• Nie Znaleziono Wyników

Prawda, stany rzeczy i aspekty : Romana Ingardena ontologia prawdy i jej interpretacje

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Prawda, stany rzeczy i aspekty : Romana Ingardena ontologia prawdy i jej interpretacje"

Copied!
25
0
0

Pełen tekst

(1)

Prawda, stany rzeczy i aspekty. Romana Ingardena ontologia prawdy i jej interpretacje*

Konrad Werner

W stęp

Rom an Ingarden nie pozostaw ił odrębnych pism pośw ięconych teorii prawdy, niem niej spojrzenie na jego ontologię w łaśnie przez pryzm at pojęcia praw dy pozw ala postaw ić ciekaw e pytania. N iew ielka je st rów nież ilość prac po­

św ięconych interpretacji Ingardenow skiej teorii prawdy. Spraw ą tą zajęli się W ło­

dzim ierz Galew icz, Jan W oleński i M ichał Hem poliński. Z kolei A ndrzej Biłat czerpie z Ingardena inspirację za pośrednictw em Ludwika Borkow skiego. W ni­

niejszej pracy rozw ażę przede w szystkim interpretację Andrzeja Biłata.

Fragm enty In g ard en ow skiej o n to lo g ii ję z y k a i p oznania

1. Aby zreferow ać teorię praw dy Rom ana Ingardena, należy zapoznać się z podstaw ow ym i tezam i autora Sporu o istnienie świata na tem at języka i językow ego poznania rzeczyw istości. W łaściw e pytanie na początek to: jak m ożliw e językow e poznanie obiektyw niej rzeczyw istości? Pytania typu ja k możliwe zadaje ontologia.

Teoria praw dy Ingardena, jak się okaże, to w istocie ontologia prawdy.

2. Język jest niezbędnym narzędziem nauki w tym sensie, że um ożliw ia do­

stęp do dziedziny przedm iotow ej pod określonym kątem, zatem uchw ycenie okre­

ślonego aspektu rzeczy, nie zaś w tym sensie, iż je st w arunkiem w szelkiego do­

św iadczenia przedm iotu. Jasne jest dla Ingardena, że językow e uchw ytyw anie świata je st w tórne i m usi się opierać na rzeczy bardziej podstaw ow ej. W łaściw e czynności poznaw cze są syntezą czynności językow ych i czynności poznaw czych przed-językow ych.

3. Język um ożliw ia dostęp do dziedziny przedm iotow ej dzięki sw em u na nią nakierow aniu - dzięki swej intencjonalności (intencyjności)1. Zarów no tę sprawę, jak i w spom nianą w 1. funkcję języka, w idać w yraźnie w następujących słowach:

* Trzon artykułu powstał przy okazji pisania pracy magisterskiej pod kierunkiem Prof. Jana Wo- leńskiego, któremu w tym miejscu dziękuję. Chciałbym tu również wyrazić głęboką wdzięczność Panu Profesorowi Jerzemu Perzanowskiemu, który po długiej walce z chorobą zmarł 16 V 2009 r.

Pan Profesor był pierwszym czytelnikiem i wnikliwym recenzentem niniejszych rozważań. Przede wszystkim jednak był prawdziwym nauczycielem filozofii i opiekunem mojej pracy naukowej w roku akademickim 2008/2009. Dziękuję.

1 Ingarden raczej składnia się ku określeniu „intencyjny", rezerwując słówko „intencjonalny" na

(2)

Jako wytyczna badań nad językiem, które przeprowadzimy, służy myśl, że poszu­

kujemy czynnika zaopatrującego nauki w przedmiot, wyróżniającego, akcentują­

cego coś w przedmiocie. Więc poszukujemy w każdym razie języka jako czegoś in­

tencyjnego2, udzielającego dostępu do przedmiotów: szukamy czegoś, co będąc tworem językowym, umożliwia dowiadywanie się o czymś, co samo nie jest tym tworem językowym3.

4. Język spełnia sw oje zadanie, o ile posiada interpretację i treść. Treść jest tym, co pozw ala językow i ująć przedm iot w aspekcie4.

5. Znaczenia słów są przedm iotam i intencjonalnym i. Inform acja5 „przecho­

w yw ana" w znaczeniu to inform acja uzyskana w akcie intencjonalnego uchw yty- w ania przedm iotu w pew nym aspekcie (w w ielu aspektach). Znaczenie je st w y­

tw orem tychże aktów.

6. Na znaczenie nazw y składają się (i) w skaźnik kierunkow y; (i i) treść m a­

terialna; (iii) treść form alna; (iv) charakteryzacja egzystencjalna; ew entualnie (v) pozycja egzystencjalna. Struktura składników znaczenia porządkuje zaw artą w nim inform ację. Proponuję, aby ów porządek rozum ieć następująco: W skaźnik kie­

runkow y to bezpośrednie w skazanie na przedm iot, ew entualnie w ielość przedm io­

tów. O n zakotw icza inne elem enty znaczenia jako tw oru intencjonalnego, i cały ów tw ór, w określonym przedm iocie, bądź w (m ożliwej) m nogości przedm iotów . W skaźnik m oże być jedno bądź w ieloprom ienny; stały bądź zm ienny; aktualny bądź potencjalny. Nie ma tu m iejsca, aby w chodzić w szczegóły6. Zakotw iczenie w rzeczyw istości zew nętrznej, z jednej strony um ożliw ia całość znaczenia, z dru­

giej strony m usi być um ożliw iane przez inform ację zaw artą w punktach (ii) - (iv).

Zachodzi tu zatem ciekaw e w zajem ne um ożliw ianie7. D zięki operacjom m yślo­

w ym w spom niana inform acja rozdziela się w pierw szej kolejności na treść m ate­

rialną i treść form alną. Treść form aln a inform uje o strukturze przedm iotu, a zatem

określenie wytworów aktów językowych.

2 Podkreślenia Ingardena będę zawsze zaznaczał kursywą. Własnych podkreśleń w cytatach nie czynię.

3 Ingarden [1972a] s. 31-32.

4 Widać wyraźnie związek semantyki Ingardena z semantyką Fregego (Frege [1977]). Zarazem trzeba zaznaczyć przykry fakt, że obie nie odnajdują się nijak w ramach gorącego dziś sporu eks- ternalizm - internalizm, co świadczy o ontologicznym (!) ubóstwie alternatywy narzuconej przez Putnama (Putnam [1998]).

5 Kategoria informacji jest najczęściej narzędziem epistemologii naturalistycznej. Tutaj tak nie jest.

Można bezpiecznie myśleć o informacji jako o wiadomości, a także jako o zgromadzonej wiedzy.

6 Patrz: Ingarden [1972a] s. 47-49; Ingarden [1988].

7 Ta symetryczna zależność bywa nader często pomijana na rzecz jednostronnej świat ^ znaczenie.

(3)

o tym , jak ustrukturyzow ane są pew ne jakości - czy m am y do czynienia z przed­

m iotem trw ającym w czasie, procesem itd. Z kolei treść materialna odryw a owe jakości od form alnych determ inacji. Kolejną porcję inform acji, um acniającą w ska­

zanie na przedm iot, niesie charakteryzacja egzystencjalna, tj. w iadom ość o tym, jaki jest sposób istnienia konkretnego pow iązania m aterii i form y, określonego w spól­

nie przez punkty (ii) i (iii). M oże to być istnienie realne, czysto intencjonalne itd.

Elem ent zam ykający charakterystykę znaczenia nazw y jest, podobnie jak elem ent ją otw ierający, niejako zew nętrzny w stosunku do m yślow o w yróżnionych punk­

tów (ii) - (iv ). M ożna pow iedzieć, iż przytw ierdza ich zakotw iczenie dokonane w (i ) i w podobny sposób zależy od inform acji w nich zaw artej. Jest to pozycja egzy­

stencjalna, która pojaw ia się tylko w ów czas, gdy używ ający nazw y je st przekona­

ny o istnieniu przedm iotu (przedm iotów ), na który nazw a się kieruje. M ożna ów elem ent uznać za nazw ow y odpow iednik asercji w łaściw ej sądom.

7. W znaczeniu nazw y odróżniam y część aktualną i potencjalną. W toku badań znaczenie się bogaci, lecz m ożliw ość tego w zbogacenia m usi ju ż być zaw ar­

ta w znaczeniu jako pewna potencjalność.

8. Od znaczenia nazw trzeba odróżnić znaczenie czasow ników 8. Ujm ują one procesy w ich trwaniu, jako dziejące się i niegotowe, podczas gdy nazw y ujm ują przedm ioty jako statyczne i gotow e całości (ew entualnie procesy, zdarzenia, czy stany rzeczy jako podm ioty cech). Czasow niki izolow ane (w zięte bez kontekstu zdaniow ego) nie posiadają (w przeciw ieństw ie do nazw) w skaźnika kierunkow e­

go. M ogą w określonym kontekście pełnić funkcję zdania, choć „zdania jedno- słow ow e stanow ią w ypadki raczej w yjątkow e, a zarazem graniczn e"9.

Spraw a czasow ników będzie dalej w ażna. Dla Ingardena było rzeczą zu­

pełnie oczyw istą, że inaczej „przysługuje" podm iotow i cecha, inaczej m u „przy­

sługuje" należenie do zbioru, jak rów nież inaczej m u „przysługuje" spełniana przezeń czynność10.

9. Od nazw i czasow ników trzeba odróżnić funktory (słówka funkcyjne), które w edle Ingardena rów nież m ają znaczenie, choć na tyle ubogie, że nie w y­

znaczają żadnej treści, ani m aterialnej, ani form alnej, „nie m ogą sam e przez się

8 Może się zdawać, że Ingarden miesza gramatykę z logiką. W nomenklaturze logicznej powiemy, że odróżniamy nazwy od predykatów; w gramatycznej, że rzeczowniki od czasowników, przy­

miotników, itd. Chodzi jednak o to, że pod pojęciem predykatu kryje się pewna różnorodność on- tologiczna, którą zwykle się redukuje. Jest to w istocie ontologiczna redukcja, której Ingarden się sprzeciwia.

9 Ingarden [1988] s. 170.

10 W każdym przypadku użyłem wyrażenia „przysługuje", aby stworzyć płaszczyznę porównania, choć przysługiwanie w ścisłym sensie może dotyczyć tylko cech.

(4)

w ytw orzyć żadnego przed m iotu "11. Np. znaczenie słów ka „to" streszcza się w jego w skaźniku kierunkow ym 12.

10. Od poszczególnych słów i funktorów trzeba odróżnić zdania (sądy) jako jednostki znaczeniow e „w yższego rzędu". Poznaw anie z pom ocą języka to przede w szystkim orzekanie (sądzenie)13.

Ingarden podkreśla, iż orzekanie nie jest stanem , lecz czynnością.

Orzekanie, o którym tu będzie mowa, to czynność, zabieg, wielofazowa operacja podmiotu, w którą wplecione jest jako składnik przeświadczenie o istnieniu, ale jej samo nie stanowi14.

11. „O dpow iednikiem prostego orzekania je st stan rzeczy, fa k t"15. Istnieje odpow iedniość m iędzy strukturą sądu a strukturą stanu rzeczy. Poznanie odbywa się „przez odkryw anie jakiejś rzeczy lub stanu rzeczy "16. Sąd, narzędzie poznania, jest w ytw orem zdaniotw órczych operacji, które przeprow adzam y św iadom ie „w obliczu rzeczy, czy też pew nego dziania się "17. O peracje te są zaw sze kulm inacją pew nego etapu czynności poznaw czych. Poszczególne fazy procesu poznaw cze­

go, „a przede w szystkim faza w yjściow a, nie m uszą być w cale natury logicznej, ani w ogóle językow ej, a stanow ią jedynie różne postaci pozajęzykow ego i w tym sensie «bezpośredniego» poznaw czego obcow ania z pew nym i przedm iotam i w najogólniejszym tego słowa znaczeniu "18.

12. Sąd m oże być rów nież odpow iedzią na pytanie odpow iednio dobrane do odkrytej sytuacji w dziedzinie przedm iotow ej. Przede w szystkim chodzi o tzw.

pytania esencjalne, pośród których Ingarden odróżnił: (i) co to jest?; (ii) co to jest x?; (iii) czym jest x?19.

11 Ingarden [1988] s. 120.

12 Ingarden toczy spór o rozumienie funktorów z filozofami analitycznymi (w jego języku - z logi­

stykami). Przyznaje on słówkom funkcyjnym, wprawdzie ubogie, lecz istotne znaczenie (istotne w kontekście zdania). Nie ma tu miejsca ani potrzeby, aby ten spór referować.

13 „Orzekanie" to tyle, co „sądzenie", lecz Ingarden woli czasem używać pierwszego słowa, aby, jak podkreśla, odróżnić je od „sądzenia" w myśl brentanistów, które ma być czymś statycznym i właściwie streszczającym się w przeświadczeniu o istnieniu.

14 Ingarden [1972a] s. 107.

15 Tamże, s. 109.

16 Ingarden [1972b] s. 223.

17 Tamże, s. 222.

18 Tamże, s. 223.

19 Szczegółowe omówienie różnic w Ingarden [1972c]. Skrótowo rzecz ujmując, pytania (i) i (ii) wskazują na indywidualną naturę przedmiotu, podczas gdy (iii) pyta o przynależność przedmiotu - do gatunku lub do jakiegoś zbioru (przynależność do gatunku i do zbioru nie są tym samym).

(5)

13. O sądzie rzec m ożna, że w pew ien sposób działa w świecie:

(...) sądy, będąc wytworami orzekającego sądzenia spełniają podstawową funkcję odkrywania, a czasem tylko rozwijania stanu rzeczy zachodzącego w przedmiocie lub z przedmiotem oznaczonym przez sądy (o ile chodzi o sąd prosty typu „S jest p"), lub też stanu rzeczy o mniej lub więcej skomplikowanej budowie w zależności od budowy sensu danego sądu20.

D rugą pow szechną funkcję stanow i uznawanie zachodzenia stanu rzeczy w pew nym bycie, zaw sze jednak w pew nym bycie niezależnym od sądzenia i od sam e­

go sądu.

14. W sem antyce Ingardena zachodzi ścisły zw iązek m iędzy praw dziw ością a popraw nym sądzeniem (stw ierdzaniem ). W ydaje się, że:

(!) Jeśli sąd S jest popraw nie stw ierdzony, to jest prawdziwy.

Praw dziw ość sądów istotnie zależy od popraw ności sądzenia (stw ierdza­

nia). Rzecz w tym jednak, ja k podkreśla Jan W oleński21, że nie chodzi o psychicz­

ny akt, lecz o obiektyw ne procedury dochodzenia do pew nych tw ierdzeń. Czyli trzeba rozróżnić (i) stw ierdzanie jako akt psychiczny od (ii) praw om ocnego stw ierdzania, określonego zespołem reguł. W ów czas po prostu:

(1)* Jeśli S je st tw ierdzeniem , to jest prawdziwe.

U znajem y, że zdanie posiadające dow ód je st prawdziwe. Kontrow ersje pojaw iają się w dw óch innych sytuacjach. Czy zachodzi im plikacja odw rotna?

(2) Jeśli sąd S jest praw dziw y, to jest popraw nie stwierdzony.

G dy rozum iem y stw ierdzanie na sposób (ii) mamy:

(2)* Jeśli S je st praw dziw e, to jest tw ierdzeniem (posiada dowód), co w połączeniu z (!)* daje pew ną w ersję tw ierdzenia o pełności.

Zarów no (1), ja k i (2), nie zachodzą z pew nością dla stw ierdzania rozum ia­

nego jako (i). Z tego, że o czym ś jesteśm y przekonani, nie w ynika, że to jest praw ­ dziwe.

Rzecz staje się ciekaw a, gdy zadać pytanie, czy (!) albo (2) m ogą zajść kiedy­

kolw iek w ów czas, gdy stwierdzanie (sądzenie) je st traktow ane jako m odalność episte- m iczna, jak to się dzieje na przykład w tzw. logice stwierdzania A ndrzeja W iśniew - skiego22? Innym i słowy, czy może zachodzić ścisły zw iązek m iędzy praw dziw ością a popraw nym stw ierdzaniem , jeśli stw ierdzanie traktow ane jest w praw dzie nie jako (i), lecz jako zaw ierające (i)?

20 Ingarden [1972b] s. 226.

21 Woleński [2003].

22 Wiśniewski [1995].

(6)

15. W spraw ie nośników praw dziw ości Ingarden jest dziedzicem m yśli Brentano, z tym , że Brentano przypisyw ał w artości logiczne aktom, podczas gdy Ingarden, m ając na uw adze rozróżnienie Tw ardow skiego, przypisuje je w ytw o­

rom aktów sądzenia - sądom.

(S) Sąd jest w ytw orem sądzenia23.

16. Poszczególne etapy sądzenia pow inny być rozum iane jako zapew niające sądow i (w ytw orow i aktu) spełnianie funkcji w ym ienionej w punkcie 13.

17. Zw iązanie z określonym aktem odróżnia sądy od zdań. Sądzenie przyna­

leży do czynności zdaniotw órczych, lecz o ile każde sądzenie jest w ypow iadaniem zdań, o tyle nie każde wypow iadanie zdań je s t sądzeniem. Dla badań sem antycznych nad zdaniam i je st zupełnie obojętne, jakie i czyje czynności zdaniotw órcze są ich źródłem .

18. Sądzenie jest aktem, w którym m yślow o m ożna w yodrębnić trzy ele­

menty:

(*) intencjonalne w yizolow anie pew nego stanu rzeczy;

(**) kategoryczne orzekanie, czyli rozstrzygające przypisanie czegoś pod­

m iotow i stanu rzeczy;

(***) stw ierdzenie zachodzenia tegoż stanu rzeczy.

Sądzenie zostaje zainicjow ane w raz z intencjonalnym w ycięciem pewnej części świata, następnie w ram ach tej części, m ocą aktu intencjonalnego, dokonuje się w yróżnienie podm iotu i przypisanie m u czegoś jednoznacznie, aby w końcu dokonanem u w yizolow aniu i przypisaniu pow iedzieć „tak ", tj. zatw ierdzić je w akcie stw ierdzenia - stw ierdzić jego zachodzenie w świecie. Elem enty (*) - (***) są w zajem niesam odzielne, lecz w ydaje się, iż w najw iększym stopniu niesam odziel­

ny jest elem ent (**) jako sw oisty pośrednik m iędzy pozostałym i. Przypisanie cze­

goś podm iotow i w ydaje się, z jednej strony przynależeć do sam ego izolow ania, z drugiej strony, jako jednoznaczne i kategoryczne, zahacza o m om ent stwierdzenia.

19. Przypom nijm y raz jeszcze funkcje sądu. Jest to: (A) odkryw anie lub rozw ijanie stanu rzeczy; (B) uznanie zachodzenia stanu rzeczy w obiektyw nej rze­

czywistości. M ożna pow iedzieć, iż (A) jest m ożliw e dzięki (*) w raz z (**), zaś (B) jest m ożliw e dzięki (***) w raz z (**).

20. Sąd to, w edług Ingardena, zdanie użyte w funkcji stw ierdzania. A do­

kładniej:

(S*) Sąd to zdanie spełniające fu n kcje (A) i (B) dzięki użyciu w fu n kcji (*) - (***).

21. W racam do punktów (!) i (2). Dla (!) załóżm y nie w prost, że sąd S jest popraw nie stw ierdzony24, lecz jest fałszyw y. Znaczy to, iż proces sądzenia z w y­

23 Twardowski [1965].

(7)

różnionym i elem entam i (*) - (***) został przeprow adzony popraw nie, a m im o to sąd nie w ykonuje sw ojego zadania dobrze tj. nie spełnia funkcji (A) i (B). Konkret­

nie, w procesie sądzenia został popraw nie w yizolow any pew ien stan rzeczy, pod­

m iotow i stanu rzeczy popraw nie coś przypisano, następnie ów stan rzeczy został stw ierdzony, a jednocześnie sąd będący w ytw orem tego procesu nie odkryw a od­

pow iedniego stanu rzeczy i/lu b go nie stw ierdza. M ogłoby tak się zdarzyć tylko pod w arunkiem , że istnieje nieciągłość m iędzy dokonyw aniem tych szczególnych czynności w procesie sądzenia a użyciem języka, jakbyśm y dopiero w oddzielnym akcie zastanaw iali się nad odpow iednim doborem słów. O tóż w ram ach teorii In­

gardena, co w ydaje się w tej sytuacji obserw acją w ażną, taka nieciągłość nie za­

chodzi.

Rozw ażm y (2). C hodzi tu o to, że jeśli m am y praw dziw y sąd, to m usiał być w ytw orem aktu sądzenia przeprow adzonego popraw nie w edle określonej proce­

dury. W idać w yraźnie, że (2) w ynika z definicji sądu (S*) i założenia o ciągłości w yrażonego wyżej. Z (S*) otrzym ujem y bow iem zależność „Jeśli S jest sądem , to S jest stw ierdzone". A zatem rów nież „Jeśli S je st sądem praw dziw ym , to S jest stw ierdzone". Sytuacja „S je st sądem praw dziw ym i S je st stw ierdzone niepraw i­

dłow o" m ogłaby się zdarzyć tylko w ów czas, podobnie jak w przypadku (1), gdy­

by istniała nieciągłość m iędzy czynnościam i w procesie sądzenia, a użyciem języ- ka25.

22. Zatem , w m yśl teorii Ingardena, sąd jest w istocie kategorią epistem olo- giczną i pragm atyczną. Z logicznego punktu w idzenia (i każdego punktu w idze­

nia, który nie ma na uw adze aktów użycia języka i aktów poznaw czych) jest to kategoria rów now ażna kategorii zdania. Sąd to tyle, co po pierw sze, zdanie będące produktem aktu sądzenia, po drugie, zdanie, o którym w iem y, iż jest produktem aktu sądzenia (inną je st spraw ą skąd o tym w iem y).

D e fin icje praw dy i fałszu

23. Trzeba odróżnić stan rzeczy, będący intencjonalnym korelatem sądu, od stanu rzeczy, będącego jego obiektyw nym korelatem . W Essentiale Fragen spoty­

kam y dystynkcję: (i) form alny przedm iot sądu; (ii) m aterialny przedm iot sądu.

Przytaczam odpow iedni fragm ent:

24 „Poprawnie stwierdzony" znaczy, że poprawnie została przeprowadzona czynność sądzenia (*) _ (***)

25 Ową nieciągłość mógłby zasugerować, na przykład, sceptyk semantyczny typu Kripkego _ Witt- gensteina, patrz: Kripke [2007].

(8)

Wyrażenie „przedmiot sądu" możemy wziąć w tym znaczeniu, w którym każdy sąd, prawdziwy lub fałszywy, ma swój przedmiot. Rozumiemy wówczas przez nie stan rzeczy domniemany w treści sądu (krótko: intencjonalny stan rzeczy). (...) Tak pojęty przedmiot sądu odznacza się tym, że co do swej materii wyposażony jest w te i tylko w te momenty i elementy, które przypisuje mu treść sądu; co do swej formy zaś jest obdarzony charakterem takiego modus istnienia, jaki jest domnie­

many w akcie sądzenia, lecz istnieje on wówczas i tylko wówczas, o ile istnieje wyznaczający go sąd. Jest on jedynie intencjonalnym odpowiednikiem treści i formy sądu i jako taki nie jest niczym, co miałoby byt samoistny. Może przy tym posiadać momenty wzajem się wykluczające, o ile sąd zawiera elementy znacze­

niowe z sobą sprzeczne. Posługując się terminem scholastycznym można ten przedmiot sądu nazwać jego objectum formale26.

A dalej:

Od intencjonalnego stanu rzeczy należy odróżnić stan rzeczy istniejący niezawiśle od podmiotu poznania i od treści sądu; staje się on przedmiotem sądu, jeżeli po­

między nim a objectum formale sądu zachodzi szczególny stosunek utożsamienia, który musi w takim razie zachodzić co do wszystkich momentów intencjonalnego przedmiotu sądu, z wyjątkiem jego wyłącznie intencjonalnego charakteru i płyną­

cych stąd cech, lecz niekoniecznie co do wszystkich momentów istniejącego nie­

zawiśle stanu rzeczy. Ten ostatni może w zasadzie posiadać jeden moment lub ca­

ły ich zbiór, któremu nie odpowiada żaden moment objecti formalis sądu. Momenty te jednak nie mogą być sprzeczne z momentami odpowiadającymi momentom ob- jecti formalis. Mówimy w tym wypadku o objectum materiale sądu. Każdy sąd pre­

tenduje przez swój charakter twierdzenia do posiadania przedmiotu materialnego, a treść sądu pretenduje, przez wyznaczenie objectum formale, do jego wyboru z ca­

łokształtu stanów rzeczy pewnej dziedziny. Nie każdy jednak sąd posiada objec­

tum materiale. I tak nie posiada go przede wszystkim żaden sąd, którego treść jest wieloznaczna lub w sobie sprzeczna27.

M ożna zatem pow iedzieć, że przedm iot form alny sądu jest jego narzę­

dziem w odnoszeniu się do przedm iotu m aterialnego, a także, przy pew nej inter- pretacji28, że porów nanie obu je st podstaw ą dla osądu praw dziw ościow ego.

26 Ingarden [1972c] s. 328-329.

27 Tamże.

28 Przy „korespondencyjnej" interpretacji Włodzimierza Galewicza (Patrz: Galewicz [1983]), ale nie przy „identycznościowej" Jerzego Szymury (Patrz: Szymura [2007]).

(9)

24. Ingardena definicja praw dy dla sądów jest robiona przede w szystkim na potrzeby teorii poznania, a w zasadzie ontologii poznania29.

25. Ingarden był oczyw iście zw olennikiem tzw. klasycznej definicji praw ­ dy30. Podał kilka definicji, które realizują tę sam ą intuicję. N ośnikiem praw dziw o­

ści je st sąd, a precyzyjnie _ zdanie w fu n kcji sądu. Przedm iotem , do którego odnosi się sąd, jest stan rzeczy. O dnosi się doń za pośrednictw em tw oru intencjonalnego.

(VER1) „Pow iadam y, że sąd A je st praw dziw y, jeżeli w szystkie m om enty objecti form alis A, z w yjątkiem jego w yłącznie intencjonalnego charakteru i cech stąd płynących, dadzą się utożsam ić co najm niej z niektórym i m om entam i objecti materialis sądu A "31.

(VER2) „Przez «praw dziw ość» w ścisłym tego słowa znaczeniu rozum iem y pew ien określony stosunek m iędzy zdaniem pełniącym funkcję sądu a w ybranym przez sens tego zdania obiektywnie zachodzącym stanem rzeczy. Jeśli ów stosunek zachodzi, w ów czas to zdanie nabiera pew nej cechy w zględnej, którą w yznaczam y słow em «praw dziw y»"32.

(VER3) „Pow iadam y m ianow icie, że sąd jest «praw dziw y», jeżeli stan rze­

czy w yznaczony przez jego treść zachodzi niezależnie od istnienia sądu w obrębie tej dziedziny bytu, w której dany sąd go u m ieszcza"33.

26. Różnice m iędzy tym i sform ułow aniam i są subtelne, lecz istotne. D efini­

cja (VER1) w yraźne odróżnia przedm iot intencjonalny, będący w ytw orem sądu, od przedm iotu realnego, stanu rzeczy. W dalszych sform ułow aniach m ow a już tylko o sensie, bądź treści sądu. Za tym idzie fakt, iż jedynie w (VER1) o praw ­ dziw ości decyduje relacja m iędzy w ytw orem intencjonalnym sądu, a obiektyw ­ nym stanem rzeczy. W pozostałych relacja łączy sam sąd z obiektyw nym stanem rzeczy, ew entualnie m ożna m ów ić o pośrednictw ie intencjonalnej tre ści/ sensu sądu.

Tylko w (VER3) m ow a w yraźnie o istnieniu bądź nieistnieniu obiektyw ne­

go stanu rzeczy. Definicja m oże być przeform ułow ana tak, iż sąd jest praw dziw y po prostu w ów czas, gdy stan rzeczy przezeń opisyw any istnieje. W (VER1) nie ma

29 Na tę rzecz wskazuje Michał Hempoliński, patrz: Hempoliński [2001].

30 „Klasyczna" niekoniecznie znaczy „korespondencyjna". Korespondencję rozumie się często jako zakładającą strukturalną odpowiedniość między sądem a fragmentem świata (tzw. korespondencja mocna w sensie Woleńskiego), czego nie zakłada definicja semantyczna. Korespondencji w tym rozumieniu nie ma najpewniej także u Arystotelesa. W tej sprawie m.in. Biłat [1995] i Woleński [1993].

31 Ingarden [1972c] s. 329-330.

32 Ingarden [1988] s. 378.

33 Ingarden [1946] s. 396; cytat za: Woleński [2003] s. 212.

(10)

nic o istnieniu przedm iotu m aterialnego sądu, choć ten w ątek sam Ingarden w prow adzi przy okazji fałszu (o tym dalej); m ow a jedynie o relacji m iędzy odpo­

w iednim i m om entam i przedm iotu m aterialnego i przedm iotu form alnego. Z kolei w (VER2) nie je st w yraźnie pow iedziane kiedy ów stosunek m iędzy sądem a obiektyw nym stanem rzeczy nie zachodzi. Czy tylko w ów czas, gdy ów stan rze­

czy nie istnieje, jak sugeruje (VER3), czy w ów czas, gdy nie m ożna przeprow adzić utożsam ienia w szystkich m om entów przedm iotu form alnego z odpow iednim i m om entam i przedm iotu m aterialnego, o czym traktuje (VER1). W idać w yraźnie, że (VER2) w pew nym sensie pośredniczy m iędzy dw iem a pozostałym i i m oże być różnie interpretow ana, w zależności od tego, przez pryzm at której z nich spoj­

rzym y. Tym sam ym kluczow e punkty odniesienia w dyskusji Ingardenow skiej definicji praw dy w yznaczają (VER1) i (VER3). Dalej będę zajm ow ał się tylko (VER1) i (VER3). W now ym św ietle ukażą się, gdy spojrzeć nań z perspektyw y fałszu.

27. W ślad za (VER1) Ingarden podaje definicję fałszu:

(FLS1) „ (...) sąd A zaś je st fałszyw y, jeżeli to utożsam ienie nie da się prze- prow adzić"34.

Chodzi oczyw iście o utożsam ienie w szystkich m om entów przedm iotu for­

m alnego z odpow iednim i przedm iotu m aterialnego. Rzecz w tym jednak, iż (FLS1) niew iele m ów i i zachodzą tu dwie m ożliw ości, które potocznie m ożna w y­

razić następująco: albo sąd fałszyw y w nic zupełnie nie trafia, albo trafia w coś, lecz niew ystarczająco (lub źle trafia). Kiedy zatem „to utożsam ienie nie da się prze­

prow adzić"? Ingarden tego nie precyzuje, lecz jego kom entarz do (FLS1) w yraźnie w skazuje na pierw szą z tych potocznych opcji:

Jeżelibyśmy się zgodzili jedynie objectum materiale uważać za przedmiot sądu, to każdy sąd fałszywy jest bezprzedmiotowy35.

Zatem dla sądu fałszyw ego przedm iot m aterialny po prostu nie istnieje;

tym sam ym (VER1) zbliża się do (VER3). M amy:

(FLS1a) Sąd S je st fałszyw y, jeżeli żadne m om enty przedm iotu form alnego nie dadzą się utożsam ić z odpow iednim i m om entam i przedm iotu m aterialnego.

Problem w tym , iż (VER1) poprzedzona negacją daje inną form ułę, która m oże być uznana za określenie nie_praw dy. A poniew aż w dw uw artościow ej lo­

34 Ingarden [1972c] s. 330.

35 Tamże.

(11)

gice, którą tutaj dotąd zakładaliśm y, n ie-p raw d a to tyle co fałsz, otrzym ujem y z (VER1) inną niż (FLS1a), słabszą definicję fałszu:

(FLS1b) Sąd S jest fałszyw y jeśli jest taki m om ent przedm iotu form alnego, który nie daje się utożsam ić z odpow iednim m om entem przedm iotu m aterialne- g°.

Dla (VER3) definicja fałszu jest jasna:

(FLS2) Sąd S je st fałszyw y jeśli nie istnieje obiektyw ny stan rzeczy w okre­

ślonej dziedzinie bytowej.

Nie ma tu niestety m iejsca, aby rozróżnieniu (FLS1a) i (FLS1b) przyjrzeć się dokładnie. Na bardzo podobną spraw ę zw rócił uw agę W łodzim ierz Galewicz, m ianow icie dostrzegł m ożliw ość istnienia przedm iotu m aterialnego dla sądu fał­

szywego. Będzie to, obrazow o rzecz ujm ując, ów stan rzeczy, w który sąd usiłow ał

„trafić". Jednym sądom takie „trafienie" się udaje, innym nie. N iem niej, każdy dobrze postaw iony sąd w coś „m ierzy "36.

Form alna rek o n stru k cja stanu rzeczy

28. A ndrzej Biłat, naw iązując do w cześniejszych badań Ludw ika Borkow ­ skiego37, przedstaw ia form alno-sem antyczny odpow iednik (VER3). Prace Ingar­

dena są jednym ze źródeł inspiracji, obok m.in. tzw. logiki nie-fregow skiej Rom a­

na Suszki38, czy ontologii sytuacji Bogusław a W olniew icza39.

29. Ustalam y język L z jednoargum entow ym predykatem uniw ersalnym V - jest przedmiotem . Ponadto alfabet L składa się z predykatu identyczności, predy­

katów pozalogicznych P1...Pn, zm iennych indyw iduow ych, spójek a , —, m ałego kw antyfikatora 3 i znaków pom ocniczych (naw iasów )40.

30. Form ułą atom ow ą będzie dow olny ciąg znaków P(tu.tn), gdzie t1,...,tn są term am i. Jeżeli A i B są form ułam i L, w ów czas form ułam i są także: - A , A a B, 3xkA dla k>1.

31. M odelem nazw iem y dw ójkę M = < U, I > , gdzie U je st niepustym uni- w ersum , I zaś funkcją interpretacji określoną na zbiorze predykatów . Interpretacją

36 W tej sprawie patrz: Galewicz [1983].

37 Borkowski [1995].

38 Suszko [2000].

39 Wolniewicz [1985].

40 Alfabet języka L jest wystarczający z uwagi na funkcyjną zupełność klasycznego rachunku zdań.

Przy pomocy podanych spójek a, — można zdefiniować pozostałe, tj. implikację równoważność

■O i alternatywę v. Ponadto, duży kwantyfikator V definicyjnie sprowadza się do —3—.

(12)

n - argum entow ego predykatu języka L jest zaw sze n - członow a relacja w zbiorze Un

I(V) = U, czyli U jest zbiorem przedm iotów .

W artościow aniem zm iennych nazyw any dow olną funkcję ze zbioru zm ien­

nych indyw iduow ych w U.

D enotacją term ów d w m odelu M nazyw any m nogościow ą sum ę funkcji I oraz dow olnego w artościow ania zm iennych. D (M ) - klasa denotacji term ów m o­

delu M . D - sum a tych klas.

32. Relacja spełniania h jest określona na iloczynie kartezjańskim D *L . (DEF1):

(a) d h P(t1,...,tn) wtw < d t1,...,dtn> e dP, dla dow olnego n - argum entow ego predykatu P i term ów indyw iduow ych t1,...tn

(b) d h t = t' wtw dt = dt';

(c) d h - A w tw nie je st praw dą, że d h A;

(d) d h (A a B) w tw d h A i d h B;

(e) d h 3xk A wtw dla pew nego u należącego do dV, d [k /u ] h A, gdzie funk­

cja d [k /u ] różni się od d co najw yżej dla zmiennej indyw iduow ej Xk , takiej, że d [k / u]( Xk) = u.

33. Odróżniam y:

(DEF2): Rozszerzenie w artościujące v d denotacji term ów d do zbioru form uł L o w artościach logicznych ze zbioru {0,1}: v d(A) = 1 wtw d h A

Chodzi po prostu o tzw. w artościow anie logiczne.

(DEF3): Rozszerzenie zdaniow e h d denotacji term ów d języka L w zbiorze F („korelatów w yróżnionych") nazyw am y korespondencyjnym w tedy tylko, gdy h d jest różne od rozszerzenia w artościującego v d oraz dla dow olnego A należącego

do L spełniony je st w arunek: (*) v d(A) = 1 w tw h d(A) należy do F.

Zatem , argum enty rozszerzenia zdaniow ego przyjm ują w rozszerzeniu w artościującym w artość 1 tylko w ów czas, gdy należą do korelatów w yróżnionych F.

34. M am y następujące określenie prawdy:

(VER4): Form uła A jest praw dziw a, gdy jej korelat jest w yróżniony.

A precyzyjniej: Przez sąd rozum iem y dw ójkę < d , A > , gdzie A jest form ułą, d zaś denotacją. Sąd < d , A > jest praw dziw y w tedy tylko, gdy jego przedm iot h d jest korelatem wyróżnionym .

Definicja (VER4) jest w yraźnie spokrew niona z (VER3). Pojęcie w yróżnio­

nego przedm iotu sądu zostanie sprecyzow ane dalej. Jeśli przedm iotem sądu jest stan rzeczy, w ów czas zbiór w szystkich stanów rzeczy to w istocie przestrzeń lo­

giczna w sensie W ittgensteina, czy też przestrzeń m ożliw ości, w której m usim y

(13)

dokonać pew nego w yróżnienia - w ydzielam y m ianow icie stany rzeczy zachodzą­

ce, czyli św iat rzeczyw isty.

35. Z pow yższym w iąże się okoliczność, iż Andrzej Biłat nie korzysta z roz­

różnienia Ingardena form alnego i m aterialnego przedm iotu sądu, i czyni tak ce­

lowo. M ów i m ianow icie, że w przypadku sądów praw dziw ych zaw artości tych przedm iotów się pokryw ają (co jest interpretacją (VER1)). W zw iązku z tym Biłat rezygnuje w sw ojej rekonstrukcji z określania sposobu zachodzenia stanów rzeczy (tj. podziału na intencjonalne i realne) i pozostaje przy kategorii zaw artości stanów rzeczy. W uniw ersum zaw artości stanów rzeczy m am y po prostu podzbiór w yróż­

niony (zaw artości zachodzących obiektyw nie stanów rzeczy).

36. Zajm ując się teorią praw dy od strony ontologicznej, pytam y, ja k możliwa jest praw dziw ość zd an ia/sąd u z uw agi na obecność w św iecie pew nego obiektu.

Biłat z góry decyduje się na pew ien rodzaj ontologii41:

Przyznajmy, że konstrukcja zadawalającej algebry faktów jest w teorii korespon­

dencji kluczowa42.

37. Stany rzeczy m ożna definiow ać na w iele sposobów. Biłat w spom ina o definicjach Borkow skiego, Suszki, Barw ise'a i Perry'ego43, ale nie m a potrzeby tej rzeczy referow ać. Ustalam y, że:

(DEF4): D ow olny układ < R , p >, dla R e Un , p e U n nazyw ać będziem y sta­

nem rzeczy nad uniw ersum U. Zbiór w szystkich stanów rzeczy nad uniw ersum U nazyw ać będziem y przestrzenią stanów rzeczy, którą oznaczam y jako ST.

(DEF5): Układ < R , p > nazyw ać będziem y w yróżnionym stanem rzeczy wtw p e R. Zbiór w szystkich w yróżnionych stanów rzeczy oznaczam y jako FT.

38. Konstrukcja algebry stanów rzeczy to określenie operacji na stanach rze­

czy, odpow iadających klasycznym spójnikom logicznym i kw antyfikatorom . Dla koniunkcji będzie to składanie stanów rzeczy, oznaczone przez „ A" , zdefiniow ane z pom ocą znanej z teorii relacji operacji składania relacji. N egację stanu rzeczy, oznaczoną przez „ - " , definiuje się przez dopełnienie relacji. A lternatyw ie odpo­

w iada operacja , / " , definiow ana przez składanie i negację, analogicznie ja k w lo­

gice zdań. Dla tak określonych funktorów będą zachodzić praw a łączności i De M organa. O dpow iednikiem m ałego kw antyfikatora w algebrze stanów rzeczy jest operacja Exk, którą przedstaw ię bardzo skrótow o. Podstaw ieniem p[K /u ] typu K

41 Klasyfikacja ontologii, patrz: Perzanowski [1988b].

42 Biłat [1995] s. 44.

43 Barwise, Perry [1983].

(14)

przedm iotu u należącego do U w n - tce indyw iduów p = < u1,...,un> nazyw ać bę­

dziem y układ różniący się od p co najw yżej na i - tym m iejscu, dla dow olnego i e K. Teraz, jeśli owa n - tka p z podstaw ionym u należy do relacji R (p[K /u] e R), w ów czas pow iem y, że n - tka p należy do relacji R [K /u ]. Stan rzeczy poprzedzo­

ny operacją Exk to para złożona z sum y takich u, że R [K / u] oraz n - tki p. Form al­

nie:

(DEF6) Exk< R , p > = <Z ueU R [K / u], p >

O dpow iednikiem m aterialnej rów now ażności zdań w algebrze stanów rze­

czy je st kongruencja oznaczona przez „ ~ " , określona następująco:

(DEF7) s ~ s' wtw (s e FT wtw s' e FT)

39. D zięki pow yższym rozstrzygnięciom m ożem y określić korespondencję:

(DEF8): Rozszerzenie zdaniow e hd denotacji term ów d e D, dla U = dV, na­

zyw am y korespondencją bazową języka L, gdy spełnione są w arunki:

a) hdt = dt, dla dow olnego term u t;

b) hd(P(t1,...,tn)) = < hdP, < hdt1,...,hdtn> > , dla dow olnego predykatu i dow ol­

nych term ów ;

c) hd(-A ) = - hdA, dla dow olnej form uły A;

d) hd(A a B) = hdA a hdB, dla dow olnych A i B;

e) hd(3xk A) = ExKhdA, dla dow olnej form uły A, gdzie K jest zbiorem w szystkich w ystąpień pozycji zm iennej xk w form ule A.

40. O statecznym w ynikiem rekonstrukcji Biłata jest dow ód tw ierdzenia, w edle którego rozszerzenie zdaniow e denotacji term ów dla bazow ej korespon­

dencji je st tejże denotacji term ów rów now ażne, tzn.:

TW IERD ZEN IE:

d h A w tw hdA e FT

Pom ijam dowód. TW IERD ZEN IE obow iązuje dla form uł bez zm iennych wolnych. Jeśli A je st form ułą, to „Ac" oznacza A poprzedzoną kw antyfikatoram i ogólnym i w iążącym i w szystkie zm ienne. W ówczas:

(VER5): Form uła A jest praw dziw a w M przy denotacji term ów d wtw hd(Ac) e FT.

O statnia definicja je st precyzyjnym w yrażeniem (VER4) i tym sam ym (przy pew nej interpretacji) (VER3).

Problem y on to lo g ii log iczn ej

41. Z pow yższą rekonstrukcją stanów rzeczy w iążą się pew ne istotne pro­

blem y natury m etodologicznej i ontologicznej. Trzeba w yraźnie określić:

A. W jakiej ontologii pracuje A ndrzej Biłat?

(15)

O dpow iedź na to pytanie stanie się pretekstem do ogólniejszej refleksji na tem at funkcji i charakteru ontologii. A następnie:

B. Jak się ma ontologia Biłata do ontologii Ingardena?

42. A ndrzej Biłat pracuje w ram ach projektow anej przez siebie „ontologii logicznej" (w skrócie OL). Jest to w istocie ontologiczna interpretacja logiki kw an- tyfikatorów . Idąc za Q uine'm , A utor pow iada, że logika kw antyfikatorów jest uniw ersalnym językiem badającym egzystencjalne założenia teorii.

43. W ram ach O L odróżnić trzeba ogólną interpretację czystej logiki od jej interpretacji szczegółow ych. D rugie są nadbudow ane nad pierwszą. W ram ach ogólnej interpretacji otrzym ujem y istotne pojęcia ontologiczne, takie jak:

- Przedm iot: reprezentow any przez elem enty dziedziny;

- Byt: reprezentow any przez w artości zm iennych zw iązanych;

- W łasność: reprezentow ana przez podzbiór dziedziny;

- Relacja: reprezentow ana przez podzbiór iloczynu kartezjańskiego dzie­

dziny;

- Egzem plifikacja: reprezentow ana przez relację należenia do podzbioru dziedziny.

44. Dla dalszych rozw ażań trzeba porów nać kilka ujęć ontologii:

(0 1 ) O ntologia w edług Andrzeja Biłata jest przedm iotow o zinterpretow aną logiką predykatów , obejm ującą badanie egzystencjalnych założeń w szelkiego ję ­ zykow ego m yślenia o św iecie (m.in. za Straw sonem ), a także egzystencjalnych założeń nauki (za Q uine'm ). Taka ontologia nie ma charakteru m odalnego. To on- tologia teoriom nogościow a i opisowa.

(0 2 ) O ntologia w edług Rom ana Ingardena to badanie „zaw artości id ei" i koniecznych zw iązków , zachodzących m iędzy w yróżnionym i mom entam i tej za- w artości44. Jako skierow ana na przestrzeń „czystych m ożliw ości" m a charakter m odalny.

(0 3 ) O ntologia w edług Jerzego Perzanow skiego45, w naw iązaniu do Leib­

niza, W ittgensteina i Ingardena, to badanie przestrzeni m ożliw ości - przestrzeni ontologicznej - odkryw anej na drodze odpow iednich analiz i syntez. M a oczyw i­

ście charakter m odalny.

(0 4 ) O ntologia w edług Barry'ego Sm itha46 to reprezentacja świata.

D alszy pom ysł na ontologię przychodzi w kilku krokach. Punkt (O4) (trze­

ba pow iedzieć, że bardzo ogólny) w zbogacam y o rozw ażania z 1, m ianow icie re­

44 Ingarden [1960].

45 Perzanowski [2004].

46 Smith [2004].

(16)

prezentow anie świata odbyw a się przez uchw ytyw anie aspektów obiektów nale­

żących do świata (czy świata w ogóle). N astępnie dodajem y punkt (O3), a pośred­

nio także spokrew niony z nim (O2), aby w końcu móc pow iedzieć, że:

(O5) O ntologia bada m ożliw e aspekty świata47.

Tym sam ym badanie typu (O1) staje się szczególnym przypadkiem badań typu (O5), m ianow icie opisow ym badaniem świata w ujęciu czystej logiki predy­

katów. Na tę rzecz w skazują w yraźnie określenia podstaw ow ych pojęć ontolo- gicznych w ram ach OL. W każdym z punktów m ów i się o reprezentowaniu. Dla przykładu, w łasność je s t reprezentow ana przez podzbiór dziedziny, co należy od­

różnić od nieodpow iedzialnego skrótu m yślow ego typu „w łasność jest podzbio­

rem dziedziny". Innym i słowy, w łasność je st ujęta z uwagi na sw oje egzem plifika- cje, czyli zakresowo.

45. Jeśli poszczególne ontologie badają m ożliw e aspekty świata, trzeba po­

stawić następujące pytanie: czy istnieje ontologia uniwersalna, obejm ująca w szystkie aspekty albo ontologia kluczowa, obejm ująca w ybrany, najistotniejszy lub podsta­

w ow y aspekt (czy klasę takich aspektów )? W spraw ie uniw ersalności ontologii trzeba dla każdej „kandydatki" zbadać, czy ujm uje w szelkie intuicyjno- ontologiczne pojęcia, jakie jesteśm y w stanie w ypreparow ać z potocznej praktyki językow ej albo nauki. To praca żm udna i obarczona sporym ryzykiem porażki. W spraw ie kluczow ości trzeba w ykazać, że praw a „kandydatki" obow iązują w każ­

dej ontologii szczegółow ej, a także, że są to praw a podstaw ow e, tzn., że dociera ona do poziom u podstaw ow ego i stanow i trzon ew entualnej struktury ontologii szczegółow ych.

46. A ndrzej Biłat w yraźnie w skazuje O L jako ontologię kluczow ą. W idać to, gdy pisze następująco:

Dość naturalna wydaje się koncepcja, w myśl której różne typy logiki - w tym zwłaszcza logiki nieklasyczne - są środkami analizy poszczególnych dyskursów ontologicznych, podczas gdy pewien rodzaj logiki - logika klasyczna - jest uni­

wersalną podstawą analizy ontologicznych uwarunkowań naszej wiedzy jako lo­

gicznie usystematyzowanej całości48.

N ie będę ustosunkow yw ał się do tezy Biłata o kluczow ości49 OL w struktu­

rze ontologii. Zajm ę się jedynie spraw ą stanów rzeczy. Pośród podstaw ow ych po­

47 To określenie bardzo szerokie i nieprecyzyjne, ale dla potrzeb niniejszej pracy wystarczające.

48 Biłat [2004] s. 22.

49 Biłat wprawdzie używa wyrażenia „uniwersalna podstawa" lecz wyraźnie chodzi o „kluczo- wość" w moim sensie.

(17)

jęć ontologicznych reprezentow anych w OL nie ma pojęcia stanu rzeczy, ale m oż­

na je łatwo w yprodukow ać przez kom binację elem entów dziedziny i relacji.

Jak się ma takie pojęcie stanu rzeczy do Ingardenowskiego?

S tan rzeczy w o n to lo g ii Ingardena

47. Pojęcia stanu rzeczy Ingardenow skiej ontologii nie m ożna w yczerpująco zrekonstruow ać w ram ach czystej logiki. Przede w szystkim OL nie je st w stanie w yrazić rozróżnienia trzech rodzajów stanów rzeczy. M am y bow iem stany rzeczy:

(A) „w łasnościow e" - Jan jes t wysoki

(B) „stosunkow e" - Jan jest w yższy od Piotra (C) „czynnościow e" - Jan biegnie

48. W ram ach OL w szystkie redukują się do pew nego rodzaju relacji. A n­

drzej Biłat przeprow adza tę redukcję za Ludw ikiem Borkow skim 50. Czy ta reduk­

cja je st uzasadniona?

49. Dla jasnego postaw ienia problem u stany „w łasnościow e" oznaczę jako

< W , p >, stany „stosunkow e" jako < S , p >, zaś stany „czynnościow e" jako < C , p>.

O ntologia m usi rozważyć:

(a) Jak się ma W do p i odw rotnie?

(b) Jak się ma C do p i odw rotnie?

(c) Jak się ma S do p i odw rotnie?

(d) Jak się m ają do siebie W , C, S

(e) Jak się m ają do siebie p w poszczególnych przypadkach?

Ad.(a). Stany rzeczy „w łasnościow e" są z pew nością kategorią w yróżnioną, jed nak nie z tego pow odu, że je st ich „w ięcej", czy częściej zachodzą od innych, lecz dlatego, iż struktura form alna „podm iot w łasności - przysługiw anie czegoś czem uś" je st form ą podstaw ow ą przedm iotu indyw idualnego51, który bierze udział w stanie rzeczy.

W łasność w swej form ie przynależy z konieczności do konkretnego przed­

m iotu, z m aterialnego punktu w idzenia zaś „jest tylko częściowym przejaw em , czę­

ściow ym ucieleśnieniem tego, co jest sam ym przedm iotem "52.

W łasność nie m oże być sam odzielnym podm iotem w łasności, a zatem w szystko, co m ożna pow iedzieć o w łasności je st de fa cto pow iedzeniem czegoś o przedm iocie.

50 Borkowski [1995].

51 Chodzi tu o Ingardenowską formę I. Patrz: Ingarden [1987] s. 5-59.

52 Ingarden [1987] s. 65.

(18)

N ie m oże być w łasności bez konkretnego przedm iotu, ale też nie m oże być przedm iotu bez konkretnych w łasności. Zachodzi tu zatem podw ójna niesam o- dzielność, z tym, że form a „przysługiw anie czem uś" zw iązana jest z konieczności z jednym podm iotem w łasności, podczas gdy form a „podm iot w łasności" je st z konieczności zw iązana z jakąś (być m oże nieskończoną) m nogością w łasności, albo z określonym (skończonym ) zbiorem w łasności istotnych (zw anych po pro­

stu istotą przedm iotu).

Z ujęciem w łasności w ram ach OL w iążą się pew ne trudności. Jedną z nich zauw aża A ndrzej Biłat, m ianow icie, gdy interpretujem y predykaty jako w łasności, w ów czas w łasności są identyczne, o ile przysługują tym sam ym przedm iotom . Idąc za znanym przykładem , w łasność posiadania serca i w łasność posiadania nerek są tym i sam ym i w łasnościam i z uw agi na to, że każda istota, posiadająca jed en z tych organów , posiada rów nież drugi. Inną spraw ą je st konkretność w łasności, tj. fakt, iż nie tyle są one orzekane o przedm iotach, lecz są one, jak pisał Ingarden, „prze­

jaw em " przedm iotu, czym ś z jego „w nętrza". Nie brzm i przekonująco odpow iedź A ndrzeja Biłata, że tak rozum iana w łasność je st kategorią języka potocznego i tym różni się od swego ujęcia predykatow ego, czym inne kategorie potoczne różnią się od spokrew nionych z nim i pojęć logiki.

W łasności są niejako w ydobyw ane z przedm iotu, który z natury swej jest, jak pisze Ingarden, „zw inięty". „R ozw inięcie" przedm iotu odbyw a się w stanie rze­

czy:

Jasną jest rzeczą, że stany rzeczy, na które właśnie wskazałem, odgrywają szcze­

gólnie doniosłą rolę w poznawaniu przedmiotów indywidualnych53.

A dalej:

Tu też dochodzi do „rozwinięcia" przedmiotu pod postacią różnorodnych stanów rzeczy, przy czym i formalna jego struktura ulega pewnej szczególnej przemianie.

(...) Przez uchwycenie stanów rzeczy zachodzących w przedmiocie uzyskujemy wgląd w jego, poza tym zresztą zamknięte, „wnętrze": poznajemy go formalnie i materialnie nie tylko na jego „powierzchni", ale i w jego istocie54.

Stan rzeczy je st rozw inięciem przedm iotu!

53 Ingarden [1987] s. 74.

54 Tamże.

(19)

Jeżeli coś wypowiadamy o przedmiocie, odsłania się nam pewien stan rzeczy, a gdy tę operację stosujemy wielokrotnie do tego samego przedmiotu pod coraz to nowym względem, rozwijają się przed nami czy odsłaniają się nam stany rzeczy w nim zachodzące różnych możliwych typów (...)55.

Stan rzeczy je st zatem rozw inięciem przedm iotu pod pew nym w zględem !

Pow yższe rodzi pow ażną w ątpliw ość, czy stan rzeczy, będąc swoistym obiektem w ontologicznej przestrzeni, je st po prostu złożeniem przedm iotów (jak chce A ndrzej Biłat), czy m oże pełni szczególną fu n kcję wobec złożonych i „zw iniętych"

przedm iotów .

Podsum ow ując, rekonstrukcja stanów rzeczy dokonana przez Andrzeja Bi- łata nie jest w stanie ująć, po pierw sze sw oistej „treści" w łasności (posiadanie nerek nie jest tym sam ym co posiadanie serca); po drugie konkretności w łasności, tj. tego, iż są one bytowo zależne od konkretnego przedm iotu56; po trzecie funkcji stanów rzeczy - odsłaniania przedm iotów .

Ad.(b). Przedm iot ujęty jako podm iot „czynnościow ego" stanu rzeczy uczestniczy w pew nym procesie, który z kolei jest ujęty jako niedokonany, jako dzie­

ją cy się.

Czynność spełniana przez podm iot je st zaw sze jeg o czynnością, tzn. jest konkretna niepow tarzalna.

Rekonstrukcja Andrzeja Biłata nie ujm uje dynam izm u. Konstrukcja złożona z podm iotu i w ykonyw anej przezeń czynności (pewnego procesu) je st przekształ­

cona w parę złożoną z podm iotu i sw oistej w łasności w yrażonej w przekształce­

niu czasow nika w im iesłów , np. „Jan jed zie" ujm ujem y jako „Jan jest jad ący". Tę rzecz pokazał Jerzy Perzanow ski, rozróżniając C - orzeczenia (czasow nikow e) i B - orzeczenia (typu S jest P)57. Spór idzie o ontologiczną rację dla redukcji C - orze­

czeń do B - orzeczeń. O czyw iście dla pew nych celów (dla pew nych ontologii w rozum ieniu O5) redukcja ta m oże być cenna, ale w arto zdać sobie sprawę, że jest to w istocie redukcja ontologiczna, a nie jedynie ściślejsze ujęcie potocznego (w do­

m yśle - niezobow iązującego) obrazu świata.

Ad.(c). W skład „stosunkow ego" stanu rzeczy w chodzą przynajm niej dwa przedm ioty i co najm niej jed en z nich jako spełniacz czynności lub posiadacz w ła­

sności. Nie każdy w ielopodm iotow y stan rzeczy jest „stosunkow y".

55 Tamże, s. 252.

56 Ingarden, za Husserlem, mówił przy tej okazji o tzw. momentach. Współcześnie konkretne wła­

sności badają m.in. teoretycy tzw. tropów, patrz: Rojek [2007a], Rojek [2007b].

57 Perzanowski [1988a].

(20)

W „stosunkow ym " stanie rzeczy zarów no cecha, jak i czynność jednego przedm iotu, m uszą w yznaczać drugi przedm iot, czy też z konieczności się go do­

magać.

W przypadku „stosunkow ych" stanów rzeczy zachodzi filozoficznie cie­

kaw y fakt, m ianow icie taki stan rzeczy zaw sze chw yta jedynie pew ien aspekt real­

nego stosunku. W idać to najlepiej przy relacjach niesym etrycznych, jak „w iększy od " i „m niejszy od ". Jeśli m am y „a jest w iększe od b ", w ów czas m am y rów nież „b jest m niejsze od a" i realnie jest to ten sam stosunek ujęty w zależności od tego, który przedm iot wyróżnim y. Nie jesteśm y w stanie dotrzeć do tego stosunku ina­

czej ja k aspektow o. A le i w przypadku sym etrycznych relacji aspekty, jak Ingar­

den m ówi, „zakryw ają sobą sam stosu nek"58 i de fa cto nie m am y danego samego stosunku realnego59.

Ad.(d). Różnicę m iędzy w łasnościam i, czynnościam i i stosunkam i widać już w pow yższych rozw ażaniach. Zwięźle:

W , C, S są w szystkie niesam odzielne (w stosunku do swego nosiciela / speł- niacza) i konkretne.

Przedm iot dom aga się w łasności, lecz nie je st jasne, czy m usi z konieczności pozostaw ać w jakichś zw iązkach (tego w ym agał W ittgenstein60, Ingarden tę spra­

w ę rozw aża przy okazji zw iązków przyczynow ych61), czy też spełniać jakieś czynności.

W łasność je st czym ś niesam odzielnym , lecz gotow ym - jest, podczas gdy czynność pozostaje niegotowa - trwa.

Ad.(e). Pew ne różnice m iędzy przedm iotam i jako podm iotam i różnych ro­

dzajów stanów rzeczy w yłaniają się z pow yższych rozw ażań, o jednej zaś trzeba w spom nieć osobno.

W e „w łasnościow ym " stanie rzeczy przedm iot w funkcji podm iotu nie stoi jako dookreślona, zupełna całość, jako gotow y przedm iot, lecz jako to, co umożliwia przedm iot ja ko całość pow iązanych ze sobą w łasności - natura konstytutyw na. W y­

raźnie odróżnia to „w łasnościow y stan rzeczy" od „czynnościow ego", gdzie przedm iot stoi jako gotow a całość.

50. Podsum ow ując, w skazałem niektóre elem enty ontologii stanów rzeczy Ingardena, które nie znajdują w yrazu w O L Andrzeja Biłata. N ie tw ierdzę, że

58 Ingarden [1987] s. 295.

59 W takich sytuacjach Husserl odróżniał Sachverhalt - stan rzeczy (ujęcie aspektu) i Sachlage - sytu­

ację (rzeczywistą); Patrz: Rosado Haddock [1991].

60 Wittgenstein [2004].

61 Ingarden [1981].

(21)

w szystkie, ani naw et, że niektóre z nich pow inny znaleźć ów w yraz, jeśli O L ma pełnić rolę ontologii kluczow ej. W istocie spór idzie o to, czy ontologia kluczow a m a być m odalna, czy opisow a i ekstensjonalna.

Krytykę ontologii bliskiej O L Andrzeja Biłata przedstaw ił Barry Sm ith. On- tologia zdeterm inow ana przez język logiki predykatów to tzw. fantologia62. Jeśli uznać argum enty Sm itha, żadna fantologia nie m oże być ontologią kluczow ą.

S tan rzeczy ja k o u ję cie w aspekcie

51. Gdy rozw ażałem Ingardenow skie rozum ienie stanu rzeczy, zw róciłem uwagę na zagadnienie, które jak sądzę, w arte jest zainteresow ania. O tóż w punk­

cie 49. Ad(a) zacytow ane słowa Ingardena w yraźnie w skazują na stan rzeczy jako ujęcie przedm iotu, raczej niż coś pośród przedm iotów . Podobny problem pojaw ił się w Ad(c), gdzie okazało się, że tzw. stosunkow y stan rzeczy (realny!) ukazuje pew ien aspekt stosunku w łaściw ego.

52. Zachodzi w tej spraw ie pew na dw uznaczność u sam ego Ingardena. Z jednej strony stan rzeczy w ydaje się być, ja k to w idzi A ndrzej Biłat, pewnym układem przedm iotów , w łasności, czynności, stosunków ; z drugiej strony w yraź­

nie stan rzeczy ma nam odsłaniać ukrytą strukturę przedm iotu. Z resztą sam e w ła­

sności m ają tę funkcję odsłaniającą.

53. Jerzy Perzanow ski tw ierdzi, że ontologia typu podm iot - w łasność to on­

tologia pow ierzchniow a. U znaw any za jej klasyka A rystoteles m iał w istocie dwie ontologie: podm iotów i w łasności; składania i rozkładania (analizy i syntezy)63.

O ntologia analizy i syntezy sięga głębiej. Tam nie m ów i się o w łasnościach, lecz o strukturach i tym, co determ inuje struktury64 (w m yśl tezy W ittgensteina - Perzanow skiego, o Form ach65).

Porów nanie Ingardenow skiej ontologii podm iotów i w łasności z jego znacznie m niej znaną ontologią system ów w zględnie izolowanych, zaw artą w trzecim tom ie „Sporu o istnienie św iata", a także w rozpraw ie „O odpow iedzialności i jej podstaw ach ontycznych", m oże skłaniać do przypuszczenia, że z Ingardenem jest podobnie jak z Arystotelesem .

62 Smith [2005].

63 Obserwację tę Prof. Jerzy Perzanowski wyraził w czasie seminarium.

64 Trzeba jednak rozważyć, czy na głębszym poziomie nie pozostajemy z problemem własności.

Istotne pytanie brzmi zatem: jak się owe determinatory mają do własności? Obserwację zawdzię­

czam Mgrowi Pawłowi Rojkowi.

65 Perzanowski [2004].

(22)

54. M oja próba interpretacji opiera się na przypuszczeniu, iż stany rzeczy przynależą do sw oistej ontologii pom ostow ej m iędzy ontologiam i system ów i pod­

miotów własności. Na poparcie przytoczę dwa fragm enty:

Jeśli więc pewien przedmiot jest nam dostępny tylko poprzez sens kilku zdań po­

wiązanych ze sobą, wówczas przedmiot ten jak promień świetlny w pryzmacie rozszczepia się na dyskretną mnogość stanów rzeczy różnych między sobą, choć z sobą powiązanych66.

(...) ślad owego rozszczepiającego zdaniowego sposobu przedstawiania przed­

miotu pozostaje widoczny i nie da się nigdy w zupełności usunąć. Przedmiot jest tu faktycznie jakby schwytany w sieć. I o ile ograniczamy się wyłącznie do rozu­

mienia zdań, docieramy do niego w tym jego uwikłaniu w sieć. Lub inaczej mó­

wiąc: jako tak rozszczepiony, uwikłany w sieci stanów rzeczy, zostaje on jedynie pośrednio wyznaczony przez powiązane ze sobą zdania i uzyskuje przedstawienie w stanach rzeczy67.

55. Słow o „aspekt" bądź jego m utacje padło w tej pracy kilkakrotnie. W arto tę rzecz teraz usystem atyzow ać.

(a) W pierw szej kolejności m ow a była o aspekcie w kontekście funkcji języ ­ ka. W edle Ingardena, język um ożliw ia nauce dostęp do dziedziny przedm iotow ej pod pew nym kątem , a zatem ujęcie językow e je st ujęciem aspektu przedm iotów .

(b) Treść w yrażeń je st tym , co um ożliw ia uchw ycenie przedm iotu pod pew nym kątem , w pew nym aspekcie.

(c) W zw iązku z pow yższym , aspekt pojaw ił się przy analizie znaczenia.

O tóż inform acja przechow yw ana w znaczeniu, w łaśnie owa treść, to inform acja uzyskana w akcie intencjonalnego uchw ytyw ania przedm iotu w określonym aspekcie (aspektach).

(d) Dalej, aspekt pojaw ia się przy okazji rozw ażania różnych koncepcji on- tologii. O ntologia jest tu rozum iana jako badanie m ożliw ych aspektów świata.

(e) W reszcie, aspekt pojaw ia się, gdy chodzi o stosunkow e stany rzeczy.

Otóż nie tylko intencjonalny stan rzeczy, ale rów nież realny, ujm ują stosunek zaw sze w pew nym aspekcie. W pew nym sensie charakterystyka ta zostanie poni­

żej przeniesiona na w szystkie odm iany stanów rzeczy.

66 Ingarden [1988] s. 228.

67 Tamże.

(23)

56. W idać w yraźnie, że punkty (a) - (e) są ze sobą blisko spokrew nione i m ożna z nich w ydobyć podstaw ow e pojęcie aspektu jako pew nego obiektyw nego sposobu ujęcia przedm iotu (świata).

57. Ciekaw a w ydaje się perspektyw a zw iązania pojęcia stanu rzeczy z poję­

ciem aspektu. W idać w yraźnie, że przyw oływ anie sem antyki Ingardena nie było zabiegiem przypadkow ym . Poniew aż na szczegóły nie m a m iejsca, interpretację sform ułuję zwięźle.

I. Św iat składa się z system ów . (Ingarden [1981], Ingarden [2001]) II. System y są pew nym i kom pleksam i o określonej strukturze. (j.w.) III. Struktury są ukryte. (Ingarden [1987])

IV Podm iot poznający posiada narzędzie ich w zględnego odkryw ania. (In­

garden [1972a])

V. A spekt jest tym w zględem . A spektów je st wiele. (Ingarden [1987]) VI. N arzędziem ujm ow ania świata przez aspekty jest język:

VI.A . N azwa i predykat przez treść; (Ingarden [1972a], [1988]) VI.B. Sąd przez stan rzeczy. (Ingarden [1987], [1972a])

VII. Ogólnie, treść jest w arunkiem dotarcia do tego, co ukryte - co istotne (z po­

w yższych).

VIII. Stan rzeczy je st obrazem struktury w ziętej w pew nym aspekcie. (Ingar­

den [1987])

IX. O biektyw ny stan rzeczy jest w yznaczony przez strukturę w określonych w arunkach.

X. Intencjonalny stan rzeczy je st korelatem sądu. (Ingarden [1972a], [1988]) XI. Sąd jest praw dziw y, gdy jego intencjonalny korelat jest w yznaczony przez strukturę.

W idać, że jedynie punkty IX i X I są w yłącznie interpretacją. Pozostałe znaj­

dują odzw ierciedlenie w tekście.

W idoczny jest m odalny charakter zaproponow anej interpretacji. Sw oistą m odalnością jest przede w szystkim w spom niane w punktach IX i X I w yznaczanie.

58. W ujęciu, które proponuję, ontologia stanów rzeczy nie je st ontologią kluczową.

(24)

B ib lio g ra fia

Barwise, Perry [1983] - J. Barwise, J. Perry, Situations and Attitudes, MIT Press 1983.

Borkowski [1995] - L. Borkowski, Pisma o prawdzie i stanach rzeczy, Wyd. UMCS, Lublin 1995.

Biłat [1995] - A. Biłat, Prawda i stany rzeczy, Wyd. UMCS, Lublin 1995.

Biłat [2004] - A. Biłat, Ontologiczna interpretacja logiki. U podstaw ontologii logicznej, Wyd.

UMCS, Lublin 2004.

Frege [1977] - G. Frege, Sens i znaczenie, [w:] Tegoż, Pisma semantyczne, tłum. B. Wolnie- wicz, PWN, Warszawa 1977, s. 60-88.

Galewicz [1983] - W. Galewicz, Prawdziwość a inne wartości poznawcze. Uwagi w związku z Ingardenowską definicją prawdy, „Studia Filozoficzne" 1-2 (206-207) 1983, s. 135-144.

Hempoliński [2001] - M. Hempoliński, Prawda, [w:] A. Nowak, L. Sosnowski (red), Słow­

nik Pojęć Filozoficznych Romana Ingardena, Wyd. Universitas, Kraków 2001.

Ingarden [1960] - R. Ingarden, Spór o istnienie świata, tom I, PWN, Warszawa 1960.

Ingarden [1966] - R. Ingarden, O różnych rozumieniach prawdziwości w dziele sztuki, [w:] R.

Ingarden, Studia z estetyki, PWN, Warszawa 1966, s. 395-415.

Ingarden [1972] - R. Ingarden, Z teorii języka i filozoficznych podstaw logiki, red.: D. Gieru- lanka, PWN, Warszawa 1972.

Ingarden [1972a] - R. Ingarden, O języku i jego roli w nauce, [w:] Ingarden[1972], s. 29-119.

Ingarden [1972b] - R. Ingarden, O sądzie kategorycznym i jego roli w poznaniu, [w:] Ingarden [1972], s. 222 - 259.

Ingarden [1972c] - R. Ingarden, O pytaniach esencjalnych, [w:] Ingarden[1972], s. 327-482.

Ingarden [1981] - R. Ingarden, Spór o istnienie świata, tom III, tłum. Danuta Gierulanka, PWN, Warszawa 1981.

Ingarden [1987] - R. Ingarden, Spór o istnienie świata, tom II, PWN, Warszawa 1987.

Ingarden [1988] - R. Ingarden, O dziele literackim, PWN, Warszawa 1988.

Ingarden [2001] - R. Ingarden, O odpowiedzialności i jej podstawach ontycznych, [w:] Tegoż, Książeczka o człowieku, Wyd. Literackie, Kraków 2001;

Kripke [2007] - S. Kripke, Wittgenstein o regułach i języku prywatnym, tłum.: K. Posłajko, L.

Wroński, Wyd. Aletheia, Warszawa 2007.

Perzanowski [1988a] - J. Perzanowski, Byt, „Studia Filozoficzne" (6 - 7) 1988, s. 63-85.

Perzanowski [1988b] - J. Perzanowski, Ontologie i ontologii, „Studia Filozoficzne" (6-7) 1988, s. 87-99.

Perzanowski [1995] - J. Perzanowski, The way o f truth, [w:] R. Poli, P. Simons (red.), Formal ontology, Kluwer, Dordrecht, 1995.

Perzanowski [2004] - J. Perzanowski, Towards combination metaphysics, „Reports on Mathematical Logic" (38) 2004, s. 93-116.

Putnam [1998] - H. Putnam, Znaczenie wyrazu 'znaczenie'”, [w:] Tegoż, Wiele twarzy reali­

zmu i inne eseje, tłum. A. Grobler, PWN, Warszawa 1998.

(25)

Rojek [2007a] - P. Rojek, Podobieństwa rodzinowe i konkretne uniwersalia, [w:] „Filozofia Na­

uki" 57 (2007), s. 89-104.

Rojek [2007b] - P. Rojek, Czy tropy są wyłączną własnością teorii tropów, [w:] „Diametros" nr 12 (2007), s. 76-93.

Rosado Haddock [1991] - G. Rosado Haddock, On Husserl's distinction between state o f af- fairs (Sachverhalt) and situation o f affairs (Sachlage), [w:] T. Seebohm, D. F0llesdal, J.

Mohanty (red.), Phenomenology and the formal sciences, Kluwer, Dordrecht - Boston -London 1991.

Smith [2004] - B. Smith, Beyond Concepts: Ontology as Reality Representation, [w:] A. Varzi, L. Vicu, Proceedings o f VOIS 2004. International Conference on Formal Ontology and In- formation Systems, Turin 4 - 6 Nov. 2004.

Smith [2005] - B. Smith, Against Fantology, [w:] J. C. Marek, M. E. Reicher (red.), Experience and Analysis, obvsshpt, Vienna 2005, 153-170.

Suszko [2000] - R. Suszko, Odrzucenie aksjomatu Fregego i reifikacja sytuacji, Wyd. UMCS, Lublin 2000.

Szymura [2007] - J. Szymura, Problem istnienia prawdy, [w:] Sz. Drzyżdżyk (red.), Wymiary Prawdy. Sympozja 1, Wyd. PAT, Kraków 2007.

Twardowski [1965] - K. Twardowski, O czynnościach i wytworach, [w:] Tegoż, Wybrane pisma filozoficzne, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1965.

Wiśniewski [1995] - A. Wiśniewski, O logice stwierdzania, [w:] J. Paśniczek [red.], Między logiką a etyką. Prace ofiarowane Profesorowi Leonowi Kojowi, Wyd. UMCS, Lublin 1995.

Wittgenstein [2004] - L. Wittgenstein, Tractatus logico - philosophicus, tłum.: B. Wolniewicz, PWN, Warszawa 2004.

Woleński [1993] - J. Woleński, Metamatematyka a epistemologia, PWN, Warszawa 1993.

Woleński [2001] - J. Woleński, Epistemologia, tom II, Wyd. Aureus, Kraków 2001.

Woleński [2003] - J. Woleński, Ingardenowskie rozumienie prawdziwości w świetle semantyki, [w:] J. Perzanowski, A. Pietruszczak (red.), Od teorii literatury do ontologii świata, Wyd. UMK, Toruń 2003, s. 209-226.

Wolniewicz [1985] - B. Wolniewicz, Ontologia sytuacji. Podstawy i zastosowania, PWN, War­

szawa 1985.

Cytaty

Powiązane dokumenty

To właśnie dostrzeżenie tej, jak ją określa Olsen, „pozytywnej” różnicy pomiędzy nami a przedmiotami może przyczynić się do zmiany obowiązującego paradygmatu myślenia,

Ogólnikowe stwierdzenie autorów „U zasadnienia” projektu kodeksu kar­ nego z 1994 r., że „dolną granicę kon­ kretnej kary w yznaczają potrzeby stabi­ lizacji

Nieufność g łęboka i niepokonalna do lepszych stron n a tu ry ludzkiej bierze górę nad daw niejszą, uśm iechniętą otuchą P rzed św itu. C ierpienia fizyczne

The part of the load is fed by Gse-Zrz 1&amp;2 parallel cables, where the total active power flow from each 1&amp;2 Gse-Zrz 50 kV cable is increased slightly from 0.34 MW to ∼0.39

Wreszcie – wiara staje się znów sprawą prywatną, bo przeżywaną w teowirtualnym stadium technonauki, jednak zawsze we wnętrzu jednostki, które może być także jej ze- wnętrzem

Papieski List do Rodzin nr 19 stwierdza z naciskiem: małżonkowie albo stają się uczestnikami tej miłości, albo w ogóle nie wiedzą, co to znaczy

W obronie rzeczy (w oryginale In Defense of Things) spotkała się z entuzjastycznym odbio- rem międzynarodowego środowiska archeologów 5  – zebrała pochwały za, między innymi,

Przyjmuje się, iż w skład tego term inu prawnego wchodzi prze­ słanka psychologiczna, czyli stan sil­ nego afektu fizjologicznego, oraz człon społeczno-prawny, czyli