• Nie Znaleziono Wyników

Do Czynu!!! 1928, R. 1, nr 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Do Czynu!!! 1928, R. 1, nr 2"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

O p la ta p o c z to w a u isz c z o n a r y cza łtem . C ena p o je d y n c z e g o e g z e m p la r z a 2 0 g ro szy .

Rok 1. Katowice, dnia 15-go listopada 1928 roku Nr. 2.

a

I 1

mu .,r f i <5

Cugom Wmewtfódlzifkiego X o m i t e i u C&ifwai&isiiiego

W y d a w c y : A lo jz y M ach i L eo n P o s łu s z n y im ie n ie m W o je w ó d z k ie g o K o m ite tu O b y w a te lsk ie g o P o d r e d a k c ją A lo jz e g o M acha R e d a k to r p rz y jm u je w śro d y , p ią t k i i so b o ty od g o d zin y 3 do 6 p o p o łu d n iu .

R ę k o p isó w n ie z w ra c a się. P rz e d r u k i a rty k u łó w d ozw olone z p o d a n ie m ź ró d ła

Dwutygodnik

P ism o do n a b y c ia w e w s z y s tk ic h [k io sk ach , k s ię g a rn ia c h p o ls k ic h , w K a to ­ w ic a c h z aś w szczeg ó ln o ści 'w K s ię g a rn i (K ato lick iej, u lic a św . J a n a n r. 14.

A dres Redakcji i Administracji: Katowice, ul. Marszałka Piłsudskiego 58, telefon 13-30.

Prenumerata m iesięczna gr. 40, kwartalna zł. 1.20, roczna zł. 4.80

A d m in is tra c ja cz y n n a co d zie n n ie o p ró c z n ie d z ie li i ś w ią t od 10 do 13 i od 15 do 19.

K u p cy i rz e m ie ś ln ic y , k tó r z y życzą so b ie , a b y p e w n e s p ra w y b y ły o p u b lik o w a n e , n ie c h a j sa m i n ie tr u d z ą s ię p is a n ie m . W k a ż d e j ch w ili n ie c h z ad zw o n ią n a n u m e r te le fo n u 13-30 R e d a k c ja w y d e le g u je sw ego p rz e d s ta w ic ie la , cele m p o c z y n ie n ia s to so w n y c h n o ta te k . R ów nież cele m w p is a n ia te k s t u do „ S k o ro w id z a firm c h rz e ś c ija ń s k ic h .“

Zydostmo i licytacje e urzędach celnych na # n . Śląsku.

W U rzędzie C elnym w K atow icach b ard zo często o d b y w a ją się lic y ta c je sk o n fiskow anego to ­ w aru . Z jaw isko najzupełniej norm alne, ale nie­

norm alnym jest sam sposób p rz e p ro w a d z a n ia o w y c h iiicytacyjl P o tw o r z y ły się bow iem popro- stu całe spółki żyd o w sk ie, k tó re biorą udział w k ażd ej licytacji i ciąg n ą z nich olbrzym ie k o rzyści ze szkodą krupca i P a ń s tw a P olskiego.

S ta ły m b y w a lc e m na takich licytacjach jest np. p. G oldfinger, o b y w a te l czechosłow acki, w ła ­ ściciel firm y g alan tery jn ej, z n a ro ż n ik a ul, 3-go M a­

ja i R y n k u w K atow icach o raz Guttfel-d, w ła śc i­

ciel tak że firm y galan tery jn ej, z uli 3-go M aja 18 w K atow icach. Np. p. G oldfinger p rz y b y w a n a k ażd ą licytację w-l to w a rz y s tw ie kilku spólników s w y c h w sp ó łw y z n a w c ó w i zakupuje hurtem , co jest do nabycia. J e s t jedw ab, kupuje jed w ab — je s t

„M aggi“, :i „M aggi” m usi n abyć i t. d. P o licytacji ta sp ó łk a ż y d o w sk a nilgdzfe n ie z a re je stro w a n a , na czele k tó re j w czasie licytacji stoi p. G oldfinger, u- sk u teczn ia m iędzy sobą podział n a b y te g o to w a ru w zależności od b ra n ż y danego sipoln'ka 1 g o ­ tów ki, jak ą rz u c ił na ten... pro ced er.

G d y b y to w sz y s tk o na tern się ty lk o k o ń czy ­ ło, m ielibyśm y do za n o to w an ia jed y n ie fakt, że spółki ż y d o w sk ie biorą szczególny udział we w szelkich lic y ta c jac h w U rzędzie C elnym i- d o b rze na tern w ych o d zą.

T ym czasem dzięki takim licytacjom ponosi Skarb P aństw a nieobliczalne szkody. N ab y w ca bow iem to w a ru sk o n fiskow anego z ao p atru je się w U rzędzie C eln y m w zaśw iadczenie, że — p o w iedz­

m y — ta k ą a tak ą ilość jed w ab iu lub „M aggi“ - n a­

był na licytacji. T y m sposobem to w a r z a g ra n ic z ­ n y zupełnie bezpiecznie m oże sobie leżeć na p ół­

ce w składzie k u pca żydow skiego. Ż yd m a z a ­ św iadczenie, że nab y ł go na licytacji w U rzędzie C elnym ! T y m czasem kilka ra z y dziennie m ogą w chodzić do tego sam ego składu p rz e m y tn ic y w c h a ła ta c h , szm ugicl sp rzed aw ać, a k u p iec-żyd w m iarę p o z b y w a n ia się to w a ru zagranicznego, n a ­ b y teg o w sposób legalny na licytacji, k ład zie so- bi'e najspokojniej szm ugicl na półki. Jest niemożli­

w ością, by w ład ze celne m ogły mu udowodnić, że towar ten pochodzi z przem ytnictw a! Żyd ma z a w sze zaśw iad czen ie, że to w a r nab y ł na licytacji w U rzędzie Celnymi. T y m zaśw iadczeniem może po słu g iw ać się całe lata .

W iemiy, żle c a ły p a s p o g ran ic zn y roi się od p rze m y tn ik ó w

W

c h ałatach , no i nić dziw nego, że p rz e m y tn ic tw o k w itn ąć musi, g d y m arny całe se t­

ki żyd o w sk ich sk ła d ó w na Ś ląsku, k tó re w każdej chw ili m ogą w y c ią g n ąć zaśw iad czen ie, z k tó re g o w y n ik a , że to w a r n a b y ty zo stał na. licytacji w U- rzę d z ie C elnym . O dy to zaśw iad czen ie opiew a np.

na 100 butelek . M aggi". żyd m oże je s p rz e d a ć w jednym dniu, a stale po- 100 b u tę c l n a b y w a ć od c h a ła c ia ty ch p rze m y tn ik ó w i pod p łasz c zy k ie m o­

w ego z aśw iad czen ia bezustannie sp rz e d a w a ć ciągle dalej i dalej.

C zy w tych warunkach da się stępić ostrze przem ytnictw a, które tak godzi w najżyw otniejsze

interesy P a ń stw a ? ^

T e ra z w y ja śn ia się nam, dlaczego to, gd y ch a­

ła d a r z z kilkom a p a czk am i w chodzi do w agonu kolejki elek try czn ej, k a ż d ą u m ieszcza pod ła w k ą w Innem m iejscu! T e ra z w y ja śn ia się nam , d la ­ czego to, g d y w idzi się c h a ła c ia rz a z p aczką na ulicach np. K atow ic, c h a ła c ia rz n e rw o w o , trw ożnie, ro zg ląd ając się n a w sz y stk ie stro n y , w p a d a od b ra m y d o b ram y , dopóki nie dostanie się do . . . h u rto w n ik a, k tó ry b ezk arn ie handluje to w a re m , po­

ch o d zący m z p rz e m y tn ic tw a , . . . pod p ła szczy ­ kiem zaśw iadczenia, które kiedyś otrzym ał w U- rzędzie Celnym.

A by bronić S k a rb u P a ń s tw a i n a jż y w o tn iej­

szych in te resó w P a ń s tw a , p o z o sta ły nam jedynie środki n astęp u jące:

tow ic p. S ciasn y , w p ro s t od k a w y , h e rb a ty i kie­

liszków i z a p ała ł chęcią pohandlow ania sobie na Ś ląsk u z w ęglem , z takim w ęgłem , co to w y d o b y ­ w ają go w trudzie i m ozole dziesiątki ty się c y rąk polskich górników , z n a jw y ższem n arażeniem s w e ­ go życia.

P . S c iasn y w ś ru b o w a ł się w K atow icach do firm y w ęglow ej S chenk i G oldscheid, ż y d ó w w ro c ­ ław skich, k tó re j został z astęp cą. Z d o b y w ając w tej firm ie „ w ie d zę “ h an d lo w ą, b a rd z o prędko d o p ro w a ­ dził ją do kon k u rsu , a jak złe języki tw ierd z ą, dla­

tego p o sta ra ł się dla tej firm y o konkurs, b y zostać sam o dziel n ym w ę g la rz e m ,

P o objęciu G órnego Ś ląsk a przez P olskę, p.

S c iasn y o tw o rzy ł sobie w K ato w icach w ła s n ą firm ę w ę g lo w ą pod n a z w ą . Podoi ja “ i n a w ią z a ł do tego stopnia m ocne stosunki handlow e ze S półką Oi-e- schego, że ta odpaliła w sz y stk ic h polskich odbior­

ców , a zro b iła sw oim ulubieńcem ty lk o p. Sciasne- go i jego „P o d o iję“ .

l a w y ją tk o w a m iłość Spółki G icschego do ż y ­ dow skiej „P odolji“, datuje się od lat z g ó rą 5, z w ła ­ szcza g dy oddział w ę g lo w y w S półce G icschego ob­

jął żydek galicyjski, D r. L ow itsch.

P oprzednikiem żyd k a galicyjskiego Lowi-tscha w oddziale w ęg lo w y m Spółki G icschego b y ł p.

G ritschker, Niemiec, k tó reg o ze Soiasmym ró w nież łą c z y ły b. w y m o w n e stosunki przyjacielskie, choć został — jak m ów ią złe języki — u sunięty za p od­

szeptem tegoż p rzy jaciela sw ego n azw isk iem Ś cia-

1) Nie dopuszczać ży d ó w do licytacji, jakie o d b y w a ją się w urzęd ach celnych, a b y w r ę c e ż y ­ dow skie, z a w sze i w szęd zie w y c ią g ają ce się po szm ugiel i w szelk ie inne ła jd a c tw o bez żad n y ch sk ru p u łó w , nie d o s ta w a ły się z a św ia d c z en ia o n a­

byciu w legalny sposób to w a ru zagranicznego, 2) K ażdy policjant na Śląsku, w tro sce o byt P a ń s tw a -i sw ój — niem a innej ra d y — musi k ażdego c h a ła c ia rza , n e rw o w o przesm yku,jącego się przez ulice m iast n aszych, z a trz y m y w a ć , łapać, re w id o ­ w ać i od d aw ać w ręc e w ła śc iw y c h w ładz,

3) C ałe sp o łe c z eń stw o polskie musi dopom agać w ła d z o m w akcji m ającej na celu zw alczenie p rz e ­ m y tn ic tw a n a Ś ląsku, u p raw ia n e g o — jak obecnie

— w 99% p rz e z ch ała c ia rn ię z B ędzina, S o snow ca, C h rz a n o w a i t. d., w łó c z ąc ą się w dziesiątk ach t y ­ się c y z dnia na dzień po cały m Ś ląsku,

4) Bezw ątipienia w szelkie n o tatk i na tem a t tej stra szn e j plagi naszej będą p rz e z W ła d z e odpo­

w iednio w y k o rz y s ty w a n e . D latego p ro sim y całe społeczeństw o- na Ś ląsku o w sp ó łp ra c ę w form ie d o sta rc za n ia mam n o tate k o raz u stn y ch doniesień.

N ajżyw otniejszych interesów Państw a nie mo­

żna oddaw ać na łup żydow skiej chałaciarni!

Alojzy Mach.

su ego. To też w okresie dew aluacji, g d y w s z y sc y o dbiorcy w ę g la ze Spółki G icschego, p rz e d e w sz y st- kiern P o lacy , zm uszeni byli sw e rachunki honoro­

w a ć z g ó ry, p. Ś ciasn y brał w ęgiel na otw arty kredyt i ?!

T ym sposobem dorobił się po p ro stu okropnej fo rtu n y dzięki pomarciu ż y d k a L ow itsch a na w ęglu ze Spółki Gicschego-. M a kilk a kam ienic w W iedniu, w e W ro c ław iu , a przed kilku m iesiącam i n a b y ł no­

w ą -olbrzymią kam ienicę w e W ro c ła w iu w ra z z m ieszkaniem , ... bo p. S c iasn y jest z a w sz e gotów do opuszczenia- P olski. Aby tylko nie w podobny sposób, jak B etter?

Zwracam y uw agę w ła ściw y m czynnikom na fakt, że Ściasny oprócz kilkunastu żydów w swojej Podolji“ żadnej realności w granicach Państw a Polskiego nie posiada! Kamienicę przy ulicy Szo­

pena 6 zapisał na imię sw ej żony. W b an k ach pol­

skich pieniędzy w cale nie trzym a, t o - - jak tw ie r­

d z ą w tajem niczeni — posiadając p aszport zag ran i­

czny i sam ochód, dziesiątki ty się c y dolarów, zaro­

bionych w P o lsce n a p ra c y polskiego górnika, w bu ­ cie (dosłow nie w bucie!) w y w o z i zagranicę!

M ając całe dziesiątki tysięcy takich Ściasny ch, czy P o lsk a m oże się doczekać tei szczęśliw ej chwili, a b y pieniędzy miała poddostatkiem ?

P. S ciasny, b iorąc w ęgiel w Spółce Gies-chego w czasie najw iększej dew aluacji ,ia k re d y t,-o c z y w i­

ście -*• jak w spom niałem — dzieło protekcji 11>. Lo­

w itsch a, i w y w o ż ą c md jony zag ran icę w bucie i- ku­

pując tam kam ienice, po ustabilizow aniu się w aluty

jienszei ż z ó d t i * » mimter fe&lm d i i * » m d w a ó m p w iez& tt -ągcfól

3ak to p. Ściasny, obyw atel czechosłowacki, exkelner wiedeński, doszedł p o węglu ze Spółki Eieschego d o milionów?

Kr-uifk-o p rze d w ojną zjechał z W iednia do Ka-

(2)

Str. 2 D O C Z Y N U ! Nr. 2

List przemiłej Małopolanki do wszystkich Małopolanek na Górnym Śląsku.

w P o lsce, ów m ilioner S c iasn y zn alazł się ... w tru ­ dnościach płatn iczy ch . J a k nas inform ują, xv roku 1924 zadłużenie jego w S półce G łeschego w y n o siło około 1 m iliona zło ty ch . W o b e c tego S p ółka Gie- schego, a b y dojść do sw oich p ieniędzy, w z ię ła n a d ­ z ó r n a d „ P o d o lją “ S ciasnego. W tej chw ili — jak się dow iad u jem y — S c ia sn y jest niety lk o bez g r o ­ sz a długu, ale z a ra b ia dalsze m iliony.

D ochody te d y i po ro k u 1924 m usiał m ieć n ie­

m ałe. W a rto te d y z a p y ta ć w ła d z e sk a rb o w e, czy w o b e c ty ch dochodów p. S c iasn y opłacał podatki w sto so w n ej w y s o k o śc i?

A by dać m ożność S ciasnem u w c z a sie n a jsz y b ­ szym spłacić sw e długi wob-ec Spółki G iesćhego, p ro te k to r jego, D r. L o w itsch, ów ż y d ek galicyjski, dał „P o d o lji“ w y łą c z n e z a stę p s tw o na W ielkopolskę i M ałopolskę.

D ziś kupiec w ę g lo w y —• P o la k nie m a nic do szukania w S półce G iesćhego. Ż y d o stw o m a sw ego tam a m b a sa d o ra w osobie Dr, L o w itsch a, a ten już pilnuje, by ż y d o s tw o k rz y w d a się n ie stała.

K upcy w ę g ło w i - P o la c y w P o zn ań sk i em i w M ałopolsce, z w ła sz c z a w P ozn ań sk iem , pow inni g ło ­ śno z a p ro te s to w a ć p rze c iw k o sy ste m o w i h an d lo w e­

mu w oddziale w ę g lo w y m w S półce G iesćhego, k tó ­ r y m a n a celu w y łą c z n ie zab ezpieczenie in te re só w ż y d o stw a . P y ta m y się, c z y w Po-znańskiem niem a w ę g la rz a -P o la k a , k tó ry b y m ógł -otrzym ać p rz e d s ta ­ w icielstw o n a sp rz e d a ż w ę g la ze Spółki G iesćhego ? D laczego w ę g la rz e p o z n ań scy koniecznie zao ­ p a tr y w a ć się m uszą w w ę g ie ł Gies-chego za p o śre ­ dnictw em ż y d a S ciasnego. o b iw a te la c z e c h o sło w a c ­ kiego, e x k e ln e ra w iedeńskiego, k tó ry z a ra b ia mi­

liony w P olsce, b y lo kow ać je z a g ra n ic ą ?

Co na to p. inż. D w o rz a ń c z y k , gen, d y re k to r Spółki G iesćh eg o ?

C z y godzi się, b y P o la k zajm ow ał n ajw y ż sz e stan o w isk o w p rze d sięb io rstw ie , a t r w a ł w nim s y ­ s te m h a n d lo w y specjalnie p ro te k c y jn y w zględem ż y d ó w ?

W s z a k z a stę p stw o w ę g la Spółki G iesćhego na te re n b. K ongresów ki i P o m o rz a m a firm a w ro c ła w ­ sk a pod n a z w ą G órnośl. T o w a rz y s tw o W ęglow e, t. zw . „ G e -T e -W e “, m ająca siedzibę w K atow icach p rz y ul. M ickiew icza.

C z y w ę g la rz e po.m orscy i z. te re n u b. K o n g re­

sów ki są obow iązani znów płacić h a ra c z firm ie „G e- T e -W e “ w K atow icach, d late g o jedynie, że S p ółka G iesćhego ch ce p a k o w a ć milj-ony do kieszeni ż y ­ d o w skich i niem ieckich. G órnik polski n a Śląsku te ra z zrozum ie, dlaczego ta k m ało z a ra b ia i d lacze­

go ta k tru d n o w y w a lc z y ć m u p o d w y ż k ę z a ro b k ó w ! G d y m ają iść mil jony za zupełnie zbędne p o śre ­ dnictw o, o p a rte na protekcji, do kieszeni ży d ó w z

„P odolji“ i N iem ców z „ G e -T e -W e “, rze c z jasna, żc n a p o d w y ż k ę z a ro b k ó w ro b o tn iczy ch b raknie p ie n ię d z y !

I tak ie sto su n k i m ają m iejsce do d n ia d z isie jsz e ­ go w S półce G iesćhego, g d y od 1924 ro k u fotel g e ­ n e ra ln eg o d y re k to ra zajm uje P o lak , p. inż. D w o ­ rz a ń c z y k ! ?!

Z aru m ień m y się, w s z y s c y P o la c y , ze w s ty d u ! W następnym num erze zam ieścim y w ielki arty­

k u ł o potw ornych stosunkach w Lipinach.

O trz y m a liś m y k ilk a listów o d m a łżo n ek w y ż s z y c h u rz ę ­ dników p a ń stw o w y c h , w k tó r y c h z n a jd u je m y w iele ciep ły ch słó w z a c h ę ty do ja k n a jin te n s y w n ie jsz e j p r a c y celem z a b e z ­ p ieczen ia Ś lą s k a p rz e d d a ls z ą p o w o d zią ż y d o w sk ą .

„ W M ało p o lsce — c z y ta m y w je d n y m liście — o sw oi­

liśm y się z ż y d a m i, ale ro zu m iem y , ja k ą ta m oni są s tr a s z ­ n ą p la g ą . W h andlu d rze m io śle d zieci n a s z e nie m a ją ju ż ta m n ic do szu k a n ia . M y najlepiej ro zu m iem y , d lacz eg o ż y ­ d o stw o z ta k ą fu rją rz u c a się obecnie n a Ś ląsk ! B o m ia sta i m ia ste c z k a ślą sk ie b y ły w olne o d ż y d ó w . D zieciom n a ­ sz y m ch cą z a b ra ć p ew n y k a w a łe k ch leb a w h an d lu i rz e ­ m iośle, a b y d o r a s ta ją c e ż y d ła k i ro z p ie ra ły się w d o b ro b y ­ c ie !“

D alej w sw oim p rz e m iły m liście ow a M ało p o lan k a, m a ł­

ż o n k a jed n eg o z w y ż sz y c h u rzęd n ik ó w p a ń stw o w y c h , pro si n as, a b y ś m y z a m ie sz c z a li — o p ró c z S k o r o w id z a firm c h r z e ­ śc ija ń sk ic h — w y k a z firm ż y d o w sk ich , k tó r y c h b rzm ien ie m oże w b łą d w p ro w a d z a ć lu d n o ść c h rz e ś c ija ń sk ą .

„ G d y P o lk a -K a to lic z k a p r z e c z y ta — p isze n am ow a M a ło p o la n k a — ta k ie n a z w y firm w K ato w icach "'jak np. T o ­ w a r y B ła w a tn e , Ź ró d ło T a n io ści, S k ła d n ic a W y r o b ó w K ra jo ­ w y c h p rz y ul. M a r s z a lk a P iłsu d sk ie g o np. Nr. 6, T e k s ty ł (R y n e k ), B r a -W a s (s k ró t B ra c ia W a s s e rte il — daw niej sz m u g le r — re c y d y w is ta H ugo L ip sc h iitz !), S p r z e d a ż S ta ­ ry c h R z e c z y (p o tró jn ie p rz e n ic o w a n y c h i p o czw ó rn ie o d w sz a - n y c h !), H a rto w n ia T o w a ró w K ró tk ic h , F a b r y c z n y S k ła d S z c z o te k i P en d zli, D om T e k s ty ln y , ró ż n e „ K o n fekcje" p r z y ul. P o p rz e c z n e j 10, c z y „H andle S k ó r " p r z y ul. M a r s z a łk a P iłsu d sk ie g o N r. 32 — pod tak iem i n azw am i, niech w ie k a żd a P o lk a -K a to lic zk a , k r y je się ż y d o stw o . Do ta k ic h firm po­

w inni g re m ia ln ie u c z ę sz c z a ć ty lk o ż y d z i, P o la c y -K a to lic y nie, bo dzieci n a sz e b ę d ą p aro b k am i, fu rm an am i, p o m y w aczk am i i n iań k am i u ż y d ó w , bo ty K a to w ica ch i w e w s z y s tk ic h m ia ­ sta c h i m ia ste c zk a c h na Ś lą s k u n a sz e , k a to lik ó w , bedą ty lk o k o ś c io ły i ...ulice, a ż y d ó w w s z y s tk ie k a m ie n ic e !"

M ałż o n k a d z isie jsz e g o r a d c y w o jew ó d zk ieg o — p isze d alej s y m p a ty c z n a M ało p o lan k a — niech w ie, że, jeśli się nie o p a m ię ta i nie p rz e s ta n ie lo k o w ać g ro s z y w ż y d o w sk ich kieszen iach , sy n jej m oże z d o b y ć z tru d e m d y plom in ż y n ie r­

ski, ale B ogu b ęd zie d zięk o w ać, g d y d o sta n ie się n a s z o fe ra do T e k s ty la , B r a -W a s a lub innego G liicka, a c ó rk a , k tó ra b y m o g ła w y jś ć z a m ąż z a p o rz ą d n e g o k u p c a -P o la k a i ż y ć bez

„Dla nas uzdrowiska —

dla was cmentarzyska!“

W ubiegłym ty g o d n iu m ieliśm y z a s z c z y t g o ścić w n a ­ szen t sk ro m n em o sied lu re d a k c y jn e m jed n eg o z ks. p ro b o s z ­ czów z p o w iatu R y b nickiego, w y b itn e g o d z ia ła c z a n a ro d o ­ w ego, k tó r y o p o w ied zia ł nam n a s tę p u ją c e z d a rz e n ie p ra w ­ dziw e, jak ie sam p rz e ż y ł:

* „B y łem w ty m ro k u — o p o w ia d a ł n am ks. p ro b o s z c z — w S z c z a w n ic y celem p o ra to w a n ia z d ro w ia , b y m m ó g ł jak n a jd łu ż e j p ełen sił w d a ls z y m ciąg u ow ocnie p ra c o w a ć dla d o b ra duchow ego i ziem sk ieg o m oich p a ra f ja n . C odziennie począłem k o r z y s ta ć ze ź ró d ła Jó z e fin y . P a n ie n k a , — w id o cz­

nie d o b ra k a to lic z k a i m a ją c a sz a c u n e k d la sta n u d u chow ne­

go i m oich siw y c h w ło só w — o b słu g u ją c a k u ra c ju s z y , g d y ty lk o zb liży łem się do ź ró d ła , w y łą c z a ła m nie z k olejki i, o d b ie ra ją c szk lan k ę, n a p e łn ia ła ją w odą. W p ią ty m dniu m e­

go p o b y tu , £ d y już S z c z a w n ic a d u siła się od n a p ły w u ż y d o ­ s tw a z n a jo d le g le jsz y c h z a k ą tk ó w P o lsk i, zn ó w z n a la z łe m się u ź ró d ła , o c z y w iśc ie ju ż w o k ro p n ie niem iłem to w a rz y s tw ie , a p an ien k a , o b słu g u ją c a gości, znow u w y c ią g n ę ła rę k ę Rp m oją szk lan k ę. B y łe m jej z a to je s z c z e w d z ię c z n ie jsz y , niż daw niej, bo z n a la z łe m się w to w a rz y s tw ie sa m y c h w y b ry la n - to w a n y c h ży d ó w ek .

G d y z o sta łe m w y łą c z o n y z k o lejk i i p o d a w a łe m sw o ją sz k la n k ę pan ien ce, ż y d ó w k i p o c z ę ły się o k ro p n ie o b u rz a ć , iż k a to lic z k a , u s łu g u ją c a u ź ró d ła , robi w y ją tk i dla k się ż y i je p om ija. Z ro b iła się po chw ili c a ła a w a n tu ra , bo p an ien k a z a c z ę ła w y ja śn ia ć , że dopóki b ęd zie u ź ró d ła , ja k o d o b ra k a to lic z k a , z a w sz e w y łą c z y k a ż d e g o k s ię d z a k a to lick ieg o z kolejki. T o je s t jej p ra w e m i obow iązkiem . Ż ydów ki p o c z ę ­ ły o b u rz a ć się i w rz e sz c z e ć . P o chw ili p a d a ły n a jo k ro p n ie j­

sz e i n a jo r d y n a rn ie js z e w y z w isk a pod m oim a d re s e m . O bel-

tro sk i, zo sta n ie s t a r ą p an n ą, bo poco m a z a m ą ż w y ch o d zić z a ja k ie g o ś b ie d a k a -P o la k a , k tó r y sam , w p o jed y n k ę, ledw ie ży je! R o d aczk i m oje k o ch an e, M ałopolanki, k tó ry c h je s t n a s k ilk a ty s ię c y n a Ś ląsk u , id z ie m y z dniem d z isie jsz y m so lid a rn ie ra m ię p r z y ram ien iu , z ludem g ó rn o ślą sk im i po­

p ie ra ć b ę d z ie m y ty lk o k u p ca i rze m ie śln ik a G ó rn o ślą z a k a - P o la k a ! Z niknie w te d y s e p a r a ty z m n a Ś ląsk u i p rz e p a d n ą w szelk ie szk o d liw e dla N a ro d u i P a ń s tw a n a sz e g o u p rz e ­ d zen ia dzielnicow e!

K u p ca i rz e m ie ś ln ik a -P o la k a n a Ś ląsk u z a c z a só w z a ­ b o rc y N iem ki, m ałżo n k i u rzęd n ik ó w , nie p o p ie ra ły . S z ły ty lk o do N ie m c ó w ! M y , m a łżo n k i u rz ę d n ik ó w p a ń s tw o w y c h , u c z c im y D ziesięcio lecie N iep o d leg ło ści P a ń stw a P o lskieg o c z y n e m ! T y m czy n em — to o d w ró t ze sk ład ó w o b cy ch a p o w ró t do sk ła d ó w sw oich i po sw ój to w a r, k ra jo w y , polski!

Z o b a c zy c ie M a łopolanki, ja k n a s w te d y n a si R o d a c y , Ś lą z a c y , p o k o c h a ją !

P o n ie w a ż W o je w ó d z k i K o m itet O b y w a te lsk i n a czele ze sw oim o rg a n e m „Do C z y n u “ d a ł h a sło do w ielkiego c z y ­ nu, m u sim y ta k ż e z a s y p a ć A d m in istra c ję teg o p ism a z g ło s z e ­ niam i do p re n u m e ra ty . K a ż d a M a ło p o la n k a obok sw ego

„K u rierka N a J u tr o “ p re n u m e ru je „Do C z y n u " ! Bo -czynu w ielkiego tr z e b a n a Ś ląsk u , b y ta n a jb o g a ts z a p o łać P o lsk i nie s ta ła się w y łą c z n e m żero w isk iem d la ży d ó w !

M ało p o lan k i ch o ć w id z ia ły u siebie m iljo n y ż y d ó w , ale nie w id z ia ły ani jed n eg o ta k ieg o , —■ p isze M ało p o lan k a — k tó r y b y h a n d lo w a ł św ininą i w iep rzo w in ą i ró w n ież n a takich w ie p rz a c h i św in ia c h ro b ił in te re s . T y m c z a s e m na Ś ląsk u ży d zi n iety lk o n a d w u nożnych, ale i n a c z w o ro n o ż n y c h z w ie rz ą t­

k a c h ro b ią m ilionow e fo rtu n y ! -Ja np. zupełnie n ieśw iad o m ie z a k u p y w a ła m w ędlinjr i m ięso w iep rzo w e u K em p lera p rz y ul.

P o p rz e c z n e j 12, a cza se m n a w e t u J a k ó b a N cbla p rz y ul. M a­

ria c k ie j 10 i 3-go M aja 32. D op iero po w yjściu o d ezw y „Do C zy n u ! G ó rn y Ś lą s k tonie w ż y d o w sk ie j p o w o d zi“ i dw u­

ty g o d n ik a „Do C zy n u ’ poczęłam po m ieście p o ru s z a ć się z c a łą p rz y to m n o śc ią . G d y o p rz y to m n ia ła m , d o w ied zia łam się, że n a Ś ląsk u ró ż n e J a k o b y N eble i K em p lery d o ra b ia ją się m ilio n o w y ch fo rtu n n iety lk o n a d w u n o żn y ch isto tk a c h k tó r y m głębiej w se rc u le ż y do b ro ż y d a , niż P o la k a — a le i n a c z w o ro n o ż n y c h z w ie rz ą tk a c h , k tó r e nic tem u nie są w inne, że z a ż y c ia je tu c z ą , a po śm ierci one tu c z ą ż y d o w ­

skie kieszen ie.“ J. S . .

gi p a d a ły bez ż e n a d y . Z u ch w alstw o ż y d ó w e k p rz e s z ło w szelk ie g ra n ic e , g d y n a jb a rd z ie j w y b ry la n to w a n a , w y tr a ­ c iła mi szk lan k ę, n a p e łn io n ą św ieżą w o d ą, z ręk i i p o c z ę ła w rz e s z c z e ć : T u dla ż y d ó w u z d r o w is k a — dla g o jó w . . . . ty lk o c m e n ta r z y s k a ! W y tr ą c o n ą m i z ręk i szk la n k ę p o zo ­ staw iłem u ź ró d ła , a sa m z n a jg łę b sz y m bólem w se rc u po­

szed łem do p e n sjo n a tu , sp a k o w a łe m się i p rz y je c h a łe m do

dom u.“ _

D o n a jż y w sz e g o oburzeni, z a n o to w a liśm y te sło w a k się ­ d z a p ro b o s z c z a , m a ją c w te j chw ili je d y n ą pociechę, że w ty m k sięd zu p ro b o szczu , k tó re g o obelgi ż y d o w sk ie ta k g łę ­ boko d o tk n ę ły , a k c ja n a s z a i pism o n a s z e m a ją n a js e rd e c z ­ n ie jsz e g o p rz y ja c ie la . O p u sz c z a ją c n as, k sią d z p ro b o sz c z obiecał n a d e s ła ć n am k ilk a p o w a ż n y c h a rty k u łó w , w k tó r y c h om ów i k w e stię ż y d o w s k ą n a Ś ląsk u , w szczeg ó ln o ści o tern sp u sto sz e n iu m o raln em , ja k ie sieje ż y d o stw o w ś ró d k ażd e g o c h rz e ś c ija ń sk ie g o śro d o w isk a .

Szukanie w całem dziury.

Je d n o z pism w y c h o d z ą c y c h w K ato w icach p o z a z d ro ­ ściło n am „ S k o ro w id z a firm c h rz e ś c ija ń sk ic h “ . S z u k a ją c w nim d z iu ry , pozw oliło sobie n a z a rz u t, że firm a A ro n stam m w R y b n ik u je s t firm ą ż y d o w sk ą . W y ja ś n ia m y w obec tego, że w ła śc ic ie l te j firm y je s t k atolikiem , o ż y n io n y z k a to lic z k ą , (c ó rk ą g ó rn ik a ) dzieci są k ato lik am i i u c z ę s z c z a ją do szk ó ł polskich, sam z a ś n a le ż y do P o lsk ie g o Z w iązku K upców a w c z a sie p leb iscy tu sw o je p rz e k o n a n ia n a ro d o w e u jaw n ił ja k n a jw y ra ź n ie j, bo nie sk ą p ił o fia r p ien iężn y ch n a cele akcji p leb iscy to w ej — b y G ó rn y Ś lą s k p rz y p a d ł P o ls c e ! F irm a A ro n sta m m nie z n a la z ła się w n a s z y m „ S k o ro w id z u “ p rz e z p o m y łk ę lub z łą w olę. K upcy p o ls c y w R y b n ik u m ogą po­

tw ie rd z ić to sam o!

P rz e d r u k w z b ro n io n y .

Z w i n y d r u k a r z a .

N o w ela.

(D okończenie.)

S z u m i e w i c z z e rw a ł się z ław eczk i i m im o p o d e­

szłeg o w ieku o ra z o p a rz o n y c h k o lan pobiegł n a p ie rw s z e p iętro . S e rc e znow u zab iło m u ż y w iej, g d y się z a tr z y m a ł p rz e d d rzw iam i z n u m erem 13-ty m . XV ro z ta rg n ie n iu zap o m ­ niał n a w e t z a p u k a ć d o d rz w i. S z y b k o u jął z a k lam k ę i n a ­ c isn ą ł ją.

Z aledw ie o tw o rz y ł d rzw i, ja k a ś p o s ta ć niew ieścia... w h alce — z gołem i ra m io n a m i i w ło sem ro z w ic h rz o n y m , . . . ja k b y po b ó jce ■— z e rw a ła się z k o lan m ę ż c z y z n y , k tó r y sie d z ia ł n a b rz e g u k a n a p y .

— P r z e . . . p ra s z a m — z d o ła ł zale d w ie w y sz e p ta ć S z u m l e w i c z , z a tr z y m u ją c się u p ro g u ja k w ry ty .

P rz e k o n a n y , że w ro z ta rg n ie n iu w sz e d ł do innego po­

koju, c o fn ął się i s p o jrz a ł je s z c z e r a z w s tro n ę d rzw i. W i­

d z ia ł w y ra ź n ie n u m er 13-ty . Z a k ło p o ta n y , s tra c ił te r a z g ło ­ w ę n a p ra w d ę i nie z d a w a ł sobie s p r a w y , co to w sz y stk o m a o z n a c z a ć . Do ró w n o w ag i d o p ro w a d z ił go d o p iero s y c z ą ­ c y g ło s k o b iety , k tó r a z a rz u c iw s z y w m ię d z y c z a sie n a sie­

bie sz la fro k , p o d b ieg ła do niego z fu rją .

— J a k p a n śm iesz w ch o d zić do p an ień sk ieg o pokoju bez z a p u k a n ia !? ! — m io ta ła się i k r z y c z a ła n a c a łe g a rd ło :

— Co to z a b ezczeln o ść bez g ra n ic !? !...

— P rz e p ra s z a m ... — w y s z e p ta ł stro p io n y szlach cic —•

S to k ro tn ie p rz e p ra sz a m ... B o, ja k w idzę, m u s ia ła tu z a jś ć fa ta ln a p o m yłka...

— J a k a p o m y łk a !? ... Co z a p o m y łk a !? ... — p o d ch w y cił

— c z e rw o n y * ja k p o m id o r — m ę ż c z y z n a , k tó r y z e rw a ł się ja k o p a rz o n y z k a n a p y . — N iech p an ty lk o sw em głupiem g ad an ie m nie z a w ra c a k o n tra fa łd y , bo n a ty c h k a w a łk a c h z n a m y się b a rd z o dobrze... L eniej ja k p an!...

S z u m l e w i c z c h c ia ł się w y tłu m a c z y ć , lecz p r z y ja ­ ciel p a n n y n ie dał m u p r z y jś ć do sło w a, k rz y c z ą c i tu p iąc nogam i.

— C icho b y ć, s t a r y b łaźn ie!... XV te j chw ili o ddam p a n a w rę c e policji!...

— Z a co?... — p y ta ł Szum lew icz.

— Z a to, co w ta rg n ą ł p a n do o bcego m ieszk an ia, ab y o k ra ś ć b e z ra d n ą i b e z b ro n n ą kobietę!...

— Z ap ew n iam p a n a , że ta k nie jest! — tłu m a c z y ł się S z u m l e w i c z . — W ła ś c ic ie l p e n sjo n a tu p o d a ł mi w id o cz­

nie fa łs z y w y n u m e r pokoju...

— A k o g o p o trz e b u je p an sz u k a ć ? — w trą c iła kobie­

ta , p o p ra w ia ją c d ło n ią ro z w ic h rz o n e w ło s y o odcieniu ru d a ­ w ym .

— P a n n ę M a r j ę S z u m l e w i c z ó w n ę — b rz m ia ­ ła odpow iedź.

— W o b ec teg o m u szę p an u o św ia d c z y ć , — m ó w iła d a ­ lej k o b ie ta — że w łaściciel p e n sjo n a tu p o d ał panu d o b ry a d re s . P a n n a M a r j a S z u m i e w i c z ó w n a m ie sz k a bo­

w iem is to tn ie w ty m pokoju.

— Ach, to d o sk o n ale! •— z a w o ła ł S z u m l e w i c z , k tó ­ rem u się z d a w a ło , że w re sz c ie w y p ły n ą ł n a pełne m o rze. — J a k ż e się cieszę, że niep o ro zu m ien ie z o s ta ło w y jaśn io n e.

M am n a d z ie ję , że p a n n a M a rja n ieza w o d n ie się tu zjaw i...

K obieta w sz la fro k u i jej p rz y ja c ie l zam ienili po ty c h sło w a c h d w u zn aczn e ja k ie ś sp o jrz e n ie i rzu cili się n a S z u m - l e w i c z a z b ra w u ro w y m tu p etem .

— P a n je s te ś s p r y tn y ! — u nosił się m ę ż c z y z n a . — Ale, ja p a n a od ta k ic h k a w a łk ó w o d u czę r a z n a zaw sze.

Z dziw ienie S z u m l e w i c z a nie m iało g ra n ic , g d y m ę ż c z y z n a c h w y c ił go z a k la p y tu ż u rk a , w c ią g n ą ł do w nę­

tr z a p okoju i, p o tr z ą s a ją c nim z c a ły c h sił, z w ró c ił się ró w n o cześn ie do p anny.

— P a n n o M ałciu!... N iech pani z a r a z zro b i h a ła s n a c a ły p e n s jo n a t i sp ro w a d z i policję.

W k ró tc e n a w s z y s tk ic h k o r y ta r z a c h z a ro iło się ja k w ulu. S to ją c w u ch y lo n y c h d rz w ia c h sw oich p okojów , k u r a ­ c ju sz e z p rz e ra ż e n ie m p o d aw ali sobie z u s t do u s t: P r z y ł a ­ pano z ło d z ie ja ! P o d n u m erem 13 sc h w y ta n o n ieb ezp ieczn e­

go w ła m y w a c z a ! P o lic ja p o jm a ła b an d ę m ię d z y n a ro d o w y c h sz c z u ró w h o telo w y ch !...

Z n ie s ły c h a n y m .tu p etem o p is y w a ła p a n n a M ałcia całe z a jś c ie w in sp ek cji policji. O p isu jąc d ro b iazg o w o w s z y s tk ie s z c z e g ó ły w ła m a n ia się do jej m ie sz k a n ia p rz e z z w y ro d n ia ­ łeg o s ta r c a , b y ła w isto cie godną ubolew ania. N ieo d stęp n y p rz y ja c ie l p a n n y M ałci se k u n d o w ał jej w iernie, u z u p e łn ia ją c ze sw ej s tro n y k a ż d y sz c z e g ó ł o b razam i w y b u ja łe j fa n ta ­ zji. m a ją c e j sw e p o d ło ż e w le k tu ra c h S h e rlo c k a H o lm esa. Ale g d y w k ońcu z a b ra ł g ło s S z u m l e w i c z , o sk a rż y c ie le s ta ­ ra li się go n a w z a je m p rz e k rz y c z e ć , nie d a ja c mu p rz y jś ć do sło w a. W y p o w ie d z ie ć się i p rz e d s ta w ić is to tn y s ta n rz e ­ c z y m ó g ł d o p iero dzięki en e rg ic z n e j in te rw e n c ji ze s tro n y p rzo d o w n ik a policji, k tó r y b y ł ciek a w y , ja k w łaściw ie w y ­ g lą d a s p r a w a p o d łu g słó w o sk a rż o n e g o .

— P a n ie k o m isa rz u ! — k r z y c z a ła p a n n a M ałcia, ch cąc p o z y s k a ć w z g lę d y p rz o d o w n ik a policji — Ż ąd am k a te g o ­ ry c z n ie z a p ro to k u lo w a n ia ze z n a ń teg o p a n a , bo ze słó w jego

w y n ik a , że ja k ie ś p o d e jrz a n e in d y w id u a p o d s z y w a ją się b ez­

czeln ie pod m oje n a z w isk o i k o m p ro m itu ją m ó j honor.

— P r o s z ę m nie w z ią ść w o b ro n ę! — b ła g a ł S z u m l e ­ w i c z . — P rz y s ię g a m panu, panie p rzo d o w n ik u , iż b y łem pew n y , iż po ty lu la ta c h tę s k n o ty , c ierp ien ia i bólu, P a n B óg pozw olił mi w re sz c ie o d n aleź ć m oją c ó rk ę , k tó r ą p rz e z c z te ­ r y la ta u w ażałem z a s tra c o n ą .

•— P a n ie k o m isa rz u ! — ro z p o c z y n a ła zn ó w M atka.

— Z w ra c a m p an i u w ag ę, że nie je s te m k o m isa rz e m , ale p rzo d o w n ik iem policji — p rz e rw a ł.

-— C o ? — nie re z y g n o w a ła p a n n a M ałcia, p ró b u ją c p rz y p o d o b a ć się p rzo d o w n ik o w i — P a n , p an ie k o m isa rz u , je s z c z e nie p o trz e b o w a ł z o s ta ć k o m is a rz e m ! ?! — d ziw iła się — T o w ielk a n iesp raw ied liw o ść!... P a n , panie k o m isa rz u , ta k i m ą d ry , ta k i in te lig e n tn y !? !... — K o k ietu jąc w zro k iem i p o c h y la ją c się n a d sto łem , b y p rz o d o w n ik n a b ra ł sm ak u dla ca łe j o d g ó rn e j części jej p o łow y, fig la rn ie u śm ie c h a ła się,...

choć p rz o d o w n ik n a to w s z y s tk o nie m y ś la ł z w ra c a c uw agi.

— P a n ie k o m isa rz u ! — u n o siła się znow u p a n n a M ał­

cia, z w r a c a ją c się do p rzo d o w n ik a policji: P r o s z ę nie d a ­ w ać w ia ry tem u o szu sto w i i z b a d a ć n a jp r z ó d jego p a p ie ry . Jeśli ty le w sp o m in a o R o sji, k to w ie, c z y "to nie p o trz e b u je b y ć ja k iś szp ieg bolszew icki, albo in n y p ro w o k a to r.

— Z upełnie słu szn ie! — s t a r a ł się p rz e k r z y c z e ć w s z y s t­

kich to w a rz y s z p a n n y M ałci. — D ziw i m nie to, co pan k o m isa rz o c ią g a się je s z c z e i nie sp ełn ia sw y ch obow iązków , ja k teg o w y m a g a in s tru k c ja . O strz e g a m je d n a k p a n a , p a ­ nie k o m isa rz u , — już g ro z ił p rzo d o w n ik o w i policji — co w y ­ ciąg n ę z teg o n a jd a le j id ące k o n sek w en cje i p o ciąg n ę p a n a z a stro n n ic z o ś ć do n a js u ro w sz e j o d p o w ied zia ln o ści k a rn e j.

Z a g ro ż o n y w ten sposób p rz o d o w n ik z a ż ą d a ł w ó w c z a s papierów ,., ale od w sz y stk ic h . O d b ie ra ją c je d n a k d o w o d y i d o k u m e n ty — z a ró w n o o d o sk a rż o n e g o , jak i o d o s k a r ż y ­ cieli — w rę c e jeg o d o sta ł się p ap ier, w rę c z o n y mu p rz e z n ie o s tro ż n o ś ć w ra z z d o w o d am i p a n n y M ałci. G d y p rz o ­ d o w n ik ro z w in ą ł go, p a n n a M ałcia z b la d ła n ag le. Nogi pod n ią z a d rg a ły , g d y u rz ę d n ik p o lic y jn y s p o jrz a ł n a nią w z ro ­ kiem pełn y m p o d e jrz e n ia i rz e k ł s z o rs tk o , ale - z z a c h o w a ­ niem pełnej po w ag i u rz ę d o w e j: J e s t mi b a rd z o p rz y k ro , ale będę z m u s z o n y p a n ią p rz y trz y m a ć !...

— D la c z e g o ? ■— p y ta ła p rz e ra ż o n a M ałcia.

— P o n ie w a ż p a p ie r y pani nie są w p o rząd k u ...

— T u p e t p a n n y M ałci z g a s ł zu p ełn ie i... b ezp o w ro tn ie . R ów nież to w a rz y s z jej s tra c ił pew n o ść siebie w ra z z całą...

b ezczeln o ścią. P rz o d o w n ik n a to m ia s t m ów ił dalej, p rz y c z e m n ik t już mu słów nie p rz e r y w a ł, ani M ałcia, ani jej to w a ­ r z y s z : XV za św ia d c z e n iu służbow em fig u ru je pani jak o M a-

Ü F * J festem nicśm iertetrse? && p r m ^ f a n i u orzecikodzę z rcąfe d o r cątk! J lie n iszcz m n ic l " W

(3)

Nr. 2 D O C Z Y N U ! Str. 3

Nasze pierwsze Boże Narodzenie!

J e s te ś m y je d y n ą o rg a n iz a c ją n a Ś ląsk u , k tó r a nie rz u ­ c a obietnicam i, c z y pustem i stó w am i —• n a s z a p r a c a u z e ­ w n ę trz n ia się w c z y n a c h ! I c z y n n a sz p o stę p u je z a czy n em ! W tern n a s z a sita, a n aw et, ja k dziś, ju ż p o tę g a ! Z bliża­

ją się św ię ta B o żeg o N a ro d z e n ia ! I n a te św ię ta m u sim y w y w rz e ć sw ój w p ły w ! G d y czło n k o w ie W o jew ó d zk ieg o K om itetu O b y w atelsk ieg o b ęd ą ła m a ć się tr a d y c y jn y m O p ła t­

kiem , m usim y w te d y sobie pow iedzieć, ż e śm y w s z y s tk o z ro ­ bili, co by ło w n a s z e j m o cy ! P r z e d terni św iętam i B ożego N aro d zen ia, k tó re się zb liżają, ani jeden g ro s z ro b o tn ik a, ch ło p a i u rz ę d n ik a p o lskiego nie m oże pójść do obcej k iesze­

ni! T e św ię ta m u szą b y ć inne, niż z a la t ubiegłych! A by się to sta ło , W o je w ó d z k i K o m itet O b y w a te lsk i dla o b ro n y G órn eg o Ś lą s k a p rz e d zale w em ż y d o w sk im w z y w a w s z y s t­

kie K o m itety P o w ia to w e i L okalne, b y n a c z a s od 1 do 21 g ru d n ia z a m ó w iły sale i z g ło s iły się po re fe re n ta do W o je w.

K om itetu w K ato w icach , ul. M a r s z a łk a P iłsu d sk ie g o 58 je sz ­ cze p rz e d 1 g ru d n ia .

O d 1 do 21 g ru d n ia — to 3 ty g o d n ie n a sz e j w ielkiej a k ­ cji w iecow ej u św ia d a m ia ją c e j. N u m e ry „Do C z y n u “ z d a ty 1 i 15 g ru d n ia m uszą u k a z a ć się w n a k ła d z ie d ziesiątk ó w ty ­ się c y e g z e m p la rz y . K o m itety P o w ia to w e i L o k aln e m ają obow iązek ju ż d ziś o tern po m y śleć. Z gotow em i planam i delegaci K o m itetó w m u szą zg ło sić się n a posiedzenie

Woj.

K om itetu już około 25 listo p ad a.

Do c zy n u K oledzy! T y lk o dzięki n a sz y m w iel­

kim czy n o m , n a z w isk a bojow ników n ieu stęp liw y ch i w y ­ trw a ły c h o po lsk o ść G ó rn eg o Ś ląsk a, członków K om itetów O b y w atelsk ich , m u szą by ć z a p is a n e zło tem i g ło sk am i w s e r­

cach teg o pokolenia, k tó r e m a n a s z a stą p ić !

Do czy n u . K oledzy! Bo ani chw ili nie m a m y do s t r a ­ cenia!

Leon P o s łu s z n y ,

P re z e s W o j. K o m itetu O b y w atelsk ieg o .

Tajemnica powodzenia „Do Czynu“ .

B ez sz tu c z n e g o ro zg ło su , bez re k la m y , n a k ła d p ie rw sz y

„D o C z y n u “ z o s ta ł w k ilk a dni, po jeg o u k azan iu się, ro z- c b w y ta n y . W c a le n ie rz a d k o śc ią są kioski, n a k tó ry c h ro z- s p rz e d a n o po 150 egz. S k ą d to p o w o d zen ie? A stą d , że m y nic nie o b iecu jem y — m y ty lk o z a g rz e w a m y do C zy n u ! Bo c z y bez C zy n u m o ż n a o d b u d o w ać kup iectw o i rzem io sło polskie n a Ś lą s k u ? C z y b ez w ielkiego C zy n u m o żn a odbu­

d o w ać s ta n śre d n i n a Ś lą s k u ? C z y bez C zy n u m o żn a r a to ­ w ać h an d el i rzem io sło n a Ś ląsk u p rz e d s tr a s z n ą p ow odzią ż y d o w s k ą ? C z y bez C zy n u , bez h a sła do C zy n u , p rz e s ta n ą n a sz e ty s ię c z n e rz e s z e ro b o tn ik ó w , u rzęd n ik ó w i chłopów po­

p ie ra ć k u p c a i rze m ie śln ik a obcego z k rz y w d ą k u p c a i rz e ­ m ieślnika p o lsk ie g o ? Że sp o łeczeń stw o p o c z y n a to ro z u ­ m ieć — oto ro z w ią z a n ie ta je m n ic y n aszeg o pow odzenia!

O p ró c z n o rm a ln e g o k o lp o rta ż u n aszeg o p ism a — m u si­

m y z a z n a c z y ć — iż 2 ra d c ó w k o lejo w y ch zak u p iło po p e ł­

n e j cenie 300 egz. „Do C z y n u 1' celem ro z rz u c e n ia m iędzy m a s y ludow e w dniu 4 b. m. p rz e d K a te d rą Św . P io tr a i P a w ła , jed en z a ś z p a tr io ty c z n y c h o b y w ateli m. K atow ic z a ­ kupił 500 egz., k tó re z o s ta ły ro z d a n e p rz e d kościołem N. M.

P a n n y . O p ró cz teg o K o m itet O b y w atelsk i w K rólew skiej H u­

cie n a b y ł 1000 egz. i ró w n ież ro z rz u c ił je m ięd zy m a s y lu d o ­ w e p rz e d k o ścio łam i w K ról. Hucie.

N o w o n a ro d z o n y tw ó r — w ciągu kilku dni — s ta ł się o lb rzy m em !

Żydłaki z krakowskiego ,,Ruchu“.

W iad o m o , że w P o ls c e istn ieje To w . K sięg arn i K olejo­

w y ch „R uch", k tó re e k sp lo a tu je w s z y s tk ie kioski n a d w o r­

cach k o lejo w y ch . 1 na d w o rc a c h śląsk ich z n a jd u ją się liczne kioski „R u ch u ” . P o d le g a ją o n e D y re k c ji w K rakow ie, g d z ie sie d z ą sam e ż y d y . B ez zezw o len ia D y re k c ji, t e d y o w y c h ż y d ła k ó w k r a k o w sk ic h , śląsk ie kioski nie m o g ą p rz y jm o ­ w ać do ro z s p rz e d a ż y żad n eg o now ego pism a. K ilk ak ro tn ie z w ra c a liśm y się do ty c h ż y d ła k ó w k ra k o w sk ic h , a b y s to s o ­ w ne zaw iad o m ien ie w y sła li do k ierow ników kio sk ó w sw oich na Ś ląsk u . No i odpow iedzi nie m am y ! Ż y d łak o m k ra k o w ­ skim pism o n a sz e się nie sp o d o b ało ! T em u się nie dziw im y, ale to jesz c z e je d e n dow ód, do jak ieg o sto p n ia ż y d o stw o m acki sw o je z ap u ściło n a Ś ląsk ! O ni p o w ia d a ją , co lud ś lą ­ ski nie pow inien z a p o z n a ć się z id eo lo g ią n a sz e g o p is m a !? !

A le na kio sk a c h „Ruchu“ pełno pism ż y d o w s k ic h , lub b ę d ą ­ c y c h p od z u p e łn y m w p ły w e m ż y d ła k ó w !

C zy Ś lą s k już je s t w o k u p acji ż y d o w sk ie j? K to m a m ieć w ięk sze p ra w a w P o ls c e : m y , P o la c y , c z y ż y d y ? Z teg o p rz y k ła d u w y n ik a, że nie m y ! Co n a to polski lud na G ó rn y m Ś lą s k u ? W z y w a m y K o m ite ty O b y w atelsk ie, ab y o d d z ia ły w a ły na n a sz lud, b y w k io sk a c h „R u ch u “ n a Ś lą­

sku ani z a jed en g ro s z nie k u p o w an o ! W re z o lu c ja c h w ie­

co w y ch ro z p ra w im y się z ż y d ła k a m i z K ra k o w iu ! M y Ś lą s k a w niew olę ż y d ła e k ą nie o d d a m y ! T a k n am d opom óż B óg!

Osobliwa spółka urzędników polskich z firmami żydowsko-niemieckiemi.

B y ła w K ato w icach t. zw . „ S z a tn ió w k a “ , spółdzielnia ż y d o w sk a , n a k tó re j a s y g n a ty u rz ę d n ic y p ań stw o w i i inni m ogli o trz y m y w a ć to w a r w y łą c z n ie w firm ac h niem ieckich.

T a „ d o b ro c z y n n a “ in s ty tu c ja - - c h w a ta B ogu - istn ieć p rz e s ta ła . Z a słu g ą jej z a w sz e jed n a k będzie fak t, że m ilio­

ny z a sw ojem p o śred n ictw em p rz e p ro w a d z iła z k ieszen i pol­

skich u rzę d n ik ó w do kieszen i ży d o w sk ich . Mil jo n y te są dla n a s stra c o n e . P r z y c z y n iły się do z b o g acen ia ż y d o stw a . G dy się sk o ń c z y ło z ż y d o w sk ą „ S z a tn ió w k a " p o w sta ła sp ó łd ziel­

n ia p od n a z w ą „ Ś lą s k a S z a tn ia ” , ty m ra z e m sp ó łk a ż y d o w - sk o -n iem ieck a. No i znów ta n ow a „ d o b ro c z y n n a “ in s ty tu c ja s ta ła się p o śred n ik iem w p rzen o szen iu m ilionów z kieszen i u rzęd n ik ó w polskich do kieszeni ż y d o w sk ich i niem ieckich.

A w s z y s tk o to dzieje się p od p ro te k to ra te m Z w iązku U rzę­

dników P a ń stw o w y c h , S a m o rz ą d o w y c h i K om unalnych W o je ­ w ó d ztw a Ś ląsk ieg o , bo n aw et w lokalu teg o Z w iązku m ieści się t a w n a jw y ż s z y m stopniu sz k o d liw a d la n a s z y c h in te re ­ sów n a ro d o w y c h „ d o b ro c z y n n a “ in s ty tu c ja . C z y nic c z a s z a w ró c ić ze złej d ro g i?

Aby handel sz ed ł!

P r z y ul. 3 -go M a ja Nr. 3 w K ato w icach z n a jd u je się sk ła d .k o lo n ia ln y p. f. L. B o riń ski. C hoć n a z w a firm y m a brzm ienie polskie, je s t to — n ie s te ty — firm a ż y d o w sk a.

W łaścicielam i s ą : F ritz W e ic h m a n n i S te in itz. O p ró cz tego in te re su , W eic h m an n p o sia d a sk ła d m ąki p r z y ul. P o p rz e c z ­ nej. O becnie sk ła d p. f. L. B o riń s k i p r z y ul. 3-go M aja 3 z o sta ł p rze b u d o w a n y od w e w n ą trz i od z e w n ą trz . O d ze­

w n ą trz do te g o sto p n ia, że m oże ro b ić złu d ze n ie sk ład u ch rz e ­ śc ijań sk ieg o , bo firm a ta z a a n g a ż o w a ła c a ły p e rso n e l k a to ­ licki z P o z n a n ia . S to so w n ie do tre ś c i listu m iłej M ałopolanin i m y ze sw ej s tro n y z w ra c a m y u w ag ę n a firm y , k tó ry c h b rzm ien ie m oże w b łą d w p ro w ad zić tą część publiczności, k tó re j sum ienie n a ro d o w e i tr o s k a o lo s y p rz y s z ły c h poko­

leń nie p o z w a la ją g ro s z ciężko z a p ra c o w a n y zan o sić do ob cy ch ! A by h an d el szed ł, ż y d z i k r y ją się i z a n a z w y firm o brzm ien iu polskiem , a n a w e t za kato lick i p erso n el.

C iek aw o ść ludzi ciągnie. T o te ż po n o w o o tw arciu p rz e d sk ła d e m p. f. B o riń ski p rzez k ilk a dni g ro m a d z iły się g ru p k i gap ió w — n ajc z ę śc ie j w sp ó łw y zn aw có w w łaścicieli. D ono­

sz ą nam , że w ś ró d ro z ra d o w a n y c h uśm iechów , p a d a ły u w a­

gi, co t a p rz y n ę ta w p o sta c i odnow ionego sk ła d u z ru jn u je s ta r e i solidne s k ła d y ch rz e śc ija ń sk ie , ja k : B o ra ty ń s k ie g o i B ad o w sk ieg o , N o w ak o w sk ieg o i innych. — O k azu je się, że w s z y stk im p o czy n an io m ży d o w sk im p rz y ś w ie c a je d n a n a ­ dzieja — d o p ro w ad zen ie do ru in y h andlu ch rz e śc ija ń sk ie g o .

„Plotki żydowskie!“

Ż ydzi, w łaściciele firm te k s ty ln y c h w K ato w icach , ro z ­ g ła s z a ją , że zro b ią sz tu rm w s tro n ę p. d y r. S o b ań sk ieg o i sta n ą się n a d w o rn y m i d o sta w c a m i m a te ria łó w "tek sty ln y ch d la T e a tru P o lsk ieg o . Do a ta k u m a ją p ro w a d z ić W a s s c rtc ile z „ B ra -W a s ó w “ i „ T e x ty li” . M y tw ie rd z im y , że a ta k się nie uda, bo T e a tr P o lsk i nie m oże p o p ie ra ć ż y d ó w z k rz y w d ą k u p c a -P o la k a .

Wolno psu wyć do księżyca.

O d p o w ied ź „K a to w ic e rc e “ nu a r ty k u ł p. t. „ W y p ę d z a n ie dia b łó w p r z e z B elzebuban .

P o u k azan iu się p ierw szeg o n u m eru n a sz e g o p ism a

„ K a to w ic e rk a “ p o św ięciła n am w dow ód szczeg ó ln eg o sz a c u n ­ ku a rty k u ł s ą ż n is ty n a c a łą stro n ic ę . Z a in te re so w a n ie się nam i p rz e z „K ato w icerk ę“ b a rd z o n a s c ie sz y , z w ła sz c z a , żc a r ty k u ły sw o je d rukuje... n a id ealn y m w p ro st p ap ierze. M i

r j a S z u m l e w i c z , w dow odzie z a ś o so b isty m jak o M a- n i a S z m u l e w i c z , n a to m ia s t w m e try c e u ro d z e n ia w nie­

sio n a je s t pani ja k o M a ł k a S z m u l o w i c z , ry tu a ln a c ó r­

k a P i ń c i S z m u l o w i c z p rz y łożu S z l o j m y H o j z e n - d u f t a.

— Nu, tak ! — p rz y z n a ła p a n n a M ałcia.

- K tó ry ż w ięc z p rz e d ło ż o n y c h mi dok u m en tó w je st p ra w d z iw y ? —

— W s z y s tk ie , panie k o m isarzu !...

— T o niem ożliw e! — sp rz e c iw ił się fu n k c jo n a riu sz p o ­ licji. — P o d łu g is tn ie ją c y c h p rzep isó w , w sz y stk ie p a p ie ry p a ­ ni pow inny o p iew ać ty lk o n a je d n o b rzm iące im ię i jed n ak o w e nazw isko. A ta k u p an i nie je s t!

G d y to u s ły s z a ła , to n głosu p a n n y M ałci zm ienił się nie do p o zn an ia i sta ł się słodki... ja k m iód.

— W ła śc iw ie to ja się n a z y w a m ta k ja k sto i w m e try c e

— p rz y z n a ła się w re sz c ie p an n a M ałcia w stra c h u p rz e d k a ­ rą. —• A le co ja tem u w inna, jeśli p rz y o d c z y ty w a n iu m e­

go n a z w isk a ludzie z a w sz e się m y lą. S z u m l e w i c z , S z m u l e w i c z , c z y S z m u 1 o w i c z... to te r a z w sz y stk o

Nie je s t w s z y s tk o jedno!... A ja k pani p o d a ła w z a rz ą d z ie p en sjo n atu ? —

— S z m u l o w i c z , panie k o m isarzu !... T y lk o co ja tem u w inna, jeśli d ru k a rz , co d ru k o w a ł listę k u ra c ju s z y , nic um ie c z y ta ć i ta k ż e się pom ylił. B o g d y b y on b y ł człow iek in te lig e n tn y ja k n a p rz y k ła d pan, panie k o m isarzu , w te d y c a ­ łe to z a jśc ie nie m iało b y m iejsca. A jeśli w y s z ła ju z ta k a a w a n tu ra , p rz e z k tó r ą p an k o m isa rz m usiał s tra c ie ty le cz a su , to to w s z y s tk o je s t ty lk o z w in y d ru k arza...

— W ię c ta pani w isto cie n a z y w a się S z e l m o w i c z !

— ock n ął się niby ze snu sk o ła ta n y szlachcic.

O d pow iedzią b y ło g łu ch e m ilczenie o sk a rż y c ie li i nie­

d w u z n a c z n y uśm iech p rz o d o w n ik a policji.

— I takie podłe nasienie — mówił dalej S z u m l e w i c z

— ośm ieliło się innie je szcze rz u c ić w tw a rz ta k ą p o tw arz, ja k o b y m ja, s t a r y S z u m i e w ; c z, M a c i e j , szlach cic z d z ia d a p ra d z ia d a , p o d sz y w a ł się pod jej szelm o w sk ie n azw i­

s k o !? ! J a k tu m oże b y c d o b rze, g d y ta k ic h S z e l m o w i ­ e ź ó w m a m y w P o lsc e z g o rą tr z y m iljo n y !?!...

M aciej S z u m l e w i c z w ra c a ł do dom u z k o m is a ria tu p o rą d o ść pó źn ą. B y ł o słab io n y i w y c ie ń c z o n y ja k p rzed m iesiącem , g d y p rz y je c h a ł do Z ak o p an eg o . 1 od w pływ em z a jś c ia z tą S z e 1 m o w i c z ó w n a s tra c ił n ag le z d ro w ie,

o d z y s k a n e z ta k im tru d e m i k o sz te m sw y ch nik ły ch o sz c z ę d ­ n ości. W ła ś c iw ie ip o w in ien b y ro zo p cząć k u ra c ję n a now o. Ale on o tern w c a le nie m y ślał. U m y sł jego z a p rz ą tn ię ty byi nie z a jśc ie m b y n ajm n iej, ale c ó rk ą , k tó r ą znow u stra c ił, zanim ją jesz c z e z d ą ż y ł o d z y sk a ć .

G d y z n a la z ł się w pokoju, S z u m l e w i c z zapalii św iece i u sia d ł n a k ra w ę d z i łó ż k a . O sp o czy n k u nie było m ow y. N iezabliźniona r a n a po s tra c ie có rk i z a o g n iła sie n a now o i nie d a ła mu z a sn ą ć . T ej n o c y posiw iał do r e s z t\

i z g a rb ił się je s z c z e w ięcej. Z b o la ły n a d u s z y ch cia ł z a to ­ pić tw a rz w p uchach poduszki i zm ów ić p a c ie rz z a spokój d u s z y sw ego d ziec k a, w ie rz ą c , że B óg ją jed n a k do siebie pow ołał. Z aledw ie je d n a k głow ę nieco po ch y lił, co fn ął ją s z y b ­ ko i z e rw a ł się z łóżka... P o p o d u szce p e łz a ły n a jsp o k o jn iej p luskw y.

— K tóż tem u w inien, że to p a sk u d z tw o i szelm ow iczo- stw o w c isk a się b e z k a rn ie n a w e t do legow isk n a s z y c h !? ! — żalił się w duchu S z u m l e w i c z . — P lu s k w y ? ... N ie' P lu s k w y tem u nie w inne!... Ale g o sp o d a rz e , k tó r z y dom sw ój zaniedbali!... M y sam i tem u winni je s te śm y , bośm y g n iazd o n a sz e zan ie czy ścili i p o z w a la m y w d a ls z y m ciągu je z a n ie c z y sz c z a ć !...

G dzieś n a w ie ż y w y b iła p ią ta .

W sc h o d z ą c e sło ń ce ro z p r ó s z y ło m ro k w pokoju, a ja ­ sne p rom ienie sło n eczn e p a d ły n a sm ę tn ą tw a rz s ta r c a , s z a f­

kę n o cn ą z d o g o ry w a ją c ą św ieca i n ie tk n ię tą pościel. P o d w p ły w em d o b ro c z y n n y c h prom ieni sło ń c a p lu sk w y p o ru s z y ły się ży w o i z a c z ę ły w ła z ić do sw y c h k ry jó w e k w sz p a ra c h łó ż k a i w ścian ach .

— O to, co m oże d o k o n ać sło ń c e !? ! — w e stc h n ą ł S z u m l e w i c z . — Ale k ie d y ż ono zaśw ieci w re sz c ie i nad n a sz e m o jc z y s te m g n ia z d e m !? !...

P o południu S z u m l e w i c z o p u szczał Z akopane. N a dw orcu w k iosku z a o p a tr z y ł s i ę . w g a z e ty n a d ro g ę. P o ­ niew aż z a in try g o w a ł go p ię k n y i fr a p u ją c y o b ra z e k na g a z e ­ cie z ty tu łe m „Do C z y n u “, n a b y ł ią p rz e d e w sz y stk ie m . G dy zn ala zł się w w ag o n ie, ją p ie rw s z ą w ziął do ręki.

C z y ta ją c p ie rw s z ą stro n ic ę , w e stc h n ą ł z ulgą i w y rz e k ł:

N a S lasku n a re s z c ie p o c z y n a w sch o d zić słońce!.... D zielny lud śląski p o cz y n a budzić się z le targ u !....

N iech w am B óg w tej p r a c y dopom oże i p o b ło g o s ła w i!

— s z e p ta ł S z u m l e w i c z , o c ie ra ją c c h u stk ą o c z y pełne łez z ra d o ś c i i w zru szen ia.

J io s j s ... fk u m o r .

W iz y ta p ew n ej M ałci u pew nego le k a r za w K asie C h o rych w K atow icach.

M ałcia s k a r ż y - s ię : H e rr D oktor! M nie coś bolą piersi...

— I je s z c z e co ?

— No i brzuch... i głow a... i nerki... i polędw ica... i rę ­ ce... i nogi... i co ś sa m a ta k ż e b a rd z o się źle czuję.

L e k a rz o p u k ał p a c je n tk ę i m ów i: D obrze! A chce pani p o jech a ć do Z ak o p a n e g o ?

— Oj, w aj!... I je s z c z e ja k ?

— Nu, to p an i pojedzie. Z a ra z pani w y sta w ię św iad ec­

tw o le k a rsk ie . T y lk o , a b y w y le c z y ć się, polecam pani spo­

ż y w a ć w szelk ie ja r z y n y . ~-

— 1 szp in ak te ż ?

— T a k jest.

— - 1 k a la fio r te ż ?

— T a k !

I b u ra c z k i te ż ?

— T ak !

— 1 m a rc h e w k i te ż ?

Z n iecierpliw iony le k a rz m a c h n ą ł rę k ą , puczem sięg n ął do biblioteki, w y d o s ta ł bo tan ik ę i c z y ta ł: I k a la re p k ę i s z p a ­ ra g i i fasolę i groch...

— A cebulę, H e rr D o k to r?

T e g o b y m w y ją tk o w o nie zalecał.

— O j, H e rr D o k to r, — w e stc h n ę ła M ałcia — T o co są w a rte w s z y s tk ie te ja r z y n y bez m ojej ulubionej cebulki.

B ez niej ja nic m ogę ży ć!

N a w y ja z d do Z ak o p an eg o M ałcia z a b ra ła sobie z S o s­

no w ca d w a w o rk i ro d zim ej cebulki.

W s p ó łc z u jm y tem u p e n sjo n ato w i, do k tó re g o z a je c h a ­ ła p a n n a M ałcia.

je d n a k nic m ożem y b y ć ta k w sp an iało m y śln i. P o n ie w a ż pi­

sm o n a sz e je s t p rz e z n a c z o n e ty lk o do... c z y ta n ia , nie m oże­

m y się rew a n ż o w a ć a rty k u ła m i n a c a łą stro n icę.

W o b ec a rty k u łu jed n ak , w k tó ry m „ K a to w ic e rk a “ b ierze w o b ro n ę m n ie jsz o ść ż y d o w sk ą w P o lsc e , a ró w n o cześn ie p o ró w n u je n as z B elzebubem , z a p y ta m y p ro s to z m o s tu : ile to d o sta liśc ie z a ten a rty k u ł o d ż y d k ó w O st i W e s t?

N ie m a m y z re s z tą nic p rzeciw k o tem u, jeśli w ty k a c ie n o sy do „ifiteresó w “ ż y d o w sk ich . A le w iadom o, że w Va- te rla n d z ie w a sz y m , sto su n e k do ż y d o s tw a w y g lą d a zupełnie inaczej. P o z w a la m y w am po z a tern tu m an ić n a d a l sw oich c z y ­ telników i... w y ć do k się ż y c a , ale w a r a w am do sp ra w , k tó re w a s nie ty c z ą . D alszej polem iki z w a m i ró w n ież p ro w ad zić nie z a m ie rz a m y , bo w R e d a k c ji n a s z e j sie d z ą ludzie z gło­

w am i, a nie ta k ie bubki, ja k w „ K a to w ic e rc e “. N a ż y c z e ­ nie m o żem y w am ty lk o o d p o w ia d a ć w k ącik u h u m o r y s ty c z ­ n y m , ale p od w aru n k iem , g d y b ędziecie m ieli c z y s te noski.

L ubim y bow iem dzieci p rz y z w o ite , ale nie b ru d a s ó w .

Co to będzie?

F irm a p o is k o -c h rz e ś c ija ń sk a J ó z e f S z y m b o r s k i, W a r s z a ­ w a, ul. B iela ń ska 7 — o b d a rz y ła z a stę p stw e m n a Ś lą s k ż y ­ d a N a tana S zp ig e lm a n a , w łaściciela s k ła d n ic y sp o r to w e j

S p o r t“ w K a to w ica ch p r z y ul, 3-go M aja 22.

S zp ig elm an p ra g n ie zm o n o p o lizo w ać ty lk o w sw em r ę ­ ku h an d el a rty k u ła m i sp o rto w em i o ra z g im n a sty c z n e m i na Ś ląsk u , bo n a w e t po cenach d e ta lic z n y c h nie chce sp rze d a w a ć w y ro b ó w S z y m b o r s k ie g o firm o m c h rze śc ija ń sk im . N ab y w ­ ców , t. j. te całe ty s ię c z n e rz e s z e sp o rto w có w — c h rz e ś c ija n p ra g n ie zm usić tak iem i sztu czk am i, b y w szelkie z a k u p y li­

sku teczniali ty lk o u niego.

P o d o b n ą m eto d ę p. S zp ig elm an s to su je w zg lęd em w y­

robów p o lsk o -c h rz e śc ija ń sk ie j firm y N a g a lsk i z W a r s z a w y . O bow iązkiem te d y firm p o ls k o -c h rz e ś c ija ń sk ic h S z y m ­ b o rsk i i N a g a lski — b ęd zie o d d a ć sw e p rz e d sta w ic ie lstw o firm o m p o lsk o -c h rz e śc ija ń sk im n a Ś ląsk u , k tó r y c h n am tu nie b ra k , w p rzeciw n y m bow iem ra z ie z a a p e lu je m y do uczuć o b y w atelsk ich ty s ię c z n y c h rz e s z polskich sp o rto w c ó w n a Ś lą­

sku, b y z a p ro te s to w a ły p rzeciw k o p o p ieran iu in te re só w ż y ­ d o stw a p rz e z p anów S z y m b o rsk ic h i N agalskich.

o

Fii m a p o ls k o -c h rz e ś c ija ń sk a „C entra“ w P o zn a n iu — o b d a rz y ła z a stę p stw e m n a Ś lą s k ż y d a S tein a z K atow ic.

— O—

L eczn ica B ra c k a w K atow icach z a o p a tru je się w nabiał w y łą c z n ie u ż y d ó w , g d y m a m y w K ato w icach k ilk an aście firm p o lsk o -c h rz e śc ija ń sk ic h , nic w sp o m in a ją c ju ż o Z w ią zk u S p ó łd zie ln i M lecza rskich i J a jc z a rsk ic h p r z y ul, K o ściu szki, g d zie n ab iał m o żn a n a b y w a ć w dow olnej ilości i po cenach o w iele n iższy ch , niż u ży d ó w .

J a k sobie tłu m a c z y ć tak ie z ja w isk o ? J a k k to chce!...

— o—

F irm a n a w sk ro ś p o lsk o -k a to lic k a — P a w e ł S p ro t, K a­

to w ice, ul. K o pernika 26/32 — z a tru d n ia w c h a ra k te rz e b iu ra ­ listki ż y d ó w k ę z B ędziniu: G itlę K ornfeld.

K toby to p rz y p u s z c z a ł!? !

—o—

B iu ra in te rw e n c ji i p o ra d y p raw n ej w K atow icach c ią ­ gle z a b ie g a ją w W o jew ó d zk im S ą d z ie A d m in istra c y jn y m w in te re sie c h a ła c ia rz y o w y d a n ie im p a te n tó w w ęd ro w n y ch . N ie k tó rz y w łaściciele tak ich b iur w y z y s k u ją sw e o so b iste sto ­ sunki i zn ajo m o ści celem u z y s k a n ia p a te n tó w w ęd ro w n y ch dla sw oich c h a ła c ia ły c h klientów . N ie k tó rz y członkow ie W oj.

S ą d u A d m in istra c y jn e g o — ja k się d o w iad u jem y — p ra g n ą , b y ich znajom i, w łaściciele biur, nie n a d u ż y w a li o so b isty ch z n ajo m o ści d la d o b ra c h a ła c ia ły c h k lien tó w ze szk o d ą ku- p ie c tw a i ludu polskiego n a G ó rn y m Śląsku.

— o—

B a rd z o c z ę sto je s te śm y n a Ś ląsk u św iad k am i zja w isk a n a stę p u ją c e g o : W ch o d zi ż y d do w ag o n u kolejki e le k try c z n e j i w nosi ze sobą tr z y p aczk i. Je d n ą w rz u c a pod ław kę w je d n y m końcu w agonu, d ru g ą p o śro d k u , a z trz e c ią sia d a w drugim końcu w agonu, ciągle trw o ż n ie ro z g lą d a ją c się na w s z y s tk ie s tr o n y i uw ażnie o b se rw u ją c ulokow ane p o z a so ­ b ą p aczki. Ł a tw o się d om yślić, ż e w ta k i sp o só b chalaciarnia p r z e w o z i sz m u g ie l o d g ra n ic y n ie m ie c k ie j do w e w n ą tr z p a ń ­ s tw a , p rz y c z y n ia ją c się — ja k tw ie rd z i w k a ż d y m num e­

rz e ży d o w sk i „ P rz e g lą d Ś lą s k i“ — . . . do zesp o len ia Ś lą sk a z M acierzą.

N astępny num er ukaże się 1 grudnia.

' Ś Ł ! 9 £ u r z m v < O L , f ä y t m i ß ulica Sobies'-iego nr. 13, vis-a-vis H otelu Świerklaniec

tf U iSad fk*»nfetk<r.yi i f t i e l i z r u i m ę s f t i e j

M a te r jaty n a u b ra n ia i d o d a tk i (p o d sz ew k i e t c ) k ra w ie ck ie w w szel­

k ic h g a tu n k a c h i w w ielk im w y b o rze s ta le n a sk ład z ie . - S p e c ja ln y sk ła d c z a o e k , o d z n a k i o -/d ó b m eta lo w y ch i h a fto w a n y ch d la w ojsko­

w y ch . u rz ę d n ik ó w , u c z e ln i w y ższy ch i to w a rz y stw ja k : ś p ie w a c k ic h , so k o łó w , h a r c rz y , p o w stań c ó w itp . - U rz ę d n ik o m p ań stw , i k o m u n a l­

n y m n a d o g o d n i c h u a ru n k a c h s p ła ty . - C en y n a p ra w d ę b e z k o n k u re n c .

J ito m n ie za p te n u m e w u fe n u c o ł y ? r o i , u d o w o d n i, że fest dlo&rwm SolaSkiem i wvietfäim p a ir fot u ?

Cytaty

Powiązane dokumenty

To wezwanie do przeżywania Wielkiego Postu jako drogi nawrócenia, modlitwy i dzielenia się naszymi dobrami, niech nam pomoże powrócić naszą osobistą i

Zdjęcia produktów zamieszczone na naszych stronach reklamowych mogą się nieznacznie różnić od towarów znajdujących się w sprzedaży.. Artykuły sprzedawane są

Bolesław II Śmiały (Szczodry) Bolesław III Krzywousty Władysław Łokietek Kazimierz Wielki.. Który z polskich władców stanowi dla

Gdy znalazł się na ziemi polskiej, Szumlewicz czuł, jakby w y ro s ły mu skrzydła.. Odzyskał wolność i przestał być

Aby utrudnić żydostwu dalszy najazd na Śląsk i ochronić się przed ich bezczelnością, uchwalamy, iż na drzwiach każdego uczestnika wiecu znajdzie się w

Tarnobrzeg: Co czwartek targ Gródek miasto powiatowe: Jarmarki 19 marca, w poniedziałek po Bożem Ciele, 14 września, 19 grudnia.. Co

ność do czynienia zła, potrafi także wznieść się ku dobru, że jest istotą społeczną, a więc w sposób naturalny szukającą drugiego, oraz że ta społeczna natura

Nasze Kółko składa się tylko z małorolnych gospedarzy osadników i dlatego nigdzie tak, jak tu potrzebny jest rozpłodnik do krycia naszych krów, które,