• Nie Znaleziono Wyników

Rola wieku złotego w dziejowym procesie formowania się polskiej kultury duchowej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rola wieku złotego w dziejowym procesie formowania się polskiej kultury duchowej"

Copied!
44
0
0

Pełen tekst

(1)

S T ANI S Ł AW ŁEMP1CKI

ROLA WIEKU ZŁOTEGO

W DZIEJOWYM PROCESIE FORMOWANIA SIĘ POLSKIEJ KULTURY DUCHOWEJ

K. S. J AKUBOWS KI WE LWOWI E

(2)
(3)

Dr STANI S ŁAW ŁEMPICKI

PROFESOR UNIWERSYTETU JANA KAZIMIERZA

ROLA WIEKU ZŁOTEGO

W DZIEJOWYM PROCESIE FORMOWANIA SIĘ POLSKIEJ KULTURY DUCHOWEJ

LWÓW 1938

NAKŁAD i W Ł A S N O Ś Ć K. S. ] A K U B O WS K I EG O

(4)

VCłXZ,i

W TBińiHtl

■ /. DRUKARNI K. S. JAKUBOWSKIEGO WE LWOWIE

(5)

Uwagi wstępne.

Nazwa „w iek zło ty “, je j znaczenie i popularność. — Dlaczego zw racano się ku XVI w iekow i? — Pionierzy badań nad „w ie­

kiem zło ty m “. - Rola szkoły. — O dw rót od XVI w ieku i przy ­ czyny tego zjaw iska. — P otrzeba zaznajam iania m łodzieży

z k u ltu rą tej epoki.

W iek XVI otrzym ał w historii k u ltu ry i litera­

tury polskiej zaszczytną nazw ę „w ieku złotego“.

Nazwa ta, spopularyzow ana zwłaszcza w szkole i podręcznikach szkolnych na przełom ie XIX i XX w., opierała się przede w szystkim na w rażeniu niezwykłego ruchu, życia i blasku, jak ie biły od oblicza XVI w. w oczy Polaków żyjących pod za­

boram i. Dzisiaj m ożna naw et stwierdzić, że ta łu ­ na XVI stulecia uderzała oczy polskie znacznie wcześniej, po prostu od chwili, gdy tylko w społe­

czeństwie naszym zbudziła się św iadom ość nieod- w rotnie grożącego u p ad k u oraz konieczności krze­

pienia się i ratu n k u . W szakże ju ż wiek XVIII w okresie przedrozbiorow ym , w okresie swoich w y­

siłków i podźwigów, zw racał się z tęsknotą i pew ­ nym szczególnym kultem w stronę „złotego stule­

cia“, przypom inał jego zdarzenia, ludzi i dzieła, naśladow ał je z upodobaniem .

I.

(6)

Polaka XIX w., żyjącego w niewoli, walczącego nieraz ciężko o praw o do u trzym ania i rozbudow y swojej kultu ry narodow ej, pociągał XVI wiek n i e

t y l e polityczną potęgą Polski w tym czasie i ja- * kim iś wielkim i m om entam i chw ały narodow ej, jak

raczej i nade w szystko bujnością i różnolitością swego życia duchowego w najobszerniejszym tego słowa znaczeniu.

W iek XVI nie mógł się przecież poszczycić ta ­ kim i faktam i, ja k G runwald, Chocim, Kircholm, obrona Częstochowy, czy W iedeń, nie był — poza 10-leciem Batorego — wiekiem w ojennym ani ry ­ cerskim . Najdonioślejsze zdarzenie dziejowe tego stulecia, unia lubelska, była dziełem na w skroś po­

kojowym . W szystkie wielkie w ypadki polityczno- dziejowe, które napraw dę rozsław iły imię Polski na świecie, przypadały raczej na wieki XV lub XVII.

A kcentowano w praw dzie nieraz potęgę państw a polskiego w tym stuleciu (doniosła rola XV w. nie była jeszcze należycie zbadana), ale w iedziano za­

razem , że wiek XVI nie m iał — prócz Batorego — ani takich indyw idualności królew skich, ja k Jagieł­

ło, Kazimierz Jagiellończyk czy W ładysław IV, ani takiej roli w koncercie spraw europejskich ja k w po­

przednim stuleciu.

Stosunki polityczne w ew nątrz p aństw a nie , przynosiły również potom nym wielu m om entów

pokrzepiających. Demos szlachecki opanow aw szy

m achinę państw ow ą daw ał ju ż wtedy sm utne

przykłady niekarności, nieposzanow ania królów

i praw a, pryw aty i sobiepaństw a, tak ostro piętno­

(7)

5 w ane w XIX w. przez ogrom nie w pływ ow ą histo­

ryczną szkołę krakow ską. Ani w ojna kokoszą i próżne zm agania się o egzekucję praw , ani tra ­ giczna w alka ostatnich Jagiellonów i Batorego z m agnaterią i szlachtą, ani spraw a Zborow skich i sejm inkw izycyjny nie stanow iły przykładów b u ­ dujących, tak sam o jak pow szechny kwietyzm szla­

checki. Uderzały tylko dodatnio pewne potężne indyw idualności, w zruszały rozum y i serca ludzi przew idujących, naw ołujących do popraw y.

P olak XIX w. szukał więc w XVI w. czegoś innego dla swego pokrzepienia i otuchy. Uw ierzyw­

szy od czasu W arszaw skiego Tow arzystw a Przyja­

ciół N auk, od czasu Staszyców, Czackich i Śnia­

deckich, że należy o c a l a ć n a r o d o w o ś ć p r z e z o c a l e n i e w i e l k i c h n a r o d o w y c h d ó b r k u l t u r a l n y c h , ja k język, religia, literatura, n a­

uka, sztuka, obyczaj itd., przez sięganie do najlep­

szych pod tym względem tradycji historycznych, które trzeba brać za wzór dla dzisiejszości — zw racał się ku złotemu wiekowi jak o najśw ietniej­

szem u w łaśnie okresow i k ulturalnem u. W idział trafnie w tej epoce — m im o iot discrimina rerum — szczyt rozw ojow y duchowej i m aterialnej kultu ry staropolskiej, jej najwyższe zeuropeizow anie, ude­

rzała go ona swoim upow szechnieniem i trw ałością.

Kiedy od połowy XIX w. rozw inęła się nasza now oczesna histo ria literatury jak o odrębna gałąź wiedzy i zaczęła w ydobyw ać w licznych syntezach, biografiach i m onografiach postaci i dzieła zn ako­

m itych pisarzów XVI w., kiedy polem (od r. 1890

(8)

nasza histo ria ośw iaty i k u ltury duchowej w ogó­

le — w i e k XVI z a c z ą ł b u d z i ć c o r a z w i ę k ­ s z e i s z e r s z e z a i n t e r e s o w a n i a . P rzypom nij­

my tylko pewne okoliczności: S t a n i s ł a w T a r ­ n o w s k i od 1872 r. św ietnym i retorycznym i prelekcjam i z katedry U niw ersytetu Jagiellońskiego szerzy zapal dla literatury politycznej XVI w., jej dojrzałości i m ądrości, dla Kochanowskiego i S kar­

gi ; wre Lwowie R o m a n P i l a t, tw órca poloni­

stycznej szkoły lwowskiej, skierow uje uczniów swoich szczególnie ku tem u wiekowi, pod znakiem gruntow nych badań hisloryczno-genetycznych i fi­

lologicznych. Uczonym polonistom ówczesnym z innych zaborów wiek XVI też nie jest bynajm niej obojętny. Jeśli nie m iał dla niego szczególnych j a ­ kichś zainteresow ań Wpływowy koryfeusz, P iotr Chm ielowski, to w każdym razie m iał je W łady­

sław Nehring w ykładający w W rocław iu, czy zn a­

kom ity uczony w arszaw ski B r o n i s ł a w C h l e ­ b o w s k i , nie m ów iąc już o innych. Zresztą nauka okresu pozytyw istycznego i końca XIX w. chętnie zw racała się w stronę intelektualizm u renesansi- stów i ich rzetelnej pracy dla k u ltu ry narodow ej.

T en stan rzeczy m iał jeszcze dalszą swoją fi- liację. W ostatnim dziesiątku XIX w. w ybija się A l e k s a n d e r B r u c k n e r , który przez 50 lat do­

konał dla głębszego odkrycia i spopularyzow ania

XVI w. (zw łaszcza piśm iennictw a w języku n a ro ­

dow ym ) niesłychanie wiele; na k atedrach k rak o w ­

skich i lw ow skich działali świetni badacze XVI w.,

(9)

7

Ignacy Chrzanow ski, W ilhelm B ruchnalski, Stani­

sław W indakiew icz, przy czym praca C hrzanow ­ skiego w ychodzi daleko poza sale uniwersyteckie.

Otóż ta inicjatyw a profesorów uniw ersyteckich i czołowych polonistów naszych z końca XIX w.

i początków XX w. była płodnym bodźcem wywo- łnjącym coraz dalsze koła na fali ru ch u u m yślo­

wego. O ddziaływ ała ona z jednej strony na inicja­

tywę w ydaw niczą Polskiej Akadem ii Umiejętności i innych tow arzystw naukow ych (Polskie T ow a­

rzystw o H istoryczne, Tow arzystw o Literackie im.

M ickiewicza), które coraz w iększą uwagę pośw ię­

cały pracom o kulturze i piśm iennictw ie „złotego w ieku“. R ó w n o c z e ś n i e z d r u g i e j s t r o n y oddziaływ ała ta inicjatyw a na szkołę i nauczanie języka polskiego, zwłaszcza w Galicji, ale i w Kró­

lestwie. W ychow ankow ie i uczniow ie tam tych pro­

fesorów wchodzili w m ury szkół szerząc zam iłow a­

nie do XVI w., podnosząc jego wysokie w alory;

cały szereg tych profesorów gim nazjalnych stanął w rzędzie sam odzielnych badaczy literatu ry i k u l­

tu ry XVI w .; a dalej przez podręczniki gim nazjalne wychodzące z tego samego pnia, ja k podręczniki Tarnow skiego, Czubka i Zawilińskiego, Próchnic- kiego, W ojciechowskiego, Chrzanowskiego, w nikał interes dla XVI w., kult dla tej epoki wcale głę­

boko w ówczesną naszą szkołę średnią — a przez nią w społeczeństwo.

Dzisiaj, od czasu w ojny i w państw ie naszym

sam oistnym , spraw y te uległy bardzo dużej zm ianie

na gorsze. Może — powie ktoś — nie potrzebuje­

(10)

m y już szukać pokrzepienia i otuchy w blaskach świetnej k u ltu ry duchowej i literackiej „złotego w ieku“. Faktem jest, że w społeczeństwie w ogóle, a u m łodzieży szkół średnich i uniwersyteckiej w szczególności n astąpił w yraźny o d w r ó t o d XVI w. Mówi się jeszcze, często ze snobizm u, 0 sztuce renesansow ej, ale w ielka literatura epoki interesuje Polaków coraz mniej. Przyczyn takiego stanu rzeczy m ożna wyliczyć w ie le : w yrobiło się n a j p i e r w , znane nam w szystkim dobrze, zło­

w różbne lekceważenie dla wszelkiej daw ności 1 przeszłości narodow ej po stronie nowrego pokole­

nia płynącego bezm yślnie na fali obcego nam a b i s t o r y z m u i oszałam iającej, nieraz ogłupiają­

cej aktualności i a k t u a l i z a c j i wszystkiego, co było pod słońcem. P o w t ó r e , czynniki oficjalne podcięły tradycję w ykształcenia klasycznego, a n a ­ wet klasyczno-hum anistycznego w Polsce, co pow o­

duje nie tylko zupełną nieznajom ość łaciny w spo­

łeczeństwie, ale i b rak zupełnego zrozum ienia dla h u m an izm u renesansowego. Studenci uniw ersytetu nie um iejący w ząb łaciny, ni k u ltu ry klasycznej, pojąć nie mogą, ja k cały św iat przez przeszło 200 lat mógł się tym w szystkim entuzjazm ow ać i chcieć się tego uczyć. W reszcie, p o t r z e c i e , nie bez w pływ u było i to, że niektórzy bardzo w ybitni i w pływ ow i poloniści uniw ersyteccy zwrócili ucz­

niów swoich wyłącznie w pewne epoki literatury, nowsze i bliższe, z kom pletnym pom inięciem złote­

go wieku. Kilka jednostek stoi jeszcze na szańcach

broniąc uparcie w artości tej pozycji.

(11)

A reform a naszego szkolnictw a średniego?

A program y języka i literatury polskiej dla now ych g i m n a z j ó w i l i c e ó w ? Program y gim nazjalne literaturę XVI w ieku potraktow ały po m ac o szem u : spotykam y się tam zaledwie z kilkom a w yjąt­

kam i z pism praojca literatury narodow ej Reja i z nielicznym i fragm entam i wielkiej liryki J a n a Kochanowskiego. Lepiej przedstaw ia się rzecz na pozór w liceach, ale tu znowu istnieje obaw a, że brak czasu, konieczność szybkiego przelotu nad całością literatury odbije się na gruntow ności studium .

W nauce języka polskiego w szkole średniej (szczególnie w gim nazjum ) przerzucono większą wagę ze znajom ości piśm iennictw a n a z n a j o ­ m o ś ć k u l t u r y d u c h o w e j XVI wieku. Czy stało się źle ? Czy wyjdzie to na niekorzyść m ło­

dzieży? Z pewnością n i e . Bo jeśli młodzież gim ­ nazjalna nie może dzisiaj zajm ow ać się literaturą XVI w., gdyż nie jest do tego po prostu in telektual­

nie dojrzała, jest za m łoda (a i język staropolski czy łacina spraw iają niem ałe trudności), to niechże przynajm niej zapozna się z grubsza z obliczem kulturalno-duchow ym i um ysłow ym tego ważnego stulecia, z prądam i nurtującym i te czasy, niech zrozum ie, choćby najogólniej, ale z c a ł ą p e w ­ n o ś c i ą , na czym polegała tej epoki niezw ykłość i znaczenie w form ow aniu się polskiej kultury duchowej.

I jeszcze je d n o : niech dowie się — w m yśl po­

stulatu aktualizacji — dlaczego znajom ość w ieku zło­

(12)

tego jest nieodzow na i w ażna także d l a o b y w a ­ t e l a d z i s i e j s z e j R z e c z y p o s p o l i t e j , w spół­

działającego w budow aniu polskiej k u ltu ry naro d o ­ wej i państw ow ej, i we w spółżyciu Polski z resztą cywilizowanego świata.

Zadaniem mojej pracy nie jest ani rozpatrze­

nie najw ażniejszych zagadnień zw iązanych z kul­

turą i literaturą „złotego w ieku“, ani też inform o­

w anie o najnow szych w ynikach b adań historycz- no-kulturaln ych czy polonistycznych zw iązanych z tym stuleciem. P raca naukow a polska w zak re­

sie ku ltury duchowej i literatury poczyniła w o stat­

nich k ilk u nastu latach, już za czasów naszej nie­

podległości, bardzo znaczne postępy, a takim po ­ stępem znaczy się nieledwie każdy rok nowy m im o piętrzących się dla wszelkiej pracy n a u k o ­ wej trudności.

Nie zajm ując się tą spraw ą w tej chwili, m u ­ szę podkreślić jeden szczegół. Oto w łaśnie wiek XVI doczekał się u nas niedaw no opracow ania syntetycznego, jakiego nie posiada k u ltu ra żadnego innego stulecia w dziejach Polski. Mam tu na m y­

śli pracę zbiorow ą pt. „ K u l t u r a s t a r o p o l s k a “ w ydaną przez Polską Akadem ię Umiejętności w 1932 r. w charakterze Księgi Pam iątkow ej J u b i­

leuszowego Zjazdu K ochanowskiego z 1930 r. Ksią­

żkę tę, liczącą 752 stron, pow inien nie tylko po­

znać, ale w prost posiadać na w łasność każdy n a ­ uczyciel języka polskiego w gim nazjum i w liceum ; znajdzie bowiem w tej księdze — z którą ja k n aj­

częściej pow inien obcow ać — w szechstronne n a ­

(13)

11 świetlenie w szelkich fundam entalnych zagadnień odnoszących się. do w ieku XVI; znajdzie takie opracow ania, ja k „Z asady polityki gospodarczej Polski w XVI w .“, „Życie społeczne“, „K ultura praw nicza w Polsce XVI w .“, „P olska k u ltu ra po ­ lityczna XVI w .“, „Um ysłow ość i m oralność społe­

czeństwa staropolskiego“, „Renesans i hum anizm w Polsce“, „R eform acja“, „Rozwój i upadek A ka­

demii K rakow skiej“, „Szkolnictw o i w ychow anie“,

„K siążka w Polsce XVI w .“, „Język i piśm iennic­

two łacińskie“, „Poezja polska XVI w .“, „Proza polska w XVI w .“, „K ultura artystyczna i sztu k a“,

„Polska złotego w ieku wobec k u ltu ry zachodniej“,

„Prom ieniow anie k u ltu ry polskiej na kraje sąsied­

nie“ itp. Są to prace Bujaka, Kutrzeby, Estreichera, Siemieńskiego, B rucknera, Kazimierza D obrow olskie­

go, Kota, Barycza, Tyńca, Łempickiego i innych.

W iem , że księga ta z pewnością wielu jednostkom wśród nauczycielstw a jest dobrze znana, m im o to nie mogłem pow strzym ać się od w yliczenia jej tre ­ ści; znajom ość tego dzieła uw ażam bowiem za rzecz dla każdego polonisty nieodzow ną i za o g r o m n e u ł a t w i e n i e jego pracy w szkole nad wiekiem XVI. Jeśli dodam y do lego jeszcze II tom „D zie­

jów kultu ry polskiej“ B rucknera, to — m oim zda­

niem — do nauczania k u ltu ry polskiej XVI w.

w gim nazjum i w liceum rynsztunek będzie k om ­ pletny.

Po tych uw agach w stępnych przechodzę do

tem atu właściwego.

(14)

Hola XVI w ieku w form ow aniu się polskiej k u ltu ry duchow ej.

P u n k t p ierw szy : z w i e l o k r o t n i e n i e i u p o w s z e c h n i e ­ n i e s i ę ż y c i a d u c h o w e g o w P o l s c e . — Znaczenie w ielkich prądów . — R enesans a średniow iecze. — Renesans a h u m anizm . — Polski „p rerenesans“ w XV w ieku. — W iek z^°ty jak o epoka pełnego ro zk w itu nowego p rąd u . — Zasięg działania hum anizm u. — Życie um ysłow e. — Mecenat. —

D rukarstw o i w ydaw nictw a. — Koła literackie.

Na czym polega znaczenie złotego w ieku dla ogólnych dziejów naszej k u ltu ry duchowej i a k tu ­ alnie dla Polski dzisiejszej, dla państw a polskiego?

Na czoło w ysunąłbym przede w szystkim w sto­

sunku do epok poprzednich z w i e l o k r o t n i e n i e i u p o w s z e c h n i e n i e s i ę ż y c i a d u c h o w e g o P o l s k i w najszerszym sensie tego term inu. Idzie tu o jego niebyw ałe przedtem zróżnicow anie, ogar­

nięcie całych now ych dziedzin i sfer odczuw ania i działania, jego różnolitość i różnobarw ność, a z a ­ razem przyśpieszone, lecz zdrowe i m ocne tętno i tem po.

Stało się wtedy i w Polsce to, o czym tak pięknie m ówił Ulryk von H utten charakteryzując epokę renesan so w o -h u m an isty czn ą: „0 stulecie! j a ­ każ to rozkosz jest żyć w twoich czasach. Oto czyni się dzień i duchu budzą się z uśpienia...“

Są w historii epoki, w których życie narodów czy św iata ulega takiem u zw ielokrotnieniu faktycz­

nem u, a nie złudnem u i pozornem u tylko, ja k np.

w naszych dzisiejszych czasach. To zw ielokrotnie­

nie życia, nabranie przez życie now ych rum ieńców

II.

(15)

i w yrazów wychodzi zawsze od jakiegoś potężnego prądu duchowego idącego przez ludzkość i narody, prądu o w ym iarach wzwyż i w głąb. Nigdy n a to ­ m iast nie może wyjść od zbrutalizow ania i scha- m ienia ludzkości, od tryw ialnego zm aterializow ania choćby przy najw iększej cywilizacji technicznej, ani od zatraty tego kapitału kulturalnego, który ludz­

kość czy naród do tego czasu zgrom adziły w sw o­

ich skarbcach.

Renesans i hum anizm nie przekreślił i nie roz­

trw onił tego, co zarobiło na konto kultury duch o­

wej w spaniałe nieraz średniowiecze chrześcijańskie, budow ał naw et często na jego fu n d am en tach ; tylko że niejako rozszerzył jego w idnokręgi na nieznane, rozległe dziedziny życia ziemskiego i ludzkiego, tylko że w niósł pewne w artości intelektualne i d u ­ chowe w ogóle, zupełnie n i e o b c e średniowieczu, ale ukazane teraz z innej strony i podniesione do godności czegoś norm atyw nego. Stanow isko daw ­ nych badaczy renesansu, naw et Burckliardtow skie, że renesans — to coś wręcz przeciwnego do śred­

niowiecza, że to jak iś nagły rozbłysk odcinający się zdecydow anie jask raw o od tzw. ciem noty czy po- m roki średniowiecznej — zostało już daw no w n a ­ uce przezwyciężone. Przeciwnie, uw ażam y dzisiaj r e n e s a n s za powolne, długotrwałe, bo XIII w.

sięgające, przesilenie się średniowiecza w nowożyt-

ność, za napraw dę o d r o d z e n i e w stosunku do

poprzedniej epoki, w ypracow yw anie ulepszonego,

bo p e ł n i e j s z e g o św iatopoglądu i now ych form

życia; h u m a n i z m r e n e s a n s o w y to jak b y

(16)

w iara czy ideał kulturalno-w ychow aw czy tej epoki wzięty od Rzym ian i Greków, a zarazem kanon literacko-naukow y renesansu.

I w Polsce w iek XVI, złote stulecie, nie w y n u ­ rzyło się nagle z „ciem ności“ średniowiecza jak jak aś „w yspa szczęśliwości“ nieoczekiw ana. Dzisiaj n a u k a polska coraz intensyw niej zajm uje się, od czasów Kazimierza Morawskiego i ks. J a n a Fijałka, tym pow olnym przesilaniem się polskiego średnio­

wiecza w renesans i zrehabilitow ała już doniosłe znaczenie w ieku XV jako przygotow ania złotej epoki.

Zwłaszcza ostatnie 30-lecie XV w„ czasy Kazimierza Jagiellończyka, K allim acha i Celtisa, a potem Ja n a O lbrachta i A leksandra Jagiellończyka, wyśw ietlają się teraz przed oczym a badacza coraz dokładniej jako znam ienny okres „ p r e r e n e s a n s u “ czy

„]) r e h u m a n i z m u “ polskiego, który swój cenny pierw iastkow y dorobek, tj. pierwszą recepcję h u m a ­ nizm u i pierwszą organizację życia hum an istyczn e­

go w niósł w otw arte w rota XVI wieku.

D o p i e r o j e d n a k w i e k XVI dokonał roz­

plenienia i rozbudow ania tych pierw iastków i dał p e ł n y o b r a z ż y c i a i r o z k w i t u n o w y c h p r ą d ó w ' na gruncie polskim .

Św iatopogląd renesansow y i k u ltu ra h u m a n i­

styczna opanow ują w tym stuleciu coraz świeższe

sfery społeczeństwa, chociaż do dn a głębi, do pro ­

letariatu szlacheckiego, do plebsu m ieszczańskiego,

a tym bardziej do chłopa polskiego nie sięgnęły

nigdy. W końcu XV w ieku renesansow y hum anizm

sięgał tylko do najwyższej elity m agnatów duchów'-

(17)

nych, do dw oru królewskiego, do najbogatszych patrycjuszów m ieszczańskich, do nielicznych w y­

borow ych jednostek spośród profesorów uniw ersy­

teckich. Był prądem przynośnym , propagow ali go i organizow ali obcy (K allim ach, Celtis, hum aniści śląscy, Niemcy krakow scy) wciągając powoli drob­

ne grupy polskie. Skupiał się właściwie głównie w stolicy, w Krakowie, z rzadka tylko prom ieniując na prowincję, na Poznań czy Lwów.

W XVI w i e k u w ciągnął now y prąd w swoją orbitę oddziaływ ania kolejno naprzód wielm ożów świeckich, m niejszych dostojników kościelnych, liczniejsze koła uniw ersyteckie i m ieszczańskie — i to ju ż sfery rdzennie polskie — następnie, za Zygm unta Augusta i Batorego, dzięki przykładow i elity, modzie, w yjazdom zagranicznym , reform acji, a wreszcie szkole jezuickiej, przenika w ówczesny rdzeń narodow y, do całej tej sfery, którą m ożna nazw ać i n t e l i g e n c j ą szlachecką narodu.

Kiedy atm osfery um ysłowej dw oru takiego O lbrachta czy A leksandra odtw orzyć sobie d o kład­

nie (m im o coraz bogatszych źródeł) do dzisiaj nie możemy, to dw ór Zygm unta 1 i Bony m aluje nam się ju ż w yraźnie jak o polsko-w łoski dw ór renesan­

sowy; wiemy, ja k ą rolę odegrała osobistość i dw ór Zygm unta Augusta, czy protektora historii i sztuk w ojennych Batorego, czy „pięk n o d uch a“ Zygm un­

ta III W azy, opiekuna m alarzy, sztycharzy, m uzy­

ków, złotników i alchem ików .

O bserw ujem y przeniknięcie renesansu na dw o­

ry biskupów i m agnatów , co więcej, znam y naw et

(18)

s t y l t e g o ż y c i a r e n e s a n s o w e g o czy to na dworze biskupim Tomickiego, Sam uela Maciejow­

skiego, M yszkowskiego i innych, czy na zam kach Kmity, J a n a Tarnow skiego, H erburtów, Firlejów , Górków, lub w rezydencji i akadem ii Ja n a Za­

moyskiego.

W iem y, że hum an izm r e n e s a n s o w y op ano ­ w ał m iasta wyszedłszy daleko poza Kraków, zn a­

m y życie renesansow e k rakow skich Bonerów, Tu- rzonów, Decjuszów czy lw ow skich Szymonowiczów, Scliolców i Kam pianów . W Uniwersytecie K rakow ­ skim święcił now y prąd pierwsze swoje tryum fy w latach 1470— 1535 (do śmierci Tom ickiego mniej wiecej), a i przez cały wiek XVI (w brew tem u, co się nieraz czyta w podręcznikach) u t r z y m y w a ł s i ę w u n i w e r s y t e c i e , chociaż nie był k ieru n ­ kiem rządzącym ; utrzym ał się, bo był w ielką m odą epoki, był w pow ietrzu czasów, a scholastycyzm był już za słaby, aby go tutaj zdusić. Z uniw ersy­

tetu przenikał do szkół średnich, ho zarów no róż- now iercy ja k i później katolicy sfruktyfikow ali go dla celów szkolnych. W reszcie ja k ogarniał dw ory i dw orki szlacheckie, w i e l k ą d z i e d z i n ę z i e ­ m i a ń s k ą , o tym opow iada nam życie czarnola- skie Kochanowskiego, przem yskie i krakow skie Orzechowskiego, podlw ow skie Sępa Szarzyńskiego, chełm skie i lubelskie A nonim a p rotestanta (E razm a O tfinow skiego) i tylu, tylu innych. T o j e s t z a ­ s i ę g n o w e g o p r ą d u .

W zw iązku z tym uw ielokrotnieniem i rozprze­

strzenieniem życia duchowego rozw inęło się po raz

(19)

17

pierw szy w Polsce to, co m ożna nazw ać ż y c i e m u m y s ł o w y m w różnych jego odm ianach, jak życie naukow e, życie literackie, życie artystyczne.

R u c h u m y s ł o w y , w pew nym kształcie, istnieje w każdej epoce, istniał u nas na pewno w XIII i XIV w ieku w klasztorach, na dw o­

rach biskupich czy u dw oru książęcego, istniał w XV w ieku przy O leśnickim czy w Uniwersytecie Krakow skim . Ż y c i e u m y s ł o w e , w którego za­

kres pojęciowy wchodzi i szerszy zasięg, i m o­

m enty organizacji, ciągłości, porozum ienia, p ro p a­

gandy, stw orzył u nas po zaczątkach K allim acha i Celtisa dopiero w iek złoty. Życie to w ytw arza zarazem pew ną atmosferę. Nie podobna tu c h a ra k ­ teryzow ać naukowego, literackiego, artystycznego życia XVI wieku, które m iało pewne stałe typy swoich skupień i ognisk, pew ien zasób (rosnący) w ażnych dla siebie zagadnień i dążności, pewien ustalający się kan on postępow ania, niby swój re­

gulam in w ew nętrzny.

U przytom nijm y sobie tylko pewne m om enty:

Rozwinęła się w Polsce XVI w. i n s t y t u c j a tzw. m e c e n a t u k u l t u r a l n e g o , tj. opiekuństw a ludzi m ożnych i w pływ ow ych nad różnym i sferami ku ltu ry i nad tym i, którzy tę kulturę duchow ą produkow ali. Ustalił się stosunek m iędzy patronem - m ecenasem a k lie n te m : uczonym , literatem czy a r ­ tystą. Mecenat roztoczył opiekę nie tylko nad jed ­ nostkam i tw orząc z nich osobne dw ory literacko- artystyczne (królowie, Tom icki, Zam ość) lub prote­

gując je indyw idualnie (jak M yszkowski Kocha-

2

(20)

nowskiego), ale także nad całym i i n s t y t u c j a m i , ja k np. biskupi krakow scy XVI w ieku (Tom icki, S. M aciejowski, Gam rat) nad Uniwersytetem K ra­

kow skim , bp Protasew icz nad U niwersytetem W i­

leńskim , bp L atalski nad „L u b ran scian u m “ w P o ­ znaniu. Mecenat, chociaż nie dosięgną! w Polsce poziom ów np. m ecenatu włoskiego, m iał dla ży­

cia um ysłowego epoki pierwszorzędne znaczenie, a w ydał ludzi takich, jak Tom icki czy Zam oyski, których z a to podziw iała cała E uropa.

W eźm y inny elem ent życia um ysłow ego: d r u ­ k a r s t w o i r u c h w y d a w n i c z y . W praw dzie i tu Polska nie zrów nała się z rozpędem W łoch, Niemiec czy Szwaj carii, zwłaszcza co do rozprzestrzenienia geograficznego d ru k arń (taki np. Lwów w XVI w.

przedstaw ia się pod tym względem bardzo m arnie), ale w ydajność d ru k arsk a i edycyjna polska w XVI w.

jest im ponująca. K rakow skie dynastie drukarzy (Haller, W ietor, Scharffenberger, W ierzbięta, Łazarz itd.) m ają niespożyte zasługi w dziejach książki naszej XVI w. i w spopularyzow aniu czytelnictw a w szerokich w arstw ach n a ro d u ; w iadom o też, że od nich to w łaśnie (często ludzi obcych) oraz od bakałarzy i m istrzów krakow skich, synów m iesz­

czańskich, wyszło wielkie hasło o b r o n y j ę z y k a p o l s k i e g o i tw orzenia literatury swoistej w języ­

ku narodow ym , z czego urósł nie tylko Rej, ale i Kochanowski.

Reformacja w z m o g ł a niepom iernie len ruch drukarsko-edycyjny, aby w spom nieć tylko oficy­

ny brzeskie czy nieśw ieskie Radziwiłłów, ariańskie

(21)

19 w Rakowie, luterskie polskie w Królewcu itd. D ru­

karnia Zamoyskiego przy Akadem ii w Zam ościu lub niektóre krakow skie dorów nyw ały pod wzglę­

dem sm aku i staranności w ydaw nictw typogra- fiom Zachodu. Dokoła d ru k arń i księgarń w y­

daw niczych polskich zaczęło się skupiać życie lite­

rackie.

Bogactwo plonu wydawniczego ilustruje do­

statecznie bibliografia E streicherow ska, o jego w artości m ów ią liczne prace Kazimierza P iekar­

skiego.

Istniały również w XVI w. tak charakterystycz­

ne dla wszelkiego życia um ysłowego k o ł a c z y k ó ł k a l i t e r a c k i e , w których pracow ali w spólnie ludzie ożywieni jednym duchem —- nieraz naw et nad jednym dziełem. Znane jest krakow skie koło Trzycieskich i tow arzyszów , takież koła dworsko-lite- rackie na dw orach obu Zygm untów, koło filologicz- no-w ydaw nicze przy Akadem ii Zam ojskiej z Szymo- nowiczem na czele, zgrupow anie pracow ników Ra- dziw iłłow skich nad przekładem Biblii, m ieszczań- sko-nauczycielskie koło lwowskie w drugiej połowie XVI w. itd. Z takich kół w ychodziły inicjatyw y i pewne w ydaw nictw a, odbyw ała się tu w ym iana zdań i dyskusje, w yrabiała się opinia naukow a czy literacka oraz krytyk a literacka. Coś podobnego istniało i w zakresie sztuk plastycznych na dw o­

rach czy w m iastach.

*

(22)

P u n k t d ru g i: E u r o p e i z a c j a ż y c i a d u c h o w e g o i u m y - s l o w o ś c i p o l s k i e j . — Stosunki Polski z E uropą. — Na w ielkich szlakach podróżniczych., — W pływ nauki zagranicz­

nej. — Reformacja. — Obcy w Polsce. — Co Polska daw ała św ia tu ? — W ielcy Polacy XVI w ieku. — E uropejskość polskie­

go piśm iennictw a i sztuki.

D r u g i m m om entem obok zw ielokrotnienia i upow szechnienia życia duchowego zasługującym na uwagę jest e u r o p e i z a c j a ż y c i a d u c h o ­ w e g o i u m y s ł o w o ś c i p o l s k i e j . W praw dzie i scholastycyzm polski w XV w. stał, ja k to ud o ­ w odniono, na poziomie europejskim , zdając egza­

m in na w ielkich soborach kościelnych, w praw dzie nauk i m atem atyczno-astronom iczne z Brudzew skim na czele przyciągały do K rakow a przy końcu XV w.

liczne grom ady cudzoziemców, ale ta europeizacja XV w. odnosiła się tylko do jednej instytucji, do uniw ersytetu, do niewielkiej grupy uczonych — i to tylko w pew nych w ycinkach XV" stulecia. W iek XVI w puścił w o g ó l n ą a t m o s f e r ę Polski, we w s z y s t k i e w a r s t w y społeczeństwa, potężny prąd kultu ry Zachodu i P ołudnia, a sporadyczne kontakty Polski z E uropą niesłychanie rozszerzył i uczynił czymś stałym .

O ile w XV w., a naw et w początkach XVI w.

była Polska dla ludzi P ołudnia i Z achodu krajem może potężnym i w pływ ow ym , ale dalekim , b a rb a ­ rzyńskim i egzotycznym, do którego naw et n u n cju ­ sze bali się nieraz wyjeżdżać, to wiek złoty zbliżył Polskę poznaniu i św iadom ości Europy, sprostow ał

III.

(23)

21 m nóstw o błędnych m niem ań, wreszcie w prow adził Polskę w sam środek k u ltu raln y narodów świata, a Polaków uczynił rów noupraw nionym i członkam i wielkiej światowej republiki nauk i i literatury.

Nigdy nie była żywszą styczność Polski ze światem niż w tym stuleciu. Złożyły się na to za­

rów no w yjazdy Polaków za granicę ja k i im igracja cudzoziem ców do Polski. Nie potrzeba wcale po­

woływać się na takie fakta, jak kongres w iedeński 1515 r. czy m ałżeństw o Zygm unta I z Boną Sforza.

Przez cały złoty w iek nieprzerw anie, a zwłaszcza od jego połowy, idzie j e d e n w i e l k i s z l a k p o ­ d r ó ż n y p o l s k i ku renesansowej Italii, d r u g i ku Niemcom, zwłaszcza od utrw alenia się reform a­

cji; idą i inne do Francji, Szwajcarii, Niderlandów^, i mniej znaczne już drogi ku Anglii, Skandynaw ii i Iberii. Polacy i cudzoziem cy zdążający ku sobie spotykają się na tych szlakach. Mówi się w szkole zwykle o studiach polskich w Padwue i Bolonii, w skazując na Kochanowskiego, Górnickiego, Za­

moyskiego i innych. Około r. 1570 baw ili Polacy w Padw ie najliczniej, mieli swoją osobną nację, kościół, schronisko, w pływ y w uniwersytecie. Ale to tylko m ała część obrazu. B adania ostatnie ma- try k u ł i in ny ch źródeł uniw ersyteckich w całej E uropie w ykazały, że nie było w całych W łoszech, Niemczech, Francji, Belgii, Holandii, Szwajcarii ani jednego praw ie takiego uniw ersytetu, który by nie zaliczał Polaków XVI w., często w pokaźnej liczbie i przez lata całe, do swoich uczniów i w ychow an­

ków. Czasem odnajduje się ich w najm niej przy­

(24)

puszczanych m iejscach, w jak im ś uniwersytecie m alutkim we W łoszech, to w jak im ś Altdorfie, Helmstedzie, M arburgu, Dillingen czy Franekerze.

Jeśli nie do uniw ersytetów , to wyjeżdżali do zagra­

nicznych kolegiów jezuickich. Jeśli nie n a studia, to jeździli w interesach kościelnych i dyplom atycz­

nych, na służbę rycerską czy na dw ory królów obcych, dla poratow ania zdrow ia do wód w łoskich czy niem ieckich, to znowu dla ogłady i przetarcia się w świecie albo zgoła z c i e k a w o ś c i i n a ­ m i ę t n o ś c i p o z n a w a n i a , ja k ów m arszałek Mikołaj W olski, znajom y Kochanowskiego, co go to zw ano perpetuus viator. Praw dziw ie renesansow a nam iętność peregrynow ania rozw ielm ożniła się w Polsce złotego w ieku ogromnie. Nie w spom inam już o licznych pielgrzym kach do Ziemi Świętej, Egiptu, naw et do Indii, gdzie jeździł np. E razm Kretkow ski, o którym w spom ina J a n z Czarnolasu.

Za granicą bywali w tedy Polacy uczniam i n a j­

znakom itszych osobistości, w ielkich filologów i le­

karzy w łoskich, L u tra i M elanchtona, M ureta i Sca- ligera, L ipsiusa i innych, naw et samego najw ięk­

szego h u m an isty epoki, E razm a z R otterdam u w Bazylei. W pływ tych studiów na um ysłow ość polską — choć tylko pewna, niniejsza część stu ­ diow ała pow ażnie — b y ł b a r d z o d o n i o s ł y . W indakiew icz w swej pracy o „P ad w ie“ w ykazał zupełnie k o n k r e t n i e , że n ie b y ło w Polsce XVI w.

takiej gałęzi nau k i i literatury, na której by szkoła

padew ska nie położyła swego stem pla. Podobnie

wyśledził prof. Kot w pływ Bazylei i Low anium .

(25)

23 W pływ takiego E razm a z R otterdam u na Polskę był tak rozległy i różnostronny nie tylko w filolo­

gii, ale i w teologii, pedagogice, różnych rodzajach literackich, że w ytw orzył się o s o b n y k i e r u n e k , który m ożna zwać erazm ianizm em polskim .

W XVI w ieku rozpoczęła się korespondencja m iędzy P olakam i a światem uczonym zagranicy;

m ecenasi polscy naw iązyw ali z h u m anistam i i w ogóle pisarzam i zagranicznym i stosunki listow ­ ne, słali im kosztow ne podarunki, odbierali od nich dedykacje, szczycili się, że liczą ich do swoich lite­

rackich klientów. Samego E razm a z R otterdam u i M elanchtona chciał biskup-poeta Krzycki na stałe ściągnąć do Polski, a Zam oyski i Batory pow oły­

w ali na kated ry do K rakowa, gdzie chcieli założyć polskie Collège Rogal, ja k we F ran cji — najtęż­

szych uczonych Europy. R e f o r m a c j a w zm ocniła i pom nożyła zw iązki z E uropą, głównie w stronę Niemiec i Szwajcarii (Bazyłea, Zurych, Genewa, Lozanna), ale także ku Anglii, H olandii itd., n a ­ w iązała nowe kontakty, korespondencje, z takim M elanchtonem , Kalwinem, Zwinglim, Sturm em i kto tylko był sław ny i w ybitny w obozie różnow ier- czym. J a n a Łaskiego, największego naszego różno- wiercę, uczyniła reform atorem kościołów Fryzji i Anglii, a braci polskich (arian ) europejskim i przedsłannikam i racjonalizm u i oświecenia zachod­

niego.

To były drogi z P o l s k i ku E uropie. Ale te

sam e drogi prow adziły również z E uropy k u P o l ­

s c e . Jeździli nim i w XVI w. nie tylko nuncjusze

(26)

i dyplom aci papiescy, posłowie cesarscy i różnych książąt, nie tylko orszak w łoski Bony i orszaki ślubne naszych królow ych Austriaczek. O d b y w a ­ ł a s i ę t ę d y n i e u s t a n n a w ę d r ó w k a wszelkich innych przedstaw icieli obcych narodów do Polski.

W łoscy hum aniści, uczący potem w Polsce (Sil- vius Siculus, Claretti, Illicino, S tankar), lekarze królewscy W łosi i Niemcy, artyści w szelkich n a ro ­ dów z w łoskim i budow niczym i W aw elu i Kaplicy Zygm untow skiej na czele, astrologowie, teologowie, wojskow i w stępujący do w ojska polskiego, księża, działacze reform acyjni uciekający przed prześlado­

w aniem z innych krajów itd. Nawet wiek XVIII, okres Stanisław a Augusta, nie oglądał tylu obcych przybyszów w Polsce, ilu ich było od początku do końca złotego stulecia. A dodać trzeba, że w yłą­

czywszy aferzystów i obieżyśw iatów ludzie ci obcy zajm ow ali potem na całe życie lub na lata całe różne w ażne stanow iska w Polsce, które pozw alały im w ybitnie nieraz oddziaływ ać na naszą kulturę.

W łosi Claretti i Siculus pierwsi uczyli Polaków greki w uniwersytecie, ja k W łoch S tan k ar czy H o­

lender Van Cam pen hebrajszczyzny klasycznej;

H iszpan P io tr Rojzjusz, bliski przyjaciel K ochanow ­ skiego, znakom ity praw nik i dostojnik kościelny polski, był jednym z najpopularniejszych poetów łacińskich w Polsce XVI w., Szkot Briusius (Bruce) uczył praw a w Akadem ii Zam ojskiej i bił się pod rozkazam i Zam oyskiego. A iluż to obcych w prow a­

dzili różnow iercy i jezuici do szkolnictw a polskie-

(27)

25 go? W szakże autorem pierwszej gram atyki polskiej był F ran cuz P io tr Statorius.

N akreśliliśm y dotąd tylko jak b y m apkę k on­

taktów i w ym iany ludzi. A stw ierdzić trzeba, że na tym substracie zw iązków w zajem nych odbyw ało się e u r o p e i z o w a n i e u m y s ł o w o ś c i p o l s k i e j . Polska XVI w. zbliżyła się przez to do wielkich zagadnień o charakterze ogólnoeuropejskim i św ia­

towym , do zagadnień wyższych i ogólniejszych, które pojaw iają się czy to w polityce, czy w sferze religijno-kościelnej, czy w dziedzinie ku ltu ry du­

chowej, m ianowicie nauki, literatury, sztuki.

Ale czy Polska XVI w. brała tylko wszystko od E u r o p y : renesans i hum anizm , reform ację i kontrreform ację, kierunki nowe w literaturze i sztuce, zagadnienia nowe w nauce, w zory w szkol­

nictw ie? Czy Polacy XVI w ieku byli tylko ucznia­

mi i w ychow ankam i P ołudnia i Z achodu? Czy wzajem nie za tę europeizację nic od siebie nie d a­

wali i czy w kapitał duchow y wielkiej epoki nie wnieśli żadnych cennych, w łasnych w kładów ? Są to pytania — zwłaszcza dla nas dzisiaj — o zasad­

niczym znaczeniu. Otóż stw ierdzić należy z całą stanow czością, że Polska przyjęta do rodziny wiel­

kich narodów europejskich s t a n ę ł a w XVI w i e k u g o d n i e w i c h r z ę d z i e . Dała E uropie szereg znakom itości. Polscy uczeni w ykładali na uniw er­

sytetach zagranicznych; z Polski wyszedł geniusz K opernika starczący za setki in n y c h ; lekarz poz­

nań sk i i profesor padew ski Józef Struś czy Stru-

siek jest tw órcą nau ki o p ulsie; najw iększy polski

(28)

filolog XVI wieku, Andrzej Patrycy Nidecki, pierw ­ szy w ydał fragm enty nieznanych pism poetyckich Cycerona; W aw rzyńca Goślickiego tra k ta t „De op- timo senałore“ obiegł cały św iat i był natchnieniem dla Szekspira; kard y n ał Hozjusz był w tedy jednym z najw iększych pisarzy katolickich św iata, a jego

„Confessio fidei“ podziw iała cała katolicka Europa.

Nie o tę garść nazw isk idzie jednak. N ajw aż­

niejsze jest dla nas to, że polska literatura piękna i polska nau k a jako całość stanęła wówczas sam a na p o z i o m i e e u r o p e j s k i m i że św iat zachodni tą literaturą i nau ką się i n t e r e s o w a ł i c e n i ł j ą w y s o k o . Praw da, że E uropa znała tylko to, co było pisane w m iędzynarodow ym , łączącym cały św iat języku łacińskim , że interesow ał ją Danty- szek, Hozjusz, Kromer, Nidecki, Zam oyski, Mo­

drzew ski, Śmiglecki, Simonides, Heidenstein, Resz­

ka, Ursyna-Niedźwieckiego tra k ta t o kościach itd.

Ale wielki K ochanow ski nie darm o jest porów ny­

w any z Ronsardem , którego o wiele przewyższa, Skarga z Rossuetem, naw et Rej z R abelais’em.

Polska w ydała w XVI w ieku znakom itych poetów lirycznych i epicko-lirycznych piszących po pol­

sku i łacinie, znakom itego publicystę wielkiej m ia­

ry Orzechowskiego i wielką publicystykę w ogóle, św ietnych autorów trak tató w politycznych, ja k M odrzewski porów nyw any z Bodinem i Vivesem, czy Górnicki, czy Krzysztof W arszew icki i i n n i ; rozw inęła na w ielką skalę kaznodziejstw o, a b a r­

dziej jeszcze literaturę teologiczną i polemiczno-

kościelną, z którą liczyły się w szystkie n a ro d y ;

(29)

27

stw orzyła cenne dzieła liistoriograficzne, antyk- warystyczne, geograficzne; rozkw itły nowe gałęzie piśm iennictw a prawniczego, medycznego, naw et przyrodniczego. Nie stw orzyła w XVI w. epiki, bo wiek nie był dla Polski epicki, ale naw et na polu d ram atu i kom edii dała próby ciekawe i nie gorsze od wielu zagranicznych („O dpraw a p o­

słów “, Szymonowicz, Ciekliński).

Można powiedzieć, że dokonała się w Polsce złotego w ieku rzecz n iez w y k ła : oto Polska, która dotąd — poza wielkim Długoszem i lite­

ratu rą teologiczno - scholastyczną o dużej w arto­

ści — nie m iała rozw iniętych praw ie żadnych innych gałęzi piśm iennictw a, rozw inęła w XVI w ie­

ku w s z y s t k i e przez now ożytność renesanso­

wą w prow adzone rodzaje i gatunki piśm iennicze, tak w zakresie piśm iennictw a pięknego ja k n au k o ­ wego, tak w prozie ja k w poezji. W zakresie sztuki poszła śladam i obcymi, przede w szystkim w łoskim i, sam a była stosunkow o m ało tw ó rc z a ; w ybierała jed n ak w zory najlepsze, w yrobiła sobie gust i sm ak, sprow adzała m istrzów dzielnych, któ­

rzy tw orzyli dzieła wysokiej w artości, jak budowle w aw elskie Z ygm unta I, ja k renesansow y Kraków, Lwów, Poznań, Zamość, setki kościołów, zam ków , pałaców itd. N azw iska takie, ja k F ranciszek W łoch Florentczyk, Bartłom iej Berecci, Cini, Padovano, Caraglio, lw ow ski Paw eł Rzym ianin, Antonio da Fiesoie, H ans D ürer, Gucci, Dolabella, a obok tego arrasy Z ygm unta Augusta — świadczą, że i tu po­

ziom europejski był osiągany. A zresztą i Polska

(30)

sam a może się w XVI w. pochw alić ju ż znak om i­

tym i uczniam i tam tych m istrzów i talentam i sam o­

rodnym i, jak św ietny rzeźbiarz, tw órca pom ników biskupich, J a n M ichałowicz z Urzędowa, ja k Ga­

briel Słoński, budow niczy i rzeźbiarz, tw órca wielu budow li i dekoracji krakow skich, ja k znakom ity ilum in ator kodeksów brat Stanisław z Mogiły, jak wielki sztycharz lw ow ski J a n Ziarnko pracujący potem za granicą. Nawet w m uzyce poszczycić się może Polska nie tylko sław ną kapelą rorantystów królew skich na W aw elu, ale tw órczym i talentam i Sebastiana Felsztyńskiego, M ikołaja Gomółki, a nie­

baw em Bartłom ieja Pękiela.

IV.

P u n k t trzeci: U n o w o c z e ś n i e n i e P o l s k i . — Modernizacja stosunków praw no-państw ow ych. — Nowe tchnienia w życiu społecznym . — Zm iany w sferze m oralno-religijnej. — Życie

potoczne i obyczaj. -— Poczucie polskiej rzeczywistości.

Z kw estią e u r o p e i z a c j i , tj. zrów nania się z innym i, starszym i ku ltu raln ie i cyw ilizacyjnie n a­

rodam i europejskim i, łączy się t r z e c i a cecha

k u ltu ry polskiej XVI wieku, którą m ożna by n a ­

zwać jej u n o w o c z e ś n i e n i e m . Jeśli idzie o n a ­

ukę, literaturę, sztukę, to unow ocześnienie będzie

identyczne z pojęciem europeizacji, gdyż europejski

renesans i hum an izm dokonał tu w łaśnie tego

unow ocześnienia. Ale weźm y pod uwagę także inne

dziedziny najobszerniej pojętej k u ltu ry duchowej

(31)

29 zw róćm y naw et przez chwilę uwagę na pewne stro ­ ny k u ltury m aterialnej.

W slerze stosunków p u b l i c z n o - p a ń s t w o - w y c h nastąpiło u nas w XVI wieku unow ocześ­

nienie teorii praw no-politycznych odnoszących się do państw a, oparcie ich nie tylko o teorie starożytno-hum anistyczne, ale i o now ożytną myśl praw no-polityczną w ykluw ającą się na Zachodzie.

Równocześnie w yrobiła się now ożytna p o l s k a p o l i t y k a m i ę d z y n a r o d o w a i d y p l o m a c j a , a szereg dyplom atów i ambasciątorów (posłów) polskich (D antyszek, Hozjusz, Kromer, W olski, T y­

czyn, Solikow ski) reprezentow ał świetnie interesy Polski za granicą. O budził się wreszcie dem okra- tyzm i indyw idualizm wśród poddanych, zarów no w zw iązku z rozwojem samego życia politycznego ja k i pod wpływem teorii starożytnych i nowych.

Poddany przem ienia się w obyw atela Rzeczypospo­

litej, zaczyna się stylizow anie stosunków polskich wedle wzorów starożytnych czy zagranicznych (np.

W enecji), urabiają się na całe wieki pewne poglą­

dy, ja k teoria wolności szlacheckiej i odruchów przeciw tyranii, tj. absolutom dominium itd. Na arenę w ystępują potężne indyw idualności ludzkie.

Nie w chodzim y w kwestię, ja k się to odbiło na losach Polski. T rzeba w spom nieć także o pewnym

» w yrów nyw aniu się różnic stanow ych, które w yraziło

się w w alkach przeciw uprzyw ilejow aniu m agna-

terii i duchow ieństw a, w stosunkach tow arzyskich

z m ieszczaństw em i ludźm i z plebsu, w teorii

o nera nobilitas.

(32)

W s f e r z e m o r a l n o - r e l i g i j n e j nastąpiło, szczególnie w epoce przed soborem trydenckim , usa- m ow olnienie się św iata polskiego od bezwzględnej przewagi Kościoła i ciążącego autorytetu tego wszystkiego, co duchow ne. Życie polskie i obyczaj sekularyzują się w znacznej m ierze; duch laicki, świecki zaczyna odgryw ać znaczną rolę w społe­

czeństwie. Że renesans, hum anizm , reform acja w prow adziły — m im o w szystkich swych stron do­

datnich — na gruncie polskim z a m ę t w pojęciach m oralnych i religijnych narodu, doprow adzały do wielości i sprzeczności w skazań etycznych, czy do pewnego eklektycyzm u religijnego lub swoistego de- izm u renesansowego (jak częściowo i u K ochanow ­ skiego) — to rzecz zrozum iała, szczególnie przy przyrodzonych w łaściw ościach narodow ej psychiki polskiej. Rów nocześnie jed n ak nie ulega w ątpli­

wości, że zarów no reform acja ja k i katolicka k o n tr­

reform acja potrydencka, która w Polsce za Batore- go i Z ygm unta III, od czasów Hozjusza, Sokołow­

skiego, Skargi, jezuitów , zaczyna odgrywać tak w ażną rolę, przyczyniła się — poprzez wszystkie w alki i tragedie — d o p o g ł ę b i e n i a ż y c i a r e ­ l i g i j n e g o i m o r a l n e g o w' Polsce. Spłycenie tej głębi przyniósł dopiero wiek XVII. Co więcej, dzięki w alkom religijnym nastąpiło ogólne pogłę­

bienie duchow e i intelektualne Polaka. R ozw ażania religijne poprow adziły zarów no różnow ierców pol­

skich (np. arian, braci polskich) jak i pisarzy katolickich (np. Skargę) do głębszych rozwrażań fi­

lozoficznych czy społecznych.

(33)

31 W reszcie także w s f e r z e ż y c i a p o t o c z n e ­ go i o b y c z a j u Polska XVI w. zm odernizow ała się, unow ocześniła, naprzód w w yższych, potem w średnich sferach społeczeństwa. Życie przybrało w wielu dziedzinach kształty bardziej kulturalne, nacechow ane w iększą delikatnością i wytw ornoś- cią. O dm ienił się i urozm aicił strój, w yrobiły się form y tow arzyskie, ujaw niła się większa k u ltu ra stołu i zab aw y -rozry w k i; zam iast grubych żartów, figlów i zwad biesiadnych w prow adzono stylizo­

w ane na zagranicy biesiady-sym pozjony, zebrania literacko-artystyczne, „gry rozm ow ne“ ; m uzyka, śpiew, now ożytny zagraniczny taniec przybierają teraz na znaczeniu. U doskonaliła się i w yrobiła osobowość człowieka polskiego idąc ku osiągnię­

ciu swojej pełni. Zm ieniło się też i podwyższyło stanow isko i rola kobiety w społeczeństwie i w to­

w arzystwie, uszlachetnił się stosunek m ężczyzny do n ie j; naturalnie daleko jeszcze Polakom XVI wieku pod tym względem do W łochów.

Samo życie potoczne przeniknięte zostało ele­

m entem reto ry czn y m ; teoria kw intylianow ska u patru jąca ideał człow ieka w dobrym mówcy, propagow ana przez szkoły, zdobyła sobie u zn a­

nie w życiu publicznym i pryw atnym . W tedy w yrabia się polska retoryczność, lubow anie się w okrągłym , pięknym słowie, może i polska gadatliw ość będąca plagą naszą po dzień dzisiej­

szy. W tedy nastąpiło rów nież pewne z l i t e r a t u-

r y z o w a n i e t e g o ż y c i a , zwyczaj powszechnego

rozm aw iania o literaturze i zdobienia literaturą

(34)

okolicznościow ą wszelkich zdarzeń i okazji życio­

wych. W reszcie pod wpływem starożytności i h u ­ m anizm u otw ierają się oczy polskie silniej i cieka­

wiej na św iat dookolny, na otoczenie i w ypadki,

na przyrodę swojską, na ch arakterystykę i życie >

w ew nętrzne drugiego człowieka, na spraw y bliższe i ojczyste. U trw ala się to, co my dzisiaj nazyw am y poczuciem naszej r z e c z y w i s t o ś c i p o l s k i e j .

V.

P u n k t czw arty : U d o s k o n a l e n i e s i ę ś w i a d o m o ś c i n a ­ r o d o w e j . — Renesans jak o prąd narodow y. — P atriotyzm polski XVI w ieku. — K ierunek narodow y w twórczości i lite ra ­ tu ra narodow a. — Czy h um anizm z a b ił tw órczość ro d zim ą? — Dwa stru m ien ie tw órcze. — H um anizm a k u ltu ra um ysłow a

narodu.

Zostaw ałaby jeszcze jed na spraw a dla k u ltu ­ ry XVI w ieku ch a ra k te ry sty c z n a : u d o s k o n a l e ­ n i e ś w i a d o m o ś c i n a r o d o w e j i k w e s t i a l i t e r a t u r y n a r o d o w e j . W iem y ju ż doskonale, że h um an izm renesansow y, m im o naśladow ania Rzym ian i Greków i całego zlatynizow ania ośw ia­

ty, przyczynił się w Polsce XVI w. w ybitnie do podniesienia poczucia narodowego, że w łaśnie w złotym w ieku pow stała nasza literatu ra w języ­

ku polskim . Renesans rozum iany w sensie odro- >

dzenia, tj. wielkiej przem iany życia, nad an ia m u

nowej w artości — m usiał pójść nieodw rotnie w tym

kierunku. Ja k budził indyw idualizm w człowieku,

tak sam o budził indyw idualności narodow e. W y-

(35)

33 dobyw ał narody spod ciążenia uniw ersalizm ów średniow iecznych: papieskiego i 'cesarskiego, powo­

ływ ał do życia p aństw a narodow e. W e W łoszech był ju ż w XIV w ieku prądem , ruchem ściśle n a ro ­ dowym , odrodzeniow ym , a zwrócił się do k ultury i literatury rzym sko-łacińskiej jako do spadku po przodkach, po maiores nostri, jak o do tradycyj i praźródeł narodow ych w łoskich. Stąd przyszedł do głosu hum anizm . My patrząc na faszyzm Mus- soliniego rozum iem y to dzisiaj lepiej. Poza Alpami budził renesans i h u m an izm takie same dążenia (w Niemczech zwłaszcza), w zm acniał samopoczucie narodów . Dopiero kiedy h u m an izm renesansow y skostniał (od drugiej połowy XVI w.) w kierunek ściśle scjentyficzno-literacki, szkolny, zatracając swe pierw otne ogólnorenesansow e podstaw y — wtedy stał się suchym latynizm em .

W Polsce XVI w ieku w łaśnie dzięki zapatrze­

niu się na R zym ian i Greków — przy rów noczes­

nym dojściu szlachty do w ładzy — pow stało nie­

zwykle żywe zainteresow anie dla spraw naro d o ­ wych, a p a t r i o t y z m p o l s k i , zw ierając się co­

raz silniej, ubierał się w form y patriotyzm u rzy m ­ skiego, którego ideały w chodziły w krew polską.

Zarażeni krzew iło się zainteresow anie dla przeszło­

ści narodow ej, rozw ijała się historiografia, badania nad starożytnościam i narodow ym i (anliąnitates Po- loniaej, nad daw nym praw em , zw yczajam i, pieśnia­

mi, przeszłością rodów poszczególnych itd. Krom e­

ra „Polonia“ m a ch arak ter nie tyle historyczny co geograficzno-krajoznawczy i etnograficzny; częste są

3

fcem picki, Hola w iek u złotego

(36)

takie dzieła, ja k „Descriptio vet er is et novae Sarma- tiae“ (Sarnicki), ‘„Polonia“ (K rom er, K rasiński),

„Sarmatiae Europeae Descripłio“ (Gwagnin-Stryj- ków ski itd.).

Na tle renesansu zrozum iały jest rów nież — podobnie jak we W łoszech i F ran cji — zw rot h u ­ m anistów do twórczości w języku narodow ym , którą upraw ia się albo wyłącznie (jak Górnicki, Szarzyński, Ciekliński), albo równolegle do tw ór­

czości łacińskiej (Kochanowski, Klonowicz). P ro ­ gram tych pisarzy brzm iał t a k : Przysw oić narodo­

wi w szystkie zdobycze starożytności i hum anizm u, ale stopić je z pierw iastkam i narodow ym i, rodzi­

m ym i i objaw ić św iatu polskiem u w nowej, p o l­

skiej form ie klasycznej, w now ym języku, uro bio ­ nym na klasycznych wzorach. T ak też postępow ali najw ięksi nasi pisarze XVI w. z K ochanow skim na czele, stw arzając po raz pierwszy artystyczną poi ską poezję i artystyczną polską prozę. Na Kocha­

now skim w łaśnie m ożna by świetnie w ykazyw ać —- niem al krok za krokiem , utw ór za utw orem — ja k ten program polskich renesansistów w yglądał i jak się daw ał realizować.

Pojaw iały się nieraz zarzuty, że hu m an izm re­

nesansow y, w łaśnie ten latynizm , ta zasada „im ita­

cji“, to przejęcie się treścią, form ą, zdobnictw em

klasycznym — wpłynęło ujem nie n a twórczość

polską, odpolszczyło ją, scudzoziem czyło zabijając

na długie czasy ten zdrow y strum ień oryginalnego

piśm iennictw a naszego, które zaczęło się już

w średniowieczu, a w ytrysło w początkach XVI

(37)

w ieku bujnie w pierw szych książeczkach bakałarzy krakow skich (Opecia, Ja n a z Koszyczek, Spiczyń- skiego), a potem i Biernata z Lublina, M arcina Bielskiego i wielkiego nauczyciela-narodow ca, Reja ( z Nagłowic. Mówi się, że hum an izm postaw ił tam ę

tem u rozpędowi, zwrócił piśm iennictw o polskie na obce, naśladow nicze tory hum anistyczne.

Profesor Ju lia n Krzyżanow ski, zajm ujący sta­

now isko kom prom isow e, widzi znow u w piśm ien­

nictwie polskim XVI w ieku jak b y dw a odrębne kierunki, dwie „szkoły“ : jedną szczeropolską, śred­

niowieczną Rejowską i drugą hum anistyczno-polską Kochanowskiego, i rad by poprzydzielać w szel­

kich tw órców polskich XVI w ieku bądź do jednej, bądź do drugiej, na podstaw ie pew nych kryteriów . Obu jed n ak tym szkołom przyznaje w ażne znacze­

nie w rozw oju naszej poezji narodow ej.

Tezę profesora K rzyżanow skiego uw ażam za bardzo ciekaw ą konstrukcję, która interesuje jako ko n stru k cja; nie oddzielam Reja od K ochanow skie­

go tak ostro, tym bardziej że K ochanow ski sam uw ażał się za następcę i ucznia Rejowskiego, a wedle starej XVI-wiecznej anegdoty stary Rej oddał sym bolicznie „lutnię słowieńskiej bogini“

w ręce K ochanowskiego przeczytaw szy jego m ło­

dzieńczą pieśń „O dobrodziejstw ach Boga“.

, N atom iast przeciw staw ić się należy — wedle mego zdania — stanow czo poglądom , jak o b y h u ­ m anizm oddziałał ujem nie na tw órczość polską, że gdyby hum an izm u nie było — to byłoby lepiej.

H um anizm pierw iastków rodzim ych, twórczości

-

3 5

(38)

nie zatłum ił, bo tę tw órczość odnajdujem y bez przerw y przez cały ciąg XVI stulecia. Jeżeli h u m a ­ nizm łaciński czy polski jest prądem w arstw wyż­

szych, elity i inteligencji, płynącym bądź co bądź p o k ł a d a m i g ó r n y m i — to równocześnie spo­

dem, g ł ę b i a m i s p o ł e c z n y m i , przez w arstw y drobnej szlachty, m ieszczaństw a, ludu, po prow in­

cji, po m iasteczkach, płynie stale dość bystry n u rt owej twórczości, którą nazyw a się bezwzględnie

„rod zim ą“. Należą tu ta j: powieści i nowele tw orzo­

ne na w ątkach średniow iecznych, tzw. literatura m ieszczańska czy sow izdrzalska istniejąca w XVI w., literatu ra religijno-dewocyjna, różne żarty i kpiny literackie itd. Oba prądy m ają naw et w XVI wieku liczne pu nkty zetknięcia. A kiedy w XVII wieku napó r h um anizm u nieco zelżał i w ym agania czytel­

ników (tak ja k dzisiaj) się obniżyły, to ta tw ór­

czość rodzim a w ybuchła z tak ą siłą, tak się roz­

w inęła i zróżnicow ała ciekawie, iż to samo jest dowodem , że jej h u m an izm nie niszczył. Arystokra- tyzm h u m an izm u trzym ał się tylko od niej z dala i nie dopuszczał tego literackiego profanum uulgus do swego tow arzystw a. Gdybyśm y zaś i to poczy­

tali za grzech hu m an izm u renesansowego, to o d ­

puszczenie w in znajdzie on w tym , że dał Polsce

k u l t u r ę l i t e r a c k ą , n a u k o w ą , a r t y s t y c z n ą ,

która już na zawsze — m im o późniejszych zniżeń

lotu i upadków — została w łasnością przynajm niej

części jej twórców, że przeprow adził P olaka przez

doskonałą szkołę literacką, która zrów nała go z naj­

(39)

;57

lepszym i uczniam i innych narodów . Bo zapraw dę sm utno w yglądałaby nasza kultura, piśm iennictw o i życie um ysłowe, wówczas i dzisiaj, gdyby przez społeczeństwo nasze nie przeszedł w XVI wieku prąd renesansow y, który dał nam naszą now oczes­

ność. Dowodem tego narody, które nie zetknęły się z tą ożywczą falą.

VI.

Zakończenie.

Inne spraw y godne uwagi : reform acja, kontrreform acja, szkol­

nictwo. — W niosek ostateczny. — A ktualność program u k u ltu ­ ralnego „złotego w ieku“ dla Polski dzisiejszej.

C harakteryzując rolę złotego w ieku w form o­

w aniu się naszej ku ltury m ożna by jeszcze w spom ­ nieć o rzeczach wielu. Nie było tu w zm ianki osob­

nej o r e f o r m a c j i , która — ja k w iem y — przy­

czyniła się i do w zm ożenia życia umysłowego, i do obudzenia krytycyzm u i sam odzielności m yśli pol­

skiej, ja k również położyła wielkie zasługi dla języ­

ka i literatury narodow ej oraz dla szkolnictw a.

Nie w ym ieniono również odrębnie k o n t r r e f o r ­ m a c j i k a t o l i c k i e j , czyli odrodzenia katolickiego w Polsce i h um an izm u katolickiego, którego pew ­ nych istotnych zasług badacze nasi, w patrzeni liberalistycznie w tęczę reform acji, do niedaw na nie dostrzegali. W ażniejsze posiewy obu tych prądów starałem się jednak wciągnąć w rozw aża­

nia ogólne.

(40)

Należałoby może rów nież specjalnie podkreślić w ysoki niew ątpliw ie stan organizacyjny i poziom szkolnictw a polskiego w XVI wieku. Bo jeśli nie w ybijał się U niw ersytet K rakowski, to powstaje za to Akadem ia Lubrańskiego w P oznaniu, wielka

„schola cw ilis“ („akadem ia obyw atelska“) w Z a­

mościu, czy uniw ersytet jezuicki w W ilnie stw orzo­

ny już właściwie przez Zygm unta Augusta, chociaż erygow any przez Batorego — z w ielkim i celami reli- g ijn o -k u ltu ra ln y m i' zw róconym i ku W schodow i.

Szkoły średnie różnow iercze stoją na w ysokim po­

ziomie. Benedykt Herbest organizuje dzielnie przed jezuitam i szkolnictw o katolickie (także i we Lw o­

wie), a jezuici dlatego ta k oczarow ują i przyciągają szlachtę, bo ich szkoły są w XVI w ieku napraw dę dobre, są ostatnim w yrazem m ody hum anistycznej, a im ponują jednolitością typu i precyzją progra­

mów. Toteż ostatnio doczekały się pewnej reh a ­ bilitacji (w doskonałych pracach ks. St. Bednarskie­

go T. J.).

Byłyby do poruszenia jeszcze inne spraw y, ale w spom niana już księga o „K ulturze staropolskiej“

udzieli tutaj aż nadto w ystarczających w yjaśnień.

R ekapitulując pragnę podkreślić, że wagę zło­

tego stulecia dla rozw oju naszej k u ltu ry widzę w czterech m om entach, które om ówiłem : 1) w zwie­

lokrotnieniu i niezw ykłym upow szechnieniu życia duchowego w Polsce, 2) w zeuropeizow aniu k u ltu ­ ry polskiej, a co się z tym wiąże, 3) w jej unow o­

cześnieniu, wreszcie 4) w wzm ożeniu polskiego po-

(41)

39 czucia narodow ego i stw orzeniu naszej narodow ej literatury.

Na tym właściwie trzeba skończyć. Ale zapyta ktoś jeszcze o aktualizację? Zdaje mi się, że szcze­

gółowa odpowiedź jest niepotrzebna. Bo w tych czterech punktach, z których żaden nie sprzecza się z drugim , leży właściwie także przed nam i a k t u a l n y program k u ltu raln y i na dzisiaj, i na najbliższą p rzy szłość! Program , który przez szkołę i nauczycieli-polonistów m a iść w społeczeństwo.

Poczyniłbym w nim tylko drobne zm iany. Silniej podkreśliłbym p u n k t pierw szy jak o remedium na chorohę epoki: zw ielokrotnić i upow szechnić nasze życie duchowe. W punkcie drugim „europeizację“

m usi m ocarstw ow a Polska zastąpić przez „świato- w ość“, tj. dorów nanie w kulturze w szystkiem u tem u, co na ś w i e c i e jest najlepsze. Przy punkcie trzecim : u n o w o c z e ś n i e n i e , najskw apliw iej, a nieraz tak fałszywie dzisiaj realizow anym , prze­

strzegłbym przed przesadą i przed zapom inaniem o p r z e s z ł o ś c i . W reszcie w punkcie c z w a rty m : u n a r o d o w i e n i e , zaproponow ałbym akcent sil­

niejszy, ja k najsilniejszy — ale bez pow rotu do

średniow iecza i jeszcze dalej wstecz.

(42)
(43)
(44)

Cytaty

Powiązane dokumenty

In urban areas, hydrological processes are charac- terized by high variability in space and time, making them sensitive to small-scale temporal and spatial rainfall vari- ability..

Within the domain of quantum theory, one can no longer think about particles following the behaviour mentioned in the previous section. Due to the particle-wave duality, an

Gotowa książka wraz z graficzną oprawą na warsztat bierze operator DTP, który układa elementy książki do publikacji.. Kolejnym etapem jest drukarnia

Władysław Ludwik Panas urodził się 28 marca 1947 roku w Dębicy, niedaleko Rymania.. Był najmłod- szym dzieckiem Józefa i

Bolesław Heibert pyta syna: „Czy to się zaczyna złoty wiek rodu czy jego, z przeproszeniem, dekadencja.

Realizacja scenariusza wymaga podjęcia przez wszystkie zainteresowane samo- rządy (zarówno szczebla lokalnego jak i regionalnego) skoordynowanych i zde- cydowanych działań,

Zupełnie wątpliwe jest jednak wykorzystywanie literalnych cytatów z Ewangelii Marcjona, która w świetle wywodu autora jawi się jako tekst dobrze zachowany, podczas gdy jest on

Zły stan zdrowia jamy ustnej może wpływać na pojawienie się cukrzycy lub/i mieć wpływ na jej cięższy przebieg oraz powikłania.. Jeżeli rozwija się u Ciebie zakażenie, takie