• Nie Znaleziono Wyników

"Pod strzałami gromu"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Pod strzałami gromu""

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)

Alina Witkowska

"Pod strzałami gromu"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 47/Zeszyt specjalny, 102-121

(2)

A L IN A W ITK O W SK A

„POD STRZAŁAM I GROM U“

W k w ietn iu 1821 p o w stał jed en z n a jb ard ziej skom plikow a­ nych liry k ó w M ickiew icza — Żeglarz. Sąsiedztw o czasowe dw u w ierszy ta k zdecydow anie różnych w pro g ram ie i n a stro ju , jak

Oda do m łodości (grudzień 1820) i Żeglarz, m usiało budzić zro zu ­

m iałe zainteresow anie badaczy i powodow ać różnorakie nauk ow e próby w y jaśnien ia zjaw iska. D la Żeglarza — u tw o ru zaskakującego c h a ra k te re m p ro b lem aty k i n a tle dotychczasow ej tw órczości poety — znajdow ano dw ojakiego ro d zaju m otyw ację in te rp re ta c y jn ą : bio­ graficzną i ideow ą. Obie zdecydow anie słabo resp ek to w ały w ym ow ę filozoficzną w iersza.

M otyw acja biograficzna grzeszyła n iesły ch an ie b analnym , w ręcz anegdotycznym odczytaniem liry k u , w ydob yw ając jego sytuacyjność, zdarzeniow ość, szukając dla n ich pokrycia w realiach życiow ych poety. Żeglarz w ty m u jęciu to niem al p oetycka reflek sja w y sn u ta z k ro nik i serca i tej dram aty czn ej, idealnej, zw iązanej z osobą boha­ te rk i „ ra ju T uhanow ickiego“ , i tej „ a w a n tu rn ic z e j“, zakończonej sensacją niedoszłego p ojed y n k u z N artow skim . Za sym bolam i i m e­ tafo ram i w iersza d o patryw ano się m isty fik acji rzeczyw istych fak tó w i osób. P anbiografizm ta k doszczętnie w y p a rł pro b lem aty k ę filozo­ ficzną w iersza, stw o rzył a u rę ta k sugestyw ną, że zatonął w niej n a w e t zdrow y k ry ty cy zm badaw czy in te rp re ta to ró w utw oru . W y­ m ow na je s t pod ty m w zględem h isto ria pew nego przypisku, z k tó rą spotykam y się w k o m en tarzach Czubka do K orespondencji F ilom a­

tó w i w cennej m ongrafii T re tiak a o m łodym M ickiew iczu h P rz y ­

pis dotyczył fra g m en tu znanego listu Jeżow skiego zarzucającego postaw ie poety w Ż eglarzu egotyzm , k iero w an ie się gw ałtow nym i nam iętnościam i. Jeżow ski pisze:

1 J. T r e t i a k , A d a m M ic k ie w ic z w ś w ie tle n o w y c h ź r ó d e ł. 1815— 1821. K rak ów 1917, s. 273 i n.

(3)

„ P O D S T R Z A Ł A M I G R O M U “ 103

R ozu m iałem , że cią g n ą c sło d y cze z e w rzącej p ięk n ości, b y łe ś zaw sze baczn y n a p rzestrogi jej starszej sio stry i n ajstarszego b r a t a 2.

W obiegow ym słow niku filozoficznym epoki, k tó ry b ył ja k n a j­ b ard ziej język iem filom atów , pojęcia u ży te w liście Jeżow skiego tłu m aczą się jako cnota i rozum (jest to zw łaszcza zrozum iałe na tle stoickich koncepcji m o raln ych a u to ra listu), tym czasem obaj badacze odnoszą je do... pani K ow alskiej. „S tarszą sio strą“ m a być a p te k a rz o w a M acewiczowa, kłopot b ył z „n ajstarszy m b ra te m “ — n ie n oto w an y m w rodzinie W agnerów . T ym drobiazgiem n ik t sobie oczyw iście n ie zap rz ą ta ł głowy, zwłaszcza wobec kuszących m ożli­ wości udow odnienia p rzy pom ocy cy tatu, że p ani K ow alska n a w e t w e w łasnej rodzinie u w ażana była za kokietkę. In te rp re ta c ja bio­ graficzn a ro zk w itła zwłaszcza po opublikow aniu A rc h iw u m F ilom a­

tó w i n ajp e łn ie jsz y chyba w y raz znalazła w e w zm iankow anej m o­

n o grafii T retiak a. J e j najw ięk szą w adą było zupełne niedocenianie n o w a to rstw a ideow ego Żeglarza, pozw alającego m ówić zdecydow a­ nie o przełom ie ro m antyczn ym w tw órczości poety.

B rak ten w y p ełn iły częściowo p race o M ickiew iczu resp ek tu jące także — i to w pow ażnych w y m iarach — pro b lem aty k ę ideow ą liry k u . P rzełom ow ą rolę Żeglarza w rozw oju tw órczości poety w y­ d obyw ali badacze niezależnie od różnic w pojm ow aniu treści św iato­ poglądow ych, jakie, w edług nich, te n przełom przynosił. Dla K on­ ra d a G órskiego b y ł on przede w szystkim przełom em re lig ijn y m 3, dla Ju liu sz a K lein era — m an ifestacją egotyzm u i tragizm u jedno stki g en ialn ej. Stanow isko K lein era w sposób n a jb ard ziej pełny, w sp arty p rzez u ogólnienia teoretyczne, podsum ow yw ało tra d y c ję in te rp re ­ ta c y jn ą Żeglarza, tra k tu ją c ą u tw ó r jako w ybuch rom antycznego indy w id u alizm u : M ickiewicz w Ż eg la rzu „nie re p re z e n tu je nikogo i niczego. J e s t sobą. W yzw ala się — raczej już się w yzw olił. Wy­ o d ręb n ił się jak o ro m an ty czn a jedn o stk a w y ją tk o w a “ 4.

2 A r c h iw u m F ilo m a tó w . Cz. 1. K o re s p o n d e n c ja 1815— 1823. W yd. Jan C z u b e k . T. 3. K rak ów 1913, s. 290.

3 K. G ó r s k i , P o g lą d n a ś w ia t m ło d eg o M ic k ie w ic za . (1815— 1823). W ar­ sza w a 1925, s. 111 i n

4 J. K l e i n e r , M ic k ie w ic z . T, 1. L u b lin 1948, s. 228. U św ia d o m ien ie so b ie przez jed n o stk ę w ła sn e j in d y w id u a ln o ści trak tu je K lein er jako pod staw ę p sy ch o lo g iczn ą sy tu a c ji tragiczn ej. N a zasad zie „niezłom nej lo g ik i w e w n ę tr z ­ n eg o p r a w a “ sta rcie się w ie lk ie j in d y w id u a ln o ści z norm am i św iata przy­ n o si tragiczn ą k o lizję, na którą sk a za n e są n ieja k o w ie lk ie ch arak tery. Ta sy tu a cja m oralna, którą S te fa n K o ł a c z k o w s k i n a zw a ł „tragizm em g en iu sz u “, sta n o w i w g K lein era o narodzinach w ie lk ie j rom antycznej in d y ­ w id u a ln o śc i p o ety ck iej w Ż eg la rzu .

(4)

104 A L I N A W I T K O W S K A

W yzw olenie się je st zazw yczaj w yzw oleniem od czegoś, zakłada jakiś elem ent autopolem iki czy szerszej dyskusji św iatopoglądow ej. W sy tu acji M ickiew icza-filom aty, a u to ra O dy do m łodości, w skaza­ nie przedm iotu polem iki n ie było tru d n e, toteż w szyscy badacze o dnajdy w ali go w w alce ze społecznikostw em , w dyskusji z n a j ­ bliższą poecie realizacją idei społecznikow skich — z filom atyzm em . Na tej podstaw ie o p a rł J a n N epom ucen M iller sw oją sugestyw ną i bardzo dow olną teo rię przezw yciężenia filom aty zm u przez M ickie­ wicza. T eoria ta, poczęta ze słusznego p ro te stu przeciw ko kanonizacji filom atów i a k tu aln em u w y g ry w an iu p ew nych elem entów ich ideo­ logii przeciw ko w spółczesnym rew olu cyjn ym dążeniom m łodzieży, zam ieniła się w typow y rekonesans antyb rązow niczy 5.

5 J. N. M i l l e r , P r z e z w y c ię ż e n ie filo m a ty z m u p r z e z M ic k ie w ic za . P r z e ­ g l ą d W a r s z a w s k i , III, 1923, t. 3, s. 178—204. P o n iew a ż próba d em ask acji filom atyzm u , jaką p od jął M iller, do dziś zn a jd u je zw o len n ik ó w , a dla n a ­ szych rozw ażań jest dość istotn a, w arto rozp raw ce M illera, p ełn ej n a m iętn ej p asji, p o św ięcić troch ę u w agi, spojrzeć na n ią — po przeszło ćw ierć w ie k u — sin e ira.

M iller p o sta w ił w sw o im a rty k u le d w ie tezy. P ierw sza o k reśla ła sto su n ek M ick iew icza do filo m a tó w , u jm o w a ła go jako sta le p o g łęb ia ją cy się p roces an tagon istyczn ej w a lk i sp o łeczn ik o stw a z in d y w id u a lizm em , zak oń czon y z w y ­ c ię stw e m ind yw id u alizrh u w b r e w „ n iw elu ją cej“ roli T ow arzystw a. D ruga d otyczyła id eo w o -m o ra ln ej treści filom atyzm u . Z ryw ała z heroizacją T o w a ­ rzystw a, p rób ow ała odczytać sen s filom atyzm u „od stro n y p raw d y ży c ia “, błah ej i m iern ej, n a m iarę m o żliw o ści p iln y ch u czn iak ów .

O bie tezy u d ało się M illero w i u d ow od n ić zn a k o m icie — za c e n ę n ie lo ja ln o ­ ści w ob ec k o m en to w a n y ch dok u m en tów , e seisty czn ej sw o b o d y w trak tow an iu prob lem atyk i n a u k o w ej i k o m p letn ie ah istoryczn ego u jm o w a n ia bad an ych problem ów , w sp a rteg o sw ob od n ą m od ern izacją h istorii. O to próbki a h isto ry cz­ nego u jm ow an ia b ad an ego p rzedm iotu, z ja k im i w ro zp ra w ce M illera sp otk ać się m ożna na k ażd ym kroku.

M oralność i cnota b y ły k ategoriam i o dużej k o n k retn o ści i, jak się dziś zw y k ło m ów ić, n o śn o ści id eologiczn ej. C ała a n tyd ogm atyczn a, a n ty o b sk u - rancka m y śl filo zo ficzn a — poprzez K artezju sza, S p in ozę, L ock e’a i m a teria ­ listó w O św iecen ia — p racow ała nad tym , aby n ad ać o w y m p o jęcio m św ieck i, la ick i sens, ab y „to, co m o ra ln e“ n ie oznaczało: „zgodne z n ak azam i r e lig ii“, lecz zgod n e z n aturą ludzką, z fizy czn o -m o ra ln y m p orząd k iem św iata, zgod n e także z p raw am i rozum u. W ypracow ana p rzez O św ie c e n ie p otężn a dziedzina n au k m o ra ln y ch b y ła próbą zary so w a n ia n o w ej, z p ra w a n a tu ry w y sn u tej ety k i sp ołeczn ej, organ izu jącej ca ło k szta łt sto su n k ó w w ew n ę tr z n y c h i m ięd zy ­ lu d zk ich czło w iek a . W P o lsce X V III w . p o ję c ie „cn o ty “ m ia ło poza tym ch arakter w y b itn ie p atriotyczn y, o b y w a telsk i, n a w ią z y w a ło do rzym sk iej v ir tu s i do zaszczytn ych trad ycji szlach eck ich . B yło ono d la id eo lo g ó w O św iecen ia i p ed agogów z k ręgu K o m isji E du k acji N arodow ej d o sk o n a ły m a rg u m en tem w w a lc e z o k ru cień stw em p rzesą d ó w sta n o w y ch , w w a lc e o bu rżu azyjn e

(5)

,P O D S T R Z A Ł A M I G R O M U “ 105

Je d y n ie pełne p rzyw ró cen ie Żeglarzow i ran g i liry k u filozo­ ficznego, co z pow odzeniem zapoczątkow ał ju ż Żółkiew ski w Sporze

0 M ickiew icza, pozwoli n a słuszną in te rp re ta c ję sym boliki utw oru,

n a w ydobycie jego skom plikow anego sensu ideowego. Żeglarz p rz y ­ nosił bow iem uogólnienie losu ludzkiego, ideow o-m oralnej sy tu acji człow ieka, k tó re j w szystkie subtelności i skom plikow ania nie dały się w ypow iedzieć w język u pojęć politycznych.

W iosną 1821, w okresie głębokiego k ry zy su T ow arzystw a F ilom a­ tów, w okresie, kiedy nic nie zdaw ało się w skazyw ać na to, aby m ogło ono podjąć h a sła Ody, w cielić je w p rak ty k ę życia organizacyjnego, uk o n k retn ić em ocjonalne, zm etaforyzow ane jej treści, nakaz w alki, jak i pada w Żeglarzii — w ostatecznych k onsekw encjach nakaz po­ lityczny — m usi być oceniany przed e w szystkim jako w y raz w ielkiej decyzji m o raln ej. Ż eglarz p ow stał bow iem w okolicznościach tr u d ­ niejszych pod w zględem ideow ym niż Oda, b y ł odbiciem sy tu acji człow ieka postaw ionego w obliczu klęski ideałów , w w y b itn ie k ry ­ zysow ym położeniu życiow ym . Co złożyło się n a po w stanie takiej sytuacji? M ickiewiczologowie — w form ie w y jaśn ienia — podsu­ w a ją fak ty biograficzne i ideow e zerw an ie z filom atyzm em . B iogra­ fia je st tu elem en tem bardzo istotnym , ale tylko elem entem , k tó ry

p o jęcie o b y w a te la i n o w o czesn e rozu m ien ie patrioty. W ybór tych w ła śn ie tra d y cji n ie b y ł sp raw ą b łah ą, i rzeczą su m ien n ej a n a lizy p o w in n o b yć zbadanie, jaką treść id eo w ą m iało p o jęcie m oraln ości i cn o ty u filo m a tó w , a w żad n ym ra zie n ie m oże ono b yć tem a tem zręcznej k piny.

M iller, biorąc pod u w a g ę ty lk o w sp ó łczesn e n am zn aczen ie tych p ojęć, p ozb aw ion e treści p o lity czn o -sp o łeczn y ch , zred u k ow an e — zw łaszcza cnota — do k a teg o rii w y b itn ie r elig ijn o -k a tech izm o w ej, zn a jd u je rzecz c a łą b łah ą 1 zabaw ną: „M oralność, cnota, u siln o ść w p racy są to n ie w ą tp liw ie h a sła szla ch etn e i w zn io słe, lecz zn an e sk ąd in ąd już z ła w y szkolnej i zap raw ion e do ty ła p ed a g o g iczn y m sosem , że w śród m łod zieży m ogą w y w o ły w a ć już chyba ty lk o p r z e ja w y dob rego hum oru...“ (s. 186).

N a w e t w ó w cza s, k ie d y M iller a rg u m en tu je przy pom ocy fa k tó w h is to ­ ryczn ych , tra k tu je o w e fa k ty z tak d u żym n iep o sza n o w a n iem w y m o w y ch ron ologii, ż e zatracają o n e w a g ę d ow od ów rzeczow ych. D la teg o o se n sie id eo w y m filo m a ty zm u w y ro k u je on na p o d sta w ie p orów n an ia z p o lity czn y m i sp isk am i w a rsza w sk im i, ba, n a w e t ze sp isk iem podchorążych. N iem a l każdą k on stru k cję in terp reta cy jn ą M illera pod p iera argum entacja ahistoryczna, n iep ełn o w a rto ścio w a n au k ow o, w z g lę d n ie w y sn u ta ze zb yt dow oln ej — do­ w o ln o ść jest tu o k reślen iem w y b itn ie zastęp czym — lek tu ry tek stów . W y­ m o w ę k o n cep cji M illera osłab ia dodatkow o n iep ełn a znajom ość A r c h iw u m F ilo m a tó w . T rzeba b o w iem p am iętać, że t. 3 części 2 A rc h iw u m , św ia d czą cy w y m o w n ie o u p o lity czn ien iu się T ow a rzy stw a F ilo m a tó w w la ta ch 1822— 1823, op u b lik o w a n y z o sta ł dopiero w roku 1934.

(6)

106 A L I N A W I T K O W S K A

poszerza ro zm iary kryzysu, ale go nie w yjaśnia. Ż eglarz nie je s t elegią na śm ierć drogiej osoby, z tak im elegijn ym w spom nieniem poświęconym cieniom m atk i sp o tkam y się w D ziadów cz. IV, n ie jest też „ se n ty m en ta ln y m “ żalem po stracie ukochanej, chociaż oby­ dw a te fak ty życiow e na zasadzie lirycznego w spółczynnika w to ­ pione są organicznie w istotę k onfliktu. Ż eglarz zapow iada bow iem szeroką skalę uczuć i m yśli ludzkich, c h a ra k te ry z u ją c ą w szyst­ kich bohaterów M ickiewiczowskich, dla k tó ry ch sp raw y serca m ają zawsze głęboką m otyw ację, sięgającą różnorakich dziedzin życia człowieka. S tąd rozpacz ich je s t nie tylko rozpaczą kochanka, a serce p rzepala nie tylk o „zaw iązka m iękka z w arkocza dziew icy“ .

Wolno przypuszczać, że ta k o stre poczucie sy tu acji kryzysow ej, staw iającej człow ieka wobec h am letycznej a lte rn a ty w y : „być albo nie b y ć“, spow odow ały p rzy czy n y bardziej złożone, tk w iące głów nie w dziedzinie świadom ości ideow ej poety. Pozornie realiów tak określonych i kon k retn y ch, ja k biograficzne, życie p o ety w tym zakresie nie dostarcza. I dostarczać nie m usi. Św iadom ość ludzka, zwłaszcza ideowa, w stosunkow o niew ielkiej m ierze zależy od bez­ pośrednich faktów i w ydarzeń. K sz tałtu ją ją w znacznie w iększym stopniu ogólne ten d en cje historyczne, k lim at epoki, b ardziej procesy historyczne niż w y darzen ia dnia. Ludzie o bardzo in ten sy w n y m życiu ideow ym , o n iesłychanej pod ty m w zględem czujności, do jak ich należał M ickiewicz, c h w y ta ją tę ten d en cję szybciej, niż po­ św iadczą ją fak ty dnia.

W iosna 1821 nie była w iosną nadziei. Czuło się n ad ciągającą falę reakcji. Na konty nen cie eu ro pejskim rew olu cje jeszcze trw ały , ale czy w różyły nad zieję zw ycięstw a? J a k donosił P ie tra sz k ie w ic z 6, „300 Fabiuszów “ pojechało jeszcze w alczyć do N eapolu, ale w sam ej W arszaw ie „liberalizm ow i“ przy k ręcan o coraz m ocniej śrubę. A rty ­ k uły D e k a d y skreślano zaciekle, przebąkiw ano o likw idacji pism a. Szybkim i kro kam i zbliżał się k res „jaw nego liberalizow a­ n ia “, jak ie u p raw iała D e k a d a , zakończony w ielo letnią sołdacką kaźnią H eltm ana. S tu d en tó w śp iew ających w k a w ia rn iac h burszow - skie piosenki k aran o „ ra tu sze m “ i coraz bezw zględniej w ydalano z g ranic K rólestw a. W krótce poszczególne fa k ty n a b ra ły oczyw isto­ ści przem yślanego system u, „reak cy jn eg o k u rs u “ A lek san dra. Roz­

8 Por. lis t P i e t r a s z k i e w i c z a , 7 III 1821 (A r c h iw u m F ilo m a tó w , cz. 1. t. 3, s. 167).

(7)

„ P O D S T R Z A Ł A M I G R O M U “ 107

pacz ludzi p rzerażon y ch ty m stanem rzeczy w y rażają chyba n a j­ lepiej słow a p rzejm u jąco sm utnego listu Pietraszkiew icza:

Z aciąży się n a n ow o ten kraj i na now o cofn ie się w stecz, ab y cierpiał, a cier p ien io m k ońca n ig d y n ie będzie, o N adziejo, N adziejo, N adziejo, gd zieżeś z n ik n ę ła 7.

Rozpacz Pietraszk iew icza okaże się tym bardziej zrozum iała i głęboka, gdy się w eźm ie pod uw agę lib eraln e złudzenia filom atów , rolę, ja k ą w ich p ro g ram ie odgryw ało tzw. przystosow anie się do zam ierzeń rządu. N arzucało to konieczność now ej o rie n tac ji poli­ tycznej, now ego odnalezienia siebie w tru d n iejszy ch w aru n k ach b y tu narodow ego. D la M ickiewicza tzw. k u rs rea k c y jn y nie był na pew no w ty m stopniu w strząsem politycznym ; m iał on już poza sobą porach u n ek ideow y O dy do m łodości, inaczej pojm ow ał czyn­ n ą postaw ę wobec życia, jednoczył ją z hasłem w alki. A le na pewno do końca n ie pozbył się lib eraln y ch złudzeń, podobnie ja k daleki był od politycznej k o n k rety zacji em ocjonalnych treści Ody. Rzeczy­

wistość od b ierała w szelką rea ln ą podstaw ę ty m złudzeniom , u k a ­ zyw ała fiasko ty ch zw łaszcza koncepcji politycznych, k tó re — jak filom atyzm — o p ierały się n a m ożliwości w spółistnienia ko nspiracji z legalizm em . W obec załam an ia się podstaw historycznych ideologii filom atyzm u p oeta nie m ógł pozostać obojętny, zwłaszcza że treści ideow e propagow ane w Odzie, k tó re m ogłyby się zam ienić w krew i ciało politycznego spisku, zaw isły w próżni.

R ecepcja O dy w śród filom atów odegrała najpraw dopodobniej w św iadom ości M ickiew icza rolę większą, niż się przypuszcza. Nie chodzi oczywiście o to, że Czeczot z Zanem jej nie zrozum ieli, a M a­ lew ski p o tra k to w a ł n a p raw ach u d a tn e j sty lizacji sch illerow sk iej. Chodzi o to, że Oda n ie stała się filom ackim w ierszem program o­ wym , ja k niegdyś pieśń „H ej, radością oczy błysną...“, nie p o tra k to ­ w ano jej jako w iersza-m an ifestu , n ie w yw ołała w T ow arzystw ie tego przełom u, k tó ry w św iadom ości ideow ej M ickiew icza b y ł już faktem . P otężne w ezw an ie do siły, gw ałtu, szału i en tu zjazm u za­ w isło w próżni, n ie odegrzm iało echem . P o eta pozostał beznadziejnie sam, po raz pierw szy w jego m yślach n ie uczestniczyli w ieloletni tow arzysze ideow i. Ś m iały m m arzeniom rew o lucyjnym O dy za­ brakło w aru n k ó w realizacji, entuzjazm ow i — bazy m aterialn ej, op arcia w k o n k retn y m działaniu politycznym . Co w ięcej, w kręgach

7 L. U z i ę b ł o , N o w y p r z y c z y n e k lis to w n y do d z ie jó w p ro c e su filo m a ­ tó w . W i l n o , 1939, n r 2, s. 154.

(8)

108 A L I N A W I T K O W S K A

politycznych m ogących wchodzić w rach u b ę — odpow iednika tego rów nież p o eta nie znalazł. P o lity czn y ru ch spiskow y pojaw i się n a L itw ie dopiero latem 1821 — w postaci pierw szych, słabych ideowo gm in T ow arzystw a P atriotycznego, organizow anych przez Oborskiego. N iepodobieństw em było zatem w ówczesnej sy tu acji poety znaleźć rac je polityczne, k tó re by go u tw ierd z ały w słusz­ ności takiego stanow iska, w sk azyw ały szanse rea liz a c ji poetyckich sugestii O dy. Rzeczyw istość sk łan iała do w ia ry w ich kryzys, kazała je trak to w ać ty lko w poetyce m arzenia.

W iosną 1821 M ickiewicz znalazł się w sy tu a c ji człowieka, k tó rem u życie odbierało w szelkie pew nik i ideowe, n a jak ich op ierał „gm ach m y śli“ i planów , oraz w szystkie n a jb a rd zie j ludzkie, n a j­ bardziej osobiste dobra serdeczne. Ten w łaśnie człow iek nap isał pełną straszliw ego rozdarcia, poczucia pustki, p ełn ą k rzy k u rozpaczy pierw szą zw rotkę Ż eg la rza :

O m orze zja w isk ! sk ąd ta noc i słota! B y ła jutrzn ia i cisza, g d y m b y ł b lisk i brzegu! D ziś ja k ie fa le, ja k i w ic h e r m iota!

N ie m ożna p łyn ąć, cofn ąć n ie podobna biegu! A w ię c porzucić k orab żyw ota?

B o h ater Żeglarza znalazł się w sy tu a c ji przek raczającej ram y jakichkolw iek p ry w a tn y c h kryzy sów życiow ych, w sy tuacji, jak ą h istoria n arzu ciła w ielu spiskow com polskim w okresie m iędzy okrzepnięciem bazy m ate ria ln e j ru c h u rew olucyjnego, a po u tra c ie złudzeń liberalnych. P rzed ludźm i o dużej św iadom ości ideow ej z całą ostrością staw ał problem m o raln y odnalezienia pozytyw u, k tó ry by im pozwolił zachow ać w ia rę w sens życia, chronił ich przed nihilizm em . N ajb ard ziej w artościow i od najdow ali ten po­ zytyw — podobnie ja k odnalazł go b o h a te r Żeglarza — w postaw ie czynnej w alki.

Nie przypadkow o m łody Goszczyński, k iedy po klęsce D e k a d y i Z w iązku W olnych P olaków b łąk a się po u k raiń sk ic h p a rty k u la - rzach, przeżyw a d ram a t zbliżony do M ickiewiczowskiego Żeglarza, d ram a t poczucia klęski ideałów rew olucyjn ych . I n ie przypad k iem w pow stałej zim ą 1824 N ocy w Z o fió w ce jed y n y m pozytyw em , jak i przeciw staw i w łasnej sy tu acji rozb itka i o k ru cień stw u św iata, będzie także, choć ogólnikowo sform ułow ana, postaw a w alki.

W skutek scharakteryzow anego w yżej nagro m adzen ia przyczyn i okoliczności d ram aty czn ą sy tu a c ję klęski p rzeży ł A dam M ickiewicz szybciej i pełniej niż inni ludzie, k tó ry m epoka n ie oszczędziła go­

(9)

„ P O D S T R Z A Ł A M I G R O M U “ 109

ryczy zaw iedzionych nadziei. P ełn iej odczuł tę sy tu ację głów nie poprzez poszerzenie jej w y m iarów o klęskę uczuć osobistych, o do­ św iadczenie rom antycznego kochanka. D latego w ystęp u jący w w ier­ szu h arm o n ijn y id e a ł ż y c i a posiada n iespotykaną dotąd u M ickie­ wicza w szechstronność i głębię. O bejm u je on obow iązki społeczne człow ieka w a ru n k u ją c e m oralność o b y w atelsk ą (Cnota) — ideał zaczerpnięty z ducha u staw filom ackich. Jak o konieczny w aru n ek pełni id eału w ysuw a jed n a k tak że Piękność — sym bol ogólnikowy, ale w św ietle M ickiew iczow skiej dysk usji z Jeżow skim , poprze­ dzającej Odę, wolno rozum ieć go w ielostronnie — jako liryczne praw o serca do w ielkiego uczucia i jako rew olucyjną, en tu zjastyczną postaw ę w obec życia. J a k słusznie zauw ażył Ż ółkiew ski w swojej bardzo w nikliw ej analizie Ż e g la rz a 8, M ickiewicz jeszcze uznaje .możliwość osiągnięcia id eału n a drodze sam ej tylko Cnoty, ukrze- pionej „rzym skim b alsam em “ w y trw a n ia i stoickiego h a rtu m oral­ nego. Nie a k c ep tu je tej drogi, ale uw aża ją za m ożliw ą. W skazuje to n a żyw otność w świadom ości poety resztek przekonania o istn ie ­ niu idealnego m odelu filom atyzm u i filom aty, raczej nieosiągalnego praktycznie, k tó ry by zapew niał zdobycie ideału — „sław y opo­ k ę“ — za cenę m ęki i krw i. Nie będzie to jed n a k w żadnym razie ideał tej w artości i głębi, co u traco n a przez b o h a te ra w iersza Piękność.

M ickiewiczowski d ra m a t u tra ty ideału 9 przypom ina w pew nym sensie sy tu a c ję z w iersza S ch illera Die Ideale. Schillerow skie zarysow anie k o n flik tu m iędzy ideałem a jego realizacją m usiało w ydaw ać się poecie niesły ch an ie tra fn e i uderzające, skoro już w 1820 г., pod w pływ em pierw szych le k tu r Schillera, tłum aczy — opornie łam iąc się z tru d n o ściam i języka i sty lu o ry g in ału — w iersz niem ieckiego poety Ś w ia tło i ciepło, podejm ujący w m niej ostrej w e rsji tę sam ą pro b lem aty k ę filozoficzno-m oralną. N ajpraw dopo­ dobniej S chiller b y ł w ty m w y p adk u najbliżej istoty jego w łasnych życiow ych konfliktów , u św iad am iał m u je w języ k u poezji.

A le przepaść dzielącą Schillerow ski pozytyw od ideału M ickie­ wicza ukazał w pełni dopiero Żeglarz. Być może, w łaśnie owa ude­ rzająca zbieżność w u ch w yceniu isto ty k o n flik tu ty m drapieżniej

8 S. Ż ó ł k i e w s k i , S p ó r o M ic k ie w ic z a . W rocław 1952, s. 55— 56. 9 Bardziej szczeg ó ło w e in fo rm a cje na tem a t d y sk u sji M i c k i e w i c z a z filom atyzm em , d o ty czą cej p o jęcia tzw . p ełn i id eału , zaw iera m ój a rtyk u ł pt. C z y M ic k ie w ic z „p r z e z w y c ię ż a ł“ f ilo m a ty z m ? ( Ż y c i e L i t e r a c k i e , V, 1955, nr 48).

(10)

n o A L I N A W I T K O W S K A

uw idoczniła różnicę ich m oralnej postaw y w obec św iata. S chille- rowskiego bohatera, odartego przez życie z w szelkich m arzeń, p ra ­ gnień, dążeń i zam ierzeń, przed tragizm em rozpaczy Żeglarza, przed koniecznością decyzji o w y m iarach ostatecznych chron i kom ­ prom isow e „zniżenie lo tu “, płaski sojusz z rzeczyw istością. Ideały — zdaje się m ówić w iersz S chillera — to „sny i d y m y “, a życie upływ ać w inno pod hasłem cnót w ym iern ych, k o n kretnych , nie­ zaw odnych, pod znakiem p rzy jaźn i i pracy. S chiller ju ż n ie dzieli złudzeń M ickiewicza, że jm o ta prow adzi n a „sław y opokę“ , zna z aw artą w niej gorycz rezy g n acji i rezygn ację tę ak ceptuje. D uali­ styczna n ieharm onijność ideału i rzeczyw istości m u siała stać się m anifestem ideow ym Schillera, podobnie ja k dla M ickiewicza w alka z takim ujęciem życia i piękna była podstaw ow ym nakazem mo­ raln y m 10.

B ohatera Żeglarza żadna z „rozsądnych“ koncepcji życia nie chroniła przed zderzeniem się z ostatecznością, pozostaw ała n ie u b ła ­ gana a lte rn a ty w a : odnalezienie now ej, w ielkiej w artości, określającej sens istn ien ia albo nihilisty czn y gest sam obójcy. Tylko te dw a w yjścia ocalały godność ludzką, n ie plam iły jej kom prom isem .

Gdzie w artości tej m ożna było szukać? N ie w św iecie p raw d politycznych, bo p raw d y te leżały w gruzach, nie w doznaniach osobistych, bo w szystkie pochłonęła przeszłość. A zatem w jakichś in n y ch w artościach ludzkich, w jak im ś u k ry ty m sensie istnienia?

Z am iast odpow iedzi p o jaw iają się w Ż eglarzu dw ie zw rotki u trz y m an e w ton ie osiem nastow iecznej elegii filozoficznej. Do oby­ czajów tej elegii należała filozoficzna zadu m a n ad sensem św iata, zakończona w nioskiem ideow ym dotyczącym celowości ludzkiego istnienia, przeznaczenia losów człowieka. B yła to elegia p raw ie w całości ortodoksyjna, zaciekle d y sk u tu jąca z deizm em , o teleolo- gicznych podstaw ach św iatopoglądow ych. W ielbiła potęgę Boga, d rw iła ze śm iesznej sam odzielności usiłow ań ludzkich, uczyła po­ kornego p rzy jm o w an ia losu człow ieka w pisanego w potężny tró jk ą t bożej opatrzności. Ł atw o obiecyw ała pozytyw m o raln y za cenę w ia ry i bierności.

10 N a w a lk ę M i c k i e w i c z a z d u a listy czn y m ro zu m ien iem id ea łu w li­ teratu rze n iem ieck iej okresu S tu r m und, D ra n g ’u zw ró cił ju ż u w a g ę Ż ó ł ­ k i e w s k i (op. cit.). Z am ierzen iem n in iejszej pracy je s t próba ro zw in ięc ia zaw artych tam m yśli.

(11)

„ P O D S T R Z A Ł A M I G R O M U “ 111

Ż eglarz w obliczu w ielkiej decyzji p o d ejm uje m oty w filozo­

ficznych rozm y ślań o w y m iarach i sensie istnienia, tak, zdaw ałoby się, do k ra ń c a w y ta rty przez tę niesław n ej pam ięci elegię:

Co żyje, n ik n ie — ta k n a m n ie św ia t w oła, Za cóż g ło s ten w ew n ętrzn ej w ia r y n ie w yzięb i, Ż e g w ia zd a ducha zagasn ąć n ie zdoła

I raz rzucona krąży po n iezm iern ej głębi, P ó k i czas w ieczn e to czy ć będ zie koła.

Czy pozy tyw filozoficzny w y sn u ty z tych rozw ażań je s t ideowo bliski an ty d eisty czn ej elegice osiem nastow iecznej? Czy je st po p ro stu po zy tyw em relig ijn y m ? Tak zdaje się sądzić K o nrad Górski, w idząc w decyzji m oralnej b o h a te ra u tw o ru, p rzek reślającej gest sam obójczy, znam ię przełom u religijnego:

M ick iew icz od tw arza sta n w ew n ę tr z n e g o rozbicia p rzed sw o im odrodze­ n iem relig ijn y m , k ied y n a jszczy tn iejsze id ea ły sp o łeczn e n ie w y sta rcza ły m u w życiu. P otrzeb a in d y w id u a ln eg o szczęścia n iezasp ok ojon a prow ad zi do m y ś li sam ob ójczej — w y b a w ie n ie d a je ty lk o w ia ra u .

W yd aje się jednak, że w łaśnie cytow ana zw rotk a przekreśla jak ąk o lw iek m ożliw ość im p uto w an ia Żeglarzow i pozytyw u re lig ij­ nego. G dyby m iała go potw ierdzać, m u siałaby wówczas uciec się do teleologicznego u jęcia p raw św iata i losów człow ieka, m usiałaby akceptow ać treści ideow e w łaściw ej w stecznej elegii filozoficznej, m u siałaby być n ap isan a zupełnie inaczej. Jak? Odpowiedź p rz y ­ nosi niezaw odny, ja k zawsze, Schiller:

I B ó g jest, w o la n ieza ch w ia n a , św ięta, Choć lu d zk a się w cią ż p otyka:

O tch ła n ie czasu i p rzestrzen i pęta M yśl ta n a jw y ższa przenika,

I ch ociaż w sz y stk o krąży w zm ia n ie w ieczn ej, T rw a duch śród zm ian y spokojny, s t a te c z n y 12.

J e s t to nieom al relig ijn a p a ra fra z a filozoficznej p ro b lem aty k i w iersza M ickiew icza. S ch iller podstaw ę trw ałości w szelkich zjaw isk n a tu ry i p raw dopodobnie w artości ludzkiej o piera n a pozornej dia­ lek ty ce teleologów , u p a tru ją c y c h w w oli bożej siłę napędow ą zm ian

11 G ó r s k i , op. cit., s. 113.

12 F. S c h i l l e r , S ło w a w ia r y . P rzek ład W in cen tego K r ó w c z y ń s k i e - g o. W tom ie: P o e z je w n a jle p s z y c h p r z e k ła d a c h p o lsk ic h . Z ebrał i w y d a ł A. Z i p p e r . Z łoczów 1929, s. 184— 185.

(12)

112 A L I N A W I T K O W S K A

n a tu ry i losów człow ieka. B ezm ierny kosm os i d ro b in a ludzkiego życia w pisane b y ły w gigan ty czn y ru ch k iero w an y przez niezm ier­ nego, boskiego „ducha św ia ta “.

Podobnie Pope — w znanym zresztą M ickiewiczowi W ierszu

0 człow ieku — w ydobyw a boską celowość w e w spółzależności

1 zw iązku zjaw isk:

Patrz! jak z upadku roślin ży c ie je s t w zn iesio n em I na p ow rót w ro ślin y p rzechodzi sw y m zgonem . Tak w sz e lk ie p ło d y n ik n ą ć n o w y k sz ta łt p rzyw d zieją, C h w ytam y isk rę życia i tracim k oleją! [...]

N ic n ie je s t próżnym , z c zą stek ca ło ść ta s ię składa; Jed en duch dobroczynny, k tó ry w sz y stk im w ła d a ...13.

Podobne m yśli w m niej lu b b ardziej su b teln ej postaci popu la­ ryzow ała o b fita liry k a filozoficzna epoki, k tó re j cytow anie tu ta j nie je s t konieczne.

Z o brazu wiecznego ru ch u n a tu ry , zm ienności form m aterii, z w ielkiego procesu p rzem ijan ia ortodo ksy jna filozofia epoki w y sn u ­ w ała koncepcję m oralnej postaw y człowieka, w ypraco w yw ała syn­ tezę losu ludzkiego. O parła ją n a poczuciu m ałości człow ieka wobec ogrom u potęgi Boga, na teleologicznym u jęciu jego losów zależ­ n ych od nie znanych m u p raw wyższego rzędu, na k o n tem p la ty - w izm ie jako zasadniczym znam ieniu postaw y poznaw czej. Tak po p u larn y w X V III w. stoik M arek A ureliusz śm ieszną kruchość b y tu ludzkiego w ydobył przez m etafo rę gnijącego jesien ią liścia; cytow any ju ż Pope d rw ił z sam odzielnych zam ierzeń ludzkich, p eł­ nych p asji poznaw czej, nie liczących się z n ieu ch ron ny m i praw am i boskim i:

Ta czcza praca śm iech ty lk o m oże w zb u d zić w niebie, K tóre w zw a lisk a ch gru zów sza lo n y ch za grzeb ie u .

W ielki m yśliciel katolicki P ascal p rzestrzeg ał przed dociekaniem p raw n a tu ry , grożąc człowiekowi, zaw ieszonem u „m iędzy ty m i dw iem a otchłaniam i, Nieskończonością i N icością“ — tragiczną a lte rn a ty w ą w y bo ru 15.

13 A. P o p e , W ie r s z o c zło w ie k u . P rzek ład z a n g ielsk ieg o L u d w ik a K a - m i ń s k i e g o . W arszaw a 1816, s. 26.

14 T a m że, s. 42.

15 B. P a s c a l , N ę d za c z ło w ie k a b e z B oga. W tom ie: M yśli. P rzeło ży ł T a d eu sz Ż e l e ń s k i (B oy). W stęp n a p isa ła S te fa n ia S k W a r c z y ń s k a . W arszaw a 1953, s. 40.

(13)

„ P O D S T R Z A Ł A M I G R O M U “ 113

W tej sy tu a c ji znalazł się dociekliw y b o h a te r Ż eglarza: odrzucił filozoficzną in te rp re ta c ję n a tu ry i losu człowieka, ja k ą dał teleolo- gizm, ja k ą przek azała św ietn ie m u znana filozofia i lite ra tu ra X V III w.:

Co żyje, n ik n ie — ta k n a m n ie św ia t w oła.

Przeciw ko tem u pojęciu człowieka-listk.a, człow ieka-błahostki p ro te stu je w e w n ętrzn e przeko n an ie poety o niezniszczalności ducha ludzkiego, o jego w iecznym bycie i trw an iu . N iesłychanie charak­ tery sty czn e je s t to hu m an isty czn e u p a try w a n ie trw ałości w duchu ludzkim , a n ie w boskim „duchu św ia ta “. D la b o h atera Żeglarza istota tk w i w sferze zagadnień bezap elacyjn ie rozstrzyganych w or­ to do k syjnym u jm o w an iu stosunku duszy ludzkiej do bytu, dotyczy bow iem owej Pascalow skiej „otchłani nicości“ . Czy granice b y tu ludzkiego są zarazem granicam i isto ty człow ieka — oto palące pytanie, w obliczu k tórego sta je b o h a te r w iersza:

L ecz w szy stk o ż z n am i w ty ch fa la ch przepadnie?

W ielka księg a n a tu ry odpow iadała n a to p y tan ie ow ym słyn­ nym : „co żyje, n ik n ie “ . U m ysł ludzki n a d a ł tem u faktow i dwo­ jaką, zasadniczo ró żną in te rp re ta c ję : ateistyczn o -m aterialistyczną

i, w zm iankow aną w yżej, teleologiczną. K ażda z n ich była dla poety nie do p rzy jęcia. Sw oją n a tarczy w ą oczywistością narzucała się zwłaszcza koncepcja m aterialisty czn a i z nią, jako z pow ażnym prze­ ciw nikiem filozoficznym , p o d ejm u je d y skusję zw rotka ce n traln a dla zrozum ienia tre śc i św iatopoglądow ych Żeglarza:

...gw iazda ducha zagasn ąć n ie zdoła I raz rzucona krąży po n iezm iern ej głębi,

P ók i czas w ieczn e toczyć b ęd zie koła.

O stateczny wniosek, ja k i b o h a te r w iersza w ysn uł z filozoficznej zadum y n a d fo rm am i ludzkiego istnienia, b y ł krańcow o odm ienny zarów no od osiem nastow iecznej elegiki św iatopoglądow ej, ja k i od m aterialisty czn y ch propozycji naukow ych. P ropagow ał swoisty, laicystyczny dualizm m a te rii i ducha, w olny od ortodoksyjnego pojęcia Boga — choć n ie w ykluczający jego istn ien ia jako przy­ czyny spraw czej — m an ifestu jący w iarę w niezniszczalność ducho­ wej isto ty człow ieka. M ickiew iczow skie p iękne i ab strak cy jn e pojęcie „gw iazdy d u ch a“ n ie m a nic wspólnego z ortodoksyjną k ategorią duszy n ieśm ierteln ej ani z przew idzianym i przez system y relig ijn e fo rm am i jej pozagrobow ego by tu . J e s t do k rań ca a b stra k

(14)

114 A L I N A W I T K O W S K A

cyjno-filozoficzne, a n ty dogm atyczne i m im o w oli p rzy pom ina d uali­ styczne rozw ażania o nieśm iertelności duszy — K arte z ju sz a i Spi­ nozy. A zwłaszcza Spinozy. W ielki m ate ria lista siedem nastow ieczny usiłow ał ocalić trw ałość „m yślącej su b stan cji człow ieka“, czyli duszy ludzkiej, w m ożliw ie logicznie u ch w y tn y ch form ach poza- rzeczyw istego bytu, stw orzył k o n stru k c ję nacechow aną, rzecz jasna, dualistycznym kom prom isem , ale doszczętnie w y p ra n ą z tak nien aw istn y ch m u, u p o k arzających godność u m y słu ludzkiego, kon ­ cepcji teleologicznych i chrześcijańskiego pojęcia Boga.

Jeszcze bliższe zw iązki zd ają się łączyć filozoficzne pojęcie ducha w Żeglarzu z niem iecką ro m anty czną filozofią n a tu ry , szczególnie w jej S chellingiańskiej w ersji. W idealistycznej dia- lek ty ce młodego Schellinga spotkać się m ożna z tezą o jedności ducha i m aterii, Boga i p rzy ro dy dostępnej ludzkiem u poznaniu, w reszcie o człow ieku jako najw yższej fo rm ie sam ouśw iadom ienia n a tu ry . Na tej zasadzie człow iek m iał możność poznania ob iek ty w n ie istn iejący ch form m aterii, poznania absolutu, staw ał się częścią absolutu. Ta sw oista dialektyka, o k reślan a przez S chellinga p oety cką m etaforą „odysei d u ch a“, obyw ając się bez pojęcia Boga osobowego, zakładała jed n ak n ieśm iertelność ducha ludzkiego jako najw yższej sam ow iedzy przyrody. Ja k iś reflek s tej S ch ellingiańskiej „odysei d u ch a“ odnaleźć m ożna w M ickiew iczow skim obrazie „gw iazdy ducha“ krążącej po niezm iernej głębi w szechśw iata.

T rudno powiedzieć coś wiążącego n a te m a t św iadom ej p a ra fra z y m yśli Schellinga w Żeglarzu i źródłow ej le k tu ry tek stó w tzw . ro ­ m antycznej filozofii n a tu ry przez młodego M ickiewicza. Z najom ość pism tego filozofa w Polsce początków X IX w. b y ła w ogóle nie­ w ielka i nie p rzekazyw ała osiągnięć o biek ty w no-id ealistycznej dialek ty ki S chellinga 16. N ajw cześniejszą w zm iankę listo w ą dotyczącą au to ra S y s te m des transcendentalen Id ea lism us z n a jd u jem y w ko­ respondencji poety z r. 1824, ale — ja k przypuszcza W acław K u ­ backi 16a — ju ż w czasie studiów u n iw ersy teck ich M ickiew icz b y ł nieźle obeznany z przyrodniczym i podstaw am i S chellin giań sk iej spekulacji. M ógł tak że Schelling dotrzeć do M ickiew icza poprzez le k tu rę czasopism zagranicznych, m ogła to być ty lk o u d erzająca, choć nie przy p ad ko w a zbieżność sam odzielnych rozm yślań p o ety —

16 Por. S. H a r a s s e k, J ó z e f G o łu ch o w sk i. Z arys ży cia i filo z o fii. K ra­ k ów 1924.

16a W. K u b a c k i , „A b s o lu ty z m “ M ic k ie w ic z a . W tom ie: P ie r w io s n k i p o l­ sk ieg o ro m a n ty zm u . K rak ów 1949, s. 142.

(15)

„ P O D S T R Z A Ł A M I G R O M U “ 115

biegnących to rem laicy stycznych, przypuszczalnie spinozjańskich filozoficznych tra d y c ji przeszłości — z teoriam i m łodego Schellinga.

C h a ra k te ry sty c zn e i w iele m ów iące je s t zarysow anie się tej zbieżności rom antycznego filozofa i rom antycznego poety w punk cie apologii w ielkości człowieka, trak to w aneg o u S chellinga jako część absolutu, u M ickiew icza — jako duch przez sw ą n ieśm iertelność rów ny Bogu.

R ozw ażania pośw ięcone trw ałości b y tu ludzkiego o d g ry w ają w w ierszu ro lę decydującą. Bez n ich nie m ógłby być p o d jęty końcow y n akaz w alki i p atety czn a św iadom ość m ocy człowieka. B o h ater w iersza nie m ógł znaleźć podstaw do w iary w sens życia i w alki w żadnych k atego riach ideow o-m oralnych tkw iących w rze­ czywistości. Z p rzen ik liw ą logiką a rty sty czn ą zgrupow ane stro fy w iersza o d sła n ia ją k ro k za kro kiem w ielki d ram a t człowieka, k tó ­ rem u o d e b ra n e zostały w szelkie m ożliwości realizacji pełn i ideału. P rzed n ih ilisty czn ą decyzją sam ounicestw ienia mogło go uchronić tylko odnalezien ie jak ie jś now ej w ielkiej w artości. Tą w artością sta je się dla b o h atera on sam — człowiek, jed y n a w św iecie zjaw isk w artość trw a ła i niezniszczalna, dzięki swej nieśm iertelności rów na Bogu. Człow iek staw ał się ta k w ielki, że sądzić go m ógł ty lk o duch ran g ą m u ró w n y — Bóg:

S ąd nasz, prócz B oga, n ie dany nikom u.

T en dźw ignięty do m ajestaty czn y ch w ym iarów człow iek czuł się dość silny, aby sam otnie podjąć w alkę z m orzem w rogich zja­ wisk. W fin a le m ogła paść o ptym istyczna m im o w szystko zapow iedź w alki: „ J a p ły n ę d a le j“ .

B o h ater Żeglarza zgrom adził w sobie w postaci zarodkow ej cechy, k tó re w a ru n k u ją późniejszą prom etejskość K onrad a i jego w ielką pychę ludzką, pozw alającą m u „gadać“ z Bogiem. Był po­ stacią o tw iera ją c ą galerię w spaniałych indyw idualności ro m an ­ tycznych, bohaterów -sam otników . W skazyw ał zarazem n a ich w iel­ kość i słabość. F a k tem ideow ym o ogrom nej doniosłości było p rzy ­ znanie człow iekow i p raw a do b u n tu , złam anie w szelkich norm filozoficzno-m oralnych, k tó re m u tego p raw a odm aw iały. Słabością b u n tu b ył jego sam otniczy ch arak ter.

W sy tu a c ji historycznej, jak a stała się udziałem M ickiewicza, i n ie tylko jego, ten in d y w id u alisty czn y c h a ra k te r b u n tu był jed n a k koniecznością.

Z ty ch pozycji dokonuje M ickiewicz w Żeglarzu ideowego o bra­ chunku z filom atyzm em . N ie trzeba udow adniać, że nie m a on nic

(16)

116 A L I N A W I T K O W S K A

wspólnego z eg otystycznym odepchnięciem społecznikostw a. Nie jest to także polem ika św iatopoglądow a rozgryw ająca się n a płasz­ czyźnie filozoficznej stoicyzm u, ja k rzecz u jm u je W acław K u ­ backi 17, a częściowo tak że S tefan Żółkiew ski. Godząc się n a w e t — a zgodzić się tru d n o — z rzekom o rew olu cy jn y m i treściam i ideo­ w ym i tzw. repu b likań sk iego stoicyzm u, k tó ry obaj badacze p rzy ­ pisu ją M ickiewiczowi, niesposób dopatrzyć się w filozoficznej postaw ie p o ety — b u n to w n ik a-in d y w id u alisty — jakichkolw iek ko­ neksji ze społeczną m oralnością stoików . C hyba że pojęciom ty m odbierzem y k on k retn ość historyczną, n ad am y im sens m etafo­ ryczny — wów czas isto tn ie każdy a k t czynnej w alki m ożna będzie nazwać republikańsko-stoickim , podobnie jak w term inologii G ór­ skiego, stosow anej w książce Pogląd na św iat m łodego M ickiew icza, każde w zniosłe przeżycie nazyw a się religijnym .

N atom iast n a pew no — i tu ta j K ubacki w y d aje się mieć n a j­ głębszą rację — w k ostium ie tej rzym skiej ideologii w y stę p u ją w w ierszu spektatorzy-filom aci. Z filom ackich dyskusji M ickiewicza w iadom o bow iem , że w łaściw ą im postaw ą by ł kontem platyw izm o zdecydow anej p ro w enien cji stoickiej. W yczuw alny dystans, z jak im w w ierszu tra k tu je się filom atów , w y n ik a ze zrozum iałej, u d o k u ­ m entow anej całym tokiem liry k u dojrzałości ideow ej, filozoficznej człowieka, k tó ry p rzeżył gorycz klęski, k tó rem u dane było poznać tak w ielkie skom plikow anie zjaw isk św iata, jak ie n ie m ieściło się w ogóle w ów czesnych m ożliw ościach poznaw czych filom atyzm u:

B o w a m m n iej w id n e te czarne chm urzyska, N ie sły ch a ć z dala w ich ru , co tu lin y targa,

Grom , co tu bije, dla w a s ty lk o błyska.

Z p ełny m poczuciem niepo ró w nyw alnej skali dośw iadczeń ideo­ w ych i osobistych dzielących go od filom atyzm u poeta odm aw ia przyjaciołom p raw a osądu swoich czynów. J e s t to w pełn i zrozu­ m iała, zawsze a k tu a ln a zasada sądzenia w artości przez w artość jej TÓwną lu b wyższą. K ońcow a strofa w iersza m ów i jed n a k w ięcej. P ró b u je stanow isku p o e ty nadać cechy odm iennej postaw y etycznej. W prow adza n a jw y ra ź n ie j k o n flik t dw u etyk: filom ackiej i — m ożna chyba ryzykow ać to o kreślenie — rom antycznej.

E ty k a filom atów w y ra sta z tra d y c ji tzw. n a u k i m oralnej O św iecenia, opierającej n o rm y społecznego postępow ania ludzi na

(17)

„ P O D S T R Z A Ł A M I G R O M U “ 117

p raw ie n a tu ry , racjo nalisty czn y m m y ślen iu i poznaw aniu św iata. W iekopom ną zasługą tej ety k i b y ła koncepcja człow ieka jako jed no ­ stki społecznej podlegającej p raw om n ow atorsko potraktow anego organizm u społecznego, z którego n ie m ożna się w yobcow ać, którego norm n ie w olno gwałcić, choćby ze w zględu n a swój w łasny, egoi­ stycznie ro zu m iany in te re s jed n o stki. S tosunek człow ieka do czło­ w ieka norm ow ało nie praw o boskie, n ie n akazy relig ijn e czy w ytw o­ rzone przez ludzi podziały stanow e, lecz zasady w y sn u te ze w spól­ nej w szystkim n a tu ry ludzkiej, d ającej podstaw ę racjonalistycznie uzasadnionem u kodeksow i „p ra w a n a tu ra ln e g o “ . H um anistyczną treść ta k rozum ianej n a tu ry człow ieka w ydobył już Spinoza:

n ie m ożem y n ig d y sp ra w ić tego, żeb y śm y n ie p o trzeb o w a li n iczego poza sobą do za ch o w a n ia sw eg o istn ien ia , żeb y śm y ż y li tak, iżb y n ie m ieć n ic do czy n ien ia z rzeczam i, k tóre są poza nam i. [...] N i e m a p r z e t o d l a c z ł o w i e k a n i c p o ż y t e c z n i e j s z e g o n a d c z ł o ­ w i e k a 18.

P olska n a u k a m o raln a doby Ośw iecenia, w osobie jej n a j­ w ybitniejszych teo rety k ó w i p opularyzatorów — Staszica i K ołłątaja, położyła zasady p raw a n atu ra ln e g o u podstaw w ychow ania oby ­ w atelskiego:

P rzeto w k ażd ej sp o łeczn o ści w sz y sc y o b y w a te le m ięd zy sobą tak z w ią ­ zani, iż jed en n ie m o że szkodzić drugiem u, aby ty m sam ym n ie k rzy w ­ d ził to w a rzy stw a ca łeg o i n ie szkodził sob ie s a m e m u le.

N ajw iększą cnotą oby w atela staw ała się zatem użyteczność, a pod­ staw ow ym nakazem m o raln y m — przystosow anie sw oich p rag nień osobistych do ryg o ró w rozum u, chroniących człow ieka od kolizji z sobą sam ym i z in te resa m i in ny ch ludzi. M ów iła o ty m słynna Locke’owska d efin icja cnoty:

Z asada [...] i p o d sta w a w sz e lk ie j cn oty i w a r to śc i le ż y w tym , że k toś je st z d o ln y w y r z e c się sw y ch w ła sn y c h p ragn ień , iść w b rew sw y m skłon n ościom , a p o stęp o w o ść je d y n ie za tym , co rozu m w sk a z u je m u jako n a jlep sze, ch ociaż och ota sk ła n ia się w in n ą s t r o n ę 20.

18 B. S p i n o z a , E ty k a w p o r z ą d k u g e o m e tr y c z n y m d o w ie d zio n a . N a now o opracow ał i w stę p e m op atrzył L eszek K o ł a k o w s k i . W arszaw a 1954, s. 261— 262. P o d k reślen ie m o je — A. W.

19 S. S t a s z i c , U w a g i n a d ż y c ie m Ja n a Z a m o y sk ie g o . W yd. 2. W rocław 1952, s. 18. B i b l i o t e k a N a r o d o w a . S eria I, n r 90.

20 J. L o c k e , W y b ó r p is m p e d a g o g ic zn y c h . O prać. H anna P o h o s к a. W arszaw a 1948, s. 54.

(18)

118 A L I N A W I T K O W S K A

W ydaje się, że ta obow iązująca w etyce n a tu ra ln e j d efinicja Locke’a od początku daw ała koncesje stoickiem u pojęciu stałości, w y trw an ia, rozum ow ego pojęcia konieczności. P ełn y m człow iekiem staw ała się jed n o stk a wówczas, gdy pozbyw ała się uczuciowego sto su nk u do rzeczywistości, porzucała nam iętności każące jej bez­ skutecznie staw iać opór obiektyw nej potędze p ra w stojących poza ludzką n a tu rą . N iebezpieczeństw o kontem p latyw izm u było tu ta j aż n ad to widoczne.

W szystkie niem al złe i dobre cechy ety k i ośw ieceniow ej w y stę­ p u ją w kodeksie m o ralny m filom atów , z w idocznym jed nak że zin tensyfikow aniem k o ntem platyw no-stoickiego jej c h a ra k te ru . Ten ty p recepcji n a u k i m oralnej O św iecenia w pierw szych dziesięcio­ leciach X IX w. nie b ył in d y w id ualną w łaściw ością filom atów . P o ­ dzielił on losy recepcji całego dorobku m yślow ego X V III w ieku, u m iejętn ie oczyszczanego z osiągnięć najb ard ziej rad y k a ln y ch społecznie i filozoficznie. Z badanie losów n au ki m oralnej w o k resie po rozbiorow ym m ogłoby dostarczyć in te resu jąc e j, a tru d n o dziś dostępnej dokum entacji. M ożna jed n ak przypuścić, że dla w y b itn y ch rep rezen tan tó w tra d y c ji ośw ieceniow ej n a tere n ie W ilna, jak im i by li Sniadeccy, p ro fesu ra u n iw e rsy te tu i T ow arzystw o Szubraw ców , w skazania ety k i n a tu ra ln e j sprow adzały się do zasad ogólnikow ego h u m an itary zm u (chłop to także tw ój b ra t — człowiek), idei dobra powszechnego i w ynikającej z niej pożyteczności działania, d y k to­ w anej przez tzw. zdrow y rozsądek. Na tych m iędzy inn ym i zasadach op a rty był cały p ro gram W i a d o m o ś c i B r u k o w y c h , u r a ­ biających określony profil ideow o-m oralny człowieka. Żądano,

aby lu d zie b y li u ży teczn y m i sob ie i k rajow i, ucząc się nauk do tego celu słu żących ; aby n ie p rzestęp o w a li za k res rozu m ow i w sk a za n y i o d ­ d a w a li cześć p ierw szej p rzyczynie, n ie szperając w sk rytych tajem n icach jej r z ą d ó w 21.

Ta filozofia życiowa, „opierająca się n a faktach, nie m arzen iach “, znalazła teo re ty k a w osobie Ja n a Śniadeckiego, k tó ry w późnym , bo z r. 1819 pochodzącym , a rty k u le O filo zo fii szeroko zajął się sp raw ą stosunku rozum u do nam iętności, in telekto w i ludzkiem u w yznaczając sm u tn ą rolę ham ulca w ielkich n a m ię tn o ś c i22.

21 R o zm o w a , p rz e c h a d z k a i zn o w u ro zm o w a . W i a d o m o ś c i B r u k o - w e, 1819, n r 148, s. 164'— 169.

22-Por. ta k że arty k u ł Jan a Ś n i a d e c k i e g o (M a lw in a . L ist stry ja do sy n o w icy . W w yd.: P ism a ro z m a ite . T. 3. W iln o 1818, s. 183) w y su w a ją c y

(19)

„ P O D S T R Z A Ł A M I G R O M U “ 119

Zasady e ty k i społecznej propagow ane przez lib eraln y ch oświe- ceniow ców w ileńskich nie ty lko spłyciły i zaw ęziły do hasła w y­ m iern ej użyteczności sens działania ludzkiego, ale ponadto zm niej­ szyły zakres indyw idualności ludzkiej, odm aw iając jej p raw a do uczuć

w ielkich i nam iętnych. W edług tej ety ki człow iek daw ał się — uży w ając M ickiewiczowskiej m etafo ry — „cyrklem zm ierzyć“, był w ty m sam ym stopniu niew olnikiem p raw rozsądku, ja k przed p rzew ro tem ośw ieceniow ym — niew olnikiem religii.

Nie w szystkie p u n k ty tej ety k i były zbieżne z filom ackim po­ jęciem cnót m o raln y ch — różnił je przede w szystkim stopień nasy­ cenia patrioty zm em i treściam i politycznym i. A le w spólna pozo­ staw ała płaszczyzna porozum ienia, k tó rą stw arzała definicja Locke’a, u jm o w an a i przez lib erałó w w ileńskich, i przez filom atów na sposób stoicki, k on tem platyw n y .

Przeciw ko tej etyce, odm aw iającej człow iekowi p raw a do buntu, do dynam icznej siły nam iętności, p ro te stu je o statn ia strofa

Ż eg larza :

I razem ze m ną pod strzałam i grom u Co czuję, in n i uczuć c h c ie lib y darem nie! Sąd nasz, prócz Boga, n ie dany nikom u.

Chcąc m n ie sądzić, n ie ze m ną trzeba być, lecz w e m nie.

Treści etyczne, jak ie p rzeciw staw ia M ickiewicz filom atyzm ow i, są dosyć ogólnikowe, chodziło bow iem n ie ty le o zarysow anie pro­ gram u, ile o em ocjonalną siłę protestu. N ie m a jed n ak podstaw , zwłaszcza w k ontekście całego w iersza, do u p a try w a n ia tu m ani­ festu egotyzm u, jak sądzili M iller i K leiner, ani realizacji h o racjań - skiej zasady wolności, opierającej się na lekcew ażeniu cudzych sądów, co su g eru je in te rp re ta c ja K ubackiego. Obie in te rp re ta c je im p u tu ją M ickiewiczowi postaw ę aspołeczną. W niosek — na tle całego w iersza — n iem al paradoksalny. T rzeba b rać pod uw agę ad re sa ta polem iki. M ickiewicz odrzuca ograniczoną etykę nierew o- lucyjnego społecznikostw a i a ta k u je ją celnie w najisto tniejszy ch pun ktach . W ykazuje jej bezsilność wobec w ielkości ludzkiej, jej znikom e treści poznawcze, poza k tó ry m i pozostaje potężny św iat uczuć i m yśli. E ty k a ta m ów iła, że w ielkie nam iętności są szkodliwe.

sen ty m en ta ln o -sto ick ą k o n cep cję szczęścia: „szczęście p raw d ziw e i trw a łe p ra w ie n ig d y n ie jest u d zia łem p rzem ijającej gorączki serca; a le poruszeń łagod n ych , zaszczepionych przez rozsądek, a u tw ierd zon ych przez dośw iad ­ c z e n ie “.

(20)

120 A L I N A W I T K O W S K A

Z akończenie Żeglarza dowodziło, że niezależnie od jej pedagogicz­ ny ch w skazań, one w łaśnie rządzą n a tu rą lud zką i w y m y k a ją się em pirycznej dokładności poznania. M ickiewicz w skazyw ał n a bo­ gactw o i skom plikow anie n a tu ry ludzkiej, k tó re j ta e ty k a nie znała, odkry w ał now e p raw d y o człowieku, k tó ry c h n ie u m iał dostrzec m echanistyczny m aterializm X V III w. i racjo n alisty czn a e ty k a m o­ raln a. B ył tu ta j w ie rn y sw oim w łasnym uczuciom i doznaniom głęboko przeżyw ającego św iat człow ieka. Z okazji filom ackich dysk u sji w okół pojęcia id eału M ickiewicz pisał do Jeżow skiego:

B y ło m n ie w szał filo zo ficzn y n ie w p row ad zać; m asz teraz p ó ł ćw ia rtk i d ziw actw a, k tórego sam n ie rozum iem , a le k tóre sam c z u j ę 23.

Do tej m yśli, odzw ierciedlającej trudn o ści intelek tu aln eg o opa­ now ania duchow ych procesów uczuć człow ieka, n a w ią zu je fin ał

Żeglarza, ata k u jąc jednocześnie bezsilność poznaw czą filom ackiej

etyki.

W Żeglarzu M ickiewicz ostrzej niż kiedykolw iek dojrzał sprzecz­ ności ideow e tkw iące m iędzy n im a filom atyzm em i p o tra fił im nad ać k sz ta łt o w iele bardziej k o n k retn y niż w poprzedzającym

Odę do m łodości o kresie d yskusji dotyczącej pojęcia pełni ideału.

Sprzeczności u jm u je w płaszczyźnie etycznej ta k dalece nasyconej p ro b lem aty k ą ideow ą, że tru d n o uchw ycić granicę, gdzie rozbież­ ności etyczne zm ieniają się w polityczne. Hasło w alki rzuca b o h a te r

Żeglarza w b rew norm om etycznym filom atyzm u, w b re w tak ty c e

działania T ow arzystw a, a to — niezależnie od św iadom ości poety — oznaczało już odm ienność poglądów politycznych.

W aga problem ów , ja k ie p o d ejm uje M ickiewicz w Ż eglarzu, w ażkość rozstrzygnięć, k tó re w ty m w ierszu p adają, w yk raczają daleko poza rodzim e spory filom ackie. D latego Ż eglarz je s t czym ś w ięcej niż polem iką z filom atyzm em — je s t dy sk u sją z określon ą postaw ą filozoficzną, w ostatecznych konsekw encjach a n ty rew o lu ­ cyjną; w kolosalnym skrócie m etafory cznym przynosi silnie skon- tra sto w a n ą p rezen tację odm iennych stanow isk ideow ych. Ż eglarz b y ł głosem pokolenia przyszłej in su rek cji listopadow ej, dla którego decyzja w alki z despotyzm em nieodłącznie zw iązała się z koniecz­ nością ostrej dysk u sji św iatopoglądow ej w ew n ątrz w łasnego spo­ łeczeństw a, polem iki z koncepcjam i kom prom isu życiow ego i poli­

(21)

„ P O D S T R Z A Ł A M I G R O M U “ 121

tycznej bierności. Żeglarz dom agał się p raw a do w alki i zdobyw ał dla tego p raw a uzasadnienie m oralne.

Młodzi sztu rm an i nadchodzącej b u rzy znajdow ali w liry k u M ickiewicza n a jisto tn ie jszą część swego w łasnego d ram a tu ideowego i w łasne w yznan ie w iary . Żeglarz b y ł głosem ich sum ienia, w ich im ieniu za św iętą i jed y n ie godną człow ieka ogłaszał tę filozofię życia, k tó ra dziś żądając w alki, ju tro m u siała przyzw olić n a bunt.

Cytaty

Powiązane dokumenty

a kiedy się zatrzyma, dalejjest bezradny (18,7). Kruchość człowieka objawia się zwłaszcza, jeśli wziąć pod uwagę znikomą liczbę lat jego życia. Człowiek jest w

Odrazo, wie, o co nam chodzi—No panie poruczniku, proszę wziąć się za

Polski apelatyw grom ‘grzmot, huk piorunu’ (< psł. *gromъ) ma, jak się wydaje, relatywnie jasną genezę.. Jest to prastary derywat nominalny uro- biony od czasownika

Z pom iędzy różnych teoryj zdaje się być najbliższą praw dy podana przez M otturę, inżyniera kopalń we W łoszech, a objaśniająca pow stanie siarki reakcyam i

W przytaczanym już wyżej zdaniu św. Tomasz zauważa, że dusza intelektual ­ na daje materii zarazem bytowanie substancjalne i gatunkowe. Oznacza to, że

Jest w tym, być może, ślad kartezjańskiej szkoły filozoficznej zachęcającej do analizy poznania jako samowiedzy rozumu; ale Vico przekroczył horyzonty tej szkoły, ponieważ

Onimiczny obraz świata w tłumaczeniu poprzez język trzeci na przykładzie antroponimów 

(O Jana Pawła II teologii ciała, red.. Redukcjonizm w pojmowaniu cierpienia | 39 nauki. Nowożytność przyjmuje bowiem nowy cel poznania naukowego, za czym idzie zmiana