• Nie Znaleziono Wyników

"Trzy szkice romantyczne. O „Dziadach”, „Balladynie”, epilogu „Pana Tadeusza”", Jarosław Maciejewski, Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie, ss. 298, 2 nlb. : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Trzy szkice romantyczne. O „Dziadach”, „Balladynie”, epilogu „Pana Tadeusza”", Jarosław Maciejewski, Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie, ss. 298, 2 nlb. : [recenzja]"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Dernałowicz

"Trzy szkice romantyczne. O

„Dziadach”, „Balladynie”, epilogu

„Pana Tadeusza”", Jarosław

Maciejewski, Poznań 1967,

Wydawnictwo Poznańskie, ss. 298, 2

nlb. : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 61/1, 361-376

(2)

w . 586 i 610— 611, n a leżą ce do k w e stii G uślarza w sc e n ie z m ilczą cy m W id m em , brzm ią tak, ja k b y p ierw o tn ie w y p o w ia d a ł je K siądz. W ym ien ia ta m G uślarz a k c e ­ soria k ap łań sk ie: k rop id ło, stu łę, grom n icę, co ź le p rzy sta je do osoby p rzew o d n ik a obrzędu o p o g a ń sk im rod ow od zie. Stąd w n io se k M a cie jew sk ieg o , że i w s c e n ie z m ilczącym W idm em p ierw o tn ie w y stę p o w a ł K s ią d z 68.

iSzczegół znaczący i w a rt osobnej d y sk u sji, m. in. k o n fro n ta cji z lu d o w y m i w ierzen ia m i w siłę m a g iczn ą p rzed m iotów zw ią za n y ch z czy n n o ścia m i sa k ra ln y m i, a le na p o d sta w ę k o n stru k cji filo lo g ic z n e j zb yt w io tk i. Z e św ia d ectw em d ok u m en tu k on k u row ać n ie m oże. N ie zagrozi te ż h ip o tezie P ig o n ia o czasie p o w sta n ia sc e n y z m ilczącym W idm em .

„Mrok ta jem n ic nas o ta cza ” — M ic k ie w ic z o w sk im cytatem zaczął P igoń ro z­ p raw ę o F o rm o w a n iu „D z ia d ó w ” c zę ś c i d ru g ie j. W śród ta jem n ic tw ó rczo ści M ic­ k iew icza b y ł p rzew o d n ik iem n iezró w n a n y m i m ało jest tak ich m roczn ych z a k ą t­ k ó w życia i d zieła p oety, do k tó ry ch n ie d ota rła b y jego m y śl b adaw cza. Z zagad k ą g en ezy jsk ą D zia d ó w m ło d zień czy ch m ierzy ł się p rzez la ta całe, cie r p liw ie p ro stu ją c b łęd y cudze i w ła sn e . F o rm o w a n ie „ D zia d ó w ” c zę ś c i d r u g ie j jest n ie ty lk o o s ta t­ n im w tej k w e s tii sło w em uczon ego, k tóry w ię c e j n iż k to k o lw ie k in n y d ołożył d o naszej w ie d z y o tym d ziele. Jest ró w n ież d o k u m en tem p o sta w y czło w ie k a n ie u sta ją ceg o w p o szu k iw a n iu p ra w d y , k ry ty czn ie o cen ia ją ceg o w ła s n e d o k o n a n ia , a n iezm ien n eg o w sw o ich u m iło w a n ia ch . Spod su g e s tii tego dok ład n ego i p r z e j­ rzy steg o rozu m ow an ia n ie ła tw o się u w o ln ić, zw ła szcza tem u , kto, jak ja, w y c h o ­ w a ł się p o lo n isty czn ie na ro zp ra w ie D o ź r ó d e ł „ D zia d ó w ” k o w ie ń s k o -w ile ń s k ic h . M im o to — na ile stać m n ie b y ło — starałam się w y p ró b o w a ć w y tr z y m a ło ść i sp o ­ istość tej k o n stru k cji w p rzek on an iu , że je st to te k s t ż y w y n aukow o, z k tó r e g o czerpać trzeb a n ie ty lk o w ie d z ę , ale i in sp ira cję do d ysk u sji.

Z o fia S te fa n o w s k a

J a r o s ł a w M a c i e j e w s k i , TRZY SZKICE ROM A NTYC ZNE. O „D Z IA ­ D A C H ”, „B A L L A D Y N IE ”, E PIL O G U „P A N A T A D E U S Z A ”. (Poznań) 1967. W y ­ d a w n ictw o P o zn a ń sk ie, ss. 298, 2 nlb.

J a ro sła w M a cie jew sk i w k ró tk iej p rzed m o w ie do sw o jej k sią żk i zap ow iad a, że p rzed sta w io n e w niej „trzy szk ice ro m a n ty czn e” łączą „ w sp ó ln e p rob lem y b a ­ d a w c z e ”, k tóre „n asu n ęły się przy k o n fro n ta cji d o ty ch cza so w y ch k om en tarzy f ilo ­ lo g iczn y ch i su g e s tii in terp reta cy jn y ch z m a te r ia ła m i b io g ra ficzn y m i, te k s to lo - g iczn y m i, h isto ry czn y m i czy k o m p a ra ty sty czn y m i [...]” (s. 5). N ic też d ziw n ego, ż e p rzy ta k szeroko p o jęty m zadaniu próba od tw arzan ia i w y ja śn ia n ia h isto rii p o w s ta ­ w a n ia D zia d ó w w ile ń s k o -k o w ie ń sk ic h rozrosła się w dużą pracę, ob ejm u jącą w ra z z p rzy n a leżn y m i jej p rzyp isam i b lisk o d w ie trzecie książk i.

M a cie jew sk ieg o n ie za d o w a la ją d o ty ch cza so w e osiągn ięcia k om en ta to ró w i f i ­ lo lo g ó w . U w aża je — i słu s z n ie — za p o d ejm o w a n e z a w sze z ja k ieg o ś o k r e ślo ­ n eg o p u n k tu w id z e n ia i sk u tk iem te g o ty lk o czą stk o w o p rzy b liża ją ce do p ra w d y

ż e sło w o „ S tó jc ie ” z w . 518 p o ja w iło się dopiero w k o rek cie (s. 52); w rze c z y ­ w is to ś c i b y ło ono ju ż w a u to g ra fie. W szy stk o to drobiazgi, a le w m istern ej b u d o w li h ip o tez M a cie jew sk ieg o p ełn ią one sw o ją fu n k cję, n ie trzeb a w ię c dodaw ać, ż e brak d ostępu do p ełn eg o te k stu k o p ii C zeczota od b ił się na trw a ło ści tej b u d o w li.

(3)

o D zia d a ch . W yjaśn iały one w ie le p o szczeg ó ln y ch zagad n ień , n ie d a w a ły jed n ak ja sn ej o d p o w ied zi n a zasad n icze p ytan ia: ja k ie s ą p o w ią za n ia stru k tu ra ln e m ięd zy p o szczeg ó ln y m i częścia m i i J a k i jest „ sta tu s” b oh atera D z ia d ó w ? N ie zad o w a la go ró w n ież p ogod zen ie się h isto r y k ó w litera tu r y i in terp reta to ró w z b rak iem tak iej od p ow ied zi.

„P rzyjm u je się teraz, że w ła śn ie brak od p ow ied zi jed n ozn aczn ej b y ł św ia d o ­ m y m założeniem a rty sty czn y m M ick iew icza [...].

„Trzeba jed n ak p o w ied zieć, że i te n o sta tn i sp o só b tłu m a c z e n ia jest ta k że s t w o ­ rzen iem ja k iejś — w y g o d n iejszej m oże niż in n e — h ip ostazy, p rzy jęciem ja k ieg o ś założon ego pun k tu w id z e n ia ” (s. 9— 10).

P oszu k u jąc tej jed n ozn aczn ej o d p ow ied zi, autor S z k ic ó w d oszed ł do w n io sk u :

D zia d y tłu m a czy ły b y się jasno, g d yb y M ick iew icz m ógł zrea lizo w a ć sw ój zam ysł

p ierw o tn y . A le:

„Te sa m e p rzeciw n o ści losu , k tóre d o ty k a ły A d am a M ick iew icza , o d b ija ły się na k sz ta łc ie arty sty czn y m i losach w y d a w n ic z y c h D zia d ó w .

„P om ysł p ierw o tn y został w y w r ó c o n y p rzez cen zorsk i op ortunizm »panów R ady ^ szk olarsk iego m ajestatu «. W w y n ik u g n ie w u i d em o n stra cy jn eg o k ata stro fizm u p o w sta ła n ow a w e r sja starego p om ysłu , to zn aczy to, co n a zy w a m y »częścią IV« 4 I w r e sz c ie p a ra d o k sa ln ie sp rzyjająca n a k ró tk o k o n iu n k tu ra (L elew el na sto łk u cenzorskim ) za in icjo w a ła trzecią fazę w h isto rii p isa n ia D zia d ó w , ta k że jed n ak n iefo rtu n n ą . W m ięd zy cza sie zaszły b o w iem ok oliczn ości, k tóre m u sia ły zm o d y ­ fik o w a ć p ierw o tn ą k om p ozycję, tem a t i su b iek ty w izm au torsk iej o cen y p oru szan ego p rob lem u , cią g le jeszcze w te d y d la M ick iew icza a k tu a ln eg o .

„W ydanie tom u I P o e z ji w y tr ą c iło z k o m p o zy cji p ierw o tn ej jej w a żn e ogniw o: c y k l ballad. N a cisk zob ow iązań w y d a w n ic z y c h przy o k reso w y m braku p o ety ck ieg o » natchnienia« i p isarsk iej siln ej w o li sk ło n iły zaś au tora do zgody na druk r e d a k ­ c y jn ie n ie d op racow an ych , a ty m bardziej k o m p o zy cy jn ie n ie sk o o rd y n o w a n y ch »u łam k ów ob szern iejszeg o poem atu«. N o w e p r z em y ślen ia i k o n cep cje m u sia ły zo ­ stać poza drukiem .

„T akie są d zieje D zia d ó w lite w sk ic h rozłożon e na trzy fa zy , na trzy ok resy p is a n ia ” (s. 149— 150).

N ie zn ający S z k ic ó w M a cie jew sk ieg o c z y teln ik n in iejszej recen zji doznaje za ­ p e w n e w tej c h w ili m iesza n y ch uczuć. Z n iech ęcen ia: jed n ozn aczn a od p ow ied ź na p o sta w io n e p y ta n ia o statu s b oh atera D zia d ó w i o p o w ią za n ia p oszczególn ych ich c zęści jest n ad al n iem o żliw a . A raczej — b y ła b y m o żliw a , g d y b y w zrealizow an iu p ierw o tn eg o planu n ie p rzeszk o d ziły M ick iew iczo w i cenzura, g n ie w , zbyt późna z jed n ej stron y, a p rzed w czesn a z d ru giej p rzy ja zn a k on iu n k tu ra, pośp iech , słab a w o la . P od n iecen ia: czyżb y M a c ie je w sk i rozporządzał n o w y m i, n iezn a n y m i a r e w e ­ la c y jn y m i m ateriałam i, rzu cającym i św ia tło n a h isto rię p o w sta w a n ia D z ia d ó w ?

N ie, n ow ych m a teria łó w M a c ie je w sk i n ie o d k ry ł. W n io sk i s w o je op arł na a n a ­ liz ie zn an ych , p o w szech n ie d ostęp n y ch źródeł. P o w ied zm y od razu, że analiza ta p rzy n io sła n iek ied y ob serw a cje cen n e, z k tó ry m i p rzy szli b a d a cze b ęd ą się m u sieli liczy ć. W łączone jed n ak one z o sta ły w tok ro zu m o w a n ia od zn a cza ją cy s ię zb ytn ią d o w o ln o ścią w sta w ia n iu h ip otez i n iezb y t sz c z ę ś liw ą in terp reta cją tek stó w .

P rzy jrzy jm y się tem u rozu m ow an iu b liżej. Jak p o w sz e c h n ie w iad om o, jesien ią 1821 M ick iew icz zd ecy d o w a ł się na w y d a n ie trzech to m ó w sw o ich P o e z ji. P r z y ­

1 A u tor S z k ic ó w od czasu do czasu przy słow ach : „część IV ” u żyw a o k reśle­ nia: „tak zw a n a ” lub jak tu: „to, co n a z y w a m y ”. D laczego? N ie m a w ą tp liw o ści, ż e ty tu ł pochodzi od M ick iew icza.

(4)

ja c ie le za częli zab iegi koło p ren u m eraty. Jaki m iał b y ć układ ty c h trzech tom ów , a zw łaszcza: co m ia ł zaw ierać tom p ierw szy ? M a c ie je w sk i odpow iada: p ra w d o p o ­ dob n ie cy k l b allad i p ierw o tn ą w e r sję D zia d ó w , z k tórej o ca la ła ty lk o część II. A utor S z k ic ó w m ó w i o „św iad om ym a rty sty czn y m założeniu fab u larn ej in te g r a l­ ności b a lla d o w eg o cy k lu ii sta ry ch D z i a d ó w b a lla d y b y ły p o m y śla n e p ierw o tn ie ja k o „cyk l o w y m o w ie in tro d u k cy jn ej w stosu n k u do D z ia d ó w ” (s. 65). D od ajm y m oże zaraz: D zia d ó w o b ejm u ją cy ch ju ż scen ę z m ilczącym W idm em na końcu części II.

O k reślen ie ballad jak o cy k lu o w y m o w ie in tro d u k cy jn ej do D zia d ó w n ie budzi w e m n ie żad n ych zastrzeżeń. T ę fu n k cję p e łn iły one i p ełn ią d alej. Gorzej z ow ą „ fa b u la rn ą in teg ra ln o ścią ”. W tym celu M a cie jew sk i m u siał przep row ad zić dw a ry z y k o w n e zabiegi: w y łą c z y ł z o p u b lik o w a n eg o w r. 1822 cy k lu te b a lla d y , k tóre m u „nie p a s o w a ły ” do jego k on cep cji, co jest ch yb a zb yt w ie lk ą d o w o ln o ścią p o ­ stęp o w a n ia , oraz starał się w y k a z a ć w e w n ę tr z n e zw ią zk i m ięd zy p o szczeg ó ln y m i b a lla d a m i i D zia d a m i. N ie w n ik a m szczeg ó ło w o w o cen ę tej an alizy; ch cia ła b y m ty lk o zau w ażyć, że zabrakło w niej au torow i n iep ok oju o „ sta tu s” n iek tó ry ch b o­ h a te r ó w w y stę p u ją c y c h w b a lla d a ch i w p oem acie. Z b y tn ie ich u to żsa m ia n ie w y d a je s ię b ardziej n ieb ezp ieczn e i m n iej zasad n e n iż u to żsa m ia n ie m ilczą ceg o W idm a z G u staw em .

A b y pod b u d ow ać sw ą h ip o tezę o ta k iej a n ie in n ej zaw a rto ści tom u p ierw szeg o , M a cie jew sk i p rzep row ad ził jeszcze szereg analiz, rozu m ow ań i zab iegów . O to n a j­ w a ż n ie js z e z nich:

1. P o sta w ie n ie h ip otezy, że scen a z m ilczą cy m W idm em b y ła n ap isan a w c z e ś ­ n ie, przed p o w sta n iem cz. IV, a nie, jak są d ził P igoń , w późnym o k resie p racy nad

D zia d a m i, ja k o pom ost łą czą c y cz. I i IV.

2. U p ra w d o p o d o b n ien ie p rop on ow an ego p rzez sie b ie p ierw o tn eg o u k ład u tom u 1 (cyk l b allad i D zia d y) p rzez p rzep ro w a d zen ie an a lo g ii z w a rsza w sk im w y d a ­ n iem T rem b eck ieg o .

3. P róba p rzesu n ięcia h ip o tety czn y ch dat p o w sta n ia p o szczeg ó ln y ch ballad oraz D zia d ó w ta k , aby b y ły b liż sz e sobie; w w y p a d k u dat ozn aczan ych dość n ie ­ w ą tp liw ie — z a sy g n a lizo w a n ie m o ż liw o śc i ich p ow tórn ych red a k cji w roku 1821. Z a b ieg ten m ia ł na celu w y k a z a n ie „św ia d o m eg o założenia tw ó rczeg o M ick iew icza ”, d ą żą ceg o do organ iczn ego p ow iązan ia b allad z D zia d a m i.

4. P o s ta w ie n ie h ip otezy, że tak z a p la n o w a n y tom 1 p ad ł ofiarą cenzury. 5. P rób a u sta le n ia d aty n ap isan ia o ca la ły ch fra g m en tó w cz. I i o k reślen ie ich jak o sto su n k o w o późnej próby ad ap tacji p ierw o tn ej cz. I, ju ż po k rachu p la n ó w w y d a w n ic z y c h w końcu 1821 roku.

H ip oteza o w c z e śn ie jsz y m p o w sta n iu scen y k oń czącej D zia d ó w cz. II w y n ik a z p o w a ż n y c h p rzesła n ek i zo b o w ią zu je na przyszłość. Jak w iad om o, S ta n isła w P ig o ń w y s u w a ł p rzyp u szczen ie, że scen a z m ilczą cy m W id m em p o w sta ła jako p r z e jś c ie m ięd zy uprzed n io n ap isan ą częścią II a istn ieją cą już w te d y częścią IV. P r z y p u sz c z e n ie to opierało się na tym , że w k op ii C zeczota, za w iera ją cej n a j­ w c z e ś n ie js z y ze zn an ych nam te k s t cz. II, ow ej scen y brak, oraz na fra g m e n c ie listu M ic k ie w ic z a do C zeczota z 25 sty czn ia 1823: „Do części d rugiej n ie sta je k ilk u w ie r s z y w dorob ion ym k ilk u n a sto w ie r sz o w y m p rzejściu ” 2. 5 lu teg o M ick iew icz w y ­ s ła ł do C zeczota lis t w ra z z p rzed m ow ą i w sta w k a m i, z k tórych n ajd łu ższa liczy 27, a n a jk ró tsza 15 w e r só w . S cen a z m ilczą cy m W idm em , k tórej brak w k op ii

2 W szy stk ie cy ta ty z lis tó w M ick iew icza p o d a jem y za w y d .: A . M i c k i e w i c z ,

(5)

C zeczota, liczy sob ie z górą 100 w e r só w . M a c ie je w sk i znajduje je sz c z e in n y d ow ód , że n ie m o g ła być w y sła n a dopiero w lu ty m 1823. 23 m arca M ick iew icz, n ie z a d o w o ­ lo n y z k o rek t, p isa ł do Czeczota: „W fo r m ie ósm ej jest: »w eźcie H a lin ę p o d ręce«. N iech d ia b li w e z m ą tę H alin ę! B yło ta m » d ziew czyn ę«. P rzep isy w a cz, n ie w y c z y ­ ta w sz y , od m ien ił. Ja p rzyb ierałem się p o p ra w ić i w id zę, żem za p o m n ia ł”. W od p o­ w ie d z i na w y m ó w k i M ick iew icza C zeczot p rzyp om n iał: „jakeś b y ł na św ię ta c h , c zy ta łem i m ó w iłem ci, co tu to b rzy d k ie im ię H a lin y m a rob ić [...]” 3. M o w a o w . 614, zn ajd u jącym się w ow ej k o ń c o w e j scen ie. M a cie jew sk i w y s n u w a stąd słu szn y w n io sek , że scen a ta m u sia ła is tn ie ć w c z e śn ie j; w o k r e sie św ią t B ożego N arod zen ia 1822 r. już ją p rzep isy w a n o i M ic k ie w ic z „p rzyb ierał s ię ” p o p ra w ia ć k opię.

P rzek o n y w a ją cy m dow od em w c z e śn ie jsz e g o p o w sta n ia o statn iej sc e n y cz. II

D z ia d ó w jest ró w n ież an aliza tek stu . G u śla rz za ch o w u je się w n iej jak k sią d z ,

każe podać so b ie k ropidło, stu łę i g ro m n icę. K o ń co w y fra g m en t cz. II p o w sta ł w ię c jeszcze w ok resie, w k tórym ob rzęd ow i w u tw o rze M ick iew icza p rzew o d n iczy ł K siądz, n ie G uślarz.

iDo tego m om en tu w y w ó d M a c ie je w sk ie g o je s t bardzo m ocn y. R y zy k o w n a dopiero w y d a je się teza następ u jąca: „scen a ostatn ia, znana nam je d y n ie z p ier­ w o d ru k u »części II«, a której zab rak ło w »kopii C zeczota«, is tn ia ła w a u to g r a fie tego u tw oru od sam ego p oczątku. B y ła ona organ iczn ie zw ią za n a z p ierw o tn y m p la n em tego u tw o ru ” (s. 30). O tóż ta k ieg o w n io sk u w y p ro w a d zić n ie m ożn a; p rze­ ciw n iem u sta je b o w iem w ła śn ie św ia d e c tw o k o p ii C zeczota. M a c ie je w sk i nie m ógł, n ie ste ty , pisząc sw o ją k sią żk ę k o rzy sta ć z p racy P igonia: F o rm o w a n ie „D zia ­

d ó w ” c zę ś c i d r u g ie j (W arszaw a 1967). Z a m ieszczo n e tam fo to k o p ie sek stern ik u

C zeczota oraz jego d ok ład n y opis (s. 8—9) zd ecy d o w a n ie św ia d czą p rzeciw tak d alek o id ącej h ip otezie. K opia C zeczota n ie je s t a n i z d efek to w a n a , an i te ż n ie n a su w a p odejrzeń, że p rzerw ał on p r z e p isy w a n ie , jak sądzi M a c ie je w sk i (s. 31). P rzeciw n ie, w szy stk o w sk a z u je na to, że C zeczot u k o ń czy ł p r z ep isy w a n ie p o w ie r z o ­ nego so b ie rękopisu. M ożna w ię c ty lk o w y su n ą ć h ip otezę, że og n iw o p o śred n ie m ięd zy u tw o rem , który p rezen tu je nam k o p ia C zeczota, a w e r sją ogłoszon ą w dru­ ku p o w sta ło przed B ożym N arod zen iem 1822 roku. D o d alszych w n io sk ó w , jak ob y scen a z m ilczą cy m W idm em istn ia ła w p ie r w o tn y m a u to g r a fie — nic n ie u p ra w n ia .

H ip oteza, iż M ick iew icz p ro jek to w a ł u k ła d sw o jej trzy to m o w ej ed y cji na w zó r w y d a n y c h przez G lü ck sb erga P o e z ji T rem b eck ie g o , m a u za sa d n ien ie bardzo sła b e. P ra w d a , że ed ycja ta zn alazła u zn a n ie w oczach filo m a tó w , że w ie le p r z e r y w n i­ k ó w z p ierw szeg o tom ik u P o e z ji M ic k ie w ic z a je s t id en ty czn e z p rzery w n ik a m i w P o e z ja c h T rem b eck iego, a le to jeszcze nic n ie zn aczy. M a cie jew sk i cy tu je na p o ­ p a rcie sw o je j te z y lis t C zeczota z 11 sty c z n ia 1822: „B ęd zie to ze 3 to m ik i, jak są u T r em b eck ie g o ” (s. 62). P rzy to czo n y fr a g m e n t listu m ożna rozu m ieć trojako: trzy to m ik i — t y le co u T rem b eck iego; tr z y to m ik i o pod ob n ej o b ję to śc i i w y ­ g lą d zie ja k T rem b eck iego; trzy to m ik i o p o d o b n y m u k ła d zie jak u T rem b eck ie­ go. M a cie jew sk i n ie u w zg lęd n ia dw óch p ie r w sz y c h m o żliw o ści; w y b ie r a od razu trzecią. A w ła ś n ie ta jest n ajm n iej p raw d op od ob n a. W to m ie 1 w a r sz a w sk ie j ed y cji T rem b eck ie g o zam ieszczon o u tw o ry n a jb a rd ziej dla autora rep rezen ta ty w n e: P o e -

m a ta o p is u ją c e , L is ty , B a jk i. W drugim w ie r s z e różn e, w trzecim — tłu m a czen ia .

M a c ie je w sk i u w aża, iż M ick iew icz p r o je k to w a ł u k ład sw y c h u tw o ró w i ich ro zło ­ ż e n ie na p oszczeg ó ln e to m y w e d łu g te g o sch em a tu . A le T rem b eck i nie żył, doro­

3 L ist z 25 III 1823. A r c h iw u m filo m a tó w . Cz. I: K o re sp o n d e n c ja . W yd ał J. C z u b e k . T. 5. K rak ów 1913, s. 153.

(6)

b ek jego b y ł za m k n ięty i w y d a w c y m o g li go sob ie gru p ow ać d o w o ln ie — jak im i czy teln ik o m b y ło w y g o d n iej. T ru d n o zaś sob ie w yob razić, b y m ło d y p oeta, ś w ia ­ d o m y sw ej in n ości oraz p rzew rotu d o k o n y w a n e g o p rzez sieb ie w p o lsk iej poezji, d ecy d o w a ł się dać w to m ie 1 u tw o ry „ u d erzen io w e”, w n astęp n y ch zaś „różnoraką zb ieran k ę, »w iersze różne«” (s. 64) i w te n sposób p lan ow ać o fe n s y w ę , która po p ierw szy m ataku m ia ła osłabnąć. A w ię c tę h ip otezę, słab ą ju ż sam ą w sobie w sk u te k oparcia jej na an alogii, n a leża ło b y odrzucić.

P róba in n eg o w y zn a czen ia dat p o w sta n ia p o szczeg ó ln y ch b a lla d i D zia d ó w p o ­ w io d ła się ty lk o częściow o. P rzy p u szczen ie, że D zia d ó w cz. II p o w sta ła n ie w r. 1820, jak d otych czas sądzono, ale m ięd zy m arcem a p aźd ziern ik iem 1821, jest op a rte na dość p rzek o n y w a ją cej p rzesła n ce. Jak w ia d o m o z listu M a lew sk ieg o z 28 lu teg o 1821, M ick iew icz w p ie r w sz y c h d n iach m arca o trzym ał od niego „G öth ego t. 7” 4. B y ł to m oże tom 7 G ö th e ’s n e u e S c h r ifte n (B erlin 1800); w ty m to m ie w ła śn ie zn a jd o w a ł się, po raz p ie r w sz y w zb iorow ej ed ycji, w ie r sz D ie

S p rö d e , a w o ln y p rzek ład teg o w ie r sz a zn alazł się w II cz. D zia d ó w już w jej

w c z e sn e j, znanej z k op ii C zeczota, w ersji.

N a to m ia st p rób y „ zb liżen ia ” dat p o w sta n ia ballad d o ok resu, w k tórym b y ły p isa n e D zia d y , są op arte albo na zb yt w ą tły c h p rzesłan k ach , albo na p rzy p u szcze­ n ia ch n ie u w zg lęd n ia ją cy ch fa k tó w św ia d czą cy ch p rzeciw k o nim . Oto przykład: b a lla d a T o lu b ię w sw e j p ierw szej w e r s ji p o w sta ła z całą p e w n o śc ią w r. 1819, a le m oże u d a ło b y się od erw a ć od niej i „ p rzen ieść” do r. 1821 w ie r sz D o p r z y ­

ja c ió ł, p o s y ła ją c im b a lla d ę „To lu b ię ” ? O zn aczenie daty n a p isa n ia te g o w iersza

b u d zi w ą tp liw o ś c i — w w y d a n iu p etersb u rsk im : .„K ow n o, d. 27 g ru d n ia ”, w w y ­ d a n iu z r. 1844: „K ow no, 27 gru d n ia 1821”. Z arów no w r. 1819 jak i 1821 M ick ie­ w ic z w dniu 27 g ru d n ia b y ł w W ilnie, a le tego dnia w r. 1819 czytan o na p o sie ­ d zen iu Z w iązk u P r z y ja c ió ł b a lla d ę T o lu b ię , a m oże te ż i zw ią za n y z n ią w ie r sz D o p r z y ja c ió ł. Stąd ch yb a ta d ziw n a data, łącząca m iejsce p o w sta n ia w iersza

z c h w ilą jego czytan ia.

M a cie jew sk i prop on u je inną: noc z 13 na 14 w rześn ia 1821. N oc, w czasie k tó ­ rej M ick iew icz p isa ł lis t do P ietr a szk iew icza : „jest tera z god zin a 12. W iatr ty lk o sz u m i po m urach k la szto ra ”. „N ie je s t to ch yb a p rzyp ad ek — p isze autor S z k i­

c ó w . — R ytm iczn ość u k ład u w y r a z o w e g o albo tk w iła bardzo siln ie w p o d św ia d o ­

m o ś c i M ick iew icza , tak że p o w tó rzy ł ją b e z w ie d n ie w liśc ie , albo te ż — co p ra w ­ d o p o d o b n iejsze — tej nocy [...] w ie r sz D o p r z y ja c ió ł został (w K ow n ie!) n a p isa n y ”

(s. 69).

A u to r S z k ic ó w n ap otyk a jed n a k przeszk od ę. W ers: „W iatr ty lk o szu m i po m u ­ r a ch k la szto ra ”, n ie jest p isa n y jed n y m cią g iem w te k ś c ie listu , ale w y ró żn io n y ja k o cy ta t zn an y n ajw id oczn iej a d resa to w i. Z p rzeszk o d ą tą rozpraw ia się M a cie­ je w s k i w p rzy p isie 97. W arto go p rzy to czy ć w całości. „W obec z a g in ię c ia au to g ra ­ fó w p och od zących z A rch iw u m F ilo m a tó w , n ie w ia d o m o , czy M ick iew icz osta tn ie c y to w a n e tu zd a n ie n ap isał w te n sposób, ab y zw rócić u w a g ę, że jest to cy ta t z w ie r sz a , a w ię c w osobnej lin ii — w ta k i sposób zd a n ie to d ru k u je się w d o­ ty c h c z a s o w y c h w y d a n ia c h tego listu (J. K a l l e n b a c h , N ie zn a n e p is m a A . M ic­

k ie w ic z a , K rak ów 1910, s. 345; A . F. K o r. IV. 22; oba o sta tn ie w y d a n ia listó w ) —

c z y te ż n orm aln ie, w jednej lin ii za zd a n iem ^ p r z e d n im . T ok n arracji oraz p rzy ­ k ła d y a n a lo g iczn e w filo m a ck iej k o resp o n d en cji, g d zie n a w e t c y ta ty w y r a ź n ie św ia d o m e (np. z w iersza Ż e g la rz ) n ie b y ły w ten sposób w y ró żn io n e, zdają się su g e r o w a ć , ż e w y r ó ż n ie n ie osob n ym w e r se m p o ja w iło się dopiero w p ierw od ru k u ,

(7)

a sp ra w ą jeg o b y ł w y d a w ca , który zdanie to zid e n ty fik o w a ł jak o c y ta t z w ie r ­ sza Do p r z y ja c ió ł” (s. 267— 268).

J est to ty p o w e p rzy ta cza n ie argu m en tów sed c o n tr a w sp o só b p rzy ja zn y w ła sn e j tezie. D o au to g ra fu listu m ożna dotrzeć; od r. 1964 zn ajd u je się on w M u zeu m A d a ­ m a M ick iew icza w W arszaw ie. W ers „W iatr ty lk o szu m i...” je s t tam w y r ó ż n io n y . Jed n ak w o b e c d łu g o ści procesu w y d a w n iczeg o m ożn a p rzyp u ścić, że M a c ie je w s k i n ap isał szk ic o D zia d a ch przed rokiem 1964. C zem u zatem n ie sp r a w d z ił sw e g o p rzy p u szczen ia w in n y sposób? D laczego n ie zw ró cił u w a g i na to, że j e ś li cy ta ty raz są w y o d r ę b n io n e , a raz nie, to w id o c z n ie w y d a w c y szli w ty m za w sk a z ó w k ą ręk op isu ? K ry teriu m „rozpoznania c y ta tu ” jest n iep ow ażn e; trudno p rzy p u ścić, b y K a llen b a ch czy C zubek n ie u m ieli rozpoznać fra g m en tu Ż e g la rza . W y sta rczy poza ty m sięg n ą ć do e d y c ji Mstów M ick iew icza , na p ew n o au to ro w i S z k ic ó w do­ brze zn an ej, k tórej jed n a k w sw oim p rzy p isie n ie w y m ie n ił. M y ślę o to m ie 13 W ydania iSejm ow ego; k a żd y list M ick iew icza b y ł tam przez C zubka p o n o w n ie k o la cjo n o w a n y . B ez żad n ego tru d u m ożna sk o n sta to w a ć, że z id e n ty fik o w a n ie czy n ie z id e n ty fik o w a n ie c y ta tó w n ie m a tu żad n ego w p ły w u na ich w y r ó ż n ie n ie g ra ­ ficzn e. Np. w ty m ż e to m ie na s. 289 w id n ie je ta k i w y ró żn io n y , a n ie z id e n ty fik o ­ w a n y cy ta t („ zlo k a lizo w a ł” go dopiero P igoń w W ydaniu J u b ile u sz o w y m D zieł), cy ta tó w zaś rozp ozn an ych , a nie w y ró żn io n y ch je s t m n óstw o.

O ile w w y p a d k u w ie r sz a Do p r z y ja c ió ł M a cie jew sk i n ie w y k o r z y sta ł czy też nie m ó g ł w y k o r z y sta ć św ia d e c tw a autografu, o ty le prób u jąc u sta lić d atę p o w s ta ­ nia w ie r sz a w p isa n e g o do sztam b u ch u E leon ory ze Ś le d z ie je w sk ic h N ie ła w ic k ie j p o w o ła ł się n a św ia d e c tw o au tografu , k tóry od bardzo daw na zagin ął i k tó reg o p od ob izn y n ie s te ty n ie m a. N a s. 67 p isze (p o d k reślen ie M. D.): „ P ozostaje jeszcze jed n a w ia d o m o ść — a m ia n o w icie o w ie r sz u M ick iew icza »p isan ym nad m orzem B a łty ck im « , jak za zn a czy ł autor na a u t o g r a f i e . J est to w ie r s z w p is a n y do sztam b u ch u E leo n o ry S le d z ie je w sk ie j, p ó źn iejszej żo n y k o leg i M ick iew icza w K o w ­ n ie — J ó z e fa N ie ła w ic k ie g o . U ży cie jej n a zw isk a p a n ień sk ieg o w d ed y k a cji w ie r ­ sza w s k a z y w a ło b y na rok 1821 — w roku 1822, czy ty m bard ziej 1823 lu b 1824, w y p a d a ło b y ju ż a u to ro w i w y m ie n ić n a zw isk o m ę ż o w sk ie a d resa tk i”.

W p r z y p isie 92, k tórym opatrzony jest ten u stęp , M a cie jew sk i zw raca u w a g ę: „Na lip ie c 1821, b e z szczeg ó ło w ej d ok u m en tacji, d atu je ten w ie r sz ta k że »W yd. Jub.« (T. I, s. 197), m im o że pop rzed n io zw y k ło się go u m ieszczać w roku 1824 ( S e m k o w i c z op. cit. s. 45; Z a r y s b ib lio g r a fic z n y op. cit. s. 34; K r o n ik a ż y c ia

i tw ó r c z o ś c i op. cit. s. 470)” (s. 267). D la porządku zau w ażm y, ż e W yd an ie J u b ile u ­

szo w e u k a za ło się w r. 1955, A d a m M ic k ie w ic z . Z a r y s b ib lio g r a fic z n y , K r o n ik a

ż y c ia i tw ó r c z o ś c i — w 1957, a B ib lio g ra fia S em k o w icza — w 1958. N ie to je st tu

zresztą w a żn e. W ażne je s t to, że M a cie jew sk i n ie w y k o r z y sta ł za w a rtej w W y d a n iu J u b ile u sz o w y m (t. 1, s. 539) n a stęp u ją cej in form acji: „tekst w e d łu g z a g in io n eg o atg, na p o d sta w ie red a k cji op u b lik ow an ej z p a m ięci p rzez J. W o jtk iew icza w c z a ­ so p iśm ie » W siem irn yj W iestnik«, 1903 nr 1, i w »K w a rta ln ik u L itew sk im « 1910”. A r ty k u ł J an a W o y tk iew icza w „ K w artaln ik u L ite w s k im ” (1910, z. 1) d o b itn ie stw ierd za , że au tor je g o w d zieciń stw ie w id y w a ł często u E leon ory N ie ła w ic k ie j jej sztam b u ch ze zn a jd u ją cy m się tam w ierszem M ick iew icza ; że tego w ie r s z a w y u c z y ł się n a p a m ięć. W oy tk iew icz p odaje też ty t u ł w iersza: I m p r o w iz a c ja d la

E. S le d z ie je w s k ie j. Czy ten ty tu ł od p ow iad a zagu b ion em u a u to g ra fo w i — tru d n o

z całą p e w n o śc ią d ecy d o w a ć. A u tor artyk u łu u m ieszcza go w cu d zy sło w ie. Czy m ożn a u fa ć p a m ię c i W o y tk iew icza ? W szta m b u ch a ch rzadko k ie d y w p isy w a n o n a zw isk a osób, d la k tó ry ch w ie r sz b ył p rzezn aczon y, bo i po co? Że pam ięć W o y t­ k iew icza — a m oże zresztą in form u jącej go pani N ie ła w ic k ie j — zaw od ziła, d o­

(8)

w od zi b ałam u ctw o, z jak im p rzytacza o k o liczn o ści p o w sta n ia w ie r s z a — o k o licz­ ności, k tóre n ie m o g ły m ieć m iejsca .

(Nie od rzeczy b y ło b y p rzyp om n ieć jeszcze jedno. W red a k cji p rzek a za n ej przez W oy tk iew icza n ie m a zdania: „P isa n y nad m orzem B a łty c k im ” . Z d an ie to słu ż y ła za ty tu ł w iersza , g d y po raz p ie r w sz y u k a za ł się on w druku („D zien n ik W ile ń sk i” 1828, nr 19; w W yd an iu J u b ileu szo w y m m y ln ie: „D ziennik W a r sz a w sk i”). T ek st w ó w cza s o p u b lik o w a n y je s t n ieco in n y niż p o d a w a n y przez W o y tk iew icza ; czy oparty b y ł ró w n ież na M ic k ie w ic z o w sk im a u to g ra fie z album u N ie ła w ic k ie j? N ie w iad om o. Ś w ia d c z y łb y za ty m jed n a k fa k t, że w sp ó ln y ty tu ł o b e jm u ją c y d w a p o raz p ierw szy o p u b lik o w a n e w ó w c z a s w ie r sz e („B łogo tem u ...” i „Jak w ie lo r a k ie ...”) b rzm iał: W ie r s z e z im io n n ik ó w w y ję t e .

Jak w id a ć, a u ten ty czn o ść ty tu łu I m p r o w iz a c ja d la E. S le d z ie j e w s k ie j b u d zi zrozu m iałe w ą tp liw o ś c i, co osłab ia d o w o d zen ie M a cie jew sk ieg o , iż w ie r s z ten p o ­ w sta ł w roku 1821. A rg u m en ta cja ta b y ła au to ro w i S z k ic ó w p o trzeb n a do w y s u ­ n ięcia p rzyp u szczen ia, że la tem 1821 M ick iew icz p rzeb y w a ł nad m orzem i że przy ok azji zah aczył o K ró lew iec, k tó ry jest scen ą op ow iad an ia D u d arza. E rgo — że

D u d a rz p o w sta ł w r. 1821, „m ięd zy lip cem a listo p a d em ” (s. 68). B y ć m oże, że

p o w sta ł w ła ś n ie w ted y , ty lk o n ie da się d o w ieść tego tak, jak to rob i M a c ie je w sk i. P isze on: „K alen d ariu m d opuszcza ta k ą m o żliw o ść w p o czą tk a ch lip c a 1821 — po prostu m a ło m am y w ia d o m o śc i o ty m , jak w ta m ty m roku rozp oczął M ic k ie ­ w ic z sw e le t n ie w a k a c je ” (s. 67). B rak w ia d o m o ści też p o zw a la na w y s n u c ie w n io sk ó w . A w ła ś n ie zarów no w lista c h M ick iew icza jak i w K o r e s p o n d e n c ji

filo m a tó w n ie z n a jd u jem y ja k ie jk o lw ie k in fo rm a cji o p o b y cie p o e ty nad m orzem

w p ierw szej p o ło w ie lip ca 1821. Te zaś n ie lic z n e w sk a z ó w k i, k tó re m o żn a z d o k u ­ m en tó w w y łu sk a ć , zd ają się św ia d c z y ć p rzeciw h ip o tezie M a cie jew sk ieg o .

28 czerw ca 1821 M ick iew icz w y k ła d a ł jeszcze w szk ole k o w ie ń sk ie j. 29 czerw ca brał p ra w d op od obn ie u d zia ł w tr a d y c y jn y m za k oń czen iu roku szk o ln eg o . Z a łó żm y , że w b r e w n a leg a n io m M a lew sk ieg o , by p rzy jech a ł zaraz do W ilna i sta ra ł się 0 p o sa d ę w K rzem ień cu — p oeta ru szy ł nad m orze. A le już 12 lip ca sp o ty k a m y go w W iln ie. S k ła d a p ro śb ę o u w o ln ie n ie go na rok od o b o w ią żk ó w n a u c z y c ie l­ sk ich . Zaś d w a dni p rzed tem o d b y w a się p o sied zen ie R ządu T o w a r z y stw a F ilo ­ m atów , p o sied zen ie w ie lk ie j w a g i, podczas k tórego m ian o d eb a to w a ć nad reform ą T o w a rzy stw a . C zyżby filo m a c i n ie czek a li na M ick iew icza ? C zas na e w e n tu a ln ą w y c ie c z k ę je s t bardzo krótk i.

Z resztą w sam ym te k śc ie D u d a rza zn a jd u jem y w sk a z ó w k ę , że M ic k ie w ic z p rzed n a p isa n iem tej b a lla d y w K ró lew cu n ie b ył. G dyby b ył, jeg o w ie r n a p a m ięć p rzeszk o d ziła b y m u za p ew n e w stw o rzen iu k o n w en cjo n a ln ej, ro m a n ty czn ej s c e ­ n erii, w której rozgryw a się d ram at porzu con ego k ochanka. M orze i sk a ły ! S k a ły , w k tó ry ch „d zik i za k ą te k ” n ieszczęśn ik ch o w a się przed „gm inu o b lic z e m ”. A g d zież to w K ró lew cu są ta k ie skały?

Z ab iegi, b y zb liży ć d a ty p o w sta w a n ia b allad i D zia d ó w do sie b ie , n ie są w ię c w o ln e od n ieścisło ści. N ie w y d a ją się poza ty m p otrzebne. A u to r S z k ic ó w ch ce za ich pom ocą p od b u d ow ać tezę o in teg ra ln y m zw iązk u b allad i D z ia d ó w . A p r z e ­ cież w ła śn ie b iografia M ic k ie w ic z a w sk a z u je , że p o tra fił on tw o r z y ć w ty m s a ­ m y m o k resie d zieła n a jzu p ełn iej różne: p rzek ład O d y P in d ara, O d ę do m ło d o ś c i 1 R o m a n ty c z n o ś ć , G ra ż y n ę i D zia d ó w cż. IV, D zia d ó w cz. III i tłu m a c z e n ie G ia u ra ,

K s ię g i p ie lg r z y m s tw a i p ierw szą k się g ę P an a T a d e u sza , d alsze k się g i P a n a T a d e u ­ s z a i znow u tłu m a c z e n ie G iau ra...

B rak śc isło ś c i d ow od zen ia p r z e ja w ił się ró w n ież w sta w ia n iu h ip o tezy sz c z e ­ g ó ln ie j przez M a c ie je w sk ie g o e k sp o n o w a n e j, że ów za p la n o w a n y przez M ick iew icza

(9)

u kład tom u 1 (przyp om n ijm y: m ia ł za w iera ć c y k l b allad i D zia d y w ich p ierw o tn ej kon cep cji) p ad ł ofiarą w ile ń s k ie j cen zu ry w k o ń cu roku 1821. D o w o d em k oro n n y m dla autora S z k ic ó w są c y to w a n e przez n iego na s. 86 fra g m en ty listó w : C zeczota z 11 sty czn ia 1822: „n ie w ia d o m o , gd zie b ę d z ie się d rukow ać; p e w n ie jed n ak w W arszaw ie, bo tu i[tj. w W iln ie] cen zu ra zęb a ta ” 5; C zeczota z 23 sty c z n ia 1822: „P oezji [...] jego tu w y d r u k o w a ć n ie m ożna b ęd zie, jest k sią d z w D zia d a c h , są »W im ię O jca, Syna, D ucha«, »Z drow aś M aria«, etc., k tórych tu , d ia b li w ied zą , i pobożni, i fa n a ty c y na su ch o n ie p rzep u szczą”, oraz M ick iew icza , z te g o ż dnia: „m y ślę sam udać się do W a rsza w y , bo tu, zw ła szcza n o w y ch D z ia d ó w , d ru k ow ać niep od ob n a” .

C y ta ty te zaś są d ow od em p r z e c i w h ip o tezie M a cie jew sk ieg o . Ś w ia d czą on e o słu szn y ch ob aw ach filo m a tó w p rzed cen zurą, z którą isto tn ie n ie d łu g o (Mic­ k iew icz b ęd zie m ia ł n ie lad a k ło p o ty , św ia d czą też o ty m , że do dnia 23 sty czn ia 1822 autor B a lla d żadnego to m ik u cen zu rze jeszcze n ie złożył, „ F an atycy na sucho n ie p rzep u szczą” — ten czas p rzy szły jest zn a m ien n y . G d yb y cen zorzy w ile ń s c y j u ż M ick iew iczo w i o d m ó w ili, C zeczot n ap isałb y: „nie p rzep u ścili”. N o i „nie w ia ­ d om o, g d zie się b ęd zie d ru k o w a ć”. G dyby cen zu ra ju ż odm ów iła, w ia d o m o b y ło b y

p rzyn ajm n iej jedno: n ie w W iln ie.

L ist M ick iew icza z 23 sty c z n ia 1822 w sp o m in a ju ż n atom iast o rzeczy w istej p rzy czy n ie załam an ia się p ie r w o tn y c h p la n ó w D zia d ó w , ja k ie k o lw ie k b y o n e b yły. „N ow e D zia d y" l C zęść IV. Oto p ow ód zm ia n y tw órczego za m y słu . Jak słu szn ie p isała Z ofia S tefa n o w sk a : „Do I części D zia d ó w w ta r g n ę ła p ro b lem a ty k a cz. IV. W targnęła i ro zb iła zarys cz. I” 6.

O tóż to w ła śn ie . A le M a c ie je w sk ie m u w jego p o szu k iw a n ia ch jed n ozn aczn ej od p ow ied zi na p y ta n ia o sta tu s b o h a tera D zia d ó w i w z a je m n e p o w ią za n ia p o szcze­ g ó ln y ch ich części p rzeszk ad za część IV. T rzeb a w o b e c teg o jej zn a czen ie u m n ie j­ szyć. T rzeb a w y k a za ć, iż b y ła ona n ap isan a n ie pod n a cisk iem św ia d o m eg o za ­ m ysłu tw órczego, a le pod n a c isk ie m n iesp rzy ja ją cy ch o k o liczn o ści. P o to p o trzeb n e b yło a u torow i S zk ic ó w o w e „ fia sk o cen zu ra ln e” (s. 85) w r. 1821, a b y uzysk ać w r a ż e n ie , że M ick iew icz sam z sie b ie n ig d y b y z p ierw o tn y ch p la n ó w n ie zr e z y ­

gn ow ał. T em u c e lo w i m a słu ż y ć a n a liza cz. IV (s. 86— 103), sp ro w a d za ją ca ją do w y w o ła n e j k o n k retn y m i p r z e c iw n o śc ia m i p o lem ik i, do w y b u ch u , do „ m o m en ta l­ nego p o e ty c k ie g o u n ie s ie n ia ” (s. 103). Z a u w a żm y n a w ia sem , że to o k reślen ie za­ czerp n ię te z listu p o ety do C zeczo ta z 5 m arca 1823 sto su je się do jed n eg o w ersu cz. I V 7, o czym M a c ie je w sk i d ob rze w ie , gd y ż na s. 102 lis t ten cy tu je, a na n a ­ stęp n ej rozciąga ju ż ow o zd a n ie n a całą cz. IV. P o to w r e sz c ie p o trzeb n y m u jest sk o m p lik o w a n y w y w ó d , że zn a n e n a m o ca la łe fra g m en ty cz. I p o w sta ły po* n a p i­ san iu cz. IV i są próbą a d a p ta cji p ierw o tn ej cz. I do n ow ej w e r s ji D zia d ó w . W ty m celu M a cie jew sk i s ię g a po a rgu m en ty „ m a teria ło w e” ; w y s u w a p rzyp u ­ szczen ie, że b a lla d a , o k tórej M ic k ie w ic z w sp o m in a w liśc ie do Z ana z 18 p aźd zier­ n ik a 1822 — to w ła śn ie M ło d zie n ie c z a k l ę ty i że w o b e c tego fra g m en ty oznaczone ty tu łe m D z ia d y 'W idow isko p o w sta ły — w za leż n o ści od ich m ie jsc a w ręk o p isie'— przed i po 18 p aździernika. W io tk o ść tej h ip o tezy b y ła b y o czy w ista n a w et w w y ­ padku, g d y b y M ick iew icz w y s ła ł w te d y M a ry li ja k ą ś b a lla d ę. A le żadnej n ie

5 T a k brzm i ten cy ta t (jw ., t. 4, s. 107); M a c i e j e w s k i (s. 86) p od aje go w w e r sji: „b ęd zie się d ru k ow ać w W arszaw ie, bo tu cen zu ra zęb a ta ”.

6 Z. S t e f a n o w s k a , P ró b a zd r o w e g o ro zu m u . (Z p r o b le m a ty k i „D ziadów "

w ile ń s k ic h ) . „T w órczość” 1964, nr 4, s. 59.

(10)

w y sła ł. P iszą c do Zana 18 p a źd ziern ik a: „oddaj b ia łą k o p ertę P eri. P o w ied z jej, że m ię p ro sił[a ] o jak ąś b a lla d ę, że ją od syłam ; m a się rozum ieć, że oddasz sam na sam [...]” — poeta p o d su w a ł Z an ow i w y b ie g po to, b y M a ry la p rzy jęła „białą k o p ertę”. Z a w iera ła ona lis t M ick iew icza do u k och an ej, n ap isa n y pop rzed n iego dnia, 17 października. Zan n ie m ó g ł oddać b ia łej k o p erty p a n i P u ttk a m ero w ej, bo już w y je c h a ła z W ilna; w o b ec teg o w łą c z y ł odpis zn ajd u jącego się w niej listu do p rzesłan ego M a ry li „R ozd ziałk u ”, o czym za w ia d o m ił M ick iew icza w liśc ie z 1 listop ad a. W liśc ie ty m n ie m a sło w a o żadnej b a lla d zie, p od ob n ie jak w liście sa m eg o M ick iew icza do p an i P u ttk a m ero w ej. C ałą tę sp raw ę d ostateczn ie jasno tłu m a czą p rzyp isy do obu listó w M ick iew icza (do M aryli i do Zana), zarów no w W ydaniu N a ro d o w y m jak J u b ileu szo w y m . H ip o tezie zaś o p róbie ad ap tacji p ierw o tn ej części I, k tó rej śla d em m a b yć o c a la ły ręk op is — p rzeczy w y g lą d tegoż ręk op isu . N osi on ty tu ł: D z ia d y W id o w is k o c zę ś ć 1. G d yb y to b y ły w s ta w k i czy w a r ia n ty , w r ęk o p isie w id n ia ły b y za p ew n e ja k ie ś w sk a zó w k i, jak w łą c z y ć je do sta reg o te k stu , a ty tu ł z a p e w n e by b rzm iał: „Do D zia d ó w cz. I”, czy coś pod ob ­ nego.

N a le ż y w ię c ty lk o w y r a z ić żal, że w b r e w z a p o w ied zi zaw artej w p rzed m ow ie do S z k ic ó w — autor n ie w y k o r z y sta ł a n a lizy te k s tu d okonanej przez sw o ic h p o ­ p rzed n ik ów , k tó rzy z a jm o w a li się rela c ją m ięd zy częścia m i I a IV. W arto jed n a k przy ok azji za u w a ży ć, że prop on u jąc ta k późne p o w sta n ie zn a n y ch nam fra g m en ­ tó w cz. I, już po za ła m a n iu s ię p ierw o tn y ch p la n ó w p o ety , M a c ie je w sk i sam z a sta ­ w ia na sie b ie p u łap k ę. P rzecież z a sta n a w ia ł się u p rzed n io nad jed n o ścią fa b u la rn ą cy k lu b a lla d z D zia d a m i w ich p ierw o tn ej w e r sji, w y k o r z y stu ją c w ty m celu r ó w n ież i fr a g m e n ty cz. I — i to w sz y stk o w o b ręb ie jed n ej rozpraw y.

A u tor S z k ic ó w w p o szu k iw a n iu jed n o zn a czn y ch o d p o w ied zi id zie jeszcze d alej, już poza w ła ś c iw ą h isto rię p o w sta w a n ia D zia d ó w w ile ń s k o -k o w ie ń sk ic h . P róbuje w y k a z a ć , że sam M ic k ie w ic z ch cia ł p óźn iej w y e lim in o w a ć cz. IV — e fe k t n ie p rzem y śla n eg o do k oń ca i n ie d op racow an ego p o e ty c k ie g o w y b u ch u — z całości

D z ia d ó w . Ż e m y śla ł o h a rm o n ijn ej k o m p o zy cji sw e g o arcyd zieła, k tórego boh ater

m ia łb y ja sn y statu s o n to lo g iczn y , p oszczeg ó ln e części — w y r a ź n e p o w ią za n ia i p orząd n ą n u m erację: k o lejn o cz. I, II, III i z a p ew n e IV, o czy w iście nic n ie m a ją cą w sp ó ln e g o z ogło szo n ą w r. 1823 częścią IV (s. 148— 149).

M ic k ie w ic z isto tn ie w r a c a ł m y śla m i do p ro jek tu p isan ia części I. M ożna n a w et sn u ć p rzyp u szczen ia, jak t e p ro jek ty w y g lą d a ły w roku 1826. W m arcu don osił O d yń cow i: „m am n a p iętą p o w ie ść , którą m oże d ok oń czę w k ró tce, rów n ież jak i p ierw szą część D z ia d ó w albo raczej n ie w ie lk ą sc e n ę P ro lo g u ”. N ieza d o w o lo n y z U p io ra , sta n o w ią ceg o w ła ś n ie prolog do cz. II i IV , M ick iew icz ch cia ł n a jw id o cz­ niej n ap isać w te d y ja k ą ś sc e n ę ściślej c em en tu ją cą ob ie części. P rojek tu tego z a n ie c h a ł, p o c h ło n ię ty in n y m i zad an iam i p isa rsk im i; być m oże zresztą, że g ra ła tu t e ż p e w n ą rolę n iech ęć do in g ero w a n ia w dzieło, od trzech ju ż la t u trw a la ją ce się w św ia d o m o ści c z y te ln ik ó w w p o sta ci nad an ej m u w roku 1823. M yśl o cz. I n ie o p u szcza ła p o ety ; są p o szla k i, sta ra n n ie zeb ra n e p rzez M a cie jew sk ieg o , że w r a c a ł do ty c h p ro jek tó w na em ig ra cji, choć na p ew n o b ardziej ab so rb o w a ły go p la n y d a lszy ch części D z ia d ó w , o k tó ry ch często w sp o m in a w sw ej k oresp o n d en ­ cji. P la n y n a p isa n ia cz. I n ie są jed n ak dow od em na to, że c h cia ł w y e lim in o w a ć cz. IV.

R z e c z y w iśc ie ch yb a żaden z w ła sn y c h u tw o ró w n ie b u d ził w M ick iew iczu ty lu w ą tp liw o ś c i, i to jeszcze — a raczej w ła ś n ie n a jb a rd ziej — przed jego op u ­ b lik o w a n ie m .

„ D zia d ó w część w ię k s z ą o d eszlę, nic n ie u m ia łem pop raw ić. G dyby n ie o p ła

(11)

к а п е o b o w ią za n ie się do druków , p o szły b y on e pod czerw o n e su k n o. W sam ej rzeczy le p sz e o n ich m ia łem w y o b ra żen ie, nim teraz czytać z a c z ą łe m . A le cóż robić? N ie b ierz teg o za p rzesad ę lu b fa n fa ro n a d ę, a le je ste m p r z ek o n a n y , iż oprócz B a lla d reszta je st za w czesn a i je ś li d łu żej p ożyję, b ęd ą m i k łu ć w oczy te szp a rg a ły [...]” (list do C zeczota z 25 sty czn ia 1823).

„C hciałem szczerze u czy n ić je zn ośn iejszym i, ale m i n iep od ob n a p r z e n ie ś ć s ię d uszą w ow e czasy, k ied y m je p isał. S tą d p rzew id u ję, jak ta p o c z w a r n a k o m p o ­ zy cja w y d a się in n y m ” (list do C zeczota z II lu te g o 1'823).

T e cy ta ty zdają się p otw ierd zać h ip o tezę M a cie jew sk ieg o . A je d n o c z e ś n ie ud erza troska, z jak ą M ick iew icz p rzy g o to w u je do druku D zia d y , tr o s k a o k ażd y w y ra z, n ie z w y k ła u te g o n ied b ałego o k o rek ty p o ety . D ziw n y sto su n e k do w ła s ­ nego u tw oru: n iech ęć i p ełn a tro sk liw o ści m iło ść. C zytając lis ty M ic k ie w ic z a z okresu pop rzed zającego u k azan ie się dru giego tom ik u P o e z ji tru d n o oprzeć się w ra żen iu , że b a ł się on w ła sn e g o d zieła. I to b y n a jm n iej n ie d la teg o , iż m o g ło ono w y w o ła ć zrozu m iały sk an d al. B ał się jego n ie z w y k ło śc i i n iep r z y g o to w a n ia cz y te ln ik ó w . N a su w a się parad ok saln a m yśl, że M ic k ie w ic z jak o c z y te ln ik cz. IV

D z ia d ó w k ręp o w a n y b y ł k o n w en cja m i litera ck im i, k tóre zła m a ł ja k o je j tw ó rca .

D o w o d ó w n a h ip o tezę o p lan ach w y e lim in o w a n ia cz. IV autor szu k a w te k ś c ie cz. III D zia d ó w i w d alszych p ery p etia ch w y d a w n ic z y c h d ram atu. A n a liz u ją c

P ro lo g dochodzi do w n io sk u , że W ięzień — to czło w ie k in n y n iż G u sta w z IV cz.

W edług M a cie jew sk ieg o , ze słó w d uchów nocn ych , z p ok u s, k tó ry m i u s iłu ją z w a ­ b ić ku so b ie d u szę W ięźnia, w y n ik a , że śp iący m ło d zien iec, n im tr a fił do w ię ­ zien n ej celi, w ió d ł ży cie dość le k k ie i m ia ł na su m ien iu n ie bardzo b u d u ją ce g rzech y , co n ie p rzy sta je do s y lw e tk i sam ob ójcy o b łąk an ego po stra cie k och an k i. N ie z u p e łn ie to z tek stu w y n ik a . G dyż p rezen tu je on p o k u sy d u ch ów n ocn ych , le c z n ie m ów i, czy W ięzień im u leg a ł. W p raw d zie w k w e stii A n io ła S tr ó ż a z n a j­ d u jem y ok reślen ie; „N iedobre, n ieczu łe d ziecię”, oraz w z m ia n k ę o se n n y m „m a­ rzen iu n a m ię tn y m ”, nad k tórym A n io ł sc h y la ł się jak nad „źródłem m ę tn y m ”, ale czy A n io ł m a r z eczy w iście na m y śli m arzen ia n iezb y t p rzystojn e? A m o ż e sz a le ń ­ stw o w y łą c z n e j m iłości? W sk azów k ę m ożna zn aleźć w te k ś c ie d ram atu . W ięzień n osi im ię G u staw a. D la M ick iew icza b y ło o czy w iste, że k ażdy c z y te ln ik b ęd zie go łą c z y ł z P u steln ik iem z cz. IV D zia d ó w . P óźn iej zaś p rzem ien io n y w K onrada G u sta w sły n n y m zdaniem : „K ied yś m n ie w y d a r ł o so b iste szczęście, / N a w ła sn e j p ie r si ja sk r w a w iłe m p ięście, / P rzeciw tob ie ich n ie w z n io s łe m ” — ró w n ie ż k ie ­ r o w a ł u w a g ę czy teln ik a ku znanym m u d ziejom P u ste ln ik a z c zęści IV . Z resztą M ick iew icz w y p o w ie d z ia ł się na te n te m a t w y r a ź n ie w in n y m m iejscu . N a p rze­ ło m ie r. 1833 i 1834 p isa ł w szkicu do p rzed m ow y, m ającej p o p rzed zić fr a n c u s k ie tłu m a c z e n ie cz. II i III:

„O brzęd lu d o w y zw an y D z i a d a m i [...] w ią ż e całą ak cję w jed n o , ta je m n i­ cza zaś osob istość przechodząca przez ca ły dram at n a d a je m u p e w n ą jed n o lito ść. „P ostać ta zja w ia się w części d ru giej jak o m ara m ilcząca [...], a w części n a stęp n ej op ow iad a pod im ien iem G u staw a d zieje sw e g o d zieciń stw a , sw e j m iło ści i sw e g o ży cia osob istego.

„W części trzeciej sp o ty k a m y go znow u w gro n ie m ło d y ch sp isk o w c ó w [...]” 8. W te k ś c ie te g o szk icu zn ajd u jem y jeszcze jed n o, bardzo nas tu zo b o w ią zu ją ce, zd an ie, p o p rzed zające cy to w a n y p ow yżej fra g m en t: „P oem at p o lsk i, k tó reg o p rze­ k ła d p o d a jem y , p rzed sta w ia się w o ry g in a le jak o szereg lu źn y ch części. D w ie p ie r w sz e l?yły o g ło szo n e w W ilnie d ziesięć lat tem u , trzecia u k a za ła się o sta tn im i

(12)

czasy w P aryżu, u tw ó r ten jed n ak że, d alek im będąc od w y k o ń czen ia , zdaje się zapow iadać d alsze ro zw in ięcia , m a ją ce p ow iązać te fra g m en ty i u tw orzyć z n ich całość organ iczn ą” 9.

J ak i m ożna stąd w y sn u ć w n io sek ? C h yb a ty lk o ten: M ick iew icz, p ro jek tu ją c d alsze „ro zw in ięcia ” D zia d ó w w celu u czy n ien ia z nich „całości o rg a n iczn ej”, b y n ajm n iej n ie rezy g n u je z ż a d n e j z o g łoszon ych już części. P rzyp om in am y: cy to w a n e fra g m en ty pochodzą ze szk icu do p rzed m ow y, m a jącej p oprzedzić tłu ­ m a czen ie części II i III p ióra B urgaud des M arets. Jednak n ie p rzeszk ad za to M a cie jew sk iem u w id z ie ć w ła śn ie w ty m p rzek ła d zie (nie o b ejm u ją cy m cz. IV) dow odu n a to, że M ick iew icz ch cia ł ją zu p ełn ie w y e lim in o w a ć z p la n o w a n ej orga­ n icznej całości (s. 142— 143).

A M ick iew icz w sw o jej p rzed m o w ie nap isał tylk o: „Ta część, c a łk o w ic ie ro ­ m a n so w a i u czu cio w a , n ie jest o b jęta n aszym p rzek ła d em ” 10.

Isto tn ie p o e ta - w zd ra g a ł się przed o g ło szen iem p rzek ład u cz. IV D zia d ó w , k tóry zresztą, w ła ś c iw ie w b r e w jego w o li, u k azał się n ieco w c z e śn ie j w lu to w y m i m arcow ym n u m erze „Le P o lo n a is”. W iadom o, że M ick iew icz trzy m a ł u sie b ie ręk op is tłu m a czen ia cz. IV w celu dok on an ia p op raw ek , k tó ry ch w końcu n ie zrob ił, tak że W ła d y sła w P la ter zd ecy d o w a ł się na o g ło szen ie p rzek ład u n ie p o ­ pra w io n eg o . 27 listo p a d a M ic k ie w ic z p isa ł do n iego g n iew n ie: „P rosiłem P a n a od sieb ie, żeb yś a rty k u łu onego n ie dru k ow ał, ostrzegałem ró w n ież w in te r e sie p ism a, że o w e tłu m a c z e n ie w r a ż e n ia n ie zrob i”. M a cie jew sk i w id z i w ty m liś c ie d ow ód au torsk iej w o li w y e lim in o w a n ia części IV. B ezp ieczn iej b y ło b y u znać go za dow ód au to rsk ieg o n ieza d o w o len ia z n ieu d o ln eg o p rzek ład u , a co n a jw y żej — dow ód na to, że p o eta u w a ża ł za bardziej w sk a z a n e w dan ym m o m en cie p rezen ­ to w a n ie cu d zoziem com cz. II i III n iż m niej od n ich p rzesycon ej lu d o w o ścią , m y ślą sp ołeczn ą, b ó lem p a trio ty czn y m , id eam i m esja n isty c z n y m i część IV.

M ick iew icz zresztą m y śla ł o tym , b y w p rzy szło ści ogłosić tłu m a c z e n ie ca ło ści

D zia d ó w . „ J eżeli ta próba obudzi co k o lw iek za jęcia u cz y te ln ik ó w fra n cu sk ich ,

o b iecu jem y so b ie u zu p ełn ić k ied y ś ten nasz p rzek ła d ” n .

D z ia d ó w cz. IV u k azu je się w zb iorow ym w y d a n iu w roku 1838. W p raw d zie

u m ieszczo n a je s t w r a z z cz. II w in n y m to m ie n iż cz. III, a le w ie m y , d laczego: n ie rozp rzed an e egzem p larze d ru giego w y d a n ia p a ry sk ieg o cz. III zo sta ły w łą c z o n e do te g o w y d a n ia jak o tom 4. P rzy n a stęp n ej ok azji, w w y d a n iu z r. 1844, D zia d ó w cz. IV zn alazła się m ięd zy II a III cz., czy li n a m iejscu , k tóre jej w y z n a c z a ł M ic­ k ie w ic z w szk icu do p rzed m ow y, n azw an ym przez w y d a w c ó w O p o e m a c ie „ D zia ­

d y ” . M a c ie je w s k i jed n ak sk ło n n y je st tu w id z ie ć sa m ozw ań czą in g e r e n c ję C hodź­

k i, k tó ry — ja k w ia d o m o — za jm o w a ł się ow ym w y d a n iem . Czy n ie za ła tw y argu m en t?

W lip cu 18*41 u k azało się d w u to m o w e tłu m a czen ie fr a n c u sk ie d zieł M ick iew icza , d o k o n a n e p rzez O strow sk iego. M ick iew icz ż y w o się tym p rzek ład em in tereso w a ł, p is a ł do O stro w sk ieg o , p ro jek to w a ł sp o tk a n ia z nim w celu o m ó w ien ia w y b o ru sw y c h u tw o ró w . P rzy p a d k iem za ch o w a ła się p o szla k a (w liśc ie A n a sta z ji de C ir- cou rt z teg o ż r o k u 12), który ze sw y c h u tw o ró w ch ciał w y łą c z y ć — K o n ra d a W a l­

le n r o d a , do czego jed n a k n ie doszło. T łu m a czen ie O strow sk iego, o b ejm u ją ce w s z y s t­

9 I b id e m , s. 283.

10 I b id e m , s. 284, przypis. 11 I b id e m , s. 285.

12 Zob. K o r e s p o n d e n c ja A d a m a M ic k ie w ic z a . W yd. 3. T. 4. P aryż 1885, s. 247— 248.

(13)

k ie trzy części D zia d ó w , m ia ło reed y cję jeszcze za ży cia M ick iew icza . A le M a cie­ je w s k i w o g ó le o ty m p rzek ład zie n ie w sp o m in a . I w b r e w fa k to m k on k lu d u je: „O znaczenie n ow o n ap isan ej »części« D zia d ó w n u m erem »III« [...] b y ło chyba m a n ifesta cją d ecy zji u p orząd k ow an ia is tn ie ją c y c h od d ziesięciu la t zaw iłości. W edług ty c h e m ig ra cy jn y ch p la n ó w w »organicznej całości« p rzed »częścią III« sta ć m ia ły w norm aln ej k olejn ości: »część I« — n ie sk o ń czo n a je sz c z e w te d y [...], oraz znana z liczn y ch w y d a ń »część II«. P o »części III« [...] m ia ła n a stą p ić now a »część IV« [...]” (s. 148).

S p raw ę ozn aczan ia d rezd eń sk iej cz ę śc i D zia d ó w jak o tr z e c ie j n a leży m oim zd an iem tłu m a czy ć n a jp rościej, ta k jak ją tłu m a c z y ł sam M ick iew icz: „D w ie p ierw sze b y ły o g łoszon e w W iln ie d ziesięć la t tem u , trzecia u k azała się ostatn im i cza sy [...]” 13. P róba każdego in n ego w y ja ś n ie n ia p row ad zi na m a n o w c e , w gąszcz n ie opartych na n iczym p rzypuszczeń.

M ick iew icz ch cia ł stw o rzy ć całość organ iczn ą, o b jętą ty tu łe m : D zia d y . N ie m ożna jed n ak z tego w y sn u w a ć w n io sk u , że d ążył do ja sn o ści — a raczej: jed n o ­ zn aczn ości sw eg o u tw oru . Ja ro sła w M a c ie je w s k i w p o szu k iw a n iu jed n o zn a czn y ch od p ow ied zi na p o d sta w o w e p y ta n ia ty c z ą c e się M ic k ie w ic z o w sk ie g o a rcy d zieła w p ro w a d ził sieb ie i sw o ich cz y te ln ik ó w w rozw ażan ia n ie nad D zia d a m i, a le nad ja k im ś h ip o tety czn y m , n igd y n ie n a p isa n y m utw orem . Inna sp ra w a , że przy okazji ty c h rozw ażań w y s u n ą ł p rzek o n y w a ją cą h ip o tezę, iż czas p isa n ia D z ia d ó w w ile ń - sk o -k o w ie ń sk ic h b y ł k rótszy, n iż dotąd sąd zon o, i że scen a z m ilc z ą c y m W idm em , za m y k a ją ca cz. II, p o w sta ła dużo w c z e śn ie j, p raw d op od ob n ie p rzed n ap isan iem cz. IV. R zu ca to in teresu ją ce św ia tło na p ro b lem k sz ta łto w a n ia się p o em a tu i m oże sta n o w ić p rzesła n k ę do h ip otezy, że p ie r w o tn y p lan d zieła b y ł b liższy jego o sta ­ teczn em u w y k o n a n iu , że n ie p rzech o d ził ta k zasad n iczych zm ian, jak dotychczas przypuszczano. H ip oteza ta m oże się okazać n ie z w y k le p ło d n a w k o n sek w en cje.

N ad in teresu ją cy m stu d iu m pt. „ B a lla d y n a ”, c z y li „ ś w ia t p r z e z p r y z m a p r z e ­

p u s z c z o n y ” n ie b ęd ę zatrzy m y w a ć się d łu żej. Z ob ow iązk u recen zen ck ieg o za u ­

w a żę ty lk o , że zb ytn io za cią ży ła na n im siln a ten d en cja tłu m a c z e n ia zaw artości d ram atu p ro b lem a m i n ęk a ją cy m i em ig ra cję p o lsk ą w ok resie, w k tó ry m p o w sta ­ w a ła B a lla d yn a . C iek aw a i p łodna h ip o teza , że S ło w a ck i zm ierzał do „p rzed sta­ w ie n ia w u tw o rze dw óch spraw : sp ra w y lu d u i sp ra w y p a ń stw a ” (s. 189), a w ięc k w e stii isto tn ie n u rtu jących em ig ra cję i gorąco przez nią d y sk u to w a n y c h — zo­ s t a ła sp aczon a przez zb y tn ie d o p a try w a n ie się w p o szczeg ó ln y ch b o h a tera ch B a l­

la d y n y p ostaci sy m b o lizu ją cy ch ó w c z e sn e u g ru p o w a n ia p o lity czn e. I ta k P u ste ln ik

i K irkor m a ją rep rezen to w a ć obóz m o n a r ć h isty c z n o -a r y sto k r a ty c z n y , a K ostryn je s t „k aryk atu rą obozu sp isk o w o -rew o lu cy jn eg o " (s. 191). D ą żn o ść do jed n o zn a cz­ n ej in terp reta cji za w sze jest n ieb ezp ieczn a; w w y p a d k u K o stry n a chęć zn a lezien ia w dram acie od p o w ied n ik a dla em ig ra cy jn ej le w ic y d op row ad ziła do « p o sta w ien ia h ip o tezy , która się n ie sp raw d za w te k ś c ie S ło w a ck ieg o . K o stry n b o w iem , n eg a ­ t y w n y boh ater przew rotu p ałacow ego, d ą żą cy ty lk o do w ła d z y , a n ie do ja k ie j­ k o lw ie k zm ian y u stro jo w ej, n ie m oże b y ć k a ry k a tu rą obozu d em o k ra ty czn eg o czy te ż sp isk o w o -rew o lu cy jn eg o , po prostu d la teg o , że n ie m a z n im w sp ó ln y c h rysów .

T rzeciem u i ostatn iem u „szk icow i r o m a n ty czn em u ” autor n ad ał tytu ł: O w ie r ­

szu n a z y w a n y m e p ilo g ie m „Pana T a d e u s z a ”. T y tu ł ch yb a n iezb y t szczęśliw y . O k reślen ie „E p ilog” poch od zi od sam ego M ick iew icza . M am y na to w y ra źn e ś w ia ­ d ectw o w liśc ie p o ety do O dyńca z 21 lip ca 1835. T y tu ł szk icu M a cie jew sk ieg o stw a r z a su b teln ą su g estię, że „ep ilog” je s t sło w em n ie z u p e łn ie a d ek w a tn y m do tr e śc i tego w iersza . S u g estia ta p o ja w ia się zn ow u ju ż w p ie r w sz y m zdaniu szk i­

Cytaty

Powiązane dokumenty

„Jak poinformował dziennikarzy mec. Andrzej Elbanowski, w kwietniu br. prace nad założeniami ustawy o konsultacjach społecznych i dyskusjach publicznych oraz o

Następnie dziekan Stanisław W a r- c h o 1 i k przedstawił krótkie sprawo­ zdanie z działalności Rady Adowkac- kiej w okresie sprawozdawczym, po­ wołując się na

Spośród prac nie nagrodzonych w konkursie te, które będą odpowiadać kryteriom kwalifikującym je do publikacji, zostaną wydrukowane w „Palestrze”, a ich

Szereg zagadnień procesowych przedstawionych w tej pub­ likacji jest tak dalece informacyjnie i problemowo bogaty, że umożliwi to adwokatom lepsze zorientowanie się

Zastanawiając się nad zakresem odpowiedzialności materialnej z tytułu naru­ szenia obowiązku dbałości o wynik pracy, dochodzimy do wniosku, że w rachubę

Ten niespożyty człowiek działał również i na innym polu. Teatr Dramatyczny na Pohulance pod dyrekcją Leopolda Pobóg-Kielanowskiego nie przerwał pracy ani na

We consider robust ensemble-based (EnOpt) multiobjective pro- duction optimization of on/off inflow-control devices (ICDs) for a sector model inspired by a real-field case.. The use

– de renovatie en de restauratie van het Justus van Effencomplex te Rotterdam (1983-1989; 2001- 2012) is gekozen omdat het twee verschillende aanpakken voor instandhouding toont,