• Nie Znaleziono Wyników

Zapomniane relacje o pobycie Mickiewicza w Burgas

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Zapomniane relacje o pobycie Mickiewicza w Burgas"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Dobrosława Świerczyńska

Zapomniane relacje o pobycie

Mickiewicza w Burgas

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 81/4, 217-228

(2)

P a m ię tn ik L ite r a c k i L X X X I, 1990, z. *· P L I S S N 0031-0514

DOBROSŁAWA ŚWIERCZYŃSKA

ZAPOM NIANE R E LA C JE O POBYCIE M ICKIEW ICZA W BURGAS P o b y t A dam a M ickiewicza n a W schodzie i o statn ie tygodnie życia, poety b y ły w ielo k ro tn ie opisyw ane, opisy te zostały zew idencjonow ane w bibliografii i kronice życia i twórczości au to ra D z i a d ó w 1. Szczegól­ nie w książce K seni K ostenicz pt. Ostatnie lata M ickiewicza niezwykle- sk ru p u la tn ie w ykorzy stan o w szelkie dostępne dane dla przeprow adze­ nia — niem al dzień po d n iu — opisu życia poety. P odstaw ą re k o n stru k ­ cji zdarzeń była głów nie korespondencja z dziećmi, p rzyjaciółm i i k rew ­ nym i, listy tow arzyszy-opiekunów , H en ry k a Służalskiego i A rm anda L é- vy, listy przeb y w ający ch w te d y w T u rcji Polaków, jak książę W łady­ sław C zartoryski, M ichał Czajkow ski, L udw ika Sniadecka, a także Ż y ­

w o t A d a m a Mickiewicza pióra syna poety, W ładysław a, k tó ry skrzętnie-

grom adził w szelkie m a te ria ły o ojcu, w reszcie relacje ludzi, k tó rzy p rze­ kazyw ali w iadom ości zasłyszane, często „z d ru g iej rę k i”, np. Z y gm unta M iłkowskiego 2. W szystkie te d o k um en ty źródłow e zaw ierają m niej lub bard ziej dokładne opisy rzeczyw iście zaistn iałych faktó w (w eryfikacja ich w p racy K seni K ostenicz przeprow adzona została w sposób m istrzow ­ ski) — oraz bardzo obfity m ate ria ł niem al anegdotyczny, k tó ry nie zaw ­ sze jest w p ełn i w iarygodny. Ale p rzy w szelkich zastrzeżeniach i nie­ zbędnej ostrożności m a te ria ły te b y w ają przez badaczy w ykorzystyw ane- do poznania życia i tw órczości poety, szczególnie w tedy, gdy pochodzą od naocznych św iadków .

1 Adam, M i c k ie w ic z . Z a r y s bib liograficzny. Opracowali I. Ś l i w i ń s k a , W. R o ­ s z k o w s k a , S. S t u p k i e w i c z . Warszawa 1957, s. 183—186. — K. K o s t e ­ n i c z , O sta tn ie lata M ic k ie w ic z a . S ty c z e ń 1850 — 26 listo p a d a 1855. Warszawa- 1978, s. 466—480. K r o n i k a ż y c ia i tw ó r c z o ś c i M ick iew icz a .

2 W badaniach wykorzystyw ane są głów nie w spom nienia T. T. J e ż a (Z. M i ł ­ k o w s k i e g o ) pt. O d k o le b k i p r z e z ży c ie (t. 1—3. Kraków 1936—1937). Tymcza­ sem, jeśli chodzi o lata 1850—1855, znacznie bogatsza m ateriałowo jest wersja pier­ wotna, drukowana w latach 1856—1859 — a w ięc niem al na bieżąco — w lw ow ­ skim „Dzienniku Literackim ”, zatytułowana Z p a m i ę t n i k ó w w łóczęgi. W iele in te­ resujących uw ag i spostrzeżeń dotyczących pobytu M ickiewicza na Wschodzie, któ­ re nie w eszły do w ersji książkowej, zawiera fragm ent pt. K o n s ta n t y n o p o l (nr 129, z r. 1858). M iłkowski przybył do Konstantynopola już po śm ierci poety, przeka­ zuje w ięc tylko opinie i w rażenia innych, także o pobycie w Burgas.

(3)

W niniejszym a rty k u le chciałabym przypom nieć trz y zapom niane r e ­ lacje o pobycie M ickiewicza w B urgas od 6 do 16 października 1855, pozostaw ione w łaśnie przez naocznych św iadków . R elacje te 3, choć d r u ­ kow ane, jakoś u m k n ęły bibliografom i nie zostały w yzyskane przez b a ­ daczy życia poety, a zasługują z w ielu względów na uw agę. Podane w nich nowe fak ty , czy choćby odm ienne spojrzenie na fa k ty już znane, mogą m ieć w pływ na stosunek do inn y ch przekazów źródłow ych, pozw a­ lają uzupełnić biografię poety i opis otoczenia, w jakim p rzeby w ał w Burgas, w reszcie pozw alają zwiększyć zasób tek stó w p rzy p isy w an y ch M ickiewiczowi.

1

W „D zienniku L ite rac k im ” z 1860 r. (n ry 71— 77) uk azały się ano ­ nim ow e W spom nienia z w o jn y wschodniej. Choć a u to r nazyw a siebie „niepiśm ien ny m ”, choć podkreśla, iż nie śniło m u się, by kiedykolw iek m iał baw ić się w au to ra, i nazyw a sw ój te k s t „k ron iką obozow ą” lub „kroniczką b iw akow ą” pisaną bez zaglądania do kalend arza, jego w spo­ m nienia czyta się z zainteresow aniem . P isane są żywo, z hum orem , bez zbędnych sty listy czn y ch ozdobników, tak ch a ra k te ry sty c z n y c h np. dla relacji M ichała Czajkowskiego, z w y raźną chęcią jak najw ierniejszego odtw orzenia zapam iętanych faktów .

Z te k stu W sp om nie ń w ynika, że au to r, „w yrzucony — jak pisze — przez burzę z k r a ju ” tu ła ł się po świecie, a około 1854 r. był już ofice­ rem w I p u łk u kozaków M ichała Czajkow skiego w T urcji. B rał udział 8 Owe relacje to: W s p o m n ie n i a z w o j n y w sc h o d n ie j. „Dziennik Literacki” 1860, nry 71—77 (M ickiewicza dotyczą fragm enty w nrze 74, z 14 IX, s. 589—590, i nrze 75, z 18 IX, s. 597—599). — P. W o d z i ń s k i , W s p o m n ie n i a żo ln ierz a -tu ła cza .

(1848—1863). Opracował S. K r y n i c k i . Lwów 1912, s. 67—69. — A u to b io g ra fia

B o le s ła w a S a w i c z e w s k i e g o h erb u C h olew a. „Zdrowie. Ilustrow any Rocznik L ite­ racki” (Lwów) t. 8 (1907/08), s. 242—251 (o pobycie M ickiewicza w Burgas — na s. 245—249). W tekście głównym, om awiając każdą z tych relacji, odsyłam do poszczególnych stronic liczbam i w nawiasach. O relacjach tych nie ma w iadom ości w kompendiach takich jak A d a m M ic k ie w ic z . Z a r y s b ib lio g ra ficzn y, K r o n ik a ż y c i a

i t w ó r c z o ś c i M i c k ie w ic z a . 1850—1855, Ż y w o t A d a m a M i c k ie w ic z a ani też w pra­ cach poświęconych specjalnie pobytowi poety na Wschodzie, jak np. F. R a w i t y G a w r o ń s k i e g o A d a m M i c k ie w ic z na W s c h o d z ie (1855). Lw ów 1899. O dwu pierwszych relacjach pisał krótko K. C i a ł o w i c z w artykule pt. Z p o b y tu M i c ­

k i e w i c z a na W s c h o d z ie („Kurier Literacko-Naukowy” 1938, nr 50). Nazwisko auto­ ra relacji trzeciej pojawia się w prawdzie w pracy K o s t e n i c z (op. cit., s. 477), ale z błędnym inicjałem im ienia: J. zam iast B. (s. 585) i z powołaniem się na „Ilustrowany Kurier Codzienny” 1933, nr 241. Tym czasem chodzi tu o artykuł pod­ pisany Z e t [W. Z e c h e n t e r ] w numerze 241 tego pisma, ale z r. 1932, pt.

A d a m M i c k i e w i c z nie z m a r ł na cholerę? S e n s a c y j n e m a t e r i a ł y o ś m ie r c i w ie s z c z a .

Zechenter powołuje się m.in. na rozmowę z synem Saw iczew skiego. O istnieniu drukowanej w ersji A u to b io g r a fii n ie ma tu ani słowa.

(4)

w form ow aniu i szkoleniu oddziałów Sadyka, dowodził, praw dopodobnie pod bezpośrednim i rozkazam i p u łkow nika Fran ciszk a K irk ora, jednym ze szw adronów I pułku. P o lity k ą raczej się nie zajm ow ał, ale zauw ażał nie całkiem dla niego jasne rozgryw ki m iędzy Czajkow skim a W łady­ sław em Zam oyskim . Pisał o ty m oględnie, stale trzy m ając stro nę C zaj­ kow skiego i stale w niego w ierząc. Był ze sw ym oddziałem w Szum li, Jassach, W arnie, Burgas, Larisie, tu ła ł się po Tesalii. W ro ku 1856 za­ p rzy jaźn ił się z w cześniej poznanym H en ry kiem Służalskim . Po pew ­ nym czasie ,,pow rócił — jak pisze — do przym uszonego odpoczynku”. K im m ógł być a u to r W sp o m n ie ń z w o jn y wschodniej pisanych w 1860 roku? W I p u łk u kozaków S adyka Paszy było blisko 40 ofice­ rów różnych stopni. P oszukiw ania w śród nich postaci, k tó re j koleje ży­ cia od p ow iadałyby pow yższem u obrazowi, m ogącej p arać się piórem i m ieć k o n ta k ty ze Lw owem , doprow adziły — drogą dość skom pliko­ w an ych procesów elim inacji — do w ysunięcia trzech kandydatów . Są nim i: k ap itan R o b ert Chodasiewicz, porucznik Ignacy K ucz i podporucz­ nik P a n k rac y W o d ziń sk i4.

P ierw szy z nich, były oficer rosyjski, po 1831 r. znalazł się na em i­ gracji. P rzed zaciągnięciem się do S adyka Paszy był w służbie angiel­ skiej, napisał n astęp nie k ró tk ie w spom nienia z w ojny k ry m sk iej i w y ­ dał je w 1856 r. w L ondynie po angielsku. O B urgas nie w spom inał. Nie udało się znaleźć jego pow iązań z Polską około 1860 roku.

Do osoby trzeciego k an d y d ata w rócim y p rzy k o lejnej relacji. W ydaje się bowiem , że au to rem W sp o m n ie ń zam ieszczonych w „D zien­ n iku L ite ra c k im ” był drugi z w ym ienionych oficerów, Ignacy Kucz. U rodzony przed r. 1815, absolw ent ro syjsk iej szkoły w ojskow ej i oficer w carsk iej arm ii, praw dopodobnie około 1846 r. zdezerterow ał i w y je ­ chał za granicę. W ro k u 1847 był członkiem em igracyjnego T ow arzy­ stw a D em okratycznego w P aryżu. T ułał się po F ra n cji i W łoszech, w 1854 r. zaciągnął się do kozaków Czajkowskiego i był tu poruczni­ kiem do r. 1858, kiedy to pow ołano go na „profesora h y d ra u lik i” w po­ w sta ją c ej w łaśnie polskiej szkole w ojskow ej w G enui i Cuneo. Szkołę w krótce — jak wiadom o — zlikw idow ano i o dalszych losach K ucza tru d n o coś powiedzieć. W p ow staniu styczniow ym udziału chyba nie brał.

W I p u łk u kozaków K ucz zn any był z dowcipu, pomysłowości, um ie­ jętności opow iadania i... pociągu do a lk o h o lu 5. W „D zienniku L ite ­ 4 Lista oficerów kozackich I pułku i II pułku dragonów Czajkowskiego znaj­ duje się w książce: X.K.O. [M. C z a j k o w s k i i L. Z w i e r k o w s k i ] , K o z a ­

c z y z n a w T urcji. Paryż 1857, s. 355 n.

5 M. C z a j k o w s k i (D z iw n e ży c ia P o la k ó w i Polek. Lipsk 1865, s. 209. Pism a,

t. 9) pisał o nim, iż mógłby być n ie tylko profesorem hydrauliki, ale i profesorem w ym ow y. A J e ż (Od k o le b k i p r z e z życie, t. 3, s. 41) wspom ina o dow cipie i zło­ śliw ości Kucza i o tym, że przygotował on żartobliwy regulam in dla swych

(5)

pod-ra c k im ” W spom nienia z w o jn y wschodniej zam ieścił, m oże jeszcze „obro­ biw szy je — jak się wówczas m ówiło — litera c k o ”, zapew ne m łodszy b r a t Ignacego, K arol, wówczas w spółpracow nik lwowskiego czasopism a 6.

W n a jb ard ziej dla nas in teresu jący ch odcinkach W sp om nie ń w „D zien­ n ik u L ite rac k im ” (stronice 589— 590 i 597— 599) a u to r opow iada, jak — w ciągu k ilk u dni — przeżył „epokę w swoim życiu” : stano w iła ją w i­ zyta A dam a M ickiewicza w I pułku. W praw dzie błędnie podaje d a ty w izyty (2— 6 X), w śró d tow arzyszy poety w ym ienia do ktora Drozdo- skiego [!], a nie A rm an d a Lévy, ale przytacza też w iele szczegółów no­ w ych lub nieco odm iennych od w ersji znanych dotychczas, a na pew no praw dziw ych, b rał bow iem bezpośredni udział w organizow aniu pobytu M ickiew icza w pułku.

Do czasu spotkania w B urgas a u to r nie znał osobiście M ickiew i­ cza, nie wiedział, jak w ygląda, nie w iedział też, że po eta m a p rzy p ły n ą ć do Burgas. Z tek stu w spom nień w ynika, że w porcie n ik t na gości n ie czekał (co byłoby zgodne z pow szechnie znaną rela cją Służalskiego, a nie­ zgodne z w ersją W ładysław a C z a rto ry sk ie g o 7). G ru p a nudzących się w obozie oficerów w y brała się do m iasta, tra fiła na przybycie s ta tk u i obserw ow ała w ysiad ający ch podróżnych. C zterech z nich zw racało uw agę, szczególnie jeden,

w ieku dosyć podeszłego, dobrze zbudowany, wzrostu miernego, ale barczysty; ogolony zupełnie, rysy m iał wydatne i w yraziste; długi, srebrny w łos spadał w nieładzie z głowy jego, którą pokrywał kaszkiet z dnem szerokim na tył pochylonym, z daszkiem przyciskającym skronie; surdut był na nim długi, obszerny, oliwkowej barwy, zapięty aż pod sam ą szyję, spodnie szaraczkowe. Strój był prosty i nic w powierzchowności nie było, co by go od innych od­ znaczało, a m im o w oli przecie czynił niepospolite w rażenie w yrazem i posta­ wą. [589—590]

O pisany został także w ygląd pozostałych trzech podróżnych. W szyscy m ów ili — po fran cu sk u i po polsku — o obozie w ojskow ym w idocznym z p o rtu . Je d en z podróżnych, k tó ry p rzed staw ił się kozackim oficerom jako „kolega H en ry k S łużalski” , dokonał p rezen tacji pozostałych, i gdy

komendnych narodowości żydowskiej. Pozam ieniał m ianow icie odpowiednio kom en­ dy: zam iast „do prawego rów naj” było tam „do prawego fastryguj się”, zam iast „do ataku broń” było „pikes na gew ałt”, itp.

® Karol K u c z (1815—1892) — popularny literat i dziennikarz w arszawski, został w 1862 r. niespodziewanie zesłany w głąb Cesarstwa. W iąże się ten fakt na ogół z relacjam i z patriotycznych m anifestacji w arszawskich w redagowanym przez Kucza „Kurierze W arszawskim ” oraz z patriotyczną im prowizacją w ygło­ szoną na ulicy... z -dorożki. A le inne gazety także zam ieszczały podobne relacje w gorącym roku 1862, a jednak ich redaktorzy n ie podlegali aż takim restrykcjom. Może szpiedzy carscy w iedzieli, że warszawski redaktor m iał udział w druku tak bardzo antyrosyjskich w spom nień brata Ignacego, w dodatku dezertera i oficera w rogiej armii?

(6)

okazało się, że w śród p rzy b y ły ch jest A dam M ickiewicz, zaw rzało „w każdego se rc u ” i „pochyliły się głow y” z w yrazem uszanow ania. W m ilczeniu pełn ym aten cji doprow adzono szanow nego gościa do n a ­ m iotu dowódcy, ale okazało się, że generał, tj. M ichał C zajkow ski, „ je st z a ję ty ” i p rzy b y ły ch poprow adzono do n am iotu jednego z oficerów . Do­ piero po jakim ś czasie nastąp iło gorące spotkanie pow italne M ickiew i­ cza i Czajkowskiego. W krótce potem gen erał przedstaw ił gościa całem u pułkow i. W obozie było „św ięto praw d ziw e”.

W ciągu n astęp n y ch dni o dbyw ały się niep rzerw ane uroczystości: pokazy m u sztry, m anew ry, wyścigi konne i psie, defilady, polow ania — gościowi chciano się zaprezentow ać jak najlepiej. Mickiewicz, po o b e j­ rzen iu pokazu m usztry , m iał powiedzieć „najszczerzej, że ani a rm ia pol­ ska za w ielkiego księcia K onstantego nie była w p raw n iejszą” (597). Po ra n n y c h pokazach n astępo w ały obozowe śniadania, polow ania z c h a r­ tam i na zające i inne uroczystości obozowe aż do kolacyj, po k tó ry c h był czas na rozm owy. O dbyły się też dw ie w ielkie, praw ie całonocne uczty: z okazji p rzy ja zd u gości i zaproszenia oficerów ze sta c jo n u ją ­ cego obok II p u łk u g en erała Zam oyskiego oraz z okazji im ienin p u łk o w ­ nika F ran ciszk a K irkora.

P ierw szą ucztę urządzono w polu, pod rozłożystą lipą. M iędzy k o n a ­ ram i drzew a um ieszczono tra n s p a re n t z godłem polskim i „cyfrą A dam a M ickiew icza” oraz z napisem : „Niech żyje Polska! N iech żyje jej W ieszcz!” In te resu jąc y jest opis — jak dotąd jed yn y — te j o ry g in a ln ej .„sali b iesia d n ej” :

Od tej lipy tedy, w owalno podługowaty okrąg, w kolano w ykopane ro­ w y stanow iły ławy dla gości; a stół był podsypany ziemią, wyłożony tarcica­ mi i okryty granatowym suknem, ław y zaś czerwonym. Wokoło były gęsto w ziem ię pozabijane lance z czerwonym i chorągiewkam i, w ień ce laurow e w i­ siały od jednej do drugiej, a na każdym grocie lancy była latarnia. Pod lipą nareszcie zrobiony był tron z samych siodeł, uzbrojony karabinkami, p isto­ letam i i pałaszami, co przy odblasku św iatła sprawiało prześliczny widok. (598] M ickiewicz był w zruszony tak im przyjęciem , w idać było, że „nie posiadał się n ap raw d ę z radości”. W ieczerza —

jak to w obozie żołnierskim , była niezła, tak się przynajmniej w szystkim wydało; potrawy niew yszukane, ale smaczne, a i w ina m ieliśm y w cale n ie ­ złe. [598]

Spełniano więc to asty , także szanow ny gość w stał i przem ów ił: Bracia! dziękuję w am z całej duszy i serca. N ie mam wyrazu na ob ja­ w ien ie wam uczuć moich. Dziękuję wam za waszą życzliwość dla m nie, ale dziękuję w am bardziej za w asze poświęcenie, w ytrw ałość i ochoczość. Sław a wam! sław a wam, oficerom pierwszego pułku! Ten tylko prawy Polak, ten tylko praw dziw ym synem Polski, kto oręż nosi u boku, kto tak znosić i cier­ pieć potrafi jak wy! n iech żyją! niech żyją tacy synowie! niech żyje takich synów Matka! A tobie sław a jenerale, co dowodzisz takim hufcem. [598]

(7)

Spełniono toast, odegrano „pieśń o D ąbrow skim ” , potem n astą p iły kolejne toasty, w iw aty, śpiew y, w spom nienia... W szyscy byli radośni, szczęśliwi, pełni u niesienia i nadziei. Ucztow ano całą noc. M ickiewicz m iał powiedzieć: „ Ja bym rad, by ta noc trw a ła jak n a jd łu ż e j” (s. 598). R ankiem , bezpośrednio po uczie, goście — na czele ob ydw u pułków — w yjechali „ze dw ie m ile” od obozu, do wsi, w k tó re j uprzednio p rz y ­ gotow ano żołnierskie śniadanie. Dopiero po pow rocie udano się na spo­ czynek.

N astępna, im ieninow a uczta, k tó rą a u to r rela cji błędnie łączy z 4, a nie z 10 października, odbyw ała się p rzy n iesp rz y ja ją c e j pogodzie, solenizant, p u łkow nik F ranciszek K irk o r, zarządził więc inne przygo­ tow anie „sali b iesiad n ej” :

Zniesiono kilka nam iotów i ustaw iono tak, że utworzyły rodzaj krytego kurytarza. Paki z m agazynów, tarcice i zapas sukna, jaki m ieliśm y, posłużyły do w cale przyzwoitego ustrojenia salonu zaimprowizowanego. Dodawszy do tego gęsto latarnie zaw ieszone u płótnianego sufitu, w szystko razem w yglą­ dało w cale ładnie, a naw et malowniczo. Zabawa była jak pierwej. Na cóż powtarzać szczegóły i przywodzić sobie samemu na pamięć te chw ile radości nic nie przewidującej. [598]

Uczta, rozpoczęta o 6 wieczorem , trw ała znów całą noc, zakończyła się sygnałem pobudki i pokazem m usztry. Ale M ickiew icz już w łaściw ie nie b rał udziału w ty ch uroczystościach, „w idocznym było na jego tw a ­ rz y zm ęczenie”, skarżyć się zaczął na ból żołądka. L e k a rz pułkow y p rze­ pisał chorem u kleik ryżow y i odpoczynek, po k tó ry m gość poczuł się nieco lepiej i przed w ieczorem w ziął udział w polow aniu. Ale nie ucze­ stniczył już w specjalnie przygotow anym podw ieczorku m yśliw skim , był mocno „cierpiący” , a po pow rocie m usiał się położyć w nam iocie, w „ow inięcie kocow e”, jak m aw iano, i brać lek arstw a. W szyscy p o sm ut­ nieli, pogoda także się popsuła. Gość był tak chory, że nie mógł pójść następnego dnia na uroczysty obiad zorganizow any w II p u łk u także na jego cześć. N aw et g en erał Czajkow ski p rzy b y ł tam tylko n a chwilę i „w rócił do słabego gościa”.

Z aprzestan o ucztow ania, skończyły się radosne m usztry , chorem u r a ­ dzono w yjazd z niezdrow ych okolic, gdzie i znacznie m łodsi odczuw ali dolegliwości. Z atem gdy tylko gość poczuł się nieco lepiej, w siadł na s ta te k i odpłynął z Burgas.

„Już w tenczas złowrogie przeczucie w ciskało się do serc naszych”- (599) — pisał a u to r w spom nień. W kilka tygodni później nadeszła w ia­ domość o śm ierci wieszcza. W obozie zrobiło się ponuro, w iara i nadzieja w powodzenie sp raw y polskiej osłabły jeszcze b ardziej.

2

J a k już w spom niano, w śród oficerów I p u łk u kozaków M ichała C zaj­ kowskiego był podporucznik P a n k rac y W odziński. U rodzony w 1829 r.

(8)

pod Płockiem , w ziął udział w w alkach 1848 r. we Lw owie, w ro k u n a ­ stępnym w alczył na W ęgrzech, potem był w e F ran cji, w e W łoszech, w lata ch 1854— 1856 służył „pod C zajkow skim ”. W pow staniu stycznio­ w ym b ra ł udział w stop n iu kap itan a. Jego W spom nienia żołnierza-tu-

łacza. (1848— 1863), pisane około r. 1880, przygotow ane do d ru k u przez

S tan isław a K rynickiego, ukazały się w 1912 r. we Lwowie, gdzie w ów ­ czas przeszło 80-letni a u to r m ieszkał. W odziński także opisuje w izy tę M ickiewicza w obozie kozackim w B urgas, ale bardzo krótko, jak b y nie uczestniczył w ucztach, m usztrach, polow aniach. 26-letni wówczas pod­ porucznik zapam iętał głów nie spotkania przed nam iotem i w nam iocie; może należał do g ru p y chorych lub rekonw alescentów i niek ied y do­ trzy m y w ał to w arzy stw a niedom agającem u także poecie?

„S iadyw ał szlach etn y ten starzec” — pisał o M ickiewiczu — przed nam iotem , z fa jk ą i gaw ędził z otaczającym i go oficeram i polskim i, słu ­ chał kozackich dum ek. W ówczas m iał mówić: „Z daje m i się, że jestem na kresach, na Siczy, w śród zaporożców ” (68).

Pew nego w ieczoru, gdy siedzieli i gw arzyli w namiocie, w szedł „ofi­ cer niskiego w zro stu o sm agłej tw a rz y a energicznych ru ch a c h ”. S adyk pow itał go i podszedłszy do M ickiewicza powiedział:

— Adam ie, oto przedstawiam ci bohatera spod Woli, kapitana Ordona. Zerwał się M ickiew icz od stołu:

— Czyżby um arli z grobu powstawali? — zapytał zdumiony. [69]

N astępnie a u to r R e d u ty Ordona dow iedział się, że jego boh ater, „cu­ dem ocalony” , w y jech ał na em igrację, osiadł w A nglii i dopiero W ła­ dysław Zam oyski zaproponow ał m u dowodzenie b a te rią a rty le rii w II pułku, w łaśnie w Burgas. Z te k stu w spom nień w ynika, że C zajkow ski specjalnie zaaranżow ał sp o tk an ie M ickiew icza z Ordonem , którego p o eta do te j chw ili nie znał i o którego śm ierci był przekonany.

3

W tru d n o dostępnym dziś period y k u lw ow skim pt. „Zdrow ie. Ilu stro ­ w any Rocznik L ite ra c k i” (t. 8 (1907/08)), w ychodzącym nak ładem G ot- h ilfa K ohna, z n a jd u je się Autobiografia Bolesława Sawiczew skiego h erb u

Cholewa. A utor, w yw odzący się z in telig en ckiej rodziny krako w skiej,

urodził się w r. 1830, w 1846 ukończył gim nazjum w K rakow ie i — wo­ bec niepew nej w 1848 r. sy tu acji w G alicji — w yw ieziony został przez m atk ę do In s ty tu tu A gronom icznego w M arym oncie koło W arszaw y. U sunięty rzekom o z powodów politycznych z podw arszaw skiej szkoły, w y b ra ł się z kolegą — ale bez dokum entów — w podróż. P rzez T oruń i H am b u rg jakoś d o tarli do Londynu. W K om itecie Polskim K aro l Szul- czew ski w yrobił im p aszporty i w ysłał do P ary ża. Tu zostali zw erbo­ w ani do legii cudzoziem skiej, w yjechali na przeszkolenie do A lgieru, po jakim ś czasie przerzu cen i zostali na fro n t w ojny w schodniej. Późną

(9)

jesienią 1854 Saw iczew ski został pow ażnie ra n n y i skierow any do szpi­ ta la w W arnie. Po w yzdrow ieniu, otrzym aw szy aw ans oficerski, nie w ró ­ cił już do oddziałów francuskich. Chciał w stąpić do II p u łk u kozaków , w któ ry m była większość Polaków. Ja k o rek o n w alescent o trz y m ał p ła t­ n y urlop, w y jech ał do F ran cji, a na Boże N arodzenie 1856 był już w... K rakow ie. B rał udział w pow stan iu styczniow ym . Z m arł w 1908 r. w Stanisław ow ie.

Autobiografię pisał Saw iczew ski pod koniec życia, około ro k u 1900,

z te j też p e rsp e k ty w y czasowej w spom inał swój p o by t pod B urgas i sp o t­ k anie z M ickiewiczem. Zaznaczywszy, że „Polonia tam te jsz a ” b y ła roz­ goryczona n iek orzy stn ym dla Polski przebiegiem w ypadków na W scho­ dzie oraz konfliktam i w dowództwie form acji polskich, a u to r p odkreślił, że M ickiewicz p rzy jech ał do T u rcji w celu zbadania te j sytuacji. W edług Saw iczew skiego w B urgas oczekiwała na poetę „cała Polonia” : p rz y w i­ tano go głośnym „ h u rra ” , a C zajkow ski zaraz „zab rał gościa” do swego nam iotu. W ieczorem w nam iocie S ad y k a urządzono uroczystą kolację z udziałem około 30 osób, m.in. zaproszeni oficerow ie II p ułku, w śród nich a u to r w spom nienia. M enu tej biesiady utkw iło w pam ięci S aw i­ czewskiego:

Podano przeswędzoną kiepską baraninę, niesłychanie tłusto przyprawioną, następnie bigos, z kapustą, z dzika, którego jeden z oficerów w okolicy zastrze­ lił. Bigos był rzeczyw iście dobry, ale tak tłusty, pieprzny i paprykowany, że tylko nasze młode, w ojskow e żołądki mogły go od biedy strawić! a przy tym polany był tam tejszym mocnym winem , mógł w ięc łatwo zaszkodzić starszemu i delikatniejszem u organizmowi M ickiewicza. [246]

M ickiewicz po tej uczcie czuł się źle, n arzekał, że „jak gdyby m u k am ień leżał na żo łądku”. N astępnego dnia ran o Sadyk Pasza u rządził w ielką „promenade m ilitaire” na cześć gości.

Sześć sotni kozaków w rozwiniętym froncie stanęło na stepie, w środku M ickiewicz z Sadykiem i zaproszonymi gośćmi, przed nim i jechał pluton śp ie­ w aków z kozackimi instrumentami, tj. teorbanami, czyntlami, piszczałkam i, a głów nie chór śpiewaków kozackich. M ickiewicz był ubrany w granatową czamarę, w krakusce z kokardą czerwoną i orzełkiem polskim. Pochód był w spaniały. Tak ruszyliśm y stepem aż do w si Urunkijoj... [247]

Całą trasę — około 30 kilom etrów — M ickiew icz spędził na koniu. Po pow rocie m iał powiedzieć do Sawiczew skiego: „Ale ta w asza kozacka jazda zm ęczyła m n ie ” (247).

„Ż eby wówczas był dał Sadyk spokój M ickiewiczowi, b y łb y może nasz A dam przyszedł do siebie” — kom entow ał a u to r Autobiografii. Ale tu ż po powrocie nastąpiło śniadanie z różnym i „kozackim i p rzy sm ak a­ m i” i wódką. W szyscy zostali też zaproszeni na ko lejną uroczystą ko­ lację o 6 w ieczorem . Znów podano wódkę, bardzo k w aśny barszcz z tłu stą b a ra n in ą i k aw ałkam i starego, niesm acznego salam i. W edług Saw iczew ­ skiego „w argi M ickiewicza pobielały, a wieszcz nasz kilka razy p ow ta­ rzał: A to barszcz k w aśn y ” (247). Potem b y ły p o tra w y z b a ra n in y , od­

(10)

g rzew any bigos, kozackie ciastka, k tóre — czytam y — w yw oływ ały „efek t g n iln y ” , w reszcie owoce.

W ciągu uczty głoszono rozm aite toasty i, jak to się zresztą całkiem natu ­ ralnie dzieje m iędzy Polonią, n ie obeszło się także bez rozlicznych m ówek po­ litycznych. M iędzy innym i pamiętam dobrze, jak kapitan Kucz (brat rodzony byłego redaktora „Kuriera W arszawskiego”) rozwodził się nad tym, że pań­ stw a sprzym ierzone skore są do szafowania krwią polską, a nigdy słow a n ie dotrzymują, i zakończył swą m owę tym, że drugi raz n ie da się złapać na p le­ wę, dodając:

— A le zaw sze mądry Polak po szkodzie.

M ickiew icz podchw ytuje to zdanie i natychm iast dopowiada:

— A teraz zaczyna być w modzie, że jak głupi był przed szkodą, tak głupi po szkodzie.

Pod koniec obiadu, gdy um ysły mocno były w inem rozgrzane, zaczęto rozm owy żartobliwe, a między innym i zaczęto przem awiać f!]m ajorowi (Ja­ nowi] Grotkowskiemu, który był bardzo nabożnym człowiekiem , że dzisiaj, choć to w w ig ilię jakiegoś św iętego, on przecież je mięso. Jeden z m łodszych o fi­ cerów na pocieszenie majora zacytował naw et słowa Krasickiego:

Pan Bóg nie objaw ił Mojżeszowi w krzaku, Aby kto do nieba w jechał na szczupaku 8 M ickiewicz bez w ahania dorzuca:

A ni nie napisano jest w nowym Zakonie. Aby kto do nieba w jechał na kapłonie.

Ogólne brawa i w esołość zakończyły ten nieszczęśliw y obiad. [248] Około północy Saw iczew ski opuścił nam io t zostaw iw szy gości jeszcze ucztujących. M ickiewicz, choć „cokolw iek podochocony” — czytam y — u skarżał się n a pow ażniejsze dolegliwości.

B yła to o sta tn ia uczta z M ickiewiczem, w k tó re j b ra ł udział a u to r w spom nień. Potem żołnierze donieśli m u, że kogoś chorego odw ożą do po rtu . W wozie am bulansow ym Saw iczew ski dostrzegł bardzo zm ienio­ ną tw a rz M ickiewicza. P oeta o d p łyn ął z B urgas — w edług ow ej re la c ji — m ałym sta tk ie m pocztow ym , na co potrzebne było zezw olenie k on su la angielskiego w mieście.

G dy do obozu d o tarła wieść o śm ierci M ickiewicza, „w szyscy podzie­ lili jednom yślnie to zdanie, że to S ady k Pasza dogodził M ickiew iczow i n iestra w n y m i p o tra w a m i” (249) — pisał Sawiczew ski.

4

T rzy relacje, trz y obrazy p o b y tu M ickiewicza w Burgas, trz y stop n ie w iarygodności au to ró w tekstów .

N ajbard ziej w iarygodna i n ajb ard ziej szczegółowa jest rela cja p ie rw ­ 8 D w uw iersz ten zapew ne nie jest autorstwa Ignacego Krasickiego. Według opinii doc. Zbigniew a G olińskiego podobne w treści fragm enty były dość często łączone z nazw iskiem księcia biskupa warm ińskiego.

(11)

sza, praw dopodobnie pióra Ignacego Kucza. P isan a była przecież sto­ sunkow o niedługo po przedstaw ionych zdarzeniach (5 lat), n a pew no w ie­ lokrotnie om aw ianych w śród obozowych tow arzyszy. R elacja ta jest ta k ­ że n a jb ard ziej zgodna z listam i H en ry k a Służalskiego i A rm an d a Lévy, k tó ry c h au to r W spo m n ień z w o jn y wschodniej przecież nie czytał. G łów ­ ne niezgodności to chronologia i osoba lek arza wojskowego, S tan isław a Drozdowskiego, obecnego jakoby w śród tow arzyszących M ickiewiczowi. A utor w spom nień nie prow adził dziennika, n ajp e w n ie j nie znał też ani d oktora Drozdowskiego (lekarzem pułkow ym w B urgas był R udolf G u­ tow ski, nb. zięć M ichała Czajkowskiego), ani A rm an d a Lévy. S zukając w pam ięci nazw isk — około 1860 r. łatw iej znalazł nazw isko D rozdow ­ skiego, k tó re m u się kojarzyło z M ickiewiczem i z K onstantynopolem . A może jednak doktor Drozdowski p rzy b y ł istotn ie z M ickiewiczem i C zartoryskim do B urgas na ty m „polskim s ta tk u ” ?

N ajw ażniejsze w pierw szej relacji w y d aje się to, że jej au to r, jako jedyny, przytoczył orację wygłoszoną przez M ickiewicza na uczcie. Na pew no nie jest to tek st w ierny, ale może zbliżony do au te n ty cz n y c h słów poety. Tylko w tej relacji opisano scenerię, w jakiej odbyw ały się uczty obozowe. A u to r n ajp ew n iej b rał udział w ich o rganizow aniu, moż­ na m u więc w ierzyć. Potw ierdził też w sposób w y raźniejszy niż tow a- rzysze-opiekunow ie poety, że M ickiewicz w B urgas czuł się bardzo źle. L évy pisał do P a r y ż a 9, że drugi p ułk kozaków „podejm ow ał n a s” — a w ięc jakoby i M ickiewicza. Ze W spom nień z w o jn y wschodniej w iem y jednak, że poeta czuł się tak źle, iż nie poszedł z rew izytą, „podejm o­ w a n i” byli więc tylko Lévy i Służalski.

S potkanie M ickiewicza z O rdonem , opisane w relacji W odzińskiego, było dotąd uw ażane za nie całkiem pew ne i nie zostało zarejestro w an e w książce K seni K ostenicz Ostatnie lata Mickiewicza. P ierw szą — jak się w ydaje — d ru k ow an ą wiadomość o tym spotkaniu, z pow ołaniem się zresztą na osobistą relację Pankracego W odzińskiego, podał W łady­ sław Bełza w 1911 r o k u 10. W bardzo lakonicznej autobiografii Ordona, przytoczonej przez E dw arda Paw łow icza, nie m a o tak im spo tkaniu ani słow a n . N atom iast Ju liu sz K lein er w sw ej m onografii o M ickiewiczu przytoczył list k a p itan a J u lia n a K onstantego O rdona do W ładysław a Mic­ kiew icza z 31 stycznia 1881, w k tó ry m czytam y:

Nieśm iertelnego rodzica Jego raz tylko m iałem sposobność uściskać oso­ biście... w krótce przed nieodżałowanym jego zgonem. Skorom się dowiedział o jego przybyciu do Burgas w Bułgarii, udałem się do jego nam iotu — bez я Zob. W. M i c k i e w i c z , Ż y w o t A d a m a M ic k ie w ic z a . T. 4. Poznań 1895, s. LXXXVI. — K o s t e n i c z , op. cit., s. 476.

10 W. B e ł z a , O rd o n i M ic k ie w ic z . „Kurier W arszawski” 1911, nr 327. 11 Έ. P a w ł o w i c z , Ż ycie Ordona. Lwów 1896 (na s. 10 mowa jest o pobycie Ordona nad Morzem Czarnym).

(12)

uprzedzenia przedstawiłem mu się: „Jestem Ordon, któregoś pan na tam ten św iat w ypraw ił”. Roześmiał się i uściskaliśm y się 12.

J a n W szołek w Polskim słow n iku biograficznym napisał o O rdonie: W październiku 1855 doszło w Burgas do jedynego, ale serdecznego spot­ kania z M ickiew iczem 18.

Pow ieściow ą rek o n stru k c ję spotkania zamieścił L esław M. B artelski w książce M ickiew icz na Wschodzie li.

N ajm n iej w iarygodna, zaw ierająca n ajw ięcej opisów i faktów nie po­ tw ierdzonych, jest na pew no relacja Sawiczewskiego. Ani chronologia, ani uroczyste p ow itanie w porcie, ani w ierszow ane rep lik i w czasie uczty, ani odw iezienie w ozem am bulansow ym do p o rtu — nie m ają po­ tw ierdzen ia w in n y ch źródłach. A u to r n a jw y ra ź n ie j chciał opowieść pod­ koloryzow ać, dopisać to, czego pam ięć dokładnie nie zanotow ała. A jed ­ nak jest przecież praw dopodobne, że M ickiewicz w ypow iadał w czasie u czty jakieś dw uw iersze obok toastów , o k tó ry ch pisali w listach do P a ry ża L évy i Służalski. D latego tek sty te w a rte są odnotow ania, po­ dobnie jak w ypow iedzi M ickiewicza przy taczan e po lata ch p rzez L u d ­ w ikę Sniadecką, Czajkow skiego, Zw ierkow skiego, Jeża-M iłkow skiego i innych. N ato m iast cechy praw dopodobieństw a m a opis obozow ych po­ tra w kozackich i wiadom ość o ich w pływ ie na zdrow ie M ickiewicza. Sa- w iczew ski, n iech ętn y C zajkow skiem u, fo rm u łu je w y raźn y z a rz u t pod a d resem gospodarza kozackiego obozu: Sadyk chciał się zaprezentow ać jak n ajokazalej, żeby pozyskać sy m p atię poety i — nie zw ażając na jego d elik atn e zdrow ie — w prow adził bardzo m ęczący try b życia; do tego doszły karyg o d n e błędy dietetyczne. Długo przed głośną d ysk u sją n a te m a t przyczyn śm ierci M ickiewicza Saw iczew ski był przekonany, że nie była to cholera, tylko „krw aw a d y z e n te ria ”, któ ra zaczęła się już w B urgas i bardzo osłabiła organizm poety (w ersji o o tru c iu n a jw y ra ź ­ n iej nie znał).

W e w szystkich trzech relacjach po jaw iają się epizody, k tó ry ch próż­ no szukać w listach osób najbliższych wówczas poecie, jakim i byli S łu ­ żalski i L évy (choć oczywiście — co zrozum iałe — są tam wiadomości, k tó ry c h nie znajdziem y w om aw ianych w spom nieniach). Tow arzysze M ickiewicza, zachw yceni kozakam i i zafascynow ani życiem obozowym ,

12 J. K l e i n e r , M i c k ie w ic z . T. 2, cz. 1. Lublin 1948, s. 472. — S. S a n d l e r w książce „ R ed u ta O r d o n a ” w ż y c iu i poezji. G a w ę d a h is to ry c z n o -lite r a c k a (War­ szaw a 1956, s. 127) zam ieścił fotokopię, bardzo zresztą nieczytelną, fragm entu w spom nianego przez K leinera listu J. K. Ordona.

18 J. W s z o ł e k , O rd o n Julian K o n sta n ty . W; P o ls k i s ł o w n i k b io g r a fic z n y t. 24 (Wrocław 1979), s. 170.

(13)

cieszyli się jak dzieci. M ożna przypuszczać, że chętnie zostaw iali cier­ piącego poetę w nam iocie w tow arzystw ie oficerów , sam i w oleli uczest­ niczyć w m usztrach, przeglądach, pokazach koni, polow aniach... Nie po­ d ejrzew ali najgorszego, słali do rodziny pocieszające wieści, że „pan A dam dobrodziej m a się lepiej...” Trochę chyba bagatelizow ali jego do­ legliwości, wszak w obozie było w ielu chorych. Oni sam i by li zdrowi, m łodzi, m arzyli o zaciągnięciu się do kolorow ych, p ełnych fan ta zji, ko­ zackich pułków . W listach słany ch do P ary ża dużo jest zachw ytów nad „życiem obozow ym ”, dużo radości, ciekawości tego dziwnego życia. R e­ lacje ich są na pew no niepełne, u zupełnienia niniejsze zatem — w ska­ zane. A n a w e t jeśli opisy n iek tó ry ch zdarzeń, przytoczone w ty c h trzech relacjach, nie m ają ran g i p rzekazu w iarygodnego, to niew ątp liw ie p rzy ­ dadzą się w kronice anegdotycznej życia poety.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Temat: „Podróż dookoła świata”. Na wstępie dzisiejszych zajęć poznacie autora wierszy dla dzieci Jana Brzechwę. Jan Brzechwa, właściwie nazywał się Jan Wiktor Lesman.

3. Uczniowie pod kierunkiem nauczcyiela przystępują do interpretacji i analizy utworu... Na początku interpretujemy trzy pierwsze zwrotki. Nauczyciel przede wszystkim pyta, z

Wydaje się, że ważne byłoby uzupełnienie składu Rady Akredytacyjnej także o przedstawicieli organizacji pacjenckich, przedstawicieli głównych ubezpieczycieli szpitali

Jeśli samorząd pozostanie właścicielem tego majątku, to nawet jeśli spółka upadnie, nie można prowadzić egzekucji na tym majątku, można go po- wierzyć innej spółce, czy

Czy teatr musiał przejść przemiany (jakie?) żeby był atrakcyjny dla współczesnego widza.. Którą formę teatru wybrała/wybrał byś

Zwróćcie uwagę, że w przeczeniach nasza literka "S" NIE POJAWIA SIĘ NA CZASOWNIKU, ale wskakuje do przeczenia DON'T i tworzy DOESN'T?.

Posu- wając się dalej, niektóre opisy bibliograficzne są powiązane z pełnymi tekstami (dzięki temu iż do części artykułów z czasopism w wersji elektronicznej i

13 września 2012 roku zmarł w wieku 83 lat profesor Griffith Edwards, założy- ciel National Addiction Centre – jednego z najlepszych na świecie ośrodków badań nad