Tadeusz Miciński W Kościeliskiej
Niebo tak modre, jak myśl Zbawiciela, gdy potępieńców wyciągał z otchłani – od ziemi jakaś nas przepaść roździela – a nad przepaścią my dwoje zbłąkani.
Serce mi pęka – a nikt, czemu? nie wie.
Wiwian mi zwieścił: tęsknota za niczem!
siedzę na drodze zasłuchany w śpiewie, który o szczęściu mówi mi zwodniczem.
Leśne zielone kałuży źwierciadło, jak przez Chrystusa odpuszczone winy – widzę mej duszy niezmierne mokradło i wiary mojej ognik złoto-siny.
Życie aniołów tętni w każdej trawie, marząc o gwiazdach, umierają w chuci – tych gór olbrzymy do ziemi przykuci –
o, księżyc! księżyc śmierci wschodzi zbyt jaskrawie!