Stanisław Bodniak
Autorstwo "Historji prawdziwej o
przygodzie żałosnej książęcia
finlandzkiego Jana i królewny
Katarzyny"
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 28/1/4, 77-87
II. MISCELLANEA. 7 7
Rzuca w reszcie ten podręcznik nieco św iatła na św iat kobiecy. Poucza Łukasz studentów , że kobietę będziem y n a zyw ali: castitatis decus, pudicitiae e x em p lu m , honestatis spe
culum , że będą one w listach: castissimae, integer rimae, hone stissim ae. Szanuje się ted y i pisze do kobiet cnotliw ych i szla
chetnych. W praw dzie nic tu nie powiedziano o ich piękności, 0 której tak wiele czytam y w innych listow nikach, ale nie zapom niał o niej Łukasz, bo poprzednio w jeden astej reg u le, ozdabiającej list, napisał A n n a m , tum quia fo rm o sa , tu m quia
pulcherrim ae pudicitiae virgo est, non possum vehem enter non amare. Że ta A nna może być identyczną z A nną M onetarią,
na to w skazyw ałoby nietylko w obu r a z a c h 1 to samo u żyte imię, ale także określenie : virgo. Była to może bogdanka serca nieszczęsnego ex tran ea.
Dla pełnego poznania zaw artości podręcznika dodać n a leży, że zam ykają go dwa listy, jeden p. t. N ovitates narrantur
am ico, w którym jest m owa o łagodnym lwie, łaskaw ym dla
słabych zw ierząt, drugi A d lectorem stu d iosum z prośbą o w y rozum iałość z powodu zwięzłości dziełka.
B ronisław Nadolski.
Autorstwo Historji prawdziwej o przygodzie żałosnej książęcia finlandzkiego Jana i królewny Katarzyny.
Historją p raw dziw a w yróżnia się w śród utw orów tego
„ludow ego“ typu w XVI w. zarów no w aloram i form alnem i, jak 1 swą ory g in aln ą treścią, w ziętą nie ze starożytności albo średniow iecza, ale z jeszcze nieprzebrzm iałych w ydarzeń w są siadującej z Polską przez B ałtyk i Inflanty Szwecji, co w ię cej — zajm uje się losam i żyjącej wówczas siostry Z ygm unta A ugusta i jej m ęża. U kazała się drukiem w r. 1570 z oficyny S zarffenb erg era anonim ow o; po częściowych p rzed ruk ach w r. 1830 w P am iętniku Sand om ierskim i Czasopiśm ie nauko-
w em Ossolineum ogłosił ją z rękopisu M archockiego Przeździecki
w III tom ie Jagiellonek, (str. 54—94), n astęp nie A. K ra u sh ar w Bibljotece P isarzów Pol. A k . Om. (Kraków, 1892) z jedynego, dziś znanego egzem plarza Bibl. Ord. Zam oyskich.
O statni w ydaw ca zainteresow ał się także n iep o ru szan ą przedtem spraw ą au to ra, w yrażając przypuszczenie, że m oże nim być M arcin Krom er, histo ry k i biskup w arm iński. P rzy puszczenie sw oje oparł głów nie n a słow ach sam ego d ru k arza, k tóry w dedykacji dziełka zaznacza, że „te książki od jednego zacnego a w ielkiego zaw ołania i ty ch rzeczy dobrze w iado m ego człow ieka s p isa n e “. W przygotow anym przez tegoż do d ru k u drugiem w ydaniu (Ms. Bibl. Jagiell. 59) znajduje się
Janie Śmiglu, dr. m edycyny, części domu przy ul. św. Anny, 31 stycznia 1531, por. K a ta lo g A rchiw . a k tó w daw n ych m. K rakow a. I, Kraków 1907.
7 8 II. M ISCE L L A N E A .
ustę p , w trąco n y do tek stu , w którym czytam y, że staran ia Zygm unta A ugusta o położenie k resu w aśni królów Danji i Szwecji były darem ne aż do czasu, „kiedy b y ł na tęż po sługę w ypraw ion znowu JM ksiądz M arcin K rom er k o ad juto r heilsberskiego bisk u p stw a, człowiek św iatu znajom y, zaw oła nego rozum u i wielkiej biegłości“ do Szczecina w r. 1570, gdzie też dzięki jego staraniom sta n ą ł pokój po długiej wojnie. Tego u stę p u niem a w d rukow anem w ydaniu z r. 1570. Kraus- har, k o n statu jąc niem al tożsam ość epitetów w przedm ow ie d ru k u i w tym w tręcie do tek stu rękopiśm iennego, sądził, że skoro różne względy nie pozw alały widocznie autorow i n a um ieszczenie na karcie tytułow ej swego nazw iska, wydaw ca S zarffenb erg er u b rał je w p rzejrzy stą szatę pochwał. Prof. B rü ckn er u zn ał to przypuszczenie za praw dopodobne h
Głów ny a rg u m en t K rau sh ara po bliższem zbadaniu traci sw ą siłę dowodową. N ajpierw stw ierdzić należy, że epitety za cytow anych m iejsc nie są znowu „też sam e p raw ie“. G dybyż przynajm niej było pew nem , że w staw ka w tekście rękop. po chodzi od S zarffenbergera ! Czyż jednak z rów ną słusznością nie m ożna przypuszczać, że w yszła z pod pióra nieznanego nam a u to ra owej H istorji pra w d ziw ej, k tó ry z pew nych p rzy czyn uznał za p o trzebne podnieść w ysoko zasługi K rom era i w plótł w opow iadanie cały o nim u s tę p ? Przyjęciu tej ew en tualności nic się nie sprzeciw ia, a logika jest za tem , boć tru d n o pogodzić się z posądzaniem K rom era, że sam sobie w swem dziele i to w toku fabuły nie szczędzi pochw ał — on, znany ze swej skrom ności. Stąd płynąłby w niosek i dla w spół czesnych czytelników i dla nas dzisiaj, że nie on był autorem . P rzypuśćm y atoli, że w staw ka pochodzi od S zarffenbergera. Jak to ? Czyż poto w przedm ow ie dedykacyjnej epitetam i sta ra się ujaw nić au to ra, by n astęp n ie przez ową w staw kę w yklu czyć posądzenie K rom era o a u to rstw o ?
Inne arg u m en ty K raushara, jak w skazanie na „ety czny i wysoce religijny n a stró j“ opow iadania, porów nanie losów K atarzyny z postaciam i biblijnem i, erudycja i w praw a dziejo- p isarska, jak w skazanie na M nicha — nie przesądzają spraw y. Etyczna ten d encja — ależ pierw szy z brzeg u różnow ierca pol ski z XVI w. mógł pisać tak samo i pisał! Dodajm y, że ani jednem słów kiem nie zdradza się katolik w całej osnow ie H istorji.
Dziejopisem je st i w spółtow arzysz K rom era w poselstw ach do R ostoku w 1569 r. i do Szczecina w ro ku następ nym — Ja n D ym itr Solikow ski, zaiste „dobrze w iadom “ w ypadków n ad B ałtykiem w owym czasie. On to bowiem „od 1564 r. do 1571 ustaw icznie służył nigdziej nie odjeżdżając jedno na le- gacje“ , jak sam o sobie m ó w i2. I kiedy K rom er od 1564 r.
1 K w artaln ik H istor. VI, s. 836. * W ierzbowski, M aterjały, I, str. 158.
II. MISCELLANEA. 7 9
aż do m isji z г. 1569 zdała pozostaw ał od dw oru i h ałasu po lityki, zajęty przerabianiem M nicha na łacinę, sw ą K roniką i Opisem P o lski, Solikowski w ciągłych był rozjazdach posel skich, m iędzy innem i w r. 1568 do Lubeki i Danji, gdzie p rze szło pół roku straw ił na łatan iu zw ątlonego aljan su polsko- duńskiego i załatw ianiu zatargów o żeglugę n a re w s k ą 1. W arto też wspom nieć, że za pobytu w Szczecinie jako poseł pisyw ał na dw ór obszerne i w yczerpujące relacje po polsku, podczas gdy K rom er, jak zawsze, po łacinie tylko z dw orem się poro z u m ie w a ł5'. Solikow ski, w ybitny prozaik i stylista, m iał ju ż w epoce, o której mówimy, pew ien dorobek literacki za sobą — obok rzeczy łacińskich — Ziem ianina z r. 1565 po polsku ; za pierw szego b ezkrólew ia jak z rogu obfitości rzucał w św iat w iększe i m niejsze u tw ory w jeż y k u polskim . W dwa lata po w yjściu H istorji p ra w d ziw ej pow staje jego Historją p ia w d ziw a y ale p rzyp a d ku francuskiego św ieżego około adm iralow ego za
bicia (B roel-Plater, P a m iętn iki II, str. 51). Mógłby k to ś pow ie
dzieć, że przecież i K rom er w ro k u wyjścia h istorji o Jan ie wrócił po długiej przerw ie do polszczyzny nie tylko w tem piśm ie, ale i w rów nocześnie z niem w ydanych K atechezach po łacinie, niem iecku i polsku. Cóż, kiedy tek st polski, jak to udało się nam stw ierdzić, pochodzi od ks. Tom asza P ła z y ! 5 W każdym razie to jedno nie u leg a w ątpliw ości, że a u to rem H isto iji m usiał być ktoś, kto znał i dobrze się o rjento w ał w spraw ach północnych, zw iązanych z w ojną siedm ioletnią Polski, Danji, Lubeki i Szwecji.
Szukam y tych znawców w g ronie posłów polskich na Północ. W R ostoku obok K rom era i Solikow skiego b ył P io tr Kłoczowski, w Szczecinie dwaj pierw si, nadto J u stu s K laudjusz i Stefan Loytz \ Zpośród tych w szystkich dwaj tylko, K rom er i Solikowski utrw alili swe nazw iska w literatu rze i obaj m uszą być b rani w rach u b ę przy szukaniu au to ra. K raushar poprze sta ł na K rom erze, zapew ne z tej przyczyny, że Solikow-
skiego-pisarza w najlepszem tego słow a znaczeniu odkryto do piero niedaw no. Poprzednio w idziało się w nim przedew szyst kiem historyka, arcy b isk u pa, w reszcie dyplom atę. Za jego autorstw em , podobnie, jak i za K rom erem , przem aw iałaby anonim ow ość H istorji, bo i na Z iem ianinie i na utw orach z epoki bezkrólew ia nie położył sw ego nazw iska ; etyczna
ten-1 Por. mój K on gres szczeciński, str. ten-13.
2 W zbiorze korespondencji z tego czasu zaznaczono w spółcześnie na m arginesie, kto był autorem odnośnego listu lub relacji i stąd nasze tw ier dzenie Rkps. Bibl. Uniw. w W arszawie. Lat. F. IV. 150.
3 Archiwum B iskupie w e Fromborgu (Warmja), Rękopis D 32 k. 53, Płaza do Kromera, 16. VI, 1570.
4 Por. mój K ongres szczeciński, str. 32; w rozprawie tej, w nocie 41
wyraziłem zdanie, że niesłusznie się przypisuje Krom erowi autorstw o Hi storji; m yślałem w ów czas o Solikow skim , poznaw szy go dobrze przy spo sobności pisania monografji o Kromerze.
8 0 Π. MISCELLANEA.
den cja nie może dziwić u Solikow skiego — księdza. W yb ór tem a tu z bieżącej h isto rji szwedzkiej zrozum iem y u a u to ra dzie jów swojej epoki (C om m entarius brevis rerum P olonicarum
a m orte S ig ism u n d i A ugu sti). Inaczej K rom er: zakończył swą
k ro n ik ę na r. 1506 i mimo u silnych nam ów i zachęty z różnych stro n nie pokusił się o pisanie h istorji w spółczesnej w obaw ie przed atakam i, k tó re i tak go nie om inęły ze stro n y szlachty polskiej i litew skich panów .
Kw estji a u to rstw a H istorji, poruszonej zresztą pobieżnie przez K raushara i nierozw iązanej stanow czo, nikt już po nim nie podjął i nie próbow ał ro zstrzygnąć. W najnow szych p ra cach, sum ujących rez u lta ty badań literackich i inform ujących o potrzebach w tej dziedzinie, spotykam y H istorję z koniecz ności w grupie utw orów , k tó ry ch a u to rstw a nie rozw iązano ! 1 N ieuchronne w prow adzenie na widownię Solikow skiego u tru d n ia sp raw ę, przedtem pozornie prostą. N iepodobna go bowiem po m inąć, gdy na jego korzyść św iadczą te sam e arg u m e n ty , k tó re m iały w skazyw ać tylko n a Krom era. Dotyczy to i owych ep itetów w dedykacji Szarffenbergera. Czyż w ybitny se k re tarz królew ski i w ielokrotny orator, zaszczytne sp raw ujący funkcje, nie mógł otrzym ać od d ru k arz a m iana człow ieka „zacnego a w ielkiego za w o łan ia ? “
Ażeby ruszyć spraw ę z m artw ego p u nktu, n a jakim u tk n ęła , potrzeba nowego m aterjału . Pew ien pro m y k św iatła rzuca list ks. P łazy do K rom era, p rzesłan y z K rakow a pod d a tą 20 lipca 1570 r., zaw ierający lakoniczną w zm iankę: „Ślę WM-ci histo rją polską o królu szw edzkim “ 2. Cóż to za książka? Nic to innego, jed n o nasza Historja praw dziw a. B ibljografja nie notu je w tych latach takiej książki, do k tórejby się dało zastosow ać podobne określenie. Płaza streszcza przydługi ty tu ł w cale ściśle, istotn e zeń biorąc elem enty. W praw dzie ty tu ł jej m ówi „o przygodzie... książęcia Jego M. F in lan dzk iego “ , ale w dalszym ciągu „już na ten czas szw edzkiego k ró la “ . Ja n je s t nim od r. 1568; Płaza daje m u więc to m iano w zgodzie z tytułem książki i z rzeczyw istością. W idocznie także tyle w ystarczało adresatow i do zrozum ienia, o co rzecz idzie. U de rza przytem jeszcze jed n o : Płaza nie w ym ienia au tora. Nie pierw szy to i nie ostatni raz przesyła on książki K rom erow i, a le ilekroć to czyni, stale w yszczególnia obok tytułów — a u to rów, wyjąw szy w ypadki, gdy na przesy łk ę składały się brew ja- rze, m szały, a więc dzieła z n a tu ry swej anonim ow e albo — dzieła sam ego K rom era. W naszym w ypadku zastan aw ia to niedopatrzenie ks. Tom asza tem mocniej, że sam nie był a u to rem H istorji, ale wiedział, kto nim jest, jak to zaraz zoba czym y. W pierw jed n a k poznajm y bliżej ks. Tom asza.
1 Korbut, L iteratu ra p o l. I, str. 195 i tegoż W stęp, str. 26. 2 Archiwum Biskupie, Fromborg, rękop. D 32, k. 60.
U . MISCELLANEA. 81
J e st to w ieloletni i najbliższy w spółpracow nik K rom era i pom ocnik w jego zajęciach literackich : przepisuje jego dzieła dla d ru k arń , popraw ia, uzupełnia, gładzi, czasem przekłada z łaciny n a polskie, w ybiera krój czcionek, prowadzi k o rek ty , w jego im ieniu zaw iera um ow y z d ru k arn iam i krakow skiem i i zagranicznem i, koresponduje z wydaw cam i, odbiera przesyłki k siąg z zagranicy dla niego, dostarcza nowości w ydaw niczych i katalogów księgarskich, rad ą służy, a niekiedy pisze p rzed mowy do jego prac. Nie tu kres jego usług, bo i nad b en e ficjami K rom era czuwa, załatw ia sp raw y rodzinne, troszczy się 0 jego m ieszkanie w K rakowie i t. d. W spraw ach w ydaw ni czych je st szczególnie czynnym od r. 1569, kiedy to K rom er przeniósł się ze środow iska krakow skiego do W arm ji, leżącej na uboczu od głów nych szlaków kom unikacyjnych z Zachodem. Od tej chwili przez lat ‘20 pełni ks. P łaza rolę jego pośrednika 1 łącznika z Krakowem, F ran k fu rtem , B azyleą i innem i ogni skam i produkcji i sprzedaży książek 4
Typow y obrazek tro sk Płazy daje nam list jego do K ro m era z r. 1570, pisany na kilka tygodni przed w ysyłką H i
storji: „Do Chotla (beneficjum Krom era), aż ju tro pojadę —
donosi — bom nie mógł odjechać propter Catecheses, które drukow ano, bo niczem ne m a tow arzysze im pressor (sc. Szarf- fen berg er) i prace z nimi dosyć. Polskich jeszcze nie mam g o tow ych. Nie mogę dostać pom ocnika. Kollegjaci nie radzi p ra cują. Prosiłem ks. Leopolity o prefacją, wymówił się, sim iliter
e t alii feceru n t, bo się obaw iają, aby się WM niepodobało.
W szakoż będę się sta ra ł jako będę mógł, aby b y ły gotowe co prędzej, by mię insze negotia nie zabaw iały... Dałem rajcom (sc. bieckim) h erb WM cu m titulo, k tó ry m ają dać wybić na kam ieniu i w wieży z drugim i postaw ić... (Ks. B enedykt Her- b e s t) .. nie chciał mi pomódz in vertendis catechesibus. Pre- facja na m ię trudna. Nikt się jej nie chce podjąć'4 2.
Ta krótk a c h a ra k te ry sty k a sto su n k u w arm ińskiego biskupa i plebana przy kościele św. Szczepana w K rakow ie pozwoli nam zrozum ieć najw ażniejsze źródło dla kw estji autorstw a
Historji praw dziw ej. Oto dnia 22 lutego 1571 r. pisze Płaza
z Krakow a do K ro m e ra 3: „Ślę WM h isto rią szw edzką, znowu drukow aną, k tó rą iżem rew idow ał, zdało mi się za rzecz słu szną w niej (gdyż inacej nie mogę ani um iem ) WM-ci p o sta wić arcum trium phalem . Jako to WM obaczyć raczysz in folio C3. R u m p a n tu r ilia Codris. Dziś jej dopiro dokonano, dla tego ślę niew iązaną44.
W spom niana tu historją to ta sam a książka, k tó rą Płaza nazw ał przed ośm iu m iesiącam i h isto rją polską o królu szwedz
1 Cały w ywód opiera się na bogatej korespondencji Płazy i Kromera głó w n ie z rękopisów Arch. Bisk, w e Fromborgu.
2 Archiwum Biskupie, Fromborg, rękopis D 32 k. 53. 3 tam że, k. 70 v.
8 2 II. MISCELLANEA.
kim , w y rażen ie „znow u d ru k ow ana“ oznacza niedochow ane do n aszych czasów drugie je] w ydanie, po którem pozostał ręk o pis Szarffenb erg era i — niepew na, przez K rau sh ara k w estio now ana — w zm ianka tylko w chronologicznej części Bibljo- grafji E streichera. In n a historja szw edzka nie istniała u n a s w tym czasie. Pam iętajm y, że naogół głucho u n as o Szwecji w śród szlachty aż do lat 1562—3, k tó re zaznaczyły się zaję ciem części Inflant przez E ry k a XIV i uw ięzieniem sio stry Z ygm unta A ugusta w raz z mężem. Okupacja Inflant in te re sow ała głów nie sejm y i sejm iki ze w zględu na sto su n e k Litwy do tej spraw y, natom iast uw ięzienie K atarzy n y było nieco- dziennem w ydarzeniem , które odbiło się żywem echem po Polsce w śród szerokich w arstw społeczeństw a. Stąd poczytność
B is to iji i rych ła potrzeba pow tórnego w ydania. W zacytow a
nym fragm encie listu uderza nas znowu pom inięcie au to ra przez Płazę, który „rew idow ał“ książkę i czuw ał n ad drukiem . Otóż w ym ienianie a u to ra było zupełnie zbyteczne, gdyż odsy ła ł książkę w łaśnie do jej au to ra — K rom era.
Okoliczności poprzedzające druk i sam p rzebieg spraw y m o żem y dość łatw o odtw orzyć. K rom er znał losy K atarzy ny już daw niej. Z etknął się z nią przed laty na dworze królew skim jako se k re tarz najpierw w kancelarji Zygm unta I, potem Z ygm unta A ugusta. D ram atyczne jej pery p etje nie były mu zapew ne obo jętne. Gdy już na królew skim Szwecji tronie zasiadła, przy po m n iał się jej listem w czasie poselstw a doR ostoku(20.X I. 1569— 9.1.1570), w k tó ry m inform ow ał ją o swych zadaniach, p rosił o skłonienie m ęża do pokoju z D anją, a rów nocześnie i o naw rócenie go „ku pierw szem u kościołow i“. Królowa odpow iedziała łask aw ie 6 lu tego 1570 r., w yjaśniając stanow isko Jana. Zwrot w liście przez nią u ży ty „księże m iły K rom erze“ zdaje się rów nież w skazyw ać na to, że piszą do siebie daw ni zn ajom i1. Mimowoli nasuw a się tu przypuszczenie, że K rom er w łaśnie w tym o kresie pracow ał nad H istorją, albo m iał już w ykończoną i dzięki tem u w śród trudów poselstw a pam iętał o K atarzynie. Z treści dziełka w y p adałby jako najw cześniejszy term in a quo czas po styczniu 1569, gdyż a u to r (str. 61 wyd. K raushara) w spom ina o ko ro nacji p a ry królew skiej jako o fakcie dokonanym . Najpóźniejszy term in ad quem — 20 lipca 1570, ale można go cofnąć do kw ietnia po odliczeniu czasu na przesyłkę ręk o pisu z W arm ji do K rakow a i na druk. Na str. 18 dziełka czytam y, że Lube- czanie „po dziś“ walczą ze Szwecją i że „w alka m iędzy tem i królm i i narody (sc. Polska, Danja, Szwecja) już daw ny czas trw a z w ielką szkodą i zw ątleniem mocy chrześcijańskiej“. K ro m er ma tu pew nie na myśli sw ą m isję rostocką w spraw ie p a cyfikacji, z której wrócił w styczniu 1570, nic nie spraw iw szy w sk u te k zacietrzew ienia walczących.
II. MISCELLANEA. 83
R ękopis H istorji, zapew ne za pośrednictw em Płazy, jak zaw sze byw ało, dostał się S zarffenbergerow i, k tó ry podjął się druku. Gdy w n et nakład się w yczerpał, bo, jak zaznacza Szarffenberger, „książeczka od ludu ku czytaniu w zięta i p rzy jem na b y ła “ J, p rzystąpiono do ponow nego w ydania. D rukarz porozum iał się z Płazą, k tó ry podjął się rew idow ania, czyli wziął na się zadanie, jakie pełnił w tym sam ym czasie (też u Szarffen b ergera !) przy K rom erow ych K atechezach, a p rze d tem i potem przy innych dziełach swego w arm ińskiego p rz y jaciela i p rotektora. Ks. Tom asz, przeglądając rękopis, za p ragn ął w jakiś sposób w ynagrodzić autorow i zgóry z astrze żoną anonim ow ość — bodaj przez k ró tk ą a godną tak w ybitnej postaci w zm iankę. Działo się to tuż po k ongresie szczecińskim , na którym K rom er p rzysłużył się dziełu pokoju. Otóż P łaza w ystaw ił mu arcum triu m p h a lem , t. zn. um ieścił w tekście
H istorji ów k ilkak ro tn ie na początku a rty k u łu w ym ieniany
ustęp. W staw ka znalazła się na karcie C3 zaginionego dzisiaj druku. Jak k o lw iek i z ty tu łu p rzygotow yw ania edycji czuł się upraw nionym do takiego rozszerzenia pierw otnego tek stu , nie om ieszkał atoli uspraw iedliw ić się przed K rom erem jako a u to rem : osądził „za rzecz słu sz n ą “ uczcić go w tej form ie, „gdyż inacej nie m ogę ani um iem “ jak rozbrajająco w yznaje. Z p rzy czyn, k tó re dla kw estji zgoła obojętne, d ru k nie postępow ał z taką szybkością, jakby sobie życzył ks. Tom asz (w yrażenie z listu „dziś dopiro“ ), chcący go czem prędzej dostarczyć Kro m erow i. W yrazem niezadow olenia je st owo klasyczne złorze czenie pod ad resem Szarffenbergera, w zględnie jego zecerów —
ru m p a n tu r ilia Codris, sp o tyk an e w tej form ie w e w spółcze
snej korespondencji (O richoviana, str. 517, z VH-rnej eklogi W ergilego, gdzie jed n ak Codro). W cytow anym u przednio liście słyszeliśm y już sk arg ę ks. Tom asza na „niczem ne to w a rz y sz e “ S zarffenbergera. I kiedy w reszcie rzecz by ła gotow a, w d n i u u k o ń c z e n i a , n i e c z e k a j ą c n a w e t n a o p r a w i e n i e p r z y n a j m n i e j j e d n e g o e g z e m p l a r z a , m o k r e j e s z c z e a r k u s z e p r z e s y ł a K r o m e r o w i . Dlaczegóż to ks. Tom asz tak się gorączkuje, jak g d y by chodziło o w ażny tra k ta t teologiczny, niezbędny K rom erow i do jak iejś pracy, nad któ rą fałdów p rzy siad ał albo o in n ą doniosłej treści księgę, nie zaś o po p u larne opow iadanie, przeznaczone głów nie dla m ie szczaństw a i niełacinników ? W ie on pew nie, że a u to r ciekaw nowej edycji sw ego dziełka, więc na razie w y starczą m u „nie- w iązan e“ ark u sze, jak w yszły przed godziną lub kilku z pod p rasy . N ajpilniejsza spraw a w tej chwili to pokazanie m u książki w ostatecznej szacie typograficznej : jej czcionek, ozdób i popraw ności dru k u, w reszcie i w zm ianki o sam ym autorze.
P rzy sąd zając K rom erow i au to rstw o H istorji, nie m ożem y
1 W dedykacji H isto rji w rękopisie 59 Biblj. Jagiell.
8 4 11. M ISCELLANEA.
rów nocześnie pom inąć w yłuszczonych na w stępie wątpliwości, k tó re skłaniały do oglądania się i na Solikow skiego w tej sp ra wie. Poznaliśm y rolę Płazy przy H istorji, w idzieliśm y pew ną sw obodę w obchodzeniu się z cudzem dziełem , k tó re na w łasną rę k ę pow iększa o cały ustęp, ale to uszło wobec bliskich jego zw iązków i zażyłego sto su n k u z autorem . G dybyśm y teraz na chw ilę zgodzili się, że au to rem je st Solikow ski, należałoby w tej p racy ks. Tom asza koło w ydania książki u p atry w ać wy raz conajm niej bliższej z nim znajom ości. Zdaje się jednak, że się w cale obaj w tym czasie nie znali, chyba ze słyszenia ; nie znajdziem y wzm ianki o ks. Tom aszu w testam encie Soli kow skiego, w którym w ym ienia długi poczet sw ych n auczy cieli, patro n ów (m. i. K rom era), krew nych i przyjaciół, a wśród ty ch ostatnich — kanoników krakow skich Pow odow skiego i St. K ra siń sk ie g o :, nie n atk n ęliśm y się rów nież na ślad k orespon dencji. Nie na tem koniec dow odów na rzecz K rom era.
K ra u sh ar dla w yjaśnienia fak tu użycia języka polskiego w H istorji powołał się na jego M nicha z lat 1551— 1554. Dość tru d n o uw ierzyć, by K rom er po 16 latach powrócT do pol szczyzny na chwilę, gdy w tym okresie i po 1570 r. posługi w ał się w yłącznie łaciną. Bliższe badanie usuw a tę w ątpliwość. Istnieje bowiem jego rzecz polska z r. 1555 — O dm ow a, po lem izująca z w yznaniem w iary, podanem przez posłów na sej mie, nadto Sejm ow a rada albo napom inanie nabożne k u
se jm o w i p io trk o w sk ie m u z r. 1567, a więc na 3—4 lata przed H istorją w ydana. W kw estji anonim ow ości n asu w a się uw aga,
że Krom er miał wiele przyczyn, sk łaniających do rezygnacji z położenia swego nazw iska. Nie w ypadało głośnem u teolo gowi i koadjutorow i b iskupstw a w arm ińskiego, następ cy wiel kiego H ozjusza, podpisyw ać się pod p opularną, św iecką opo w ieścią w języku polskim . Jak że ż b y się to pogodziło z M nichem łacińskim , świeżo (1568) pow tórnie w ydanym i rozszerzonym , z treścią K atechez albo i z k ron ik ą, k tóra przyniosła mu wielki sukces i uznanie w k raju i zagranicą. Rzecz znam ienna, iż K rom er um ieszcza swe nazw isko jedynie na dziełach łacińskich, p rzestrzeg ając w pisanych po polsku anonim ow ości. Takiej trzym a się zasady i w ierny jej anonim ow o ogłasza tak pierw sze jak i n astęp n e w ydania M nicha polskiego, ale w ydania łacińskie zawsze podpisuje, w S ejm o w ej radzie ukryw a się skrom nie za literam i M C, w K atechezach polskich zaznaczono w tytu le, że ,,przez JM księdza M arcina K rom era... po łacinie u czynione“ . Historją p ra w d ziw a jest nowem św iadectw em k onsekw en tn eg o stosow ania zasady, oddaw na przyjętej przez niego.
Na innych opierała się przesłan k ach i odm iennem i szła
1 A diunctum testam en ti J. D. Solikow ski, Kraków, Siebeneycher, 1603. Pierw szy ślad znajomości Płazy i Solik ow sk iego spotkałem w liście Płazy do Kromera z pocz. 1587 r. Archiwum w e Fromborgu, rkps D 35, к . 105.
II. M ISCELLANEA 85
drogam i anonim ow ość Solikow skiego, w ystępująca tylko w w y padkach, gdy uchylenie przyłbicy p rzyniosłoby szkodę i n a ra ziło na ataki opinji (Z iem ia nin ) albo, jak w twórczości doby bezkrólew ia, groziło niebezpieczeństw em ze stro n y rozagitow a- nych tłum ów. Toć jego ostrożność przy w ydaw aniu R o zsą d k u przypłacił S iebeney ch er w ięzieniem , w którem pozostaw ał tak długo, aż a u to r rad nie rad wyzw olił niew innego d ru k arza z opresji, przyznając się do dzieła.
Na K rom era w skazuje sam te k st H istorji w części k o ń cowej, zatytułow anej na m arginesie „K rótka h isto rja o królo wej w ęg iersk iej“. A utor opow iada o oblężeniu Izabelli, siostry K atarzyny, w Budzie przez w ojska kró la F erd yn an da, później szego n astęp cy Karola V na tro n ie cesarskim , o zagrażającej zdradzie i jej unicestw ieniu, o u rato w aniu królow ej przez od siecz tu re c k ą i o postępow aniu z nią Turków , porów nując je z postępkiem E ryka XIV. Źródłem znajom ości szczegółów z ży cia Izabelli jest przeszłość K rom era-dyplom aty : w szakżeż był w im ieniu Zygm unta A ugusta pośrednikiem w konflikcie m ię dzy królow ą w ęgierską a F erdy n an d em i w tym celu kilka k rotnie posłow ał na dw ór a u strjack i w latach 1553 — 1556 h Cóż dziw nego, że cisnęły mu się pod pióro rem iniscencje z w y darzeń, w których k iedyś odegrał pew ną rolę 2.
T w ierdzenie o au torstw ie K rom era zyskuje jedną jeszcze mocną podporę w spraw dzianie językow ym . Próba w yszukania dostatecznie pew nych danych z tej dziedziny, przeprow adzona na m aterjale językow ym M nicha, Historji, a częściowo i Sej
m ow ej R a d y w ydała rezu ltat dodatni w zakresie morfologji,
w używ aniu oboczności przyim ków , przysłów ków i spójników oraz w sposobie łączenia zdań nad rzęd n y ch z podrzędnem i. W yjątek od stw ierdzonej zgodności stanow i wyłączne stosow a nie spójnika iż w kilku rodzajach zdań w M nichu na niek o rzyść spójnika ż e , k tó ry raz zaledw ie się pojawia, gdy tym czasem w H istorji w ystępują naprzem ian obie postacie.
Możnaby snadnie tę w yłączność iż złożyć na k a rb n a tu ralnych zmian w języku a u to ra w ciągu k ilk u n astu lat, jakie dzielą H istorję od M nicha, gdyby nie w ystępow ała w tak bli skiej chronologicznie H istorji — S ejm o w e j radzie. R ejestrujem y tę różnicę bez obaw y o u zasad n ian ą tezę. G aertn er stw ierdził w yłącznie panow anie spójnika iż w Ziem ianinie Solikow skiego i w K w iatkow skiego K siążeczkach o w ych o w a n iu d z ia te k s. Czy jednak wolno na tej w ątłej i kruchej podstaw ie podaw ać w wątpliwość u stalo ne au to rstw o M nicha na rzecz
Solikow-1 Por. Szadeczky L., Izabella és Iân os Z sig m o n d L en gyelorszâgban , Budapest, 18^8. Szujski, Stosu n ki z dw orem au strjackim .
2 Takich „w ęgierskich“ rem iniscencyj nie m ógł m ieć Solikow ski, gdyż rozpoczynał swój zawód dyplom aty i sekretarza — w kilka lat po zgo nie Izabelli.
8 6 II. MISCELLANEA.
skiego lub co gorsza K w iatkow skiego? Zbyteczna atoli scho dzić z drogi trudności przez ucieczkę do takiego rozum ow ania, gdyż w ystarczy otw orzyć K atechezy K rom era z r. 1570, by znaleźć w yjaśnienie : spójniki że i iż ukazują się w nich na- przem ian, jak w H istorji. W iem y już, że tłum aczem K atechez jest ks. Płaza, ten sam , który rew idow ał Historję. Otóż i jedy nie praw dopodobne w yjaśnienie : ks. Tom asz u su n ą ł tu i ów dzie w pierw szem w ydaniu m onotonne iż K rom era, zastępu jąc je spójnikiem że, zgodnie ze swem poczuciem językow em .
Jeżeli teraz zajm iem y się w łaściwościam i stylistycznem i a u to ra Historji, rzuca się odrazu w oczy niezw ykłe jej pokre w ieństw o pod tym względem z M nichem . K rom er lu buje się w grom adzeniu synonim ów i u kładaniu ich w p ary, łączone spójnikam i a, albo, ale często tw orzy p a ry z w yrazów wcale nie jednoznacznych К W M nichu niem a w prost stro n icy bez parzy sty ch skupień z rzeczow ników i przym iotników , rzadziej z przysłów ków i czasow ników ; to sam o trzeba pow iedzieć o Historji, gdzie m am y pokaźną ilość podobnych skupień.
Dla ilustracji przytoczym y nieco przykładów , nie w yczer pując całego bogactw a w tej m ierze, zw łaszcza z M nicha 2, k ilkakro tnie przew yższającego Historję objętością.
a) G rupa rzeczow nikow a w M nichu : w iara albo relig ja (str. 2), n aśladow nik albo uczeń (2), kościół albo zbór chrześcijański (17, 70). pań stw a albo przełożeństw a (19, 20), zakażenie albo po- kalenie (20), dziewictwo albo czystość (43), cerem onje albo obrzędy kościelne (48, 68), ustaw a albo zwyczaj (31) ; Bóg a bałw an (str. 6), głowa a spraw ca (37), u rzędy a przełożeń stw a (48), spraw y albo dzieje apostolskie (58), głowa a mózg (332), pospólstw o a zgraja (337). W H isto rji: zdrada albo p rze szkoda (str. 19), poczet albo wojsko (21), tulich albo puginał (33), religje albo zakony (42), tra k ta ty albo p rzyw ileje (43), a k ta albo dzieje (45), bitw a albo wzięcie m iasta (60); błazen a sp rośnik (18), praca a wielki niew czas (22), upór a w aśń (23), płacz a żałość (25), skaźń a przygoda (26), szkoda a u p ad ek (47), ukrzyw dzenie a obrażenie (46).
b) G rupy przym iotnikow e w M nichu : głupi a p ro sty (str. 34), om ylny a obłędliw y (81), now y a niezw yczajny (78), ucz ciw y a pobożny (262), prosty a nieuczony (342), h a rd y a n a d ęty (370), baczny a stateczny (414), dobry a cny (376); w H i
sto rji: m izerny a nędzny (str. 14), słuszny a dobry (18), sta
teczny a poczciwy (26), cny a św ięty (32), uczciwy a sław ny (33), sm ętny a żałosny (39), pokorny a uniżony (47).
W genetycznym związku z tym zwyczajem K rom era po zostaje inna, mniej w ybitna, ale ch arak tery sty czn a w łaściw ość: ilekroć użyje w polskim tekście pojedyńczego w yrazu lub
1 Łoś, M. K rom era R o zm o w y, Język polski, 1914, str, 291.
- W w ydaniu Łosia w Biblj. Pis. Pol. Akad. Um. W całej rozpraw ie
Π. MISCELLANEA. 8 7
zw rotu łacińskiego czy z innego języka, nie om ieszka dodać zaraz tłum aczenia. I tak w M nichu przełoży : (Herod) te tra rc h a albo król (str. 249, nieściśle), canones to jest u staw y apostol skie (248), księgi retractio n u m to je st odw ołania (143), sym bo lum apostolorum po naszem u skład apostolski (191), iudicialia to jest sądowe, m oralia praecep ta jakob rzekł obyczajne p rz y kazania (118) i t. d. ; w H isto rji: eques a u ra tu s rycerz p a san y (8), pro tribunali na m ajestacie (29), prim as regni przedniejszy p an koronny (33), sceptru m albo berło (42), vasalicium alb o hołdow anie (44).
Zam ykam y rzecz całą zsum ow aniem w yników : auto rem
H istorji praw dziw ej o p rzyg o d zie żałosnej książęcia fin la n d z kiego Jana i królew n y K ata rzyn y je st M arcin K rom er; dziełko to wzbogaca jego dorobek literacki w języku polskim 0 cenną, bo ory gin aln ą „pow ieść“, przestając tem sam em należeć do g rupy utw orów niepew nego auto ra. Miało ono dwa w ydania: pierw sze ukazało się drukiem w lipcu 1570 u Mik. Szarffenbergera, drugie, którego istnienie było dotąd sp orn e 1 podaw ane w w ątpliw ość 1, opuściło tę sam ą p rasę 20 lutego następnego roku, zw iększone nieco przez w staw kę ks. Płazy.
Sta n isła w Bodniak.
Tasso Polski.
Ja k staro ży tne H erkulanum i Pom pei, ta k i now ożytne piśm iennictw o polskie XVII w ieku, zag rzebane pod law ą nie pamięci, należało w XIX i XX w. odkopyw ać. O dkryliśm y do tąd W acława Potockiego, O rlanda, lite ra tu rę sow izdrzalską, inne ciekawości (Stanisław ska, Borzymowski itd.) ; świeżo p rzy było nowe cenne znalezisko, epopeja jasnogórska, znana dotąd tylko uryw kow o. Ogłosił ją z jedynego jej rękopisu znakom ity w ydaw ca, prof. Ja n C z u b e k 2. Do jego uw ag dodajem y dalsze.
W iedziano oddaw na, że to przew ierszow ana „Gigantom a- ch ia“ Kordeckiego w duchu i sty lu Tassow ym , teraz m ożem y ocenić, o ile au to r b y ł oryginalny, co dodał w łasnego, co p rze jął od innych, jak silny i w szech stron n y b y ł w pływ „G offreda“, bo nim, nie oryginałem w łoskim , pow odow ał się polski T assa naśladowca. Już od pieśni drugiej przew ijają się epizody i sy tuacje erotyczne i niem a drugiej daw nej epopei polskiej, chyba „O rland“ i „A done“ (ależ to tłum aczenie tylko!), w którejby
1 Kraushar w e w stępie do wyd. H istorji, str. II. D wie ilustracje, użyte w Hist., spotykam y w cześniej w H isto rji o cesarzu O ttonie (str. 46 i 61). Bibl. Pis. Pol nr. 80, w yd. K rzyżanow skiego.
1 „Bibljoteka Pisarzów Polskich (akadem icka), nr. 83. X. W alenty Odymalski Oblężenia Jasnej Góry C zęstochowskiej p ieśni dw anaście“. Kra ków 1930. str. XXXV i 574. W ydaw ca zatrzym ał pierw otne, poprawne o b l ę ż e n i e , ja przy m ylnem O b l ę ż e n i u zostaję. »Cytacje rękopisu, z K orJec- kiego i Kobierzyckiego, i inne dodatki (po bokach) w ydaw ca pom inął.