• Nie Znaleziono Wyników

Ostatni pomysł dramatyczny Juliusza Słowackiego : plan dramatu "Syn ziemi"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ostatni pomysł dramatyczny Juliusza Słowackiego : plan dramatu "Syn ziemi""

Copied!
31
0
0

Pełen tekst

(1)

Jarosław Maciejewski

Ostatni pomysł dramatyczny Juliusza

Słowackiego : plan dramatu "Syn

ziemi"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 45/2, 355-384

(2)

JA R O S Ł A W M ACIEJEW SKI

OSTATNI POMYSŁ DRAMATYCZNY JULIUSZA SŁOWACKIEGO

PL A N D R A M A T U „SY N ZIEMI"

Listy Słowackiego zaw ierają ciągle jeszcze wiele zakamarków,

zagadek i niedostrzeżonych dotąd wskazówek objaśniających nie­

znane i niewyjaśnione szczegóły biograficzne poety oraz genezę,

wymowę i dalsze losy jego dzieł, a także szczegóły dotyczące osób,

z którym i Słowacki się zetknął. Mimo że biografię poety skonstruo­

wano, jak wiadomo, głównie na podstawie jego listów, mimo że

napisano o Słowackim całe półki tomów, wciąż nie posiadamy jesz­

cze krytycznego w ydania korespondencji poety, zaopatrzonego

w szczegółowe objaśnienia rzeczowe i ikonograficzne, podbudowane

dostępnymi historykowi realiam i z tam tych czasów. Ciekawych ko­

m entarzy doczekać się zaś mogą przede wszystkim listy Słowac­

kiego do osób mieszkających w k raju (naturalnie poza matką), jako

że odzwierciedlają w zajem ne kontakty i współzależności różnych

środowisk kulturalnych i niejednokrotnie wyjaśnić mogą pewne po­

wiązania ideologiczne poety. Listy te z n atu ry rzeczy grupują się

w zespoły powiązane nazwiskiem adresata. Jedną z takich grup są

trzy listy autora Beniowskiego do Józefa Komierowskiego, listy,

które — mimo że doczekały się osobnej rozprawki kom entatorskiej 1

— pozostawiają ciągle jeszcze ustępy niejasne 2 i nie dość objaśnio­

ne, a ważne nie tylko ze względu na ich czytelniczą percepcję, ale

także z powodów historycznoliterackich. Oto na przykład jeden z ta ­

kich niejasnych ustępów:

O d ram acie tw o im m ó w ię z a w sz e to sam o. C h ciałb ym , a b y ś g o lo g ic z ­ n ie z a k o ń c z y ł i zrob ił z e ń w ie lk ą a leg o r ią , a w te n c z a s b ę d z ie p o trzeb n y . 1 L. M é y e t, S ł o w a c k i i K o m i e r o w s k i . W a rsz a w a 1909. O d b ic ie u z u p ełn io n e z cza so p ism a S f i n k s , I, 1908, nr 11.

2 N ie w ła ś c iw ie n a w e t d a to w a n o je d e n z lis tó w i n ie d o ść d o k ła d n ie ro zu ­ m iano alu zje p o lity c z n e S ło w a c k ie g o w tym liś c ie . Zob. J. M a c i e j e w s k i , K o m e n t a r z d o w i e r s z a „ V i v a t P ozn a ń cz a n ie" J u liu s za S ł o w a c k i e g o . P a m i ę t ­ n i k L i t e r a c k i , XLIII, 1952, z. 3/4, s. 1114— 1116.

(3)

Ja r o s ł a w Ma c i e j e w s k i

W sz y stk o , co teraz s ię p isz e z p o trzeb y , p o w in n o w y c h o d z ić . W G recji s ię ta k k ie d y ś w s z y s tk o rod ziło. G d y c ię w ię c potrzeb a p r z y c iśn ie , p isz, a n ie dbaj o to, ja k p isz e sz — w s z y s tk o dob re b ę d zie — i c zc i c ie b ie n ie p o z b a w i3.

Ciekawość filologa domaga się tutaj w yjaśnienia, o jakim to d ra­

macie pisze Słowacki do Komierowskiego. Wspomniany już w ydaw ­

ca tego listu objaśnia w tym miejscu, że dram atem tym je st August

z Kości w ydany w Poznaniu w roku 1844 4. Cytowany list nosi datę

30 września 1848. Ta rzucająca się w oczy niekonsekw encja chro­

nologiczna — postulat zakończenia dram atu dawno już w ydruko­

wanego — usprawiedliwiona jest w pew nym stopniu podtytułem

wymienionego dram atu: Dramat bez końca5. Ale filolog, nim po­

stawi hipotezę, musi być bardziej ostrożny, musi dostrzec także moż­

liwości innych ścieżek i dopiero po zbadaniu ich dogodności i celo­

wości jedną z nich wybrać.

Bibliografia notuje pod nazwiskiem Komierowskiego jeszcze je­

den dram at oprócz wspomnianego Augusta z Kości. Nosi on ty tu ł

Piekło i ludzkość. Dramat w trzech odsłonach przez N. N. i wyszedł

w Poznaniu w grudniu roku 1848 6. Zainteresow anie tym utw o­

rem doprowadza do ciekawych wniosków; przede wszystkim, gdy

spojrzy się na rozkład ról. W ystępują tam: Lucyper ze swoją świtą

szatanów, na któ rą składają się „jenerały, adiutanty i senatory“.

Owi senate rzy-szatani mianowani zostają później przez Lucypera

ministram i. Przeciwko nim w ystępuje człowiek niezłomny, boha­

terski, pełen odwagi i h artu ducha, nazwany przez autora Synem

Ziemi. Wymienione tu osoby i rozkład ról w dramacie Komierow­

skiego w zadziwiający sposób identyfikują się z tymi samymi ele­

m entam i kształtu literackiego w zachowanym uryw ku planu dra­

m atu napisanego przez Słowackiego, planu nazwanego przez wy­

dawców właśnie „Synem Ziemi“ 7.

Zachowany uryw ek obejm uje a. III, IV, V — brak a. I i II.

Wspomniany dram at Piekło i ludzkość składa się z trzech aktów,

3 J. S ł o w a c k i , L i s t y d o k r e w n y c h , p r z y j a c i ó ł i z n a j o m y c h (1820— 1849). W r o c ła w 1952, s. 328. D z i e ł a . T. 14.

4 L. M é y e t, op. cit., s. 20.

5 Tam ż e, s. 4— 5. — G. K o r b u t , L ite r a tu r a p o l s k a o d p o c z ą t k ó w d o w o j n y ś w i a t o w e j . T. 3. W a r sz a w a 1930, s. 390— 391.

6 N . N . [J. K o m i e r o w s k i ] , P ie k ł o i l u d z k o ś ć . Dram at w trzech o d s ło ­ n ach . P ozn ań 1849. C zcio n k i i d e b it W . S te fa ń s k ie g o . O g ło s z e n ie o sp rzed aży te g o u tw o ru zn a jd u je się w p o z n a ń sk ie j G a z e c i e P o l s k i e j , 1848, nr 217.

7 A. G ó r s k i , S y n Zie m i. P lan do dram atu J. S ło w a c k ie g o . T y g o d n i k I l u s t r o w a n y , 1907, nr 14.

(4)

O S T A T N I P O M Y S Ł D R A M A T Y C Z N Y SŁ O W A C K IE G O

357

ale tylko dwa pierwsze posiadają identyczne w stosunku do frag­

m entu napisanego przez Słowackiego postacie i rozkład ról, a. III

dzieje się w zupełnie innym środowisku, wśród innej scenerii: po­

stacie centralne — ów Syn Ziemi i owi m inistrowie-szatani w ystę­

pują, już po metamorfozie, w bardziej realistycznym otoczeniu.

Czyżby plan a. III, IV i V u Słowackiego był innym zakończeniem

owych dwóch pierwszych aktów Piekła i ludzkości? Wniosek byłby

jeszcze zbyt wczesny.

Analiza owych fragm entów planu dram atu Słowackiego w yka­

zuje nie tylko lukę w num eracji aktów i scen (brak a. I i II), wy­

kazuje także luki kompozycyjne 8. Tajemniczą rzeczą jest nip. w a. IV

przem iana osób w ystępujących w akcie III. Najpierw Słowacki na­

zywa ich kolejno: Syn Polityki, Syn A rystokracji, Syn Kommuni-

zmu, a w akcie następnym : Szatan-M inister Polityki, Szatan-Mini-

ster Arystokracji, Szatan Kommimizmu itd. Niewyjaśniona jest tak­

że geneza ich postępowania i zależność od Lucypera. Nie wiemy,

kto to właściwie jest Syn Ludu, skąd Syn Ziemi dowiedział się, że

,,tajem nicą przyszłego zwycięstwa jest zdjęcie z krzyża Chrystusa“.

Te wszystkie — zatarte nie tylko przez skrótowość szkicową planu,

ale także przez niekompletność utw oru — luki kompozycyjne znaj­

dują doskonałe, logicznie powiązane w ytłum aczenie w dwóch pierw ­

szych aktach Piekła i ludzkości. Co więcej — pewne pomysły tego

dram atu, pewne motywy i zwroty stylistyczne w ykazują zdumie­

w ającą zależność od ideologii, motywów i zwrotów stylistycznych

innych utworów Słowackiego.

W ypadałoby stwierdzić, czy te zależności są genetycznie bezpo­

średnie, czy też mieszczą się jedynie w ram ach podświadomego prze­

jęcia pomysłów i stylu, przejęcia w ystępującego zazwyczaj w proce­

sie twórczym epigonów. Pierw szą przesłanką dla sformułowania ja ­

kichś wniosków tego typu będzie zbadanie filologicznie uchwytnych

związków utworów Słowackiego i utw orów Komierowskiego.

Znajomość Słowackiego z Komierowskim datuje się od r. 1845,

a -może i wcześniej. W tedy to Komierowski, w czasie swoich czę­

stych wędrówek za granicę, spotkał się ze Słowackim i znajomość

8 A rtur G órski w w y m ie n io n e j w y ż e j r o zp ra w ie n ie z a u w a ż y ł ty c h luk i są d ził raczej, że o c a la łe fra g m e n ty są z a m k n ię tą c a ło ś c ią , a le już K lein er sn u je p r z y p u szc z en ia na te m a t z a w a r to ś c i d w ó c h p ie r w s z y c h ak tó w : „D w a p ie rw sz e [akty] b y ły p r a w d o p o d o b n ie p o ś w ię c o n e p r z y g o to w a n io m S y n a Z iem i do akcji, m a ją cej z m ien ić g lo b n a sz w K ró le stw o Boże" (J. K l e i n e r , J u liu s z S ło w a c k i. D z ieje tw ó r cz o śc i. T. 4. W a r sz a w a 1927, cz. 2, s. 211).

(5)

358

JA R O S Ł A W M A C IE J E W S K I

ta przedzierzgnęła się niebawem w zażyłą przyjaźń popartą przez

podobne u obu poglądy filozoficzne, społeczne i polityczne. Pozo­

stały ziresztą pewne ślady tej zażyłości i wspólnoty poglądów, ślady

datujące się od roku 1845. Są to: dedykacja „Juliuszowi Słowackie­

mu jako dowód uwielbienia dla jego cnót“ drukow ana przy poema­

cie Komierowskiego Jawy (Paryż 1845 9), list Słowackiego z r. 1846

ze wzmiankami o poprzednich kontaktach 10, omówienie tej zaży­

łości w pam iętnikarskich notatkach A leksandra Niewiarowskiego 11.

Komierowski, jak w ynika z tych wzmianek, nie tylko bywał u Sło­

wackiego, ale też przyjm ował go u siebie w swym mieszkaniu p ary ­

skim, gdzie schodziła się ówczesna tzw. „młoda em igracja“, która

w r. 1847 utworzyła, jak wiadomo, osobne stronnictwo — Związek

Narodowy. Stronnictwo to, nazwane przez prasę współczesną ,,ko­

m unisty czno-repuhlikańskim “ 12, naturalnie w rozumieniu fourie-

rowsko-ewangelicznym, kierowało się ideologią społeczno-politycz­

ną sformułowaną przez autora Króla Ducha 13.

Napisano: „sformułowaną“, bo Słowacki jako mistrz był tutaj

wyrazicielem nie tylko poglądów osobistych, ale także dążeń i ce­

lów całego grona osób. Osób, które rekrutow ały się przeważnie ze

zdemaskowanego przez władze carskie w latach 1843— 1846 środo­

wiska warszawskich literatów i działaczy społecznych. Z tego śro­

dowiska pochodził i Ludwik Norwid, i Roman Zmorski, Edmund

Chojecki i Aleksander Niewiarowski, Bogdan Dziekońslki, Włodzi­

mierz Wciski i Zygm unt Feliński, no i naturalnie Józef Komierow­

ski — wszyscy, którzy w Paryżu zetknęli się ze Słowackim 14 i zna­

leźli się pod urokiem jego kunsztu artystycznego i mistycznych po­

mysłów.

9 J. K r a j o s k i [J. K o m i e r o w s k i ] , J a w y . P aryż 1845.

1(1 J. S ł o w a c k i , L is ty d o k r e w n y c h ..., s. 324— 327. U za sa d n ien ie d a to w a ­ n ia te g o listu zob. J. M a c i e j e w s k i , op. cit.

11 A. N i e w i a r o w s k i , J a k m e t e o r (F ragm ent z p am iętn ik a). Z ł o t a p r z ę d z a p o e t ó w i p r o z a i k ó w p o l s k i c h . T. 3. W a rsza w a 1886, s. 853— 856. — A . P ó ł k o z i c [A. N i e w i a r o w s k i ] , Z p a m ię tn ik a . K a len ­ darz W i e k u ilu str o w a n y na rok p r z es tę p n y 1888. W a rsza w a 1888, s. 11— 14. — A. P ó ł k o z i c [A. N i e w i a r o w s k i ] , I s k r y z p o p i o ł ó w . K ł o s y , II, 1884, nr 1009.

12 D z i e n n i k N a r o d o w y , VII, 1847, nr 349.

13 W trzech ro zp ra w a ch p o lity c z n y c h i w a k ta ch k o n fed er a c ji z roku 1848. 14 O m o ż liw o ś c ia c h sp o tk a n ia S ło w a c k ie g o z W o lsk im w sp o m in a S. К a- w у n, C y g a n e r i a w a r s z a w s k a . W a rsza w a 1938, s. 9.

(6)

O S T A T N I P O M Y S Ł D R A M A T Y C Z N Y SŁ O W A C K IE G O

359

Ale wypada tutaj zasygnalizować także, hipotetyczną wprawdzie

jeszcze, ale mimo to w naszym przekonaniu dużą możliwość odwrot­

nego kierunku wzajemnego oddziaływania.

Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że w wierszach lirycznych

i poematach Słowackiego od roku mniej więcej 1845 pojawiają się

bardzo często m otywy związane z pracą ludu i pracą rzemieślni­

ków — czy to w bezpośredniej, czy metaforycznej konfiguracji —

motywy apoteozujące chłopa, motywy walki z filisterstwem, potę­

pienie szpiegostwa i zdrady narodowej, m otyw y gloryfikacji pro­

stych bohaterów rewolucji. Wszystkie one, ściśle dające się związać

z przeobrażeniem poglądów społeczno-politycznych poety, istniały -

już od paru lat w poezji warszawskich literatów, w poezji Norwi­

dów, Zmorskiego, Wolskiego i innych, n atu raln ie nie w tak wysoce

artystycznej formie jak u Słowackiego, ale w o wiele większym

natężeniu.

Motywy te, mimo ich pojawiania się u tych poetów w zasadzie

w kontekście poetyckim o w yraźnie epigońskim obliczu — epigoń-

skim w stosunku do wielkiej poezji przedpowistaniowej i poezji emi­

gracyjnej lat trzydziestych — były jednak nowym i w swym reali­

stycznym aspekcie twórczym czynnikiem. Pojaw iają się one i u Sło­

wackiego, i u cyganerii naturalnie pod wpływem wypadków poli­

tycznych w k r a j u 15. Wypadki te — wywołując rozwój ideologii

rewolucyjno-dem okratycznej — determ inują ukazywanie się w lite­

raturze elementów realistycznych. Mimo sąsiadowania z wsteczny­

mi ideowo i literacko czynnikami mistyki i romantycznego egocen­

tryzmu.

Zauważywszy te dwa n u rty w poezji Słowackiego i cyganerii

oraz stwierdziwszy z jednej strony niew ątpliw ą dojrzałość artystycz­

ną autora Beniowskiego, z drugiej zaś — epigonizm cyganów, nie

można jednak przeoczyć faktu, że głównymi inform atoram i Słowac­

kiego o sytuacji w k raju byli właśnie owi uciekinierzy z Warszawy,

niedawni cyganie, teraz żarliwi wyznawcy którejś z mistycznych

sekt em igracyjnych.

Czy były to tylko kontakty informacyjno-wyznawcze, czy także

wzajemne oddziaływania ideowo-literaekie, trudno o tym na

obec-15 Zob. J. M a c i e j e w s k i , op. cit. — M. J a n i o n , W w a l c e o n o w a t o r ­ s t w o p o e z j i k r a j o w e j . P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , XLIV, 1953, z. 3— 4, s. 116— 150.

(7)

360

J A R O S Ł A W M A C IE JE W S K I

nym etąpie badań wyrokować definitywnie ie. Nie ulega natom iast

najmniejszej wątpliwości fakt silnego oddziaływania poezji Słowac­

kiego w dziedzinie artystycznego opracowania utworów i m istycz­

nego zabarwienia pomysłów. W środowisku warszawskim istniała

skłonność do filozoficzno-mistycznej maski dla postępowej nieraz

ideologii społecznej. Dlatego przy zetknięciu się z towianizmem

przefiltrow anym przez myśl Słowackiego cyganie warszawscy b ar­

dzo skwapliwie poddali się „urokowi“ tego mistycyzmu, tak zresztą

ponętnego dla uzasadnienia w erterowskiej pozy i wygodnego nie-

zrozumialstwa, poetyckiego epigonizmu i burszowskiego życia. Sło­

wacki stał się patronem poetyckim tej grupy. Słowacki — autor

Króla Ducha.

Paulina Wilkońska opowiadając o swojej rozmowie z Aleksan­

drem Miniszewskim przytacza np. dość typowy w tym środowisku

sąd o Słowackim:

...S ło w a ck i to i w y r ó żn ia s ię w ię c e j [od in n y c h Literatów e m ig r a cy jn y c h ], w ie lk a tam fan tazja i form a p ięk n a . M ie sz k a łem z nim razem w W r o c ła w iu i p o zn a łe m go n a w sk ro ś. J e g o K r ó l Du ch n ie je s t p o s p o lito śc ią , a w ła ś n ie d la te g o , że go n ie rozu m ieją. Ja b o ć rozu m iem i w ie le ś m y o tym m ó w i l i 17.

W yjątki z Króla Ducha włączył do swojej książki Edmund Cho-

je c k i18 pochodzący właśnie ze środowiska warszawskiego 19, Roman

16 A u to r se r d e cz n ie d z ięk u je S te fa n o w i T r eu g u tto w i za w n ik liw ą i c ie k a w ą d y s k u sję na te tem aty.

17 P. W i l k o ń s k a , M o j e w s p o m n i e n i a o ż y c i u t o w a r z y s k i m w W a r s z a w i e . P ozn ań 1871, s. 294— 295.

18 E. С h o j e с к i, R e w o l u c j o n i ś c i i s t r o n n i c t w a w s t e c z n e . B erlin 1849. 19 W p a ry sk im D z i e n n i k u N a r o d o w y m (VII, 1847, nr 308) u k azał s ię w ie rsz n a d e s ła n y do cza so p ism a i p o d p isa n y k ry p to n im em H. J. pt. P o e z ja d o J u liu s z a S ł o w a c k i e g o :

Z g łęb ia ją c R ap sod raz, drugi i tr zeci D ojrzałem , że w nim m oje s ło ń c e św ie c i. I du sza m oja w czo ra j tak z b o la ła J ed n y m p o lo te m w n ie b o s ię z er w a ła . 1 szu k a stra ty . G dzie ona? g d z ie ona? M oże s ię k o rzy u B o żeg o łon a, M oże w z a m g lo n ej a n io ła p o s tâ c i Łzami o b m y w a rany i k rew braci. M oże za o strz a ch e ru b in ó w m ie c z e I b ły ś n ie n ie m i — i na raz w y s ie c z e O w e p o tw o ry , co n a s p ożerają, C o p a n o w a n ie d u ch a zab ijają.

(8)

O S T A T N I P O M Y S Ł D R A M A T Y C Z N Y SŁ O W A C K IE G O

361

Zmorski i Jolanta — autorowie wierszy na cześć Słowackiego (oby­

dwoje silnie wrośnięci w środowisko warszawskich cyganów) —

umieścili w tych utw orach w yjątki lub parafrazy Króla Ducha 20.

Jolanta to pseudonim Kazimiery z Łuszczewskich Komierow-

s k ie j21 spokrewnionej z Józefem Komierowskim, adresatem trzech

zachowanych listów Słowackiego. Józef Komierowski odgrywał

w środowisku warszawskim niepoślednią rolę przede wszystkim jako

pośrednik między Paryżem a Warszawą via Gdańsk, lub via Poz-

nań-Berlin czy W rocław -D rezno22.

O życiu Komierowskiego wiemy niewiele. Urodzony w r. 1813,

umarł w 1861. Był właścicielem m ajątku Wąsew w powiecie ostro­

łęckim. Wiadomo, że związał się silnie z literackim i spiskowym

życiem Warszawy 23, że bardzo często podróżował, że dla „chudych

literatów “ warszawskich — i nie tylko warszawskich — odgrywał

rolę hojnego m ecenasa24.

Słowacki pisał do niego:

[.. .] sz la c h e tn y ś je s t i r o zr ze w n iłe ś m n ie ofiarą tw o ją i tr o sk liw o śc ią tw o ją czu jn ą, k tóra m n ie n ie p r z y g o to w a n e g o z n a la zła [. . . ] . N a jszc z e r ze j w ię c p o ­ w iem , że p ie n ię d z y m am d o s y ć 25.

M o że s ię k r y je za g w ia z d ą Platon a, H erze m ój! p o w ie d z . G dzie ona? k to ona? N ie c h s ię u k aże! i na z ie m sk im tron ie L iśc ie m d ę b o w y m w ie ń c z y p o lsk ie sk ron ie. Paryż, d. 22 lu te g o 1847 r.

P. S. P rosim y o rap sod drugi.

N ie w ia d o m o , c z y w ie rs z ten n ie z o sta ł n a d e s ła n y p rzez k tó r e g o ś z m ło ­ d y c h em ig ra n tó w . 20 J o l a n t a [K. K o m i e r o w s k a ] , W i e r s z na c z e ś ć J u liu s z a S ł o w a c ­ k i e g o n a p isa n y z p o w o d u n a b o ż e ń s t w a ż a ł o b n e g o o d p r a w i o n e g o za s p o k ó j J e g o d u s z y w w i e j s k i m k o ś c i e l e w P o ls c e [w r. 1849]. P o e z j e . P ozn ań 1862, s. 36— 40. — R. Z m o r s k i , N a g r o b i e Ju liu s za S ł o w a c k i e g o . P i s m a o r y g i n a l n e i t ł u m a c z o n e . W a r sz a w a 1899, s. 98— 99. W iersz d a to w a n y 1855 roku. 21 J o la n ta m a w sw o im d orobk u p o e ty c k im je s z c z e je d e n w ie rsz z a ty tu ło ­ w a n y Do b ra ta J... (o p. c i t . , s. 179—-180), k tó ry na p o d sta w ie p e w n y c h s u g e ­ stii m ożn a b y u zn a ć za a p o stro fę do J u liu sza S ło w a c k ie g o (lub m oże do J ó z efa K o m ie ro w sk ie g o ).

22 A. N i e w i a r o w s k i , I s k r y z p o p i o ł ó w . 23 L. M é y e t, op . cit.

24 O p o m a g a n iu p ie n ię ż n y m m ło d y m em ig ra n to m w P aryżu w sp o m in a A. P ó ł k o z i c [A. N i e w i a r o w s k i ] , W i l i a na tu ła cz ce. P r z e g l ą d p o l i ­ t y c z n y , s p o ł e c z n y i l i t e r a c k i , 1885, nr 1.

(9)

362

J A R O S Ł A W M A C I E J E W S K I

Związek Komierowskiego ze Słowackim istniał, jak powiedziano,

już od r. 1845 i miał niewątpliw y wpływ na poglądy obu przyjaciół.

Na Słowackiego w kw estiach ekonomicznych i gminno-ustrojowych.

Sam wyznał to otwarcie w jednym z listów do rodziny:

M y śla łem , m ili m oi, że g d y b y mi B óg k ie d y p o z w o lił b y ć o ra czem , [. . . ] sta ra łb y m s ię dom m ój z a m ie n ić w d o sta tn ią i za m ożn ą p r o ste g o c z ło w ie k a sie d z ib ę . N ie m ając już lu d zi p a ń sz cz y z n ę r o b ią cy ch , w z ią łb y m p e w n ą licz b ę (jak to w P o ls ce p od W a rsza w ą w ie lu sz la c h ty czy n i) p a r o b k ó w z ludu te g o , k tó r y teraz przez n a d a n ie g ru n tó w g o sp o d a rzo m z o sta ł je s z c z e u b o ż­ szy m niż p rzed tem . P a ro b cy ci, p ła c en i r o czn ie po sto lub p ó łto ra s e t z ło ty c h (jak p od W a rsza w ą ), k a rm ien i przez p an a k a rtoflam i n a jc z ę śc ie j, b y le d ob rze sło n in ą o k ra szo n y m i, a rzad ko m ięsem w św ię ta c z ę s to w a n i (jak to j e s t pod W a rszaw ą), s łu ż y lib y m i w ie rn ie i s ta n o w ilib y mi n ib y p ie k a r n ia n ą rod zin ę m oją, rześk ą i d ob rze ż y cz ą cą .

N iera z bym z nim i sło d k o w ie c z ó r p rzep ęd ził p rzy o g n iu z a w e z w a w s z y do ro zm o w y i p a stu ch a , i psa p a s tu s z e g o p r z y p u ś c iw s z y do u d zia łu w tej w ie c z o r y n c e . A w k ró tc e — sam , ch o ć s ła b y — w y w ija ją c ręk am i ty c h ludzi, u ją łb y m i o b ją ł c a łą r o lę m oją — n ie n a sz e r o k o ść jej, a le na d ob rą u p ra w ę ra ch o w a ł — n ie n a w ie lo ś ć b yd ła, a le n a d ob ry stan je g o i w y p a s w s z y s tk o ło ż y ł — a tak w k r ó tc e sta ł się z d o ln y m p o w ię k s z y ć m oją c ze la d k ę , i n ie p o trz eb u ją c już, m ó g łb y m w te n c z a s isto tn ie z m iło ś c ią i z p o w a g ą p r z y stą ­ p ić do ty c h w y p o s a ż o n y c h g ru n tem g o sp o d a r z y , k tó rzy in a czej, w id z ą c m ię sła b y m a w e w n ę tr z n ie r o zg n ie w a n y m , coraz g o r zej b y się p o d e m n ie p o d ­ su w a li.

P rzeb a czcie mi, k o c h a n i F ilo w ie , je ś li w ty m je ste m jak d z ie c k o radzące, a n ic z e g o n ie św ia d o m e — na d o m y sł b o w ie m ty lk o m ó w ię, bo stron w a ­ sz y c h n ie znam . T o w s za k ż e , co o P o ls c e p isa łem , je s t rzeteln ą p raw d ą — k ilk u s ię b o w ie m stam tąd p r z y jeż d ż a ją cy c h w y p y ty w a łe m , a n a d e w s z y s tk o je d n e g o z m o ich bardzo k o c h a n y ch z n a jo m y ch , k tó ry n ie b ę d ą c w c a le w ie lk im w ła ś c ic ie le m z m a ły ch g r u n tó w m a z a w sz e sp o ry p ien ią d z, tak że n a w e t c z ę sto so b ie p o d ró ż o w a ć p o z w a la i n a w e t zap o m a g a tu c z ę s to in n y ch sw y m i p ien ięd zm i. W e w szy stk im , ch c ą c w y j ś ć z b ie d y , trzeba d ro g ę o d m ie­ n ić, trzeba form ę w z ią ć n o w ą . L ecz trzeb a to u c z y n ić pręd k o i e n e rg icz n ie , n ie tracąc n a za tr z y m y w a n iu rzeczy , k tó re od n a s od la tu ją w p rzep aść. A p a ń sz c z y z n a i k r ó lo w a n ie sz la ch ty p o lsk ie j je s t jed n ą z ta k ich rajsk ich róż, k tóre już Ew a P o lsk a na w ie k i u tra ciła . A że p o w in n a b y ła to utracić, to ś w ia d c z y m ała m iło ść, którą so b ie u lu d u z y sk a ła 26.

Ta propaganda racjonalnej gospodarki rolnej na modłę kapita­

listyczną powstała pod wpływem rozmów z Komierowskim, o któ­

rym wiadomo, że „już w roku 1846 uwłaszczył i oczynszował wło­

ścian w swoim m a jątk u “ 27. Rozmowy te miały zaś miejsce w sierp­

niu 1848 roku. Oto co pisał w tedy Słowacki do matki:

26 J. S ł o w a c k i , L is ty d o m atk i. W r o c ła w 1952, s. 562— 563. D z i e ł a. T. 13. 27 L. M é y e t, op. cit., s. 4.

(10)

O S T A T N I P O M Y S Ł D R A M A T Y C Z N Y S Ł O W A C K IE G O

363

P rzep ęd zam n a jc z ę ś c ie j k a w a łk i d n ia z p r z y ja ciele m , k tóry, jak ci p isa ­ łem , p r z y jec h a ł z G d ań sk a i m o cn o m ię k o ch a — d ziś je st to d zień o sta tn i je g o tu p o b y tu , o d jeż d ża b o w ie m do sie b ie 28.

W tedy prawdopodobnie dwaj przyjaciele dokładnie omówili spra­

wy, których nikłych tylko śladów doszukiwać się można w listach

Słowackiego do Komierowskiego, spraw y związane z propagandą

ideologii społeczno-etyczno-politycznych29. Że

Komierowski był

właśnie takim pośrednikiem w propagandzie „idei“ Słowackiego

i „Sokratesowym sposobem“ rozkrzewiał je pośród bliższych i dal­

szych znajomych, świadczą choćby wzmianki w listach Krasińskiego

z r. 1851, a więc już dość daleko po owym paryskim spotkaniu

autora Augusta z Kości ze Słowackim:

K o m iero w sk i m ło d y b y ł u T r en to w sk ie g o w ty c h d n ia ch i m ó w ił mu, [. . .] że to Z yg. sp r o w a d z ił rzeź g a lic y jsk ą , bo p ra w em d u ch o w y m , iż o b d a ­ rzen i siln y m u c zu ciem , g d y co prorokują, to ś c ią g a ją to, za tem grzech em n a jw ię k s z y m bratu m ó w ić R a k a 30.

K om i[erow sk i] z a k o ń c z y ł u w a g i s w o je s z c z y tn e o m o jej p e r so n ie tym ślicz n y m fra zesem , tak już zu ży ty m , że aż n u d n o śc i c h w y ta ją , g d y w u szy u derza. T y lk o p rzez w ie lk ie r e w o lu c je ro zw ija ją s ię W s z e c h ś w ia t i Ludz­ k o ść. K rew to p ie c z ę ć B oża na k a żd y m p a te n c ie n o w o u z y sk a n e g o p o ­ stę p u 31.

Tych propagowanych, wymienionych w listach Krasińskiego idei

nie trudno doszukać się w Odpowiedzi na Psalm y przyszłości, w r.

1848 przeredagowanej i rozsyłanej do czytania do różnych środo­

wisk w kraju i na em ig racji32. Jeden z tych odpisów dostał także

Komierowski. C ytuje z niego w yjątek w swej rozpraw ie politycz­

nej wydanej w jednym woluminie z Piekłem i ludzkością, w roz­

prawie, k tó rą nazw ał Polska za granicą i w K rólestwie

Kongreso-28 J. S ł o w a c k i , L i s t y d o m a tk i, s. 553.

29 S ło w a c k i p r z y p is y w a ł tej p rop a g a n d zie w a lo r d o ść is to tn y w ła ś n ie w o w y m ok r e sie. P ro w a d ził w te d y bardzo o ż y w io n ą k o r e sp o n d e n c ję (n ie ste ty , du żo z niej z a g in ę ło ), r o zs y ła ł do r ó żn y ch śr o d o w isk s w o je u tw o ry p ro g ra m o w e.

30 Z. K r a s i ń s k i , L i s t y d o A u g u s t a C i e s z k o w s k i e g o . Z a u to g ra fó w w y d a ł J ó zef K a l l e n b a c h . T. 2. K rak ów 1912, s. 283.

31 T a m ż e, s. 285— 286.

32 Po jed n ej z n a s tę p n y c h r ed a k cji tek stu te g o w ie r s z a o trzym ali: Z ygm unt F eliń sk i, L udw ik N o r w id , R yszard B erw iń sk i (p ra w d o p o d o b n ie), J ó z ef K om ie­ row sk i, Edm und C h o je c k i (p ra w d o p o d o b n ie). W ier sz ten d o ta rł tak że, jak w ia ­ dom o, do rąk Z y g m u n ta K ra siń sk ieg o .

(11)

364

J A R O S Ł A W M A C I E J E W S K I

w y m 33. Nie tylko zresztą ten utw ór dostał w tedy Komierowski.

Słowacki dał mu także drugi manifest „nowej w iary“ i „formy no­

w ej“ — wiersz Do Ludw ika Norwida w braterstwie idei świętej.

I z tego wiersza, który — trzeiba zaznaczyć — nie dostał się pod

prasę drukarską przed r. 1866 34, przytacza Komierowski we wspom­

nianej rozprawie pewne fragm enty 35.

Zwyczaj obdarowywania przyjaciół swymi autografam i p rak ty ­

kował wtedy Słowacki bardzo często. Autografy lub uryw ki z nich

otrzymali: Szczęsny Feliński, Ludwik Norwid, Ryszard Berwiński 36,

33 P o ls k a za g r a n ic ą i w K r ó l e s t w i e K o n g r e s o w y m ta k n a z w a n y m K r ó l e s t w i e P o ls k im . P ozn ań 1848, s. 21. P rzy to cz o n o tam 9 w ie r s z y z O d p o w i e d z i . N ie c y t o ­ w an o te g o z p ierw o d ru k u , bo w c y ta c ie je s t tam w ie r s z ,,A n ik t z ruin n ie k orzysta" , k tó r y w p ierw o d ru k u brzmi: ,,A n ik t z m o g ił n ie k o rzy sta " . R ę k o p i­ sem , k tó r y w ten sp o só b k on stru u je w sp o m n ia n e zd a n ie, je s t r ęk o p is n a b y ty przez J. K a llen b a ch a dla B ib lio tek i K ra siń sk ic h od ja k ie g o ś p r y w a tn e g o w ła ś c i­ c ie la (J. K a l l e n b a c h , A u t o g r a i J u liu s z a S ł o w a c k i e g o . K s i ą ż k a , II, 1902, nr 6, s. 206) i k tó r y p o sia d a d o p isek — „ n iezn a n ą ręką" — o tym , że je s t to „ au tograf sa m e g o m istrza w r. 1848 z Paryża" (p rzy sła n y c zy p r z y w ie z io n y ). To d o k o ń c ze n ie je s t d o m y słem , ale bardzo p r a w d o p o d o b n y m . „ N iezn a n a r ęk a ” n a le ża ła p ra w d o p o d o b n ie do J ó zefa K o m ie ro w sk ie g o , a K allen b a ch n a b y ł r ę k o ­ pis od ja k ie g o ś je g o sp a d k o b ier cy .

Inna o d m ian k a c y ta tu K o m ie ro w sk ie g o w sto s u n k u do w s z y s tk ic h z n a n y c h red ak cji je st m niej filo lo g ic z n ie w a żn a i, w b re w pozorom , n ie p rzem aw ia p r z e ­ ciw k o w y s u n ię te j w y ż e j h ip o te z ie o p r o w e n ie n c ji ręk o p isu Bibl. K rasiń sk ich . C ytat K o m ie ro w sk ie g o brzmi: „ S ła b y m ó w isz rzeź w y b ie ra , A c zy w ie s z c o d u c h w yb ierze?" [pod kreśl. J. М.]. In ne te k s ty m ają tam: „A czy w ie s z co O n w yb ierze?" T en „duch" je s t c h y b a u K o m ie ro w sk ie g o p op raw k ą c y tu ją ­ c e g o d o k o n a n ą ze w z g lę d ó w lo g ic z n o -sk ła d n io w y c h , w p e łn y m te k ś c ie b o w ie m sło w o „on" n a w ią z u je do p o p rz e d n ie g o zd an ia, w k tó ry m p od m iot o k r e ślo n y je st r ze cz o w n ik ie m „Duch": „ W ięc się bój, bo D u ch s ię w d ziera, Już p o d n o si góry, w ie ż e . S ła b y — m ó w isz — rzeż w y b ie r a — A c zy w ie sz , co O n w y b ie ­ rze?" K o m iero w sk i, n ie p r z y to c z y w s z y p ie r w s z e g o zd an ia, m u sia ł w o d e r w a n y m od k o n tek stu zd a n iu drugim zm ie n ić z a im e k n a rzecz o w n ik .

34 J. S ł o w a c k i , P is m a p o ś m i e r tn e . Т. 1. L w ów 1866, s. 76— 82.

35 P o ls k a za granicą..., s. 14— 15, 19— 20. Z a c y to w a n o z te g o u tw oru 22 w ie r ­ sze.

R zecz zn a m ien n a , że fra g m en ty p r z y to cz o n e przez K o m ie ro w sk ie g o w y k a ­ zują du że o d c h y le n ia te k s to w e w sto s u n k u d o ob u z n a n y c h p ie rw o d ru k ó w (r ęk o p isy n ie z a c h o w a ły się), od te k stu z w y d a n ia M a łe c k ie g o i od tek stu o g ło ­ sz o n e g o w W a r c i e (1882, nr 397, 401). W id o c z n ie K o m iero w sk i o p ie ra ł się na je s z c z e inn ym , z u p e łn ie n ie zn a n y m w a r ia n c ie red a k c y jn y m te g o w iersza .

36 R yszard B erw iń sk i d o sta ł od S ło w a c k ie g o w p ie r w sz y c h m iesią c a ch r. 1848 a u to g ra f O d p o w i e d z i na P s a l m y i z te g o r ę k o p isu w p oro zu m ien iu z sz erszy m g r o ­ n em p o z n a ń sk ic h lite r a tó w w y d a ł ten w ie r s z w L ipsku w listo p a d zie te g o ż roku. P iszę o tej sp ra w ie szerzej w jed n y m z ro zd zia łó w od d an ej do druku p r a cy pt. S ł o w a c k i w W i e l k o p o l s c e .

(12)

O S T A T N I P O M Y S Ł D R A M A T Y C Z N Y S Ł O W A C K IE G O

365

Kornel U jejski i inni. Nic dziwnego, że „przyjaciel, który bardzo

mnie kocha“, otrzym ał także pewne autografy.

Wymienione na wstępie niniejszego artykułu, pewne daleko idące

zbieżności między Piekłem i ludzkością a fragm entam i planu dra­

m atu S y n Ziem i Słowackiego upoważniają do przypuszczenia, że

Komierowski w sierpniu 1848 r. otrzym ał od Słowackiego jeszcze

jeden autograf — właśnie ów plan dram atu. Plan, który praw do­

podobnie układali wspólnie. Z pomocą analizy tekstu można pokusić

się o odszyfrowanie własności obu udziałowców tej spółki autor­

skiej. Sam pomysł nazwania bohatera sztuki Synem Ziemi zrodził

się chyba w umyśle autora poem atu Jawy, gdzie znajdujem y m. in.

takie zwrotki:

G d zież u b ie g łe j c h w a ły p ie śn ie ; B o h a tersk iej c n o ty czy n y ? — Z i e m i o ! n ie ję c z tak b o le śn ie , A le p o c ie s z tw o je s y n y 37.

Nie jest to n atu raln ie dowód w ystarczający, ale powiązanie fra­

zeologiczne poparte jest dalszymi argumentam i. Zauważono już pew ­

ną rozbieżność między koncepcją „lucyferyzm u“ w takich utworach

Słowackiego, jak Sam uel Zborowski czy dialogi filozoficzne, a trad y ­

cyjną postacią Lucyfera w planie d ra m a tu 38. I tutaj zataił się chyba

także ślad inw encji Komierowskiego jako w spółautora Syna Ziemi.

Ten ślad można stw ierdzić także w samym rozkładzie sił i roli, jaką

przyznaje się tam ludowi. Słowacki był bardziej radykalny i bardziej

postępowy w dotychczasowych swoich utworach. Przecież jego po­

lemika w Odpowiedzi toczyła się właśnie o stosunek do ludu, któ­

rem u K rasiński przyznaw ał rolę bierną („Z szlachtą polską polski

lu d “), a Słowacki — odwrotnie. W planie dram atu S yn Ziem i Syn

Ludu jest bierny, inicjatyw a przypadła Synowi Ziemi, którego sza­

tani, w ystępujący tu jako przedstawiciele różnych partii i urzędów

społeczno-państwowych, starają się pokusami i groźbami odciągnąć

od zamierzonej drogi do c e lu 39.

37 J. K o m i e r o w s k i , J a w y , s. 8.

38 J. K l e i n e r , J u l i u s z S ł o w a c k i. T. 4. W a rsza w a 1927, cz. 2, s. 212. 39 T rudno tw ie r d z ić z c a łą p e w n o śc ią , c z y r z e c z y w iś c ie taka k o n c e p c ja p o ­ ch o d zi od K o m ie r o w sk ie g o . N a le ż y tutaj w z ią ć ta k ż e pod u w a g ę w s p ó łc z e ś n ie p isa n eg o K r ó l a D u ch a , g d z ie S ło w a c k i tro ch ę p o d o b n ie k s z ta łto w a ł p o ję c ie ludu. A le w o b e c in n y c h c z y n n ik ó w i ta k i u d ział autora P ie śn i dla Braci je st w tej o so b liw e j s p ó łc e m o ż liw y .

(13)

366

J A R O S Ł A W M A C IE J E W S K I

Sytuacja ilustrująca ten układ sił, przedstaw iona w zakończeniu

planu dram atu pisanego przez Słowackiego, jest nadzwyczaj po­

dobna do sytuacji w zakończeniu dram atu Komierowskiego A ugust

z Kości, gdzie bohater reprezentuje także stanowisko ponadpartyjne

i ponadklasowe i stara się własną postawą etyczną, poczuciem honoru

oraz sloganami o interesie narodowym pogodzić sprzeczne między

sobą głosy: herszta bandytów — którzy utrzym ują równowagę spo­

łeczną obdzierając bogatych i obdarowując biednych — księdza i n a ­

czelnika szlachty skłóconej wobec niebezpieczeństwa najazdu wojsk

tyrana-wojewody. Oto koniec dram atu:

a u g u s t (do w s zy s tk ich ): Ja k och am c a ły n aród — o b ją łem w m oje ram ion a w s z y s tk ie — p rz eszłe — i p r z y sz łe p o k o len ia .

(S ły c h a ć strzały. W p ad a k ilk u zb rojn ych . W o je w o d a n a cier a z w o jsk iem .)

a u g u s t : D o broni! do broni, bracia m oi, d z iec i je d n e j m atki!

(W s z y s c y p o r y w a ją się do broni, w p ad a W o je w o d a z w o js k ie m z jed n e j, z d ru giej stro n y P o d c za szy i sp isk o w i. Z a czy n a się w a lk a . Z asłon a spada.)

O d s ł o n a VII

(W id o w n ia p r zed sta w ia z ie lo n ą i k w ie tn ą u licę , w g łę b i po jed n ej stro n ie p a lą się h e łm y , tarcze, zbroje, p a ła sze, na w ie rz c h u trup w o je w o d y — po d ru giej: Lud. J e d e n z try b u n y do n ie g o p rzem a w ia , na przodku A u g u st

z J u lią i P o d cza szy .)

A U G U S T : W ie lk ie u s iło w a n ie B óg u w ie ń c z y p o m y ś ln o śc ią !

K o n i e c

dram atu bez k o ń ca 40

Ten schemat, który u Komierowskiego jest wyraźnie epigoński

i stylistycznie, i sytuacyjnie — został w planie Piekła i ludzkości

podbudowany m istyczno-eschatologicznie, ale jego ideowy sens po­

zostaje ten sam. Wypada powtórzyć: plan dram atu S yn Ziemi na­

pisany został przez Słowackiego w porozumieniu z Komierowskim

i dla Komierowskiego, aby ten na kanw ie wspólnie uzgodnionych

pomysłów rozpracował ostateczne wykończenie artystycznego kształ­

tu dram atu. To przeznaczenie dla „przyjaciela z Gdańska“ ma zresztą

i w tym ocalałym fragmencie rękopisu Słowackiego niejakie udoku­

m entowanie językowe. W pewnym miejscu Słowacki pisze:

S y n Ludu w n ę d z y , na p o d ły m b arłogu , z b ity i o k r y ty sin o ścią n a c ie le, śród trzód ki sw o je j w y c h u d łe j, w ob orze z p sem p astersk im u n ó g — m o d li s ię ( m o d l i t w ę l u d u n a p i s z ) [p od k reśl. J. M .] 41.

40 [J. K o m i e r o w s k i ] , A u g u s t z K o śc i. D ram at b ez koń ca. Poznań 1844. 41 J. S ł o w а с к i, Pis ma proz ą. Cz. 1. W r o c ła w 1952, s. 301. D z i e ł a . T. 11.

(14)

Ö S T A T N I P O M Y S Ł D R A M A T Y C Z N Y SŁ O W A C K IE G O

367

Słowacki nigdy fak bezpośrednio nie dyktował sobie postulatów

pisarskich. W ystarczył mu równoważnik zdania omawiający ogólnie

sytuację, a wiedział już, jak ten ogólnik rozpracować literac k o 42.

Komuś drugiem u musiał tę drogę postępowania pisarskiego wskazać

konkretniej w formie im peratyw nej. Zresztą dla czytelnika postron­

nego cały plan jest napisany o wiele przystępniej niż zachowane

plany innych utworów. Tłumaczy isię to prosto': plan nie był pisany

jako szkic dla użytku własnego, lecz jako podłoże, schemat, kanw a

dla literackiej pracy kogoś drugiego. Naturalnie, olbok tej pomocy

czysto warsztatowej inw encja autora Króla Ducha dorzuciła do za­

mierzonego utw oru cały szereg pomysłów własnych, których ślady

dostrzegamy i w autografie pisanym ręką Słowackiego, i w owych

dwóch pierwszych aktach Piekła i ludzkości Komierowskiego, a na­

wet w historiozoficznym prologu, gdzie ta zależność ucznia od m istrza

jest najbardziej typowa jako nieporadne, schyłkowe naśladownictwo

wypaczające dość konsekwentnie pomyślane, mimo mętności wstecz­

nego mistycyzmu, koncepcje polityczno-społeczne Słowackiego. Prze­

czytajm y ową „Myśl dram atu “, czyli prolog do Piekła i ludzkości:

Prąd ż y c ia żad n ą n ie u ję ty siłą r o śn ie w p r z y sz ło ś ć — p r z es zło ść k a ­ m ie n ie je lub d ziczeje, a le zanim się w proch o bróci, le ż y k a m ie n iem i formą, z k tó rej u b ie g ła ta jem n ica r o śn ię c ia — albo z w ie r z ę c o ś c ią n ie w o ln ic z ą i g ło d n ą c h c e za trzy m a ć rozw ój lu d zk o ści. A le r o sn ą c y ' ż y w o t rozłam ie p r z y c ia sn e ło ż y s k o , nak arm i, u w o ln i n ie w o ln ik ó w i z a to p i w strz y m u ją c e prądy. L ecz stąd n ie u sta n n a w a lk a , a im dłu ższa ch w ila p o k o ju , ty m bój k r w a w s z y n a stęp u je .

P rz eszło ść — z w ie r z ę c o ś ć c h c iw a krw i i p a n o w a n ia tyran ią d ro g ę so b ie torują.

D u ch w sz k o le u c isk u p r z y ch o d z ą cy do w ła d z y p o d n o si c h o r ą g ie w w o l­ n o ś c i z d z ik o śc ią i o k r u c ień stw e m — tak, iż św ia t zd a je się p o d o b n y m do d w ó c h w a lc z ą c y c h n a śm ierć sza ta n ó w . K ażd y d op atru je w p r z ec iw n ik u fa ł­ sz y w e j stro n y , tą g o p o tę p ia — przed w ła sn y m i p u b licz n o ś ci są d em — a nie ma c z ło w ie k a d w o is tej n ie ja k o n atu ry, k tó r y b y c h c ia ł k ażd em u s p r a w ie d li­ w o ś ć w y r zą d zić i ja k o B óg w s z y s tk ic h u k o ch a ć.

J e d n o s tr o n n o ś ć c y w iliz a c ji — brak c h r ze śc ija ń sk ie j m iło ś ci — n ie- w ia d o m o ś ć p r zezn a czeń c z ło w ie k a — e g o iz m na w y łą c z n ą k o r z y ść z a g a rn ia ­ ją c y w s z e lk ą w y d o b y tą s iłę — oto p ie k ło , k tó r e g o c u d a c ią g le s ię m ierzą i c ią g le ró w n a ją siło m p o stęp u . A p ie k ło d o p ó ty trw a ć b ę d z ie, d o p ó k i n ie u c z u je m y so lid a r n o ś ci m iło ś ci z o b o w ię z u ją c e j lu d zk o ść, i d o p ó k i n ie w y - r ze cz em y , że z ły śro d ek n ie m o że do ś w ię ty c h c e ló w prow ad zić.

N a d e s z ła c h w ila p o w sz e c h n e j re w o lu c ji, r e w o lu cji w p ie rsia c h k a żd eg o n a w e t c z ło w ie k a . L udzie, k tó r z y w tym p a s o w a n iu s ię n a m ię tn o śc i z w y c ię ż ą

42 P oró w n a j Plan R h a m e z e s a , plan p o em a tu P o s ie le n ije , plan p ie r w o tn y P ieśn i VI— XII B e n i o w s k i e g o .

(15)

m

J A R O S Ł A W M A C IE J E W S K I

w so b ie d a w n e g o c z ło w ie k a , o d e tc h n ą p raw d ą i cn o tą ; — ci lu d z ie jak C h ry stu sy b ęd ą p r o w a d zić m iło ś c ią rze sz e d o z w y c ię s tw a .

N aród, w k tó ry m w s z y s tk o stare zn isz cz o n e , j e s t p r z ez n a c z o n y , a b y p ie rw sz y sk r y s ta liz o w a ł w w id z ia ln e ż y c ie i m oc n o w y p o rzą d ek — p raw o Boże — e w a n ie liz m m iło ś c i i św ia tła . M ó w c ie do te g o n arodu , p r o w a d ź ­ c i e g o . . . , p i e k ł o r o z p a d a s i ę p r z e d C h r y s t u s e m .

K ażd y z s ie b ie d o b y w a ć w in ie n p ra w d ę i św ia tło i b y ć ż y ją c y m p e łn y m ro zm a ito śc i sło w e m , b o w ie m p raw d a k ażd em u in a czej b y ć m u si u d z ie la n a 43.

Dwa pierwsze akty dram atu Komierowskiego — można się chyba

odważyć na to przypuszczenie — powstały z literackiego przepraco­

wania ich planu nakreślonego, analogicznie do planu aktów dalszych,

przez Juliusza Słowackiego w porozumieniu z Komierowskim w sierp­

niu 1848 r. w Paryżu.

Te plany а. I i II pisane ręką Słowackiego zaginęły, ale zre­

konstruować je można z powodzeniem na podstawie aktów Piekła

i ludzkości. W arto je przytoczyć in extenso. Na początku a. I przed­

stawione są tańce i śpiewy diabłów w piekle. Te tańce i cała sceneria

operują prym ityw nym i i tradycyjnym i w tej konfiguracji m otywam i

grozy. Na początku sc. 2 „wchodzi Lucyper, za nim jenerały, sena-

tory i 500 adiutantów , — wszystkie diabły biją czołem w ziemię

i stają do fron tu“, a potem następuje obrzędowa scena pow itania

Lucyfera. Po jej zakończeniu

(L ucyper rozp iera s ię n a tron ie, S e n a to r y sia d a ją k a ż d y na k o n iu sz k u k rzesła i sz ty w n o s ię trzym ają.)

s e n a t o r y (razem ); S łu ch a m y c ię , n a js tr a s z n ie js z y i n ie o m y ln y m ocarzu.

l u c y p e r : K ied y w s z y s tk o le g ło p od cię ża r e m n a s z y c h o strzó w i m ord ów , a S y n Z iem i w y d zie ra s ię z p ie k ie ln y c h o k o w ó w i już m y ślą w y z ie r a za k ra ń ce cie m n o ści, i już śm ie p a ń stw u n a szem u , p a ń stw u c ie m n o ś c i p o g ró żk i robić, c ó ż e ś c ie p r z e d się w z ię li? T rzym ając w sz p o n a ch n ę d z n y ż y w o t g lo b u , c ó ż e ś c ie p r z ed sięw zię li?

s e n a t o r y (z drżen iem ): N a js tr a s z n ie jsz y , n ie o m y ln y .

l u c y p e r : W ie c ie , że w a m p o c h leb ia m , g d y je ste m w n ie b e z p ie c z e ń s tw ie , zatem m ó w c ie śm ia ło . Z ła m a liśc ie w o lę s y n a w o ln o ści?

l s e n a t o r : W s z y s tk ie g o ś m y d o p e łn ili — i n ic. S y n a Z iem i m am y w n a ­ sz y c h ręk ach , a le n ie w n a sze j m o c y ; c ia ło ś m y złam ali, a le du ch a, w o li 1 czu cia zła m a ć n ie m o ż em y .

2 s e n a t o r : M ózg m u w y s u s z y łe m d o k try n a m i.

3 s e n a t o r : S er ce m u rozd arłem n ie w d z ię c z n o ś c ią i zdradą.

4 s e n a t o r : C zło n k i m u p o ła m a łem p rzem o cą . 5 s e n a t o r : Z n u d ziłem g o zab aw ą.

6 S E N A T O R : Z s i ł r o z e b r a ł e m r o z p u s t ą .

(16)

O S T A T N I P O M Y S Ł D R A M A T Y C Z N Y SŁ O W A C K IE G O

36Ô

7 s e n a t o r : W y n io s łe m g o n ad k róle, p otem p lw a łe m na je g o dum ę.

L U C Y P E R : C óż d alej?

i s e n a t o r : K ie d y w s z y s tk ie tortu ry zgro m a d ziłem n a je g o p iersi, g ło w ę i serce, i za trzy m a łem m u o d d ec h i b icia p u lsó w , w te d y on o c z y ja k d w ie g w ia z d y w y t ę ż y ł w k rzyż — g o d ło n a s z e g o w r o g a — n a te n c z a s p ie k ło z a ­ drżało w p o sa d a ch , a ja w p rzestrach u k rzyż — g o d ło w r o g a p o r w a łe m i p r z y w a liłe m n im b o le ją c e g o tak, że już k rzy ża z n ie ś ć n ie m ógł.

L U C Y P E R : W te n c z a s z a p e w n e zrozp aczył?...

i s e n a t o r : N ie s t e t y — n ie je sz c z e — sk rzy d ła m iał k rw ią i b ło te m z a s k le ­ p io n e — czło n k i p o ła m a n e — g ło w ę w y s c h łą — se r ce żarem z ie ją c e — a w ię c n ie m o żn y lo tu i rząd ów — ro zm iło w a ł s ię w u b ó stw o i n ę d z ę b liź n ic h —■ c z o łg a ł s ię i r ęce k u nim w y c ią g a ł. W te d y ratun k u n ie b y ło , a z a tem z g n io ­ tłem go na p a d o le i przed tw ó j tron, n a js tr a s z n ie jsz y ty ra n ie, p r z y w o d z ę.

L U C Y P E R : N ie c h a j z a w y ją w ic h r y — uderzą p io ru n y . W u lk a n y n ie ch a j luną d e sz c ze m p o p io łó w — o g n ie p o ż e ra ją c e n ie ch a j w y s tą p ią i n ie c h s ię z a p a lą tę c z e p o d o b n e tym , co s ło ń c e na złu d ę z ie m i p o s y ła ,

i s e n a t o r : S ły s z y m y , n a js tra s zn ie jsz y , n ie o m y ln y m ocarzu.

L U C Y P E R : A w y , rozb u d źc ie w s o b ie stra ch w ie lk i p ie k ie ln y — ró w n y w s z e c h p o tę d z e i w s z e c h o d w a d ze.

s e n a t o r o w i e : S ły s z y m y , n a js tra s zn ie jsz y , n ie o m y ln y m ocarzu.

L U C Y P E R : P o tem — p rzy m u z y c e z tem a tu ję k i p r z ek le ń stw a , p o tw a rz e — p r o w a d źc ie S y n a Z iem i przed m ój m a jesta t.

s e n a t o r o w i e : S ły s z y m y , n a js tra s z n ie jsz y , n ie o m y ln y m ocarzu.

L U C Y P E R : N a te n c z a s i w y w n a jw ię k s z y m stra ch u — p rzy stro jen i w o rd ery, w d ia m en ty , zło to , m u szle i k a m ien ie, tak p rzy stro jen i, iżb y s ię p o w ie tr z e z a is k r zy ło od szk a r ła tu str o jó w w a s zy c h , n a te n c z a s — p o w ia d a m — w c h o d ź ­ c ie i u d er z a jcie c z o łe m p rzed e m ną — p o tem p o k a ż e c ie s iłę o lb r zy m ó w i m ąd rość p a lą cą — a k ie d y p rzem ó w ię , d z iw c ie się m ąd rości m o jej i c a łu j­ c ie p ro ch y p y lą c e od stó p m oich . A g d y u jr z y cie, że p y c h a w s tę p u je w S y n a Z iem i, w te d y n ie c h g w ia z d y sp a d a ją pod m o je n o g i, a ja d e p c z ą c g w ia z d y za p ro w a d zę g o n a tron c ie m n o ści.

s e n a t o r o w i e : S ły s z y m y , n a js tra s zn ie jsz y , n ie o m y ln y m ocarzu.

L U C Y P E R : Z a c n ie js i z m o tło ch u m ogą s ię z grom ad zić, o d d a w a ć mi s iły s w o je n ik czem n y m i p o k ło n a m i.

s e n a t o r o w i e : S ły s z y m y , n a js tra s z n ie jsz y , n ie o m y ln y m ocarzu. (C h w ila m ilczen ia )

LUCYPER: S k o ń c z y łe m .

(S e n a to r o w ie w s ta ją , sz y k u ją się w p ary i m arszem w y c h o d zą .)

S c e n a t r z e c i a

(L ucyper. P otem w c h o d zą g łó w n y m i drzw iam i sz w a jc a ry . P row ad zą S y n a Ziem i. D alej z r ó żn y ch stron sen a to ry , je n e r a ły i p o s p ó lstw o w g łę b i sc e n y .) [N a stęp u je o b r z ę d o w a sc e n a sk ła d a n ia h ołd u L u cy p ero w i przez sza ta n ó w .]

(17)

J A R O S Ł A W M A C I E J E W S K I

i s e n a t o r (do S y n a Z iem i): Padnij n a k o la n a przed m a jesta tem .

S Y N z i e m i (ogląd a się — z a ciera r ęce; do sie b ie): Jak tu d u szn o , o d d y c h a ć n ie p od ob n a.

l s e n a t o r : U derz c zo łem p o m n y n a s iłę m oją.

S Y N z i e m i (c ią g le do sie b ie): S e r ce mi m arzn ie — ja k ie tu zim n e o g n ie . (K ilka p io r u n ó w uderza.)

S E N A T O R : S ły sz y sz , nęd zn ik u?

s y n z i e m i (do sie b ie): D zięk i o jc u p io r u n y s ły s z ę — siła bu dzi m n ie do sił (patrzy po so b ie). A ch, tak je ste m z n ic e s tw io n y .

s e n a t o r (z g n ie w em ): N ie próbuj p ie k ie ł w ś c ie k ło ś c i, u k lęk n ij przed tro ­ n em Pana.

(S zatan y s ię zb ieg a ją .)

1 s z a t a n : Ja m u p o ła m ię k o ś c i .

2 s z a t a n : A ja do m ózgu s ię w tło c z ę .

3 s z a t a n : A ja m u s e r c e r o z t o c z ę .

4 s z a t a n : A ż uzna s iłę szatan a.

s e n a t o r : A ż w o ln e z e g n ie ko la n a .

s y n z i e m i (zd ziw io n y ): Jam sy n w o ln o ś c i, ja n ie znam pana. (S zatany p r z y b ieg a ją z w ś c ie k ło ś c ią do S y n a Ziem i.)

L U C Y P E R - (do sza ta n ó w ): Precz, n ik cz em n i! (Do S y n a Ziem i): Znam tw o ją w ie lk o ś ć sła w n ą , z w a lc z y łe ś n ie w o ln ik i o d w a g ą i dum ą i j e s te ś g o d z ie n tronu; c h w ilę je sz c z e du m y, a ja, n a js tr a s z n ie jsz y z m ocarzy, p od am ci ręk ę, a w te d y g d y z ec h c es z, u su n ą s ię sp rzed c ie b ie z a w a d y — g d y z e ­ ch c esz, n a ro d y b ęd ą w z ra sta ć lub g in ą ć . Jam ręk a n ie w id z ia ln a k ie ru ją ca losam i.

s y n z i e m i (jak b y o b u d zo n y ): Co? T y m n ie c h c e s z u s z c z ę śliw ić . (Z am yśla się).

L U C Y P E R : Sk oro ci ręk ę podam , z o s ta n ie s z w s z e ch m o cn y i w s z e c h w ła d n y .

s y n z i e m i (nie u w a ża ją c — do sie b ie ): A ch , ona!

s z a t a n i (na stron ie): O d gra n itu z a cz ą tk u św ia ta itd.

i n n i s z a t a n i (na stro n ie): S z y d e r stw o , z a w iś ć i g n ie w itd.

L U C Y P E R (na stron ie): C h w ila je s z c z e , a u s id lę go.

s y n z i e m i (do sieb ie): O d u ch u p r o m ien n y — o sn y m oich ż y w o tó w — o c za r o d z ie jsk ie uroki, c o ś c ie po ty le k r o ć s tr za s k a ły m oje siły , n a p ó jc ie c z y s ty m św ia tłe m o c z y m o je, a lb o w ie m m g ły m n ie o b s ia d ły i m roczą d u ch a.

L U C Y P E R (na stron ie): C zas m u p o d a ć ręk ę. (Do S y n a [Ziemi]): P rzyjm m oją ręk ę n a zn a k p rzy ja źn i — w y n io s ę c ię nad w s z y s tk ie w y s o k o ś c i i n ad w s z y s tk ie trony.

s y n [ z i e m i ) (z r oztargn ien iem ) : R ękę? R ęk i ci n ie podam , a le serce do ser ca p r z y cisn ę, je ż e li o d b icia serc p ło m ień z a ja śn i — p ó jd ziem za tym p r o m ie ­ n iem — za p ro m ien iem m iło ści.

(18)

O S T A T N I P O M Y S Ł D R A M A T Y C Z N Y s ł o w a c k i e g o

371

(K ilka b ły s k a w ic p rzeb ieg a , sły c h a ć śp ie w sz a ta n ó w na stron ie.) Pożar sło n e c z n y ota cza g m a ch

I b ia ły ca łu n n a zb rodn ia sp ad ł. Ja k gad s ię w ije i bu d zi strach , W o c z y nam b ije ś w ie c ą c y jad S trach , stra ch —

l u c y p e r (do sie b ie ): Z drady, p r z y b y w a jc ie na p o m o c (ud ając sło d y c z do S y n a [Z iem i]): p r z y ja c ie lu , j e s t e ś ch ory. D la tw e j ro zry w k i i d la lek a rstw a od czy ta m c i p a rę in te r e s u ją c y c h u s tę p ó w z h isto r ii globu,• (do Sen atora): podaj m i h isto r ię g lob u ! (Do sz a ta n ó w ): — P recz, n ę d zn i sie p a c z e , lę k liw e p ła zy ! Ś p ie w w a s z m i w p o rę — przegrana c z y w y g r a n a , h ym n em tryum fu trzeb a s ię ra to w a ć.

s e n a t o r i szA TANY:Słyszym y, najstraszniejszy, n ieom yln y m o c a r z u . s z a t a n y : Gdy biały całun na zbrodnia spadł, Strach, strach! (Uciekają).

l u c y p e r : Precz! Ja sam zw yciężę (w szyscy uciekają).

(Buduar z ie lo n y , p e łe n k w ia tó w , o ta c z a p o z o sta ły c h .)

l u c y p e r (sa d za ją c S y n a (Ziemi! na s o fc e a m a ra n to w ej o b o k sie b ie): D ia b eł d ob ry c z ło w ie k , n iep raw d aż?

s y n z i e m i : S y n a z łe g o n ie znam — a co zaś to n a z w isk o d ia b eł z o sta ło n a ­ d an e d z iec io m w s te c z n o ś c i, k łam stw a, m ięd zy k tó ry m i cią g le ...

l u c y p e r (p r z er y w a ją c z sło d y c zą ): T y lk o n ie filo z o fu jm y — w sz a k że sam g n ie w a łe ś się n a m ę ty filo z o fii.

s y n (Z IE M I] : T ak, s iły e w a n ie lic z n e j m ąd rości opu...

l u c y p e r (p rzery w a ją c ): Za p o z w o le n ie m , m ia łem c i o d c z y ta ć k artę z h isto rii g lob u . (Do sie b ie ): p r z e k lę ty du ch w s z a ta ń s tw ie . Ja sw o je , a on sw o je .

S Y N [Z IE M I] (słu ch a).

l u c y p e r (o tw ie r a k s ię g ę i czy ta ): B ył lud p ię k n y ja k o k w ia ty , ja k o k w ia ty z p o w ie w e m z e fir ó w c h y lił różan e u sta i p o c a łu n k i r o zd a w a ł i p o c a łu n k i brał — w io s n a u c z u ć w tym kraju — w io sn a ż y c ia w tym k raju — w io sn a k w ia tó w w ty m kraju , a r zą d cy te g o kraju w y c in a li p r z ed n iejs z e k w ia ty — w y c in a li i lud n ie w in n y . Lud c h y lił z w ię d łe c z o ła i c a ło w a ł rząd zące p a n y , a le rząd cy w z b y tk a c h k a m ie n ieli, a żąd ze w z b y tk a c h m n o ż y ły się . I sta ło się, że lito ś c i n ie b y ło w ty m kraju i p o g a rd ą p o k ło n y n agrad zan o. Lud z czern ia ł w n ę d z y i b o le śc i. Zim a b o le ś c i w ty m kraju... Zim a u c zu ć w tym kraju... Z im a r o zp a cz y w ty m k ra ju ...

s y n [ z i e m i ] : H a — n ie k o ń cz, n ie k o ń cz — p rzez lito ś ć , n ie k oń cz!

l u c y p e r (do s ie b ie ): T ra fiłem do razu.

s y n [ Z i e m i ] (do sie b ie ): B iada! — biada! — b iad a! —

l u c y p e r : Ha, i ty n ie z e c h c e s z p o m ścić k r z y w d y w ie k o w e — ty s ią c e ty ra ­ n ó w w y m o r d o w a ć — a p o z o sta ć je d e n stra sz n y ja k B óg w ie lk i — ja k Bóg.

s y n [ z i e m i ] (n iep rzy to m n ie): Tak, to ja b y łe m — za m o je g r ze ch y m ało p iek ła .

l u c y p e r (do s ie b ie ): O n tyranem , teraz go zro zu m ia łem . (Do S y n a [Ziem i]): u sp o k ó j się. Jam s ię p o m y lił — ja n ie m y śla łe m c ię ran ić — p o słu ch a j in n ej k arty pism a. Z n a jd ziesz p o c ie c h ę .

(19)

372

J A R O S Ł A W M A C IE J E W S K I

S Y N [ z i e m i ) (zd ziw io n y ): P o ciech ę? ... słu ch am .

l u c y p e r : B ył lud n ie s z c z ę s n y — d ola je g o w u c isk u — p r z y sz ło ś ć bez n a ­ d ziei, w r ó g z a b ija ł m u ż o n y , d z iec i — w y w r a c a ł ś w ią ty n ie . A ż je d n e g o razu c a ły ród z a w o ła ł: B oże, w y b a w nas! W ię c B óg z e s ła ł b o h a teró w , co z a s ło ­ n ili m ężn ą p ie r sią lud b e z s iln y od w r o g a n a ja z d ó w — a b o h a ter o w ie d o b ro ­ w o ln ie zrz u ca li m ięk k ie szk a rła ty a p r z y w d z ie w a li ż e la z n e stro je, d o b ro ­ w o ln ie c is k a li w o n n e b u k iety , a do rąk c h w y ta li c ię ż k ie d z iry ty i o stre m iecze; tak c a łe ż y c ie na stra ży b e zb r o n n y c h k r ew p r z e le w a li bez ję k u i sk argi, a g d y k tó ry z b o h a ter ó w k on ał, to b ło g o s ła w ie ń s tw e m testa m en tu n a k a z y w a ł p otom k om p r z y w d z iew a ć zb roje i str a żo w a ć lud i b o g i d o m o w e. A ż na k o n ie c w ró g z a n iec h a ł n a ja zd ó w , w te d y b o h a te r o w ie p o z d e jm o w a li zbroje i na d ziry ta ch i m iecza ch p o n ie śli z tryu m fem do k o ś c io łó w , p o tem o d ś p ie w a li hym n: — n ie ma w ro g a , bo w ró g d rży p rzed nam i — p o tem stru ­ d zen i pracą w ie k o w ą p o sn ę li. Lud z a zd ro ścił b o h a ter o m ja sn o śc i, które ich c zo ła jak k s ię ż y c e od ś w ię c o n y c h m iec zó w i łun b o jo w is k a n a b ra ły — w ię c g d y lud d ojrzał se n b o h a teró w , p o z a b ija ł b ezb r o n n y c h — z e lż y ł o łta ­ rze — p o d ep ta ł i p o p a lił z b ro jo w n ie.

s y n [ Z I E M I ] (z n a jw ię k s z ą b o le ś c ią do sie b ie): S e r ce mi p ę k n ie, zgin ę... G d zież B óg b y ł w ted y ? —

l u c y p e r : Bóg?... na sw y m tron ie b łę k itó w . B óg n ig d y na z ie m ię n ie zstą p ił, g łu p c y go ty lk o szu k a ją — a ty o trzeźw ij się , w y r zu ć z p ie rsi p o lip a — se r ce to ch orob a m ąd rości, a ty, prorok g lo b u , p ie lę g n u je s z tę zarazę — w y rzu ć serce, w sta ń , p ó jd zie m y p o m ścić p rorok i i b o h a tery .

s y n [Z IE M I]: S tra szn e m e w in y str a sz n ie js z e b o le ś c i to ja b y łe m o jco - b ó jc ą (za k ry w a ją c so b ie c zo ło rękom a).

l u c y p e r (z d z iw io n y do sie b ie): O n o jc o b ó jc ą — w ię c k tóż on? M ożeż b yć, iżb y d w o is tą n a tu rę — w y n io s ło ś ć i u le g ło ś ć — sp r a w ie d liw o ś ć i m iło ść — du m ę i p o k o rę w je d n ą p ierś zam knął? M o że ż b yć, a b y w s z ę d z ie w id zia ł sie b ie, a ty m sa m ym w o jn ę, je d y n y ż y w io ł p ie k ła , ro zp o cz y n a ł bez z a w iśc i, b ez zg ro zy , a k o ń c z y ł b ez z em sty — a m o ż eb y je s z c z e z e c h c ia ł w y m ó w ić — n ie ma w o jn y . — N ie drżyj L ucyp erze — je s z c z e je s t je d e n ratunek, zaw rę z nim k o n w e n c ją — a p otem ... (do S y n a [Ziem i]:) p o m ó w m y o tw a rcie, w s z y ­ stk o dla c ie b ie c h c ę u c z y n ić — bo m am dla c ie b ie n ie o g r a n ic z o n e ż y cz en ia , a b y c ię u le c z y ć z c ię ż k ic h ran — dam ci n ie p a m ię ć p r z e szło śc i, p o tem dam ci tron zie m i — b ę d z ie sz m ocarzem g lo b u — do ż e la z n y c h r y d w a n ó w o g n ie z a p rzężesz i ja k o ptak p od o b ło k i w z le c is z , i g d zie się ud asz, n ie w o ln ic e b ęd ą k w ia ty p o d śc ie la ć pod tw e sto p y i b ęd ą tę sk n ić , a b y ś s ię d otk n ął w a r­ k o c z y p ie r ś c ie n n y c h lub rzu cił w zro k k r ó le w s k i n a n ie w o ln ic z e sk ron ie. C h óry ś p ie w a k ó w z a śp ie w a ją p ie śń n a k azan ą — na tw e s k in ie n ie k r ó lo w ie u p u szczą berła, k lę k n ą w p rzestrach u , lub g d y k a ż e sz , p r z y w d z ieją k o ro n y — z w y c ię ż ą i p o z w o lisz ludom czc ić Boga ta je m n ic z e g o i śn ić za rajem mar.

S Y N [Z IE M I]: T łum acz się ja śn ie j. N ie m o g ę c ię zrozu m ieć.

l u c y p e r : W iesz, że c ię m o g ę w c h w ili zd rzu zg o ta ć i w ie s z — jak c ię w y ­ s o k o o c e n iłe m — c h c ę ci dać w s z y s tk o , co c z ło w ie k za żą d a ć zd o ln y — jak g w ia z d y u n ó g m o ich p e łza ją , tak n a ro d y p rzed to b ą p e łza ć b ęd ą — ale mi p r z y sięż es z w k o ło d z isie js z e zam k n ąć b ie g i św ia ta , a n ig d y C h rystu sa z k rzy ża n ie zd ejm o w a ć. O d k ry łem ta jem n icę, k tórej lu d zie n ie w ied zą — sz a ta n y n ie w ie d z ą — a n ie li n ie w ied zą .

Cytaty

Powiązane dokumenty

gen Szeptycki pisze: „dowódcy fro ntu Zaniemeńskiego i rzeki Szczary, generałom Lasockiemu i Mokrzec- kiemu, memu szefowi sztabu kapitanowi Perkowiczowi oraz wszystkim

„A czy Polacy szybko zaprzyjaźniają się z obcokrajowcami?” W pierwszej chwili myślisz o polskiej gościnności, chlebie i soli, witaniu obcych z otwartymi rękami, i już

Na dnie tak głębokich otworów występują wysokie temperatury (powyżej 100°C) i ciśnienia (powyżej 60 MPa), co wymaga zastosowania zaczynów uszczelniających

Przedm iotem artykułu je s t prasa lokalna ukazująca się na obsza­ rze Ziemi Rybnicko-W odzisławskiej. Zgodnie z tą klasyfikacją, przedstaw iono p o szcze­

pierw szych tez m etafizyki m oże dopiero doprow adzić pew na operacja (tzw.. zanalizow ać pow stały problem. W idać stąd, że rozbieżność przytoczonych stanow isk

rodne formy kultury lokalnej, a kraje Trzeciego Świata stają się obiektem nowej formy imperializmu - ekspansji środków masowego przekazu (Giddens

 Szacuje się, że przez bliższy lub dalszy kontakt z plastikiem na całym świecie może umierać nawet 2 miliony zwierząt rocznie.. To przerażające

Termin nadsyłania zgłoszeń upływa z dniem 30 kwietnia, natomiast termin wniesienia opłaty kon- ferencyjnej 31 maja 2006 roku Zgłoszenia prosimy kierować na adres: dr Jerzy