• Nie Znaleziono Wyników

Dyktatura Langiewicza a przystapienie białych do powstania

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dyktatura Langiewicza a przystapienie białych do powstania"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

TOMASZ SZAROTA

Dyktatura Langiewicza a przystąpienie białych do powstania

W śród w ielu zag adn ień zw iązanych z dziejam i p o w stan ia stycznio­ w ego sp raw a ak cesu doń o rg an izacji b iały ch o raz ściśle z ty m zw iązanej d y k ta tu ry g e n e ra ła M arian a L angiew icza stanow i te m a t do dziś osobno nie o p racow any. N ie znaczy to b y n a jm n ie j, że cała ta k zw ana „lan giew i- cziada“ b y ła w p racach p u b licy sty czn y ch i h isto ry czn y ch po m ijan a. Ju ż p raw ie od s tu la t trw a ją w okół n iej zacięte spory. Mimo to nie m am y dzisiaj p racy , k tó ra o d p o w iad ałab y n a w szystkie p y ta n ia n a su w a ją c e się p rzy b ad an iach n a d k u lisam i in try g i białych. C elem tego a rty k u łu jest w ysunięcie k ilk u now ych zag adn ień i postaw ienie p ew n y ch hipotez, k tó re m o głyby w y jaśn ić w iele m o m entó w po zornie nie zrozum iałych, sze­ rzej nie znanych.

A u to r p rag n ie zająć się głów nie n a stę p u ją c y m i prob lem am i:

— s y tu a c ją b iały ch w trz e c h zab o rach w d ru g ie j połow ie lutego 1863 r.; — zag ad n ien iem ów czesnej w ładzy pow stańczej, czyli w zajem n y m i s to ­ su n k a m i tzw . K om isji W ykonaw czej i eg zystującego znów od 24 lu ­ tego R ządu;

— rozm ow am i m ięd zy b iały m i a w ładzam i pow stańczym i;

— z e w n ętrzn ą i w e w n ę trz n ą s y tu a c ją p o w stan ia w początkach m arca 1863 r.;

— k u lisam i d y k ta tu ry Langiew icza;

—■ sy tu a c ją, ja k a się w y tw o rz y ła w czasie trw a n ia dziesięciodniow ej d y k ta tu ry , ja k też po jej u p a d k u 19 m arc a 1863;

— sp ra w ą sław nego, tra g icz n e g o w sk u tk a c h p o je d y n k u B obrow ski— ■ G rabow ski;

— now y m rządem , o p an o w an y m przez biały ch z chw ilą w ejścia doń R u p re c h ta .

D ziałalność b iały ch w pierw szej połow ie lu te g o 1863 ro k u n ie je d n o ­ k ro tn ie b y ła ju ż om aw ian a. W iadom e je s t ów czesne n astaw ien ie a n ty - pow stańcze obozu. Z nane są zarów no o d e z w y 1, ja k i in n e a k c je m ające na celu zduszenie p o w s ta n ia 2. M niej n a to m ia st w iem y o k o n tak ta ch D y rek cji w arszaw sk iej z H o telem L a m b ert w ty m w łaśnie m om encie. D nia 10 lu teg o z D rezn a do P a ry ż a pisze n ie z n an y z nazw iska ag en t C z a rto ry s k ie g o 3 o re z u lta ta c h m isji, m ającej za zadanie porozum ienie z kiero w n ik iem D y re k c ji — K ro n en b erg iem . Rozm ow a m iała by ć „ k ilk u ­ g odzin n a“ , jej treść, w ed łu g a u to ra listu, pozna H otel L a m b e rt z

do-1 „G łos p a trio ty p o lsk ie g o d o p o w sta n ia ”, „Do w s p ó ło b y w a te li”, „S łow o praw d y o d zisiejszy m p o ło żen iu k r a ju ” .

2 S ła w n a ak cja S. K a rsk ieg o i R. C ich o w sk ieg o 8 lu te g o w Słu p i.

3 BCz. 5687, s. 513— 514. B y ć m oże, je s t to G arb iń sk i, te n sam , o k tó reg o p r z y - jeźd zie d o P a ry ża m ó w i s ię n a zeb ra n iu B iu ra H o telu L a m b ert 9 m a rca (P r o to k o ły

p o s ie d z e ń B iu ra H o te lu L a m b e r t, w y d . H . W e r e s z y c k i , W arszaw a 1960, s. 325),

a k tó reg o w y d a w c a w te n sposób id e n ty fik u je w p rzy p isie. PRZEGLĄD HISTORYCZNY

(3)

n iesien ia sam ego K ro n e n b e rg a . N a k o ń cu z n a jd u je się. u w a g a n a s tę p u ­ jąca: „D y rek cja p o stan o w iła w szy stk im i zależnym i od n iej siłam i w p ły ­ n ą ć n a zm niejszenie ru c h u “. J e d n y m z p rze jaw ó w ow ego działan ia b y ła praw dopodobnie od ezw a „Słow o p ra w d y o dzisiejszym położeniu k r a ju — od D y rek cji do o b y w a te li“ — w y d a n a 10 lu teg o 1863 4. Szybko jed n a k n a stę p u je z m ian a fro n tu .

16 lutego o 3 po p o łu d n iu z P a ry ż a w ychodzi depesza do z n a jd u ją ­ cego się w W ied n iu w y sła n n ik a H o telu L a m b e rt — G u staw a F in d eisen a: L iq u id a tio n reta rd ée p ré se n te chances de p ro fit. R e v e n e d ire c te m e n t sans négocier B e r li n 5. W arto dodać, że w ed łu g sz y fru ów B e rlin oznaczał W arszaw ę, w ty m zaś w y p a d k u D y re k c ję białych . F in d e ise n zaraz posłał w iadom ość do K ra k o w a i o d te g o m o m e n tu fak ty c zn ie biali w e w szy st­ kich trz e c h zaborach, b a rd z o zresztą w olno, zaczy n ają zastan aw iać się n ad form ą p rz y stą p ie n ia do ru ch u . Z re sz tą i p rz e d te m m ożna zau w a­ żyć pew n e w ah an ia. N a p o lity k ę b iały c h w ciąg u lu te g o działało b ard zo w iele czynników . O bok za ry so w u ją c ej się nad ziei n a in te rw e n c ję m o­ c a r s tw 6, id ących z P a ry ż a poleceń w d u c h u sław n eg o durez!, czynn i­ kiem , być m oże, p o d staw o w y m było sam o trw a n ie p o w stan ia o raz lęk p rze d jego p rze k sz ta łce n ie m się w rew o lu c ję społeczną 7.

J a k s p ra w a t a p rz e d sta w ia ła się n a g ru n c ie w arszaw skim ? W iadom o, że odezw y D y re k c ji sp o ty k a ły się z p o w szechnym p o tęp ieniem 8. Gdzieś w połow ie lu teg o o d D y re k c ji o d łączył się e le m e n t m iejsk i, czyli Koło k iero w an e p rzez E d w a rd a J u rg e n sa . O to co pisze n a t e n te m a t A dolf P ień ko w sk i: „K oło W arszaw sk ie zaproponow ało D y re k c ji rozw iązać n a ­ ty ch m ia st o rg an iz ac ję b ia łą i poddać się w ładzy, k tó ra zdecydow ała pow stanie. Tę p ro p o zy cję J u rg e n s a złożył D y re k c ji J a rm u n d ... D y re k c ja w y p ra w iła jed nego ze sw ych członków , R u p rech ta, z odpow iedzią, że trz e b a czekać z założonym i ręk am i, tr a k tu ją c p o w sta n ie jak o b u rd ę uliczną. J u rg e n s p o w tó rzy ł R u p rech to w i propozycję K oła. Ten zaś z w ra ­ cając się do członków K oła sp y ta ł: A w y panow ie, czy zgadzacie się z Ju rg e n se m ? — T ak. — A więc chcecie w ra z z n im spocząć na lau rach ? —■ Nie, odpow iedział Ju rg e n s, chcem y chw ilę spocząć n a g ro ­ bie, ja k m ów i p oeta, i pójść dalej od was. W c z te ry dni J u rg e n s został areszto w an y i w z ię ty do C y tad eli“ 9.

W arto w y jaśn ić, że w sp o m n ia n e K oło W arszaw sk ie stanow iło o rg a ­ nizację zależną, co p raw d a , od D y rek cji, lecz stojącą od n iej „na lew o“ , jej odejście od D y re k c ji by ło dla te j o sta tn ie j ciężkim zap ew ne ciosem, pozbaw iało ją b o w iem szerszych w p ływ ó w w sam ym m ieście i zryw ało łączność z szeregow ym i członkam i b iałej o rg an izacji n a te re n ie W a r­ szaw y. E d w ard J u rg e n s został are sz to w a n y 23 l u te g o 10, a w ięc zerw a ­ nie, jeśli w ierzy ć P ień k o w sk iem u , dokonało się 19 lutego, w stę p n e zaś rozm ow y chyba m ia ły m iejsce około połow y m iesiąca. Ó w czesną sy tu a c ję

1 BCz. 5687, s. 483— 8. 5 BCz. 5689, s. 89.

e C iek aw e, że T a rn o w sk i p isze z W ied n ia 2 m arca, że D y rek cja n ie w ierzy w in terw en cję, a le p o p iera p o w sta n ie (BCz. 5689, s. 155).

7 Por. S. K i e n i e w i c z , S p r a w a w ło ś c ia ń s k a w p o w s ta n iu s ty c z n io w y m , W rocław 1953, s. 285— 295.

8 L ist K a czk o w sk ieg o z 19 m arca, BCz. 5689, s. 91— 8.

9 D zięk i u p rzejm ości p ro f. S. K ie n ie w ic z a p ozn ałem od p is te g o p a m iętn ik a z n a j­ d u ją ceg o się w B ib lio te c e P o lsk ie j w P aryżu . N o te s su r 1’in su rre c tio n , rkps. 1106.

10 S k orow id z ak t w A G AD (in form acja prof. S. K ien iew icza ). 24 lu teg o p isze o ty m w s w e j k o resp o n d en cji G iller („Czas” nr 49 z 1 m arca 1863).

(4)

272 T O M A S Z S Z A R O T A

D y rek cji o k reślały , ja k z tego w idać, tak że oddoln e w y stąp ien ia je,] w arszaw skiej organizacji. P raw dopodobnie po od stąp ien iu K oła, w obli­ czu naw o ły w ań H o telu L a m b e rt i zary so w u jącej się in te rw e n c ji m o­ carstw , w m om encie, g d y pow stanie trw a ło już m iesiąc, b y n a jm n ie j nie chyląc się k u u padkow i — decyzja w W arszaw ie dojrzała. 5 m arca b a­ w iący w W iedniu S ta n isła w T arn o w ski m ógł, chyba z ulgą, donieść do P a ry ż a : „Z W arszaw y m a m w iadom ość p rze z W aligórskiego, że n a jw a ż ­ n ie jsz y w D y rek cji b a n k ie r K r... postano w ił poprzeć ru c h “ n .

P o dobnie p rzeb ieg ała lin ia postępo w ania b iały c h w P o znańskiem . Z apew ne do k lęsk i M ierosław skiego, czyli do 19 lu tego 1863, nie m y śla ­ no tu pow ażnie o p o p a rc iu p o w stania, n a k tó reg o czele s ta ł zn ien aw i­ dzony g en erał. J u ż je d n a k p rz e d tą d a tą od zy w ały się i ta m głosy o strz e g ają ce p rze d „o d m aw ian iem w szy stkieg o“ 12. J e d n y m z ty c h „b y ­ strz e jsz y ch “ b y ł R o g er R aczyński, o k tó ry m napisze b lisk i m u ideowo, m oże ty lk o b ard ziej o deń szczery P a w e ł P o p iel: „Z n ał o n ludzi, k tó ry m służy ł i gard ził nim i z całej d uszy ... uw odził się zasadą, że a b y ru c h opanow ać, n a le ż y sta n ą ć n a jego czele. N apoleońska to zasada...“ 1S. S p ostrzeżen ie P o p iela je s t n iez w y k le tra fn e . W łaśnie bow iem chęć p rz e ­ jęcia s te ru ru c h u , w te d y gdy s ta n ie n a uboczu b y ło ju ż niem ożliw e — o to podstaw ow y p ro g ra m b iały c h n a przeło m ie lu tego i m arc a 1863 r. W P o z n a n iu dzięki p rz y ję c iu zalecanej p rze z R aczyńskiego ta k ty k i „ ste r p ro w in cji pozostał w rę k u b iały c h “ 14.

B ardzo p o g m atw an a b y ła s y tu a c ja n a g ru n c ie g alicyjskim . P r o ­ w in cja ro zb ita n a d w ie części m ia ła dw a osobne k o m itety białych. W schodniogalicyjski w e L w ow ie rep re z en to w a li A d am Sapieha, Z ie- m iałkow ski, D zieduszycki, S m o lk a 15. W K rak o w ie o dd zieln y k o m itet sk ład ali B aum , Benoe, C hrzanow ski, H a lle r i S k o r u p k a 16. P ró cz teg o istn ia ły jeszcze w ład ze „czerw one“ — ław y, a s y tu a c ję kom plikow ało istn ien ie tzw . „g ro n a k rak o w sk ieg o “ , czyli lud zi zw iązanych z H otelem L am b ert, późniejszych stań czy k ó w (S. K oźm ian, W odziccy, Tarnow ski). K rak o w sk i „C zas“ w p ew n y m sensie jednoczył obóz białych, przez r e ­ d a k to ra C hrzanow skiego b y ł zw iązany z k o m itetem k rak o w sk im z je d ­ nej, a w arszaw sk ą K o m isją W ykonaw czą (korespo nd encje G illera) z d ru ­ giej stro n y . W spółpraca zaś ojca S tan isław a — A n d rz e ja E d w ard a K oź- m ian a zbliżała „C zas“ do H o telu L am b ert. 4 lutego 1863 zarów no K o­ m itet W schodnio G alicyjski (przez w y d a n ie odezw y) ja k i G alicja Z a­ chodnia (przez a rty k u ł w „C zasie“) w g ru n cie rzeczy już zdecydow ały się poprzeć pow stąnie.

J a k w idać, zarów no w W arszaw ie, ja k K rak o w ie i P o z n a n iu te n ­ den cje b y ły b ard zo podobne. N egacja p o w stan ia sta w ała się niem ożliw a dla całego białego obozu. U p ad ała m ożliw ość p o p arcia rz ą d u carskiego. W połow ie lu teg o został n a p a d n ię ty w sw y m m a ją tk u W ojsław ice zu ­ pełn ie przecież „p ra w o m y śln y “ czasow y członek R ady S ta n u , h rab ia P o le ty łło 11. Z d ru g ie j s tro n y w sp ó łp raca z zaborcą m ogła doprow adzić

“ BC z. 5689, s. 171—4 .

12 L ist J . Z a m o y sk iej do m ęża — cyt. za S. K i e n i e w i c z e m , op. cit., s. 294. 18 P . P o p i e l , K ilk a s łó w z p o w o d u o d e z w y X . A . S a p ie h y , P is m a t. I, K ra - k ó w 1893, s. 45.

14 S. K i e n i e w i c z , loc. cit.; por. F . H . G e n t z e n , G r o ssp o le n im J a -

n u a ra u fsta n d . D as G ro s s h e r z o g tu m P o se n 1858— 1864, B e r lin 1958, s. 153 η.

15 P or. S. K i e n i e w i c z , Adam - S a p ie h a (1828— 1903), L w ó w 1939, s. 76. 18 O d p ow ied ź S. T a rn o w sk ieg o na a n k ie tę S. K oźm ian a, B P A N 2045, s. 125 17 P or. d w a te k s ty rap ortu P o le ty łły d la w ła d z ro sy jsk ich , BCz. 5687, s. 575 n.

(5)

każdego do szybkiego zap o zn an ia się z działalnością sądów pow stańczych, ja k to m ało m iejsce z T elesfo rem D z ie d zic k im 18. W niosek i decyzja b iały ch w e w szy stk ich trz e c h zab o rach b rzm iały chyba podobnie: po­ w stan ie n a le ż y poprzeć, jed n ak że opan o w aw szy k ierow nictw o ru ch u , o słab iając ra d y k a liz m jego dotychczasow ych przyw ódców ,,

A b y b adać proces p rze c h w y ty w a n ia przez b iałych w ład zy po­ w stańczej, n ależy przy p om n ieć je j s ta n n a przeło m ie lu tego— m arca. W iadom o, że po w yjeździe 4 członków R ządu z W arszaw y 22 stycznia, aż do dnia, g d y R ząd znów znalazł się w W arszaw ie in corpore, czyli do 24 lu te g o 19 — jed y n ą w ładzą p o w stan ia b yła ta k zw ana K om isja W ykonaw cza, n a k tó re j czele s ta ł n aczeln ik m iasta — S tefan Bobrow ski. S k ła d i działalność ow ej w ładzy b y ły p rzed m iotem b a d ań M arii Z ł o- t o r z y c k i e j . W y d aje się, że w y św ietlenie sto su n k u p rzybyłego znów n a m iejsce R ządu do e g zy stu jącej przez cały czas i p rac u jąc e j za ten rz ą d K om isji pozw oliłoby zrozum ieć w iele z późniejszych w y d arzeń. Cóż w iem y o K o m isji W ykonaw czej? W sw y m pierw szy m skład zie b y ła ciałem trzy o so b o w y m : S. B obrow ski, W. M arczew ski, W ł. D aniłow ski. P o ­

tem , w ko ńcu sty c z n ia i przez cały lu ty n astęp o w ały zm iany sk ładu . Je d n i, ja k D an iło w sk i — w yjechali, in n i, ja k M arczew ski — zostali areszto w ani. K oopto w an o now ych, w ciągano do p ra c y zastępców i po­ m ocników . M. Z łotorzycka zestaw iw szy trz y sk ła d y ow ej K om isji (w edług Janow skiego, A w e jd y o raz n ie istn ieją cy c h ju ż zeznań W ern ic- kiego) u s ta la ła n a s tę p u ją c y zestaw osób: S. B obrow ski, W. M arczew ski, A. G iller, L. K rólikow ski, J. W ernieki, St. K rzem iń sk i, G. Gzowski, M. G ra le w s k i20. D odaw szy do tego pom ocników o trz y m a m y w efekcie ciało kilkunastoosobow e. Ow a K om isja W ykonaw cza, k iero w a n a przez S te fa n a B obrow skiego, b y ła przez przeszło m iesiąc jed y n ą w ład zą całego pow stania. N astępnie, 24 lutego w raca do W arszaw y w łaściw y Rząd N arodow y: O sk ar A w ejde, Jó zef K a je ta n Jano w ski, J a n M ajkow ski, ks. K aro l M ikoszew ski, S te fa n B o b ro w s k i21. Nie jest całkiem pew ne, czy B obrow ski jak o n aczeln ik m iasta b y ł ta k ż e członkiem rządu, czy tylko, z ra c ji pełn ion ej fu n k cji, m iał praw o u czestnictw a w jego posie­ dzeniach. W edług re la c ji Janow sk ieg o ju ż na posiedzeniu rząd u 25 lutego postanowiono·, że cały sk ła d daw nego rzą d u w chodzi do K om isji W yko­ naw czej. Je d n a k ż e śledząc p o tem rozw ój w ypadków , k tó re Jan o w sk i opisuje, ow a K om isja W ykonaw cza po p ro stu się gubi. Inaczej rzecz całą p rzed staw ia A w ejde. T w ierd zi on, że „ b y ły różne spo ry z K o m isją“ , k tó ry c h zap rzestan o w łączyw szy do R ządu „ je d n ą n a ja m b itn ie jszą i n a j­ w ięcej w pływ ow ą osobistość z łona K om isji, to jest A gatona G illera... G iller w stąp ił n a m iejsce ty lk o co u su n ięteg o M ikoszew skiego m niej w ięcej 20 lu te g o “ 22. W edług dalszej re la c ji A w e jd y do tego m o m entu K om isja działała jako „n ajb liższy u rz ę d n ik rz ą d u “'. P o słu ch a jm y teraz, co mówi o ty m S te fa n B obrow ski: „Rząd Tym czasow y po u su n ięciu ks. K a ­ rola M ikoszewskiego, k tó ry się okazał ty lk o p e łn y m zarozum iałości p lo t­

18 Por. S. K i e n i e w i c z , S p r a w a w ło śc ia ń sk a , s. 292.

19 J. K. J a n o w s k i , P a m ię tn ik i o p o w s ta n iu s ty c z n io w y m t. I, L w ó w 1923, s. 69. 148.

20 M aszyn op is p racy w b ib lio te c e IH P A N , s. 50— 51. 21 J. K . J a n o w s k i , op. cit., s. 148.

22 O. A w e j d e , W. D a n i ł o w s k i , Z. J a n c z e w s k i i K. M a j e w s k i ,

Z e zn a n ia śle d c ze o p o w s ta n iu s ty c z n io w y m , w y d . S. K i e n i e w i c z , W ro cła w 1956,

s. 149; por. P o k a z a n ija i z a p is k i o p o ls k o m w o s s ta n ii 1863 g o d a O sk a ra A w e jd e , M osk w a 1961, s. 511.

(6)

274 T O M A S Z S Z A R O T A

karzem , p rz y b ra ł dziś w łaśn ie [6 m arca] dw óch now y ch członków , przez co w zm ocnił się i u z y sk ał pew niejszą podstaw ę do dalszych d ziałań “ 2:!. Nie m a dw u zdań, że A w ejde i B obrow ski m ów ią o ty m sam ym w y d a­ rzen iu . Różnica zachodzi w dacie i w liczbie now o p rz y ję ty c h członków rząd u. P o sk o n fro n to w an iu obu w e rsji z re la c ją Janow skiego, w k tó re j m ów i on o zm n iejszan iu się Ę n m isji W ykonaw czej aż do tak ieg o grona, k tó re w y stę p u je dalej już ty lk o jako R ząd Tym czasow y, m ożna p rzyjąć, że B obrow ski m ów iąc o dw u now ych członkach m ia ł n a m y śli G illera i K ró lik o w sk ie g o 24. Z naczyłoby to, że do now ej w ła d z y u fo rm ow an ej 6 m arc a w chodziło po trz e c h p rzed staw icieli z daw nego R ządu i rozw ią­ zanej ty m sam y m K om isji.

J a k m ia ła się u k ład ać w sp ó łp raca ty c h ludzi? Jasn e, że dla B obrow ­ skiego była ona łatw iejsza z n ied aw n y m i pom ocnikam i z K om isji. N adto dochodził czynnik, bodaj że pod staw o w y — tró jk a członków R ządu na posiedzeniu К С 19 sty czn ia p o p a rła d y k ta tu rę M ierosław skiego. J a k w iem y, B obrow ski decyzji te j się sprzeciw ił, w y stę p u ją c n a w e t z K om i­ te tu . T eraz u p ro g u m arc a sp ra w a ow ej d y k ta tu ry znów w ychodziła na p la n p ierw szy i n ieb aw em od eg rać m iała niezw ykle w ażn ą ro lę. N a razie z a trzy m a m y się na stw ierd zen iu , że 6 m arc a najw yższą w ładzę w k ra ju dzierżył R ząd Tym czasow y w składzie: O sk ar A w ejde, A g a to n G iller, J a n M ajkow ski, L eon K ró lik o w sk i i n aczeln ik m ia sta — S te fa n Bo­ brow ski.

N a stęp n e zagadnienie, to w zajem ne k o n ta k ty w ładz pow stańczych z w arszaw sk ą D y re k c ją białych. Ja n o w sk i om ów iw szy w y stąp ien ie J u r ­ gensa z h asłem p rzy łączen ia się do ru c h u ciągnie d alej: „W W arszaw ie B obrow ski sk o rzy stał z tego ro z s tro ju te j organizacji. W szedł w sto su n k i z w y b itn iejszy m i, a znan y m i z p a trio ty z m u jej członkam i, a m ianow icie z K a ro le m R u p rech tem ... S ta ra ł się on ty c h lu dzi pogodzić z p ow staniem i skłonić do czynnego, gorliw ego p rzy ję cia ud ziału w p racach p o w stań ­ czych. Zabiegi te zupełnie się udały , bo w k ró tk im czasie D y re k c ja i o r ­ g an izacja biały ch istn ieć p rz e s ta ły “ 25. N ależy s tą d w nioskow ać, że ro z­ m ow y te przep ro w ad ziła jeszcze K om isja W ykonaw cza. Inaczej rzecz tę p rze d staw ia O sk ar A w ejde. T w ierdzi o n bow iem , że R ząd w yznaczył do rozm ów z deleg o w an y m p rzez D y re k c ję R u p re c h te m jego sam ego oraz S te fa n a B obrow skiego. B iali postaw ili dw a w a ru n k i — zachow anie ca­ łej sw ej o rg an izacji o raz w y b ra n ia now ego rządu , w połow ie białego — po ich sp ełn ien iu m iano w łączyć się do ru ch u . A w ejd e dodaje jeszcze: „ D y k ta tu ra L angiew icza p rz e rw a ła nasze dalsze rozm o w y“ 2e.

N ie trz e b a dodaw ać, że te dw ie w ersje, jeśli sobie n ie przeczą, to w każd y m razie różn ią się m ięd zy sobą.

N iestety , źródło bo d ajże n ajw ażn iejsze — m yślę tu o korespo nd encji K ro n e n b e rg a z W alig ó rsk im — nic n a m n ie m ówi o okresie do 7 m arca, a w te d y to zapew ne zaszły w y d a rz en ia przyg o to w u jące g ru n t pod n

a-25 L ist z n ocy 6/7 m arca do P a d le w sk ie g o , M. B e r g , Z a p is k i o p o w s ta n iu

p o ls k im 1863 i 1864 r o k u t. III, K ra k ó w 1900, s. 90. P . J a s i e n i c a p rzy ta cza ją c

te n lis t w sw e j k sią ż c e (D w ie d ro g i, W arszaw a 1960, s. 253) w y k r o p k o w u je ó w n ie ­ w y g o d n y u stę p o 2 n o w y ch człon k ach .

24 J. K. J a n o w s к i, op. cit., s. 62. 25 T am że, s. 159.

2eP o k a z a n ija i za p is k i, s. 515. N ajp raw d op od ob n iej ro zm o w y zaczęto dość

w c z e śn ie i p ro w a d ziła je isto tn ie K o m isja W yk on aw cza. W. D a n i ł o w s k i (N o ­

t a t k i do p a m ię tn ik ó w , w y d . J. C z u b e k , K r a k ó w 1908, s. 205) m ó w i w prost: „D la p o ro zu m ien ia z n im i w y s ła n y b y ł z n aszej stro n y B o b r o w sk i”.

(7)

stąpnę, o w iele lep iej ju ż zn ane w y p ad k i. Do czasu w ydobycia now ych źródeł h isto ry k m usi się obracać w sferze hipotez i dom ysłów . Ju ż S. K i e n i e w i c z zauw ażył, że „h isto ria p rzy stą p ie n ia b iałych do po­ w stan ia zag m atw an a została ro zm y śln ie przez A gato na G ille ra “ 27. Rze­ czywiście p o d a je o n w sw ych p racach dw ie d a ty podpisania jak o b y u k ła ­ du z D y re k c ją — raz tw ierd zi, że m iało to m iejsce 3 m a r c a 28, a b y gdzie indziej podać d atą 5 m arc a 29. Czy e w e n tu aln ie d ałoby się te dw ie d a ty pogodzić? W p ew n y m sen sie ta k , poniew aż G iller pisze, że 3 m arca „za­ w a rta została um ow a o połączeniu stro n n ic tw “ , a m ów iąc po tem o dacie 5 m arc a zaznacza, że w te d y „D yrekcja... złożyła sw oją w ładzę, o rg an iz a ­ cję rozw iązała i u zn ała K o m itet C e n tra ln y za R ząd N aro do w y“ .

D osłow na in te rp re ta c ja tego o statn ieg o stw ie rd z en ia n a k a zy w a ła b y przyjąć, że 5 m arc a D y re k c ja się rozw iązała. J a k je d n a k w iem y z k o res­ p o n d e n c ji K ro n e n b e rg a z W aligórskim , owo rozw iązanie D y rek cji n a s tą ­ piło dopiero 12 m arca 30.

W te n sposób in fo rm a c je G illera zostały bardzo m ocno podw ażone. Czy je d n a k G iller podał te dw ie d a ty bez żadnego po krycia? W iem y na pew no, że D y re k c ja p rze d 12 m a rc a się n ie rozw iązała, jed n a k ż e nic nie stoi na przeszkodzie, a b y p rz y ją ć je d n ą z po danych przez G illera dat jako datę dojścia do s k u tk u ja k ie jś w iążącej um ow y. P rz eb y w a ją c y w W iedniu W aligórski k o m u n ik o w ał T arn o w sk iem u już 5 m arca, żo K ro n en b erg po stan o w ił poprzeć ru ch . „G łos W oln y“’, pism o w ychodzące w L ondynie, p odaje 13 m arc a: „S tro n n ictw o zw ane przez jed n y c h k o n ­ serw aty w n y m , przez d ru g ich — u m iark o w an y m , m iało się te ra z połączyć ze stro n n ictw e m ru c h u p o d łu g depeszy z B e rlin a z dnia 7 m arca, ogło­ szonej przez w szystkie dzien n iki zag ran iczn e“ 31.

• P o d d a tą 8 m arc a pisze z P a ry ż a A n d rz e j E d w a rd K oźm ian: „Z k r a ju pod w zględem zjednoczenia w szy stk ich u siłow ań d o b re w iadom ości. Doszły w czoraj k o m u n ik acje, żąd ające odpow iedzi te le g ra fe m “ 32.

Co do żąd an ej p rzez D y re k c ję odpow iedzi tele g ra fic z n e j, chodziło tu n ie o pozw olenie n a u k ła d y z K om itetem , czy też n a akces do ru ch u , lecz ty lk o o sp ra w ę dy m isji członków R a d y S tan u . O sam odzielności zaś D y rek cji św iadczy fak t, że p o stanow iono dym isjonow ać nie czek ając na odpow iedź P a ry ż a , a potem , „chociaż w iadom ości od C zartoryskieg o b y ły przeciw dym isji, je d n a k ją p o stanow iono“ 33. Tego sam ego dnia, kiedy H otel L a m b e rt o trz y m a ł pism o od D y rek cji, tzn . 8 m arca, L eopold K ro - n en berg, fak ty czn ie k iero w n ik D y rek cji, n a z a p y ta n ie jego a g e n ta W a­ ligórskiego o d e k la rac ję biały ch , ta k m u odpow iedział: „To w p ra k y c e już się stało i K o m ite t C e n tra ln y m a dziś w y d ać o ty m odezw ę“ 34. N a stęp ­ nego dnia, po now ych n ag ab y w an iach z K rak o w a, dodaje: „Sądzę, że w ty m w yp ad k u, jeżeli R ad a S ta n u poda się do dym isji, będ zie to w y ­ starczające ośw iadczenie“ 35.

J a k z tego w idać, n ie w yszła w ów czas żad n a sp e c ja ln a odezw a ko­

27 S. K i e n i e w i c z , S p r a w a w ło śc ia ń sk a , s. 296. 28 A . G i 11 e r, K . R u p r e c h t, L w ó w 1875, s. 90.

29 A . G i l l e r , H is to r ia p o w s ta n ia n a ro d u p o ls k ie g o t. I, P a r y ż 1867, s. 34. 30 L is t y L . K r o n e n b e r g a d o M . W a lig ó rs k ie g o z 1863 ro k u , w y d . S. K i e n i e ­ w i c z , W ro cła w 1955, s. 25 (d ep esza z 13 m arca) [dalej cyt.: L isty],

31 N r 7.

32 L is t y A . E. K o ź m ia n a t. IV , L w ó w 1896, s. 603. 33 L is ty , s. 15 — d e p e sz a z 9 m arca.

34 L is ty , s. 9 — lis t z 8 m arca. 35 L is ty , s. 13 — lis t z 9 m arca.

(8)

276 T O M A S Z S Z A R O T A

m u n ik u jąc a społeczeństw u z a w arcie p orozum ienia. Istn ie je je d n a k in n y dokum ent, noszący d atą 5 m arca. Oto ja k in te rp re tu je te n fa k t S. K ie­ niew icz: „Nie licząc się w cale z D y re k c ją R ząd T ym czasow y już 5 m arca ogłosił odezw ę do w łaścicieli w iejsk ich i m iejskich, w k tó re j p rzy jm ow ał do w iadom ości ich pod p orządkow anie się jako fa k t dokonany. W za­ m ian zaręczał, że ogłaszając uw łaszczenie chłopów , nie k iero w ał się żadną fa n ta sty c z n ą te o rią grożącą o b alen iem zasad społeczeństw a e u ro p e j­ skiego, ale sp ełn iał ty lk o dw a p ra g n ie n ia w łaścicieli ziem iańskich i oczekiw ania ludności w iejsk iej zawsze tam o w an e przez n a ja z d “ 3β.

W arto się zastanow ić, czy rzeczyw iście ow a odezw a w yszła od K o­ m ite tu bez zgody, czy też p orozum ienia z D y rekcją. W y d aje się, że m ogła być ona ow ocem n aw iązan y ch ju ż p rze d tem p e rtra k ta c ji. Nie w iem y, czy b y ła ona k o lp o rto w an a zaraz po w y d ru k o w an iu . K rak o w sk i „Czas“ donosi dopiero 19 m arca: „W ty sięczn y ch egzem p larzach ro z­ rzucono po W arszaw ie odezw ę w y d a n ą przez K o m itet C e n tra ln y N a­ rodow y, jako R ząd T ym czasow y N arodow y, a w y d an ą jeszcze 5 m arca p rzed ogłoszeniem d y k ta tu ry , za zgodą tego· rz ą d u “ 37. D alej n a stę p u je p rz e d ru k znanej n a m z dzieła G illera odezw y. N ależałoby w ięc wnosić, że odezw ę ow ą rozrzucono dopiero po ogłoszeniu d y k ta tu ry . S tą d p ły ­ nie w niosek, że ow a odezw a nie w yszła za zgodą całego rzą d u i dalej, że oponenci nie pozw olili n a jej rozpow szechnianie. K ro n e n b e rg 8 m a r ­ ca oczekiw ał jeszcze n a tę p u b lik ację. P rz y p a trz m y się te ra z datom . O dezwę napisano 5 m arca, dopiero 6 m arc a zaszły zm ian y w rządzie, a m ów iąc ściślej, u k o n sty tu o w a ł się now y rząd, k tó ry po w łączen iu G il­ lera i K rólikow skiego „uzy sk ał pew n iejszą podstaw ę do dalszych d ziałań “ —· ja k w y raził się sam B obrow ski. N a razie w y sta rc z y s tw ie r­ dzenie, że przy g o to w an e przez K om isję W ykonaw czą porozum ienie z białym i n ap otkało sprzeciw now opow stałego R ządu Tym czasowego.

Chcąc te ra z jeszcze raz ro zp atrzy ć pod an e przez G illera dw ie daty, trz e b a w nich u w zględnić oby d w a znane fa k ty — to· je s t w yd anie 5 m arca odezw y o raz „w y ło n ien ie z K om isji W ykonaw czej now ego rz ą ­ d u “, u żyw ając sfo rm u ło w an ia G ille r a 38. M ożna chyba zaryzykow ać przypuszczenie, że 3 m arc a K om isja W ykonaw cza, w k tó re j sk ła d w cho­ dził tak że d aw n y R ząd T ym czasow y (zm ajoryzow any je d n a k przez członków ow ej K om isji!) rzeczyw iście z a w arła jak ieś porozum ienie z D y re k c ją K ro n en b erg a. Na s k u te k teg o 5 m arca zredagowano· om ó­ w ioną w yżej odezw ę. W te d y jed n a k n a stą p ił p ro te st części członków ow ej K om isji, zapew ne raczej członków daw nego R ządu. Tym czasem 6 m arca rz ą d carski w y d ał rozporządzenie do naczeln ikó w w ojskow ych w sp ra w ie tw o rzen ia n a wsi gm in n y ch s tra ż y grom adzkich, k tó ry c h zadaniem m iało być w y łap y w an ie pow stańców i w sp ó łp raca z w ojskiem r o s y js k im 39.

Tego ro d za ju w y stąp ien ie w ład z p rzejęło lęk iem całe społeczeństw o. S tanow iło ono także św ie tn y a rg u m e n t dla ty c h w szystkich, k tó rz y do­ tychczas praco w ali n ad p o rozum ieniem dw u stro n n ictw . U tw orzenie

38 S. K i e n i e w i c z , S p r a w a w ło śc ia ń sk a , s. 298.

37 „C zas” nr 64 z 19 m arca 1863. C iek aw e, ż e p o tem 26 m a rca w K ra k o w ie na p o sied zen iu w zw ią zk u z o d d an iem W yd ziału W ojn y gen. K ru szew sk iem u _ (byli o b ecn i G iller i B ob row sk i) o d ezw ę z 5 m arca tr a k tu je się jak o n a jw a żn iejszą z w y d a n y ch po m a n ifesta ch z 22 sty czn ia , W y d a w n ic tw o M a te r ia łó w do H is to r ii

P o w s ta n ia 1863— 1864 t. III, L w ó w 1890, s. 17— 20 [dalej cyt.: W M HP].

38 A. G i l l e r , H isto ria p o w s ta n ia n a ro d u p o ls k ie g o t. I, s. 38. 39 Por. J. K . J a n o w s k i , op. cit., s. 186.

(9)

tego sam ego d n ia Rządu, do k tó reg o w eszli dw aj n ajb liż e j zw iązani z D y ­ re k c ją działacze, G iller i K rólikow ski, m iało n aszy m zd aniem sp ecjaln ą w ym ow ą. Chodziło w łaśn ie o d e fin ity w n e załatw ienie zaplanow anego chyba jeszcze 3 m arc a w ciągnięcia b iały ch do ru ch u . N ależało w ty m celu u tw o rzy ć w łaściw y R ząd i to tak i, k tó ry zap ew n iłb y k o n ty n u o w a ­ nie s ta ra ń „połączeniow ych“ . U sunięcie z daw nego sk ła d u „czerw onego“ ks. M ikoszew skiego, a w ciąg n ięcie w yżej w y m ien io n y ch sp raw ę tę um oż­ liw iło. N asu w a się p y tan ie, k to całą tę k o m b in ację przeprow adzał? O d­ pow iedź n a to p y ta n ie m a dla b adacza n iezw y k łą w agę.

W edług A w e jd y w łączenie G illera (o K rólik ow skim nie w spom inaj było u stę p stw e m ze s tro n y R ządu w celu załagodzenia sporu. C hyba jed n a k rzecz m iała się inaczej. S te fa n B obrow ski pisze do swego p rz y ­ jaciela, P adlew skiego jeszcze 2 m arc a: „Ż ąd am od n ich [czyli R ządu T y m ­ czasow ego —■ T. S.], ażeb y się rozw iązali i w y b ra li now y rz ą d .... T eraz o tw iera się pole d la c h w a ły w o jen n ej — n a te j drodze łatw o zdobyć k a rie rę rew o lu c y jn ą. P o d łu g m nie to· je d y n a droga, k tó ra położy k re s T w em u i m o jem u n i e p r z y j e m n e m u [podkr. m o je — T. S.] po­ łożeniu ... p rzy ja źń m o ja te ra z b ezsiln a“ 40. Po zrefo rm o w an iu rz ą d u dnia 6 m arca B obrow ski b y ł ju ż spokojniejszy. W prow adził doń, ta k m ożna to ch yb a nazw ać, sw ych dw óch pom ocników z K om isji W ykonaw czej. Z jed n ej stro n y było to w zm ocnienie w łasnego stan o w isk a w obec d aw ­ nego rządu. Z d ru g iej je d n a k doprow adzało do w y tw o rzen ia w now ym rząd zie praw icy. T akie rozum ow anie i podobne n a k re ślen ie ro li B obrow ­ skiego sprzeczne je st z tą jego sy lw etk ą, ja k ą d a je cała dotychczasow a historiografia.

Będę się s ta ra ł w ykazać, że je s t to sprzeczność w dużej m ierze p o ­ zorna. P rz ed sta w iają c B obrow skiego ja k o m ęża s ta n u dążącego· do po­ rozum ienia z białym i, b y n a jm n ie j nie zam ierzam um niejszać o lbrzym ich jego zasług dla p ow stan ia. P o p ro stu zależy m i n a u k a z an iu w m ożli­ wie p e łn y m św ietle sy tu a c ji, w jak ie j w ypadło m u działać i k tó ra zm u­ szała go w łaśnie, niezależn ie o d oso b isty ch p rzek on ań, do tak ich , a nie in n y ch poczynań.

Czy B obrow ski sam p ro w ad ził g rę z b iały m i — oczyw iście nie. W s p ra ­ w ach ty c h raczej zdaw ał się n a G illera. M a ch y ba p ew n ą w ym ow ę fa k t, że szy fr u ży w a n y przez K ro n e n b e rg a oznacza G illera k ry p to n im e m „G ross“ nazy w ając B obrow skiego ...K le in “ 41. Józef Ig n ac y K raszew ­ ski, w y g n a n y przez W ielopolskiego z W arszaw y, u trz y m u ją c y jed n a k k o n ta k t listo w n y z K ro n e n b e rg ie m n a p isa ł doń 6 m arc a: „Z ap ew ne p a n S te fa n zostanie n a czele fa b ry k i“' 42. N ie u le g a w ątpliw ości, że m y śla ł o B obrow skim . To było je d n a k ta k n iezrozum iałe dla w y daw cy ich ko­ resp o n d en cji (M. D y n o w s k i e j), że w przyp isie n ie zaw ahano się podać, że chodzi o L angiew icza, k tó ry przecież m ia ł n a im ię M arian! A b y je d n a k zrozum ieć p ostęp o w an ie S te fa n a B obrow skiego i całą skom ­ p liko w aną g rę p rzezeń p row adzoną, n ależy p rze d tem zdać sobie sp raw ę z sy tu a c ji p o w stania n a p ro g u m arc a 1863 r.

W iem y już, że gdzieś po 20 luteg o n a s tę p u je zw ro t w polity ce obozu białych. Z aczyna się zary so w y w ać szansa in te rw e n c ji m ocarstw . W

yła-40 M. Z ł o t o r z y c k a , Z k o r e s p o n d e n c ji Z. P a d le w s k ie g o , P H X L V , 1954, nr 4, s. 758.

41 Zob. L is ty , s. 142.

42 J. I. K r a s z e w s k i — L. K r o n e n b e r g , K o r e s p o n d e n c ja 1859— 76, K ra ­ k ó w 1929, s. 236—7.

(10)

278 TOMASZ SZAROTA

n ia sie w ięc p rz e d dotychczasow ym i w ładzam i pow stańczym i p ro b lem w y ­ stą p ie n ia jaw nego, zerw an ia z sy stem em tajn eg o , nieznanego k iero w ­ nictw a. Z daw ało się to koniecznością chociażby ze w zględu n a zagranicę, dla naw iązan ia k o n ta k tó w czy w ejścia w u k ład y . Z rząd em anonim ow ym ro k o w an ia b y ły w szak niem ożliw e. T ak więc po przy jeźd zie członków rz ą d u do W arszaw y, a w ięc z araz chyba po 24 lu teg o zaczęto debatow ać (praw odopodobnie w ra m a c h rozszerzonej K om isji W ykonaw czej) n ad sposobam i i e w e n tu a ln y m sk ład em przyszłego rz ą d u jaw nego. W ted y te ż m u sian o ro zstrz y g n ą ć sp ra w ę d y k ta tu ry L u d w ik a M ierosław skiego. J a ­ now ski pisze, że 28 lu teg o p rz y ję to u chw ałę, k tó ra rezerw o w ała dla M ie­ rosław skiego p rzeznaczony m u w sty czn iu rz ą d d y k ta to ra ty lk o do dnia 8 m a r c a 43. M. Z łoto rzy ck a w y su w a pogląd, że u ch w ała ta m u siała z a ­ paść później. O piera się p rz y ty m n a dw u zn an y ch listach B obrow ­ skiego do P adlew sk ieg o : w p ierw szy m z 2 m arca m ów i on, że s ta ra się w łaśn ie o p rze p ro w ad zen ie pow yższej u chw ały, w n a stę p n y m z 6/7 m arc a m ów i o n iej, ja k o fak c ie d o k o n a n y m 44. P o słu ch a jm y dalszych, bardzo tra fn y c h uw ag a u to rk i: „B obrow ski u su w a jąc M ierosław skiego od d y k ta ­ t u r y decydow ał się n a u tw o rze n ie rz ą d u jaw n eg o i stałego, a p rzede w szy stk im k oalicyjnego. K onieczność u tw o rze n ia rz ą d u koalicyjnego w y p ły w a z ów czesnej s y tu a c ji p o litycznej... N ależy przyznać, że w całej te j ak cji B obrow ski w y k azał w iele ta k tu i ro zu m u politycznego, jak i zo rien tow ania się w w a ru n k a c h politycznych. N ie św iadczy to b y n a j­ m niej o jak ic h k o lw ie k dążnościach k om prom isow ych w z a k re sie p rz y ­ szłej działalności w ład z pow stańczych, an i o zm ian ie ideologicznego k ie­ r u n k u p olitycznego“ 45. W y d aje się, że uw agi te m ożna całkow icie p rz y ­ jąć i zgodzić się, że B obrow ski chciał przep ro w adzić całą g rę w te n sposób, a b y b iały ch zm usić do pop arcia ru c h u , p rzy ciąg n ąć p rzed e w szy st­ k im ich zasoby finansow e, a le jednocześnie d alej prow adzić p o lity k ę w p ełn i rew o lu cy jn ą, z a trz y m u ją c s te r p o w stan ia w r ę k u czerw onych. T akie b y ły zam ierzen ia i p la n y tego d w udziestodw uletniego działacza.

W chw ili obecnej d y sp o n u je m y ty lk o jed n y m przekazem , k tó ry opo­ w iada o ów czesnych p lan a c h zorganizow ania rz ą d u jaw nego. M am na m yśli „spow iedź“ A w ejdy. W edług jeg o re la c ji „postanow iono naznaczyć trz e ch naczelnikó w d la trz e c h p rze w id y w an y ch a rm ii w K ró lestw ie Polskim , m ianow icie: n a lew y m b rze g u W isły — W ysockiego, n a p r a ­ w y m w w ojew ództw ach lu b elsk im i p o d lask im — M ierosław skiego, i P a d ­ lew skiego w płockim i au g u sto w sk iem ... Jednocześnie dlatego, że W y­ socki m ał w iększe zau fa n ie i p op u larn o ść w k ra ju , a a rm ia jego m ogła szybciej od in n y ch się uform ow ać, postanow iono w sekrecie daw ać m u p ierw szeń stw o p rze d in n y m i n aczeln ik am i i słuch ać w e w szy stk im jego rad . N aznaczenie W ysockiego (znajdującego się w G alicji) i P ad lew sk ieg o m iało zaraz m iejsce; M ierosław skiego nie sposób było o d naleźć“ 46. D alej A w ejde tw ierdzi, że p rz y b o k u p lan o w an ej 20-tysięcznej arm ii W ysockie­ go, ja k g d y b y pod je j opieką, m ia ł pow stać rz ą d jaw n y . A b y m ógł on kierow ać n a cały m te a trz e w ojny, postanow iono u tw o rzy ć w W arszaw ie jego K om isję W ykonaw czą. „M iejscem p rze b y w an ia owego p rze w id y w

a-43 J. K . J a n o w s k i , op. cit., s. 213.

44 M. Z ł o t o r z y c k a , op. cit., s. 14 (au tork a są d zi, że sta ło s ię to 3 lu b 4 m arca; p rzy ją ć n a le ż y w g m n ie t ę p ie r w sz ą d a tę z w a ż y w sz y , że o d ecy zji w ie d z ia ł ju ż G rab ow sk i, k tó ry w y je c h a ł z W arszaw y 3 m arca).

45 T am że, s. 15 i 19.

(11)

nego rzą d u chcieliśm y m ieć C zęstochow ę i postaw iliśm y n a stę p u jąc e k a n ­ d y d a tu ry jego członków : z naszy ch w spó łp raco w nik ów jed y n ie S tefan a B obrow skiego, k tó reg o u w ażaliśm y za n ajro zsądn iejszeg o i n a jen erg icz- niejszego; n astęp n ie K aro la L ib elta, A le k san d ra G u ttreg o , W ładysław a B entkow skiego z P oznania, znanego a d w o k ata galicyjskiego — Sm olkę, w ileńskiego w łaściciela ziem skiego — O skierkę i H e n ry k a K rajew sk ieg o z W arszaw y w c h a ra k te rz e se k re ta rz a now ego rzą d u ... do zag raniczny ch k a n d y d a tó w został w y sła n y z in stru k c ja m i ich znajom y, m łody człow iek, M arian Sokołow ski“ 47. C iekaw e, że w licznych p racach G ille ra z n a jd u je się ch y ba ty lk o je d n a w zm ian k a n a te m a t ow ych p lan ó w przyszłego rząd u . Pisząc m ianow icie o J. D ziałyńskim i jego k om itecie poznańskim zaznacza: „Obok D ziałyńskiego sta n ę li n ajp o w a żn ie jsi o b y w a te le z P o ­ znańskiego, z liczby k tó ry c h K aro l L ib e lt m iał być p ow o łany do R ządu narodow ego w chw ili jego u ja w n ie n ia “ 48.

N ie w n ik a ją c na raz ie w szczegóły całej te j akcji, m u sim y zap am iętać n iek tó re z p odanych p rzez A w ejdę n azw iska, głów nie zaś dw a: W łady ­ sław a B entkow skiego i M arian a Sokołow skiego, nieb aw em bow iem w y ­ p ły n ą one n a w ierzch w zgoła in n e j już sy tu a c ji. P oza ty m w a rto p o d­ k reślić sam fa k t k o n k re tn y c h p lan ó w rzą d u jaw nego, k oalicyjnego, poza W arszaw ą, z zostaw ieniem w stolicy K om isji W ykonaw czej. W reszcie n ależy zwrócić uw ag ę n a sto su n e k ów czesnej w ład zy do poszczególnych dowódców. A w ejd e nie w y m ien ia n igdzie L angiew ciza, co ch y b a oznacza, że nom inacje dowódców zadecydow ano albo w koń cu lutego, albo też w pierw szych 2— 3 dniach m arca. P o te m bow iem m iejsce W ysockiego, jak o wodza naczelnego, w p lan a c h w ładz pow stańczy ch coraz w y raźn iej zajm u je w łaśn ie M a ria n Langiew icz.

N ależy te ra z zatrzy m ać się n ad sp ra w ą d y k ta tu ry M ierosław skiego i jej zw iązkiem z ów czesnym i p lan a m i w ładzy p ow stańczej. Do dziś niebardzo w iem y, ja k doszło do p rzek azan ia M iero sław skiem u u rz ę d u d y k tato ra. U chw ała K o m itetu C en traln eg o sp ra w ia w rażenie sw ego ro d za ju „za­ m ach u s ta n u “ . Do g e n e ra ła zostali w y słan i W ł. Jan o w sk i, po tem n a stę p n i dw aj — D aniłow ski i Je sk a 49. W czasie d y sk u sji n a d po w ierzeniem m u d y k ta tu ry g łów ny m o p o n en tem b y ł S te fa n B obrow ski, k tó ry je d n a k p rz y ją ł ją „ d la zapew n ien ia zw ycięstw a zasadniczym p raw d o m re w o ­ lu c y jn y m “ . A le ju ż 21 lutego, po k lęsce krzyw o sądzk iej, M ierosław ski w rócił do P a ry ż a , porzu cając p lac boju.

B obrow ski, u rz ę d u ją c y n a czele sw ej K om isji, w zyw a zaraz do W a r­ szaw y członków rząd u , chce znaleźć w y jście z sy tu a c ji. Z d a je sobie św ietn ie sp raw ę z tego, że d y k ta tu ra M ierosław skiego m usi b y ć zlikw i­ dow ana. Chcąc u tw o rzy ć rz ą d jaw n y , licząc na działaczy z P o zn ań sk ie­ go wie, że z M iero sław sk im ich w spółpraca· b y łab y niem ożliw a. Słuszn ie

czy niesłusznie, dla p rz y tłac z a ją c ej w iększości społeczeństw a b y ł to „czerw ony stra sz a k “ — n ieliczn i ty lk o znali g e n e ra ła lep iej. M ożna za­ ryzykow ać tw ierd zen ie, że w ty m m om encie h asłem R ządu było: z w szystkim i, ale nie z M ierosław skim . T u n a le ż y przypom nieć, że p rzed 6 m arca w e w ładzach b y li re p re z e n to w a n i stro n n ic y P a n a L udw ika (za. tak ic h m ogli uchodzić Jan o w sk i, M ajkow ski, M ikoszew ski, a n aw et O skar A w ejde, k tó ry ju ż ra z d y k ta tu rę poparł). To w szystko kom pliko­ w ało g rę B obrow skiego.

47 P o k a z a n ija i z a p is k i, lo c. cit.

48 A . G i l l e r , W s p o m n ie n ie J a n a D z ia ły ń s k ie g o , L w ó w 1881, s. 8. 49 W. D a n i ł o w s k i , op. cit., s. 196 n.

(12)

280 T O M A S Z S Z A R O T A

T eraz w y p ad a p rzen ieść się do drugiego obozu — p rzy p a trz e ć się ten d e n c jo m po lity czn y m w arszaw sk iej D y rekcji. Od ra z u rzuca się w oczy n iezw ykłe podobieństw o! D w a p u n k ty bow iem p ro g ra m u b ieżą­ cego są w sp óln e — w y tw o rz e n ie w ła d z y jaw n ej, tró jz ab o ro w e j i k o ali­ c y jn e j o raz zw alczanie za w szelk ą cenę M ierosław skiego. N ależy w ięc odpow iedzieć n a p y ta n ie : czy biali i B obrow ski działali w porozum ieniu? Czy z jazd zw o łan y do K ra k o w a n a 8 m arc a 1863 -był dziełem o b u w ładz, tzn . D y re k c ji w arszaw sk iej i K om isji W ykonaw czej (łącznie z rządem )? N ie jest p rzy p ad k iem , że dotychczas nie użyto słow a „ d y k ta tu ra “ , p rzy p rz e d sta w ia n iu zam ierzeń w arszaw sk ich biały ch i czerw onych. N a pod­ sta w ie bow iem zn a n y ch d o k u m en tó w sta je się zu p ełn ie jasne, że o no­ w ej d y k ta tu rz e w W arszaw ie n i e m y ś l a n o ! P o staw ie n ie M iero­ sław sk iem u te rm in u k ilkudniow ego (m niej chyba niż tygodniow ego), w k tó ry m m iał pow rócić n a p lac boju, było w szak z g ó ry obliczone na to, że się n ie uda. T e rm in ów d a n y b ył w ięc ch yba d la przyzw oitości, dla zaspo k ojen ia po d ejrzeń stro n n ik ó w M ierosławskiego· w W arszaw ie. Zwo­ ła n ie n a 8 m arca, czyli n a dzień w k tó ry m de facto (a o d czasu decyzji w ładz tak że de ju r e ) d y k ta tu ra M ierosław skiego w reszcie u p a d a ła ■— n a szy m zdan iem n ie jest p rzy p ad k iem i raczej przeciw nie, wiąże się z p lan a m i k iero w n ik ó w K om isji W ykonaw czej z jed n ej, a D y re k c ji w a r­ szaw skiej z d ru g iej stro n y . Z jazd zw ołany dla w y ł o n i e n i a rzą d u u w ażam y więc za dzieło w sp ó ln e obu w ym ienionych w ładz, nie z a jm u ­ jąc się n a razie p ro b lem em jego re z u lta tó w — czyli w y tw o rzen iem no­ w ej d y k t a t u r y . Czy istn ie ją źró d ła p o tw ierd zające pow yższą tezę? Bodajże n a jw a żn ie jsz y m je s t w zm ianko w ana ju ż k o respond encja K ro n e n b e rg a z W aligórskim . Ju ż w pierw szej zachow anej depeszy z 7 m a rc a K ro n e n b e rg pisze: „Szczęśliw y, g dy w ym ieniony rz ą d po­ w sta n ie “ 30. P otem , n a z a ju trz pc o trz y m an iu w iadom ości o zm ianie p la ­ nów , czyli p rzy ję ciu koncepcji d y k ta tu ry L angiew icza, k iero w n ik D y­ re k c ji ta k ą d a je ocenę tego k ro k u : „ D y k ta tu ra Langiew icza z zupełn ym zam knięciem K o m ite tu C e n traln eg o ta k ż e w szystkich ucieszy...“ 51.

T eraz w y p a d a ro zstrzy g n ąć po dstaw ow ą w ątpliw ość — czy A w ejde i B obrow ski, m ów iąc m iędzy w ierszam i o p rzy g o to w y w an iu jakiegoś rząd u , m y ślą o ty m sam y m rządzie, n a k tó reg o p o w stan ie czeka nie­ c ierpliw ie L eopold K ro n en b erg ? 52 S. K ieniew icz, jak o w ydaw ca k o res­ p o n d en cji K ro n e n b e rg a , p rzy cy to w an y m pow yżej zdaniu z depeszy z 7 m arc a w y jaśn ia, że chodzi o „sam ozw ańczy R ząd N arodow y, fo rm o­ w a n y w K rak o w ie przez b iały c h “ . Czy rzeczyw iście chodziło o sam o­ zw ańczy rząd, n a d k tó reg o utw o rzen iem praco w ali li ty lk o biali? P o słu ­ c h a jm y n iezw yk le in te re su ją c e j re la c ji B ogusław a Ł ubieńskiego, człon­ k a K o m ite tu P oznańskiego, k tó ry o d eg rał w te j a k c ji ro lę p ierw szop la­ n o w ą 33. Ł u b ień sk i pisze: „Z końcem lu teg o lu b w początkach m arca

30 L is ty , s . 3, por. u w a g i S. K i e n i e w i c z a w p rzed m ow ie, s . X X I I i X X II I. 61 T am że, s. 9.

52 Istn ie je źródło, k tó re m ó w i w p r o st o w sp ó ln e j a k cji po fu z ji str o n n ic tw . J e st to u r y w e k b ezim ien n eg o r ęk o p isu w jęz. fra n cu sk im — O d y k ta tu rze L a n g ie w i­ cza — p rzesła n y z K o n sta n ty n o p o la do R a p p ersw ilu , p och od zący z p a p ieró w L an ­ g ie w ic z a — S p r a w o z d a n ie z a r z ą d u M u zeu m w R a p p e r s w ilu z a ro k 1910, P a ry ż 1911, s. 73, por. recen zję W. P r z y b o r o w s k i e g o p o d w a ża ją cą w ia ro g o d n o ść tej r e ­ la cji, K H X X V II, 1913, S. 162— 7.

53 R ela cja ta b y ła p rzezn aczon a dla A rtu ra W o ły ń sk ieg o i p rzesła n a zo sta ła m u do F lo ren cji. P o te m razem z in n y m i d ok u m en ta m i zo sta ła w R a p p ersw ilu . Por. A . L e w a k i H. W i ę c k o w s k a , K a ta lo g r ę k o p is ó w B ib lio te k i N a r o d o w e j t. II,

(13)

p rzysłano z K rak o w a o b y w a te la B ra n d y sa z p ro śb ą o n a d esłan ie m ęża z au fa n ia do K rak o w a, celem p o rozum ienia się co do w y b o ru naczelnika p o w stan ia narodow ego. Pow odem zaś takieg o postępow ania, ja k z je d ­ n ej s tro n y b y ła ob aw a p rz e d zam ęczeniem J e n e ra ła M ierosław skiego zn ajd u jąceg o się w K rak o w ie, ta k z d ru g ie j, w obec dość licznych od ­ działów pow stańczych, a szczęśliw ie w o ju jący ch , zdaw ało się potrzebą ogólną u tw orzen ie w ładzy w idom ej pow stania, z k tó rą czy to w łaśni ziom kowie, czy też rz ą d y zagraniczn e porozum iew ać b y się m ogły. S to­ sow nie do tego życzenia K o m itet h r. D ziałyńskiego uchw alił, a b y w y b ra ć M ariana L angiew icza n a d y k ta to ra p o w stan ia i z ty m upow ażnieniem w ysłano B. Ł ubieńskiego do K ra k o w a “ 51. P rzy to czo n y te k s t św iadczy raczej n a korzyść tezy o sam odzielnym d ziałaniu b iałych i o w spó łpracy stro n n ictw a poznańskiego i k rako w skieg o n a d u tw o rzen iem d y k ta tu ry . Z astan aw ia b ra k w zm ianki o k o n ta k ta c h z W arszaw ą, bądź to z D y­ rek c ją, bądź z K o m ite te m C e n tra ln y m . Szczególnie dziw i pom inięcie D yrek cji, o k tó re j w iem y, że w p lan a c h rz ą d u P o znań uw zględ niała, a W ład y sław B entkow ski m iał doń w ejść w k ażdy m razie. Istn ie je je d ­ nak św iadectw o innego członka poznańskiego K o m ite tu —; A le k sa n d ra G u ttreg o . P rz ed sta w ia on całą sp raw ę w tro c h ę in n y m św ietle. „ P o sta ­ now iono zatem u tw o rzy ć m in iste riu m w K rakow ie, k tó re m iało bezpo­ średnio w yk on y w ać ro zk azy znanego sobie rz ą d u w W arszaw ie rez y d u ­ jącego. Zaw ezw ano K sięstw o do w y słan ia d eleg ata celem w spólnego u stan o w ien ia te j p o p raw n e j m a c h in y rządo w ej. K o m itet D ziałyńskiego odebraw szy to odezw anie, w y p ra w ił z ło na swego B ogusław a Ł u b ie ń sk ie ­ go do K rak ow a. W idzieliśm y, że ta m d o tąd u d a ł się b y ł B obrow ski i że do sk ład u ow ego now o u tw o rzy ć się m ającego m in iste rstw a w ejść m iał zaszczytnie z n an y z 1831 ro k u je n e ra ł K ruszew ski. R oger R aczyński żądał, a b y deleg at nasz n a z e b ra n iu w K rak ow ie p rzed staw ił, iżby dla w iększej k r a ju pew ności n a jb liż e j dow odzący g e n e ra ł polski k o n tra - sygnow ał rozpo rząd zen ia R ządu N arodow ego, a n a w e t a b y nasz deleg at głosow ał raczej za d y k ta tu rą jednego·, niż za rzą d e m ta je m n y m niko m u nieznanym . N ie było to p olecenie od K o m ite tu w ychodzące, ale raczej objaw ien ie osobistego p rzek o n an ia R ogera R aczyńskiego... Ł ub ień sk i w liście pisan y m z K ra k o w a zaw iad am iając nas o· ty m co zaszło, w y raził się., że w ysłaniec w asz p rzy czy n ił się n iep o m ału do u stan o w ien ia d y k ta ­

tu r y L angiew icza“ 55.

Dwie n in iejsze w e rs je znów raczej sobie przeczą. O bie m ów ią o ty m sam ym fak cie — p rz y sła n iu w ezw ania n a zjazd i w y sła n iu Ł ubieńskiego. A le już w p o d aniu celu zjazdu istn ie je różnica. D la Ł u bieńskiego cho­ dziło o u tw o rzen ie w ład zy jaw n e j, ale w osobie n aczeln ik a w ojen neg o pow stania; dla G u ttre g o m iało to b yć m in iste rstw o zależn e od tajn e g o rządu , d alej egzystującego w W arszaw ie. D alej sp ra w a in ic ja to ró w zjazdu. U Łubieńskiego· w y s tę p u je w ty m c h a ra k te rz e d e le g a t k rak o w sk i — n ie­ zn a n y bliżej B ran d y s. Inaczej G u ttry : w y m ien ia on nazw isko S tefan a Bobrow skiego, co św iadczy o w arszaw skiej in ic ja ty w ie (niezależnie od fałszyw ej in fo rm acji, że sam B obrow ski u d a ł się do K ra k o w a i że k a n ­

cz. 1, Z b io r y r a p p e r s w ils k ie , W arszaw a 1938, nr 1856, s. 273. O b ecn ie d y sp o n u je m y k o p ią dok on an ą p rzez żo n ę Ł u b ień sk ieg o i p r z e c h o w y w a n ą w B ib lio te c e R a czy ń ­ sk ic h w P o zn a n iu , rk p s 1098. W ty m m ie jsc u ch cę serd eczn ie p o d zięk o w a ć m gr J a ck o w i W ie sio ło w sk ie m u za p om oc w w y k o r z y sta n iu te g o m a teria łu .

54 B ib lio te k a R a czy ń sk ich rk p s 1098, s. 4.

(14)

282 T O M A S Z S Z A R O T A

d y d a te m b y ł gen. K ruszew ski). R elacja Ł ubieńskiego jest w cześniejsza 0 dziesięć lat, ale to n ie g ra ro li n ajw ażn iejszej. R elacja G u ttreg o s ta ­ now i p o p arcie te z y a u to ra tego a rty k u łu , to zaś, co m ów i Ł u bień ski, tej tezie przeczy. Czy a u to r m a praw o w y b o ru — chy ba tak , w k ażdy m razie do chw ili w yło n ienia się n o w y ch źródeł. Z resztą, ja k się okaże p rzy sam ej d y k ta tu rz e , w K rakow ie w g ru n cie rzeczy w y b ra n o w y jście k o m p ro m i­ sowe. Pow ołano bow iem zarów no d y k ta to ra , ja k też w łaśn ie rodzaj ga­ b in etu , a n a w e t m ożna przypuszczać, że p o w stan ie jednocześnie w W a r­ szaw ie K om isji W ykonaw czej n ie było li ty lko „ siu rp ry z ą “ , ja k to p rze d ­ sta w ia A w e jd e δ0.

P rz en ie śm y się tera z na g ru n t galicyjski. Oto co pisze p o u fn ie do P a ­ ry ża L u d w ik W odzicki [1 m arca]: „ P rzy b y ł dzisiaj poseł B entkow ski 1 p rz y ją ł stanow isko szefa sztab u W ysockiego, k tó re n m ianow any, jak się zdaje, w odzem naczeln ym całego pow stania. Z daje się, że skoro W y­ socki w ejdzie ra z do K ró lestw a, w y d a pro k lam ację, a m ając obok siebie człow ieka n iepospolitych zdolności polityczny ch i w ojskow ych, w y stąp ie­ nie to m oże stanow ić now ą epokę pow stania. W iadom ości te o d ebrałem w tej chw ili, a w ięc oczywiście poprzednio pow zięte p ro je k ta o L an gie­ w iczu u p a d a ją “ 57. W idać stąd, że zam ierzenia p ow stańczych w ładz w a r­ szaw skich odnośnie W ysockiego p rzed o stały się i do G alicji. D ru g a in fo r­ m ac ja dotyczy L angiew icza — d o w iadu jem y się, że b y ł on b ra n y w r a ­ chubę ju ż p rze d 1 m arca jako wódz naczelny. N ależy p rz y ty m sądzić, że w y su w ała go G alicja. C iekaw e in fo rm a c je w ty m względzie daje nam Berg. W edług niego „T argow ica“ chciała znaleźć człow ieka, k tó ry by po p rz y ję c iu d y k ta tu ry „zap rzestał w alk i i poddał się w ład zy i w ielkiem u k sięciu “ . N astęp n ie w ym ienia a u to r czterech k and yd atów , k tó rz y m ieli jak o b y być b ra n i pod uw agę (K urow ski, Jezio rań sk i, Czachow ski i L a n ­ giewicz) δ8. Nie w y d a je się, a b y in te rp re ta c ja ty c h poczynań b iałych była

słuszna, w k ażd y m razie na pew no n ie w y bierano d y k tato ra, a b y zakoń­ czyć w alkę. Jed n ak ż e o p o szu k iw an iu d y k ta to ra m ów ią liczne fak ty . M ogłoby to tłu m aczy ć nie zaw sze zrozum iałe zachow anie się n a p rzy k ła d Jeziorańskiego. Ks. K otk o w sk i um ieszcza w sw ej b ro szu rze n a stę p u jąc e słow a K urow skiego: „P óki żyć będę, u p ad ek m ój pod M iechow em p anu C h rzan ow skiem u p rzyp isy w ać nie p rz e sta n ę “ 59. P ow róćm y jed n a k do w spom nianego w yżej B entkow skiego i jego m isji do W ysockiego. Sam B entkow ski o p isu je podróż do -Lwowa w sw ym p am ię tn ik u 60. P rz y p o ­ m in a ją sobie ta k ż e Jeż-M iłkow ski pisząc: „Ż e zaś p rzy W ysockim szef sz ta b u nic nie m iał w te j chw ili do czynienia, więc W ysocki po radził m u u d ać się do Langiew icza, co też o n u c z y n ił“ 61. W drogę p ow ro tn ą w y ru ­ szył B en tk ow sk i 7 m arc a o godzinie 5 ran o i tegoż sam ego dnia sta n ą ł w K r a k o w ie 62. Cóż się tu je d n a k działo w ty m czasie? J e s t to p y tan ie p ra w ie że p o dstaw ow e — n ie s te ty nie m a n a nie p ełn ej odpow iedzi. M ię­

dzy 1 a 8 m arc a zostały p rzy g o to w an e p o d staw y przyszłej dyktatury.. W te d y to zapew ne o d b y w a ły się n a ra d y m iędzy stro n n ictw em k rak o w ­ skim a p rzy b y ły m z P o zn an ia Ł ub ień skim . T en o sta tn i w spom niał o nich

56 Z e zn a n ia śle d c ze o p o w s ta n iu s ty c z n io w y m , s. 152. 57 BCz. 5689, s. 139—46.

88 M. B e r g , op. cit., t. II, s. 349— 50.

59 G ło s w y m u s z o n y n a k s ię d z u P a w le K a m iń s k im , P a ry ż 1866, s. 10— 12. 60 W М Н Р t. II, L w ó w 1890, s. 6— 11. N o ta tk i o so b iste W ła d y sła w a B e n tk o w sk ie ­ g o z r. 1863.

61 O d k o le b k i p r z e z ż y c ie t. II, W arszaw a 1936, s. 436. 62 S. K i e n i e w i c z , A d a m S a p ie h a , s. 87.

(15)

w sw ej relacji. N ie ste ty tru d n o u stalić d okładniejsze daty. W każdym razie 1 m arca Ł u bień ski b y ł ju ż n a m iejscu. Czy m iało m iejsce jakieś ze­ b ra n ie przygotow aw cze p rze d 8 m arca? W y d aje się, że ta k i na n im to chy ba w łaśn ie m u sian o w yznaczyć d atę następnego, w dniu 8 m arca, czyli w term in ie dan y m p rzez W arszaw ę M ierosław skiem u! Istn ieje cie­ k aw a relacja, k tó ra podaje d atę tak ie g o posiedzenia na 4 m arca. Co p raw d a z treści w y n ik a, że a u to r om aw ia raczej posiedzenie z 8 m arca, ale że k ilk a k ro tn ie p o w raca o n do ow ej d a ty 4 m arca, może to e w e n tu a l­ nie znaczyć, że rzeczyw iście w te d y jak ieś posiedzenie m iało m iejsce. Chodzi o angielskiego k o re sp o n d e n ta „T im esa“ przeby w ającego w K r a ­ kow ie ju ż w czasie trw a n ia d y k ta tu ry , H. S. E d w ard sa 63. B ył on św ietnie po info rm o w an y o k u lisach całej sp raw y , a jego rela cję m ożna śm iało nazw ać jed n ą z n ajd o k ład n iejszy ch .

5 m arca został w y sła n y z P a ry ż a n a ręc e W odzickiego te le g ra m n a s tę ­ p u jąc e j treści: H ier jo u rn é e d écisive très excellen te. D onc nécessité abso ­ lue m a in ten ir fonds, su rto u t Sina. A tte n d e z lettres. O w ym tajem niczym S iną b y ł oznaczony w szy frze M a ria n Langiew icz 64. W idać z tego, że na Langiew icza zw racały się znów oczy w ielu ośrodków . Z jego k a n d y d a tu rą p rzy je ch a ł do K rak o w a Ł ub ień sk i. 4 m arca B obrow ski, jako n aczelnik m ia sta w y d aje „rozkaz d zie n n y “ , p rz y z n a ją c y L angiew iczow i szpadę honorow ą. G dy 7 m arca zja w ił się w K rak ow ie B entkow ski, na pew no poinform ow ał w szystkich o sy tu a c ji W ysockiego. O to zaś ta k re la c jo n u je sam zastan ą sy tu a c ję: „S zeptano zaś p o u fn iej, że w K rak o w ie m a się odbyć pod au sp icjam i k o m isarza pełnom ocnego rz ą d u narodow ego, czyli raczej w te n sposób n azw an ej resztk i tego rząd u, w a ln y zjazd p e łn o ­ m ocników w szystkich części Polski, celem n a ra d z e n ia się i u chw alenia, co dalej począć, że k o m isarz je st już, albo też lad a chw ila będzie w K ra ­ kowie, że są pełnom ocnicy p o zn ań scy i g alicyjscy, ty lk o b ra k u je litew ­ skich i ruskich... Z teg o w szy stk iego n a jb a rd z ie j m n ie m a rtw iła i p rz e ­ ra ż a ła now ina o grożącej d y k ta tu rz e M ierosław skiego“ 6ä. Z w raca uw agę u ż y ty przez B entkow skiego zw ro t o „szczątkach rz ą d u “ . Ow ą w ieść za­ ko m u n ik o w ał m u ju ż 1 m arc a sp o tk a n y w K ra k o w ie Ł ub ieńsk i, w ym ie­ n ia ją c n a w e t u trz y m u ją c ą się jeszcze d w ójkę L eona K rólikow skiego i A dam a G rab o w sk ieg o 66. S k ą d m ia ł ta k se n sa c y jn ą w iadom ość? Być m oże przek azał ją W ład y sław Siem ieński, o k tó ry m w y ra z ił się w idzący go w e Lw ow ie B entkow ski, że ju ż czw artą, czy p ią tą noc b y ł w drodze i że b y ł „ a g en te m czy w y słań cem rzą d u n aro dow ego“ .

N ależy w ty m m iejscu przy p om n ieć sy tu a c ję, ja k a się w y tw o rzy ła w W arszaw ie po pow rocie z p o dró ży R ządu Tym czasow ego. W iem y, że członkow ie tego R ządu w eszli w s k ła d K o m isji W ykonaw czej i że ipso facto w łaściw ego rzą d u aż do 6 m arc a n ie było! M yln a b y ła w ięc in fo r­ m ac ja co do rozproszenia rząd u , ja k i co do osób p ozostałych „na placu b o ju “ — a le w p e w n y m sen sie słuszna, jeśli chodzi o p a n u ją c y wów czas chaos (mówi w szak o n im B obrow ski w cy to w a n y m liście z 2 m arca!). 6 m arca n astą p iło w y ło n ienie rz ą d u z K o m isji w w iadom ym składzie. P o słu ch a jm y ra z jeszcze B obrow skiego: „S k ło n iłem go [tzn. R ząd ·—■ T. S.] do n aw iązan ia sto su n k ó w z k ilk o m a p o lity czn y m i osobistościam i, m o­

63 И. S. E d w a r d s , T h e p r iv a te h is to r y o t a P o lish in s u r r e c tio n t. I, L ondon 1865, s. 192 n.

34 BCz. 5726, s. 5.

35 W. B e n t k o w s k i , op. cit., s. 13. 33 T am że, s. 6 n.

(16)

284 TO M A S Z S Z A R O T A

gącym i p rzygotow ać k o m bin ację i doprow adzić do u tw o rzen ia stałego i jaw nego rzą d u narodow ego. W ty m celu w y sy ła m y ju tro kogoś do K r a ­ kow a i P oznania. Od siebie zaś w y p ra w ia m ju tro k u rie ró w do W ysockiego i Langiew icza, dla o b zn ajm ien ia ich z obecnym p o lityczn ym położe­ n iem s p ra w w W arszaw ie, a zarazem dla doprow adzenia do h a rm o n ijn e j działalności ty c h naszych w ojskow ych znakom itości, czy to w p rzeciw ­ działan iu in try g o m rea k c ji, czy też wobec n acisk u anarchistó w , gdyż nie m ożna ponow nie zdać na los szczęścia przyszłości k r a ju “ 67.

Pow yższy u ry w e k listu p o tw ierd za w iadom ości A w ejd y o plan ach utw o rzen ia rzą d u jaw nego. J e d n a k ż e zdaniem naszy m B obrow ski m ów iąc o sta ra n ia c h około n a w iązan ia sto su n k ó w przez u tw o rzo n y 6 m arca rzą d ta jn y m iał na m y śli k o n ty n u ac ję rozm ów p o d jęty ch już poprzednio przez siebie i K om isję W ykonaw czą. T ak więc sta je m y n a stanow isku, że już K om isja W ykonaw cza zw ołała na 8 m arc a zjazd do K rak ow a. T eraz je d ­ n a k w y p a d a się zająć w sp o m n ian y m i przez B obrow skiego ag en tam i. M ożna sądzić, że 7 m arca powinno^ było w y jech ać ich z W arszaw y czte­ rech: jed e n do P o z n a n ia 68, d ru g i do K rak o w a, trz e ci do W ysockiego, cz w a rty zaś do· Langiew icza.

N ie w iem y, kto p o jech ał 7 m arca do W ysockiego i Langiew icza. W p a ­ p ierach tego ostatn ieg o zachow ał się ślad bytn ości jakiegoś w y słan n ika, k tó ry m iał m u oddać list B obrow skiego. N ie ste ty w „ K w a rta ln ik u H isto­ ry c z n y m “ list ów podano w form ie dość niezw ykłej, uniem ożliw iającej jego w y k o rzy stan ie 89. W iem y, za to dokładnie o w y sła n n ik u do K rakow a. Był n im M arian Sokołow ski. P o słu ch a jm y jego rela cji: „ Z e tk n ą łem się z K aro lem R u p re c h te m zn a n y m m i już d aw niej i w k ró tce przez niego zrobiłem znajom ość z K ro n en b erg iem , a w n a s t ę p s t w i e [podkreśle­ n ie m oje — T. S.] ze S tefan em B obrow skim ... B ył to m om ent, k ied y K o m itet B iały zbliżył się do K o m itetu C en tralnego i n astę p stw e m tego zbliżenia i p a k tu zarazem było postanow ienie w ysłania m n ie za gran icę dla u tw o rzen ia n a zew n ątrz K ró lestw a rzą d u narodow ego. In stru k c ja m i została w y d a n a z listam i polecającym i do w y b itn ie jsz y c h osób w G a­ licji w K sięstw ie Poznańskim . M iędzy in n y m i ta m byli, o ile p am iętam : J e n e ra ł Józef W ysocki, A le k san d e r G u ttry , A dolf Ł ączyński, K a n ta k , N iegolew ski, L ib elt i k ilk u innych, k tó ry c h n azw isk nie pam iętam . Z in stru k c ją i listam i K ro n e n b e rg a zaszytym i w podeszw ie b u tó w p rz e ­ jech ałem g ran icę i dostałem się do K ra k o w a “ 70.

A o to w zm ian k a o m isji Sokołow skiego w liście K ro n en b erg a do W a­ ligórskiego z 7 m arca: „ J u tro w yjeżd ża s tą d ag en t Sokołow ski, k tó ry się do P a n a zgłosi“ 71. W y jazd Sokołowskiego' opóźnił się więc o jed en dzień; zja w ił się on w K rak o w ie dopiero 9 m arca, zatem w łaściw ie po w szyst­ kim , g d y d y k ta tu ra została ju ż postanow iona.

N ależy tera z jeszcze zastanow ić się, czy m isja Sokołow skiego b y ła p ierw szy m tego ro d zaju posunięciem B obrow skiego. N aszym zdaniem już p rze d tem sta ra n o się naw iązać k o n ta k t z P o zn ań sk iem i G alicją, choć

67 L ist z 6/7 m arca do P a d le w sk ie g o , M. B e r g , op. cit., t. III, s. 90.

68 L ist W. B y sz e w sk ie g o do P a d le w sk ie g o z W ąchocka z 6 m arca, PH X LV , 1954, s. 758— 9, w sp o m in a o n ied a w n ej p od róży „do B a za ru ”. N ie m a jed n a k p ew n o ści, czy id zie tu n a p ew n o o P ozn ań .

69 M. L a n g i e w i c z , R e la c je o k a m p a n ii w ła s n e j, w y d . B. M e r w i n ,

K H X IX , 1905, s. 280.

70 R ela cja sp isa n a dla S. K oźm ian a, zn ajd u jąca się w jeg o p ap ierach — B P A N 2045, s. 117.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Udanie się Langiewicza do Galicji miało zapewne na celu realizację tej obietnicy wspólnie z Rządem Narodowym i to wydaje się było tą ważną przyczyną, o

Arguedas, in fondo, ha come punto di partenza quello della cultura mestiza andina, di cui è lui stesso espressione, e per questa ragione quando nel racconto prende la parola El

Do każdego z podanych opisów dopisz imię i nazwisko postaci historycznej, której ten opis dotyczyD. Opis Imię i nazwisko postaci

W tym celu uczniowie powinni wpisać na kartkach jednego koloru cechy pozytywne, a na kartkach w drugim kolorze cechy negatywne.. Na hasło „start” uczniowie przyklejają kartki

W takim świecie płynności granic bądź ich braku przekaz dotyczący tak ważnej kwestii, jaką jest rodzina, może negatywnie wpływać poprzez obraz kreowany w

[r]

ego echa w zakresie szkolnictwa i nauczania. W szczególności nie może być już respektowana wolność nauki.. — o ile wogóle do tego się nadaje, tu należą przedewszystkiem

Co prawda ja nie znam takiego wprowadzenia do filozofii, które miałoby zalety podręcznika Galarowicza, ale niesłychane jest to deprecjonowanie pracy, przewyższającej właśnie