• Nie Znaleziono Wyników

Czytelnik pożądany : rozważania i przykłady dotyczące wprowadzenia pewnego literaturoznawczego pojęcia

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Czytelnik pożądany : rozważania i przykłady dotyczące wprowadzenia pewnego literaturoznawczego pojęcia"

Copied!
30
0
0

Pełen tekst

(1)

Erwin Wolff

Czytelnik pożądany : rozważania i

przykłady dotyczące wprowadzenia

pewnego literaturoznawczego

pojęcia

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 67/4, 273-301

(2)

III.

P

R

Z

E

K

Ł

A

D

Y

Z A G A D N I E N I A E S T E T Y K I O D B I O R U

P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X V I I , 1976, z . 4

ERWIN WOLFF

CZYTELNIK POŻĄDANY

ROZWAŻANIA I PRZYKŁADY DOTYCZĄCE WPROWADZENIA PEWNEGO LITERATUROZNAWCZEGO POJĘCIA

Podstaw ow y problem socjologii lite ra tu ry polega na trudności zna­ lezienia m odelow ych przed staw ień ch a ra k te ry sty k i stosun k u m iędzy książką a czytelnikiem . D latego też n au k a ta, będąca jeszcze w począt­ kow ym stad iu m rozw oju, zn a jd u je się w u w aru nko w an ym historycznie położeniu przym usow ym . A by móc się w yraźnie odciąć od m ianującego się chętnie „form aiistycznym ” tradycy jn eg o literatu ro zn aw stw a, m usi ona p y tać się ju ż nie o form alne, lecz o m ate ria ln e u w arun ko w ania literackiego dzieła sztuki. W przeciw ieństw ie do „form alistó w ”, do k tó ­ ry c h m arksistow ska socjologia lite ra tu ry zalicza także zorientow anych na h istorię ducha [G eistesgeschichte] lub h isto rię k u ltu ry socjologów lite­ r a tu r y ja k Schücking czy Schöffler, p rzy jm u je się tu now ą koncepcję „ fa k tu literack ieg o ” , k tó ry definiuje się jak o „całokształt w zajem nych stosunków (m iędzy au to rem , książką i czytelnikiem ) w raz z niezw ykle skom plikow anym a p a ra te m przekaźnikow ym , będącym jednocześnie n a ­ tu ry a rty sty czn ej, technologicznej i k o m ercjaln ej” . J a k w ynika z uży­ tego w ty m zaczerpniętym z książki R. E s c a rp ita 1 cytacie w yrażenia „ a p a ra t p rzekaźnikow y” (appareil de transm ission), czołowi p rzed staw i­ ciele socjologii lite ra tu ry ciągle jeszcze sądzą, iż należy w yjść od bez­ pośredniego, rozum ianego m aterialn ie zw iązku przyczynow ego m iędzy

[Erwin W o l f f (ur. 1924) — profesor anglistyki na różnych uniwersytetach RFN. Zainteresowany zwłaszcza literaturą angielską XVIII wieku. W ażniejsze pu­

blikacje: S h a ft e s b u r y u n d seine B ed eu tu n g fü r die englische L ite r a tu r des 18. Jh. (1960); Der englische R o m a n in 18. Jh. (1964).

Przekład według: E. W o l f f , D er in te n d ie r te L eser. Ü b erleg u n g en und B eispiele

z u r Ein fü hrung ein es lite r a tu r w iss e n s c h a ft li c h e n Begriffs. „Poetica” 4 (1971), s. 141—166. W ystępujący w tytule przym iotnik in te n d ie r te tłumaczymy na ogół jako „pożądany”, czasem jako „przewidziany” lub „zamierzony”.]

1 R. E s c a r p i t , Das Buch und d er Leser. E n tw u r f e in er Literatursoziologie. Erste deutsche erw eiterte Auflage. K öln—Opladen 1961, s. 9. Francuskie w ydanie oryginalne ukazało się po tytułem Sociologie de la littéra tu re. Paris 1958. P ow yż­ szy cytat tam na s. 5.

(3)

autorem , dziełem i czytelnikiem . O dnosi się to jednakże nie tylk o do m arksistow skiej socjologii lite ra tu ry , lecz także do jednoznacznie nie- m arksistow skich socjologów lite ra tu ry , a n a w e t ty ch z poletka „ Geis­

tesgeschichte” , jak L evin L. S c h ü c k in g 2, którego pojęcie „sm aku lite ­

rackiego” stanow i jed n ą z w cześniejszych prób ujęcia owego a p a ra tu przekaźnikow ego, um ożliw iającego po stulow any kau zaln y związek m iędzy społeczeństw em a lite ra tu rą .

Nie chcem y tu kw estionow ać fak tu , że lite ra tu ra w now oczesnym społeczeństw ie przem ysłow ym zależy w pew nym sensie od tych sam ych czynników m aterialn y ch , k tó re w yciskają sw e piętno także n a sam ym społeczeństw ie. M echanizm coraz bardziej skom ercjalizow anego, coraz bardziej obliczonego na p o trzeby publiczności ru ch u w ydaw niczego, m echanizm , k tó ry od końca X V III w. z n a jd u je się w ciągłym rozw oju, narzuca skazanej na niego lite ra tu rz e coraz w iększy sy stem ograniczeń, zaw ężający zakres wolności pisarza i stw arzający ty m sam ym u w a ru n ­ kow ania, k tó ry m tenże pisarz nie je st w stan ie um knąć, chyba że za cenę niepow odzenia. Poza ty m „system em ograniczeń” istnieje zapew ne w istocie przyczynow e u w aru n ko w an ie lite ra tu ry przez społeczeństwo i jego m ate ria ln e podstawTy. Z drugiej stro ny , w pozostającym jeszcze zakresie wolności porusza się w łaśnie ta część lite ra tu ry , k tó ra pow inna jak daw niej szczególnie interesow ać pow ażnego czytelnika i n aukę o li­ tera tu rz e. N iejed n o k ro tn ie zdarzało się w łaśnie tak, że lite ra tu ra , k tó ra zdołała zyskać uznanie n iejak o na p rzekór presjom nowoczesnej pro ­ du k cji i d y stry b u c ji książek, a niekiedy w b rew chw ilow ym zapotrzebo­ w aniom publiczności czytelniczej, stała się następ nie trw ały m sk ładn i­ kiem naszej k u ltu ry , p rzyczyniając się do zm iany „sm aku publiczności”, a ty m sam ym do rozszerzenia zak resu wolności. N ieprzypadkow o k ie ru ­ n ek socjologii lite ra tu ry , k tó ry należałoby w opozycji do „form alistów ” określić jako w n ajszerszy m sensie „ m aterialisty czn y ” i „kau zalisty czny ”, z n ajd u je się pod n ieu sta n n ą p resją stosow anych przez siebie m etod, spraw iających , że zbacza on na obszary „su b literack ie” czy też „poza- litera c k ie ”, gdzie nacisk m ate ria ln y c h społecznych u w aru n k o w ań jest w yraźniejszy, a owe m etodyczne p rzesłanki lepiej się spraw dzają. D latego też najb ard ziej owocnego pola działania tego ty p u socjologii lite ra tu ry należałoby chyba szukać w sferze tzw. „ lite ra tu ry try w ia ln e j”. Tam n ajpręd zej m ożna będzie od niej oczekiwać now ych w y jaśnień dotyczą­ cych stosunku m iędzy dziełem a czytelnikiem , z tym jednakże, że w y ­ niki badań odnosić się będą zapew ne bardziej do czytelnika niż do

- L. L. S. c h t i c k i n g , Soziologie der literarischen Geschmacksbildung, Ber­

(4)

dzieła, bardziej do społeczeństw a niż do lite ra tu ry . In ny m i słowy, socjo­ logia lite ra tu ry uw ażająca się za naukę o m aterialnych, przyczynow ych zw iązkach m iędzy lite ra tu rą a społeczeństw em , będzie m usiała uznać się z konieczności za szczegółową dziedzinę socjologii ogólnej, a nie literatu ro zn aw stw a, gdyż literaturo znaw stw o jest i pozostanie n auk ą o ideow ych u w arunkow aniach litera tu ry , i to n aw et w tedy, jeśli w przyszłości m iałoby silniej i bardziej świadom ie m etodycznie zwrócić się k u społecznej doskonałości swego przedm iotu.

Pojęcie „społecznej doskonałości” lite ra tu ry przeniesione na stosunek m iędzy autorem , książką i czytelnikiem rodzi nie staw iane do tej pory praw ie nigdy pytanie: Czy to napraw d ę „ re a ln y ” czytelnik w spółokreśla, poprzez swe pry w atn ie i społecznie uw arunkow ane oczekiwania, tem a­ ty k ę i form ę relew an tn ej literacko książki? Czy nie należałoby raczej zapytać o „id ealn e” [myślowe] wyobrażenie, jakie poeta czy prozaik stw arza sobie o swej publiczności i k tó re w znacznie w iększym stopniu „w arunkow ać” będzie jego dzieło, niż byłby to w stan ie kiedykolw iek uczynić re a ln y czytelnik, wobec którego pisarz m usi niejed no krotn ie w łaśnie utrzy m y w ać dystans, by móc napisać literacko rele w a n tn y tekst? Bez w ątpienia należy się liczyć z dającym i się historycznie potw ierdzić przypadkam i, w k tó ry ch czytelnik „idealny” i „ re a ln y ” w znacznym stopniu p ok ry w ają się ze sobą, a n aw et są identyczni, m ianow icie w tedy, gdy w ytw orzone w świadomości au to ra w yobrażenie czytelnika odpo­ w iada oczekiwaniom, k tó re k u p u jący i czytelnik książki do niej k ieru ją. Nie m ożna jedn ak zakładać, że będzie tak zawsze. Przeciw nie, należy przypuszczać, że dająca się udowodnić identyczność m iędzy czytelnikiem „ re a ln y m ” i „id ealn ym ” stanow ić będzie w y jątek , n ato m iast z reg uły istnieć będzie zasadnicza i często świadom ie akceptow ana rozbieżność m iędzy ideą a rzeczyw istością, w każdym razie jeśli chodzi o lite ra tu rę we w łaściw ym sensie tego słowa, a nie o tę, k tó ra służy w yłącznie rozryw ce lub innym potrzebom elem entarnym . Teoretyczne rozw ażania tego typu m uszą się opierać na rzeczywistości historycznoliterackiej, po k tó re j m ożna się spodziewać, że nie tylko wykaże absurdalność zbyt dowolnie używ anego w socjologii lite ra tu ry term in u „czy telnik ” , lecz tak że zm usi do d y feren cjacji zaproponow anego tu zasadniczego rozróż­ nienia m iędzy czytelnikiem „idealnym ” a „realn y m ” . Celowo w ychodzi­ m y tu od okresu historycznoliterackiego, kiedy to dokonało się w spom ­ niane przeobrażenie stosunku m iędzy autorem a czytelnikiem , od okresu, gdy w m iejsce najczęściej arystokratycznego m ecenatu w kroczył stopnio­ wo nowoczesny w ydaw ca, k tó ry — za sp raw ą sw ych handlow ych in te re ­ sów — był nieporów nanie bardziej uzależniony od potrzeb czytelników niż a ry sto k raty czn y m ecenas i w n a tu ra ln y sposób m usiał skłaniać się

(5)

ku tem u, by owo uzależnienie przenieść także na sw ych a u to r ó w 3. P rzy taczan e w dalszym ciągu szkicu p rzy k ład y będą w zw iązku z tym czerpane przew ażnie z lite ra tu ry w ieku X V III i XIX. F ak t, że będą to p rzy kład y pochodzące w yłącznie z lite ra tu ry angielskiej, w ynika z anglistycznej specjalizacji auto ra, k tó ry z zainteresow aniem pow itałby ko n ty n u u jące te m a t stu d ia k o n k retn y ch przypadków z inn ych epok czy lite ra tu r. N auka o litera tu rz e , k tó ra zdołałaby lepiej niż dotąd uw zględ­ nić społeczne pow iązania tego, co w lite ra tu rz e „id ealne” , może się roz­ w ijać jedy n ie n a gru ncie historyczno-em pirycznym . M usi uniknąć stania się szczegółową dyscypliną socjologii ogólnej, gdyż w te n sposób zatraci swą istotę. Z drugiej jed n a k stro n y także literatu ro zn aw stw o uznające i badające społeczne odniesienia lite ra tu ry m ogłoby być na dłuższą m etę bardziej in te resu jąc e dla socjologii ogólnej: jako socjologia lite ra tu ry , k tó ra nie może się zadom owić w nauce o lite ra tu rz e i m usi pozostać nie­ kochanym dzieckiem socjologii ogólnej.

N ajznam ienitszy angielski poeta X V III w ieku, A leksander Pope, po­ zostaw ił w sw ym głów nym dziele W iersz o czło w ieku (1732— 1734) kla­ syczny p rzy kład „czytelnika idealneg o”. Pierw sze w iersze tego w spania­ łego filozoficznego u tw o ru ap o stro fu ją id ealn y p o rtre t jednego z czo­ łow ych a ry sto k ra tó w ówczesnej epoki, H e n ry ’ego St. John a, w icehrabiego B olingbroke’a:

A w a k e, m y St. John! leave all meaner things To low ambition, and the pride of Kings. Lei us (since Life can little more su pply Than ju st to look about us and to die) Expatia te free o’er all this scene of Man; A m ig h ty maze! but not w ithou t a plan;

A Wild, where w e ed s and flo w ’rs promiscuous shoot. Or Garden, tem ptin g w ith forbidden fruit.

Together let us beat this ample field, T ry w h a t the open, w h a t the covert yield; The latent tracts, the giddy heights explore Of all who blindly creep, or sightless soar; Eye Nature’s walks, shoot Folly as it flies, A n d catch the Manners living as they ris e; Laugh where w e must, be candid where w e can; But vindicate the w a y s of God to Man.

3 Zob. A. В e l j a m e , Le Public e t les hom m es de lettres en Angleterre 1660

à 1744. Paris 1883. — A. S. C o l l i n s , Authorship in the Days of Dr. Johnson. Being a S tu d y of the Relation between Author, Patron, Publisher and Public, 1726 to 1780. London 1927. — A. S. C o l l i n s , The Profession of Letters. A S tu dy of the Relationship of Au th or to Patron, Publisher and Public, 1780—1832. Lon­

(6)

[Ocknij się, przyjacielu! a mniej ważne rzeczy Porzuć nikczemnej dumie albo królów pieczy.

Skoro życia ludzkiego tak krótkie są chwile, Że ledw ie się obejrzym, już legniem w mogile, Zastanówmy się śmiało nad człowieka stanem: Rozległy to labirynt, lecz z w łaściw ym planem; Puszcza, co obok kwiatów proste ziele rodzi, Ogród, co nas owocem wzbronionym uwodzi. Chciej razem ze mną pole tak obszerne zwiedzić, Przejrzeć miejsca otwarte i skryte wyśledzić; Tych m anowce poziome, tamtych lot wysoki, Co się czołgają w prochu lub wznoszą w obłoki; Zważym naturę, wytkniem , gdzie zdrożność powstaje, I w samym ich związku zgłębim obyczaje;

Wynurzym się, gdzie można, rozśmiejem, gdzie trzeba, Względem ludzi wykażem sprawiedliwość n ieb a .]4

Poeta wzywa a ry sto k ra tę do swego rodzaju m oralno-filozoficznej „łow ieckiej pogoni”, zw racając się do niego jak do rów nego sobie i zgod­ nego w zapatry w an iach , n a co jednoznacznie w skazuje to geth er [razem] w dziew iątym w ersie cytatu . Czy podobieństw o zap atry w ań B olingbroke’a i P ope’a rzeczyw iście istniało, m a dla nas niew ielkie znaczenie, m im o iż wobec powszechnie znanych więzów p rzy jaźn i łączących ich obu, jest ono bardzo praw dopodobne. Isto tn e jest to, że poeta w y biera z a ry sto ­ k ratycznej w arstw y wyższej, d o k tó rej skierow any jest cały wiersz, przykładow ego czytelnika i retorycznie go stylizuje. J a k daleko posuwa się ta stylizacja, pokazują końcowe w ersy utw oru:

Come then, m y Friend, m y Genius, come along, Oh master of the poet, and the song!

And while the Muse now stoops, or now ascends, To Man’s low passions, or their glorious ends, Teach me, like thee, in various nature wise, To fall w ith dignity, w ith temper rise; Form’d by th y converse, happily to steer From grave to gay, from lively to severe; Correct with spirit, eloquent with ease, Intent to reason, or polite to please.

Oh! while along the stream of Time th y name Expanded flies, and gathers all its fame, Say, shall m y little bark attendant sail,

Pursue the triumph, and partake the gale? When statesmen, heroes, kings in du st repose, Whose sons shall blush their fathers w ere thy foes, Shall then this verse to future age pretend Thou w e r t m y guide, philosopher, and friend? That urg'd by thee, I turn'd the tuneful art

4 A. P o p e , Wiersz o człowieku. W: Wybór poezji Alexandra Popa z angiel­ skiego przełożonych przez L. K a m i ń s k i e g o . Warszawa 1822, s. 2.

(7)

F r o m so und to th ings, f r o m fa n c y to th e heart; For W i t ’s fa lse m i r r o r h e ld u p N a t u r e ’s lig h t; S k e w ’d err in g P rid e, w h a t e v e r is, is r i g h t ; T h a t Reason, Passion, a n s w e r one g r e a t aim; T h a t true S e l f - l o v e a n d Social are t h e s a m e ; T h a t V ir t u e o n ly m a k e s our B liss b e lo w ; A n d all our K n o w l e d g e is, o u r s e lv e s to k n ow .

[Pójdź teraz przyjacielu, geniuszu luby! Z którego sam poeta i pieśń szuka chluby: Czy muza skromnie ludzkie nam iętności głosi, Lub czy się do ich św ietnych zamiarów unosi, Pokaż, bym jak ty różność natury zrozumiał, W znosił się bez nadęcia, godnie zniżać umiał.

Bym ukształcon przez ciebie, w zm ianie tonów zręczny, B ył w esół lub poważny, surowy lub wdzięczny; Poprawny choć w zapale, w ym ow ny otwarcie, I ujm ując powabem m iał rozumu wsparcie.

A gdy tw e im ię czasu popłynie odmętem, I w całej sław ie swojej zostanie przyjętem, Czyż w tenczas łódka moja, co opodal krąży, Jednym popchnięta wiatrem za trium fem zdąży? K iedy Ministry, Wodze, K róle legną w grobie; A dzieci ich zawstydzi złość ojców ku tobie;

Czyż się w tenczas potom ność dowie z moich wierszy, Żeś Ty m nie jak iprzyjaciel prowadził najszczerszy? Żem dla ciebie m iał lutnię słodkobrzmiącą w ręku, Przeszedł z m yśli do serca, do rzeczy od dźwięku; Żem w zniósł św iatło natury przed błędnych oczyma, Wskazał, że w szystko dobrze, choć się pycha zżyma; Że rozum z nam iętnością m eta łączy główna, Że słuszna m iłość w łasna społecznej się równa; Że szczęście tu jedynie m oże nadać cnota, A poznać sam ych siebie, mądrości isto ta .]5

A ry sto k ra ta sta je się „geniuszem ” poety, „pan em ” w iersza, zostaje „doradcą, filozofem i p rzy jacielem ” , w cieleniem w y tw o rn ej, stoickiej pcstaw y życiow ej, z k tó rą a u k to ria ln y podm iot chciałby się zidentyfi­ kować. B olingbroke z W iersza o czło w ieku je s t więc już nie ty lk o „ide­ a ln y m ”, lecz także „w yidealizow anym ” czytelnikiem . Poniew aż je s t on apostrof o w an y i ch ara k te ry z o w a n y w sam ym w ierszu, m ożem y go jedn o­ cześnie określić jako czytelnika „im m anen tn ego ”, k tó ry jako czytelnik fik c y jn y odpow iada w ypow iadającej się w w ierszu a u k to rialn e j postaci p o e ty 4 z n a jd u je się z nią literacko, duchow o i społecznie na ty m sam ym poziomie. J e s t to p o rtre t przykładow ego, w yidealizow anego czytelnika, p o rtre t, k tó ry w sposób bardzo bezpośredni w a ru n k u je tem aty k ę i sty l

5 Ib id em , s. 62 n. [W przytoczonym przekładzie znalazły się jedynie epitety: „geniusz” i „przyjaciel” — przyp. tłum.]

(8)

wiersza, co poeta d aje w yraźnie do zrozum ienia słow am i „O, panie poety i p i e ś n i ! ” 6 Nie w ym aga osobnego podkreślenia, że „ re a ln y ” a ry sto k raty czn y czytelnik W iersza o człow ieku nie mógł, ogólnie rzecz biorąc, odpowiadać idealnem u obrazowi im m anentnego p o rtre tu Boling- broke’a. Nie m ożna jed n ak także powiedzieć, że im m anen tny w yideali­ zow any czytelnik W iersza o człow ieku pom yślany został jako tw ó r kon­ trasto w y wobec ty p u przeciętnego czytelnika, należącego do w arstw wyższych. Pope a b stra h u je po prostu od czytelnika realnego i zw raca się w pedagogicznie skuteczn y sposób do idealnego osobnika o takich jak on zapatryw aniach, p rzy czym pozostawia o tw artą kw estię, czy do tego jednego, w ybranego, dołączą inni czy też nie. D ecydujące w kontekście poruszanego tu problem u jest to, że wiersz P o p e’a m ógł odpowiadać obra­ zowi w yidealizow anego czytelnika. O uzależnieniu w iersza od sm aku reâlnego czytelnika nie może być mowy, m ożna tu natom iast mówić o n orm aty w n y m uzależnieniu od fikcji idealnego im m anentnego czy­ telnika.

M amy tu do czynienia z podstaw ow ym m odelem klasycystycznej poezji X V III w ieku. O dpow iada on retorycznej stru k tu rz e , cechującej poezję całego klasycyzm u epoki Pope’a. W ystępujący w m asce reto ra a u to r um ieszcza swój w iersz w ram ie szerszej apostrofy, k tó ra stanow i w yraz świadom ego odw rócenia się od „realnego” czytelnika. W edług definicji antycznej reto ry k i, k tó rej Pope i jego współcześni byli bardzo zobowiązani, przez figurę „apostrofy” należy rozum ieć „odw rócenie się od norm alnej publiczności (...) i zw rócenie się do jak iejś innej, w ybranej przez m ówiącego w zaskak u jący sposób. Z w ro t ten oddziałuje na no rm al­ ną publiczność patetycznie, gdyż u m ówcy jest on w yrazem patosu nie mieszczącego się w n o rm alny ch ram ach m ówca—publiczność: apostrofa je st n iejak o patetycznym krokiem rozpaczy m ów cy” 7. U P ope’a apostrofa stała się poniekąd elem en tarn ą sy tu acją poety. W apostroficznym głów ­ nym m odelu stosunku poeta— czytelnik, jak i znajd ujem y u P o p e ’a, w y ­ raża się — w odniesieniu do społeczno-historycznej sy tu a c ji poety — stosunkow o duży zakres wolności, k tó ry w idealnych w aru n k ach zapew ­ n iał pisarzow i ary sto k ra ty cz n y m ecenat: ekonomiczna zależność lite ra ta od arystok ratyczneg o m ecenasa, lub — ja k w p rzypadku P ope’a — od grupy ary sto k raty czn y ch p rotektorów , oznaczała jednocześnie niezależ­ ność od większej g ru p y „realn y ch ” czytelników , gdyż fu n k cjo n u jący jako

9 Zob. E. W o l f f , W e r tm a s s s ta b e a ristokratisch er L it e r a tu r k r it ik im England

d e s 18. J a h rh u n d erts. „Archiv für das Studium der neueren Sprachen und Litera­ turen” t. 198 (1961), s. 368—383. [W przekładzie polskim zamiast tego zwrotu w yra­ żenie: „Z którego sam poeta i pieśń szuka chluby” — przyp. tłum.]

7 D efinicja według H. L a u s b e r g a , H andbuch der literarischen R heto rik. T. 1. München 1960, s. 377 n.

(9)

ekonom iczny g w a ra n t k rą g m ecenasów nie znajdow ał się w żadnym sto­ su n k u ekonom icznej zależności od p o tencjalnej w a rstw y czytelników pi­ sarza, w przeciw ieństw ie do nowoczesnego w ydaw cy, dla którego cha­ ra k te ry sty cz n a je st w iększa lu b m niejsza zależność ekonom iczna od czytelników jego autorów .

By się przekonać, że chodzi tu o podstaw ow y m odel literackiego klasycyzm u początku X V III w ieku, w ystarczy rzucić porów naw cze spoj­ rzenie na innego angielskiego poetę tej epoki, Jam esa Thom sona, k tó - ГУ — jakkolw iek pod w ielom a w zględam i może być ta k dalece tra k to ­ w any jako an typ o d a P o p e ’a, że nazyw ano go w ręcz „w czesnym ro m an ­ ty k ie m ” — m a w spólnego z Popem „im m anentnego czyteln ika” oraz no rm aty w n e uzależnienie dzieła od tegoż czytelnika. G łów ne dzieło Thom sona, in te resu jąc e Seasons (1726— 1730), to cykl w ierszy, którego c ztery części poświęcone są poszczególnym porom roku. K ażda z części zaw iera p o rtre t w yidealizow anego czytelnika, k tó ry — godna uw agi różnica w zestaw ieniu z Popem — jest każdorazow o id en tyczny z jed ­ nym z licznych m ecenasów , k tó rz y odgryw ali jakąś rolę w literack iej karierze Thom sona. W p rzy p ad k u S pring [Wiosny] chodzi o h rab in ę H a rt­ ford, u k tó rej (w M arlborough Castle) Thom son spędził jako gość część lata 1727:

O H a r tfo r d , f i t t e d or to sh in e in c o u rts W i th u n a f f e c te d grace, or w a l k th e plain W i th innocence a n d m e d i t a t i o n jo i n e d In s o f t a ss e m b la g e , listen to m y song,

W h ic h t h y o w n season p a in t s — w h e n natu re all

Is blo om in g a n d b e n e v o le n t , like th e e 8.

[Hrabino Hartford, któraś jest stworzona, Aby na dworach błyszczeć szczerym wdziękiem, Lub też by błądzić po lasach i polach

Za całe swoje m ając obcowanie N iew inność z ciszą m edytacji miłą, Słuchaj mej pieśni, bo tę roku porę Opiewam, która twoją porą właśnie, Kiedy natura kwiatem się okrywa Łaskawa, jak Ty sama w swej urodzie.]

Tem atyczne uzależnienie w iersza od w yidealizow anej postaci czytel­ niczki, k tó ra jest jednocześnie m ecenasem , jest tu w ypow iedziane w y ­ raźnie tak że przez samego poetę. Jednocześnie uw idacznia się olbrzym ia przew aga, jak ą m iał a ry sto k ra ty cz n y m ecenat nad ówczesną tró j- zależnością a u to r— w ydaw ca— czytelnik: istn iał bezpośredni związek m ię­ dzy au to rem a publicznością, gdyż re p re z e n ta n t potencjalnej w arstw y

8 J. T h o m s o n , T h e C o m p l e t e P o e tic a l W o r k s . Ed. J. L. R o b e r t s o n . London 1908, s. 3 n. [Przekładu poetyckiego fragm entów z Thomsona tutaj i dalej dokonała Zofia S i n к o. — Przyp. red.]

(10)

czytelniczej gw arantow ał poecie ekonom iczną pewność bez udziału za­ rab iającej na siebie in stan cji pośredniej. A ponadto, sam m ecenas nie w nosił żadnych ekonom icznych roszczeń w zw iązku z pow staniem po­ pieranej przez niego lite ra tu ry . Podobnie m a się rzecz w p rzypad k u

S u m m e r [Lata], gdzie jako „w yidealizow any czy telnik ” funk cjo nu je Bubb

Dodington, późniejszy baron Melcombe, w którego posiadłości E astb u ry przebyw ał Thom son w e w rześniu 1729 roku:

A n d thou, m y y o u th f u l M u s e ’s e a r l y friend, In w h o m the h u m an gra ces all u n ite

Pu re light of m in d a n d te n d er n ess of heart, G eniu s and w is d o m , th e g a y social sense B y d e c e n c y cha stised, goodness an d w i t In s e l d o m - m e e ti n g h a r m o n y com bined. U n b le m i s h e d honour, and an a c ti v e zeal For B r it a in ’s glory, lib e rty , an d m an: 0 D odington! a tt e n d m y rural song, S to o p to m y th em e, in s p irit e v e r y line, A n d teach m e to d e s e r v e t h y j u s t appla use. ®

[I Ty, mej młodej przyjacielu muzy, W którym się w szystkie jednoczą zalety, Jak serce czułe i m yśl oczyszczona, Mądrość i geniusz, wesołość wśród ludzi Zawsze poddana przystojności mierze, 1 przedni dowcip przy serca dobroci, Honor bez zmazy oraz zapał stały Służby dla kraju, wolności, człowieka, W którym to wszystko spotkanie tak rzadkie Wydało sobie jak harmonii brzmienie, 0 Dodingtonie! m oje w iejskie pieśni Zaszczyć uwagą, zniż się do ich wątku, U dziel natchnienia każdej linii, słowu, 1 ucz mnie słuszną twą zyskać pochwałę.]

Czy i jak dalece m am y tu do czynienia z nieszczerym panegirykiem , do którego m ożna by (z p u n k tu w idzenia liry k i poklasycystycznej) ży­ wić u razę z pow odu właściwego m u pokaźnego arsenału pochlebstw , nie m a w kontekście naszych rozw ażań większego znaczenia, gdyż idealizacja re p re z e n ta n ta p otencjalnej w arstw y czytelniczej jest zabiegiem sztuki reto ryczn ej, dzięki k tó re m u poeta może utrzy m ać idealistyczną pozę. To, co na podstaw ie an tycznej re to ry k i zostało przez nas określone jako „apostroficzna” s tru k tu ra klasycystycznej poezji, pozw ala poecie na w y­ niosłe ignorow anie realn ej publiczności, k tó ra w określonych okolicz­ nościach m ogłaby być p rzy d atn a dla jego rzeczyw istych interesów . Ja k w ynika z następnego cy tatu , zaczerpniętego z A u tu m n [Jesieni] Thom sona, w yidealizow any re p re z e n ta n t publiczności czytelniczej zostaje przez

(11)

ideali-zację niejako „o d su n ięty ” . Dopiero dzięki tem u jego postać uzyskuje w artość m oralistycznego w yzw ania:

O nslo w! th e m u se, a m b i ti o u s of t h y n a m e T o grace, in s pire, a n d d ig n i fy her song, W o u l d f r o m th e p u b li c voice th y g e n tl e ear A w h il e engage. T h y n o b le cares sh e k n o w s, The p a t r i o t - v i r t u e s t h a t d is te n d t h y th ought, S p r e a d on t h y fr ont, a n d in t h y b o so m glo w ; W h ile li sten in g s e n a t e s hang u p o n t h y tongue, D e v o lv i n g through th e m a z e of eloqu en ce A ro ll of perio d s, s w e e t e r th a n h e r song. B u t she too p a n ts fo r p u b lic v ir tu e ; she,

T hough w e a k of p o w e r , y e t stro n g in a r d e n t w ill, W h e n e ’e r h e r c o u n tr y ru s h es on h e r heart, A s s u m e s a b o ld e r note , a n d fo n d l y tr ie s To m i x th e p a t r i o t ’s w i t h th e p o e t ’s fla m e 10. [Cny Onslow! Twym zaszczycić się im ieniem Chce muza, by godnością pełną wdzięku Zdobić sw e pienia, a przeto uprasza, Abyś wśród w ielkich i publicznych głosów N akłonił ucho chw ilę tylko małą

Ku ’jej śpiewaniu. Dobrze jej wiadome Są twe szlachetne troski patrioty, Co przepełniając m yśli w łonie płoną I na twym czole m alują się godnie, By się objawić w kunsztownej w ym owie, Gdy krągłe gładko niosą się periody Ze słodszym brzmieniem niźli muzy dzieła, A senat cały u warg twych zawisa.

I ona jednak do publicznej cnoty Chce się ubiegać; choć słabe jej siły, Przecież gorącą rozpala się chęcią, Gdy dobro kraju jej sercem owładnie: Śm ielej uderza w struny, razem nieci Płom ień poety z ogniem patrioty.]

Z powyższego fra g m en tu w ynika jasno, że A rth u r Onslow, ówczesny przew odniczący Izby G m in, przy w o ływ an y je st nie tylko jako m ecenas, lecz także jako słuchacz. M ecenas i czy teln ik są w ty m m odelu sto su n k u a u to r— czytelnik identyczni. P o stać także oczywiście w yidealizow anej a u k to rialn e j osoby m o ralisty przed staw ia się jako stojąca w sam ym cen t­ ru m życia publicznego, jako p anting for public v irtu e [zm ierzająca do cnót publicznych]. B ierze ona pod uw agę subtelne, niejako „poetycz­ n e” in sty n k ty p olityka i oddziałuje stą d bardziej bezpośrednio niż odpo­ w iednia fig u ra w poezji P o p e’a. G dy Pope s ta ra się kierow ać swe słow a do określonej postaw y i tym sam y m św iadom ie ogranicza k rąg sw ych

(12)

czytelników do z n a tu ry rzeczy niew ielkiej grupki, k tó ra stale re p re ­ zentuje zgodny ty p postaw y z intencjam i autora, Thom son zw raca się ku emocjom, o któ ry ch sądzi, że potencjalnie drzem ią w każdym czytel­ niku i budzą się, gdy ten, o kogo chodzi, gotów jest to engage fro m the

public voice his gentle ear [nakłonić życzliwego ucha w śród publicznych

głosów]. W zam yśle stanow i to przygotow anie swego rod zaju dem o k ra­ tyzacji kom unikacji literack iej, odpow iadającej szerzonej przez S h af­ te sb u ry ’ego „życzliw ej” [benevolenten] filozofii, k tó rej tem aty k a Seasons dużo zawdzięcza. S k u tk iem tego stylizacja stosunku a u to r— czytelnik już nie jest u Thom sona tak w yraźnie „apostroficzna”. Także zaw arte w tej apostrofie odw rócenie się od „n o rm aln ej” publiczności nie odpowiada już — jak u P o p e ’a — jednoznacznie elitarnej świadomości, lecz pom y­ ślane jest poniekąd m etodycznie, tzn. jest ono „reto ry czn e” jedynie w sensie „pozorności”. Widać to w „adresie” do lorda W ilm ingtona, k tó ry otw iera w iersz pt. W in te r [Zima]. Z aw arty w nim p o rtre t W ilm ingtona rezyg nuje — w porów naniu z p o rtre te m B olingbroke’a z utw 'oru P o ­ p e ’a — z n ad m iern ej idealizacji i w m iejsce tego bardziej w ychw ala cechy w iernego zasadom, uczciwego i niezawodnego patrio ty:

N or a r t th ou sk i ll e d in a w f u l s c h em es alone, A n d h o w to m a k e a m i g h ty p e o p le thriv e; B u t e q u a l goodness, sound i n t e g r i ty , A firm , unshaken, u n c o rr u p te d soul A m i d a slidin g age, and bu rn in g strong, N o t v a i n l y blazing, fo r t h y c o u n tr y ’s w eal, A s t e a d y sp irit, re g u l a r ly fr ee

These, each exa ltin g each, th e s t a te s m a n light In to th e patr iot; th ese, for p u b lic hope A n d e y e to thee con vertin g, bid the Muse Reco rd w h a t e n v y d a re s n o t f l a t t e r y call. 11

[Tyś nie sam, kiedy w ielkie przedsięwzięcia Masz na widoku, aby ku dobremu

Naród potężny w ieść bytowi. Stoi U boku zawsze dobroć sprawiedliwa I prawość całkowita, przy niej dusza Niech wiej na, której zawsze zmaza wszelka Jest obca wśród śliskiego pokus wieku, I która płonie, a nie próżno błyszczy, Dla dobra kraju, a dalej swoboda, Stałą regułą ściśle określone; Wzajem się one okrywają blaskiem, Podnoszą w cenie w e wzajemnym zbiorze I ze statysty czynią patriotę.

Ku nim się zwraca społeczności oko Nadziei pełne, one nakaz dają,

(13)

By rzekła m uza ku wiecznej pamięci To w szystko, czego naw et zawiść sama Nazwać nie zdoła pochlebstwa im ieniem.]

Tenże W ilm ington ucieleśnia poniekąd w yidealizow aną norm alność. Nie rep re z e n tu je on realnego czytelnika, ale w ym arzony przez poetę, z m etodyczno-pedagogicznnych powodów, w yidealizow any obraz jego realnego czytelnika.

S tąd ju ż niew ielki k ro k do powieściowego „życzliwego czy teln ik a” . U podstaw tej odm iany czytelnika pożądanego [intendierten] ta k bardzo rozpow szechnionej w całej X V III- i X IX -w iecznej powieści, leży złudze­ nie, że no rm aln y czytelnik życzy sobie jakoby w łaśnie te j w y b ran ej, a nie żadnej innej form y i te m a ty k i dzieła. „Życzliwość” czytelnika zakładana jest a priori. Z łudzenie to um ożliw ia autorow i stw ierdzenie rzeczyw istej zależności dzieła literackiego od au to rsk iej w izji czytelnika pożądanego i przedstaw ienie jej jako zależności od życzeń i potrzeb czytelnika re a l­ nego. P rz y k ła d u na to dostarcza zaw arta w Tom ie Jonesie, a skierow ana do lorda L y ttle to n a , d edy k acja Fieldinga (1749):

Dzięki Panu zacząłem pisać tę historię. Na Pana życzenie pierwszy raz pom yślałem o tego rodzaju utworze. Tyle lat już minęło od tej pory, że Pan może o tym zapomniał; ale Pana życzenia były dla m nie zawsze rozkazem i po wsze czasy zachowam je w pamięci.

Nie doprowadziłbym też owej historii do końca bez Pana pomocy. (...) I wreszcie dzięki Panu niniejsza historia przybrała taką form ę ostateczną. Jeśli w tej mojej pracy udało mi się, jak uprzejm ie twierdzą niektórzy, przed­ staw ić doskonalszy od innych obraz człow ieka prawdziwie szlachetnego — któż z Pana otoczenia mógłby wątpić, czyją szlachetność odm alow ałem ?12

J a k wiadom o, zasadniczą tem a ty k ę Tom a Jonesa 13 stan ow i obwołanie ideału szlachetności fu n d am e n ta ln ą cnotą społeczną, k sz ta łtu ją c ą w ró w ­ nym stopniu szlachtę i m ieszczaństw o. P ostu low an a „dob ra w o la” „życz­ liw ego czy teln ik a” odpow iada w ięc tem aty ce dzieła. P e w ie n określony ty p czytelnika przew idzianego należy do tej tem aty k i, p rzy czym m ożna by się spierać, czy przew idziany czytelnik w a ru n k u je t u tem aty k ę, czy też odw rotnie, tem a ty k a określa ry sy ta k rozum ianego czytelnika. P ra w ­ dopodobnie w ypadnie zrezygnow ać w ogóle z p rzedstaw iania zw iązku przyczynow ego m iędzy obu ty m i czynnikam i, a zam iast tego zapytać o idealny ty p sytuacji, w jakiej w ró żn y ch w ypad k ach s ta ją naprzeciw siebie a u to r i społeczeństw o. W p rzy p ad k u Fieldinga i zapoczątkow anej

12 H. F i e l d i n g , H istoria życia T o m a Jonesa, c z y l i d z ie je p o d rz u tk a . P rze­ łożyła А. В i d w e 11. Т. 1. Warszawa 1955, s. 5. [W dalszym ciągu posługiwać się będziemy skróconym tytułem T o m Jones],

13 Zob. E. W o l f f , D er englische R o m a n im 18. Jah rh u n d ert. Göttingen 1968,

s. 49—80. — E. W o l f f , Fieldin g: T o m Jones. W: K. H. G ö l l e r (Hrsg.), Der

(14)

przez niego długiej angielskiej tra d y c ji powieściowej sy tu a c ję tę m ożna opisać w n astęp u jący sposób: Fielding i jego n astępcy (Thackeray, Trollope, Dickens) pisali dla liberaln ej, przekształcającej się nieu stan n ie szlachty, a także dla nie usposobionego rew olucyjnie m ieszczaństw a, przejm ującego s ta re ideały szlachty. Dzięki tej historycznej sy tuacji, charak tery sty czn ej d la Anglii schyłku X V III i początku X IX w ieku, m ogły te g ru p y społeczne apelow ać o wspólną, obow iązującą w szystkie w arstw y społeczne h um anitas i liczyć na w szechstronną sym patię, co pow oduje, że ap rioryczne ustanaw ianie ideału szlachetności jaw i się jako całkiem realistyczne, zwłaszcza że chodzi głów nie o apelow anie do em ocji n a tu ry bardzo ogólnej i zm iennej.

W ty m kontekście zainteresow anie budzą te m etafory, któ ry m i F iel­ ding ch a ra k te ry z u je stosunek swego auktorialnego n a rra to ra do w yim a- ginowego czytelnika. Im p lik u ją one poufały, oparty na zau fan iu stosunek, nie w ykluczający jednakże swego rod zaju ju ry sd y k cji a u to ra nad jego czytelnikam i. T ak w ięc au to r Fieldinga u kazu je się np. w szatach m istrza kucharskiego znającego sw oją sztukę, k tórem u goście chętnie pow ierzają swe podniebienia, gdyż mogą się po nim spodziewać, że w szystko, co gotuje, je st sm aczne i zdrow e 14. Albo też porów nuje się on gdzie indziej do pocztyliona, którego klienci mogą liczyć na bezpieczeństwo, k om fort i określony w y m iar opieki tu ry styczn ej, m uszą się wszakże na czas trw a ­ nia podróży podporządkow ać staw ian y m przez niego w aru nko m 15. Albo jeszcze w y raźn iej: a u to r jest oświeconym m onarchą królestw a, którego poddanym i są czytelnicy:

ponieważ jestem twórcą nowej dziedziny pisarskiej i wolno mi ustanawiać prawa, jakie mi się podobają. Tym prawom czytelnicy, jako moi poddani, muszą być posłuszni i zapewniam ich — aby m ogli by posłuszni z całą goto­ wością i pogodą ducha — że w moim prawodawstwie będę przede wszystkim brał pod uwagę ich korzyść i przyjemność. Nie jestem bowiem tyranem iure

divino i nie wyobrażam sobie, że czytelnicy są moimi niewolnikami. Jestem

tutaj dla nich i tworzę dla ich pożytku, a nie odwrotnie. Nie wątpię też, że dopóki moim naczelnym prawidłem i pierwszym obowiązkiem będzie zaintere­ sowanie czytelników, zechcą mnie oni jednogłośnie podtrzymać i obdarzyć sławą, na jaką zasłużę ie.

Tego ty p u w ypow iedzi in terp reto w an e są najczęściej w litera tu rz e fachow ej jako w yraz auktorialności osoby n a rra to ra . M ają one jednak rów nież znaczenie dla objaśniania postaci pożądanego czytelnika, do k tó re j Fielding zw raca się chętnie przez sensible reader [w rażliw y czy­ telnik] czy też judicious reader [rozsądny czytelnik]. Godny uw agi jest

34 Tom Jones, t. 1, s. 10. 35 Ibidem, t. 2, s. 59. 36 Ibidem, s. 61.

(15)

fakt, że typ „czyteln ik a życzliw ego” , jak i zn ajd u jem y u F ieldinga i jego następców , nie w y stę p u je p raw ie w postaci czytelnika im m an entn ie obecnego. Podczas gdy Pope m ógł pozwolić n a pojaw ienie się w w ierszu swego w ystylizow anego na id ea ł czytelnika jako duchowego poplecznika i rów nego sobie p a rtn e ra dialogu, d em o k raty zacja ty p u idealnego sto ­ sunku a u to r— czytelnik pow oduje w p arad o k saln y sposób zw iększenie się d y stan su m iędzy obu p a rtn e ra m i: C zytelnik s ta je się vis-à -vis au to ra, swego ro d zaju klien tem , k tó re m u w p raw dzie sk ład a się ukłony, którego się jednakże — choć z korzyścią dla niego — bez w iększych skrup u łó w ubezw łasnow olnia. F o rm aln ie przejaw ia się to w te n sposób, że n a rra to r powieści zdaje się pozostaw ać sam n a sam z przedm iotem sw ej n a rra c ji, zapom inając ja k g d y b y o obecności czytelnika. D latego też w trącan e nieustannie, a skierow ane bezpośrednio do czytelnika w ypow iedzi robią tu w rażenie stereo ty p o w y ch haseł reklam ow ych, k tó re nie pozw alają czytelnikow i uśw iadom ić sobie swego ubezw łasnow olnienia. Stylizując się na rzecznika hum anitas, au k to rialn y n a rra to r tak bardzo w y ra sta ponad swego czytelnika, że ten jest obecny w opowieści ju ż tylko jako niem y słuchacz. Im m an en cja pożądanego czytelnika jest t u już tylk o n a tu ry form alnej.

Z rozw ażań ty ch m ożna w yprow adzić m etodologiczny wniosek, że dla określenia danego czytelnika pożądanego praw ie zawsze w ażn y jest jego stosunek do w ystępow ania auk torialn o ści w dziele, a więc np. do pod­ m iotu lirycznego lu b au k to rialn eg o n a rra to ra . Jeśli auktorialno ść u zy­ sk u je niepom ierną przew agę, należy oczekiwać, że w raz z ty m n astąp i „zm niejszenie obecności” czytelnika pożądanego lub też dew alu acja jego idealnej roli w dziele literackim . Z ty m o statn im m am y do czynienia w p rzy pad k u S te rn e ’a, gdzie w praw dzie przew idziany czy teln ik zyskuje ponow nie pod w zględem sw ej ilościowej obecności w grze p y ta ń i od­ pow iedzi z n a rra to re m w pierw szej osobie, ale też staje się przedm iotem d rw in auk to rialn ego podm iotu, np. w sły n ny m początkow ym rozdziale

T ristram a S h a nd y, p rzy końcu k tórego nic nie pojm ujący, niezdolny

do czytania m iędzy w ierszam i czytelnik p y ta n a rra to ra : „W ybacz, ale co ojciec tw ój m ów ił?” , na co o trzy m uje od zapytanego zarozum iałą odpowiedź: „Nic zgoła” 17. H u m a n ita rn a poza c h a rak tery sty czn a dla a u k to rialn y c h postaci n a rra to rsk ic h angielskiej powieści, począw szy od F ieldinga, im p lik u je sam ow łączenie a u to ra do th ea tru m m u ndi. S o k raty - zująca ironia, k tó rą popisuje się au k to rialn y przedstaw iciel dzieła, obda­ rza go tak ą p rzew agą w sto sun k u do czytelnika pożądanego, z k tó ry m rzekom o um iejscaw ia się na jed n y m i ty m sam ym poziomie, że n a rra to r m oże w sk ra jn y m p rzy p ad k u — a S te rn e jest pod tym w zględem takim

17 L. S t e r n e , Z ycie i m yśli JWPana Tristrama Shandy. Tłum aczyła K. T a r ­ n o w s k a . Przejrzał i posłowiem opatrzył W. C h w a l e w i k . Warszawa 1974, s. 9.

(16)

sk ra jn y m p rzypadkiem — pozwolić sobie na sw oistą grę w kotka i m ysz­ kę ze sw ym czytelnikiem , a n aw et grę tę przedstaw ić w powieści jako ty p idealny: , ,

Wiem, że jest na św iecie pewien gatunek czytelników, jak również w ielu innych zacnych ludzi nie będących w ogóle czytelnikami, którzy czują się markotni, jeśli autor nie w tajem niczy ich od początku do końca w e w szystkie szczegóły tyczące jego osoby 1S.

Tym i słow y n a rra to r S te rn e ’a tra k tu je sw ych czytelników jak o gnaną ślepą ciekawością, pozbaw ioną w szelkiej w rażliw ości zgraję. J a k dla ilu ­ stra c ji każe on w 20 rozdziale pierw szej księgi przeczytać w yim aginow a­ nej czytelniczce pow tórnie poprzedni rozdział, jako że widocznie p u n c tu m

saliens uszło jej uwagi:

— Jak mogłaś, pani, tak być nieuważną czytając poprzedni rozdział? P ow ie­ działem ci w nim, że moja matka nie była papistką. — Papistką! Ależ, panie, nie m ówiłeś mi nic podobnego! — Pani, ośmielam się raz jeszcze stwierdzić, iżem powiedział to co najmniej tak wyraźnie, jak za pomocą prostej dedukcji m yśl tę przekazać ci m ogły słowa. — Snadź, panie, musiałam opuścić jedną stronę. — Nie, pani, nie przeoczyłaś ani jednego wyrazu. — Wobec tego zdrzemnęłam się, panie. — Moja duma, pani, każe mi odrzucić tę w ym ów kę. — W takim razie oświadczam, iż nic m i nie jest wiadomo o tej sprawie. — Taki w łaśnie jest zarzut, który ci stawiam, pani; a za karę żądam, abyś natychm iast (to jest jak tylko doczytasz do następnej kropki) wróciła i ponownie przeczy­ tała cały rozd ziałJ9.

G dyby angielska powieść od î'ield in ga po D ickensa nie była koncy- pow ana jako gatu n ek kom iczny i gdyby, co za tym idzie, a u k to rialn y n a rra to r w pierw szej osobie T ristram a S han dy nie w ystępow ał w sza­ tach m elancholijnego klow na, m ielibyśm y już tu do czynienia z tym , co w e współczesnej lite ra tu rz e zw ykło się określać jako „zw ym yślanie publiczności” , z w arian tem typu idealnego stosunku a u to r— czytelnik, którego m iejscem byłby koniec skali, na k tórej początku m ieściłby się w yidealizow any p o rtre t czytelnika, skonstruow any przez P ope’a. Pod błazeńską pow łoką szkicuje S te rn e m odel rela cji n a rra to r— czytelnik, któr}^ w niejed ny m uprzedza nowoczesne drogi rozw ojow e. W ym ieńm y tu choćby indyw idualizację pożądanej publiczności czytelniczej. O ile u Fieldinga i w zorujących się na nim autoró w powieści w ik toriańskiej spotyka się n a ogół zw rot gentle reader [szlachetny czytelniku], o ty le S te rn e stosuje często zindyw idualizow ane zw roty do czytelnika ja k Sir,

M adam , Y o u r W orship [czcigodny panie] itd. U praw iana przez S te rn e ’a

s k ra jn a form a rom an com ique [powieści kom icznej] pozw ala autorow i rozszerzyć aż do ostatecznych granic także liberalno -d em ok raty czn y m

(17)

o-del rela cji n a rra to r—czytelnik. G ru pa pożądanych czytelników , okreś­ lana m ianem gen tle reader [szlachetnych czytelników (gen tle — szla­ chetnie urodzony)], w sk ład k tó rej wchodzi zarów no d robna szlachta, jak i w ielka b u rżu azja, rozkłada się tu n a czynniki pierw sze. Nie istn ieje już in ten cjo n aln y czytelnik, lecz w ielu tak ic h c z y t e l n i k ó w . I znów m ożna stw ierdzić zależność m iędzy pożądaną publicznością czytelniczą z jedn ej stro n y a te m a ty k ą i s tru k tu rą dzieła literackiego z drugiej stro ny : c e n traln y m te m a te m T ristram a S h a n d y jest osam otnienie czło­ w ieka, kom iczne, a jednocześnie heroiczne zam knięcie jedn ostki w jej indyw idualności. A utor, k tó ry chce zająć się tak im tem atem , m oże liczyć na zainteresow anie tylk o takiego czytelnika, k tó ry sam czuje się m onadą bez okien lub je st gotów nauczyć się ta k siebie odczuwać. S to sun ek te n m ożna jednakże odwrócić: au to r w zb raniający się — w b rew pow szechnej świadomości — pojm ow ać sw ych czytelników jako gru pę zdeterm ino w aną przynależnością stano w ą — jeśli w zb rania się n a podstaw ie bardzo sil­ nych m otyw acji — będzie także skło nn y uczynić zasadę in dyw idualizm u sw ym literack im tem atem , naw et jeśli uczyni to jedynie w kom icznej grze.

Zw róćm y się obecnie k u in n ej form ie powieści, k tó ra pojaw iła się w w ieku X V III — k u pow ieści w listach. J u ż u S te rn e ’a m oglibyśm y stw ierdzić, że zam ierzonego czytelnika i exp licite przyw ołanego m ece­ nasa nie sposób ju ż znaleźć pod ty m sam ym adresem . Należało się zresz­ tą tego spodziewać. W ynika to z in d y w id ualizacji pożądanej publicz­ ności. W ty m m odelu czytelnik zam ierzony nie może już być re p re ­ zentow any przez m ecenasów . M ecenas, jeśli ktoś tak i jest jeszcze w y ­ raźnie apostrofow any, je st najw y żej jedn y m z w ielu czytelników in d y ­ w idualnych. D edykacja S te rn e ’a w Tristra m ie S h a n d y pośw ięcona P itto - wi Starszem u odzw ierciedla ten zachw iany stosunek do m ecenasa, k tó ry w łaściw ie już nim nie jest, w nieledw ie przykładow y sposób:

Proszę Cię pokornie, Panie, abyś raczył w ziąć tę księgę (nie pod swoją obronę, gdyż bronić m usi się sama), tylko ze sobą na w ieś. A jeśli zasłyszę kiedykolwiek, żeś uśm iechnął się nad nią albo że wykradła Ci ona podstępem jeden moment boleści, będę człow iekiem tak szczęśliwym , jak minister. Może naw et szczęśliwszym niż w szyscy m inistrow ie (prócz tylko jednego), o jakich słyszałem lub czytałem.

K reślę się, Znakom ity Panie,

(a co większą Ci przynosi chlubę) kreślę się, Zacny Panie,

jako Twój dobrze Ci życzący i najpokorniejszy współpoddany

a u t o r 20

20 Ibidem, s. 6. Zob. także dedykację księgi V i VI, skierowaną do wicehrabiego Spencera (t. 1, s. 5): „Racz m i też, Panie, wybaczyć, że dedykując Ci tę pracę,

(18)

O ile w klasycystycznej poezji epoki P o p e’a czytelnik jest rep re z en ­ tow any przez m ecenasa, tu m ecenas sta ł się „zw ykłym ” czytelnikiem . J e s t to przejście prow adzące do zaniknięcia postaci m ecenasa, k tó re m o­ gliśm y stw ierdzić u R ichardsona. W stępy i posłowia R ic h a rd so n a 21 są kierow ane bezpośrednio do czytelnika i nie są niczym innym ja k tylko d ek laracją in te n c ji n a tu ry program atycznej i w yjaśniającej, swego rodza­ ju in stru k c ją użycia. Jednocześnie zanika czytelnik im m anen tny , w y stę ­ p u jąc y u Fieldinga i S te rn e ’a przy n ajm niej jako ilość, m im o iż jako jakość już w łaściw ie nie istniał. Można by zaprotestow ać, że w ynika to z form y powieści w listach: do form alnej s tr u k tu ry tej fo rm y po­ wieści należy to, że a u to r pojaw ia się tu ty lko jako „w ydaw ca”, gdy tym czasem czytelnik obejm uje rolę „przyjm ującego do w iadom ości” . W pew nym sensie dopiero dzięki tem u czytelnik s ta je się czytelnikiem w e w łaściw ym znaczeniu tego słowa, podczas gdy w powieści a u k to ­ ria ln ej jest on — p rzy n ajm n iej form alnie rzecz biorąc — p a rtn e re m w przypom inającej sy tu ację dialogu relacji n a rra to r—słuchacz. Nie m oż­ na chyba zaprzeczyć, że w yparcie pożądanego czytelnika z im m anencji dzieła odpow iada form alnej s tru k tu rz e powieści w listach. P ro blem po­ lega na stw ierdzeniu, w jak im k ieru n k u biegnie zw iązek przyczynow y. Czy form a listów była przyczyną w yparcia czytelnika z im m anencji dzieła, czy też na odw rót, nowy, bezpośredni stosunek a u to ra do w łasnej publiczności czytelniczej spowodow ał pojaw ienie się fo rm y listów ? W iele przem aw ia za tą d ru g ą możliwością. A utor, k tó ry jest — zwłaszcza gdy je st sw ym w łasnym w ydaw cą — bezpośrednio zależny od przychylności swej realnej publiczności czytelniczej, będzie się sta ra ł ja k najdokładniej u k ry ć tę zależność. Form a listów oddaje w tym względzie w ielkie p rzy ­ sługi, gdyż pozornie obiektyw izuje tok n a rra c ji.

Spow odow any poniekąd chęcią przypodobania się wzgląd a u to ra na upodobania publiczności je st uspraw iedliw iony tak długo, dopóki może on wnosić wobec swego czytelnika jakieś uzasadnione i w iarygodne p re ­ te n sje w ychow aw cze. W tak im p rzy p ad ku nie m ożna także nic zarzucić fikcji „życzliwego czy teln ika”, fikcji, k tó ra je st n aw et konieczna, gdyż bez niej m usiałby się załam ać pedagogiczny optym izm au tora. P roblem s ta je się jed n a k tru d n ie jsz y tam , gdzie rezy g nu je się z celu wjm how aw - czego lub używ a się go ty lk o jako p retek stu . W tym m om encie n a p ierw ­

ośm ielam się jednocześnie poświęcić Lady Spencer opowieść o poruczniku Le Fevre. Czyniąc to, kieruję się tylko jednym względem , tym mianowicie, że jest to opowieść ludzka”.

21 Zob. szczególnie P re fa c e i P o s ts c r ip t do Clarissa H a r lo w e (London 1962). Zob. także S a m u e l R ich a rd s o n ’s In tro d u ctio n s to „P a m e l a ” (Los Angeles 1954). Richardson w ydaje tu razem z P refa ce kilka listów czytelników napisanych przez Aarona Hilla.

(19)

szy p lan w ysuw a się rozryw kow a fu n k cja lite ra tu ry , fu n k cja zaspoka­ jan ia potrzeb. Spośród e le m en ta rn y c h ludzkich potrzeb, k u k tó ry c h za­ spokojeniu dążono, w polu w idzenia pisarza pojaw iła się n a jp ie rw — historycznie rzecz biorąc — potrzeba zaspokojenia tego ty p u dążenia do wiedzy, k tó re zw ykliśm y określać „ciekaw ością” . Inn e potrzeby, jak np. popęd płciow y, m iały pojaw ić się w szerszym zakresie znacznie później. Jeśli lite ra tu ra bierze n a siebie zaspokajanie elem en tarn y ch po­ trzeb ludzkich — a powieść sch y łk u X V III w. m iała znacznie bardziej św iadom ie i z m niejszym skrępow aniem poświęcić się tem u zad aniu — to w ypełnianie tej fu n k cji zw ykło się określać pojęciem „rozryw ka” . R ozryw kę m ożna zdefiniow ać jak o chw ilow e zaspokojenie elem en tarn ej potrzeby, k tó re uw aln ia „podm iot pop ęd u ” (w p rzy p ad k u ro zry w ki lite ­ rackiej realnego czytelnika) na jak iś czas od brzem ienia owego popędu i przez to su biek tyw n ie izoluje go od czasu i przestrzeni. N iem ieckie słowo „ro z ry w k a ” [U nterhaltung] tra fn ie określa nam iastkow e działanie, k tó re żądnego ro zryw k i w określonym czasie niejako „ u trz y m u je p rzy życiu” 22. Nie trz e b a sp ecjaln ie podkreślać, że definicja ta nie m a na celu dew aluow ać rozry w k ow y ch fu n k cji lite ra tu ry , k tó re ze w zględu na w yw oływ any przez siebie (p rzynajm niej chwilow y) subiekty w nie u w al­ n iający efekt, są praw dopodobnie w sensie w italn y m konieczne, zw łasz­ cza w epoce w zrastająceg o nacisku cyw ilizacyjnego.

Pow ieść je s t z w ielu przyczyn, k tó ry m i nie m ożem y się tu bliżej za­ jąć, predesty n o w an a do p ełnienia przede w szystkim lub w yłącznie roz­ ryw kow ej fu n kcji. H istorycznie rzecz biorąc, powieść w pierw szym rzę ­ dzie rozryw kow a p ojaw ia się na w łaściw ej płaszczyźnie literack iej do­ piero w o statnim trzydziestoleciu X V III w ieku. C ałkiem nowe odm iany powieści, ja k np. powieść grozy, zaw dzięczają sw ą egzystencję dopiero co zdobytem u przez powieść czysto rozryw kow ą „p raw u do literackiego w y ra z u ” [Literaturfähigkeit]. Ale także w w ielkiej tra d y c ji powieści realistycznej w zrasta znaczenie i pow ażanie fu n k cji rozryw kow ej. O ddzia­ łu je to w znacznej m ierze n a w yobrażenia pow ieściopisarzy o typie sw ej publiczności czytelniczej. J u ż u S m o lletta n a ty k a m y się na pojęcie curio­

sity. W przedm ow ie do R o d eryka R andom a (1748) o d n ajd u jem y pojęcie

„czytelnika ciekaw ego” i w yjaśnienie au to ra, że — i w jak i sposób — przystosow ał sw ą powieść do zaspokajania tej elem en tarn ej potrzeby:

Ze w szystkich odmian satyry żadna nie jest tak zabawna ani tyle nie daje powszechnej korzyści, co ta, którą wprowadza się jakby przypadkiem, w toku ciekawej opowieści, gdzie każde w ydarzenie ma rum ieniec życia, gdzie dobrze znane sceny, przedstaw ione z niezw ykłego a uciesznego punktu widzenia, zys­

22 [Niem ieckie słow o Unterhaltung ma kilka znaczeń. Dwa głów ne to „rozryw­ ka” i „utrzym anie” — przyp. tłum.]

(20)

kują w dzięk nowości, każdy zaś szczegół posiada swoje odzwierciedlenie w na­ turze.

Czytelnik zaspokaja ciekawość, śledząc przypadki człowieka, dla którego jest przychylnie usposobiony, jego sprawę za swoją przyjmuje, współczuje mu w niedoli, wre oburzeniem na winnych jego nieszczęść; rozpłomieniają się w nim najzacniejsze namiętności, kontrast między uciśnioną cnotą a zuchwa­ łym występkiem tym ostrzej się uwydatnia, a ponieważ każde w rażenie ze zdwojoną siłą działa tu na imaginację, pamięć w ięc zachowuje obraz wydarzeń, serce zaś krzepi się przykładem 23

Dla Sm olleta czytelnik, na którego należy w yw rzeć w ychow aw czy w pływ , je st czytelnikiem „ciekaw ym ”. Oczekuje on określonych tem a ­ tów i technik literackich, budzących jego zainteresow anie i sp ra w ia ją ­ cych, że on sam sta je się pod atn y na pedagogiczny w pływ . Ten ty p czy­ teln ik a pożądanego m ożna by określić m ianem „czytelnika z a in te re ­ sow anego” , p rzy czym słowo „zainteresow anie” m a tu być rozum iane w sw ym etym ologicznie p ierw o tn y m znaczeniu jako „bycie p rzy czym ś obecnym ” lub też „pragnienie bycia przy czymś obecnym ” . W ang iel­ skiej lite ra tu rz e sch y łk u X V III w. i początku X IX w. słowa in terest [zainteresow anie] i in terestin g [interesujący] w y stęp ują zadziw iająco czę-> sto, nierzadko, jak u Sm olletta, w połączeniu ze słow em n o v e lty [no­ wość]. Częstość w ystępow ania tych słów pozostaje praw dopodobnie w zw iązku ze specyficznie m ieszczańską potrzebą rom antycznego udziw ­ niania tego, co zw ykłe i codzienne, potrzebą, k tó ra — podobnie jak po­ trzeba rozryw ki — dąży do chwilowego uw olnienia z kanonów m iesz­ czańskiej zasiedziałości. J a k w y kazuje powyższy c y ta t ze S m olletta (by

representin g fam iliar scenes in an uncom m on and am using point of vie w

[gdzie dobrze znane sceny przedstaw ione są z niezw ykłego a uciesznego p u n k u widzenia]), dalekow zroczni pisarze nastaw ili się już wcześnie na specyficzne potrzeby zw iększającej się znacznie na przełom ie w ieków liczby czytelników m ieszczań sk ich 24. Słynny rom antyczny m an ifest W ordsw ortha, przedm ow a do L yrica l Ballads [Ballady liry c zn e ] (1800— 1802) określa jako głów ną in ten cję zbioru ten sam cel, k tó ry m iał być następn ie p u n k tem w yjścia rom antycznego ru c h u w Anglii:

A zatem głów nym celem, jaki przyświecał mi przy pisaniu tych wierszy, było w ybieranie zdarzeń i sytuacji z życia codziennego i relacjonowanie ich czy też opisanie, od początku do końca, w miarę m ożliwości językiem naprawdę używanym przez ludzi. Jednocześnie usiłowałem przydać zdarzeniom barw zapożyczonych z wyobraźni, dzięki czemu zw ykłe rzeczy przedstawiają się C zytelnikowi w nowym i niezwykłym św ietle. A le ponad wszystko pragnąłem,

23 T. S m o l l e t t , N i e z w y k ł e p r z y g o d y R o d e r y k a Random a. Przełożył B. Z i e ­ l i ń s k i . Warszawa 1955, s. 5.

24 Zob. m. in. R. D. A l t i c k , T he English C o m m o n R eader. A Socia l H i­

(21)

aby te zdarzenia i sytuacje stały się interesujące dzięki w yśledzeniu w nich — w sposób w ierny acz nie ostentacyjny — podstawowych praw naszej natury, zwłaszcza zaś praw rządzących kształtowaniem się naszych m yśli w stanie wzruszenia 25.

Typ „czytelnika zaintereso w an eg o ” m ożem y więc zdefiniow ać jako czytelnika „ciekaw ego” , k tó ry chciałby być „obecny” tam , gdzie może przeżyć coś nowego w znanej sobie form ie, lub też coś sobie znanego w nowej form ie. D ecydujące w naszym kontekście jest jed n a k coś innego: n atk n ęliśm y się w praw dzie w „P rzedm ow ie” S m o lletta do Rode-

ry k a Random a na tę odm ianę czytelnika w form ie teoretycznego typu,

ale po raz pierw szy w naszym szeregu p rzykładów m ożem y stw ierdzić, że tenże teo rety czn y ty p pok ry w a się z typ em publiczności rea ln ej, dla którego powieści tego a u to ra rzeczyw iście zostały napisane. In n ym i sło­ wy oznacza to, że nie przeciw staw ia się tu rea ln ej publiczności św ia­ domie, z pedagogicznych pobudek — ja k jeszcze u F ieldinga i S te rn e ’a — ty p u idealnego, z k tó ry m dość tru d n o jej się zidentyfikow ać, lecz że ty p czytelnika zainteresow anego odpow iada w istocie realn ej publicz­ ności czytelniczej. J a k w y k azu je c y ta t ze S m o lletta, obiektyw nie istn ie ­ jąca p otrzeba ele m en ta rn a m a tu zostać w y k o rzy stan a na rzecz ciągle jeszcze istniejącej in te n c ji pedagogicznego oddziaływ ania. Z aznaczają się m ożliwości swego ro d zaju k a p itu la c ji a u to ra przed czytelnikiem , m ożli­ wości, k tó re zapow iadają sukces i w iele obiecują, ale jednocześnie otw ie­ ra ją niepokojące p erspek tyw y.

Do odm ian powieści, k tó re zrodziło zdobycie przez lite ra tu rę przede w szystkim rozry w k o w ą „p raw a do literackiego w y ra z u ”, n ależy powieść history czn a typu, k tó ry za sp raw ą sir W altera Scotta sta ł się ulubionym wzorem . Z w iązki m iędzy literack im rom antyzm em , ogólną koncepcją dziejów h isto ry zm u i p o trzeb ą ro zry w k i w przew ażającej m ierze m iesz­ czańskiej publiczności czytelniczej, ja k rów nież oddziaływ anie tego kom ­ pleksow ego zw iązku na pow stanie powieści historycznej rozw ażał a u to r niniejszego a rty k u łu gdzie indziej 26. W obecnym kontekście niezm iernie in te resu jąc e je s t to, że S co tt jako pierw szy ze znaczących angielskich pow ieściopisarzy X V III i X IX w. pow ażnie s ta ra ł się uzyskać em pirycz­

25 M a n i fe s t y r o m a n ty z m u . 1790—1830. A n glia, N ie m c y , Francja. Wybór tekstów i opracowanie A. K o w a l c z y k ó w a. W arszawa 1975, s. 45 (przełożyła K. T a r - n o w s k a).

2a E. W o l f f , Z w e i V e r s io n e n des h isto risch en R om ans. S c o tt s W a v e r l e y und

T h a c k e r a y s H e n r y E sm ond. W zbiorze: L e b e n d e A n ti k e . S y m p o s io n fü r R u d o lf

Sühnel. Berlin 1967, s. 347—369. — E. W o l f f , Sir W a l t e r S c o tt u n d Dr. D rya sd u st.

Z u m P r o b l e m d e r E n ts t e h u n g des h is to risc h e n R o m a n s i m 19. J a h rh u n d ert. W: W. Г s e r, W. S c h a l k (Hrsg.), D a r g e s te llte G eschichte in d e r europäischen L i ­

t e r a t u r d es 19. J a h r h u n d e r t s (Studien zur Philosophie und Literatur des neunzehnten Jahrhunderts. 7). Frankfurt a. M., s. 15—32.

(22)

nie potw ierdzony obraz swego pożądanego c z y te ln ik a 27. Ju ż we wczes­ nym okresie twórczości, w k tó ry m ballady i w ierszow ane eposy uczyniły go jedn y m z najb ard ziej zn anych i łubianych poetów , sukces czy nie­ powodzenie jakiegoś w iersza były dla niego okazją do sk ru p u la tn e j an a­ lizy przyczyn, zanim pow stał następny, z k o nsekw entnym uw zględnie­ niem jej w yników . Tak też Scott m ógł w przedm ow ie do w ierszow anego opow iadania R o keb y (1813) słusznie o sobie powiedzieć: „Sądzę, że znam znacznie lepiej niż moi liczni współcześni sposób, k tó ry m n ajpew niej p o trafię zainteresow ać szerokie rzesze czytelników ” 28. J a k em pirycznie działał przy ty m Scott, świadczy anegdota, k tó rą opowiada w przedm o­ w ie do Pani jeziora (1810): Scott czytał części rękopisu pew nem u szkoc­ kiem u chłopu. Słuchacz ta k bardzo zatopił się w tok opowieści, że aż podskoczył w zburzony w m iejscu, gdzie zgrzana sfora psów w pada po polow aniu na jelenia do w ód Loch K atrine, by podążyć za sw ym panem , k tó ry w raz z b o h aterk ą E llen Douglas przepraw ia się przez jezioro. P ro te st znającego się na m yślistw ie chłopa przeciw ko niełow ieckiem u postępow aniu właściciela psów stanow ił dla au to ra dowód, że n apisał „praw dopodobną” historię, k tó ra ta k bardzo zainteresow ała p rzed staw i­ ciela zam ierzonej, realn ej publiczności czytelniczej, że nie był on w stanie odróżnić rzeczyw istości od fikcji literack iej, a więc w dosłow nym sensie w ydaw ało m u się, że „jest przy ty m obecny” .

Listy, dzienniki i przedm ow y Scotta są niew yczerpanym źródłem dla każdego, kto zajm u je się pow staw aniem literacko am bitnej lite ra tu ry rozryw kow ej i chce przestudiow ać w nikliw ie analizujący, n ieustannie eksp ery m en tu jący i w rażliw ie obserw ujący stosunek w ybitnego tw órcy lite ra tu ry rozryw kow ej do swej realn ej publiczności. W naszych rozw a­ żaniach jest to o ty le in teresujące, że chodzi tu o przyp ad ek sk ra jn y , gdzie pożądany czytelnik jest jednocześnie czytelnikiem realnym . Z przypad k iem tak im m ożna się zapew ne spotkać tylko u rzeczyw iście w y b itn y ch tw órców lite ra tu ry rozryw kow ej. B ył nim bez w ątpienia Scott, k tó ry sw ą pierw szą powieść W averley (1814), praw zór w szelkiej powieści historycznej, w y dał anonim owo i tak to później uzasadnił:

Moim głów nym bodźcem do anonimowego opublikowania tego dzieła była świadomość, że był to eksperyment dokonany na gustach czytelników, ekspe­ ryment, który mógł się nie udać, nie chciałem w ięc przyjmować na siebie sam e­ go ryzyka porażki 29.

27 Jak w ielk i sukces odniósł w tym względzie Scott, w ynika z zestawionej przez A 1 1 i с к а (The English C o m m o n Reader, s. 381 n.) liście bestsellerów X IX wieku. Scott był najpopularniejszym pisarzem języka angielskiego.

28 The P oetical W o r k s of S ir W a l te r Scott. London 1850, t. 9.

29 S i r W a l t e r S c o t t , The W a v e r le y N ovels. Edinburgh 1868, G en eral P r e ­

Cytaty

Powiązane dokumenty

4 case studies were selected to perform the LCA analysis, each with a slightly different approach, in order to study different aspects: different replacement

A więc chcemy mówić, że zdecydowanie „jest gorąco” gdy temperatura jest większa niż 100stopni, zdecydowanie nie jest gorąco gdy temperatura jest mniejsza niż

Maryja natomiast jest stawiana za wzór dla współcześnie żyjących kobiet przede wszystkim dlatego, że stanowi uosobienie miłości wcielonej, która wyraża się poprzez

nie mogąc dociec własności rzeczy – należy praktykować epoche, czyli wstrzymywanie się od sądów i.. niezabieranie głosu w żadnej

nie rodzą się potknięcia metodyczne, w ynikające niekiedy z okoliczności, że nie udało się mu dotrzeć do niektórych prac, zwłaszcza polskich po­.. w ojennych

W ten sposób teoria metafizyczna Arystotelesa okazuje się powiązana z pewnego rodzaju argumentem transcendentalnym, dzięki któremu zyskuje nowe narzę- dzie do obrony przed

H isto­ rykowi gospodarczemu brak jest w omawianej pracy rozdziału, który ukazałby wzajemną współzależność tradycyjnego rybołówstwa śródlą­ dow ego oraz

Gdyby jc- szcze konsekwentnic poszedł rym tropcm i staral się zrewidować światopogląd pisarza, czego dzisiaj podejmują się badaczejego spu.. ścizny, byloby