• Nie Znaleziono Wyników

Rzeczywistość i fikcja literacka w "Promieniu" Stefana Żeromskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rzeczywistość i fikcja literacka w "Promieniu" Stefana Żeromskiego"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Urbańska

Rzeczywistość i fikcja literacka w

"Promieniu" Stefana Żeromskiego

Rocznik Muzeum Narodowego w Kielcach 12, 235-255

(2)

R ocznik M uzeum N arod ow ego w K ie lcach Tom X II, K rak ó w 198Z

M A R IA U R B A Ń S K A

RZECZYWISTOŚĆ I FIKCJA LITERACKA W

PROMIENIU

STEFANA ŻEROMSKIEGO

„Wrócić do Kielc człow iekiem w ielkim [...] Ozłocić te mury blaskiem swego im ienia”. (Dzienniki, 3 kwietnia 1888 r.) M istrzynią Żerom skiego przy tw orzeniu Prom ienia była rzeczywistość, u tw ó r ten bow iem jest nie tylko w yrazem udziału pisarza w życiu społeczeństwa, na co w skazują D zienniki, ale w swej fab u larn ej w arstw ie jest rem iniscencją odniesionych przez au to ra w rażeń i poczynionych spostrzeżeń podczas jego po­ bytu w K ielcach jesienią 1896 r. P rzyjech ał tam Żerom ski po powrocie z R a­ persw ilu z zam iarem osiedlenia się na stałe, choć p ani O ktaw ia m iała do tego postanow ienia stosunek krytyczny. Na tę decyzję w płynęło kilka czynników. Jed nym z nich była sytuacja m aterialn a pisarza, k tó ry po k rótkim pobycie w T w orkach w gościnie u szw agra znalazł się w Nałęczowie w dom u teścia, d ra K onrada Chm ielow skiego, w nad er przy k rej dla jego am bicji roli młodego adep ta lite ra tu ry , nie mogącego zapew nić u trzy m an ia rodzinie. Trzeba było szukać pracy i chleba. W ybór padł na Kielce, na co w płynął sentym ent Że­ rom skiego do tego małego wówczas prow incjonalnego m iasta. Należy p rzy ­ puszczać, że nie bez w pływ u był tu rów nież czteroletni pobyt Żeromskiego w Szw ajcarii. Na w ybór form y działania — szerzenie wzbogaconych i pogłę­ bionych za granicą zasad życia społecznego za pomocą gazety — mogły w pły­ nąć rad y P ru sa, k tó ry go zachęcał do tej w łaśnie form y oddziaływ ania na spo­ łeczeństwo.

Niech Pan Stefan napisze śliczną korespondencję. Jesteście w kraju bardzo ucy­ w ilizow anym , w idzicie nadzwyczajną pracę rzem ieślników, kupców, kelnerów, rol­ ników. W szystko to trzeba przedstawić plastycznie

— pisał P ru s do m ieszkających wówczas w R apersw ilu Żerom skich 1. Nie zrea­ lizow ana id ea P ru sa napisania korespondencji mogła znaleźć swe w cielenie w usilnych zabiegach Żerom skiego stw orzenia w K ielcach konsorcjum w ydaw ­ niczego, którego zadaniem m iało być szerzenie postępow ych haseł w m ieście i jego okolicy. W tym celu rozpoczął Żerom ski p e rtra k ta c je z redaktorem „G a­

zety K ieleckiej”, panem Sienickim . Nie było to łatw e zadanie, bo choć k o n ­ ta k ty pisarza z „Gazetą K ielecką” datow ały się od jego la t gim nazjalnych, choć Sienicki cenił pióro Żeromskiego, to jedn ak na proponow ane przez niego

1 List przytoczono z dzieła S. Piołun-N oyszew skiego Stefan Żeromski. Dom, dzieciństwo, młodość, W arszawa 1928, s. 328.

(3)

Maria Urbańska

zm iany nie zgodził się w obawie, że „now y d u ch ”, k tó ry m iał o dtąd zapanow ać w piśmie, może stać się przyczyną nieporozum ień z cenzurą, a do tego p an S ie- nicki żadną m iarą dopuścić nie chciał. P e rtra k ta c je te m usiały być b ard zo uciążliwe, zatęchła m ałom iasteczkow a atm osfera m usiała bardzo boleśnie dać się odczuć Żerom skiem u (dwa anonim ow e listy, prośby i ostrzeżenia pod ad re ­ sem pani Oktawii), skoro po sześciotygodniowym pobycie w K ielcach i do­ św iadczeniach połączonych z fiaskiem swych zam iarów Żerom ski w rócił do Nałęczowa zgnębiony i chory.

F ikcyjny Raduski, k tó ry usiłuje w swym szkolnym mieście tw orzyć now ą rzeczywistość — to jego tw órca, boleśnie d otkn ięty now ym niepow odzeniem życiowym, o czym nieodparcie św iadczy anegdota Prom ienia.

Młody en tuzjasta po otrzym aniu spadku po stry ju przyjeżdża do Łżaw ca, w k tó ry m niegdyś ukończył szkołę średnią, by w zacofaną egzystencję tego prow incjonalnego m iasta tchnąć nowe życie poprzez działalność publicystycz­ ną. N atychm iast po przyjeździe chodzi po m ieście, pilnie podglądając ży­ cie najuboższych jego m ieszkańców. W tej pierw szej wędrówce n a tk n ą ł się na nędzarza i jego rodzinę, co w przyszłości m iało duży w pływ na bieg w y p ad ­ ków. *

W m ieście w ychodziły w tym czasie dwa pism a: św ietnie pro sp eru jąca k le- rykalno-szlachecka „G azeta Ł żaw iecką” i często p rzeryw ające swój żyw ot z b ra k u środków m aterialn y ch „Echo Łżaw ieckie”. Z redak to rem tego pism a, Okładzkim, wchodzi w porozum ienie R aduski, orńawia w aru nk i zrefo rm o w an ia pism a, które re d ak to r przyjm uje, po czym gazeta zaczyna wychodzić realizu jąc program Raduskiego. R ozw ijające się dzięki m aterialn em u poparciu R aduskiego pismo jest solą w oku red ak to ra „G azety Ł żaw ieckiej” Olśnionego, k tó ry rozpo­ czyna, nie przeb ierając w środkach, w alkę z „Echem ”. W ostatniej scenie po ­ wieści R aduski odrzuca propozycję Olśnionego zap rzestania w ydaw ania gazety w zam ian za ofiarow ane m u siedem tysięcy rub li i postanaw ia walczyć dalej, w alka ta jednak m usi się skończyć przegraną wobec bezwzględności przeciw ­ nika i posiadanych przez niego środków m aterialny ch.

W działalność obyw atelską R aduskiego w plótł pisarz jego d ra m a t osobisty. Oto na jednym ze spacerów poznaje on piękną p an ią Poziem ską, żonę n ie u le ­ czalnie chorego lekarza m iejskiego, któ ry zaraził się nosacizną od swego p a­ cjenta trudniącego się obdzieraniem skór z padłych zw ierząt. R aduski od p ie rw ­ szego w ejrzenia pokochał panią M artę, k tóra po śm ierci męża zdaje się od­ w zajem niać to uczucie, lecz w krótce potêm uśw iadam ia sobie, że zaraziła się nieuleczalną chorobą od męża, i popełnia sam obójstwo. R aduski po śm ierci Poziem skiej zaopiekow ał się jej pięcioletnią córeczką Elżbietką oraz Anusią, dzieckiem zm arłego nędzarza, k tó ry przyczynił się do śm ierci do ktora Poziem - skiego, a którego rodzinę R aduski u jrza ł podczas sw ej pierw szej w ędrów ki po przyjeździe do Łżawca.

Jako m ateria ł do stw orzenia artystycznej fikcji posłużyły pisarzow i nie ty l­ ko doświadczenia i przeżycia osobiste, ale rów nież jego ponow ne po powrocie z R apersw ilu zetknięcie się z kielczanam i i ich spraw am i. Jed n ą z ty ch spraw była głośna nie tylko w K ielcach tragedia dra Laskow skiego.

Rodzina Laskow skich, któ rej .literackim przetw orzeniem są w powieści Po- ziemscy, zajm uje w powieści szczególnie doniosłą pozycję, dlatego jej dziejom w ypada poświęcić więcej uwagi. Zapoznajem y się z nim i na podstaw ie w y p o ­ wiedzi członków tej rodziny i znajom ych oraz odnalezionych dokum entów i fo­ tografii.

(4)

R zeczyw istość i fikcja literacka w „Promieniu” Stefana Żeromskiego (237

W Polsce istniało kilkanaście rodów Laskowskich, na Mazowszu było ich trzy: Dąbrowici, biorący swój początek z gniazdowej wsi Laskowo-Jabłoń, Ko- rabici z Laskowa koło Radzymina oraz Korabici-Trzaskowie pochodzący ze wsi Laski koło Czerska. Jaki był początek rodu — nie wiemy, zarówno jednak Bo­ niecki, jak i hr. Ostrowski podają w swych herbarzach, że są o nich wzmianki w XV wieku. Już w wieku XV niektórzy Korabici przenoszą się na Ruś Czer­ woną, a w XVI na Litwę, gdzie zakładają nowe gniazda rodowe. Interesująca nas gałąź tego rodu pochodzi ze wsi Noyszewa, położonej w dawnym wojewódz­ twie mazowieckim. Wieś ta od wieku XV do XVII należała do szlachty zagro­ dowej Noyszewskich. Do tego czasu nie ma tam jeszcze Laskowskich. W pierw­ szej połowie XIX wieku właścicielem części Noyszewa był Grzegorz Laskow­ ski, uczestnik powstania listopadowego, o czym świadczy przytoczony do­ kument.

W roku wydania dokumentu obowiązywało jeszcze w Królestwie Kongreso­ wym prawo o służbie wojskowej z czasów Księstwa Warszawskiego, które wpro­ wadzało liczne wyjątki od tej służby. Według tego prawa ulgi przysługiwały m.in. właścicielom posiadłości ziemskich, którzy na tej podstawie nie podle­ gali Komisji Zaciągowej, mającej za zadanie wciąganie do wojska Polaków między 20 a 30 rokiem życia w celu wcielenia ich do armii carskiej. Groziło to z pewnością Grzegorzowi Laskowskiemu, który, jak głosi dokument, wszedł ,,podług rozporządzenia Rządu Buntowniczego w stopniu Żołnierza do Pułku 2 Mazurów”.

Ryc. 1. Ś w ia d e c tw o D eleg a cji Z aciągow ej — cen n y dokum ent, k tórego p osiad an ie p o z w a la ło p ozb yć się o b a w y p rzym u sow ego o d w ied zen ia S yb iru czy K aukazu

(5)

208 Maria Urbańska

Grzegorz Laskowski był nadleśniczym w dobrach międzyrzeckich w mająt­ ku Potockich. Ożeniony z Emilią z Zawadzkich, miał trzech synów, z których dwaj starsi — Remigiusz i Bronisław, po ukończeniu gimnazjum w Siedlcach, a następnie Wydziału Medycznego Uniwersytetu Warszawskiego objęli posady lekarzy miejskich. Remigiusz ukończył studia w 1881 r.; najpierw praktyko­ wał w Siedlcach, a następnie po zawarciu związku małżeńskiego z Wandą Praussówną osiedlił się w Kielcach. Był to szczupły, średniego wzrostu brunet o zniewalającym ludzkie serca sposobie bycia. Był lekarzem z powołania, wraż­ liwym na cierpienie człowieka, zwłaszcza ubogiego, któremu śpieszył z pomocą z reguły bezinteresownie i często wspierał materialnie. Wezwany do chorego, nie wiedząc, że ten zajmował się zdejmowaniem skór z padłych zwierząt, nie zachował należytej ostrożności, co stało się przyczyną infekcji, która w orga­ nizmie lekarza zaczęła się rozwijać w groźną chorobę. Wystąpiły bóle, owrzo­ dzenia, wysoka temperatura. Chorobą doktora Laskowskiego zainteresował się świat lekarski, stan jego zdrowia ogłaszany był w biuletynach czasopism me­ dycznych, lecz przez dłuższy czas nie umiano ustalić rodzaju choroby. Chory, zwłaszcza w ostatnim stadium niemocy, cierpiał niewymownie.

„Gazeta Kielecka” w numerze 102 z niedzieli 29 grudnia 1895 r. podała następujący komunikat:

W dzień w ig ilijn y zm arł w K ielca ch po d łu g ich cier p ien ia ch śp. R em igiu sz L a­ sk ow sk i, lek a rz m iejsk i, w 39 roku życia. Jak w iad om o, doktor L ask ow sk i choro­ w a ł od d łu ższego czasu na nosacizn ę, k tórej n a b a w ił się podczas leczen ia pacjenta. P ozo sta w ia on po sob ie ż y c z liw e w sp o m n ien ie k ielcza n za sw ą ru ch liw ą d ziałalność publiczną, ch ętn ą i o każdej god zin ie dnia i nocy w p otrzebie.

Pośmiertne wspomnienia, wzmianki i nekrologi, które zamieszczone były z końcem 1895 r. w prasie lekarskiej („Kronika Lekarska”, „Gazeta Lekarska”,

Ryc. 2. D rugi do­ k u m en t — książe­ czka le g ity m a c y j­ na, dow ód zapisa­ nia G rzegorza La­ sk ow sk iego do K sięgi L udności, dostarcza jeszcze innych szczegółów dotyczących jego osoby

(6)

R zeczywisto ść i fikcja literacka w „Promieniu” Stefana Żeromskiego

R yc. 3. Doktor Rem igiusz Laskowski.

Fotografię w ykonał Zakład A rtystycz- n o-Fotograficzny „Leonard” w War­ szawie, Krakowskie Przedm ieście nr

52 (ze zbiorów Julii Laskowskiej)

„M edycyna”, „Nowiny L ek a rsk ie”, „P rzegląd L ek a rsk i”), mówią o w ielkich za­ letach ch a rak teru zm arłego lekarza, jednających m u „przyjaźń i szacunek w szystkich, z którym i się s ty k a ł”.

W bocznej alei Starego C m entarza stanął grobowiec z szarego piaskowca z kró tk im napisem , kiedy się urodził i którego dnia zakończył życie oraz kim był ten, który pod nim spoczął.

Pam ięć o ofiarnym lek arzu nie w ygasła w ciągu dziesiątków lat, o czym świadczy relacja korespondenta „Ilustrow anego K u rie ra Codziennego”, Śle- dzińskiego, z jego rozm ow y ze starym B łażejem Im iaszem , k tó ry w 1936 r. m ieszkał w K ielcach 2. Im iasz, 97-letni starzec, praco w ał jeszcze jako domowy dozorca, a oprócz tego zajm ow ał się szewstwem , lutow ał g arn ki i n apraw iał piece. Z jego opow iadania dow iadujem y się, że leczył się on u doktora Laskow ­ skiego przez trzy lata, że chodził do niego do m ag istratu i do dom u i że k ilk a­ k rotnie lekarz sam przychodził do niego na K adzielnię. S ta ry tak go wspo­ m ina:

I żeby to choć kopiejkę wziął. Nie, ino zawsze darmo i darmo, a często to dał lekarstw o i zostaw ił parę kopiejek w domu.

I dalej praw i stary Błażej:

* W. Sledziński Ś w ia t r z e c z y w is ty i legenda w twórczości Stefana Żerom skie­ go. O załam any m promieniu, „Kurier L iteracko-N aukow y” 1936, nr 12, do­

(7)

240 Maria Urbańska

Ryc. 4. Grób Remigiusza Laskowskiego

Ludzie bogate, to pewno do niego w cale nie chodzili. On tylko leczył biednego. I nie tak jak to teraz doktor z Kasy Chorych: jeno parę m inut można z nim gadać. Jak noga boli, każe pokazać język, a już w ielką łaskę zrobi, jak włoży pod pachę taką rurkę [•••] Co on się pozna pod pachą, jak mnie noga boli. I zaraz zapisze le ­ karstwo, jakąś lurę, żeby pić. Pan doktor Laskowski był taki, jak nie znajdzie na całym św iecie drugiego. Raz w nocy bolał m nie szkaradnie brzuch. Myślałem, że już umrę. Baba nieboszczka przykładała mi fajerki, mokre gałgany [...], ale nic nie po­ mogło. Polecieli w ięc i przyprowadzili pana doktora Laskowskiego. Przyszedł b ie­ daczek w nocy na K adzielnię i jeszcze przyniósł od razu leki. Tylko dał mi łyknąć czegoś i zaraz jak ręką odjął. W ymacał, w ystukał, a nawet nie pozwolił się za to w rękę pocałować. Szkoda, że umarł.

W P rom ieniu czytam y o leżącym za przepierzeniem chorym na nosaciznę parobku Piotrze, którego R aduski spostrzega podczas swej pierw szej w ędrówki po Łżawcu. B iedaka tego, k tó ry spow odow ał tragedię d ra Laskowskiego, fikcja powieściowa skazuje w krótce potem na śm ierć i pozostaw ienie tro jga dzieci na opiece niedołężnego starca-k am ien iarza. W w ersji Im iasza spraw a przed­ staw ia się inaczej:

A to wszystko przez tego łotra koniarza, co taką w strętną chorobą zaraził pana doktora. Każdego chorego uzdrowił, ale sam to już umarł. Pan Bóg rychło zabiera takich dobrych ludzi... Cóż, m usiało być tak, jak się stało... Pan doktór Laskowski wyzdrawiał zawsze tylko sam ych ropiatych, chodził do um ierających, tam, gdzie ludzie chorowali na najgorsze św iństw a. Tak samo z tym fornalem : zdzierał, jucha, skóry ze zdechłych koni, opraw iał psy u hycla, a na pewno żarł jeszcze z nich mięso. Musiało go przecież tknąć. A jak był już jedną nogą na tam tym św iecie — kto mógł się nim zająć jak tylko nie pan doktór Laskowski? No, zaraził się, biedactwo. Pan

(8)

R zeczyw istość i fikcja literacka w „Promieniu" Stefana Żeromskiego 241 Ryc. 5. Napis na nagrobku Remigiusza La­

skowskiego

doktor umarł niedługo, a ten fornal żył jeszcze kilka lat. K isał do końca życia i na koniec umarł. Ale on chyba więcej umarł z głodu niż z tej nosacizny. Ludzie spod cm entarza nosili mu jedzenie z litości. Przez okno podawali mu na takich kijach, bo każdy bał się zarazić.

Im iasz nie był tw orem fan tazji k orespo nd enta „Ilustrow anego K u rie ra ”. B yła to postać autentyczna, co au to ry ta ty w n ie stw ierd zają kielczanie, którzy go znali osobiście.

T ragedia doktora Laskow skiego była głęboko odczuta przez mieszkańców m iasta. Pisze o tym Noyszewski:

Na Żeromskim nadzwyczaj silne w rażenie w yw arła żyw a pamięć choroby zmar­ łego na krótko przedtem (dnia 24 grudnia 1895 r.) lekarza kieleckiego, doktora Re­ m igiusza Laskowskiego. B ył to człow iek m łody, powszechnie ceniony i szanowany za sw ą ofiarną, najczęściej bezinteresow ną pracę, śpieszący zawsze z pomocą cier­ piącym, wspierający ubogich, człow iek rzadkiej szlachetności. To prawdziwie chrze­ ścijańskie pojm ow anie posłannictw a lekarza przyprawiło go o straszną chorobę. W ezwany do chorego kam ieniarza zaraził się nosacizną, na którą m edycyna nie zna jeszcze lekarstwa. Pogrzeb jego był jedną w ielką m anifestacją współczucia i miłości w szystkich w arstw i narodowości miasta. W ielotysięczny tłum Polaków, Żydów i Ro­ sjan, inteligencji i biedoty — zaległ ulice Kielc, oddając hołd ofierze obowiązku *.

Remigiusz Laskow ski i W anda z P raussów stanow ili dobrane, głęboko do siebie przyw iązane m ałżeństw o. P ani W anda, córka d y re k to ra w arszaw sko-w

ie-8 S. Piołun-N oyszew ski, op. cit., s. 341.

(9)

2 4 a Maria Urbańska

deńskiej kolei, uczyła się n a pensji pani Sikorskiej w W arszawie. Przyszłego swego męża poznała jako stu d en ta m edycyny. M ieszkając w Kielcach, dokąd wkrótce sprow adzili się jej rodzice, p an i W anda utrzy m yw ała ożywione kon ­ ta k ty tow arzyskie i bardzo często b ra ła udział w k u ltu ra ln y c h oraz dobroczyn­ nych im prezach. Z arów no za życia męża, jak i po jego śm ierci chętnie p rzy ­ jeżdżała w raz z dziećmi do wsi K siąż Mały, m ajątk u swych kuzynów Koś- m ińskich. Miejscowość ta była szczególnie chętnie odw iedzana przez do ktora Rem igiusza z pow odu zasobnych w zw ierzynę lasów, był on bowiem zapalo­ nym m yśliw ym . Czas spędzano na spacerach, w izytach do okolicznych dw orów i wycieczkach konnych.

P ani W anda była m uzykalna, m iała piękny głos, odznaczała się w ykw intnym sm akiem , elegancją i w ytw om ością stroju, odnosząc tow arzyskie sukcesy na odbyw ających się w K ielcach dorocznych balach w R esursie O byw atelskiej i w H otelu Polskim . K o m ą adm irację jej w dzięków i kobiecego czaru z n a j­ dujem y w D ziennikach, gdzie Żerom ski k ilk ak ro tn ie ukazuje tę postać, któ rej obraz stał się pierw ow zorem k reacji artystycznej w ystępującej w P rom ieniu jako M arta Poziem ska:

...onegdaj byłem u pp. Ż[ółkowskich], gdzie spotkałem raz pierwszy śliczną do­ ktorową L[askowską]. Ma duże niebieskie oczy, nieruchome, leniw e, jakby zam a- gnetyzowane. W ydaje się, że przed tym i oczami unosi się obłok błękitny, rozciąga­ jący się aż na powieki. Śpiew ała mocnym pełnym uczucia głosem Konopnickiej Na

fujarce. (5 lipca 1888 r.)

Ryc. 6. Wanda Laskowska. Foto­ grafię w ykonał Jan Mieczkowski w W arszawie (róg Senatorskiej i Miodowej) (ze zbiorów Julii Las­

(10)

Rzeczyw istość i fikcja literacka w „Promieniu” Stefana Żeromskiego 243 Ryc. 7. Wanda Laskowska w okresie w do­

w ieństw a. Fotografię w ykon ał S. R achel­ ski w Kielcach, ul. Duża, H otel Europejski

(ze zbiorów Celiny Ciechanowskiej)

W dw a dni później spotyka ją au to r w raz z mężem w licznym gronie zn a­ jom ych w ogrodzie m iejskim , po czym bierze udział we w spólnej wycieczce n a K adzielnię. Je j opis kończy Żerom ski słowam i: „Nie zapom nę tego space­ r u ”. I nie zapom niał, gdyż w rażenia odniesione podczas tej tow arzyskiej eska­ pady posłużyły m u jako m ateria ł do artystycznego rozw inięcia w Prom ieniu przejażdżki do N iem raw ego. Poza staty stam i w y stęp ują i tu, i tam te sam e główne osoby: Żerom ski—R aduski i Laskow ska—Poziem ska, tylko stosunek tej ostatniej do R aduskiego jest inny, co jest fikcyjnym urzeczyw istnieniem m ło­ docianych m arzeń autora.

Trzecie spotkanie m iało m iejsce 15 października znow u w gościnnym dom u pp. Żółkow skich:

Gdyśm y przyszli, w pokoiku mojej przyjaciółki p. K[opeć] zastaliśm y»panią do­ ktorową L[askowską]. Sm utny pokoik chorej zam ienia się w w esołe zacisze; choć w iatr b ije w szyby — tam ciepło jest i miło, w esoła rozmowa jak rój m otyli w dzień w iosenny przebiega z przedm iotu na przedmiot, przeplatana śm iechem prześlicznej doktorowej. O bserw owałem ją ze ścisłością antykwariusza. Jakaż śliczna! Oczy ma nader podobne do oczu pani H eleny [Radziszewska — przyp. M. U.], cokolw iek tylko bledsze, lecz za to oprawa tych oczu je stt niew ym ow nie piękna. W ydaje się, że nie­ ustannie toną w e łzach, dlatego też w ydają się tak sm utnym i. Gdy m ówi do ko­ goś —; zwraca się całą sw ą osobą z żyw ością i odwagą osób pięknych. Można jej pozazdrościć ruchów i czarodziejstw a w ym ow y. Mogłoby się zdawać, że kokietuje nieustannie — tym czasem to jej sposób patrzenia [...] Cóż za w łosy olbrzymie, obcią­ żające tę klasyczną głow ę tak niem iłosiernie; jest ich takie bogactwo, że nie w ia ­ domo, co podziwiać pierw iej — oczy czy w łosy, brwi jak lekkie łuki czy ten nie­ opisanie piękny profil, lin ię tego noska, prostego jak naciągnięta cięciwa, zdolnego tyle się zginać, gdy się śm ieją usta, ile się w łaśnie zgina dotknięta palcem cięciwa. A ow al twarzy! Co za linie, jak one się nazywają, jak je opisać? Urąga ta piękność

(11)

Maria Urbańska

Ryc. 8. Stanisław Laskowski jako uczeń gimnazjum. Fotografię w ykonał Zakład Fotografii A rtystycznej M. Januszkiewicza w Warszawie, Nowy Świat nr 35 (ze zb io­

rów Julii Laskowskiej)

wszelkiem u opisowi, drwi z zamiaru pochwycenia choćby szczegółów — a ta całość, ta talia dojrzałej piękności uśmiechająca się ciepłem rozkosznych marzeń. Z lu bo­ ścią ogarniasz ją wzrokiem, a wzrok pociągany gw ałtowną siłą atrakcji wznosi się ku oczom tej bogini [...] Ileż byś dał za jedno spojrzenie tych oczu, za jeden uśmiech tych ust ofiarowany tobie. (Dzienniki, 16 X 1888 r.)

Z ajęta po śm ierci męża w ychow yw aniem swych dzieci, utrzym yw ała pani W anda w dalszym ciągu ożywione k o n tak ty tow arzyskie. W raz z dziećmi za­ m ieszkał» w w ynajętym przez b ra ta męża, doktora B ronisław a, lokalu przy ulicy L eonarda. W ychow anie dzieci nastręczało dużo kłopotów.

Będąc ciężko chorą w yjechała pani W anda do K rakow a do swej ow dow ia­ łej m atki, k tó ra m ieszkała u zakonnic P elczarek nad R udaw ą przy ulicy G a rn ­ carskiej. Tam po przebyciu kilku operacji zm arła na rak a piersi. Została po­ chow ana w K rakow ie.

Doktorstw o Laskow scy mieli czworo dzieci. N ajstarsze z nich, S tanisław , był chłopcem w ybitnie zdolnym , ale sam owolnym , nastręczającym swym za­ chow aniem w ielu tro sk m atce i stryjow i. Nie ukończywszy^ szkoły średniej w yjechał za granicę, w stąpił do Legii Cudzoziemskiej, b rał udział w I w ojnie św iatow ej, walczył pod V erdun, gdzie stracił oko. Po pow rocie do k ra ju z a r ­ mią H allera dowodził oddziałem p artyzanck im na kresach. W czasie okupacji hitlerow skiej m ieszkał u b ra ta Zdzisław a w Krzeszowicach, pracując w cha­ rakterze leśniczego. Po w ojnie m ieszkał w K atow icach.

Posiadał zdolności literackie, ale nie ukończył żadnego utw oru. Nie ukoń ­ czył też tłum aczenia na język polski K oranu. Znał języki: niemiecki, rosyjski,

(12)

R zeczywisto ść i fikcja literacka w „Promieniu" Stefana Żeromskiego 245 francuski, turecki, arabski i annam ski. Je s t bohaterem książki Jim a P okera w ydanej w W arszaw ie w 1931 r. pod ty tu łe m B łęk itn i rycerze, w k tórej w y­ stępuje jako S tanisław K orab.

Drugi syn Laskow skich, Zdzisław, po ukończeniu gim nazjum w Kielcach i po studiach na W ydziale Leśnym w D ublanach został zarządzającym lasów w dobrach Potockich.

Ceniony jako doskonały fachowiec, św ietnie sytuow any m aterialnie, bardzo przysto jny i obdarzony zaletam i tow arzyskim i, cieszył się dużym powodzeniem u kobiet. M ałżeństw o jego było nieudane. W ostatnich latach życia rozw ie­ dziony em ery t inżynier leśnik zam ieszkał w Gorzowie W ielkopolskim . Ko­ respondow ał z piszącą te słowa i zam ierzał przyjechać do W arszaw y w celu om ówienia spraw dotyczących rodziny Laskow skich i udostępnienia posiada­ nych cennych pam iątek rodzinnych, w śród któ ry ch m iały się znajdow ać listy H enryka Sienkiewicza. Przew lekła choroba i śm ierć, k tó ra nastąpiła 27 w rze­ śnia 1968 r., przekreśliły te zam iary.

C órka Zofia po ukończeniu szkoły średniej i studiów we F ry b u rg u najpierw pracow ała w W arszaw ie na pensji p. K ow alczyków ny w charak terze nauczy­ cielki, a następnie jako urzędniczka w M inisterstw ie W yznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Odznaczała się nieprzeciętną urodą i wdziękiem. P rzekaz rodzinny podaje, że była częstym gościem w dom u prezydenta Mościc­ kiego, którego żona chętnie grom adziła u siebie byłych studentów' swego męża. Urodzony 20 listopada 1895 r. M arian F ranciszek m iał w dniu śm ierci ojca m iesiąc i pięć dni. K ształcił się w gim nazjum kieleckim , przed którego ukoń­ czeniem w stąpił do Legionów Piłsudskiego. W okopach nabaw ił się gruźlicy. T roskliw a opieka stry ja i k u ra cja w Zakopanem , gdzie przebyw ał pod opieką siostry Zofii, nie zdołały utrzym ać go przy życiu. Z m arł 2 czerwicą 1916 r.

Ryc. 9. Zdzisław Laskowski w latach m ło­ dzieńczych. Fotografię wykonała Pracow ­ nia Nowoczesnej Fotografii Hennera we

(13)

246 Maria Urbańska

N ależy też poświęcić trochę uw agi braciom Rem igiusza Laskow skiego, zwłaszcza interesującej postaci doktora B ronisław a. Po ukończeniu w 1878 r. gim nazjum w Siedlcach, a następnie W ydziału Medycznego na U niw ersytecie W arszaw skim w 1883 r., rozpoczął p ra k ty k ę lekarsk ą n a rodzinnym P odlasiu w C zem iernikach i R adzyniu koło Siedlec i Łukow a. N astępnie przeniósł się do Olkusza, a stam tąd po śm ierci b ra ta Rem igiusza do Kielc. Pośw ięciw szy się n iełatw ej, jak w idzieliśm y, spraw ie w ychow ania dzieci zm arłego b ra ta , dla zdobycia środków na ich u trzy m an ie i kształcenie przez trzydzieści la t pełnił w K ielcach różne funkcje: lekarza m iejskiego, kolejowego, szkolnego w Szkole H andlow ej im. Śniadeckich, zajm ując się jednocześnie rozległą p ra k ty k ą p ry ­ w atn ą. Między innym i był dom owym lekarzem H enryk a Sienkiew icza i z tej ra cji odw iedzał Oblęgorek, przyw ożąc stam tąd k u uciesze dzieci sw ych b raci kosze w ybornych owoców, zwłaszcza dorodnych brzoskw iń. Odznaczał się su­ m iennością w spełnianiu obowiązków i zacnością ch arak teru , co m u jednało uznanie pacjentów i kolegów. Podobnie jak jego b ra t sta ł się on rów nież ofiarą swojego zawodu; po odw iedzeniu w Jędrzejow ie chorego kolegi, do ktora Pitasa, zaraził się od niego tyfusem plam istym . W czasie jego choroby tłum y kielczan otaczały dom przy ul. Leonarda, oczekując na wiadom ości o stanie jego zdrow ia. Wieść o śm ierci popularnego lekarza w yw ołała ogólny żal, na co w skazują w spom nienia pośm iertne zamieszczone w prasie lekarskiej. Z m arł 15 grudn ia 1918 r.

N ajm łodszy z braci, Jan, z zawodu agronom , dzierżaw ił w dobrach P otoc­ kich wieś Żabce, później przeniósł się do Kielc, gdzie na prośbę b ra ta B

roni-Ryc. 10. M arian Franciszek Laskowski w w ieku dziecięcym . Fotografię wykonał

(14)

R zeczyw istość i fikcja literacka w „Promieniu” Stefana Żeromskiego 2 4 7

Ryc. 11. Leon Możdżeński. Fotografię w y ­ konał W. Twardzicki w W arszawie (ze

zbiorów Ireny Możdżeńskiej)

sław a zam ieszkał w raz z nim w dom u przy ul. Leonarda. M iał liczną rodzinę, -którą u trzy m yw ał odtąd z poborów urzędniczych. Z jego pięciorga dzieci żyją: córka Ju lia, m ieszkająca w W arszaw ie em erytow ana urzędniczka In sty tu tu Geologicznego, m ieszkająca w Łodzi córka H elena W ernicka i syn Rem igiusz, em erytow any adw okat, k tó ry m ieszka w Kielcach.

B iografię Rem igiusza i B ronisław a Laskow skich uzupełniają odnalezione dokum enty. W ojewódzkie A rchiw um P aństw ow e w K ielcach posiada ślad y pobytu obu braci w tym mieście. Są nim i spisy pracow ników M ag istratu m ia­ sta Kielc za lata 1887, 1891, 1893, 1894 i 1895.

Oto ich brzm ienie w języku rosyjskim :

„Памятная книжка на год 1887. Городовой врачь Ремигий Григорьевичъ Ляс- ковский, класс должности — VIII, въ служ бе съ 2 августа 1887 г. „D ow iadujem y się więc, że Rem igiusz Laskow ski został m iano w an y lekarzem m iejskim w K ie l­ cach 2 sierp n ia 1887 r.

Taż sam a „Памятная книж ка” w ydana w ro k u 1891 głosi: „М агистрагь Гу­ бернского Города Кельцъ. Городовой врачъ VIII класса не имеющий чина Реми­ гий Григорьевичъ Лясковский”. W ro k u 1894 w spisie pracow ników M ag istratu m. K ielc w dalszym ciągu fig u ru je: „Исполняющий должность Городового Врача кол. ассесоръ Ремигий Григорьевичъ Лясковский”, a więc już „с чиномъ”. Ju ż w ro k u poprzednim inny dokum ent, a m ianow icie „Адрес-Календарь долж ност- ны хъ лицъ келецкой губернии на 1893 г.”, czyli w ykaz pracow ników g u b erni kieleckiej, podaje n a str. 98: „Магистратъ Губернского Города К ельцъ. Исполня­ ющий должность Городового Врача VIII кл., Титулярный Советник Ремигий Гри­ горьевичъ Лясковский кавалеръ ордена Святого Станислава 3 степени”, a więc już radca ty tu la rn y odznaczony O rderem św. Stanisław a 3 stopnia.

(15)

248 Maria Urbańska

Ryc. 1,2. D aw n a k sięg a rn ia L eona M ożd żeń sk iego o jed n y m oknie w y sta w o w y m , do której w ch o d ziło się po stopniach

Na tym u ry w a ją się ślady pracy doktora Rem igiusza Laskow skiego w cha­ ra k te rz e kieleckiego lekarza m iejskiego.

„Памятная книжка Келецкой Губернии на 1903 г.” w spisie pracow ników w y­ m ienia B ronisław a Laskow skiego z bardziej szczegółowym i danym i, dotyczą­ cymi jego osoby.

„Городовой врачъ — кол. советникъ Брониславъ Григорьевичъ Лясковский, римско-катол., кавалеръ ордена св. Анны 3 степ, имеетъ серебряную медаль в па­ мять царствования Императора Александра Ш -го, окончилъ Императорский Вар­ шавский Университетъ по медицинскому факультету, со степенью лекаря, холо­ стой, жалованья 550 руб”. Jest to jedyny ślad studiów doktora B ronisław a Las­ kow skiego na U niw ersytecie W arszaw skim . U niw ersytet, niestety, żadnych do­ k um entów sprzed ro k u 1914 nie posiada.

Z „Памятной книжки на годъ 1896” d o w ia d u je m y się , że m ie jsc e doktora R em ig iu sza z a ją ł je g o b ra t B r o n isła w : „Магистратъ Губернского Города Кельцъ Городовой врачъ, надворный советникъ Брониславъ Григорьевичъ Лясковский” — g ło s i d o k u m e n t, w y m ie n ia ją c p r a c o w n ik ó w M a g istra tu m ia sta K ie lc w tym rok u .

P a ra fia św. W ojciecha w K ielcach w księdze m etry k a ln e j za rok 1895 po­ siada pod N r 319 a k t zgonu Rem igiusza Laskowskiego.

Zgodnie z w prow adzeniem w 1868 r. przez rząd rosyjski swego języka do akt stan u cyw ilnego dokum ent ten jest n ap isan y po rosyjsku. B rzm ienie polskie m ają jedynie u ję te w naw ias im iona i nazw isko zm arłego oraz podpis jednego ze św iadków . W raz z w prow adzeniem w księgach p arafialn y ch K rólestw a K on­ gresow ego języka rosyjskiego pojaw iła się w nich ju lia ń sk a rachuba czasu, czyli tzw. styl stary. Ta rach u b a czasu b yła tylko kalen darzem rów norzędnym , tzn. podaw ane b yły zawsze d aty w obu stylach jednocześnie. D aty w edług ra ­

(16)

R zeczywisto ść i fikcja literacka w „Promieniu” Stefana Żerom skiego 249 chuby w yłącznie ju liańskiej w pisyw ano do dokum entów tylko na tery to ria ch wschodnich daw nej Polski, k tó re w skład królestw a nie weszły. W akcie zgonu Remigiusza Laskow skiego juliań sk a rach u b a czasu jest zastosow ana jako k a ­ lendarz rów norzędny. Czytam y:

Состоялось въ гор. К ельцахъ двенадцатого (двадцать четвертого) декабря ты­ сяча восемьсотъ девяносто пятого года въ десять часовъ утра. Явились жители •гор. Кельцъ Эмиль Пендовский Смотритель Келецкой Св. Александра больницы пятидесяти летъ и ксёндз Бронислав Обуховичъ сорока летъ от роду и объявили, что въ К ельцахъ сегодня въ пять часовъ утра умеръ Ремигий Юлиян (двухъ имёнъ) Лясковский (Remigiusz Ju lia n Laskow ski) Келецкий Городовой Врачъ, Докторъ Медицины, женатъ, тридцати девяти летъ отъ роду, сынъ Григория и Эмилии изъ Завадзкихъ оставивъ вдову ж ену Ванду Марию урожденную Прауссъ. По наочномъ удостоверении о кончине Лясковского актъ сей явившимся прочитанъ и ими подписанъ”. Э. Пендовский Кс. Адам Кулинский X . Br. O bu- chowicz

W zw iązku z chorobą doktora Rem igiusza Laskow skiego polski św iat le k a r­ ski poniósł jeszcze jedną stratę, i to stra tę dojm ującą, w osobie słynnego w a r­ szawskiego chirurga, doktora Franciszka Jaw dyńskiego.

Oto co pisze w pośm iertnym w spom nieniu ch iru rg w arszaw skiego szpitala dla dzieci, dr R. Jasiński:

W grudniu 1895 r. pospieszył Jaw dyński z cechującą go gorliwością koleżeńską do Kielc, w ezwany do chorego kolegi Laskowskiego, i tam podczas operacji zaraził się od niego nosacizną, a dnia 21 stycznia 1896 r. po czterotygodniowych strasznych cierpieniach fizycznych i moralnych zakończył żyw ot [...]. Szkoda, w ielka szkoda [...] tego pioniera postępu, wybornego obywatela, zacnego człowieka i nieodżałow a­ nego, kochanego kolegi ‘.

A utor w ym ienia przy tym szereg prac naukow ych zm arłego, świadczących o jego w ielkich zasługach w dziedzinie chirurgii.

A u to r drugiego w spom nienia pośm iertnego poświęconego tem u w ybitnem u lekarzow i, A ntoni Leśniowski, pisze, że był to „Jed en z najdzielniejszych chi­ rurgów polskich, jeden z tych, którzy niezm ordow aną swą pracą przyczynili się do w zniesienia chirurgii naszej do szczytów niebyw ałych” 5. B yła to strata odczuta nie tylko przez najbliższych w spółpracow ników doktora Jaw d y ń sk ie ­ go; odczuł to rów nież jako bolesny cios polski św iat nauki.

W Prom ieniu w ystępuje też re d ak to r „G azety Ł żaw ieckiej” Olśniony, którego prototypem był Stanisław Sienicki, stary znajom y Żeromskiego, o któ ry m są liczne w zm ianki w D ziennikach. U rodził się on w K ielcach 16 k w ietn ia 1850 r., tam ukończył szkołę średnią i rozpoczął k a rie rę urzędnicżą. W stopniu asesora sądowego przeryw a pracę w tym zawodzie i poświęca się dziennikarstw u. Po­ czątkowo był korespondentem pism w arszaw skich („K urier C odzienny”, „K u­ rier W arszaw ski”, „G azeta P o lsk a”), w któ ry ch ogłaszał arty k u ły o tem atyce ekonom icznej oraz inform acje bieżące, następnie jednak wchodzi w porozu­ m ienie z A rkadiuszem P łoskim i 23 g ru d n ia 1874 r. obejm uje po nim „Gazetę K ielecką”, której staje się w ydaw cą i red ak to rem w ciągu p raw ie 30 lat, to znaczy do śm ierci, k tóra n astąp iła nagle w drodze do w si W erbka. W num e­ rze 37 „G azety K ieleckiej” z dnia 15 m aja 1904 r. znajdu jem y wiadom ość: „Śp.

4 „Gazeta Lekarska” 1896, nr 6, s. 113— 116. 5 Ibidem, s. 116.

(17)

250 M ana Urbańska

Stanisław Sienicki, R edakto r «Gazety K ieleckiej», zm arł dn. 8 m aja we wsi W erbce pod Pilicą przeżyw szy la t 54”. Oprócz inform acji o pogrzebie oraz w spom nień o zm arłym podano nazw iska licznych kielczan, którzy zam iast kw iatów na tru m n ę zm arłego re d ak to ra przeznaczyli ofiary na cele społeczne. N um er ten za w ydaw cę i red ak to ra podpisał b ra t Sienickiego Stefan. N um er 36 „G azety K ieleckiej”, k tó ry ukazał się w dniu śm ierci Sienickiego, był jeszcze podpisany przez niego.

W śród w ystępujących w P rom ieniu kielczan znaleźli się i księgarze. N aj­ pierw więc poznajem y księgarnię Saula Glockiego, w k tórej R aduski został obsłużony przez m łodego ryżego subiekta. K sięgarnia ta, jak tw ierdzą starzy, zasiedziali kielczanie: pułkow nik G ierow ski w swoich nie w ydanych w spom nie­ niach oraz S tanisław K ról, w ieloletni księgarz i au to r arty k u łu o księgarniach kieleckich — była w łasnością przybyłego z W arszaw y w 1862 r. M ichała G old­ h aara, k tó ry założył ją n ajp ierw przy ulicy M ałej, a następnie przeniósł do własnego domu przy ulicy Dużej (dziś ulica Świerczewskiego). Nazwa firm y brzm iała „M ichał G oldhaar, K sięgarnia i skład n u t oraz m ateriałów piśm ien­ n ych”. O księgarni tej bardzo pochlebnie w yraża się „P am iętnik K ielecki” Z rok u 1874, k tó ry stw ierdzając, że „Ruch um ysłow y w K ielcach daje n ie p o ­ rów nanie pokaźniejsze cyfry niż w innych pro w incjonalnych m iastach K ró ­ lestw a”, przypisuje to w pierw szym rzędzie k sięgarn i G oldhaara prow adzonej „inteligentnie i z w łaściw ą znajom ością p rzedm iotu ”. K sięgarnia ta utrzy m y ­ w ała stałe stosunki z W arszaw ą, skąd dw a razy w tygodniu sprow adzała n a j­ świeższe publikacje prasow e i wszelkie obstalunki załatw iała w ciągu kilku dni. P osiadała ona bogatą, bo liczącą 10 000 tom ów czytelnię, ciągle pow ięk­ szaną, w k tórej obok utw orów beletrystycznych były rów nież dzieła histo­ ryczne, popularnonaukow e, podróżnicze i inne, a w śród nich nielegalnie spro­ w adzane z zaboru austriackiego z narażeniem się władzom carskim . W liście do autorki tej pracy z dnia 31 stycznia 1971 r. Stanisław K ról zaznacza, że będąc najpow ażniejszą tego typu placów ką w K ielcach zatru d n iała ona dwu subiektów : G ustaw a G oldw assera i ryżego Leona Grostala* o któ ry m wspo­ m ina Żerom ski, a któ ry później został w łaścicielem księgarni „Leon i S półka”. P rzy tej sam ej ulicy Dużej pod n r 15 m ieściła się księgarnia Leona Moż- dżeńskiego, w ystępującego w Prom ieniu jako stary antykw ariusz.

S tanisław K ról pisze:

Każdy, kto zna ów czesne stosunki kieleckie, przyzna, że owym sędziwym anty- kwariuszem, znawcą i zbieraczem starych druków i takim ich miłośnikiem , że czę­ sto nie chciał się z nim i rozstawać, był Leon Możdżeński. Miał on księgarnię w do­ mu, który przetrwał do dnia dzisiejszego, a w którym obecnie się mieści filia Wo­ jewódzkiej i M iejskiej Biblioteki Publicznej.

W posiadaniu pani Iren y M ożdżeńskiej znajduje się korespondencja, którą Leon Możdżeński prow adził z m ieszkającym podówczas w W arszaw ie synem S tanisław em , studentem praw a na U niw ersytecie W arszaw skim . Z tego źródła dow iadujem y się, że księgarnia prow adziła działy: książek, czasopism, pod­ ręczników szkolnych, n u t i m ateriałów piśm iennych. K sięgarz w ykorzystyw ał pobyt syna w W arszaw ie, by za jego pośrednictw em zaopatryw ać księgarnię w potrzebne m ateria ły oraz w ykonyw ać zam ów ienia klientów . W ysyłano je albo przez okazje, albo „przez fu rm a n a ” lub też „ k u rie rk ę ” . Książki i n u ty zam aw iane b y ły u Gebethnera-, O rgelbranda, G lücksberga, B reslauera, H

(18)

er-Rzeczywisto ść i fik cja literacka w „Promieniu” Stefana Żeromskiego 251 m an stad ta i M ierzbacha. N ajlepiej u kładały się stosunki z G ebethnerem i O r­ gelbrandem . W liście z dnia 19 listopada 1868 r. Leon Możdżeński pisze do syna:

Czytałem onegdaj o śm ierci biednego Orgelbranda. W ydaniem Encyklopedii Po­ wszechnej pozostaw ił [on] dla siebie pomnik bardzo szacowny i trwały.

Żerom skiego m usiała bardzo pociągać filozofia chrześcijańska i lite ra tu ra hagiograficzna, czemu n iejednokrotnie d a je w yraz w swej twórczości, m.in. i w P rom ieniu, na co w skazuje scena nabycia przez R aduskiego Ż yw o tó w oj­

ców św. H ieronim a. Dzieła tego ty p u spotykał praw dopodobnie przyszły pisarz

w a n ty k w a m i starego „b ibularza”. P rzypuszczenie to rodzi nadesłany przez panią Irenę M ożdżeńską ich wykaz, w k tó ry m znalazły się również i dzieła naukow e. K ilka z nich podajem y: C antú Cezar Historia powszechna, M ommsen T heodor H istoria rzym ska, O rgelbrand E ncyklopedia, A lm anach Goethe.

K sięgarnia do roku 1902 istniała pod firm ą „Leon M ożdżeński”, c h o ć 'ju ż w roku 1894 nab y ł ją lub też został jej w spółw łaścicielem księgarz z Pińczowa Ja k u b B em sar. Leon Możdżeński zm arł w 1901 r.

W przypisie redakcyjnym na s. 51 w ydanego w 1960 r. przez PIW tom u p rac W acław a Borowego O Ż ero m skim czytam y, że w K ielcach żyje jeszcze pam ięć o tym , jak Żerom ski jako uczeń gim nazjum „w ykupyw ał rzadkie książ­ ki w m iejscowej a n ty k w a m i”. Inform acja ta budzi zastrzeżenie. Z nana jest pow szechnie sytuacja m ateria ln a Żerom skiego z okresu jego pobytu w gim na­ zjum , a z D zienników wiem y, z jakim tru d e m zdobyw ał interesujące go książki:

Moll obiecał mi pożyczyć Historii Powszechnej Cezara Cantú. [...] Och, gdybyż to dostać tej Historii — jaki ja bym był szczęśliwy! (241 1883 r.)

W iemy, że dzieło to znajdow ało się na półkach an ty k w a m i Możdżeńskiego, o czym odw iedzający ją Żerom ski m usiał wiedzieć, mimo to jednak u prag nio ­ ną książkę stara się zdobyć drogą pożyczki od kolegi. Tą drogą zdobywa szereg in n ych książek, b y najm niej nie „rzad k ich ” , o czym często czytam y w D zien­

nikach.

K sięgarnia Leona Możdżeńskiego odegrała n atom iast inną rolę w życiu pisarza. N ajw idoczniej pew ne szczegóły często odw iedzanej an ty k w a m i w y­ w a rły na Żerom skim ta k silne w rażenie, że stały się czynnikiem kształtującym jego w yobrażenia o tym przedm iocie, co znalazło artystyczny w yraz w Pro­

m ieniu. Zwłaszcza n ieza tarte w rażenie m usiał na nim w yw rzeć odznaczający

się chłonnością in telek tu aln ą i p asją bibliograficzną jego właściciel, skoro au to r uczynił go w yrazicielem znam iennej cechy swej osobowości — k u ltu książki i upodobań bibliofilskich. Scena w an ty k w ariacie to pokłon złożony tej w yróżniającej się na tle prow incjonalnego m iasta postaci, z którą pisarz łą ­ czył swe m łodzieńcze w spom nienia.

W arstw ę treściow ą Prom ienia wzbogaca opis „kątów rodzinnych” w raz z poezją ojczystego k ra jo b razu . F ik cy jn y Łżaw iec — to realistyczny obraz K ielc, ukazanych „od przedm ieścia do przedm ieścia” w raz ze znajdującą się w jego „m iejscach p ry ncypialny ch” kościelną wieżą, hotelem , księgarnią, an ­ ty kw ariatem , ulicam i, ry n k a m i i pięknym obrazem m iejskiego ogrodu. Spo­ strzeżenia jadącego „ d ry n d ą ” ze stacji kolejow ej, a następnie w ędrującego ulicam i m iasta R aduskiego są odczuciam i otaczającego św iata przez samego autora, co w ery fik u je zapis w D zienniku (30 m arca, 3 kw ietnia 1888 r.).

(19)

2-Í2 Mana Urbańska Ryc. 13. Dworek w Ciekotach w o ­ statnich latach życia W incentego Żeromskiego, ojca pisarza. Fotokopia zdjęcia J. Gębi- cy, zam ieszczone­ go w czasopiśmie „Radostowa” 1937,

nr 12, s. 19Э

Topografia Łżawca, w głów nych ry sach odpow iadająca Kielcom, w szcze­ gółach zaw iera syntezę różnych cech, podporządkow aną koncepcji arty sty cz­ nej. Inaczej natom iast ustosunkow ał się Żerom ski do ukochanych Ciekot, k tó ­ re pod postacią N iem raw ego opisuje w nie zm ienionym kształcie.

Znam y dokładnie ten „kąt rodzinny” Żeromskiego, którego obraz stw o­ rzyły liczne wypowiedzi pisarza. Jeden z nich — to zapis w D zienniku pod datą 12 lipca 1888 r.:

Dworek nasz biały [•••] z swym gankiem tak prześlicznie dzikim obrośnięty wi­ nem, z swymi błyszczącymi oknami, z lipami, modrzewiem, wierzbami i gruszą.

Obraz ten ma przed oczami siedzący na wzgórzu Raduski, który w czasie wycieczki do N iem raw ego odłączył się od reszty tow arzystw a, by w samotności nasycić się widokiem utraconego rodzinnego gniazda:

Czarny dach dworu lśnił się w słońcu, ściany jasno bielały między w ysokim i lipami. Oto stary modrzew, oto droga wjazdowa, oto młyn i w ielkie olchy, zw ie­ szone nad stawem.

Chcąc pokazać gościom „w szystkie piękności tych sw^oich stro n ” zaprow a­ dził R aduski Elżbietkę do nadrzecznych olszynek. S truga zap lątan a ciemnym n urtem między długie szeregi olch — to L ubrzanka, k tó ra i dziś z „cichym szem raniem , ocieniona kępam i soczystej, zielonej tra w y ” przelew a się „po r u ­ m ianych i siwych k am ykach”. I dziś zaw ieszona jest nad jej n u rtem p ry m i­ tyw na kładka. To przetrw ało. Ale nie ma już dw orku, k tó ry spłonął w 1900 r., znikł modrzew, wysechł staw, przestały istnieć rosnące nad nim olchy i wierzby.

(20)

R zeczyw istość i fikcja literacka w „F'romieniu” Stefana Żeromskiego 253 dzo m iejsce to kocham , uczułem, że miłość do tego gniazda mojego jest n ie­ zm ienną” (D zienniki, 12 lipca 1883 r.). Miłość ta p rzetrw ała do końca. Żerom ski prag n ął tam powrócić na stałe, o czym św iadczy jego podanie do M inisterstw a R olnictw a i Dóbr P aństw ow ych, w którym , już jako sław ny pisarz, zw raca się do rządu, zgłaszając chęć nabycie w C iekotach „dom u m ieszkalnego, zabudo­ w ań gospodarczych i około 40 m órg g ru n tu za cenę i na w aru nk ach przez rząd przy parcelacji ustanow ionych” 6.

U kazanie miłości Żerom skiego do „rodzinnych k ątó w ” i jego tęsknoty za utraconym gniazdem dostarcza ważnego elem entu określającego jedną z pod­ niet tw órczych, k tóre skłoniły pisarza do u kształtow ania artystycznej wizji w om aw ianym dziele.

Celowi tem u ma służyć również i pozostały m ateriał fakto- i ikonograficz­ ny zebrany i przedstaw iony tu w obszernym skrócie.

(21)

254 Maria Urbańska РЕАЛЬНОСТЬ И ХУДОЖЕСТВЕННЫЙ ВЫМЫСЕЛ В РОМАНЕ ЛУЧ СТЕФАНА ЖЕРОМСКОГО Предметом анализа является келецкая действительность, послужившая Ж е ­ ромскому материалом для создания худож ественны х образов в романе Л уч, и ее отражение в произведении. Одним из источников художественного вымысла в романе явились, по мнению автора статьи, горестные переживания и испытания писателя, связанные с пред­ принятой им во время пребывания в Кельце осенью 1896 г. попыткой создать издательский консорциум, а такж е со столкновением романиста с затхлой жизнью захолустного городишка. Герой романа, Радуский, переживает лучную драму, во многих эпизодах кото­ рой отразились подробности биографии писателя. Вторым стимулом, побудившим Ж еромского обогатить художественную ткань романа, явилось вторичное столкновение с жителями Кельце и их делами. Осо-~ бое место в ф абуле романа Л уч занимает семья Лясковских, в особенности ж е трагически погибший врач Ремигиуш Лясковский, прообраз доктора Зыгмунта Поземского, а такж е жена Ремигиуша, Ванда Лясковская, прототип Марты По- земской. Ее литературный портрет отражает переживания автора гимназическо­ го периода его жизни. Очередными представителями келецкой общественности, воспроизведенными в романе, являются редактор „Газеты Келецкой” Станислав Сеницкий, прообраз редактора Ольснёны, и книгопродавцы Леон Гросталь и Леон М ождженьский, прототипы „маленького рыжеватого продавца” и старого букиниста. В романе Л у ч запечатлены такж е воспоминания писателя о местах, в которых прошло его детство и юность. Топография Кельце нашла отражение в х у д о ж е ­ ственных образах: в описаниях Лжавеца и Цекоты (милого „семейного уголка”); „все красоты” родного города воспроизведены в образе Немраве.

REALITY AND FICTION IN STEFAN ŻEROMSKFS PROMIEŃ (RAY) The article deals w ith representation of realities of K ielce which helped Że­ romski build a fictional im age in his novel entitled ’’Prom ień” (Ray).

One of the stim uli to create the fictional plot of the novel was the w riter’s bitter experiences connected w ith an unsuccessful attempt to establish in Kielce during his stay in autum n 1,896, a publishing consortium and, besides, his direcl contact w ith life in a remote provincial town.

The hero of the novel, Raduski experiencing a personal tragedy, has numerous biographical traits of the writer. A nother stim ulus that helped the author enrich the artistic images in the novel w as his renew ed contact w ith the inhabitants of K ielce and their problem s. A particular consideration is given to the Laskow ski fam ily — especially to tragically deceased Doctor Remigiusz Laskowski — a proto­ type o f Dr. Zygmunt Poziem ski in the novel and his w ife Wanda Laskowska — a prototype of Marta Poziem ska. Her literary portrait was sketched from the w ri­ ters ow n experiences during his grammar — school days.

Other representatives of the K ielce m ilieu in the novel include: Stanisław S ie- nicki, Editor of ’’Gazeta K ielecka” — a prototype of Editor Olśniony and booksellers

(22)

Rzeczyw istość i fik cja literacka w „Promieniu” Stefana Żeromskiego 255 Leon Grostal and Leon Możdżeński — prototype of ”a sm all red — haired shop assi­ stant” and an old antiquary.

In ”Ray” w e also find personal references to the places in w hich the w riter spent his childhood and adolescence, and w hich stim ulated his literary imagination.

Hence, the topography of fictional Łżawiec corresponds to that of K ielce and C iekoty — ’’beloved home spot and its all beauties to the picture of N iem raw e”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Oblicz częstotliwość obrotu dla ciała poruszającego się z prędkością 43,2 km/h, jeśli promień okręgu wynosi 16 cm.. Na ciało o masie 1 kg poruszającego się po okręgu

W Polsce jest taka świadomość, jest przekonanie, zresztą niedalekie myślę od materialnej prawdy, że to w Polsce się ten w ogóle upadek komunizmu zaczął, ale na świecie raczej

El enchus cleri

obejmowała przygotowanie czterech wystaw o charakterze czasowym oraz przepro­ wadzenie niezbędnych korekt, poprawek i uzu­ pełnień w istniejących już stałych wystawach

1 Laboratory for Aero & Hydrodynamics, Delft University of Technology, Delft, The Netherlands Abstract Experiments have been carried out to investigate the effect of liquid

symmetrical (resp. antisymmetrical) cases are solved simultaneously using Gauss elimination. Now only the motions u remain to be

Zgodnie z omawianymi przepisami, plantatorzy korzystający w da­ nym okresie referencyjnym z instrumentów wsparcia rynkowego w ra­ mach wspólnej organizacji rynku

W trakcie IV kadencji Sejmu RP odby³o siê jedno referendum ogólnokrajowe, które doty- czy³o przyst¹pienia Polski do Unii Europejskiej.. Nale¿y dodaæ, i¿ uprawnione podmioty jesz-