• Nie Znaleziono Wyników

Do Czynu!!! 1928, R. 1, nr 3

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Do Czynu!!! 1928, R. 1, nr 3"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

O p łata p o c z to w a u iszc zo n a ry cza łtem . C ena p o je d y n c z e g o e g z e m p la r z a 2 0 groszy.

Rok 1. K atowice, dnia 1-go grudnia 1928 roku Nr. 3.

a r

z I

i

Cvgan Wojewvodztkiego M o m ite tu C&mn>ateisRie£o

W y d a w c y : A lo jz y M ach i L eo n P o s łu s z n y im ie n ie m W o je w ó d z k ie g o K o m ite tu O b y w a te lsk ie g o P o d re d a k c ją A lo jze g o M ach

R e d a k to r p rz y jm u je ^ w ś ro d y ,rjp ią tk i so b o ty od g o d zin y 3 do 6 p o p o łu d n iu .

R ę k o p isó w n ie z w ra e a się . P rz e d ru k i^ a rty k u łó w dozw olone z p o d a n ie m źró d ła

Dwutygodnik

P ism o do n a b y c ia w e w s z y s tk ic h {kioskach, k s ię g a rn ia c h p o ls k ic h , w K a to ­ w icach z aś w szczeg ó ln o ści w K się g a rn i K a to lic k ie j, u lic a św . J a n a n r. 14.

Adres Redakcji i Administracji: Katowice, ul. M arszałka Piłsudskiego 58, telefon 13-30.1 — P renum erata miesięczna gr. 40, kw artalna zł. 1.20, roczna zł. 4.80

K o n to P . K. O. Nr. 3 05 9 1 0 . A d m in istra c ja czy n n a c o d z ie n n ie o p ró c z n ie d z ie li i ś w ią t od 10 do 13 i od 15 do 19. K o n to P. K. O. N r. 305 910 K u p cy i rz e m ie ś ln ic y , k tó r z y życzą so b ie , ab y p e w n e s p r a w y b y ły o p u b lik o w a n e , n ie c h a j sa m i n ie tr u d z ą się p is a n ie m . W k a ż d e j ch w ili n ie c h z a d z w o n ią n a n u m e r te le fo n u 13-30

R e d a k c ja w y d e le g u je sw ego p rz e d s ta w ic ie la , celem p o c z y n ie n ia s to so w n y c h n o ta te k . R ów nież celem w p is a n ia te k s t u do „ S k o ro w id z a firm c h rz e ś c ija ń sk ic h .“

imponujący przebieg wiecu protestacyjnego w Kra Hucie

W niedzielę, dnia 25. listopada między godziną 12½—3 odbył się w Królewskiej1 Hucie na. sali Do­

mu Polskiego w iec publiczny, zorganizow any przez Komitet O byw atelski dla obrony O ornego; Śląska przed zalew em żydow skim na m. Król. Hutę. Salę w ypełniło po brzegi z górą 1000 osób, wedle naj­

skrom niejszego obliczenia. W iec zagaił i zarazem przew odniczył mu p. Albin Górny, prezes Komite­

tu O byw atelskiego w Król. Hucie, sekretarzow ał p. Konrad Hellebrand, naucz, z Hajduk Nowych, do sto łu prezydialnego zasiedlił p. Leon Posłuszny z Ka­

towic, prezes Woj. Komitetu O byw atelskiego i p.

Wojciech Wieczorek z Król. Huty, inspektor rz e ­ źni miejskie), znany i szanow any w eteran narodo­

w ego ruchu robotniczego w b. zaborze pruskim.

P o zagajeniu wiie-cu, przew odniczący udzielił głosu red. Machowi z Katowic, k tó ry w ygłosił 70-mmuto- w y referat na tem at: „Dlaczego bronimy Ziemię Śląską przed zalewem żydostwa napływ owego.“

Referent w swem płomiennem przem ówieniu, prze- ryw anem kilkakrotnie żyw iołow em i oklaskami ze stro ny w iecow ników , zobrazow ał całe niebezpie­

czeństw o, jakie zagraża kupiectw u, rzem iosłu i du­

szy polskiej na Śląsku ze strony napływ ow ego ż y ­ dostw a. P osługując się cyfram i, w ykazał w jak ipo- t w om em tempie postępow ało zażydzenie m iast w innych dzielnicach Polski, a poniew aż p. Mach w ciągu trzech ostatnich lat objechał 127 m iast na te­

renie Małopolski, b. Kongresówki i Kresów W scho­

dnich z odczytam i na tem at Górnego Śląska, prze­

mówienie sw e poprzeplatał albo niezmiernie cieka­

w e™ przygodam i z żydami, albo ch ara k tery sty cz­

nemu obserw acjam i na tem at tej przerażającej nie­

woli żydowskiej, w jakiej wiele miast polskich już się znalazło.

P oniew aż są Inne praw a słow a m ów ionego a in­

ne pisanego, szczegółów z przem ów ienia p. M acha podaw ać nie będziem y.

Jako drugi m ów ca przemówił_p. Wojciech W ie­

czorek z Król. Huty, który, naw iązując sw e prze­

mówienie do słów poprzedniego referatu, dal kilka ch arak tery sty czn ych przykładów oszustw żydow ­ skich.

Oto jeden! Chłop górnośląski przyw ozi furę siana. P rz y b y ł jeden z pierw szych. O tacza go za­

raz szarańcza żydow ska i poczyna się targow ać. Do tego stopnia zbałamucili chłopa górnośląskiego, że ten zgodził się jechać ze swoją furą siana na drugi koniec m iasta. Tąm się żydzi nie śpieszyli z za­

płatą. Poczęli znów oglądać siano i1 targow ać się.

P otem poczęli tłum aczyć że chcą spraw dzić, czy w środku niema gorszego gatunku niż na wierzchu.

Za nam ową tej żydow skiej szarańczy, chłop począł zrzucać siano. Potem oświadczyli chłopu, że mo­

gą dać tylko połowę ofiarowanej sumy na targu.

Chłop się w tedy spostrzegł, że na to w ychodzili o- szuścl żydow scy, ale było już południe, a siano zrzu­

cone. Ńa ta rg nie miał już poco w racać. Tym spo­

sobem żydzi! nabyli siano za połowę ceny targow ej.

Drugi przykład, Ghałaciarnla, w łócząca się od domu do domu ze sw oją tandetą, zaofiarowuje i długoterm inow y k redyt. Opowiada naw et o 6 r a ­ tach miesięcznych. Ale już po m iesiącu żąda po­

zostałej sumy, albo wnosi skargi do sądów. A bez­

czelność chałaciarzy dochodzi do tego stopnia, że gdy m ałżonka p. W ieczorka nie chciała otw orzyć drzwi! jednem u chałaciarzow i, tak długo szarpał drzwiami aż rozerwał łańcuch stalowy. Nie można się tedy dziwić, gdy zapadła rezolucja treści nastę­

pującej: „Aby utrudnić żydostwu dalszy najazd na Śląsk i ochronić się przed ich bezczelnością, u- chwalamy. iż na drzwiach każdego uczestnika w ie­

cu znajdzie się w najbliższym czasie tabliczka z na­

pisem: „Wstęp domokrążcom żydowskim wzbro­

niony pod karą ob icia.'

Przem ów ienie p, W ieczorka przeryw ano i na­

grodzono oklaskami.

Trzecim i ostatnim m ów cą był delegat Komite­

tu O byw atelskiego z Rybnika, p. Jan Ciupka, przed­

staw iciel kupiec tw a i1 rzem iosła rybnickiego. P.

Ciupka ma zw yczaj mówić od serca, to też bardzo łatw o trafić mu do serc zebranych. To samo za­

obserw ow aliśm y w czasie jego ostatniego przem ó­

wienia na w iecu w K ról Hucie. P. Ciupka ma zw y ­ czaj żyć przeszłością. Nie może zapomnieć cza­

sów, gdy istniała zupełna harm onia między kupcem, rzemieślnikiem, chłopem i robotnikiem na Górnym Śląsku. G dy robotnik i chłop popierał kupca i rze­

mieślnika polskiego, ale w biedzie zaw sze mógł li­

czyć na pomoc z ich strony. P. Ciupka nie może przeboleć, że ta harm onja istnieć przestała, ale w ierzy, że w róci z pow rotem na G órny Śląsk. W stosunku do czasów przedw ojennych, w rzem iośle i haodlb w sam ym tylko Rybniku liczba praktykan­

tów handlowych i rzemieślniczych — katolików zmniejszyła się o 300 ludzi. D laczego? Bo kupiec i rzemieślnik chrześcijanin zubożał! Bo żydostwo panoszy się i tuczy! Bo robotnik i chłop górno­

śląski niesie swój grosz do żyda. Rezultat taki, że 300 synów chłopskich i robotniczych pozbawionych zostało chleba w handlu i rzem iośle!

Przem ów ienie p. Ciupki miało mom enty jeszcze bardziej charak tery sty czne. Mówił, że potrzebna nam1 jest katedra w Katowicach. Stolica biskupia jest bez katedry. Ofiarność ze strony ludu na ten cel jest m ała.

— A ja wam powiadam, — w ołał 'p. Ciupka — że żydostwo w yw iozło nam ze Śląska 10 katedr!

Za pieniądze ludu górnośląskiego odbudował się Sosnowiec i Będzin, utuczyły się żydy, te praw­

dziwe Antychrysty, a my teraz nie możemy sie zdobyć na wybudowanie jednej katedry.

Przem ów ienie p. Ciupki1 zebrani nagrodzili ży ­ wiołowemu oklaskam i

Poczem nastąpiło odczytanie przez przew odni­

czącego wiecu. p. Górnego, rezolucji, zam ieszczonych niżej. Rezolucje zostały przyjęte z cntuzjanrem { je­

dnogłośnie. Jedyną popraw kę w prow adził p. prof.

Rudnicki, znany działacz społeczny na terenie m.

Król. Huty, aby w y raz „w schodniego“ zamienić w y ­ razem „napływ ow ego”.

Cechą teg o imponującego w iecu była zgoda, troska o losy G órnego Śląska i następnych pokoleń, jednomyślność 11 harmonja. A przecież w śród w ie­

cow ników byli ludzie o najrozm aitszych przekona­

niach politycznych. Okazuje się, że jeśli chodzi o ratow anie Górnego Śląska przed zalewem żydow ­ skim, jesteśm y tylko P olak am i! I to było na w ie­

cu najbardziej budujące! Przysłow iow a niezgoda polska naszego wiecu nie dotknęła!

Rezolucje,

Zebrani na wiecu protestacyjnym przeciwko niesłychanemu zalewow i G. Śląska przez żydostwo napływowe w liczbie zgóra 1000 osób w dniu 25 li­

stopada na sali Domu Polskiego w Król. Hucie u- chwalają rezolucje następujące:

I.

Ślubujemy i przyrzekamy w ytężyć wszystkie siły, aby obronić Prastara Ziemię Piastowską przed zalewem ze strony żydostwa napływowego.

II.

Pragniemy dzieciom naszym zapewnić kawałek chleba w handlu i rzemiośle na własnej ziemi. Dla­

tego przyrzekamy i ślubujemy, że ani jednego gro­

sza ciężko zapracowanego przez robotnika, urzęd­

nika i chłopa polskiego nie wypuścimy z rąk pol­

skich i nie oddamy do żydowskiej kieszeni.

III.

Apelujemy do właścicieli domów — chrześci­

jan, by lokali handlowych i mieszkalnych nie odda­

wali w ręce żydostwa napływowego.

IV.

Ponieważ 99% chałaciarzy. trudniących się handlem domokrążnym, smyka się po Śląsku bez świadectw przem ysłowych, a w naturze każdego żyda leży, by kogoś zaw sze oszukać, apelujemy do Władz Skarbowych i Policyjnych, by. zmusza­

jąc domokrążne żydostw o do uregulowania w rze­

telny sposób sw ego stosunku do obowiązków względem Skarbu Państwa, przyczyniły się do u- wolnienia Górnego Śląska Od tej żydowskiej sza­

rańczy.

V.

Prosimy gorąco Woj. Sąd Administracyjny, by na rok 1929 nie wydał ani jednego patentu wędrow­

nego chałaciarzom, pochodzącym z innych dzielnic Polski, ludność bowiem górnośląska pracuje w po­

cie czoła i po innych dzielnicach Polski nie włóczy się, by odbarzać mieszkańców wszelaką tandeta i lekko sobie żyć z wszelakiego oszustwa.

VI.

Stwierdzamy, że na G. Śląsku w niesłychanych rozmiarach rozpleniło się przemytnictwo, które li­

br ży Skarb Państwa i hamuje rozwój rodzimego

15 grudnia okaże sie wielki numer świąteczny „Do Czynu! “ Każdy kupiec i rzemieślnik chrześcijański zamieści w nim swe ogłoszenie!

(2)

przemysłu, tedy przyczynia sie do zwiększenia klę­

ski bezrobocia. Nie wypleni się jednak ze Ślaska tej plagi, gdy nie zahamujemy najazdu, dokonywa­

nego przez żydostwo napływ ow e na Śląsk, bo to nasienie, gdy padnie na glebę pograniczna, przed zbrodnią przemytu uchronić się nie p:trafi.

VII.

Aby utrudnić żydostwu dalszy najazd na Śląsk i ochronić się przed ich bezczelnością, uchwalamy, iż na drzwiach każdego uczestnika wiecu znajdzie się w najbliższym czasie tabliczka z napisem na­

stępującym : „Wstęp domokrążcom żydowskim wzbroniony pod kara cbicia."

VIII.

Stwierdzamy niesłychane zażydzanie się nie- tylko miast, miasteczek i wiosek śląskich, ale i cięż­

kiego przemysłu. Zamiast procesu powolnej poloni- zacji wielkiego przemysłu i handlu górnośląskiego, od dłuższego czasu obserwujemy proces gw ałtow ­ nej judaizacji przemysłu i handlu górnośląskiego.

Ubolewania godnym jest fakt, że Ministerstwo Przem ysłu i Handlu zawarło umowę z amerykań­

ską grupą Harrimanna w sprawie stopniowego spol­

szczenia Spółki Gieschego, tymczasem obserwuje­

my tam proces przyśpieszanej judaizacji — zamiast polonizacji. Przepojeni troską o losy naszej mło­

dzieży akademickiej, któraby mogła znaleźć pracę w przemyśle, jak najenergiczniej przeciwko tej in­

wazji ze strony wszelakiego żydostwa w kierunku naszego przemysłu protestujemy.

IX.

Ślubujemy Polsce, Matce Ojczyźnie naszej wierność i przywiązanie, ale żydostwo niechaj już tam pozostanie, gdzie się zagnieździło i rozpleniło.

Śląsk chcemy uchronić przed inwazją żydowska i zapaskudzić sobie przez żydostwo napływ owe nie pozwolimy.

*

P o w iecu otrzym aliśm y w iadom ość, że od po­

czątku 1928 do października b. r. napływ ało do Król.

H uty przeciętnie po 60 żydów miesięcznie. W paź­

dzierniku i listopadzie zaobserw ow ano gw ałtow ny spadek. Z 60 na 8! O czyw iście są to skutki na­

szej w ytężonej pracy, ale okazuje się, że nap ły w jeszcze zaham ow any nile został. T rzeba potroić w y ­ siłki!

Żydostwo a ubodzy bezrobotni.

Z b liżają się św ię ta Bożego N arodzenia. P a n ie o lito ści­

w ych sercach w K ró le w sk ie j H ucie już pom yślały o gw iazdce d la ubogich bezrobotnich. W y b ra ły s ię po d a tk i i p o d a rk i do kupców . K upcy chrześcijańscy o fiaro w y w ali n a w e t po 200 zł.

choć — w sto su n k u do ku p có w żydow skich — pow odzi im się zle. G dy k w e s ta rk i u d ały się do sk ład ó w żydow skich, żyd zi w ogóle o d m a w ia li im ja k ic h k o lw ie k d a tkó ic p ie n ię żn y c h . N ie­

któ rzy o fiaro w y w ali po 2 zł. z zastrzeżen iem , ab y n a lis tę ich n ie w pisyw ano. B yli n a w e t ta k bezczelni, — zw łaszcza n a p ły ­ w ow i — że ośw iadczali k w e sta rk o m , iż sw oich ubogich m a ją dosyć w B ędzinie, C hrzanow ie i t. d. i w żą d a n iu o fia ry od nich na ubogich bezrobotnych - ch rześcijin n ie m a żadnego u m o ti-

■wiwowania.

U bodzy b ezro b o tn i-ch rześcijan ie n ie c h a j to d o b rze sobie z a p a m ię ta ją . Żydostw o n a Ś ląsk u żyje, tuczy się i k u p u je k a ­ m ien ice n ie d zięk i sw oim , żydom, ale d zięk i g łupocie gojów , którzy n io są im o statn i grosz. Na ludności c h rześcijań sk iej ży­

dostw o ż e ru je i tuczy się, a le d la ubogich ch rześcijan b e z ro ­ botn y ch n ie da a n i grosza. To n ie m a żadnego u m o tiw iw o w a n ia ! T eraz ubodzy c h rześcijan ie m ogą sobie w yobrazić sw oje położenie, gdyby żydostw u u d ało się zalać m ia sta , m iasteczk a i w io sk i nasze. N a jży w o tn ie jsze so k i z n a sb y pow yciągali, ale n ie oddadzą ani grosza n a w e t u b o g im chrześcijanom !

P rz e d ru k w zbroniony.

Pan O j w a j - m a n

w ro li g e n e r a ln e g o d y r e k to r a na Ś lą sk u .

NOWELA.

Św ięto k u czek żydow skich m iało się k u końcow i. Pozo­

sta ł jeszcze je d e n d zień św iąteczny, k tó ry w k a le n d a rz a c h ozna­

czony je s t: „R adość z p ra w a “ .

Z ja k ie g o p ra w a , pom yśli człow iek, k tó ry zezu je n a lewo.

Z ja k ie g o p raw a, zastan o w i się n ie k ie d y p ro k u ra to r, gdy żyd, k tó ry z ta k ą p o m p ą obchodzi św ięto „R adości z p ra w a “, s ta je ja k o o skarżony za czyny sprzeczne z p raw em . N iew tajem n iczo ­ nych -— o ile sam i n ie są w sta n ie dom yślić się — w ta je m n i­

czam y d y sk re tn ie , iż św ięto „R adości z p ra w a “ obchodzą żydzi ty lk o d lateg o z ta k im zapałem , po n iew aż p ra w o ich pozw ala im w obec lu d ó w n iew y b ra n y c h p o p ełn iać w szelak ie b e z p ra w ie

*

W d zień św ię ta „R adości z p ra w a “ , szed ł do bóżnicy w T arn o p o lu sta ry p ach ciarz h r. K orytow skiego Ic e k O jw aj-m an.

T ow arzyszył m u sy n ek jego S rul, m ały jeszcze w ów czas żydziak, o tw arzy ru m ia n e j i z haczykow atym nosem , p o d k tó ry m po­

ły s k iw a ł n a słońcu — b la s k ie m n a jszlach etn iejszy ch szm a­

ra g d ó w — spływ ający n a u sta ru b in o w e po d w ó jn y sopel.

D re p ta ją c szybko za ojcem , był d u m n y — co n a jm n ie j ja k w ie lk i d y re k to r z G órnego Śląska. Bo jak że n ie być dum nym , k ie d y k ę d z ie rz a w ą głów kę, ze sp ły w ającem i obok u szu k o rk o ­ ciągam i, n a k ry w a ł now y k aszk iecik je d w ab n y , p ła s k i i kształtny.

D re p ta ją c za ojcem , u śm iech n ięty S ru l dźw igał p rz e d sobą ch o rąg iew k ę p a p ie ro w ą n a długim , upstrzo n y m p ręcie, z zasa- dzonem u szczytu czerw onem ja b łk ie m , w k tó re m tk w iła św ieca. A le m ały S ru l m ia ł ch o rąg iew k ę n ie ty lk o p rz e d sobą.

D ru g a p o w iew ała m u ... n a o d w ro tn ej stro n ie m e d a lu , o dw a p ię tra n iżej, an iżeli osadzona n a d re w n ia n y m p rę c ie c h o rą­

g ie w k a p a p iero w a. G dy p rz e d n ia , na drzew cu m iała b arw ę d o jrzew ający ch w iśni, to ta ty ln a n ie b y ła b y n a jm n ie j b ia łą W łaściw ie b y ła b ia łą , gdy p rzyodział k o szu lę po ra z pierw szy.

A le po k ilk u d n io w e m noszeniu je j, p o eta m ógłby ją p orów nać ...

z ła n e m b iałeg o k w iecia hreczychy, przety k an y m żółtem i p la ­ m am i k w itn ący c h p ęk ó w gorczycy.

Zamiast polonizacji. . . jue

P rzed 2 i pól laty w iększość akcji Spółki Gie­

schego przejęli A m erykanie. Do tego czasu Spółka Gieschego słynęła z tego, że b y ła tw ierdzą i ostoją hakatyzmui na G órnym Śląsku. W praw dzie już w roku 1924, jeszcze przed w stąpieniem Harrimainna, generalnym d yrek torem Spółki Gieschego- został p.

inż. Józef D w orząńczyk.

Gdy obejmował fotel- generalnego dyrektora, radość była w ielka, bo spodziewano się, że Polak na stanow isku generalnego dy rektora uwolni Spół­

kę Gieschego od rozhukanych tam w pły w ów h aka­

ty stycznych i nastąpi stopniow y proces polonizacji tego przedsiębiorstw a. K ażdy logicznie m yślący P olak mógł się tego spodziew ać. Jedndk nie spo­

dziewali się tego koledzy pana inż. Dwo-rzań-czyka, któ rzy znają go z Rosji, gdy piastow ał tam naczelne stanow iska w przem yśle. Już w Rosji koledzy- P-olaey inż. D w orzańczyka popularnie n azy w ali:

„Josif Trusliwyj“, t. j. Józef Tchórzliwy, bo nigdy jak to się mówi —- nie umiał się postaw ić i zdobyć się na energję w obec swoich chlebodaw ców . Za­

w sze się kogoś obaw iał. I dziś jeszcze daw ni kole­

dzy p. inż. D w orzańczyka, k tó rzy zajmują naczelne stanow iska w przem yśle na Śląsku, opowiadają, że p. inż. D w orzańczyk okazał się tak w obec hakaty- stycznej Spółki, jak i w obec zam erykanizow anej Spółki Gieschego ciągle tylk o „Josifem Trusliwym“.

To też gdy tyle sobie obiecyw ano —- po przeję­

ciu Spółki Gieschego przez koncern H arrim anna — znający bliżej p. inż. D w orzańczyka b. byli p esy ­ m istycznie nastrojeni., gdy -im opowiadano, że Ame­

rykanie spolszczą Spółkę Gieschego zgodnie z umo­

w ą, zaw artą z Rządem Polskim. Jeden np. z da­

w nych kolegów p. inż. D w orzańczyka, któ ry — zajmując naczelne .stanowisko w wielkiem p rzed­

siębiorstw ie górniczo-hutniczem w okolicach... W eł- now-ca, — -ch-oć sam dla procesu spolszczenia swego przedsiębiorstw a — ze strachu znów przed swoimi chlebodaw cam i — nic nie zrobił — tw ierdzi i głosi, że gdyby znajdował się na miejscu p. inż. Dwo­

rzańczyka, .... byłby cudów dokonał, ze w zględu na umowę, jaką zaw arł Rząd Polski z koncernem Hair- rim anna w spraw ie polonizacji tego p rzedsię­

biorstw a.

Tym czasem zamiast powolnej polonizacji w zamerykanizowanej Spółce Gieschego, obserwuje­

my od 2 i pół lat proces przyśpieszonej judaizacji tego przedsiębiorstwa. C zy to było zamiarem- Ame­

rykanów — w to nie wchodzim y. Jest natomiast faktem, że gwałtowna judaizacja Spółki Gieschego jest jedynym efektem pracy Amerykanów na Gór­

nym Śląsku.

M ężem zaufania w całej generalnej dyrekcji Spółki Gieschego- -i na całą dyrekcję jest np. p.

„Michał“ Alberg, znany już naszym czytelnikom, ...

a w krótce jeszcze lepiej go poznam y. P an „M ichał“

— o-prócz tego, że jest mężem- zaufania p, general­

nego d y rek to ra B rooksa — nos swój w ty k a w szę­

dzie — naw et tam , gdzie kompetencje jego nie się­

gają. P an a „M ichała“ w szy scy tytułują doktorem , my natom iast dow iadujem y się, że p. „Michał“ pra­

wa do posługiwania się tym tytułem nie posiada.

Z w racając na to uw agę w łaściw ym czynnikom, przechodzim y nad -tym bądź co bądź c h a ra k te ry sty ­ cznym szczegółem- do spraw dalszych, które- ogół społeczeństw a polskiego nietylko na Śląsku, ale w całej Polsce bardziej zainteresują.

Z czasem m ały S ru l w y ró sł n a w ielk ieg o S ru la. G dy wy­

b u c h ła w o jn a św iato w a i pow ołano go do w o jsk a, p om yślał so­

b ie, co w okopach m ogą sied zieć g łu p ie goje. On w ięcej się przysłuży a u s trja c k ie m u V a te rla n d o w i, je ś li za jm ie się do staw ą d la a rm ji. I w istocie, po p rzejściu szkoły ... agronom icznej u sw ego ojca-p ach ciarza h r. K orytow skiego, w ie d z ia ł d o sko­

n a le , gdzie i ja k m ożna nabyć zboże, na co m oże się p rzydać i ile m ożna n a n ie m zarobić.

In te re s szed ł doskonale. G dy n a w ią z a ł k o n ta k t z oficeram i a u s tria c k ie j in le n d a n tu ry , do starczał d la a rm ji zboże, a d la o ficerów ... żyw y to w ar, k tó ry cieszył się popytem n ie m n ie j­

szym ja k chleb. W ięc sp ły w ał do k ie sz e n i pom ysłow ego S ru la potok a u strja c k ic h k o ro n w ra z z p o ch w ałam i, k tó re rów nież z b ie ra ł sk rz ę tn ie ... ja k o dow ody o zasłu g ach sw oich w obec p a ń stw a a u strja c k ie g o i jeg o w szelak ich obrońców .

*

Razem z w o jn ą skończyły się je d n a k n a u tr a p ie n ie S ru la w szelk ie dostaw y. Z łam an y n a duchu, nieszczęśliw y, zrozpa­

czony, ją ł w ystępow ać w ro li gorącego p a trjo ty i n a każdym k ro k u w o ła ł: „To je s t w ie lk i sk an d al!... T rzeb a było rato w ać ho n o r A u s lrji i w alczyć do o sta tn ie j k ro p li k rw i!...“

S p ry tn y S ru l n ie o sw o jej je d n a k k rw i m ów ił. Szło m u o in n ą, zw łaszcza gdy w ied zia ł, że w szelk a k re w — b y le n ie sw o ja — je s t n ajle p sz y m naw ozem , na k tó ry m u d a ją się w y­

ją tk o w e p lo n y w postaci o k rąg ły ch mil jonów . P a trjo ty z m jego p rzeb rzm iał je d n a k ja k echo, gdy n a w id n o k rę g u gospodarczym b ły sn ęła szczęśliw a d la n ieg o gw iazd k a d e w a lu a c ji. K ęd zie­

rzaw y S ru l p o sk ro b a ł się o strożnie w głow ę i p oszedł za now ą gw iazd ą, k tó ra — ja k n a iro n ję — n ie sk ą p iła m u szczęścia.

G dy z b a n k ru to w a n a A u strja się ro zleciała, S ru l sied ział n a d a l w W ied n iu . W obec z a k ła d a n ia fu n d a m e n tó w p ań stw o ­ w ych n a g ru zach A u s trji p rzez p a ń stw a su k cesy jn e, zachow y­

w ał się b iern ie.

Kto w ie, co jeszcze z tego w yniknąć m oże? — m yślał.

K iedy w Polsce u s te ru rząd ó w sta n ą ł P a d e re w sk i, S ru l zastan o w ił się nieco, a gdy d o w ied zia ł się, że P a d e re w s k i je st kom pozytorem , p o stan o w ił pójść w jego ślady. Za k ilk a d z ie s ią t k o ro n k u p ił sobie ... flet i zaczął się uczyć grać. Tym czasem d e w a lu a c ja szalała n ib y w ich er, bu rząc w g ru zy b y t p rzed e- w szy stk iem m as ludow ych.

M ając flet, S ru l zaczął g rać to n a s p a d k u k o ro n y a u strja c - k iej, to znow u n a s p a d k u m a rk i n ie m ie c k ie j, a le — ja k o auto-

aizatja Spółki Gieschego.

Skoro wiem y, że p. „M ichał“ jest mężem zau­

fania generalnego d yrektora Spółki Gieschego, p.

Bro-oksa, Amerykanina, w iem y również, dlaczego w tak szybkim tempie kroczy proces judaiza-cji tego przedsiębiorstw a.

W w ydziale zakupów panoszy się od roku znów drugi mąż zaufania -p. Brooksa1 na ten w ydział, żydek z W łocławka, p. Leon Zakrzewski. Ten ży- dek znów bezprawnie używa tytułu inżyniera!?!

Gdy w w ydziale zakupów „działa“ żydek — w dodatku m ąż zaufania w łaściw ego genera-he-go d y ­ rektora Spółki Gieschego, p. Bro-oksa — w yjaśni się nam, dlaczego p rzy w szelkich zam ów ieniach w najw yższym stopniu proteguje się tam żydów .

Na czele wydziału- sprzedaży, jak w iem y z po­

przednich naszych artykułów , znajdu-je się w Spół­

ce Gieschego żydek, Dr. Lowitsch, a je-go p raw ą ręką jest p. Rosner, rów nież żydek galicyjski.

U Dr. Low itscha — podobnie jak u- p. M ierze­

jew skiego w biu-rze rozdzielczym blachy cynkow ej przy Spółce Gieschego — króluje w charakterze sten-otyp-istki panna Rosenberg, jak u p. M ierzejew ­ ski ego panna M ałcia Szmulewicz, chwilami Mania Szmulowicz, a czasem M arja Szumie w iczó w n a.

W buch-alterji także króluje kilka żydów ek.

Czy myśii-cie, Kochani Czytelnicy, że tylko w generalnej dyrekcji zjudaizowanej Spółki Gieschego panoszy się żyd ostw o? W k racza ono i do t. zw.

ruchu. Oni ta k kochają naszego robotnika, że chcą być bliżej ciebie, biedny, opuszczony i bałam ucony robotniku górnośląski! Dlatego przysuw ają się do ruchu!

W hucie Spółki Gieschego w Roździeniu znaj­

duje się mąż zaufania Amerykanów, Dr. Weimann, żyd. Pracując w laboratorium — jak się dowia­

dujemy — z całą satysfakcją gnębi P olaków !?!

Na Uthemanie w biurze konstrukcyjnemu zna­

lazł się żyd. inż. Witalis Nowiński.

Na kopalni Biały Szarlej w laboratorium pra­

cuje żyd. Dr. Kaufman, wielki przyjaciel Alberga.

Żydostwo to rozpycha się w szędzie i wszędzie utrąca Polaków!

Co ty na to, polski ludu górnośląski! C zy dla żydów w yw alczyłeś G órny Ś ląsk? Ż ydostw o za­

lew a n aszą — przesyconą krw ią polską — ziemię śląską z dw uch Stron — od góry i od dołu — od dołu w chałatach, od góry w -smokingach! Zimny pot, potw orny lęk, ogarnia Polaka, g dy w spom ni o przyszłości dziecka swego. Co te biedactwa mają robić, co począć ze sobą, gdy żydostwo w chałatach i smokingach obsadzi soba na Śląsku handel, rze­

miosło i przem ysł?

Pam iętajcie, że np. w takim D rohobyczu w M a- łopolsce W schodniej na 176 adw okatów jest 172 ży ­ dów, a tylko 4 narodowości polskiej i ukraińskiej.

Pam iętajcie, że w Mało-polscc w w ielu m iastach na stanow iskach sędziów, profesorów , urzędników itd.

są żydzi.

Kto nie chce takiej hańby dożyć na Śląsku, kto nie chce, by od dziecka jego odbierał przysięgę w sądzie wobec Pana naszego Jezusa Chrystusa, wobec Krzyża, żyd. ten musi znaleźć się pod na­

szym sztandarem!

W racając j-cszcze do zjudaizowanej Spółki Gie­

schego, podkreślam y -powtórnie, że reprezentanta­

mi w ęgla Spółki Gieschego jest żydow ska „Podo­

iła“ t. j. p. Ściasny, obyw atel czechosłow acki, ex-

m atyczny o b y w atel P o lsk i z T arn o p o la , n ie chcąc g ra ć n a s p a d k u w a lu ty p o lsk ie j — zaczął j ą ratow ać. W p raw d zie m ów ili zło­

śliw i, co ją ra tu je d la sie b ie , a le sam fa k t ra to w a n ia je j do­

w iódł niezbicie, co p. S ru l O jw aj-m an je s t przecież p a trjo tą polskim i to n ie byle jak im . P om nąc zaś, że F ra n c ja stoi z P o l­

sk ą w p rzy m ierzu , gdy zachw iał się fra n k , n ie chcąc ja k o eko- nom ysta p o lsk i — dopuścić do ru in y p a ń stw a sprzym ierzonego, p o leciał do F ra n c ji a e ro p la n e m i z a ją ł się w P a ry ż u szybką akcją... ra tu n k o w ą u p ad a ją c e g o fra n k a .

D zięk i m u zy k aln y m zdolnościom S ru la, k tó ry p o tra fił g rać n a w szyslkiem i gw izdać na w szystko, doszedł w k ró tc e do n o ­ wych m iljonów . D zięk i zaś h aczy k o w atem u nosow i, w y w ąch al ró w n ież w o sta tn ie j chw ili, co Ś ląsk b ę d z ie n a le ż a ł do P olski.

A w iadom o, że gdzie d o k o n y w u je się zm ian a w ładz, lu b w szelka in n a zm ian a, ta m zaw sze m ożna się obłow ić. S ru l p rz y jech ał w ięc n a Ś ląsk z ... w ę d k ą i począł łow ić ... n o w e m il jo n y w m ętn y ch w odach zło to d ajn ej ... R aw y. D ziw na je d n a k rzecz, że ongiś, gdy był jeszcze m ały, gonił w T arn o p o lu z innym i ch ło p ak a m i p rz e d o rk ie strą . G dy je d n a k ż e w kroczyły n a Ś ląsk z o rk ie s trą w o jsk a p o lsk ie, S ru l o d stąp ił od d aw n y ch zasad.

W w yk w in tn y m sam ochodzie je c h a ł sobie z tyłu, d ale k o poza w o jsk am i p o lsk iem i, siedząc n a g ru b y m p a k ie c ie a k c ji je d n e g o z n ajw ięk szy ch p rz e d s ię b io rstw górniczo-hutniczych n a Ś ląsk u , k tó re n ie g d y ś m iało z a b a rw ie n ie k ró le w sk ie . No i w ciągu je d n e g o d n ia, S ru l s ta ł się p an em n a d 20.000 p olskich ro b o tn i­

ków, z a tru d n io n y ch w jeg o p rz e d się b io rstw ie . D okonał w ie l­

k ieg o cudu, bo — n ie m ając n ic oprócz je d n e j ch o rąg iew k i z przodu, a d ru g ie j z ty łu — p o tra fił dać chleb ta k w ie lk im rzeszom p o lsk ich robotników .

*

Z darzyło się je d n a k , że jak o naczelny d y re k to r i głów ny a k c jo n a rju sz p rz e d się b io rstw a , w y b ra ł się do B erlin a, gdzie z n ajd o w ał się jeszcze w ówczas głów ny zarząd. I któż zab ro n i n aczelnem u d y re k to ro w i tak ieg o p rz e d s ię b io rstw a odw iedzić ...

za w ła sn e p ie n ią d z e np. p ierw szo rzęd n y k a b a re t. G dy znalazł się w p rzy b y tk u n a g ie j m uzy, p a n naczelny d y re k to r S rul u jrz a ł przy są sie d n im sto lik u rozkoszną d iw ę k a b a re to w ą , p o ­ ciąg a jącą b rw iam i, n a k a rm in o w a n e m i u stam i, a zw łaszcza m o­

cno w yciętym d ekoltem .

(D okończenie n a stą p i.)

Pismo nasze — to najbogatsze i niew yczerpane źródło materiału dla m ó w c ó w w i e c o w y c h !

(3)

Nr. 3 D O C Z Y N U ! Str. 3 keiner wiedeński, w raz z całym sztabem żydów ,

oraz „G e-T e-W e“ z żydem P reissem n a czele w

■Katów 'each, a z żydem Sachsem w W arszaw ie i Łod: % W w arszaw skiej „G e-T e-W e“ pracuje cała żydów ka rodzina Sachsów .

W ypadałoby zapytać, co na to p. taż. D w orzań­

c z y k ? M y jednak takiego pytania p. taż. D w orzań- czykow i zadać nie możemy, ... bo niema celu. Pan taż. D w orzańczyk — p atrząc się na judaizację Spół­

ki G 'eschego, gdy w myśl um ow y z Rządem P ol­

skim m iała być polonizacja — winien był walić pię­

ścią w biurko p. Brooks a i żądać polomizacji, za­

miast judaizacji Spółki Gieschego! Ale na taką ener­

gię Josif Trusliwyj zdobyć się nie potrafił! P . inż.

D w orzańczyk zaw sze był tylko reprezentantem Spółki Gieschego w obec w ładz ... zw łaszcza sk ar­

bow ych, przeznaczeniem jego było zaw sze ta rg o ­ w ać się z M inisterstw em Skarbu, by. obniżyć po- ' datki Spółce Gieschego, przeznaczeniem jego było i będzie reprezentow anie zjudaizowanej Spółki Gie­

schego w obec Zw iązku P rzem ysłow ców , P ra c o ­ daw ców , no i Konwencji W ęglowej. Na bieg innych sp raw w pływ u nie posiada.

Iluż Josifów Trusliw ych zajęło stanow iska na­

czelne w przem yśle, górnośląskim ? T acy przem y­

słu nam nie spolszczą i Żeby go chociaż nie judai­

zo wali ! ?!

Proskauery, Schiffmany i . . . Kwiatki w roli obrońcow „pokrzyw dzonego“ żydostwa.

P e d . M ach z a n o to w a ł ju ż k ilk a p ro w o k a c y jn y c h i p eł­

n y ch n a p a stliw o śc i zap ęd ó w z e s tro n y ż y d o s tw a w schodniego.

Je d e n z ty c h zap ę d ó w sięg ał h a w e t p od d rzw i jeg o p r y w a t­

n e g o m ie sz k a n ia o godz. 12 w n o c y i ty lk o zim n a k re w i o p a ­ now anie ze s tro n y n a sz e g o r e d a k to ra z a p o b ie g ły w ięk szy m kom plikacjom , z w ią z a n y c h z bezczelnem i w y cieczk am liocne- mi ze s tro n y 6 ż y d o w sk ich n a p a stn ik ó w i prow i ato ró w . K ronikom policji śledczej w K ato w icach w y b ry k i ic dobrze są zn an e. P rz y jd z ie p o ra n a sz e rs z e ich om ów ienie.

*

T y m c z a s e m p rz e c h o d z im y do n ajb liższy ch sy aw s ą d o ­ w ych, 'a k ie o czek u ją n a sz e g o re d a k to ra .

I.

D nia 30 s l.- .m ia r. po u k azan iu się o d ezw y —

„D o C zynił! G ó rn y Ś lą s k to n ie w ż y d o w sk ie j po w o d zi" — p od d rzw iam i p ry w a tn e g o m ie sz k a n ia red. M a c h a z n a la z ł się ż y d z ia k , k tó r y w a łę s a ją c się po k am ien icy robił ja k ie ś p ian y i u sk u te c z n ia ł notatK i n a a rk u s z a p ap ieru . W ty m cza sie w ch o d ził do sw ego m ie sz k a n ia p. M ach, a ż y d z ia k z ach o w ał się w y z y w a ją c o , p ro w o k u jąco , z c a łą p rz y te m b ezczelnością.

P . M ach p o tra k to w a ł go, ja k z w y k łe g o n a p a stn ik a , u n ik ając je d n a k k a ta s tro ia ln e g o epilogu d la n a p a stliw o śc i ż y d z ia k a . W pól g o d z in y potem , b ezczeln y ż y d ła k m iał czeln o ść w a s y ­ ste n c ji p o lic ja n ta N r. 1581 ... jak o p o k rz y w d z o n y ... zjaw ić się p o d d rz w ia m i m ie sz k a n ia p. M acha. B ezczeln o ść i a ro ­ g a n c ja ż y d o w sk a p rz e c h o d z ą w szelkie g ran ice!...

No i w o sta tn ic h dniach, p. M ach o trz y m u je w ezw anie ze S ą d u do o św ia d c z e n ia się n a sk a rg ę , zło ż o n ą p rz e z ad- w o k a tó w -ź y d ó w P r o s k a u e r a i S chiffrnana, k tó r z y w y stę p u ją w o b ro n ie „ p o k rz y w d z o n e g o " n a p a stn ik a , k tó ry m o k a z a ł się ż y d ła k z O św ięcim a, M aks Feiler.

W m ię d z y c z a sie S chiffm an ro z s z e d ł się z ty m św iatem ...

O w yniku ro z p r a w y za w ia d o m im y n a s z y c h czy teln ik ó w . II.

W N r. 1 „Do C zy n u " p. M ach w a rty k u le p. t. „ N a jk ró t­

sz a d ro g a do z w alczen ia ż y d o w sk ieg o han d lu d o m o k rążn eg o n a G. Ś ląsk u " w g e n e ra ln y sposób ro z p ra w ił się z c h a ła c ia r- riią d o m o k rążn ą, d a ją c d o w o d y n a to, że 99% c h a ła c ia rz y u- g a n ia po Ś ląsk u bez św iad ectw p rz e m y sło w y c h . B y ł to a r ­ ty k u ł n a p is a n y p rz e d e w sz y stk ie m w o bronie S k a rb u P a ń s tw a , a w y w o łał popłoch w śró d ż y d o stw a . P . M ach udow odnił, że c h a ła c ia rz e są n a jw ię k sz y m i ra b u sia m i w obec S k a rb u P a ń s tw a , a po n iew aż w o bronie ty c h rab u sió w w y stę p o w a ł sw ego c z a ­ su ż y d o w sk i „ P rz e g lą d Ś ląsk i" — te n policzek w y m ie rz o n y w g o d n o ść ludu polskiego n a G. Ś ląsk u —• p. M ach to pióro, k tó re m a czeln o ść w y stę p o w a ć w o bronie teg o ro d z a ju ra b u ­ siów , n a z w a ł p ió rem ż y d o w sk ie j k an alji. O tą „ży d o w sk ą k a n a lję " po czu ł się ... o b ra ż o n y ż y d z ia k z „ P rz e g lą d u Ś ląsk ie­

g o “ , k tó r y chce n a z y w a ć się A lek san d rem A ntow ilskim . O b ro ń cą znów teg o „ p o k rz y w d z o n e g o ” o k a z a ł się niejak i K w iatek, ż y d n ap ły w o w y , p ro w a d z ą c y k a n c e la rię a d w o k ack ą w K ato w icach . P o n iew aż w s k a rd z e p. K w iatek tw ierd zi, że jego klient z a jm u je się n a Ś ląsk u ja k ą ś p ra c ą sp o łeczn ą — n a ­ to m ia s t m y w iem y, ze od 2 już m iesięcy pism o zaw iesił — rz e c z ą policji p o lity czn ej b y ło b y stw ierd zić , co p. „A ntow ilski, zam . p rz y ul. S ta ro w ie jsk ie j N r. 13, n a z y w a p ra c ą sp o łecz­

ną, bo o tej jeg o p ra c y „sp o łe c z n e j“ k rą ż ą p rz e ró ż n e w ia­

dom ości.

P . K w iatek tw ie rd z i w sw ej sk a rd z e , że jeg o k lien t p r z y ­ jechał na Ś lą sk z W ilna, ale nie z a p rz e c z a , że do W iln a p rz y ­ jech a ł z B olszew ji...

„N ow a Jozdoba Rynku w Katowicach“.

Przem iła Małopolanka, m ałżonka rad cy woje- w ódzkiego, której tak piękny i budujący list zam ie­

ściliśmy, w Nr. 2 „Do Czynu , tym razem nadsyła nam notatkę treści następującej:

„Jedno z pism polsko-katolickich, w ychodzą­

cych w K atow icach, w Nr. 305 z dnia 3 listopada r.

b. zamieściło płatne ogłoszenie na całe poi stroni­

cy, z którego dow iadujem y się, że pew na firma ży ­ dow ska ulokow ała się ze swem i dywanami, chodni­

kami, kokosami i t. d. w Rynku Nr. 2 w Katowicach.

Byłoby w szystko w porządku, gdyby nie śmie­

szna notatka na str. 6 w kronice, w tym sam ym nu­

m erze, z której dow iadujem y się, że ow a firma ży­

dow ska m a stanow ić ozdobę Rynku w Katowicach.

Kto zatrzym a się na. Rynku, zachw ytu tego kroni­

k arza m iasta Katowic podzielić nie może.

Kto chce zobaczyć praw dziw ą ozdobę m. Ka­

towic, ten musi — jak dawniej, tak i teraz — za­

trzym ać się na narożniku ul. 3-go Maja i S ta w o w e j przed oknam i w y s ta w o wenn firmy p o lsk o -k a to lic- kiej „M erkur“. Tam ujrzy i w spaniałe dyw any...

Rejestracja chałaciarzy w Świętochłowicach.

M y nic nigdy nie obiecujemy. Pism o nasze — to kronika łajdactw i szelm ostw żydow skich w obec ludu polskiego na G órnym Śląsku, w obec najżyw ot­

niejszych interesów P ań stw a i Narodu, w obec S k ar­

bu P ań stw a!

Gdy naibomiaist coś obiecujemy, słow a zaw sze dotrzym am y! P rzyrzekliśm y swego czasu prze prow adzić rejestrację żydostw a wschodniego na Śląsku! Dziś do tego trudnego zadania p rzy stęp u ­ jemy. Rozpoczynam y od Świętochłow ic.

Oto oni!

1) Akerfeld Salomon, kraw iectw o, ul. Kolejowa 17, zjawił się w Świętochłow icach 15 czerw ca 1928 roku.

Pow odzi mu się na Śląsku św ietn ie! Gdy nasi robotnicy będą o nim pam iętali w dalszym ciągu, jak obecnie, tpan Salomon dla każdego ze swoich sy ­ nów i córek kupi kamienicę w Św iętochłow icach, a synow ie i córki naszych robotników w najlepszym razie będą tern, czem są ich ojcowie. A może dojść do tego, że wogóle p racy w kraju nie znajdą.

2) Bracia Brenner, sklep spożyw czy, D ługa 36, zjawił się w Św iętochłow icach w roku 1927.

Jeden z ow ych braci B rennerów przybył do Świętochłow ic w roku 1924 jako ubogi i obdarty czeladnik kraw iecki. Dziś ów żydłak posiada do­

skonale prosperujący zakład kraw iecki przy ul. Dłu­

giej 36, w którym znajduje się jednocześnie „biuro inform acyjne“ dla w szystkich chałaciarzy, p rzy b y ­ w ających do Św iętochłow ic z Kongresówki i M ało­

polski. Tu przesiadują, tu opracow ują plany dalsze­

go podboju Św iętochłow ic i okolicy. G dy policja złapie żyda u B rennera, powiada, co on przyjechał z Będzina, by oddać ubranie do roboty u Brennera...

Drugi B renner, b rat poprzedniego, swego czasu przedarł się przez nasz Śląsk i dotarł na część nie­

miecką G. Śląska. W ładze pruskie stam tąd go b a r­

dzo prędko w yd ostały i odtransportow ały do g ra­

nicy. To też ów drugi B renner ulokował się w Św iętochłow icach i założył sobie sklep spożyw czy.

Niedawno p rzy b y ł znów trzeci Brenner, brat poprzedniego, bo jeden żyd ciągnie za chałat drugie­

go!

3) Borger Herman, handel jajami na targach, ul.

Kolejowa 20, zjawił się w roku 1924.

4) Basser Mojżesz, handel tow aram i łokciowe- mi, ul. Józefa, sprow adził się w r. 1922. O prócz te­

go, ma mieszkanie w Bytomiu, oraz w M ysłow i­

cach, gdzie rów nież upraw ia handelek.

5) Eisen Herman, sklep spożyw czy Król-hucka 23, przybył 10 grudnia 1927 r.

P o n ary w ał hurtow ników , pieniądze zabrał i handluje sobie obecnie w okolicach Świętochłow ic.

18 kw ietnia r. b. Eisen odstąpił sklep żydow i Szub­

inowi Langerow i. Langer znów ponaryw ał hurto­

wników, ...no i Skarb P ań stw a i uciekł w niew ia­

domym kierunku.

6) Feldman Mordka, handel skór na targach, B ytom ska 7, zjaw ił się w roku 1924. Odmeldował się 2 lipca r. b. i opuścił Świętochłow ice, gdy U rząd S karbow y począł nadsyłać mu nakazy płatnicze.

7) Friedenberg Hane, sklep spożyw czy, Długa 18, przybył 1 w rześnia 1928 r.

8) Ferber Abram, sklep spożyw czy, ul. Kolejo­

w a 23, przybył 16 czerw ca 1928 r.

9) Lustig Eliasz i Bottner, blacharstw o, spółka, ul. W olności 22, przyciągnęli 4 lutego 1928 r.

P rzybyli w nędznych chałatach. Dziś ta spółka żydowska otrzymuje poważne roboty w wielkim przemyśle, gdzie od żydów sm okingow ych aż się roi. Dziś p. B ottner rozstał się z chałatem , chodzi teraz w eleganckim garniturze i zawsze.... z psem, który za nim nosi szpicrutę.- Biedny śląski p ie s ! ?!

Na co mu p rz y s z ło ! ?! B ottner opow iada bardzo głośno, że dużo zarabia. Z w racam y na to uw agę U rzędowi Skarbow em u w Św iętochłow icach. B ott­

ner jest już 2 razy rozw iedziony. T eraz żeni się poraź trzeci z 18-letnią Pińcią. Pińcia także głosi, co jej narzeczony bardzo dużo zarabia. Dawniej w Św iętochłow icach było 2 blacharzy chrześcijan.

Obecnie jest 3 żydów, a jeden katolik. Katolik żyje w n ęd zy!

10) Mulstein Lola, zakład fotograficzny, B ytom ­ ska 9, przybyła w r. 1925.

11) Majerowicz Nache i Chaja Cyla, galanterja, Król-hucka 4. Nache p rzy b y ł 6 w rześnia 1928 r., zaś 19 października przyciągnęła Chaja Cyla. U tych chałaciarzy jest cale zbiorow isko żydów , któ­

rzy dopiero w ęszą za interesem dla siebie.

12) Prawerówna Lola, sklep konfekcyjny, W ol­

ności 13, przyciągnęła 20 lipca 1928 T. I u tej Loli znajduje się punkt zborny dla w szelkiej chałaciarni.

Lola robi także bardzo dobre interesy na głupich gojach!

13) Rosenblut Herman, kraw iectw o, Długa 26, przybył w r. 1927.

14) Rajzman Leon, kraw iectw o W irecka 4, p rzy ­ był 18 w rześnia 1928 r. Dopiero w ładze zmusiły go do zgłoszenia procederu.

15) Szancer Henryk, blacharstw o, Szkolna 2, od 1924 roku w Świętochłow icach.

G dy jedyny blacharz-katolik żyje w biedzie, Szancer, niedawno obdarty i brudny chałaciarz, ży­

je dziś na w ielką skalę. Żona jego i szw agierka znane są w Św iętochłow icach i okolicy ze swojego...

krzyku mody.

16) Spanauf Izaak, handel targow y to w. tekstyl­

nych i skóry, S taw ow a 6, p rzy b y ł 20 sierpnia 1928 roku.

17) Spanauf Mordka Leib, sklep tow. tek sty l­

nych, W olności 13, p rzybył 4 w rześnia 1928 r.

18) Weinberg Abram, konfekcja, B ytom ska 26, przy by ł 25 lipca 1928 r. Ponaciągał hurtow ników , nie zapłacił podatków i uciekł 15 października r. b.

S kład od niego nabyli 3 żydzi: Jakob Rabe, Bernard Schenker i Bachner.

Jakob Rabe posiada rów nież sklep w Katowi­

cach.

Żydzi ci przybyli do Św iętochłow ic 18 paź­

dziernika 1928 r. Aby ich. odrazu nie było widać, św iadectw o za nich w ykupił katolik, Jan Sroka.

G dy poczęli nadużyw ać nazw iska katolika, Sroka ujawnił cały szwindel.

Oto obraz zażydzania się Ś w iętochło w ic!

Czy może być straszniejszy?

W jednym 1928 roku 15 składów w Św iętochło­

w icach przeszło w ręce chałaciarzy. G dyby w tym tempie szedł zalew żydow ski, Świętochłow ice po u- pływ ie 10 lat, m iałyby 150 składów w rękach ży ­

dowskich, it. j. zanim dorośnie obecna młodzież, Św iętochłow ice są gotow e! Dzieci nasze w handlu i rzemiośle nie będą m iały tam nic do szukania. Kie­

dyż w Św iętochłow icach uderzy dzwon na trw og ę?

Należy bezzw łocznie przystąpić do zorganizow ania Komitetu O byw atelskiego. Kilku kupców, kilku rze­

mieślników, kilku reprezentantów polskich organi­

zacji i Komitet gotów. Niech jeden z obyw ateli tern się zajmie. P o referen ta dzwonić na Nr. telefonu 13—30. Gdy będzie Komitet, natychm iast należy przystąpić do zorganizow ania w iecu jeszcze przed świętami. T rzeba rato w ać grosze, które przepadną dla naszego Narodu!

Jeżeli ktokolw iek jeszcze sobie bagatelizuje na­

p ły w żydostw a na naszą ziemię i tempo zalewu ży ­ dowskiego w Św iętochłow icach nie przeraża go, po­

dam y cyfry z p racy Bohdana W asiutyńskiego

„Ludność żydowska w Królestwie Boiskiem“.

W p racy tej czytam y:

Rypin w roku 1798 nie miał jeszcze ani jednego żyda. W roku 1827 miał ich już z górą 39%.

Suw ałki w roku 1800 nie m iały ani jednego ży­

da. W roku 1827 miały ich już z górą 32%.

Łomża w roku 1821 nie miała jeszcze ani jedne­

go żyda. W roku 1827, czyli w 6 lat później, miała ich już 29%.

M ław a w roku 1808 nie posiadała jeszcze w cale żydów . W roku 1827 miała ich już z górą 35%.

Kielce do roku 1861 uchow ały się zupełnie bez żydów . W roku 1900 żydzi stanowili już z górą trzecią część ludności, albowiem 36,4%.

W Miechowie do roku 1863 nie było jeszcze w cale żydów . W roku 1909 było ich już z górą 35%.

Tak potw ornie wielkiego i potw ornie szybkiego zażydzania się Śląska jesteśm y dziś świadkam i!

Kogo nie poruszą te cyfry, niechaj już dziś szykuje postronki dla swoich dzieci. Bo im pozostanie ty l­

ko powiesić się! Komu natom iast jest droga p rz y ­ szłość swego dziecka, Śląska i Polski, niech staje do szeregu, z nami, do Czynu!

*

G dyśm y mieli na ukończeniu artykuł na tem at potw ornego zażydzania się Świętochłow ic, nadszedł do Redakcji naszej komunikat z Chmielnika, po w.

jędrzejow skiego, woj. kieleckiego, treści następują­

cej : „Dnia 29 październ. r. b. odbyły się w Chmiel­

niku wybory do rady miejskiej. Na liczbę 24 rad­

nych wybrano 23 żydów i jednego katolika. Stano­

wiska burmistrza, prezesa rady miejskiej i ławni­

ków zajmią w yłącznie żydzi. Ludność polską w Chmielniku ogarnia rozpacz“.

Lud polski na G órnym Śląsku powinien dobrze sobie zapam iętać treść tego komunikatu. P otw orny zalew Śląska przez żydostw o wschodnie ma na celu to samo — by w m iastach naszych było po 23 rad ­ nych żydów , a po jednym katoliku !

*

Apelujemy do patriotycznych jednostek, by na­

d esłały nam rejestrację żydów ze w szystkich miej­

scow ości na G órnym Śląsku.

i dywaniki przed łóżka... i chodniki... i kokosy.... i li­

noleum... i ceraty... i brokaty... i m adrassy... i ada­

maszki... i gobeliny... i makaty... i plusze... i firanki...

i story... i kapy na łóżka i na stoły... i narzutki...

i koce do spania i do podróży... i m aterjały męskie i damskie... i bieliznę... i obrusy... i w spaniałe jed­

w abie i t. d.

Także i największy wybór... i znana i rzetelna obsługa... i ceny najniższe.

Jest to jedyna firma polsko-katolicka, która sku­

tecznie przeciw staw ia się niższemi cenami i w ięk­

szym w yborem różnym żydow skim „Texiylom ,

„B ra-W asom “... no i now ym ozdobom Rynku w Ka­

tow icach“.

i n u r • i m u *v ... w a u ic i i. ______________ .... . _ ______________ _

Jestem nieśm iertelneT po przeczytaniu przechodzę z rąk do rąk! Nie niszcz mnie! I R

Cytaty

Powiązane dokumenty

12-20 Wielki wybór ubrań m ęskich, dam skich i dziecięcych oraz wielki wybór obuwia krajowego i zagranicznego, śniegowców itp.. Najnowsze modele w płaszczach

Gdy znalazł się na ziemi polskiej, Szumlewicz czuł, jakby w y ro s ły mu skrzydła.. Odzyskał wolność i przestał być

Narodzić się, aby kochać 41 kucja, takie jedno wyjęcie prawem człowieka spod prawa, to samobójcza śmierć moralna twórców tego prawa i zamach stanu na wszystko,

Kiedy okazało się już, że drugoklasistą zostałem nie przez pomyłkę, stwierdzono, że może jest słaba szansa, iż wyro­.. snę

Okres międzywojenny i II wojna światowa to w historii Górnego Śląska czas wielu niepokojów, konfliktów zbrojnych, ale przede wszystkim moment, gdy wśród jego

Niezamężna kobieta przechodzi całą Golgotę udręk i nie każda ma dość siły i hartu, by owoc „grzechu i

Czy uważa pan, że teraz, kiedy na rynku jest już kilka szczepionek, w jakiś sposób sprawdzonych, znajdzie się jeszcze miejsce na tę przygotowywaną w Polsce.. Musimy zaszczepić

Projekt ustawy oraz załączo- ny do niego projekt rozporządzenia wykonawczego nie dają w istocie odpowiedzi na wszystkie pytania, bo wiele będzie zależało od zarządzeń prezesa