• Nie Znaleziono Wyników

Kwestya polska wobec zbliżającego się konfliktu Austryi z Rosyą

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kwestya polska wobec zbliżającego się konfliktu Austryi z Rosyą"

Copied!
60
0
0

Pełen tekst

(1)

5RYAŁY I MYŚLI DO KWESTYI POLSKIEJ.

TOM I.

KWESTYA POLSKA

WOBEC ZBLIŻAJĄCEGO SIĘ KONFLIKTU

AUSTRYI Z ROSYĄ

NAPISAŁ

POLONUS YIATOR

K R A K Ó W

SKŁAD GŁÓW NY W DRUKARNI W . L. ANCZYCA I SP.

(2)
(3)

MATERYAŁY I MYŚLI DO KWESTYI POLSKIEJ.

TOM 1.

KWESTYA POLSKA

WOBEC ZBLIŻAJĄCEGO SIĘ KONFLIKTU

AUSTRYI Z ROSYĄ

NAPISAŁ

POLONUS YIATOR

K R A K Ó W

SKŁAD GŁÓW NY W DRUKARNI W . L. ANCZYCA I SP.

(4)
(5)

W S T Ę P .

Parę luźnych uwag o roli wojen.

Długie w ieki ro zd arty był n aró d niem iecki na tysiące, później setki, w reszcie dziesiątki państew ek, obdarzonych fikcyjną sam odzielnością, a w rzeczyw istości będących ig ra­

szką w ręk u kilku dynastyi, kilku rodów , lub naw et tylko posłusznem narzędziem sąsiadów. I nie b rakło przez ten czas chęci w yjścia z tego nieznośnego, niegodnego wielkiego n a­

ro d u położenia: od Fichtego do Blum a i F ryd ery k a Engelsa probow ali patryoci niem ieccy zjednoczyć ojczyznę, kto sło­

w em natchnionem , kto dłonią zb ro jn ą w oręż. Lecz usiłow a­

nia ich nie doprow adzały do skutku i przez trzy ćwierci wieku tylko kroniki w aśni em igracyjnych lub sam otny krzyż na cm entarzu skazańców św iadczyły potom ności o ich p ra ­ cach. Aż znalazł się ju n k ie r pruski, reakcyonista z krw i i k o ­ ści, dla którego wszelkie ideały sniucha ta b a k k nie były w arte, który w pierw szym okresie sw ej k aryery uw ażał za rzecz zupełnie natu ralną m ordow anie niem ieckich pow stań­

ców w Ślezwiku przez w ojska pruskie, sekundujące arm ii duńskiej, k tóry je d n ak m iał dosyć rozum u, by zrozum ieć całą potęgę dążenia N iem ców do w olnej i zjednoczonej o j­

czyzny. Człowiek ten usłał pola Saksonii, Hesyi, Baw aryi i Czech dziesiątkam i tysięcy ciał pom ordow anych w w alce b rato b ó jczej Niem ców, pchnął później milion m łodzieży nie-

l*

(6)

4 -

m ieckiej na ^ój krw aw y do Francyi, ale w dw óch w o j ­ n a c h stw orzył w arunki, które pozw oliły ojczyznie niem iec­

kiej w y jść z daw nego rozbicia i zbudow ał, »ki'wią i żela- zem«, w edług w łasnego w yrażenia, dzisiejsze zjednoczone państw o niemieckie.

A n a przeciw ległej stronie półw yspu europejskiego le­

żało »wyrażenie g eo g raficzn ej ja k nazyw ano W łochy jeszcze w pierw szych latach panow ania cesarza F ranciszka Józefa.

I tu przez długie wieki nie doprow adzały do niczego spiski, bunty ludowe, rew olucye. Aż w ybuchła m iędzy cesarzem F rancyi a cesarzem Austryi w o j n a , p row adzona przez pierwszego przedew szystkiem we w łasnym , dynastycznym in ­ teresie, po części zaś pod w pływ em bom by, rzuconej przez patryotę włoskiego, Orsiniego, który tym drastycznym sposo­

bem chciał przypom nieć daw nem u konspiratorow i obietnice, składane tow arzyszom spiskowcom. 1 w o jn a ta, w yparłszy w o jsk a austryackie z Lom bardyi, pozw oliła C avour’owi oraz garści pow stańców pod wodzą Garibaldiego rozpocząć drugą w o jn “, któ ra doprow adziła do przetw orzenia »w yrażenia geograficznego« w dzisiejszą w łoską m onarchię p arlam en ­ tarną.

Przenieśm y się w bliższe okolice. 0 m iedzę od naszej

»ściślejszej ojczyzny« panoszy się obecnie naród, którego daw ne pieśni polskie zawsze jeszcze »bratankiem « zowią, który je d n a k przed kilku laty, w sporze o m ało dlań zn a­

czącą, a drogą nam w szystkim dolinkę górską dał poznać, ja k niew ygodnym m oże być sąsiadem . I tam , w tym » glo­

busie#: w ęgierskim , każda piędź ziemi zlana je st krw ią p o ­ w stańców oraz w alczących z nim i w o jak ó w austryackich, i tam do niczego nie doprow adził najp o tężn iejszy przejaw woli, n a ja k ą zdobyć się m oże n aró d uciskany — pow stanie narodow e połączone z regularną w ojną, prow adzoną przez państw o insurekcyjne. I tam zbaw ienie przyszło w form ie w o j n y , k tó ra osłabiła państw a najezdnicze, a W ęgrom dała sam odzielność naw et bez ponow nego pow stania.

Porzućm y dziedzinę w alk narodow ych, p rzejd źm y do wolnościow ych, czysto politycznych dążeń. I tu n a każdym kroku spotykam y się z przew rotam i, dokonanym i przez w o j n y . K onstytucya dzisiejszej, dem okratyzującej się w n a­

,

(7)

— 5 —

szych oczach Austryi pow stała, ja k o skutek w o j e n z r. 1859 i 1866; zniesienie niew olnictw a w łościan w Rosyi nastąpiło dzięki w o j n i e krym skiej; w o jsk a N apoleona, który u sie­

bie zdław ił republikę, roznosiły po E uropie w olność od w ię­

zów feodalnych, od podd ań stw a i absolutyzm u.

Jednem słow em , w o j n y były często bardzo czynni­

kam i postępu, akuszeram i w yzw olenia narodów lub klas spo­

łecznych. Były one i są jednocześnie najskuteczniejszem n a­

rzędziem dla pozbaw ienia narodów bytu sam odzielnego, a arm ie stałe i m ilitaryzm w ciągłym z n a jd u ją się sporze z w szelką dem okracyą. Stąd wniosek, z którym zw łaszcza w czasach ostatnich nieraz spotkać się m ożna, że dążenia w olnościow e nie m ogą iść w parze z w o jn ą. Zasadzie tej, w yrosłej w atm osferze po k o ju , który p an u je w E uropie za­

chodniej blizko lat 40, kłam z a d a je i historya i logika i do­

św iadczenie czasów ostatnich. To też nie w yznaw ali je j Ja ­ pończycy, zaatakow ani przez Rosyę, i dzięki tem u w Tokio dziś nie rządzi generał D um badze ani inny Meller Zakomel- ski, a tow arzysz Iiatayam a m oże na socyalistycznych z ja ­ zdach m iędzynarodow ych m anifestacyjnie ściskać się z to ­ w arzyszem Plechanow em , zam iast, ja k b y to się stało w ra­

zie porażki Japończyków , obserw ow ać nurty Newy przez k raty w ięzienia Petropaw łow skiego, lub b łąkać się, ja k tenże P lechanow na w ygnaniu.

Czy je d n a k w o jn a je st czynnikiem , który m echanicznie w yzw ala narody, obala tron y i zaprow adza dem okracyę na m iejsce absolutyzm u? P odobne tw ierdzenie byłoby takim sa­

mym absurdem , ja k m arzenia o pow szechnem rozbrojeniu i w iecznym p o k o ju p. B erty Suttner. T urcya od dw ustu lat była bita przez w szystkich sw ych sąsiadów , a je d n ak do­

piero w ostatnich czasach znalazła się w niej siła, k tó ra p o ­ trafiła zareagow ać przeciw ko ciągłem u poniżaniu ojczyzny i skorzystać z oburzenia, k tóre ono w narodzie w ywoływało, aby zaprow adzić ustrój konstytucyjny. W Rosyi reform y, dokonane po w ojnie krym skiej, zostały później praw ie cał­

kowicie cofnięte, gdyż nie było ich kom u bronić, utrzym ało się zaś jedynie zniesienie poddaństw a, które było w arunkiem istnienia państw a. I ostatnia w o jn a, Rosyi z Japonią, nie dała takich choćby rezultatów , ja k w o jn a austryacko-pruska, z p o ­

(8)

- 6

w od a b raku d ojrzałości politycznej elem entów postępow ych w państw ie rosyjskiem . N i e d o ś ć z a t e m s a m e g o f a ­ k t u w o j n y , t r z e b a j e s z c z e , b y w n a r o d z i e i s t n i a ł y s i ł y , b ę d ą c e w s t a n i e z n i e j s k o r z y s t a ć . Ale w o jn a m oże dać u jście tym siłom. Osłabia ona rząd, sto­

ją c y n a zaw adzie zaprow adzeniu reform , pozbaw ia go uroku w oczach narodu, po tęguje n astró j rew olucyjny, czasam i naw et, ja k we F rancyi po Sedanie, usuw a z w idow ni k ie­

row nika państw a i ułatw ia znakom icie zwycięstwo opo- zycyi.

Dla narodów podbitych w o jn a byw a niekiedy j e d y n ą s p o s o b n o ś c i ą uzyskania czy to niepodlegości narodow ej, czy też znośniejszych w arunków bytu. Rzadko kiedy dzieje się tak, by n aró d cały bez w yjątku, p rz e ją ł się m yślą zrzu ­ cenia jarzm a. Ale i w tedy n aród podbity z n ajd u je się często w tem fatalnem położeniu, że naw et zupełna je d n o ­ m yślność nie je st w stanie go wyzwolić, gdyż siły państw a, k tó re nad nim panuje, zbyt są przem ożne. W tedy zaś d e­

ską ratu nk u staje się w o j n a , k tó ra pozbaw iła przeci­

w nika sił.

Z w o j n y takiej je d e n n aród w ychodzi zdziesiątko­

wanym , na długie lata pozbaw ionym m ożności dalszego r o ­ zw oju. T aki los spotkał Rusinów podczas starć Polski i T ur- cyi z Rosyą. W XVII. w ieku posiadali oni akadem ie, m ie­

szczaństw o narodow e, część arystokracyi i wyższego ducho­

w ieństw a, dziś — nic im z tego nie zostało. Inni, ja k cyto­

w ani pow yżej W ęgrzy i W łosi, zy sk u ją niepodległość lub sa­

m odzielność, d ają cą wszelkie w arunki ro zw o ju życia n a ro ­ dowego.

W przededniu takiej w o jny zn ajd u jem y się dzisiaj, my, których losy przestały ju ż budzić w E uropie zaintere­

sowanie, którzy swem i skargam i zaledw ie nudę u innych narodów w yw ołujem y. Po raz pierw szy od chwili utraty bytu niepodległego m ożem y się spodziew ać, iż pom iędzy państw am i, rozstrzygaj ącem i dotąd o naszych losach, zacznie się w alka eksterm inacyjna, z której jed n o w yjdzie zw y­

cięzcą, w yczerpanym dokonanym i w ysiłkam i, drugie — na długie lata pow strzym ane zostanie w swym rozw oju. Od nas sam ych zależeć będzie, czy w o jn a ta doprow adzi je-

(9)

— 7

•dynie do najw iększego rozlew u krw i polskiej, jakiego dzieje były świadkiem , czy też stanie się ona zaraniem lepszej p rzy ­ szłości.

R ozpatrzenie zadań, k tó re spadną n a nas niebaw em , oraz przypuszczalnych rozm iarów i ch arak teru w ojny, stano­

w ić będzie treść niniejszej broszurki.

(10)

I.

Przyczyny konfliktu.

Skąd pew ność, że w o jn a nastąpi? — Oto pytanie, nasu­

w ające się każdem u, zanim przystąpi do rozw iązania zaga­

dnień, które nas zajm u ją.

O dpowiedzi pozytyw nej dać na to niepodobna, gdyż historya w skazuje nam m nóstw o przykładów , gdy w ojnie w ostatniej chwili zapobiedz się udało, ja k to zdarzyło się chociażby podczas niedaw nego konfliktu austryacko-serbskiego.

Ale m ogą być sytuacye, k tó re p rą fatalnie ku w ojnie i z niem i realny polityk liczyć się musi.

Źródła infoi'm acyjne, które pozw olą do jść pod tym w zględem do w niosków, są dw ojakiej natury. B yw ają niemi ośw iadczenia ludzi, stojących blizko kierow niczych sfer państw antagonistycznyćh, będzie — w braku takow ych — zbadanie życiowych interesów państw antagonistycznych. Z pierwszego źródła korzystać n i e b ę d ę . Chociaż bow iem w ostatnich czasach kierow nicy r ó ż n y c h partyi politycznych polskich w o b u z a b o r a c h słyszeli niejed no kro tnie od osobistości bardzo dobrze poinform ow anych, że stosunek Rosyi do Au- stryi je st m ocno napięty, je d n ak n a inform acye takie pow o­

ływ ać się nie podobna, gdyż nikt nie je st w stanie ich stw ier­

dzić. P o zostaje zatem ocena położenia. Ale to w ystarcza n a j­

zupełniej.

Noszeniem sów do Aten byłoby wykazyw anie, iż Rosya dąży do zagarnięcia ujść m orza Czarnego i do utrw alenia, w tej czy innej form ie, swego w pływ u na półw yspie Bał-

(11)

— 9 -

kańskim . H istorya całego XVIII. i. XIX. w., od w o jen P io tra W ielkiego do zam ordow ania Stam bułow a i w m ieszania się Rosyi do sporu turecko-greckiego — je st tego dow odem . Przez cały ten okres czasu Rosya albo siłą oręża zm uszała T urcyę do odstępow ania je j coraz dalszych części swego te- rytoryum , albo w przerw ach m iędzy je d n ą a drugą k am p a­

nią p raco w ała nad osłabieniem zarów no Turcyi, ja k i wszy- skich innych państw i państew ek bałkańskich. U daw ało je j się to, gdyż polityka je j o parta była zaw sze na bardzo trw a­

łej podstaw ie — na w yzyskiw aniu niezadow olenia chrześcijan, zam ieszkujących państw o tureckie.

Każde inne państw o europejskie, któreby próbow ało za­

stosow ać tę sam ą politykę względem Turcyi, znalazłoby się w gorszem od Rosyi położeniu, naw et przy sp rzy jający ch w arunkach geograficznych, gdyż nie m iałoby ono w swem rozporządzeniu dw óch pow ażnych, a posiadanych przez Ro- syę atutów — w spólności religii i, o ile idzie o Słowian, p o ­ dobieństw a języka. Trzecią, nie b ran ą zw ykle w rach u b ę przyczyną w pływ u Rosyi je st stan społeczny narodków chrze­

ścijańskich. WT znacznej sw ej większości sk ład ają się one do­

tąd z w łościan, przem ysłu nie posiadają, najw y żej nierozwi- nięte rzem iosło. K ultura eu ro pejsk a, p rzen ik ając na B ałkan, przynosi z sobą tandetę fabryczną, w ypierającą w yroby rze­

mieślnicze, oraz k apitał ruchom y, który n akład a na chłopa now ą zależność, nie m niej od poprzedniej, szlachecko-feo- dalnej, uciążliwą. Stąd natu ralna zupełnie nienaw iść do jego przedstaw iciela — »szwaby«,

Rosya niczego podobnego obaw iać się nie potrzebuje.

P rzem ysł je j na tyle je st nierozw inięty, że we w łasnym k ra ju nie w ytrzym uje konkurencyi zagranicznej, nie m oże być za­

tem groźny dla nikogo Jej zaś k ap itał ruchom y przenika w praw dzie do ludów bałkańskich — jak rów nież dostaje się do Słowian anstryackich — ale nie w form ie kapitału b an ­ kowego lub lichw iarskiego, lecz jak o mile w idziane subwen- cye dla pism panslaw istycznych, zapom ogi dla agitatorów , stypendya dla ich synów, ja k o złotem w yłożone obrazy dla kościołów, książki dla bibliotek. Na m łodsze oraz rad y kal­

niejsze pokolenia oddziaływ a nie m niej silnie Rosya podzie­

mna, rew olucyjna. T ołstoj i K rapotkin, za daw nych czasów

(12)

- 10 -

B akunin oraz Czernyszewski zjednyw ali sobie m asam i pro - jzelitów w śród Słow ian i chociaż sam i byli przeciw nikam i p a ­ nującego w Rosyi systemu, lecz pośrednio przyczyniali się do utrw alenia w pływ u rosyjskiego. Jest to zjaw isko, n a które nie zwykło się zw racać uwagi, którego praw dziw ość nie może je d n a k podlegać zaprzeczeniu. O bjaw em takiego oddziały­

w ania je st głębokie 1’usofilstwo »narodow ych socyalistów«

czeskich lub radykałów rusińskich, a u Słow ian południo­

w ych nie znajdziem y chyba ani jednego m ęża stanu, któryby w swej m łodości nie był choć przez pew ien czas »nihili- stą« — ja k się zw ykło mówić, dziś zaś jest często zw ykłym ajentem rosyjskim .

W ten sposób Rosya je st w stanie w y b ierać potężny w pływ na słow iańszczyznę całą — z w yjątkiem P olaków — i na ludy chrześcijańskie Bałkanu. Z w pływ u tego korzysta ona przedew szystkiem dla dopięcia pew nych określonych ce­

lów polit}rcznych. Te zaś poleg ają głównie n a dw óch rz e ­ czach: stw arzaniu Turcyi nieprzyjaciół oraz zapobieganiu, by się na B ałkanie nie utw orzyło ja k ie nietureckie, silne p a ń ­ stw o, któreby m ogło oprzeć się m ającem u kiedyś nastąpić najazd o w i rosyjskiem u.

I jed n o i drugie udaw ało się dotąd Rosyi w znacznym stopniu. Znaną je st historya buntów chrześcijańskich w T u r­

cyi oraz krw aw ego ich tłum ienia, k tó re było dla Rosyi ró w ­ nież korzystnem , ja k sam e pow stania, gdyż doprow adzało do ruiny prow incye bałkańskie; podczas ostatniej w o jn y z T urkam i pom oc zb ro jn a państew ek chrześcijańskich ro z­

strzygnęła o w yniku walki, a ani Bulgarya, ani Grecya, ani Serbia nie są tw oram i politycznym i, które m ogłyby na seryo zaw ażyć na szali w ypadków , chociaż każde z nich m iało am- bicyę, a do pew nego stopnia i w arunki rozw inięcia się w wiel­

kie państw o.

Tyle co do Bałkanu. Co się tyczy Austryi, to m arzenia rosyjskich m ężów stanu nie sięgają m oże aż do opanow ania je j prow incyi słow iańskich, przy n ajm n iej nie o b ejm u ją ich wszystkich. Ale i tu w pływ na część tych narodów pozw ala Rosyi oddziaływ ać w pew nej m ierze na oryentacyę polityki m onarchii, albo p rzy n ajm n iej stw arzać je j trudności w ra ­ icie potrzeby. O podbiciu Czech lub K rainy nie m arzy zape­

(13)

11 -

w ne n aw et n ajb ard ziej rozgorączkow ana fantazya rosyjskich szow inistów , ale istnienie rusofilskiego stronnictw a w śród Czechów i Słow eńców jest, lub może stać się źródłem słabo­

ści dla Austryi.

Już ta ostatnia okoliczność stw arza grunt dla antagoni­

zm u m iędzy Rosyą a Austryą. Jeszcze w ażniejszą je st spraw a bałkańska. Polityka ro sy jsk a dąży do opanow ania u jść m o ­ rza Czarnego i, co za tem idzie, ja k najw iększej części pół­

wyspu Bałkańskiego. Dopięcie tego celu dałoby Rosyi potęgę, k tó ra m usiałaby być groźną dla Austryi, tem bardziej, że m ogłaby w tedy zostać zw róconą w kierunku w yzyskania w pływ u n a Słow ian austryackich. D alej, A ustro-W ęgry po­

siad ają na Bałkanie bardzo pow ażne interesy m ateryalne, w form ie znacznego i rosnącego zbytu produktów przem y­

słow ych. I tu usadow ienie się Rosyi, z je j system em ceł p ro ­ tekcy jn ych i prohibicyjnych, byłoby dla cesarstw a n ad d u n aj- skiego klęską. W reszcie, jeżeli naw et A ustrya nie m a sam a zam iaru skorzystania ze słabości Turcyi i zaanektow ania części je j terytoryum , to nie m oże ona pozwolić, by uczy­

niło to inne państw o, w dodatku tak groźne i ożyw ione ten- dencyam i zaborczem i, ja k Rosya.

W szystko to istniało je d n ak oddaw na i nie przeszko­

dziło by najm n iej um ow ie w Miirzsteg m iędzy A ustryą a R o­

syą i porozum ieniu tych dw óch m ocarstw co do wspólnego i zgodnego w ystępow ania w obec Turcyi. Ale trzeba pam ię­

tać, iż ta um ow a pow stała w w arunkach zupełnie w y jątk o ­ wych. Rosya zajęta była dalekim W schodem i potrzebow ała pew ności, że n ik t z tego nie skorzysta dla rozszerzenia swego w pływ u w Turcyi. A ustrya zaś, k tó rej polityka bałkańska nie była nigdy tak agresyw na, ja k rosyjska, skorzystała ze sposobności utrw alenia, p rzy n ajm n iej na pew ien czas, status quo bałkańskiego.

P rzyszła w o jn a japońska. Dla Rosyi um ow a z Austryą była w tedy w prost deską zbaw ienia, daw ała je j bow iem gw arancyę, że je j słabość nie zostanie w yzyskana. Dla Austryi zaś nastąpiły w łaśnie czasy ciężkiego kryzysu w ew nętrznego, podczas którego praw ie nie funkcyonow ał dzisiejszy — p a r­

(14)

- 12 —

lam entarny — ustrój państw ow y w obu połow ach m o n a r­

chii. Dopiero na w iosnę r. 1906 nastąpił kom prom is w ęgier­

skiej partyi niezaw isłości z rząd em centralnym , a w ro k później i w Cislitawii za pom ocą zaprow adzenia pow szech­

nego głosow ania um ożliw ione zostało funkcyonow anie p a r­

lam entu. A ustrya odzyskała sw obodę ruchów , ale tym czasem skończyła się w ojna jap o ń sk a i choć Rosya w yszła z niej pobitą, ale nie była ju ż tak ja k daw niej skrępow ana.

I tu zaraz ja k z je d n e j, tak z drugiej strony ro zpo­

czyna się działanie na w łasną rękę. Rosya zaw iera p o ro zu ­ m ienie z Anglia, przypieczętow ane zjazdem w Rewlu, na k tó ­ rym pow zięto jakąś, bliżej nieznaną publiczności, ale bardzo daleko idącą um ow ę co do Turcyi. A ustrya zaś uzyskuje od Turcyi koncesyę na budow ą kolei przez Sandżak N ow oba- zarski, co otw iera je j drogę do Macedonii. Ale zjazd w Re- wlu i rozchodzące się szeroko wieści o uplanow anym tam podziale Turcyi, d o p ro w adzają do now ego faktu, k tó ry z a ­ sadniczo zm ienia m iędzypaństw ow e stosunki w całej E u ro ­ pie. D eptany i poniżany system atycznie przez E uropę patryo- tyzm turecki zn a jd u je w sobie dostateczne siły dla dokona­

nia rew olucyi i zaprow adzenia u stro ju konstytucyjnego, który otw iera dla państw a Osm anów w idoki uzyskania niebyw ałej daw niej potęgi.

N a to odnow ienie się Turcyi Rosya nie m ogła patrzeć obojętnie. Było ono dla niej tem, czem m ogła się stać w swoim czasie K onstytucya 3-go m aja, gdyby sąsiedzi p o ­ zwolili je j utrw alić się i rozw inąć dalej. Polska m ogła w tedy nietylko odzyskać swe siły, ale naw et, będąc państw em b a r­

dziej kulturalnem i m a jąc nad Rosya przew agę instytucyi wolnościow ych, zapew niających w zględne zadow olenie wszy­

stkich w arstw narodu, stać się dla niej groźną, ja k ongiś,, w w ieku XVII. Do takiej ew entualności państw o, nie z n a j­

dujące się w upadku, nie m oże dopuścić. To też Rosya stw o­

rzyła sobie w Polsce T argow icę i pod pretekstem bronienia

»złotej wolności« w kroczyła w je j granice, by tę w olność u to ­ pić później w potokach krwi. Do tego samego przygotow uje się ona w Turcyi.

Państw o tureckie, naw et przy konstytucyi, posiada do­

stateczną ilość elem entów, które m ogą być w yzyskane p rzez

(15)

— 13 —

sąsiada, pozbaw ionego skrupułów , ja k im je st Rosya. C hrze­

ścijan o m nie udzielono tam jeszcze w szystkich praw , które oni pragnęliby posiadać. W ielu zaś rzeczy nie m ogą dziś wogóle uzyskać, bez dokonania w Turcyi drugiej rewolucyi, daleko tru dn iejszej, bo społecznej. W Macedonii, Armenii, Syryi, M ezopotamii, znaczna ilość ch rześcijan upraw ia grunta, których w łaścicielam i, p o bierającym i daniny lub pańszczyznę, są m ahom etanie. Ci w łościanie będą zawsze niezadow oleni, póki gruntów nie dostaną na własność, co oczywiście bez przełam ania oporu tureckich panów nie m oże być dokonane.

Zaś rządzący obecnie m łodoturcy nie stali się jeszcze, po p aru k w artałach konstytucyonalizm u, liberałam i angielskimi w ro d zaju Ciladstona, k tó ry sam próbow ał w ykupić grunta landlordów angielskich i dać je na w łasność irlandzkim fa r­

m erom , czego zresztą też nie dokonał. Można zatem przypu­

szczać, iż w y w ołają oni w śród chrześcijan niejedno niezado­

w olenie swymi rządam i.

D odajm y do tego, że te w arstw y, które rok tem u jeszcze rządziły w T urcyi i ciągnęły niezm ierne korzyści z absolu­

tyzm u i anarchii, — teraz przycichły w skutek energicznego stłum ienia kontrrew olucyi kw ietniow ej, ale nie pogodziły się b y najm niej ze sw ym losem i gotowe są skorzystać z c z y je j­

kolw iek pom ocy, by w rócić daw ny stan rzeczy.

W ym ienione w yżej przyczyny stw arzają w Turcyi grunt b ard zo podatny do intryg państw ościennych, z czego, ja k zobaczym y, Rosya nie om ieszkała skorzystać. Przedew szyst- kiem je d n ak należy zw rócić uwagę, iż m a ona w tej swoj ej robocie sojusznika, rów nież ja k ona zainteresow anego. Jest nim Anglia, dla której rew olucya turecka i pow stanie w iel­

kiego, konstytucyjnego państw a m ahom etańskiego jest cio­

sem bardzo groźnym . Anglia posiada w ięcej niż ktokolw iek poddanych m ahom etan, którzy są w dodatku zdobyczą tak cenną, iż utrzym anie ich stanow i dla Anglii praw ie kw estyę życia, przy najm niej — potęgi. M ahom etański Egipt, ze swymi 14 m ilionam i m ieszkańców , 360 m ilionam i koron dochodu rocznego i 810 mil. koron im portu, je st kąskiem , którego strzedz należy, ja k oka w głowie, tem bardziej, że zabezpie­

cza on Anglii n ajk ró tszą drogę do Indyi i d aje w idoki ro z­

szerzenia granic państw a w głąb Afryki oraz na Arabię. In-

(16)

- 14

dye zaw ierają 62 m iliony poddanych m ahom etan; w dodatku są to w łaśnie n arod y n ajb itniejsze, zam ieszkujące północny zachód półw yspu, których przeznaczeniem było bronić k raju od ew entualnej inw azyi ro sy jsk iej. Teraz cały ten św iat m ahom etański w strząśnięty je st do swych podstaw w ieścią 0 zapanow aniu w olności i p orządku w Turcyi, zw raca do niej tęskne oczy i m oże z w iernych poddanych zam ienić się w nieprzejednanych buntow ników .

Anglia musi tem u zapobiedz i dlatego w je j interesie leży pow strzym anie ro z w o ju konstytucyonalizm u w Turcyi*

zw łaszcza zaś — upokorzenie najb ard zie j patryotycznej, cen­

tralistycznej, zatem zdolnej do oddziaływ ania n a zew nątrz paiiy i — m łodoturków .

I oto widzimy, ja k Rosya i Anglia w y tężają swe siły, aby zam ącić spokój n a Bałkanach. Z początku probow ano tego przy pośrednictw ie Bulgaryi, potem Serbii, teraz zaczy­

n a ją się coraz gw ałtow niejsze w alki w ew nętrzne w sam ej Turcyi, gdzie przeciw ko rządow i w ystępuje koalicya chrze­

ścijan, tureckich ideologów decentralizacyi oraz fanatycznych staroturków , sekundow anych przez w szystkich łapowników,, bandytów i despotów ancien regime.

H istorya konfliktu serbsko-austryackiego, od samego p o ­ czątku przygotow yw anego i w yw ołanego przez Rosyę, w ska­

zuje dostatecznie, do jakiego stopnia ta działalność Rosyi skierow ana je st przeciw Austryi. C arat wie dobrze, że m o ­ narchia austryacka nie m oże m u pozw olić na uzyskanie p o d ­ czas zaw ieruchy bałkańskiej tych korzyści, jak ich on p o ­ żąda. Stara się on zatem tego niebezpiecznego przeciw nika osłabić, a je śli m ożna, zniszczyć. Energia, k tó ra przytem je st rozw ijana, m oże stanow ić m iarę pow agi sytuacyi. Rosya p o ­ pełniła w ciągu ro k u ubiegłego tyle kłam stw , w iarołom stw 1 zdrad, ile je j historya nie w yk azu je — w takim sam ym okresie czasu — chyba od ostatniego dziesięciolecia w ieku osiem nastego. Dla Austryi zaś dalsze trw anie takiego stanu

jest w prost niemożliwe.

P rzy jrzy jm y się skutkom im prezy serbskiej. Przyw ykło się nazyw ać je j w ynik s u k c e s e m Austryi. Rzeczywiście

(17)

- 15 -

je st on stw ierdzeniem je j siły, ale chyba dlatego, iż inne państw o, któreby przeszło przez podobną k l ę s k ę , byłoby na długie la ta pozbaw ione m ożności jak iejko lw iek akcyi n a zew nątrz. Zatarg z »odrobiną serbską« kosztow ał Austryę 600 m ilionów koron, w w iększej części w ydanych zupełnie nieprodukcyjnie, ro z ją trz y ł przeciw ko niej w najw yższym stopniu Serbów oraz Czarnogórców, wreszcie pozostaw ił na pew no ślady w n astro ju 5 milionów zam ieszkujących obie połow y m onarchii Serbo-K roatów . Tym czasem przez cały czas trw ania konfliktu Rosya trzym ała w szystkie nici intrygi w swem ręku i m iała praw ie zupełną pew ność, że gdy ze­

chce, potrafi nie ry zy k u jąc niczem, w ycofać się z gry, — co je j się też udało. Państw o, tak potężne, ja k Austrya, nie m oże być ciągle w ystaw ionem na to, by je spotykały p o d o ­ bne ciosy i zniewagi, m usi postarać się im zapobiedz.

A jed y n y m sposobem zapobieżenia je s t rozbicie Rosyi.

y>Quand on est mort, ć est pour longtempsa — pow iada p rzy ­ słowie francuskie. D opiero w tenczas skończą się rosyjskie intrygi, skierow ane przeciw Austryi. W dodatku, chwila dzi­

siejsza je st bardziej od jakiejk o lw iek korzystna dla takiego przedsięw zięcia. Rosya je st bow iem dotąd osłabiona p rze­

graną w ojną. A rmia je j zn a jd u je się w stanie znacznej niż­

szości w porów naniu z tem, czem była przed w o jn ą ja p o ń ­ ską. Jest ona przy tem pozbaw iona ogrom nej ilości n a jle p ­ szych oficerów, których ciągle jeszcze w yłapuje »Ochrana«.

Duch je j je st gorszy niż kiedykolw iek, ja k tego dow odzą liczne, praw ie codzienne w ypadki. A dm inistracya nie z n a j­

duje się w lepszym stanie. F inanse są zrujnow ane, chociaż tu pom ódz je j m ogą Anglia i F ran cy a — n ajzasobniejsze w gotów kę państw a w świecie. W ogóle siły Rosyi są zm n iej­

szone i trudno przypuścić, by m ogły w najbliższym czasie w rócić do stanu norm alnego.

Nie będziem y się je d n ak nad tą spraw ą dalej zastan a­

wiali, gdyż zgłębienie je j w ym agałoby osobnego studyum , ograniczym y się stw ierdzeniem , iż chw ila je st dla Austryi, pragnącej usunąć niebezpieczeństw o rosyjskie, korzystną.

Poniew aż zaś objektyw ne w arunki, popychające oba p a ń ­ stw a do konfliktu, istnieją, więc należy sądzić, iż on nastąpi-

(18)

— 16 —

Do jakiego stopnia opinia publiczna w Rosyi liczy sic koniecznością w ojny, o tem św iadczą artykuły pism pół- urzędow ych, ja k »Rossia«, lub inspirow anych stale przez rząd, w ro d zaju »N owoje W rem ia«. P ro je k t sprzedania K ró­

lestw a za 8 m iliardów rubli (20 m iliardów koron), om aw iany przez te pism a, a robiący w rażenie głupiej i niezrozum iałej farsy, zn a jd u je swe w ytłum aczenie, jeśli się zważy, iż rząd rosyjski pragnie przygotow ać opinię publiczną do u traty pro- w incyi polskich.

Jednocześnie prow adzona je st we w zm ożonem tem pie u g i t a c y a p a n s l a w i s t y c z n a . Hasło zjednoczenia Sło­

wian dla w alki z germ anizm em je st jedynym ideow ym p o d ­ kładem , jakiego R osya m oże użyć w razie w o jn y z Austrya, lub przy swych intrygach na półw yspie Bałkańskim . Z hasła tego carat korzystał daw niej w bardzo szerokich rozm iarach, później poszło ono poniekąd w zapom nienie — były to czasy zw róconej uw agi na Daleki W schód — obecnie odżyło, za­

ra z po zjeździe rosyjsko-angielskim w Rewlu, z chw ilą gdy zostało postanow ione w znow ienie energicznej polityki na Bałkanie.

P anslaw izm p rzejaw ia się w dw óch postaciach: je d n ej, k tó rą nazw ałbym starom oskiew ską, uosobionej w »Tow arzy- stw ach słow iańskich«; je st to zw ykła, b ru taln a polityka ru ­ bla, k n u ta i carosław ia, przeznaczona dla ciem nych m as chłopskich w śród Słowian i dla żądnj^ch pieniędzy aw an tu r­

ników politycznych; drugą, bard ziej subtelną fo rm ą je st n e o - s l a w i z m , to »zjednoczenie rów nych z równymicc, na k tó ­ rego lep dała się złapać naw et pew na ilość Polaków . W osta­

tnich czasach na obu polach m ożna zauw ażyć działalność bardzo intensyw ną.

W reszcie, w ostatnich czasach zaszły dw a fakty, św iad­

czące o obustronnych przygotow aniach do stoczenia walki w w arunkach najkorzystniejszych. Jest to: zbliżenie Japonii do Austryi oraz przygotow ania do zniesienia tw ierdz w Kró­

lestwie.

Japonia je st dotąd form alnie złączona aliansem z An­

glią. Jednak od chwili, gdy Anglia z Rosyą zaw arła sojusz i faktycznie we w szystkich w ypadkach zaczęła je j pom agać, p rzy jaźń angielska utraciła dla Japonii swe daw ne znaczenie,

(19)

17 —

A ustrya natom iast stała się sojusznikiem naturalnym . O tem, iż Japonia stale i energicznie gotuje się do now ej w o jn y z Rosyą, m ożna znaleźć liczne inform acye w prasie ro sy j­

skiej, szczególniej w w ojskow em piśm ie »Razwiedczik«.

W Syberyi, p rzy w idoku przygotow ań japońskich, istnieje prześw iadczenie, że w schodnia je j część w bliskiej przyszło­

ści musi być przez Rosyę utracona, ja k mię o tem zapew niali liczni podróżni.

Tw ierdze w Królestwie pobudow ane zostały (lub wzm oc­

nione) po r. 1890, to je st po zaw arciu sojuszu francusko-ro- syjskiego i za pieniądze francuskie. Miały one za zadanie pow strzym ać atak arm ii nieprzyjacielskich i umożliwić Rosyi mobilizacyę, zw ykle bardzo pow oli się odbyw ającą. Dziś, w obec stw ierdzonej niższości m ilitarnej Rosyi, nie m oże ona spodziew ać się, by potrafiła bronić się na olbrzym im froncie granicy zachodniej i utrzym ać Królestwo, woli zatem prze­

nieść linię obronną za Bug, pow iększając istniejące tam tw ierdze lub b u d u ją c nowe.

Postanow ienie takiej wagi, ja k zniesienie olbrzym ie sum y kosztujących fortyfikacyi, je st drastycznym przykładem naprężenia sytuacyi m iędzynarodow ej.

:K W ESTYA POLSKA

2

(20)

II.

Wskazania wojny rosyjsko-japońskiej.

H istorya je st »m istrzynią życia«, narody, p o siad ające tradycyę długoletnich w alk o egzystencyę, łatw iej o ry entują się w zadaniach, w ynikających z danej sytuacyi politycznej,, od tych, które zawsze znosiły cierpliw ie ucisk i go tują się dopiero do w ystąpienia w obronie swych praw . Dlatego, przy­

stęp u jąc do nakreślenia w skazań, które n asu w ają się obecnie, rozpatrzym y przedew szystkiem , co się działo przy w aru n ­ kach, p od niektórym i w zględam i różnych, wogóle je d n a k analogicznych z tym i, do któ rych dzisiaj się zbliżam y, m ia­

nowicie podczas w o jn y rosyjsko -jap o ń sk iej.

Pierw sze miesiące w o jn y nie zaznaczyły się niczem oso- bliwem. W prow incyach ro syjsk ich p aństw a trw ał spokój, przeryw any jedynie hałaśliw em i dem onstracyam i kanalii czar­

nosecinnej, k tó ra teroryzow ała ludność postępow ą, p o jm u ­ ją c ą całą bezm yślność w ojny, ale nie p ró b u jąc ą naw et sprze­

ciwić się je j. W Królestwie jedynem stronnictw em , które usiłow ało od początku w ojny rozbudzić w śród szerokich mas ludow ych n astrój opozycyjny, byli socyaliści ( » P o l s k a P a r t y a s o c y a l i s t y c z n a « , zw ana w skróceniu PPS), ale i oni ograniczali się do w ydaw ania odezw. Dzień 1 m a ja r. 1904, w którym odbyw a się zw ykle dem onstracya socya- listyczna, przeszedł względnie spokojnie; ludności robotniczej w arszaw skiej było w A lejach U jazdow skich i na Placu Trzech Krzyży w ięcej m oże niż za lat poprzednich, ale żadne pow a­

żne starcia nie odbyły się. Pew ne w rażenie w yw ołał opór

(21)

— 19 -

zbrojny, staw iany przez pracow ników ta jn e j drukarni socya- listycznej, w ykrytej przez policyę tuż przed dniem 1 m aja, przyczem kilku policyantów zostało zabitych łub rannych, ale i to bezpośredniego znaczenia politycznego nie miało. Do­

piero po dw óch zajściach historycznych zm ienia się ra d y ­ kalnie ten stan rzeczy.

W lecie r. 1904 odbył się w P aryżu zjazd przedstaw i­

cieli stronnictw rew olucyjnych i opozycyjnych p ań stw a ro ­ syjskiego. Zainicyow any był on przez opozycyę finlandzką i to przez działaczy z obu p an u jących w ówczas w tym k ra ju kierunków — legalnych konstytucyonalistów z M e- c h e l i n e m na czele, oraz rew olucyonistów , których re ­ prezentow ał n a zjeździe K o n i Z i l l i a k u s . Na ich zap ro ­ szenie zjechali się delegaci ro syjskich »Socyalistów R ew o­

lucyonistów®, liberałów rosyjskich, »Polskiej P arty i Socyali- stycznej«, N arodow ej D em okracyi, orm iańskiej »Federacyi R e w o lu c y jn e j( t. zw. »Droszakistów«) oraz p aru p o m n iej­

szych p arty jek socyalistycznych (Gruzinów, Łotyszów). Do w yników praktycznych, w form ie jak ich ś w spólnych, skorn- binow anych działań, zjazd nie doprow adził, ale m iał w iel­

kie m oralne znaczenie, m ianow icie przekonał liberałów ro ­ syjskich, że m ogą przy rozpoczęciu agitacyi przeciw ko rz ą ­ dowi liczyć na poparcie ze strony znacznej części żyw iołów rew olucyjnych. To też od tej chwili rozpoczyna się akcya liberalna, p row adzona z początku w form ie kam panii p raso ­ w ej oraz wieców i bankietów , k tó ra była pierw szym p rz e ja ­ w em istnienia w narodzie ro sy jskim stronnictw a ko nsty tu ­ cyjnego, obejm u jąceg o bądź co bądź znaczną ilość ludzi.

Później dopiero nastąpiły ruchy robotnicze i w łościańskie, bunty w ojskow e i t. p.

R ząd w początku w o jn y trzym ał się daw nego systemu, bezw zględnej represyi w stosunku do wszelkiej opozycyi. Nie sprow adziły go z tej drogi naw et pierw sze klęski m orskie i lądowe. Co w ięcej, podobno w ostatnich czasach rządów m inistra spraw w ew nętrznych Plew ego, opracow yw ano p r o ­ je k t znacznego rozszerzenia praw gubernatorów i udzielenia im daleko idących pełnom ocnictw dla poskram iania stro n ­ nictw przeciw rządow ych. Zm iana n astęp u je dopiero po w y ­ buchu bomby, która położyła kres i życiu Plew ego i jego

(22)

— 20 —

system owi. W y w arł też n a to praw dopodobnie w pływ szereg zam achów terorystycznych, które poprzedziły zam ordow a­

nie ów czesnego d y k tato ra Rosyi, przyczyniły się rów nież za ­ pew ne dalsze niepow odzenia w ojenne (bitw a pod L aoja- nem), ale punktem zw rotnym był czyn, dokonany przez »So- cyalistów Rewolucyonistów«.

To, co piszę, nie ma na celu gloryfikacyi zam achu, tak sam o, ja k nie m am zam iaru go potępiać, idzie mi tylko 0 stw ierdzenie faktów.

W ypadki pow yższe oddziałały i na nas. Myśl skorzy­

stania z w ojny, w k tó rą Rosya była w plątana, m usiała z ja ­ wić się i ogarnąć pew ną ilość um ysłów , tak samo, ja k p o ­ w stała ona u Mickiewicza w r. 1854, u Sapiehy, Koszczyea 1 innych w r. 1877 — w czasach daleko większego zastoju politycznego, gdyż bliższych reakcyi popow staniow ej, niż w 1904 r. Myśl ta p rzejaw iła się w dw óch kierunkach.

Pierw si rozpoczęli akcyę bardziej energiczną socyaliści D nia 13 listopada odbyła się w W arszaw ie, przed kościołem W szystkich Świętych, dem onstracya, przygotow ana przez PPS, ja k o tem św iadczą odezw y tej partyi, oraz artykuł w je j organie »Przedśw icie«. P odczas dem onstracyi policya, ata k u ją c a m anifestantów szablami, spotkała się z salw ą r e ­ w olw erow ą, k tó ra położyła p aru zabitych i rannych. F ak t użycia broni przeciw ko w ładzy ro sy jskiej, fakt, zaszły po raz pierw szy od pow stania, w yw arł wielkie w rażenie na ludności, nie m ógł je d n ak sam przez się w płynąć n a zachow anie się rządu, a n abrałby znaczenia politycznego tylko w tym w y­

padku, gdyby stanow ił początek planow ej i po tęgującej się stopniow o akcyi.

Z początku m ożna było sądzić, iż zakraw a na coś p o ­ dobnego. Gdy bow iem rząd przystąpił w Królestwie do czę­

ściow ej m obilizacyi, w tedy w ydane zostały przez tę sam ą PPS niezm iernie ostre odezwy, w zyw ające ludność do opie­

rania się brance. Jednocześnie odbyły się w kilku m iejscach na prow incyi próby dem onstracyi zbrojnych, oraz w ysadzono p arę mostów, po których m iały jech ać pociągi z rekrutam i.

Ale i ta akcya m ogła m ieć znaczenie tylko m anifestacyjne, gdyż m obilizacyi to byn ajm n iej nie pow strzym ało, a o n a ­

(23)

_ 21

tychm iastow ym ruchu zb ro jn y m party a socyalistyczna zdaje się w cale w tedy nie m yślała, ani nie była doń przygotow aną.

Jednocześnie rozpoczęła się inna akcya, k tóra nie w y­

chodziła z łona żadnej partyi, a co do rozm iarów swych raczej pozostała w tyle po za działalnością socyalistów, je ­ dnak m iała w yw rzeć pow ażny w pływ i na nich i na inne sfery. M ianowicie z inicyatyw y paru literatów w arszaw skich odbył się w W arszaw ie szereg wieców naw pół publicznych, na których sform ułow ane zostało żądanie autonom ii K róle­

stw a Polskiego. W iece te zgrom adzały zwykle zaledw o po p aręset osób, m ów cy byli na nich praw ie ci sami, a z chwilą gdy policya w spraw ę się w dała i spisała nazw iska wieco- w ników , ruch ustał, co było dow odem , iż nie o b ją ł on by­

n ajm n iej szerszych w arstw społecznych, ale od tej chwili zaczyna się publiczne istnienie u nas kierunku, który stawia sobie za zadanie uzyskanie autonomii.

To dążenie do autonom ii w ychodzi w krotce po za sfery inteligencyi w arszaw skiej, k tó ra dała m u inicyatyw ę. P rze­

nika ono stronnictw o narodow o - dem okratyczne, zo staje uznane przez postępow ców , przyszłych członków' partyi po- stępow o-dem okratycznej, wreszcie zdobyw a sobie socyali­

stów. I przy tem dzieje się rzecz ciekawa. Oto energia tych now oupieczonych autonom istów skierow uje się nietylko p rze­

ciwko rządow i, od którego autonom ię, przy całem jego ów- czesnem osłabieniu, trzeba było bądź co badź wziąć siłą, — ile przeciw tym partyom i grupom , które dążyły, lub p o d ej- rzyw ane były o dążenie do w yw ołania pow stania, m ającego na celu zdobycie niepodległości.

Dwie partye posiadały w ów czas w swym program ie punkt, o k reślający ja k o cel w alki politycznej — niezależność Polski, m ianow icie Narodowca D em okracya oraz Polska P a r­

tya Socyalistyczna. Jednak przedstaw iciele N arodow ej D em o- kracyi ju ż na zjeździe paryskim uznali, że w danej sytuacyi cel ru chu nie m oże być inaczej sform ułow any, ja k tylko w p o ­ staci autonom ii prow incyi polskich. W jesieni r. 1904 i w roku 1905 hasło to zaczyna być coraz w yraźniej głoszonem , n a j­

p rzód w tajn ych lub za k ordonem w ydaw anych organach stronnictw a, później na sam ym terenie akcyi. Również szybko odbyw a się ta ew olucya w PPS. Już na VII zjeździe tej par-

(24)

- 22 -

tyi, odbytym w W arszaw ie w początku r. 1905, za cel ruchu uznane zo staje »praw no państw ow e usamodzielnienie® K ró­

lestwa, późniejsze zaś w ypow iedzenia się (w »Robotniku«, broszurach, uchw ałach zjazd u VIII) p recy zu ją tę dość m gli­

stą fo rm ułę w ten sposób, że p arty a w yrzeka się sep araty ­ zmu, nie m a zam iai'u dążyć do oderw ania prow incyi polskich od państw a, pragnie zaś tylko uzyskać sejm w W arszaw ie i inne reform y, d ające się pogodzić z zachow aniem całości państw a rosyjskiego.

Jednocześnie z tą tak szybką ew olucyą obu, daw niej n ajb ard ziej zaaw ansow anych politycznie partyi, rozpoczyna się akcya przeciw ko pow staniu, p row adzona nieom al przez wszystkich. O bcokrajow iec, zn ający języ k nasz, ale nie w ta­

jem niczony w życie w ew nętrzne narodu, m ógł był w ówczas p rzy jść do w niosku, że w zaborze rosy jskim istnieje jak ieś potężne stronnictw o, szykujące się do pow stania, tak zn ak o ­ micie zakonspirow ane, że naw et nazw y jego nie podobna w y­

kryć, i m ające przez sw ą działalność sprow adzić nieobli­

czalne klęski n a k raj cały. Już pierw sze próby zbrojnego w ystąpienia na ulicach W arszaw y w yw ołały gw ałtow ne p ro ­ testy w zakordonow ych w ydaw nictw ach N arodow ej Demo- kracyi. A im bardziej ru ch się rozw ijał, im groźniejszą sta­

w ała się sytuacya w Rosyi rd zen n ej, tem głośniejsze były odezw ania się pism narodow o-dem okratycznych przeciw ko ludziom , którzy »pchają k raj do katastrofy«, aż wreszcie w końcu 1906 i początku 1907 r. w ybuchła otw arta w alka z socyalistam i, »krew b ratn ia została przelana«, ja k się w y­

raził poseł Dmowski na zgrom adzeniu w Filharm onii.

Co zaś dziw niejsze, to, że podobne zjaw isko m ożna zauw ażyć w śród socyalistów. Nie zadaw alniając się uchw ale­

niem na zjeździe w yrzeczenia się niepodległości, pisarze PPS przez cały rok 1905 i 1906 zw alczają energicznie myśl »po- w stania narodow ego«, m ającego na celu oderw anie zaboru rosyjskiego od reszty państw a. M usielibyśmy tom cały zapi­

sać, gdybyśm y chcieli popierać słow a nasze cytatam i, odsy­

łam y zatem ciekaw ych do pism, broszur i odezw, w ydaw a­

nych tym i czasy, p rzy po m in ając tylko, że naw et krakow skiem u posłow i socyalistycznem u, p. I. Daszyńskiem u, dostało się

(25)

- 23 —

wówczas za to, iż w yraził swe pow ątpiew anie co do racyo- nalności taktyki socyalistów zaboru rosyjskiego.

Druga p arty a socyalistyczna »Socyaldem okracya K róle­

stw a Polskiego i L itw y«, o k tó rej p rzed w o jn ą m ało kto w iedział, k tó ra je d n ak w r. 1905, przy ogólnem podnieceniu, potrafiła zw iększyć swe szeregi, w ystępow ała z jeszcze w ię­

kszą zaciekłością. Doszło naw et do tego, iż zw olennicy je j poglądów głosili na zgrom adzeniach publicznych zasadę:

»Precz z P o lsk ą !«, ja k gdyby z tej strony jedynie zagrażało robotnikom polskim niebezpieczeństw a.

Jednem słow em podczas całych dw óch lat (1905 i 1906), gdy w Rosyi wszystko w rzało, a rząd z najw iększym w ysił­

kiem pow strzym yw ał zalew rew olucyjny, u nas hasło niepo­

dległości ziem polskich nie zostało podniesione, a wszystkie partye zw alczały m yśl walki, któ rab y sobie takie zadanie p o ­ staw iła. Kim byli ci tajem niczy ludzie, m ający rzekom o szy­

kow ać się do pow stania, o tem szerszy ogół w cale nie w ie­

dział. Czytelnicy pism um iarkow anych i narodow o-dem okra- tycznych p od ejrzyw ali o to praw dopodobnie socyalistów, tym czasem , ja k widzieliśm y, w sam ej P P S toczyła się ostra w alka przeciw ko podobnem u kierunkow i, drugi zaś odłam socyalistyczny był antypodem czegoś podobnego. Akcya za­

tem skierow ana była nietyle przeciw ja k ie jś działalności p o ­ w stańczej, ile przeciw ko sam ej m yśli rozpoczęcia ostrej walki.

Z jaw isko to, tak na pozór nienaturalne, łatw o d aje się objaśnić. Na n aró d nasz od czasu ostatniego pow stania, czyli w przeciągu lat 40, spadał je d e n cios za drugim. Społeczeń­

stwo, k tó re ju ż poprzednio, od pierw szego rozbioru, więc przez całe nieom al stulecie, nękane było ciągłem i p rześlado­

waniam i, przekonało się w ciągu ostatniej ćw ierci ubiegłego wieku, że naw et n ajstraszn iejsza sytuacya nie obroni b y n a j­

m niej od jeszcze większego pogorszenia losu. I choć przez całą naszą historyę porozbiorow a, naw et w chw ilach n a j­

większego upadku ducha, czerw oną nicią p rz e w ija ją się wciąż spiski i know ania przeeiw rządow e, je d n a k stanow ią one udział m niejszości, w iększość zaś nietylko do nich się nie przyczynia, ale skłonna je st nieraz widzieć w nich dzieło prow okacyi rządow ej lub obcej intrygi. Gdy »Liga N arodowa«

(26)

— 24 -

w r. 1891 po raz pierw szy w ezw ała odezw ą do demonsti-a- cyjnego uczczenia rocznicy K onstytucyi 3-go m aja, kum o­

szki w arszaw skie — i nietylko kum oszki — były przeko­

nane, iż odezw y te wyszły z biura oberpolicm ajstra, a wieści o intrygach pruskich, angielskich lub jap ońskich w żadnym chyba narodzie nie ro zchodzą się tak szybko i tylu nie z n a j­

d u ją w ierzących, co u nas.

I gdy przyszła w o jn a z w szystkiem i je j następstwam i^

gdy w państw ie carów ataki na rząd następow ały po sobie coraz szybciej i nabierały natężenia, w tenczas zaczęła w p ra ­ w dzie u nas w stępow ać w serca otucha, ale połączona ona była z niem ałą dozą bo jaźni. N astrój taki potęgow any był jeszcze tem, że w szystkie ulgi, przynoszone przez ruch rew o ­ lucyjny, u nas daleko były m niej w idoczne, niż w centrze państw a, a w dodatku połączone były z nagłym i, przeraża­

jący m i sw ą bezm yślnością i drapieżnością, pow rotam i systemu represyi, w ro d z a ju m asakru n a placu T eatralnym podczas

»dni wolnościow ych«.

Nic dziwnego, że przy takim n astroju, dom inującem dążeniem była chęć uzyskania czegośkolwiek, n a jd ro b n ie j­

szych choćby, byle pew nych ulg, któreby pozw oliły ja k o tako żyć, z drugiej zaś strony serca w iększości ludzi, z a j­

m u jący ch się spraw am i publicznem i, m usiała targać obaw a, by staw ianie zbyt w ielkich żądań, głoszenie zbyt daleko id ą­

cych haseł nie popsuło szans tych polepszeń, naw et niezna­

cznych, które zdaw ały się być zapew nione. Ludzie sądzili, że gdy b ędą zw alczać m yśl o niepodległości, to tem sam em pow iększą szanse uzyskania autonomii.

Długoletnia niewola, w idok tylokrotnych niepow odzeń w alki orężnej z Rosyą, w ytw orzyły b rak w iary w siły n a ­ rodu. T a niew iara nakazyw ała przystosow yw ać się ściśle do tego, co m ogło być uzyskane przez ruch rew olucyjny i libe­

ralny w sam ej Rosyi. P oniew aż zaś autonom ia zdaw ała się być logicznem dopełnieniem konstytucyi, ku k tó rej Rosya, ja k sądzono, pły nęła pełnym i żaglam i, w ięc żądano auto­

nomii.

A le o t ę a u t o n o m i ę n i e w a l c z o n o . Nie zdaw ano sobie z tego sprawry, że carat nie da dobrow olnie ani niepo­

dległości, ani autonom ii, ani konstytucyi, ani naw et języka

(27)

- '25 -

polskiego w szkołach lub urzędach. P aństw o z takiem i tra- dycyam i, z taką b iurokracyą i, dodajm y, z tak ą m asą ele­

m entów czarnosecinnych lub biernych politycznie, ja k Rosya, nie ustęp uje dobrow olnie, a gdy naw et cofa się przed siłą, to zaw sze z ukrytym zam iarem odzyskania przy pierw szem osłabieniu uw agi przeciw nika, straconego terenu. A utonom ia, do k tó rej w szyscy lgnęli, ja k o do rzeczy »łatw iejszej« do uzyskania, w ym agała w alki ostrej, ofiarnej, a tej nie mogli się p o d ją ć ludzie, którzy podnieśli dane hasło w łaśnie dla­

tego, że uw ażali je za bardziej bezpieczne.

I tu znow u muszę się zastrzedz, iż nie chcę by najm niej uw łaczać pam ięci lub osobom tych niezliczonych jednostek, które ryzykow ały sw oje mienie, zdrow ie, bezpieczeństw o lub naw et życie za »K onstytuantę w arszaw ską«, »konstytucyę z autonom ią«, »federalizm « i t. p. hasła. Idzie mi o tło ogólne i o w ykrycie ukrytych za niem, a w yw ołujących je przyczyn.

Dlatego też nie będę b y n ajm n iej analizow ał treści p rze­

różnych program ów , które się w ów czas pojaw iły, nie zajm ę się pytaniem , czy lepszem było żądać tylko sejm u, czy sejm u z rządem i w ojskiem , czy czegoś jeszcze innego. W szystkie te program y były jedn ak o w o nierealne i żadne popraw ki nie ulepszyłyby ich. R e a l n ą b y ł a t y l k o w a l k a .

Każdy polityk zachodnio-europejski, w ychow any w cią­

głej atm osferze akcyi, nacierania na przeciw nika i ustępstw w zajem nych, wie, że n ajlepszym sposobem uzyskania cze­

goś, je st staw ianie celu, ja k n a jd a le j idącego. W ie on ró w ­ nież, że przyjd zie chwila, gdy trzeba będzie ustąpić część swych żądań i że on d okona tego, ale tylko w tenczas, gdy ta chw ila rzeczyw iście nadejdzie. Socyaliści belgijscy przez długie lata dom agali się pow szechnego głosow ania. Gdy m asy ludow e p rzejęte były nareszcie tem żądaniem i w y­

buchł strejk pow szechny, grożący, że przejd zie w rew olu- cyę, w tedy daw ny, cenzusow y p arlam en t ustąpił, podpisał swój w łasny dekret śm ierci i uchw alił głosow anie pow sze­

chne, ta jn e i bezpośrednie, ale nie rów ne, gdyż połączone z pluralnością, t. j. z udzieleniem pew nym bardziej konserw a­

(28)

— 26 —

tyw nym w arstw om ludności po 2 lub 3 głosy. Socyaliści n a ­ tychm iast zgodzili się n a to. Ale gdyby kto przed rokiem 1893, w którym odbyła się ta rew olucya, doradził im, że znają oni żądać głosow ania pow szechnego, tajnego, bezpo­

średniego, ale nie rów nego, gdyż m ieszczaństw o innego im nie udzieli, ta zatem refo rm a je st »łatw iejszą«, toby się w nos takiem u doradcy rozśm ieli, wiedzieli bow iem dobrze, że nie stw orzą siły, potrzebnej dla p rzełam ania oporo parlam entu inaczej, ja k tylko p ro p ag u jąc ideał, zdolny do poruszenia wielkich mas.

N iepow odzenie wysiłków, dokonanych podczas w ojny ro sy jsk o -jap o ń sk iej, m a je d n ą dobrą stronę: przekonało ono, na ja k kruchych podstaw ach oparte są m arzenia o m ożliw o­

ś c i znośnego bytu pod rządam i rosyjskim i.

A priori należało przypuszczać, że szanse uzyskania au­

tonom ii takiej, któraby nam pozw oliła żyć i rozw ijać się n o r­

m alnie, są bardzo m ałe. Rosya nie je st ani Szw ajcaryą, ani Austryą. W republice Helw eckiej ży ją obok siebie trzy n aro ­ dow ości kulturalne i i sp ojone ze sobą w ielow iekow ą w alką przeciw ko zam achom na ich niezależność. Każdy z tych n a ­ rodów m a w spółplem ieńców , żyjących tuż, o miedzę, którzy pom ogliby m u w ystąpić ze zw iązku państw ow ego, gdyby jeg o byt narodow y w ystaw iony był na jak ieś niebezpieczeń­

stwo. W Austryi zaś 11 m ilionów N iem ców nie m ogło w ie­

cznie utrzym ać hegem onii nad 40 m ilionam i ludzi, m ów ią­

cych innym językiem . W Rosyi narody, po siadające św iado­

m ość swej odrębności, stanow ią dro b n ą m niejszość ogółu.

W iększość zaś składa się albo z W ielkorosyan, albo z ludzi, m ów iących po ukraińsku, białorusku, litewsku, m ordw ińsku czy tatarsku, lecz nie m ających poczucia narodow ego. P o ­ lacy, Łotysze, Niemcy, Gruzini, Ormianie, Finlandczycy—to są praw dziw e narody. Jeżeli do nich dodam y garstkę uśw iado­

m ionych narodow o Litw inów , B iałorusinów i t. p. — będzie to zaw sze tylko d rob n a m niejszość.

T e realne stosunki o d b ija ją się n a n astro ju ludności.

Liberali rosyjscy m ów ili ładne ogólniki Polakom w zaraniu rew olućyi. Ale gdy tylko ruch się rozpoczął i gdy zaczęła

(29)

— 27 -

im św itać n ad zieja uzyskania w ładzy, znikły te konw enanse.

Na zjeździe ziem ców w jesieni r. 1904, p rzy form ułow aniu p ro gram u refo rm dla całego państw a, kw estya ucisku Pola- kówr nie została w cale podniesiona. N a zjeździe po lsko-ro­

syjskim , n a w iosnę r. 1905, po gaponadzie petersburskiej i pierw szym , ta k im ponującym slrejk u pow szechnym , odby­

w ał się obrzydliw y targ m iędzy kadetam i a delegatam i po l­

skimi, przyczem liberali rosy jscy odm aw iali K rólestw u auto­

nom ii pod takim i naw et pretekstam i, że chcą bronić praw w łościanina i ro bo tn ik a polskiego! W pierw szej i drugiej D umie potężni w ów czas kadeci nigdy nie znajdyw ali czasu na poruszenie kw estyi polskiej. D opiero teraz, gdy nie grają oni żadnej roli, zaczy n ają znow u upom inać się o autonom ię Królestw a (na zjazd ach, nie w Dumie!), oczyw iście »w g ra­

nicach etnograficznych« i z różnem i innerni zastrzeżeniam i.

Nie lepszą je st sk rajn a lewica. D otąd brzm ią echa bez­

m yślnego w ybryku frakcyi socyalno-dem okratycznej w Du­

mie, k tó ra ustam i posła Gegeczkori odm ów iła sw ej aprobaty dla dopuszczenia P olaków do posad sądow ych w Królestwie.

Znane je st zeszłoroczne odezw anie się posła Gzcheidze, ró w ­ nież socyalisty, który odm aw iał P olakom autonom ii i w yraził naw et głośno sw ą p od tym w zględem solidarność z m ów cą z praw icy.

Czegóż się spodziew ać od narodu, którego n ajlepsi sy­

now ie tak się do nas odnoszą? I ja k się dziwić Puryszkie- w iczom i Eulogiuszom , którzyby nas w szystkich n ajch ętn iej na pał wbili, ja k to probow ali zrobić z żydam i w Rosyi p o ­ łudniow ej !

K onsekw entnym sceptycyzm em w stosunku do au ton o ­ mii i niechęcią w ystaw ienia tego hasła odznacz}iy się tylko dw ie party e polskie w czasie w o jn y i dni następnych: re a ­ liści oraz niepodległościow a frakcya P P S (która daw niej, p o ­ zostając w partyi, nosiła nazw ę »prawicy«, dziś ukonstytuo­

w ała się ja k o »Frakcya R ew olucyjna PPS«). I je d n i i d ru ­ dzy w ychodzili z tych sam ych założeń, jak k o lw iek w yw oła­

nych różnem i przyczynam i, m ianow icie rozum ieli, że au tono­

m ii bez krw aw ej i uporczyw ej w alki zdobyć nie podobna.

(30)

— 28 —

P rzy tem realiści wogóle w alki rew o lu cy jn ej nie u znają, zaś niepodległościow cy socyalistyczni nie sądzą, by w alkę taką rozpocząć było m ożna inaczej, ja k tylko podnosząc sztan d ar niepodległości.

W szystkie inne p artye przeszły przez piekło w cielania w życie hasła, które z n atu ry swej musi być w państw ie ro- syjskiem rew olucyjnem — bez środków rew olucyjnych. Go­

rzkie dośw iadczenie przekonało je o bezpłodności ich usiło­

w ań. Dziś zd aje się, że oprócz neoslaw istów nik t nie w ierzy w m ożność pokojow ego odrodzenia Rosyi i zapew nienia nam naszych potrzeb narodow ych. N ajw iększa trudność przy n a ­ kreślaniu zadań polityki naro do w ej w razie w o jn y Rosyi z innem jak iem państw em została zatem przez sam o życie usunięta.

(31)

III.

Różnica sytuacyi politycznej w r. 1904 a 1909.

N asza p rasa codzienna lubuje się w pesym istycznem przedstaw ianiu sytuacyi dzisiejszej. N a w szystkie tony opisy­

w ane byw a zniechęcenie i apatya, k tóre ogarnęły rzekom o wszystkie w arstw y społeczeństw a. P o m ijam ju ż to, że je r e ­ m iady podobne są zw ykle odbiciem obrazu, który dany pi­

sarz w swej w łasnej duszy zn ajd u je , ale w arto zw rócić uw agę n a te zupełnie pow ażne plusy, które stanow ią d o ro ­ bek m oralny ostatnich la t czterech. A je d n ą z n a jw a ż n ie j­

szych takich zdobyczy je st to, cośm y pow yżej stawiali. Spo­

łeczeństw o nasze p rzed w o jn ą było podobne do tego m ickie­

w iczow skiego chłopa, co to

przyw yknął Jak w ęgorz do odarcia.

I gdy p rzed tym w ęgorzem błysnęła perspektyw a, że na przyszłość odzierać go będzie ze skóry nie brutalna dłoń k u ­ charki lecz delikatna rączka panienki ze dw oru, to zw aryo- w ał on z rad o ści i zaczął ja k n a jp rę d z e j pozbyw ać się d a­

w nych ideałów , sądząc, że tem zachęci panienkę do ro zpo ­ częcia swej misyi. Ale panienk a tak nieum iejętnie w zięła się do roboty, że została niebaw em w dość grubiański sposób przez k uchtę za drzwi w yrzuconą.

Pod tym w zględem zaszła, pod w pływ em dośw iadczeń lat ubiegłych, pow ażna zm iana. P raw dziw e oblicze i rew olu- cyi rosy jsk iej i rząd u pokazało się nam dobitnie. Zobaczy­

liśm y dokrynerstw o i w y nikającą stąd bezsilność polityczną

(32)

- 30 —

rosyjskiego ruchu opozycyjnego w szelkich odcieni. P rzek o ­ naliśm y się, że nie m ożem y spodziew ać się, aby on nam z w łasnej inicyatyw y dał to, bez czego nie m ożem y rozw i­

ja ć się norm alnie. Co zaś n ajw ażniejsze, straciliśm y iluzyę, jak o b y rząd gotów był udzielić nam pożądanych koncesyi jedynie p od naciskiem opinii publicznej. Zginęła daw na w iara w w ygadanie czy w ystrejkow anie ustępstw . I choć p róba ta kosztow ała nas wiele złam anych egzystencyi, wiele naw et krw i przelanej, ale była ona szkołą, która zapew nia p rz y n a j­

m niej jednem u pokoleniu daleko bardziej realne odnoszenie się do w ypadków politycznych, niż te, które było jedynie m ożebnem przed laty pięciu.

W iem dobrze, iż grozę sytuacyi dzisiejszej nie uśw ia­

dom iły sobie dostatecznie szerokie m asy ludu naszego. Ale naw et przy dzisiejszym stanie um ysłów m ożna znaleźć sym ­ ptom y bardziej trzeźw ego odnoszenia się do potrzeb chwili od tego, co uzew nętrzniało się daw niej.

Tyczy się to chwili, gdy w o jn a Austryi z Serbią zd a­

w ała się nieuniknioną. P o ja w ił się w tedy w zakordonow ym organie N arodow ej D em okracyi (Słowo Polskie, Nr. 142,.

»Polacy w obec w ojny«) artykuł, dow odzący, że:

»Polacy nie mogą skazać się na rolę biernego ciała w do­

wolnej grze interesów cudzych, stać ich na m yśl jednolitą, obo­

wiązującą wszystkie dzielnice, stać na pewne p o s t a n o w i e ­ n i a , k o o r d y n u j ą c e n a s z e s i ł y z c z y n n i k a m i , j a ­ k i e w d a n e j c h w i l i w g r ę w c h o d z ą , w celu ulżenia swem u losowi i przyjścia z pomocą ew entualnem u sojuszni­

kowi^.

P odobne w ypow iedzenie się zn ajd u jem y w piśmie, które w praw dzie nie je st organem partyi, działającej na terenie zaboru rosyjskiego, ale które liczy wielu królew iaków i L i­

tw inów w śród swych czasow ych i stałych w spółpracow ni­

ków i z tego pow odu odzw ierciadla w pew nym stopniu p o ­ glądy, pan u jące po tej stronie k ordonu — w »Kuryerze Lw owskim*, organie ludow ców galicyjskich. R edakcya pism a tego (artykuł nie je st podpisany) zw raca się do rząd u au- stryackiego z w ezw aniem , by on w yraźnie dow iódł, że n aród polski m oże liczyć na uzyskanie bytu sam odzielnego, w ra ­ zie porażki Rosyi. Tylko w tym w ypadku, zdaniem redakcyi,

(33)

— 31 —

może być m ow a o czynnem poparciu usiłow ań austryackich,- zaś czynem takim nie m ogłoby być jakieś rozszerzenie auto­

nomii galicyjskiej, lecz Galicya »musi otrzym ać stanowiskor jakie odpowiada jej znaczeniu m iędzynarodow em u i historycz­

nej przeszłością. Byłoby to w stępem do stw orzenia na zie­

m iach polskich »samodzielnego czynnika prawno-państwowego, któryby m iał siłę i środki do w alki z potęgą rosyjskąi.

Nie m yślę b y najm n iej przeceniać takich oświadczeń, ale bądź co bądź o d b ija ją one jaskraw o od tego, co m ów iła praw ie cała prasa polska zakordonow a (prasa w arszaw sk a była w tenczas zakneblow ana), gdy rozpoczęła się w o jn a i so- cyaliści zaczęli w zy w ać,— broń Boże nie do p o w stan ia,— tylko do bardziej energicznego w ystępow ania przeciw ko rządow i.

To sam o »Słowo Polskie« dopatryw ało się w tych odezw ach roboty jak ich ś zagranicznych ajentów , inne pism a albo m il­

czały, albo rów nież potępiały wszelkie wTzyw anie do ruchu.

Jest to tem bardziej charakterystyczne, że stronnictw o bezw zględnie rew olucyjne, niepodległościow y odłam partyi socyalistycznej, daleko ostrzej i w yraźniej w ypow iedział się tym razem . Oto, co czytam y w odezwie, datow anej z W ar­

szawy, w m arcu 1909, a podpisanej przez centralny kom itet robotniczy PPS (F rakcyi R ew olucyjnej):

»Po raz pierw szy od wieku gotowa pęknąć spójnia, którą zbrodnia rozbiorów Polski złączyła mocarstwa wschodniej Europy. W chwili takiej nie pozw olim y decydować o nas bez nas. Nie chcemy być niew olnikam i i potrafim y w yzyskać dla naszych interesów, dla spraw y ludu polskiego nadchodzące w ypadki. Rządow i carskiemu nie udało się stłumić w nas d u ­ cha buntu, zabić dążeń do wolności i zm usić nas do wyrze­

czenia się lepszej przyszłości. Ma on w nas wrogów nieprzeje­

dnanych, gotowych walczyć z nim do tchu ostatniego«.

y>Do w a l k i t e j j u ż s i ę d z i s i a j g o t o w a ć m u - s i my n. . .

W krótce potem po ja w ił się w »Przedświcie«, m iesię­

czniku polityczno-społecznym tegoż stronnictw a, spis p o d rę­

czników, polecanych dla kształcenia się w sztuce w ojskow ej, zaś »Robotnik«, organ w arszaw ski, p o d aje szczegółowe w ska­

zówki, ja k zbierać inform acye o dyslokacyi w ojskow ych sił rosyjskich, ja k pow inni zachow yw ać się rekruci Polacy, siu-

Cytaty

Powiązane dokumenty

 integralność na poziomie relacji oznacza poprawność definiowania relacji oraz pełną synchronizację połączonych danych. W literaturze spotyka

 Utylizacja, recykling – wykorzystanie odpadów i śmieci jako surowców wtórnych do przetworzenia na odpady.. Pod wpływem mikroorganizmów rozkład substancji (np. ścieków )

Konsekwencje upadków postrzegane poprzez pryzmat (i) wyłącznie symptomów: złama- nia bioder, bliższego końca kości udowej oraz inne złamania i urazy; (ii) symptomów i interakcji

We wtorek około godziny 11.00 wyślę Ci ćwiczenia do zrealizowania (temat e-maila: j.polski, ćwiczenia 19 maja). Bardzo

nych się stale powtarza, że wszystko jest do niczego, że wszystko to jest bagno, że dopiero teraz zaczniemy Rzeczpospolitą kolejny numer, to ja bym wolał, żeby był już numer

Dzieje się tak, gdyż najwyższym priorytetem dla człowieka nie jest bynajmniej działanie zgodne z rozsądkiem, w imię największego pożytku, lecz poczynania zgodne z własną,

Oto parę przykładów użyć, które właśnie z powodu dwuznaczności prawdy znalazły się w różnych słownikach w obrębie innych znaczeń: użycie słowa praw- da we

— Gorzej jak z edukacyą, ma się rzecz z administracyą kraju — tą organizacyą, która wie o tern z tradycyi domowej pojedynczych jej członków, że krajową