Rok I L w ó w , l i p i e c 1012. Nr. 5.
MIESIĘCZNIK DLA MŁODZIEŻY RĘKODZIELNICZEJ.
•i*W ychodzi na początku każdego miesiąca. P re n u m e ra ta roczna wynosi 1 K , z przesyłką 1 K 30 h. Pojedynczy numer 10 hal.
Iied ak cy a i A d m inistracya w bursie T o w a rzy s tw a św. S ta n i
sław a K ostki. Gródecka 2 B.
Religia i jej potrzeba.
H istorya ludzkości jest historyą religii ; rc- ligia je s t tak daw n ą jak sama ludzkość. Z nią ukazała się na ziemi, z nią rosła, jej to w arzy szyła w szczęściu i nieszczęściu, doli i niedoli.
Cieszyła się z jej chwil jasnych i pogodnych a płakała z nią razem i krzepiła ją w chwilach przejść i cierpień.
T ę to w ierną, nieodstępną towarzyszkę i m a t
kę ludzkości, człowiek nowoczesny, ochuchany jej ciepłem, w y k a n n io n y życiodajnym jej pokar
mem dla d u c h a : dobrem, pięknem, cno’tą i p r a w dą jako niewdzięczny i odrodny syn w swej zuchwałości chce od siebie odepchnąć, zatrzeć w sobie wszelkie jej ś l a d y ; stąd w książkach gazetach na zebraniach dyskusye o religii, stąd zdania nieraz wygłaszane, że potrzebną ona była
wtenczas tylko, gdy ludzkość była jeszcze w s ta nie niemowlęctw a swego, dzisiaj zaś gdy ludz
kość stanęła w pełnym rozkwicie wiedzy, na
uki, sztuki i przem ysłu, dzisiaj religii nic potrze
ba. Czyż może jednak człowiek wyzbyć się cie
pła, zatrzeć w sobie rysy odziedziczone po m at
c e ? czyż roślince soków, zwierzęciu krwi, isto
tom żyjącym słońca ipdtrzeba tylko w icii począt
kach, w ich zaraniu istnienia ; niech zgaśnie s ło ń ce, wszędzie zalegnie noc głucha, w szystko skrze
pnie lodem ; upuśćcie krwi zwierzęciu, zginie ; zabierzcie soki roślince, a uschnie. Otóż czem słońce d!a istot żyjących, sok dla rośliny, krew dla zwierzęcia, tem religia dla serca ludzkiego.
U wszystkich bowiem narodów napotyka się religię tj. w iarę w Boga lub b óstw a oraz uze
wnętrznienie tej w iary ofiarami, m odlitwą
i obrzędami. Pytajm y napisów klinowych Asy-
ryjezyków, hieroglifów Egipcyan, one o p o w ia
dają o religii. Posłuchajm y najdawniejszych pic-
śni Indów i G reków , przepełnione są one gorą- cemi uczuciami religijnemi. I nie w y stę p u je tu r e ligia jako co przypadkow ego tylko i ubocznego, ale jako czynnik najważniejszy i najgłów niejszy w życiu narodów. Przeszukano w praw dzie n a j
dalsze zakątki ziemi, p y ta n o i badano najdzik
szych ludzi, wszędzie znaleziono religię n a tu ra l
nie nie u wszystkich jednakow o rozwiniętą, ale u najmniej rozwiniętych ludzi napotkano w iarę w najwyższą jakąś istotę, „N ajw yższego D u c h a " oraz świadomość, że człowiek od tej istoty je st zależnym, że ma jej cześć oddaw ać co s ta nowi w łaśnie istotę religii. Stąd to pogański uczony Plutarch p o w i a d a : „M ożesz znaleźć m ia
sta bez murów, ale nie znajdziesz narodu bez Boga, m o d litw y i o f ia r “ Cicero zaś filozof rzym
ski dodaje „Niema narodu tak zdziczałego któ ryby nie posiadał w iary w b ó s tw o " . Czegóż do
wodzi ten powszechny głos wszystkich ludów i czasów ? Przecież nie zawsze religia była tym ludom wygodna, nie zawsze schlebiała ich n a miętnościom ; nie mogli więc jej sobie ani wy- myśleć, wytworzyć lub wynaleźć. Ale też religii nikt sobie nie w ynajduje, nikt sobie jej nie tw o rzy, religia je s tp o tr z e b ą umysłu i serca ludzkiego, należy do istoty rozumnego człowieka, a ów głos powszechny je st głosem n a tu ry ludzkiej. I rze
czywiście nie potrze b a wielkich studyów i n a d zwyczajnych profesorów , n aw et wielkim filozo
fem nie potrzeba być, aby poznać Boga, uznać potrzebę religii, która łączy człowieka z Bogiem.
ANTONI WIŚNIEWSKI. 5)
C Y G A N .
Powieść, osnuta na t le zdarzeń praw dziw ych.
(C iąg dalszy).
Walenty nie mogąc oderwać oczu od tego, co przed nim zastawiono, a nie wiedząc jak się do tego zabrać, ażeby sobie podjeść smacznie, porwał czemprędzej za kozik wiszący u rzemy
ka i jął nim nakładać lody na andruty, biorąc jedno za omastę, a drugie za placki.
Gdy nasmarowawszy „placek" ukąsił — krzy
knął: oj!
— A wam co? — zapytał Cygan.
- Mróz — odpowiedział zapytany chwytając się oburącz za brodę jak ten, który uczuł nagle gwałtowny ból zębów.
Na gorące się dmucha, a na zimne chucha — odezwał się głos tuż za plecyma obecnych.
Pan Herman! — wyrw ało się z piersi W a lentego.
W ystarczy mieć oczy, Uszy i używ anie rozumu.
W znosząc oczy ku górze, widzi człowiek nie
zmierzone przestw ory nieba, w nocy zasiane mi
lionami gwiazd błyszczących, w e dnie zaś sło ń ce majestatycznie odb y w a ją ce drogę swoją, w i
dzi zm iany: św iatła i ciemności, ciepła i ,zimna.
Mimo woli pyta sam s i e b i e : któż to wszystko uczynił, a następnik ze sław nym N ew tonem p o chyla g ło w ę sw o ją i w o ł a : Niebiosa rozpow ia
dają chw ałę Przedwiecznego a dzieło ręki Jego okazuje się na firmamencie. Zw raca następnie zwrok sw ój ku z i e m i ; oko jego rozkoszuje się kwieciem w iosny i bogatymi plonami l a t a ; widzi niebotyczne góry, olbrzym ie masy wód m o r
skich ; o g lą d a źródła i rzeki i cały przepych kw iatów i roślin, słyszy śpiew ptasząt, szum wiatrów , pomruki b ałw a n ó w morskich, a wśród tego ogrom u, mnogości, bogactw a i piękności widzi siebie jako k róla tegoż w szystkiego i cóż na to powie. On używ ający rozumu, widząc związek między skutkiem a przyczyną wię, że nie może być skutku bez przyczyny, nie może być arcydzieła bez mistrza, nie może być świata bez Boga i siebie widzi jako pow ażną cząstkę tego dzieła wielkiego i pochyla znów gło w ę i w o ła : Panie T yś to w szy stk o uczynił, ja także stworzenie Tw oje, Tobie niechaj będzie cześć i chwała. Ale i sumienie powie c i : je st Bóg.
Masz wykonać jakiś uczynek zły, g ło s w e w n ę trzny woła, u p o m in a : nie czyń tego ; a gdy p o mimo tego w ykonałeś ów uczynek zły, jakie wy-
Cygan zwrócił się w stronę przybysza, obrzucił go spojrzeniem i zmarszczył brwi.
— Jak się nazywa chłopak? — zapytał przy
bysz Walentego.
Rapad — odpowiedział Walenty chuchając na lody.
— Jak? — powtórzył Herman.
— Ta mówiłem co Parad.
— Jak! jak! — zawołał podniesionym głosem Herman,
— Ucieka na wszystkie s tro n y ! — wrzasnął rozpaczliwym głosem Walenty wskazując na lody, które pod działaniem temperatury i chuchania po
częły z placka zmykać.
Herman uśmiechnął się z politowaniem czysto żydowskiem i z a p y ta ł:
— Rapad czy P arad?
— Arpad — odpowiedział Cygan takim tonem, gdyby był zdobywcą Panonii i Siedmiogrodu.
Pod haczykowatym nosem Hermana mruknęło
coś po żydowsku.
rzuty. Nie jest to tw ój głos, to głos Boży, głos religii.
Z tą d to pow iada wielki Augustyn ś w . : „Czy chcesz czy nie chcesz, Boga usłyszysz w tajn i
kach serca tw e g o " . I słyszeli go i oprzeć się tem u głosow i nie mogli n a w e t ^taki W o lter i Darwin, i oni uznawali potrzebę religii ; boć też jak jedna jest natura ludzka u wszystkich ludzi tak na dnie tejże n atu ry każdego człowieka tkwi o w e potężne uczucie, ow a wielka potrzeba, to głośne w ołanie łączności człowieka z Bogiem czyli religii.
R z e m io s ła w Polsce.
A co najważniejsze, Kazimierz W. zajął się organizacyą rzemiślników i on dopiero stw orzył właściwe cechy. D aw ne cechy, które były mię- szaniną różnych zawodów, porozdzielał tak, że każdy zawód miał swój cech. A więc np. cech szewców rozpadł się na cech krawców, cech tk a czy, cech rzeźnijkówi i t. d.
N adał cechom rozmaite przywileje zwane wil- kierzami. Najważniejszymi przywilejami były t e : Nikomu nie w o ln o b y ło trudnić się rzemiosłem, kto nie należał do cechu. (Je d y n y wyjątek' s ta nowili Żydzi.) Cech skład ał się z m ajstrów , k tó rzy wybierali z pośród siebie cechmistrza. N ale
żący do cechu był w yjęty z pod sądownictwa, świeckiego, a w szelkie spraw y rozsądzał cech- m istrz z kilku starszymi majstrami. Cech prze-;
Po krótkim namyśle zwróci! się żyd do W alen
tego i w ycedził:
— Jeżeli żandarmerya zapyta was o niego, wskazując na Arpada, to możecie powiedzieć, że jest w pałacu pod opieką Jasnego. Tu szukać go nie będą.
Przy tych słowach położył żyd przed W alen
tym pięciokoronową monetę z dodatkiem : to dla was.
Walenty spojrzał na Arpada, ten zaś na W a lentego, poczem obaj zwrócili swoje bliźniaki na żyda.
— Cóż wy mi się tak ciekawie przypatrujecie?
— zapytał żyd.
Pan Herman tanio kupuje dusze ludzkie — zauważył Walenty.
— Cygańskie tak się płacą — odpowiedział pogardliwie żyd.
A żydowskie t a k ! — wrzasnął Arpad i ci
snął muszlę z lodami w tw arz żyda.
strzegał, aby Celna to w a r ó w b yła jednakow a, u stan o w ił stałą ilość godzin pracy, ilość czeladzi, sposób robotyj i t. <d. Każdy cech miał sw oją od- znakęi, a tą byfł w sp ó ln y sztandar cechowy, z '.któ
rym każdy cech w y s tę p o w a ł na rozmaite uroczy
stości kościelne i n aro d o w e. W większych mia
stach cechy b y ły zaopatrzone w rynsztunek i w razie w ojny b ro n iły m iasta i to w ten sposób, -że każdy cech miał o d d a n ą jed n ą basztę i tej' miał bronić. Aby zaś w każdej chwili módz b r o nić sw ej baszty, osiedlali się zwykle rzem ieślni
c y koło swej baszty. Stąd m am y do dziś nazwy ulic jak blacharska, szewska itd., które to n a zw y wskazują, że tam dawniej mieszkali rze
mieślnicy należący do cechu blacharzy czy też szewców. U sta w y cechowe ok re śla ły też w a runki przyjęcia chłopca do terminu, w y z w o len ie na czeladnika i t. d.
W arunki przyjęcia chłopca były n a stęp u ją ce:
C hłopiec miał przedłożyć listę urodzenia i za
płacić do kasy cechowej 36 zł. Potem p ozosta
w a ł na nauce u m a js tr a przez 5 lat (jeżeli m a j
ster d aw ał przyodziew ek) lub 4 lata (bez przy
odziew ku). Syn m ajstra pozostaw ał w te rm i
nie tylko 2 lata i d o kasy cechowej nie płacił nic.
Po odbyciu przepisanych lat w terminie m ógł zostać czeladnikiem ; ale w pierw musiał złożyć u cechmistrza poświadczenie od majstra, że d o brze się zachow yw ał i m iał złożyć 6 zł. do g o spody czeladnej.
Herman nie czekając na nowy pocisk, wyrwał się jak z procy, i z tw arzą oblepioną białymi, żół
tymi i czerwonymi grudkami lodów popędził do kancelaryi dziedzica.
Horendum ! ospa! śmiertelna ospa — zawołał z okrzykiem trwogi przestraszony dziedzic.
Tylko bez hałasu — odezwał się Herman — Przypatrz się dobrze, a przekonasz się, że to lody.
Jakto lody na tw arzy? Cóż to nowego? — z a pytał dziedzic nieco uspokojony.
Herman nic nie odpowiedział, jeno chustką po
czął zbierać z twarzy to , co dziedzicowi w pierw
szej chwili ospą być się wydało.
Dziedzic widząc, że Herman zamiast przystąpić do opowiadania w jaki sposób trzy gatunki lodów znalazły się razem na jego tw a rz y , popadł w głę
boką zadumę — zapytał:
Ty nad czem się tak zadumałeś?
Alboż tu niema nad czem podumać — odpo
wiedział żyd marszcząc brwi. (C. d. n.)
—
4
—Po tem wszystkiem d o sta w a ł z cechu św ia d e ctw o wyzwolenia.
Po otrzymaniu św iadectw a wyzwolenia musiał w ędrow ać po miastach zagranicznych i g łó w nych polskich, aby nabrać o g ła d y i lepiej p o znać sw oje rzemiosło. Taka w ę d ró w k a trwała, 2 lata. Po skończonej w ę drów ce starał się każdy 0 m ajsterstw o. Aby tego dostąpić, musiał za
meldować się w cechu, postarać się o p r a w e mieszczaństwia i 'zrobić jakiś „ m a jste rstu c k “ ; jip.
szewc przed cechmistrzem, krajał skórę i robił buty.
Jeżeli cechmistrz i m ajstrow ie uznali, że d o brze to zrobił — to dawali mu p atent z p ra wem otw arcia w łasnego w arstatu.
O k re ś lił tez Kazimierz w jaki sposób rze
mieślnicy m ają sw ój to w ar w obcem mieście sprzedawać. I to w ten sposób, że rzemieślnicy z obcych m iast sprzedaw ali swój w yrób rze
mieślnikom lub kupcom miejscowym, a ci do piero sprzedaw ali na targu. W ten sposób jeden rzemieślnik d aw ał zarobek drugiemu.
Jedynem nieszczęściem i złem, które mimo- woli w yrządził Kazimierz Wielki rzemieślnikom katolikom, to było pozw olenie na osiedlenie się Żydów w Polsce. W p raw d zie i w śró d Żydów było bardzo dużo rzemieślników (przy śmierci' Kazimierza liczono na 10 tysięcy Żydów rze
m ieślników ), ale ustaw y cechowe nie obow iąz y w a ły ich i stą d oni partaczyli roboty i przez to taniej sprzedaw ali robiąc konkurencyę rze
mieślnikom chrześcijańskim. T yle szczęścia, że Żydzi chw ytali się handlu i rzemiosł lżejszych jak krawiectwa, k u śnierstw a i r y m a r s tw s i tylko z tych zaw odów wypierali Polaków.
Następca Kazimierza W. Jagiełło rozszerza rzemiosło polskie na Litwę i Ruś, które to kraje- stały pod względem rzemiosła na tym stopniuj, co Polska przed zaprowadzeniem chrześcijań
stwa.
Za Zygmunta. I przybyło do Polski dużo rze
mieślników W łochów z żoną Z ygm unta Boną.
Ci byli przeważnie płatnerzami t. z. wyrabiali zbroje z blachy, hełm y i koszule druciane. Mię- dzy innymi przybyli też Ikotlarze, tapicerzy i c a ły zastęp malarzy. W łosi z czasem się spolszczyli 1 rzem iosła krajow e się powiększyły.
Jednak cechy były kością w g ardle szczegól
nie dla s z l a c h t y ; a to dlatego, że m iały silną organizacyę, że wszyscy rzemieślnicy wspierali się wzajemnie a ,co najważniejsze, że nakładali ceny na to\vary. Szlachta więc czyniła zabiegi aby cechy znieść ale nie m ogła tego dokonać.
___________ (C. d. n.).
Wiadomości ze świata.
Dnia 17. czerwca przypadła rocznica śmierci wielkiego bohatera z pod Wiednia Króla Jana S o bieskiego. Umarł on dnia 17. czerwca między godz.
8— 9 wieczorem r. 1696.
Belgia. Wypadki, które obecnie zaszły w Bel
gii, mogą każdego katolika przekonać o ostatecz
nych celach socyalnych demokratów i wykazują w jaskrawym świetle nienawiść czerwonej szajki międzynarodowej do Kościoła katolickiego. Socya
liści i liberałowie spodziewali się, w wyborach odniosą zwycięstwo nad katolikami i wezmą rzą
dy w swe ręce. Ułożyli sobie, że jeśli do rządów dojdą, to przedewszystkiem pozamykają wszyst
kie szkoły katolickie, poznoszą zakony i wypędzą zakonników1 i zakonnice z kraju, szczególnie tych, którzy z Francyi wydaleni znaleźli przytułek w go
ścinnej Belgii. Nadzieje socyalistów jednak zawio
dły. W wyborach ponieśli klęskę. Trawieni żądzą zemsty, urządzili prawdziwą rewolucyę. Lała się krew po ulicach miast, wiele ludzi zginęło w w al
kach z policyą i wojskiem, socyaliści plondrowali domy, gmachy publiczne i sklepy. Przedewszyst
kiem zaś tłuszcza czerwona rzuciła się na kościoły i klasztory. Bezcześciła je i plądrowała, rozbijała puszki z komunikantami, hostyę deptała nogami i podpalała domy Boże. Jeżeli wielkie były brewe- rye, jakie urządzili rozwydrzeni socyaliści, to wiel
ka też była ich porażka. Wybrano bowiem 101 osób z obozu katolickiego, a tylko 43 wolnomyśl- nych i 41 socyalistów.
Od 28 lat rządzi w Belgii stronnictwo katolickie i może wykazać się najpiękniejszymi wynikami swej pracy. Przeciwny katolicyzmowi pisarz fran
cuski Yves Guyot nazwał już w roku 1902 Belgię
„pierwszym krajem świata" pod względem han
dlu i przemysłu. Błędne jest twierdzenie o niższo
ści narodów katolickich. Kto zaś temu nie wierzy niech zwiedzi Belgię, a przekona się o jej dobrobycie i wysokim poziomie kulturalnym, na którym rządy katolickie ją postawiły.
Konferencja pokojowa. Na propozycyę Rosyi przyjść ma do skutku międzynarodowa konfereneya dla pośrednictwa w wojnie włosko-tureckiej. Ro- sya miała oświadczyć, iż z góry rezygnuje z wyto
czenia na tej kor faie c ji jfkiejkolwitkeurupejskego znaczenia sprawy. Przypuszczają, że Austro-Wę- gry zgodzą się na konferencyę pod warunkiem, że żadna sprawa bałkańska nie będzie poruszaną.
Konffcrencya miałaby więc jedynie na celu pokój
włosko-turecki i zakończenie tej tak długo irwającej
wojny.
Powslanie w Albanii szerzy się coraz bardziej.
Powstańcy podczas werbunku rekrutów napadli na domy żandarmeryi tureckiej i spalili je. Albańczycy żądają od Turcy i samorządu, to jest na razie h a słem powstania.
W yaaefiie W łochów. Rząd turecki uchwalił w y dalenie W łochów z granic Turcyi. Około 50.000 W łochów będzie musiało opuścić Turcyę. Z miasta Smyrny wydalono już ich 1,200. Rząd włoski ma zamiar zwrócić się do sądu rozjemczego w Hadze, aby zażądać od Turcyi wypłaty odszkodowania wydelonym.
Zrzeczenie się Ironu króla greckiego. Gazety donoszą że podobno król grecki, Jerzy, po 50-le- tnim jubileuszu swych rządów, ma zamiar złożyć koronę na rzecz następcy tro n u Konstantego.
Powslanie w Marckku. Wszystkie plemiona w Marokku, w Afryce, połączyły się, aby w ypo
wiedzieć wojnę wojsku francuskiemu. Toczą się ustawicznie krw aw e walki z Francuzami. Pow stań
cy obwołali sułtanem Hameda Irbę, pochodzącego z rodziny królewskiej marokańskiej.
Pierwszy chiński ckręl wojenny. Dnia 31 maja odbyło się w Tryeście spuszczenie na wodę pierw
szego okrętu wojennego chińskiego, zamówionego w e fabryce europejskiej. Poseł chiński z Wiednia udał się na tę uroczystość do Tryestu.
Dwieście pięćdziesiąt lat uniwersytetu lwowskie
go. Dnia 29 maja obchodził uniwersytet w e Lwo
wie uroczyście 250-letnią rocznicę założenia swego przez króla polskiego Jana Kazimierza. Na obchód zjechało się wielu uczonych i profesorów z całej Polski. W katedrze lwowskiej na uroczystem na
bożeństwie ks. .arcybiskup Bilczewski Wygłosił p o d niosłą mowę, zastosowaną do tej pamiętnej daty w dziejach tej dawnej uczelni polskiej. Oprócz uro
czystych zebrań, odbył się też tego dnia wieczorem olbrzymi pochód z pochodniami, złożony z 15.000 obywateli, zdążający do uniwersytetu, gdzie w y głoszono przemówienia.
Trzęsienie ziemi. Ze Sniatyna donoszą, że w so
botę 25 maja około godz. 7 wieczorem dało się o d czuć w Sniatynie lekkie trzęsienie ziemi, trwające około 15 sekund, które dostrzegli wszyscy miesz
kańcy. Policyant, pełniący służbę na wieży ratu
szowej, doznał tak silnego wstrząśnienia, że zamie
rzał, mimo swej instrukcyi służbowej, wieżę bez poprzedniego telefonicznego zameldowania się u inspektora policyi samowolnie opuścić. Kilka osób opowiadało, że to wstrząśnienie połączone było z podziemnym hukiem.
Na ialawcu z Pekinu do Paryża. Rozpisano w Paryżu konkurs na przelot ze stolicy Chin, Pe
kinu, do Paryża. Kto pierwszy na latawcu przy
j będzie z Pekinu do Paryża, ten otrzyma 150 ty
sięcy franków.
Domy ze szklą. Pewien budowniczy w Sta
nach Zjednoczonych Ameryki północnej twierdzi, że w przyszłości, może za lat 10, Amerykanie będą i budować domy ze szkła. Wszystkie części, począ
wszy od podwalin, a skończywszy na dachu, będą ze szkła. Szkło wyrabiane będzie w żądanej bar-
‘ wie. Oczywiście szkło takie nie będzie przeźroczy
ste, lecz ciemnawe, jak łupek. Domy szklane wolne będą od wilgopi i grzyba.
Ile papieru idzie na gazely? Pewien francuski uczony obliczył, że 30.000 gazet, jakie wychodzą na świecie, potrzebują dziennie blisko milion ki
logramów papieru; jeśli się do tego doliczy ksią
żki, jakich mniej więcej wychodzi dziennie 20, rocznie potrzeba 270 milionów 500 tysięcy kilo
gramów papieru. Do tego nie liczy się papier do pisania ani do pakowania. A ponieważ papier w y rabiają z drzewa, więc by dostarczyć tak wielkiej masy papieru, trzeba rocznie na książki i gazety 1250 milionów kubicznych metrów drzewa. Gdy przyjmiemy, że z jadnego morga gęstego lasu na- rąbać można 100 kubicznych metrów drzewa, to przez jeden rok na gazety i książki potrzeba ta
kiego lasu, któryby miał 1 2 '/ 2 miliona morgów.
Najwięcej, bo l/s część papieru zużywa Ameryka, gdyż tam wychodzi najwięcej gazet i książek.
śnrierć prawdziwa i pozorna. Czy wiedza le
karska rozporządza pewnymi środkami, któreby z całą pewnością pozwalały stwierdzić śmierć czło
wieka — oto pytanie, na które do dziś dnia nie można otrzymać stanowczej odpowiedzi. Owszem, w ostatnich czasach większa część uczonych oświad
cza się przeciwko temu twierdzeniu, dowodząc, że pomimo wszelkie badania w tym kierunku ludz
kość nie posiada bezwzględnie pewnego znamienia śmierci, ponieważ śmierć praw dziw a i pozorna po
siadają wiele podobieństwa. I w rzeczywistości historya nauki lekarskiej wskazuje cały szereg w y padków, w których zdania lekarzy o nastąpieniu śmierci okazały się fałszywemi. Kiedy niedawno przenoszono cmentarz św. Innocentego w Paryżu, stwierdził pewien lekarz — na podstawie niezwy
kłego położenia szkieletów — że bardzo znaczna część pogrzebanych była w letargu i zmarła do
piero w grobie. Wiele trupów lub szkieletów leżało bowiem skurczonych i poprzewracanych, miało po- odgryzane palce u rąk, pozginane w zapasach ze śmiercią członki itd. Pewien uczony francuski przy
pomniał także wypadek jenerała d‘Ornano, zaszły w XVIII. wieku. Jenerał trafiony został kulą w cza
sie odwrotu „wielkiej armii" w roku 1812 z Mo-
| skwy. Stwierdzono, że umarł. Zarządzono więc
pogrzeb zmarłego. W chwilę po pogrzebie zgłosił się kapitan, oświadczając, iż chce ciało zmarłego zabrać ze sobą do Francyi. Ciało odkopana i zło
żono na wozie, na którym po pewnym czasie je
nerał odżył, a wyleczony żył jeszcze lat (kilkanaście.
Wybuch wulkanu. Z Meksyku, w Ameryce środ
kowej, donoszą o gwałtownym wybuchu wulkanu Pico de Colima. Wybuch zburzył niemal zupełnie miasto Zapattan, położone na zboczu wulkanu.
Zginęły tam 34 osoby. Jednocześnie odczuto w zna
cznym promieniu od góry silne trzęsienie ziemi.
W mieście Guzmanie runęły liczne domy. S p ad a
jące cegły i 'kamienie zabiły 16 osób, poraniły zaś 13. Wybuch wulkanu trw a w dalszym ciągu.
Na znacznej przestrzeni ziemię pokryw a gruba warstw a popiołu. Wiele plantacyi tytoniu uległo zniszczeniu.
Jak ludzie mieszkają w Ameryce. Zapew ne sły
szeliście już nieco o „drapaczach chmur" w Ame
ryce, a szczególnie w Nowym Jorku. Są to ol
brzymie domy sterczące do nieba, których dachy przy deszczowej porze otoczone są chmurami.
W nowym Jorku jest 30 owych „drapaczy chmur", ' posiadają one więcej niż 20 piąter. U nas w Eu- j ropie musianoby dużo domów jedne na drugie ! ustawić, by uzyskać wysokość takiego „drapacza chmur". Amerykanie stawiają olbrzymy te obok siebie, W ubiegłym roku w ybudowano w Nowym Jorku dom, posiadający 62 piąter. Składa się on j z trzech części, dolnej o 35 piątrach, dalej wznosi się część druga 16 piąter wysoka, a na trzecią składa się dom z 9 piąter i dach. Gdy siedzi się na 62 piętrze, spogląda się ną niebieskie niebo, i wspaniale wschodzące słońce, podczas gdy na dole ludzie chodzą z parasolami, pławiąc się w stru
mieniach deszczu. W tych największych domach na całej kuli ziemskiej niema schodów, tylko win
dy, w liczbie 38, które pędzą z niesłychaną szyb
kością do góry i na dół. A gdyby w tym kolosie wybuchł pożar, to straż pożarna nie wieleby tu pomogła. Nie posiadając drabiny 300 metrów w y sokiej, węże gumowe nie sięgają wyżej niż 14 pię
tra. Dlatego budowniczowie są bardzo przekorni przy budowie tych domów, budują je ze stali i k a mienia, używając drzewa odpornego na wypadek ognia do drzwi i okien. W ybudowanie zaś jednego pokoju „drapacza chmur" kosztuje tyle co u nas 8 pokoi tego rozmiaru.
Bitwa morska w przyszłości. Anglia, zagrożona na morzu coraz bardziej przez Niemcy, pracuje obecnie z gorączkowym pośpiechem nad znacznem pomnożeniem i udoskonaleniem swych balonów wojennych, które w przyszłej wojnie morskiej — zdaniem znawców — niemałą odegrają rolę.
Z tych ulepszonych balonów, szybujących nad oceanem, polecą zabójcze bomby, zdolne zniszczyć największe okręty wojenne.
Jubileusz telegrafu. W roku bieżącym mija ośm- dziesiąt lat od czasu wynalazku telegrafu. Dziś telegraf opanow ał już cały świat. Drutami tele
graficznymi wszystkich krajów możnaby 138 razy obwinąć kulę ziemską, względnie możnaby z a prowadzić 16 połączeń z księżycem. 130 tysięcy biur telegraficznych całego świata z 160 tysią
cami aparatów załatwia rocznie około 300 mi
lionów depesz. Najwięcej korzysta z telegrafu Anglik; n a stu mieszkańców przypada 193 tele
gramów rocznie. W e Francyi na tę samą liczbę mieszkańców w ypada 152 telegramów, w Danii 118, w Belgii 104, w Niemczech tylko 91 telegra
mów. Te 300 milionów telegramów przynoszą pań stwom rocznie prawie 240 milionów marek. By
w ają depesze po kilka tysięcy słów ; a była i jedna na 20 tysięcy słów!
Największe rzeczy na świecie. Największy uni
wersytet na świecie jest w Kairze, w Egipcie;
11.000 studentów z całego muzułmańskiego świata uczy się w nim.
Największym parkiem na świecie jest ogród Ti- voli w Kopenhadze; ma ón 3.222 akrów obszaru i jest podzielony na dwie części przez rzekę, która go przepływa.
Największa fabryka zapałek znajduje się w Ti- dalioim w Szwecyi; zatrudnia ona przeszło 1200 lud ź\ i wyrabia dziennie 900.000 pudełek zapałek, rocznie zużywa ona 600.000 kubicznych stóp drze
wa, 250.000 funtów papieru i 40.000 funtów do kle
jenia pudełek.
Największą naturalną grotą jest jaskinia m a
mutowa w Kentecky. Cała ta jaśkinia ma długości 7 mil angielskich. W jeziorku, znajdującem się tam, żyją ślepe ryby.
Największą biblioteką jest biblioteka narodowa w Paryżu, założona przez króla Ludwika XVI Z a wiera ona 400.000 tomów, 600.000 broszur, 150.000 rękopisów, 300.000 atlasów i kart geo
graficznych, 150.000 medali i monet. Budynek, w którym ta biblioteka się mieści, ma 54 stóp długości i 13 stóp szerokości.
Mur chiński jest najdłuższym na świecie; prze
chodzi on przez góry, rzeki, doliny i ma 215 mil długości, wysokości 20 stóp, grubości na dole 25, w górze 15 stóp.
Największy ser, jaki kiedykolwiek zrobiono, w a żył 22.000 funtów, miał 25 stóp obwodu a 6 stóp grubości; był on zrobiony na wystawę gospodar
ską w Ontario, w Ameryce. Na zrobienie go zużyto
207.000 kw art mleka, pochodzącego od 110.000 krów.
Największy dzwon na świecie jest w Moskwie w Kremlu; ma obwodu 68 stóp, grubość ścian jego wynosi 25 cali, zaś w a g a 443.700 funtów. Nigdy go nie zawieszono i prawdopodobnie odlano go w tern miejscu, na którem dziś stoi.
Największą bryłę węgla znaleziono w P osselyn;
bryła ta ważyła 410.000 funtów.
He zjadają dziennie armie Europy? Pisarz w ło ski E. Mole zadał sobie trud obliczenia, ile też środków żywności spożywają w jednym dniu jarmie sześciu mocarstw europejskich? Ich stan czynny w czasie pokoju oblicza Mole na trzy miliony głów. Otóż na wyżywienie tych olbrzymich zastę
pów potrzeba dziennie: 45.000 cetnarów chleba, 30.000 cetnarów mięsa, 15.000 cetnarów konserw mięsnych, 6.000 cetnarów ryżu, 1.800 cetnarów soli, 1.860 cetnarów cukru, 1.440 cetn. kawy i 7.500 hektolitrów wina (we Francyi i w e Włoszech).
Do tych ilości doliczyć należy jeszcze kartofle i jarzyny.
Według obliczenia Molego utrzymanie tej armii na stopie wojennej pochłaniałoby dziennie 180 milionów koron. Zatem w razie ogólnej wojny europejskiej, w której brałyby udział wszystkie mocarstwa, potrzebaby było jedynie na wyżywienie tych armii miesięcznie 6 i pół miliarda koron, a w razie, gdyby wojna ta trwała rok cały — przeszło 60 miliardów koron.
Stosunek stanów do siebie.
Każdy w ie jak je st urządzona szkoła. O to co na'jwa'żniejsze, je s t on a podzielona na klasy. Mó- (vvimy tedy i słyszymy klasa pierwsza, druga,, trzecia, czwarta itd. Przez k lasę jed n ak o w o ż nie rozum iem y tylko tej sali |nad której drzwiami w idnieje napis „ k la sa I.“ , ale uczniów, którzy>
do tej klasty chodzą1 i uczą się pewnych o k re ślo nych przedm iotów . P odział zatem na klasy, p o chodzi o d tego, czego się kto ma uczyć. Taki co nic nie umie, je s t tw klasie pierw szej. Kto um ie już trochę rachunków,, czytać i pisJatf i inie- cO po niemiecku j e s t w klasie trzeciej lub czw ar
tej itd. Są więc między uczniami tych klas p e w n e różnice.
Coś podobnego widzimy i w każdem pań
stwie, które także składa się z różnych klas.- Takich klas zasadniczych m am y cztery. — Jedna klasa — (nie pierw sza), to chłopi, ci którzy pracują na r o l i ; zowiemy ich także rolnikami.
Ci którzy zajm ują się rzemiosłami, tw orzą k la
sę jrzemieśLnkizą. Inni jeszcze 'nie m ają ni stałego- rzem iosła, ,hi gruntu, ale pracują tam, gdzie się da, przeważnie zaś po fabrykach i ko p aln iac h — i ftWorzą k lasę robotniczą. W reszcie wszyscy urzędnicy i ci wszyscy, |którzy p racują więcej g ło w ą niż rękam i tw o rz ą klasę, k tórą zowiemy najw yższą. A więc podział ten na klasy,, jak w i dzimy, je s t prz ep ro w a d zo n y w e d łu g zajęć czyli
„ f a c h u “ . A czy ka!żda z tych klas, je s t potrzebną, i konieczną. P rzy p a trzm y się bliżej temu.
Rolnicy pracują na roli, w y tw a rz a ją płody SurpWe', tb jest, zboże, Ciemniaki, h o d u ją by- (dło na sprzedaż, lub dla w ła s n e g o użytku b y później część z tego sprzedać w mieście w p o staci masła, mleka, jaj itd. Z bydła m am y mięso, ze sikory szewc ma m ateryał na buty,, z kości —•
fabryki robią guziki, sztuczne nawozy i inne przyrządy. A w ięc rolnicy jak to widzimy są bardzo potrzebni, bo dostarczają innym klasom żyw ności i imateryału do pracy, słusznie tedy p o w iedział pew ien uczony „ludzie w których ręku j e s t ziejmia narodu, stają się panami losowi na-' r o d u “ .
P rzejdźm y do klasy drugiej, ,do rzem ieślników . Klasa t a 'dawniej* a więc p rz e d d w u stu laty ,m iała bardzo w ielkie znaczenie bo nie było w ted y jeszcze tyle wielkich fabryk. Oni więc jedynie zaopatryw ali ludność w e wszelkie s p r z ę ty i p rz y r z ą d y p otrze bne w życiu codziennem. Z chw ilą jednakow oż, g*dy się rozw inęły fabryki, — k tó re przy pomocy m o to ró w i iróżńych maszym za
częły w y ra b iać różne przedm ioty taniej i szyb
ciej, bo m aszyna robi p r ę d z e j i taniej, aniżeli rzemieślnicy. W sk u te k tej konkurencyi klasa ta.
zaczęła podupadać, daw ne cechy rozbijały się, a przem ysł rękodzielniczy zaczął się chylić ku' upadkow i. Ale nie wynika z tego, b y rzem ieśl
nicy w o g ó le w takim razie nie byli potrzebni.
Bynajmniej. J e s t wiele rzeczy, których fabrykat nie potrafi w yrabiać, a jeżeli potrafi, t o w k a ż dym razie nie taki dobrze ja k rzemieślnik np.
szycie ubrań. Są dalej fabryki, które jako r o b o tn ik ó w po trze b u ją rzem ieślników n. p. p r a co w n ie ślusarskie. A więc i ta klasa, n aw et Iw czasach dzisiejszych mimo rozkwitu fa bryk je st potrzebną. Byle tylko ten rzemieślnik z n a ł dobrze, sw e rzemiosło.
O s o b n ą klasę tw o rz ą robotnicy. Są to ludzie nie m ający żadnego stałeg o rz em io sła w ręku.
Bo pracują przeważnie po różnych fabrykach, k tóre po trze b u ją tylko silnych rąk roboczych,:
a nie rzem iosła n. p. kopaln ie w ęgła, soli itd.
P rac u ją p o nadto jeszcze po fabrykach, gdzie j e s t
tak zwana praca podziałow a jak n. p. fabryka
igieł i szpilek. Jeżeli pracuje jed en robotniki to może dziennie w yrobić 20 szpilek. Ale gdy we fabryce podzielono tę pracę na 18 czynności od^
rębnydh, już gdy pracuje lOito na jed n eg o p rz y pada 48000 szpilek dziennie, bo jeden ostrzy, drugi robi główki, trzeci to, czw arty o w o i tark praca idzie szybko. Ale też taki robotnik niq w ięcej nie umie, bez fabryki i to jeszcze szpi
lek on nie m iałby gdzie pracować, podczas; gdy d o b ry rzemieślnik w każdej chwili wszędzie m o że znaleźć zajęcie, czyto ,sam o tw o rz y pracownię, czy też pójdzie do obcego w a rsta tu . — I tu okazuje się ca ła wyższość rzem ieślnika nad ro botnikiem.
C zw a rta i o s ta tn ia klasa — to ludzie p racu
jący jak rzekłem więcej g ło w ą .niż rę k a m i.'P o n ie w aż praca ich w y m ag a więcej w ykształcenia, w ięc zwą ich dla ich wiedzy inteligencyą, albo.
też panami. — N iestety jednak, ci panow ie nie
którzy n iejednokrotnie większą biedę klepią niż p orządny rzemieślnik albo i robotnik, dla
czego ? — różne są tego przyczyny i tnie tu m ie j
sce to rozstrzygać. P o n ie w aż ci Judzie pracują po siądach, urzędach itd., za ła tw ia ją spory, procesy, w yznaczają ile kto m a płacić podatku, b y jeden,
nie płacił za m a ło a drugi za dużo, poniew aż też i oni — ja k 1 rzemieślnicy, m a ją fachowe w y kształcenie ry su ją plany budow li, drogi k olejo
we, więc i p n i 9ą jak to widać potrzebni, bo.
bez nich ro botnicy nie mieliby roboty, a inni wszyscy w o góle przeróżnych udogodnień życio
wych jak ą je st kolej, tram w aj, gazety, książki itd. Zbierając to w szy stk o razem, widzimy, że każda klasa je s t potrzebną, nie darmuje, ale ma pew ne obowiązki,, a tem samem m a i prawa.
A jeżeli tak, to każdej z nich należy się o d p o w ied n ie p o sz a n o w a n ie i wszyscy razem powrinni się naw zajem w sp o m ag a ć i miłować.
Ruch w Towarzystwach.
Działalność Koła oświatowego im. Król. Ja
dwigi w Tow. św. Stanisława K. za miesiąc maj.
Koło ośw iatow e w tym miesiącu prócz zwykłych niedzielnych zebrań urządzało praw ie codziennie w ieczorem zebrania, na których uczono się ćwiczeń gim nastycznych, odbyw ano próby chóru, czytano gazety, i om aw iano spraw y wchodzące w za
kres pracy koła. Koledzy grom adzili się na tych.
zebraniach licznie. Na zebraniach niedzielnych prze
rabiano znow u historyę polską i Wygłoszono dwa o d c z y ty :
1. kol. S o ró w k i: „O socyaliźm ie“, , 2. kol. S ło w ik a: „Panow anie Jagiellonów "
i czlery d ek lam acy e:
1. kol. ( iu ta : „W sybirskiej katordze",
2. kol. B łaszczaka: „W słoneczność my patrzm y"' M. Konopnickiej,
3. kol. B łaszczaka: „Trzeci M aja“ ks. Janiszew skiego,
4. kol. M an ijak a: „Królowo Polska..." Z. K ra
sińskiego.
Dnia 3. m aja Koło oświatowe poprosiło swych m ajstrów o uwolnienie ich na ten dzień od pracy, na co ci się chętnie zgodzili. O godzinie pół do stzóstej ran o tego dnia zebrali się członkowie na kopcu unii lubelskiej, sk;\d po przem ow ie zastępcy przewodniczącego i odśpiew aniu pieśni narodow ych udano się w pochodzie pod pom nik Mickiewicza, a następnie do lasku ikleparowskiego. Tam um ajono sztan d ar tow arzystw a i tablicę z napisem ..Koło ośw iatow e" i udano się na boisko Sokoła. Wzięliśmy udział w nabożeństw ie i pochodzie, a o godzinie trzeciej byliśm y w teatrze na przedstaw ieniu p. t . : „Kościuszko pod B acław jcam i“. O godzinie 8 w ieczór odbyło się uroczyste posiedzenie Koła.
na którem kol. Zopot przem ów ił o znaczeniu kon- stytucyi 3. m aja i o obow iązkach naszych względem Ojczyzny, a dwaj koledzy wygłosili patryotyczne deklam acye. Zebranie zakończono odśpiew aniem hy
m nu : „Jeszcze Polska nie zginęła".
Dnia 27. m aja urządziliśm y wycieczkę do Bar- tatow a. O godzinie pół do szóstej zebrali się człon
kowie koła w Tow arzystw ie, a po w ysłuchaniu mszy św. w kościele św. Elżbiety, mimo niepogody ustaw ieni w czwórki ruszyliśm y w drogę. Za Zim
n ą W oda przy drodze spotkaliśm y krzyż, pod którym od śp iew aliśm y : Królu Boże A braham a", i „Boże Ojcze“. Po przybyciu do B artatow a b y ł krótki od
poczynek, następnie wolne ćwiczenia gim nastyczne, g ra w piłkę i śniadanie u gospodarza p. Seniowa, który nas bardzo gościnnie przyjm ow ał. Po śniadaniu nastąpiły śpiewy, zabaw a w gry pokojowe aż do obiadu. Po obiedzie o godzinie 2l/s pow rót do Lw o
wa. W drodze znowu odpoczęliśm y pod krzyżem i odśpiew ali pieśni religijne i narodow e, u o go
dzinie 6. byliśm y już w towarzystwie.
Tow arzystw o św. Stanisław a Kostki m ając na względzie rozwój i zdrowie fizyczne swoich człon
ków, ,)korzy8tało j. .pogodnych dni niedzielnych i św ią
tecznych i urządzało w miesiącu czerwcu wycieczki do poblizkiego lasku kleparowskiego, gdzie młodzież oddaw ała się z przyjem nością wszelkiego rodzaju zabaw om sportow ym j a k : gra w piłkę nożną, w y
ścigi, różne ćwiczenia gim nastyczne ilp.
W niedzielę dnia 23. odbyła się w spólna adoracya Najświ/ętszego Sakram entu w kościele św. Elżbiety, na k tórą młodzież bardzo licznie się zgrom adziła.
I p ra c a ośw iatow a w miesiącu czerwcu nie była zaniedbaną, spraw ozdanie jednak z tejże umieścimy w następnym num erze.
Tow arzystw o św. S t. K ostki w Przem yślu. Ciąg dalszy kroniki naszego Tow arzystw a przedstaw ia się jak następuje. Na zebraniu 31 m arca Prezes T ow a
rzystw a, dyrektor Zakładu księży Salezjanów , ks.
Kozak wygłosił konferencyę, w której zachęcając członków do usilnej pracy w Tow arzystw ie w yka
zyw ał potrzebę oświecania się czytaniem książek
i czasopism. Zaznaczył jak wielkiej wagi dla każ
—
9
dego polskiego ucznia rękodzielniczego m a być p i
semko „ T e r m i n a t o r " i zachęcił wszystkich do korzystania z rzeczonej gazetki. Po konferencyi za
częły się rekolekcye dla tych term inatorów , któ
rzy nie należąc do szkoły uzupełniającej nie od
praw ili ćwiczeń duchow nych w czasie przez szkołę przepisanym . Rekolekcye trw ały przez trzy dni. We wielki w torek odbyła się spowiedź a w środę by się nie spóźnić do pracy, już o piątej godzinie rano, przystąpiło 30 term inatorów do Komunii św. Na
stępnie po wspólnem śniadaniu każdy udał się do swego zajęcia.
Dnia 14-go kw ietnia odbyło się dla Tow arzystw a wspólne święcone. Na w stępie odegrano dwie sztuczki sceniczne, poczem W iceprezes ks. J. Sym ior w k ró t
kich słow ach podniósł znaczenie święconego dla IV)w. w tym roku. Odśpiewanie kilku pieśni okolicz
nościowych zam knęło m iłą uroczystość.
Dnia 21 kw ietnia odegrali T erm inatorzy dla pu
bliczności kom edyę w 4 aktach „Pan Dygalski ja śnie panem na Z araniu1*.
P p ś w i ę c e n i e s z t a n d a r u T o w a r z y s t w a odbyło się dnia 28-go kwietnia, w dużej sali przed
stawień. Kilku ważniejszych osobistości i liczni goś
cie m iasta Przem yśla zapełnili salę. Na samym w stę
pie c h ó r term inatorów pow itał Jego Excellencyę N ajprzew. Ks. Biskupa PELCZARA potężnym śpie
wem „Ecce sacerdos m agnus“. N astępnie Ks. Biskup dokonał w asystencyi kilku księży aktu poświęce
nia sztandaru, poczem z właściw ą sobie w erw ą za
znaczył w ielką doniosłość chwili. Mówił o narzuca
jącej się konieczności Ipracy nad term inatoram i w n a szym k raju w ogóle a w Przem yślu w szczegól
ności. Zachęcał publiczność m iasta Przem yśla do zainteresow ania się spraw ą m łodocianych rękodziel
ników odw ołując się w szczególności do pań, celem utw orzenia kom itetu, mającego pracow ać > w tym kierunku. Coś podobnego, mówił, pow stało już w Krakowie, gdzie grupa szlachetnych pań zało
żyła pralnię i szw alnię na dobro szczególnie bied
niejszych term inatorów . Dalej zachęcał młodzież, by w patrzona w swój pierw ow zór, w św ietlaną postać św. St. Kostki trzym ała się silnie w iary katolickiej i kościoła, by pod kierunkiem księży Salezyanów uczyła się sumienności, w w ykonyw aniu swoich obo
wiązków, rzetelności w pracy, zam iłow ania trzeź
wości, oszczędności, przestaw ania na matem, bo tylko w ten sposób zapew ni sobie lepszą przyszłość i w y
tworzy stan rzem ieślniczy silny i zdolny do walki z wrogimi żywiołami, które dzisiaj wyzyskują k rw a
wicę mieszczan i 'w ypychają nieoględnych i lekko
m yślnych ze środka m iasta na przedm iejskie pod
dasza. Zachęcał do utw orzenia w śród term inatorów kółka eucharystycznego, abstynentów , róż różańco
w ych itd.
Program w ieczorku przedstaw ił się n a stę p u ją c o : 1
.1. C h ó r: „Ecce sacerdos m agnus“, 2. Akt poświęcenia sztandaru,
3. Confirm a hoc Deus — Ravanello — chór z akom. orkiestry,
4. F antazya z opery — Verdi,
5. Słowa okolicznościowe Prezesa Tow. ks. Dyr.
Kozaka,
6. Nasz sztandar — Harazim — wiersz, 7. Kochajm y się — wiersz,
8. Hynm Salezyański — ch ó r z o rk iestrą — Garlaski.
II.
1. Ćwiczenie kółka gimnastycznego w trzech o b ra zach wolnych,
2. Na i>oIskich drogach — Peśt,
3. Bóg i ojczyzna, to nasze hasło — proza, 4. Polonez — ch ó r z o rk iestrą — K urpiński.
5. Cześć zbożnym trudom — oda — Ogórkiewicz.
6. Nadzieja — c h ó r z o rkiestrą — Rossini, 7. Dyalog,
8. Przem ów ienia gości, 9. Marsz.
Chórowi tow arzyszyła orkiestra wojskowa, gdyż w łasnej nie zdołaliśm y jeszcze '.postawić na nogi chociaż i pod tym względem poczyniono już po
ważne kroki.
W ieczór zakończył pan Dr. Angermann przem ó
wieniem, w którem zachęcał, by term inatorzy nie poprzestaw ali na deklam acyach o miłości ojczyzny, ale by tę miłość okazyw ali czynnie, by sztandar swój zawsze nieśli wysoko, by zawodu swego się nie wstydzili, ale by p racu jąc sum iennie i rzetelnie w y
robili dla stanu rzemieślniczego i mieszczańskiego to poważanie, jakie on m a za granicą i w Po- znańskiem.
Tow arzystw o term inatorów św. M arcina ze Lw o
wa przesłało „kolegom" serdeczne ^„szczęść Boże zbożnemu dziełu". Za życzenia szczerze dziękujemy.
Dnia 2. m aja przy pomocy p. Burnatowicza, słu chacza praw zorganizow ały się dwie drużyny foot-
•balowe. Trening odbyw a się trzy razy w tygodniu na obszernem boisku zakładowem.
Dnia 5. m aja całe Tow arzystw o ze sztandarem na czele wzięło udział w pochodzie, który urządziło miasto Przem yśl ku uczczeniu rocznicy" konstytucji.
Po południu tego dnia Tow. wzięło udział w przed
stawieniu, jakie młodzież szkolna, uczęszczająca do zakładu księży Salezyanów urządzała dla swoich rodziców.
Na zebraniu dnia 12-go m aja W iceprezes ks.
Sym ior wygłosił odczyt na tem at „K onstytucya 3-go maja. Następnie wyw iązała się żywa dyskusya, kol.
Mroczkowski zabiera głos i odczytawszy z gazetki
„T erm inator" spraw ozdanie z II. wiecu antypalaczy, jaki się o d był w Krakow ie staraniem tamtejszego Tow. term inatorów , wskazuje na ruch, jaki budzi się w śród naszej młodzieży przeciw paleniu tytoniu przedstaw ia pokrótce fatalne skutki palenia dla kie
szeni i zdrow ia, wzywa kolegów do w pisania się do m ającej pow stać w Tow arzystw ie „Ligi" przeciw paleniu tytoniu. W niosek został przyjęty hucznym i oklaskam i. Do „Ligi" zapisało się dotąd 36 adeptów.
N astępnie zabiera głos kol. Babiarz i W gorących a z siłą w ypow iedzianych słow ach w skazuje na potrzebę oszczędności i jzuznacza, że pod tym wzglę
dem Tow. nasze dało się daleko w yprzedzić kolegom krakow skim i lwowskim, wzywa zatem wszystkich do zapisania się do istniejącej w Tow arzystw ie „Kasy oszczędności".
N astępnie Tow arzystw o udało się do sali przed
staw ień, gdzie przy licznym napływ ie publiczności
—
10
—odegrali T erm inatorzy po raz w tóry komedyę „Pan Dygaiski jaśnie panem na Z araniu11 tudzież obrazek sceniczny „Nad W artą11.
Dnia 19. m aja odbyta się półdniow a wycieczka do wsi Łętowni i w okoliczne lasy. Kółko d ra m a tyczne baw iło przez kilka godzin tam tejszą ludność w miejscowej czytelni wesołą, czteroaklow ą kome- dyą „Pan Dygaiski11 przeznaczając dochód na b u d u jący się w tej wiosce kościółek obrz. łacińskiego;
inni tymczasem zorganizowawszy się odpowiednio, urządzili kilkagodzinny m anew r skautowy w przy
ległych lasach i wąwozach, poczem w rócono do wioski i tu zwiedzono cerkiew a następnie pow rót do dom u, gdzie w Zakładzie zakończono ten dzień m iłą pogadanką.
Nasza drużyna footbalow a „Legion ,1“ stanęła pierw szy raz do m atchu dnia 24. wieczorem z tu tejszą znaną drużyną „Term opilc" — Mimo swej
„m łodości1* „Legion'1 trzym ał się dzielnie.
W drugi dzień Zielonych Świąt Term inatorzy odegrali z wielkiem powodzeniem d ram at „Perła u k ry ta11. Zaznaczyć trzeba, że w przygotow aniu tej sztuki kółko dram atyczne odznaczyło się niezwykłą ruchliw ością, gdyż przysposobiło się do tak trud- nego kaw ałka w przeciągu siedm iu dni.
Tow. „Opieki nad katol. młodzieżą rękodzielni
czą w Bochni.
Pożyteczna ta instytucya kończy w bież. mie- , siącu czw arty rok istnienia. Dzięki poparciu społe
czeństwa Towarz. spełnia swe piękne zadanie, klóre skupia się około pracy nad duchowem) i fizyeznem podniesieniem naszej młodzieży rękodzielniczej.
W każdą niedzielę i święto grom adzą się chłopcy w sali „Sokoła11, by po całotygodniow ych trudach spędzić czas przyjem nie a pożytecznie, wzbogacić swój umysł, n abrać ogłady tow arzyskiej, zabawić się i odetchnąć swobodniejszą atm osferą. Do tego celu zm ierzają urządzane dla nich odczyty i poga
danki, ćwiczenia gim nastyczne i wycieczki, śpiew, muzyka oraz gry i zabawy towarzyskie.
A teraz w spom nieć w ypada o kilku ważniejszych epizodach z życia naszego Tow arzystw a w roku bieżącym.
W styczniu odegrała młodzież z wielkiem po
wodzeniem dw a razy „Jasełka11 w 3 obrazach a dochód z przedstaw ień przeznaczono na cele T o
warzystwa.
Jak corocznie tak i ;w tym roku urządzono w dniu 21. stycznia dla chłopców „D rzew ko11. Uroczystość tę zaszczycił również swą obecnością Przewielebny Ks. P ra ła t Wilczkiewicz, który spraw am i Tow arzy
stw a gorliwie się interesuje. W pięknych słowach zachęcał młodzież do pracy nad sobą, do pielęgno
w ania ideałów narodow ych a zakończył życzeniem, by młodzież, ta przyszłość narodu, w yrosła kiedyś na w iernych synów Kościoła katolickiego i Ojczyzny.
, Po odśpiew aniu kolęd rozdano chłopcom podarunki, poczem term in ato r Paw ełek podziękow ał Imieniem Kolegów obecnym Paniom i Panom za opiekę, ja kiej ze strony T ow arzystw a doznają.
W dniu 14. kw ietnia odbyło się wspólne „Świę
cone11. W czasie zebrania term in ato r K orta wygłosił z przejęciem wiersz p. t. „A lleluja11, chłopcy śpie
w ali pieśni wielkanocne i patryotyczne, zabaw iali się g rą n a m andolinach' i w śród wesołego nastroju
spędzili czas aż do późnego wieczora. Z członków „To
w arzystw a Opieki11 obecnym i b y li: Przew. Ks. P rałat Wilczkiewicz, Ks. Pawlus, p. p. Kowalski, Łukow ski, Dobesz i Samek oraz P a n ie : Żurawska i Sera- fińska.
W dniu 12. m aja młodzież należąca do T ow a
rzystw a odbyła pod nadzorem Panów D y rek to ró w : Różańskiego i Kowalskiego oraz nauczyciela p. Li
pińskiego wycieczkę do Niepołom ic celem sypania kopca grunwaldzkiego. Po zwiedzeniu starożytnego zam ku i kościółka w Niepołom icach udano się na miejsce sypania kopca a młodzież z zapałem wzięła się do pracy. Taczka i łopaty były w ustawicznym ruchu, pot lał się strum ieniem z każdego czoła, lecz trudy uw ieńczył pom yślny skutek, przeszło bo
wiem 500 taczek ziemi dołożono do budow y tego pom nika, który w długie wieki będzie głosił chw ałę Polski i jej walecznego króla. Prezes Komitetu sy
pania kopca podziękow ał młodzieży i jej Przew od
nikom za przybycie oraz za intenzyw ną pracę,- chłopcy (zaintonowali chorał „Hoże coś Polskę11 a po w pisaniu nazwisk do księgi pam iątkow ej udano się do poblizkiej stacyi Podłęże, skąd nastąpił pow rót koleją do Bochni.
Bochnia, w m aju 1912.
Szanowna Rcdakcyo I
Zaznaczamy, że z wielką radością przyjęliśm y wiadom ość o istnieniu pisemka „T erm inator Polski11, jako organu Tow arzystw a młodzieży rękodzielniczej polsko-katolickiej. Starać się będziemy także poprzeć to pisemko, polecając je nowo pow stającym związ
kom term inatorskim w zachodniej Galicyi.
Polski Zw iązek katolickich uczniów rękoclziel- czijch św. Stanisława Kostki w Chrzanowie.
Na rozdrożu
J A N E K : Co będę p a n e m ?
K O Ł O W S K I: Będziesz miał ubranie, pieniądze, dostatek... tylko z nami trzymaj... z nami.
J A N E K : Z k im ?
K O Ł O W S K I : N o ! z nami, co nas nazyw ają „so- cy a ły “ , co o nas mówią, że m y dyabły z p ie kła rodem, że m y pijaki, złodzieje, heretyki...
O j ! g ł u p c y ! głupcy wszyscy inni, myślą, że nam przeszkodzą....
JA N E K (do siebie): On nie g ł u p i... nie!
K O Ł O W S K I: Tak m ajstry wszystkie krzyczą:
„N ie słuchajcie socyalistów, bo oni z p iekła“
— a wiesz czemu krzyczą?...
J A N E K : Nie wiem...
K O Ł O W S K I: Bo my krzyczymy na m a js tró w :
„dajcie b u ty chłopcom, dajcie im jedzenie"....
JA N E K (patrząc na sw e bose n o g i): T o dobrze mówicie.
K O Ł O W S K I: A widzisz! A klechy, te pasibrzu-
chy, księża w o ł a j ą : „N ie słuchajcie socya-
łó w “ .... a w iesz c z em u ?
11
—J A N E K : Nie wiem...
K O Ł O W S K I: Bo my m ó w im y: „nie bierzcie od biednych za pogrzeb, albo za ślub, bo wy się
pasiecie, a tamci głodni...
JA N EK (z czułem w ahaniem ): Może być.
K O Ł O W S K I: Tak panow ie wszyscy „ a ry sto k ra ty " , „jasne h ra b io w ie " w ołają, aby nas dusić, a wiesz czemu ?
J A N E K : Nie wiem...
K O Ł O W S K I: Bo my m ó w im y : „zabrać im m a
jątek, a rozdać bied ak o m ". Co nie s łu sz n ie ? Oni m ają po 12 do 20 pokoi, a wy na w ió
rach w kącie w ilgotnym śpicie...
J A N E K : To p ra w d a ! prawda.
K O Ł O W S K I : Oni m ają jakieś morskie ślimaki do jedzenia straszliwie drogie, jakieś sp ro w adzane specyały, a W y? a w y suchy chleb—
praw da ?
J A N E K : Co praw da, to praw da (do siebie) on nie głupi — on m ądry!...
K O Ł O W S K I: Tak oni chcą, aby wy nie rozu
mieli o co idzie,, ab y wy byli głupcy jak d o tąd, tak d ają wam 'jakieś bajki o królach po l
skich, jakieś niby sżkaplerze, różańce... nibyto Pan Bóg lepiej wysłucha paciorki... c h a ! c h a ! c h a !
JA N E K (do sieb ie): Jak on się strasznie śm ie
je!...
K O Ł O W S K I: Choć ze m ną dam ci książki na
sze do czytania nie takie liche, ale takie „ la ta rn ia ", a jak kilka przeczytasz to zrozumiesz, co prawda, a co kłam stwo... zaraz ci w g ło wie jaśniej będzie!...
J A N E K : A... nie poradzi pan, aby m a jste r nie bił.... tak mię zbili Wczoraj.
K OŁO W SKI (ż y w o ): Bił cię!... O ! jaki twój m a js te r ? Stańczyk m oże? Jezuicki f a g a s ? Kle- rykał ? g a d a j !
J A N E K : Ja — ja — ja nie rozumiem o co się pan pyta.
K O Ł O W S K I : No czy tw ój m ajster chodzi do Jezuitów do kościoła?... H e ?
JA N E K : J u ż c ić ! w szak ci on nie żyd, czemużby nie miał chodzić ?
K O Ł O W S K I: A widzisz teraz?... klerykał, je zuicki to fagas dobrze, bardzo dobrze... my
pokażemy jacy to ludzie, klerykały, jezuici....
Chodź tylko p r ę d k o ! (ciągnie go.) J A N E K : O d z ie ? poco?
K O Ł O W S K I : Ale tam do nas, my ci napiszemy skargę, m ajster będzie m usiał zapłacić. J e zuici s tan ą przed sądem.
JA N EK (p rzestra szo n y): Za c o ? K O Ł O W S K I: A nam aw iają majstra...
J A N E K : Co pan mówi ? G dzieby oni namawiali do złego. M ajster zły, bo nie ma oświaty, bo niema Boga w sercu, katechizm zapomniał, polskich żadnych nie czytuje książek i nie wie, co to znaczy kochać swych braci.
K O Ł O W S K I: C h a ! cha! cha! (śm ieje się).
JA N E K : A ta k ! t ak! tak p. W ła d y s ła w mówił.
To prawda, jakby m ajster był oświecony toby krzywdy nie robił, jakby czeladnicy ośw iatę mieli...
K OŁO W SKI (o b ra żo n y ): Słuchasz g łupiego g a dania!... Pan W ła d y s ła w taki sam jak majster, on ci nie poradzi, każe ci wrócić do majstra, każe go przeprosić, w łapę pocałować i d a lej znoiwu biedę cierpieć... Chodź ze mną dam ci książek...
J A N E K : Ale ja nie mam czem płacić.
K O Ł O W S K I: No to kiedyś później złożysz do Stowarzyszenia, teraz jeszcze ci niejedno p o radzę... (wychodzą).
>' (C. d n.).
Hygiena.
Jakkolw iek św iatło, pow ietrze i woda b a r dzo są potrzebne dla organizm u człowieka, same jednak do życia nie wystarczą. Człowiek potrze
buje jeszcze pokarmu. Pokarm bowiem dostarcza ciału składników potrzebnych do jego p o d trzy mania i rozwoju. Pod w p ły w e m z pow ietrza przyjętego pierw iastku tlenu zamienia się p o karm na składniki ipioźywnje i ciepło. Zam iana ta dokonuje się w żołądku i kiszkach. Przyjęcie więc pokarm u i rodzaj tegoż je st dla p o dtrzy
mania zdrowia ludzkiego w ielkiej wagi. Błędne nienależyte odżyw ianie się p su je żołądek i k i
szki, oraz uszkadza cały organizm. W p ie rw szym rzędzie nieuimiarkowanie w używaniu śro d ków spożywczych, obciąża nadmiernie żołądek, przez co tenże się w y sila i przedwcześnie zuży
wa. Dalej, szybkie jedzenie, gdzie pokarmu nale
życie się nie pogryzie, osłabia żołądek. Pokarm trzeba dobrze pogryźć i śliną należycie przepoić, aby żołądek m iał mniej pracy, a zarazem łatw iej m ógł zamienić go na składniki pożywne, k re w itp . Picie dużo płynu podczas jedzenia utrudnia ta k że traw ienie, g d y ż soki żo łądkow e pom agające w traw ieniu zbytnio rozcieńczają się. G orące p o tra w y p o w b d u ją nieraz choroby błon śluzo- zlowych, a tem samem zaburzenia żołądkow e, to samo p o tra w y zbyt zimne. W ażną także rze
czą je s t jakość pokarmów . N ajkorzystniejsze dla
zdrowi? w naszym klimacie są pokarm y sk ła dające się w 1/3 z mięsa,, jaj, mleka zaś w 2/3, z ćhleba, jarzyny; ziemniaków. Na pokarm taki zdrowy, większa część ludzi zdobyć się może, jeżeli ograniczy się w Wydatkach, na n iepotrze
bne napoje alkoholowe.
i