• Nie Znaleziono Wyników

Uwagi o noweli Stefana Żeromskiego "Echa leśne"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Uwagi o noweli Stefana Żeromskiego "Echa leśne""

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Konrad Górski

Uwagi o noweli Stefana Żeromskiego

"Echa leśne"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 67/1, 33-43

(2)

P a m ię tn ik L ite r a c k i L X V II. 1976, z. 1

KONRAD GÓRSKI

UW A GI O N O W ELI STEFA N A ŻEROM SK IEG O „ECHA L E Ś N E ” * Tłem historyczno-socjologicznym , n a k tó ry m rozw ija się fab u ła no­ w eli Echa leśne, jest w y n a ra d aw ia n ie się Polaków w stęp u jący ch na służbę w w ojsku ro sy jsk im w okresie naszej niew oli. Czy społeczeństw o polskie w X IX w. dopuszczało w zasadzie tego ro d za ju służbę z p u n k tu w idzenia e ty k i narodow ej? Polacy w zaborze rosyjskim cieszyli się opinią doskonałych pracow ników i zajm ow ali w Rosji w iele w y b itn y ch s ta ­ now isk w życiu społecznym i gospodarczym . N a służbę w w ojsku patrzan o wówczas jako n a jed en ze środków zarobkow ania i nie poczytyw ano jej za coś, co by się sprzeciw iało obow iązkom P o lak a w obec w łasnego n a ­ rodu. Z a c y tu jm y bardzo zn am ien n y w ty m w yp ad k u list A dam a M ic­ kiew icza do C y p riana D aszkiew icza, gdy te n — zakochany bez w zajem ­ ności w K aro linie Jaen isch — ch w y tał się różny ch rozpaczliw ych za­ m iarów (list z połow y sierp n ia 1828).

D ziw aczysz bardzo z twoimi zamiarami wyjazdu z Moskwy. Daw niejsze plany służenia w wojsku, m ów iłem zawsze, iż były śmieszne. Styrawszy wiek, zdrowie, nie używ szy życia, w ysłużyłbyś rangę rotmistrza lub m ajora i sie­ działbyś u kogoś na łasce. Bo trudno rachować z pewnością na w ypadki nad­ zw yczajne i faw ory losu. [...]

[.rf] Obacz, co się dzieje z naszym i wojskowym i: Sobolewskim i H eydate- lem , którzy w lasach i błotach życie pędzą i których znowu aw ans minął, choć byli przedstawieni. [...] Jaki cię giez na ten Sybir pędzi czy też na Kaukaz! Wierz mi, za rok będziesz klął i św iat, i siebie. Mizerna ranga, jaką zyskasz przenosząc się, nie zabawi cię w długich, sam otnych dniach i tęsknych w ie ­ czorach h

W c h a ra k te rz e k o m en tarza dodajm y, że J a n H eyd atel i J a n Sobo­ lew ski, daw n i filareci, zesłani do Rosji po procesie m łodzieży w ileńskiej,

* Referat w ygłoszony na sesji naukowej „W 50-lecie śmierci Stefana Żerom ­ skiego”, zorganizowanej przez Komitet Nauk o Literaturze Polskiej PAN, Instytut Badań Literackich PAN i Instytut Literatury Polskiej U niwersytetu W arszawskiego (Warszawa, 17—19 X I 1975).

1 A. M i c k i e w i c z , Dzieła. W ydanie Jubileuszowe. T. 14., Warszawa 1955, s. 413—414.

(3)

34 K O N R A D G Ó R S K I

służyli w k o rp u sie inżynierów k o m u n ik acji w odnej i w 1827 r. aw anso­ w ali na podporuczników 2.

Otóż co ud erza w ty m zniechęcaniu D aszkiew icza do podjęcia służby w w ojsku, to kładzenie n acisku w yłącznie n a trud no ści zew n ętrzn e i ży­ ciową nieopłacalność tego ro d za ju k a rie ry , nie m a n a to m ia st an i słowa 0 m oralnej stro n ie podobnego zam iaru. Czyli w oczach M ickiewicza jako P o laka zaciągnięcie się dobrow olne do w o jska rosyjskiego nie budziło zastrzeżeń. M ożna je było tra k to w a ć jako jeden z w ielu m ożliw ych i do­ puszczalnych sposobów u trz y m an ia się n a te re n ie Rosji. A jeśli, nie p oprzestając na p rzed staw ien iu sposobu m yślenia M ickiewicza o tej sp ra ­ wie, przypom nim y sobie, że p rzed pow staniem styczniow ym Z y gm u n t S ierakow ski i R om uald T ra u g u tt b y li oficeram i rosyjskim i, przy czym ten ostatn i b ra ł udział w w alce z pow stan iem w ęgiersk im r. 1849 i w w o j­ nie k ry m sk iej 1855, to stan ie się jasne, że sam fa k t słu żby w w ojsku rosyjskim , n a w e t dobrow olnej, w cale nie m usiał oznaczać zatracen ia polskiej św iadom ości narodow

ej-W olno n ato m ia st w ątpić, czy T ra u g u tt cofając się m yślą do p rze b y ­ ty ch okresów w łasnego życia w idział sw ój udział w kam p anii w ęgierskiej 1 w w ojnie k ry m sk iej tak zab arw io n y uczuciowo, ja k to w ynika ze w spom nień g en e ra ła Rozłuckiego o jego starszy m bracie. P o słu ch ajm y tej w ypow iedzi, przepojonej p atrio ty zm em chy ba nie polskim :

Brat mój w sewastopolskiej w ojnie pod M ałachowym Kurhanem sław nie zginął. G enerał-m ajor, m ikołajewskich czasów człowiek. Za w ęgierską kampanię nagrodzony stopniem, orderami, m ajątkiem w penzeńskiej gubernii. Na polu b itw y umierając, m nie tych dwóch synów swoich polecił. Jam mu braterskie i żołnierskie słow o dał, że ich na ludzi w ychowam , w św iat w yprowadzę. No 1 dochowałem słowa. I dochowałem... Starszy na Kaukazie służył i tam z cho­ lery umarł w randze sztabskapitana. Piotr, bezżenny. Młodszy, Jan, przy mnie w pułku służył po skończeniu korpusu, [s. 21—22] 3

P a trio ty c z n e sum ienie g en erała R ozłuckiego-juniora — jest nie tylk o spokojne, ale n a w e t w ypełnione sw oistą dum ą. N ie m ógł lepiej dochować słow a danego u m ierającem u b ra tu , ja k w yprow adzić jego synów w św iat, n a ludzi, tzn. carskich oficerów . Ów P io tr, starszy , m usiał zresztą pełnić służbę w sposób bardzo gorliw y, jeśli w ciągu niew ielu la t zdołał się poszczycić ran g ą sztab sk ap itan a, co w ów czesnej a rm ii ro sy jsk iej odpo­ w iadało stopniow i m ajora.

W spom nienie g en erała z Ech leśn ych o sta rszy m bracie p rzen ik n ięte jest poza ty m głęboką dum ą. Słyszym y, że b ra t pod M ałachow ym K u r­ han em s ł a w n i e zginął. P rzy p o m n ijm y , że w alka o ten K u rh a n , będący kluczem sew astopolskiej fo rtecy , n iezw ykle zacięta i k rw aw a, p rz y p ra ­

2 Zob. objaśnienie S. P i g o n i a do listu do T. Zana z 3/15 IV 1828 — ibi­

d e m , s. 382.

3 Cytaty podaję z pierwszego wydania książkow ego now eli (honorując te cechy ortografii, które m ają oparcie w ówczesnej wym owie): M. Z y c h , Echa leśne. Kraków 1905.

(4)

U W A G I O N O W E L I „ E C H A L E Ś N E ” 35

w iła obie stro n y o w ielkie s tra ty . F ran cu zi b y li dum ni ze swego zw y­ cięstw a i w w ieloraki sposób podkreślili jego znaczenie. Zdobyw ca K u r­ hanu, gen erał P élissier, o trzy m ał ty tu ł duc de M alakojf, a pam ięć o ty m try u m fie żyje do dziś dnia w nazw ie jed n ej z n ajp ięk n iejszy ch alei P a ­ ryża: A v enue de M alakoff, k tó ra łączy plac T rocadéro z aleją w iodącą do L ask u B ulońskiego, a więc z n a jd u je się w n a jb a rd zie j rep re z en ta cy jn e j dzielnicy P ary ża. A czkolw iek zdobycie M ałachow skiego K u rh a n u zdecy­ dow ało o k a p itu la c ji Sew astopola i o p rze g ra n iu przez Rosję w o jny k ry m sk iej, to jed n a k niew ątp liw e b o h aterstw o obrońców tej pozycji mogło uspraw ied liw ić p a trio ty czn ą dum ę g en erała Rozłuckiego, że b r a t jego „pod M ałachow ym K u rh a n e m sław nie zg in ął”.

P rzytoczone w spom nienie g en erała o jego starszy m bracie przygoto­ w u je nas dostatecznie do zrozum ienia roli, jak ą odegra on w procesie swego b ra ta n k a przed sądem w ojskow ym , ale now ela Żerom skiego w szech­ stronnie odtw arza skom plikow any sto su n ek uczuciow y, jaki łączy starego Rozłuckiego z jego bliskim krew n iak iem . Co za m ieszanina uczuć miłości, przyw iązan ia i w pew n y ch chw ilach n a w e t podziw u — z pasją i zgrzy­ tan iem zębam i n a głupca, co ta k zm arnow ał sw ą przyszłość· Jak że rea g u je g enerał (w okresie pow stania jeszcze podpułkow nik) n a list, k tó ry m u pozostaw ił J a n Rozłucki u ciekając do polskich szeregów. Oto fra g m e n t jego opowieści:

W kwaterze, gdzieśm y stali, w Sielpi, znaleziono kartkę na stole z zaw ia­ domieniem mnie, jako dowódzcy naówczas trzech batalionów, że „wierny obo­ w iązkow i dla sw ej ojczyzny” — i tym podobne brednie. Mnie, sw ego przeło­ żonego i stryja, wzywa, żebym także splam ił swój oficerski honor, złamał przysięgę i uciekał za nim do bandy, do lasu. [s. 23]

Nie ulega w ątpliw ości, że m o raln y m b o h a te rem now eli Echa leśne je s t Ja n Rozłucki, ale b o h aterem literack im tego u tw o ru jest jego s try j, którego duchow em u p o rtre to w i została podporządkow ana kom pozycja całości. Na pozór bow iem Echa leśne to now ela ram ow a, ale o ty le od­ biegająca od szablonu, że tu ta j ram a jest obszerniejsza od opow iadania, do którego je s t w prow adzeniem (ram a — 52 p ro cen t tek stu , opowieść — 48 procent), a w d o d atk u opow iadanie g enerała zostaje k ilk a k ro tn ie p rzerw an e in fo rm acjam i należącym i do ra m y i zakończone p u en tą, k tó ra rów nież jest częścią ram y. Treścią ra m y bow iem jest zarów no rela cja n a rra to ra , m ająca n a celu c h a ra k te ry sty k ę generała, ja k i zobrazow anie reak cji słuchaczy n a opow iadanie głównego a k to ra utw oru.

W spom nieliśm y o n a rra to rz e. K im on jest? — W zasadzie fab uła u tw o ru jest o p a rta na przeżyciu chłopca, k tó ry o trzy m ał prom ocję z k la ­ sy d ru g iej do trzeciej (oczywiście w gim nazjum ), a więc może sobie liczyć około 13 lat. A le sty l n a rra c ji, p rze n ik n ię ty fin e z y jn y m h u m orem i ironią, k tó re p rz e ra sta ją m ożliwości um ysłow e trzy n asto letn ieg o chłopca, jak rów nież słow nictw o (por. „G enerał, r a m o l c i o nieźle zakonserw ow a­ n y ”, s. 11) prow adzą do w niosku, że n a rra to re m je s t człow iek dojrzały,

(5)

30 K O N R A D G Ó R S K I

k tó ry p rzek azu je dobrze zachow ane w spom nienie w łasne z lat, gdy był uczniem niższych klas ów czesnego gim nazjum .

P rz y jrz y jm y się z kolei s tru k tu rz e opow iadania ram owego. Ono za­ czyna się od w stępnego p rzeg ląd u osób, k tó ry m a c h a ra k te r n a razie ty lk o spisu aktorów , p raw ie pozbaw ionego zapowiedzi, co to są za lu ­ dzie. Mówię: p raw ie, bo w trz e ch w y p ad k ach su b teln e żądło ironii z lekka u jaw nia sw oją obecność. D ow iad u jem y się, że g en e ra ł Rozłucki siedział u r o c z y ś c i e na sto łk u u staw io n y m po środku dyw anu, ale te re k w i­ zy ty cerem o n iału nie b y ły jego w łasnością, bo sk ład an y stołek należał do geo m etry K nopfa, a d y w an został z d ję ty znad łóżka m atk i n a rra to ra . Za chw ilę ukaże się m igaw kow o w zm iank ow an y geom etra, sta ra n n ie ochroniony pledem i gum ow ym płaszczem od wilgoci, a m im o to s k u r­ czony i skrzyw iony. Obok niego pod leśn y G uńkiew icz, pijący a ra k pod pozorem picia h e rb a ty , d alej pisarz g m in n y O lszakow ski, o k tó ry m na razie nic nie w iem y, w reszcie w ó jt G ała obnoszący sw oje odznaczenie: m iedziany m ed al „za u śm iren ie polskiego m ia tie ża ” (s. 5). Na końcu zostaje w y m ien io n y ojciec n a rra to ra . Obecność ojca wiąże się z m o ty ­ w acją ak c ji w y p ełn iającej ram ę, ale on poza ty m nie istn ieje w utw orze. O jego rea k c ji na opow iadanie g e n e ra ła n ie u słyszym y ani słowa.

Po tej w stęp n ej p rez e n ta c ji n a stę p u je druga, połączona z obszerniejszą c h a ra k te ry s ty k ą w y m ienionych postaci. A więc Rozłucki jest generałem zdym isjonow anym (nie zem erytow anym ), co je s t szczegółem niezw ykle w ażnym , w y ja śn ia jąc y m lekcew ażenie, jak ie m u okazuje pisarz gm inny O lszakow ski; je s t to pośrednia m o ty w ac ja końcow ej p u en ty . Czy przyczyną dym isji g en erała m ogła być h isto ria jego b ra ta n k a ? — Raczej nie, skoro w okresie p o w stan ia p rzy szły g en erał b y ł jeszcze podpułkow nikiem , a więc postępow anie J a n a nie zw ichnęło k a rie ry jego stry ja : g enerałem został później, ale jeśli został w reszcie zdym isjonow any, to znaczy, że w jak ie jś spraw ie, o k tó re j się z now eli nie d ow iadujem y, pośliznęła m u się noga. A u to r Ech leśn ych w tę spraw ę już nie w nika, jako nie m ającą znaczenia d la dom inującego prob lem u, o k tó ry w utw o rze chodzi; jest to jed e n z w ielu p rzyk ład ó w w tej now eli, ja k a u to r dąży do m ożliw ie najw iększej oszczędności w operow aniu szczegółam i n a rra c ji; w prow adza tylk o te, k tó re są niezbędne dla rozw inięcia prob lem u podstaw ow ego.

D ru g a w ażna in fo rm acja o generale, jak ą p rzek azu je nam n a rra to r, to w y jaśn ien ie p rzyczyn jego p o jaw ien ia się w gronie w prow adzonych tu osób. Po zdław ien iu pow stania w ielu zasłużonych w tej akcji dowódców ro sy jsk ich rząd carski obdarzył m ają tk a m i, k tó re uległy konfiskacie za udział ich w łaścicieli w „polskim b u n cie”. Otóż nasz g enerał je s t p len i­ p o ten te m jednego z n a jb a rd zie j obdarzonych d o n a ta riu sz y i przyjechał, a b y w w y n ik u zam iany g ru n tó w przyłączyć z lasów rządow ych znaczny k aw ał b o ru do m a ją tk u dzierżaw ionego przez ojca n a rra to ra now eli. N ie­ tęg a m usiała być pozycja m a te ria ln a generała, jeśli zgodził się być p len ip o ten tem jakiegoś kolegi po fachu, któ reg o zasługi lepiej zostały

(6)

U W A G I O N O W E L I ,,E C H A L E Ś N E ” 37

ocenione przez zaborcę niż gorliw ość człow ieka o zniew olonym um yśle, co pow odow any sw y m oficerskim h o n o rem i w iernością przysiędze skazał na śm ierć w łasnego b rata n k a.

G en erał chciał ja k n ajszybciej w y p ełn ić sw e obowiązki p lenip otenta, i te n jego pośpiech stał się p rzyczyną sceny, k tó ra się odegrała w lesie, w nocy, p rzy akom paniam encie h u k u siek ier ścinających w spaniałe d rze­ wa „jodłow ej puszczy”, ta k cudow nie w ysław ionej później przez Ż erom ­ skiego w jego łabędzim śpiew ie.

Z kolei n a stę p u je rozszerzona c h a ra k te ry s ty k a inn ych aktorów . P o ­ czciwy G uńkiew icz baw i nas jed y n ie chęcią u trz y m an ia pozorów, że jest am ato rem h e rb a ty , gdy połyka wciąż now e szklanki arak u . A le zgoła in n y k o n tra s t m iędzy pozoram i i p raw d ą objaw i się, gdy dow iem y się bliżej, kim jest Olszakow ski. Żerom ski sto su je tu m etodę posługiw ania się naprzó d eufem izm am i, k tó ry c h ironiczna in te n c ja d y sk re tn ie dochodzi do głosu, aby za chw ilę rozkonspirow ać eufem istyczną stylizację nazw a­ niem rzeczy po im ieniu. P isarz gm in n y zatem to „notoryczny łapow nik, zdzierca chłopów , w yzyskiw acz Żydów, n ajzn ako m itszy w ym ijacz p raw a i g rassan t p a ra fia ln y ” (s. 8) — słow em : rodzony braciszek Zołzikiew icza ze S zk ic ó w w ęglem . K ończy się to w yliczenie cnót O lszakow skiego w ażną inform acją, że chociaż ze w zględu n a obecność g en erała pił mało, to jed n ak „w sw ej w szechw iedzy nic sobie z tego g enerała nie ro b ił” (s. 9).

W ójt G ała u k azu je n am sw oje an im alisty czn e oblicze żarłoka i pi- jusa, zadowolonego z sy tu acji, k tó ra pozw oliła m u n a w yk o rzy stan ie jedynie cen nych w jego oczach w arto ści życia. Ten jego anim alizm a u to r w y ja sk ra w ił sp ecjaln ą sty lizacją (G ała nie jad ł, lecz „ch ru pał żu chw am i”, co m u się podsunęło) i nie poskąpił p rz y ty m sarkazm u, pisząc:

Widać było, że chętnym i ochotnym sercem spełnia tę służbę państw ową na pobrzeżu leśnym oraz że chw ali sobie na ogół dzisiejszą czynność, [s. 9]

N atom iast szeroko ro zbudow any obraz osobowości K nopfa jako n e u ra ­ sten ik a i hipochondryka m a znow u n a celu, jak w w y p ad k u G uńkie- wicza, w yw ołać e fe k t h u m o rysty czn y , ale nie d y sk w alifik u jący m oralnie. W szystkie te in fo rm acje i p o rtre ty uczestników nocnego sym pozjum w le­ sie p rzy go to w ują nas do zrozum ienia ich rea k c ji na opow iadanie gene­ rała. W ty m m iejscu dopiero, gdy zapoznaliśm y się bliżej z ak toram i, n a rra to r dorzuca jeden szczegół do c h a ra k te ry s ty k i tego ostatniego, a m ia­ now icie jego stosun ek do resz ty obecnych. G en erał p rzy im prow izow anej w lesie w ieczerzy — pisarza i w ó jta nie dostrzega, jedynie znosząc ich obecność, G uńkiew icza zaszczyca od czasu do czasu generalsk im słow em , z K nopfem rozm aw ia. Tu ciekaw a wiadomość, że g en erał u w ażał się za P olaka i o sten tacy jn ie m ów ił zawsze po polsku, n aw et w urzędach.

P re ze n tac ja ak to rów skończona. N a stęp u je teraz p o ry w ający opis od­ głosów, jak im i rea g u je puszcza na zakłócenie przez człow ieka jej ciszy

(7)

38 K O N R A D G Ö R S K I

i m aje sta tu . Z m ienia się sty lizacja opow iadania ram ow ego. Po w ypo­ wiedziach, przesyconych hu m orem i kom izm em , bezlitosnym nazyw aniem po im ieniu ludzkiej nikczem ności czy ironicznym dem askow aniem czło­ wieczej słabości, przychodzi w spaniała, uw znioślająca re to ry k a prozy Że­ rom skiego.

Z lasu leciał po rosie wieczornej łoskot siekier. Łoskot uderzał w lasy, w ogromne, św iętokrzyskie bory jodłowe, w puszczę w ilgotną, senną, niemą, głuchą. Echa ciosów m knęły od góry do góry, od kniei do kniei, w dal czarną, w noc, w e mgłę. Odbite, wypędzone, dalekie głosy drżały kędyś za św iatem i zza św iata w ołały. Przelękłe, niew ym ow ne w racały z dali, z moczarów, gdzie nikt nie chodzi, gdzie „straszy”. [...] W szystek las łam ał się i rozpadał, huczał w szystkim i drzewami św iadectw o niezapom niane i żyw ym głosem z ciemności w zywał... [s. 13— 14]

Nie w szyscy u czestnicy nocnego sym p ozju m skłonni są w ty ch echach leśnych, co g rają, posłyszeć dalekie głosy w ołające zza św iata. N ie dla w szystkich Las huczy św iadectw o n iezapom niane i w zyw a z ciem ności żyw ym głosem. W yczuć tak ie rzeczy w groźnej m uzyce puszczy mógł spośród zeb ran y ch w ow ym m iejscu ty lk o jeden człowiek. Z najgłębszych pokładów jego św iadom ości w yp ły nęło stra szn e w spom nienie, pam ięć o je ­ go udziale w ty m , co się p rzed la ty w owej puszczy działo. Sens i cel w strząsającego opisu ech leśnych to a rty sty c z n a m oty w acja dalszego rozw inięcia opow iadania ram owego.

G enerał zaczyna od p y tan ia zw róconego do G uńkiew icza, jak daleko z tego oto m iejsca do Suchedniow a· Od słow a do słowa rozm ow a dopro­ w adza do w iadom ości, że naprzeciw ko k arczm y w lesie, na drodze z Z a­ g nańska k u W zdołowi, stoi o p a rty o brzozę krzyż, bo tam człow iek po­ chow any leży. K im b y ł ów człowiek, to za chw ilę g en erał objaw i ze­ b ran ym . R ew elacją dla nich okaże się fak t, że znan y im z tra d y c ji bojów pow stańczych R ym w id b y ł b ra ta n k ie m generała. N a rra to r ogranicza się do zobrazow ania, jak ie w rażenie w y w a rła ta wiadom ość na K nopfie i G uńkiew iczu, jed y n y c h uczciw ych ludziach w ty m zebraniu, bo tru d n o byłoby oczekiwać głębszego w zruszenia ze stro n y p isarza Olszakow skiego i w ó jta G ały.

Rozmowa, k tó ra doprow adziła g en erała do ośw iadczenia, kim b y ł czło­ w iek pochow any n a piaszczystym w y d m u ch u naprzeciw ko karczm y, jest znakom itą m o ty w acją fak tu , że w spom nienia obudzone w pam ięci i w y ­ obraźni g en erała przez echa leśne d o prow adziły do jego opow iadania. G dyby nie rzucona m im ochodem przez G uńkiew icza w zm ianka o k rzyżu pod brzozą, stry jo w sk ie w y rz u ty sum ienia o graniczyłyby się do przeżycia, którego g en erał nie m iałb y żadnego pow odu ujaw niać przed zeb ran ym i przypadkow o n a ty m m iejscu, obcym i m u ludźm i. Ale okazuje się z w y ­ m ijają c y ch zrazu, a p otem w y k rę tn y c h odpow iedzi G uńkiew icza, że on znał pochow anego w owej w ydm ie człow ieka, czyli postaw ienie ta m k rz y ­ ża nie było tylko uśw ięceniem czyjegoś grobu, lecz św iadom ym ak tem

(8)

U W A G I O N O W E L I „ E C H A L E Ś N E ” 39

uczczenia narodow ego b o h atera. N aw et w ó jt Gała, z zaw odu cieśla, m iał jak iś udział w ty m akcie, co jako posiadacz w iadom ego m edalu p ró b u je teraz ch y trz e zlekcew ażyć.

A więc sk azan y na śm ierć przez g en erała jako zdrajca, jego b ra ta n e k jest p rzedm iotem cichego, zakonspirow anego k u ltu w okolicy, gdzie zginął. Ta św iadom ość w y w o łu je w g enerale o d ru ch zim nej pasji, n ad k tó rą nie u m iał zapanow ać i k tó ra doprow adziła go do zdekonspirow ania sy tuacji.

A w iesz pan — m ówił z zimnym uśm iechem — że ów człowiek, co tam pochowany leży, to mój rodzony bratanek... [s. 19]

O druchow y okrzyk K nopfa: „R ym w id?!” pogłębia tę pasję. O kazuje się, że w szyscy w okolicy n a w e t z n a ją bojow y pseudonim J a n a Rozłuckiego.

Rymwid! — powtórzył generał z zaciekłością i szyderstwem . —· On, po­ rucznik m ojego pułku — Rymwid! „Kapitan”! No i doigrał się... [s. 20—21]

P o ty m p rzy zn an iu się do p o k rew ień stw a z b o h a te rem pow stańczym trzeb a było, chcąc nie chcąc, opowiedzieć do końca, co i ja k było.

W opowieści sw ej s try j nie w y jaśn ił szczegółowo, jak to się stało, że Ja n , syn generała, k tó ry b y ł człow iekiem m ikołajew skich czasów, a b ra t P io tra, sztab sk ap itana, co zm arł na K aukazie podczas p ełnienia obo­ wiązków służbow ych, odszedł duchow o od swego najbliższego środow iska rodzinnego, odnalazł w sobie polską świadom ość narodow ą i przyłączył się do pow stania. Jed en ty lk o szczegół może tu być d y sk retn ą, w y ja śn ia ­ jącą aluzją. J a n „ożenił się m łodo z P o lk ą, P łazianką, sy nk a m ałego m ia ł” (s. 21), kiedy przyszło powstanie.· N a podstaw ie tego szczegółu w olno się dom yślać, że osobą, k tó ra rozbudziła w nim polskość, była m łoda m ałżonka.

J a k już w spom nieliśm y, Ż erom ski o p eru je w sw ej now eli szczegółam i w sposób niesłych an ie oszczędny i celow y, może więc w ybór nazw iska dla żony J a n a nie b y ł przypadkow y. W znanych mi źródłach i opracow a­ niach dotyczących pow stania styczniow ego nie n a tra fiłe m na człow ieka o nazw isku „ P łaza” , ale może w tra d y c ji u stn ej o ty ch w ydarzeniach, k tó ra d o tarła do Żerom skiego, zachow ała się jak a ś wiadom ość o b o h a­ tersk im pow stańcu, co się tak nazyw ał. Ż erom ski mógł w ym yślić dla żony Rozłuckiego dow olne inne nazw isko, mógł poprzestać n a w iado­ mości, że J a n ożenił się z m łodą P o lk ą i m iał z nią syna. N adanie jej pew nego określonego nazw iska chyba nie było przypadkiem , choć in te n c ja a u to rsk a w ty m w y p ad k u nie da się jednoznacznie ustalić.

W szystko, czego się dow iad u jem y poza ty m o Jan ie, składa się na w i­ zerunek duchow y niezw ykle p ro sto lin ijn y i k onsekw entny. P oczynając od listow ego w ezw ania, jakie pozostaw ił stry jo w i ud ając się do szeregów pow stańczych, poprzez nacechow ane spokojem i p ro stotą zachow anie się przed sądem i w y rażenie k ategoryczne o statn iej woli, w jak im duch u m a być w ycho w an y jego synek, aż po scenę, k tó ra bezpośrednio poprzedza salw ę p lu to n u egzekucyjnego, p a trz y m y na w izerun ek duchow y boha­

(9)

40 K O N R A D G Ó R S K I

te ra o niezw ykłej sile m o raln ej i opanow aniu. S tojąc przed pluto nem , k tó ry składa się z żołnierzy dow odzonej niegdyś przez niego ro ty , zdo­ byw a się n a p rzy w ita n ie ich u ta r tą form ułą: „Zdorowo, rebiata!" (s. 37). F eldfebla Jew siejen k ę, k tó ry podszedł, żeby m u oczy zawiązać, odepchnął oczami. N a chw ilę p rze d śm ie rte ln ą salw ą p rzycisnął do serca fotografię syn ka i u ch y liły m u się u sta od wyższego, pięknego uśm iechu.

Szczegóły te stanow ią uczuciow ą p u e n tę opow iadania generała, k tó ry jest dum ny, że jego b rata n ek , Rozłucki, p o tra fi z podniesionym czołem w yjść na spo tk an ie w yznaczonej m u śm ierci, ale oczywiście nie dla p rz e ­ kazania tak ich rzeczy g enerał rozsnuw a przed zeb rany m i p rzy ognisku w lesie sw oje w spom nienia. Jego relacja, sprow okow ana przez n ieprze­ w idziany rozw ój sy tu a c ji podczas w ycinan ia lasu, jest jak ąś m ow ą obrończą p rzed try b u n a łe m w łasnego sum ienia, rozbudzonego echam i leś­ nym i. T ak dochodzim y do rozstrzygającego zagadnienia: czy g enerał n a ­ p raw d ę m usiał skazać swego b ra ta n k a n a śm ierć?

J a k uzasadnia on n aty ch m iasto w e oddanie J a n a pod sąd połowy?

M iałem ja rozkaz nieodwołalny od mego generała brygady lasy aż po Bodzentyn oczyścić za wszelką cenę — z prawem życia i śmierci. Nie b yło czasu na w ysyłan ie jeńców do w ięzienia w Kielcach, a i siły m iałem szczupłe. O ficerow ie wzburzeni. We mnie, jako w krew nego, surowym , pytającym w zro­ kiem patrzą. K azałem złożyć sąd połowy, i to natychm iast, bo trzeba b yło bandę ścigać bez zwłoki, [s. 27—28]

J a k w yn ik a z ty ch słów, w ojsko w alczące z oddziałam i pow stańczym i nie m iało rozkazu, ażeby jeńców bezpośrednio po ich w zięciu sądzić i rozstrzeliw ać: obow iązkiem było ty lk o o dsyłanie ich do w ięzienia w K ielcach. G enerał, podówczas podpułkow nik, m ający pod sw ym i ro z­ kazam i trz y batalio n y , usp raw ied liw ia się, że złożył n a ty c h m ia st sąd połowy, bo go do tego zm uszały w zględy n astęp u jące: rozkaz g en erała bry gady , ażeby oczyścić lasy aż po B odzentyn, b ra k czasu na w ysyłanie jeńców do K ielc, szczupłość sił, w reszcie m o raln a p re sja oficerów jego oddziału, w zburzonych całą sy tu a c ją i oczekujących z jego stro n y kro ków stanow czych.

P rz y jrz y jm y się ty m arg u m en to m w św ietle in n y ch szczegółów relacji g enerała. W alki z pow stańcam i nocą b y ły na p orządk u dziennym . Rozłucki w ysłał dw ie ro ty pod wodzą Szczukina w celu zlikw idow ania oddziału W altera, a sam położył się spać w karczm ie. K ied y po dw óch godzinach Szczukin w raca z w iadom ością, iż oddział W a ltera został ro zb ity i roz­ proszony, a J a n Rozłucki w zięty do niew oli, należałoby oczekiwać, że podpułkow nik Rozłucki zorganizuje n aty c h m ia sto w y pościg za pokonanym n ieprzyjacielem ; b y łoby to w łaściw e w yk on anie rozkazu g en erała b ry ­ gad y o oczyszczeniu lasów aż po B odzentyn. Z am iast tego Rozłucki tra c i czas na sąd połowy, odbyw any w karczm ie p rzy łojow ej świecy, i n a egzekucję b ra ta n k a , co się przeciągnęło aż do białego dnia. Po rozbiciu W a ltera tru d n o nazw ać szczupłym i siłam i trz y batalio ny , więc w y słan ie

(10)

U W A G I O N O W E L I ,.E C H A L E Ś N E ” 41

jeńca do K ielc pod silnym konw ojem było m ożliwe. P odobnie m yśleli dw aj członkow ie sąd u polowego, k a p ita n Fiedotow i feldfebel Jew sie je n - ko, któ rzy , gdy przyszło do głosow ania, opow iedzieli się za odesłaniem jeń ca pod kon w o jem do Kielc. Ale podpułkow nik Rozłucki, jako p rze ­ wodniczący sądu, przechy lił szalę na niekorzyść oskarżonego, bo tego dom agali się dw aj inni członkow ie sądu: k a p ita n Szczukin i porucznik von T au w etter. To ich m usiał mieć na m yśli Rozłucki, gdy m ów ił o w zb u­ rzeniu oficerów , w p a tru ją c y c h się w niego surow ym , p y tają cy m w zro ­ kiem.

N a rra to r now eli nie kazał generałow i R ozłuckiem u m ówić szerzej, jakim człow iekiem b y ł porucznik von T a u w e tte r, pod któ reg o kom endą p lu to n egzeku cy jn y odda salw ę do J a n a Rozłuckiego; tu w ystarczyło nazw isko. N iem cy bałtyccy, k tó rzy przed pierw szą w o jną św iatow ą byli w a rstw ą rządzącą n a tere n ie późniejszej Ł o tw y i Estonii, cieszyli się cał­ kow itym zaufaniem carskiego reży m u i służyli m u z oddaniem i gorliw o­ ścią. N ato m iast osoba k a p ita n a Szczukina zajm u je dużo m iejsca w opo­ w iadan iu g en erała i dzieje się ta k n ie bez głębszego powodu.

P ierw szy ry s do jego duchow ej c h a ra k te ry sty k i o trzy m u jem y dow ia­ d ując się o re a k c ji Szczukina n a fa k t p rzyłączenia się J a n a Rozłuckiego do oddziałów pow stańczych. W edług niego „w w o jsk u służba tw ard a, ciężka, niew dzięczna, a w b an d ach służba lżejsza” . „O co ja k o co” — snuł dow cipne uw agi Szczukin — „ale o aw ans w ty ch w ojskach polskich n ie tru d n o ” (s. 24).

Tu nasz k a p ita n żartow ał, ale podczas odbyw ania sądu polowego ukazał do końca sw e praw dziw e oblicze. Na w idok J a n a Rozłuckiego, m ie­ rzącego sw ych sędziów spokojnym , odw ażnym spojrzeniem i nie p ró b u ją ­ cego żadnym w y k rę te m tłum aczyć swego postępow ania, Szczukin w pada w n iep rzyto m n ą pasję· Ż yły m u n a czoło w ylazły, tw arz sczerniała ja k ziem ia, nozdrza m u d rg ają, b rw i się zeszły. W aląc pięścią w stół w oła ku podsądnem u:

Rozłucki! ty nie śmiej tu przed nami hardo stać! N ie śmiej w nas patrzeć takim i oczami! [...]

Razem z innym i zdrajcami sw ego panującego napadłeś na jego wojsko z zasadzki. Prow adziłeś zdrajców, dawałeś im najzgubniejsze wskazówki, uczy­ łeś ich, gdzie i jak uderzać.

[...] ty nam, żołnierzom praw ym i w iernym , w oczy tu m ężnym wzrokiem patrzeć nie śm iej! [...] Spuść oczy i zniż się, bo ty jesteś zdrajca i nędznik! [s. 31—32]

G dy słuch am y rela cji g en erała o przeb ieg u sądu polowego, przychodzą mim o woli dw a sk o jarzen ia z poezjam i M ickiewicza. K a p ita n Fiedotow i feldfeb el Jew siejenko , k tó rz y p a trz y li n a zachow anie się Szczukina, a m im o to głosow ali za odesłaniem jeńca do K ielc, są dalekim i k re w ­ niakam i k a p ita n a Rykow a i w y razem jego sto su n k u do Polaków w alczą­

(11)

42 K O N R A D G Ö R S K I

cych o wolność ich ojczyzny, podczas gdy Szczukin jest idealnym p rz y ­ k ładem tego ty p u R osjan, k tó ry ch M ickiewicz c h a ra k te ry z u je w ostatn iej stro fie w iersza Do p rzyja ció ł M oska li:

Kto z was podniesie skargę, dla m nie jego skarga Będzie jak psa szczekanie, który tak się wdroży Do cierpliwie i długo noszonej obroży,

Że w końcu gotów kąsać, rękę co ją targa.

Po scenie ze Szczukinem g en erał m iał do w y boru , na czyją stro n ę przechy lić szalę.

No i przechyliłem ... — m ówił cicho, kiw ając głową. [s. 33]

W obec rów ności głosów za i przeciw podsądnem u, wobec istn ienia rozkazu, że jeńców należy przesyłać do w ięzienia w K ielcach, by łb y p ra w ­ nie k ry ty , jeślib y zadecydow ał zgodnie ze stanow iskiem Fiedotow a i Jew siejen k i, ale m ając pod bokiem tak ic h gorliw ców jak Szczukin i von T a u w e tte r, w olał nie ryzykow ać, nie narażać na szw ank swej przyszłej k a rie ry .

Jeśli chodzi te ra z o zachow anie się z eb ran y ch p rzy ognisku podczas opow iadania generała, n a rr a to r skupia naszą uw agę jedynie na osobach K nopfa i G uńkiew icza. K nopf po sw oim odruchow ym okrzyku: „R ym ­ w id?!” — całą siłą w oli p a n u je po tem n a d sobą i chce stw orzyć pozory, że in te resu je go ty lk o papieros; G uńkiew icz nie p ije w ięcej pseu d o h erb aty i słucha oszołom iony, p a trz ąc w g en e ra ła ja k w tęczę. A le po skończonym opow iadaniu:

Geometra K nopf zdjął czapkę i coś tam suchym i wargam i do siebie szep­ tał. G uńkiewicz grzebał patykiem w popiele ogniska, jakby pragnął pozako-pyw ać sow ite, pijackie łzy, kapiące z jego oczu. [s. 38]

T eraz dopiero zabiera głos pisarz gm in n y O lszakow ski p y tają c ge­ n e ra ła, co się stało z sy n k iem Ja n a, czy się też spełniła o statn ia wola onego pow stańca.

Na m iejsce w zruszenia, k tó re p rzeb ijało w o statnich słow ach opo­ w ia d a n ia g en erała, p o w raca znów p a sja i b ru taln o ść:

N ie twoją to rzecz i ty o takie rzeczy nie śmiej m nie pytać — słyszysz! [s. 39]

Szydercze słow a Olszakow skiego stanow iące p u e n tę u tw o ru są jedno ­ cześnie b ezlitosnym ujaw n ien iem p raw d y w ew n ętrzn ej człow ieka, k tó ry służąc w zaborczej arm ii stra c ił poczucie sw ej przynależności do w łasne­

go narodu.

U ta rte przek o nan ie naszej k ry ty k i literack iej o Ż erom skim poczytuje go za pisarza, k tó ry nie um iał kom ponow ać sw ych powieści. A le oceniając now ele i opow iadania, taż sam a k ry ty k a p rzy zn aje m u m istrzostw o kom pozycji m ałych fo rm n a rra c y jn y c h . Ta jedno m yśln a pochw ała nie

(12)

U W A G I O N O W E L I „ E C H A L E Ś N E ” 43

zo stała — ja k do tąd — o p a rta n a szczegółow ym w niknięciu w a rty z m jego dorobku now elistycznego. N iniejsze uw agi m iały na celu w ypełnić tę lukę, gdy chodzi o Echa leśne. J e s t to chyba jedno z najw iększych arcydzieł naszej p ro zy n a rra c y jn e j w zak resie m ałych form . Z dum iew a­ jąca oszczędność środków , celow y dobór szczegółów fab u larn y ch , fu n k ­ cjonalne zespolenie opisu p rzy ro d y z akcją u tw o ru, w reszcie um iejętność przek azan ia czytelnikom prosty ch , a jednocześnie najgłęb szych w zruszeń, przeży w any ch w zw iązku z history czny m i w a ru n k a m i naszego życia n a ­ rodowego — w szystko to czyni Echa leśne niezw yk łym dziełem sztuki słow a.

Cytaty

Powiązane dokumenty

1) nazwę zajęć edukacyjnych, z których był przeprowadzony egzamin;.. Do protokołu dołącza się pisemne prace ucznia oraz zwięzła informację o ustnych odpowiedziach ucznia

i oczekiwaniach ucznia. Opinia powinna także zawierać informację o dotychczasowych osiągnięciach ucznia. Nauczyciel prowadzący zajęcia edukacyjne, których dotyczy

odbyło się posiedzenie komisji przetargowej dotyczącej przetargu w sprawie klimatyzacji.. Oferta firmy Zugaj zawiera tylko jedną referencje, zgodnie

Na podstawie uzyskanych ofert komisja przetargowa postanowiła zaproponować Dyrektorowi IBS PAN podpisanie umów z poniższymi firmami, które zaproponowały najniższą cenę:. 1

3) nauczyciel prowadzący takie same lub pokrewne zajęcia edukacyjne. Nauczyciel prowadzący dane zajęcia edukacyjne może być zwolniony z udziału w pracy komisji na własną

6) właściwe dokumentowanie działalności pedagogicznej pozostającej w jego gestii. Nauczyciel wspiera rozwój psychofizyczny uczniów, ich zdolności oraz

Raz uznając lustro fantastyki ustawione przez autora, zrozumiecie, jak odbija się w nim „burżuazyjno-socjalistyczny" świat, celnie trafiony wesołą

 wniosek o przyjęcie do oddziału mistrzostwa sportowego Załącznik nr 1 podpisany przez rodziców lub prawnych opiekunów (wniosek składa się tylko do szkoły