Zr§TAW lll
Określ, jaki problem podejmuje Stanisław Barańczak w podanym tekście. Zajmij stanowisko wobec tozwiązaniaprzyjętego przez autora, odwołując się do tego tekstu otazdo innych tekstówkultury.
Twoja praca powinna liczyć co najmniej 30O słów.
Stanisław Barańczak]
Czym jest poezja?
...wszelkie moje przekonania na temat roli poezji w życiu jednostek i społeczeństw mieszczą się w przestrzeni wyznaczanej przez dwazpozoru biegunowo spTzeczne stwierdzenia dwóch wielki po- etów XX wieku, [...] Pierwsze stwierdzenje wypowiedział w roku 1939, jeszcze przed wybuchem Il woj- ny światowej, Wystan Hugh Auden:
I]
Nic się nie zdarza za sprawq poezji.
Drugie stwjerdzen je
-
właściwie pytanie, ale pytanie retoryczne, albowjem odpowiedź na nie jest jasna, nawet gdy nie zacytujemy odpowiedzi udzielonej ptzez samego poetę w dalszym cią9u wier- sza-
wypowiedział [...], tuZ po przetoczeniu się przez swiatkatak]jzmu wojny, Czesław Mjłosz:Czym jest poezja, która nie ocala Narodów ani ludzi?
Cytowanie któregoś z tych dwóch zdań
-
polemiczne czy aprobatywne-
to już dziś banał. Ale nje pamiętam ze swoich lektur, aby ktoś, pisząc o roli poezji w dzisiejszym świecie, zacytował oba zdania narazi
wyprowadził wnioski z ich konfrontacji. Auden powiada nam w przeddzień przeczuwanej przez siebie katastrofy cywilizacji; nie łudźcje się, ze poezja cokolwjek zmieni, cokolwiek powstrzy- ma, na cokolwiek pomoze [...]. Miłosz sześć lat poźniej, na dymiących gruzach tejże cywilizacji, moze już stwierdzić naocznie, ze istotnie ,,nic się nie zdarzyło za sprawąpoezji", ale jakby na przekór temu powiada:tylko taka poezja, która wierzy (albo choćby się łudzi), ze coś się za jej sprawą jednak zdarzy-
i nie jakieś ,,coś'l ale rzecznajdonioślejsza: ocalen je ludzkiego świata-
tylko taka poezja ma prawo do istnienia.Powtórzę: zpozoTunie sposób wypowiedzieć o poezji dwóch bardziej sprzecznych wzajemnie są- dów. A jednak, wbrew zdroworozsądkowej logice, obasądy są w jednakowej mierze prawdziwe. Prze- kładając to na język osobistego doświadczenia, mógłbym tu opowiadać o niezliczonych momentach krańcowego zwątpienia irzadszych, ale właśnie przeztęrzadkosćtak cennych, momentach powrotu wiary w sensowność tego, czym się zajmuję. Po jednej stron,ie byłyby te [chwile], kiedy [...] czytamy i słuchamy o nowych rekordach, jakle w cią9u ostatniej doby przedstawiciele ludzkości pobili w dzie- dzinje nieludzkoŚci; o now}ch objawieniach się owego zła, które najwyraźniej stanowi nieodłączną injezniszczalną cząstkę 1udzkiej natury, gdyżżadne cywilizacyjno-edukaryjne wysiłki nie są 9o w sta- nie z nas do końca wykorzenić. l najbardziej przerażający jest w tym wszystkim fakt, ze właścjw,ie żadenztych coraz to nowych przejawów 1udzkiego zła nie jest bynajmniej niczym naprawdę nowyrn.
Choć powinno nas
-
wydawałoby się-
czegoś nauczyc dośwjadczenie historji, z wciąż tak samo ab- surdalnych przyczyn wybuchają wojny i dokonują się masowe rzezie; choć niebezpieczny fałsz ich haseł powinien być widoczny dla wszystkich jak na dłoni-
wciąż tak samo znajdują chętnych słucha-r Stanisław Barańczak (1946-2014) - poeta, eseista, tłumacz; jeden znajważniejszych przedstaw,icieli Nowej Fali; działacz Komitetu Obrony Robotników (KOR), od'l98'] był wykładowcą na Uniwersytecie Harvarda w USA.
?ó JĘZYK
P*Ł§Kl*
ZśKRE=p**STew*wY
l Ę*Z§3§RZ*ł{Y www.operon.pi|clc
ry.
czy głosiciele nienawiści; choc z pozoTuwszystkie urządzenia społeczne, od Kościoła i szkoły do sądu
i więzienia, usiłują nas, jeśli nie ,,w aniołów przerobić",to przynajmniej zastraszyć i skrępowaĆ drze- mi4cąw nas bestię
-
wciąz tak samo istota ludzka zaskakuje nas tym, ze nie tylko popełnia najohyd- niejsze zbrodnie, ale popełnia je nader często dla bezinteresownej przyjemności, jaką najwidoczniej stanow,i dla niej samo zadawanie cierpienia innym ludziom,im
słabszym i bardziej bezbronnym, tym lepiej. [...]Jak mozna poważnie mówić o istnieniu jakiejkolwiek przeciwwagi wobec tych doświadczen, ja- kiejkolwiek ,,drugiej strony", która by je choć chwilowo zrównoważyła? ,,Zrzeczy Świata tego zostaną tylkodwie,/Dw,ietylko:poezjai
dobroć...iwięcejnic".JakąsłusznośćmożeprzyznaĆtemuzdanju
Norwida ktoś, kto odrywa wzrok od ekranu, skądprzez ostatni kwadrans lał się potok doniesień o no- wych triumfach 1udzkiego zła, doniesień odczytywanychprzez prezentera z przyklejonym do twarzy serdecznie frasobliwym uśmiechem na wszystkie okazje i formułowanych w prefabrykowanym języ- ku, jakim posługuje się nasza wspólna obojętność?
A jednak druga strona istnieje. lstnieje w ludzkiej naturze, w której pierwiastek tego, co Norwid nazywał dobrocią, mimo wszystko współwystępuje wraz z pierwiastk,iem nienawiści, jeŚli nawet tak rzadko nad nim dominuje. l istnieje w języku, w którego sferze mowa poezji wobec mowy obojętno- ści, mowy masowego znieczulenia jest dokładnie tym, czym w duszy 1udzkiej jest dobroc wobec nie- nawiści. Cdybym miał znowu sprowadzic rzecznapłaszczyznę osobistych doświadczeń, mÓgłbym
tu
owym tysiącom godzin oglądania tak zwanych wiadomości ze świata na telewizyjnym ekranie prze- ciwstawić tysiące godzin spędzonych na próbach rozumienia sensu tych wiadomości ze Świata, które słali mi z mroku swoich mniej lub bardziej minionych epok zupełnie inni korespondenci-
poeci. |...]Historia obserwowania form, pod jakimi objawia swą obecność zło, nie może byĆ niczym innym jak historią bardzo nudną, dotyczy bowiem obcowania
z
garslką powtarzających się stereotypów.Historia obcowania z formami językowymi, jakie przybiera po Norw,idowsku rozumiana ludzka ,,do- broć", czyli czyjaś prywatna historia obcowania zpoezją, może byc historią fascynującą, jest bowiem historią olśnień. Olśnień, z których każde było inne, swoiste, niepowtarzalne. Nie mogło byĆ inaczej, ponieważ naprawdę nas olśnić potrafi tylko wiersz wie]kj, a wiersz jest wielki wtedy, gdy zawańa w nim prawda wspólnego 1udzkiego doświadczenia wypowiedziana jest w sposób jedyny w swoim
rodzaju,niepowtarzalny, niedający się imitowac czy mechanicznie powielać. [...]
Ale czy j e s
t
poezja, która ocala narody albo ludzi7 O sprawach tak intymnych nie mogę mówiĆ wimieniu
ani zbiorowośc,i, anj innych jednostek. Mogę jedynie powiedzieĆ, że mnie samego, tę właśn,ie jednostkę, która pisze w tej właśnie chwili te właśnie słowa, poezja nie tylko ocaliła, ale ocaliła wielokrotnie-
ocaliła od zwątpieniairozpaczy albo od czegoŚ jeszcze gorszego: od cynicz- nie zrezygnowanego ,,widać tak musi być", zjakim godzimy się na rueczywistość ludzkiego zła, po prostu po to, aby móc w niej egzystować nadal. ,,Nic się nie zdarza za spTawą poezji"? Nie zdarza się zapewne-
w każdym razie jako bezpośredni skutek jej istnienia-
w świecie zewnętrznych i pu- blicznych faktów. Ale wiem-
jestem pewien-
że zdarzyło się i nada1 slę zdarza we mnie samym.ltapewnośćm,iwystarczy,abyuznać,żemoże
n i e całkiem jałowązabawą jesttoukładanje słówi
zdań, wokół którego od kilku dziesięcioleci obraca się moje życie: jeślita
z pozoru bezproduk- tywna działalność ,,oca'liła" mnie jednego, mam wszelkie podstawy, aby sądzić, że podobnie moze ocalić innych ludzi.Stanisław Barańczal1 Czym jest poezja?, ,,Zeszyty Literackie" żO15,nr 1ż9.
9lę lo- oj-
:st 9r-
lle
fia tej7y źe
nuży
floą-
Ze-
ch
tu
ny ie- ną
h-
ńe m.
il>
ch la-
.pl CZĘ;C Pl5EMNA
ECZAMlNU MATURALNECO
97&*ffił
4* pkt
&
-
źzzż*v p€*żeąe F#§*ffi
Bę effi € §e zEsTAW
lDokonaj interptetacji porównawczej podanych utworów, Twoja pTaca 30O słów.
Adam Asnyk, Nazgon poezji
Nie! nie umarła, jak to próżn o głoszą, Ta jasnych krain pani ikrólowa, Co serca ludzkie napawa rozkoszą;
Żaden jągrabarzpod ziemię nie schowa,
N je stłumi natchnień, które pierś j ejwznoszą, Nie skazi wdzięku cudownego słowa,
Bo nim ją w piasku mogilnym pogrzebie, Już z nową jutrznią zabłyśnie na niebie,
Ci, którzy mówią ciągle o jej zgonie, Czyliż nie wiedzą, żemażywot wieczny W piersiach ludzkości i w natury łonje?
Że się odnawia w jasności słonecznej, W ogniu młodoścj, co wieczyście płonie l czarodziejsko w jeden węzeł splata Marzeni a'ludzi z piękności ami świata?
Czyliż nie wiedzą, że ona jest wszędzie Rozlaną w całej błękitów przestrzeni, Że ciemnych jaskiń przenika krawędzie
l świeżym ]iściem w gruzach się zieleni, A choć zużyteporzuci narzędzie, Choć dawne swoje koryto odmieni,
To w nowych myślach, uczuciach lub czynie Naprzód z wezbranym prądem życia piynie?
Na cóż więc trwoga o jej przyszłe losy?
Czyliż zabr akn i e wi os en nych błękitów ? Czyliż zabr akni e łez ożywczej rosy,
Snów bohaterskich, miłosnych zachwytów?
Czyliż ucichną tajemnicze głosy
Stłumionych pragnień i rozpaczy zgrzytow, l czyliżwszystko w nicość się rozwieje, Co żywi całych pokoleń nadzieje?
powinna lic zyć co najmniej
100 JĘZYK POLsK| * ZAKRES PoDsTAWoWY l RoZSzERZONY
\ je ! nic nie zginie z uczuc przędzy złotej, Choć wzór powolnej ulegnie przemianie
-
Zawsze tak samo młodych skrzydeł 1oty Wzbijać się będą nad ciemne otchłanie;
Zawsze te same słowicze tęsknoty
l żądza szczęsciata sama zostanie
l sercom ]udzkim śpiewną da wymowę;
Dźwięki tak znane, a tak wiecznje nowe.
Niewczesne wasze żale, o wróżkowie, Co njeśmjertelnej śmierć wróżycie pewną;
Ona się w martwym nie zamyka słowie, Nie jest zaklętą w malmuT ani w drewno, Lecz ma sklepienia njebios za wezgłowie, A na usługi sfer harmonię śpiewną,
l rządzi z gory selcem niewolnika
-
Jak chce, zstępuje
-
i kiedy chce, znjka.Onażycbędzie, choć jej oddźwięk zgłuchnie W lutnjach śpiewaków j sercach słuchaczy;
Ona w grobowym przechowa się próchnie, Przetrwa mrok zwątpień i burzę rozpaczy
l świeżym ogniem w przyszłosci wybuchnie,
l znowu świat ją schodzącązobaczy, Biorącą berło, by rządzic wszechwładnje,
l znów z miłością do nó9 jej upadnie.
Ta trumna, którą do 9robu składacie, Zawjera tylko ksztaft jej już przeżyty, Uwiędłe kwiaty na jej ślubnej szacie, Woń znikającą, 1utni dźwięk r ozbity.
Wolno wam płakać po kochanki stracie, Co w was młodzieńcze budziła zachwyty, Ale nje wolno orzekać
-
że onaDla serca ludzi n a zawsze stracona.
Wy się n je troszczcie o nią
-
o wrózb jcjIBo ona w piasku mogilnym nie leży, Lecz dawnych marzeń potargane nici
Przerabia w ciszy na strój inny, świezy, W którym znów serca stęsknione zachwyci Nowych kochanków i nowych Tycerzy, Nie płaczcie nad nią
-
bo ona w obłokuNa chwilę tylko uszła ]udzi wzroku.
pl
:ZĘ:i
P i 5 i rii N A, I n ZAM i j\,i U,MATU R,1 Li'j ri, OWładysław Broniewski, Po e zj a
Ty przychodzisz jak noc majowa, biała noc, uśpiona w jaśminie, ijaśminem pachną twoje słowa, i księżycem sen srebrny ptynie,
płyniesz cicha przez noce bezsenne
-
cichą nocą tak liście szeleszczą-
szepcesz sny, szepcesz słowa tajemne, w słowach cichych skąpana jak w deszczu...
To za mało! Zamało| Zamało!
Twoje słowa tumanią i kłamią!
Piersiom żyxych daj oddech zapafu, wiew szeroki i skrzydła do ramion!
Nam te słowa ciche nie starczą.
Marne słowa. lbłahe.l zimne.
Ty masz werbel nam zagr ać do mar szu!
Smagać słowem ! Bić pieśnią! Wznieść hyrnnem !
Jest gdzieś radość ludzka, zwyczajna, jest gdzieś jasne i piękne życie.
-
Powszedniego chleba słów daj nam i stań przy nas, i rozkaż- bić się!
Niepotrzebne nam białe westalki, noc nie zdławi świętego ognia
-
bądź jak sztandar rozwiany wśród walki, bądź jak w wichrze wzniesiona pochodnią!
Odmień, odmień nam słowa na wargach, naucz śpiewać płomienniej i prościej, niech nas miłość 09Tomna potarga.
Więcej bólu i więcej radości!
Jeś'li w pięści potrzebna ci harfa,
jeś1 i h arfa ma zakląc pioruny, rozkażżyły na struny wyszarpać i naciągać, i trącać jak struny.
Trzeba pieśnią bić aż do śmierci,
trzeba głuszyć w ciemnościach syk węży.
Jest gdzieś życie piękniejsze od nędzy.
ljest miłość. l ona zwycięzy.
Wtenczas daj nam, poezjo, najprostsze
ze słów prostych i z cichych