• Nie Znaleziono Wyników

"Tragedia Petri Comitis"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Tragedia Petri Comitis""

Copied!
89
0
0

Pełen tekst

(1)

Ryszard Gansiniec

"Tragedia Petri Comitis"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 43/1-2, 52-139

(2)

„TR A G ED IA P E T R I COMITIS”

1. „ K r o n i k a h r a b i e g o P i o t r a ” .

W klasztorze prem onstrantów św. W incentego pod Wrocławiem

żył na przełomie XV i X V I wieku pracow ity mnich, w yróżniający

się wzorową pilnością, bardzo dużym oczytaniem w dziełach, zwłasz­

cza historycznych, a naw et znajomością właśnie wówczas modnych

studiów hum anistycznych, reprezentow anych we Wrocławiu głównie

przez zasłużonego pedagoga W awrzyńca Corvinusa. Kazywał się

M i k o ł a j L i b e n t a l 1 — oczywiście od m iasteczka dolno-śląskiego

L ieb en th al2, słynnego niegdyś z klasztoru benedyktynek, z którego

to m iasteczka wywodziła się jego rodzina. W okresie, gdy wszystkie

zakony pod wiewem nowego ducha przeżywały głęboki kryzys,

stał się Mikołaj norbertaninem . Przełożony jego, opat klasztoru

św. W incentego, J a n Lopszyc (1488-1505), uprzednio proboszcz

klasztoru norbertanek w Strzelnie na K ujaw ach, z pochodzenia

Polak, zachęcił go, aby wzorem innych klasztorów (wzorem takim

mogli być z bliższego otoczenia np. cystersi henrykowscy z Miko­

łajem C uiusem na czele lub benedyktyni z opatem Jerzym , lub wreszcie

jeszcze bliżsi i zaprzyjaźnieni augustyni, kanonicy na Piasku, z p ra­

cowitym opatem lodokusem ; wszyscy oni dziejom swych klaszto­

rów poświęcili kroniki i prace historyczne) zabrał się wreszcie do

1 D a n e b iograficzn e i litera ck ie o M ikołaju L ib en ta lu jeszcze n ie są zebrane, a o p u b lik o w a n e m a teria ły są p rzy g o d n e i skąpe. Por. F ranz X a w e r G ö r l i c li,

Urkundliche Geschichte der Präm on s traten ser u n d ihrer A b te i zum heiligen Vincenz vor Breslau, B resla u 1 8 3 0 — 1841, 2 to m y . — G u staw A d o lf S t e n z e l, S c rip t ores re rum Silesiacaru m , V r a tisla v ia e 1835, v o l. I, p . X I I I = Z y g m u n t W ę c l e w s k i , K r o n i k a książąt po lskic h ( M o n u m e n t a P o l o n i a e I l i s t o r i c a , L w ów 1878,

I I I , s. 425). — L eo S a n t i f a l l e r , N ik o la u s Lie bental u n d seine Chronik der

A bte i des Bre slauer — St. V in zen z-S tiftes ( S i t z u n g s b e r i c h t e d. p h i l . -

h i s t . K l a s s e d. ö s t . A k a d . d. W i s s . , W ien 1947). 2 L u b om ierz, p o w . L w ów ek .

(3)

T R A G E D IA P E T R I COMITES

53

uporządkowania dokumentów klasztoru i napisania jego dziejów

w formie typowo średniowiecznej, tj. jako katalogu opatów. Miko­

łaj zrobił nie tylko to, ale i coś znacznie więcej: założył лу stvojej

imponującej Matrica,

лу

dлvóch pokaźnych foliantach (przechowy­

wanych

лу

Archiwum Paóstwoлvym ллге Wrockiwiii) zbiór dokum en­

tów i odpisÓ5v, napisał dzieje opatÓ5v, gromadząc ponadto zasadni­

cze jego zdaniem m ateriały do szerokiego tła dziej

о л у

klasztoru

w ram ach dziej

о л у

śląskich w postaci kopii lekko przestylizoллтanych

dzieł historycznych, jak K roniki książąt polskich, Katalogu bisku­

pów wrocławskich, Historia Bohemica Eneasza Sybviusza itd. P ier­

wsze swe dziełko, kartularz dokumentów odpusto5vych pt. Indul-

gencie

i kopie 331 d o k u m e n ty klasztornych p t. Matricula,

powstałe w latach 1487 —1492, pośлyięcił S5vemu ора^ллй, k tó ­

ry w uznaniu za te usługi роллйеггу! Mikołajол\1 różne godności

klasztorne, jak pisarza prot5rento5vego, kapłana

лу

Bytom iu i tvreszcie

proboszcza w Psim Polu pod Wrockiwiem. Na ty m stanowisku

zastał go полуу opat Jak u b PożaroiiTski (1506—1515), dotychczaso5i'y

proboszcz w Strzelnie (1498—1505), Polak тегллгу к ^ о wdzięku

i kultury. Zacłm ycając się dziełami Mikołaja, zachęcił go do k o n ty ­

nuowania prac pisarskich; stworzył mu

лу

tym celu najdogodniej­

sze warunki, ściągnął botviem Mikołaja z probos^ya do siebie, po­

wierzając mu лyysoką i bardzo zaszczytną godność kustosza klasz­

toru. Mikołaj uczynił zadość pragnieniom swego opata i dokoń­

czywszy kopie dalszych 582 d o k u m e n ty klasztornych лу si\rojej

Matrica

лу

latach

1506—1507,

obrał

potem

tem at,

który

nie tylko u jego zwierzchnika, ale naw et poza kręgiem braci­

szków zakonnych na całym Śląsku mógł liczyć na naj5vyższy

poklask: dzieje P iotra Włostowicza. Była to nie tylko postać

znana z dziej

о л у

ojczystych i legendy zakonnej, ale też .bliska

członkom zakonu dzięki codziennej komemoracji podczas oferto-

rium mszalnego, postać ponadto zaklęta

лу

kamieniu pięknej tum by

pośrodku chóru kościoła ś\y. Michała. P io tr Włosto5vicz był przed­

miotem najgłębszej czci, póki podczas burzenia klasztoru św. W in­

centego w pam iętnych dniach grozy — 14 października i n astęp­

nych — roku 1529 dwóch byłych mnichó\y nie zakłóciło spokoju

zmarłych, grając

лу

kręgle czaszkami P iotra i jego m ałżonki3. W y­

3 W ilh elm W a t t e n b a c h , Über die Veranlassung zu m Abbruch des Vin-

cenzklosters vor Breslau ( Z e i t s c h r . f. G e s c h . S c l i l e s . , IV , 1862, s. 146 — 159). —

G ö r l i c h , I, s. 154 (z kroniki E schenloera) : „ D ie b eid en Schädel P eters und s e i­ ner G em ahlin, die m an u n verseh rt aus der Gruft erhoben h a tte , und m it

(4)

hin-bór więc tem atu był zapewne bardzo szczęśliwy. Przed nam i leży

gotowe dzieło, które — jak zapewnia Mikołaj swego opata — koszto­

wało niemało pracy i niewczasu.

T ak więc pow stała około r. 1510 nasza Cronica Petri comitis

Poloniae4, w tej postaci, ja k ą jej nadał Mikołaj, dziwna mieszanina

historii z legendą, co z góry musiało ją zdyskredytow ać лу oczach

każdego historyka. Na\vet A dam Naruszewdcz, którego n a pewno

nie można posądzać o zbytni krytycyzm , zajrzawszy do kopii rę­

kopisu, jakiej m u użyczył z trudno wówczas dostępnej pryw atnej

biblioteki Chigi w Ezym ie biskup A lbertrandi, odłożył ją do swoich

tek z krótkim dopiskiem: ,,roi się od anachronizmów i bredni”

(,,scatet anachronismis et fabulis” ) i tam leżałaby z pewnością spokoj­

nie jeszcze dziś, gdyby w międzyczasie nie nastała epoka rom antyzm u

z jej kultem mrocznego średniowiecza, z jej lubo5vaniem się 5\Tłaśnie

w takich bajach średniowiecznych. Dziełko Mikołaja, ta k m arne

i niesforne, miało to niebywałe szczęście, że 5vpadło w ręce uczo­

nego i entuzjastycznego wydawcy, A u g u s t a M o s b a c h a 5, który

z widoczną pieczołowitością pra5vie лvypieścił pierw odruk K ro n ikir

posługując się odpisem użyczonym m u przez Aleksandra Przeździec-

kiego i kopią Naruszewicza. Niezależnie od krytycznie opracowanego

tekstu, Mosbach napisał ponadto świetny wstęp, dokonał polskiego

przekładu i opatrzył znakom itym i uwagami historycznym i, z k tó ­

rych jeszcze dziś możemy korzystać. We лvstępie i przypisach młody

uczony, któ ry widocznie dzieło to własnym kosztem wydał w Ostro-

wiu w r. 1865, w stępnym przebojem u p rzątnął już kilka zasadni­

czych bajek rzekomo historycznych, ale nieskutecznie, skoro póź­

niejsi pozbawieni należytego krytycyzm u badacze znów do nich

wracali. W Bielo5vskiego M o n u m e n ta

P o lo n ia e H i s t o r i c a

(tom I I I , 1878, s. 762 — 784) kronikę tę wydał рополуше A le k s a n ­

d e r S e m k o w ic z z kopii Naruszewicza na podstawie kopii Sła\viń-

skiego; aż dziwić się należy, że mimo ta k kruchej podstaw y Semko­

w eg n a h m , sah m an zu v o r zw ei eh em alige O rdensm änner, nun vereh elich t und B ürger, hin u n d her k eg eln , u n d ih n en die Z ähne ausb rech en , w ofür sie n ach g e ­ sch eh en er A n zeige m it G efän gn is g estra ft w u rd en ” .

4 K r o n ik a P io tr a je s t a n o n im o w a . A u to rstw o L ib en ta la w y k a z a ł R. G a n -s i n i e c , A u to r K r o n ik i P io tr a K o m e -sa ( S p r a w o z d a n i a P A U z a r. 1951; tam ta k że referaty p t. Gęsta P io trk o n is , oraz: Ś redniow ieczne 'poematy o P io trze Wlo-

stow iczu ).

6 A u g u st M o s b a c h , P io tr s y n W łodzim ierza, sła w n y dostojn ik p o lsk i w ieku

(5)

T R A G E D IA P E T R I CO M ITIS

55

wicz dał tekst ta k znakom ity, pod niejednym względem lepszy niż

nowe wydanie M ariana Plezi (1951), oparte na rękopisie. Główną

jednak zasługą A. Semkowicza jest stwierdzenie, że w dziełku Mi­

kołaja m am y przed sobą nie homogeniczny tek st literacki, jak dotąd

sądzono, lecz mozaikę literacką, tzn. zgrabne i pracowite, choć m e­

chaniczne zestawienie ustępów wypisanych dosłownie ze źródeł

najróżnorodniejszych, ustępów dosłownych i prawie w niczym nie

zmienionych. Dopiero to odkrycie, niweczące doszczętnie aureolę

pisarską Mikołaja, pozwala nam wejrzeć w w arsztat pisarski au tora

i kontrolować go zarazem, gdyż większość jego źródeł jest nam dziś

jeszcze dostępna. I odkąd wiemy, że autorem tym jest Mikołaj

Libental, kustosz klasztoru św. Wincentego, znany nam z ty lu in ­

nych prac, wiemy też, czego m am y się spodziewać po nim : m echa­

nicznej kompilacji przy nieomal zupełnym braku ingerencji in d y­

widualnej, /przeredagowania zapożyczeń obcych. W ydaje się, że

szczytem ambicji autorskich Mikołaja było właśnie możliwie do­

kładne skopiowanie tekstów obcych i anektowanie ich na własność

przez odpowiednią przedmowę lub dedykację.

W łaśnie ten mom ent, gw arantujący niejako autentyczność i in ­

tegralność tekstów źródłowych, jest ważny przy ocenie jednego

i to głównego źródła, stanowiącego po prostu trzon K roniki Piotra.

Ta część dzieła odcina się od reszty pod każdym względem: rozm ia­

ram i i stylem, treścią i formą rytm iczną. Po „oczyszczeniu” tej

części z dygresji historycznych i rozważań moralizatorskich, k tó ­

rym i w guście czy tan k i refektarz owej (stanowiącej dla Mikołaja

chyba szczytowy ideał dzieła literackiego) autor okrasił tekst główny,

dostrzegamy, że m am y przed sobą jednolity i stylowy utw ór, może

naw et w całości nam przekazany, o martyrium P iotra Włostowicza.

Ju ż pierwszy wydawca K roniki, chociaż oczywiście jeszcze nie do­

strzegał ta k wyraźnie kompilacyjnego jej charakteru, lecz mierzył

ją raczej norm alną m iarą dzieł literackich, nie był nieczuły n a „ła­

cinę, pod względem wysłowienia zewnętrznego i wewnętrznego

bardzo zmienną i rozm aitą” . Poniewczasie stosował tu Mosbach

m etodę ówczesnej szkoły filologicznej, stworzonej przez Wolfa i jego

następców dla rozwikłania zagadnienia Homerowego, i zdawało

mu się, że w tekście tym dosłyszy dwugłos (s. 11):

S tą d słu szn ie w y w ią zu je się w niosek, iż tę kronikę skreśliło n ie sam o j e d n o pióro, lecz że ona ob ejm u je prace różn ych , p od ob n o dw óch pisarzy. Id ąc te d y za p o w y ższą w sk azów k ą, w y d ziela ć m ożem y cale zd a n ia albo p o jed y n cze słow a pisarza szesn astego w iek u , a p rzyw łaszczy cielą całej

(6)

kroniki, od te g o , co on czerp ał z głów n ego źródła sw ego, bądź żyw cem w y p isu ją c, bądź m niej w ięcej p rzein a cza ją c; zarazem d o strzeg a m y w y ­ raźn e śla d y od m ian p rzezeń p o c z y n io n y c h . N asam p rzód b ow iem rów no- brzm iące k o ń có w k i, n aw ija ją c się d o sy ć liczn ie a w szy b k im po sob ie n a ­ stę p stw ie , oraz szczeg ó ln iejszy częstok roć szy k słów , p ew ien n ib y to d źw ięk w y d a ją c y c h , n a stręcza ją nam n ie z b ity d ow ód , że w ięk sza część kron ik i p o ch o d zi z d ziełk a, k tóre p od o b n ie ja k kronika ta k zw anego M arcina G alla, n ie c z y stą prozą b y ło n a p isa n e, lecz m ow ą w r y m y z w ią ­ zan ą. T oteż w id a ć, iż m n iem a n y au tor k roniki w w ielu m iejscach zniósł r y m y , n aru szając w ierszo w a n ą p rozę źródła sw ego. U czy n ił to snadź nie m im ow oln ie, lu b o nieraz bardzo n iezgrab n ie, ow szem zm ierzając zn iw eczy ć zn am ion a, p o k tó r y c h b y m ożn a p o zn a ć p ierw o tn ą a cu d zą p racę, przez • n ieg o w y z y sk iw a n ą . D ru gą ozn ak ą n iejed n o lito ści kroniki je s t sk ład n ia, w ielk ą n iep op raw n ością sw oją p rzy p o m in a ją ca cza sy grubej n iew iad om ości śred n iow ieczn ej, ja k a się u pisarza szesn a steg o w iek u w y d a je cokolw iek p od ejrzan ą.

Mosbach dochodzi do ostatecznego wniosku (s. 12):

...n iezn a jo m y p seu d o -a u to r kronikę, n a p isa n ą zap ew n e w drugiej p o ­ ło w ie trzy n a steg o w iek u , p o d a ł jak o sw oją w łasn ą p racę, p o p rzep la ta w szy ją d o d a tk a m i i zm ia n a m i i p rz e in a c z y w sz y często g ę sto p ierw o tn e w y s ło ­ w ien ie. O w ą te d y k ron ik ą b y ło krom w ą tp ien ia d zieło ... Gęsta P io trk o n is. T oż sam o n ie o c h y b n ie d zieło „ w ierszo w a n e” , a p rzed sta w ia ją ce „sm u tn ej p a m ięci n ie g o d z iw y za m a ch m ałżon k i k sięcia W ła d y sła w a na ży c ie p ana P io tr a ” , n a p a rg a m in ie sp isa n e, B e n e d y k t z P o zn a n ia nie ty lk o w id ział w b ib lio tece k la szto ru n orb ertan ów w rocław sk ich , ale i z n iego dużo w y ­ brał m ateriału do sk lecen ia „k ro n ik i P io tra D u ń c z y k a , hrabiego na Skrzyn- n ie, k tó ry p o b u d o w a ł 77 k o ścio łó w ” .

Do tego dodał od siebie au to r X Y I wieku wiadomości z W in­

centego, z żywota św. Stanisława, z Bocznika krakowskiego itd.

(s. 13).

Jak o pierwsza próba rozwikłania zagadnień rozpoznanych z po­

dziwu godną bystrością, jest to wyczyn w prost znam ienity i prze­

wyższa nieskończenie to, co następcy przy znacznie większych p o ­

mocach dorzucali od siebie nowego. Mosbach stwierdził następujące

fa k ty : niejednolitość K roniki, bogate elem enty poetyckie w jej

tekście, wreszcie istnienie rytm icznego poem atu o katastrofie P iotra,

poświadczone przez autopsję B enedykta z Poznania; trzy fak ty

obiektyw ne i niewątpliwe. In n a rzecz, iż nie podobna dziś przyjąć

rozwiązania podanego przez Mosbacha, k tó ry wprowadzony ay błąd

przez „poetyckie” wydanie kroniki Galla Anonima przez Bandtkiego,

myślał o rym ow anych na ten sam wzór Gęsta Piotrkonis, pow sta­

łych — jego zdaniem — ok. r. 1270 jako dzieło norbertanina wroc­

ławskiego (s. 14). Tu już wkrótce potem , bo w r. 1875, uzyskano

(7)

T R A G E D IA P E T R I CO M ITIS

57

dane nowe i bardziej ścisłe. S ta n i s ł a w S m o lk a 6 bowiem odkrył

w rękopisie królewieckim K roniki polsko-śląskiej interpolacje od­

noszące się właśnie do P io tra ; pierwsza z nich powołuje się na ja ­

kieś Carmen M auri, przypuszczalnie poem at w leonińskieh heksa-

m etrach norbertanina wrocławskiego o założeniu klasztoru św. W in­

centego przez P io tra ; inne zaś interpolacje wykazują uderzające

podobieństwa, imwet słowne, z tekstem relacji katastrofy Piotra,

podanym w naszej Kronice, ta k że co do genetycznego ich związku

nie może być wątpliwości. Bówmocześnie zaś profesor wrocławski C ol­

m a r G r ü n h a g e n 7, któ ry zresztą w zupełności podziela poglądy

i przekonania Mosbacha co do identyczności Gęsta Piotrkonis z car­

men rithmicum widzianym przez Benedykta i wykorzystanym w n a ­

szej Kronice, znalazł dalsze potwierdzenie przypuszczenia Mosbacha

wykazując лу tekście K roniki ślady heksametrów, mogących po­

chodzić jego zdaniem tylko z poem atu Xlllwviecznego (s. 84):

J a w ir verm ögen sogar ein e ganze A n zah l S tellen anzuführen, w o der

ryth m icu s contextus, der der a lten Quelle zugeschrieben w ird, sich n och in

der B ea rb eitu n g des X V I. Jah rhunderts un verän d ert v o rfin d et, w ie sich z. B . noch folgen d e m eisten s am E in gän ge v o n besondern A b sch n itten der E rzäh lu n g vorfin d en d e v o llstä n d ig e H ex a m eter anführen lassen :

S. 31. Iam q u e su ad eb an t surgentia sidera som num N o ctis enim um bre to tu m co n tex era n t orbenx S. 32. Iam n o x hibernas b is quin que peregerat horas

E x cu b ito rq u e diem ca n tu p red ixerat ales S. 32. In terim croceum m on strab at aurora cubile. S. 32. Oe oe non ev a d es v e n ie t cru ciatib u s hora.

V erse, die sich le ic h t in v ie l grösserer Zahl fin d en Hessen, w enn ich m ich en tscliliessen k ö n n te die V erse für so sch lech t skandirt zu h a lten , als sie verm u th lich gew esen sind.

To był rzeczywiście decydujący krok naprzód, bo zarzucił osta­

tecznie mrzonkę Mosbacha o prozie ryimrwanej, tvzgl. o rymowranych

wierszach rytm icznych oryginału. Ezeczo\vo лvpraлvdzie przez to

odkrycie Grünliagena niewviele zyskaliśmy, gdyż wdersze p rzy to ­

czone przez niego okazują się, z w yjątkiem 4viersza ostatniego,

cytatam i autoró\v klasycznych i oczywiście, jako cy taty możliwe

6 S ta n isła w S m o l k a , Über eine bisher unbenutzte K önigsberger H a n d ­

sch rift des Chronicon P olo no-Sile siacu m ( Z e i t s c h r . d. V e r e i n s f. G e s c h i c h t e

S c h l e s i e n s , X I I , 1875, s. 454 — 466). — L u d w ik Ć w i k l i ń s k i , K r o n ik a P o l­

sk a (M o n . P o l . H i s t ., I I I , 1878, s. 581 — 590).

7 Colm ar G r ü n h a g e n , D ie V ertreibung W la d ysła w s I I . von P olen und

(8)

naw et w dziele pisanym prozą, niczego nie mogą dowodzić o formie

literackiej całego dzieła, w którym są przytoczone. Ale na razie

ani Grünhagen, ani też inni nie rozpoznawali w nicłi Wergilego,

nchodziły więc one jako fragm enty owego heksametrycznego źródła,

z którego korzystał an to r K roniki Piotra. Na ty m pewniku opiera

A l e k s a n d e r S e m k o w ic z 8 własny swój pogląd, odbiegający znacz­

nie od poprzedników. Stwierdziwszy bowiem (s. 757), że istnieniu

wierszy zaprzeczyć się nie da, zwraca uwagę na tę okoliczność,

,,że te heksam etry na jednej się tylko dadzą spostrzec stronie w wy­

danej przez M osbacha kronice, лу ustępie skreślającym pochwycenie

P io tra przez Dobiesza; gdzie indziej śladów Aviersza dopatrzeć się

nie m ożna” . Ponieważ także B enedykt z Poznania ma tę scenę,

i to nie z Długosza, dochodzi Semkowicz do wniosku (s. 758):

Z p orów n an ia te k s tó w w y n ik a , że n iezn a jo m y au tor X V I w iek u sk re­ ślił u stęp te n n a p o d sta w ie źródła zn an ego ta k że B e n e d y k to w i. P on iew aż jed n a k p rzek o n a liśm y się, że B e n e d y k t k o rzy sta ł ty lk o z D łu g o sza , u k t ó ­ rego teg o u stę p u n ie m a, k o n ieczn ie stą d w y n ik a , że B e n e d y k t przerobił te n u stęp p ra w d o p o d o b n ie z traged ii, o k tórej w sp om in a. T a p r z e t o t r a g e d i a rith m ico contextu d escrip ta b y ł a t a k ż e ź r ó d ł e m n a s z e g o a u t o r a , k tó r y p ra w d o p o d o b n ie w ty m m ieszk ał k lasztorze, w k tó ry m o w ą tra g ed ię p rzech o w y w a n o , i w ty m w ła śn ie cza sie, k ied y z niej B e n e ­ d y k t k o r z y sta ł... B ard zo za tem p ra w d o p o d o b n y m jest p rzy p u szczen ie, że n asza tra g ed ia je s t o w y m p o em a tem C arm en M a u r i, o k tó ry m w spom ina k o m en ta to r k ron ik i p o lsk iej. J eśli za tem n iezn a jo m y nasz a u to r k o rzy sta ł z p o em a tu o tra g iczn y m lo s ie P io tr a , w ta k im razie kronika n a sza n ie m oże b y ć u w ażan ą jak o je d n o lita całość, p rzerobiona z ż y w o ta daw niej w ier­ szem n a p isan ego, ale jak o zgrab n a k o m p ila cja z k ilk u po części zn a n y ch n am źródeł w X V I w iek u sk lejon a.

Był to pozorny postęp, przem aw iający o tyle do przekonania,

że już sam ty tu ł Carmen M auri dokum entow ał formę poetycką,

podczas gdy Gęsta Piotrkonis chętniej się pojmowało jako dzieło

prozaiczne. Dlatego też teza Semkowdcza o identyczności źródła

K roniki Piotra ж jej partiach rytm icznych z Carmen M auri u trz y ­

mywała się, chociaż nie w олуут, przez Semkowicza z tak im n a ­

ciskiem narzucanym ciasnym zakresie. Ju ż A n a t o l L e w i c k i 9

w rok po edycji Semkowicza podsumo\vując badania nad Kroniką

zestawia tezę Semkowicza z poglądem M osbacha-Grünhagena, p rzy

j-8 A lek san d er S e m k o w i c z , K r o n ik a o P io trze W łaście (M o n . P o l . H i s t . , I I I , 1878, s. 7 4 5 - 7 6 1 ) .

9 A n a to l L e w i c k i , O n ajn ow szych badaniach n a d K ron iką, P io tr a W lasta ( P r z e w o d n i k N a u k o w y i L i t e r a c k i , V II, 1879, s. 561 — 576).

(9)

T R A G E D IA P E T R I CO M ITIS

59

m ująe Carmen M a m i jako zasadnicze źródło dla c a łe j opowieści

o katastrofie P iotra, podkreślając równocześnie — podobnie zresztą

jak poprzednio Grünhagen — prozodyczne wady heksametrów spo­

tykanych w Kronice (s. 570 i n.):

...g d y b y chciano p rzyp u ścić, że h ek sa m etry śred n iow ieczn ego p o e ty b y ły n ajpraw dopodobniej po najw iększej części błędne, to m ożna b y w tej kronice dość ta k ic h h ek sam etrów w y k a za ć, ty lk o że w tak im razie n ik t b y n am n ie u w ierzył, że ta k ie w iersze w o w y m poem acie [Carm en M a u r i] is to tn ie się zn a jd o w a ły .

Było to zastrzeżenie bez istotnego znaczenia. O dtąd bowiem

identyczność Carmen M auri z głównym źródłem K roniki Piotra

uchodziła za pewnik. Chodziło tylko jeszcze o ustalenie czasu pow sta­

nia, owego Carmen M auri, zidentyfikowanego z „tragedią” widzianą

przez B enedykta. Tu wbrew zwyczajowej ostrożności uległ A. Sem­

kowicz czarowi poezji, gdyż właśnie na podstawie walorów literac­

kich doszedł do przekonania, iż tam przemawia do nas współczesny

opisanym zdarzeniom autor, może au tor „tragedii” — Carmen M auri

(s. 760):

N a jciek a w szy m u stęp em w kronice jest te n , w k tó ry m sk reślon e są zab iegi R ogiera, sta r o sty P io tra , w celu w zn iecen ia p o w sta n ia p rzeciw W ła d y sła w o w i, k tóre się sk o ń czy ło w yp ęd zen iem tego k sięcia z dziedzicz^ n y ch jego p o sia d ło ści, tj. z K rakow a i Szląska. M am y tu za tem u z u p ełn ie­ nie w ia d o m o ści przez W in cen tego i B ogu ch w ała p o d a n y ch ... U stęp ten treścią i form ą k o rzy stn ie się w yróżn ia od całego d o ty ch cza so w eg o p rzed ­ sta w ien ia dziejów P io tra . T rudno p rzyp u ścić, ab y autor, k tóry d o ty c h ­ czas k o szla w y m języ k iem kronikarskim do nas p rzem aw iał, sk ąd ży w cem a często bardzo n iezgrabnie całe u stę p y do sw ojej kroniki w cielał i o zd a ­ biał ta k o w e frazesam i k azn od ziejsk im i, a b y ten autor zd o ln y b y ł stw o rzy ć ta k ż y w y obraz z p o sta cia m i ta k p la sty czn ie u gru p ow an ym i — a p rzy ty m ta k ró żn y od pop rzed n iego ję z y k ... N a szy m zd aniem u stę p ten sk reślon y zo sta ł przez n iezn ajom ego naszego autora na p o d sta w ie w sp ółczesn ego P io tr o w i lu b też do ow ych czasów bardzo zbliżonego p om n ik a. Czy ty m źródłem jest ow a tra g ed ia , w a h a m y się rozstrzygn ąć, g d y ż i ta zn an a nam je s t z jed n ego ty lk o u stęp u , i do tego jeszcze p rzerobionego.

Tak to czasem bywa. Jeżeli trzeźwy badacz zaczyna się rozko­

szować cacankami i puści wodze swej fantazji, rzadko kiedy robi

to połowicznie. Litościwi koledzy Semkowicza przeszli nad ty m sko­

kiem do porządku. Według nich Carmen M auri pochodziło nadal

z końca X III, a może naw et z początku X IV wieku, jak to zdecy­

dowanie sformułował P i e r r e D a v id (s. .14):

(10)

L e seco n d é ta t de la g e ste de Pierre dépend d ’un p oèm e la tin , oeuvre d ’un certain M aur, qui écriv a it san s d ou te dans les prem ières an n ées du X I V e siècle. L e C arm en M a u r i é ta it en core con servé au X V I e siècle, a t t a ­ ch é par u n e ch a în e dans la b ib lio th èq u e de S a in t-V in cen t. L a su b stan ce du p oèm e a p a ssé dans les recen sion s p lu s récen tes des m êm es chroniques silésien n es, d an s la C hronique silésien n e b rève, e t dans la C hronique du c o m te P ie r r e 10.

Było to bardzo odważne ujęcie, mniej może co do utożsam ienia

Carmen M auri z „trag ed ią” i do twierdzenia, że ono, a nie „tragedia”

była na łańcuszku w bibliotece (bo to po Semkowiczu był po prostu

komunał), ile raczej co do umieszczenia d aty pow stania tego utw oru

na skrajnej granicy dolnej po wielkich naszych kronikach. P rzy j­

rzawszy się dokładniej tw ierdzeniu D avida widzimy, że jego zdaniem

jedynie utw ory XYI-wieczne czerpały z tego poem atu, w samej

rzeczy tylko KroniTca Piotra, gdyż K ronika Śląska skrócona jest

tylko wyciągiem z K roniki Piotra.

X a skrajność tę odpowiedziano skrajnością: przyszedł M a r ia n

P l e z i a 11 ze swym wydaniem K roniki Piotra (1951) i w niepomier­

nie rozgadanym wstępie do tego w ydania starał się dowieść przy

pomocy tych samych argum entów , sformułowanych trzy ćwierci

wieku tem u przez A. Semkowicza, że ok. r. 1160 benedyktyn Maurus

napisał swoją Pieśń, identyczną z „tragedią” widzianą przez Be­

ned y k ta z Poznania na łańcuszku w bibhotece św. Wincentego

(s. X X X V I i nn.):

Cały w ogóle opis u w ięzien ia i eg zek u cji P io tr a o d m a lo w a n y zo sta ł w C arm en M a u r i, sąd ząc z p arafrazy w K ro n ice o P io trz e W ła ście, z p r o to ­ kolarn ą n iem a l d o k ła d n o ścią , b u d zą cą n a sze za u fa n ie... S zczególn ie c h a ­ ra k te r y sty c z n e są w ty m w zg lęd zie k oń cow e u s tę p y K r o n ik i, m ów iące 0 d zia ła ln o ści k lie n ta P io tro w eg o , R ogera, i p rzyd an ego m u do b ok u arch i­ diak on a w rocław sk iego R o b erta ... W sz y stk ie p o w y ż sz e dane przem aw iają bardzo m ocn o za ty m , a b y C arm en M a u r i d a to w a ć n a la ta , ja k ie u p ły n ęły p o m ięd zy śm iercią P io tra W ło sto w icza w r. 1153 a w y p ęd zen iem b e n e ­ d y k ty n ó w z W rocław ia ok oło r. 1190. B iorąc zaś p o d u w agę z jednej stro n y ż y w o ść i szczeg ó ło w o ść w sp o m n ień z la t 1 1 4 5 — 1146, w id oczn ą w p oem acie, a z drugiej o k o liczn o ść, ja k w rogo jeg o au tor od n osi się do W ła d y sła w a II 1 jego żo n y A g n ieszk i, co b y ło b y n ieco tru d n e do p o m y ślen ia po pow rocie

10 Pierre D a v i d , L 'H isto ir e poétique de B oleslas Bouehetorse ( É t u d e s h i s t o r i q u e s e t l i t t é r a i r e s s u r l a P o l o g n e m é d i é v a l e , V II). P aris 1932.

11 Marian P l e z i a , C ronica P é tr i C o m itis P o lo n ia e w ra z z tzw . C arm en M a u ri. K raków 1951 ( P o m n i k i D z i e j o w e P o l s k i , Seria II, to m 3).

(11)

T R A G E D IA P E T R I CO M ITIS

61

ich sy n ó w n a tron śląski w r. 1163, m ożna b y się sk łan iać do p rzy p u szcze­ n ia, że p o w sta n ie Carm en M a u ri przypadło na szó sty lu b siód m y d ziesią tek la t X I I w .

Oprawa erudycyjna, m ająca nadać wstydliwemu przypuszczeniu

Semkowicza znamiona pewności, poszła na marne. Ше udowodniono

tradycyjnej tezy o identyczności Carmen M auri z „tragedią” , tym

mniej współczesności rzekomego Carmen M auri z opisanymi tam

zdarzeniami.

2. „ C a rm e n M a u r i” a „ T r a g e d ia P e t r i C o m itis ” .

Tak więc zakończył się nasz przegląd dotychczasowych badań

wynikiem zgoła ujem nym ; nie pozostaje więc nam nic innego, jak

rozpocząć pracę od podstaw. K ardynalnym błędem tych badań

było operowanie tytułam i dzieł jako samoistnymi wielkościami,

bez należytego uwzględnienia ich treści, i zbyt pochopne opero­

wanie czynnikami niewiadomymi, nie mówiąc już o elemencie irra ­

cjonalnym w argum entacji Semkowicza-Plezi. W naszym zagadnieniu

mamy do czynienia z dwoma dziełami, z Carmen M auri i z Tragedią

Piotra. Treść pierwszego utw oru znamy dość dobrze, bo posiadam y

jego streszczenie, natom iast nie znamy treści drugiego, domyślamy

Jej tylko z ty tu łu podanego przez Benedykta.

1.

Kronika polsko-śląska, napisana przez cystersa lubiąskiego

ok. r. 1285, w pierwszej swej części, poświęconej historii książąt

polskich, bardzo szeroko opisuje panowanie Bolesława Krzywoustego,

z widocznym upodobaniem do legend. Oczywiście mnich ten, już

ze względu na klasztor norbertanów św. Wincentego, z którym i L u­

biąż tradycyjne utrzym yw ał przyjazne stosunki, nie pomija postaci

Piotra: o nim zna tylko historię porwania W ołodara oraz szeroko opi­

saną scenę leśną z okrutną zem stą znieważonej księżny, zaczerpniętą

według wszelkiego prawdopodobieństwa z Gęsta Piotrkonis, dostęp­

nych w bibliotece św. Wincentego (Mon u m . P o l. H is t., I I I ,

s. 630 i n.). Otóż w rękopisie królewieckim tej kroniki, pochodzącym

z początku XV wieku, odkrytym przez St. Smolkę, m am y trzy

obszerniejsze w tręty odnoszące się właśnie do P iotra i jego losów.

Zważywszy tę okoliczność, iż są to jedyne w ogóle dodatki później­

sze do tek stu tej kroniki, nie bez powodu domyślamy się, że dodatki te

porobiono w klasztorze św. Wincentego we Wrocławiu, bo ta m le­

żały w bibliotece te utw ory, które dostarczyły tych uzupełnień.

Pierwszy w tręt odnosi się do Carmen M auri:

(12)

Is tis tem p o rib u s P e tr u s M agnus, com es to ciu s P o lo n ie e t p a la tin u s W ratislau ien sis, in d u stria ac v ir tu te stren u u s, iu stu s e t d eum tim en s, m ilita u it. Cuius p ro b ita s Y ngaris, R u th en is, y ic in is quoque n acionibus c o g n ita fu it. N a m eius p resid io, dum B o lezla u s sen esceret, to tu m regnum P o lo n ie p a cifice seru ab atu r, ita quod d u x B o lezla u s eu n d em P etru m pa- tron u m regni tu to rem q u e filiorum c o n stitu it in ex trem is. H ic eciam P e ­ tru s cum cau sa m ilicie ad p a rtes ex tra n ea s cum m u ltis ex n ob ilib u s tran- siret, in B o h em ia h on orifice su scip itu r e t ta n q u a m d u x ven eratu r. V bique m u lta d onaria [ei] o b lata su n t, v b i eciam ecclesiam religiose fu n d a u it. Sed r eu o ca tu s ad p a tria m [per] B o lesla u m [p a la tin u s] c o n stitu itu r. D eliin c filia m regis R u th en o ru m , n om in e M ariam , d u x it in v x o rem , v ir tu te , fide, d eu ocion e in om n ib u s sib i sim ilem . P o st h oc fu n d a t ecclesias, quas lione- stissim e d ita t p rin cip is a u x ilio su oru m q u e am icoru m , p recip u e m on aste- rium sa n c ti V incencij iu x t a castrum W ra tisla w [ien se]. H ec au tem ple- n iu s in inaiori cronica P olon oru m et in carm ine M auri c o n tin e n tu r 12.

Streszczenie to jest bodajże ciekawsze

лу

tym , co opuszcza, ani­

żeli w tym , co przytacza. P iotr, tu przedstat\Tiony, jest całkiem inny

od kronikarskiego, bez zdradlhvej chytrości i zaAvadiackiego boha­

terstw a, czczony i chwalony przez pobitych, którzy sami, uwielbia­

jąc jego ludzkość i podziwiając jego pobożność, przynoszą mu bo­

gate dary ; darów tych używa P io tr do fundow ania kościokny i klasz-

torÓAY. W ierny wobec swego księcia, cnotliwy i pobożny луоЬес Boga,

hojny wobec Kościoła i mnichÔAV — oto ideał możnowładcy w oczach

m nicha-autora. Za to też bohater był poAviernikiem SAvego księcia,

któ ry um ierając w jego ręce złożył los państw a i opiekę nad synami

swymi. M e au to r nie Avie — lub nie chce wiedzieć — o porwaniu

W ołodara, sprośnej scenie leśnej, oślepieniu P io tra ; nic też o fa n ta ­

12 Cłironicon P o lo n o -S ilesia cu m (M o n . P o l. I l i s t . , I I I , 1878, s. 628 i n .). („ W OAvych cza sa ch [za rząd ów B o lesła w a K rzy w o u steg o ] w ojow ał P io tr W ielki, " h rab ia całej P o lsk i i p a la ty n w rocław sk i, s ły n ą c y z za p o b ieg liw o ści i dzieln ości, sp ra w ied liw y i b o g o b o jn y . P o czciw o ść jego zn an a b y ła W ęgrom , R u sin om i s ą ­ sied n im narod om . A lb ow iem g d y się B o lesła w p o sta rza ł, dzięk i jeg o obronnej o p iece, c a ły kraj p olsk i u tr z y m y w a ł się w p o k o ju , ta k że k siążę B o lesła w na ło żu śm ierci te g o ż P io tr a u sta n o w ił ob roń cą p a ń stw a i o p iek u n em sw y ch s y ­ nów . G d y P io tr , w ciągu w y p r a w y w ojen n ej z liczn ą szla ch tą w y b ra ł się do o b cy ch krajów , p rzy jęto go w C zechach z h on oram i i czczo n o go n ib y k sięcia. W szęd zie p rzyn oszon o m u liczn e dary h on orow e; tam też p ob ożn ie u fu n d ow ał k ościół. A le o d w o ła n y z p o w ro tem do o jc z y z n y m ia n o w a n y zo sta ł przez B o le ­ sła w a p a la ty n e m . P o te m p o ślu b ił córkę króla R u si im ien iem Maria, w e w s z y s t­ kim m u p o d o b n ą w cn o cie, w ierze i p o b o żn o ści. P o te m fu n d u je k o ścio ły , które bardzo szczodrze w y p o sa ż a z p o m o cą k sięcia i sw y c h p rzy ja ció ł, p rzed e w s z y s t­ kim k lasztor św . W in cen teg o — n ied alek o za m k u w rocław sk iego. J ed n a k w ię ­ cej o ty m w W ięk szej K ro n ic e P ola k ó w i w P ie ś n i M a u ru sa ” ).

(13)

T R A G E D IA P E T R I CO M ITIS

63

stycznej liczbie ufundowanych kościołów i klasztorów; mowa u niego

tylko o „kościołach” i jednym klasztorze, klasztorze św. Wincentego.

M e wolno też przeoczyć niezwykle silnego podkreślenia fak tu po­

ślubienia Marii, równie świątobliwej jak Piotr. Że to utw ór na wskroś

tendencyjny, nie ulega kwestii: bo jakżeż można było nie wiedzieć

0 porwaniu W ołodara przez P iotra lub o fundacji 70 (77) kościołów?

J e st to więc zupełnie celowe wyidealizowanie fundatora klasztoru

św. Wincentego i jego małżonki; utw ór ten pod tym względem

doskonale odpowiada plastycznej gloryfikacji P io tra i jego żony,

trzym ającej w ręku (jako fundatorka) jeden kościół, gloryfikacji

umieszczonej na tum bie wzniesionej w latach 1270—1290; odpowiada

odrodzeniu k u ltu fundatora, zaznaczającemu się w powstałych

w owym czasie epigramach nagrobnych, ignorujących także wszystko

to, co nasz autor, i podkreślających tylko te zalety chrześcijańskie,

co on. Związek genetyczny między wzniesieniem tum by a odro­

dzeniem w skutek tego kultu P iotra jako fundatora wydaje mi się

nieodzowny. Związek ten przesądza zarazem zagadnienie autorstw a

1 czasu powstania. Autorem był Maurus, ale nie benedyktyn z pier­

wotnego, XII-wiecznego klasztoru św. Wincentego, lecz n o rb erta­

nki. Czas powstania — po wzniesieniu tum by Piotra. Cysters lubiąski,

który w r. 1285 skończył swoją kronikę, jeszcze nie zna Pieśni M au­

rus a, choć zna widocznie Gęsta Piotrkonis. Że przy ustalaniu górnej

granicy czasu powstania tego utw oru nie można zejść poniżej d aty

1250, wynika z dokonanej już fuzji P iotra Wielkiego, syna Wszebora,

palatyna mazowieckiego i kasztelana kruszwickiego, wreszcie fu n ­

datora klasztoru norbertanek w Strzelnie, z Piotrem Włostowiczem,

fundatorem św. Wincentego ; kto by chciał przypisywać a u ­

torstw o jakiemuś Maurusowi, proboszczowi ze Strzelna, m iałby za

sobą ten argum ent, że właśnie w klasztorze strzelnieńskim szczególną

czcią otaczano pamięć P io tra Wielkiego, który, jako fundator,

pochowany został pośrodku chóru kościoła. Je st to jednak p rzy ­

puszczenie mało prawdopodobne, gdyż poeta z całą możliwą w yra­

zistością wskazuje n a klasztor św. Wincentego jako na miejsce

pow stania utw oru.

2.

Znacznie krócej możemy ująć sprawę drugiego poem atu.

Wiadomość o nim zawdzięczamy wyłącznie proboszczowi kościoła

św. D ucha we Wrocławiu, Benedyktowi z Poznania, który w r. 1520,

pisząc swe dziełka o Piotrach, a chcąc wprowadzić pewne szczegóły

pominięte przez Długosza (którego poza tym przepisuje), powołuje

się n a ten poem at tym i słowy: , , . . .vidi ego in biblioteca Monastery

(14)

D iu i Vincency in libello guodam pargameneo huius feminee in Pe­

trum Comitem nephande machinacionis Bitmico contextu deseriptam

Tragediam” . K toś dopisał na marginesie: ,,Parwus liber est, rubeo

tectus coreo cum catenula” 13. Są to więc dane ta k ścisłe, jakie po­

siadam y dla niewielu dzieł. Ja k a była treść tej „tragedii” ? Sam

wyraz tragedia dał powody do nieporozumienia; np. w r. 1781 hi­

storyk m iasta W rocławia Klose (Von Breslau. Documentierte Ge­

schichte und Beschreibung. I n Briefen. Breslau 1781, I, s. 236)

w yczytał: ,,Probst Benedikt hat in der Klosterbibliothek zu 8t. Vincenz

eine in deutschen Versen geschriebene Tragoedie gesehen, worinn die

durchtriebenen Künste der Herzogin, den Graf Peter zu stürzen, beschrie­

ben worden” , a Michał Wiszniewski (Historia literatury polskiej, K ra­

ków 1840, I I , s. 133 przyp. 198) mu uwierzył. Jeszcze przed H. P al­

mern (Das deutsche Drama in Schlesien bis auf Gryphius, Z e i ts e h r .

f. G e s c h ic h t e S c h le s ., V III, 1866, s. 62) Mosbach (s. 109) roz­

poznał mylność tej interpretacji. W yraz tragedia znaczy w ówczes­

nym języku także „tragiczny (tj. pożałowania godny) czyn” (np.

M on. P o l. H is t., I I I , s. 789: tragedie per se facte digna supplicia

receperunt), jak również „tragiczny los” ; wyrazem ty m określano

też czasem niedram atyczne utw ory poetyckie, ta k jak bizantyńskie

i nowogreckie xpayouSià (ballada). W naszym w ypadku m a on

określać „pożałowania godny los P io tra ” . Co do tego nie m a już

dziś wątpliwości. Ше ma tu także wątpliwości co do przypuszczal­

nej treści rzeczonego utw oru; ta „niegodziwa intryga niew iasty” ,

księżny Agnieszki (czy raczej, według D ługosza-Benedykta, księżny

K rystyny), przypieczętowująca „tragiczny los P io tra ” , to właśnie to,

co czytam y w trzonie K roniki Piotra, i B enedykt oddał nam tę

wielką i nieocenioną usługę, że dla tej głównej p artii K roniki Piotra,

dla której na próżno szukalibyśmy źródeł i pierwowzorów, i dlatego

musielibyśmy byli uważać ją za kompozycję własnej inwencji Li-

bentala, poświadcza nam istnienie osobnego dziełka. Mógł on co

praw da wygodzie nam jeszcze więcej : podać ty tu ł i au to ra oraz

czas pow stania tego poem atu, ale dziełko to było anonimowe, jak

13 B e n e d i c t vis P o s n a n i e n s i s , H isto ria siwe C ronica P etri C om itis ex D a c ia sep tu a g in ta septem E cclesiaru m fu n d a to ris (B ib lio t. U n iw . w e W rocław iu,

rkps IV F o l. 188, fol. 34v), r. 1520. („ ...w id zia łem w b ib lio tece k la szto ru św. W in cen teg o , w pew n ej p ergam in ow ej k sią żeczce, tra g ed ię tej n iegod ziw ej m a ­ ch in a cji n iew ieściej p rzeciw k o h rab iem u P io tro w i, o p isa n ą te k s te m r y tm ic z ­ n y m ” . — N a b rzegu d o p isa ła późn iej czerw on ym atra m en tem in n a ręk a: „jest to m ała k siążk a, op raw n a w czerw on ą sk órę, z ła ń cu szk iem ” ).

(15)

T R A G E D IA P E T R I CÔ M ITIS

65

tego zresztą wymagała skromność mnisza, choć zapewne był ty ­

tuł. Gdyby Benedykt żył o sto lat później, bez zająknienia przyjęli­

byśm y to, co podaje, jako ty tu ł barokowy; ponieważ jednak cho­

dzi o utw ór średniowieczny, ty tu ł nie mógł mieć więcej niż kilka

słów. Przyznać więc musimy, iż pierwotnego ty tu łu poem atu nie

znam y; po myśli autora mnicha zapewne było coś w rodzaju

M artyrium Petri comitis, ale czy wobec kościelno - technicznego

znaczenia wyrazu martyrium (przesądzającego w sensie pozytyw ­

nym cierpienia P io tra jako ofiarę z życia dla Boga, a zatem n a j­

wyższy stopień świątobliwości) przypuszczenie, że mnich się odwa­

żył na ta k i ty tu ł, jest raczej mało prawdopodobne. Dlatego propo­

nuję dla tego poem atu średniowiecznego ty tu ł zbliżony co do sensu:

Tragedia Petri comitis. T ytuł ten nie jest bez analogii: dobrze znana

w średniowieczu powieść epiczna (Dracontiusa?), opowiadająca o za­

mordowaniu Agamemnona, zemście Orestesa i jego uwolnieniu

przed Areopagiem ateńskim , лу 971 heksam etrach z końca Y ллйеки,

nosi także zagadkoлvy ty tu ł Orestis tragoedia.

Był to utw ór poetycki „opisany rytm icznym kontekstem ” . Oczy­

wiście, słowa te nie są jednoznaczne. Dziedzina Ьолу1ет rhythmus,

Ayiersza akcentującego

(лу

przechvieiisDvie do metrum, wiersza pro-

zodyjnego), jest bardzo rozległa i obejmuje najróżnorodniejsze

rodzaje literackie. Może to być np. uDvór stroficzny, jak Piosenka

0 wójcie Albercie, może to być uDvór stychiczny w heksam etrach

nieprozodyjnych. Jeżeli przyjm ujem y tożsamość Tragedii Piotra

z partią trzonową K roniki Piotra — a nie ллтidzę, co by mogło prze­

mawiać przeciwko tej tożsamości — to ^ y estię rodzaju metrum

1 formy poetyckiej rozstrzyga ostatecznie i nieodлyołalnie fakt,

że w tekście spotykam y heksam etry wergiliańskie i horacjańskie,

które są oczyлyiście niemożhwe w toku nieheksametrycznym. Tra­

gedia Piotra była лvięc napisana lyierszem i stylem epickim.

3. B e k o n s t r u k c j a „ T r a g e d i i P i o t r a ” .

Śлyiadectлyo B enedykta dostarcza nam też nie lada przyczynku

do charakterystyki Libentala i jego sposobu pracy. Dziwmy bowiem

(by nie ролл^г1е0 — лу^сг niezrozumiały) wydaje się nam fakt,

żeby ktoś, ta k na oczach wszystkich, mógł dedykować влуети prze­

łożonemu jako sлvoje, cudze dziełko, łatwo dostępne w bibliotece

klasztornej i гарелупе dobrze znane, bo łańcuszek przy o p ^ y ie

śлviadczy, że leżało na pulpicie, do którego przyczepiano je

(16)

szkiém jako książkę często czytywaną, k tó rą jednak można było

dostać tylko na miejscu, a nie wypożyczać do celi. Dziwne to, ale

ta k właśnie postępował w ogóle Libental, o czym świadczą poprzed­

nie jego dzieła. W eźmy np. Kronikę książąt polskich z jego Matrica

i porów nujm y wstęp oryginału ze wstępem Libentala:

In n om in e sa n ctissim e et in d iu id u e tr in ita tis, dei patrie e t filij e t sp iritu s sa n c ti, A m en. E g o , m in u tissim u s in d oin o dom in i, ad lau d em ornnipo- te n tis dei, gloriose g en itricis eins, v triu sq u e Io h a im is b a p tiste pariter e t eu a n g eliste, siin u l e t b e a te H edui- g is, olim d u cisse P o lo n ie, p a tron oru m n ostroru m , iu g em q u e fu tu re posteri- ta t is m em oriam , v o b is d o m in is m eis, reuerendo in Cristo p a tri d om in o V en- cesla o , ep iscop o W ra tisla u ien si m o ­ derno, e t in c litis p rin cip ib u s, d om inis L u d o u ico B regen si e t R up erto L igni- cen si Slesieq u e d u cib u s, qui sep e po- s tu la tis h oc ip su m , pro m ee p aru ita- tis m odulo cu p ien s co in p lacere q u a n ­ tu m o m n ip o ten s d eu s in sp irau erit, v e te r u m prin cip u m P o lo n o ru m g esta p lu s n o ta b ilia , p ro u t e x diuersis con- scrip ta cod icib u s cronicarum reperi, fid eliter consignare m en te con cep i, su b leu ari m e d esid eran s v e str is ora- cio n ib u s etc.

M o n . P o l . H i s t . , I l l , s. 428 i n

In n om in e sa n ctissim e tr in ita tis, A m en. E go frater q u id am m in u tis si­ m us in een ob io sa n cti V incencij epi- scop i e t m artyris ex tra inuros V rati- slauie, ad lau d em o m n ip o te n tis dei, gloriose gen itricis eius, san ctoru m V in ­ cencij e t E u sta cliij m artyru m necnon et b ea te H ed w igis, olim du cisse Sle- sie, p a tron oru m nostroru m , iu g e m ­ que fu tu re p o ste r ita tis m em oriam v o ­ bis, reuerendo in Cristo p a tri Ioh an n i L op sch otz, a b b a ti m onasterij s. V in ­ cen cij, d om in o m eo, n ecn on fu tu ris a b b a tib u s cenobij p red icti, p rou t se- piu s p o stu la stis, liu n c librum colli- gere e x ob ed ien cia cu p ien s coinplacere p a te r n ita ti v estre, lic e t sum insuffi- ciens, ta n tu m in q u an tu m o m n ip o ten s dens in sp irau erit, v eteru m prin cip u m , ep iscop oru m W ratislau ien siu m , quo- run d am regum B o h em ie n ecn on a n ti­ quorum a b b a tu m s. V incencij g esta , p rou t ex d iuersis cod icib u s cro n ica ­ rum reperi e t fid eliter m en te c o n si­ gnare con cep i, su b leu ari m e d esid e­ rans etc.

E i b e n t a l , M a t r i c a ( S t e n z e l ,

S c rip t, rer. Mil., Г, s. X I I I ) .

Po tym wstępie dedykacyjnym do c a łe j Matrica, k tó ry zarazem

daje do zrozumienia, iż anonimowe dzieło napisał dobrze znany

opatowi i braciszkom mnich klasztoru św. W incentego, a m iano­

wicie Libental, spodziewalibyśmy się, że i dalszy ciąg tek stu idzie

ty m samym tokiem parody stycznym , jako przestylizowanie orygi­

nałów^ choćby dla zatarcia plagiatu. Tymczasem nic podobnego:

dalej bowiem idą teksty, jako najwierniejsze kopie oryginałów,

już bez wszelkich dowolnych zmian, ta k że wydawca kronikarzy

śląskich, Stenzel, uznał rękopis Kroniki książąt polskich Libentala

za najlepszy i na nim oparł swroje wydanie.

(17)

T R A G E D IA P E T R I CO M ITIS

6T

To nas napełnia otuchą. Porównując bowiem Kronikę Piotra

z nieporównanie obszerniejszą Matrica, stwierdzamy, że L ibental

do Tragedii Piotra dodał od siebie istotnie daleko więcej лу Kronice

Piotra, aniżeli лу Matrica. Tam bowiem parodiował tylko лystęp

dedykacyjny, po czym idą same mmyolnicze kopie. W Kronice Piotra

zaś sUyorzył — dzięki dodanym dziejom кго1олу polskich i końcoлyej

гогргаллйе o śллdętopietrzu — pom patyczną, choć ллтса1е niestylową

ram ę dla Tragedii Piotra. To już йп1улл^иа1па jego praca, a chociaż

to tylko mozaika kom pilatorska, to już samo лууягикаше kamyczków

do tej mozaiki ллгу п ^ а 1 о niemałego czytania i zabiegów. M e dość

tego; w przeciwieństwie do влл^ daллmiejszej m etody, przerywa

L ibental

лу

niejednym miejscu tok Tragedii Piotra, aby z zasobów

лу1а8пе^о oczytania zdobić ją moralizatorskimi śллтiecidełkami, np.

o przeлyrotnej naturze kobiet, o zachłannych książętach, o kapryśności

losu — лvszystko to specjały szczególnie cenione

лу

lekturze refekta-

rzoлvej. Innym i в!олуу,

лу

Kronice Piotra Libental nie stoi (tak jak

лу Matrica) obok cudzego dzieła, przez siebie skopiowanego, lecz rze-

сгулл^ме tkwi

лу

samym dziele. Nie mylimy się chyba, jeżeli wi­

dzimy

лу

tej czasem луса1е do rzeczy, częściej jednak niewczesnej

ingerencji Libentala — dążenie do odśлyieżenia starego tek stu i do

m w iązania ze Tyspółczesnymi wypadkami, gdy Polska, k tó ra za

Kazimierza ta k niecliAvalebnie луусо!а!а się ze Śląska, za Zygm unta

Starego znó\y przemożny лууллйега!а ллтр!улу na stosunki polityczne,

a zwłaszcza ЬашПолуе Śląska i szczegóhiiej zaś samego Wrocławia.

Ta ingerencja Libentala,

лу

dodatku nie ograniczająca się do sa­

mych ram potrzebnych dla Tragedii Piotra, oczywiście skomplikuje

rekonstrukcję. Ale tylko do релли^о stopnia. Analizując bowiem

лyszystkie te yrtręty i лууиесгИ autora, konstatujem y znó\y, że

to nie jego лл’-łasne koncepty, lecz cudze kompleksy tek stu

лу

brzm ie­

niu nienaruszonym , лл^с луса1е nie przestyПzoлyane. Niezmiernie

to лyażne stлyierdzenie, bo stan ^ v i ono dla nas dodatkow ą gwarancję,

że L ibental też nie naruszył samego brzmienia tekstu Tragedii Piotra,

ale z tą samą oględnością Бкорюлуа!. M e m ając dla niej, jak przy

innych tekstach, o r y g in a ły umożliwiających kontrolę, opieram y

лутовек nasz na analogii. I chociaż лутовкг z analogii nie cieszą się

najlepszą opinią, to jednak nasz лутовек jest

лу

tym w ypadku релупу,

bo лyręcz niemożlhve \yydaje się nam, by Libental, którego m etoda

pracy лyszędzie tam , gdzie m am y możność kontrolo'wania jego słów,

polega na mechanicznej kompilacji, nagle przy Tragedii Piotra sprze-

niewierzył się вллут zasadom i роглуоШ sobie tam na zm iany

(18)

nia tekstu. B yłby to w yjątek, w yjątek przy ty m nieuzasadniony.

Dopiero absolutna pewność, że au to r także przy kopiowaniu Tragedii

Piotra wierny pozostał swym zasadom i z krytyczną nieomal skru­

pulatnością i pedanterią przepisał tek st tej Tragedii, stw arza dla

nas dostateczną, bo niewątpliw ą podstaw ę dla podjęcia rekonstruk­

cji Tragedii Piotra. Pewność ta odnosi się nie tylko do brzmienia

słów i ciągłości kontekstu, ale także do objętości Tragedii Piotra,

a chociaż nie śmiemy marzyć o integralności (to byłoby oczywiście

całkowitym spełnieniem szczytów naszych marzeń), sądzim y je ­

dnak — powołując się znów na zasady Libentala — że swoim zwy­

czajem oddal on wszystko to, co znalazł w swoim pierwowzorze,

faktyczną całość Tragedii Piotra.

O ptymizm ten w yda się niewątpliwie wygórowany, gdyż trzeba

się zżyć nie tylko z bezosobowym tekstem , lecz także z charakterem

autora, z m etodą jego twórczości, z jego poglądami i aspiracjam i

Hterackimi. Libental, chociaż mnich, był próżny jak każdy au to r

i szczególnie tu , wobec swego wysoce wykształconego opata, chciał

się popisać — naw et swą znajomością ,,greczyzny” , bardzo właśnie

wówczas modnej. P rzykrych teraz musi wysłuchać wymówek za

swoją ignorancję; ale jego k ry ty cy zapom inają, że także w ówczesnym

Uniwersytecie Jagiellońskim ,

лу

pełnym jego rozkwicie, nie umiano

Avięcej po grecku niż Libental

лу

влуойп zaścianku klasztornym :

starczyło ak u ra t na transliterację shBv łacińskich na pismo greckie,

ja k u L ibentala; zmzoupiug. (epitaphium ), epgiovs (Hermione), гт-

TSTOûv (epitheton) — nie są ani lepsze, ani gorsze niż ,,greczyzna”

kralonvska z tegoż roku 1510 (Bibl. Jag. rkps 2715) pod kopią tra k ­

ta tu A ugustyna Nipliiusa: tsàooç Ttsp gavuç BaÀh-aÇapiç Xi\xoGocpaij,

acjTpovogi, 15.10 (telos per manus Balthazaris Simosarsij, astronomią

1510). Więcej greki

лу

ogóle Polska ówczesna nie znała, z лvyjąt-

kiem tych nielicznych jednostek, które studiow ały луе Włoszech.

Właśnie próżność ta hum anistyczna kusiła lib e n ta la do częstszego

popisy луаша się; uległ jej naw et w samym tekście Tragedii Piotra.

Tam gdzie mowa o Bogu, czasem

(лу.

335, 844; ale nie

л у.

212, 217,

276, 577, 646, 848) zaskakuje nas arcyrzym skie deus optimus ma-

xim us, im p o r^ v a n e do łaciny chrześcijańskiej dopiero przez h um a­

nistów ; nieлvątpliwie to L ibental się popisał. Jego rękę też poznajem y

лу

glosach ллтyjaśniającyeh; jeżeh пр.

лу w.

19, 295, 814 czytam y

Agneta jako imię małżonki WladyskMva II, która poza ty m пагулуа

się Agnes, to oczywiście jest to obcy i nieopatrzny л у к ^ , глу1азгсга

że imię to лу tych miejscach

лу

samej rzeczy jest zbędne. Odnosimy

(19)

T R A G E D IA P E T R I C O M ITIS

69

też wrażenie, że w interesie czytelnika Libental nieraz dodał bądź

to ty tu ł stanowy do imienia (np. dux do Vladislaus, comes do Petrus

itd.), bądź — jeszcze częściej — imię do ty tu łu (np. Vladislaus do

dux, Petrus do comes, w w. 320 Egidius do Petri natus itd.), jak rów­

nież rzeczowe dodatki i wyjaśnienia (np. w

лу.

388 i n.). Tekst

nie jest więc nieskazitelny.

A bstrahując od tych,

лу

sumie dość izohnvanych i stosmdixwo

laHvo гогрогпаллга1пусЬ śladóлy ingerencji Libentala, tekst Tragedii

Piotra przekazany

лу

Kronice Piotra służyć może do rekonstrukcji

uHyoru pienyotnego. Próbę

лу

tym лл^^Ьг1е przedsięлyziął. M. P le­

zia, podając na s. 3 5 —46

б л л ^ о

w ydania

лу

sumie 77 f r a g m e n ty

Carmen M auri, które są стекалсут, clioć nieicesołym dokum entem

szkoły filologicznej autora, a poza tym nie przedstaллтiają żadnej

л л т г ^ с к W myśl podanych tu założeń, а пйаполлййе лvychodząc

od zasadniczej ллтегilości kopii Tragedii Piotra

лу

naszej Kronice,

podstaлvą rekonstrukcji Tragedii Piotra może być tylko zasada

(mimo лл^ротшапусЬ. zastrzeżeń, które na pewno nie obejm ują

лyszystkich skażeń, jakim uległ tekst pienyotny Tragedii Piotra),

iż nie odejm ując niczego z tekstu, ani też niczego doń nie dodając,

należy przepisać to, co przekazano

лу

Kronice Piotra prozą, z po-

w rotem na ллчегвге epickie. Innym i 81олуу, należy гугуколлтс. R y ­

zykujem y лл^с:

1 )

że nie галувге utrafiam y

лу

autentyczny podział

na heksam etry, 2) że nie галуягс podam y oryginalne, nie skażone

brzmienie tekstu. Tych nieuniknionych niedociągnięć nie ролутпо

się лууоШггуппас,

z w h is z c z n

że są

лу

samej rzeczy mało istotne,

лу tym szczególnie rodzaju literackim, z osoblhvym влуут m etrum .

Wątplhyości i niedokładności szczodrze równoważy луутк bardzo

realny: odzyskanie jedynego jako tako гасЬоллти^о eposu śred­

niowiecznego лу plastycznej rekonstrukcji.

1. W i e r s z „ T r a g e d i i P i o t r a ” .

Mówiliśmy dotąd o podstaw ach i możliwościach rekonstrukcji

Tragedii Piotra. Ale były to rozivażania teoretyczne. Cały jednak

punkt, ciężkości rekonstrukcji leży ллккчте лу technicznym jej zm on­

towaniu ; sama technika bierze stamnyczo górę nad teoretyzowaniem.

»Już poprzednio ustaliliśmy, że Tragedia Piotra musiała być napisana

Avierszcm epickim, skoro poeta zdobił utw ór swój heksam etram i

Wergiliusza i Horacego. Wiedziano o tym zresztą już dawno, po-

cząлyszy od studium Griinhagena, л\4<чЫапо też, że łieksam etr

(20)

Tragedii Piotra musiał być szczególnie „w adliwy” , ta k nieforemny,

że n ik t właściwie nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności za

niego i reprezentow ać obszernie czytelnikom ty ch wierszy

лу

całej

ich rzekomej ohydzie. XaAAret Plezia, k tó ry szeroko się rozAYodził

nad ty m heksam etrem i jego patologią, zdobył się tylko n a prezen-

towanie m arnych okruchów, mniej lub więcej podobnych, częściej

upodobnionych do wiersza klasycznego. Tu dopiero dała się луе znaki

słaba orientacja w kw estiach m etrycznych i dotkliwy b rak znajo­

mości m etryki średniowiecznej, mimo boAviem lepszej AAledzy wszystko

się podciąga pod normę AAlersza klasycznego, chociaż A\ladome

było, że dawno już Aviersz średnioA\leczny zerAA^ał z trad y cją klasyczną.

Jak im więc heksam etrem napisana była Tragedia P iotra? Z a­

gadnienie to da się rozstrzygnąć z całą oczywistością na podstaAAle

dwóch elementów, z których każdy dla siebie posiada pełną moc

doлvodową. Mamy na pierwszym miejscu formalne ŚAriadectwo

B enedykta z Poznania, iż Tragedię, Piotra napisano wierszem r y t­

micznym. Mosbach (s. 109) pomyślał o AAlerszach, jakie B andtkie

skonstruował w swym w ydaniu K roniki Galla ; była to omyłka

w ybaczalna w owych zaczątkach mediewistyld. Grtinhagen i jego

następcy, nie w yłączając Plezi, myśleli o prozodycznie „AYadliwycli”

heksam etrach. Atoli B enedykt mówi z całą możliwą precyzją

o „rytm icznym to k u ” , tzn. o wierszu beziloczasowym, polegającym

n a sam ym akcencie dynam icznym AYyrazÓAY. Takie nierym ujące

heksam etry beziloczasowe opisałem po raz jnenYszy ćwierć Avieku

tem u i opis ten, op arty na analizie zachoAvanych epigramów Adama

Świnki, nie stracił nic ze swej aktualności. W skazałem tam , że w ier­

sze Świnki (urn. ay r. 1433), kanonika gnieźnieńskiego i krakoAvskiego,

reprezentują już stadium końcoAve ewolucji heksam etru

ay

ogóle,

po którym mogło nastąpić już tylko odrodzenie hum anistyczne,

tzn. naw rót do p u n k tu wTyjścioAvego tej e\Yolucji, do prozodyjnego

wiersza klasycznego. Poniewraż tu , ja k

ay

ogóle

ay

m etryce, te o re ty ­

czne form ułki są zb y t blade, unaoczniam y to próbami. Oto począ­

te k epieedium dla ZaAviszy Czarnego (zginął

ay

r. 1428. D łu g o s z ,

Hist. X II, s. 357):

A rm a tu a fu lg é n t, sed non hic óssa q u iéseu n t d iu e m em órió m iles, o Z âw ischa N iger!

A lti q u id ém gen eris fu eras, sed âlcior a ctis Mire v ir tu tis bonds p a tricq u e d éçu s.

N o n tu e v ir tu tis c u m u lu m , non m érita laiid is, non m a g n l an im i scribero g é sta paré itd .

(21)

T R A G E D IA P E T R I C O M ITIS

71

I podobne epicedium dla królewny Jadwigi, zmarłej w r. 1431

(D łu g o sz , Hist. X II, s. 467 i n.), z którego podajem y koniec:

H óc sertó floruin virgó red in ń ta quiésce, quós non cârp it liy ém s, estu nec Sÿrius y rit, horrido n ée rostrô v a stô de p éctore spirat

sp u m osu s A pér d en te recüruo ferox.

Ju ż z tych przykładów widać, że skandowanie tych wierszy jest

raczej rzeczą wyczucia rytmicznego aniżeli sztywnych praw ideł;

w heksam etrach klasycznych nigdy skandowanie nie może być w ą t­

pliwe, ponieważ iloczas norm uje rytm , w heksam etrach zaś bez-

iloczasowych jeden i ten sam wiersz może być skandowany rozmaicie.

Sądzimy, że Adam Świnka, jako naprawdę w ykw intny poeta, k tó ry

z niem ałą starannością dążył do pogodzenia ta k tu wiersza r y t­

micznego z akcentem dynam icznym słów, w tym w ypadku raczej

zamierzał pisać dystycliy elegijne i do nich pentam etry, co praw da

nie według recepty klasycznej, lecz według swego Metrificale szkol­

nego. Szczególnie ważna jest dla nas

лу

tym związku Aviarygodna

wiadomość Janockiego, że ten sam Świnka napisał

лу

ty m samym

m etrum obszerny epos pt. Dzieje i maksymy Kazimierza I I , prze­

stawnego króla Polski (,,long um carmen heroicum: de rebus, gestis ac

dictis memorabilibus Gasimiri secundi, Poloniae regis inclitissimT'1),

któ ry Janocki i Załuski widzieli

лу

bibliotece Akademii knikm yskiej.

Wiadomość to ty m е1екалУ8га, że byłby to drugi epos historyczny

o tem atyce n a n u ^ y e j, рол\^а1у

лу

przybliżeniu

лу

tej samej epoce,

co Tragedia Piotra.

Nie stAyierdzono dotąd istnienia na Śląsku poematÓAy

лу

heksa-

m etrze beziloczasowyni. Zapewne istniały i tam , skoro do zarania

hum anizm u na terenach polskich się utrzym ywały, jak o ty m 8л\тн1-

czy epigram na śmierć młodego króla czeskiego Whidyshvwa (um.

лу

r. 1457),

лу

pisany do mszału

лу

Lubiążu,

лу

którym to klasztorze

cysterskim tradycyjnie pielęgnowano także sztukę ллйегвголуаша

( Z e its c h r . f. G e sc h . S c h le s ., IX, 1871, s. 374):

A n n u s M illenńs post C risti n a tiu itlte m

A d iu n ctis q u ad rin gen tis sep tem ét q u in q u agin ta In fe r ii qn arta ip siu s sńncti d e m e n t is

llć g n is H ńngarie B ohem ie hic coron atu s M órtuus e st sp on sus ad oléscen s réx L adislaus, pré filijs hom im im form ósu s, stréiiu u s, prûdens, E ta té ten era а-nnó in d éeim o m ino.

Cytaty

Powiązane dokumenty

ce posługi prym acjalnej2. Kościół katolicki świadomy, że w duchu wierności tradycji apostolskiej zachował posługę Następcy Piotra w osobie Biskupa Rzymu, widzi

Historia Ustrzycki M., Ustrzycki J.Historia I Podręcznik dla szkoły branżowej pierwszego stopnia!.

Wykonaj kolejny backup stworzonej przez siebie bazy do dwóch nowych plików.. Wykonaj ponownie zapytania do stworzonych wyżej tabel i przeanalizuj

Tu dotykam y punktu niezm iernie ważnego filologicznie, związanego zaś wprost z interpretacją charakteru twórczości Słow ackiego-m istyka. Zastosowanie tej sam ej

Czynniki traktowane jako uwarunkowania konsumpcji kolaboratywnej om ó­ wione w poprzednim punkcie artykułu uwzględniono w kwestionariuszu ankiety przez adaptację skal

Behawioryzm interesuje się jedynie zachow aniam i typu m olekularnego, pom ijając wszelką aktywność człowieka w wymiarze mo- larnym, czyli całościowym i zintegrowanym

Sprawozdanie z II Sympozjum: Dylematy etyczne w praktyce lekarskiej – kiedy lekarz może pozwolić choremu umrzeć?. Studia Philosophiae Christianae

W szczególności podkreś­ lono, że współpraca układa się dobrze, a wyłaniające się kwestie załatwiane są w bezpośrednich kontaktach, że nie było żadnych