• Nie Znaleziono Wyników

Krzysztof Łęcki, Kazimiera Wódz, Jacek Wódz, Piotr Wróblewski Uniwersytet Śląski

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Krzysztof Łęcki, Kazimiera Wódz, Jacek Wódz, Piotr Wróblewski Uniwersytet Śląski"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

S TU D IA SO C JO L O G IC Z N E 1992, 3-4 (126- 127) PL ISSN 0039 3371

K rzysztof Łęcki, Kazim iera W ódz, Jacek W ódz, P iotr W róblewski

U niw ersytet Śląski

RZECZYWISTOŚĆ SPOŁECZNA W DOŚW IADCZENIU PO TOCZNYM GÓRNOŚLĄZAKÓW

A rtykuł ten prezentuje niektóre tezy i w ątki tem atyczne, których pełne rozwinięcie znaleźć m ożna w tomie pt. Świat społeczny Górnoślązaków. Rekon­

strukcja treści świadomości potocznej. Przedsięwzięcie to wydaje się o tyle zasad­

ne, że niskonakładow a pozycja m a niewielkie szanse na rozwianie wielu stereo­

typów i m itów (także socjologicznych) narosłych w okół problem atyki śląskiej.

Podjęcie tej problem atyki autorzy tego opracow ania uznali za szczególnie istotne w okresie znacznego ożywienia dyskusji o regionalizmie i związanych z nią kwestii identyfikacyjnych. Przedstawione tu opracow anie opiera się na b ad a­

niach, które prow adzone są - w zespole pod kierunkiem prof. d r hab. Kazimiery W ódz - od 1990 r. Bardziej szczegółowe omówienie założeń teoretyczno-m etodo- logicznych, na których opierały się wspom niane badania, znaleźć m ożna w wersji książkowej1.

I. Przebieg badań i charakterystyka materiału

Zebrane przez autorów „historie życia” G órnoślązaków m ają dość szczególny charakter. Są zapisem opow iadanych biografii osób uważających się za G ó rn o ­ ślązaków i - bezwyjątkowo - za takich właśnie uważanych przez otoczenie, tj.

zarów no tych, których oni sami uw ażają za G órnoślązaków , ja k również „innych”

- tych, którzy bądź sami siebie jak o G órnoślązaków nie określają, nie są za takich uważani, bądź sam a kategoria „G órnoślązak” wydaje się im, dla definiowania własnej tożsamości, nieistotna. W założeniach badawczych spisane z taśm y m ag­

netofonowej opowieści posłużyć miały jak o m ateriał umożliwiający, przez dotarcie

1 Najogólniej rzecz biorąc odwołujm y się do klasycznej wersji socjologii fenomenologicznej, związanej z tw órczą kontynuacją myśli A. Schuetza w pism ach P.L. Bergera i T. L uckm anna, a także paradygm atem hum anistyczno-interpretatyw nym w dziełach W. D iltheya, M . W ebera, W. Thom asa, F. Znanieckiego, G .H . M eada. W części poświęconej analizom z pogranicza socjologii wiedzy i socjolingwistyki nawiązywaliśmy do niektórych koncepcji teoretycznych B. Bernsteina. Zob. K. Łęcki, K. W ódz, J.

W ódz, P. W róblewski: Świat społeczny Górnoślązaków. Rekonstrukcja treści świadomości potocznej.

Katow ice 1992.

(2)

1 5 4 K R Z Y SZ T O F Ł Ę C K I, K A Z IM IE R A W Ó D Z, JA C E K W ÓDZ. P IO T R W R Ó BLEW SKI

do poziom u świadomości potocznej, rekonstrukcję „św iata społecznego” G ó rn o ­ ślązaków.

Zasadnicze problem y związane z tak pom yślanymi badaniam i - na etapie konceptualizacji i grom adzenia danych empirycznych - łączą się z doborem próby i wyborem sposobu zebrania materiału. Celem badań było dotarcie do poziom u oczywistości pierw otnych (taken fo r granted), które są fundam entem świata przeżywanego. Uznaliśmy, że zabiegiem umożliwiającym realizację tego zamierze­

nia jest uzyskanie takiego m ateriału, który w jak najmniejszej części byłby odpowiedzią na zadaw ane bądź tylko sugerowane pytania; w jak największej zaś - umożliwiał nieskrępowaną autoekspresję jednostki. Sytuację taką, zbliżoną do oczekiwań, udało się stworzyć, gdy respondenci opow iadać mieli „swoje życie” . Pow iadam y „sytuację zbliżoną do oczekiwań” , gdyż chętnie zgodzimy się, że odtworzenie „sytuacji idealnej” w w arunkach badawczych jest prawie niem oż­

liwe.

Pierwszym problem em była dająca się odczuć niechęć do opow iadania swego życia w zawsze sztucznej sytuacji wywiadu. Od naszych respondentów usłyszeliśmy znacznie więcej w toku swobodnej rozmowy, która była niezwykle istotnym elementem badań pilotażowych. Wielu naszych respondentów , godzących się na opowiedzenie swojej historii życia, po namyśle (zdarzało się to nieraz i przy trzecim spotkaniu2) rezygnowało - odsyłając w takich przypadkach do osoby ważniejszej, bardziej znaczącej, do kogoś, czyje losy są godniejsze odnotow ania. Często pojawiał się też wówczas argum ent, że ci „inni” będą lepiej umieli swoje życie opowiedzieć.

Sytuacje takie pojawiały się w tych przypadkach, gdy na żądanie respondentów odtwarzaliśm y z taśm y magnetofonowej fragm enty ich opowieści. M ożna to interpretow ać jak o przesadną wagę, jak ą nasi respondenci przykładali do badań naukow ych (o celu i przeznaczeniu rezultatów naszych spotkań inform ow ani byli już na wstępie) bądź - nieco paradoksalnie - nagłej nieufności wobec takich badań.

Możliwe jest również oczywiście wyjaśnienie prostsze - podczas wysłuchiwania odtwarzanej własnej opowieści załamywał się często obraz siebie samego, własnej kompetencji językowej itp. Opowieść nie odpow iadała tem u w yobrażeniu idealnej opowieści o własnym życiu, jakie być może część respondentów w sobie pielęgnowała.

Pojawiały się argum enty, że „to opow iadanie nie wyszło” , „ja tego nie chciałem powiedzieć” czy też „to nie jest mój głos” (reakcja na nieuniknione zniekształcenia pow odow ane niedoskonałościam i techniki). W kilku przypadkach zadziałał „efekt m ikrofonu” (mimo dysponow ania przez badaczy wysokiej jakości zm iniaturyzo­

wanym sprzętem) - osoby rozm owne i deklarujące chęć wzięcia udziału w badaniach, po włączeniu m agnetofonu nie były w stanie rozpocząć relacji. Należy przy tym dodać, że sam m om ent włączania m agnetofonu, o którym respondenci chcieli być bezwyjątkowo inform ow ani (choć było możliwe uruchom ienie w sposób dla respondentów niewidoczny), był zazwyczaj krytycznym punktem w kontaktach z respondentam i. Był to m om ent często odwlekany, a prawie zawsze celebrowany.

Jeden z respondentów , by działanie tego efektu przełam ać (a była to kolejna z wielu, przerywana po kilku zdaniach próba), do kolejnego spotkania przystąpił z planem i zapisanymi fragm entami.

2 Zob. W .F. W hyte: Interviewing in Field Research. W: Human Organization Research: Field Relations and Techniques. Ed. by R.N . A dam s, J.J. Preiss. H om evood 1969, s. 113.

(3)

R ZE C ZY W ISTO ŚĆ SPO ŁEC ZN A W D O Ś W IA D C Z E N IU P O T O C Z N Y M G Ó R N O ŚL Ą Z A K Ó W 155

Bywało jednak i tak, że jak o pow ód odm owy przedstaw iano naradę rodzinną, na której respondentow i zwrócono uwagę na niestosowność wywlekania na zewnątrz tego, co pow inno pozostać skryte w kręgu najbliższych. T rudno nam określić, na ile podaw ane powody były rzeczywistymi przyczynami odm owy udziału w dalszych etapach badań. Niełatwo byłoby również ustalić stopień wpływu tych czynników na te opowieści życia, które udało się nam zgromadzić. M am y tu na uwadze chociażby widoczny w niektórych fragm entach zebranych historii życia, nieco sztuczny z naszej perspektywy i niewątpliwie nadm ierny formalizm. W szystko to zwiększa w n aturalny sposób znaczenie analizy i interpretacji zebranego m ateriału.

N iebłahą rolę odgrywa wówczas, zawsze ważna we wszelkiego rodzaju elastycznych (flexible), ale kontrolow anych przez badacza wywiadów, „zdolność do dzielenia kultury swoich inform atorów ” 3.

Prow adzone przez nasz zespół badania potwierdziły raz jeszcze starą zasadę, tak sform ułow aną przez R ob erta G. Burgessa: „W praktyce badacz musi zastosować strategię dob oru próby do konkretnego problem u badawczego, ponieważ bardzo rzadko możliwe jest zastosowanie idealnych strategii postępow ania prezentowanych w podręcznikach nauk społecznych” 4. Te ostatnie są raczej - dodajm y - listą życzeń socjologów, zawierającą spis tego, co i ja k chcieliby zbadać, nie zaś tego, co i ja k zbadać można.

D o b ó r próby wiąże się w przypadku naszych badań ze sposobem ich prze­

prow adzania. W trakcie b adań pilotażowych udało się dotrzeć (i - co ważniejsze - namówić do wzięcia udziału w badaniach) jedną z tych śląskich rodzin, która z ziemią tą związana jest od pokoleń; w dziejach tej rodziny skupiło się wiele typowych dla zasiedziałych mieszkańców G órnego Śląska m om entów biograficz­

nych, a więzi pokrew ieństwa obejmowały zarów no polskich, jak i niemieckich antenatów . Byli wśród nich i śląscy powstańcy, i żołnierze W ehrm achtu. Relacje pokrew ieństwa wiążą ją z nazwiskiem i osobą działacza na rzecz polskości Śląska W ojciecha K orfantego. Część rodziny obecnie mieszka w Niemczech. Zdecydowa­

na większość, m im o że m a praw ne podstaw y uzyskania obywatelstwa niemiec­

kiego i możliwość przyznania niemieckiej narodow ości przez władze adm inist­

racyjne Republiki Federalnej Niemiec, nie zamierza opuścić G órnego Śląska. Nie wszyscy członkowie tej rodziny zgodzili się na udzielenie wywiadów. Nie wszyscy z tych, którzy tak ą zgodę wyrazili, dotrw ali do końca. Ich wskazaniami kierowa­

liśmy się w doborze innych respondentów , uznając tego typu „polecenia” za wystarczające.

II. Język i typizacje

W przyjętej przez nas perspektywie socjologii fenemonologicznej, w której przedm iotem szczególnej uwagi jest rzeczywistość życia codziennego, analizie języka przypisuje się szczególnie doniosłe znaczenie. Najogólniej mówiąc, funkcja języka upatryw ana jest w w yznaczaniu punktów orientacyjnych życia jednostki w społeczeń­

3 Zob. V.M . Palm er: Field Studies in Sociology: a Student’s Manual. Chicago 1928, s. 171.

4 R.B. Burgess: Elements o f Sampling in Field Research. W: Field Research: A Sourcebook and Field Manual. Ed. by R.B. Burgess. London 1982, s. 87.

(4)

1 5 6 K R Z Y SZ T O F ŁĘC K I, K A Z IM IE R A W Ó D Z, JA C E K W Ó D Z, P IO T R W R Ó B LEW SK I

stwie i wypełnianiu życia znaczącymi przedm iotam i5. Posługiwanie się językiem doprow adza do obiektywizacji społecznego świata, ponieważ tworzy on zewnęt­

rzną wobec jednostki sferę faktów, którym ta ostatnia musi się podporządkow ać.

Ten system kom unikacji zapewnia ludziom nie tylko bieżącą obiektywizację doświadczenia, ale pozwala na łączenie ze sobą różnych m ikrośw iatów i um oż­

liwia ich integrację w jedną całość. Wreszcie język pozwala na wykraczanie poza sferę życia codziennego, tzn. umożliwia interpretow anie przeżyć doświadczanych w obszarach o ograniczonym znaczeniu, poza rzeczywistością zdeterm inow aną przez „tu i teraz” . Ten obiektywny aspekt języka, który wiąże się z jego rolą w procesie obiektywizacji społecznego św iata, pow inien zostać uzupełniony o aspekt subiektywny, związany z procesem internalizacji. Peter L. Berger i T ho­

mas Luckm ann piszą: „Społeczeństwo, tożsam ość i rzeczywistość kształtują się subiektywnie w tym samym procesie internalizacji. K ształtow anie to przebiega wraz z internalizacją języka. W gruncie rzeczy [...] język stanowi zarów no najis­

totniejszą treść jak i najistotniejsze narzędzie socjalizacji”6. W przypadku badanej przez nas społeczności analiza środków ekspresji językowej zdaje się mieć nierów­

nie większe znaczenie niż w badaniach innych grup społecznych. Używany przez nią dialekt stał się najłatwiej rozpoznawalnym elementem negatywnej stygmaty- zacji tej grupy etnicznej. Jest to szczególny przypadek, nie tak jednak wcale rzadki w społecznościach pogranicza7, w którym historia naznacza i podkreśla odm ienność etniczną. Stawał się on jednym z głównych powodów zakłóceń procesu socjalizacji. W spółautorzy tej rozprawy w innym tekście8 przedstawili go jak o dylem at kom unikacyjny - podstaw owy dylemat (obok dylem atów uczes­

tnictwa i emigracji), przed którym stoją członkowie tej grupy etnicznej. Dylemat ten tak przedstawia w jednej ze swych powieści znany śląski pisarz Stanisław Bieniasz: „Lekceważenie zaczęło się wcześnie, już wtedy gdy w podstawówce okazało się, że język urzędowy i literacki znacznie różnią się od języka używa­

nego w domu. Pani od polskiego powiedziała, że to nie jest język, tylko wstrętny żargon, w którym aż się roi od wyrazów pochodzących od szwabskiego szwar- gotania. D la Ryszarda wszystko, co mówili nauczyciele, było wtedy święte”9.

Język to narzucony element sytuacji biograficznej, w którym dokonuje się przed- typizacja świata. Nie da się zaprzeczyć możliwości względnie niezależnych od języka konstrukcji typizacyjnych, lecz również w ich przypadku język odgrywa istotną rolę. Stabilizuje on m atryce syntaktyczne dzięki tworzeniu typów za pośrednictwem obiektywizacji dźwięków i ich osadzaniu w polu wzajemnych w artości10. Wiąże się to również ze specyficznymi ograniczeniami uczestnictwa w sferze kultury symbolicznej. W ywiad ze Stanisławem Bieniaszem w tygodniku

5 Zob. P.L. Berger, T. Luckmann: Społeczne tworzenie rzeczywistości. Przeł. J. N iżnik. W arszawa 1983, s. 53.

6 Ibidem, s. 208.

7 O takiej kwalifikacji decydują historyczne losy Śląska.

8 K. Łęcki, P. W róblewski: The Elements o f the Symbolic Culture as a Form o f Legitimation o f Cultural Identity (The Siłesian Case). R eferat wygłoszony na m iędzynarodowej konferencji Nation and State. Sm ali nations and ethnic minorities in the emerging Europę, M aribor, 3-5 II 1992. M aszynopis w posiadaniu autorów . Tekst zostanie opublikow any w m ateriałach pokonferencyjnych.

9 S. Bieniasz: Ucieczka. W arszawa 1991 Czytelnik, s. 30.

10 Zob. A. Schuetz, T. Luckm ann: Strukturen der Lebenswelt, Suhrkamp. T. 1. F rankfurt am M ain 1988, s. 283.

(5)

RZEC ZY W ISTO ŚĆ SPO ŁEC ZN A W D O Ś W IA D C Z E N IU PO T O C Z N Y M G Ó R N O ŚL Ą Z A K Ó W 1 5 7

„P olityka” 11 nosi tytuł Nie czułem romantyzmu. Tytuł ten, zważywszy na wagę przypisywaną rom antyzm owi w kulturze polskiej, m ożna odczytać jak o intelektualną prowokację. N a stwierdzenie (A dam a Krzemińskiego) „H ub ert W ohlan opowiadał mi, że Śląsk jest głuchy^ na nasze galicyjsko-królewiackie mity: Kordian, Noc Listopadowa to nie dla Ślązaków” - Bieniasz odpowiada: „U nas w szkole to było tylko dla prymusów. Ja sam chyba rozum iałem polski rom antyzm , ale go nie czułem” . Sfera zinstytucjonalizowanej kultury symbolicznej odrzuca jak o obca i jest odrzucana jak o coś obcego. Krzyżują się lojalności i więzi rodzinne z wymogami uczestnictwa w systemie oświatowym i życiu publicznym. Proces socjalizacji zakłócany jest przez dwa sprzeczne rodzaje „przym usu symbolicznego” , które z grubsza pokryw ają się ze sferami socjalizacji pierwotnej i wtórnej. W jednym z wywiadów czytamy:

„[...] bo każdy sie w szkole staroł ja k mog, no ale w dom a to tam każdy jesce godoł tak jak umioł, niy, no a my w ogóle, my mieli jesce tego najstarszego b rata takigo trocha dziwnego, że jak my chcieli mieć ołówek, to łon nom pedzioł « n iy , bo to jest b la jsz tift» , u nos niy śmiało sie godać bułki, bo była żymła, na jap k a, bo były ponki, niy. N o i takie wszystkie tam rzecy. N o ale lata leciały i my sie tys musieli popraw iać, no ale m oja m am a niy um iała dugo godać kalarepa, ino godała oberiba, na żymły godała żymły, no, blum kol, na te rzeeczy łona dugo godała te swoje godki, no ale potym ja k ze siostrom miyszkała, siostra za mąż wyszła no to ji na kartce pisali, to łona ju s potym poszła po kalarepa, niy, tam po te wszystkie rzecy, no ale tak to sie u nos godało ślonskom gw arom no i po ślonsku” (S.K., 57 lat, m ężatka, jedno dziecko, wykształcenie podstawow e, gospodyni dom ow a, M ichałkowice)12.

Sytuacja ta odtw arza się w procesie socjalizacji syna respondentki. Dzieje się tak, choć ona sam a przekonana jest o celowości wyjścia poza gwarę, „bo ani cowiek dobrze nie napise” . T u czynnikiem konserwującym etniczność jest mąż respondentki.

„B o na przykłod m onż tys jest ze krwi i kości Slonzok, to jo ja k już potym synek zaczon chodzić do piyrszy klasy i chciałach z niym popraw nie coś tam pogodać, to m onż niy doł. N o to w piyrszy klasie podstaw ow y syn i od som siadki syn to byli nojwiynksze Slonzoki, bo nom powiedziała pani, nom naw et uw aga zwrócioła, żeby do dzieci trocha mówić popraw nie, bo bardzo ślonskom gwarom jadom , no ale w drugi klasie ju ż sie dużo u syna zmiyniyło, bo pisać - pisoł popraw nie, ino że godoł po ślonsku, no ale w drugi klasie, w szkole sie jus staroł godać dobrze i już uwago w niy dostow ał” .

N a ten typ relacji nakłada się to, co w spółautorzy tego opracow ania nazwali

„nieadekwatnoscią historyczną” 13 i kulturow ą14, a co wiąże się z samym rozumieniem

„zdarzenia historycznego” jak o czegoś obcego i odległego w czasie. M oże to być swego rodzaju wskaźnikiem „m arginalizacji pozycji etnicznej” 15. O wadze przy­

kładanej przez respondentów do gwary jak o wyznacznika schem atów kom unikacyj­

nych wew nątrz społecznego świata świadczyć może to, że w nielicznych zdialogi-

11 ,,Nie czułem rom antyzm u”, z pisarzem śląskim Stanisławem Bieniaszem rozmawia Adam Krzemiński.

„P olityka” 1991 n r 35.

12 Zob. uwagi A. Kłoskowskiej na tem at przym usu w pierwotnej, rodzinnej socjalizacji i kulturalizacji w koncepcji P. Bourdieu. A. K łoskow ska: Teoria socjologiczna P. Bourdieu. W: P. Bourdieu, J.C.

Passeron: Reprodukcja. Elementy teorii system u nauczania. Przeł. E. Neym an. W arszawa 1990 PW N, s. 23-24.

13 Zob. K. Łęcki, P. W róblewski: Przedstawienia przeszłości mieszkańców osady ,,P o kó j” w starej dzielnicy Rudy Śląskiej. W: Przestrzeń-środowisko społeczne-środowisko kulturowe. Z badań nad starym i dzielnicami m iast Górnego Śląska. Pod red. K. W ódz. K atow ice 1992.

14 Pojęcia tego używamy w znaczeniu znacznie szerszym niż M . Stefanowska. Zob. M . Stefanowska:

Odbiorcy kultury. Deklaracje i rzeczywistość (Studium metodologiczne o weryfikacji danych). W arszawa 1988 PW N .

15 K . Łęcki, P. W róblewski: op. cit.

(6)

158 K R Z Y SZ T O F ŁĘ C K I. K A Z IM IE R A W Ó D Z. JA C E K W Ó D Z. P IO T R W R Ó BLEW SKI

zowanych partiach opowiadanej przez nich „historii życia” , w których dochodzi do ko n taktu z „obcym ” 16, nawet we wspom nieniach usiłują oni odtworzyć sytuację z prawidłowym wykonaniem językowym. Weźmy taki przykład:

„Jo na zadku to sie ino łobrocol, żech jesce tak doś mioł siyly, bo godom , przeciyż sie wykońcyć niy dom, no i w pewnym momyncie ja k my tak biegym lecieli przed tym całym batalionym tyn nasz szef kom pani - Czerwiński: R ulau, elef R ulau - dołonczcie, a jo: dolonczam obywatelu plutonowy, dolonczam." (H .R ., 57 lat, żonaty, dwoje dzieci, wykształcenie zawodowe ślusarz, emeryt, Michałkowice).

Zjawisko to wiąże się pewnie z rozpoznaniem używania gwary w takich kontaktach jak o czegoś, co prowadzić może do jakiejś form y dyskryminacji. Próby w ykazania swojej kom petencji językowej nie zawsze zresztą temu zapobiegały. Jak chociażby w takiej relacji:

„W dodatku jesce taki boi kapral jedyn w ty naszy kom pani, to nom godo tak: a wy skond, na przykład na stalówce, ja z Katowic, to dać m u trucizny, a jak na przikłod pedziol z W arszawy, to dać mu grochówki, tak nos trocha traktow ali niy ja k powinni, bo lostatecznie tys my byli z Polski, a niy z jakigoś tam , pieronie, niymieckiego faterlandu, a nos zawsze jednak gorzi traktow ali” (H .R .).

W pierwszym z cytowanych wyżej przypadków tylko respondent używa słow­

nictwa polskiego (w innej sytuacji powiedziałby pewnie dolonczom), gdy szef kom panii Czerwiński mówi, w relacji opowiadającego, po Śląsku. Zwykle „obcy”

w opowiadanych autobiografiach używają języka polskiego ogólnego, co często rwie tok narracji. N a przykład:

„Potym znow boi po jakim ś czasie kurs dyżurnego ruchu, zresztom prziszol ju s inny szef, tyn po prostu mie na nastaw nia doi bez egzam inu, jescech niy miol egzam inu i belech chodziol na kurs.

pado: za ciebie jestem pewny, poszołch na ta nastaw nia no i do dziś robią na ty nastaw ni” .

W ydaje się, że rezygnacja z tego zabiegu, w sytuacji znacznie bardziej naturalnej niż wywiad, powodow ać może odbieranie relacji jak o nieprawdziwej. Przykłady gwary, które złożyły się na m ateriał analizowany w tej pracy, scharakteryzow ać chcemy przez odniesienie do koncepcji kodów językowych, które - za M irosławą M arody - potraktujem y jak o pewną całość form alnopoznaw czą17.

W analizowanych wypowiedziach zaobserwować m ożna brak umiejętności planow ania dłuższych wypowiedzi. Jednocześnie są to zdania wielokrotnie złożone.

Łączą się w ten sposób cechy kodu ograniczonego i wypracowanego. Ta sprzeczność, choć pozorna, nie daje się rozwikłać za pom ocą koncepcji kodów językowych.

Jednak głębsza analiza językowa pokazuje, że złożone konstrukcje syntaktyczne, używane przez respondentów, to jedynie składanka zdań bardzo prostych - czasem wypowiedź zapow iada rozwinięcie problem u, lecz do niego nie doprow adza. Okazuje się więc, że cechy określające rodzaj kodu traktow ać trzeba łącznie - w tym przypadku (1) prostota konstrukcji zdaniowych i (2) brak umiejętności planow ania

16 Zob. J. Wódz: „ Swojskość i obcość" ja k o wymiar tożsamości lokalnej. W: Tożsamość kulturowa mieszkańców starych dzielnic m iast Górnego Śląska. Pod red. W. Świątkiewicza, K. W ódz. W rocław 1991 Ossolineum. Problem atykę „obcego” we współczesnej antropologii kulturowej om aw ia m. in. L.

StoiYima. Zob. L. Stomma: Antropologia kultury wsi polskiej X IX w. W arszawa 1986 PAX. Natężenie gwarowości i reakcja na „obcego” to dwa z czterech elementów społecznego zam knięcia przestrzeni w starych dzielnicach mieszkaniowych G órnego Śląska. Zob. K. Łęcki, P. Wróblewski: Elementy społecznego zamknięcia przestrzeni w starych dzielnicach mieszkaniowych górnego Śląska. W: Problemy miejskie a zjawiska planowania i żywiołowości. Pod red. K. Wódz. K atow ice 1990 Sl.IN.

17 Wychodzi ona oczywiście od znanej koncepcji B. Bernsteina korzystając z „term inów w prow a­

dzonych w późniejszych wersjach jego teorii oraz ustaleń empirycznych akcentow anych w wersjach wcześniejszych” (zob. M. M arody: Technologie intelektu. Językow e determinanty wiedzy potocznej i ludzkiego działania. W arszawa 1982 PW N , s. 153-156).

(7)

R ZE C ZY W ISTO ŚĆ SPO ŁEC ZN A W D O Ś W IA D C ZEN IU P O T O C Z N Y M G Ó R N O ŚL Ą Z A K Ó W 1 5 9

dłuższych wypowiedzi. Pożądane wydaje się przy tym odwoływanie się do innego typu analiz. Opowieści są bowiem bogate w dygresje, często zawikłane. Przykładem niech będzie następujący wywód:

„N o wszyscy, przecież ten kto przyjechoł to niy wiedzioł, to boło to samo, to boło vice versa, to ja k np Niemcy przyszli, chociaż Niemcy to wiedzieli, bo to nie byl taki odległy czas od końca I wojny światowej do początku II wojny światowej, nic, a wiadom o było ja k to było w tych czasach, przecież to i ta propaganda itd i dużo tych ludzi potem tych naszych ludzi, co ulegli ty propagandzie, praw da i to potem strasznie odgrywali sie i tych Niemców, co byli Niemcami, to m ożna powiedzieć śmiało, że ich prześladowali. Bo zresztą m om som wypadek, że babka od moi żony tzn. m atka od teściowy - to ją pow stańce sprali tak, że ona potem um arła” (H.B.. 69 lat, żonaty, troje dzieci, wykształcenie zawodowe: piekarz, zawód wykonywany: hutnik-form ierz, emeryt, Katowice-Szopienice).

K oncentracja na faktach jest tak duża, że nie używa się tu synonimów, pozostając przy wciąż tych samych określeniach. Cecha ta, obecna we wszystkich historiach życia, może wskazywać również na niewielką kompetencję językow ą rozmówców.

W analizow anych wypowiedziach autobiograficznych m ożna zauważyć zwroty pozornie świadczące o dystansie respondentów do opowiadanej przez nich historii życia. D ystans ten wywołany był jed n ak wyłącznie przez brak pewności co do podzielania przez rozmówcę tych oczywistości pierwotnych; bądź też były to sform ułow ania rutynow e czy też przydające wypowiedzi autobiograficznej funkcję fatyczną18. T aką rolę odgrywały słowa „wiys” czy „rozum iys” . Np.:

„Polsko, polsko szkoła, norm alnie polsko szkoła. T aki boł tyn rozumiys tyn nauczyciel, tyn rechtor pieron wymagalny, rozumiys. Bo łon boł nąuczycielym w taki klasie, a chodził na kurs na profesora.

Ł on potyn, ja k jo wyszoł ze szkoły, to jo słyszoł, że łon ju s niy uczy w szkole ty, na profesora poszoł, rozum iys” (J.G ., 77 lat, żonaty, jedno dziecko, wykształcenie podstawowe, górnik, emeryt, Siemianowice Śląskie-M ichałkowice).

Stosowali oni również zwroty socjocentryczne pochodzenia gwarowego, typu

„ p ra ” :

„A ja k zech mioł zadany wiersz, obo jakiesik ze cytanki na pamiyńć sie naucyć, tak opowiadać treść, pra, to jo sie wzion ta cytanka na pole, a cytanka mieli tako cysto, że tam niy śmiało być kartki zawiniynty, bo nasz nauczyciel boi taki, wiys ostry, że łon przejrzoł, tam niy śmiało być plamki, to jo ta cytanka broł na pole rozumiys, ja k wiersz, toch sie na polu ucoł tego wiersza” (J.G.).

Tylko u tych respondentów, którzy odebrali średnie wykształcenie, dostrzec m ożna stosowanie zwrotów egocentrycznych.

„N o więc było widać, no ja bym to tak podzielił: od 47 roku ja k zacząłem pracow ać do 50, tak ja k przed w ojną - czysta, porządnie w ykonana; pracow ało się, ponieważ tej pracy było bardzo dużo do 9.00, ale potem od 50-55 ju ż była minim alna, ale jeszcze było, dopiero faktycznie duży upust tej jakości to był w latach 70-tych” (A .H ., lat 65, żonaty, dwoje dzieci, wykształcenie średnie, księgowy, emeryt, Chorzów).

U nich też daje się zauważyć większa dyscyplina i świadomość w konstruow aniu własnej autobiografii, próby jej upodobniania w warstwie językowej do wypowiedzi formalnej.

„[...] ze Śląska i należę do rodziny G órnoślązaków , od wielu pokoleń. Rodzice mieszkali w Gliwicach;

ojciec był kolejarzem , a m atka pracow ała w dom u. W 1920 czy w 1919 roku ojciec został przeniesiony do Tarnow skich G ó r w związku z tym m usiał zmienić miejsce zamieszkania i przeprow adził się z Gliwic do Świętochłowic, gdzie ja się urodziłem w 1926 roku i m am obecnie 65 lat. Zacząłem chodzić do polskiej szkoły i ukończyłem do wybuchu wojny 6 klas szkoły powszechnej robiąc jednocześnie w 1939 roku egzamin wstępny do gim nazjum klasycznego w Chorzowie. W 1939 roku egzamin wstępny do gim nazjum klasycznego w Chorzowie. W czasie okupacji chodziłem dalej półtora roku do niemieckiej szkoły powszechnej, a następnie rozpocząłem pracę u Simensa” (A.H.).

18 Zob. R. Jakobson: W poszukiwaniu istoty języka. W arszawa 1989 PIW , s. 85.

(8)

1 6 0 K R Z Y SZ T O F Ł Ę C K I, K A Z IM IE R A W Ó D Z, JA C E K W Ó D Z, P IO T R W R Ó B LEW SK I

Zupełnie inaczej przedstaw ia się sytuacja w przypadku tych respondentów, którzy m ają wykształcenie podstawowe bądź niepełne podstawowe. Dotyczy to tak stylu narracji (w tym przede wszystkim większego czy mniejszego sform alizo­

wania), jak również, co nie zawsze z poprzednim musi być tożsame, umiejętności planow ania wypowiedzi.

„Jo łod najm odszych lat ju s m usioł po p rostu pom ogać w rodzinie, a pom oc boia tako, że my chowali gynsi. Starsze dziołchy łody mnie, pasły kozy, bo my kozy czimali, dwie i gynsi. A jo - synek dolzech sie wiyncy rady z gynsiami ja k te dziołchy, pra, jo sie barzy niuy boi, tak chopców to, a dziołcha to tam dziołch, dziolcha to tam bele wtoś poprzezywo, to place, a jo potym boi tam łoziym lot, dziewińć lot, to sie ju s niy boi i jo pas gynsi, pra, a my chowali gynsi dwadzieścia sztuk - co najmniej, bo piyńć dziołchów, rozum is pierzinin usuć, pra. I toch te gynsi pas, tak może łod losmego roku do styrnostego” (J.G.).

U tych ostatnich respondentów daje się również zauważyć typowa dla kodu ograniczonego koncentracja na powierzchownych związkach przyczynowych, w k tó ­ rych główną rolę odgrywają zależności instrum entalne i styczności w czasie i przestrzeni.

„Po niywoli tak zech prziszoł to ju s tu boty Niymcy, to bolo roboty jus. N o w tych piyrszych dniach jesce niyu bolo tyła roboty, dopiyro rejestrowali tych, tych takich rozm aitych co ich mieli trosycka na loku, na ale potym sie ro b o ta łodnalozła, w styrdziestym roku to roboty bolo co bolo za mało ludzich, roboty było w b ró d ” (J.G.).

N aw et w przypadku używania pojęć abstrakcyjnych, takich ja k np. „w olność” , daje się zauważyć nieumiejętność oderw ania ich od bezpośrednio danych zdarzeń.

U w ydatnia się w ten sposób jeden z aspektów zjawiska, które znany polski reżyser (rodowity G órnoślązak) Kazimierz K utz nazwał „perspektyw ą podeszwy” .

„Jest wolność, wsiyndze m ajom wolność, to, ale niy m ajom wsyscy jednako dochodu. A jo wtedy rozum is za G om ołki, to jo m og robić na kopalnie, rozumis, niedziele i świynta wszystkie i nadgodziny, rozumiys, to jo staw ka mioł wtedy piyńdziesiont sześ złotych, ale zech zrobioł, pieruchu wszystkie niedziele i miyndzy tym jesce, rozumiys, take nadgodziny różne, no toch zarobiol tyła, że starcoło na życie” (J.G.).

Ta koncentracja na konkrecie, będąca cechą kodu ograniczonego, zdaje się w ogóle dom inow ać w zanotow anych na taśm ie magnetofonowej wypowiedziach:

„[...] jeszcze dziś pam iętom ta dziołszka tako, paczałach tak elegancko ubrano, tak o blondynka, a dow no były m odne takie kolczyki koralow e i pierścionek a ona na obu rękach pierścionki, kolczyki - korale takie, jo sie myślą, kule ja k ludzie sie m ają dobrze, a jo m om 14 lot i jo już m usza za gońca robić” (R .R ., 55 lat, m ężatka, dwoje dzieci, wykształcenie podstaw ow e, m agazynierka, rencistka, Siemianowice Śląskie-M ichałkowice, żona H .R.).

III. Pojęciowe reprezentacje stereotypów etnicznych i przynależności narodowej

Przez stereotyp etniczny (narodowy) rozumiemy rodzaj typizacji związanej z pozycją etniczną (narodow ą) o dużym stopniu anonim owości, k tó ra powstaje wskutek instytucjonalizacji stosunku „wy” . Odnosi się ona nie tylko do typu osobowego, z którym pozostaję aktualnie w stycznościach bezpośrednich (np.

Niemiec-mój sąsiad), ale przede wszystkim do typu funkcyjnego (np. Niemiec-heretyk) w schuetzowskim rozum ieniu i typowych zachow ań (np. niemiecka solidność) przypisywanych innym grupom etnicznym lub narodow ym oraz poszczególnym członkom tych społeczności przez innych. Innym kryterium , które m odyfikuje występowanie tej kategoryzacji i wiąże się ze struk turą codziennego świata, są

(9)

R ZE C ZY W ISTO ŚĆ SPO ŁEC ZN A W D O Ś W IA D C Z E N IU P O T O C Z N Y M G Ó R N O ŚL Ą Z A K Ó W 1 6 1

sfery istotności19. N a fakt ten zwraca również uwagę M arek Ziółkowski w książce W iedza-jednostka-społeczeństwo20. Pom im o położenia głównego akcentu na obiek­

tywne czynniki wyznaczające proces stereotypizacji, w arto w analizie stereotypów etnicznych w badanej populacji zaakcentować również rolę elementów subiektywnych, związanych z internalizacją uniwersum symbolicznego społeczności, w której stereotyp etniczny innego oparty jest na mniej lub bardziej częstych stycznościach bezpo­

średnich. Problem y stereotypów i uprzedzeń etnicznych wiążą się, w przypadku badanej przez nas grupy, z problem atyką tożsam ości etnicznej i kulturowej. W ydaje się to o tyle ciekawe, że nie wszędzie i nie zawsze musi tak właśnie być - stereotypy etniczne Francuzów nie stanow ią pewnie w takim stopniu o ich etnicznej i kulturowej tożsamości. N a uwagę zasługuje również fakt, że stereo typizacja etniczności w wypowiedziach naszych rozmówców nie osiągnęła poziom u, którego z pewnych pow odów mogliśmy się spodziewać. Stawia to pod znakiem zapytania rezultaty tych badań, w których dla rekonstrukcji historii życia posłużono się technikam i o wyższym stopniu standaryzacji21. Poniżej analizujemy prawie wszystkie fragm enty autobiografii, w których pojawiają się określenia przynależności etnicznej i narodowej.

Choć brak tu szczególnie łakom ych kąsków, to uczciwość naukow a wymaga zaznaczenia tej niezwykle (zwłaszcza ideologicznie) ważnej kwestii.

Stanisław Ossowski w pracy Więź regionalna i więź narodowa na Śląsku Opolskim zauważa, że term in „P olak ” stosow any przez ludność autochtoniczną w odniesieniu do Ślązaków (tj. grupy własnej) m a znaczenie przym iotnikowe, a w odniesieniu do osób spoza społeczności regionalnej - znaczenie rzeczownikowe. M ieszkańcy Giełczyna - m iasteczka, w którym Ossowski przeprow adzał swoje badanie tuż po zakończeniu II wojny światowej - używali dla określenia osób, które propagow ały polską postaw ę patriotyczną, takich zwrotów jak: „wielkie Poloki” , „okrutne Poloki” , „ogrom ne Poloki” . Ossowski zauważa, że we wszystkich tych zwrotach term in „P o lak ” m a sens przym iotnikowy i daje się stopniować. Pisze on: „[...]

jest się większym lub mniejszym « P o lo k ie m » , tzn. człowiekiem, w którego życiu odgrywa większą lub mniejszą rolę pewna ideologia. W tym przym iotnikowym sensie słowo « P o l o k » jest raczej odpowiednikiem term inu « n a ro d o w ie c » , oczywiście bez tego politycznego zabarwienia, jakie ów term in posiada tam , gdzie istnieją « n a ro d o w e s tro n n ic tw a » ” 22.

19 A. Schuetz, T. Luckm ann: op. cit., s. 63-72.

20 W rozdziale poświęconym społecznej świadomości wiedzy partnerów pisze: „[...] rola typologizacji jest tym większa, im mniej m am y w rzeczywistości do czynienia z d aną sferą życia społecznego, im mniejsze m a ona dla nas praktyczne znaczenie. [...] s t e r e o t y p y [podkreślenie autorów] rodzą się na skutek różnicy pomiędzy dw om a zakresami: społecznie zdeterminowanego obszaru naszej praktycznej działalności (bezpośredniej lub naw et pośredniej) i znacznie większego obszaru, do którego odnosi się' nasza - pośrednio uzyskana - wiedza. F ak t ten nie przesądza oczywiście sprawy prawdziwości czy fałszywości ani kwestii tak pojętego stereotypu. Skądinąd zresztą w iadom o, że uznaw anie określonych stereotypów , najczęściej tych zabarw ionych emocjonalnie - ja k choćby ugruntow anie przekonania o wyższości własnej grupy (na przykład narodow ej) czy też wzmocnienie stopnia wewnętrznej integracji wobec istnienia zastereotypizow anego zagrożenia zewnętrznego - pełni zawsze jakieś funkcje społeczne, jakkolw iek na innym poziomie, co pow oduje, że pewne stereotypy ciągle są podtrzym yw ane i rozpo­

w szechniane” . M . Ziółkowski: Wiedza-jednostka-społeczeństwo. W arszawa 1989, s. 156-157.

21 Zob. np. W. Błasiak: Śląska zbiorowość regionalna i je j kultura w latach 1945-1956. W: M.

Błaszczak-Wacławik, W. Błasiak, T. N awrocki: Górny Śląsk. Szczególny przypadek kulturowy. Kielce 1990.

22 S. Ossowski: Więź regionalna i więź narodowa na Górnym Śląsku. W: Z zagadnień psychologii społecznej. Dzieła. T. III. W arszaw a 1967 PW N , s. 265.

(10)

1 6 2 K R Z Y SZ T O F Ł Ę C K I, K A Z IM IE R A W Ó D Z, JA C E K W ÓDZ, P IO T R W R Ó BLEW SKI

W określeniach „Poloków ” , jakie znaleźć m ożna w zebranym przez nas materiale, trudno doszukać się wpływów jakiejkolwiek ideologii. D ają się one zinterpretow ać tyleż w perspektywie schelerowskiej koncepcji resentym entu23, co sform ułowanego przez Ossowskiego „praw a tła ” 24. Przypatrzm y się uważnie chociażby takiej wypowiedzi.

„M ój teść to boł łokropny Polok, łon som niy wiedzioł, ale Niymiec nic. Jakby grali Niymce, z M urzinam i w klipa to łon szoł za M urzinam i, ino niy za N iymcam i, a m io to, że mioł baba N iym ka - i piyrszo i drugo, bo piyrszo sie urodziła w Gissen, a drugo sam z opolskiego i łon naw et lubioł po niym iecku godać w dom a, bo łon niy umioł, niy chodzioł do niymiecki szkoły, ale przi tych kobiytach i potym ja k ino czi wypioł to ino po niym iecku chcioł godać i naw et m u to wychodzioło.

N o to zawsze ino na tego M itryngi przezywoł, do m inderhajtki łazioł, teraz m inistrym , teraz mie niy zno. A to mi sie zdo tak jedyn rocnik łoni byli, no tyn łazioł, no wiym, do m inderhajtki, do m inderhajt szule, niy, była w Siymianowicach, to ponoś tako buda ich wozioła, konie ciongły, niy autym , ino to wsiadło w M ichałkowie na jak o ś górka i niby ty G erm any, Niymcy do ty budy i tam ich zawiyźli, to M itrynga łazioł do niymiecki szkoły” (R.L., 64 lat, wdowiec, jedno dziecko, wykształcenie podstawowe, górnik, emeryt, Siemianowice Śląskie-Michałkowice).

Respondenci m ają przy tym pełną świadomość pewnej dowolności i swego rodzaju koniunkturalizm u, które charakteryzow ać m ogą wybory opcji narodow ych członków ich własnej grupy.

„Som siad, tyn skurwysyn, boł SA-manym, wiys, a potym sie zrobioł wielkym Polokym . Jak łon do tego doszoł, że łon potym jich bioł, tych Niymców, łon ja k o Niymiec boł tak samo zam kniynty i łon jich bioł” (R.L.).

Dzieje się tak nawet wtedy, gdy za przyjęciem danej opcji stały istotne, przynajmniej obiektywnie, powody.

„[...] a potym ja k łociec szoł na em erytura, to Powoł, brat szoł za łojca, za wielkom prośbom wnioski do tego posła przełajskigo, tam , do tego K arła G ajdzika, po sztymple, że łojciec broł cynny udział w czecim pow staniu, pra, strasnie wszystko m usiało być, pieronie, wyszczególnione jak o ST U PR O C E N T O W Y PO LA K , i to go wziynli za wielkom prośbom . Tyla sie wyprosioł, że te wnioski zostały na kopalni, ja k Niymcy prziszły tyn wniosek tam jesce boł. Niemce przeglondali: W ron Józef broł cynny udział w czecim pow staniu ślonskym, prziszło dow ać volkslista, wiys, zaś za N iym ca, my dostali wszyscy trojka, a łociec dostoł polsko, jak o polski obywatel, bo boł CY STY M PO LO K Y M , rozumiyes i to boła tako historio, a takym boł Polakym , że sie tym PO LA K Y M Z R O B IO Ł z pow odu ty roboty, bo musioł sie łoświadcyć, że jest Polakym , aby tyn syn do ty roboty szoł” (J.G.).

Ten „praktycyzm ” przypisany kwestiom tożsamości narodowej przejawia się także i w taki sposób:

„Z a staro Polska było tak. [...] Jak ześ chcioł robota, rozumiys, kajś dostać, to tak ja k zech wom pedzioł: podpis łod kom yndanta pow stańców , łod faroża, łod tam pieronie tych wicyntkow, łod M atkow -Polkow , zewszond. ino zewszond aby potwierdzić żeś jest Polakym , rozumiys, bo tukej boi jedyn Żoła, inżinier, i pedzioł: gdzie polsko rodzina jest to bydom wszyscy pracow ać, a niymiecko rodzina musi zginońć z godu. Tak bolo. I tak pod tym wzglyndym tych, to niy boły Niymcy ino take, mało sie rozum ies aktywizowali, za m ało sie rozum ies to, pra, do takich zwionzkow [...] N asza m atka rozumiyes niy boła tako, pom im o że nasza m atka wywodzioła sie z PIE R O N O W Y C H PO LO K Ó W przełajskich - K orfantka. [...] Łod moji m atki łociec, a tyn W IE L K I PO LO K K orfanty, to boły kuzyny, tyn sic nazywoł Wojciech a moj dziadek tys Wojciech. To nom m atka łospraw iała ja k w tysionc dziewiynset piontym roku wybiyrali polskigo posła do R ajchstagu - tego K orfantego W ojciecha, to

23 Zob. M. Scheler: Resentyment a moralność. Przeł. J. Garewicz. W arszawa 1977 Czytelnik, s. 34-35.

24 „W myśl socjologicznego praw a, które m ożna by nazwać « p ra w e m t ł a » , obcowanie z rep at­

riantam i osłabiło Ślązakom poczucie dystansu społecznego względem Niemców, sprawiło, że Niemcy we wspom nieniach poczęli ukazyw ać sij ja k ludzie tej samej kultury, ja k o bardziej swoi niż te « P o l o k i » mówiące z ukraińska a nazywające Ślązaków Niemcami. Tylko grupa « w ielk ich P o lo k ó w » p o d ­ trzym ywała w spom nienia antagonizm u polsko-niemieckiego, usiłując przeciwstawić się działaniu tego

« p r a w a t ł a » . S. Ossowski: op. cit., s. 290.

(11)

R ZE C ZY W ISTO ŚĆ SPO ŁE C ZN A W D O Ś W IA D C Z E N IU PO T O C Z N Y M G Ó R N O ŚL Ą Z A K Ó W 1 6 3

nasz dziadek - Wojciech K orfanty agitowoł za niym i stoł z polskymi kartkam i, zeby ludzie gosowało na tego K orfantego, że łon mo przyjść i że pydzie jak o polskym poslym w Rajchstagu w tysionc dziewiynset piontym roku. T o ja k nasz dziadek stoł z tymi kartkam i, to boło tak: w olno i niy wolno, i zawarli tego dziadka, dziadka zawarli i koniec, bo za W IE L K E G O PO LO K A udow oł, pra, babka go m usiała wykupić z tego herestu, ale to niy boło tak lekko, to proces, to to, politycne, i babka m usiała sprzedać pole, bo posiadali pole, bo pochodziyli z m ajontku, sprzedała babka pole, położola kaucja, rozumiyes, tyła i dziadka puściyli co mog robić, bo bola rodzina sześciuch dzieci, pieronie, rozum iys, bo sie za fest politykom interesowol nasz dziadek. I nasza babka, to znacy m oja m atka nom to wszystko łospraw iała tyn cały przebieg politycny, ja k to bolo, p ra ” (J.G.).

IV. Mikroświaty życia codziennego

W życiu każdego człowieka pierwszym m ikroświatem jest jego dom rodzinny.

T ak też rozpoczynają się w większości wypadków historie życia opow iadane przez naszych badanych. Pojawia się w nich dom rodzinny, relacje z rodzicam i, czasem dziadkami, czasem bliską rodziną rodziców, czasem rodzeństwem. Charakterystyczne jest tu uwikłanie tych wczesnych relacji w realia ekonomiczne, w jakich żyją rodzice. W śród młodszych badanych występuje też uwikłanie relacji rodzinnych ich dzieciństwa i młodości w sprawy wojny i okupacji. Najboleśniej brzm ią te relacje, które m ówią o rozłąkach rodzinnych. O to fragm ent wypowiedzi cytowanej już respondentki z Siemianowic:

„A czemu ojca nie było (pytanie badacza). - N o bo on był za Niem ca we związku i ja k przyszło do Polski, no to go z dom u zabrali w czterdziestym piontym , w lutym (tu następuje pytanie badacza - A kiedy wrócił). - W ogóle nie wrócił, do dzisiaj go niy m a, bo był w niewoli w Rosji, potem był tran sp o rt do Niymiec, do Dedeerów i tam został i do dzisiaj tam jest [...] D ługo lat sie niy dowoł w ogóle znać, ino my mieli, nasza babka miyszkała tyż w M ichałkow icach i jego siostra, no i łon do ni jednego razu przyjechoł, ale my juz wiedzieli, że on żyje, i że łon m a ju ż drugo kobita, niy.

N o ale ja k łon potym przyjechoł do M ichałkowie, chcieli my go widzieć, ale nos nie dopuścili do niego” (S.K.).

Ten pełen dram atyzm u przekaz opowiedziany jest w bardzo prostych słowach.

Sądzić należy, że sam a sytuacja przeżywana też była właśnie w taki prosty sposób.

Jest ona dość charakterystyczna, jeśli idzie o opow iadania tego typu zdarzeń w życiu badanych.

W opow iadaniach dotyczących wieku szkolnego i pierwszej pracy zmniejszają się wyraźnie fragm enty dotyczące życia rodzinnego. Jeśli badani w racają wówczas do świata relacji rodzinnych, to albo przy okazji jakichś konkretnych zdarzeń, albo poprzez opis relacji pośrednio związanych ze sferą życia rodzinnego. Podjęcie pierwszej pracy jest w wielu opisach życia tym m om entem , w którym sfera rodzinna zostaje odsunięta na plan dalszy. Jest np. charakterystyczne, że m ało miejsca poświęcają badani związkom prow adzącym do pow stania własnych rodzin, ich czasom narzeczeńskim, własnem u ślubowi. W ogóle prawie nie pojaw ia się w tych opow iadaniach świat emocji związanych z poznaniem własnego męża czy żony.

O swych rodzinach mówią badani mało. W skazują najczęściej konkretne zdarzenia związane albo z urodzinam i dzieci, albo z problem am i życiowymi (np. zdobycie m ieszkania czy też konieczność zmiany pracy po urodzeniu dziecka), albo z m aterial­

nymi w arunkam i życia. W yraźnie widać, że w ich w yobrażeniu funkcjonowanie w ich własnych rodzinach uważają za pewną oczywistość codzienną, niegodną opow iadania. O pow iadają zdecydowanie więcej o swojej pracy, o relacjach towarzys­

(12)

1 6 4 K R Z Y SZ T O F Ł Ę C K I. K A Z IM IE R A W Ó D Z, JA C E K W Ó D Z, P IO T R W R Ó B LEW SK I

kich, czasem o relacjach w miejscu zamieszkania. R odzina w większości wywiadów pojaw ia się jak o m ikroświat, w którym realizuje się pewne potrzeby bezpieczeństwa m aterialnego, stąd badani mówią o wspólnym zamieszkiwaniu, o pom ocy dla tych członków rodziny, którym życie się nie układało bądź przeżywali trudne momenty.

W szystko to jednak dotyczy głównie sfery m aterialnej, sfery w arunków bytu, bardzo rzadko świata emocji.

Podkreślany już brak relacji emocjonalnych w owym mikroświecie rodzinnym wypełniany jest w opow iadaniach badanych wskazywaniem na pewne konkretne sytuacje. Dom yślać się m ożna, iż to właśnie w tym tekście sytuacyjnym powstawały wzajemne zobowiązania, nawet jeśli ich podstaw a em ocjonalna nie jest przez badanych wymieniana.

Poświęciliśmy nieco więcej uwagi relacjom w mikroświecie rodzinnym badanych ze względu na istniejące w literaturze przeświadczenie o znaczącej roli rodziny w życiu G órnoślązaków 25. Nasze badania ani nie pozw alają potwierdzić tej tezy, ani jej zaprzeczyć, choć wyraźnie wykazują, iż rola ta - w m iarę dorastania badanych opowiadających nam swe życie - zostaje sprow adzona na plan dalszy, pierwsze zaś miejsce zaczynają zajmować relacje związane z pracą.

W literaturze poświęconej G órnem u Śląskowi, i to tak historycznej ja k i soc­

jologicznej26, podkreśla się, zwłaszcza w odniesieniu do środow isk robotniczych, w yjątkow ą rolę pracy w kształtow aniu zasad życia społecznego. M ożna to również zauważyć czytając zapisy opowieści o życiu naszych badanych. W większości analizow anych wypowiedzi fragm enty odnoszące się do m ikrośw iata relacji zwią­

zanych z pracą stanow ią znaczną część całości opowieści. M ożna też powiedzieć, że cecha ta odnosi się zarów no do wypowiedzi osób najstarszych, ja k i najmłodszych, tak kobiet, ja k i mężczyzn, tak badanych o niższym poziomie wykształcenia, jak i tych, którzy w trakcie swego życia wykonywali zawody uznaw ane za inteligenckie.

M ożna więc powiedzieć, że choć szczegóły wymieniane w opow iadaniach i ich znaczenie dla życia badanego są czasem bardzo różne, to dla całej zbiorowości sfera pracy stanowiła najważniejszy z ich m ikrośw iatów życia codziennego. R oz­

poczynam y od wypowiedzi odnoszących się do okresu przygotow ania do przyszłego zawodu i przyszłej pracy. Te fragm enty opow iadań badanych wydają się być dla nich bardzo ważne. Charakterystyczne jest to, że często - jak wynika z analizowanego m ateriału - decyzje dotyczące przyszłego zawodu zapadały dość przypadkow o i były podejm owane samodzielnie przez badanych, co przeczyłoby pojawiającej się czasem tezie o skłonności do „dziedziczenia zawodów po rodzicach” . Teza taka była popularna dość daw no27, ale i dziś jest czasem pow tarzana w tzw. uogólnionych obrazach regionu, m ających zresztą często charakter propagandow y. Czytając teksty wypowiedzi badanych przez nas G órnoślązaków m ożna natom iast dostrzec zjawisko dziedziczenia pozycji społecznej rodziców, a zwłaszcza tych wyznaczników pozycji, które związane są z upraw ianym zawodem. Sprawa ta jest jednak bardzo skomplikowana, m amy tu bowiem do czynienia z występowaniem pewnych utrudnień w zdobyw aniu zawodów dających wyższą pozycję społeczną, gdyż wyższy jest

25 Zob. W. M rozek: Górnośląska rodzina robotnicza w procesie przeobrażeń. K atow ice 1987.

26 Por. S. Michalkiewicz: Przem ysł i robotnicy na Śląsku. K atow ice 1984, a także W. Jacher:

Refleksje socjologiczne o etosie górnika polskiego, „G órnośląskie Studia Socjologiczne” 1984 n r 16, s.

110-123.

27 Zob. W. M rozek: Rodzina górnicza. K atow ice 1965, zwłaszcza rozdz. III.

(13)

R ZE C ZY W ISTO ŚĆ SPO ŁEC ZN A W D O ŚW IA D C Z E N IU PO TO C ZN Y M G Ó R N O ŚL Ą Z A K Ó W 1 6 5

stopień wym aganego do ich uzyskania wykształcenia. U trudnienia te występowały w latach powojennych i związane były z przeszłością nie tyle badanych, ile ich rodziców, a także realizowaną wówczas w regionie polityką władz. Mieszkaniec Siemianowic mówi:

„I miołech takiego kolege [nazwisko p ad a w wywiadzie - przypis autorów] sie nazywoł. Łon godo, co bydziesz szukol. Łon w ykapowoł, jest w Siemianowicach kurs czeladniczo-mistrzowski na ślusarza, podym y na ten kurs. N o i pośli my na tyn kurs, ja już był po wojsku i jużech tam robił w tym wojsku, miałech praktyka. T am moglimy potem przistom pić do egzaminu. N o i w ty hucie

« J e d n o ś ć » pracow ołech po p rostu za ślusarza” (H.R.).

Nie chcąc jednak stwarzać jednostronnego obrazu, przytoczmy inny przy­

kład. O to respondent z C horzow a w czasie wojny należał do polskich sił zbrojnych na Zachodzie, do II K orpusu. D o kraju wrócił w styczniu 1947 r.

Mówi:

„Po powrocie do kraju trzeba było zacząć pracow ać, gdyż ojciec był emerytem i miał bardzo niską emeryturę, że naw et na swoje życie nie starczało. Pracę rozpocząłem od 1 lipca 1947 roku, gdyż od stycznia do tego czasu uczęszczałem na kurs do Miejskiego Instytutu Kształcenia Handlow ego w Chorzowie. Po podjęciu pracy w Hucie Batory jak o księgowy równocześnie zapisałem się do gim nazjum i liceum handlow ego w Chorzowie i w tej samej szkole jak o eksternista w 1950 roku otrzym ałem m aturę” (A .H ., 67 lat, żonaty, dwoje dzieci, wykształcenie średnie, księgowy, emeryt, Chorzów).

Przykładów podobnych jest w zebranych wywiadach znacznie więcej.

Elementem wyraźnie uwidaczniającym się we wszystkich opow iadaniach o p o ­ czątkach pracy jest chęć do pracy, poszukiwanie sposobów zdobycia zawodu;

bardzo częste jest doskonalenie swych umiejętności zawodowych w trakcie pracy.

W zachow aniu wielu badanych występuje przy tym podobny m echanizm - otóż pojawienie się w jakiejś konkretnej sytuacji pracy człowieka ocenianego przez nich jak o równego im społecznie, a m ającego wyższą pozycję zawodową, staje się motywem starań o dokształcenie. W ystępuje przy tym często refleksjń na tem at wartości praktyki i ubolewanie nad tym, że awansowani są ludzie mający form alnie potwierdzone wykształcenie, a pom ija się dobrych fachowców, którzy nie zdobyli form alnego wykształcenia. W ażnym elementem opow iadań jest spraw a relacji z innymi pracow nikam i. W yraźnie widać wagę pracy w życiu codziennym badanych;

zwracają oni uwagę na jej treści, ale i na powstające w pracy sytuacje konfliktowe.

Badani uczestniczą w życiu swych zakładów, interesują się ich produkcją, efektami.

M ożna zaryzykować tezę, że w tych opow iadaniach z okresu życia dorosłego właśnie w mikroświecie relacji pracy następuje nie tylko skupienie samych styczności społecznych, ale także dokonuje się właśnie realizacja społeczna badanych. Ich własna wizja samego siebie wypełnia się coraz bardziej elementami płynącymi z m ikrośw iata relacji pracy. W spom niana wyżej m ieszkanka Siemianowic (R.R.), pracująca w zakładach cukierniczych, opow iada nam ze szczegółami o swych relacjach z przełożonymi, z koleżankam i z pracy, o powstających tam konfliktach i ich rozwiązywaniu, a już tylko zdawkowo wspom ina o tak ważnej dla niej sprawie, ja k urodzenie dwóch córek. Oczywiście, nie należy uważać, że życie rodzinne jest przez badanych lekceważone, nie m ożna nie zauważyć jednak, iż w relacjach w pracy pojaw iają się też wątki czysto em ocjonalne, których nie ma w opow iadaniach o swym dorosłym życiu rodzinnym. O tym ostatnim mówią respondenci w sposób bardzo rzeczowy, konkretny, podczas gdy np. o konflikcie w pracy opow iadają barwnie i emocjonalnie.

(14)

1 6 6 K R Z Y SZ T O F Ł Ę C K I, K A Z IM IE R A W Ó D Z, JA C E K W Ó D Z, P IO T R W R Ó BLEW SKI

Należy podkreślić, że osoby z wykształceniem ponadpodstaw ow ym i średnim cechuje inny niż osoby z wykształceniem podstawowym sposób opow iadania o swych relacjach w pracy. We wszystkich opow iadaniach podstaw ą są fakty lub wydarzenia, ale u osób o wykształceniu wyższym niż podstaw owe pojaw iają się również pewne refleksje uogólniające, raczej rzadkie w wypowiedziach osób o wykształceniu podstawowym .

W życiu codziennym badanych pojaw iają się też często relacje towarzyskie.

W zasadzie dotyczą one głównie dwóch środowisk - pracy i zamieszkania.

Zaobserw ować m ożna zmniejszenie się roli relacji towarzyskich, w m iarę pełnego wchodzenia w dorosłość. Choć w żadnym z wywiadów nie zostało to bezpośrednio wypowiedziane, możemy postaw ić tezę, że świat relacji towarzyskich jest najw aż­

niejszy w okresie poszukiw ania pracy i w trakcie pierwszych jej dw óch-trzech lat.

Później najpraw dopodobniej następuje koncentracja na mikroświecie relacji pracy i własnym życiu rodzinnym , z tym że o tym ostatnim badani nie m ówią wiele.

Jeśli jednak tak właśnie wygląda sytuacja, to należy zaznaczyć, że relacje ze środow iska pracy przenoszone są poza zakład pracy i w tym sensie ów m ikrośw iat relacji towarzyskich jest ważny dla wszystkich w zasadzie badanych. Stosunkowo rzadko opow iadają oni o swych relacjach z najbliższym otoczeniem zamieszkania.

Pojawiają się pewne określone sytuacje, najczęściej związane z drobną pom ocą czy też potrzebą w spółdziałania w rozwiązywaniu jakiejś sprawy.

V. Brzemię przeszłości - pamięć rodzinna

O d końca ubiegłego wieku, a więc od najdalszych m om entów , do których nawiązują czasem w swych opowieściach o życiu nasi badani, pojaw ia się zawsze pewien wymiar, który nie jest znany przeciętnemu Polakowi, mieszkającemu w innych częściach kraju - jest to uw arunkow anie własnego życia przeszłością nie tylko swoją własną, ale także przeszłością swoich bliskich. Idzie tu głównie o rodziców, ale niekiedy i o dziadków, czasem o rodzeństwo, o bliskich powinowatych. Ta świadomość uwikłania jest obecna w każdej badanej wypowiedzi - choć występują bardzo różne postaw y społeczne i polityczne: od aktywnego działania na rzecz Polski, poprzez m im owolną, płynącą z sytuacji historycznej współpracę z Niemcami w okresie okupacji, aż po jednoznaczne deklarowanie swego niemieckiego p o ­ chodzenia. Jest to w spólnota losów ludzi tutejszych, których codzienność w plątana jest w ciążące nad nimi brzemię przeszłości. Ten fakt jest swego rodzaju wyróżnikiem świadomości przynależności do tej ziemi, bo - jak powiedział jeden z badanych - „tutaj to zawsze tak było, że trzeba było współżyć z różnymi, a ja k były wojny, to ludzie gnani byli Bóg wie gdzie i nikt ich o zdanie nie pytał” .

Oczywiste jest, że w szczególny sposób owo brzemię przeszłości odciska się na tych, którym dane było w aktyw ny sposób przeżyć czasy tuż przedwojenne, wojnę i okupację, wreszcie pierwsze kilka lat powojennych, pełnych lęków, nieporozum ień, aktów agresji i - co ważne - trwałego poczucia nieufności, objawianej im przez innych. Ale dotyczy ono także młodszych badanych, odnosi się bowiem do ich rodziców, czasem teściów czy starszego rodzeństwa. Stąd właśnie owa przeszłość to nie tylko przeszłość własna - to także pamięć rodzinna. Przytoczmy wypowiedź 56-letniego, żonatego mężczyzny:

(15)

R ZE C ZY W ISTO ŚĆ SPO ŁEC ZN A W D O Ś W IA D C Z E N IU P O T O C Z N Y M G Ó R N O ŚL Ą Z A K Ó W 1 6 7

„Ojciec jeszcze kiedyś, to broł udział w pow staniach śląskich, bo właśnie od strony łojca, to byli ludzie wiyncy za Polskom i lojciec jeszcze m ajone szesnaście lat już go jego łojciec zaciągnął na te piyrsze powstanie śląskie i na te trzecie. I w związku z tymi pow staniam i, ja k wybuchła w ojna w trzydziestym dziewiontym roku, to łojciec zostoł przez Niemców uznany jak o po prostu niybezpieczny tu w Polsce i zostoł wywieziony n a przimusowe roboty do Niymiec. M y natom iast niy mieli sie aż ta k źle pod tom okupacjom z tego pow odu, że od strony m atki jeji dziadek i jeji łojciec służyli w niemieckim wojsku, naturalnie jeszcze kiedyś, ja k na tych terenach byli Niymcy. M atk a m iała ta V olkslista i mieli my tys te k artk i” (H.R.).

Nie zamierzamy w jakikolw iek sposób oceniać postaw ludzkich, nie jest to rola badacza socjologa. M usim y jednak zwrócić uwagę na to, ja k bardzo powikłane były zasady codziennego życia tych ludzi, skoro w ich rodzinnej pamięci zapisane są sytuacje tak skrajnie definiujące ich samych wobec problem ów wynikających z wojny i okupacji. Wiele wypowiedzi dowodzi, że wybór dokonany przez rodziców zdecydował o losach dzieci. W yrazem różnorodności losów badanych jest wypowiedź m ieszkańca Chorzowa:

„Po dwuletniej pracy u Siemensa zostałem zaciągnięty do Reichsarbeitdienstu, to jest hufiec pracy, a następnie do W erm achtu. N a Śląsku była ta k a zasada, że Śląsk został przyłączony do Rzeszy i obow iązkow o trzeba było pełnić służbę w ojskową w arm ii niemieckiej. Jak wróciłem z arm ii niemieckiej, to potem dostałem się do II K orpusu gen. A ndersa, tuż po wojnie. Zw erbow ano mnie z obozu jenieckiego. Była pew na część osób ze Śląska, z Pom orza czy z Poznańskiego co odmówili, ale 95%

to się zgodzili. Zostaliśmy przejęci przez nasze wojsko z am erykańskiej niewoli, bo nas A merykanie, powiedzmy 30 kw ietnia 1945 roku, zabrali do niewoli. N o i stam tąd dostaliśmy się do II K orpusu” (A.H.).

Ten cytat pozwala lepiej zrozumieć pow ikłania ludzkich losów na G órnym Śląsku. Trzeba jednak przejść i do czasów tuż powojennych. Wówczas to przez kilka lat panow ała atm osfera nieufności do ludności miejscowej, związana z jej przeszłością okupacyjną. W wielu opowiadaniach pow tarzają się przykłady upokorzeń doznaw anych na co dzień. Jednej z badanych nie przyjęto do szkoły ze względu na okupacyjną przeszłość rodziców, innem u wypow iadano jego własną przeszłość w momencie zmiany pracy, inna respondentka żyła w strachu, że zostanie ujaw niona okupacyjna przeszłość jej ojca i unikała rozm ów na ten tem at. M am y wreszcie przykład mówiący o tym, iż koleżanka złożyła donos na jedną z badanych wskazując na zachowanie się jej rodziny w czasie okupacji; zrobiła to tylko w tym celu, by zaszkodzić jej w uzyskaniu ewentualnego wyróżnienia. Te konkretne przykłady wykazują, ja k m ocno właśnie w relacjach codziennych badani czują się naznaczeni brzemieniem przeszłości. Trzeba jeszcze do tego dodać sprawy związane z podej­

rzliwością, wywoływaną już w późniejszych latach ewentualnym wyjazdem do Niemiec któregokolwiek członka rodziny. T ak a decyzja, niezależna przecież od wołi samego badanego, bo dotyczyła członka jego rodziny, pow odow ała utrudnienia w zajm ow aniu pewnych stanow isk czy też poczucie izolacji w niektórych relacjach codziennych - zwłaszcza w pracy.

Brzemię przeszłości i pamięć rodzinna to cechy istotne dla codziennego życia naszych badanych. Trzeba jednak powiedzieć, że opowieści badanych opierają się głównie na wskazywaniu wydarzeń, sytuacji, w jakich znaleźli się w tych kilku krytycznych latach. Opisy te wolne są od w artościowania - ja k gdyby sami badani pogodzili się z tym skom plikowanym losem. W zasadzie nie m a w ich opow iadaniach żadnej refleksji typu ocennego, nie m a też próby przew artościowania tych czasów.

Nie m a też w zasadzie żadnej próby oceny m oralnej ani tam tych czasów, ani postaw ludzkich. Trzeba przyznać, że ten b rak oceny odnosi się także do do ­ znawanych przez nich samych krzywd i upokorzeń. M ożna sądzić, że element ten,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Oczywiście jest, jak głosi (a); dodam — co Profesor Grzegorczyk pomija (czy można niczego nie pominąć?) — iż jest tak przy założeniu, że wolno uznać

Tolerancja jest logicznym następstwem przyjętego stanowiska normatywnego, jeśli to stanowisko obejmuje jedno z poniższych przekonań: (1) co najmniej dwa systemy wartości

Przewidziana przez Prawo zamówień publicznych (dalej: PZP) instytucja konsorcjum, czyli wspólnego ubiegania się wykonawców o udzielenie za- mówienia, jest powszechnie

I. Niniejszy Regulamin został opracowany i przyjęty przez GZN na podstawie przepisów Ustawy z dnia 18 lipca 2002 roku o świadczeniu usług drogą elektroniczną oraz na

ery dionizyjskiej (w dniu 17. miesiąca ramadan). Nie znany jest natomiast rok jego urodzin, umieszczany generalnie pomiędzy 50 a 58 r. ery dionizyjskiej) 15. W chwili

kulturową analizę klasową (Wódz i in., 2013: 15), która odnosi się do tego, „jak w  różnych środowiskach społecznych są rutynowo produkowane

Jego przygotowanie okazało się znacznie trudniejsze niż po- czątkowo można się było spodziewać, i to właśnie stało się przyczyną opóźnienia edycji w stosunku do

Ty, Wiesiu, zapamiętaj to sobie, ty się dobrze przyglądaj, co ja robię, ty się ucz myśleć, tu jest samochód a nie uniwersytet.. Taki ciężar - powiada