• Nie Znaleziono Wyników

turo r lenna W E LW O W IE. NAKŁADEM POLSKIEGO STRONNICTWA DEMOKRATYCZNO - NARODOWEGO 1907.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "turo r lenna W E LW O W IE. NAKŁADEM POLSKIEGO STRONNICTWA DEMOKRATYCZNO - NARODOWEGO 1907."

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

lenna

WE LWOW IE. — NAKŁADEM POLSKIEGO STRONNICTWA DEMOKRATYCZNO - NARODOWEGO 1907.

(2)

Z D r u k a r n i S ł o w u P o l s k i e g o w e L w o w i e , p o d z a r z ą d e m J. Z i e m b i ń s k i e g o

(3)

swojem tak powinien pracować, aby nietylko jem u samemu, ale wszystkim ludziom w polskim kraju lepiej było. Dawniej, jeżeli kio zajmował, się sprawą publiczną, to starał się przede- wszystkiem uzyskać korzystne prawa dla siebie i swojego stanu ale wnet okazało się, ja k zgubną była taka droga; — bo jedna połowa naszego narodu, posiadła prawo, przywileje i rządy, a dla drugiej, o wiele liczniejszej, nic nie zostało. Stąd wynikło wśród Polaków niezadowolenie i spory, stąd znalazła u nas grunt roz­

kładająca nasze społeczeństwo robota galicyjskich socyalistów i innych wykonawców pruskich życzeń. Zmieniło się już o wiele na lepsze, odkąd że powstało w całej Polsce Stronnictwo De- mokratyczno-narodowe, którego hasłem jest pracować i zdoby­

wać praw a nie dla jednego stanu, ale dla wszystkich mieszkań­

ców polskiej ziemi. Ale i najlepsze praw a mało przyniosą po­

żytku, jeżeli w kraju naszym ciągle ma panować matka-nędza i ojciec niedostatek. Dlatego Stronnictwo Pemokratyczno - naro­

dowe z całych sił pracuje nad teru, aby wyrzucić tę nędzę i. nie­

dostatek z kraju i zaprowadzić dobro-byt, aby jednem słowem stworzyć bogactwo krajowe. Głalicya jest krajem, rolniczym;

z liczby wszystkich mieszkańców jest cztery piąte części, rolni­

ków, a tylko jedna piąta część ludzi z innych stanów. Dlatego rolnik, jest najważniejszą częścią narodu i od niego zależy bo­

gactwo krajowe. Jeżeli włościanin jest biedny, to biedny jest cały kraj, jeżeli włościaninowi dobrze się powodzi, to i w kraju całym panuje dobrobyt,. Tak więc, aby stworzyć u nas dostatek, należy zaczynać od włościan i ze wsi przede wszystkiem usunąć nędżę.

1*

(4)

4

Podstaw ą dobrobytu włościanina jest ziemia. Ludzie nie darm o nazwali ją m atką i żywicielką narodu, w ykarm iła ju ż ona nie jedno pokolenie, ani d w a;, ludzie od początku dziejów żyją, kładną się do grobu i znów się rodzą, a wszystkioh karm i zie­

mia ja k dobra m atka swoje dzieci. A bogata je st ona, ja k n ik t na świecie — oprócz Boga, bo jej nigdy nie zabraknie, dopóki świat stać będzie.

Polski lud od wieków upraw ia ziemię i dlatego ta ziemia jest dla włościanina czemś więcej, niż karm icielką. W ie k ażdy z nas że na jego zagonie kładł skibę jego dziad i pradziad, że ten p ra ­ dziad zostawił w tej ziemi dużo swojego potu, a może i krwi, kiedy bronił jej przed najezdcą, że on wreszcie i kości swoje do tej ziemi złożył i czeka spokojnie sądu ostatecznego, bo jest pewien, że jego w nuki nikom u nie dadzą hańbić ziem i p ra o j­

ców. Ziemia jest częścią istoty polskiego chłopa, bo n ik t nie zżył się z ziemią ta k dalece, ja k my włościanie. Ohłop polski wczuł się duszą w ziemię polską i serce z nią zaślubił. D la­

tego odczuwa każde tętno jej bujnego życia i naw zajem swoje myśli powierza tej wspólnej matce. Zważcie ty lk o , ile m yśli i porywów zostało złożonych do naszej ziemi od czasu kiedy naród polski począł istnieć! Na świecie jest tak, że nic nie może zaginąć; najdrobniejsza rzecz, a naw et tak a niew i­

doma, ja k myśl ludzka, musi pozostać aż do końca św iata tam , gdzie powstała. Myśl je s t wypływem naszej duszy, je s t zatem częścią naszej istoty. Jeżeli więc tyle pokoleń polskich m yśli swoje kładło w ziemię, to ta ziemia kryje teraz w sobie część istoty polskiego ducha, który nam każe pracow ać nad stw orze­

niem swojego państw a, Bo w tej szarej skibie złożone zostało wszystko to, co nie zostało napisane w książkach. D latego wło­

ścianin kocha polską ziemię, chociaż czasem spraw y sobie nie zdaje z tego, dlaczego ją kocha. Ale czuje dobrze każdy, że na tej ziemi polskiej jest jego Ojczyzna; i dlatego były u nas R a ­ cławice, były Maciejowice i Kościuszko był hetm anem chłopskim.

Dlatego dzisiaj P ru sak pieni się i zęby sobie łam ie, a ziemi polskiej ani kaw ałka ugryźć nie może. Bo Polak n a swoim zagonie ja k pies się położył, gotów bronić swej Ojczyzny do ostatka sił.

(5)

A ta ziemia nie jest niewdzięczna. I za staranie o nią od­

płaci nam zawsze zwiększonym plonem. To też włościanin p rę­

dzej sobie pożałuje, a nie pożałuje kosztów na lepszą upraw ę ziemi. I nauczyliśm y się już teraz po wsiach gospodarować 0 wiole lepiej, aniżeliśmy umieli przed laty. W ięc i dochody jakie nam dzisiaj daje ziemia — są o wielo większe, niż da*

W niej bywało.

Ale choć lopiej teraz gospodarzym y, lepiej, staranniej zie­

mię upraw iam y, i. um iemy lepiej się z nawozem obchodzić, 1 lepsze odm iany sboża mamy, i więcej upraw iam y roślin p a­

stewnych, a i zbyt teraz n a nabiał, na jaja, na bydło i świnie, lepszy niż przed laty, przecie po dawnem u bieda po wsiach nas gniecie. Bo choć ziemia więcej daje, ale tej ziemi m a chłop co-, raz mniej.

Bo ludzi ciągle przybyw a, ale ziemi nie przybyw a. Coraz ciaśniej ludziom po wsiach. Dzisiaj połowa gospodarzy w n a ­ szym k ra ju m a mniej niż po trzy morgi. Z tego nie wyżyje.

J a k b y nie zarobki w P rusach i Ameryce, toby większość wło­

ścian naszych nie m ogła związać końca z końcem.

Ciasno włościaninowi na jego zagonie, Więc się sta ra on jak tylko może dokupić ziemi, żeby swoje gospodarstwo po­

większyć.

Stosunki ułożyły się u nas w ten sposób, że coraz więcej właścicieli folw arków wy sprzedaj o swe g ru n ta zupełnie, lub częściowo n a pareelacyę. Mimo to coraz trudniej jest dziś gospo­

darzow i nabyć tyle ziemi, wieleby m u było potrzeba, bo z i e ­ m i a j e s t c o r a z d r o ż s z a . W wielu okolicach eony ziemi podniosły się za ostatnie lata w dwójnasób, tak, że cały z niej dochód nie starczy na spłacenie ceny kupna. Żeby zapłacić na czas um ówioną cenę kupua, niejeden gospodarz m usi zadłużyć ojcowiznę, że się przez całe życie z tych długów nie wydobędzie.

A wielu to z tych, co nabyli g ru n ta przy parcelacyi, musi po­

tem na la t kilka opuścić gospodarstwo, dom, rodzinę, żeby je ­ chać do A m eryki po zarobek, boby iaaczej nic podołali spłacić ta k wysoką cenę, za ja k ą kupili ziemię 1

Toż płaci się dzisiaj nierzadko 1,800, 2.000 i więcej koron za m orgę ornego g runtu,

(6)

Więc też rzadko kto może dziś dokupić się tyle ziemi, wiele mu naprawdę potrzebę.

Włościaninowi potrzeba tyle ziemi, iżby mógł z niej do­

statecznie wyżywić siebie i swoją rodzinę. Każdy przecież woli pracować na swojem, niż na zarobki chodzić. W ł o ś c i a n i n d l a t e g o s t a r a s i ę k u p o w a ć z i e m i ę , a b y m ó g ł b y ć s a m o d z i e l n y m g o s p o d a r z e m n a s w o i m g r n n - c i e. Cóż kiedy dzisiaj nie można nawet marzyć o tern, aby włościanin mógł kupić większą ilość gruntu, bo ziemia jest za­

nadto droga.

Ale zastanowić się wypada, dlaczego u nas ziemia jest taka droga? Powiedziałby kto, że może niezwykle obfity plon wydaje. Gdzietam. Kto bywał na robotach w Prusach, ten wie, że tam jest urodzaj o wiele lepszy niż u nas, a jednak ziemia jest tam tańsza.

A może włościanie nie mają gdzie pieniędzy podzieć i dla­

tego przepłacają grunta? I to nieprawda. Bo gdzie kto widział u nas włościanina, któryby za dużo miął pieniędzy. U nas mają się rzeczy całkiem przeciwnie, bo włościanin, aby mógł kupić kawał gruntu, musi naprzód pojechać do Ameryki i tam przez kilka lat twardo pracować i dobrze grosz cisnąć, aby mógł sobie przywieźć trochę- gotówki do kraju. Dlaczegóż więc potrzeba tyle płacić za morgę ornej gleby?

O t ó ż z i e m i a j e s t u n a s d l a t e g o t a k a d r o g a , p o n i e w a ż w ł o ś i a n i e n i e k u p u j ą j e j b e z p o ś r e ­ d n i o o d w ł a ś c i c i e l a , a l e od s p e k u l a n t a p a r c e - l a c y j n e g o . Największem chłopskiem nieszczęściem była da­

wniej żydowska lichwa pieniężna. Starsi ludzie pamiętają, ilu to gospodarzy tam ta lichwa puściła z torbami. Ale dzisiaj po­

w stała inna lichwa, lichwa ziemi, która kto wie czy nie więcej złego zrobić może, niż tamta. Tam ta lichwa była ustaw ą zabro­

niona i dlatego praktykowana była w sposób skryty — lichwa ziemi występuje jawnie, bo niema na nią prawa. Tam ta lichwa brała ludzi na setki i najwyżej tysiące, ta lichwa bierze ich na miliony.

Co to jest lichwa ziemi?

L i c h w a z i e m i j e s t A o s p c k u 1 a c y a p a r c e l a -

(7)

e y j n a, a l i c h w i a r z e m z i e m i j e s t s p e k u l a n t p a r * c e l a c y j n y . Spekulantem parcelacyjnym może być każdy człowiek pryw atny, lub też instytucya bankowa.

Obywatele ziemscy sprzedają swoje folw arki z rozm aitych przyczyn, raz dlatego, że — ja k m yślą — lepiej jest pieniądze, otrzym ane za sprzedaną ziemię włożyć do kasy i żyć z procen­

tów w mieście, albo dlatego, że nie wychodzą dobrze n a g o ­ spodarstwie. Najczęściej powodem sprzedaży są długi. A już najchętniej sprzedaw ane byw ają folw arki na parcelacyę, bo tylko w te n sposób m ożna wziąć najdrożej od morgi. Jeżeli więc gdziekolwiek oświadczy właściciel folw arku, że gotów rozpar­

celować cały m ajątek, albo pew ną ilość morgów, natychm iast zgłaszają się miejscowi i. dalsi gospodarze do kupna.. Ale wło­

ścianie nie m ają tyle pieniędzy, żeby odrazu zapłacić wszystko.

Zapłaciliby może czw artą część, a najw yżej połowę nalożytości;

resztę trzeba dopożyczyó. Szukają tedy kredytu, ale nie ta k to łatw o znaleźć ta n i i dogodny na spłaty kredyt. A właściciel chce odrazu całej ceny gotówką, bo zawsze przecie n a g ru n ­ tach folw arcznych cięży jakikolw iek dług, więc choćby m iał naj-

* lepszą wolę, nie może parcelować m ajątku, dopóki nie spłaci długu. Oała spraw a w takim w ypadku w ikła się i ugoda staje się coraz trudniejszą. W ówczas przychodzi spekulant, ofiaruje właścicielowi naw et cokolwiek wyższą sumę, niż włościanie i — co najgłów niejsze — zapłaci wszystko odrazu, ta k że właściciel za jednym zamachem zbywa się wszystkich kłopotów. Nic też dzi­

wnego, że folw ark kupuje spekulant, albo spółka spekulantów.

I teraz dopiero puszcza się w ruch całą maszynę, któ ra jest obliczona na głupotę ludzką, Spekulanci organizują całą sforę naganiaczy, którzy najczęściej w karczm ie przy wódce starają się podbijać cenę ziemi ile możności wysoko, opow iadają zmyślone historye, że obcy ludzie chcą koniecznie tę ziemię kupić i płacą o wiele drożej, niż miejscowi, tylko nie wiedzą, czy ci miejscowi, jeszcze drożej eie chcą zapłacić.

Zapotrzebow anie ziemi jest u włościan wielkie. Tym czasem spekulanci nigdy nie parcelują folw arku odrazu, tylko częściowo, ta k aby w stosunku do kupujących było ziemi zawsze za mało.

Robią to oni w tym celu, aby później, gdy zgłosi się większa

(8)

8

ilość chętnych na kupno gospodarzy, można było podbijać zie­

mię w cenie. W ten sposób ci, co się później do kupna zgła­

szają, drożej muszą zapłacić, bo —- jak twierdzą handlarze — wszystko już rozebrali ludzie, a i na to, co jeszcze zostało, są kupcy, kto więc drożej zapłaci, ten dostanie grunt — i to z pro- tekcyi.

T utaj płatni naganiacze m aja znów pole do popisu. W ia ­ domo bowiem, źe nie każda parcela podoba się kupującym w je ­ dnym stopniu. Jeden woli to, drugi owo. zależy od położenia i jakości gruntu. Ale źle jest, jeżeli jedna parcela podoba się kilku gospodarzom naraz. W ówczas najlepiej wychodzi na tem spekulant, bo kupujący przelicytownją się w podbijaniu ceny, a ten k tóry ostatecznie parcelę kupi, zapłaci za nią tyle, że później za głowę się bierze ze zdziwienia, gdy rozw ażyło w szy­

stko trzeźwym rozsądkiem., A wszystko to czyni zazdrość i upór.

Niema n a to lekarstw a, gdy się włościanin zatnie; wówczas traci swój zdrowy rozum i gotów jest zi’obis najw iększe głupstw o.

Gdyby tam tylko głupstwo, to b y nie było jeszcze nieszczęścia, ale zazdrość zawsze zagrzebie dobrą sprawę, a często i człowieka zniszczy.

Ale najbardziej pociągającą rzeczą dla włościan je s t to, że spekulant daje im ziemię n a k re d y t.' Je st to przynęta n a s ta ­ wiona na chłopa; skoro tylko ton da się złapać, to ju ż siedzi w kieszeni spekulanta przez całe życie,. choćby nie wiedzieć ja k pracą forsował. Z am iast powoli zw racać kapitał, jest zaledwie w sta­

nie roczny procent wyrównać. W ton sposób swoją zapobiegliwością i krwawą, pracą karm i Spekulanta i na swoim w łasnym gruncie jest tylko żydowskim parobkiem.

A dlaczego to ta k je st? Otóż dlatego, że nie m ają w łoś­

cianie dosc gotow ki na to, aby kupo waó ziemię w prost z pierw ­ szej ręki od większych właścicieli ziemskich, więc m uszą ku p o ­ wać ziemię n a k re d y t od spekulantów, handlarzy ziemią, co skupują folw arki n a to, żeby je rozparcelować włościanom dw a razy drożej aniżeli kupili. A włościanin musi płacić spekulan­

towi za g iu n t, co ten jeno zechce. Bo włościanin bierze ziemię od spekulanta n a kredyt, więc jest jakby na łaskę i niełaskę jego zdany. To też spekulant drze chłopa, wiele jeno może.

(9)

I m a on różne na to sposoby, żeby włościanin nie spo­

strzegł się naw et, ja k go spekulant złupi.

Najczęściej spekulant, ledwo weźmie od gospodarza nie­

wielki zadatek, choćby 50 koron za morgę, wprowadza go w po­

siadanie g ru n tu n a podstaw ie ustnej tylko umowy lub co n aj­

wyżej pryw atnie spisanych punktacyj.

Zdawałoby się na pozór, że w tern niema nic złego, że owszem spekulant parcelaeyjny jesj, grzeczny dla ludzi i tylko ta k z dobrego serca nie robi gospodarzom trudności w objęciu ziemi w posiadanie.

A tymczasem to wszystko jest dobrze obmyślane i ma swój cel. J a k i? — Ano — do zdarcia chłopskiej skóry służący. Od czegożby handlarz nazyw ał się spekulantem ? Taki człowiek spe­

kuluje naw et w tedy, gdy śpi.

W tym w ypadku wyspekulowali spekulanci następujące korzyści — oczywiście nie dla włościan, tylko dla siebie. Prze- ą dewszystkiem cel je st ten, że na takich w arunkach wzm aga się konkurencya między kupującym i, bo w tedy ilość stojących dc ku p n a jest większa, a tem samem i współzawodnictwo między nimi w ubijaniu się o ziemię silniejsze. N astępnie włościanin k tóry wchodzi w posiadanie g runtu, byleby tylko zadatek zło­

żył, godzi się nie tylko n a wyśróbowaną lecz także i n a ogromne procenta od reszty ceny kupna.

K o n trak ty z nabyw cam i spisuje handlarz bardzo późno, mniej więcej w rok po wprow adzeniu włościan w posiadanie gruntów . G dy bowiem nie zostały jeszcze zaw arte praw ne kon tra k ty , m ożna ponowić targi, jeżeli tylko zgłosi się jakiś nowy nabyw ca i odstąpić pole tem u, kto więcej zapłaci. W ogólności handlarz nie zaw iera z włościanam i k o n traktu tak długo, do­

póki nie rozsprzeda wszystkich gruntów , przeznaczonych na parcelacyę. T ym sposobem zmusza niejako tych, którzy wcze­

śniej do kupna się zgłosili, aby starali się o resztę nabywców.

Ale to wszystko jest mało wobec tego, co już wyraźnie trąci krym inałem . Bo nie mało dzieje się przy parcelacyi oszustw.

Oto jeden z wielu przykład jeden wypadek takiego oszustwa, jak spekulanci zdarli włościan.

(10)

10

K u p iła fo lw ark ta k zw an a „cicha spółka" żydow skich sp e­

kulantów . Je d e n z nich osiadł we dw orze, niby ja k o w łaściciel.

Z aw arłszy z sąsiednim i gospo d arzam i u stn ą um ow ę i p o ­ braw szy od nich zad atk i w prow adził ich w p o siad an ie k u p io ­ nych g ru n tó w . W łościanie zaorali i zasiali k u p io n e p arcele; aż przed żniw em , g d y ju ż plon n a p n iu dojrzew a, zjaw ia się in n y żyd z geom etrą dla d o k o n an ia pom iarów . P o m ierzy ł g ru n ta , z a ­ pisał w iele m a ściśle każdy z nabyw ców i poczyna obliczać ile każd y z nich je s t w inien, ale za m orgę liczy więcej, niż p rz e d ­ tem się zgodzono. W łościanie p ro te stu ją , ale to m ało p o m ag a, bo żyd ośw iadcza, że go nic nie obchodzi, co ta m te n p ierw szy robił i ja k się z nim i ugodził, bo ta m te n nie je s t w łaścicielem , tylko zarządcą. Jeż eli zaś chłopi nie chcą p o stąp ić w cenie, to m ogą o dstąpić od interesu. Ale w łościanom , k tó rzy ju ż porobili w ielkie w k ład y w k u p io n e g ru n ta , tru d n o je s t rozstać się z in ­ teresem i d lateg o po d ługich ta rg a c h p rz y sta li w k o ń cu nu w yższą cenę. A le nie koniec n a tern. K ied y przyszło do sp isan ia k o n tra k tó w , okazało się, że i te n d ru g i żyd nie by ł w łaścicielem i znow u m usieli się w łościanie n a now e podw yższenie ceny zgodzić.

W sz y stk ich oszustw , ja k ie się zd a rza ją i n a w ołow ej skó­

rze by nie spisał.

T a k więc zam iast tego, coby ten ru c h p a rcelac y jn y , k tó ry coraz silniej w naszym k ra ju się rozw ija, (rozparcelow ano ju ż około 200.000 m orgów ornej ziem i) m iał w yjść n a p o ży tek w ło- ściań stw u i krajo w i, bogaci on dziś jen o spek u lan tó w , z k rz y w d ą w łościan.

Z a m i a s t , ż e b y z z i e m i k o r z y s t a l i p r z e d e - w s z y s t k i e m ci , c o n a n i e j p r a c u j ą , t o j e s t w ł o- ś i a-n i e, k o r z y s t a j ą z n i e j h a n d l a r z e , k t ó r z y 1 r y- m a r c z ą t ą z i e m i ą b e z o g l ą d a n i a s i o n a d o b r o k r a j o w e i p r z y s z ł o ś ć n a r o d u .

N a p arcelacy i ro b ią spekulanci m ilionow e m a ją tk i, a k to te m iliony płaci?

— Chłop.

N ie dziw no też, że obecnie ty lu się ty ch lich w iarzy ziem i nam nożyło. D ziś kraj liczy ich na setki. N ależą do nich żydżi

(11)

i katolicy, Polacy i R usini z różnych stanów. Osobliwie adwo­

kaci ruscy bardzo gorliwymi są spekulantam i parcelacyjnym i.

To są pijaw ki, które wysysają chłopską krwawicę. Lichwiarze...

Ale nie tylko pojedyncze osoby wzięły się do tej spekulacyi parcelacyjnej. Potw orzyły się jeszcze ta k zwano spółki albo banki parcelacyjne, które robią doskonałe interesa na obdzieraniu chłopa.

T aki bank albo sam kupuje na własny rachunek folwark, żeby go z zyskiem rozparcelować między włościan. To jeszczo pół biedy. Ale gorzej jest, kiedy bank tak i bierze folw ark od właściciela tak zwaną „komisową parcelacyę;‘ t. j. faktoruje w parcelacyi. U m aw ia się on w tedy z właścicielem, że od k a ­ żdej koi’ony, któ rą dostanie właściciel — otrzym a on 1 grosz faktornego. Oczywiście, żeby zarobić na tern, musi bank śrubo­

wać ja k najwyżej cenę ziemi. Bo n a każdą koronę, co chce sam dla siebie' zarobić, m usi w ytargow ać od włościan dla właściciela 100 koron. A byle zarobkiem nie myśli się on zadawalniać.

T aki n. p. bank parcelacvjny we Lwowie, w którym rej wodzi p. Stapiński, generał stronnictw a ludowego, m a swojego k a p ita łu wszystkiego 190 tysiący koron. A czystego zysku mial w roku przeszłym od tych 190 tysięcy aż 100 tysięcy koron, tj.

przeszło 52°/0-

Piędziesiątdw a od sta — toć to praw dziw a lichwa. Ale też za to w tym banku, k tóry do roku parceluje ledwo 3 —5 ty ­ sięcy m orgów, m a trzech dyrektorów takie pensye, jakie biorą członkowie W ydziału krajowego, co w sześciu całym autono­

m icznym rządem naszego k raju kierują. A i „Przyjaciel lu d u “ i red ak to r jego p. S tapiński m ają z tego banku parcelacyjnogo nie m ały pożytek.

P a n Stapiński w „Przyjacielu L u d u “ i na wiecach wy­

m yśla ciągle n a obszarników, bo wie, że niejeden mu uwierzy, że kiedy tak n ap ad a na szlachtę, to pewnie musi ogromnie ko­

chać włościan.

A w B anku parcelacyjnym faktoruje p. Stapiński obszar­

nikom , bo mu płacą za to, żeby ja k największą dla nich w y­

ciągnął od włościan za parcelow ane g ru n ta cenę. Byle interes szedł!

Każdy, kto się zastanowi nad tern, jaki obrót u nas par-

(12)

12

celacya wzięła, to powie, że bardzo jest źle u nas i należy ko­

niecznie poradzić coś na to, aby parcelaoya poszła innym , le­

pszym torem.

Radzić, ale jak ?

Zanim jednak będziemy zastanaw iać się nad tem i śroo <•

kami, któreby skierowały parcelaoyę na pożytek k raju i ludu.

postawmy sobie takie pytanie:

ł) J a k powinna być parcelacya przeprowadzona, ab}’' m ogła iść na pożytek ludu i k raju?

2) J a k i pożytek m a nam przynieść parcelacya?

Odpowiedź na te p ytania nasuw a się sama. Aby parce- labya przyniosła korzyść włościaństwu, należy ją ta k prowadzie, żeby włościanie nie kupow ali ziemi z drugiej ręki od speku­

lanta, ale bezpośrednio od właściciela. Tylko w tym jednym w y­

padku nie będą włościanie wyzyskiwani i będą płacić za ziemię tyle, ile ona je s t w arta.

N astępnie dobro k raju tego wymaga, aby przy parcelacyi włościanie mogli nabyw ać tyle g ru n tu wiele im potrzeba n a to,

żeby gospodarstw o mogło wyżywić rodzinę.

Dalej potrzeba, żeby włościanie mogli nabyw ać ziemię od folwarków nietylko w najbliższym sąsiedztwie, ale i w dalszych okolicach. Bo są u nas pow iaty, gdzie już całkiem niem a ziemi dla parcelacyi. Co m niejsze folw arki zostały tam ju ż rozsprze- dane, pozostały jeno m ajątki wielkich panów, a ci ziem i nie sprzedadzą. W ięc w okolicach takich strasznie ciasno ludziom po wsiach. A natom iast we wschodnich pow iatach naszego k ra ju m niej je s t ludzi i jeszcze dużo jest ziemi do parcelow ania, A i ziemia je s t tam o wiele tańsza.

W ięc trzeba pomódz, żeby ludność'w iejska z ty ch pow ia­

tów zachodniej G-alicyi, gdzie ziem ia jest już zanadto droga, że jej się dokupić nie można, m ogła kupow ać g ru n ta w G a l i c y i wschodniej, gdzie dużo je s t jeszcze folw arków do rozparce­

lowania.

A le najpierw sza rzecz, to ta, a b y o b r o n i ć s i ę p r z e d s p e k u l a n t a m i , b o c i c z y c h a j ą t y l k o n a s p o ­ s o b n o ś ć , a b y o b e d r z e ć c h ł o p a z e s k ó r y .

Na to je s t jed n a tylko rada, żeby włościanie mieli kredyt

(13)

na kupowanie ziemi, żeby nie musieli nabywać jej od handlarzy ziemi, ale mogli kupować grunta wprost z pierwszej ręki od właścicieli folwarków.

K redyt taki powinien dać włościanom kraj. Dzisiaj dosta­

nie włościanin kredyt na tę ziemię, którą już ma. Ale nie do­

stanie kredytu na ziemię, którą chciałby dopiero kupić, a taki właśnie kredyt na kupno ziemi, kredyt parcelacyjny jest ko­

nieczny, żeby włościanin mógł kupować ziemię wprost od wła­

ścicieli folwarków z pierwszej ręki i wyrwali się od wyzysku spekulantów. K redyt taki dał włościanom naszym w Królestwie rząd moskiewski. A nasz polski Sejm nie dał go jeszcze nam tutaj w G-alicyi.

D l a t e g o g ł ó w n e m ż ą d a n i e m S t r o n n i c t w a D e m o k r a t y c z n o - N a r o d o w e g o j e s t s t w o r z e n i e t a n i e g o k r a j o w e g o k r e d y t u p a r c e l a c y j n e g o

d l a w ł o ś c i a n .

Kraj nie potrzebuje na to nakładać żadnych nowych po­

datków. W Banku krajowym są gotowe pieniądze. A jak tych pieniędzy będzie za mało, to może Bank krajowy wypuścić na ten cel specyalne listy kredytowe. Byle kraj zapewnił, że ci, co te listy będą brali, — otrzymają regularnie procent i w swoim czasie zwróci się im ten kapitał, który pożyczą Bankowi krajo­

wemu — to napłynie za te listy kredytowe od Niemców i Cze­

chów, którzy czekają jeno, komu by mogli swe kapitały na pro­

cent pożyczyć, dość pieniędzy na to, żeby Bank krajowy mógł dawać co roku po kilkadziesiąt milionów koron kredytu w ło­

ścianom na kupno ziemi.

Ale nie dość tego. Trzeba jeszcze żeby na lichwiarzy ziemi była ustawą przepisana kara.

Ja k dla zwalczenia lichwy pieniężnej trzeba było obok kas reifeizenowskich, kas zaliczkowych i powiatowych kas oszczęd­

ności, w których włościanin może dostać na tani procent po­

życzkę — jeszcze i ustawy przeciwko lichwie, tak samo dla wy­

zwolenia nas od wyzysku spekulantów pareelacyjnych. trzeba obok krajowego kredytu parcelacyjnego dla włościan, jeszcze i ustawy przeciwko lichwie ziemią, żeby spekulant, który, ku­

piwszy folwark, sprzedaje potem włościanom grunta na kredyt

(14)

14

po cenach lichwiarskich, był karany jak każdy inny lichwiarz.

Jest to konieczne, żeby spekulant nie ubiegł zazwyczaj wło­

ścian i nie kupił przed nimi folwarku, ofiarowawszy właści­

cielowi coś więcej po nad to, co mu dawali włościanie. Bo taki spekulant jest przecie dużo obrotniejszy od włościan; w pół go­

dziny dobije on interesu, z którym włościanie parę tygodni zwłó- czyli. Jak tylko wyrachuje on sobie, że gospodarze się targują, ale kiedy zobaczą, że inaczej wcale nie dostaną ziemi, wtedy będą gotowi zapłacić za grunt i o pół drożej, aniżeli na razie dają, — to, nie zwlekając, podbije ich w cenie i folwark im sprzą­

tnie z przed nosa, a potem będą mu musieli płacić za grunta, wiele jeno zechce.

Nie ma na to innej rady, tylko żeby była u s t a w a p r z e ­ c i w k o l i c h w i e z i e m i ą , k t ó r a b y u s t a n o w i ł a k a r y n a n i e s u m i e n n y c h s p e k u l a n t ó w , c o n a h a n d l u z i e m i ą o b d z i e r a j ą w ł o ś c i a n , s p r z e d a j ą c i m g r u n t a p o c e n a c h n a d m i a r ę w y s o k i c h , o b a ł a m u c i w s z y i c h p r z e z n a g a n i a c z y , a l b o z a p o m o c ą w ó d k i , p o c z ę s t u n k ó w c z y i n n y m j a k i m s p o s o b e m .

Więc też s t r o n n i c t w o d o m o k r a t y c z n o - n a r o ­ d o w e d o m a g a s i ę obok kredytu parcelacyjnego jeszcze i takiej k a r n e j u s t a w y p r z e c i w k o l i c h w i a r z o m

z i e m i ą .

A oprócz tego jeszcze s t r o n n i c t w o d e r u o k r a t y c z n o - n a r o d o w e ż ą d a , ż e b y k r a j u t w o r z y ł b i u r a b e z ­ p ł a t n e g o p o ś r e d n i c t w a p a r c e l a c y j n e g o .

W każdym powiecie sądowym powinno być takie biuro krajowe pośrednictwa parcelacyjnego, a nad wszystkiemi temi biurami powinien być przy Wydziale krajowym we Lwowie jeden główny zarząd. Biura te przyjmowałyby zgłoszenia za­

równo od włościan chcących nabyć ziemię przy parcelacyi, jak i od właścicieli folwarków, którzy chcą parcelować swoje grunta w całości, czy choćby tylko w części. Każde zaś biuro pośle natychmiast otrzymane u siebie zgłoszenia do zarządu głównego, który uwiadomi o nich wszystkie inne biui’a.

W ten sposób, jak do którego biura przyjdzie włościanin ze zgłoszeniem, że chciałby kupić tyle a tyle gruntu — to mu

(15)

zaraz powiedzą w biurze, że w tyra powiecie parceluje się taki to folw ark po takiej to cenie, gdzie indziej znowu po innej ce­

nie, że tu są g ru n ta ciężkie, a tam lżejsze, że tu można kupić g ru n t z łąką, a tam łąki nie m a i tak dalej; niech wybiera, gdzie woli kupić ziemię.

B iura takie są koniecznie potrzebne.

W tych okolicach, gdzie już mało jest folwarków do par­

celowania, ziemia strasznie droga. Tak, ja k jest dziś, nie m a na to rady. K ażdy chciałby g ru n tu dokupić, ale go nie m a na sprzedaż. Więc ja k tylko jest jak i kawałek ziemi do kupienia — to zaraz się zgłasza n a niego dziesięciu amatorów. Jed en dru- giego przekupuje i cena ziemi idzie coraz więcej w górę. Co innego, jak b y były takie biura krajow e bezpłatnego pośrednictwa parcelacyjnego, w któryekby każdy gospodarz m ógł się dow ie­

dzieć o wszystkich, jakie gdzie są, folw arkach do parcelowania, to niejeden, co rna tak drogo na m iejscu za ziemię płacić, wo­

lałby kupić ziemię gdzie dalej, a za tańszy pieniądz; sprzedałby swoje gospodarstw o sąsiadom, a za to, co tu w ziął za morgę, toby tam kupił 3 morgi.

I inna jeszcze bardzo ważna byłaby stąd korzyść.

G ospodarstw a drobią się coraz gorzej. Ojciec m iał kilka­

naście morgów, a dzieci siedzą każde na p aru ledwo morgach.

Ale co n a to począć?

R ad a byłaby n a to, żeby zam iast dzielić g ru n ta między w szystkie dzieci, jeden z synów wziął po ojcach gospodarstwo, resztę rodzeństw a spłacił, a tam ci żeby kupili sobie przy parce- nowe gospodarstw a.

Ale łatw o to ta k powiedzieć —- lecz wykonać trudniej.

Bo trzeba nasam przód, żeby ten, co weźmie po ojcach gospo­

darstw o, m iał gotowe pieniądze na zapłacenie rodzeństwu. To jedno. A dalej trzeba, żeby ci bracia, co wzięli spłatę, mogli zaraz za te pieniądze kupić sobie nowe gospodarstw a, bo jakby m usieli czekać B óg wie ja k długo, aż gdzie w okolicy trafi się sposobność kupienia gospodarstw a — to im się tym czasem pie­

niądze rozejdą. To drugie. A nareszcie trzeba, żeby każdy z braci, co otrzym ał spłatę, m ógł bez wielkiego zachodu dostać pożyczkę na kupienie sobTł< gospodarstw a, bo to co dostanie ze spłaty nie

(16)

16

w ystarczy m u przecież, żeby mógł sobie kupić takie gospodar­

stwo, jak ie mieli ojcowie.

Nie pomoże nic narzekanie na to, że się gospodarstw a drobią, że coraz mniej po wsiach zasobnych w ziemię gospo­

darzy, kiedy teraz muszą włościanie dzielić ojcowiznę, bo nie m a innej rady. J a k dzieci podzielą g ru n t po ojcach, to każdy m a przynajm niej w łasny dach nad głową. A jak się nadarzy okazya — to ten lub ów dokupi sobie gruntu.

T ak się to teraz u nas po wsiach dzieje i na razie inaczej być nie może. Ale jak b y była możność, żeby, zam iast dzielić między dzieci gospodarstwo, ojcowie mogli je dać jednem u tylko, a reszta dzieci żeby m ogła sobie kupić nowe gospodarstw a, to każdy ojciec by przecie wołał, żeby zam iast tego, coby m iał na przykład 9 m orgów podzielić między trzech synów i każdem u z nich dać ino po 3 m orgi, żeby każdy z nich mógł mieć po 9 m orgów, tyle co on sam miał.

Od pół roku m am y już nareszcie ustaw ę o włościach r e n ­ towych i każdy może dostać pożyczkę rentow ą na to, żeby spła­

cić rodzeństwo gotowym pieniądzem. Ale cóż tamci., co dostaną tę spłatę, mają z sobą począć? K upić sobie nowe gospodar­

stw a? — ale czy a k u ra t w okolicy jest w tej chwili gdzie ziem ia do kupienia? Otóż na to są konieczne biura pośrednictw a p a r­

celacyjnego, żeby każdy, kto chce kupić sobie gospodarstwo, m ógł każdej chwili zaraz je sobie nabyć i wiedział: gdzie, po jakiej cenie i ja k i g ru n t je s t do nabycia.

J a k będzie krajow y k redyt parcelacyjny dla włościan na kupow anie ziemi, ja k będą biura krajow e bezpłatnego pośredni­

ctw a parcelacyjnego — to nie będą m usiały się gospodarstw a nasze drobić i każdy z synów będzie m ógł mieć takie same g o ­ spodarstw o ja k m ieli rodzice, bo jeden będzie mógł wziąć go­

spodarstw o po ojcach, a reszta będzie m ogła sobie kupić z par- celacyi nowe nie m niejsze też gospodarstw a przy pomocy kre­

dytu parcelacyjnego i krajowych biur pośrednictw a parcelacyj­

nego. I w ten sposób nasz stan włościański będzie się w zam oż­

ności i znaczeniu swem w narodzie podnosił, bo będzie po wsiach coraz więcej zasobnych w ziemię gospodarzy, a nie jak dziś coraz więcej biedaków.

(17)

P a rce lac ja wyjdzie w tedy na praw dziw y pożytek dla wło­

ścian, a nie jak dziś na bogacenie jeno handlarzy, co ziemią kupczą, — lichwiarzy ziemią.

Ale żeby parcclacyę na zupełnie dobrą drogę nawrócić, trzeba jeszcze jednego, trzeba, żeby kraj dawał na warunkach spłaty i po tanich cenach drzewo na budowanie się tym wło­

ścianom, co sobie kupią g ru n ta przy parcelacyi, żeby n a nich założyć nowe gospodarstwa. Bo przecież sama ziemia bez bu­

dynków — to jeszcze nie jest gospodarstwo.

I żeby gospodarstwo było pożądne — trzeba odrazu po­

stawić stosowne doh budynki, ta k by było i bydło i konie gdzie pomieścić, i stodoła żeby była dość przestronna i mieszkanie dla rodziny w ystarczające. Ale drzewo na budowę jest coraz droższe, a w wielu okolicach dokupić się go praw ie całkiem nie można.

To też s t r o n n i c t w o d e m o k r a t y c z n o - n a r o d o ­ w e ż ą d a , ż e b y ł a s y r z ą d o w e p r z e s z ł y n a w ł a ­ s n o ś ć . k r a j u, i ż e b y k r a j p o r o b i ł p o p o w i a t a c h s k ł a d y t a n i e g o d r z e w a d l a w ł o ś c i a n , a t y m , c o s i ę b u d o w a ć b ę d ą n a k u p i o n y c h p r z y p a r c e l a ­ c j i g r u n t a c h , w y d a w a ł d r z e w o n a b u d o w l e n a W a r u n k a c h s p ł a t y r a t a m i .

Teraz czas wyborów powszechnych. Choć spraw a parce­

lacyi należy do Sejm u a nie do parlam entu, ale przecież wielu z tych, co się o nasze głosy teraz ubiegają jako kandydaci na posłów do p arlam en tu , zasiadają w Sejmie jako posłowie. A . przy- tem każdy przecie, kto kandyduje do parlam entu, należy do j a ­ kiegoś stronnictw a, które m a swoich posłów i w Sejmie.

Do Sejm u nie m a jeszcze jed n a k wyborów powszechnych.

W ięc przy w yborach do Sejm u żadne stronnictw o nie będzie zważać tyło, co teraz przy wyborach powszechnych, na nasze chłopskie żądania.

Teraz je s t czas powiedzieć czego chcemy, czego nam chło­

pom potrzeba.

T eraz stosow na po tem u chwila,, żebyśmy się o to, czego nam trzeba, dópomuieli. Bo potem , ja k już wybierzemy posłów, będzie nie czas.

W ięc pow inniśm y powiedzieć kandydatom n a posłów, co

(18)

i s

chcą, żebyśmy im swoje głosy dali, że będziemy na takich tylko posłów głosować, co nam przyrzekną, że albo oni sami, jeżeli są w Sejmie, albo ich stronnictwo będzie w Sejmie głosować:

1) ż e b y b y ł d l a w ł o ś c i a n k r a j o w y k r e d y t p a r c e l a c y j n y ,

2) ż e b y u y l a u s t a w a k a r n a p r z e c i w k o l i c h w i a ­ r z o m z i e m i ą ,

3) ż e b y b y ł y b i u r a k r a j o w e b e z p ł a t n e g o p o ­ ś r e d n i c t w a p a r c e l a c y j n e g o ,

4) ż e b y s e j m d o m a g a ł s i ę o d d a n i a p r z e z p a ń - s t w o l a s ó w r z ą d o w y c h n a r z e c z k r a j u i ż e b y b y ł y p o t w o r z o n e k r a j o w e s k ł a d y t a n i e g o d r z e ­ w a d l a w ł o ś c i a n .

R ząd moskiewski ju ż od lat 20 ustanow ił dla włościan w Królestwie k redyt parcelacyjny. A nasz polski sejm. nie może się dotychczas na to zdobyć, żeby nam tu w Galieyi, polskim włościanom dać k redyt n a kupow anie ziemi.

To też w K rólestw ie nie m a tych lichw iarzy ziemią, co się ich u nas tyle nam norzyło. I cena ziemi jest w K rólestw ie trzy razy m niejsza ja k u nas. A wobec tego włościanie m ogą tam kupować ziemię o wiele większymi kaw ałkam i ja k u nas. Boć n aturalnie ja k ziem ia tańsza — to więcej je kupić można. W K ró ­ lestwie w ypada przeciętnie, że ci, co dokupują g ru n ta do ojco­

wizny — k u p u ją po 8 morgów, a ci co nowe sobie k u p u ją go­

spodarstw a — .kupują po 14 morgów. A u nas w G-alicyi, że ziem ia tak a droga, że kraj nie dał nam dotychczas k red y tu p a r­

celacyjnego. i m usim y wobec tego kupow ać ziemię od spekulan­

tów — lichwiarzy ziemią, co nas niem iłosiernie obdzierają, — to w ypada przeciętnie, że ci, co dokupują g ru n tu do swoich go­

spodarstw, ku p u ją ledwo po nie całe 2 m orgi, a ci, co ku p u ją

\ nowe gospodarstw a, k u p u ją po 5 morgów.

Bracia w łościan ie, nie zaniedbajcie sposobnej teraz chwili, kiedy się z naszym głosem teraz liczyć muszą.

J e ż e l i c h c e c i e , ż e b y r a z n a r e s z c i e u s t a ł a t a l i c h w a z i e m i ą , c o t y l e n a m s z k o d y p r z y n o s i , j e ż e l i c h c e c i e , ż e b y z i e m i a b y ł a t a ń s z a i ż e b y k a ż d y w ł o ś c i a n i n m ó g ł n a b y ć g r u n t u t y l e , w i e l e

(19)

p o t r z e b a n a u t r z y m a n i e j e g o r o d z i n y , dopotnnijcU się teraz, żeby Sejm dal nam krajowy kredyt parcelacyjny, którego n aw et moskal chłopu polskiemu nie poskąpił.

S praw a kredytu parcelacyjnego dla włościan była już przed p ó łto ra ’roku traktow ana w Sejmie.

Stało się to n a skutek rozprawy którą napisał uczony polski prof. G rabski o tym wyzysku, jak i włościanie cierpią od li­

chw iarzy ziemią i w której tłómaczył, że ja k kraj nie da kre­

d y tu włościanom, żeby mogli kupować ziemię przy paroelaoyi taniej, bez pośrednictw a spekulantów, to' wkrótce ziemia będzie tak a droga, że cały nasz lud wiejski, pod ciężarem długów zmarnieje.

W ydział krajow y wezwał prof. Grabskiego, żeby ułożył p ro jek t tego kredytu parcelacyjnego tak , by mogli korzystać z niego napraw dę włościanie, a nie dostali go spekulanci, i żeby spnkulanci nie m ogli nbiedz włościan w kupnie folwarków.

O pracow any przez prof. Grabskiego projekt przedłożył W y­

dział krajow y Sejmowi do uchwalenia n a zaprzeszłej sesyi. Ale wszyscy, jacy są u nas w k rajn spekulanci i lichwiarze zie­

m ią, ja k zobaczyli, że koniec na nich przychodzi, wszczęli stra­

szny hałas i nastraszyli szlacheckich posłów w Sejmie, że, ja k k raj da włościanom k red y t parcelacyjny — to wkrótce szlachta całkiem zginie, bo włościanie przy pomocy kredytu wykupią od szlachty wszystkie folwarki.

Próżno tłóm aczyło szlachcie p a ru rozum niejszych posłów, że przecie n ik t nie zmusza szlachty do sprzedaw ania folwarków, że, jak k tó ry dobrze gospodaruje — to m u żaden uczciwy włościanin jego ziem i nie zazdrości, ale raczej zadowoleni są ludzie, że m ają na folw arku zarobek. Ale ja k k tóry nie chce na ziemi gospodarzyć i sprzedaje swą ojcowiznę — to niech ta ziem ia dostanie się do uczciwych rą k włościańskich, a nie spekulantowi-lichwiarzowi, co chłopów niem iłosiernie obdziera . N ikt nie chce w yrzucać szlachty z ich m ajątków , ale o to chodzi, żeby włościanie mogli się wyzwolić od w yzysku i zdzierstw a lichw iarzy — handlarzy ziemią, żeby mogli, ziemię taniej kupow ać i kupow ać ją w więksych ilościach, wiele im napraw dę dla wyżywienia rodziny potrzeba. K raj nasz jest rol­

niczy; dobrobyt całego naszego k raju stoi przecie na 'włościa­

n ach; więc ja k włościanie będą się mieli lepiej to i cały na-

(20)

20-

ród bidzie szczęśliwszy. Ale cafe to tłóm aczeme nie wiele pom a­

gało. Bo szlacheccy posłowie się tak nastraszyli o swoje folw arki, że nie sposób im było trafić do rozumu. W ołali oni jedno tylko, że k red y t parcelacyjny, to „sieczkarnia na folw arki". A przy-tera myśleli sobie jeszcze: ja k przy pomocy kredytu parcelaeyjnego włościanie będą kupować ziemię taniej, to będzie panom trudniej o robotnika. Bo bardzo wielu gospodarzy, co teraz m ają za mało g ru n tu i muszą chodzić na robotę do folw arku, dokupi sobie tyle ziemi, żenie będą już potrzebowali się oglądać za zarobkiem. I kiedy dzisiaj włościanie tak strasznie drogo kupują ziemię, że się po­

tem ledwo mogą z długów wypłacić, tc choć który kupi g ru n tu więcej, musi się oglądać za zarobkiem na folwarkach, żeby za­

robić n a procenta i spłatę oługu.

W ięc im nie w smak był k red y t parcelacyjny dla włościan.

Lecz mimo to m usieliby przecież ustąpić przed słusznem, spra- wiedliwem żądaniem, ja k już w wielu innych słusznych spra­

wach ustąpić musieli, n. p. w sprawie prestacyi szkolnych, gdyby nie byli s p r a w y l u d o w e j z d r a d z i l i t a k z w a n i n i b y p o s ł o w i e 1 u d o w i pp. S t a p i ń s k i, B o j k o , K r e m p a.

Z am iast żądać z całej siły kred y tu parcelaeyjnego dla w ło­

ścian, to oni przem awiali przeciwko temu, żeby kraj dał nam kredyt n a kupow anie ziemi.

Dla zysków, jak ie m ają oni z B anku parcelaeyjnego, za­

przedali p. Stapiński i jego przyjaciele chłopa w wieczną nie­

wolę spekulantom . Ale cóż, kiedy B ank parcelacyjny — to taki sam spekulant ja k wszyscy inni. Z arabia on na obdzieraniu chłopów piędziesiąt dw a od sta rocznic, Żal się zrobiło p. Śta- piuskiem u, K rem pie i Bojce ty ch lichwiarskich zysków Banku parcelaeyjnego, żal im się zrobiło tych zysków, które ma. p, Stapiński redaktor i w ydaw ca z ogłoszeń B anku parcelaeyjnego, których pełno w „Przyjacielu lu d u “, żal im się zrobiło i innych nie m ałych zysków, jak ie m ają z B anku parcelaeyjnego — i gło­

sowali przeciwko tem u, żeby kraj dał k redyt parcelacyjny w ło­

ścianom, bo by w tedy lichw iarski ich B ank parcelacyjny nie m iał już co robić i ustałyby zyski z tego banku.

W kw ietniu b. r. odbyło się walne zebranie B anku parce- lacyjncgo. Na zebraniu tern wołał p. S tapiński: „Bank je s t nasz,

(21)

a skoro je s t nasz, to brońmy go, jak swojej własności!" To też broni p. Stapiński B anku parcelacyjnego. B roni ja k może, żeby włościanie nie dostali od kraju taniego kredytu n a kupowanie ziemi. Bo jakby mieli tak i kredyt — toby sami bezpośrednio mogli kupow ać ziemię od właścicieli folwarków, a nie oglądali by się na żadne banki parcelacyjne. I nie m ógłby już B ank ten zerabiaó n a nas piędziesiąt dwa procent rocznie.

P. Stapińskiem u zależy ta k dalece na B anku parcelacyj- nym, że ja k na zjeździe kas reifeisewskich w Krakowie uchw a­

l i delegaci kas tych żądanie do W ydziału krajowego, żeby kraj tym czasem dał chociaż kasom reifeisenowskim znaczniejszy kredyt, z którego by mogły] one użyczać swym członkom większych pożyczek na zakupowanie ziemi przy parcelacyi, to p. Stapiński rzucił się ze złością w „Przyjacielu L u d u “ na kasy reifeisenowskie, że chcą robić konkurencyę jego Bankowi. »

Że p. Stapiński i jego przyjaciele bronią B anku parcela- eyjnego — to nie dziwota, bo m ają z tego B anku ładne zyski.

Ale ta przyjaźń z Bankiem drogo nas chłopów kosztuje.

G-dyby ci ta k zwani niby ludowcy mieli nadal uchodzić za jedynych praw dziw ych obrońców ludu, toby chłop był dalej w yzyskiw any przez spekulantów, dalej panow ała by lichwa i oszustw a parcelacyjne. Dzisiaj wszystko zmierza do tego, aby drobne gospodarstw a przez lichwiarskie obdłużenie doprowadzić do bankructw a, a włościan do ostatniej ruiny. S tan włościański zam iast się podnosić, spada coraz niżej. Bo żeby dojść do dobro­

bytu, ośw iaty i znaczenia w narodzie takiego, jakie pow inna mieć w arstw a włościańska, trzeba, żeby ziemia — ta podstaw a do­

b robytu włościan, um acniała się, a nie kruszyła.

Ale nie biadać i narzekać nam trzeba, że jest Szli źle w k ra ju naszym , jeno wziąć się do roboty.

D o p o m n i j m y s i ę t e r a z , k i e d y s t o s o w n a p o t e m u c h w i l a , ż e b y k r a j d a ł n a m k r e d y t p a r c e l a- c y j n y i p o m o c w s z e l k ą p r z y p a r c e l a c y i , a n a s p e k u l a n t ó w ż e b y b y ł a u s t a w a k a r n a .

N ajlepszy zaś sposób n a to, żebyśmy to wszystko napraw dę dostali jest, głosować na posłów demok^atyczno-narodowych.

(22)

Cytaty

Powiązane dokumenty

3 uerorc HecynepeqJruBoro BpaxyBaHHrI croxacru.{Hocri qux.ltivuzx cnrFIaris npu ix ruropQolorivHouy crarucrnqHoMy anarisi Ta rpla crarl4crur{HoMy aHarisi ix

Wpływ na tę decyzję miał wzrost nastrojów nacjonalistycznych związanych z zaostrzeniem konfliktu polsko-ukraińskiego po strajkach rolnych w Galicji Wschodniej w 1902 r., a

Po wyjściu 2-go zeszytu prenum erata

29 Art.. 113 wych i ich organów na niepodporządkowane im przedsiębiorstwa pań­ stwowe, ustawa z 20 VII 1983 r. eksponuje niewładcze środki wywiera­ nia wpływu na

A TYPOWE STRUKTURY CZYNNIKÓW KRYMINOGENNYCH Niniejszy artykuł poświęcony jest ocenie skuteczności środków pe- nalnych stosowanych wobec młodocianych sprawców przestępstw przez

This ex- plains why anthropologists did not accept the opinion that the Neandertal fossil should be included as a separate species in the genus Homo.. Ultimately, scientists were

Using extracted climatic data from WorldClim database for the country under baseline and future climate condition, changes in corn suitability was assessed using fuzzy logic

Пояснения вщношень м1ж речениями вимагае певних формальних правил, такий опис речень називають семантичною уявою (СемУ)3. Значения