• Nie Znaleziono Wyników

Dialog w kronice Kadłubka

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dialog w kronice Kadłubka"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Marian Plezia

Dialog w kronice Kadłubka

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 51/4, 275-286

(2)

M A R IA N PLEZIA

DIALOG W KRONICE KA DŁU BK A

T rzy pierw sze księgi swej K ro niki polskiej u ją ł m istrz W incenty, jak w iadom o, w form ę dialogu pom iędzy dwom a najw y bitn iejszy m i przed sta­ w icielam i episkopatu polskiego w poł. w. X II, arcybiskupem gnieźnień­ sk im Jan em (1149— 1167) i biskupem krakow skim M ateuszem (1143—

1166). Role podzielił pom iędzy nich w ten sposób, że M ateusz opow iada kolejne epizody z dziejów Polski, podczas gdy J a n ko m en tu je je, ju ż to przytaczając podobne w ydarzenia z dziejów staro ży tn y ch (czerpane prze­ w ażnie z historii Ju sty n a), już to naw iązując do nich uw agi treści m o ral­ nej lub praw n ej. Dosyć to osobliwa technika dziejopisarska, k tó ra w śre­ dniow ieczu nieraz w praw iała w kłopot czytelników dzieła. Rzecz znam ien­ na, że ju ż anonim ow y au to r tzw. kroniki M ierzw y, k tó ry u schyłku X III w. opracow ał zarys historii polskiej, będący w gru n cie rzeczy p rze­ w ażnie w yciągiem z K adłubka, opuszczał po p rostu k om entarze Ja n a jako zbyteczne z jego p u n k tu w idzenia. Długosz przytacza k ry tyczne o p in ie 1 w y ty k ające W incentem u, że za dużo pisał o dziejach obcych, a za m ało o ojczystych. K om entatorzy objaśniający z początkiem XV w.

K ro n ikę polską n a U niw ersytecie K rakow skim i w in n y ch szkołach s ta ­

w ali wobec dialogicznej jej form y nieco bezradni; biorąc fikcję literack ą za dobrą m onetę próbow ali kolejne w ypow iedzi M ateusza i J a n a rozum ieć jako w ym ianę listów (stąd nagłów ki epistoła pow tarzające się przy zm ianie osoby w n iek tó ry ch rękopisach, a za nim i — w n ajstarszy m w y ­ d aniu d rukow anym J a n a Szczęsnego H e rb u rta z r. 1612), kiedy indziej znów dopatryw ali się w niej echa rzeczyw istej rozm ow y zapisanej w swo­ im czasie przez W incentego, i stosow nie do tego ogłaszali za autorów trzech pierw szych ksiąg ow ych fik cy jnych rozm ówców. Tw órca m iaro­ dajnego k om entarza z pierw szej poł. w. XV, m istrz J a n D ąbrów ka, k tóry re fe ru je nam te w ątpliw ości, sam nie um iał n a nie dać zadow alającej

1 Joan n is D lu gossii [...] H isto ria e P olon icae lib ri XI I . T. 2. C racoviae 1873, s. 215. Por. szkic P o d s ta w y do n o w eg o w y d a n ia k ro n ik i K a d łu b k a . W zbiorze: M. P i e z i a,

(3)

odpowiedzi 2. Ale jeszcze w pierw szej poł. X IX stulecia nie kto in n y jak w ielki Joachim Lelew el w ysn uł z roli, ja k ą M ateusz odgryw a w Kronice

polskiej, teorię, że to on w łaśnie był źródłem K adłubka w jego trzech

pierw szych księgach. Dopiero przed s tu laty m niej więcej postaw iono spraw ę z p otrzeb n ą jasnością, stw ierdzając, ' że m am y w kronice W in­ centego po p ro stu do czynienia z konw encjonalną form ą dialogu.

N iem niej, ja k pow iedziano, form a to w dziejopisarstw ie dość osobli­ wa, bo n ie n a tu ra ln a, sprzeczna z odczuw anym w tak im w y padk u jako najw łaściw szym to k iem nieprzerw an ej n a rra c ji historycznej. D latego też niełatw o w skazać w ówczesnym piśm iennictw ie ogólnoeuropejskim zja­ w iska analogiczne. Także i w lite ra tu rz e naukow ej niew iele dotąd zrobiono dla w y jaśnienia tej osobliwości. N ajobszerniej stosunkow o zajął się sp raw ą dialogu u K adłu bk a Osw ald B alzer w sw ej nie wykończonej, n iestety , m o n o g ra fii3. Z daniem jego, na zastosow anie tej form y m ogły w płynąć znane W incentem u w zory staroży tn e, przede w szystkim dzieła C ycerona i M akrobiusza; poza ty m jed n ak zw raca uwagę, iż dialog jako form a literack a był w średniow ieczu w odniesieniu do innych, niehisto - rycznych dziedzin piśm iennictw a nieraz stosow any, tylko że w ielekroć częściej w e F ra n cji niż w e W łoszech, gdzie m a się w ow ych czasach w yjątkow o ty lk o spotykać. P odkreśla n atom iast słusznie rzadkość dia­ logów historycznych, spośród któ ry ch w ym ienić um ie tylko R ad b erta z Corbie Ż y w o t W ali (jeszcze z epoki k arolińskiej) oraz H erborda życiorys św. O ttona z B am bergu, co do którego jed n a k zauw aża, iż nic nie w ska­ zuje, aby m iał on być znany naszem u m istrzow i W incentem u. Ten ostatni przykład, jako h istorykom polskim z n a tu ry rzeczy bliski, był już zresztą poprzednio w ty m zw iązku w y m ie n ia n y 4, a A leksander P rzez- dziecki przyp o m n iał jeszcze w sw oim czasie poza R adbertem dialog A r­ nolda o cudach św. E m m eram a 5, co — zd aje się — uszło uw agi Balzera. Razem w ziąw szy, niew ielka to w iązka analogii i sp ra w a ciągle w ym aga bardziej szczegółowego studium .

Dialog jak o g atu n ek literack i w prow adzili do piśm iennictw a eu ro p e j­ skiego uczniow ie Sokratesa, pom iędzy k tó ry m i n ieśm ierteln e w zory tej form y stw o rzy ł przede w szystkim P laton. U legała ona z biegiem czasu ro zm aity m zm ianom i stosow ana była do przyoblekania różnych treści, nie zn am y jed n ak z lite ra tu ry sta ro ż y tn e j — ani greckiej, ani rzym

-2 H isto ria P olon ica V in c e n tii K a d lu b k o n is. D obrom il 1612, s. 9— 10. Por. H. Z e i s s b e r g , V in c e n tiu s K a d łu b e k [...] u n d sein e C h ro n ik P olens. A r c h i v f ü r ö s t e r r e i c h i s c h e G e s c h i c h t e , 1869, t. 42, s. 74 i n.

3 O. B a l z e r , P ism a p o śm ie rtn e . T. 2. L w ó w 1935, s. 90— 96.

4 A. B i e l o w s k i w: M o n u m e n t a P o l o n i a e H i s t o r i e a, t. 2,

s. 225 i 233.

5 M a g istri V in c e n tii [...] C h ron ica P olon oru m . C racoviae 1862, w stęp , s. X X I (i w e w stę p ie do przek ład u p olsk iego, s. 30— 31).

(4)

skiej — przy k ład u ujęcia dzieła historycznego w form ę dialogu. Jako jed na z jego postaci rozw inął się m. in. dialog ty p u katechizm ow ego (któ ry reprezentow ać może np. dziełko Cycerona De partitione oratoria), tj. rozm ow a dw u osób, z których jed n a zadaje tylk o p y tania, a druga udziela n a nie m niej lub więcej w yczerpujących odpowiedzi, przy czym najłatw iej było sobie w yobrazić w roli pytającego ucznia, a jako odpo­ w iadającego m istrza czy nauczyciela. Tak u kształto w any dialog nadaw ał się do w y kład u każdej treści dydaktycznej, a naw et sp rzy jał podaw aniu pew nych m iarod ajn ych sform ułow ań, schodząc oczywiście sam do roli literackiego konw enansu czy ozdobnika. Tak posłużył się n im np. filozof now oplatoński P o rfy riusz z Gazy (III w. n. e.), p rzy bierając w form ę rozm ow y pom iędzy nauczycielem a uczniem k ró tki kom entarz do K ate-

g o ryj A rystotelesa, zachow any do naszych c zasó w 6. Z dorobku P o rfy-

. riusza w iele korzystał sły n ny pisarz i filozof rzym ski, od którego tw ó r­ czości n iek tórzy rozpoczynają dzieje średniow iecznej lite ra tu ry łacińskiej, Boecjusz (ok. 480— 524). On także kom entow ał pism a A rystotelesa, a jako w stęp do nich sły n n ą Izagogą Porfyriusza; otóż kom entarz do tego o sta t­ niego d z ie ła 7 u jął w postać rozm ow y pom iędzy sobą a przyjacielem swoim Fabiuszem , w ystępującym w roli ucznia. W przeciw ieństw ie je ­ d n ak do krótkiego k om entarza Porfyriuszow ego rozw inął sw oje w łasne dzieło do dość znacznych rozm iarów , a w stęp n ą rozm owę, stanow iącą w prow adzenie do właściwego tem atu , w ystylizow ał w yraźn ie n a w zór dialogów filozoficznych Cycerona, najw iększego niew ątpliw ie m istrza tej form y w dziejach lite ra tu ry łacińskiej. To dosyć zręczne i nie pozba­ w ione pew nych zalet arty sty czn y ch naw iązanie dialogu pozostaje zresztą przysłow iow ym „kw iatkiem przy kożuchu“ w porów naniu ze szkolną i czysto techniczną treścią rozm owy, w której in te rlo k u to r służy jedynie do podsycania w ą tk u w y k ład u w porę staw ianym i p y tan ia m i czy k ró t­ k im i refleksjam i. N a nas ujęcie takie czyni w rażenie sztucznego silenia się na a rty sty czn ą form ę tam , gdzie była ona zupełnie zbędna, a n aw et nie na m iejscu, ale schyłkow a starożytność kochała dziw aczne połącze­ nia, a pisarze tacy ja k Boecjusz nie um ieli w yzw olić się od naśladow ania sw oich ulubionych wzorów , czy znajdow ali po tem u stosow ną sposobność, czy nie.

W iele szczęśliwiej i tra fn ie j posłużył się n ato m iast Boecjusz form ą dialogu w n ajsły n n iejszy m sw ym dziele pt. Pociecha filo zo fii (De conso-

latione philosophiae), gdzie p rzedstaw ia sw ą rozm owę nie z rzeczyw istym

jakim ś przyjacielem czy znajom ym , ale z uosobioną filozofią, p rzy b y w a­

6 C o m m en ta ria in A r is to te le m G raeca IV, 1. W yd. A. B u s s e . B erlin 1887. 7 W yd. G. S c h e p p s , S. B r a n d t w: C o r p u s S c r i p t o r u m E c c l e ­ s i a s t i c o r u'm L a t i n o r u m. T. 48. V indobonae 1906.

(5)

jącą doń w roli lekark i, by uzdrow ić go z ciężkiego u pad ku d u c h a 8, w k tó ry popadł uw ięziony przez króla gockiego Teodoryka. Dialog, zw ią­ zany z p ew ną k o n k retn ą i rea ln ą sy tu acją, jest tu w iele bardziej oży­ w iony i n a tu ra ln y , co nie przeczy zresztą faktow i, że i tym razem na ukształtow anie się fo rm y u tw o ru m iały w p ływ w zory literackie, m. in. św ietny, dla nas, niestety , zaginiony, dialog Cycerona H ortenzjusz. W ty m w y p ad k u sam au to r, opow iadający treść rzekom ej rozm owy, w ystępu je w roli ucznia, pouczanego przez m istrzy nię i lek ark ę w osobie filozofii.

Tego w łaśnie ty p u dialog pom iędzy m istrzem a uczniem zastosował do treści historycznej po raz pierw szy G rzegorz W ielki w sw ym nap i­ sanym w 593 r. dziele D ialogorum libri IV 9, w k tó ry m opow iada o życiu i cudach św iętych pochodzących z Italii, zwłaszcza św. B enedykta. Opo­ w iadanie u jęte jest w form ę rozm ow y pom iędzy sam ym autorem a jego uczniem i ulubio n ym diakonem P io trem , którego udział jest zresztą bardzo ograniczony, sprow adza się bow iem do zap y ta ń albo krótkich uw ag, w y su w ania w ątpliw ości, na k tóre m istrz udziela odpow iedzi, itp. Z praw dziw ego dialogu pozostał w ięc tu ta j, podobnie ja k w Boecjuszo- w ym k o m en tarzu do lzagogi, ty lk o konw encjonalny schem at kom pozy- cyjny, m ający dziełu nadać bardziej arty sty c z n y ch arak ter, a zarazem usp raw iedliw ić w iększą swobodę w układzie, luźne n astępstw o epizodów, w trącan ie dygresyj dydaktycznych itd.

W zastosow aniu dialogu do te m a tu hagiograficznego m iał jednak G rzegorz p oprzednika w osobie Sulpicjusza Sew era, znanego biografa św. M arcina z Tours (w. IV/V). On to, jak gdyby w ch arak terze dodatku do swego obszernego żyw ota tego św iętego, napisał rów nież dialog o jego c u d a c h 10, u ję ty w n a stę p u ją c ą postać: sam au to r i jego tow arzysz Gallus sp o ty k a ją sw ego w spólnego przyjaciela P ostum ianusa, k tó ry przed trzem a la ty w y je c h ał n a W schód, do E giptu i P alesty ny . O pow iada im on o cno­ tac h i cudach m nichów i św iętych żyjących w tam ty c h stronach, zwłasz­ cza na p u sty n i egipskiej i sy ry jsk ie j, potem jed n ak prosi, aby oni opo­ w iedzieli m u o św. M arcinie (którego byli uczniam i), gdyż także i n a W schodzie w szyscy gorąco in te re s u ją się jego postacią. Na to odpow iada S ulpicjusz, iż słuchając w szystkich p rzy taczan ych przez przyjaciela przy kład ó w stale m y ślał sobie, że przecież św M arcin w iększe jeszcze cuda działał i w iększe sk ład ał dow ody św iętości. O bydw aj zatem proszą

8 Por. W. S c h m i d , B o e th iu s a n d th e C la im s o f P h ilo so p h y. W: S tu d ia p a -

tristic a . II. B erlin 1957, s. 368 i n. T e x t e u n d U n t e r s u c h u n g e n z u r

G e s c h i c h t e d e r a l t c h r i s t l i c h e n L i t e r a t u r . T. 68.

9 W yd. M o r i с с a, R om a 1924. S ta rsze w y d a n ie u J. P. M i g n e ’ a w : P a tro ­

logia la tin a 77, 149— 430.

i° W yd. C. H a l m w: C o r p u s S c r i p t o r u m E c c l e s i a s t i c o r u m L a t i n o r u rn . T. 1. Y in d ob on ae 1866.

(6)

'Galla, aby im przytoczył jakieś fak ty z życia świętego, który ch Sulpi- -cjusz nie w spom niał w jego żywocie. Gallus opow iada to, co w idział lub zasłyszał, a obaj pozostali w trącają k ró tkie uw agi. Z nastaniem w ieczora rozm ow a zostaje przerw ana. N azajutrz Gallus ciągnie dalej sw ą opowieść, ju ż w otoczeniu liczniejszego grona słuchaczy, które napłynęło n a w ia­

domość, że uczeń św. M arcina opow iada o jego cudach. Pod w ieczór czas kończyć, gdyż Postum ianus następnego dnia znow u w yjeżdża na Wschód. Odjeżdżającego żegna Sulpicjusz zachęcając go, aby, gdziekol­ w iek zajedzie, nie przestaw ał głosić chw ały św. M arcina, którego żaden św ięty nie przew yższył.

Użycie dialogu jest w dziełku Sulpicjusza znacznie żywsze i o ryg i­ nalniejsze niż u k o n ty n u ato ra tej form y, Grzegorza. Zagajenie rozm ow y znów przypom ina sw ym w dziękiem i ciepłym tonem , jak zresztą i sce­ n eria, w stępy do dialogów Cycerona. Form a rozm ow y zn ajdu je w y sta r­ czające uzasadnienie w nakreślonej sytu acji, dialog toczy się w sposób dość niew ym uszony i swobodny, a postacie jego uczestników , z życia w zię­ te, nie są tylko papierow ym i m askam i. Tej sw obody i natu raln ości dia­ log hagiograficzny nie odzyskał już pod piórem G rzegorza W ielkiego an i w dalszych sw oich dziejach, k tó re z kolei w ypadnie n am przed­ staw ić.

N ajw iększe stosunkow o zalety artystyczne przyznać w ypadnie p ierw ­ szem u czysto średniow iecznem u rep rezen tantow i tej gałęzi dialogu, tzw.

E p ita p h iu m A rsen ii pióra R adberta z Corbie 11, dziełku z w ielu w zględów

bardzo typow em u dla swojej epoki, określanej m ianem karolińskiego renesansu. Ju ż sam o m iejsce jego pow stania, sły n n y b en ed yk tyń ski klasz­ to r w Corbie (w północnej Francji), należy do najw ażniejszych ośrodków k u ltu ra ln y c h tego w łaśnie okresu. Z kół w ykształconego k leru sk u p ia ją ­ cego się n a dw orze K arola W ielkiego pochodzi konw enans, by siebie sam ego oraz in n y ch członków swego grona określać p rzy pom ocy s ta ro ­ żytny ch pseudonim ów (zwyczaj naśladow any później przez hum anistów ): ta k więc pod m ianem bo h atera dziełka, A rseniusza, k ry je się bliski k rew ­ ny K arola W ielkiego, W ala, zm arły w 836 r. o p a t z Corbie, siebie nazyw a a u to r im ieniem Paschasiusa, a cesarza L udw ika Pobożnego i żonę jego J u d y tę — Ju sty n ia n em i Ju sty n ą itp . K u ltu ra literack a epoki w yraża się w obfitych cytatach z Terencjusza, Cycerona, Seneki i innych. Tym że trad y cjo m literack im przypisać należy sięgnięcie po form ę dialogu,

acz-11 Wyd. E. D i i m m l e r w: A b h a n d l u n g e n d e r K ö n i g l i c h e n A k a ­ d e m i e d e r W i s s e n s c h a f t e n z u B e r l i n , P h ilo so p h isch -h isto risch e K lasse, 1899— 1900, t. 2. S tarsze w y d a n ie u J. P. M i g n e ’ a w : P a tro lo g ia la tin a 120, 1559— 1650. Por. M. M a n i t i u s , G esch ich te d e r la tein isch en L ite r a tu r d es M itte la lte rs . T. 1. M ünchen 1911, s. 404— 411.

(7)

kolw iek za bezpośredni w zór za E b ertem 12 uznać trzeb a nie ty le Cyce- ronowego K atona Starszego (jak tego dom yśla się M a n itiu s 13), ile w łaśnie Sulpicjuszow y dialog o św. M arcinie, do którego u tw ó r Rad­ b e rta zbliża się zarów no zasadniczą koncepcją rozm ow y k ilku zakonników tego sam ego k laszto ru o zm arłym ich przew odniku duchow ym (podczas gdy u C ycerona sam ty tu ło w y b o h ater rozm aw ia z dwom a m łodszym i przyjaciółm i), jak n a w e t czysto zew nętrznie podziałem n a dw ie księgi (którego b rak w Katonie), nie m ówiąc już o tym , że treść dialogu Cyce- ronow ego je st filozoficzna, a nie historyczna.

P rzew odnim i rozm ów cam i dialogu R ad b erta (rozpoczętego niebaw em po śm ierci bohatera) są: w księdze I on sam pod im ieniem Paschasiusa oraz in n y w spółczesny m u zakonnik z Corbie, O dilm an, w ystęp u jący jako Severus — n a nich to spoczyw a głów ny ciężar opow iadania. Skro m n iej­ szy u dział w rozm ow ie bierze n iejak i A deodatus, człow iek m łody, pod­ sycający ją ty lk o sw oim i uw agam i i p y taniam i, doraźnie zaś zostają do dialogu w ciągnięci n iejacy C hrem es i A llabigius, rów nież m nisi klasztoru w Corbie. W księdze II natom iast, k tó ra była n ap isan a kilkanaście lat po pierw szej (około poł. w. IX) i k tó rej a k c ja m a się też później rozgry­ wać, ro zm aw iają (po zaszłej tym czasem śm ierci Sew erusa) Paschasius i A deodatus przy w spółudziale nie w y stępującego w księdze I Teofrasta.

Dodać trzeba, że treść R adbertow ego dialogu nie jest an i ściśle h i­ storyczna, a n i hagiograficzna (skoro b o h ater jego, W ala, przedstaw iony został co p raw d a jak o m nich n a d e r św iątobliw y, ale n ie jako k an d ydat n a ołtarze). Z am iar a u to ra określić b y m ożna raczej jako apologetyczny, gdyż prag n ie on przedstaw ić w e w łaściw ym św ietle działalność swego b oh atera, zd aniem jego, zapoznanego i niesłusznie usuw anego w cień, a n aw et szkalow anego za życia przez przeciw ników politycznych. Osobi­ ste zainteresow anie piszącego p rzedm iotem opow iadania n ad aje jego p rzed staw ien iu ru m ień ców życia i chroni dialog przed schem atyczną kon- w encjonalnością, choć w yszukana i ciem na (jak u K adłubka) szata języ­ kow a znacznie u tru d n ia czytelnikow i obcow anie z jego dziełem . Ze w zględu n a te sw oje ry sy c h a rak tery sty czn e u tw ó r R ad b erta stoi nieco n a uboczu w sto su n k u do głów nej linii rozw ojow ej dialogu hagiograficz- nego, k tó ra n aw iązu je bezpośrednio do G rzegorza W ielkiego.

W iele bliższy tego ostatniego jest niem al dokładnie w spółczesny R ad- berto w i k ró tk i dialog E m eryk a z E llw angen (późniejszego biskupa Passa- w y, zm arłego w r. 874) pt. V ita H a r io lfi14. Ów H ariolf, biskup z L angres,

12 A. E b e r t , A llg e m e in e G e sc h ic h te d e r L ite r a tu r d e s M itte la lte r s im A b e n d ­

lan de. T. 2. L eip zig 1880, s. 239 i n.; por. s. 181.

13 M a n i t i u s , op. cit., t. 1, s. 405.

14 W yd. w : M o n u m e n t a G e r m a n i a e H i s t o r i e a. Scriptores, t. 10, s. 11— 15. Por. M a n i t i u s , op. cit., t. 1, s. 493— 499.

(8)

założył w poł. V III w. benedyktyńskie opactw o w Ellw angen, n a pogra­ niczu frankońsko-baw arskim , a więc żyw ot jego był uśw ietnieniem pa­ m ięci fun d ato ra klasztoru, podjętym zresztą także ze w zględu n a ów­ czesnego biskupa W urzburga, Gozbalda, do którego rodu H ariolf należał. D aty rządów biskupich Gozbalda (842— 855), k tórem u u tw ó r jest dedyko­ w any, w yznaczają też czas jego pow stania. Sam a u to r kształcił się w n a j­ lepszych centrach ówczesnej ośw iaty: w Fuldzie u H rab ana M aura, w R eichenau pod W alafriedem Strabo, a nadto jakiś czas przebyw ał w St. Gallen. Ż y w o t Hariolfa u b rał w form ę rozm ow y pom iędzy sobą a pew nym cnotliw ym starcem im ieniem M atholf, k tó ry jest w łaściw ie głów nym narrato rem , podczas gdy autorow i przypada tylko skrom na rola p y tające­ go ucznia, jak to sam w yraźnie oświadcza na początku dialogu, zw racając się do M atholfa z następ ujący m i słow am i:

proszę, przedstaw po krotce jego życie, w ten sposób m ia n o w icie, ż e ty , jako starszy, odpow iadać b ęd ziesz na p ytan ia, ja zaś od czasu do czasu, jako uczeń, odpow iadał b ędę m is tr z o w i15.

Rzecz charakterystyczn a, iż w późniejszym sw oim liście E m ery k do tego w łaśnie wcześniejszego swego dzieła czyni alu zję m ówiąc, że „na­ śladow ał w nim Boecjusza“ 16 — najw idoczniej jeśli idzie o form ę dialogiczną. A luzja ta odnoszona byw a do K onsolacji, choć zasadniczo w grę wchodzić m ógłby także znany nam ju ż ko m entarz do Izagogi. Ze w zględu na treść jedn ak najbardziej zbliża się ten szkicow y Ż y w o t Hariol­

fa do Dialogu Grzegorza.

Od epoki karolińskiej przechodzim y do początku w. X, aby zająć się A rnoldem z St. E m m eram i jego dialogiem De m em oria Ъ. E m m eram i

et eius cu lto ru m 17. Je st to k o ntyn u acja w cześniejszego dzieła tegoż a u to ra

o życiu i cudach św". Em m eram a, patro na i założyciela jego m acierzy­ stego k lasztoru w Ratyzbonie. Dzieje k u ltu tego św iętego sp la ta ją się więc z h istorią klasztoru, a poniew aż o patam i tego ostatniego byli z za­ sady biskupi ratyzbońscy, w zakres dzieła w chodzą także fak ty z histo­ rii diecezji. K ontynuacja, o k tó rej tu m ow a, zaczyna się od przed­ staw ienia rządów biskupa-opata W olfganga (druga poł. w. X) i sięga do czasów sam ego au to ra, m niej w ięcej do r. 1036, stanow iąc dość p stro­ k a tą m ieszaninę różnorodnych relacji, nie św iadczącą zbyt pochlebnie ani o talen tach historycznych, ani o k u ltu rz e literack iej piszącego. U ję ta jest w form ę dialogu pom iędzy nim sam ym , w y stępujący m pod im ieniem C ollectitiusa (Zbieracza), oraz niejak im A m m onitiusem (P rzypom

inal-15 M o n u m e n t a G e r m a n i a e H i s t o r i e a. Scriptores, t. 10, s. 11. 16 M a n i t i u s, op. cit., t. 1, s. 497, przypis 1.

17 W yd. u M i g n ę ’ a w : P a tro lo g ia latin a 141, 1026— 1090. C zęściow o w : M o ­ n u m e n t a G e r m a n i a e H i s t o r i e a. Scriptores, t. 4, s. 543— 574. Por. M a- n i t i u s , op. cit., t. 2, s. 306— 313.

(9)

skim ), k tó ry przed staw iony zostaje jak o postać fik cyjn a, w yobrażająca k ilk u rów nocześnie jego w spółbraci zakonnych, k tó rz y pom agali m u przy u k ład a n iu dzieła, a b y żaden nie obraził się, gd yby on w łaśnie został pom inięty. G łów nym n a rra to re m je st w obec tego Collectitius, podczas g dy A m m onitius — stosow nie do swego nom -p arla nt — po trosze k ieru ­ je rozm ow ą, p rzy p o m inając in terlo k u to ro w i, o czym m a mówić, w ysu­ w ając w ątpliw ości lu b ko m en tu jąc opow iedziane fak ty . I w ty m w ypadku dialog je s t czysto konw encjonalny m ozdobnikiem literack im , bez żadnej w ew n ętrzn ej, organicznej potrzeby doczepionym do historycznego w ątku.

Z d ru g ie j poł. X I w. pochodzi italski zabytek dialogu hagiograficz- nego, a m ianow icie D ezyderiusza, o p ata z M o n te . Cassino (późniejszego efem erycznego następ cy G rzegorza V II pod papieskim im ieniem W iktora III), Dialogus de m iraculis in Italia j a d is 18. W ty m w y p ad ku podobień­ stw o z dialogiem G rzegorza W ielkiego je s t najw iększe już z sam ych tylko w zględów treściow ych, gdyż dzieło D ezyderiusza je st ja k gdyby jego kon­ ty n u a c ją . D ezyderiusz, długo letni o p a t na M onte Cassino, zasłużony opie­ k u n piśm ien nictw a i sz tu k pięknych w tym naczelnym ośrodku b en ed yk ­ tyńsk im , sam dość późno zapoznał się z g ra m a ty k ą oraz re to ry k ą i we w łasny m doro bk u litera c k im pozostaw ił to jedno tylko w iększe dzieło, zam ierzone pierw o tn ie n a c ztery księgi (z k tó ry ch dw ie m iały obejm ow ać cu d a zdziałane w sam ym M onte Cassino, a dw ie gdzie indziej w Italii), u rw a n e jed n a k na nie dokończonej księdze III. Ściśle za w zorem G rze­ gorza W ielkiego u ję te je st ono w form ę rozm ow y pom iędzy au to rem a jego diak o n em (lew itą) T eofilem , k tó ry m iał go do n ap isan ia dzieła zachęcać. R ola tego T eofila je s t jed n a k bardzo skrom na, praw ie tylko o rn am e n ta c y jn a , ja k ro la diakona P io tra w dialogu G rzegorzow ym . Po­ dobnie ja k G rzegorz, D ezyderiusz zastrzega się, że opow iadając o cudach, k tó ry c h sam nie był św iadkiem , przytoczy zawsze im ię tego, od kogo o n ich pow ziął w iadom ość, w rzeczy sam ej też pow ołuje się m. in. na papieży sw ego czasu: A lek san d ra II, Leona IX i G rzegorza VII, z k tó ry m i pozostaw ał w bliższych stosunkach.

J a k ju ż pow iedziano, najlep iej znany polskiej nau ce je st dialog H er- b o rd a z k lasz to ru M ichelsberg w B am bergu pt. De v ita et operibus b.

O tto n is 19, n a p isa n y około roku 1160. Jego tw órca, k tó ry osiadł w B am ­

b erg u ju ż po śm ierci O tto na i zapew ne nigdy nie znał go osobiście, przed ­ sta w ia w ty m dość o bszerny m dziele rzekom ą rozm ow ę, k tó rą sam m iał toczyć z dw om a bliskim i w spółpracow nikam i swego b o h atera, zakonnika­ mi z M ichelsbergu, T hiem onem i Sefridem . Oni to opow iadają dzieje

18 W yd. M a b i l l o n w : A c ta S an ctoru m , O rd in is S. B e n e d ic ti. T. 6 (saec. IV, pars 2). V e n e tiis 1738, s. 434— 469. Por. M a n i t i u s , op. cit., t. 3, s. 75 i n.

,e W yd. R. К о р к е w: M o n u m e n t a G e r m a n i a e H i s t o r i e a. S crip - tores, t. 20, s. 704— 769. Por. M a n i t i u s , op. cit., t. 3. s. 596— 598.

(10)

O tto n a (dokładnie sobie znane), w ten m ianow icie sposób, że w księdze I Thiem o m ów i o jego życiu w klasztorze i n a stolicy biskupiej, kończąc opisem śm ierci i pogrzebu, zaś w księgach II i III S efrid przedstaw ia dw ie kolejne w y p raw y m isyjne O ttona na Pom orze i zam yka rozm ow ę opow iadaniem o jego latach m łodzieńczych, spędzonych na dw orze H enry ka IV. Dialog ten, n ad er ciekaw y ze względów historycznych, n a ­ leży rów nież jako dzieło sztuki postaw ić stanow czo w yżej od om aw ianych poprzednio prac E m eryka z E llw angen, A rnolda z St. E m m eram i Dezy- deriusza z M onte Cassino. F a k tu rą zbliża się on do Sulpicjuszow ego dia­ logu o św. M arcinie, z k tóry m łączy ten u tw ó r liczba trzech rozm ówców, podział rozm ow y na dw a dni, przyjęcie za głów nych n a rra to ró w realn ych osób, k tó re re fe ru ją swe rzeczyw iste w spom nienia, z czego w ynika w zględnie ożyw iony i urozm aicony sposób prow adzenia rozm ow y. Je d ­ n y m słow em utw ó r H erborda godnie rep re z en tu je k u ltu rę literack ą re ­ nesansu w.* X II, choć i w nim dialog jest niew ątp liw ie fo rm ą p rzy p ad ­ kow ą, sztucznie z zew nątrz narzuconą.

M niej w ięcej w spółczesnym K adłubka (którego przeżył jed n a k o lat kilkanaście, bo zm arł około r. 1240) i członkiem tegoż co i on zakonu cy­ stersó w był Cezariusz z H eisterbach (został przeorem tam tejszeg o kla­ sz to ru w roku śm ierci naszego kronikarza, 1228), a u to r znanego w dzie­ jach średniow iecznej lite ra tu ry n a rra c y jn e j dzieła Dialogue m iraculo- rw ?n20. Nie jest to żyw ot k o n k retn ej jak iejś osobistości, lecz o b fity zbiór lu źn ych opow iadań o rozm aitych w ydarzeniach, ja k u G rzegorza W iel­ kiego lub D ezyderiusza z M onte Cassino, ty lk o że nie zw iązanych jakąś zasadą historyczno-geograficzną, ja k u obu ty ch autorów , lecz podzielo­ nych n a dw anaście rzeczow ych kategorii (o naw róceniu, skrusze, spo­ w iedzi, pokusach itp.). W przedm ow ie a u to r ośw iadcza, że są to b u du jące n auk i i przy kład y, k tó re jako m istrz now icjatu m iał zw yczaj opow iadać kand yd atom do sta n u zakonnego, i dodaje:

a b y zaś poręczniej uporządkow ać przykłady, w p ro w a d ziłem na k szta łt dialogu d w ie osoby: n ow icju sza, który sta w ia p ytan ia, i m nicha, który m u odpo­ w ia d a M.

W ten sposób form a dialogu zostaje zupełnie program ow o sprow adzo­ n a li tylko do roli p rincipium kom pozycyjnego, pozw alającego jakoś upo­ rządkow ać różnorodne elem enty, k tó re m ają wchodzić w skład dzieła. Z ebrane tu ta j przykłady nie w yczerp u ją m oże w szystkich w ypadków zastosow ania form y dialogu do w ą tk u historycznego lub raczej n a rra c y j­ nego do początku w. X III, pozw alają jed n ak w yrobić sobie zdanie o

spo-D ialogu s m ira cu lo ru m . Wyd. J. S t r a n g e . T. 1— 2. C oloniae, R om ae et

B r u x e llis 1851.

(11)

sobach tego zastosow ania. U derza przede w szystkim fak t, iż najczęściej używ ano tej form y do w yrażenia treści hagiograficznej, bądź też bardzo do hagiografii zbliżonej, jak w w yp adk u E pita phium A rsenii lu b dziejów k u ltu św. E m m eram a w dialogu A rnolda. Nie zdołaliśm y n atom iast zna­ leźć p rzy k ład u p rzy b ran ia w szatę dialogu w ątk u w yraźnie h istorycz­ nego, ja k to m a m iejsce w K ronice m istrza W incentego. Do czasu zatem , kiedy p rzy k ład tak i zostanie ujaw niony, w ypadnie zgodzić się ze zdaniem B a lz e ra 22, że pom ysł ta k i należy przypisać oryginalnej, choć nieco dzi­ w acznej in w en cji naszego dziejopisarza. Drogę w skazać m u m ogły istn iejące ju ż w łacińskiej lite ra tu rz e średniow iecznej w ypadki dialogizo- w ania w ątk ó w hagiograficznych. Rodzi się tu ta j pytanie, czy któreś z omówionych- przed chw ilą dzieł było lub mogło być znane W incentem u. Piszący te słow a nie p o djąłby się w skazać w naszej kronice śladów zna­ jom ości któregoś z przytoczonych utw orów . W odniesieniu do n iek tó ry ch z nich znajom ość ta k a jest n aw et w ysoce niepraw dopodobna, ja k np. w w y p ad k u E p ita p h iu m A rsenii, dochowanego w ogóle w jed n y m ty lk o rękopisie, k tó ry przez w ieki nie opuszczał klaszto ru w Corbie. ó ile jed n a k w olno żywić uzasadnione w ątpliw ości, czy a u to r polski m iał kiedy­ kolw iek w ręce u tw o ry R ad b erta z Corbie, E m eryka z Ellw angen, A rnolda z St. E m m eran, D ezyderiusza z M onte Cassino czy H erb orda z B am ber- gu — n ie m ów iąc ju ż o C ezariuszu z H eisterbach, k tórego praca pow stała ju ż może po śm ierci naszego W incentego — o ty le raczej czegoś przeciw ­ nego oczekiw ać m ożna w odniesieniu do dialogów G rzegorza W ielkiego oraz S u lp icju sza Sew era, k tó re zapew ne ta m ty m w szystkim służyły za wzór. O bydw a te klasyczne dzieła hagiografii łacińskiej cieszyły się w w iekach średnich ogrom ną poczytnością i tru d n o byłoby sobie w yobrazić, ab y jedn o przy n ajm n iej z n ich pozostało nieznane ta k w y­ k ształconem u i oczytanem u pisarzow i, jakim był m istrz W incenty. Trze­ b a też podnieść w ty m zw iązku, iż dialog G rzegorza fig u ru je w n a js ta r­ szym spisie księgozbioru k a p itu ły krakow skiej z r. 1110, a więc okrągło sto la t przed spisaniem kro n ik i K adłubka, k tó ry w ty m sam ym m ieście zasiadał, jak w iadom o, n a stolicy biskupiej. P rzy n ajm n iej zatem jego znajom ość w y d aje się w w y pad ku naszego k ro n ik arza n a d e r p raw ­ dopodobna. N ie bez w p ływ u , n a koniec, pozostać m ogła w ielka istotnie p opularność sz aty dialogicznej w piśm iennictw ie łacińskim w. X II, ude­ rzająca zw łaszcza w lite ra tu rz e filozoficznej oraz w polem ice religijnej z Ż y d a m i23 — ty lk o że w ty c h w y padkach idzie o w iele n a tu ra ln ie jsz e i n iejak o przez sam ą tre ść d y k to w an e zastosow anie form y dialogu, k tó ra

22 В a 1 z e r, op. cit., t. 2, s. 95 i n.

23 Por. J. d e G h e 11 i n c k, L ’E ssor d e la litté r a tu r e la tin e au X l i e s .

(12)

m a swe tra d y c je sięgające głęboko w starożytność i w lite ra tu rę wczesno­ chrześcijańską, z dialogam i św. A ugustyna n a czele.

N atom iast zebrany przez nas m ateriał nie potw ierdza w niczym , a raczej przeczy tezie Balzera, jakoby upraw ianie dialogu zw iązane było w X II w. jakoś bliżej i w sposób specyficzny z obszarem k u ltu ry fra n ­ cuskiej. Z przytoczonych powyżej przykładów dialogu hagiograficznego, stanow iących najbliższe tło literackie k roniki m istrza W incentego, n a j­ w ięcej p rzypada w łaściw ie na Niemcy, ale to samo zjaw isko spotykam y też w Italii (Grzegorz W ielki, D ezyderiusz z M onte Cassino) i w e F ran cji (Sulpicjusz Sew erus, R adbert z Corbie). Rozw ażanie form y dialogicznej nie stanow i więc żadnego p u n k tu oparcia dla prób w iązania au to ra naszej kro nik i z takim lub inn y m środow iskiem literackim . Ciekawszy byłby niew ątp liw y fakt, że dialog hagiograficzny w e w szystkich znanych nam w y padkach pojaw ia się w środow iskach zakonnych, przede w szystkim w w yb itn y ch ośrodkach benedyktyńskich (Corbie, M onte Cassino, St. Em ­ m eram , Ellw angen, M ichelsberg), gdyż dopiero Cezariusz z H eisterbach jest pierw szym cystersem próbującym posłużyć się tą form ą. D zieje się tak , wedle wszelkiego praw dopodobieństw a, ze w zględu n a szczególnie silny w tych ośrodkach w pływ cytow anych przez nas pism św. G rzegorza i Sulpicjusza Sewera. C hybionym jed n ak byłby, zdaniem naszym , w ysnu ­ ty z tej obserw acji w niosek, iż pom ysł ujęcia kro nik i w form ę dialogu zrodził się u m istrza W incentego dopiero w klasztorze jędrzejow skim , pod w pływ em tam tejszych tra d y c ji zakonnych. N ader tru d n o bow iem w y ob ra­ zić sobie, ab y zaw ażyły w tym w ypadku podniety odebrane przez autora dopiero u schy łk u jego życia, w w ieku lat co najm niej sześćdziesięciu, kied y jego form acja literack a m usiała już być od daw na zakończona. Nie bez znaczenia jest w ty m w y padku także fak t, iż o sta tn ia księga kroniki porzuca szatę dialogu i u jęta jest w form ę zw yczajnej n arracji.

Przedstaw iw szy w ten sposób literack ą paren telę form y dialogu uży tej w kronice K adłubka, należy zająć się teraz rozbiorem jej cech indyw idualnych. N ajw iększą może jej osobliwością jest fak t, że obaj in terlo k u to rzy biorą w praw dzie niem al rów nom ierny udział w rozm owie, ale role ich są odm ienne, gdyż jed en opow iada, a drugi k o m en tu je opo­ w iedziane fak ty , przytaczając dla n ich często analogie z dziejów sta ro ­ żytnych. T echniki takiej nie w idzieliśm y w żadnym z rozpatryw any ch dialogów hagiograficznych. P ew nej, choć dalekiej tylko analogii do­ starczyć może Sulpicjusza S ew era dialog o św. M arcinie, gdyż w nim paro kro tn ie pow raca m yśl, że cnoty i cuda różnych św iętych porów nyw ać m ożna z życiem św. M arcina, m ow y jed nak nie m oże być o ty m , aby k tórykolw iek z nich go przew yższył. Poniew aż dla Sulpicjusza Sew era, piszącego w Galii, św. M arcin jest patro nem m iejscow ym , narodow ym , a wszyscy inn i obcymi, m ogła ew entualnie le k tu ra jego dzieła nasunąć

(13)

m yśl, aby dzieje domowe, ojczyste, zestaw iać i porów nyw ać z cudzy­ m i, zw łaszcza zaś ze sław nym św iatem dziejów starożytnych. Je st to jednakże czysta tylko możliwość, a w żadnym w y p adk u nie bezpośredni w zór dla naszego kronikarza.

Dialog zastosow any przezeń przedstaw ia ty p tzw. dialogu refe­ row anego, tj. takiego, w k tó ry m o przebiegu rzekom ej rozm ow y dow iadu­ jem y się od jednego z jej uczestników lu b raczej słuchaczy (np. P lato ń ­ ska Uczta lu b Cyceronow y dialog O państw ie). O pow iadający co p raw d a n a w stępie ledw ie zaznacza sw oją obecność słow am i: „M emini ego collocu-

tionis m u tu a e viro ru m illu striu m “ 24 itd., a n astępnie pozwala całkow icie

zapom nieć o sobie aż do początku księgi IV, kied y to po „odejściu n a spoczynek“ o b yd w u in terlo k u to ró w u jaw n ia się jako ów „służka“ , który dotychczas „trzy m ał kałam arz i objaśniał św iece“, a którem u obecnie „przew odniczący b iesiadników “ zleca ko ntynuow anie opow iadania 25. Sce­ n erię dialogu w trz e c h pierw szych księgach należałoby sobie zatem w yobrażać jako ucztę, w czasie k tó rej M ateusz i J a n toczą sw oją długą rozm ow ę przy m ilczącym tylko udziale pozostałych biesiadników , spośród k tó ry ch ind yw id u alizuje się tylko ów „przew odniczący“ (praeses epulan-

tiu m , fig u ra antyczna, grecki basileus tu sym p o siu ), n iew ątpliw ie iden­

tyczny z k sięciem -inicjatorem dzieła, w ym ienionym w przedm ow ie, oraz w spom niany już „słu żka“, będący m aską sam ego a u to ra kroniki. Rozmo­ w a p rzy uczcie jako sceneria dialogu m a oczywiście sw oją bardzo daw ną tra d y c ję , sięgającą P la to n a i K senofonta, łacińskiem u zaś średniow ieczu n ajb ard ziej znana była z Saturnaliów M akrobiusza. M otyw ten jest jed n ak w naszej kronice ledwo szkicowo zaznaczony, i to w m om encie, k ied y dialog kończy się, przechodząc w ciągłe opow iadanie, n orm alne w dziełach historycznych.

A by w yczerpać w pełni problem dialogu w kronice K adłubka, n a ­ leżałoby zająć się bliżej ow ym osobliw ym poem atem dialogizow anym w księdze IV, n azyw anym pospolicie, a n iezbyt słusznie, „trenem żałobnym n a śm ierć K azim ierza Spraw iedliw ego“. N ależy on do g atun ku literackiego „sporów “ (łać. certam en, niem . Streitgedicht), jak ich wiele znam y z piśm ien nictw a ow ych czasów 26. Do tego te m a tu w ypadnie nam jed n ak pow rócić przy inn ej sposobności.

!4 M o n u m e n t a P o l o n i a e H i s t o r i e a, t. 2, s. 251. 25 T a m ż e, s. 377.

28 H. W a l t h e r , D as S tr e itg e d ic h t in d e r la tein isch en L ite r a tu r d es M itte la lte rs . M ünchen 1920. Por. M a n i t i u s , op. cit., t. 3, s. 944— 963.

Cytaty

Powiązane dokumenty

a) awarie uniemożliwiające eksploatację przedmiotu umowy, b) wady stanowiące zagrożenie bezpieczeństwa osób i mienia. 2) pozostałe ujawnione wady usuwane będą w terminach

Jest takie trafne stare powiedzenie - ja k sobie pościelimy, tak się wyśpimy - podkreślał Cezary Krasowski, wójt gminy Brudzew, podczas pierwszego spotkania w tej sprawie,

3. Ogłoszenie o przetargu zostało zamieszczone na tablicach ogłoszeń Starostwa Powiatowego w Pruszkowie oraz Urzędu Gminy Brwinów, a także w Biuletynie Informacji

1) w stosunku do którego otwarto likwidację, w zatwierdzonym przez sąd układzie w postępowaniu restrukturyzacyjnym jest przewidziane zaspokojenie wierzycieli przez likwidację

– Wszystkie informacje dotyczące BO, jak poprawnie przygo- tować projekt, cennik, dzięki któremu łatwiej jest wycenić wartość projektu, a także mapy z nieruchomościami, które

odpowiedzialności cywilnej w zakresie prowadzonej działalności gospodarczej związanej z przedmiotem zamówienia na kwotę min. Ponadto o udzielenie zamówienia mogą ubiegać

2) dokonanie odbioru końcowego dokumentacji, 3) terminowe uregulowanie należności PROJEKRANTA. PROJEKTANT opracuje i przekaże ZAMAWIAJĄCEMU dokumentację projektową po

o utworzeniu Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości (Dz. Wadium wnoszone w pieniądzu wpłaca się przelewem na rachunek bankowy:.. sprawy: DFA.26.ZP.D.14.2019 zadanie