Marek Skwara
O Arystotelesowskiej teorii
dowodzenia retorycznego
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 85/4, 130-152
Z A G A D N I E N I A
J Ę Z Y K A
A R T Y S T Y C Z N E G O
Pamiętnik Literacki LXXXV, 1994, z. 4 PL ISSN 0031-0514M AREK SKW ARA
O A R Y S T O T E L E S O W SK IE J T E O R II D O W O D Z E N IA R E T O R Y C Z N E G O *
Arystotelesowska teoria argum entacji retorycznej w yrasta z podziału „umiejęt
ności” na te, których celem jest praw da (aletheia), i te, które dążą d o praw do
podobieństw a (eikos). To fundam entalne spostrzeżenie m a swoje dalsze konsek
wencje: są takie „umiejętności”, których argum entacja zbudow ana jest na wiedzy
naukowej (episteme), i takie, które odw ołują się do powszechnych m niem ań
(idoksa) 1.
Wiedza naukowa i jej przedmiot różnią się od mniemania i przedmiotu mniemania tym, że wiedza naukowa jest o g ó l n a i utw orzona z przesłanek k o n i e c z n y c h , a to, co jest konieczne, nie m oże być in n e . Istnieją fakty prawdziwe i rzeczywiste, które jednak m ogą być inne; wiedza naukow a oczywiście ich nie dotyczy; wtedy bow iem to, co m oże być inne, stałoby się tym, co nie m oże być inne. [ Analityki wtóre, 88b 30; podkreśl. M .S .] 2
R eto ry k a dla A rystotelesa to „um iejętność” (techne), k tó ra op ierając się na
powszechnych m niem aniach dąży do wykazania praw dopodobieństw a, jej głów
nym celem jest „um iejętność m etodycznego od k ry w an ia tego, co w odniesieniu
do każdego przed m io tu m oże być p rzekonyw ające” (R eto ryka , 1355b, 25).
* Podstaw ow e prace, z których korzystałem, to: A. A c h m a n o w , Logika A rystotelesa. Tłum aczyli A. Z a b ł u d o w s k i , B. S t a n o s z . Warszawa 1965. — W. M. A. G r i m a l d i , Studies in
the Philosophy o f A risto tle’s Rhetoric. W iesbaden 1972. — N. P. G r o s s , A m atory Persuasion in Antiquity: Studies in T heory and Practice. Newark 1985. — R. C. K a tz , The Structure o f Ancient Arguments: Rhetoric and its N ear Eastern Origin. N ew York 1986. — M. H. M c C a ll, Ancient Rhetorical Theories o f Simile and Comparison. Harvard 1969. — E. E. R y a n , A risto tle’s Theory o f Rhetorical Argumentation. M ontreal 1984.
1 W pracy O dowodach sofîstycznych (W: Topiki. — O dowodach sofistycznych. Przełożył, wstępem i komentarzem opatrzył K. L e ś n ia k . W arszawa 1978) A r y s t o t e l e s wyliczył „cztery rodzaje argumentów: dydaktyczne, dialektyczne, pejrastyczne i erystyczne. D ydaktyczne argumen ty są te, które opierają się na zasadach właściwych każdej nauce, a nie na mniemaniach odpow iadającego (bo uczący musi wierzyć); dialektyczne argumenty są te, które z przesłanek wiarygodnych prowadzą do sprzeczności z daną tezą; argumenty pejrastyczne to takie, które w nioskują z tego, co dla odpow iadającego jest wiarygodne i co musi wiedzieć ten, kto ma pretensję, że posiada wiedzę o przedmiocie [ ...] ; argumenty erystyczne to te, które wnioskują z tego, co się wydaje wiarygodne, ale nie jest takie, albo te, które tylko pozornie wnioskują” (165b). Ten podział czwórkow y zbudow any jest na podziale binarnym w yznaczonym przez parę pojęć aletheia — doksa.
2 A r y s t o t e l e s , Analityki wtóre. W: Dzieła wszystkie. T. I. Przekłady, wstępy i komentarze
K. L e ś n ia k . W arszawa 1990. W tym tom ie także: A r y s t o t e l e s , Analityki pierwsze. Inne teksty Stagiryty cytuję z następujących wydań: A r y s t o t e l e s , E tyka nikomachejska. Przełożyła, opraco wała i wstępem poprzedziła D. G r o m s k a . W arszawa 1982; A r y s t o t e l e s , M etafizyka. Przełożył, wstępem, kom entarzem i skorow idzem opatrzył K. L e ś n ia k . Warszawa 1984; A r y s t o t e l e s ,
Retoryka. — P oetyka. Przełożył, wstępem i komentarzem opatrzył H. P o d b i e l s k i . Warszawa
O A R YSTO TELESO W SKIEJ TE O R II D O W O D ZE N IA R ETO R Y C ZN EG O 1 3 1
P ogląd o „przekonującej funkcji reto ry k i” sform ułow ali sofiści, p rzyp om ina
go S okrates w G orgiaszu: „reto ry k a jest tw ó rcą [!], ja k się zdaje, p rzek o n an ia
płynącego z wiary, a nie z nau k i (455)3.
Pojęciem p odstaw ow ym dla greckiej persw azji retorycznej był term in
„pistis”, k tó ry m ógł także oznaczać „w iarygodność”, „wierzenie w ...” i funk
cjonow ał w opozycji do „apodeiksis”, k tó ry to term in dotyczył logicznego
dow odzenia.
S tagiryta w R etoryce podzielił „środki przek o n y w an ia” n a dwie grupy:
Jedne [ ...] należą do sztuki (retorycznej), inne do niej nie należą. N ie należącymi do sztuki nazywam takie, które nie są wynalezione przez nas, lecz są nam dane niejako z góry. [1355b, 35]
Są [ ...] one [tj. te nie należące do sztuki] właściwe wym ow ie sądowej. Ich liczba ogranicza się do pięciu. Należą tu m ianowicie: przepisy prawa, zeznania świadków, umowy, zeznania na torturach, przysięgi. [1375a, 2 0 ] 4
N ależą do retoryk i środ ki przekonyw ania, k tó ry ch m oże dostarczyć sztuka
i k tó re m ówcy są w stanie sam i o d n a le ź ć 5.
Z kolei środk i p rzekony w ania uzyskane za pośrednictw em m ow y dzielą się
n a takie, k tó re
zależą od charakteru m ówcy, inne — od nastawienia, w jakie wprawia się słuchacza, inne jeszcze — od samej m ow y ze względu na rzeczywiste lub pozorne dow odzenie. [1356a — 5 ] 6
S tagiryta podzielił środ ki p rzek on yw ania na: 1) zaw arte w sam ym p rzed
m iocie mowy, zw iązane z dialektycznym i retorycznym w nioskow aniem
(pragm atyczne), 2) znajdujące się po za przedm iotem m owy, ale silnie z nim
związane. Te drugie z kolei dzielą się na: a) zależne od c h a ra k te ru mówcy,
b) takie, k tó re uzyskuje się poprzez w zbudzenie em ocji słuchaczy.
P rzypom inając te podstaw ow e podziały chciałbym podkreślić, że w dalszej
części arty k u łu będę zajm ow ał się tylko „śro dkam i p rzeko nyw an ia zależnym i
od reto ry k i” i jednocześnie „pragm atycznym i”. Celem m oim jest p rzy po m n ie
nie i w m iarę system atyczne opisanie składników A rystotelesow skiej teorii
argum entacji, któ ry ch znajom ość w ydaje się niezbędna w an alizach tekstów
literatu ry daw nej. P oniew aż je d n a k sam S tag iryta często „w ieloznacznie” pisał
3 P la t o n , Gorgias. — Menon. Przełożył, wstępem i komentarzem opatrzył P. S iw e k . Warszawa 1991. N ie wiem, co skłoniło autora przekładu do popełnienia dwukrotnie tego samego błędu gram atycznego, wcześniej czytamy: „retoryka jest twórcą [!] przekonywania” (453).
4 Zob. D. M ir h a d y , N on-Technical Pisteis in A ristotle and Anaximenes. „American Journal o f P hilology” 112 (1991).
5 Autor przekładu użył im iesłowu „wynalezione”, chyba poprawniej byłoby: „odnalezione”. Zgadzam się z poglądem J. Z i o m k a (R etoryka opisowa. W rocław 1990, s. 9), że „Zazwyczaj zadanie retora formułuje się jako obow iązek odnajdywania argumentów. Odnajdywania — a nie wynajdywania. W czym różnica? W tym, że argumenty jako idee i jako sposoby ich wyrażania należą do repertuaru, w który w yposażona jest każda w spólnota bądź to naturalna, bądź to um ow na”.
6 Kom entując ten fragment R etoryki H. P o d b i e l s k i (ed. cit., s. 370) przywołuje D ionizego z Halikarnasu, który „idąc za Arystotelesem dzieli również te środki przekonywania na trzy rodzaje. Pierwsze nazywa to ethos, drugie to pathos i trzecie to pragma, co now ożytni komentatorzy określają najczęściej terminem — argument”.
Wydaje się bardziej uzasadnione odw ołanie do Topik, w których Stagiryta podzielił przesłanki na trzy rodzaje: „Są [ ...] trzy rodzaje przesłanek [ ...] , jedne są etyczne, inne są fizyczne, a wreszcie inne są logiczne” (105b). Czyli że nie są to argumenty, lecz przesłanki. Ta zm iana pojęć nie burzy A rystotelesow skiego w yw odu, ale wręcz przeciwnie, dzięki niej staje się on bardziej zrozumiały.
1 3 2 M AREK SKWARA
o term inach persw azji, przeto piszący te słow a m a św iadom ość, że „stopień
system atyczności o p isu ” jest tu przybliżony. M im o to p ra ca ta k a w ydaje się
konieczna, tym bardziej że polskie przekłady i interp retacje A rystotelesow skich
dzieł częstokroć b u d zą pow ażne wątpliwości.
Porównanie — podobieństwo — analogia
W ażny fragm ent A rystotelesow skiej teorii arg um entacji tw orzy ob szar
w yznaczony przez takie pojęcia, ja k : p o ró w nanie (sigkrisis), pod ob ieństw o
(omoiotes) i analogia. P rzy czym p o rów nanie jest to „zabieg czysto logiczny,
odnoszący się do atrybucji, a zatem o ddalający nas od figur p o d o b ień stw a” 7.
T erm iny te d a ją się ułożyć w pary relacji: po do b ień stw o — an alo gia; p o
rów nanie — p od o b ień stw o i poró w n anie — analogia. S tagiry ta tak w yjaśnia
różnicę m iędzy pojęciam i tw orzącym i pierw szą parę:
wszystkie rodzaje, które się różnią między sobą „nadwyżką”, czyli stopniem „niższym lub wyższym ”, są złączone w jeden rodzaj; te zaś, które się różnią analogicznie, są rozdzielone. Chcę pow iedzieć, że np. ptak różni się od ptaka „wyższym stopniem ” danej własności, czyli jej „nadwyżką” ; jeden ma skrzydła dłuższe, drugi krótsze, podczas gdy ryby różnią się od ptaków według stosunku analogicznego: co jest piórem u jednych, jest łuską u drugich. [ O częściach
zw ierząt 644a]
P o d o b ień stw o dotyczy „stop ni”, an alogia „ro dzajów ” 8. D ow odzenie przez
p odo b ień stw o jest bliskie indukcji, gdyż: „ogół otrzym uje się najczęściej przez
indukcję albo przez p o d o b ień stw o ” (T opiki 160a, 35), ale mniej od niej
naukow e:
Ten argument [z podobieństw a] jest podobny do indukcji, ale nie jest z nią identyczny; bo w indukcji ogół otrzymuje się z poszczególnych faktów, natom iast w dow odzie z pod o bieństwa to, co się otrzymuje, nie jest ogółem , pod który podpadałyby wszystkie fakty podobne. [1 5 6 b ]9
7 O dwołuję się do ustaleń w świetnym artykule: A. V ig h , Porównanie i podobieństwo. Przełożyła M. T o m ic k a . „Pam iętnik Literacki” 1986, z. 4.
8 W M etafizyce Arystoteles precyzuje zakres pojęciow y „podobieństw a” : „»Podobnym i«
(omoia) nazywa się te rzeczy, które mają te same własności pod każdym względem, oraz te, które
mają więcej w łasności tych samych niż różnych, i wreszcie te, które mają tę samą jakość. Rów nież i te nazywają się podobnym i, które dzielą z innymi rzeczami największą ilość najważniejszych właściwości (gdyż każda z nich jest jednym z dwóch przeciwieństw), ze względu na które rzeczy m ogą się zmieniać. Przeciwieństwem »podobnego« jest »niepodobne«” (1018a).
9 Tak jasn o przedstawiona opozycja prowokuje do zmiany w tłumaczeniu następującego fragmentu M eta fizyk i: „Pojęcie aktu, które zamierzamy podać, może być poznane przez indukcję, za pom ocą poszczególnych przypadków; i nie trzeba poszukiwać definicji wszystkiego [ ...] , ale wystarczy dostrzec analogię [?], taką jak między budującym a mogącym budować, między czuwającym a śpiącym, między patrzącym a niewidzącym, ale posiadającym wzrok, między tym, co zostało oddzielone od materii, a materią, między tym, co zostało zrobione, a tym, co nie zostało zrobione. N azwijm y aktem pierwszy człon tych różnych stosunków , a drugi człon potencją” (1048a — 1048b).
Arystoteles zdaje się dow odzić, że „pojęcie aktu” m ożna udow odnić dw ojako, albo przez indukcję, albo — jak czyni to właśnie filozof — porzucając ten sposób dow odzenia na rzecz dow odzenia mniej naukow ego: nie trzeba definiować „ściśle” wszystkiego, wystarczy czasem posłużyć się podobieństw em (w przekładzie jest „analogia”). Struktura logiczna przynajmniej części przykładów odsyła właśnie do podobieństw a, a nie do analogii. Różnice dotyczą „stopnia”, a nie „rodzaju”. Piszący te słow a zdaje sobie sprawę, że wybór m iędzy podobieństw em a analogią w tym przypadku nie jest tylko wyborem z dziedziny logiki czy sztuki przekładu, ale przede wszystkim wyborem św iatopoglądow ym .
O A RYSTO TELESO W SKIEJ T E O R II D O W O D ZE N IA R ETO R Y C ZN EG O 1 3 3
W cześniej zw iązki m iędzy pod ob ieństw em a ind uk cją S tagiryta o k reśla tak :
Badanie podobieństw a jest pożyteczne zarów no w tworzeniu indukcji i hipotetycznych rozum ow ań, jak również w podaw aniu definicji. Jest pożyteczne w tworzeniu dow odów indukcyjnych, poniew aż właśnie uważamy za właściwe, za pom ocą poszczególnych faktów podobnych, doprow adzić do ogółu; bo też nie jest rzeczą łatwą doprow adzić do ogółu, jeżeli się nie zna faktów podobnych. [108b]
S tru k tu ra logiczna p o d o b ień stw a zbliża je b ard zo do „przy k ład u ”, czasem
S ta g iry ta posługiw ał się tym i pojęciam i za m ie n n ie 10.
D ow odzenie n a podstaw ie analogii polega n a stw ierdzeniu, czy „to, co
pozo staje do siebie w p o d o b n y m sto su n k u ”, jest, czy nie jest „w łasnością czegoś
p o zostającego w p o d o b n y m sto su n k u ” (136b). A rystoteles ostrzega m ówcę, że
czasem m oże się okazać, iż coś „będzie w łasnością”, np.:
lekarz pozostaje w podobnym stosunku do przywracania zdrowia, jak nauczyciel gimnastyki d o wyrabiania sprawności fizycznej, w obec tego jeżeli własnością nauczyciela gim nastyki jest zd oln ość do wyrabiania sprawności fizycznej, to również w łasnością lekarza będzie zdolność d o przywracania zdrowia. [137a]
A nalogia została przez reto ró w przejęta z m atem atyki, gdzie o znaczała
geom etryczną pro p o rcję: A :B = C : D . T erm in ten w ystępow ał w zaginionych
dzisiaj dziełach T alesa i P ita g o rasa, p otw ierd zają to zachow ane prace m.in.
E uklidesa, N ik o m ach o sa z G erazy, Jam b lich o sa czy P ro k lo s a 11. P la to n za
10 Zob. Topiki 156b i Analityki pierwsze 69a. Interesująco pisze o tych terminach V ig h
(op. cit., s. 266 n.). D od atk ow ą trudność sprawiają terminy, utożsam ienie w nioskow ania przez
analogię z dow odzeniem „przez przykład”. Pisze o tym A. B i e l a (Analogia w nauce. Warszawa 1989, s. 13): „Jak wskazuje C. Prantl [ ...] , już M ians zwrócił uwagę na pewien związek pom iędzy terminem »analogia« a tym, co Arystoteles określał jako paradygmat, czyli w n iosko wanie na podstawie przykładu”. W polskiej literaturze oba pojęcia utożsam iane są m.in. właśnie przez B ie lę , W. B i e g a ń s k i e g o (W nioskowanie z analogii. Lwów 1909, s. 5 n.) oraz autorów hasła
Analogia w M ałym słowniku terminów i pojęć filozoficznych dla studiujących filozofię chrześcijańską
(opracowali A. P o d s i a d , Z. W i ę c k o w s k i . W prowadzenie A. P o d s i a d . W arszawa 1983), w którym czytamy m.in.: „Arystoteles w nioskow anie przez analogię nazywał rozum owaniem przy pom ocy przykładu, wzorca (paradeigma)".
11 Zob. J. S. M e a s e 11, Development o f the Concept o f Analogy in Rhetorical Theory. W: Rhetoric and Communication. Studies in the U niversity o f Illinois Tradition. Edited by J. B l a n k e n s h i p and H. G. S t e l z n e r . Urbana 1976. — W. S a c k s t e d e r , The Logic o f Analogy. „P hilosophy and Rhetoric” nr 4 (1974). Prawie cały numer 1 „Philosophy and Rhetoric” z 1979 r. pośw ięcony jest problem om analogii (m.in.: J. R. W i lc o x and H. L. E w b a n k , Analogy fo r
Rhetors. — W. S a c k s t e d e r , Analogy: Justification fo r Logic). Podstaw ow ą pracą o analogii
w języku polskim jest w spom niana już rozprawa Bieli oraz tegoż autora Psychologiczne podstaw y
wnioskowania przez analogię (W arszawa 1981). Zob. też: M. A. K r ą p ie c , M etafizyka. Z a rys teorii bytu. Lublin 1984, cz. 3: Analogia metafizyczna. O analogii w szkole tomistycznej znakom ity tekst
napisał J. M. B o c h e ń s k i (O analogii. Tłumaczenie T. B a s z n ia k . W: Logika i filozofia. W ybór
pism. N au kow o opracow ał J. P a r y s . Warszawa 1993). Ze starszych prac polskich warta o d n o
tow ania jest książka W. B i e g a ń s k i e g o W nioskowanie z analogii (Lwów 1909). Zadziwiający jest obraz analogii we współczesnych polskich podręcznikach retoryki. W indeksie rzeczowym R etoryki
opisowej J. Ziom ka (s. 189) czytamy: „analogia (zob. też podobieństw o)” i znajdujemy tylko jedno
odesłanie do rozdz. VII (Tropy), z którego dowiadujem y się, że „M etafory odkrywają nieoczekiw a ne podobieństw a, analogie i związki [ .. . ] ”, i ani słow a o perswazyjnej funkcji analogii. Sztuka
retoryki (Przewodnik encyklopedyczny. W arszawa 1990) M. K o r o l k i zawiera hasło Analogia (s. 89;
podkreśl. M .S.), ale niektóre sform ułowania w nim zawarte budzą wątpliwości, np.: „Analogia w retorycznej argumentacji polega na celowym i rozwiniętym użyciu t o p o s u z p o r ó w n a
-134
MAREK SKWARArów no posługiw ał się tą 4-częściową form ą ro zu m o w an ia w opisie i w yjaśnia
niu swoich kosm ologicznych teorii, ja k i używ ał jej ja k o n arzęd zia epistem o-
logiczn ego 12 pozw alającego poznać nieznane przez znane. W P o lity k u 13
w yjaśnia to n a przykładzie dzieci uczących się rozpo znaw ać litery w różnych
sylabach.
Dzieci bez k ło p o tó w ro z p o zn ają litery „w n ajk rótszych i najłatw iejszych
zgłoskach i pow oli uczą się m ówić o nich praw d ę” (277 E). K ło p o ty zaczynają
się z rozpoznaw aniem liter w innych, „trudniejszych” zgłoskach. W tedy
nauczyciel pow inien prow adzić uczniów od zgłosek, w któ ry ch trafnie ro z p o
znały litery, do tych, „któ ry ch jeszcze nie znają, i zestaw iając zgłoski różne
pokazać, że w jedn ych i w drugich jest to sam o [...] , że ta sam a n a tu ra
w ystępuje w jednym zw iązku i w dru g im ” (278-C).
N auczyciel pow inien w ykorzystać p o m o cn ą w po zn aw an iu analogię: litery
ro zpozn ane m ają się tak do „najkrótszych i najłatw iejszych zgłosek”, ja k litery
nie rozpo zn an e do „zgłosek różnych” 14.
A rystoteles 4-częściow ą form ą analogii posługuje się we w szystkich swoich
dziełach. Szczególnie wiele m iejsca poświęcił grecki filozof tem u pojęciu
w E tyce nikomachejskiej, gdzie używ a go do interp retacji pojęcia spraw iedliw o
ści. S tag iryta określa analogię ja k o „rów ność sto su n k ó w ”, k tó ra „zakład a
przynajm niej cztery człony”. Dalej dzieli analogię n a dwie o dm iany — „a n alo
gię nieciągłą i ciągłą” :
n ia ”. Dalej czytamy, że „Analogie w postaci jednostkowej (prostej) [?] stosow ano najczęściej [?] w oratorstwie sądowym (zestawienie »paragrafu« z konkretną sprawą). W pozostałych rodza jach perswazji [ ...] teoretycy retoryki zalecali łączenie analogii z indukcją”. N iestety, K orolko
nie wyjaśnia, jacy to teoretycy „zalecali łączenie analogii z indukcją”. W wykazie biblio grafii dołączonym na końcu Przewodnika nie ma ani jednej pozycji poświęconej problematyce analogii.
12 Zob. F. A n d e r s o n , Analogy in Plato. „Review of M etaphysics” 1950, s. 113. Związek między czterema podstaw ow ym i elementami objaśnia Platon przy pom ocy analogii m.in. w Timajosie ( Tim ajos. — K ritia s albo Atlantyk. Przełożył, wstępem, komentarzem i skorow idzem opatrzył P. S iw e k . W arszawa 1986): „Bóg umieścił powietrze i w odę w środku między ogniem i ziemią i rozłożył te elementy w tym samym stosunku jedne od drugich, o ile to było możliwe. W skutek tego jak się miał ogień do powietrza, tak się m iało powietrze do wody, i jak się m iało powietrze do wody, tak się miała woda do ziemi” (32b). Ch. P e r e i m a n (Logika prawnicza.
N owa retoryka. Przełożył T. P a j o r . Warszawa 1984, s. 174) słusznie zauważył, że analogia
jako narzędzie epistem ologiczne różni się od „czystej” proporcji matematycznej. Ten przed stawiciel „nowej retoryki” uważa, że w rozum owaniu przez analogię „Chodzi o wyjaśnienie za pom ocą stosunku znanego (c do d), nazywanego phore, stosunku mniej znanego (a do b), będącego t e m a t e m dyskursu. W łaśnie ten asymetryczny związek między tematem a phore odróżnia analogię od proporcji matematycznej, w której rów ność stosunków jest symetryczna. W proporcji matematycznej ustala się związki czysto formalne między elementami jednorodnym i. Ta jednorodność jest nie do pom yślenia w analogii, której funkcja epistem ologiczna — pozw olić na lepsze poznanie, sform ułowanie lub ocenę tematu dzięki phore — zakłada różnorodność elem entów ”.
13 P la t o n , Sofista. — Polityk. W przekładzie W. W i t w i c k i e g o . Przekład przejrzała D. G r o m s k a . W arszawa 1956.
14 Platońska teoria analogii, u której podstaw leży epistem ologiczne przekonanie, że można poznać „świat niewidzialny” przez poznanie „świata w idzialnego”, ma doniosłe konsekwencje historyczne, przede wszystkim dla scholastyki, stanowi źródło poglądu o m ożliwości poznania Boga poprzez poznanie świata przez N iego stw orzonego.
O A RYSTO TELESO W SKIEJ TE O R II D O W O D Z E N IA R ETO R Y C ZN EG O 1 3 5
P rop orcja15 nieciągła suponuje cztery człony — to jasne; tak sam o jednak ma się rzecz także w odniesieniu do proporcji ciągłej. U żyw a ona bowiem jednego terminu jako dw óch i powtarza go dwa razy; tak np. jak A ma się do B, tak В ma się do C; m ow a tu m ianowicie dw a razy o B; tak więc skoro В użyte jest dwukrotnie, mamy i tutaj cztery terminy, w chodzące w skład proporcji. [ 1131 a, 25 — 1131 b]
S tag iry ta w yróżnił dw a rodzaje spraw iedliw ości: spraw iedliw ość „ro z
d zielającą” i „w yrów nującą”. Pierw szem u rodzajow i spraw iedliw ości o d p o w ia
d a p ro p o rc ja geom etryczna, w której
całość m a się do całości jak każdy z członów do odpow iadającego mu członu. Proporcja ta nie jest ciągła; bo nie m oże jeden i ten sam termin oznaczać osoby i rzeczy. [1131b, 10— 15]
Spraw iedliw ości „w yrów nującej” o d p o w iad a p ro p o rcja arytm etyczn a:
W szystko bow iem jedno, czy człowiek dobry pozbaw ił mienia człowieka złego, czy na odwrót: zły — dobrego, lub czy cudzołóstw a dopuścił się człowiek dobry, czy zły; prawo baczy tylko na różnicę w wielkości straty i traktuje wszystkie osoby jako równe. [1 1 32a]
W Retoryce i P oetyce analo g ia użyta zo stała w dw u różnych funkcjach:
ja k o p o d staw a m etafory (tzw. analo g ia fig u raty w n a)16 i ja k o jed en ze sp o so
bów d o w o d z e n ia 17.
A rgum entacja przez p o ró w n an ie zak ła d a istnienie p o do bieństw lub a n a lo
gii „praw dziw ych lub pow szechnie u znaw anych za tak ie” m iędzy rzeczam i
(po d m io tam i i atrybu tam i). N a podstaw ie w ypow iedzi o m etaforze („Spośród
czterech rodzajów przenośni najwyżej cenione są przenośnie o p a rte n a a n a
logii” <1410b, 3 5 » m ożna przypuszczać, że i w arg um entacji przez p o ró w n an ie
A rystoteles najwyżej ceni te naw iązujące do analogii.
15 Tłum aczka oddała greckie słow o „analogia” przez: „proporcja”, postępując chyba śladam i K w i n t y l i a n a (K ształcen ie mówcy. K sięgi I, II i X . Przełożył i opracował M. B r o ż e k . W rocław 1951). Retor rzymski pisząc o kryteriach popraw ności językowej zauważa: „System językow y daje nam przede wszystkim analogia, w pewnych zaś przypadkach opieramy się również na etym ologii”. W dalszej części księgi I Kwintylian om aw ia rolę analogii w ustalaniu popraw ności językowej: „W szystko to [tj. kryteria popraw ności] jednak wym aga wnikliwej rozwagi, zwłaszcza zaś a n a l o g i a . Wyraz ten w najbardziej zbliżonym do jego treści przekładzie na język łaciński został oddany przez termin „proportio”. Znaczenie analogii polega na tym, że wypadki wątpliwe w języku porównujem y z czym ś podobnym , co do czego nie mamy wątpliwości, i w ten sposób niepewności rozstrzygamy przy pom ocy tego, co jest pewne. A robimy to dwojaką m etodą: przez zestawianie podobieństw , przede wszystkim w ostatnich zgłoskach wyrazów (dlatego to według niektórych w wyrazach jednozgłoskow ych nie da się stosow ać tej metody), oraz przez porównywanie z wyrazami zdrobniałym i” (I, 6, 1 —4; podkreśl. M .S.).
16 Zob. P oetyka 1457b, 17 — 22; R etoryka 1407a, 15 — 20, 1412a —5.
17 Przy pom ocy dow odzen ia przez analogię Arystoteles wyjaśnia m.in. znaczenie p od staw ow ego elem entu stosow ności stylu {prepon), jakim jest „odpow iedniość” (analogon). Styl będzie odpow iedni, ,jeśli nie będzie się m ówić (a) niedbale o (b) sprawach pow ażnych, ani w sp osób (c) uroczysty o (d) błahostkach” (1408a, 10). Czyli że a : b = c :d . „O dpow iedniość” jest pojęciem, które w edług słów M. A. K r ą p c a (M etafizyka. Z a rys teorii bytu. Lublin 1984, s. 486) „spina” pełniejsze poznanie analogiczne i zarazem jest jedyną podstaw ą utworzenia jednego [ ...] „pojęcia”, zwanego stąd pojęciem analogicznym .
N ależy pamiętać, że wiązanie dow odzenia przez „przykład” z analogią jest interpretacją „niearystotelesowską”, sam Stagiryta wiąże „przykład” z podobieństw em . Jednak interpretacja taka jest dopuszczalna, jeśli się pamięta, że filozof grecki odróżniał te terminy. N a jeszcze jeden ważny fakt należy zwrócić uwagę — wnioskow anie przez analogię podobnie jak inne sposoby dow odzenia w retoryce ma charakter probabilistyczny.
136
MAREK SKWARAO pisując środki, za po m o cą k tó ry ch m ożna otrzym yw ać sylogizm y, S tag i
ry ta wylicza cztery „przesłanki” : „1) d ob ieran ie przesłanek [ ...] ; 2) m ożliw ość
rozstrzygnięcia różnych znaczeń poszczególnych w yrażeń; 3) w ykryw anie
różnic; 4) d ostrzeganie p o d o b ień stw ” (105a, 2 0 )18.
Dwie o statn ie pozw alają n a dow odzenie przez p o ró w n a n ie o p a rte na
podobieństw ie, w p rzedo statn iej — „R óżnice w ystępujące w rzeczach należy
[ ...] śledzić i w obrębie sam ych rodzajów (107b, 38). Bo jeśli rzeczy są dość
odległe, „to różnice są d o k ład n ie w idoczne”. U m iejętn ość w ykryw ania różnic
pom iędzy rzeczam i (w o brębie tych sam ych rodzajów ) p o m ag a w tw orzen iu
przesłanek przy d atn y ch do d ow odzenia przez p o ró w n a n ie o p arte n a p o d o b ie ń
stw ie 19. W przesłance ostatniej — o p a rte n a analogii:
Podobieństw o pow inno być badane przede wszystkim w przypadku rzeczy należących do różnych rodzajów, według formuły: „tak jak się ma coś do czegoś, tak się też ma coś innego do czegoś innego [A :B = C : D ] . [108a, 7 ] 20
D la dalszych dziejów p o ró w n a n ia w retoryce szczególnie w ażne jest
ograniczenie zastosow ania comparatio w sto su n k u d o sigkrisis:
termin łaciński obejmuje tylko te reguły, które Arystoteles zalicza bądź do reguł „pewnego przypadku” ( Topiki [ ...] 119b [ ...] , bądź też do entym em atów (R etoryka [ ...] 1397b) oznaczających większość, m niejszość lub równość. Ta comparatio wyklucza analogię propor cjonalną, która [ ...] występuje w sigkrisis. Różni się ona także od reguł wyprow adzonych z p o d o b i e ń s t w a (ex similitudine) i z a n a l o g i i (ex adiunctis), oddzielnych, ale objętych terminem greckim, podobnie jak dwa atrybuty należące w podobny sposób d o tego sam ego podm iotu i jak dwa podm ioty posiadające w podobny sp osób ten sam atryb u t21.
P o przedstaw ieniu pojęć w yznaczających pole A rystotelesow skiej teorii
argum en tacji przechodzim y do analizy podstaw o w y ch składnikó w retorycznej
persw azji, w której niezbędne były ustalenia dotyczące analogii, p o d o b ień stw a
i p orów n ania.
A rystoteles podzielił retoryczne środki przek o n y w an ia na dw a p od staw ow e
rodzaje:
Istnieją dwa podstaw ow e rodzaje wspólnych środków przekonywania: przykład i entymem. Sentencja należy bowiem do kategorii entym em u. [1393a, 20 — 25]
W ątpliw ości budzi fragm ent, w któ ry m S tag iry ta zestaw ia „p rzy k ład ”
i en ty m em at z am plifikacją, sk o ro dw a pierw sze term iny to „środki p rz ek o n y
w a n ia”, więc rów nież am plifikacja jest „środkiem p rzek o n y w an ia” (nie jest
toposem ). O to zdający się potw ierdzać ta k ą in terp retację fragm ent z R e to ry k i:
18 O trzech ostatnich „środkach” retor grecki pisze, że są przesłankami w pewnym sensie, „m ożna bowiem na podstawie każdej z nich utworzyć zdanie” (105a, 20).
19 Rozważania Arystotelesa o dostrzeganiu różnic w rzeczach bardzo bliskie są w yw odom Sokratesa o „sprzecznościach”. Zob. P la t o n , Faidros. 261 D n. Przełożył, wstępem, kom entarzem i skorow idzem opatrzył L. R e g n e r . W arszawa 1993. Por. P l a t o n a Fajdros. Przełożył oraz wstępem , objaśnieniami i ilustracjami opatrzył W. W i t w i c k i. W arszawa 1958.
20 Badanie podobieństw a związanego z analogią jest również przydatne w: dow odzeniu indukcyjnym (m ówca za pom ocą „poszczególnych faktów pod obn ych” dochodzi d o uogólnienia); tworzeniu hipotetycznych rozum owań („wedle powszechnej opinii to, co jest wśród faktów podobnych prawdą o jednym , jest również prawdą o p ozostałych”); formułowaniu definicji („w miarę dostrzegania tego, co jest identyczne w każdym elem encie pewnej całości, nie m amy już kłop otu z określeniem rodzaju, w którym należy umieścić to, co chcem y zdefiniow ać”) (108a, 7).
ze wszystkich środków (retorycznego przekonyw ania)22 wspólnych wszystkim rodzajom w ym ow y amplifikacja jest najbardziej stosow na dla m ów popisow ych [ ...] . Przykłady są natom iast stosow ne dla w ym ow y doradczej [ ...] . D la w ym ow y sądowej najbardziej od p ow ied nie są zaś entym em y [ ...]. [1368a, 26 — 35]
I. P r z y k ł a d
In terp retac ja wyłożonej przez A rystotelesa w R etoryce teorii „p rzy k ład u ”
nasuw a pew ne w ątpliw ości. W księdze I S tagiry ta prezentuje „p rzy kład” ja k o
jed en z trzech podstaw ow ych środ kó w retorycznego p rzeko ny w an ia (o bo k
e n ty m em atu i am plifikacji). Czym jest in du kcja w d iak k ty ce , tym „p rzy k ład ”
w retoryce:
K iedy [ ...] przeprowadzamy dow ód naszego twierdzenia na podstaw ie wielu p o d o b n y c h przypadków — w dialektyce nazywa się to indukcją, w retoryce — przykładem. [1356b, 1 0 —15; podkreśl. M .S .]
Jak należy rozum ieć uwagę, że „p rzy kład” jest odpow iednikiem in d u k cji?
W w yjaśnieniu tego p o m ag a fragm ent z Analityków pierw szych:
Różni się [dow odzenie przez „przykład”] od indukcji, ponieważ indukcja w ychodząc od szczegółow ych przypadków dow odzi, że termin większy przysługuje średniemu i nie łączy w niosku z terminem mniejszym, natom iast dow ód z przykładu łączy go i nie dow odzi na podstawie wszystkich przypadków szczegółow ych. [69a]
A więc dow odzenie przez „p rzy kład” to tak i rodzaj indukcji, k tó ry jest
praw om ocny w retoryce, ale nie np. w m atem atyce. W księdze I R eto ryk i
S tagiryta uściśla definicję „p rzy k ład u ” :
W stosunku do twierdzenia [indukcji] przykład nie ma się ani tak, jak część do całości, ani jak całość do części, ani jak całość do całości, lecz jak c z ę ś ć d o c z ę ś c i i jak rzeczy do siebie p o d o b n e [os meros pros mer os, omoion pros omoion (‘z części o części i z pod obn ego o pod obn ym ’)]. O przykładzie m ów im y bowiem wtedy, gdy jedna z dwu należących do tego sam ego r o d z a j u rzeczy jest l e p ie j z n a n a o d d r u g ie j . [1357b, 25 — 30; podkreśl. M .S .]
W edług A rystotelesa dow odzenie przez „przy kład” — w ynika to z p rz y to
czonego fragm entu — op iera się n a podobieństw ie, a nie n a analogii.
O dw ołajm y się jeszcze raz do ustaleń z A nalityków pierw szych:
dow ód z przykładu ani nie jest podobny do rozum owania z części o całości, ani z całości o części, lecz raczej jako wnioskow anie c z ę ś c i o c z ę ś c i , gdy obydwie części są podporząd kow ane temu sam em u terminowi i j e d e n z n ic h j e s t z n a n y . [69a; podkreśl. M .S .]
Czyli — jeśli dobrze rozum iem myśl S tagiryty — dow odzenie przez
„p rzykład” ani nie jest p o d o b n e do indukcji („indukcja polega n a p rzecho dze
niu od poszczególnych przy p ad k ó w do og ółu”, Topiki 105a), ani do sylogizm u
(„sylogizm je st to wypowiedź, w której gdy się coś założy, coś innego, niż się
założyło, m usi w ynikać dlatego, że się założyło”, Topiki 100a), a jest sposobem
czysto retorycznym .
Z kolei w księdze II R etoryki czytelnik n ap o ty k a coś, co m ożna chyba
nazwać alternatyw ną teorią „przykładu”, zostaje tam znacznie „ob niżona” rang a
tego pojęcia. Nie jest to już środek przekonyw ania rów norzędny z entym em a-
tem, a tylko przesłanka p o d p o rząd k o w an a retorycznem u sylogizmowi:
22 Zm ieniłem sform ułowanie zgodnie z sugestią Podbielskiego wyrażoną w przypisie 167 (s. 384). Pow ażną trudność stanowi fragment, w którym Arystoteles pisze, że pow iększanie to topos: „W śród wspólnych toposów powiększanie, jak stwierdziliśmy, jest najbardziej charaktery styczne dla m ów popisow ych” (1392a).
1 3 8 M AREK SKWARA
Podstaw ę tworzenia entym em ów stanowią, jak w iadom o, cztery rzeczy, a mianowicie: praw dopodobieństw o, p r z y k ła d , świadectwo i znak. [ ...] W entym em ach opartych na przykładzie w nioskow anie odbyw a się najpierw przez indukcję, tj. na podstawie jednego lub wielu p o d o b n y c h przypadków dochodzim y do ogólnego stwierdzenia i stąd dopiero na zasadzie dedukcji wyprow adzam y szczegółow y wniosek. [1402b, 10 —15; podkreśl. M .S .]
W tego ro d zaju dow odzeniu (entym em at n a podstaw ie „p rzy k ład u ”)
ruch myśli przebiega inaczej niż w dow odzeniu przez „sam odzielny p rzy k ład ”,
tam od „części do części”, tu od „części do u og ólnienia i znów do części”.
T o rozdw ojenie „p rzy k ład u ” m oże sugerow ać, że alb o S tag iry ta św iadom ie
„obniżył” znaczenie tego term inu, albo w jego w yw odach istnieje sprzeczność.
R ozw iązania tych w ątpliw ości m o żna poszu kać w A rystotelesow skiej in ter
pretacji indukcji. K oncepcja tego sposo b u dow odzenia, za p rezen to w an a przez
greckiego filozofa w Organonie, „stanow i odw ieczny przed m io t spo ru m iędzy
h isto ry kam i logiki” 23. W ynika to m.in. z tego, że A rystoteles pośw ięca
stosu n k o w o m ało m iejsca tem u sposobow i dow odzenia, a uwagi, k tó re
pozostaw ił, często p rezentu ją indukcję niejako w kontekście sylogizm u. C o
więcej, m o żna odnieść w rażenie, że A rystotelesow ska koncep cja indukcji nie
jest w ew nętrznie spójna, m ówi się o dw óch przynajm niej o dm ian ach tego
spo so b u a rg u m e n ta c ji24. P ierw sza byw a o k reślan a ja k o in du kcja „niezależna”,
dzięki niej przez spostrzeżenia zm ysłowe człow iek zdobyw a wiedzę o un iw er
salnych zasadach zaw artych w częściach:
nie m ożna [ ...] rozpatrywać ogółu bez pośrednictwa indukcji, [ ...] abstrakty poznaje się bliżej tylko przez indukcję, tzn. że każdy przedmiot rodzajowy na m ocy sw ego określonego charakteru posiada pewne właściwości, które m ożna traktować w oderwaniu, mim o iż nie istnieją oddzielnie — w obec tego nie m ożna dojść indukcyjnie do ogółów bez spostrzeżeń zm ysłowych. [8 lb ]
„A b strak ty ” zaw arte w p rzedm iotach jed nostko w ych , dzięki rozum ow an iu
poprzez „niezależną” indukcję, pro w ad zą do wiedzy o „arche”, do tej „pierw
szej”, bezpośredniej przesłanki, takiej, „której nie po przed za ż a d n a in n a ”. Ale
to nie znaczy, że „niezależna” in dukcja dow odzi pierwszej, bezpośredniej
przesłanki, gdyż ta jest p o n a d d ow odem : „praw dziw e i pierw sze jest to, co nie
dzięki czem uś innem u, ale sam o przez się p o siad a pew ność (100b).
In d u k cja „niezależna” to rodzaj dow odzenia, w k tó ry m jed n o stk a p rzecho
dzi od tego, co jest jej „lepiej znane i wcześniejsze”, do tego, co jest „lepiej znane
i wcześniejsze z n a tu ry ” 25.
4
23 Zob. uwagi K. L e ś n i a k a w bardzo interesującym W stępie d o Analityków pierwszych w tom ie 1 A r y s t o t e l e s a D zieł wszystkich (s. 108 n.). Autor referuje w yw ody K. v o n F r i t z a z rozprawy: Die Επαγωγή bei A ristoteles (M ünchen 1964).
24 Zob. G. A. H a u s e r , The Example in A risto tle’s Rhetoric: Bifurcation or Contradiction? „Philosophy and Rhetoric” 1968, nr 2. Tu obszerna bibliografia, przede wszystkim anglo języczna.
25 Znaczenie tych wyrażeń tak wyjaśnia Stagiryta: „W yrażenia »wcześniejsze« i »lepiej znane« mają znaczenie podwójne; bo to nie to sam o »z natury wcześniejsze« i »dla nas wcześniejsze«, a także »z natury lepiej znane« i „dla nas lepiej znane”. N azyw am coś »dla nas wcześniejszym« i »dla nas lepiej znanym«, gdy znajduje się bliżej zm ysłow ego spostrzeżenia. N atom iast w sensie bezwarunkowym »wcześniejszym« i »lepiej znanym « nazywam coś, co się znajduje dalej od zm ysłow ych spostrzeżeń. Najdalej od zm ysłow ych spostrzeżeń jest to, co ogólne, a najbliżej to, co szczegółow e. O gół i szczegół są sobie przeciwstawne” (72a).
О A R YSTO TELESO W SKIEJ TE O R II D O W O D ZE N IA R ET O R Y C ZN EG O
139
D ru g a o d m ian a indukcji byw a nazy w an a „w spo m agającą” (obejm uje:
dow odzenie przez indukcję — wyliczenie niektórych p rzy p ad k ó w szczegóło
wych, k tó re m ają w spom agać uogólnienie; sylogizm z indukcji — wyliczenie,
„sum ę wszystkich szczegółowych p rz y p ad k ó w ”), jej celem jest „zw eryfikow a
nie” przesłanek wcześniej ustanow ionych. S tag iryta uważa, że m ożn a się o tym
„p rzekonać przez indukcję” ;
bo jeżeli ktoś zbada dokładnie po kolei każdą przesłankę i każdy problem, okaże się, że pow stały albo z definicji, albo z własności, albo z rodzaju, albo z cechy przypadkowej. [103b, l ] 26
N a podstaw ie analizy różnych przejaw ów „epagoge” w Organonie G e ra rd
A. H auser tw ierdzi, że A rystoteles posługiw ał się „ro zd w o jo n ą” indukcją:
1) indukcja „niezależna” — m eto d a do o dk ry w an ia uniw ersalnych przesłanek;
2) indukcja „w spo m agająca” — m eto d a do w zm acniania lub o słabiania
uniw ersalnych p rz e sła n e k 27.
W ydaje się u zasadn ione w skazanie następujących zw iązków m iędzy ro z
dw o jo n ą k oncepcją indukcji a d w o m a ro dzajam i „przy kład ów ” : indukcji
„niezależnej” o d p ow iadałby „przy kład” z księgi I R etoryki, indukcji „w sp om a
gającej” zaś „przykład” ja k o je d n a z przesłanek entym em atu.
N aw et po bieżn a analiza p o d anego przez A rystotelesa w R etoryce (1357b,
30 — 35) p rzykład u n a dow odzenie przez „paradeigma” w skazuje, że sugerow a
na w definicji w łaściw ość „od »część« do »części«” nie daje się utrzym ać.
A naliza logiczna w skazuje, że dow odzenie przez „p rzy kład” to nie jed en k ro k
(od »część« do »części«), ale raczej dw a (od części do u og ólnienia i od
uogólnienia do części)28. M ów ca chce p rzek o n ać zgrom adzenie obyw ateli, że
D ionizjusz żądający dla siebie osobistej straży dąży do jedynow ładztw a. Żeby
tego dok o n ać, o ra to r m usi najpierw udow odnić, że „ten, k to żąd a straży
osobistej, dąży do jed y n o w ład ztw a”. N a śla d u ją c w yjaśnienia A rystotelesa
z A nalityków pierw szych (68b, 30 —69a, 15), przyjm ujem y za term in większy, A,
„jedynow ładztw o”, za term in średni, B, „żądanie straży osobistej”, za term in
mniejszy, C, „D ionizjusz” i za p o d o b n y do term inu С term in D — „P izy strat”.
Jest jasne, że В przysługuje С i D [b o to są dwa przykłady żądań straży osobistej], a A przysługuje D [b o Pizystrat, który zażądał straży osobistej ogłosił się jedynow ładcą (tyranem)]; że zaś A przysługuje B, zostanie dow iedzione za pom ocą D. [69a]
26 D o „sylogizmu z indukcji” zdaje się nawiązywać Arystoteles, gdy w Etyce nikomachejskiej pisze: „indukcja prowadzi także do tego, co ogólne, gdy natom iast sylogizm z tego, co ogólne, wychodzi. Sylogizm tedy w ychodzi od zasad, które nie są uzyskane na drodze sylogistycznej ; a zatem są uzyskane na drodze indukcyjnej (1139b, 25 — 30).
27 H a u s e r , op. cit., s. 84. B i e g a ń s k i (op. cit., s. 7 n.) posługuje się innymi nazwami tych samych dwu rodzajów indukcji: „indukcją zupełną”, której odpow iada indukcja „niezależna”, i „indukcją niezupełną”, tożsam ą z indukcją „wspom agającą”. W psychologii dziecięcej W. S t e r n
(Die Kindersprache. Leipzig 1928) na oznaczenie pośredniej formy w nioskow ania pom iędzy
indukcją a dedukcją (indukcja „wspom agająca”) wprowadził termin „transdukcja”. B ie la (Analo
gia w nauce, s. 73 n.) uważa, że nie ma potrzeby wprowadzania tego terminu, „gdyż to, co Stern
i Piaget nazywają transdukcją, jest po prostu określane w logice jak o w nioskow anie przez analogię”.
28 Takie rozum owanie m oże prowadzić do wniosku, że istnieje w Arystotelesowskiej koncepcji „przykładu” innego rodzaju rozdwojenie niż to, o którym d o tej pory pisałem. Rozdwojenie między teorią a wyjaśniającym ją przykładem. Ale m oże wynika on o tylko z naszej nieumiejętności praw idłowego zinterpretowania „przykładu”? Pozostaw iam tę hipotezę nie roz strzygniętą.
140
M AREK SKWARAT ak in terp re to w an e dow odzenie przez „p rzy k ład ” staje się ko m b in acją dwu
w nioskow ań (dw óch k ro k ó w : od części do uogólnienia i od u og ólnienia do
części):
1) D jest A 2) В jest A D jest В С jest В
a zatem В jest A a zatem С jest А 29
A naliza logiczna, jeśli jest po p raw n a, zrów nuje „niezależne” dow odzenie
z „p rzy k ład u ” z sylogizm em z indukcji. P am iętając je d n a k o w yraźnym
rozróżnieniu przez A rystotelesa entym em atu i „przykładu” ja k o dw óch niezależ
nych sposo bó w dow odzenia, in terp re tacja ta k a zw iększa tylko „tajem niczą
n a tu rę p rz y k ła d u ”.
In n ą, chyba bardziej satysfakcjonującą in terpretację z a p ro p o n o w ał H auser.
P rzeniósł on analizę „p rzy k ład u ” z płaszczyzny logicznej n a metafizyczną.
A rystoteles in terp retu je byt jedn o stk o w y ja k o ko m binację m aterii
i formy.
D usza ludzka
zaw iera w sobie potencjalnie
form y ob iek tó w istniejących
w świecie rzeczywistym . K iedy przedm ioty jed n o stk o w e tego sam ego rodzaju
i p o d o b n e p o d d an e z o stan ą przez byt poznający procesow i zm ysłowej percep
cji, następuje w duszy aktualizacja k o respo nd ujących form. Byt poznający
przechodzi od tego, co „dla niego wcześniejsze i lepiej zn a n e”, do tego, co
„z n a tu ry wcześniejsze i lepiej zn an e”. T en proces w ygląda tak, że byt
po znający rozpozn aje X, Y, Z ja k o p rzed m ioty (lub byty) jedn o stk o w e
p o d o b n e w formie, n a któ ry ch tem at w yciąga konkluzję. P rzenosząc ten
spo só b rozu m o w an ia n a „p rzykład ”, H au ser dow odzi, że „p rzyk ład ” to
przed m io t (byt) jed n o stk o w y , k tó ry aktu alizu je form ę w duszy, a dusza
rozpoznaje, że eksplikow ane jest identyczne w form ie z „przy kładem ”. O znacza
to, że nie trzeb a tw orzyć uogólnienia, proces jest jednoczesny (jednokrokow y),
„od części do części”, a więc dow odzenie przez „przy kład” jest takie, ja k je
definiuje A rystoteles. P ozw ala to także zachow ać ro zdw ojon ą koncepcję
„p rzy k ład u ” 30.
S tag iry ta om aw iając dalej „przy kład” ja k o sam odzielny spo sób dow odze
nia, dzieli go n a dwie odm ian y:
Istnieją dwie odm iany przykładów: odm ianę pierwszą stanow ią fakty historyczne przytoczone przez m ówcę, drugą natom iast — wym yślone przez niego sytuacje. W tej drugiej odm ianie m ożna wyróżnić przypowieść i bajkę na kształt bajek Ezopa lub libijskich. [1393a, 25]
O bie odm iany „p rzy k ład u ” m ają tę sam ą stru k tu rę argum en tacy jną:
„od części do części”. M ów ca posługuje się „faktam i historycznym i” w ykorzys
tując ich p o dobieństw o d o w ydarzeń w spółczesnych (zob. 1393a, 3 0 —1393b).
R ów nież na podobieństw ie zb u d o w an a jest przypow ieść. B ajka e z o p o w a 31,
o stru k tu rz e argum entacyjnej rów nież utw orzonej przez po do bieństw o, jest
szczególnie p rz y d atn a do argum entacji na zgro m ad zen iach ludow ych, a więc
29 Zob. przypis 90 do Analityków pierwszych w wydaniu L e ś n i a k a (s. 245).
30 Taką interpretację zdają się potwierdzać w yw ody Sokratesa na temat „przykładu” : „przykład powstaje wtedy, kiedy coś, co jest jednym i tym samym, zostaje słusznie ocenione w czym ś innym, odrębnym, i po zestawieniu jednego i drugiego [dzięki podobieństw u — M .S.] wytw orzy jedną prawdziwą opinię o jednym i drugim zarazem (P olityk 278C).
O A RYSTO TELESO W SKIEJ T E O R II D O W O D Z E N IA R ET O R Y C ZN EG O 1 4 1
przed au d y to riu m , k tó reg o po dstaw ę stanow iła g ru p a ludzi słabo lub wcale nie
w ykształconych. Z ale tą bajki jest to, że (jak uw aża A rystoteles) m ów ca m oże ją
łatw o wymyślić,
podczas gdy trudno jest znaleźć rzeczywiste fakty, które tworzyłyby analogię [chyba: „które tworzyłyby podobieństw a” — u Arystotelesa są „omoia”] d o przedstawianej sytuacji. [1 3 9 4 a ]32
M ów ca, k tó ry chce zwieść swego przeciw nika, ale jednocześnie sam nie d ać
się zwieść, „pow inien d o k ład n ie dostrzegać p o dobieństw o i b ra k p o d o b ień stw a
jestestw ” 33.
K ończąc w Retoryce rozw ażania o „przykładzie”, S tagiry ta p o d k re śla
szczególną skuteczność tego spo sob u persw azji: P rzy kłady użyte [ ...] we
w nioskach m ają w artość św iadectw a i ja k o takie m ają zawsze m oc p rz e k o n y
w ania. [1394a, 1 0 ]34
II. E n t y m e m a t
D rugim sposobem p rzekonyw ania w retoryce jest en ty m em at (sylogizm
retoryczny): „R etoryczny d o w ó d jest entym em em , k tó ry — m o żn a p ow ie
dzieć — stanow i najw yższą form ę uw ierzytelniania (1355a, 5). R etoryczność
tego sylogizm u polega n a tym , że op iera się [...] n a niewielu i najczęściej n a
mniejszej ilości przesłanek niż n o rm aln y sylogizm ” (1357a, 15).
W edług A rystotelesa istnieją dwie od m ian y entym em atów : „enty m em aty
dejktyczne, k tó re potw ierdzają, że coś istnieje lub nie istnieje, i o balające
(1396b, 20). R óżnica m iędzy nim i polega n a tym , że pierw sze (dejktyczne) m ają
32 Jesteśmy w polu indukcji retorycznej, która, jak pamiętamy, opiera się na porów naniu, dlatego użycie przez polskiego tłum acza terminu „analogia” m oże być bardzo mylące. Stagiryta pisze wyraźnie: „Bajkę bowiem należy tworzyć tak, jak się tworzy przypowieść. Potrzebna jest do tego jedynie zdolność dostrzegania p o d o b i e ń s t w a , którą m ożna rozwinąć przez uprawianie filozofii” (1394a —5; podkreśl. M.S.).
Stagiryta nb. odw ołuje się tu chyba do w yw odów Sokratesa na temat roli podobieństw a w dow odzeniu. Nauczyciel Platona twierdzi, że „ten, kto nie zna prawdy o danej rzeczy, [n ie] m oże wyróżnić w innych rzeczach małe lub też duże podobieństw o do tej, której nie zna” (Faidros, 2 6 2 - B ) .
33 Jeśli bajką posługuje się m ówca dzięki „zdolności dostrzegania podobieństw ”, to jak interpretować polski przekład: „Chociaż łatwiej jest dostarczyć a n a l o g i i przez tworzenie bajek, to jednak dla politycznego m ówcy bardziej pożyteczne są a n a l o g i e oparte na rzeczywistych faktach” (1394a, 5; podkreśl. M .S.). W oryginale są „om oia”, a więc chodzi o podobieństw a. Jak pamiętamy, Stagiryta wyraźnie odróżniał analogię od podobieństw a i nie ma chyba pow odu zacierać tych różnic zarów no w przekładach jego tekstów , jak i w interpretacjach. Tym bardziej że podział ten ma swe doniosłe konsekwencje w dalszych dziejach filozofii i retoryki.
34 N ad zagadnieniem siły perswazyjności „przykładu” zastanaw iał się Arystoteles kilka krotnie, np.: „Dlaczego ludzie wolą w m owach przykłady i przypowieści niż rozum ow ania? Czy dlatego, że lubią się czegoś nauczyć, i to nauczyć się prędko, łatwiej zaś nauczą się za pom ocą przykładów i przypowieści?” (Zagadnienia przyrodnicze, 916b). O dpow iedź, jakiej udziela Stagiryta, jest podobna do tej, jaką przytoczyliśmy z R etoryki — zarów no „przykłady”, jak i przypowieści są znane słuchaczom, a także są szczegółow e, natom iast rozum ow ania polegają na dow odzeniu z przesłanek ogólnych, które znam y gorzej niż szczegółow e. Ponadto bar dziej wierzymy temu, za czym świadczy więcej świadków. Przykłady zaś i przypowieści mają pozór świadectw, wnioski zaś ze świadectw bywają bardziej wierzytelne. Ponadto ludziom jest m iło uczyć się tego, co jest p o d o b n e , przykłady zaś i mity wskazują na pod obieństw o” (916b; podkreśl. M. S.).
142
M AREK SKWARAzastosow anie w dow odzeniu, drugie z kolei (obalające) w po d w ażan iu linii
argum entacji. T a dw ubiegunow ość spow odow ała, że o b a rodzaje w nioskow a
nia cieszyły się szczególną pop u larn o ścią w sądow nictw ie.
W e współczesnych polskich kom p endiach retorycznych, zgodnie z sugestia
mi Stagiryty, w skazuje się przede wszystkim n a „u łom ność logiczną” enty-
m em atu:
Entymemat [ ...] to taki sylogizm, w którym opuszczona została jedna przesłanka (gr. en thymo — „w um yśle”). Entymemat nie musi prowadzić do błędnego w nioskow ania, bo przesłanka m oże być oczywista; w nioskow anie entym em atyczne bywa jednak naganne ze względu na ukryte ryzyko nieuśw iadom ionego błędu w przesłance lub — co gorsza — błędu św iadom ie ukrytego. [ ...] Jest zawodny, ale w dziedzinie perswazji chwiejne praw dopodobień stw o posiada często wartość m ocnego argum entu35.
C ałkow icie pom ija się „k o m p o n en t afektyw ny” 36 entym em atu, chy ba znów
pam iętając o uw adze A rystotelesa, w której re to r przeciw staw ia w zruszenie
sylogizm owi retorycznem u:
N ie stosuj [ ...] entym em ów , gdy chcesz w yw ołać wzruszenie, bo albo pryśnie wzruszenie, albo entym em będzie użyty na próżno. Rów noczesne bow iem ruchy znoszą się nawzajem i albo zanikają, albo tracą swą moc. [1418a, 10]
Jed n ak pow iązanie en ty m em atu ze sferą uczuć i em ocji m ożna udow odnić
odw ołując się do etym ologii term inu i term inów m u pokrew nych. E ntym em at
to połączenie „en + th ym o s” przy czym ważniejszym składnikiem jest „thym os”,
k tó ry pochodzi od „th yo ” — oznacza to ‘szaleć, wrzeć’37. P od staw o w y m
znaczeniem „thym os” jest ‘tchnienie, dusza, d u ch ’ ja k o p o d staw o w a zasada
życia (szczególnie silnych uczuć i pasji)38. T akże czasow nik „enthym eom ai”, od
któ reg o p ra w d o p o d o b n ie wywodzi się rzeczow nik „enty m em at”, m a p o d o b n e
znaczenia: ‘polegać n a sercu, brać sobie do serca, u k ład ać plan, w yciągnąć
w niosek’39. T en pobieżny przegląd o dsłan ia drugie oblicze entym em atu, nie
oznacza on ju ż tylko ułom nej operacji logicznej, ale także ukazuje afektyw ną
n a tu rę tego term inu. „E n ty m em at” to nie tylko „w um yśle”, ale także
„w sercu”. D ow odzenie przy pom ocy en ty m em atów to także odw oływ anie się
do uczuć i em ocji słuchaczy.
35 Z io m e k , op. cit., s. 292.
36 Zob. A. B. M il l e r and J. D. B ee, Enthymemes: B ody and Soul. „Philosophy and Rhetoric” 1972, nr 4.
37 Zob. Słownik grecko-polski. Pod redakcją Z. A b r a m o w ic z ó w n y . T. 2. W arszawa 1960, s. 481. Zob. P l a t o n , K ratylos. Z języka greckiego przełożył i komentarzem opatrzył W. S t e f a ń s k i. W stęp K. T u s z y ń s k a - M a c i e j e w s k a . W rocław 1990, 419E.
38 Inne znaczenia tego terminu ukazują duszę poprzez uczucia i pasje: 1) pożądanie i jego szczegółow e przypadki — pragnienie napoju i jadła; 2) umysł, temperament, wola; 3) duch, odw aga; 4) siedlisko gniewu; 5) serce jako siedlisko uczuć, szczególnie radości i sm utku; 6) umysł, dusza jak o siedlisko myśli. Również słowa pokrewne z „thymos” potwierdzają silny związek tego terminu ze sferą afektów, oto kilka przykładów: „thymo-bares” — ‘z ciężkim sercem, przygnębiony’;
„thymo-boreo" — ‘dręczyć serce’; „thymo-boros" — ‘gryzący, dręczący serce’; „thym o-eides” —
‘odw ażny, namiętny, popędliw y’. Zob. Słownik grecko-polski, t. 2, s. 476. H asło „thymos" w słow niku grecko-polskim wyraźnie w zorow ane jest na odpowiednim haśle w słowniku: H. G. L i d e ll and R. S c o t t , A Greek-English Lexicon (może na wyd. 9: Oxford 1940).
O A RYSTO TELESO W SKIĘJ TE O R II D O W O D ZE N IA R ETO R Y C ZN EG O 1 4 3
II. A. P r z e s ł a n k i
W T opikach S tag iryta podzielił przesłanki (protaseis) na dialektyczne
i „niedialektyczne” :
nie każdą przesłankę [ ...] należy traktować jak o dialektyczną; bo przecież nikt rozsądny nie uzna za przesłankę twierdzenia pow szechnie odrzuconego. [104a]
P rze sła n k a d ialektyczna to tak a, k tó ra jest zaró w n o konieczna, ja k
i pow szechnie u znana. W edług A rystotelesa p rzesłanka d ialektyczna m a form ę
p y ta n ia o coś,
co jest uznane przez wszystkich albo przez większość, albo przez najznakomitszych, pod warunkiem, że nie będzie to sprzeczne z opinią powszechną. [104a]
A rystoteles podzielił także przesłan ki n a konieczne i „inne”. „K oniecznym i
p rzesłankam i nazyw ają się te, za k tó ry ch p o m o cą tw orzy się sylogizm y (155b).
Są one alb o jed n y m ze składników w niosków , albo przyjm uje się je ze względu
n a inne zdanie:
to, że się jed n o zdanie przyjmuje ze względu na drugie, tym się tłumaczy, że się pytamy o wiele rzeczy podobnych; bo ogół otrzymuje się najczęściej przez indukcję albo przez podobieństw o. [160a, 35]
P rzesłanki „inne” są cztery:
albo takie, które mają zastosow anie w indukcji [ ...] i w uogólnieniu, albo takie, które wzmacniają wagę dow odu [ ...] , albo takie, które się przyczyniają do ukrycia wniosku [ ...], albo takie, które służą do uwyraźnienia dow odu. [155b]
Są to p rzesłanki retoryczne. P rze sła n k a k onieczna w przeciw ieństw ie do
retorycznej jest tego rodzaju, że „odnosi się do wielu p rzypadków , a wobec [...]
[niej] nie m o żn a podnieść żadnego z a rz u tu ” (157b), n iek tó re przesłanki
retoryczne m o żn a podw ażyć. In n ą cechą przesłanki dialektycznej jest to, że
m o żn a na nią odpow iedzieć „ ta k ” lu b „nie” i dlatego p o w in na o n a mieć
form ę pytania, n a k tó re m ożna tylko w ten sposób po praw nie odpow iedzieć
(zob. 158a).
O pisu jąc środki, za których p o m o cą m o żn a otrzym yw ać sylogizm y, A ry sto
teles poucza d ialek ty k a i reto ra, w ja k i sposób pow inni oni „w ybierać
przesłanki”. S posobów jest kilka:
[m ożn a] przyjąć opinie wszystkich ludzi albo większości, albo opinie filozofów, a wśród tych ostatnich albo opinie wszystkich, albo większości, albo najwybitniejszych, z wyjątkiem opinii niezgodnej z tym, co uchodzi za pow szechnie przyjęte, [a lb o ] [ ...] przyjąć te wszystkie opinie, które są zgodne z umiejętnościami, [lub] [ .. .] wybierać przesłanki z książek [ ...] i szkicować tablice dla każdej kategorii przedm iotów z nagłówkam i dla oddzielnych rubryk, na przykład
O dobru albo O zwierzęciu — i że rubryka O dobru pow inna obejm ować każdą formę dobra
poczynając od istoty. N a marginesie należy też zaznaczyć opinie poszczególnych myślicieli, na przykład: „Em pedokles twierdził, że istnieją cztery elementy ciał” ; bo m oże się ktoś zgodzić na twierdzenie jakiegoś pow szechnie uznanego autorytetu. [105a, 3 4 — 1 0 5 b ]40
N a zakończen ie T opik S tagiry ta udziela o statn ich rad do sko nałem u
dialektykow i:
40 Ten pogląd Arystotelesa o „szkicowaniu tablic” przyczynił się praw dopodobnie do pow stania „książek miejsc wspólnych”, w których pod tytułami poszczególnych rozdziałów zbierano m.in. cytaty „z autorytetów ”.
1 4 4 MAREK SKWARA
Bo tak jak biegły w sztuce zapam iętywania mając przed sobą tylko „miejsca”, natych miast przypom ina sobie rzecz samą, tak też dzięki takim ułatwieniom osiągnie się większą spraw ność w rozum ow aniu, mając przed sobą określone przesłanki w określonej liczbie. Lepiej pamiętać ogólną przesłankę <tzn. „miejsce”) [?] niż dow ód; trudno jest bowiem mieć pod ręką dostateczną ilość zasad i hipotez. [1 6 3 b ]41
D la A rystotelesa re to ry k a to przede wszystkim teo ria dow odzenia, dlatego
jednym z głów nych jego celów, ja k o a u to ra R etoryki, stało się dostarczenie
m ówcy narzędzi, za k tó ry ch po m ocą będzie m ógł sw obodnie dow odzić lub
zbijać dow od y przeciw nika w każdej sprawie. Je d n ą z podstaw ow ych części
retorycznej teorii persw azji S tagiryty tw orzą przesłanki:
Podstaw ę tworzenia entym em ów stanowią, jak w iadom o, cztery rzeczy [przesłanki], a m ianowicie: praw dopodobieństw o, przykład, św iad ectw o42 i znak. [1402b, 1 0 ]43
Sylogizm retory czny rz ad k o w spiera się n a przesłank ach koniecznych, gdyż
w większości p rz y p ad k ó w spraw y, k tórym i zajm uje się retor,
nie są jednoznaczne, skoro przedmiotem [ ...] sądów i rozważań jest ludzkie postępowanie; wszelkie zaś postępow anie należy — że tak powiem — do tego rodzaju rzeczy, które nie są oparte na związkach konieczności. [1357a, 20]
Jednocześnie każd y rodzaj wym owy p o siad a odm ienny cel, a więc i każdy
z nich k o rzy sta z o dm iennych przesłanek przy tw orzeniu argum entacji.
C zęsto się zd arza, że m ów ca m usi w ygłaszać „pow ażne lub żartobliw e
pochw ały”, d latego A rystoteles pośw ięca sp o ro uwagi przesłan ko m tego
rodzaju wym owy. T w orzy się je w o p arciu o tak ie m.in. pojęcia, ja k : „piękn o”
(„Piękne jest [ ...] to, czego n agrod ę stanow i cześć” ; „P iękne jest [ ...] to, co
m oże się nam przysłużyć raczej po śm ierci niż za życia, poniew aż to, co służy
kom uś za życia, je st doko n y w an e we w łasnym interesie”.); „cnoty i w ady”
(„Spraw iedliw ość jest cn otą, dzięki której każdy p o siad a swe własne d o b ra,
i to zgodnie z p raw em ; niespraw iedliw ość jest więc przyw łaszczeniem sobie
cudzych d ó b r, i to w brew p raw u ” ; „Szczodrość jest to zdolność do d y sp o n o
41 W trącone przez tłum acza w nawiasie objaśnienie m oże spow odow ać, że czytelnik utożsami „ogólną przesłankę” z „miejscem”, wym agałoby to w przypisie dokładnego wyjaśnienia. Wszak w oryginale jest tylko „protasin koinen".
42 C hodzi o „tekmerion", a więc dla porządku term inologicznego tłumacz chyba powinien tu, tak jak w księdze I, użyć terminu „dow ód”.
43 W komentarzu do księgi II A nalityków pierwszych (przyp. 100, s. 249) Leśniak pisze m.in.: „W II ks. R etoryki (1402b, 13 in.) podaje Arystoteles pełną listę entym em atów i stwierdza, że opierają się na czterech różnych podstawach: eikos, paradeigma, tekmerion, semeion. Ale ponieważ w innym miejscu (1356b, 4 — 6) utożsam ia enthymema z paradeigma [?] [ ...] i stwierdza, że entym em at jest retorycznym sylogizm em , a paradeigma jest retoryczną indukcją, m ożna zatem zredukować owe cztery podstaw y do trzech, a nawet do dwóch, bo tekmerion jest w rzeczywistości gatunkiem semeion; a więc pozostaje entym em at eks eikoton i entym em at eks semeion.
Tę redukcjonistyczną hipotezę zdaje się potwierdzać sam Arystoteles, gdy w księdze I pisze, że „entymemy opierają się na rzeczach praw dopodobnych i znakach” (1357a, 33), jednakże w tej samej księdze liczbę przesłanek pow iększa do trzech, a w księdze II dodaje jeszcze „przykład”. Myli się chyba polski uczony, gdy pisze, że Arystoteles jednocześnie „utożsam ia” entym em at z przy kładem i uznaje jeden za odpow iednik sylogizm u, a drugi — indukcji, takich błędów logicznych Stagiryta nie popełniał! D od atk ow o sprawę komplikuje fakt, że fragment R etoryki, w którym za podstawę entym em atu przyjmuje się „przykład”, przez wielu badaczy uznawany jest za nieauten tyczny. Przeciw zredukowaniu przesłanek entym em atu d o dwóch przemawia także fakt, iż retor grecki podaje cztery sp osob y odpierania argum entów zbudowanych właśnie na czterech „przesłan kach” (R etoryka 1402b, 20 n.).