso n a” je st ty lko d o w cipnym zw rotem , ale n ie arg u m e n tem ad rem. W dziejach n a u k i lekcew ażono dłuższe niż stu le tn ie t r a dycje, jeśli poszły w n iew łaściw y m k ie ru n k u . T u zresztą nie chodzi o lekcew ażenie, ale o u św iadom ienie sobie tego, że neotom izm zbyt w iązał się ze sk ra jn y m racjonalizm em . Co zaś się tyczy
„przeszk o len ia” to przecież nie każda u w ag a w odniesieniu do d aw nego a u to ra m a c h a ra k te r „szkoleniow y”. W p rzeciw nym r a - Znak — 15
364 D Y S K U S JE zie rów nie dobrze m ożna by pow iedzieć, że J. F r. D rew now ski w ym aga przeszkolenia św. Tom asza u ks. Salam uchy.
Co n ajm n ie j przesadą je st za rzu t, że tom izm eg zy sten cjaln y
„zm ienia dow ody podane przez sam ego św. Tom asza, k tó ry źle w yakcen to w ał rzeczyw isty tok w łasnych m y śli” . To, że p o słu g i
w an ie się przez Tom asza fo rm ą dow odu czy p ew nym i pojęciam i zaczerpniętym i od A ry sto telesa może kojarzyć się z A ry sto telesa koncepcją b y tu czy grozić kojarzeniem dow odu z arystotelesow ską fizyką — je st sp raw ą dość jasn ą, ale to w cale nie znaczy, że św.
Tomasz źle w y ak cen to w ał w łaściw y tok dow odu i że należy zm ie
niać dow ody Tom aszowe. P rzecież zw racam y uw agę na w zorow y te k st św. Tomasza z De ente et essentia w sp raw ie dow odu na istnienie Boga. Z resztą an i obecnie an i w czasach św . Tom asza dla udow odnienia istnienia Boga n ie w y sta rc zy przeczytać tych p a ru zdań z S u m m y Teologicznej — ale trze b a poznać podstaw y filozofii tom istycznej, zw łaszcza tom istyczną koncepcję b y tu i teorię po
znania. W iele nieporozum ień, łącznie z odrzucaniem dowodów, pochodzi stąd, że tr a k tu je się je jako sam odzielne jednostki, oder
w ane od całego k o n te k stu filozofii tom istycznej.
Dowód na istnienie Boga nie sprow adza się do a k tu poznawczego stw ierdzającego skutkow ość b y tu —- bo to je st tylk o jedna z prze
słanek. T w ierdzim y tylko tyle, że n ie k tó re — zresztą w ażne -—
p rzesłanki zdobyte są za pom ocą in tu ic ji zm ysłow o-intelektualnej i nie w idać, w ja k i sposób pew ne k ro k i m yślow e dałoby się pod
ciągnąć pod fo rm u ły logiki fo rm aln ej. W ażniejszy niż form alny zw iązek w y n ik an ia m iędzy zd an iam i je st fa k t, że poszczególne przesłan k i są .koniecznie praw dziw e.
D owody na istnienie Boga są ap odyktycznym i dow odam i n auko
w ym i, ale posiadają inne podstaw y sw ej naukow ości i pew ności niż dow ody o p arte na p raw ac h logiki fo rm aln ej. We współczesnej m etodologii te rm in dow ód zw ykle re z e rw u je się dla uzasadnień ty p u czysto dedukcyjnego. W obec tego dow ód n a istnienie Boga w tym znaczeniu nie zasługiw ałby n a ścisłe m iano dow odu. Dowód m etafizyczny nie je st je d n a k ra n g ą niższy od dow odu sform alizo
w anego — jest po p ro stu inny. D oprow adza je d n a k do k o n kluzji koniecznej.
Z byt pochopnie k o n k lu d u je J. F r. D rew now ski, że w duchu egzystencjalizm u tom istycznego n i e p o d o b n a d la celów d y daktycznych podać w zorcow ego dow odu na istn ien ie Boga. Nie zrobiliśm y tego w a rty k u le , w idząc pew ne trudności. T rzeba by bowiem poprzedzić go k ilk u p rzy n a jm n ie j w prow adzeniam i do p ro blem aty k i filozoficznej zw łaszcza m etafizycznej. Je st szczęściem i nieszczęściem filozofii, że in te re su je nie ty lko fachow ców , że p raw o do filozofow ania posiada k ażdy — stą d potrzeba w p ra w a -
365 dzania je s t w iększa niż w ja k ie jk o lw ie k in n ej nauce. M ów i się do „filozofów ”, u k tó ry c h trz e b a n a jp ie rw usunąć ich w łasn e po
g lą d y i sty l filozofow ania, ab y w yłożyć pozytyw nie p ro ponow any dow ód. A d ru g a sp raw a — dow ód su p o n u je znajorpość całej m e ta fizyki, k tó rą trze b a w zary sie p rzed staw ić, dlatego zachodzi po
trz e b a fo rm d y d ak ty cz n y ch in n y c h niż w pozostałych n au k ach , zw łaszcza że filozofii nie uczy sią sy stem a ty cz n ie w ra m a c h p ro g ra m u szkolnego ja k uczy się m a te m a ty k i czy fizyki. P rz ek a zan ie dow odu n ie m oże dokonać się przez jednoznaczne zako m u n ik o w a
nie w iadom ości sam ego opisu etap ó w m yślen ia dyskursyw nego, lecz ta k że przez apel do dośw iadczeń poznaw czych in te rlo k u to ra , k tó re m uszą być w y p recy zo w an e w bezpośrednim z n im k o n ta k cie. U sp raw ied liw io n a w y d aje się w ięc być ostrożność w p odaw a
n iu w y rw a n eg o z k o n te k stu filozoficznego, „w zorcow ego” dow odu na istn ien ie Boga.
J a n F r. D rew n o w sk i k ilk a k ro tn ie zd a je się rzucać o sk a rż en ie pod ad resem środow iska lubelskiego, że m n iem a się ta m , ja k o b y logika sym boliczna n ie n ad a w ała się do zastosow ań poza m a tem aty k ą , o raz ja k o b y poznanie B oga nie dało się sform ułow ać zgodnie z żad
n y m i zn a n y m i re g u ła m i logiki. T ru d n o znaleźć w naszych w ypo
w iedziach p o d staw ę do logicznie uzasadnionego m niem ania, że p o w ątp iew am y o w ażności logicznej fo rm y rozum ow ań oraz że uw ażam y, iż ro zu m o w an ia m etafizyczne m ogą być niezgodne z p ra w a m i logiki.
P rzeciw ża d n ej fo rm ie logicznej ro zum ow ania n ie podnosim y n a w e t cienia p o d ejrz en ia co do jej Ważności oraz n igdzie nie tw ie rd z im y , ja k o b y ja k ie k o lw ie k rozum ow anie w m etafizyce mogło być n iezgodne z p ra w a m i logiki. Z gadzam y się z ty m , że k lasy czn y ra c h u n e k logiczny je st d la ro zu m o w an ia w każdej n au ce ja k ta bliczka m nożenia d la m a te m a ty k i. J a k i to b y łb y je d n a k m a tem aty k , k tó ry by nie w yszedł w sw oich rozum ow aniach poza tabliczk ę m nożenia? P odobnie i m e tafiz y k obok fo rm rozu m o w an ia poda
n ych przez logikę p o słu g u je się rów n ież postępow aniem m yślow ym , k tó reg o reg u ły n ie zostały d o tą d całkow icie sk o d y fik o w an e w lo
gice fo rm a ln e j. I w ty m je d y n ie sensie u zn ajem y n ie ad e k w a tn o ść w spółczesnej logiki dla m e tafiz y k i klasycznej.
ks. Stanisław Kamiński, s. Zofia Józefa Zdybicka