• Nie Znaleziono Wyników

Kard. Wojtyła - teolog wielki, współczesny, polski

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kard. Wojtyła - teolog wielki, współczesny, polski"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Olejnik

Kard. Wojtyła - teolog wielki,

współczesny, polski

Collectanea Theologica 50/2, 11-33

1980

(2)

C ollectanea Theologica 50(1980) fase. II

KAROL WOJTYŁA — TEOLOG WIELKI, WSPÓŁCZESNY, POLSKI

Jesienią 1974 r. obradował w Rzymie Synod Biskupów, najw yż­ sza rada papieska złożona — w swym zasadniczym trzonie — z re­ prezentantów w szystkich konferencji episkopatów *. Obrady doty­ czyły spraw y podstawowej dla Kościoła, a mianowicie ewangelizacji św iata współczesnego. Bez przesady można powiedzieć, że n a j­ większą rolę odegrał w nim polski k ard y n ał K arol W ojtyła, uznany już w tedy za najw ybitniejszego teologa w kolegium kardynalskim i w gronie członków Synodu Biskupów. Jem u to bowiem przypadła tru d n a rola przygotow ania i wygłoszenia na synodzie rap o rtu teolo­ gicznego wprowadzającego w tem at pracy, tzn. rap o rtu stanowiące­ go podstawę do dyskusji w drugiej, teologicznej, części obrad sy­ nodu. Z zadania swego polski kardynał-teolog wywiązał się wręcz znakomicie.

Jego ra p o rt jest dość obszerny, a przede w szystkim wszechstron- ny w rysow aniu aspektów spraw y ewangelizacji świata. Zawiera wiele w ażnych treści współczesnej teologii. U podstaw tego synte­ tycznego tra k ta tu leży eklezjologia, a w szczególności misja Kościo­ ła głoszenia św iatu Ewangelii i niesienia m u Chrystusowego zba­ wienia. P unktem wyjścia refleksji — nie czysto teoretycznej oczy­ wiście, lecz skierow anej ku działaniu — jest Chrystusowy nakaz w yznaczający misję Kościoła w zasięgu powszechnym, również w skali czasów. W tej misji obok głoszenia Ewangelii stoi chrzest, a za nim inne sakram enty z Eucharystią w centrum . Celem zaś ew angelizacji pozostaje zawsze i wszędzie w iara, niezbędna do zba­ wienia.

Do rap o rtu nie ograniczała się odpowiedzialna rola polskiego kardynała. Mniej może ważnym, ale pod pew nym względem wcale nie łatw iejszym aktem było dokonanie przez niego podsumowania dyskusji plenarnej. K iedy się odczytuje dw ustronicowy tekst pod­ sumowania na tle tak bardzo różnorodnych wypowiedzi uczestników

* W ykład wygłoszony dnia 2 kw ietnia 1979 r. w A kadem i Teologii K a­ tolickiej w W arszawie podczas uroczystej sesji naukow ej ku czci Ojca św ię­ tego Ja n a Paw ła II.

(3)

dyskusji plenarnej synodu, jest się ogarniętym podziwem dla syn­ tetyzującego um ysłu kardynała, dla jego szczególnej umiejętności pilnego w słuchiw ania się w głosy dyskutantów i uchwycenia w nich tego, co łączyło i co w yróżniało tych przedstaw icieli w szystkich Kościołów lokalnych prowadzących dialog myśli, kom petentnej, w nikliwej i głęboko zaangażowanej. Widać tu, w najlepszym w ydaniu, to co m ieliśm y szczęście tyle razy zaobserwować na różnych spotkaniach w Polsce, bardziej lub m niej oficjalnych, którym przewodniczył, w k tóre w prowadzał i którym raczył dawać podsumowanie. Tutaj w ośmiu punktach udało mu się zebrać n a j­ w ażniejsze treści wypowiedzi z zaznaczeniem czynnika pluralizm u, odmienności wypowiedzi. Te p u n k ty zaś — w ty tu le i w rozw inię­ ciu — m ają postać dwuczłonowej koniunkcji zestawiającej uzu­ pełniające się, niekiedy zaś kontrastujące treści.

Metoda zastosowana przez kard. W ojtyłę we w spom nianym w y­ żej podsumowaniu bogatej dyskusji może się i w danej sytuacji okazać przydatna. Spróbujm y zatem spojrzeć na niego i jego re ­ fleksję teologiczną posługując się zestawem kilku koniunkcji cech pozornie opozycyjnych, w rzeczywistości zaś dopełniających się. Ten sposób charak terystyk i nie tylko zaciekawi, ale pozwoli lepiej u k a­ zać bogactwo i głębię twórczości wielkiego teologa, a dziś więcej niż teologa, bo N am iestnika Chrystusa.

Spuścizna pisarska K arola W ojtyły jest pokaźna, liczy około 400 pozycji drukow anych. Przew ażająca jej część ma ch arak ter teolo­ giczny, bo je st refleksją, prowadzoną m niej lub bardziej metodycz­ nie, nad treścią w iary i z pozycji w iary. Zarysować jej ch arakter, podsumować osiągnięcia, ukazać główne nurty, a zwłaszcza sięgnąć do jej źródeł i inspiracji — to zadanie kuszące, ale niełatwe. Dla piszącego te słowa jest może łatwiejsze, ponieważ twórczość pisarską kard. W ojtyły śledzi uważnie od samych jej początków.

Tak się złożyło, że kiedy ks. K. W ojtyła w r. 1950 przekazał do d ruku w „Collectanea Theologica” swój a rty k u ł dotyczący zagad­ nienia w iary w dziełach św. Jana od K rzyża, zaczynałem tam p ra­ cować jako sekretarz redakcji. Pam iętam , jakie to opory trzeba było przełamać, aby wydrukować tę rozprawę, przekraczającą rozm iary dopuszczalne w tego rodzaju czasopiśmie i na tak bardzo specjali­ styczny tem at. W tedy właśnie między nam i zostały nawiązane w ię­ zi koleżeństw a, przechodzącego z czasem w przyjaźń, pogłębione

wspólnotą powołania i zainteresow ań naukowych. Te dziesiątki lat bliskiego obcowania z Karolem W ojtyłą, z jego m yślą i twórczością teologiczną ułatw ią mi przedstawienie zasadniczych cech jego teolo­ gicznego pisarstw a. Pragnę czegoś więcej, a mianowicie ukazać na

(4)

1. Filozof, a jednak teolog

Jest rzeczą ogólnie znaną, że w osobie K arola W ojtyły mamy znakomitego współczesnego filozofa. Liczne arty k u ły w czasopismach fachowych oraz dw ie rozpraw y: Miłość i odpowiedzialność1 oraz

Osoba i c z y n 2, ukazują go w tej właśnie roli. Pierwsza pokazuje

go jako filozofa moralności czyli etyka, druga — jako rep rezen tan ­ ta antropologii (filozofii człowieka). Nie jest moim zadaniem pre­ zentować go w roli filozofa. Nawiązując do tej jego twórczości, chciałbym uw ypuklić, że stał się czymś więcej niż filozofem. P rze­ kroczył w yraźnie i zdecydowanie barierę m yśli filozoficznej, od­ wołując się do Objawienia, czerpiąc ze źródeł praw dy przekazanej z góry. In tu icją w iary ubogacił natężoną dociekliwość um ysłu pró­ bującego dotrzeć do ostatecznych racji rzeczy i człowieka, do n aj­ głębszego sensu życia ludzkiego i do Stw órcy człowieka.

Tak było zresztą, jak się wydaje, od początku. Zdecydowała 0 tym w pew nej m ierze jego form acja umysłowa i duchowa za­ równo w sem inarium , jak i w czasie studiów uniw ersyteckich. Ale chyba bardziej płynęło to z głębi jego duszy, której nie w ystarczy­ ło, choćby najgłębiej pojęte, filozofowanie. Próg filozofii przekro­ czył od początku w swoim m yśleniu o Bogu, kiedy Go nazw ał „Oj­ cze” i o człowieku, kiedy go zaczął nazywać świadomie „bliźnim” . Jest praw dą, że w pierwszym okresie swej twórczości w ykła­ dowczej i pisarskiej K arol W ojtyła był przede wszystkim filozo­ fem. Ale filozofia nie zamyka ram jego myślenia i twórczości. K ie­ dy prowadzi cykle wykładów bardziej popularne w Krakowie, prze­ kracza nieraz granice filozofii. Z najduje to w yraz i w twórczości specjalistycznej profesora KUL. Świadczy o tym bardzo wymowny dowód. W twórczości filozoficznej K arola W ojtyły przeplatają się, zachodzą na siebie i uzupełniają dwa n u rty filozoficzne: tomizm 1 fenomenologia. K onfrontację myśli tom istycznej z fenomenologią na najwyższym poziomie dokonuje on w zakresie twórczości Maksa Schelera, którą czyni przedm iotem krytycznej a n a liz y 3. Otóż na­ w et tę swoje dociekania analityczno-krytyczne ukierunkow ał w yraź­ nie w stronę teologii. Zasadniczym bowiem celem zwrócenia uwagi na Schelera, a przez niego na fenomenologię, było zbadanie, czy i w jakiej ew entualnie mierze m yśl Schelerowska może okazać się przydatna dla teologii, tzn. odpowiednia dla w yrażenia treści mo­ ralności chrześcijańskiej. W ynik analiz doprowadził badacza do wniosku zasadniczo negatywnego, choć — nie całkiem negatyw ­ nego. Ukazując najpoważniejsze słabości etyki Schelerowskiej, za­ 1 Por. ks. bp K. W o j t y ł a , Miłość i odpowiedzialność. S tudium etyczne, Lublin I960 (wyd. II: K raków 1962).

2 Por. ks. bp K. W o j t y ł a , Osoba i czyn, K raków 1969.

' 3 Por. ks. bp K. W o j t y ł a , Ocena możliwości zbudowania ‘etyki chrze­

(5)

chowuje W ojtyła pełne zrozumienie, a naw et uznanie dla metody fenomenologicznej. Będzie do niej sięgał stale, można będzie ją ob­ serwować w jego najw ażniejszych późniejszych dziełach. Nie jest to jednak przedm iotem obecnego rozpatrzenia. W arto tylko zazna­ czyć przebijający się już od początku, choć w tedy mniej uchw ytny, n u rt myśli teologicznej u profesora etyki na KUL K arola W ojtyły. Ten n u rt poszerzy się i pogłębi, kiedy profesor W ojtyła, zostanie biskupem , a jeszcze bardziej w czasie — i pod inspiracją — soboru.

2. A nalityk z um iejętnością syntezy

Każdego, kto próbuje trochę bliżej zapoznać się z publikacjam i naprzód profesora, a później biskupa i kardynała W ojtyły, uderza przede w szystkim przeprowadzona w nich praca analityczna. A na­ lityk to wyborny, w prost niezrównany; dociekliwy w śledzeniu od­ cieni znaczeniowych pojęć, pomysłowy w odkryw aniu aspektów praw dy, odkrywczy w staw ianiu coraz dalej idących p y tań proble­ mowych. Umie postawić problem, rozwinąć jego szczegółową pro­ blem atykę, wokół której skupia w yostrzoną uwagę. Docieka głębi praw dy, widzenie spraw y rozjaśnia w koronkow ych ciągach subtel­ nych analiz. Jego rozpraw y to mozaikowe bogactwo roztrząsań, o dużej nieraz skali odcieni myśli.

Powyższa ch arakterystyka dotyczy nie tylko jego twórczości filozoficznej, jako etyka i filozofa-antropologa, lecz również prac teologicznych. Można by to ukazać na wielu przykładach, ram y ni­ niejszych wywodów ograniczają jednak tę możliwość, musim y po­ przestać na dwóch. Sięgnijm y naprzód do treści arty k u łu Integral­

n y rozw ój a eschatologia 4. Zagadnienie postaw ione w nim dotyczy

antropologii, jest zresztą umieszczone w ram ach antropologicznego tem atu w szystkich zamieszczonych tam artykułów . Je st to jednak u K. W ojtyły antropologia teologiczna w jej ukierunkow aniu escha­ tologicznym. Wychodząc z analizy pewnego tekstu soborowego (KDK 22), przechodzi na płaszczyznę chrystologiczną i ro zp atru je „fakt Jezusa C hrystusa”, w którym szuka rozwiązania problem u człowieka. R ysuje następnie personalistyczną wizję śmierci w ypra­ cowaną przez współczesną filozofię człowieka, ale ubogaconą i prze­ kroczoną przez praw dę chrześcijańską. P raw da o „ostatecznym spełnieniu człowieka” zostaje związana z praw dą o K rólestw ie Bo­ żym. W analizie sw ej uwzględnia au to r relację n atu ry i łaski, a dzieło stw orzenia wiąże z ekonomią zbawczą. Integralny rozwój osoby ukazuje jako zakorzeniony w tajem nicy paschalnej. U k resu zaś swych analiz dochodzi do powiązania dwóch pozornie rozbież­

4 Por. Colloquium Salutis. W rocławskie Studia Teologiczne, n r 7, W rocław 1975, s. 133—145.

(6)

nych nurtów . Za m yślą soboru (por. KDK 39) „zespala integralny postęp z eschatologią człowieka w Kościele i świecie zarazem ” 5.

Za drugi przykład ilustrujący prowadzenie analizy teologicznej przez kard. W ojtyłę może posłużyć jego książka U podstaw odno­

w y 6. Już wyżej wspomniano, że sobór by ł wielkim źródłem inspi­

racji w twórczości teologicznej arcybiskupa krakowskiego. Tu w arto dodać, że stał się on, w swych dokum entach, przedm iotem jego teologicznej refleksji, a przede w szystkim przedm iotem licznych i głębokich dociekań analitycznych. We wspom nianej zaś tu ta j książce m am y analizy tego właśnie typu. Jest ona po prostu zbio­ rem analiz dotyczących tekstów soborowych, ubogaconych refleksją dotyczącą realizacji soboru.

Byłoby jednak co najm niej niedopatrzeniem ujmować m yśl teo­ logiczną kardynała K arola na linii wyłącznie analitycznej i ukazy­ wać go jako niezrównanego m istrza analizy. Bywali w ybitni skąd­ inąd uczeni nie m ający „zmysłu syntezy”. Znam y takich i boleje­ my nad tym , że znakom itych skądinąd dociekań nie potrafią oni wiązać w zw arte logicznie układy, a cenne w yniki ich głębokich niekiedy analiz rozchodzą się w nieładzie, jak rozsypane cząstki zerwanego sznura korali. U W ojtyły jest inaczej. Nie boi się on wprawdzie prowadzić swą myśl po w ertepach problemów, po m e­ andrach i rozgałęzieniach sensów i znaczeń, aspektów i odniesień, ale nigdy jej nie gubi. Przeciwnie, widać dobrze, że umie ją pro­ wadzić k u określonem u celowi. Umie doskonale wiązać wszystko w w ew nętrznie zorganizowaną całość.

Kiedyś, dość dawno, bo w 1963 r., próbow ałem w obszernej re ­ cenzji jego książki Miłość i odpowiedzialność (w związku z ukaza­ niem się w W ydawn. Znak jej drugiego wydania) ukazać analitycz­ ną wartość tej pracy. Dojrzałem jednak także jej spójność, jej w ew nętrzną zwartość. Napisałem wtedy: „Cała książka stanow i po prostu ogromny zbiór subtelnych analiz, mozaikowe bogactwo roz- trząsań, o wielkiej nieraz skali odcieni myśli. Spina je i łączy ze sobą jedna, naczelna idea, którą można by nazwać ideą lub zasadą personalizmu. Z jednej ściśle określonej pozycji rozpatruje autor wszystkie omawiane w swej pracy sprawy: z pozycji b y tu i god­ ności osoby ludzkiej” 7. W prawdzie omawiana w tej recenzji książ­ ka nie leży w nurcie teologicznego dorobku K. W ojtyły, jednak ukazany w niej sposób prowadzenia myśli i um iejętność syntetyzo­ w ania jej wyników m ają w pełni zastosowanie w tym także nurcie.

5 Por. tam że, 142.

6 Por. kard. K. W o j t y ł a , U podstaw odnowy. S tudium o realizacji

V aticanum II, K raków 1972.

(7)

3. Duszpasterz i teolog

Nie tylko jako filozof, ale także w zakresie teologii K arol W oj­ tyła um iał sięgać i chętnie sięgał do zagadnień fundam entalnych, a więc ponadczasowych. Z zamiłowaniem i znawstwem pisał na te­ m aty dotyczące przedm iotow ych i metodycznych podstaw teologii, zwłaszcza w jej funkcji norm atyw nej. Jest to więc teoretyk i to m iary nieprzeciętnej.

Nigdy jednak nie był teoretykiem zam kniętym w sferze ab­ strakcji, a oderw anym od życia. W teologii m oralnej pisał w praw ­ dzie na tem aty z zakresu jej przedm iotu podstawowe, ale i sama teologia m oralna — a więc i jego refleksja w tym zakresie — ma w yraźne ukierunkow anie ku życiu, posiada ch arak ter norm atyw no- -praktyczny. Agenda — to co czynić należy — jest specyficznym przedm iotem teologii m oralnej i racją jej istnienia jako odrębnej dyscypliny teologicznej. Tym właśnie zajmował się i taką teologię upraw iał ks. prof. W ojtyła, późniejszy biskup i kardynał. Ale kiedy został biskupem , z racji specyficznych duszpasterskich zadań swego stanowiska, poszerza zakres zainteresow ań badawczych i przedm iot publikacji na dziedzinę teologii duszpasterskiej.

Sobór W atykański II poważnie rozwija i pogłębia ten duszpa­ sterski n u r t jego twórczości. Tem atyka prac soboru budzi jego re ­ fleksję teologiczną. A ponieważ V aticanum II miało w yraźnie cha­ ra k te r pastoralny, co jest widoczne nie tylko w K onstytucji dusz­

pasterskiej o Kościele w świecie współczesnym , lecz we wszystkich

pozostałych dokum entach soborowych, taki też charakter ma wiele publikacji biskupa i, później, kardynała W ojtyły.

R eprezentatyw nym w yrazem tego teologiczno-pastoralnego n u rtu twórczości jest jego książka U podstaw odnowy 8. We w stępie tej publikacji zastrzega się autor, aby jej nie traktow ać jako studium naukowe, lecz jako studium robocze. Jest to jednak refleksja sięgająca głęboko, a dotyczy spraw y realizacji soboru w Polsce. Nie jest ona szukaniem konkretnych sposobów praktycznych a n i> rozpatryw aniem organizacji czy też techniki działania nad reali­ zacją uchw ał soborowych. Nie chodziło bowiem autorow i o to, jak powinien być realizow any sobór, lecz o to, co po prostu znaczy realizować sobór i co zasadniczo należy realizować. W książce znaj­ dujem y analizy tekstów soborowych dotyczących odnowy Kościoła. A utor sięga jednak głębiej do śapiych podstaw postulowanej odno­ wy, tzn. do najgłębszych zamierzeń soboru, ukazując kierunki re ­ fleksji ojców soborowych i wyniki tej refleksji.

Znam ienne jest to przesunięcie akcentu z pytania „jak” na p y ­ tanie „co”, a przy tym pogłębianie refleksji przez sięgnięcie do sa­ mych źródeł analizowanej myśli Kościoła — i to refleksji, której

(8)

autor przypisuje tylko charakter „studium roboczego”. C harak te­ ryzuje ono i rangę samej refleksji duszpasterskiej i osobowość autora, pasterza Kościoła diecezjalnego, odm ienną od dość często spotykanego praktycystycznego nastaw ienia duszpasterzy, którzy często nie widzą ani potrzeby, ani sensu pogłębiania refleksji teolo­ gicznej, dotyczącej ich prak ty k i pastoralnej.

4. M yśliciel i znawca

Znakom itym w swoim rodzaju w yrazem pogłębionej m etodycz­ nie refleksji płynącej z w iary, czyli w łaśnie teologii, są przepro­ wadzone przez kard. W ojtyłę w m arcu 1976 w W atykanie rekolekcje wobec Paw ła VI i jego współpracowników. W bezpośredniej relacji po ich zakończeniu oceniono je jako serię rozważań „na bardzo wysokim poziomie teologicznym”. Te rekolekcje zostały u nas wy­ dane d ru k ie m 9, można się zatem przekonać, że nie była to ocena przesadna.

Słowo w stępne do tej publikacji zechciał napisać ks. kardynał S. Wyszyński. R ysuje w nim te w artości duszy dostojnego kon- ferencjonisty, które pozwoliły mu znakomicie wypełnić zlecone przez Paw ła VI zadanie. Pisze też o wierze kardynała K arola, która „sta­ ła się ujaw nieniem apostolskiej żarliwości” 10. Jest to „żywa wiara, w ysubtelniona w osobistych studiach, rozw ażaniach i modlitwie, wolna od dialektyki profesorskiej” 11. W tych ostatnich słowach scharakteryzow ał ks. prym as nie tylko w iarę głosiciela konferencji rekolekcyjnych w W atykanie, ale również w zasadniczym rysie jego teologię, tzn. refleksję nad w iarą i jej konieczny czynnik. Zna­ kom ita refleksja teologiczna kardynała W ojtyły jest wolna od „dia­ lektyki profesorskiej”, płynie z głębokich studiów i osobistych prze­ myśleń.

Nie znajdziem y w pracach K. W ojtyły nadm iaru czynnika eru- dycyjnego. Często w ogóle się z nim nie liczy, jak to widać choćby na płaszczyźnie odniesień do literatu ry przedm iotu. Zam ierzał być myślicielem, a nie erudytą. Nie znaczy to, by się nie liczył z cudzą myślą, by nie korzystał z niej i jej nie cytował. W arto zwrócić uwagę na to, że naw et w książce przekazującej treść rekolekcji w a­ tykańskich spotykam y, i to nierzadko, odnośniki wskazujące na źródła lub afiliacje prowadzonej tam refleksji.

Jego twórczość teologiczną znam ionuje b rak „dialektyki profe­ sorskiej” może bardziej jeszcze dlatego, że nie ma w niej pasji po­ lemicznej. Wiadomo, że uczeni dowodzą prawdziwości swych tez 9 Por. kard. K. W o j t y ł a , Z nak, którem u sprzeciwiać się nie będę. R eko­

lekcje w W atykanie, Poznań-W arszaw a 1976.

10 Tamże, 5. 11 Tamże.

(9)

i oryginalności swych stanowisk zazwyczaj na drodze polemiki, w odrzuceniu — bywa, że i odpowiednio przez siebie „przykrojo­ nych”, nie raz w grym asie k ary k atu ry — poglądów innych uczo­ nych. Czynią to często w sposób dialektyczny, dokonując syntezy przeciw staw nych sobie, skrajnych stanowisk. P asja polemiczna, obok żądzy oryginalności ożywia, jak każda pasja, stoicką apatheia ludzi nauki, nierzadko jednak zaciemniając klarowność wyników ich w ysiłku badawczego. Otóż od tej pasji K arol W ojtyła okazuje się wolny. W swych dociekaniach nad praw dą musi niekiedy zająć sta­ nowisko oceniające i krytyczne; rozpraw polemicznych nie znajdzie­ m y w jego dziełach.

Choć nie był erud ytą teologicznym, znał dobrze to, co się dzie­ je w teologii doby obecnej. W swej młodości kapłańskiej odbył gruntow ne studia teologiczne, a potem studiow ał ciągle, pogłębiając od podstaw niejedno zagadnienie, rodzące zwłaszcza trudności i kontrow ersje. B rał do ręk i wiele publikacji, czytał tylko w ybrane Czytał dużo, nad podziw dużo. Aby zaś mieć czas na to czytanie — zawsze z piórem w ręku dla czynienia odpowiednich notatek — musiał bardzo często oszczędnie gospodarować swoim czasem, zwła­ szcza kiedy narastały obowiązki i zajęcia zew nętrzne, naprzód bis­ kupa, później rządcy diecezji, a wreszcie męża stanu Kościoła po­ wszechnego.

Zadziwia jego w yjątkow a skrzętność w w ykorzystyw aniu czasu i szczególna pomysłowość dla zapew nienia sobie czasu na lekturę. Czasu napraw dę nie m arnow ał, um iał w ykorzystać takie chwile, które wielu ludzi, a zwłaszcza obciążonych licznymi zajęciami, od­ liczyłoby na straty. Kiedyś nie tak dawno k ard y n ał K arol wracał z Zakopanego do K rakow a i zechciał piszącego te słowa zabrać z so­ bą do samochodu. Nie zdziwiło mnie, bo dobrze znałem jego „oby­ czaje”, że po kw adransie rozmowy rozłożył zm ontowany przem yśl­ nie w wozie pulpit-stoliczek, zapalił lam pkę stojącą i pogrążył się w lekturze. Zatopiony w niej myślą, w ydaw ał się jakby niew rażli­ wy na tru d , w yjątkowo w tedy przykrej i denerw ującej, bo wśród gęstej mgły, drogi.

Ma w yjątkow y d ar skupiania się przy czytaniu mimo nie sprzy­ jających w arunków zew nętrznych. Łatwo przy tym potrafi prze­ chodzić z czynności zew nętrznych — od których, jako arcypasterz Kościoła krakow skiego wcale się nie uw alniał, lecz do których, prze­ ciwnie, szedł chętnie i nieustannie — do lek tu ry poważnej, do w y­ tężonego studium .

Nie jest moim zadaniem charakteryzow ać tu osobowość naszego obecnego papieża ani dokonywać bilansu charyzm atów , jakim i Bóg go zechciał obdarzyć. W związku jednak z jego powołaniem teolo­ gicznym w arto zwrócić jeszcze uwagę na posiadany przez niego rzadki dar dw ojenia swej uwagi. Wielu ludzi miało okazję przy­

(10)

glądać się tem u z bliska. Ten przym iot umysłu, który kardynał K arol potrafił w sobie dostrzec i um iał spożytkować, pozwalał mu uczestniczyć w pełni w trudnych pracach zespołowych i jednocześ­ nie dokonywać refleksji na inne tem aty, z czytaniem tru d n ej lek­ tu ry włącznie. W trakcie pracow itych sesji różnych „kom isji” lub „rad ” prowadzonych przez ówczesnego m etropolitę krakowskiego i napraw dę śledzącego ich przebieg, można było łatw o zaobserwo­ wać jego skrzętne w ykorzystanie tego samego czasu na nielekką

lekturę.

Był W ojtyła znawcą teologii, choć nie m iał ambicji być „na bieżąco” we wszystkich jej spraw ach. N ajbardziej interesow ały go jej problem y podstawowe oraz zasadnicze linie dociekań. Ze szcze­ gólnym znaw stw em i zapałem podejmował, jak wiadomo, problem y teologicznomoralne i w tej dziedzinie nie dał się nikom u w yprze­ dzić. Znał nową teologię z publikacji i nieraz zadziwiał zaintereso­ waniem aktualnie dyskutow anym i problem am i teologicznymi. Je d ­ nak w spory i dyskusje bieżące sam się nie angażował, zajm ując postawę pewnego dystansu w stosunku do rysujących się stanowisk. Płynie to u niego, jak sądzę, z wielkiego szacunku dla myślicieli i dla ich wielkiego wysiłku poznawczego owocującego w pluraliz­ mie stanowisk i poglądów.

5. Nauczyciel um iejący słuchać

K arol W ojtyła znał teologię współczesną, bo dużo czytał. Czy­ tanie nie było jednak jedynym źródłem jego gruntow nej wiedzy teologicznej. Była to jego wielka pasja życiowa, ale wcale nie jedy­ na. Równie silne, a kto wie czy nie większe, jest jego pragnienie kontaktu osobistego, spotkania z ludźmi, dyskusji i ... słuchania. Me­ tropolita krakow ski był cały czas w kontakcie z polską teologią przez żywy k on tak t z reprezentującym i ją ludźmi. Spotykał się z nim i często z różnych okazji, bardziej lub m niej oficjalnych.

Byłoby rzeczą interesującą przeanalizować gruntow niej jego za­ sługi dla rozw oju teologii w Polsce pow ojennej. Ale to rozszerzyło­ by poważnie ram y niniejszego opracowania, a nie wiązało się ściśle

z zadaniem ukazania go jako teologa. Trzeba poprzestać na ogólnym stw ierdzeniu, że był mecenasem, organizatorem i promotorem pol­ skiej nauki teologicznej; w stopniu w ybitnym przyczynił się do podniesienia jej poziomu z tego stanu wyniszczenia, jaki pozosta­ wiła nam wojna. A mógł tego dokonać między innym i dlatego, że będąc biskupem i potem kardynałem , czuł się także teologiem i był w żywym kontakcie z teologami ze wszystkich ośrodków myśli teo­ logicznej w Polsce. Czuł i chyba dalej czuje to wszystko, co czują

najlepsi z nich. A czuł dlatego, że słuchał, że potrafił słuchać. W słuchiwał się cierpliwie i z zainteresow aniem w ich głosy, zachę­ cał do wypowiedzi szczerych i odważnych, nigdy nikogo nie znie­

(11)

chęcił; nie um iał perorować, oględnie i rzadko interweniował, kie­ dy wypowiedź dyskutanta znacznie przekraczała określony lim it czasu. Uczestniczył czynnie w dyskusjach, niekiedy bardzo specja­ listycznych, nie przytłaczając jednak innych dyskutantów swym autorytetem ani wypowiedziami.

Na potw ierdzenie, że był nauczycielem um iejącym słuchać, moż­ na przytoczyć wiele dowodów. Ograniczymy się tu taj do przypo­ m nienia pew nych w ydarzeń wysokiej rangi w życiu teologicznym Polski. Chodzi mianowicie o organizowanie co 5 lat kongresu teolo­ gów polskich. Dwa ostatnie były przygotow ane pod patronatem oraz troskliw ym okiem, przy osobistej daleko idącej współpracy kard. K arola W ojtyły jako przewodniczącego Komisji Nauki Katolickiej przy K onferencji Episkopatu Polski. Z tych kilkuset ludzi, głównie profesorów zakładów teologicznych naszego kraju , którzy zebrali się na wielkie 3-dniowe sympozjum w szystkich nauk kościelnych, tylko niektórzy, uczestniczący bezpośrednio w jego przygotowaniu, wiedzieli, jaki udział w wypracow aniu jego program u miał jego organizator. Piszący te słowa, jako członek wymienionej komisji, z bliska obserw ujący sprawę, mógłby to pokazać w szczegółach. Może inny przykład jeszcze lepiej zilustruje rzecz, o którą chodzi.

W r. 1972 sekcja teologów m oralistów polskich uchw aliła przy­ gotować przez specjalnie powołaną komisję i urządzić kongres, a więc zjazd naukow y potraktow any w yjątkowo troskliw ie i w obec­ ności wielu gości, także zagranicznych. Na mnie, jako przewodniczą­ cym sekcji, spoczywał najw iększy ciężar realizacji tej uchwały. Kongres doszedł do skutku, odbył się w dniach 17— 19.IX.1974 r. w Krakowie. A kta tego kongresu zostały opublikowane 12 i można w nich znaleźć także pewien wkład, we wstępie m erytorycznym do kongresu zaw artym w przem ówieniu inauguracyjnym , m etropolity krakowskiego. W swym przem ówieniu na otw arcie obrad przewod­

niczący sekcji, będący jednocześnie organizatorem kongresu, wspo­ m niał o w kładzie kard y n ała K arola w przygotow anie tego wielkiego zjazdu. Nie podaw ał jednak szczegółów. Może teraz jest okazja, aby choć coś z tego ujawnić, a to w tym celu, by pokazać, jak pracował ten wielki teolog i nauczyciel teologów polskich, zanim stał się n a­ uczycielem w szystkich teologów w Kościele oraz całego Ludu Bo­ żego.

O stateczny program tego kongresu m iał być przygotow any bez­ pośrednio po Bożym Narodzeniu w „Księżówce” zakopiańskiej. Tam zostało zwołane posiedzenie rozszerzonej komisji przygotowawczej, tzn. grupy kilkunastu ludzi z różnych stron Polski. K ilku z nich nie przyjechało, przesyłając (lub nie) racje m ające usprawiedliwić ich

12 Por. Teologia m oralna w obliczu aktualnego stanu etosu polskiego.

A k ta Kongresu Teologów Moralistów Polskich odbytego w K rakow ie 17— 19 I X 1974, oprać. ks. S. O l e j n i k , K raków 1977.

(12)

nieobecność. W tym samym czasie zjechał do Zakopanego, na k ró t­ ki, jakże zasłużony i konieczny, wypoczynek kardynał K arol i za­ trzym ał się, jak zazwyczaj, blisko „Księżówki”, bo u sióstr urszula­ nek na Jaszczurówce. W iedziałem dobrze, że interesuje się bezpo­ średnio spraw ą przygotowywanego kongresu, zdobyłem się więc na odwagę, by go prosić, aby raczył pomóc nam w pracy. M etropolita krakow ski zjaw ił się wśród nas i uczestniczył w obu dniach p ra­ cowitej sesji. Słuchał, zabierał głos, podsumowywał wnioski. W ypra­ cowany został w tedy program kongresu. W tej sytuacji trudno się dziwić, że k ard y n ał W ojtyła dał znakom ite m erytoryczne w prow a­ dzenie do jego obrad.

Jego k o n tak t z teologią żywą, tzn. z teologami, nie ograniczał się tylko do naszego polskiego terenu, lecz m iał zasięg m iędzynaro­ dowy. Znano go szeroko wśród w ybitnych teologów europejskich i ceniono, a ceniono głównie za miłe z nim kontakty, za to także, że potrafił ich z zainteresow aniem słuchać. Od wielu lat zaglądają do nas liczni teologowie zachodni. Praw ie zawsze ciągną też do Krakowa. A tam przyjm ow ał ich znakom ity ośrodek studiów teolo­ gicznych i bezpośrednio jego wysoki prom otor. Rozmawiał z nimi, przyjm ow ał u siebie, słuchał, a słuchać — podobnie jak rozmawiać i dyskutować — um ie znakomicie. Te spotkania teologów zagranicz­ nych z m etropolitą K arolem w jego krakow skiej siedzibie pozosta­ wiały na nich niezatarte wrażenie. Miałem nieraz sposobność usły­ szeć od nich samych, w k raju i za granicą, uwagi o tych spotka­ niach, a były one bez w y jątku bardzo pozytyw ne. Dawali zresztą tem u w yraz i w druku, a entuzjastyczne słowa ks. prof. R. Coste’a, teologa m oralisty z Tuluzy, jakie znajdujem y w jego opublikowa­ nym obszernym spraw ozdaniu z w izyty w Polsce, mogą być tego dobitnym potw ierdzeniem .

K arol W ojtyła spotykał się chętnie z teologami nie tylko w Pol­ sce, lecz i poza granicam i k raju . Pierwsze, poważne z nimi spot­ kania m iały miejsce już w czasie studiów specjalistycznych odby­ wanych za granicą. A potem był sobór i bardzo żywe kontakty z teologami w Rzymie, szczególnie ekspertam i soborowymi, tym i oficjalnym i i nieoficjalnym i, których w tedy w ielu było w Wiecznym Mieście.

6. W spółczesny, w nurcie tradycji

Mimo że k ard y n ał K arol w swej twórczości teologicznej znako­ micie pasługuje się abstrakcją, jego teologia nie jest abstrakcyjna w popularnym tego słowa znaczeniu, nie jest oderwana od życia. Ma on niewątpliw ie „zmysł m etafizyczny”, a do tego dobrą „szko­ łę” m etafizyki, ale ten n u rt m etafizyczny od wielu już lat stanowi nie eksponowaną, a raczej u k ry tą w arstw ę jego refleksji teologicz­ nej. Jest to w arstw a raczej założeń, a nie przedm iotu dociekań. Za­

(13)

łożenia m etafizyczne, które zaczerpnął od św. Tomasza z Akwinu, były i pozostały zawsze, nigdy nie zakwestionowane, u podłoża je ­ go myśli. Ale od początku sięgał dalej, a pomagało mu w tym oko uwrażliwione na rzeczywistość świata i człowieka, a także bogate, szeroko sięgające doświadczenie życiowe.

Tomasz z Akwinu, jeden z w ielkich m istrzów w jego studiach, uw rażliwił go na potrzebę m etafizycznych odniesień, on też wy­ ostrzył jego realistyczne spojrzenie na świat i życie. Nie potrafił go jednak zam knąć w kręgu właściwego m u, średniowiecznego do­ świadczenia. K. W ojtyła sięga do doświadczenia człowieka współ­ czesnego i otw iera się na poglądy dzisiejszych myślicieli. Jego bo­ gatej osobowości teologa nie w ystarczyła, nie mogła wystarczyć, w y­ łącznie esencjalistyczna i racjonalna m yśl tom istyczna, m usiał ją uzupełnić. A uczynił to znakomicie i to z dwóch stron: na drodze badań nad teologią m istyczną, a naw et w pew nym sensie wejścia w jej nurt, jak też przez zainteresow anie dla fenomenologii i p er­ sonalizmu. Fenomenologii doświadczał na w ytraw nym M. Schelerze, ale m iał ją też znacznie bliżej, w środowisku myśli krakow skiej, u prof. R. Ingardena, którego, zresztą nie bez powodu, cenił zawsze bardzo wysoko. Zainteresow anie dla chrześcijańskiej m istyki zna­ lazło znakom ity obiekt badawczy w m istrzu wielkim z najw ięk­ szych, św. Janie od Krzyża. Ale zrodziło się ono gdzieś w głębszym nurcie jego duszy kontem plującej i poetyckiej.

Nie na przekroczeniu ram tomizmu oczywiście polega współczes­ ność kard. W ojtyły, choć stanow i ono niew ątpliw ie jeden z w aru n ­ ków jego otw arcia się na współczesny św iat życia i myśli. Właści­ wie już w przypisaniu m u m iana teologa stw ierdza się implicite, że można m u także przypisać przym iot „współczesności” . Liczenie się bowiem z potrzebam i człowieka osadzonego w konkretnej sy ­ tuacji życia współczesnego wchodzi dziś do definicji teologii, jest istotnym rysem upraw iania jej refleksji. Ale stopień uw rażliwienia na współczesność i „radzenia sobie” z jej problem am i może być u poszczególnych teologów różny. Otóż kard. K arola znam ionuje ono w stopniu bardzo wyraźnym , naw et wysokim.

Jest to widoczne już na pierwszy rzu t oka, przy przeglądaniu bibliografii jego prac teologicznych. U niego nie ma tem atów sta­ rych, anachronicznych, zwietrzałych; podejm uje tylko tem aty żywe, interesujące kręgi ludzi współczesnych. Nie chodzi zresztą wyłącz­ nie o tem aty, o podejmowanie zagadnienia. Współczesność W ojty­ ły tkw i głównie w sposobie naśw ietlania tych tem atów i rozwiązy­ w ania problem ów teologicznych. A rgum entacja, k tó rą się posługuje, jest nie tylko obiektyw nie słuszna, ale w ydaje się trafiać do współ­ czesnego człowieka, odbiorcy jego myśli. Tem aty i problem y mo­ gło m u podsunąć studium książkowe, podsunęły na pewno obrady soboru, którego czuje się dłużnikiem, jak to wspomina we wstępie

(14)

do wspomnianej wyżej książki U podstaw odnowy. Tego natomiast, że trafia do ludzi, nie da sam a tylko lek tura ani uczestnictwo w ob­ radach. To płynie z szerokiej i gruntow nej znajomości świata, ze zrozumienia, z głębokiego wyczucia dzisiejszego człowieka.

Słuszne skądinąd zawołanie, pragnienie i am bicja: „być teolo­ giem, być pisarzem współczesnym” może stać się zmorą dla uczo­ nego i poważnym zagrożeniem dla jego twórczości. Z powodu wiel­ kich i gw ałtownych zmian bardzo dziś pluralistycznej rzeczywis­ tości badawczej, wysiłek uchwycenia „na bieżąco” tego, co się dzie­ je, prowadzi do ujęć fragm entarycznych, niepogłębionych, naw et bardzo powierzchownych. Tym żyje dziennikarstw o, jest to w n aj­ lepszym razie tw orzyw em naukowej publicystyki. Chęć dorów nania współczesności rozum ianej w sensie tego, co czasowo bardzo blis­ kie pcha na nieutorow ane i pokręcone ścieżki, na wyboistą drogę myśli. Tu nie m a spokoju, nie ma dystansu. Otóż tak a gorączka za szybko zm ieniającym i się prądam i m yśli może ogarnąć rów nież teo­ loga. Chce być ^jia bieżąco”, nie ma odwagi iść „pod p rą d ”, w łas­ ną myśl układa bardzo troskliw ie „na linii” bieżącego „sty lu ”, by nie powiedzieć „mody”. Od tego rodzaju zatroskania o współczes­ ność swej myśli teologicznej kard. W ojtyła był całkowicie wolny. Nie tylko nie pisał „po linii” mody, ale naw et nie bardzo się nią interesował.

Wśród licznie przew ijających się w Akademii Teologii K atolic­ kiej uczonych zagranicznych, zaproszonych gości, niektórzy próbują nam ukazać rów nież nowe i najnowsze p rąd y czy k ierunki teolo­ giczne na Zachodzie. Jeden z nich, w ybitny zresztą teolog m oralista niemiecki, próbował w krótkiej syntezie dwugodzinnego w ykładu zarysować pow ojenny rozwój niemieckiej teologii m oralnej. Zmie­ niające się tam p rądy m yśli ułożył w charakterystyczny ciąg okre­ sów pięcioletnich. Mieliśmy możność śledzić w iry i zakręty tej, nie bez racji uchodzącej za czołową w świecie, teologii i konstatować, jak trzeba rzekomo nadążać za zm ieniającym tak szybko swe koryta prądem teologicznej myśli współczesnej.

Profesor, a później biskup W ojtyła, choć dużo czytał, nie liczył się z potrzebą konfrontow ania swej myśli ze stanow iskam i innych. Do sporządzania odnośników nigdy nie m iał predylekcji. Nie brał do ręk i książki tylko po to, aby ją zacytować. Książek m iał u sie­ bie dużo, ale w ybierał wśród nich z rozw agą i czytał bardzo uw aż­ nie, choć zawsze krytycznie. Książka czytana była pretekstem , mo­ że kanw ą do jego m yślenia samodzielnego i w łasnej, oryginalnej twórczości. Sam kiedyś scharakteryzow ał w pryw atnej rozmowie rodzaj swej twórczości: nie jestem uczonym, ale raczej myślicielem, szukam nie wiedzy, lecz mądrości. Ta jego wypowiedź była dawno, kiedy jeszcze był profesorem. Później w okresie soborowym stał się także uczonym teologiem. Ale nigdy nie p rag n ął być

(15)

uczonym--erudytą. Myślicielem pozostał. Stał się teologiem: uczonym i m yś­ licielem.

Sobór zatem przez bliskie k on takty ze stojącym i na jego usługi teologami pogłębił w biskupie W ojtyle n u rt uczoności. Tutaj właśnie mógł — i m usiał — zetknąć się bliżej z tym , co nowe, co współ­ czesne w teologii; co nowe w sensie zresztą am biw alentnym : praw ­ dziwie postępowe, a więc trw ałe, i rzekomo postępowe, a więc tylko efemeryczne. Sobór stał się zresztą dla w szystkich teologów dobrej woli bodźcem i zachętą do odcięcia się od tego, co przebrzm iałe i anachroniczne, a wskaźnikiem i inspiracją, że trzeba zabrać się dc odnowy teologii i szukać współczesnych dróg do tej odnowy. W ojtyła p rzejął się tą zachętą bardzo głęboko. W swej pracy stał się teologiem soborowym. Sobór pozostanie do końca źródłem i na­ tchnieniem jego refleksji teologicznej.

Świeżość i nowoczesność m yśli teologicznej kardynała K arola można ilustrow ać na w ielu przykładach. W ystarczy jednak odwołać się do rekolekcji w atykańskich, do poruszonych w ich trakcie te ­ matów i co ważniejsze, do sposobu ich rozw ijania. Gdyby komuś to nie wystarczyło, bogactwo refleksji teologicznej rozrzuconej po tak licznych jego arty k u łach przekonuje o ty m dowodnie.

By nie być jednak gołosłownym, w arto odwołać się do przy­ kładu wymownego, bo dotyczącego podstawowej w teologii — nie tylko w niej — spraw y w iary. Na tem at w iary wypowiada się W ojtyła niejednokrotnie, z jasną przy ty m świadomością tej prze­ miany, jaka zaszła w rozum ieniu (pojęcia i rzeczywistości) w iary na osi I i II Sobór W atykański. Sam daje w yraz zachodzącego tu zna­ miennego przesunięcia znaczenia, analizując istotne treści konsty­ tucji Dei Verbum . O peruje więc egzystencjalnym i personalistycz- nym rozum ieniem pojęcia „w iara”, widząc w niej postawę całego człowieka wobec rzeczywistości zbawczej, odpowiedź całej osobo­ wości ludzkiej na Słowo Boże.

Ten teolog ta k współczesny, bo wiążący swą dociekliwą re f­ leksję z żywymi spraw am i dzisiejszego św iata i Kościoła, z potrze­ bami i bolączkami szerokich kręgów żywych ludzi, nie m anifestuje jednak nigdy rew olucyjnego gestu pogardy czy aw ersji do prze­ szłości, do trad y cji teologicznej. W teologii zachodniej należy to do „dobrego to n u ”, żeby wybrzydzać, by przynajm niej marszczyć gniewnie brw i lub robić kw aśną minę do tego, co było dawniej — piszę „przynajm niej”, bo ostre, w prost wrogie słowa pogardy dla spuścizny przodków są na porządku dziennym. U W ojtyły nie spo­ tykam y się z tym nigdzie; nie znajdziem y u niego żadnych słów nie tylko potępienia, ale choćby polemicznej dezaprobaty dla myśli, którą w ypracow ały daw ne pokolenia teologów. W tym punkcie jest skiej teologii. My znam y to, co było i w wielu, bardzo w ielu rze- chyba najznakom itszym wyrazem, jakby symbolem dzisiejszej

(16)

poi-czach odcinamy się od tego, ale bez gestu faryzejskiego zgorszenia ani tym bardziej zapiekłej pogardy. Raczej omijamy, przekraczam y niedojrzałe czy anachroniczne treści tradycji, rzadko uderzam y w nią wprost. W takim właśnie krytycznym , ale nie napastliwym, wybiórczym odniesieniu do tradycyjnej m yśli teologicznej K arol W ojtyła jest znakom itym wyrazem, a może być wzorem.

Heglowska dialektyka m yśli przez antytezy posiada w teologii tylko ograniczoną skuteczność. Krańcowo zaś ostre przeciw stawie­ nie tego, co w ydaje się nam pożądane, tem u co dotąd było oczywis­ te lub tym bardziej uświęcone i przez to nietykalne, rodzi zbyt często gorzkie, naw et zatru te owoce. Z tego W ojtyła, wielki teolog, zdaw ał sobie aż nadto dobrze sprawę. Dlatego też tego, co nowe, nie przeciw staw iał w prost i ostro tem u, co było. Nową m yślą udo­ skonalał, rozjaśniał i ubogacał daw ne ujęcia i rozum ienia.

7. Dla m yśli trudnej szukający wyrazu klarownego

Znane są już dziś powszechnie zamiłowania i uzdolnienia lite­ rackie K arola W ojtyły. Z jego utworów literackich (ogłaszanych pod pseudonimem) — które już są tłumaczone na różne języki i roz­ głaszane przez środki społecznego przekazu — widać, że nie tylko znakomicie włada polszczyzną, ale m a i w tej dziedzinie ambicje twórcze.

Ten rodzaj zamiłowań tw órczych zrodził się zresztą u niego chy­ ba jako pierwszy, w yprzedzając inne. Wiemy, że po m aturze zapi­ sał się na U niw ersytet Jagielloński właśnie na studia polonistyczne. Kochał piękno mowy polskiej, z wielkim zamiłowaniem czytał dzie­ ła literackie, smakował w poezji. Próbował swych uzdolnień ak tor­ skich w teatrze rapsodycznym u K otlarczyka i w raz z nim — właś­ nie w teatrze, w którym piękno mowy wielkich utw orów literac­ kich było dominującym, praw ie jedynym czynnikiem teatralnego przekazu. A potem żył teatrem . Żywo dyskutow ał spektakle k ra ­ kowskie w ielkich dram atów . A trzeba przypomnieć, że w latach po­ w ojennych K raków był znów, jak w latach zaborczych, pierwszym m iastem teatraln y m Polski; W arszawa dopiero dźwigała się z g ru ­ zów, by z czasem ściągnąć do siebie najw ybitniejszych aktorów i re ­ żyserów. A kiedy przyjeżdżał do W arszawy, interesow ały go, nie tylko z opowiadania, sztuki tu w ystawiane. W arto wspomnieć, ile zręcznych zabiegów trzeba było podjąć, aby z loży T eatru Narodo­ wego mógł obejrzeć Mickiewiczowskie „Dziady” w inscenizacji Dejmka.

Uzdolnienia i zamiłowania literackie nieczęsto jednak spotyka­ ją się z pasją myśliciela. Spotkanie takie jest jednak możliwe, a skierow anie „lawy gorącej słowa” w głęboki n u rt myśli docie­ kliwej dało nam znakom ity cykl Nad głębiami Asnyka, czy genialne

(17)

utw ory Norwida. Może najlepiej właśnie do Norwida można przy­ równać W ojtyłę jako pisarza, zwłaszcza we wcześniejszym okresie jego pisarstw a. Wiadomo bowiem, że Norwid jest piękny i głęboki, ale język jego nie jest łatw y.

W ojtyła to człowiek w ielkich pasji i dlatego w łaśnie tak nieprze­ ciętny. Pasja literacka była tylko jedną z wielu. Jego pasja poznaw­ cza ujm ow ała intuicję w żelazne ram y dociekliwości, a m yśleniu twórczemu narzuciła surowe wymagania ścisłości. Jako profesor akadem icki — ten zaś rodzaj powołania staw iał do końca bardzo w y­ soko — m yślał i m usiał myśleć, ze ścisłością naukową. Myśleć ściś­ le i w yrażać to językiem jasnym nie jest rzeczą tak zwyczajną. Zapędy zaś literackie są tw ardo rugow ane przez ścisłe wymagania języka naukowego.

Dziś z uznaniem i podziwem śledzimy rozwój w sposobie przed­ staw iania tru d n ych zagadnień teologicznych w ciągu m inionych 30 la t przez profesora, później profesora i biskupa, wreszcie kardynała W ojtyłę. Powoli — głównie chyba pod w pływem w ymagań dusz­ pasterskich — uw alnia się od języka uczoności tru d nej i zawiłej.

Czując powagę i głębię m yślenia, jakby obawiał się, że zdania two­ rzone nie udźwigną i nie przekażą całego ciężaru myśli. Dlatego zaw iłym i omówieniami, szerokością dopełnień w zdaniach złożo­ nych, a także naw rotam i myśli usiłował umożliwić percepcję. Na­ w et zapraw ieni w ścisłym m yśleniu m usieli czynić dużo w ysiłku, by nie zagubić się przy śledzeniu nieprostych, nie udeptanych ście­ żek jego dociekliwości poznawczej. Ale okres przezwyciężania za­ wiłości stylu szczęśliwie minął. W pracach teologicznych pozostała głęboka refleksja i troska o ścisłe w yrażanie myśli, doszła jednak zrozumiałość i jasność wywodu. N ietrudno tu doszukać się źródeł tej m etam orfozy, leży ona w bardzo poważnym traktow aniu funkcji profetycznej przez biskupa krakowskiego, k tó rej poświęcił, z wielką hojnością, owoce swego pisarstw a teologicznego i duszpasterskiego. Rekolekcje w atykańskie są już znakom itym osiągnięciem w ewolucji stylu pisarskiego w yrażającego refleksję teologiczną K arola W ojty­ ły. Jego m yśl jest tu klarow na, na m iarę zadania w prost kryszta­ łowo jasna.

8. M istyk zaangażowany w świecie

Teologią m istyczną zajmował się z zamiłowaniem i znawstwem. Studiow ał jednego z największych pisarzy mistycznych, św. Jana od Krzyża, a praca o tym m istyku hiszpańskim dała mu ty tu ł dok­ tora teologii. To była dobra zaprawa w teologii mistycznej. Ale na tym się nie skończyło. W ojtyła studiow ał także innych wielkich m istrzów tej gałęzi — tak odmiennej, bo na swoistym doświadcze­ niu opartej — wiedzy teologicznej. Zafascynowała go, świecąca

(18)

subtelnym blaskiem mistycznym , postać trap isty Tomasza M erto- na. Biskup K arol podziwiał świetne pisarstw o tego znakomitego, ta k na dzisiejsze czasy, autora. W pew nej rozmowie w yraził W oj­ ty ła zdziwienie, że to w Stanach Zjednoczonych, w świecie akty- wizmu i praktycznego zm aterializowania nie mającego trad y cji teo­ logicznej, a tym bardziej m istycznej, mógł się objawić ten pisarz ukazujący głębię życia mistycznego w sposób nowoczesny i pocią­ gający.

Zainteresow anie kardynała W ojtyły dla życia mistycznego i twórczości w tej dziedzinie, może poświadczy jeszcze jeden przy­ kład. Chodzi o s. Faustynę Kowalską, zakonnicę polską z okresu sprzed ostatniej w ojny światowej, k tórej doświadczeniu m istycz­

nem u zawdzięczamy rozw ijające się znów, po okresie pew nych tru d ­ ności, nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego. Bliższe zainteresow a­ nie się jej spuścizną pisarską pozwoliło odkryć w niej zupełnie nie- przeczuwaną głębię, a sam ą s. Faustynę sytuować, jak się wydaje, w zespole wielkich przedstawicielek m istyki w skali ogólnokościel- nej.

Sam arcypasterz Kościoła krakowskiego nie pisał dzieł m istycz­ nych. Jego jednak m istyka leży u sam ych podstaw pisarstw a teo ­ logicznego. By jednak nie wywołać nieporozumień, trzeba zazna­ czyć, że m istykę rozumie się tu szerzej niż w sensie nadprzyrodzo­ nej kontem placji Boga, której doświadczali niektórzy święci, jak np. Franciszek z Asyżu. O takich stanach nie jest mi wiadomo u kard. Karola, on sam tylko mógłby o nich pisać. A jednak życie kontem placyjne w szerszym tego słowa znaczeniu — to znaczy duch m odlitwy, pewien rodzaj intuicji Boga, bardzo bliski z nim kontakt duchowy — było udziałem K arola W ojtyły.

Każdy, kto m iał trochę bliższy dostęp do niego, mógł łatwo za­ obserwować, jak się on modlił i ile czasu poświęcał na modlitwę. Ks. Jan Zieją wspomina, że pierwsze spotkanie z obecnym papie­ żem zapamiętał, bo było ono w kaplicy urszulańskiej na Powiślu w W arszawie, kiedy to spotkanego profesora KUL W ojtyłę u jrzał leżącego krzyżem. Zresztą praw ie każda z m ieszkających tam nieco dłużej sióstr na podstawie własnej obserwacji mogłaby dużo powie­ dzieć o rozmodlonym profesorze, a potem biskupie Karolu.

K ontem placja m odlitewna kard. K arola w spiera się na tych sa­ mych podstawach, co każda autentyczna modlitwa, tzn. na wierze, nadziei i miłości. P łynie z tych sam ych źródeł łaski, co każdy ży­ wy kontakt z Bogiem. Te podstaw y i źródła kontem placji praw dy Bożej u W ojtyły może odkryć każdy, naw et ten, kto nie spotkał się z nim osobiście ani razu, odczytując niektóre jego publikacje teologiczne, a zwłaszcza, jak sądzę, Znak, którem u sprzeciwiać się

będą. Treść rekolekcji w W atykanie pozornie tak daleka od osobis­

(19)

nie zamierzone, ujaw nienie religijnej i m odlitew nej głębi ducha rekolekcjonisty.13

Do tej w łaśnie w arstw y rekolekcji, do tego ich zaplecza i pod­ łoża sięgnął wzrok ks. kard. Stefana Wyszyńskiego, opatrującego sło­ wem w stępnym polskie w ydanie dzieła przekazującego treść reko­ lekcji. Czytamy w nim, że wezwany przez Paw ła VI do przepro­ wadzenia dorocznych rekolekcji w W atykanie „z pełną uległością i ufnością w pomoc Ducha Świętego, podjął biskup K rakow a to za­ szczytne zadanie. W prowadził w nie swoją w iarę, dorobek żarliwej modlitw y i doświadczenie pasterskie. Ubogacony tym i daram i, mógł wypełnić zlecone m u zadanie, wnosząc optymizm człowieka silnego w wierze (...) Biskup K arol niósł Dobrą Nowinę z franciszkańską pokorą i głębią miłości. Żywa w iara, w ysubtelniona w osobistych studiach, rozw ażaniach i modlitwie (...) stała się ujaw nieniem apo­ stolskiej żarliwości, k tó ra jedynie zdoła dziś odnowić oblicze ziemi Bożej” 14.

K arol W ojtyła nie pisał dzieł ascetyczno-mistycznych. Nie ozna­ cza to jednak, aby z jego twórczości pisarskiej nie przeświecały treści z zakresu teologii życia wewnętrznego, a w szczególności sp ra­ wa modlitwy. W rekolekcjach w atykańskich n u rt ten zaznacza się bardzo wyraźnie, szczególnie w trzech rozw ażaniach tajem nic ró ­ żańcowych, w rozważaniu na godzinę świętą poświęconemu mo­ dlitwie Pana Jezusa w Ogrójcu, wreszcie w rozw ażaniu Drogi K rzy­ żowej. W refleksji eucharystycznej, pasyjnej i różańcowej znajdu­ jem y nie tylko w yraz kontem placyjnej duszy kard. W ojtyły, ale, jak można przypuszczać, najgłębszy religijny fundam ent całej jego teologicznej twórczości.

Znak, któ rem u sprzeciwiać się będą jest jednym z ostatnich

świadectw teologiczne] refleksji rozmodlonego myśliciela krakow ­ skiego. N urt zaś kontem placji tow arzyszył m u, istniał w nim, uchw ytny, już daw niej, właściwie zawsze. Jego rann e długie, b ar­ dzo długie rozm yślanie było kontem placyjnym rozważaniem praw ­ dy o Bogu w C hrystusie i o człowieku.

Niech czytelnik wybaczy włączenie tu pewnego osobistego wy­ znania. 25—30 lat tem u, kiedy K arol W ojtyła nie był jeszcze bis­ kupem i m iał do dyspozycji tylko jeden pokój, u boku ks. prof. Ignacego Różyckiego, było mi dane z bliska podpatrzyć to, co czyni, kiedy i jak się modli, a naw et więcej — jak notuje w swych soli- lokwiach najgłębsze przem yślenia w iary, a więc z n atu ry teologicz­ ne. Trzeba uznać za błogosławione ubóstwo profesora W ojtyły, któ­ re dało okazję innem u profesorowi nocującem u nieraz przy K ano­ niczej w K rakowie, uświadomić sobie z wielkim przejęciem, jakie

13 Por. np. Znak, któremu..., dz. cyt., 94 n. 14 Por. tam że, 5.

(20)

to jest najgłębsze, choć nie wypowiadane źródło jego płodnej i od­ kryw czej myśli teologicznej. Na klęczniku było Pismo św. i n o tat­ nik z charakterystyczną żywą paginą w yprowadzaną naprzód, sta­ nowiącą więc jakby drogowskaz ku nowym przemyśleniom. Tę ży­ wą paginę z natchnienia biblijnego przenosił on także na notatki wykładowcy i przem yślenia filozoficzne. Może być ona symbolem przekraczania granic filozofii już od początku twórczości pisarskiej profesora etyki na KUL. Była chyba także przekraczaniem samej teologii ku kontem placji praw dy.

9. Polski teolog Kościoła powszechnego

K ontakty kard. W ojtyły z szerokim światem i różnym i kręga­ mi współczesnej m yśli teologicznej, praca na soborze i wt kolejnych

synodach biskupów, przy znajomości wielu języków, pilne i w nikli­ we w czytyw anie się w cenniejsze prace teologiczne — wszystko to ukształtowało jego postawę myślową jako otw artą. H oryzonty jego myśli były szerokie, nie ma w nich naw et cienia zaścianka. Jest to myśl Europejczyka w dobrym tego słowa znaczeniu. W w ym iarach zaś kościelnych myśl profesora, a później i dostojnika zaangażowa­ nego z wielką znajomością w m yślenie ogólnokościelne i w proble­ m y powszechnego Kościoła. Zawsze jednak był on i czuł się w tym wszystkim Polakiem, polskim profesorem m oralistą, polskim bisku­ pem i kardynałem .

Również w zakresie twórczości teologicznej w yraźnie przebija jego polskość. Podejm ował w niej w prawdzie często problem y Koś­ cioła w ogóle i problem y ogólnoludzkie, ale naw et w tedy była to twórczość polska, refleksja polskiego teologa. Polskość jego pisar­ stw a teologicznego nie ograniczała się tylko do języka, choć ten poliglota zawsze go cenił jako ojczysty i w ładał nim znakomicie. Ta polskość wyraża się w treści, która dotyczy w prost naszej rzeczy­ wistości lub do niej nawiązuje.

Polski n u rt m yśli w pracach przeznaczonych tylko dla nas jest czymś zrozumiałym. Nie jest natom iast oczywisty fak t odwoływa­ nia się do polskich treści w refleksji teologicznej przeznaczonej dla ludzi spoza naszego narodu i kręgu polskiej ku ltu ry . To zaś uderza u kard. Karola, budząc w nas uzasadnioną dumę i radość. A że tak jest rzeczywiście, można się przekonać, studiując uważnie treść re ­ kolekcji w W atykanie. W arto ujaw nić w ystępujące tam „treści pol­ skie”.

Może to nie jest ważne, ale jest bardzo miłe, że w trakcie swych rekolekcji wobec Paw ła VI, jego domowników i pracowników K urii Rzymskiej kard. W ojtyła wspomina kilkakrotnie polskich teolo­ gów 15. Odwołuje się także do polskiej twórczości pozanaukowej, tzn. do daw nej pieśni i współczesnej piosenki religijnej. Pieśnią jest ko­

(21)

lęda Bóg się r o d z i16. Wspomina też na innym miejscu, jedną ze współczesnych młodzieżowych piosenek religijnych przytaczając osiem wierszy tekstu Gdy w jasną, pogodną, cichą noc.

Innym m otywem polskim w Z naku, któ rem u sprzeciwiać się bę­

dą, jest pew ien osobisty n u rt przeżyć m etropolity krakowskiego.

Tak więc w dłuższym opisie m aluje wobec znakomitego audytorium w kaplicy św. M atyldy w W atykanie swoje — jako kilkunastolet­ niego chłopca — wielkie przeżycie religijne związane z liturgią „ciemnej ju trz n i” w W. Środę w katedrze wawelskiej 17. W konfe­ rencji o kapłaństw ie naw iązuje do swych częstych rozmów z alum ­ nami sem inarium krakowskiego, z których każdem u dawał możność choć kilkum inutowego spotkania z sobą. Odpowiedzi ich na pytanie, jak i gdzie zbudziło się ich powołanie kapłańskie, stają się pun k­ tem w yjścia dla głębszej w ty m przedmiocie reflek sji biskupa K ra­ kowa 18.1 jeszcze jedno w yznanie tego typu. R eferując treść w ydanej w 1975 r. w K rakow e książki pt. K im jest dla m nie Jezus C hrys­

tus?, stanow iącej w ynik ankiety ogłoszonej przez „Tygodnik Po­

wszechny”, daje dobitny w yraz swem u odczytaniu zaw artych w niej w ypow iedzi19.

Odwołanie się do bł. M aksymiliana Kolbego w wywodzie teolo­ gicznym dotyczącym ścisłego związku między miłością a zbawie­ niem — naw et w kontekście m otywu obozów koncentracyjnych, te ­ go „symbolu piekła” na ziemi, naw et ze w skazaniem Oświęcimia — może już nie wiązać dobitnie czynnika polskości, ponieważ o. Ma­ ksym ilian stał się, w pew nym sensie, w artością i własnością po­ wszechnego Kościoła 20.

N iektóre z motywów polskich w treści omawianego tu dzieła m ają ch arak ter odwołania się do polskiej rzeczywistości, głównie religijnej. Tak więc w refleksji nad faktem nawiedzenia w ram ach rozważania radosnych tajem nic różańcowych rysu je peregrynację obrazu M. B. Jasnogórskiej w P o lsce21. Ponadto godne zaznacze­ nia jest — przekazane, w związku z rozpatryw aniem wolności czło­

15 Por. tam że, 19, 121, 150.

16 Na m arginesie tej kolędy snuje następującą refleksję: „Jest to pieśń jedna z bardzo wielu, a równocześnie poniekąd jedyna, gdy idzie o w yraz skupienia na tajem nicy Wcielonego Boga. Je st to tajem nica, k tóra łączy w sobie przeciw ieństw a: światłość i m rok nocy, nieskończoność Boga i ogra­ niczenie człowiecze, chw ałę i uniżenie, nieśm iertelność i śm iertelność, Bóstwo i ubóstwo człowieka” (tamże, 37 n.).

17 Por. tam że, 67 n. 18 Por. tam że, 100.

19 „Jako biskup i duszpasterz czytałem tę książkę z w ielkim przejęciem ” ; „I w łaśnie w tej swojej szczerości wypowiedzi owe ukazują czytelnikowi, który w łaśnie jest biskupem i duszpasterzem , jakie są bogactwa łaski, czym jest miłość C hrystusa, przew yższająca w szelką wiedzę (Ef 3,19)” (tamże, 82).

20 Por. tam że, 83. 21 Por. tam że, 37.

(22)

wieka i jego zdolności do dokonywania w yboru — spostrzeżenie dotyczące „licznych piosenek młodzieżowych nowej fali, których wiele słyszy się te ra z w Polsce 22.

By zam knąć listę polskich motywów podniesionych w trakcie re ­ kolekcji w atykańskich przez m etropolitę K arola, zaznaczymy jego parokrotne odwołanie się do dwóch charakterystycznych rysów na­ szej religijności. Chodzi mianowicie o nabożeństwo do Męki P ań­ skiej i o pobożność m aryjną. Wspomina więc o polskich sanktu­ ariach, takich jak K alw aria Z ebrzydow ska23. U kazuje także pol­ skie nabożeństwo Gorzkich Żalów, przytaczając naw et ich kilka w ersetów w związku z rozw ażaniem biczowania P. Jezusa.

Nawet pobieżne zapoznanie się z opublikowaną treścią rekolek­ cji w atykańskich pozostaw ia wrażenie, że są to rekolekcje w poważ­ nym stopniu m aryjne, że w yraził w nich rekolekcjonista ten tak głęboko polski ry s i sw oją rozmodloną na różańcu duszę czciciela M atki Bożej. M amy bowiem trzy konferencje poświęcone rozważa­ niom w szystkich 15 tajem nic różańca. Ponadto ostatnia konferencja rekolekcyjna, stanow iąca rekapitulację całości, poświęcona jest głównie „tajem nicy M aryi M atki Kościoła” . Nawiązania do NMP znajdujem y gęsto rozrzucone w tych konferencjach, w których uka­ zuje się osobę C hrystusa i m aluje Jego dzieło zbawcze. Dotyczy to szczególnie konferencji VIII, o Odkupieniu dokonanym przez Jezusa Chrystusa. K onferencjonista sytuuje tu przy Jezusie Odkupicielu Jego N ajśw iętszą M atkę, która „ma swoje praw a” ; podkreśla udział tej alma socia Christi w dziele zbawienia świata.

M otyw m ary jn y w ystępuje nie tylko raz w teologicznej tw ór­ czości kard. W ojtyły. Byłoby rzeczą zbyt uciążliwą śledzić jego w ątki w rodzaju np. tego, jaki w ystępuje w zakończeniu pracy

U podstaw odnowy, gdzie pisze o „pokornym i ufnym zaw ierzeniu”

Matce Chrystusa i Kościoła przy wzbogaceniu w iary jako zadaniu staw ianym przez sobór, dla nas zaś w perspektyw ie rozpoczętego drugiego tysiąclecia P o lsk i24. Motyw m ary jn y daje się stw ierdzić w wielu publikacjach i w różnych kontekstach. Ale w refleksji re ­ kolekcji w atykańskich w ystąpił być może najw yraźniej i najpełniej. Tutaj chyba ujaw nił też prowadzący je teolog i p u rp u rat najgłęb­ szy pokład swej duszy polskiej — duszy m aryjnej.

Pozostało jeszcze uzupełnić nieco charakterystykę K. W ojtyły jako teologa w tym polskim właśnie w yrazie jego teologii. Daje się

22 Tam że, 101.

23 W tych sanktuariach, jak stw ierdza, „pobożność pasyjna w iernych rozbudowała nabożeństwo Drogi Krzyżowej do w ielu stacji, choć zwyczajnie w naszych kościołach jest tych stacji, podobnie jak w Jerozolimie, czter­ naście” (tamże, 139).

(23)

to stwierdzić w licznych motywach polskich w ystępujących w jego pisarstw ie teologicznym. Jego polskość w ystępuje jeszcze w innych wym iarach. W jego pracach można mianowicie bez tru d u dostrzec oprócz polskich motywów w yraźną inspirację zarówno doświadczeń współczesnej nam rzeczywistości polskiej, zwłaszcza religijno-m oral­ nej, jak też trad y cji polskiej religijności i polskiej myśli katolic­ kiej. Jego twórczość jest kontynuacją najlepszych naszych tradycji. Jego samego zaś możemy uznać za szczególnie wybitnego reprezen­ tan ta polskiej teologii.

Byłoby to interesujące zagadnienie prześledzić gruntow niej spra­ wę, w jakiej mierze i w czym najbardziej kard. W ojtyła, wielki myśliciel w w ym iarach całego Kościoła, reprezen tuje polską myśl teologiczną, jej oryginalną tradycję. Wnioski mogą budzić kontro­ wersje, jak kontrow ersyjną jest spraw a treści drugiego członu tego odniesienia. Badania nad polską trad y cją religijną i teologiczną jesz­ cze się nie zakończyły, a naw et nie widzimy dobrze jej zasadni­ czych linii. Końca zaś sporów o „duszę polską” i „polski charakter narodow y” nie będzie nam chyba dane oglądać na tej ziemi. Moż­ na jednak, nie bez poważnych racji uzasadniających, wysunąć, że polską myśl, szczególnie religijną, cechował zawsze wielki szacunek dla praw dy i wierność dla niej (Polonia fidelis), przy dużym po­ czuciu tolerancji, a więc szacunku dla odm iennych przekonań. Zgod­ nie z tym można zaobserwować i w polskiej trad y cji teologicznej, jak też i w naszej obecnej teologicznej rzeczywistości, wielkie po­ czucie um iaru i może jeszcze większe poczucie odpowiedzialności w w ym iarach życia osoby oraz społecznej i narodowej. Twórczość teologiczna kard. K arola W ojtyły jest tego polskiego n u rtu w teo­ logii znakom itym wyrazem .

KAROL WOJTYŁA

THÉOLOGIEN ÉMINENT, CONTEMPORAIN, POLONAIS

L’a u teu r de l’article se propose d’esquisser le caractère de la réflexion thélogique de K arol W ojtyła, c.à.d. de son objet, de la m anière de tra ite r et de son im portance. Bien plus, l’article doit m ontrer, sur le fond de sa pro ­ duction, le grand théologien lui-même. Comme cette production est im por­ tante et de belle qualité, l’entreprise est difficile. Mais elle est facilitée p ar ce fait que l’au te u r de l’article observe la production théologique du cardinal W ojtyła depuis ses débuts. Lié au cardinal p ar la cam araderie et l’am itié il a pu observer les élém ents de son inspiration qui peuvent échapper aux autres observateurs.

P our réaliser son propos l’au teu r s’est servi de la m éthode même em ­ ployée p ar le card. K arol W ojtyła au synode des évêques à Rome en 1974, quand il tira les conclusions de la discussion plénière dans la deuxième partie, théologique, de ce synode. L’au te u r tente donc de m ontrer les quali­ tés spécifiques de la production théologique de W ojtyła, utilisant la con­ jonction d’environ 10 qualités en apparence opposées et en réalité complé­ m entaires.

(24)

de Particle. Le contenu de ces parties doit m ontrer la valeu r et l’orginalité de la production du théologien, depuis peu successeur de Pierre.

Voici les titres des parties: 1) philosophe et cependant théologien, 2) an a­ lyste avec les dons de synthèse, 3) le p asteur et le théologien, 4) le penseur et le connaisseur, 5) le m aître sachant écouter, 6) contem porain dans la ligne de la tradition, 7) pour une pensée difficile cherchant une expression claire, 8) le mystique engagé dans le monde, 9) le théologien polonais de l’Eglise universelle.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Polecenie - msdt - Narzędzie diagnostyczne pomocy technicznej firmy Microsoft.. Narzędzi można używać do zbierania informacji o problemach z

Mechanizm leżący u  podstaw podwyższonego ciśnienia tętniczego u  osób z  pierwotnym chrapaniem nie jest w pełni wyjaśniony, ale może mieć związek ze zwiększoną

Jego opis świadczył także o tym, że rośliny te w drugiej połowie XVI wieku stały się w Europie okazami luksusowymi, wyznacznikami statusu społecznego i zamożności,

Przykazania i słowo objawione przez Boga służą do tego, abyśmy znaleźli się w niebie, ale co jest ważne, są zgodne z naturą człowieka.. Toteż pisząc, że homoseksualizm

Zasadniczo rzecz biorąc, współczesna praktyka projektowa w wymiarze designu doświadczeń została sprowadzona do totalitaryzmu semantyk, przeciwko któremu trudno się buntować,

Te wspomnienia budzą refleksję o rewolucyjnych przeobrażeniach w kryteriach tego, co wypada, a co nie wypada (czy jeszcze jest coś, czego robić nie wypada?), o obyczajach, że

Zakres umocowania: zawieranie i zmiana umów o kartę kredytową Leroy Merlin, odbieranie oświadczeń w zakresie tych umów oraz umów pożyczki lub kredytu ratalnego, wykonywanie

Chmury, satyrę na Sokratesa; ze sceny spada na widownię ulewa dowcipów wyszydzających filozofa; okazuje się jednak — wywodzi Andersen — że Sokrates jest obecny na tym