• Nie Znaleziono Wyników

Opis i interpretacja w badaniach literackich

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Opis i interpretacja w badaniach literackich"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

John F. Reichert

Opis i interpretacja w badaniach

literackich

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 68/3, 321-339

(2)

JOHN F. REICHERT

O PIS I IN TER PR E TA C JA W BADANIACH LITER A C K IC H W p rac y te j będę ro zp a try w a ł k ilk a pow iązanych ze sobą problem ów dotyczących logicznej n a tu ry typów tw ierd zeń , k tó re badacze lite ra tu ry w y p ow iad ają o pojedynczych u tw o rach — problem ów tak ich ja k np.: J a ­ kie rodzaje opisow ych i rzeczow ych [fa ctu a l] zdań k ry ty c z n y ch m ożna ro zp atry w ać w k ateg o riach p r a w d z i w o ś c i i f a ł s z y w o ś c i ? Ja k ie rodzaje tw ierd zeń m ają c h a ra k te r in te rp re ta c y jn y bądź w y ja śn ia ­ jący (tw ierdzenia, k tó re m ożna określić raczej jako m n iej lub b ard ziej praw dopodobne aniżeli p raw dziw e lub fałszyw e)? Czym j e s t in te r ­ p re ta c ja w b adaniach literackich? Czy istn ieje dla danego u tw o ru jedy n a „słuszna” in te rp re ta c ja ? Są oczywiście badacze, k tó ry m powyższe roz­ różnienia w y d ają się przesadnie naukow e. Zakładam jednak, że ważność poczynionych tu rozróżnień je s t oczyw ista n a w e t dla kogoś, kto tra k tu je badania literack ie jako czynność tylko potencjalnie racjonalną. Cza­ sam i chciałoby się oddzielić le k tu rę powieści bądź sztuk i o p a rtą n a n a ­ szym kaprysie (naw et zdradzającym b u jn ą w yobraźnię) od lek tu ry o p a r­ tej n a — cokolw iek to określenie może znaczyć — „ fa k tac h ” utw oru. I czasam i chciałoby się też uporządkow ać h istorię badań literackich poprzez w yelim inow anie z niej rozw ażań n a d pseudoproblem am i. M uzą badacza jest polem ika. A może najlepsze osiągnięcia n aukow e zależą od jej stronniczej czasem zaciekłości? Lecz czytelnikow i p rac lite ra tu ro z n a w ­ czych, a może naw et i sam em u badaczow i, w yszłoby na dobre podjęcie próby zrozum ienia, jakiego ro d zaju przedsięw zięciem — z p u n k tu w i­ dzenia logiki — jest badanie lite ra tu ry .

N ajpełniejszą c h a ra k te ry sty k ę b ad ań literack ich z p u n k tu w idzenia logiki zaw ierają dw ie niedaw no opublikow ane prace: Josep ha P. M ar- golisa The Language of A r t and A rt C riticism oraz M orrisa W eitza „ H am let” and th e P hilosophy o f L ite ra ry Criticism . D ają one podobne odpowiedzi na postaw ione w yżej pytan ia; m oja a rg u m en tacja, odnosząc

[John F. R e i c h e r t — profesor anglistyki w W illiams College. Autor w ielu artykułów zam ieszczonych m. in. w „Philological Quaterly” oraz „Genre”.

Przekład według: J. F. R e i c h e r t , Description and Interpretation in Literary

Criticism. „Journal of A esthetics” 37 (1969), nr 3, s. 281—292.]

(3)

się do przedstaw ionych w tych książkach poglądów, będzie m iała cha­ r a k te r polem iczny, gdyż z zap atry w an iam i ty m i zasadniczo się nie zga­ dzam , choć ap rob u ję staw iane w ty ch p u b lik acjach cele. Poniew aż uw agi W eitza są w sposób ścisły i uzasadniony pow iązane z poglądam i h isto ­ ry k ó w lite ra tu ry na w spom niane poprzednio kw estie teoretyczne, szczególnie więc skorzystam z jego dogłębnych studiów dotyczących h isto rii badań n ad H a m letem . S tąd też większość m oich w niosków będzie się odnosić bezpośrednio do p ro b lem aty k i opisu i in te rp re ta c ji sztuk te a ­ tra ln y c h . Z powieścią i poezją epicką m ogą się łączyć nieco odm ienne problem y, lecz w zasadzie pozostaw ię już sam em u czytelnikow i dosto­ sow anie m oich uw ag o badan iach n ad d ram a te m do b adań in n y ch ga­ tu n k ó w literackich.

I

Na początku rozdziału o opisie, po dokonaniu szczegółowego przeglądu sądów n ajw y b itn iejszy ch badaczy H am leta o ty m utw orze, W eitz staw ia

p y tan ia: x '

Czy można w Hamlecie znaleźć coś nie budzącego żadnych w ątpliw ości badaczy albo powodującego w ątpliw ości i dyskusje, które mogą być jednak zażegnane przez bezpośrednie odwołanie się do różnych elem entów, cech cha­ rakterystycznych i powiązań tego utworu?

Jakie są w Hamlecie elem enty niew ątpliwe, które można traktować jako

données [dane]?

W eitz odpow iada na te p y ta n ia n aty ch m iast, bez chw ili w ah ania czy zastanow ienia:

Do elem entów utworu dających się wyróżnić (jeśli już nie autonomicznych względem siebie) należą różne postacie, ich cechy, wypowiedzi i działania; dialog, monologi, w ersyfikacja, proza i język; akcja wraz z poszczególnymi swoimi' zdarzeniami *.

Postacie, ich cechy, w ypow iedzi, działania i akcja stanow ią w edług W eitza dane i nie budzące w ątpliw ości elem enty sztu ki — elem enty, o k tó ry ch m ożna w ypow iadać spraw dzalne, p raw dziw e sądy i do k tó ­ ry c h odw oływ ać się będą, przypuszczalnie, jako do dow odu dalsze w y ­ pow iedzi o c h arak terze in te rp re ta c y jn y m lu b w artościu jącym . Sąd opi­ sowy to taki, k tó ry p rzekazuje w sposób p raw d ziw y bądź fałszyw y owe

données zaw arte w sztuce. A cecha praw dziw ości czy fałszywości p rzy ­

sługuje tylko opisowi.

P odan y przez M argolisa w ykaz elem entów dzieła literackiego podle­ gających opisowi jest w zasadzie id entyczny z tym , k tó ry przedstaw ia W eitz:

W rozważaniach o w szystkich sztukach pięknych istnieje niew ątpliw ie p ew ­ na ilość sądów, które są opisowe w najwęższym rozumieniu tego słowa. (...) uw a­ ża się, że w dziełach literackich i dramatycznych podlegają opisowi nastę-1 M. W e i t z , „H amlet” and the Philosophy of Literary Criticism. Chicago 1964, s. 228—229.

(4)

pujące elem enty: fabuła, akcja, postacie, słownictwo, rym, rytm, styl ję­ zyka it p .2

Choć opinie te w y d a ją się p rzy d atn e, m yślę, że m ożna jed n ak za­ kw estionow ać ich słuszność. Żaden z pow yższych w ykazów données nie w y n ik a w sposób konieczny z dokonanego przez obu au to ró w przeglądu in te rp re ta c ji. Nie są też one p rzed staw ian e n am jako w yn ikające z tw ie r­ dzeń dotyczących n a tu r y dzieła literackiego lu b dram atycznego. I im b ardziej zastanaw iać się n a d zbiorem elem entów ko n k retn ie dan ych w li­ te ra tu rz e , ty m b ardziej m ożna uśw iadom ić sobie b rak jakichkolw iek podstaw ich w yróżn ian ia. Dlaczego np. zalicza się do ty ch elem entów postacie i ich cechy, podczas gdy np. te m a ty do nich nie należą? D la­ czego zalicza się do n ich akcję, a nie zalicza się zam ierzonego w pływ u dzieła na słuchaczy? W ybór ów może mieć przekonyw ające uzasadnienie, ale w tak im p rzy p a d k u n ależy u jaw n ić k ry te ria rządzące ty m w yborem . Tw orzenie listy faktów lite r a tu r y bądź d ra m a tu n a ty ch m iast przynosi ze sobą tra d y c y jn e p y ta n ia i p roblem y teorii b ad ań literackich, a tw o ­ rzenie ta k ie j listy w sposób a rb itra ln y jest nie do przyjęcia.

T ra d y cy jn ą tru d n o ść określen ia faktó w lite ra tu ry częściowo odzw ier­ ciedla u żyte przez W eitza niejasn e i m etafory czne pojęcie „bezpośred­ niego odniesienia” [„direct ap p e al” ]. Co n ap ra w d ę oznaczają słowa, że sąd opisow y może być p o tw ierd zo n y lu b odrzucony przez „bezpośrednie odniesienie do różnych elem entów , cech ch arak tery sty czn y ch i związków zachodzących w sztuce” ? N a czym polegać m a dokonyw ana przez nas, czytelników , czynność owego bezpośredniego odniesienia? Opis obrazu m alarskiego m ożna zw eryfikow ać p a t r z ą c na jego kolory i kształty, d o s t r z e g a j ą c zachodzące pom iędzy nim i podobieństw a itp.; W eitz nb. używ a czasami słów „p atrzeć” i „rozum ieć” zam iast „odnosić do czegoś” . Ale jest rzeczą oczyw istą, że nie będziem y spraw dzać tw ierd zeń w rodzaju „H am let jest m elan ch o lijn y ” — k tó re W eitz p rzy jm u je jako zarów no opisow e jak i p raw d ziw e — po p ro stu p atrząc n a H am leta. A m o­ że c z y t a n i e jest w p rzy p ad k u u tw o ru literackiego tym , czym p a- t r z e n i e jest dla obrazu m alarskiego — i w ted y w ery fik a c ja tw ie r­ dzenia zostałaby dokonana podczas ponow nej le k tu ry u tw oru? Lecz czy­ tan ie lub oglądanie sztu k i te a tra ln e j jest samo w sobie skom plikow aną czynnością i chcąc zrozum ieć form u łę W eitza m usim y n a jp ie rw zdać sobie spraw ę z tego, czym jest sztu ka te a tra ln a oraz w jaki sposób ją poznajem y i p rzeżyw am y.

Czy istnieje więc wów czas, gdy b rak pełnej ontologicznej c h arak te­ ry sty k i d ram atu , m ożliw ość oddzielania spraw dzalnych sądów in te rp re ­ tac y jn y ch o d ram acie od ty ch , k tó re nie m ogą być udow odnione? A może w a rto postaw ić sobie m n iej am b itn y cel — ustalić k ry te riu m odrzucające n iektóre rodzaje tw ierd z eń , i tak , drogą elim inacji, uzyskać w ykaz

données?

2 J. P. M a r g o 1 i s, The Language of A r t and A r t Criticism. Detroit 1965, s. 82.

(5)

W ydaje się, że postulow ane przez W eitza koncepcje w y ja śn ia n ia i in ­ te rp re ta c ji są n a ogół logicznie pow iązane z innym i prop ozy cjam i b a ­ daw czym i dotyczącym i dzieła, podczas gdy opisy są w ed łu g W eitza „logicznie uniezależnione od w y ja śn ia n ia ” 3. Stopień słuszności i sug e- styw ności tw ierd z eń w y jaśn iający ch zależy częściowo od słuszności p rz y ­ ję ty c h założeń logicznych oraz stopnia praw do p od ob ieństw a in n y ch p r o ­ pozycji. I tak , b y w y b rać p rzy k ła d oczyw isty, w ypow iedź „H am let zwleka, gdyż je st m elancholijn y ” zależy nie tylko od praw dziw ości tw ie r­ dzeń „H am let zw leka” i „H am let je st m elan ch o lijn y ” , ale tak że od w zględnej nieadekw atności in n y ch u zasadnień tej zwłoki, b ra k u danych, k tó re po tw ierd zały b y hipotezę przeciw ną, itp. Oczywiście, żadne tw ie r ­ dzenie ta k silnie uzależnione od in n y ch propozycji rozw iązania p ro blem u , choćby tylk o roboczych, nie może być uznane za tw ierd zen ie opisowe.

Z atrzym aw szy się p rzy ty m pojęciu, w róćm y te ra z do w ykazów M ar- golisa i W eitza. Czy postacie w u tw orze litera c k im podlegają procedurze opisu „w najw ęższym tego słow a znaczeniu” ? Czy cechy postaci — p o ­ staw y, te m p e ra m en ty , m o ty w y działania itp . — w H am lecie są ow ym i

données? Czy p rzypisy w an e H am letow i szaleństw o, m elancholijność, p e ­

sym izm , w ulgarność należy ro zp atry w ać, ta k jak czyni to W eitz, jako zjaw iska nie m ogące budzić żadnych w ątpliw ości, jeśli tylk o zaczniem y w łaściw ie używ ać w ym ienionych pojęć? P rzy zn aję, że cechy um ysłow e i postaw y b o h ateró w nie są w w iększym sto p n iu d a n e w sztuce a n i­ żeli w rea ln y m życiu. P rzyp isy w an ie cech postaciom opiera się w łaściw ie n a założeniach dotyczących całej sztuki i dlatego jest ono słusznie u w a ­ żane za w y jaśn ian ie hipotetyczne, nie m ogące podlegać w ery fik acji w ja ­ kim kolw iek ścisłym tego słowa znaczeniu. Przecież m im o w szystko nie jesteśm y w stan ie zaobserw ow ać p ostaw czy stanów ludzkiej u m y sło - wości. O b serw ujem y tylko zachow anie się postaci i w yciągam y w nioski 0 jego m otyw acji. T rzeba dodać, iż w w iększości sy tu acji m oże w y stąp ić k ilk a różnych rodzajów zachow ania się postaci, u jaw n ion ych przez ję ­ zyk, ton głosu, gest, m im ikę itd. D anym i elem entam i sztu ki nie są n a w e t znaczenia słów postaci, nie m ówiąc już o tonie jej głosu, jej in te n c ja c h 1 stanie um ysłow ości.

Rozw ażm y przykładow o w yw ód E rn e sta Jonesa, budującego sw oją freu do w sk ą in te rp re ta c ję postępow ania H am leta n a k ilk u rzekom ych fak ta ch sztuki, z k tó ry c h głów nym jest „n am iętn e uczucie G e rtru d y do swego sy n a” 4. Skąd w iem y, że G e rtru d a d arzy ła H am leta n a m ię tn y m uczuciem ? Jo nes zw raca naszą uw agę n a scenę 7 w akcie IV, gdzie K lau ­ diusz ta k m ów i o H am lecie: „K rólow a, m a tk a jego, żyje p raw ie jego w i­ dokiem ” 5. Lecz trafn o ść tak iej in te rp re ta c ji w ypow iedzi K laud iusza u za­ leżniona jest od założenia, iż K lau d iusz rzeczyw iście m a na m yśli to, co

8 W e i t z , op. cit., s. 244.

4 E. J o n e s , Hamlet and Oedipus. N ew York 1949, s. 91.

5 [W. S z e k s p i r , Hamlet. (Przeł. J. P a s z k o w s k i ) . W: Dzieła dramatyczne. T. 6. Warszawa 1964, s. 136.]

(6)

mówi. A le słuszność tego założenia jest raczej w ą tp liw a zważyw szy, iż K lau diu sz obm yśla, w jaki sposób najszybciej w zbudzić p odejrzenia L aertesa. Nie w iem y więc n a pew no n a w e t tego, czy K laudiusz n ap ra w d ę

m y ś l i , że G e rtru d a darzy H am leta n am iętn y m uczuciem.

Albo ro zp a trz m y w yw ody ty ch licznych badaczy, k tó rz y przy w o łują s ły n n y m onolog H am leta „Czym że jest człow iek...” jako bezpośredni dowód n a zm ianę zaszłą w H am lecie — n a jego daw ny optym izm , a obec­ ne rozczarow anie. Lecz rów nież i ta w ypow iedź pojaw ia się w określo­ n y m kontekście: podczas rozm ow y H am leta z R ozenkrancem i G ilden- stern em , o k tó ry c h H am let wie, iż są nasłani, aby dowiedzieć się, co on n a p ra w d ę m yśli!

Nie zam ierzam tu dowodzić, że G e rtru d a nie lu b i H am leta, ani też, iż H am let je s t n i e d o s z ł y m o p ty m istą. W skazuję tylko, iż dotarcie do tak ic h w niosków lu b w ogóle w nioskow anie o ty m , co się dzieje w u m y ­ śle b o h a te ra literackiego zakłada staw ianie skom plikow anych hipotez,

a nie ty lk o p ro ste odniesienie do tego, co jest w sztuce. H am let jest doskonałym p rzy kład em n a konieczność u zn aw ania w szelkich tw ierd zeń o postaciach, ich m yślach i działaniach za w ypow iedzi raczej in te rp re ­ tac y jn e niż opisowe, gdyż jest to sztu k a n ak azu jąca czytelnikow i n ie­ u sta n n ie re in te rp re to w a ć w cześniejsze w ypow iedzi postaci w św ietle tych, k tó re n a s tę p u ją potem — np. pierw szą m ow ę K lau diu sza do dw oru w kontekście późniejszych rew elacji ducha, sposób p o trak to w an ia Ofelii

przez H am leta w scenie 1 a k tu III („Idź, w aćpanna, do k lasz to ru ” w św ietle jego zachow ania się n a jej pogrzebie 7. I poniew aż przez całą sztukę p rze w ija się m otyw oszukiw ania, nie m a chyba w niej ani jednego w ersu, k tó reg o in te rp re ta c ja nie b y łab y uzależniona od tego, jak osądza­ m y szczerość in te n c ji i reto ry czn e cele poszczególnych w ypow iedzi.

R o zpatry w aliśm y w cześniej h ip o tety czn y c h a ra k te r tw ierd zen ia „H a­ m let zw leka, gdyż jest m elan ch o lijn y ” . Teraz pow inno być oczywiste, iż oba sądy („H am let zw leka” i „H am let jest m elan ch o lijn y ”), podległe po­ wyższem u, m uszą być także uznane za hipo tety czne. N aw et p rzy p isy ­ w ana H am letow i skłonność do zw łoki nie jest czym ś danym w sztuce, gdyż już sam o pojęcie zw lekania su g eru je p ew ne postaw y (zw ątpienie, ostrożność lu b coś w ty m rodzaju) oraz zakłada w yczucie m ia ry czasu p otrzeb nej m ło d em u księciu n a pom szczenie swego ojca w sy tuacji, gdy m orderca k ró la zajm u je tron.

Jeśli cechy ch ara k te ry sty c z n e , postaw y, m o tyw y działania i inne w łaściw ości postaci są słusznie u sta la n e drogą m n iej lu b bardziej p ra w ­ dopodobnego w nioskow ania z w ypow iedzi postaci, to jak n ależy trak to w ać fab u łę czy akcję sztuki? Czy zdarzenia sztuki podlegają p rocedurze opisu? P rz ed e w szystkim , oczywiście, w szelka c h a ra k te ry sty k a akcji (z w y ją tk ie m n a jb a rd zie j skrótow ej) będzie rów nocześnie c h a ra k te ry sty k ą

6 [Ibidem, s. 81.]

7 Tę i następną obserwację zaczerpnąłem z pracy E. 0 1 s o n a „Hamlet” and

(7)

m otyw ów postępow ania postaci i dlatego m usi być u zn aw an a raczej za czynność in te rp re ta c y jn ą , a nie opisową. Ale co zrobić w te d y z ta k ą prostą, pozornie stw ierd zającą tylk o fak t, w ypow iedzią jak „H am let za­ sztyletow ał Poloniusza” ? Różni się ona od tw ierd zeń o cechach um ysło- wości b o h atera (odnosi się do czynu, k tó ry m ożna zaobserw ow ać w rz e ­ czyw istości) — w rea ln y ch okolicznościach b y łab y u znan a za opisową. T w ierdzenia dotyczące działań postaci d ra m a tu są jed nak że znow u ty lk o w nioskam i w yciąganym i z ich w ypow iedzi (w y jątek stanow ią sztu ki z aw ierające w skazów ki sceniczne, k tó re m uszą być tra k to w a n e jako k o n ­ w en cjo n aln y sposób d ostarczania czytelnikow i inform acji). Nie m ożna tu m ów ić o żadnym „bezpośrednim odw ołaniu się” do postaci. T w ierdzenia te są in te rp re ta c ją dialogu, a stopień ich słuszności zależy ty lk o od b ra ­ k u dowodów na tezy przeciw ne, b ra k u lepszego w y ja śn ie n ia itp. I ta k np. o tym , że H am let zasztyletow ał Poloniusza dow iadu jem y się z n a ­ stępującego dialogu:

P O L O N I U S Z

Ratunku!

H A M L E T

Cóż to? szczur? Bij, zabij szczura! Ten sztych dukata wart.

P O L O N I U S Z

Zabity jestem ! 8

T rzeba być w y jątko w o n aiw n y m i nieśw iadom ym czytelnikiem , aby nie zgadnąć, co zaszło podczas w y m ian y ty ch zdań. Lecz nie in te re su je n as tu ta j, n a ile powyższa in te rp re ta c ja tego fra g m e n tu je st słuszna. W ażną nato m iast rzeczą jest to, czy do tw ierd zen ia „H am let zaszty leto ­ w ał Poloniusza” dochodzi się w in n y sposób aniżeli do takiego sąd u w y ­ jaśniającego jak „H am let jest m elan ch o lijn y ” . Chcem y w iedzieć, czy tak ie sugestie są opisowe „w najw ęższym tego słow a zn aczeniu”, czy też są one bądź nie są „logicznie niezależne od w y ja śn ia n ia ” .

A by w yjaśnić tę kw estię, przytoczę jeszcze jed en p rzy kład . Badacze

H am leta nie byli zgodni co do tego, czy K laudiusz w idzi p anto m im ę po­

przed zającą w scenie 2 a k tu III sztu k ę pt. Ł a p ka na m y s z y . P ro b le m ten w y n ik a stąd, iż m im o tego, że p an to m im a p rzed staw ia n a scenie h isto rię ściśle odpow iadającą m o rd e rstw u popełnionem u przez K la u d iu ­ sza, to jed n ak K lau diu sz w cale n a n ią nie reag u je. C z y n i to dopiero w pew ien czas później — podczas oglądania Ł a p k i na m y szy . I teraz m ożna zgodzić się z jedn ą z k ilk u w e rsji tłum aczących, dlaczego K la u ­ diusz nie zareagow ał na pantom im ę: nie w idział jej; w idział, lecz nie zrozum iał je j zw iązku ze sw oją osobą; zrozum iał właściw ie, lecz op an o ­ w ał się i stłu m ił sw oje reak cje; itp. M ożna też sobie w yobrazić a rg u ­ m enty, k tóre by łyb y w ysuw ane za lu b przeciw ko jak iejko lw iek z tych

(8)

w ersji, lecz nie w yd aje mi się, aby jak ąk o lw iek z nich m ożna by było zw eryfikow ać bądź jako ogólną zasadę, bądź jako k o n k re tn y fak t. Je st oczyw iste, iż są one jedynie m niej lub b ardziej praw dopodobnym i w y ­ jaśn ien iam i m ilczenia K laudiusza.

Jeśli zestaw im y teraz oba te stw ierdzenia: „H am let zasztyletow ał Poloniusza” oraz „K laudiusz zobaczył p an to m im ę” — ich logiczne p o k re ­ w ieństw o staje się oczywiste. Z asztyletow anie Poloniusza przez H am leta jest w y jaśn ieniem (trafnym ) toczącego się pom iędzy n im i dialogu, ta k samo jak w y jaśnieniem dialogu postaci je s t też fak t w idzenia lu b n ie ­ w idzenia przez K laudiusza pantom im y. S y tu acje te oczywiście różnią się m iędzy sobą w swrym ogólnym zarysie — badacze odk ry li problem w jed ­ nym p rzy pad k u , ale jak do tąd nie zauw ażyli go jeszcze w drugim — lecz różnice te nie stw arzają konieczności ujęcia d y sty nk tyw n eg o ty ch w ypow iedzi z logicznego p u n k tu w idzenia.

W yelim inow aliśm y z listy données w szystko prócz języka sztu ki — i w y d a je m i się, że należało ta k postąpić, aby u niknąć posługiw ania się zagm atw any m i pojęciam i praw dziw ości, rzeczowości [factualness], oczy­ w istości, k tó ry ch niejasność jest w idoczna z p e rsp ek ty w y filozofii badań literackich . Je d y n y m i données sztuki, tzn. jed y n y m i elem entam i, o k tó ­ ry c h m ożna wypow iedzieć p raw dziw e bądź fałszyw e tw ierd zen ia o ch a­ ra k te rz e opisow ym , są — w edług sform ułow ania sam ego H am leta ■— „słowa, słowa, słow a” . M ożemy opisać u żyte w tekście słowa, co w yżej już zostało uzasadnione, a tak że w skazów ki sceniczne lu b inne konw en­ cjonalne inform acje, jeśli ty lk o zgodzim y się je przyjąć.

T rzeba tu podkreślić, iż w ażną rzeczą jest u stalenie, jaki tek st u tw o ru stanow i podstaw ę naszych rozw ażań, co jest szczególnie istotne w p rzy ­ p adku H am leta, gdzie żaden z tek stó w nie jest „p raw d ziw y” . P ow stają tu zarów no zasadnicze nieporozum ienia (o k tó ry ch częściach któ ry ch w yd ań quarto mowa?) jak i drobniejsze (czy H am let chciał, by stopniało jego try sk a ją c e k rw ią, zhańbione czy też trw ałe ciało [sallied, sullied,

solid]?). Lecz takie rozbieżności w yjaśn ian e są w sposób zupełnie inny

aniżeli k o n tro w ersje dotyczące in te rp re ta c ji, tzn. albo przez p o ró w ny w a­ nie danych h istorycznych n a podstaw ie p ew nych a rb itra ln y c h założeń, albo po p ro stu przez p rzyjęcie pew nej w ersji te k s tu z jednoczesnym zdaw aniem sobie sp raw y z tego, iż inne w ersje tek stu u tw o ru m ogą narzucać odm ienną jego in te rp re ta c ję .

N atom iast utrzy m y w an ie, że jed y n y m i fak ta m i sztuki, z k tó ry m i m a­ m y do czynienia, są jej słow a — nie oznacza postaw ienia znaku równości m iędzy ty m i słow am i a sam ą sztuką. U tw o ru dram atycznego nie m ożna utożsam iać z jego w arstw ą słowną, choć w łaśnie przez tę w arstw ę po­ znajem y go. U znanie tego fa k tu św ietnie zgadza się z większością po­ tocznych w ypow iedzi i in tu icji dotyczących dzieł literack ich: oczekujem y bowiem in te rp re ta c ji i w y jaśn ien ia poszczególnych słów, w ersów i w y ­ powiedzi, a rozstrzygam y nasze problem y i dysk u sje „w racając do te k s tu ” .

(9)

T ak krańcow o em piryczne ujęcie logiki tw ierd zeń opisow ych w nauce o lite ra tu rz e nie pozostaw ia jej badaczow i zbyt w ielkiej swobody. Nie chcem y określać tw ierd zeń takich, jak: „H am let czasam i zachow uje się gw ałtow nie” lu b „H am let u jrz a ł k róla podczas m o d litw y ”, lu b „O felia zw ario w ała” , jako praw dopodobne czy stosow ne, lecz jako w m ożliw ie najw yższym stopniu praw dziw e, czyli jako tw ierdzen ia dotyczące faktów . W ydaje się, iż m ożna by to osiągnąć p rzy jm u ją c koncepcję pew nego ro d za ju piram id y tw ierdzeń , w k tó rej sądy u k ład a ły b y się od n a jb a r­ dziej opisow ych u p odstaw y (tzn. dotyczących słów) do n a jb a rd zie j o ry ­ g inalnych tw ierd zeń o c h arak terze in te rp re ta c y jn y m u jej w ierzchołka. C zytelnicy pow szechnie uznają, że istn ieje w utw orze literackim , w y ­ łan iający się z w a rstw y słow nej, św iat postaci i ich działań. T w ierdzenia w ypow iadane o ty m świecie w y g ląd ają n a opisowe oraz rzeczow e i nie m a nic niew łaściw ego w tak im ich tra k to w a n iu , jeśli tylko zdajem y so­ bie sp raw ę z tego, iż jest to św iat wysoce niedookreślony oraz sk om p li­ kow any i że w łaściw ie w każdym sw ym elem encie jest on n ara ż o n y na zakw estionow anie i zniekształcenie. Z uw agi na ta k silną zależność św ia­ ta postaci i ich działań od w arstw y słow nej u tw o ru n ależy ściśle p rze ­ strzegać n a stęp u jącej reguły: tw ierdzenia, k tó re dotyczą nie ty lk o sa­ m ych słów, lecz rów nież i ich znaczeń, osób je w ypow iadających oraz działań tych postaci — to ju ż tw ierd zen ia w tó rn e i logicznie uzależnione od poczynionych na tem a t danej sztuki innych założeń i obserw acji. O statecznie więc słuszność tak ich sądów jest oceniana w ten sam sposób, w jak i ocenia się bardziej złożone ty p y tw ierd zeń in te rp re ta c y jn y c h .

II

A tera z przechodzim y już do zjaw isk in te rp re ta c ji i w y jaśn ian ia. O b ejm ują one n astęp u jące rodzaje tw ierd zeń o utw orze: dlaczego bo ha­ terow ie p o stęp u ją w ta k i a nie inn y sposób? jakie jest znaczenie i fu n k ­ cja poszczególnych postaci w utw orze? Z tw ierd z eń dotyczących całego u tw o ru chodzi o n astępujące: Do jakiego g a tu n k u literackiego należy ten utw ór? Ja k ie jest jego znaczenie? J a k m a on oddziałać n a p u b licz­ ność? ltd . W eitz u trz y m u je , iż „odczy tan ia” dzieła, jego in te rp re ta c je , rozum ienia itp. są w łaściw ie rów noznaczne z jego w y jaśn ianiem , gdyż n a pew nym sw ym etap ie zaw ierają elem en t rozum ow ania hipotetycznego. M argolis n ato m iast skłania się k u b ardziej tra d y c y jn e m u ro zu m ien iu in te rp re ta c ji.

Pogląd M argolisa n a logiczną n a tu rę w ypow iedzi in te rp re ta c y jn y c h streszcza w sposób zw ięzły n a stę p u jąc y frag m en t:

Z filozoficznego punktu widzenia najbardziej interesującą cechą in terp re­ tacji jest dopuszczanie przez nią istnienia alternatyw nych, a nawet pozornie przeciwstawnych hipotez. Nie powinniśm y tolerować sprzecznych w zajem nie opisów jakiegokolwiek przedmiotu; w takiej sytuacji przynajmniej jeden

(10)

z nich powinien być poprawiony, chyba że okazałoby się, iż niezgodności te w ynikły z różnych celów, którym m iały służyć te opisy lub z różnych oko­ liczności, w których zostały dokonane. Lecz znając cel interpretacji nie zakła­ damy, iż jedna m ożliwa w ersja w yjaśnienia musi w ykluczać inne, nie pasu­ jące do niej. Zauważm y, że Stephen Pepper zawsze utrzym ywał, iż istnieje idealny cel analizy, ku którem u zmierzają w szystkie przeżycia i odczytania danego dzieła. Monroe Beardsley jest podobnego zdania. Lecz jeśli przeprowa­ dzimy przegląd praktycznych dokonań interpretacyjnych tych badaczy, to m y­ ślę, że nie znajdziem y żadnego usprawiedliw ienia dla powyższej t e z y 9.

M argolis p rzed staw ił więc swój pogląd n a tę spraw ę w sposób b a r­ dzo w y raźn y : albo istn ie je idealn a in te rp re ta c ja danego u tw oru , k tó ra stan ow i cel badań, albo m usim y dopuścić istn ien ie przeciw staw n ych so­ bie in te rp re ta c ji tego sam ego u tw o ru . Za ty m stw ierdzeniem k ry je się założenie, iż w szystkie różniące się in te rp re ta c je danego u tw o ru m uszą być sprzeczne w zajem nie. M argolis u w zględniając to, co nazyw a „logicz­ ną słabością” postęp o w ania badawczego, p rag n ąłb y w spółistnienia takich sprzecznych in te rp re ta c ji. N iestety, nie podaje przykładów tak ich in te r ­ p reta cji; nie byłoby w ięc chyba rzeczą w łaściw ą dom yślać się, jakie przeciw staw ne in te rp re ta c je może on m ieć n a m yśli. Z anim jednakże p rze jd ę do podobnego, lecz b ard ziej rozw iniętego poglądu W eitza na ten tem at, chciałbym podkreślić, że w p rzy p ad k u niejasnego i w ieloznacz­ nego utw oru literackiego rzeczyw iście m ożna p rzy jąć istn ienie w y k lu ­ czających się in te rp re ta c ji. Lecz stw ierdzenie to jest tautologią. Nie w i­ dzę w szakże innej sy tu acji, kied y m ożna b y dopuścić w spółistnienie ta ­ kich in te rp re ta c ji.

N a podstaw ie dokonanego przeg ląd u bad ań nad H a m letem W eitz następ u jąco m ówi o logice w n au ce o lite ra tu rz e : „nie m a praw dziw ego, najlepszego, popraw nego czy właściwego w yjaśnienia, odczytania, in te r­ p re ta c ji lub zrozum ienia H a m leta ”. J e st tak, zdaniem W eitza, z dwóch przyczyn: po pierw sze — nie m ożna określić najw łaściw szego podejścia badaw czego czy „k ategorii w y ja śn ia n ia ” , k tó rą należałoby zastosować; po drugie — in te rp re ta c je H am leta (a także i in n y ch sztuk) uzależnione są od praw dziw ości b ard ziej ogólnych hipotez (np. h istorycznych, psycholo­ gicznych czy estetycznych), z k tó ry ch są w yprow adzane. Jeśli sam e ogól­ ne hipotezy są niepew ne, to i praw dziw ość in te rp re ta c ji, k tó ry ch b a d a ­ cze dokonują na ich podstaw ie, stoi ta k samo — jeśli nie b ard ziej ■— pod znakiem z a p y ta n ia 10.

W ten sposób W eitz zajm u je stanow isko podobne ja k M argolis: m u ­ sim y uznać istn ien ie k ilk u „w spółzaw odniczących ze sobą” (dla W eitza są one rów nocześnie „przeciw staw n e sobie”) w y jaśn ień czy in te rp re ta c ji danego u tw o ru, z k tó ry c h żadna nie jest „w łaściw a” lub „p o praw n a” .

9 M a r g o l i s , op. cit., s. 91—92. 10 W e i t z , op. cit., s. 255—259.

(11)

każda zaś — „m niej lub b ard ziej odpow iednia pod w zględem w y k azy ­ w an ej przez nią przejrzystości, stosowności, ko m pletności” n .

Zam ierzam tu polem izow ać z tezą, że ograniczenia in te rp re ta c ji l i ­ tera ck ie j są w ynikiem albo trudności w łaściw ych sam ym w ypow iedziom in te rp re ta c y jn y m , albo uzależnienia in te rp re ta c ji od ogólniejszych sądów 0 życiu i sztuce. C hciałbym też przeciw staw ić się założeniu p rz y ję te m u przez M argolisa i W eitza, iż nie m a in nej a lte rn a ty w y dla poglądu, że celem badań literack ich jest uzyskanie jed y n ej po praw n ej in te rp re ta c ji — ja k zaakceptow anie w zajem nie w y k luczających się lu b w spółzaw odni­ czących ze sobą in te rp re ta c ji. W eitz dochodzi do sw ych w niosków w w y ­ n ik u długiego w yw odu i dlatego prześledzenie n iek tó ry ch jego etapów będzie niezbędne dla ukazania, na czym polega błąd tego badacza.

N iew łaściw e rozum ienie przez W eitza isto ty in te rp re ta c ji w y n ik a stąd, że nie p o tra fi on oddzielić w sw ym om ów ieniu b ad ań n ad H a m le­

te m dysk usji nad problem am i rzeczyw istym i i nieisto tny m i. W eźm y p rz y ­

kładow o n a stę p u jąc y frag m en t. W eitz podsum ow uje tu „ in te rp re ta c je h isto ry czn e” E. E. Stolla, L. L. Schtickinga oraz T heodore’a Spencera:

Spencer przedstawia sw oje w yjaśnienie Hamleta jako najlepsze. Inni bada­ cze nie zgadzają się z nim. W łaściwie w szyscy om ówieni dotychczas badacze, reprezentujący podejście historyczne, nie zgadzają się: Stoli twierdzi, że n aj­ w łaściw sze jest w yjaśnienie Hamleta w kategoriach tragedii zem sty z idealnym bohaterem; Schiicking uważa, iż najlepszym w yjaśnieniem Hamleta jest jego interpretacja jako tragedii zem sty z ukształtowanym zgodnie z modą m elan ­ cholijnym bohaterem; itd. Jest w ięc rzeczą oczywistą, że jeżeli istnieje naj­ w łaściw sze w yjaśnienie Hamleta, to nie mogą nim być jednocześnie w s z y s t ­ k i e te konkurujące ze sobą k on cep cje12.

WT ujęciu W eitza te trz y in te rp re ta c je jak gdyby ubiegały się o n a ­ grodę. (Oczywiście, badacze w ferw orze a rg u m e n ta c ji w idzą czasam i także 1 siebie jako w spółkonkurentów .) I w ten sposób dochodzi on do sw oich pesym istycznych w niosków dotyczących możliwości poznaw czych badań literack ich na podstaw ie stw ierd zen ia pew nej ilości w s p ó ł z a w o d n i ­ c z ą c y c h z e s o b ą in te rp re ta c ji. Ale czy rzeczyw iście te trz y in ­ te rp re ta c je należy trak to w ać jako k o n k u ren cyjne, przeciw staw ne sobie bądź w zajem nie w ykluczające się? Można mieć co do tego zastrzeżenia już w tedy, gdy czytając ponow nie w yw ody S pencera stw ierd zam y, że nigdzie w nich nie su g eru je on, jak ob y jego in te rp re ta c ja H am leta była najlepsza. W łaściw ie nie p rzed staw ia n aw et in te rp re ta c ji całej sztuki, lecz p rób u je tylko w yjaśnić, n a czym polega bardziej u n iw e rsa ln y sens postaci i zdarzeń w H am lecie w poró w n an iu z p oprzedzającym i go d r a ­ m atam i 13.

11 Ibidem, s. 317. 12 Ibidem, s. 75.

(12)

W ydaw ałoby się, iż koncepcje „idealnego b o h a te ra ” Stolla i „modnego m elancholijnego b o h a te ra ” S chückinga pozostają ze sobą w konflikcie. Lecz otw orzyw szy książkę S tolla znajdziem y w niej n a stę p u jąc ą w y ­ powiedź: „H am let jest m elan ch o lijn y (...) ta k samo ja k i in ni elżbietańscy m ściciele” 14. Skoro jed n a k sam Stoli używ a ty ch pojęć, to nie m a żadnej sprzeczności w tra k to w a n iu H am leta zarów no jako ideału, jak i m elan - cholika; p rzy n a jm n ie j w ty m punkcie nie m a w ięc żadnej niezgodności pom iędzy Stollem a Schückingiem .

Lecz m im o te j zgodności m ożna tu sform ułow ać isto tn y problem : S p en cer dostrzega w m yśleniu H am leta k o n flikt pom iędzy „trad y cy jn y m , op tym istyczn y m poglądem n a istotę człow ieka” a rozczarow aniem po­ dobny m do tego, jak ie było w y rażan e w elok w en tny sposób przez w ielu w spółczesnych Szekspirow i. Czy tak ie w idzenie postaci H am leta jest n ie ­ zgodne lu b k o n k u ren c y jn e z tra k to w a n ie m go jako m elancholijnego m ści­ ciela? Czy w p rzy p a d k u dw u różnych sposobów in te rp re to w a n ia postaci H am leta, p rzy w o łu jący ch dw a różne k o n tek sty , jeden z nich m usi być niesłuszny?

Z kolei L ily В. C am pbell in te rp re tu je H am leta jako e x e m p lu m ilu ­ stru ją c e trag iczn e konsekw encje bezgranicznego sm u tk u 15. W ielu badaczy nie zgadzało się z ty m , iż sztu k a stanow i ilu stra c ję w łaśnie tej idei, lecz nie było to absolutnie rów noznaczne ze sprzeciw em w obec ogólnego po­ dejścia badaw czego au to rk i, dążącej do sform ułow ania tezy, k tó rą sztu ka m iała egzem plifikow ać. M ożemy tera z rozszerzyć postaw iony w cześniej p roblem teo rety czn y : Czy istn ieje sprzeczność pom iędzy tw ierdzeniam i, iż H a m let jest rów nocześnie trag ed ią zem sty, a z a r a z e m sztuką przed staw iającą n iek tó re idee epoki elżbietańskiej, a t a k ż e exem p lum ? Idąc zaś jeszcze tro ch ę dalej — czy byłoby sprzeczne z k tó rąś z ty ch kon­ cepcji in te rp re to w a n ie H am leta jako u tw o ru zorganizow anego w edług w^zorca staro ży tn ego m itu czy ry tu a łu ?

P rzy zn aję, że nie w idzę żadnego powodu, aby nie m ożna było przy jąć istn ien ia k ilk u odm iennych i tra fn y c h in te rp re ta c ji te j sam ej sztuki, sto­ sujących różne „k ateg o rie w y ja śn ia n ia ” — tak ich in te rp re ta c ji, k tó re nie są ze sobą sprzeczne ani k o n k u ren cy jn e. M ogłyby one być uznane za sprzeczne ty lk o w tedy, g d yby b y ły (tak ja k w ujęciu W eitza) odpow ie­ dziam i na n astęp u jące p y tan ie: J a k a jest n a j l e p s z a in te rp re ta c ja

H a m le ta ? W racając zaś do badaczy stw ierdzim y, że n aw et jeśli zakła­

d a ją oni, iż ich in te rp re ta c je są w sto su n k u do siebie k on kurencyjne, to jed n a k są one odpow iedziam i na bardzo różne p y tan ia badawcze; m ożna w ięc oczekiwać, że te rm in y i n t e r p r e t a c j a , o d c z y t a n i e , w y ­ j a ś n i a n i e itd. oznaczają, aczkolw iek niejasno, rzeczyw iste różnice

14 E. E. S t o 11, A r t and Artifice in Shakespeare: A S tu d y in Dramatic Illusiou

and Contrast. Cambridge, Eng. 1933, s. 119.

15 L. B. C a m p b e l l , S hakespeare’s Tragic Heroes: Slaves of Passion. Cam­ bridge, Eng. 1930, s. 109— 147. Przedruk: N ew York 1959.

(13)

pom iędzy poszczególnym i rodzajam i postaw ionych p y ta ń badaw czych o raz uzyskiw anych n a nie odpowiedzi.

T eraz pozwolę sobie pokrótce ukazać ową różnorodność r o d z a j ó w w y jaśn ian ia, n a k tó rą się n a tk n ie m y p rzed staw iając logiczne bogactwo w ypow iedzi in te rp re ta c y jn y c h w badaniach n ad H am letem :

1. F ran cis F ergusson opisuje nam podstaw ow y, jego zdaniem , tem a t

H am leta: „próba w y k ry cia i zniszczenia »wrzodu« zatruw ająceg o życie

D anii K lau d iu sza” 16. N astępnie dowodzi, po pierw sze, że w w ielu sce­ n ach tej sztuki w y stę p u je m otyw poszukiw ania i śledzenia, a po drugie — że cała sztu k a uk azu je prow adzone przez H am leta poszukiw ania źródła zła w D anii oraz próbę jego w ykorzenienia. F ergusson staw ia tu po p ro ­ stu n astęp u jące pytanie: Co poszczególne sceny sztuki (rozpatryw ane z p u n k tu w idzenia celów, do k tó ry c h dążą działające w nich postacie) m a ją w spólnego ze sobą oraz z cało k ształtem działań bohaterów ?

2. L ily C am pbell in te rp re tu je całego H a m leta jako e x em p lu m . Ten ty p b adań n arzu ca od raz u pytanie, jakie tw ierd zen ie bądź grup ę tw ie r­ dzeń m a ten u tw ó r egzem plifikow ać. To samo zadanie postaw ili sobie i in n i badacze (np. H. D. F. K itto) i rozw iązali je w sposób zręczniejszy. M etodę tę często określa się jako „ te m aty c z n ą ”, lecz różni się ona od te ­ m aty czn ej in te rp re ta c ji Fergussona tym , iż „ te m a t” oznacza tu raczej k o m p let tw ierdzeń, a nie p o w tarzające się działania postaci lub ich cele 17.

3. E rn e st Jo nes k ieru je swój w ysiłek głów nie n a ro zp a try w a n ie pod­ św iadom ych przyczyn postępow ania H am leta i rozw iązaw szy ku sw ojem u zadow oleniu ten problem , zastanaw ia się n a d tym , jakiego ty p u osobo­ w ością m usiał być Szekspir, aby mógł napisać sztukę o tak ie j w łaśnie treści psychologicznej.

4. Eliot, R obertson i inni p ró b u ją w yjaśnić n iektó re cechy tej sztuki ro z p a tru ją c jej praw dopodobne źródła oraz trudności, z jakim i m usiał się borykać ko rzy stający z n ich d ra m a tu rg 18. Eliot uznaje H am leta za sztu k ę n ieu d an ą (jego zdaniem nam iętność H am leta zajm uje tu zbyt w

ie-16 F. F e r g u s s o n , The Idea of a Theater. Princeton 1949, rozdz. 2. W e i t z (op. cit., s. 95—105) zniekształca pogląd Fergussona w sposób zasadniczy, niem alże całkow icie odwracając go i przypisując mu przeciwne znaczenie. Fergusson n i e interpretuje Hamleta jako rytuału, „który uśw ięca tajem nicę ludzkiego życia”. Według Fergussona sztuka z a w i e r a takie rytuały, pokazując je „w tragicz­ nym, ironicznym św ietle”. Przeciw staw ia on zdecydowanie Hamleta i Króla Edypa pod tym względem i absolutnie „nie redukuje Ham leta do Króla E dy pa” (W e i t z,

op. cit., s. 103—104).

17 Termin „ex e m p lu m ” czasami stosow any jest w odniesieniu do utworów ściśle doktrynerskich. Tutaj oznacza takie dzieła, których akcja jest w jakiś spo­ sób uogólniona; przykładem może być historia Edypa, która skłania chór do w y ­ powiedzenia następującego komentarza: „Niech żadnego człowieka nie nazywa się szczęśliw ym przed jego śm iercią”.

(14)

le m iejsca w stosunku do zdarzeń sztuki) i p ró b u je znaleźć przyczynę te ­ go niepow odzenia w przypuszczalnych źródłach utw oru.

5. W ielu badaczy in te rp re tu je H am leta jako tragedię zem sty albo an alizu je sposoby w yzyskania przez Szekspira konw encji tego g atu nk u. Z logicznego p u n k tu w idzenia tak ie in te rp re ta c je m ogą rozw ażać tylko dw a n a stę p u jąc e p y tan ia: Dlaczego tę sztukę, w raz z w ielom a innym i, o k reśla się jako trag ed ię zem sty? Czym H a m let różni się od in ny ch rea liz a c ji tego gatunku?

6. I w reszcie — praw ie w szyscy om ów ieni powyżej badacze, a także B radley, G. W ilson K n ight i inni, sto su ją czasam i m etodę k ry ty k i re to ­ rycznej p y tając, jakiego ro d zaju uczuciow e e fe k ty (uczucia, nadzieje, p ostaw y itd.) m iał H am let w yw ołać u sw ych odbiorców. W ydaje się, że n ajp ełn iejszy m w yzyskaniem te j m eto d y jest analiza H am leta zaw arta w książce J. V. C unningham a W oe or W onder: The Em otional Ef f ect

of Shakespearian T ragedy 19, w k tó re j a u to r w ykazuje, iż w trag ed iach

w iele scen m iało w yw ołać u odbiorców poczucie zdum ienia i podziw u, ta k różniących się od tra d y c y jn ie doznaw anych: w spółczucia i strach u.

Może te n k rótk i, bardzo szkicow y przeg ląd w ystarczy , aby p rze d ­ staw ić, ja k bardzo różnią się pom iędzy sobą poszczególne czynności in ­ te rp re ta c y jn e , k tó ry m W eitz każe w spółzaw odniczyć. P rzyzn aję, że każde z ty ch podejść posiada sw oją w łasną w e w n ętrzn ą logikę, swoje w łasne reg uły rządzące nim , swoje w łasne cele. Rodzaj postaw ionego p y tan ia badaw czego w yznacza rodzaj m ate ria łu dowodowego, k tó ry m a po tw ier­ dzić bądź zanegow ać proponow aną odpow iedź na to p y tan ie . Oczywiście, nie m a żadnej niekonsekw encji w pow iedzeniu, że H a m let jest podobny pod pew n y m w zględem do The Spanish T ragedy, że egzem plifikuje o k re ­ śloną ideę, że w iele jego postaci jest do siebie podobnych w sw ych chao­ tycznych i bezużytecznych w ysiłkach w w alce z korupcją, k tó re j istnienie niew yraźnie w yczuw ają w swoim państw ie, itd. Jeśli zajm iem y tak ie stanow isko, wówczas widoczne jest, iż badacze w cale nie zawsze w y ­ jaśn ia ją to samo zjaw isko, lecz raczej różne jego aspekty. Mogą więc oni w ypow iadać się tak, jakb y in te rp re to w a li całą sztukę, lecz w rzeczyw i­ stości ro z p a tru ją ty lk o jej różne asp ek ty lub cechy — akcję, znaczenie, m otyw y po stępow ania bohaterów , itp.

Co w ięcej, w badaniach literack ich n a w e t pojedyncze zjaw isko czy pojedynczy u tw ó r jako całość może być (i pow inien być) w y jaśn ian y n a różne dające się pogodzić ze sobą sposoby. Załóżm y np., iż zgodziliśm y się, że H am let zw leka z w ykonaniem n iejasn y ch poleceń ducha. Może pow stać py tan ie: J a k w yjaśnić tę zwłokę? „H am let zw leka” — odpo­ w iada badacz — „poniew aż jest m elan ch o lijn y ” . W tedy m ów im y: „Nie, nie. W iemy, d l a c z e g o on zwleka. C hcem y jed n ak wiedzieć, po co on

19 J. V. C u n n i n g h a m , Woe or Wonder: The Emotional Effect of S hakes­

(15)

to czy ni”. „A ha” — odpow iada badacz — „rozum iem . Z w lekanie jest w trag ed ii zem sty kon w encjonalnym środkiem tw orzącym napięcie ocze­ k iw a n ia ” . „Ależ n ie ” — w zdycham y — „wciąż nie rozum iesz naszego py tan ia. Chcem y, abyś w y j a ś n i ł , co ta zw łoka oznacza. Ja k i jest jej zw iązek z ogólnym , u ży ty m tu przez Szekspira te m a te m ? ” „Myślę, że tera z w as ro zu m iem ” — odpow iada badacz. „Szekspir p rzek azu je nam p raw d ę o słabości i bezużyteczności ludzkich d ziałań i in ten cji. Zw łoka H am leta, a także postępow anie L a e rte sa i F o rty n b ra sa oraz k ilk a w y ­ powiedzi na tem a t w spom nień i uczuć m ają ilustro w ać ogrom ną zależ­ ność celów ludzkiego działania od tego bóstw a, k tó re k sz ta łtu je p rze­ znaczenie, szkicując je w najogólniejszych zarysach w edle w oli czło­ w iek a” .

Ten k ró tk i zm yślony dialog m a zobrazować, ja k n iep recy zy jn e jest w b adaniach literack ich pojęcie w yjaśn ian ia. J e s t rzeczą oczyw istą, iż żadne z pow yższych w y jaśn ień tego samego zjaw iska ani nie zaprzecza, ani nie w yklucza in n y ch m ożliwości jego w yjaśnienia. W eitz sp y ta łb y n as tu , k tó re z ty ch w y jaśn ień lu b kategorii w y jaśn ian ia jest najlepsze? M usielibyśm y odpowiedzieć, iż zależy to od tego, 9 co n a jp ie rw zap y ta­ libyśm y lu b co stanow iło w danym m om encie p rzedm iot naszego zain te ­ resow ania. N atom iast problem , czym p o w i n n i ś m y się interesow ać

badając dzieło literackie, nie należy już oczywiście do pro blem atyk i lo­ giki in te rp re ta c ji.

III

W eitz nie m a więc ra c ji tw ierdząc, że popraw ne in te rp re ta c je H am le­

ta (lub innych utw orów ) będą m ożliw e dopiero po w y n alezien iu n a j­

lepszej m etody badaw czej bądź kategorii w y jaśn iania. (M etodę in te rp re ­ tac y jn ą m ożna uznać za niew łaściw ą tylko przez w ykazanie, iż nie jest ona w stanie w yjaśnić utw oru.) Nie m a on też racji uw ażając, że po­ praw n e in te rp re ta c je zależą od praw dziw ości dan ych o tle h isto ry czn y m sztuki czy o ludzkiej psychice. K w estio nu je np. Spencerow skie w y ja śn ie ­ nia filozofii H am leta tw ierdząc, iż badacz te n nie m iał pełnego obrazu złożoności i różnorodności filozofii epoki elżbietańskiej 20. T ak a postaw a dowodzi niew łaściw ego rozum ienia istoty związków zachodzących po­ m iędzy badaniam i historycznoliterackim i lub histo ry czny m i z jed n ej stro n y — a in te rp re ta c ją i k ry ty k ą litera c k ą z drug iej. J e s t to często rep rezen to w an e przez badaczy błędne m niem anie, iż u stalone przez nich fak ty są w jakiś sposób logicznie pow iązane z in te rp re ta c ja m i zbudo­ w anym i n a podstaw ie ty ch faktów .

Oczywiście, jeżeli in te rp re tu je m y u tw ó r litera c k i jako aluzję do o k re ­ ślonego w ydarzenia historycznego (np. sa ty ra lub alegoria polityczna) — stanow iącego w pew nym sensie część znaczenia u tw o ru — to aby in te r ­

(16)

p re ta c ja nasza b y ła popraw na, dane w y d arzen ie m usi rzeczyw iście m ieć m iejsce. Lecz w iększość z tego, co uw ażam y w badan iach literack ich za in te rp re ta c je history czn e, fu n k cjo n u je w odm ienny sposób. W iadom ości dotyczące k rążący ch w d an y m czasie poglądów , te a tra ln y c h lub lite ­ rackich ko n w en cji epoki, literack ich źródeł czy w yjaw ionych przez a u to ­ ra in te n c ji tw órczych nie d ają nam przesłanek istotnie g w a ra n tu jąc y c h w yprow adzenie na ich podstaw ie po p raw n y ch in te rp re ta c ji. H istoria do­ starcza badaczow i lite r a tu r y jedynie bogactw a idei i m ożliwości ich w y ­ zyskania w fo rm u ło w an iu hipotez in te rp re ta c y jn y c h . G dy tylko ro z ­ pocznie się proces b ad an ia u tw o ru — in te rp re ta c ja staje się logicznie niezależna od podejścia historycznego i m usi polegać na sam ej sobie. P opraw ność in te rp re ta c ji literack iej nie może być zag w aran tow an a przez słuszność h isto ry czn y ch rozw ażań, k tó re do niej doprow adziły; tak samo o jej błędności nie przesądza niepełność czy niedokładność danych h isto ­ rycznych. U żyteczność dokonanych przez S p encera porów nań m yśli H am ­ leta z m y ślam i M achiavellego czy M ontaigne’a nie zależy w n ajm niejszy m sto pniu od tego, ja k dalece obaj ci pisarze byli re p re z e n ta ty w n i dla sw o­ jej epoki.

T rudno też zgodzić się, iż słuszność przeprow adzonego przez E rn e sta Jonesa w y jaśn ien ia postępow ania H am leta w k ateg oriach freudow skich „zależy p rzy n a jm n ie j częściowo od ogólnej adekw atności całej teorii psychoanalizy F re u d a ” 21 w w iększym sto p n iu aniżeli chrześcijańska in ­ te rp re ta c ja B o skiej K o m ed ii od praw dziw ości d o k try n y chrześcijańskiej czy psychoanalityczne odczytanie Żałoba p rzysto i E lektrze od p raw d zi­ wości d o k try n y p sychoanalitycznej. Jeśli najw łaściw szym rozum ieniem postępow ania H am leta jest tra k to w a n ie go jako młodego człow ieka zm u ­ szonego nakazem m o raln y m do popełnienia czynu, o k tó ry m sam a tylko m yśl w zbudza w nim silne, poprzednio stłum ione poczucie w iny, to w yjaśn ian ie p sychoanalityczne jest najw łaściw sze, niezależnie od tego, czy F re u d w sposób tra fn y przedstaw ił podśw iadom e źródła ludzkiego postępow ania, czy też nie.

P roblem u zależnienia trafn o ści freudow skiej in te rp re ta c ji tek stu lite ­ rackiego od słuszności sam ej teo rii F re u d a należy sta ra n n ie odróżnić od in n y ch tego ty p u problem ów . Nie m a on nic w spólnego ani z an ach ro ­ nizm em , ani z fałszyw ie p rzy p isan y m i autorow i intencjam i. M ożna w ięc słusznie odrzucić in te rp re ta c ję E n eid y jako zapow iedzi nadejścia C h ry stu ­ sa, lecz — o ile m i w iadom o — k ry ty c y freudow scy nigdy nie suge­ row ali, że H a m let zapow iada nadejście F re u d a i jego teorii: tw ierdzili tylko, iż teo ria psychoanalityczna dostarcza dobrego w yjaśnienia po stę­ pow ania H am leta.

Z drugiej zaś stro n y nie chciałbym p rzy jąć freudow skiej in te rp re ta c ji j a k i e g o k o l w i e k u tw o ru o p artej n a poczynionym przez M argolisa założeniu, ż e 'm y , ludzie połow y X X w ieku, „w chłonęliśm y fascynujące

(17)

p e rsp e k ty w y i fikcje o d k ry te przez F re u d a ” 22. Oczywiście, pozostaw ia się ju ż inteligencji badacza stw ierdzenie, kiedy jego fik cy jn e katego rie sp ra w d za ją się w działan iu in te rp re ta c y jn y m , a kiedy nie, oraz u n ik an ie sy tu a c ji u n iw ersalnego stosow ania „fascy n u jącej” teorii.

Może pożyteczną rzeczą byłoby prak ty czn e rozróżnienie pom iędzy słusznością a praw dopodobieństw em sądów. Chodzi o to, że praw do po ­ dobieństw o odkrycia w łaściw ego w y jaśn ienia postępow ania H am leta w e ­ dług teorii p sy ch o an alityczn ej byłoby w iększe w tedy, gdyby ta teo ria by ła uniw ersaln ie p raw dziw a. P raw dopodobieństw o to byłoby jeszcze w iększe, gdybyśm y ro z p a try w a li nie Szekspira, lecz jakiegoś pisarza w spółczesnego (jak np. O’Neill), k tó ry znał i podziw iał dzieła F reu d a. ' Lecz nie pow inniśm y m ieszać fak tu, iż d any m odel może się w ydaw ać

odległy i ek scen tryczn y — z jego rzeczyw istą użytecznością i a d e k w a t­ nością w określonej sy tu acji. W yjaśnienia Jonesa, ta k jak i inne w y ­ jaśnienia, k tó re nie są anachroniczne, należałoby oceniać w zależności od tego, czy tłum aczą postępow anie b oh atera w sposób konsekw entny, pełny i jasny.

IV

W ynikająca z przed staw io n ych powyżej zastrzeżeń (wobec dokona­ n y ch przez W eitza i M argolisa analiz logiki in te rp re ta c ji) koncepcja in te rp re ta c ji literack iej nie jest ani nowa, an i szokująca. Z auw ażyłem , że skoro język jest tw orzyw em lite ra tu ry , to jed yn ym i m ożliw ym i są­ dam i opisow ym i o u tw orze literack im są tw ierd zen ia o jego języku. (Można też, oczywiście, opisać zw iązki dzieła literackiego z jego tłem h istorycznym , zew n ętrzn y m — d a ta pow stania, recep cja itd. — lecz tak ie w ypow iedzi p rze k a z u ją f a k t y o u t w o r z e , a ni e f a k t y u t w o r u ) . Pogląd ten nie su g e ru je jednakże, iż n ajw ażniejszy m i spo­ śró d w ypow iedzi badaw czych są te, k tó re dotyczą języka (teza ta stała się podstaw ą znacznej części bad ań szkoły Nowej K rytyki). Oznacza on natom iast, że ro zp atru jąc różnice pom iędzy in terp retacjam i, m ożem y się „bezpośrednio odw oływ ać” tylko i w yłącznie do badanego p rzez nas tek stu .

Dow odziłem też, iż dychotom ia „jedy n ej p o p raw nej in te rp re ta c ji” i w ielości przeciw staw n y ch w zajem nie lu b k o n k u ren c y jn y ch in te rp re ta ­ cji jest fałszyw a. W zasadzie jest kilk a p o praw ny ch i d ających się ze sobą pogodzić in te rp re ta c ji danego u tw o ru, gdyż i n t e r p r e t a c j a oraz w y j a ś n i a n i e nie są kategoriam i jednoznacznym i, przy n ajm n iej w p rzy p a d k u bad ań literack ich . G dy p y tam y , d l a c z e g o H am let zwle­ ka, d l a c z e g o Szekspir n ap isał H am leta lu b d l a c z e g o jest w tej sztuce ta k dużo obrazów su g eru jący ch stan chorobliw y, to w każdym z ty ch p y ta ń słowo d l a c z e g o jest wieloznaczne. S taw iając tak ie p y ­ ta n ia nie zawsze szukam y odpowiedzi, k tó rą często chciałby uzyskać

(18)

naukow iec, tzn. dotyczącej uprzed n ich w aru n k ó w i reguł, z któ ry ch dane zjaw isko mogło być przew idziane lub w yprow adzone. W łaściw ie m ożna by zakw estionow ać tw ierdzen ie M argolisa, iż logika jest słabą stro n ą in te rp re ta c ji literack ich . Oczywiście, w iele było nielogicznych in te rp re ­ tacji. Lecz b y ły one dziełam i poszczególnych badaczy, k tó rz y m ogą po­ pełniać błędy. Rów nocześnie tak ie niepodw ażalne, lecz przeciw staw ne sobie w zajem n ie in te rp re ta c je tego samego u tw o ru św iadczą o jego — zam ierzonej bądź p rzypad k o w ej — wieloznaczności.

N ależałoby w ty m m iejscu w yjaśnić (aby nie przypisano m i tezy, iż w szystkie in te rp re ta c je w szystkich utw oró w są popraw ne!), że w w ielu om ów ionych przez W eitza p rzy p ad k ach in te rp re ta c je H am leta są p rze ­ ciw staw ne w zajem nie w całości lub częściowo, choć zdarza się to nie ta k często, jak w y n ik ało b y z sug eru jący ch konku rency jno ść in te rp re ta c ji sform ułow ań badaczy. P o n ad to dużo z ty ch in te rp re ta c ji — w swej obecnej postaci — to w yw ody n iekonsekw entne lub nadzw yczaj skom pli­ kow ane. Lecz przy czy n tego należy szukać albo w in d y w id u aln ej fan ta zji badacza, albo głęboko w s tru k tu rz e sam ej sztuki, a nie w logicznej n a ­ tu rze w yw odu in te rp re ta c y jn eg o .

Z p u n k tu w idzenia teo rii badań literack ich (a także i b adań innych rodzajów dzieł sztuki) p o trzeb n e jest rozpoznanie różnorodności w łaści­ w ych m etod badaw czych, stanow iących odm ienne k o n k rety zacje ogólni­ kow ych pojęć w y j a ś n i a n i a i i n t e r p r e t a c j i . A by to osiągnąć, konieczne są bad an ia znacznie w y k raczające poza ram y dociekań zało­ żonych w ty m szkicu; o p ierając się n a b ad aniach W eitza chciałbym jed ­ nak p rzedstaw ić tezę, iż zeb ran e przez niego różne in te rp re ta c je H am leta dzielą się w sposób raczej n a tu ra ln y n a trz y g rup y, różniące się pod w zględem sw ych m etod i celów (naw et jeśli stosuje je ten sam badacz):

1. P rzed e w szy stk im istn ieją in te rp re ta c je, k tó ry c h celem jest w y ­ jaśnienie pew n y ch cech u tw o ru przez przyw ołanie jego uw aru n k o w ań g enetycznych (biograficznych i historycznych). Do tej katego rii n a le ­ żałyby: dokonana przez Jonesa próba w y jaśn ien ia p sychoanalitycznej treści H am leta — odw ołuje się ona do hipotez n a te m a t procesów, jakie zachodzą w um yśle tw orzącego pisarza; w yw ód T. S. Eliota, k tó ry p ró ­ bow ał uzasadnić, iż przyczyn ą artystyczn eg o niepow odzenia H am leta była niezgodność pom iędzy a u to rsk ą koncepcją postaci H am leta a w ą tk a ­ m i akcji w y stęp u jący m i w sztukach stanow iących źródło tego d ram atu ; przeprow adzona przez S p en cera próba (odm ienna od p róby w y jaśn ian ia sposobu m yślenia sam ego H am leta) w y jaśn ien ia różnicy pom iędzy H am le­

te m a w cześniejszym i sztukam i, w yw ód sugerujący, iż pisząc H am leta

posiadał Szekspir p ełn iejszą niż podczas pisania w cześniejszych utw orów świadom ość złożoności środow iska in telek tu aln eg o elżbietańskiej A nglii.

W ydaje się, iż tego ro d za ju w y jaśn ian ie pojaw ia się w tedy, gdy b a­ dacz dostrzega w u tw o rze ta k i pro b lem jak u ste rk a a rty sty c z n a lu b od­ stępstw o od w cześniejszego sty lu au to ra. W yjaśnienia te są słusznie 22 — P a m i ę t n i k L i t e r a c k i 1977, z . 3

(19)

o kreślane m ianem h isto ry czn y ch lub przyczynow ych; częściej znajdziem y je w śród analiz h isto ry czn o literackich aniżeli w śród k ry ty c z n y ch in te rp re ­ ta c ji jednego u tw o ru . Pow inno się je odróżniać od tego, co zazw yczaj nazyw an e by w a h isto rycznym podejściem do lite ra tu ry , k tó re tra k tu je h isto rię jak o źródło m odeli litera c k ic h (w ątków akcji o p a rty c h na m o­ ty w ie zem sty, określonych typó w postaci, tem atów itd.); m etoda ta może się okazać użyteczna do p rzep ro w ad zan ia analiz om ów ionych w n a stę p ­ nych ak ap itach .

2. K ilk u badaczy podnosi tra d y c y jn e dla h isto rii lite r a tu r y p y tan ia o znaczenie, któ re m a u tw ó r przekazać, lu b in te le k tu a ln ą czy em ocjonal­ n ą postaw ę, jak ą m a w yw ołać u odbiorcy. Tego ty p u in te rp re ta c ja zm ie­ rza do od krycia celów u tw o ru , a n o rm aln ą m etodą jej p rzepro w adzenia jest p ostaw ienie hipo tezy dotyczącej zaw artego w u tw orze znaczenia (te­ m at, teza, pogląd n a życie itd.) bądź założonego przez p isarza efek tu (współczucie, strach, napięcie oczekiw ania, niespodzianka), a n astęp nie analizow anie u tw o ru w ykazu jące, jak w szystkie lub w iększość jego ele­ m entów służy tem u celowi. In te re su ją c y m p rzyk ładem tak ie j in te rp re ­ ta c ji jest p o d jęta przez E. E. S to lla (w ram ach jego ogólnej reto ry czn ej analizy te j sztuki) próba ukazan ia, iż u tw ó r te n jest ta k zbudow any, że nie w chodzi w grę p roblem odpow iedzialności H am leta za śm ierci Ofelii, Poloniusza i L a ertesa — śm ierci, k tó re m ógł pisarz p rzedstaw ić w u tw o ­ rze w tak i sposób, że w yw ołałoby to całkow icie odm ienny stosunek do głównego b o h atera sztuki. Ten ty p in te rp re ta c ji m ożna sc h ara k te ry zo ­ w ać jako poszukiw anie zasady organizacji, n arzu cającej całem u u tw o ­ row i lu b jak iem u ś jego epizodow i pew ien rodzaj jednolitości.

3. In n y ty p in te rp re ta c ji o p iera się n a zastosow aniu zasady a n a ­ logii lu b w zorca [p attem ]. H. D. F. K itto in te rp re tu je H a m leta w edług pojęć zaczerp n ięty ch z jego stu dió w n ad relig ijn y m d ram a te m greckim ; Stoli i in n i p osługują się w sw ych analizach w zorcem tra g e d ii zem sty; B rad ley sto su je psychologiczny w a ria n t A rystotelesow skiej definicji t r a ­ gedii; F ra n c is Fergusson w y k azu je podobieństw a i różnice pom iędzy

H a m le te m a K ró lem E d yp em . Takie analogie m ogą służyć albo p rze p ro ­

w adzeniu analizy opisanej w p u n k cie 2, albo dokładniejszem u naśw ie­ tle n iu n iek tó ry ch pojedynczych elem entów sztuki: akcji, n a stro ju , cha­ ra k te ry s ty k i postaci itd.

In te re su ją c y dla tego ty p u in te rp re ta c ji jest fakt, iż analogia (w ypro­ w adzona zarów no ze źródeł litera c k ic h jak i z in n y ch rodzajów ludzkiej działalności, tak ich ja k np. re lig ijn y ry tu a ł lu b uroczystości św iąteczne) nie m usi pow oływ ać się n a zjaw isko uderzająco podobne, aby przynieść pouczające re z u lta ty . A nalogia ta nie m usiała być także znana Szekspi­ row i. W eitz m a w zupełności ra c ję tw ierdząc, że nie m ożna ustalić o sta­ tecznie, iż H a m let czy jak akolw iek in na sztuka jest bądź nie je s t traged ią lub tra g e d ią zem sty (ponieważ są to o tw a rte klasy pojęciowe), chyba że zechcem y dla celów p rak ty czn y ch p rzy jąć a rb itra ln e definicje tych oraz

(20)

im podobnych pojęć; głów nym zaś niebezpieczeństw em in te rp re ta c ji o p a r­ te j na zasadzie analogii jest w łaściw ie pokusa w y p row ad zenia cech ch a­ ra k te ry sty c z n y c h dla danego u tw o ru n a podstaw ie istn ienia ty ch ż e cech w p rzy w oły w an ym zjaw isk u analogicznym (np.: „Poniew aż H am let jest człow iekiem szlachetnej postaw y, a jego los w zbudza w spółczucie i p rze ­ strach , przy czy ną jego nieszczęścia m u siała być skaza w c h a ra k te rz e te j postaci”).

In te rp re ta c ja p osługująca się k ateg o rią analogii opiera się n a zasa­ dzie w yzyskania tego, co znane, dla w y jaśn ien ia tego, co nieznane; tego, co proste (np. k ró tk i opis typow ego dla trag ed ii w ą tk u akcji), dla w y ­ jaśnienia tego, co złożone. Ogólnie m ówiąc, ro z p a tru je ona n a jp ie rw za­ w a rte w utw orze rela cje przyczynow o-skutkow e, k tó re nie są w pełni zrozum iałe, oraz w ypow iedzi i postacie, k tó ry c h rola w sztuce jest ty lk o niejasno w yczuw ana. P otem zaś — p osługując się podobnym i, lecz p ro ­ stszym i schem atam i przyczy n y i sk u tk u lu b fu n k cji (znaczenia) — in te r ­ p re ta c ja ta zaczyna odpow iadać n a p y ta n ia dotyczące całej sztuki. Po u sta le n iu analogii z in n y m i utw o ram i badacz może ju ż poczynić rozróż­ nienia, k tó re będą p o d k reślały jednostkow e cechy ro zp atry w aneg o te k s tu (np. H elen G a rd n e r odw ołuje się w swej analizie H am leta do n iek tó ry ch cech c h a ra k te ry sty c z n y c h dla poprzedzających ten u tw ó r tra g e d ii zem sty, b y potem badać, w jak im k ie ru n k u Szekspir rozw inął te konw encje, realizu jąc tkw iące w nich możliwości, „k tó re tylko częściowo dostrzegali w spółcześni m u m niej w y b itn i pisarze” 23).

Takie b ad an ia b y ły b y oczywiście bardzo użyteczne w nau czan iu lite ­ ra tu ry , poniew aż analogia, ta k jak i m etafo ra, w sposób b ard ziej w y ra ­ zisty ukazu je n iek tó re znaczeniow e lu b ry tm iczn e w łaściw ości analizo­ wanego u tw oru . Sposób posługiw ania się przez badacza analogią podlega n ieu sta n n ej korekcie — jest bow iem różnica pom iędzy n arzu can iem w zo r­ ca utw orow i a w y jaśn ian iem schem atu zaw artego w dziele — lecz tr u d ­ no jest sobie w yobrazić p rzy p ad ek odrzucenia jak iejś analogii w sposób aprioryczny.

Przełożył W iesław K r a jk a

Cytaty

Powiązane dokumenty

Принимая во внимание специфическую особенность юридического термина - его связь с определен­ ной правовой системой (национальной,

The first-place teams in each league play each other in the World Series. Uzupełnij zdania właściwym przedimkiem a, the lub wpisz X jeśli przedimek

Do kilku sytuacji wybranych z tabeli dobierzcie właściwe według was zdania (Powinno się tolerować, bo... lub Nie powinno się tolerować, bo...) i dokończcie je. Postarajcie się

Konsekwencją rozwoju badań retorycznych była możliwość sformułowania radykalnych wniosków, które eprowadząją się do następującej tezy; "Retoryka nie jest

Wariacją n–elementową bez powtórzeń ze zbioru m–elementowego nazywamy uporząd- kowany zbiór (n–wyrazowy ciąg) składający się z n różnych elementów wybranych z

tylko dzięki „kreacji innego [creation o f the other]". Attridge analizuje sens tej celowo niejednoznacznej frazy, która wskazuje zarówno na wytwarzanie czegoś inne- g o,

Incomplete or insufficient de-sanding of the bentonite slurry, concrete casting disruption and too dense rebar grid relative to concrete flow parameters (like viscosity) are

Jest wreszcie i taki przecież obszar manifestacji inności, który w dużej mierze stanowi punkt centralny polskiej literatury. Chodzi o literaturę, którą można nazwać