• Nie Znaleziono Wyników

Niewyrażalnośc w świadomości artystycznej Władysława Sebyły : analiza wypowiedzi krytycznych i tekstów poetyckich

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Niewyrażalnośc w świadomości artystycznej Władysława Sebyły : analiza wypowiedzi krytycznych i tekstów poetyckich"

Copied!
46
0
0

Pełen tekst

(1)

Agnieszka Kluba

Niewyrażalnośc w świadomości

artystycznej Władysława Sebyły :

analiza wypowiedzi krytycznych i

tekstów poetyckich

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 92/1, 73-117

(2)

Pam iętnik Literacki XCII, 2 0 0 1 , z. 1 PL IS S N 0 0 3 1 -0 5 1 4

AG N IESZK A K LU BA

N IEW Y R A ŻA LN O ŚĆ W ŚW IAD OM OŚCI ARTYSTYCZNEJ

WŁADYSŁAW A SEBYŁY

A N A LIZA W YPOW IEDZI KRYTYCZNYCH I TEKSTÓW POETYCKICH'

1

W ładysław Sebyła w nikliw ie obserw ow ał scenę poetycką. Św iadczą o tym

przede w szystkim liczne recenzje ukazujących się tomików, zam ieszczane przez

niego w czasopism ach literackich, głów nie w „K w adrydze” i w „Pionie” , oraz

wieloletnie kierow anie działem krytyki literackiej w Polskim Radiu. Świetna orien­

tacja autora K oncertu egotycznego w bieżących sprawach poetyckich została do­

ceniona przez w spółczesnych - zlecono mu sporządzenie Spraw ozdania za rok

1935 w dziedzinie liryki ( S ) 1. Nie był on jednak ani zaw odow ym krytykiem , ani

tym bardziej - profesjonalnym badaczem literatury. W w ypow iedziach krytycz­

nych Sebyły o czyjejś tw órczości silnie zaznacza się napięcie m iędzy funkcjam i

poznaw czo-oceniającą i postulatyw ną2. W dużej m ierze działo się tak dlatego, że

sam był poetą: intencji oddania spraw iedliw ości om aw ianem u zbiorow i wierszy

tow arzyszy w tedy chęć skonfrontow ania go z w yznaw anym i poglądam i na tem at

„zobow iązań” poezji. Działalność krytyczna autora K oncertu egotycznego intere­

sować m nie będzie z tych właśnie względów. Opinie w yrażane na tem at wierszy

innych poetów potraktuję jak o m ateriał, w którym zostały utrw alone elem enty

świadom ości artystycznej i poetyki sform ułow anej3 tego, który owe opinie w y­

powiadał.

Artykuł napisany w ramach stypendium Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej.

Tekst ten został om ów iony na zebraniu Pracowni Poetyki Historycznej Instytutu Badań Lite­ rackich PAN. Jego uczestnikom raz jeszcze serdecznie dziękuję za w szystkie uwagi.

1 Tym skrótem odsyłam do: W. S e b y ł a , S praw ozdan ie za rok 1935 w dzied zin ie liryki. „Rocznik Literacki za rok 1935” 1936. (Autorami sprawozdań w tym periodyku byw ali badacze i krytycy tej miary co K. Irzykowski, S. K ołaczkowski, M. Kridl, w dom enie liryki zaś - K. W. Za- w odziński.) Liczba po skrócie wskazuje stronicę. Ponadto stosuję skrót: M = W. S e b y ł a, M argines nienapisan ej recenzji. „Pion” 1935, nr 9, s. 2.

2 Zob. J. S ł a w i ń s k i , Funkcje krytyki literackiej. W: D zieło, język , tradycja. P race w yb ra ­ ne. T. 1. Kraków 1998, s. 162.

3 C elow o stosuję oba te częścio w o zachodzące na siebie terminy; czyn ię tak, aby podkre­ ślić, że w nin iejszych rozważaniach w yraźnie odróżniam to, co zw iązane jest z pozapoetyckim i uzasadnieniam i danej m etody tworzenia, od konkretnych zaleceń jej realizow ania. Zob. przypisy 58 i 59.

(3)

7 4 A GN IESZK A KLUBA

Sebyła-krytyk pisał przede wszystkim niedługie recenzje (fragm enty w ielu

z nich w ykorzystał we w spom nianym Spraw ozdaniu za rok 1935 w dziedzinie li­

ryki). O publikow ał zaledw ie kilka obszerniejszych artykułów, w których dzielił

się bardziej uogólniającym osądem. N aw et wów czas jedn ak do tego rodzaju w y­

nurzeń prow okow ał go zaw sze jakiś konkretny fakt literacki lub publicystyczny.

Dem onstrow anie m arginalnego charakteru4 wszelkich podsum owujących spostrze­

żeń dowodzi, że nie leżało w ambicjach Sebyły dostarczenie wyczerpującej diagno­

zy życia literackiego czy też wypracowanie syntetycznej oceny powstającej liryki,

a tym bardziej - teoretyczne sproblem atyzow anie zagadnień tw órczości poetyc­

kiej. B rak takiego system atycznego ujęcia sprawia, że jakakolw iek próba odtw o­

rzenia św iadom ości poetyckiej Sebyły nie zdoła przynieść niczego ponad zarys

kształtu, którego m ożna dom yślać się na podstawie rozproszonych, nierzadko skró­

tow ych i hasłow o form ułow anych spostrzeżeń5.

W artykule Na m arginesie w spółczesności literackiej (1934) Sebyła napisał,

że o wartości w iersza decyduje „postaw a [...] autora, poety, wobec rzeczyw istości

wew nętrznej i zew nętrznej” . M yśl tę precyzował: „D zieło jest w yrazem stosunku

poety do siebie, do rzeczyw istości, do człow ieka i św iata” . Zaangażow ania - w a­

runku autentycznej tw órczości - nie dostrzegał Sebyła u m łodych poetów, k tó­

rych publikacje, nierzadko debiuty, były najczęściej przedm iotem jego recenzji:

K iedy zastanawiam y się nad w spółczesną naszą literaturą, przede wszystkim poezją, [...] uderza jedna cecha twórczej postawy, z małymi wyjątkami lub odchyleniami niemal powszechna. Tą cechą, która sprawia, że horyzonty naszej młodej liryki w spółczesnej są w ąskie, że źródła, z których w ypływ a, nie wydają się obfite, [...] jest stosunek autorów, poetów do swej pracy, podchodzenie do poezji nie jak do t w o r z e n i a w a r t o ś c i , lecz jak do m echanicznego rzem iosła. Jest to podejście do tw órczości od strony literatury, robienie literatury, aby robić literaturę, zam ykanie się w ciasnym kręgu jej zagadnień warsztatowych, ucieczka przed św ia­ tem, a nie przedzieranie się przez siebie, świat, rzeczyw istość6.

Posłużenie się kategorią „postaw y” w łącza Sebyłę w krąg tych obserw atorów

sceny literackiej, którzy w drugiej połow ie dw udziestolecia m iędzyw ojennego

zaczęli postulow ać konieczność jej h u m a n i z a c j i jako remedium na szkody

4 Św iadczą o tym tytuły: Na m arginesie now ej książki Em ila Ludw iga, Na m arginesie w sp ó ł­ czesn o ści literackiej, M argines nienapisanej recenzji. W ostatnim z przyw oływ anych tekstów autor odsłania okoliczności je g o powstania: „niespodziewanie m arginesowe uwagi, związane z rozm yśla­ niem nad [...] tom ikiem [tj. S. Piętaka Alfabetem oczu] rozrosły się do rozmiarów niedużego artyku­ łu” (M ).

5 Podczas dyskusji nad tym tekstem wysuw ano obawy, czy uzasadnione jest formułowanie sądów o czyichś poglądach estetycznych na podstawie krótkich, niezobow iązujących notatek praso­ w ych. Zdając sobie sprawę z ujemnych stron takiego postępowania (proporcjonalnie do szczupłości i lakoniczności materiałów wzrasta ryzyko różnego rodzaju nadużyć tego, kto je interpretuje), zde­ cydow ałam się jednak z niego nie rezygnować. Na obronę chętnie przywołam klasyfikację J. S ł a ­ w i ń s k i e g o , który w e wspomnianej dyskusji rozróżnił teksty-dowody (teksty literackie), teksty- -św iadectw a (teksty krytyczne, polem iki i dyskusje) oraz teksty-poszlaki (drobne zapisy) i zapropo­ now ał, żeby pozostałe po Sebyle noty recenzenckie zaliczyć do tej ostatniej kategorii. W sytuacji braku tekstów -św iadectw innej, nowej wartości nabierają, w moim odczuciu, w szelkie, choćby naj­ drobniejsze ślady.

6 W. S e b y ł a, Na m arginesie w spółczesności literackiej. „Pion” 1934, nr 16, s. 8. Podkreśle­ nia w łasne zaznaczyłam spacją, natomiast podkreślenia dodatkowo wyróżnione kursywą pochodzą od cytow anych autorów.

(4)

N IE W Y R A ŻA LN O ŚĆ W ŚW IA D O M O ŚC I A RTY STY C ZN EJ SEBY ŁY 7 5

w yrządzone przez nadm iar - w ich odczuciu - „form alizm u” i eksperym entator-

stwa. W łodzim ierz Bolecki pisze:

słow o [„postawa”] [...] było jednym z podstawow ych wykładników system ów aksjologicz­ nych bardzo różnych krytyków. U żyw ają g o - w identycznej funkcji - Fik, Pietrzak, Fryde, M iłosz, Ortwin, Piasecki, Wyka, Baczyński, Napierski, Gom browicz, Schulz i w ielu inn ych7.

Z arysow ane przez Sebyłę przeciw staw ienie idei poezji jak o pełnego zaanga­

żow ania „tw orzenia w artości” - „robieniu literatury”, traktow anem u ja k rzem io­

sło, nasuw a dom ysł, że m yślenie autora K oncertu egotycznego cechow ała „anty-

aw angardow ość” 8. W łaściw e zrozum ienie, na czym ow a idiosynkrazja m iałaby

polegać, w ym aga zrekonstruow ania jego opinii na temat szeroko rozumianej aw an­

gardy.

W roku 1936, po ukazaniu się zbiorow ego wydania poem atów Tadeusza P ei­

pera, Sebyła napisał:

Pierw sze wrażenie po przeczytaniu tych w ierszy - to, że mamy do czynienia z szaradami, a autor jest szaradzistą. [...] Wygląda to, jakby mówił: „Zgadnij, co chciałem pow iedzieć, a do­ w iesz się ciekaw ych rzeczy”. Cała rzecz w tym, że czytelnik po odgadnięciu nie dowiaduje się niczego ciekaw ego. Cała problematyczna głębia polega na opisyw aniu w idzianych przedm io­ tów w zaw iłych przenośniach. Autor starannie unika nazywania rzeczy po imieniu, krąży tylko koło niej. To ma być „pseudonim ow anie”. Ta w zniosłość metaforyczna Peipera przypomina okres puryzmu język ow ego w e Francji, kiedy to unikano takich pow iedzeń jak z ę b y itd., ja ­ ko wulgarnych, a zastępowano je np.: „um eblowanie jam y ustnej” 9.

Zw rócenie uw agi na fakt, iż przew ażająca większość utw orów Peipera to opis

„w idzianego przedm iotu”, rzeczy, zjaw iska, świadczy o tym, że Sebyła rozpoznał

skłonność Peipera do prezentow ania nowych m ożliwości m etafory w sposób n aj­

prostszy - na przykładach konkretnych, „gotow ych” tematów. O ile jednak Karol

Irzykow ski w tej praw idłow ości dopatrzył się intencji popularyzatorskiej, tw ier­

7 W. B o 1 e c k i, P oetycki m odel p ro zy w D w u dziestoleciu m iędzyw ojennym : Witkacy, Schulz, G om brow icz i inni. Studium z p o e ty k i historycznej. Kraków 1996, s. 363; tamże obszerna bibliogra­ fia om aw ianego zagadnienia. B olecki ma na uwadze przede wszystkim recepcję pow ieści ekspery­ mentalnych: „Słow o »postawa« (autora, bohaterów) przewija się w ielokrotnie w różnych w y p o ­ w iedziach i zaw sze przeciw staw iane jest »niezrozum ialstw u formalnem u« lub »etycznem u indy- ferentyzm ow i« młodej prozy” . W przyw oływ anych przez badacza cytatach m ow a częściej nie tyle o postaw ie autora, co o stw orzonych przez niego bohaterach (jak np. w w ypow iedzi I. F i k a (C o za cza sy! W: Wybór p ism krytycznych. O pracował i w stępem opatrzył A. C h r u s z c z y ń s k i . Warszawa 1961, s. 217): „B yły dawniej działające postaci, dziś są zagęszczon e protoplazmy, pro­ m ieniujące m dłą m agnetycznością”). Sebyła natom iast odnosi się w yłączn ie do problemu zaanga­ żow ania t w ó r c y („twórcza postaw a”), zaangażow ania, którego przejawem i św iad ectw em p o ­ w inien być cały tekst poetycki, a nie - jak w przypadku prozy - jedna z jeg o płaszczyzn, tzn. konstrukcja postaci. Krótko m ówiąc: krytycy prozy w podm iotow ości w id zieli kreację, Sebyła dostrzegał zaś człow iek a.

8 Ciekawej, choć drobnej poszlaki na ten temat dostarcza wzm ianka B. M i c i ń s k i e g o {Pism a. Eseje, artykuły, listy. Wybór i opracow anie A. M i c i ń s k i e j . Przedm ow ą poprzedził J. B ł o ń s k i. Kraków 1970, s. 390), który w liście pyta Sebyłę: „Pamiętasz o naszej kampanii anty- awangardowej”?

9 W. S e b y ł a, rec.: T. P e i p e r , Poem aty. „Pion” 1936, nr 3, s. 6. Zob. też S 44: „trud roz­ wikłania przenośni Peiperow skich nie opłaca się, nie skłania ku dalszej kontemplacji, lecz doprowa­ dza do pokiwania gło w ą nad przedziwną koślaw ością przedstawień ukazyw anego nam przez autora świata” .

(5)

7 6 A G N IESZK A KLUBA

dząc, że Peiper upraw iał „pedagogię” 10, o tyle Sebyła zakw alifikow ał tę praktykę

jak o w yraz „igraszek intelektu zdegenerow anego”, zdolnego jedy nie do „zim nej

i jałow ej zabaw y” 11. W skazując na bezproduktyw ność Peiperow skiej m etafory,

zauw ażał jednocześnie w yjątkow e rozpow szechnienie sięjej w zorca. Z jaw isko to

uzasadniał przyjm ując punkt w idzenia socjologa literatury:

Zdaje się, że z awangardową modą [...] stylu zaw ile m etaforycznego rzecz ma się podob­ nie jak z w yszukanym barokowym sposobem w ysław iania s ię 12 dawnych dw oraków lub by­ w alców salonów. Jak tam to w yszukanie miało być św iadectw em obycia [...] - tak tu zaw iła m etaforyczność jest zewnętrznym pokostem , mającym św iadczyć, że m łodzieniec w stępujący w szranki poetyckie jest obyty w dziedzinie kultury. I tu, i tam wyszukane słow n ictw o, zagm a­ twany sposób wyrażania się odsłania często banał m yśli i przeżycia lub pustkę u czu cio w ą 13.

„A ntyaw angardow ość” Sebyły miała zatem swoje źródło przede w szystkim

w irytacji, ja k ą budziła w nim dokonująca się pod patronatem nowej poezji „nad­

produkcja tom ików wierszy przeciętnych”, świadczących o „zastraszającej ł a t w o ­

ś c i p i s a n i a i uchylaniu się od pokonyw ania oporów ” 14. D ystansując się w o ­

bec aw angardow ości dem onstrow anej poprzez pow ielanie konw encji, nie depre­

cjo n o w a ł S eb y ła w szy stk ich now atorów . P rze ciw n ie - stw ie rd z a ł, że ow a

pow ierzchow na asym ilacja „zdobycze pionierów w ykoślaw ia w niesm aczną m a­

nierę” 15, a bohateram i pozytyw nym i swoich om ów ień czynił Juliana P rzybosia

i Józefa Czechowicza. Obu zaliczył do grona „kilku wśród [aw angardystów ] praw ­

dziw ych poetów ” (S 43). Pierw szego z nich jednoznacznie przeciw staw iał P eipe­

rowi:

Prawdziwa poezja, jak każde piękno, ma w sobie coś zastanawiającego, zm uszającego do kontemplacji, nawet jeśli sięjej na razie nie rozumie czy nie ogarnia całk ow icie zam ysłu twór­ czego poety. „Poezja” Peipera budzi uczucia zupełnie inne: albo zniecierpliw ienie, albo próby przetjumaczenia na jakiś zrozumiały język. 1 jeżeli zrozum ienie jakiejś trudniejszej przenośni Przybosia np. raczej przywiązuje do utworu, zbliża go do naszego odczuw ania, w zm acnia siłę

10 Określeniem tym posłużył się К. 1 r z у к o w s к i w artykule B urm istrz m arzeń n iezam iesz- kanych (w: Słoń w śró d porcelany. Studia n ad now szą m yślą literacką w P olsce. - L że jszy kaliber. Tekst opracowała i indeks sporządziła Z. G ó r z y n a . Kraków 1976, s. 275. P ism a. Pod redakcją A. L a m a).

” S e b y ł a , Na m arginesie w spółczesn ości literackiej.

12 Skojarzenie Sebyły - mim o niew ątpliw ego uproszczenia w ocen ie „barokow ego sposobu w ysław iania się ” - nie było pozbaw ione trafności; niedługo później nad dynam iką obrazów baroko­ w ych zastanawiał się T. P e i p e r ( Wiązania. „Kurier Literacko-Naukowy” 1936, nr 36. Przedruk w: O wszystkim i je s z c z e o czymś. Artykuły, eseje, w yw iady 1 9 1 8 -1 9 3 9 . Przedm ową i komentarzem opatrzył S. J a w o r s k i . Kraków 1974). Na temat barokowych cech poezji Peipera zob. A. W a ż у k, K w e stia gustu. Warszawa 1966, s. 77. - M. D e l a p e r r i e r e , Barok w p o lsk iej litera tu rze w sp ó ł­ czesn ej: czyżb y a utoterapia? W: D ia lo g z dystansu. Kraków 1998.

13 W. S e b у ł a, rec.: A. B i e l e c k i , Spiekota. „Pion” 1935, nr 3, s. 5. Zob. też W. S e b y ł a , Z nożem na lirykę. Jw. 1934, nr 5, s. 4: „tomiki poprawnych, często czysto w erbalistycznych w ier­ szyk ów to św iadectw a osiągnięcia pew nego poziom u dojrzałości kulturalnej”.

14 W. S e b у ł a, Inflacja poezji. „Kwadryga” 1930, nr 5, s. 198, 204. Por. opinię Cz. M i ł o s z a (K łam stw o dzisiejszej „ p o e z ji”. „Orka na U gorze” 1938, nr 5, s. 6): „Zastanawiałem się nad utw ora­ mi w ielu dzisiejszych m łodych poetów. W szędzie widziałem w ielk ie u ł a t w i e n i a s o b i e p r a - c у i zrzucanie odpow iedzialności. - Ci poeci rozmyślają tylko nad tym, jakie sło w o czy zdanie będzie w harmonii ze słow em czy zdaniem poprzedzającym, nie zdając sobie sprawy, że ten w ym óg jest w ym ogiem elementarnym, ale że prócz niego potrzeba je szcze w ielkiej dyscypliny wierności

w ob ec siebie sam ego”.

(6)

N IEW Y R A ŻA LN O ŚĆ W ŚW IA D O M O ŚC I A RTY STYCZNEJ SEBY ŁY 7 7

przeżycia danego wiersza, tak jak to zw ykle bywa z trudniejszą poezją, to trud rozwikłania przenośni Peiperow skich nie opłaca się, nie skłania ku dalszej kontemplacji, lecz doprowadza do pokiwania głow ą nad przedziwną koślaw ością przedstawień ukazyw anego nam przez auto­ ra świata. [S 44]

N iechętny stosunek Sebyły do nowej poezji nie wiązał się więc z brakiem

aprobaty dla w szelkich jej dokonań. Nie oznaczał rów nież sprzeciw u wobec o gól­

nych założeń program ow ych aw angardy - autor K oncertu egotycznego w yraźnie

dostrzegał, że zjaw isko, które nazyw ał „inflacją poezji” , polegało na „chw ytaniu

zew nętrznych form procesu rozw ojow ego, z zaniedbyw aniem istotniejszych, w e­

w nętrznych” 16. Za źródło takiego stanu rzeczy uznawał przede wszystkim niejed­

noznaczność m yśli „papieża aw angardy”, nie zaś myśl samą:

N ow y pogląd na świat stwarza potrzebę now ego wyrazu. [...] Tadeusz Peiper w sw ych pracach teoretycznych usiłow ał w łaśnie uzasadnić potrzebę now ego wyrazu warunkami nowej rzeczyw istości, stosunkiem now oczesnego człow ieka do tej rzeczyw istości [...]. Skutkiem je d ­ nak fałszywej interpretacji dawnych form wyrazu, s k u t k i e m z a s a d n i c z y c h n i e r a z s p r z e c z n o ś c i w e w ł a s n y c h w y w o d a c h , praktyczne w nioski w w ielu punktach rozważań prowadzą Peipera do odwrócenia zasady powstawania prądów literackich; a w łaśnie t e s ł a b e m i e j s c a j e g o t e o r i i [ . . . ] s t a ł y s i ę p u n k t e m w y j ś c i a i o p a r ­ c i a , ż e r o w i s k i e m d l a p o s z u k i w a ń „ i n t e g r a l i s t ó w ” 17, i stąd płynie pustka tre­ ściow a i ideow a, jałow ość i niezrozum ialstwo ich dokonań poetyckich. [M]

2

Starałam się pokazać gdzie indziej18, że koncepcję Peipera potraktow ać m o ż­

na jak o próbę pogodzenia dwóch wykluczających się perspektyw: ekspresyjno-

-esencjalistycznej i antyesencjalistycznej19. O ile pierw sza zależała od zastanego

16 Ibidem.

17 Sebyła nawiązuje poprzez tę etykietę do opublikowanej w 1933 r. książki J. B r z ę k o w - s k i e g o P oezja integralna. C hociaż w spółczesny badacz, J. K w i a t k o w s k i (L iteratura D w u ­ dziestolecia. Warszawa 1990, s. 35), nazwał ow ą publikację „pisanym w imieniu całej grupy instruk- tywnym autokomentarzem”, była ona przede wszystkim zapisem własnych poglądów autora, niek o­ niecznie odpowiadających bez reszty innym poetom skupionym w okół Awangardy Krakowskiej. Wydaje się, że posługując się określeniem „integraliści” Sebyła nie miał na m yśli jakiegoś hipote­ tycznego ugrupowania w yznaw ców idei „poezji integralnej”, lecz najszerzej pojm ow ane grono kon­ tynuatorów nurtu awangardowego, zw iązanych w ow ym czasie głów nie z pismem „Linia” (1 9 3 1 -

1933), oraz ich m łodych, dopiero debiutujących naśladowców. „Integralizm” jest tu w ięc raczej ha­ słem w yw oław czym , mającym konotować to znaczenie, które ujawnia, że chodzi o następców Peipera w dziedzinie „teoriotwórstwa” (jak w iadom o, Peiper nie opublikował ani jednego tekstu w „Linii”).

18 W artykule R eferencyjność i autoteliczność w p o e zji Tadeusza P eipera i Juliana P rzyb o sia („Pamiętnik Literacki” 1998, z. 4).

19 N aw iązyw ałam tym samym do rozprawy R. N y c z a „ Wyrażanie niew yrażalnego ” w lite­ raturze now oczesnej. (W ybrane zagadnienia) („Ruch Literacki” 1997, z. 3), w której przeciw staw ie­ nie perspektywy esencjalistycznej antyesencjalizm owi pełni istotną rolę. U w zględnienie tej antyno­ mii pozwala badaczow i wyodrębnić p oszczególne aspekty interesującego go tytułow ego zagadnie­ nia w odniesieniu do: „1) określonej teorii języka (ogólnego i poetyckiego), 2) konkretnej teorii procesu tw órczego, 3) specyficznej teorii dzieła literackiego” (s. 289). W niniejszym tekście rezy­ gnuję jednak z tego rodzaju rozróżnień - poprzestaję na najogólniejszym zarysowaniu prześw iad­ czeń teoretycznych przyw oływ anych przeze mnie poetów. Dlatego jednakow o traktuję (i stosuję) poczynione przez N ycza rozpoznania. Oto najważniejsze z nich: „Ekspresyjna koncepcja języka, która w romantyzmie wyparła koncepcję przedstawieniową [...], zakładała [...] m ożliw ość wyrażenia w języku sztuki tego, co n i e d a w a ł o s i ę w y s ł o w i ć w j ę z y k u p o j ę c i o w y m, a co

(7)

7 8 A G N IESZK A KLUBA

przez poetę kontekstu m yślow ego, o tyle druga była wyrazem chęci przezw ycię­

żenia pierw szej i stanow iła indywidualne, nie w pełni zrealizow ane osiągnięcie

autora N ow ych ust. Przybrało ono postać przeczucia, iż m ożliw e je st traktow anie

tego, o czym m ow a w dziele poetyckim , jako czegoś, co nie istnieje przed je g o

pow staniem , co się w nim zaw iera im manentnie. Sw oją intuicję główny teoretyk

polskiej aw angardy usiłow ał wyrazić w tradycyjnych kategoriach, pisał np. „for­

m a wsiąka w treść i staje się treścią”, a próbując rzecz ująć najprościej, stw ier­

dzał: „form a także j e s t treścią” 20. Ta now atorska, w yraźnie nieesencjalistyczna

form uła (sugerująca istnienie takiej „treści”, która jest e f e k t e m „form y”) po­

zostaw ała jedn ak w konflikcie z ekspresyjnym w charakterze pragnieniem uchw y­

cenia poprzez m etaforyzację „czegoś z tych scalań, które dokonują się w proce­

sach naszej św iadom ości” 21.

R ozbieżności tych dopatrzył się w rozum ow aniu Peipera także Sebyła:

W artykule M etafora tera źn iejszo śc i w oła Peiper: „Podajcie mi trzy metafory w utw o­ rze jak iegoś poety bezpośrednio po sobie następujące, a pow iem wam o tym p oecie tyleż, co najobszerniejszy je g o b io g r a f’. P ow ied zenie to przypomina nam znane formuły: „styl to czło w iek ” lub „styl objaw ia się w sposob ie m yślenia” - i jest zgodne z o góln ą postaw ą P ei­ pera. W artykule zaś D roga do rym u czytam y: „rym w pływ a na treść utworu” i „oddalenia znaczeniow e rym ów w yw arły głęboki w pływ na poezję i nie tylko na poezję, na m yśl ludzką w o g ó le ”.

Zaproponow ał więc następującą korektę:

M yślę, że należałoby te pow iedzenia raczej odw rócić i [...] sformułować: „treść w pływ a na rym” i „m yśl ludzka wywarła w p ływ na oddalenia znaczeniow e rym ów ”.

traktowano 1) jako u p r z e d n i e i n i e z a l e ż n e o d w y r a ż e ń i a\ a ponadto 2) jako e s e n- c j a l n e i n i e z m i e n n e" (s. 293); „[poecie now oczesnem u] chodzi o zakw estionow anie esen- cjalistycznego (a romantycznego w swej genezie) przekonania, iż artystyczna ekspresja słow n a polega na istnieniu - uprzednim i niezależn ym od język a - pewnej »rzeczy wyrażanej«, m yśli, uczuć, wrażeń, »stanu duszy«, itp., która to rzecz zostaje następnie uzewnętrzniona (lepiej lub gorzej wyrażona czy odtw orzona) w poetyckiej m ow ie” (s. 296). N o w o czesn e ujm ow anie dzieła literackiego sprow adzić m ożna do czterech praw idłow ości: „Po pierw sze, w odróżnieniu od teorii m im etyczn ej, d zieło nie m oże być traktowane jako tradycyjnie pojęta reprezentacja n iezależn ie istniejącego przedm iotu (skoro uzyskuje on sw ą określoność w procesie artystycznej artykulacji), lecz jako niepowtarzalna m anifestacja słow n a je g o postaci. Po drugie, w odróżnieniu od tradycyj­ nie rozumianej teorii ekspresyw nej, znaczenie utworu nie m oże być m ierzone stosunkiem do au­ torskiej intencji (skoro nie istnieje w tym przypadku pojęciow o uśw iadam iany zam ysł, który w y ­ przedzałby poetycką realizację), lecz jest w ynikiem w zajem nego oddziaływ ania całości składni­ k ów utworu. Po trzecie, w odróżnieniu od teorii pragm atycznych, sem antycznej organizacji tekstu nie profilują tu standardowe reguły rozum ienia, um ożliw iające sp ełnienie dydaktyczno-persw a- zyjnych zadań oddziaływ ania na czytelnika (skoro tekst pozostaje niezrozum iały w edle p o to cz­ nych norm kom unikacji), lecz »w łasn e« reguły poetyckiego język a. Po czwarte, uzyskanie auto­ nom ii przez utwór, w ynikające z faktu, iż to, o czym tekst m ów i, co znaczy, komu przekazuje, musi być z sam ego dzieła w yczytan e, pozw ala odsłon ić jeg o inherentnie autorefleksyjny w ym iar (polegający przynajmniej na tym , iż w formę utworu w pisany jest tu proces kształtowania je g o zn aczen ia)” (s. 3 0 2 -3 0 3 ).

20 T. P e i p e r , N ow e usta. O dczyt o poezji. W: P ism a w ybrane. Opracował S. J a w o r s k i . W rocław 1979, s. 2 2 1 -2 2 2 . BN I 235. W Tędy z kolei rozróżniał „treść formy” od „treści treści” (w: jw ., s. 81) i w yznaw ał (ibidem , s. 93): „Sięgałem w ięc do różnych prób formalnych, z których każda w ł a ś n i e d l a t e g o , ż e b y ł a s p r a w ą f o r m y , b y ł a r ó w n o c z e ś n i e s p r a w ą i d e f'.

(8)

N IEW Y R A ŻA LN O ŚĆ W ŚW IA D O M O ŚC I A RTY STYCZNEJ SEBY ŁY 7 9

S w oją popraw kę opatrzył wyjaśnieniem :

Takie sform ułowanie byłoby chyba bliższe prawdy. Bo chyba przecież struktura i dyspo­ zycje psychiczne twórcy, treści jeg o dokonań i przeżyć poetyckich stwarzają potrzebę wyboru takiej a nie innej formy wyrazu, a w ięc w pływ ają i na sposób użycia czy stosowania rymu, a nie na odwrót. [M]

Zauw ażoną w w yw odach Peipera „niekonsekw encję” potraktow ał Sebyła jak o

m im o w olną nieścisłość, w tym zaś, w jak i sposób j ą skom entow ał, ujaw nił, że

pozostaw ał - podobnie zresztą jak autor Żywych linii - pod w pływ em dotychcza­

sow ych („ekspresyjno-esencjalistycznych”) w zorców m ó w ienia22 o „treści” i jej

„w yrazie” . W rezultacie tę pierw szą utożsam iał z a p rio ri w yznaw anym „poglą­

dem ” , którego nieposiadanie uznaw ał za najcięższe przew inienie piszących. Brak

„istotniejszych treści poetyckich”, „pustkę treściow ą i ideową, jałow ość i niezro-

zum ialstw o” dostrzegał przecież w tw órczości „integralistów ” . Nie m iał w ątpli­

w ości, kto jest za to odpowiedzialny:

Takie i tym podobne sformułowania Peipera [...] [np. „rym w pływ a na treść utworu”], brane a la lettre lub interpretowane w czysto formalistyczny sposób, po linii: now y trick św iadczy o nowej treści i prowadzi do nowej treści - doprowadziły do integralizmu. [M]

Z arazem jed nak w yraźnie odróżniał tego rodzaju praktyki od tw órczości po­

etyckiej Peipera:

Praca [...] eksperymentatorów i poszukiw aczów awangardowych wynika nie, jak to się w zasadzie dzieje u Peipera, z potrzeby znalezienia now ych form wyrazu dla now ego poglądu na świat, lecz z braku tego poglądu i z usiłowania zamaskowania tego braku sposobami for­ m alnym i. [M]

Fragm ent ten świadczy, iż Sebyła dostrzegał różnicę m iędzy - jak się gdzie

indziej w yraził - „przedziw ną koślaw ością przedstaw ień ukazyw anego nam przez

autora [Żywych linii] św iata” (S 44) a w rażeniem ,ja ło w o ści” i „pustki” w poezji

„integralistów ” . Przyw iązanie do esencjalistycznego punktu w idzenia zadecydo­

w ało jed n ak o rozpoznaniu intencji Peipera jak o „potrzeby znalezienia now ych

form w yrazu dla now ego poglądu na św iat” i udarem niło zrozum ienie, na czym

ow a „koślaw ość” jej realizacji polegała: na tym, że o ile w przypadku jeg o naśla­

dow ców często trudno było m ówić o jakim kolw iek, zakładanym esencjalistycz-

nie czy osiąganym im m anentnie, sensie, o tyle u Peipera określone i ściśle „w y­

m ierzone” znaczenie „w cześniejsze” pojaw iało się z a m i a s t sensu im m

anent-22 Sytuacja ta - w m niejszej skali - odpow iada kłopotom S. B rzozow sk iego, opisanym przez R. N y c z a w studium W yw oływ anie św iata. Z adania krytyki i sztu ki w p is a r s tw ie filo zo fic zn ym S ta n isła w a B rzo zo w sk ieg o (w: Język m odernizm u. P rolegom en a h istoryczn oliterackie. W rocław 1997, s. 120-122): „Nie zmierzając [...] do przekształcenia swej m etaopowieści w rozwinięty w pełni św iatop ogląd , intensyw nie poszukiw ał B rzozow ski m ożliw ie adekw atnego dla niej język a, przede w szystk im w śród czo ło w y ch z uprawianych ów cześn ie stylów filozofow an ia. B ył to istotny m o­ tyw zainteresow ania się p oszczególn ym i filozofiam i. [...] N ie ulega w szak że w ątp liw ości, że nie­ za leżn ie od ow ych poszukiw ań dysponow ał Brzozow ski od początku czym ś w rodzaju podręcz­ n ego, sam orzutnego filo zo ficz n eg o słow nika. [...] Trudność polegała na tym, iż słow n ik ten był naturalnym języ k iem substancji, filo zo fii esencjalistyczn ych . B rzozow ski zaś pragnął za je g o po­ m ocą przekonać sw ych czyteln ików , iż to, co brali za substancję, jest faktycznie funkcją; to, co uw ażali za koń cow y w ytw ór, to w istocie faza czy epizod nieprzerw anego przebiegu sam o celo w e- go procesu” .

(9)

8 0 A G N IESZK A KLU BA

nego, ja k o p o zór takiego sensu, jed y n ie w założeniu nierozerw alnie w topionego

w w yszukaną „form ę” .

N a przeszkodzie pełnem u odebraniu przez Sebyłę zam ysłu Peipera stanęło

zatem to sam o, co autorow i Tędy uniem ożliw iło eksplikację swoich intuicji: przy­

w iązanie do tradycyjnego ujmowania relacji treść-form a. W efekcie Sebyła 1) mimo

że zauważył intuicje antyesencjalistyczne Peipera, nie umiał ich do końca rozpo­

znać, tj. nazwać, 2) uznał je za niezam ierzoną pom yłkę autora, a tym sam ym 3) przy­

pisał go do opcji „esencjalistycznej” , 4) w owych „słabych m iejscach teorii” uj­

rzał zaś w łaściw y pow ód rozw inięcia się „integralizm u”, który 5) odbierał jako

poezję pozbaw ioną j a k i c h k o l w i e k odniesień („poglądu”, „treści”).

O statni w niosek nie musi w ydaw ać się oczywisty: Sebyła napisał przecież, że

do „integralizm u” doprow adziło - w jeg o opinii - interpretow anie sform ułow ań

Peipera „w czysto form alistyczny sposób, po linii: nowy trick św iadczy o nowej

treści i prow adzi do nowej treści” . Jednak w swoim sądzie z a f o r m a l i s t y c z -

n e uznał to, w okół czego krążyła myśl Peipera, a czem u w praktyce „form alizm ”

nie sprostał: zadanie uczynienia z artykulacji poetyckiej środka pow ołującego do

istnienia nowe, nie znane wcześniej sensy, dostarczającego św iadectw nowych

sposobów konceptualizacji świata. Z kolei wspominał również o m a s k o w a n i u

przez aw angardow ych eksperym entatorów braku „poglądu na św iat” „sposobam i

form alnym i”, przedstaw iając niedom iar „treści” tak, jakb y był on nie tyle skut­

kiem eksperym entów z formą, co ich w łaściw ym powodem ... Jednym słowem ,

przynajm niej w sferze intencji przypisyw ał krytykow anym przez siebie poetom

potrzebę ocalenia „treści” lub chociażby jej pozoru. Zarazem jedn ak w innym

m iejscu w yraźnie tem u zaprzeczał, rekonstruując ich dom niem aną postawę:

N ie - chcem y m ów ić o czym innym niż oni, inaczej w idzim y świat, a w ięc inaczej bę­ dziem y m ówić; l e c z - n i e w i e m y w ł a ś c i w i e , c o m a m y m ó w i ć , nic nas nie obcho­ dzi, co oni chcieli wyrazić, w ażne jest jedynie, abyśmy się w y r a ż a l i i n a c z e j niż oni. [M ]23

W ydaje się, że zaobserw ow ane „niekonsekw encje” Sebyły potraktow ać nale­

ży jak o praw idłow ość analogiczną do tej, którą daje się zauw ażyć u Peipera: prze­

jaw uległości w obec ściśle określonej perspektyw y oraz znak nie w pełni uśw ia­

dam ianych chęci jej przezw yciężenia.

Ale nie ulega wątpliwości: słow a Sebyły wskazują, iż dostrzegł on, że dążenie

do szczególnego „nadorganizow ania” w arstw y językow ej w przypadku tw órczo­

ści tych, których nazyw ał „integralistam i”, wiązało się ze stłum ieniem zobow ią­

zań referencyjnych i zredukow ało j ą do jednego - autotelicznego - wym iaru. Jak

stw ierdził Sebyła:

g ro s zagadnień tej poezji obraca się w małym kręgu niektórych problem ów formalnych, zagad­ nień metafory, elipsy, aliteracji... [...] O w szem , m nożenie takich „narzędzi” m ow y jest potrzeb­ ne, lecz nie m oże się stawać c e l e m s a m o d l a s i e b i e . [M]

23 Zob. też zastrzeżenia do debiutu H. Łazawertówny ( S e b y ł a , Inflacja p o ezji, s. 201): „Wiersze [...] sąjak b y sprawozdaniem z pracy autorki nad formą Niektóre zdają się być napisane [...] po prostu celem w yrzucenia pew nego balastu słó w ”. Por. opinię Cz. M i ł o s z a (wyrażoną w liście do J. Iw aszkiew icza, z 20 X 1931, przechowyw anym w Bibliotece IBL PAN, Rps. Zb. Wł. 169/1): „peiperow cy [...] są tylko zam askow anym i estetami i nie idą dość daleko. Mają dobrą technikę, nawet bardzo dobrą, ale nie w iedzą, po co piszą [...]”.

(10)

N IE W Y R A ŻA LN O ŚĆ W ŚW IA D O M O ŚC I A R TY STYC ZNEJ SEBYŁY 8 1

W artykule N a m arginesie w spółczesności literackiej wrażenie, jakie w yniósł

z lektury tom ików m łodych poetów, zam ykających się „w ciasnym kręgu [...] za­

gadnień w arsztatow ych”, porów nał do „beznadziejnego pow iew u literackości,

patrzenia na św iat przez słow a” i zestawił z atm osferą,

którą z taką przenikliw ością [...] odm alowała Bronisława Ostrowska w poem acie K oło św ię co ­ nej kredy [...]:

D osyć! Widzę! W iem już. N ie zapomnę.

U m ów m y się, że tak jest. U m ów m y się, że tak jest! W szystko m ożna zastąpić na św iecie.

Chodzi tylko o formę. Chodzi tylko o gest. Wy nikomu nigdy nie pow iecie!

N ie pow iecie nikomu ani wy, ani ja, że nas pustka dławi za gardła,

że z koła św ięconej kredy, jak spod klosza ze szkła, w ytłoczono pow ietrze do dna, do dna, do dna i rzeczyw istość umarła.

N ie ma rzeczyw istości. N ie ma prawdy i treści. Są tylko puste kształty, w których nic się nie m ieści. Jak dziecinne wydm uszki, jak ślim acze skorupy24.

R ozpoznanie Sebyły oraz wybrany przez niego fragm ent w iersza Ostrowskiej

korespondują z zagadnieniam i, które stały się przedm iotem późniejszej o kilka lat

dyskusji w „O rce na U gorze”, zainicjowanej cytow anym ju ż artykułem M iłosza

K łam stw o d zisie jsze j,,p o e z ji”15. Argum entacja autora Poem atu o czasie zastygłym

w w ielu m iejscach pokryw a się z sądami S ebyły26. Odnosi się też do tych sam ych

adresatów : swojej filipiki nie kieruje M iłosz ku uczestnikom konkretnej opcji po­

etyckiej, zw raca się do tych „w szystkich m łodych poetów, którzy czują w sobie

dość odwagi, aby zaprzestać sięgania po podejrzane laury odkryw czości form al-

nej [...] [i nie poddaw ać się gaworzeniu] specjalistów od nowej poetyki” 27.

Jak widać, „literackość” zarzucano głów nie m łodym tw órcom ulegającym

aw angardow ej m odzie. Jednak uw ażna lektura om ów ień autorstw a Sebyły dow o­

24 S e b y ł a, Na m arginesie w spółczesn ości literackiej.

25 We wspomnianej dyskusji w zięli udział: G. H e r l i n g - G r u d z i ń s k i ( Obrona metafory. „Orka na U gorze” 1938, nr 6 oraz podsum owanie dyskusji: Bilans i wnioski. Jw., nr 9), J. A. K r ó 1 (P rze ciw w yrażaniu siebie. Jw., nr 7), J. P u t r a m e n t (O „finis operantis ”. Jw., nr 8), J. M a ś 1 i ń- s k i (Środki, nie tylko cele. Jw., nr 9). O koliczności towarzyszące owej dyskusji, potraktowane jako elem ent sytuacji, w której znalazł się M iłosz w r. 1938 po opublikowaniu sw oich artykułów-manife- stów (oprócz tekstu przyw oływ anego również: O milczeniu. „Ateneum ” 1938, nr 2; Z ejście na z ie ­ mię. „Pióro” 1938, nr 1), om awia M. Z a l e s k i (P rzygoda D ru g iej Awangardy. Wrocław 1984, rozdz. O „grzechu a n ie ls tw a ”, czyli historia pew n ego nieporozum ienia). Z kolei uogólnione w n io­ ski z tej dyskusji w części dotyczącej metafory zawarte są w pracy B o l e c k i e g o (op. cit., rozdz. S połeczne ram y lektury: 1 9 1 8 -1 9 3 9 . (Rekonesans)).

26 Por. M i ł o s z , K łam stw o dzisiejszej „poezji" : „W ięc to ma być poezja, te w asze wiersze pisane nie po to, aby d zielić się z ludźmi jakąś wiarą, aby pochwalać i potępiać, a tylko aby stwarzać zesp ół wyobrażeń i dźw ięków ? Te w iersze, o których nie można pow iedzieć ani jakiej koncepcji św iata służą, ani jaką m ądrość wyrażają? Utwory, które nie podlegają innemu określeniu, jak to, że są źle lub zręcznie zrobione?” ; „D zieło jako twór nieskończenie osobisty opow iada o w szystkich niedostatkach budow y intelektualnej i estetycznej twórcy albo o jeg o doskonałej wewnętrznej sile. - Wada kom pozycji nie jest przecie tylko brakiem talentu czy um iejętności - św iadczy o nie rozw iąza­ nych dostatecznie konfliktach ze światem i ze sobą sam ym ” .

(11)

8 2 A G N IESZK A KLUBA

dzi, że podobną w ym ow ę m iały rów nież jego zastrzeżenia w ysuw ane pod adre­

sem skam andrytów i poetów pozostających w ich kręgu. W napisanym wraz z M ie­

czysław em B ibrow skim na poły satyrycznym artykule W balw ierni p o etyckiej

znalazła się następująca charakterystyka poezji Juliana Tuwim a, nazw anego tu

jedn ym z „czołow ych producentów literatury w Polsce” :

W ychodząc z założenia s a m o d z i e l n e g o b y t u s ł o w a , buduje [Tuwim] cały nie­ omal systemat pseudonaukow ych pojęć: magia słów, alchemia połączeń - że jednak jest czło ­ w iekiem chodzącym nogami po ziem i, w ięc trudno mu w nie, wbrew samemu sobie, uwierzyć; bo ży cie nie pozw ala na usam odzielnienie słowa, które jest tylko jedną z jeg o funkcji. [...] Przeczytajcie R zecz c za rn oleską: w szystkie jej utwory kąpią się w atmosferze, którą dałoby się zg ęścić w dość rozpaczliwym zdaniu: „Piszę i piszę, chciałbym pchnąć tym wszystkim życie naprzód, ale, do licha, nie trafiam w sedno (»słow em «), zaw sze trafiam gdzieś w bok” 28.

Z kolei tom ik K osodrzew ina R om ana K ołonieckiego zaliczył Sebyła do ksią­

żek,

które zręcznym werbalizm em , frazeologią z dziesięciu rąk wziętą, usiłują zam askow ać bezna­ dziejną pustkę intelektualną i uczuciow ą [i w których] [...] w iększość zdań najzwyczajniej n i c n i e z n a c z y, ani logicznie, ani nastrojow o29.

Te obserw acje zadecydow ały o sform ułow aniu - w raz z Bibrow skim - nastę­

pującego uogólnienia: „Epigonów i kontynuatorów skam andryzm u cechuje nie-

szczerość i zakłam anie uczuciow e przy poprawnej i błyskotliwej form ie” 30. M e­

chanizm poetyckiej m istyfikacji dostrzegł i dokładniej opisał Sebyła na przykła­

dzie tw órczości Św iatopełka K arpińskiego, poety z kręgu Skamandra:

Sens jeg o poezji leży w yłącznie w rzem iośle poetyckim , w w irtuozostwie technicznym , któremu brak pokrycia wewnętrznego. Postaw ę Karpińskiego cechuje brak postawy w obec rzeczyw istości, brak jakiejkolw iek problematyki. Wydaje się, jak gdyby jeg o piękne bez wąt­ pienia formy wyrazu poetyckiego nie wyrażały żadnej w łaściw ie rzeczyw istości psychicznej. Jest to, oczy w iście, niem ożliw e, ale pewnym jest, że stosunek Karpińskiego do rzeczyw istości, przynajmniej własnej, poetyckiej, jest czysto werbalny. [...] R zeczyw istość, strzępki m yśli czy przeżyć są dlań tylko punktem zaczepienia, pretekstami będącymi zalążkiem czysto słow nych, w irtuozow skich kom pozycji. Światem, w którym obraca się Karpiński, jest ś w i a t z e s ł ó w , ż y j ą c y c h t y l k o d l a s i e b i e. Słow a uniezależniają się niejako od tematu, który autor obrał, obrastają go, oblepiają, ukazując fantastyczny, irracjonalny, groteskow y świat czystej formy [...]. [S 34]

W ym ienność zarzutów w obec skam andrytów i aw angardy stów w ydaje się

w yrazem ogólniejszej praw idłow ości. Zazwyczaj w ytykane im skłonności przed­

staw iano jak o odrębne i odnoszące się do różnych spraw. W istocie, jeśli zanalizu­

je się te zastrzeżenia, w ychodzi na jaw , że tym, co je różni, jest jedynie sposób

ujęcia i rozłożenie akcentów: skam andrytów obwiniano najczęściej o b r a k i d e ­

o l o g i i , aintelektualizm , aw angardystów zaś o n a d m i a r f o r m y , estetyzm.

M ów iąc osobno o dw óch aspektach dzieła poetyckiego zw racano w rzeczyw isto­

ści uw agę na dwie strony tego samego zjawiska: czegoś, co m ożna nazwać elem en­

tarnym niezrów now ażeniem (korzystając z term inologii lingw istycznej) planu tre­

ści i planu w yrażania, dysharm onii polegającej na atrofii pierw szego i suprem acji

28 W. S e b y ł a , M. B i b r o w s k i , W balw iern i poetyckiej. „Kwadryga” 1929, nr 1, s. 31. 29 S e b y ł a , Inflacja p o e z ji, s. 200.

(12)

N IE W Y R A ŻA LN O ŚĆ W ŚW IA D O M O ŚC I A RTY STY C ZN EJ SEBYLY 8 3

drugiego. W efekcie oceniając oba m odele poetyckie - zarów no pozytyw nie, ja k

i negatyw nie - stosow ano podobne argumenty. R eprezentatyw nego przykładu do ­

starcza zestaw ienie fragm entów w ypow iedzi Sebyły, Czechowicza, Jędrychow -

skiego, Szenw alda i Kotta:

Awangardowy punkt w idzenia [...] prowadzi naturalnie do pewnej koncepcji poetyckiej rzeczyw istości, a m ianow icie do e s t e t y z m u , do e s t e t y c z n e g o poglądu na świat, który jest zarazem św iadectw em braku głębszego stosunku do rzeczyw istości, a w łaściw ie n i e j e s t

p o g l ą d e m . [M]

Gardzę awangardą, ponieważ jej postawa artystyczna i moralna jest pow ierzchowna i je d ­ nostronna. Gardzęskamandrytami,bo n i e m a j ą ż a d n e j p o s t a w y . [...] Skam anderw hi­ storii kultury polskiej: uw ielbienie bezm yślności (aintelektualizm), dojutrkowości, n a s k ó r- k o w o ś c i p i e r w s z e g o w r a ż e n i a (w gruncie rzeczy to im presjoniści - p oetyccy). W sum ie - tańcząca, bezm yślna Europa pierw szych lat po Wielkiej Wojnie. [...] Co do Awan­ gardy Krakowskiej, to ta przerzucając punkt ciężkości sw ego stosunku do sztuki na stronę techniczną, sama podcięła gałąź, na której siedziała31.

W yczucie w spółczesności w grupie „Zwrotnicy” i „Linii” sprowadza się do jej n a s k ó r- k a; puls stara się uchw ycić przez łechtanie32.

M isją „Skamandra” było po części zdobycie, a po części p r z e s z c z e p i e n i e p e w ­ n y c h w a r t o ś c i f o r m a l n y c h , dźw ignięcie kultury wiersza na tę w ysokość, na jaką ona zasługuje [...]33.

Hierarchia zagadnień poetyckich uległa odwróceniu. Kształt narzędzia, to jest środka, stawał się ważniejszy od celu, do którego miał zostać użyty. [...] W e r b a l i z m p o t o m k ó w a w a n g a r d y staje się dużo gorszy od daw nego w e r b a l i z m u S k a m a n d r a 34.

3

A intelektualizm okazał się odw rotną stroną estetyzm u - jeden i drugi przyno­

sił w efekcie „w erbalizm ” . D owodzi to, że kategorię „antyaw angardow ości”, po j­

m ow anej jako składnik św iadom ości poetyckiej Sebyły, rozum ieć należy um ow ­

nie. To, co Sebyła negow ał u aw angardystów, drażniło go także u skam andrytów.

Tych ostatnich krytykow ał rzadziej, ale - była ju ż o tym m ow a - żadnem u spo­

śród nich nie pośw ięcił tylu ciepłych słów, co dw óm przedstaw icielom aw angar­

dy: Przybosiow i i Czechowiczow i. N a użytek tekstów krytycznych przejm ow ał

o biegow ą kategoryzację poszczególnych „orientacji” poetyckich i posługiw ał się

gotow ym i etykietam i. Tam jednak, gdzie dostrzegał twórczość sam odzielną i w ar­

tościow ą, porzucał generalizacje, przekreślał przyjm ow ane przez krytykę linie

podziałów i w prow adzał subtelniejsze rozróżnienia. W takich m om entach zy ski­

w ały pokrycie jeg o w łasne słowa:

Mam ju ż taką naturę, że skoro przeczytam jakiś w iersz, to, o ile nie odczuję go bezp o­ średnio, staram się dom yśleć lub zrozum ieć (zależy to od stopnia zaw iłości przenośni), co też autor chciał pow iedzieć, przedstawić czy też wyrazić w danym utworze, a potem usiłuję z o ­ rientować się, jakimi środkami sprawił to, że go zrozum iałem 35.

31 Jest to fragment tekstu, który miał być m anifestem inaugurującym pism o „Zm owa”, pla­ now ane przez C zechow icza i Żagary. Pierwodruk w: W. M r o z o w s k i , Cyganeria. Lublin 1963, s. 9 8 -1 0 0 . Cyt. za: J. C z e c h o w i c z , Tezy do manifestu. W: W yobraźnia stw a rza ją ca . W stęp, wybór i opracowanie T. K ł a k . Lublin 1972, s. 9 1 -9 2 .

32 S. J ę d r y c h o w s k i , B ezpośredn io p r z e d nami. „Żagary” 1931, nr 4, s. 1. 33 L. S z e n w a 1 d, O śm ierci. „Kwadryga” 1927, nr 2, s. 2.

34 J. K o 11, P yrru so w e zw yc ię stw o awangardy. „Sygnały” 1938, nr 37, s. 5. 35 W. S e b y ł a, C ierpienia m łodych Werterów. „Zet” 1932, nr 5, s. 3.

(13)

8 4 A GN IESZK A KLUBA

To jed n a z nielicznych uw ag Sebyły na tem at w łasnego sposobu postępow a­

nia krytycznego - zazwyczaj nie ujaw niał przyjm ow anych przez siebie założeń

m etodologicznych. Postępow anie to do pewnego stopnia w yjaśniają wym ogi prak­

tyczne - konieczność zachow ania telegraficznego skrótu podczas pisania recenzji

gazetow ych. Inna deklaracja m etakrytyczna świadczy jednak o tym, że ow e zało­

żenia tw orzyły konsekw entny system, i potwierdza, iż Sebyła um iał dostrzec róż­

nicę m iędzy skodyfikow aną doktryną a żywą, w pisaną w dzieło artystyczne kon­

cepcją sztuki:

Sposób podchodzenia do dzieł sztuki przez Strzem ińskiego [w książce pt. K om pozycja p rz es tr ze n i] sugeruje, że m ożliw e jest dokładne wykrycie wszystkich praw i warunków po­

trzebnych do stworzenia dzieła sztuki, w takim stopniu, że przez stosow anie się do tych praw i postępowań da się na podstawie czysto matematycznych przepisów i obliczeń stw orzyć dzie­ ło sztuki. Gdyby tak było, sztuka przestałaby być sztuką, a stałaby się wprawdzie nie nauką, ale precyzyjnym rzem iosłem . N ie w iem , czy warto tworzyć takie kucharskie przepisy na dzieło sztuki. C zyż prawdziwa tw órczość nie kpi sobie z gotow ych teorii? R a c z e j k a ż d o r a z o ­ w o t r z e b a b u d o w a ć t e o r i ę , a ż e b y u z a s a d n i ć p o w s t a n i e t a k i e g o l u b i n n e g o d z i e ł a s z t u k i o w y s o k i e j w a r t o ś c i i s i l e o d d z i a ł y w a n i a 36.

W ypow iedź ta, być m oże, tłum aczy również, dlaczego nigdy sam nie usiłow ał

w bardziej zdeklarow any sposób przedstaw ić własnej filozofii p isan ia37. N ie tyl­

ko pow ątpiew ał w m ożliw ość uzyskania uniwersalnej wykładni teoretycznej, ale

też - nauczony dośw iadczeniem aw angardy - wiedział, czym m ogłoby grozić

nazbyt gorliw e takiej w ykładni spełnianie. W istocie to, przeciwko czem u prote­

stował, dotyczyło w głównej m ierze sfery r e a l i z a c j i doktryny aw angardo­

wej, urzeczywistnianej przez jej wyznawców w sposób niemal mechaniczny, i tylko

okazjonalnie w iązało się z poszczególnym i aspektam i owej doktryny, ja k np.

w cytow anej wcześniej uw adze na tem at relacji rym -treść.

Sebyła dyskredytow ał twórczość Peipera, a nie jego poszukiw ania teoretycz­

n e 38. N ie ograniczał się przy tym do ogólnej oceny dokonań poetyckich autora

N ow ych ust, lecz przedstaw iał rzeczow e argumenty. Im ponująco trafnie ujm ow ał

problem , który później Sławiński określił jako „lingw istyczną niew yobrażalność”

Peiperow skiej m etafo ry 39:

36 W. S e b y ł a, Z kłonicą na lopatologię unistyczną. Jw. 1932, nr 10, s. 3.

37 Pomijając, rzecz jasna, okres ukazywania się „Kwadrygi”, kiedy - podobnie jak reszta p o ­ etów skupionych w ok ół tego pisma - utożsamiał się i był utożsamiany z jeg o „założeniam i progra­ m ow ym i” . Trudno zresztą m ów ić w przypadku „Kwadrygi” o programie jako spójnej i konstruk­ tywnej całości. Przeważały w nim samookreślenia negatywne - uzasadniające od cięcie od założeń poprzedników, dużo słabiej prezentowała się część pozytywna. Zob. K. W. Z a w o d z i ń s k i , L iry­ ka p o lsk a w d o b ie j e j kryzysu. W: W śród poetów . Kraków 1964, s. 202. - W. P. S z y m a ń s k i , O d m etafory do heroizmu. Z d ziejó w czasopism literackich w D w u dziestoleciu m iędzyw ojennym . Kra­ ków 1967, s. 4 9 -5 0 .

38 Pisał np.: „poezje Peipera uważam za nieporozumienie, jeg o rzekome zdobycze p oetyckie za chybione, za doprow adzenie do absurdu przesady i wyszukania starych i znanych tropów p o ety c­ kich (exem plum : metafora)” (M); „Zbiór [Poem aty] [...] poprzedzony chorobliw ie reklamiarską i me- galom ańską przedm ową jest godny uwagi jako sw ojego rodzaju curiosum literackie. Wartości p o ­ etyckiej, m oim zdaniem, nie posiada” (S 44).

39 J. S ł a w i ń s k i , K on cepcja ję z y k a p o etyck ieg o A w angardy Krakow skiej. W rocław 1965, s. 57: „N iew yobrażalność [...] metaforyki [Peipera] to niewyobrażalność - by tak rzec - lin g w isty cz­ na, wynikająca z niedocenienia pozytywnej roli, jaką przy odbiorze metafory odgrywają kojarzenia określone przez hierarchiczną strukturę znaczeniow ą wyrazów - uczestników metaforycznej kon­ frontacji”.

(14)

N IEW Y R A ŻA LN O ŚĆ W ŚW IA D O M O ŚC I A RTY STYCZNEJ SEBYŁY 8 5

niezrozum ialstw o u w ielu awangardowców płynie z podobnych źródeł [...], z braku poglądu na świat. Św iadczy o tym bezkrytyczne eksploatowanie bezwolnej skojarzeniowości, nadawa­ nie przypadkowym zespołom skojarzeniowym [...] subiektywnych znaczeń i treści nie tylko em ocjonalnych, wbrew znaczeniu o charakterze kolektywnym , jakie dany zespół reprezentuje. N aw et w wierszach Peipera, [...] choć powstanie ich należy raczej przypisać procesowi inte­ lektualnemu, dużo jest takiej subiektywizacji treści znaczeniowej wyrazów. Stąd płynie też dążenie do stworzenia z poezji dziedziny niezależnej, podlegającej samej sobie, nie liczącej się z prawami mowy, z prawami łączenia wyrazów, ze składnią, z kolektywnym znaczeniem w y ­ razów: dążenie do autonomii poety, do prawa podkładania przezeń sw ych subiektywnych tre­ ści pod znaki m ow y w zupełnym oderwaniu od ich znaczenia kolektywnego. [M]

Z kolei zarzuty, jak ie staw iał poczynaniom poetyckim „papieża aw an gar­

dy”, brzm iały niem al identycznie ja k te, które pod adresem Peipera wysuwali P rzy­

boś i A dam W ażyk40, a zatem autorzy krytyki form ułow anej z w n ę t r z a ru ­

chu aw angardow ego:

wydaje mi się, że to zw ykłe głupstwo ubrane w dostojność, a nie poezja. Przy tym niezrozu­ mialstwo nie gra tu dużej roli. Ostatecznie nie ma poety, który by w ten czy inny sposób nie sprawiał trudności w rozumieniu go. Chodzi o gatunek niezrozumialstwa. Jeśli metafora jest niezrozum iała intelektualnie, jeśli nie da się przełożyć na zw ykłą m ow ę z racji kondensacji przeżyć, zaw iłości stosunków, jakie przedstawia, powinna przynajmniej być zrozumiała em o ­ cjonalnie. [M]

Jednocześnie jego własne opinie w zaskakujący sposób przystaw ały do sfor­

m ułow ań program ow ych Peipera:

Sens poezji nie leży tylko w bezpośrednim wyrazie uczuć jednostkow ych, lecz przede wszystkim w zamykaniu ich w formach, które by stawały się tworami niezależnym i od ich twórcy, które by istniały niejako same dla siebie, posiadały jakby byt idealny i to w formach, których złożona organiczność byłaby zarazem wyrazem piękna41.

W ykrycie tych podobieństw nie przesądza, rzecz jasna, o zaklasyfikow aniu

Sebyły jako poety „aw angardow ego” , dowodzi jedynie, że następne pokolenie

poetyckie, którego był przedstaw icielem , naw et dokonując krytyki poprzedników

m im ow olnie ujawniało, jak w iele wyniosło z otrzym anych od nich lekcji. W k ry ­

tycznych słowach kryje się nie tyle chęć zastąpienia w cześniejszych koncepcji

p o ety ck ic h całk iem no w y m i, co p o trze b a u z u p e ł n i e n i a ich p rz e sła n e k

oraz... faktycznego zrealizowania. Świadom ość nieuniknionej, a zarazem jak naj­

bardziej uzasadnionej przynależności do nadrzędnego „procesu rozw ojow ego”

40 J. P r z y b o ś , O p o e z ji integralnej. W: Linia i gwar. Szkice. T. 1. Kraków 1959, s. 3 3 -3 4 : „Peiper to poeta pojęć. W eźmy przykład. Zdanie zaczynające słynną N ogę [...] jest, według m nie, niewyobrażalne [...]. [...] metafora o b r a z o w a -o d razu, z góry przekonuje plastyką widzenia o sw o ­ jej zawartości m yślow ej i uczuciow ej (znaczeniu), pojęciow e zespoły m etaforyczne Peipera - prze­ ciw nie; wpierw trzeba zrozum ieć, co one znaczą, i dopiero potem, po pewnym czasie, pow oli można się z nimi osw oić! Bardzo często jednak nawet zrozum ienie, co zamierzał Peiper wyrazić »pseu do­ nimem poetyckim «, nie ułatwia mi zgody na jego przenośnię [...]. [...] nie godzę się na takie zlitera- ryzowanie poezji”. - A. W a ż y k , D ziw na historia awangardy. Warszawa 1976, s. 60: „[Peiper] prowadząc grę z czytelnikam i, za w iele od nich wym agał, za bardzo lekcew ażył bezpośrednie od ­ działyw anie obrazów, które dla niego były tylko m etaforycznym i elementami prostego rozum ow a­ nia. »W żadnej kieszeni nie rozbiję namiotu i nie dam zakuć w łańcuch m ego łóżka«. W pierw szym zdaniu zm ieniał się w Guliwera wędrującego po kraju olbrzymów. W drugim - odgrywał jakąś ab­ surdalną scenę z W itkiewicza. Brak tym obrazom nie tylko spójności, ale i pow agi, gdy tym czasem m yśl jest w intencjach poważna: nie dam się kupić i spętać sw oich marzeń” .

(15)

8 6 A G N IESZK A KLUBA

przejaw iał zresztą sam S ebyła42, pisząc z aprobatą o tym, że „najw ybitniejsi poeci

awangardy, Przyboś czy C zechow icz (z m łodych M iłosz, Zagórski), zdobyw ają

swe form y nie poza, lecz poprzez tradycję, przez jej przezw yciężenie, w yzyska­

nie, p rzetraw ienie” 43. W agę elem entu tw órczego, i n w e n c j i w podejściu do

zastanej norm y poetyckiej podkreślał Sebyła dem onstrując na przykładzie tw ór­

czości W ażyka skutki zaniedbania tych spraw:

przejmuje [on] i w yzyskuje formy. [...] Dlatego m oże wiersze jeg o robią wrażenie przekładów z jakiegoś m iędzynarodow ego języka literackiego i stąd płynie ich bezstylow ość, [...] filtry poetyckie służą mu tylko do wysubtelnienia własnych narzędzi, nie tyle odczuwania, ile w ysła­ wiania zew nętrzności, a jeśli już odczuwania, to biernego, odbiorczego, nie konstruktywnego. Jest to postawa smakosza, który obserwuje zjawiska w spółczesności, obserwuje szczególiki i wypow iada je m ow ą metaforyczną, mlaskając przy tym językiem : Patrzcie, jak to się ładnie układa! Autor podchodzi do przeżyć własnych od strony ich literackości [...]. W idowisko św ia­ ta jest d la ń g r o t e s k ą , kłębow iskiem śm iesznych, czasem karykaturalnie potwornych kształ­ tów, a nie d r a m a t e m , w którym sam bierze udział. Postawa Ważyka wynika z cyniczno- -scep tycznego intelektualizowania zjawisk, a nie mniej skom plikowanego m oże, mniej w y ­ kw intnego ich przeżywania i naświetlania uczuciem. Skom plikowany jego aparat odbiorczy nastawiony jest konsum pcyjnie i biernie, ale nie przetw órczo44.

W cytacie tym zw raca uw agę przekonanie Sebyły, że to, co odczuw ał jako

w tóm ość stylu Ważyka, należy w iązać z jeg o „biernym ” stosunkiem do rzeczyw i­

stości. N ie ulega wątpliwości: za w ykładnik niedostatku zaangażow ania uznaje

Sebyła sposób kształtow ania warstw y językow ej, zakładając, iż poziom aktyw no­

ści recepcji znajduje odzwierciedlenie w poziomie aktywności poetyckiej. Zarówno

sposób postrzegania świata, ja k i sposób m ów ienia o nim przedstaw ia jak o czyn­

ności dokonyw ane przez k o n s u m e n t a - mówi o „postaw ie sm akosza, któ ­

ry obserw uje zjaw iska w spółczesności, obserwuje szczególiki i w ypow iada je m o­

w ą m etaforyczną, m laskając przy tym językiem ” - a nie przez t w ó r c z y p o d ­

m i o t .

Cytat ten jest w ażny także z innego względu: grom adzi stosunkowo dużo po­

zytyw nych składników świadom ości poetyckiej W ładysław a Sebyły. Są one sła­

biej reprezentow ane w jego tekstach krytycznych, zazwyczaj pojaw iają się m im o­

chodem, jak o dopowiedzenie, dodawane po dłuższym opisie tego, jak j e s t, i

wska-42 Zob. cytow aną ( S e b y ł a , rec.: B i e l e c k i , Spiekota) ju ż krytykę „inflacji poezji”, która polegała w edług autora K oncertu egotycznego na „chwytaniu zewnętrznych form procesu rozw ojo­ w ego, z zaniedbywaniem istotniejszych, wewnętrznych”.

43 Ibidem.

44 W. S e b y ł a, rec.: A. W a ż y k , Wiersze zebran e. „Pion” 1935, nr 3, s. 5. Zob. też zbliżoną opinię W. S e b y ł y (rec.: S. K a r p i ń s k i , M ieszczań ski poem at. Jw., nr 25, s. 6) na temat postawy S. Karpińskiego, raz jeszc ze potwierdzającą w ym ienność argumentów w ysuw anych w ob ec przed­ staw icieli Awangardy Krakowskiej i Skamandra: „Stosunek Karpińskiego do własnej rzeczyw isto­ ści, tak w ewnętrznej, jak i zewnętrznej, jest stosunkiem zblazow anego i zim nego eksperymentatora bogactw duchow ych dla celów zewnętrznego komfortu słow nego. [...] Autor nie sięga w głąb, nie szuka ukrytej prawdy przeżycia, je g o postawa jest postaw ą jakby sn obistyczn ego p ow ierzch ow ­ nego eleganta z odcien iem w y ższo ści odn oszącego się do spraw i rzeczy w yglądających prosto i skrom nie” . Podobnie rozpoznana „działalność poetycka” S. N apierskiego doczekała się tylko nieco łagod n iejszego potraktowania: „W m asie w p ływ ów i rem iniscencji zatraciła się ind yw idu­ alność autora. Zbiór jest w ła śc iw ie tylko składem słów i poetycznych wyrażeń. M yślę, że d ziałal­ ność poetycka N apierskiego nie jest tw órczością, lecz poezjom anią kulturalnego m iłośnika p o ­ ezji” (S 49).

(16)

N IEW Y R A ŻA LN O ŚĆ W ŚW IA DO M OŚCI A RTY STYCZNEJ SEBY ŁY 8 7

żujące, ja k n i e j e s t , a b y ć w danym w ypadku p o w i n n o. Te konstruktyw ne

formuły często w chodzą w skład antynom icznie ujm ow anych postulatów, np.:

chodzi [...] o p o s t a w ę e t y c z n ą p o e t y w o b e c r z e c z y w i s t o ś c i , w obec czło ­ w ieka i świata, [...] o to, aby poeta był nie tylko mniej lub więcej zręcznym wirtuozem , lecz by jeg o dzieło było o d b i c i e m c z ł o w i e c z e ń s t w a , zawierało godne uwagi składniki po­ w ażnego św iatopoglądu45.

[poeta] ma przecież r e p r e z e n t o w a ć j a k ą ś l u d z k ą o s o b o w o ś ć , ma być t w ó r ­ c ą w a r t o ś c i d u c h o w y c h , a nie tylko zręcznym i zm echanizowanym rzemieślnikiem. [S 3 6 ]

- czy cytow any ju ż fragm ent, gdzie poezji jako „m echanicznem u rzem iosłu” prze­

ciw staw iona została koncepcja poezji jako „tw orzenia w artości” :

Jest to podejście do tw órczości od strony literatury, robienie literatury, aby robić literatu­ rę, zam ykanie się w ciasnym kręgu jej zagadnień warsztatowych, ucieczka przed światem, a nie p r z e d z i e r a n i e s i ę p r z e z s i e b i e, ś w i a t, r z e c z y w i s t o ś ć 46.

Postawa etyczna jako głów ny kom ponent kształtującego się now ego podejś­

cia poetyckiego była świadom ie przyw oływ anym przez kw adrygantów elem en­

tem proklam acji program ow ych. Pisał jeden z głów nych „teoretyków ” grupy, Bi-

browski:

Przesunięcie skali zainteresowań od problemu rzemiosła poetyckiego i poznania sensu- alistycznego - w stronę zagadnienia społecznego, tęsknota za entuzjazmem i szczerością, zw ięk­ szenie poczucia odpow iedzialności za czyn artystyczny - oto akordy zasadnicze nadciągającej burzy...47

Postulat uw zględnienia rzeczowości w poezji nie był indyw idualnym osiąg­

nięciem tw órców Kwadrygi. Przew artościow anie, na które zw racał uw agę cyto­

wany tu B ibrowski, pojaw iało się w różnych ujęciach u w ielu piszących w tam ­

tym czasie o poezji: jako przejście od formizm u do heroizm u, jako przeciw staw ie­

nie zdobnictw a i m erytoryzm u bądź też jako dylemat: estetyzm czy kulturalizm ?48

Oczyw iście, każda z tych antynom ii w ydobyw a w ybrany aspekt tendencji obej­

mującej szerszy zakres zagadnień. Zostały one om ówione szczegółow o przez W ie­

sława Pawła Szym ańskiego, który w książce O d m etafory do heroizmu dokonał

przeglądu postaw estetycznych prezentow anych w nowo pow stających czasopi­

sm ach drugiej połow y D w udziestolecia m iędzyw ojennego. W odniesieniu do

pierw szego okresu tej dekady badacz sform ułow ał następujący wniosek:

45 S e b y ł a, Z nożem na lirykę.

46 S e b y ł a, Na m arginesie w spółczesn ości literackiej.

47 M. B i b r o w s k i, U progu idących przem ian. „Kwadryga” 1928, nr 2, s. 6. „Entuzjazm” i „szczerość” pojaw iały się także w słowniku Sebyły-recenzenta jako znak największej pochwały. Zob. np. S e b y ł a, Inflacja p o e z ji, s. 201: „duża doza m łodzieńczej żarliwości w stosunku do poru­ szanych zagadnień, bezpośredniość i szczerość sprawiają, że debiut można uznać za udany” .

48 Zob. K. T r o c z y ń s k i , O d form izm u do heroizmu. Warszawa 1935. - K . I r z y k o w s k i , Walka o treść. Studia z literackiej teorii poznania. I. Z dobnictw o w po ezji. II. Treść i form a. Warsza­ wa 1929. Zob. też artykuł G. T i m o f i e j e w a C zy zm ierzch p o e zji? G arść uw ag d o dyskusji nad w spółczesn ością literacką („G łos Poranny” 1931, nr z 19 IV) wykorzystujący termin Irzykowskiego „merytoryzm” oraz W. K u b a c k i e g o Estetyzm czy kulturalizm („Marchołt” 1934, nr 1). W ym ie­ nić można jeszcze jedną alternatywę: rzem iosło czy objawienie - zob. S. R. D o b r o w o l s k i e g o R zem iosło czy o bjaw ien ie („Kwadryga” 1927, nr 2).

Cytaty

Powiązane dokumenty

The key tó operation of the design synthesis process is the ability of each synthesis module to modify the cur- rent model. Critical ship data in the current model, such as hull

Th e discussion of the role of the Church and clergy in the 19 th -century Russian society was stimulated by Great Reforms of Alexander II, especially by the relaxation

Niemniej jednak asocjacje powstałe dzięki związkom etymologicznym nazwisk z wyrazami pospolitymi, odniesione przez Hemara ponownie do znaczeń wyrazów pospolitych w innym

Ma t€n srEk!a.kl swoią klasę' choć, po mojemu' zubaża treść lit€rackie8o pier.. wowzoru' Jakoś mar8iMlnym

Prace związane były z budową domku jednorodzinnego na działce budowlanej nr 334, znajdującej się pomiędzy ulicami Graniczną i Klasztorną, około 50 m na północ od

N aum iuk niezwykle szczegółowo zajął się sprawam i wewnątrzorganizacyj- nymi Polskiej Partii Robotniczej na K ie­ lecczyźnie, z których na czoło w ysuw ają się

sztuka, etyka i religia (nie ma tutaj nauki). 3) Wierzę, że istnieje jakaś zasada, według której powinienem uporządkować swoje dążenia. 4) Powinienem szukać (odkryć) tę

rze aneksu do polskiego wydania głównej książki Flecka, dzięki czemu polskie wydanie zyskało sobie znaczenie unikatu, czego jak dotąd nikt nie dostrzegł” (Z. 156);