5RYAŁY I MYŚLI DO KWESTYI POLSKIEJ.
TOM I.
KWESTYA POLSKA
WOBEC ZBLIŻAJĄCEGO SIĘ KONFLIKTU
AUSTRYI Z ROSYĄ
NAPISAŁ
POLONUS YIATOR
K R A K Ó W
SKŁAD GŁÓW NY W DRUKARNI W . L. ANCZYCA I SP.
MATERYAŁY I MYŚLI DO KWESTYI POLSKIEJ.
TOM 1.
KWESTYA POLSKA
WOBEC ZBLIŻAJĄCEGO SIĘ KONFLIKTU
AUSTRYI Z ROSYĄ
NAPISAŁ
POLONUS YIATOR
K R A K Ó W
SKŁAD GŁÓW NY W DRUKARNI W . L. ANCZYCA I SP.
W S T Ę P .
Parę luźnych uwag o roli wojen.
Długie w ieki ro zd arty był n aró d niem iecki na tysiące, później setki, w reszcie dziesiątki państew ek, obdarzonych fikcyjną sam odzielnością, a w rzeczyw istości będących ig ra
szką w ręk u kilku dynastyi, kilku rodów , lub naw et tylko posłusznem narzędziem sąsiadów. I nie b rakło przez ten czas chęci w yjścia z tego nieznośnego, niegodnego wielkiego n a
ro d u położenia: od Fichtego do Blum a i F ryd ery k a Engelsa probow ali patryoci niem ieccy zjednoczyć ojczyznę, kto sło
w em natchnionem , kto dłonią zb ro jn ą w oręż. Lecz usiłow a
nia ich nie doprow adzały do skutku i przez trzy ćwierci wieku tylko kroniki w aśni em igracyjnych lub sam otny krzyż na cm entarzu skazańców św iadczyły potom ności o ich p ra cach. Aż znalazł się ju n k ie r pruski, reakcyonista z krw i i k o ści, dla którego wszelkie ideały sniucha ta b a k k nie były w arte, który w pierw szym okresie sw ej k aryery uw ażał za rzecz zupełnie natu ralną m ordow anie niem ieckich pow stań
ców w Ślezwiku przez w ojska pruskie, sekundujące arm ii duńskiej, k tóry je d n ak m iał dosyć rozum u, by zrozum ieć całą potęgę dążenia N iem ców do w olnej i zjednoczonej o j
czyzny. Człowiek ten usłał pola Saksonii, Hesyi, Baw aryi i Czech dziesiątkam i tysięcy ciał pom ordow anych w w alce b rato b ó jczej Niem ców, pchnął później milion m łodzieży nie-
l*
4 -
m ieckiej na ^ój krw aw y do Francyi, ale w dw óch w o j n a c h stw orzył w arunki, które pozw oliły ojczyznie niem iec
kiej w y jść z daw nego rozbicia i zbudow ał, »ki'wią i żela- zem«, w edług w łasnego w yrażenia, dzisiejsze zjednoczone państw o niemieckie.
A n a przeciw ległej stronie półw yspu europejskiego le
żało »wyrażenie g eo g raficzn ej ja k nazyw ano W łochy jeszcze w pierw szych latach panow ania cesarza F ranciszka Józefa.
I tu przez długie wieki nie doprow adzały do niczego spiski, bunty ludowe, rew olucye. Aż w ybuchła m iędzy cesarzem F rancyi a cesarzem Austryi w o j n a , p row adzona przez pierwszego przedew szystkiem we w łasnym , dynastycznym in teresie, po części zaś pod w pływ em bom by, rzuconej przez patryotę włoskiego, Orsiniego, który tym drastycznym sposo
bem chciał przypom nieć daw nem u konspiratorow i obietnice, składane tow arzyszom spiskowcom. 1 w o jn a ta, w yparłszy w o jsk a austryackie z Lom bardyi, pozw oliła C avour’owi oraz garści pow stańców pod wodzą Garibaldiego rozpocząć drugą w o jn “, któ ra doprow adziła do przetw orzenia »w yrażenia geograficznego« w dzisiejszą w łoską m onarchię p arlam en tarną.
Przenieśm y się w bliższe okolice. 0 m iedzę od naszej
»ściślejszej ojczyzny« panoszy się obecnie naród, którego daw ne pieśni polskie zawsze jeszcze »bratankiem « zowią, który je d n a k przed kilku laty, w sporze o m ało dlań zn a
czącą, a drogą nam w szystkim dolinkę górską dał poznać, ja k niew ygodnym m oże być sąsiadem . I tam , w tym » glo
busie#: w ęgierskim , każda piędź ziemi zlana je st krw ią p o w stańców oraz w alczących z nim i w o jak ó w austryackich, i tam do niczego nie doprow adził najp o tężn iejszy przejaw woli, n a ja k ą zdobyć się m oże n aró d uciskany — pow stanie narodow e połączone z regularną w ojną, prow adzoną przez państw o insurekcyjne. I tam zbaw ienie przyszło w form ie w o j n y , k tó ra osłabiła państw a najezdnicze, a W ęgrom dała sam odzielność naw et bez ponow nego pow stania.
Porzućm y dziedzinę w alk narodow ych, p rzejd źm y do wolnościow ych, czysto politycznych dążeń. I tu n a każdym kroku spotykam y się z przew rotam i, dokonanym i przez w o j n y . K onstytucya dzisiejszej, dem okratyzującej się w n a
,
— 5 —
szych oczach Austryi pow stała, ja k o skutek w o j e n z r. 1859 i 1866; zniesienie niew olnictw a w łościan w Rosyi nastąpiło dzięki w o j n i e krym skiej; w o jsk a N apoleona, który u sie
bie zdław ił republikę, roznosiły po E uropie w olność od w ię
zów feodalnych, od podd ań stw a i absolutyzm u.
Jednem słow em , w o j n y były często bardzo czynni
kam i postępu, akuszeram i w yzw olenia narodów lub klas spo
łecznych. Były one i są jednocześnie najskuteczniejszem n a
rzędziem dla pozbaw ienia narodów bytu sam odzielnego, a arm ie stałe i m ilitaryzm w ciągłym z n a jd u ją się sporze z w szelką dem okracyą. Stąd wniosek, z którym zw łaszcza w czasach ostatnich nieraz spotkać się m ożna, że dążenia w olnościow e nie m ogą iść w parze z w o jn ą. Zasadzie tej, w yrosłej w atm osferze po k o ju , który p an u je w E uropie za
chodniej blizko lat 40, kłam z a d a je i historya i logika i do
św iadczenie czasów ostatnich. To też nie w yznaw ali je j Ja pończycy, zaatakow ani przez Rosyę, i dzięki tem u w Tokio dziś nie rządzi generał D um badze ani inny Meller Zakomel- ski, a tow arzysz Iiatayam a m oże na socyalistycznych z ja zdach m iędzynarodow ych m anifestacyjnie ściskać się z to w arzyszem Plechanow em , zam iast, ja k b y to się stało w ra
zie porażki Japończyków , obserw ow ać nurty Newy przez k raty w ięzienia Petropaw łow skiego, lub b łąkać się, ja k tenże P lechanow na w ygnaniu.
Czy je d n a k w o jn a je st czynnikiem , który m echanicznie w yzw ala narody, obala tron y i zaprow adza dem okracyę na m iejsce absolutyzm u? P odobne tw ierdzenie byłoby takim sa
mym absurdem , ja k m arzenia o pow szechnem rozbrojeniu i w iecznym p o k o ju p. B erty Suttner. T urcya od dw ustu lat była bita przez w szystkich sw ych sąsiadów , a je d n ak do
piero w ostatnich czasach znalazła się w niej siła, k tó ra p o trafiła zareagow ać przeciw ko ciągłem u poniżaniu ojczyzny i skorzystać z oburzenia, k tóre ono w narodzie w ywoływało, aby zaprow adzić ustrój konstytucyjny. W Rosyi reform y, dokonane po w ojnie krym skiej, zostały później praw ie cał
kowicie cofnięte, gdyż nie było ich kom u bronić, utrzym ało się zaś jedynie zniesienie poddaństw a, które było w arunkiem istnienia państw a. I ostatnia w o jn a, Rosyi z Japonią, nie dała takich choćby rezultatów , ja k w o jn a austryacko-pruska, z p o
- 6
w od a b raku d ojrzałości politycznej elem entów postępow ych w państw ie rosyjskiem . N i e d o ś ć z a t e m s a m e g o f a k t u w o j n y , t r z e b a j e s z c z e , b y w n a r o d z i e i s t n i a ł y s i ł y , b ę d ą c e w s t a n i e z n i e j s k o r z y s t a ć . Ale w o jn a m oże dać u jście tym siłom. Osłabia ona rząd, sto
ją c y n a zaw adzie zaprow adzeniu reform , pozbaw ia go uroku w oczach narodu, po tęguje n astró j rew olucyjny, czasam i naw et, ja k we F rancyi po Sedanie, usuw a z w idow ni k ie
row nika państw a i ułatw ia znakom icie zwycięstwo opo- zycyi.
Dla narodów podbitych w o jn a byw a niekiedy j e d y n ą s p o s o b n o ś c i ą uzyskania czy to niepodlegości narodow ej, czy też znośniejszych w arunków bytu. Rzadko kiedy dzieje się tak, by n aró d cały bez w yjątku, p rz e ją ł się m yślą zrzu cenia jarzm a. Ale i w tedy n aród podbity z n ajd u je się często w tem fatalnem położeniu, że naw et zupełna je d n o m yślność nie je st w stanie go wyzwolić, gdyż siły państw a, k tó re nad nim panuje, zbyt są przem ożne. W tedy zaś d e
ską ratu nk u staje się w o j n a , k tó ra pozbaw iła przeci
w nika sił.
Z w o j n y takiej je d e n n aród w ychodzi zdziesiątko
wanym , na długie lata pozbaw ionym m ożności dalszego r o zw oju. T aki los spotkał Rusinów podczas starć Polski i T ur- cyi z Rosyą. W XVII. w ieku posiadali oni akadem ie, m ie
szczaństw o narodow e, część arystokracyi i wyższego ducho
w ieństw a, dziś — nic im z tego nie zostało. Inni, ja k cyto
w ani pow yżej W ęgrzy i W łosi, zy sk u ją niepodległość lub sa
m odzielność, d ają cą wszelkie w arunki ro zw o ju życia n a ro dowego.
W przededniu takiej w o jny zn ajd u jem y się dzisiaj, my, których losy przestały ju ż budzić w E uropie zaintere
sowanie, którzy swem i skargam i zaledw ie nudę u innych narodów w yw ołujem y. Po raz pierw szy od chwili utraty bytu niepodległego m ożem y się spodziew ać, iż pom iędzy państw am i, rozstrzygaj ącem i dotąd o naszych losach, zacznie się w alka eksterm inacyjna, z której jed n o w yjdzie zw y
cięzcą, w yczerpanym dokonanym i w ysiłkam i, drugie — na długie lata pow strzym ane zostanie w swym rozw oju. Od nas sam ych zależeć będzie, czy w o jn a ta doprow adzi je-
— 7 —
•dynie do najw iększego rozlew u krw i polskiej, jakiego dzieje były świadkiem , czy też stanie się ona zaraniem lepszej p rzy szłości.
R ozpatrzenie zadań, k tó re spadną n a nas niebaw em , oraz przypuszczalnych rozm iarów i ch arak teru w ojny, stano
w ić będzie treść niniejszej broszurki.
I.
Przyczyny konfliktu.
Skąd pew ność, że w o jn a nastąpi? — Oto pytanie, nasu
w ające się każdem u, zanim przystąpi do rozw iązania zaga
dnień, które nas zajm u ją.
O dpowiedzi pozytyw nej dać na to niepodobna, gdyż historya w skazuje nam m nóstw o przykładów , gdy w ojnie w ostatniej chwili zapobiedz się udało, ja k to zdarzyło się chociażby podczas niedaw nego konfliktu austryacko-serbskiego.
Ale m ogą być sytuacye, k tó re p rą fatalnie ku w ojnie i z niem i realny polityk liczyć się musi.
Źródła infoi'm acyjne, które pozw olą do jść pod tym w zględem do w niosków, są dw ojakiej natury. B yw ają niemi ośw iadczenia ludzi, stojących blizko kierow niczych sfer państw antagonistycznyćh, będzie — w braku takow ych — zbadanie życiowych interesów państw antagonistycznych. Z pierwszego źródła korzystać n i e b ę d ę . Chociaż bow iem w ostatnich czasach kierow nicy r ó ż n y c h partyi politycznych polskich w o b u z a b o r a c h słyszeli niejed no kro tnie od osobistości bardzo dobrze poinform ow anych, że stosunek Rosyi do Au- stryi je st m ocno napięty, je d n ak n a inform acye takie pow o
ływ ać się nie podobna, gdyż nikt nie je st w stanie ich stw ier
dzić. P o zostaje zatem ocena położenia. Ale to w ystarcza n a j
zupełniej.
Noszeniem sów do Aten byłoby wykazyw anie, iż Rosya dąży do zagarnięcia ujść m orza Czarnego i do utrw alenia, w tej czy innej form ie, swego w pływ u na półw yspie Bał-
— 9 -
kańskim . H istorya całego XVIII. i. XIX. w., od w o jen P io tra W ielkiego do zam ordow ania Stam bułow a i w m ieszania się Rosyi do sporu turecko-greckiego — je st tego dow odem . Przez cały ten okres czasu Rosya albo siłą oręża zm uszała T urcyę do odstępow ania je j coraz dalszych części swego te- rytoryum , albo w przerw ach m iędzy je d n ą a drugą k am p a
nią p raco w ała nad osłabieniem zarów no Turcyi, ja k i wszy- skich innych państw i państew ek bałkańskich. U daw ało je j się to, gdyż polityka je j o parta była zaw sze na bardzo trw a
łej podstaw ie — na w yzyskiw aniu niezadow olenia chrześcijan, zam ieszkujących państw o tureckie.
Każde inne państw o europejskie, któreby próbow ało za
stosow ać tę sam ą politykę względem Turcyi, znalazłoby się w gorszem od Rosyi położeniu, naw et przy sp rzy jający ch w arunkach geograficznych, gdyż nie m iałoby ono w swem rozporządzeniu dw óch pow ażnych, a posiadanych przez Ro- syę atutów — w spólności religii i, o ile idzie o Słowian, p o dobieństw a języka. Trzecią, nie b ran ą zw ykle w rach u b ę przyczyną w pływ u Rosyi je st stan społeczny narodków chrze
ścijańskich. WT znacznej sw ej większości sk ład ają się one do
tąd z w łościan, przem ysłu nie posiadają, najw y żej nierozwi- nięte rzem iosło. K ultura eu ro pejsk a, p rzen ik ając na B ałkan, przynosi z sobą tandetę fabryczną, w ypierającą w yroby rze
mieślnicze, oraz k apitał ruchom y, który n akład a na chłopa now ą zależność, nie m niej od poprzedniej, szlachecko-feo- dalnej, uciążliwą. Stąd natu ralna zupełnie nienaw iść do jego przedstaw iciela — »szwaby«,
Rosya niczego podobnego obaw iać się nie potrzebuje.
P rzem ysł je j na tyle je st nierozw inięty, że we w łasnym k ra ju nie w ytrzym uje konkurencyi zagranicznej, nie m oże być za
tem groźny dla nikogo Jej zaś k ap itał ruchom y przenika w praw dzie do ludów bałkańskich — jak rów nież dostaje się do Słowian anstryackich — ale nie w form ie kapitału b an kowego lub lichw iarskiego, lecz jak o mile w idziane subwen- cye dla pism panslaw istycznych, zapom ogi dla agitatorów , stypendya dla ich synów, ja k o złotem w yłożone obrazy dla kościołów, książki dla bibliotek. Na m łodsze oraz rad y kal
niejsze pokolenia oddziaływ a nie m niej silnie Rosya podzie
mna, rew olucyjna. T ołstoj i K rapotkin, za daw nych czasów
- 10 -
B akunin oraz Czernyszewski zjednyw ali sobie m asam i pro - jzelitów w śród Słow ian i chociaż sam i byli przeciw nikam i p a nującego w Rosyi systemu, lecz pośrednio przyczyniali się do utrw alenia w pływ u rosyjskiego. Jest to zjaw isko, n a które nie zwykło się zw racać uwagi, którego praw dziw ość nie może je d n a k podlegać zaprzeczeniu. O bjaw em takiego oddziały
w ania je st głębokie 1’usofilstwo »narodow ych socyalistów«
czeskich lub radykałów rusińskich, a u Słow ian południo
w ych nie znajdziem y chyba ani jednego m ęża stanu, któryby w swej m łodości nie był choć przez pew ien czas »nihili- stą« — ja k się zw ykło mówić, dziś zaś jest często zw ykłym ajentem rosyjskim .
W ten sposób Rosya je st w stanie w y b ierać potężny w pływ na słow iańszczyznę całą — z w yjątkiem P olaków — i na ludy chrześcijańskie Bałkanu. Z w pływ u tego korzysta ona przedew szystkiem dla dopięcia pew nych określonych ce
lów polit}rcznych. Te zaś poleg ają głównie n a dw óch rz e czach: stw arzaniu Turcyi nieprzyjaciół oraz zapobieganiu, by się na B ałkanie nie utw orzyło ja k ie nietureckie, silne p a ń stw o, któreby m ogło oprzeć się m ającem u kiedyś nastąpić najazd o w i rosyjskiem u.
I jed n o i drugie udaw ało się dotąd Rosyi w znacznym stopniu. Znaną je st historya buntów chrześcijańskich w T u r
cyi oraz krw aw ego ich tłum ienia, k tó re było dla Rosyi ró w nież korzystnem , ja k sam e pow stania, gdyż doprow adzało do ruiny prow incye bałkańskie; podczas ostatniej w o jn y z T urkam i pom oc zb ro jn a państew ek chrześcijańskich ro z
strzygnęła o w yniku walki, a ani Bulgarya, ani Grecya, ani Serbia nie są tw oram i politycznym i, które m ogłyby na seryo zaw ażyć na szali w ypadków , chociaż każde z nich m iało am- bicyę, a do pew nego stopnia i w arunki rozw inięcia się w wiel
kie państw o.
Tyle co do Bałkanu. Co się tyczy Austryi, to m arzenia rosyjskich m ężów stanu nie sięgają m oże aż do opanow ania je j prow incyi słow iańskich, przy n ajm n iej nie o b ejm u ją ich wszystkich. Ale i tu w pływ na część tych narodów pozw ala Rosyi oddziaływ ać w pew nej m ierze na oryentacyę polityki m onarchii, albo p rzy n ajm n iej stw arzać je j trudności w ra icie potrzeby. O podbiciu Czech lub K rainy nie m arzy zape
— 11 -
w ne n aw et n ajb ard ziej rozgorączkow ana fantazya rosyjskich szow inistów , ale istnienie rusofilskiego stronnictw a w śród Czechów i Słow eńców jest, lub może stać się źródłem słabo
ści dla Austryi.
Już ta ostatnia okoliczność stw arza grunt dla antagoni
zm u m iędzy Rosyą a Austryą. Jeszcze w ażniejszą je st spraw a bałkańska. Polityka ro sy jsk a dąży do opanow ania u jść m o rza Czarnego i, co za tem idzie, ja k najw iększej części pół
wyspu Bałkańskiego. Dopięcie tego celu dałoby Rosyi potęgę, k tó ra m usiałaby być groźną dla Austryi, tem bardziej, że m ogłaby w tedy zostać zw róconą w kierunku w yzyskania w pływ u n a Słow ian austryackich. D alej, A ustro-W ęgry po
siad ają na Bałkanie bardzo pow ażne interesy m ateryalne, w form ie znacznego i rosnącego zbytu produktów przem y
słow ych. I tu usadow ienie się Rosyi, z je j system em ceł p ro tekcy jn ych i prohibicyjnych, byłoby dla cesarstw a n ad d u n aj- skiego klęską. W reszcie, jeżeli naw et A ustrya nie m a sam a zam iaru skorzystania ze słabości Turcyi i zaanektow ania części je j terytoryum , to nie m oże ona pozwolić, by uczy
niło to inne państw o, w dodatku tak groźne i ożyw ione ten- dencyam i zaborczem i, ja k Rosya.
W szystko to istniało je d n ak oddaw na i nie przeszko
dziło by najm n iej um ow ie w Miirzsteg m iędzy A ustryą a R o
syą i porozum ieniu tych dw óch m ocarstw co do wspólnego i zgodnego w ystępow ania w obec Turcyi. Ale trzeba pam ię
tać, iż ta um ow a pow stała w w arunkach zupełnie w y jątk o wych. Rosya zajęta była dalekim W schodem i potrzebow ała pew ności, że n ik t z tego nie skorzysta dla rozszerzenia swego w pływ u w Turcyi. A ustrya zaś, k tó rej polityka bałkańska nie była nigdy tak agresyw na, ja k rosyjska, skorzystała ze sposobności utrw alenia, p rzy n ajm n iej na pew ien czas, status quo bałkańskiego.
P rzyszła w o jn a japońska. Dla Rosyi um ow a z Austryą była w tedy w prost deską zbaw ienia, daw ała je j bow iem gw arancyę, że je j słabość nie zostanie w yzyskana. Dla Austryi zaś nastąpiły w łaśnie czasy ciężkiego kryzysu w ew nętrznego, podczas którego praw ie nie funkcyonow ał dzisiejszy — p a r
- 12 —
lam entarny — ustrój państw ow y w obu połow ach m o n a r
chii. Dopiero na w iosnę r. 1906 nastąpił kom prom is w ęgier
skiej partyi niezaw isłości z rząd em centralnym , a w ro k później i w Cislitawii za pom ocą zaprow adzenia pow szech
nego głosow ania um ożliw ione zostało funkcyonow anie p a r
lam entu. A ustrya odzyskała sw obodę ruchów , ale tym czasem skończyła się w ojna jap o ń sk a i choć Rosya w yszła z niej pobitą, ale nie była ju ż tak ja k daw niej skrępow ana.
I tu zaraz ja k z je d n e j, tak z drugiej strony ro zpo
czyna się działanie na w łasną rękę. Rosya zaw iera p o ro zu m ienie z Anglia, przypieczętow ane zjazdem w Rewlu, na k tó rym pow zięto jakąś, bliżej nieznaną publiczności, ale bardzo daleko idącą um ow ę co do Turcyi. A ustrya zaś uzyskuje od Turcyi koncesyę na budow ą kolei przez Sandżak N ow oba- zarski, co otw iera je j drogę do Macedonii. Ale zjazd w Re- wlu i rozchodzące się szeroko wieści o uplanow anym tam podziale Turcyi, d o p ro w adzają do now ego faktu, k tó ry z a sadniczo zm ienia m iędzypaństw ow e stosunki w całej E u ro pie. D eptany i poniżany system atycznie przez E uropę patryo- tyzm turecki zn a jd u je w sobie dostateczne siły dla dokona
nia rew olucyi i zaprow adzenia u stro ju konstytucyjnego, który otw iera dla państw a Osm anów w idoki uzyskania niebyw ałej daw niej potęgi.
N a to odnow ienie się Turcyi Rosya nie m ogła patrzeć obojętnie. Było ono dla niej tem, czem m ogła się stać w swoim czasie K onstytucya 3-go m aja, gdyby sąsiedzi p o zwolili je j utrw alić się i rozw inąć dalej. Polska m ogła w tedy nietylko odzyskać swe siły, ale naw et, będąc państw em b a r
dziej kulturalnem i m a jąc nad Rosya przew agę instytucyi wolnościow ych, zapew niających w zględne zadow olenie wszy
stkich w arstw narodu, stać się dla niej groźną, ja k ongiś,, w w ieku XVII. Do takiej ew entualności państw o, nie z n a j
dujące się w upadku, nie m oże dopuścić. To też Rosya stw o
rzyła sobie w Polsce T argow icę i pod pretekstem bronienia
»złotej wolności« w kroczyła w je j granice, by tę w olność u to pić później w potokach krwi. Do tego samego przygotow uje się ona w Turcyi.
Państw o tureckie, naw et przy konstytucyi, posiada do
stateczną ilość elem entów, które m ogą być w yzyskane p rzez
— 13 —
sąsiada, pozbaw ionego skrupułów , ja k im je st Rosya. C hrze
ścijan o m nie udzielono tam jeszcze w szystkich praw , które oni pragnęliby posiadać. W ielu zaś rzeczy nie m ogą dziś wogóle uzyskać, bez dokonania w Turcyi drugiej rewolucyi, daleko tru dn iejszej, bo społecznej. W Macedonii, Armenii, Syryi, M ezopotamii, znaczna ilość ch rześcijan upraw ia grunta, których w łaścicielam i, p o bierającym i daniny lub pańszczyznę, są m ahom etanie. Ci w łościanie będą zawsze niezadow oleni, póki gruntów nie dostaną na własność, co oczywiście bez przełam ania oporu tureckich panów nie m oże być dokonane.
Zaś rządzący obecnie m łodoturcy nie stali się jeszcze, po p aru k w artałach konstytucyonalizm u, liberałam i angielskimi w ro d zaju Ciladstona, k tó ry sam próbow ał w ykupić grunta landlordów angielskich i dać je na w łasność irlandzkim fa r
m erom , czego zresztą też nie dokonał. Można zatem przypu
szczać, iż w y w ołają oni w śród chrześcijan niejedno niezado
w olenie swymi rządam i.
D odajm y do tego, że te w arstw y, które rok tem u jeszcze rządziły w T urcyi i ciągnęły niezm ierne korzyści z absolu
tyzm u i anarchii, — teraz przycichły w skutek energicznego stłum ienia kontrrew olucyi kw ietniow ej, ale nie pogodziły się b y najm niej ze sw ym losem i gotowe są skorzystać z c z y je j
kolw iek pom ocy, by w rócić daw ny stan rzeczy.
W ym ienione w yżej przyczyny stw arzają w Turcyi grunt b ard zo podatny do intryg państw ościennych, z czego, ja k zobaczym y, Rosya nie om ieszkała skorzystać. Przedew szyst- kiem je d n ak należy zw rócić uwagę, iż m a ona w tej swoj ej robocie sojusznika, rów nież ja k ona zainteresow anego. Jest nim Anglia, dla której rew olucya turecka i pow stanie w iel
kiego, konstytucyjnego państw a m ahom etańskiego jest cio
sem bardzo groźnym . Anglia posiada w ięcej niż ktokolw iek poddanych m ahom etan, którzy są w dodatku zdobyczą tak cenną, iż utrzym anie ich stanow i dla Anglii praw ie kw estyę życia, przy najm niej — potęgi. M ahom etański Egipt, ze swymi 14 m ilionam i m ieszkańców , 360 m ilionam i koron dochodu rocznego i 810 mil. koron im portu, je st kąskiem , którego strzedz należy, ja k oka w głowie, tem bardziej, że zabezpie
cza on Anglii n ajk ró tszą drogę do Indyi i d aje w idoki ro z
szerzenia granic państw a w głąb Afryki oraz na Arabię. In-
- 14
dye zaw ierają 62 m iliony poddanych m ahom etan; w dodatku są to w łaśnie n arod y n ajb itniejsze, zam ieszkujące północny zachód półw yspu, których przeznaczeniem było bronić k raju od ew entualnej inw azyi ro sy jsk iej. Teraz cały ten św iat m ahom etański w strząśnięty je st do swych podstaw w ieścią 0 zapanow aniu w olności i p orządku w Turcyi, zw raca do niej tęskne oczy i m oże z w iernych poddanych zam ienić się w nieprzejednanych buntow ników .
Anglia musi tem u zapobiedz i dlatego w je j interesie leży pow strzym anie ro z w o ju konstytucyonalizm u w Turcyi*
zw łaszcza zaś — upokorzenie najb ard zie j patryotycznej, cen
tralistycznej, zatem zdolnej do oddziaływ ania n a zew nątrz paiiy i — m łodoturków .
I oto widzimy, ja k Rosya i Anglia w y tężają swe siły, aby zam ącić spokój n a Bałkanach. Z początku probow ano tego przy pośrednictw ie Bulgaryi, potem Serbii, teraz zaczy
n a ją się coraz gw ałtow niejsze w alki w ew nętrzne w sam ej Turcyi, gdzie przeciw ko rządow i w ystępuje koalicya chrze
ścijan, tureckich ideologów decentralizacyi oraz fanatycznych staroturków , sekundow anych przez w szystkich łapowników,, bandytów i despotów ancien regime.
H istorya konfliktu serbsko-austryackiego, od samego p o czątku przygotow yw anego i w yw ołanego przez Rosyę, w ska
zuje dostatecznie, do jakiego stopnia ta działalność Rosyi skierow ana je st przeciw Austryi. C arat wie dobrze, że m o narchia austryacka nie m oże m u pozw olić na uzyskanie p o d czas zaw ieruchy bałkańskiej tych korzyści, jak ich on p o żąda. Stara się on zatem tego niebezpiecznego przeciw nika osłabić, a je śli m ożna, zniszczyć. Energia, k tó ra przytem je st rozw ijana, m oże stanow ić m iarę pow agi sytuacyi. Rosya p o pełniła w ciągu ro k u ubiegłego tyle kłam stw , w iarołom stw 1 zdrad, ile je j historya nie w yk azu je — w takim sam ym okresie czasu — chyba od ostatniego dziesięciolecia w ieku osiem nastego. Dla Austryi zaś dalsze trw anie takiego stanu
jest w prost niemożliwe.
P rzy jrzy jm y się skutkom im prezy serbskiej. Przyw ykło się nazyw ać je j w ynik s u k c e s e m Austryi. Rzeczywiście
- 15 -
je st on stw ierdzeniem je j siły, ale chyba dlatego, iż inne państw o, któreby przeszło przez podobną k l ę s k ę , byłoby na długie la ta pozbaw ione m ożności jak iejko lw iek akcyi n a zew nątrz. Zatarg z »odrobiną serbską« kosztow ał Austryę 600 m ilionów koron, w w iększej części w ydanych zupełnie nieprodukcyjnie, ro z ją trz y ł przeciw ko niej w najw yższym stopniu Serbów oraz Czarnogórców, wreszcie pozostaw ił na pew no ślady w n astro ju 5 milionów zam ieszkujących obie połow y m onarchii Serbo-K roatów . Tym czasem przez cały czas trw ania konfliktu Rosya trzym ała w szystkie nici intrygi w swem ręku i m iała praw ie zupełną pew ność, że gdy ze
chce, potrafi nie ry zy k u jąc niczem, w ycofać się z gry, — co je j się też udało. Państw o, tak potężne, ja k Austrya, nie m oże być ciągle w ystaw ionem na to, by je spotykały p o d o bne ciosy i zniewagi, m usi postarać się im zapobiedz.
A jed y n y m sposobem zapobieżenia je s t rozbicie Rosyi.
y>Quand on est mort, ć est pour longtempsa — pow iada p rzy słowie francuskie. D opiero w tenczas skończą się rosyjskie intrygi, skierow ane przeciw Austryi. W dodatku, chwila dzi
siejsza je st bardziej od jakiejk o lw iek korzystna dla takiego przedsięw zięcia. Rosya je st bow iem dotąd osłabiona p rze
graną w ojną. A rmia je j zn a jd u je się w stanie znacznej niż
szości w porów naniu z tem, czem była przed w o jn ą ja p o ń ską. Jest ona przy tem pozbaw iona ogrom nej ilości n a jle p szych oficerów, których ciągle jeszcze w yłapuje »Ochrana«.
Duch je j je st gorszy niż kiedykolw iek, ja k tego dow odzą liczne, praw ie codzienne w ypadki. A dm inistracya nie z n a j
duje się w lepszym stanie. F inanse są zrujnow ane, chociaż tu pom ódz je j m ogą Anglia i F ran cy a — n ajzasobniejsze w gotów kę państw a w świecie. W ogóle siły Rosyi są zm n iej
szone i trudno przypuścić, by m ogły w najbliższym czasie w rócić do stanu norm alnego.
Nie będziem y się je d n ak nad tą spraw ą dalej zastan a
wiali, gdyż zgłębienie je j w ym agałoby osobnego studyum , ograniczym y się stw ierdzeniem , iż chw ila je st dla Austryi, pragnącej usunąć niebezpieczeństw o rosyjskie, korzystną.
Poniew aż zaś objektyw ne w arunki, popychające oba p a ń stw a do konfliktu, istnieją, więc należy sądzić, iż on nastąpi-
— 16 —
Do jakiego stopnia opinia publiczna w Rosyi liczy sic koniecznością w ojny, o tem św iadczą artykuły pism pół- urzędow ych, ja k »Rossia«, lub inspirow anych stale przez rząd, w ro d zaju »N owoje W rem ia«. P ro je k t sprzedania K ró
lestw a za 8 m iliardów rubli (20 m iliardów koron), om aw iany przez te pism a, a robiący w rażenie głupiej i niezrozum iałej farsy, zn a jd u je swe w ytłum aczenie, jeśli się zważy, iż rząd rosyjski pragnie przygotow ać opinię publiczną do u traty pro- w incyi polskich.
Jednocześnie prow adzona je st we w zm ożonem tem pie u g i t a c y a p a n s l a w i s t y c z n a . Hasło zjednoczenia Sło
wian dla w alki z germ anizm em je st jedynym ideow ym p o d kładem , jakiego R osya m oże użyć w razie w o jn y z Austrya, lub przy swych intrygach na półw yspie Bałkańskim . Z hasła tego carat korzystał daw niej w bardzo szerokich rozm iarach, później poszło ono poniekąd w zapom nienie — były to czasy zw róconej uw agi na Daleki W schód — obecnie odżyło, za
ra z po zjeździe rosyjsko-angielskim w Rewlu, z chw ilą gdy zostało postanow ione w znow ienie energicznej polityki na Bałkanie.
P anslaw izm p rzejaw ia się w dw óch postaciach: je d n ej, k tó rą nazw ałbym starom oskiew ską, uosobionej w »Tow arzy- stw ach słow iańskich«; je st to zw ykła, b ru taln a polityka ru bla, k n u ta i carosław ia, przeznaczona dla ciem nych m as chłopskich w śród Słowian i dla żądnj^ch pieniędzy aw an tu r
ników politycznych; drugą, bard ziej subtelną fo rm ą je st n e o - s l a w i z m , to »zjednoczenie rów nych z równymicc, na k tó rego lep dała się złapać naw et pew na ilość Polaków . W osta
tnich czasach na obu polach m ożna zauw ażyć działalność bardzo intensyw ną.
W reszcie, w ostatnich czasach zaszły dw a fakty, św iad
czące o obustronnych przygotow aniach do stoczenia walki w w arunkach najkorzystniejszych. Jest to: zbliżenie Japonii do Austryi oraz przygotow ania do zniesienia tw ierdz w Kró
lestwie.
Japonia je st dotąd form alnie złączona aliansem z An
glią. Jednak od chwili, gdy Anglia z Rosyą zaw arła sojusz i faktycznie we w szystkich w ypadkach zaczęła je j pom agać, p rzy jaźń angielska utraciła dla Japonii swe daw ne znaczenie,
— 17 —
A ustrya natom iast stała się sojusznikiem naturalnym . O tem, iż Japonia stale i energicznie gotuje się do now ej w o jn y z Rosyą, m ożna znaleźć liczne inform acye w prasie ro sy j
skiej, szczególniej w w ojskow em piśm ie »Razwiedczik«.
W Syberyi, p rzy w idoku przygotow ań japońskich, istnieje prześw iadczenie, że w schodnia je j część w bliskiej przyszło
ści musi być przez Rosyę utracona, ja k mię o tem zapew niali liczni podróżni.
Tw ierdze w Królestwie pobudow ane zostały (lub wzm oc
nione) po r. 1890, to je st po zaw arciu sojuszu francusko-ro- syjskiego i za pieniądze francuskie. Miały one za zadanie pow strzym ać atak arm ii nieprzyjacielskich i umożliwić Rosyi mobilizacyę, zw ykle bardzo pow oli się odbyw ającą. Dziś, w obec stw ierdzonej niższości m ilitarnej Rosyi, nie m oże ona spodziew ać się, by potrafiła bronić się na olbrzym im froncie granicy zachodniej i utrzym ać Królestwo, woli zatem prze
nieść linię obronną za Bug, pow iększając istniejące tam tw ierdze lub b u d u ją c nowe.
Postanow ienie takiej wagi, ja k zniesienie olbrzym ie sum y kosztujących fortyfikacyi, je st drastycznym przykładem naprężenia sytuacyi m iędzynarodow ej.
:K W ESTYA POLSKA
2
II.
Wskazania wojny rosyjsko-japońskiej.
H istorya je st »m istrzynią życia«, narody, p o siad ające tradycyę długoletnich w alk o egzystencyę, łatw iej o ry entują się w zadaniach, w ynikających z danej sytuacyi politycznej,, od tych, które zawsze znosiły cierpliw ie ucisk i go tują się dopiero do w ystąpienia w obronie swych praw . Dlatego, przy
stęp u jąc do nakreślenia w skazań, które n asu w ają się obecnie, rozpatrzym y przedew szystkiem , co się działo przy w aru n kach, p od niektórym i w zględam i różnych, wogóle je d n a k analogicznych z tym i, do któ rych dzisiaj się zbliżam y, m ia
nowicie podczas w o jn y rosyjsko -jap o ń sk iej.
Pierw sze miesiące w o jn y nie zaznaczyły się niczem oso- bliwem. W prow incyach ro syjsk ich p aństw a trw ał spokój, przeryw any jedynie hałaśliw em i dem onstracyam i kanalii czar
nosecinnej, k tó ra teroryzow ała ludność postępow ą, p o jm u ją c ą całą bezm yślność w ojny, ale nie p ró b u jąc ą naw et sprze
ciwić się je j. W Królestwie jedynem stronnictw em , które usiłow ało od początku w ojny rozbudzić w śród szerokich mas ludow ych n astrój opozycyjny, byli socyaliści ( » P o l s k a P a r t y a s o c y a l i s t y c z n a « , zw ana w skróceniu PPS), ale i oni ograniczali się do w ydaw ania odezw. Dzień 1 m a ja r. 1904, w którym odbyw a się zw ykle dem onstracya socya- listyczna, przeszedł względnie spokojnie; ludności robotniczej w arszaw skiej było w A lejach U jazdow skich i na Placu Trzech Krzyży w ięcej m oże niż za lat poprzednich, ale żadne pow a
żne starcia nie odbyły się. Pew ne w rażenie w yw ołał opór
— 19 -
zbrojny, staw iany przez pracow ników ta jn e j drukarni socya- listycznej, w ykrytej przez policyę tuż przed dniem 1 m aja, przyczem kilku policyantów zostało zabitych łub rannych, ale i to bezpośredniego znaczenia politycznego nie miało. Do
piero po dw óch zajściach historycznych zm ienia się ra d y kalnie ten stan rzeczy.
W lecie r. 1904 odbył się w P aryżu zjazd przedstaw i
cieli stronnictw rew olucyjnych i opozycyjnych p ań stw a ro syjskiego. Zainicyow any był on przez opozycyę finlandzką i to przez działaczy z obu p an u jących w ówczas w tym k ra ju kierunków — legalnych konstytucyonalistów z M e- c h e l i n e m na czele, oraz rew olucyonistów , których re prezentow ał n a zjeździe K o n i Z i l l i a k u s . Na ich zap ro szenie zjechali się delegaci ro syjskich »Socyalistów R ew o
lucyonistów®, liberałów rosyjskich, »Polskiej P arty i Socyali- stycznej«, N arodow ej D em okracyi, orm iańskiej »Federacyi R e w o lu c y jn e j( t. zw. »Droszakistów«) oraz p aru p o m n iej
szych p arty jek socyalistycznych (Gruzinów, Łotyszów). Do w yników praktycznych, w form ie jak ich ś w spólnych, skorn- binow anych działań, zjazd nie doprow adził, ale m iał w iel
kie m oralne znaczenie, m ianow icie przekonał liberałów ro syjskich, że m ogą przy rozpoczęciu agitacyi przeciw ko rz ą dowi liczyć na poparcie ze strony znacznej części żyw iołów rew olucyjnych. To też od tej chwili rozpoczyna się akcya liberalna, p row adzona z początku w form ie kam panii p raso w ej oraz wieców i bankietów , k tó ra była pierw szym p rz e ja w em istnienia w narodzie ro sy jskim stronnictw a ko nsty tu cyjnego, obejm u jąceg o bądź co bądź znaczną ilość ludzi.
Później dopiero nastąpiły ruchy robotnicze i w łościańskie, bunty w ojskow e i t. p.
R ząd w początku w o jn y trzym ał się daw nego systemu, bezw zględnej represyi w stosunku do wszelkiej opozycyi. Nie sprow adziły go z tej drogi naw et pierw sze klęski m orskie i lądowe. Co w ięcej, podobno w ostatnich czasach rządów m inistra spraw w ew nętrznych Plew ego, opracow yw ano p r o je k t znacznego rozszerzenia praw gubernatorów i udzielenia im daleko idących pełnom ocnictw dla poskram iania stro n nictw przeciw rządow ych. Zm iana n astęp u je dopiero po w y buchu bomby, która położyła kres i życiu Plew ego i jego
— 20 —
system owi. W y w arł też n a to praw dopodobnie w pływ szereg zam achów terorystycznych, które poprzedziły zam ordow a
nie ów czesnego d y k tato ra Rosyi, przyczyniły się rów nież za pew ne dalsze niepow odzenia w ojenne (bitw a pod L aoja- nem), ale punktem zw rotnym był czyn, dokonany przez »So- cyalistów Rewolucyonistów«.
To, co piszę, nie ma na celu gloryfikacyi zam achu, tak sam o, ja k nie m am zam iaru go potępiać, idzie mi tylko 0 stw ierdzenie faktów.
W ypadki pow yższe oddziałały i na nas. Myśl skorzy
stania z w ojny, w k tó rą Rosya była w plątana, m usiała z ja wić się i ogarnąć pew ną ilość um ysłów , tak samo, ja k p o w stała ona u Mickiewicza w r. 1854, u Sapiehy, Koszczyea 1 innych w r. 1877 — w czasach daleko większego zastoju politycznego, gdyż bliższych reakcyi popow staniow ej, niż w 1904 r. Myśl ta p rzejaw iła się w dw óch kierunkach.
Pierw si rozpoczęli akcyę bardziej energiczną socyaliści D nia 13 listopada odbyła się w W arszaw ie, przed kościołem W szystkich Świętych, dem onstracya, przygotow ana przez PPS, ja k o tem św iadczą odezw y tej partyi, oraz artykuł w je j organie »Przedśw icie«. P odczas dem onstracyi policya, ata k u ją c a m anifestantów szablami, spotkała się z salw ą r e w olw erow ą, k tó ra położyła p aru zabitych i rannych. F ak t użycia broni przeciw ko w ładzy ro sy jskiej, fakt, zaszły po raz pierw szy od pow stania, w yw arł wielkie w rażenie na ludności, nie m ógł je d n ak sam przez się w płynąć n a zachow anie się rządu, a n abrałby znaczenia politycznego tylko w tym w y
padku, gdyby stanow ił początek planow ej i po tęgującej się stopniow o akcyi.
Z początku m ożna było sądzić, iż zakraw a na coś p o dobnego. Gdy bow iem rząd przystąpił w Królestwie do czę
ściow ej m obilizacyi, w tedy w ydane zostały przez tę sam ą PPS niezm iernie ostre odezwy, w zyw ające ludność do opie
rania się brance. Jednocześnie odbyły się w kilku m iejscach na prow incyi próby dem onstracyi zbrojnych, oraz w ysadzono p arę mostów, po których m iały jech ać pociągi z rekrutam i.
Ale i ta akcya m ogła m ieć znaczenie tylko m anifestacyjne, gdyż m obilizacyi to byn ajm n iej nie pow strzym ało, a o n a
_ 21 —
tychm iastow ym ruchu zb ro jn y m party a socyalistyczna zdaje się w cale w tedy nie m yślała, ani nie była doń przygotow aną.
Jednocześnie rozpoczęła się inna akcya, k tóra nie w y
chodziła z łona żadnej partyi, a co do rozm iarów swych raczej pozostała w tyle po za działalnością socyalistów, je dnak m iała w yw rzeć pow ażny w pływ i na nich i na inne sfery. M ianowicie z inicyatyw y paru literatów w arszaw skich odbył się w W arszaw ie szereg wieców naw pół publicznych, na których sform ułow ane zostało żądanie autonom ii K róle
stw a Polskiego. W iece te zgrom adzały zwykle zaledw o po p aręset osób, m ów cy byli na nich praw ie ci sami, a z chwilą gdy policya w spraw ę się w dała i spisała nazw iska wieco- w ników , ruch ustał, co było dow odem , iż nie o b ją ł on by
n ajm n iej szerszych w arstw społecznych, ale od tej chwili zaczyna się publiczne istnienie u nas kierunku, który stawia sobie za zadanie uzyskanie autonomii.
To dążenie do autonom ii w ychodzi w krotce po za sfery inteligencyi w arszaw skiej, k tó ra dała m u inicyatyw ę. P rze
nika ono stronnictw o narodow o - dem okratyczne, zo staje uznane przez postępow ców , przyszłych członków' partyi po- stępow o-dem okratycznej, wreszcie zdobyw a sobie socyali
stów. I przy tem dzieje się rzecz ciekawa. Oto energia tych now oupieczonych autonom istów skierow uje się nietylko p rze
ciwko rządow i, od którego autonom ię, przy całem jego ów- czesnem osłabieniu, trzeba było bądź co badź wziąć siłą, — ile przeciw tym partyom i grupom , które dążyły, lub p o d ej- rzyw ane były o dążenie do w yw ołania pow stania, m ającego na celu zdobycie niepodległości.
Dwie partye posiadały w ów czas w swym program ie punkt, o k reślający ja k o cel w alki politycznej — niezależność Polski, m ianow icie Narodowca D em okracya oraz Polska P a r
tya Socyalistyczna. Jednak przedstaw iciele N arodow ej D em o- kracyi ju ż na zjeździe paryskim uznali, że w danej sytuacyi cel ru chu nie m oże być inaczej sform ułow any, ja k tylko w p o staci autonom ii prow incyi polskich. W jesieni r. 1904 i w roku 1905 hasło to zaczyna być coraz w yraźniej głoszonem , n a j
p rzód w tajn ych lub za k ordonem w ydaw anych organach stronnictw a, później na sam ym terenie akcyi. Również szybko odbyw a się ta ew olucya w PPS. Już na VII zjeździe tej par-
- 22 -
tyi, odbytym w W arszaw ie w początku r. 1905, za cel ruchu uznane zo staje »praw no państw ow e usamodzielnienie® K ró
lestwa, późniejsze zaś w ypow iedzenia się (w »Robotniku«, broszurach, uchw ałach zjazd u VIII) p recy zu ją tę dość m gli
stą fo rm ułę w ten sposób, że p arty a w yrzeka się sep araty zmu, nie m a zam iai'u dążyć do oderw ania prow incyi polskich od państw a, pragnie zaś tylko uzyskać sejm w W arszaw ie i inne reform y, d ające się pogodzić z zachow aniem całości państw a rosyjskiego.
Jednocześnie z tą tak szybką ew olucyą obu, daw niej n ajb ard ziej zaaw ansow anych politycznie partyi, rozpoczyna się akcya przeciw ko pow staniu, p row adzona nieom al przez wszystkich. O bcokrajow iec, zn ający języ k nasz, ale nie w ta
jem niczony w życie w ew nętrzne narodu, m ógł był w ówczas p rzy jść do w niosku, że w zaborze rosy jskim istnieje jak ieś potężne stronnictw o, szykujące się do pow stania, tak zn ak o micie zakonspirow ane, że naw et nazw y jego nie podobna w y
kryć, i m ające przez sw ą działalność sprow adzić nieobli
czalne klęski n a k raj cały. Już pierw sze próby zbrojnego w ystąpienia na ulicach W arszaw y w yw ołały gw ałtow ne p ro testy w zakordonow ych w ydaw nictw ach N arodow ej Demo- kracyi. A im bardziej ru ch się rozw ijał, im groźniejszą sta
w ała się sytuacya w Rosyi rd zen n ej, tem głośniejsze były odezw ania się pism narodow o-dem okratycznych przeciw ko ludziom , którzy »pchają k raj do katastrofy«, aż wreszcie w końcu 1906 i początku 1907 r. w ybuchła otw arta w alka z socyalistam i, »krew b ratn ia została przelana«, ja k się w y
raził poseł Dmowski na zgrom adzeniu w Filharm onii.
Co zaś dziw niejsze, to, że podobne zjaw isko m ożna zauw ażyć w śród socyalistów. Nie zadaw alniając się uchw ale
niem na zjeździe w yrzeczenia się niepodległości, pisarze PPS przez cały rok 1905 i 1906 zw alczają energicznie myśl »po- w stania narodow ego«, m ającego na celu oderw anie zaboru rosyjskiego od reszty państw a. M usielibyśmy tom cały zapi
sać, gdybyśm y chcieli popierać słow a nasze cytatam i, odsy
łam y zatem ciekaw ych do pism, broszur i odezw, w ydaw a
nych tym i czasy, p rzy po m in ając tylko, że naw et krakow skiem u posłow i socyalistycznem u, p. I. Daszyńskiem u, dostało się
- 23 —
wówczas za to, iż w yraził swe pow ątpiew anie co do racyo- nalności taktyki socyalistów zaboru rosyjskiego.
Druga p arty a socyalistyczna »Socyaldem okracya K róle
stw a Polskiego i L itw y«, o k tó rej p rzed w o jn ą m ało kto w iedział, k tó ra je d n ak w r. 1905, przy ogólnem podnieceniu, potrafiła zw iększyć swe szeregi, w ystępow ała z jeszcze w ię
kszą zaciekłością. Doszło naw et do tego, iż zw olennicy je j poglądów głosili na zgrom adzeniach publicznych zasadę:
»Precz z P o lsk ą !«, ja k gdyby z tej strony jedynie zagrażało robotnikom polskim niebezpieczeństw a.
Jednem słow em podczas całych dw óch lat (1905 i 1906), gdy w Rosyi wszystko w rzało, a rząd z najw iększym w ysił
kiem pow strzym yw ał zalew rew olucyjny, u nas hasło niepo
dległości ziem polskich nie zostało podniesione, a wszystkie partye zw alczały m yśl walki, któ rab y sobie takie zadanie p o staw iła. Kim byli ci tajem niczy ludzie, m ający rzekom o szy
kow ać się do pow stania, o tem szerszy ogół w cale nie w ie
dział. Czytelnicy pism um iarkow anych i narodow o-dem okra- tycznych p od ejrzyw ali o to praw dopodobnie socyalistów, tym czasem , ja k widzieliśm y, w sam ej P P S toczyła się ostra w alka przeciw ko podobnem u kierunkow i, drugi zaś odłam socyalistyczny był antypodem czegoś podobnego. Akcya za
tem skierow ana była nietyle przeciw ja k ie jś działalności p o w stańczej, ile przeciw ko sam ej m yśli rozpoczęcia ostrej walki.
Z jaw isko to, tak na pozór nienaturalne, łatw o d aje się objaśnić. Na n aró d nasz od czasu ostatniego pow stania, czyli w przeciągu lat 40, spadał je d e n cios za drugim. Społeczeń
stwo, k tó re ju ż poprzednio, od pierw szego rozbioru, więc przez całe nieom al stulecie, nękane było ciągłem i p rześlado
waniam i, przekonało się w ciągu ostatniej ćw ierci ubiegłego wieku, że naw et n ajstraszn iejsza sytuacya nie obroni b y n a j
m niej od jeszcze większego pogorszenia losu. I choć przez całą naszą historyę porozbiorow a, naw et w chw ilach n a j
większego upadku ducha, czerw oną nicią p rz e w ija ją się wciąż spiski i know ania przeeiw rządow e, je d n a k stanow ią one udział m niejszości, w iększość zaś nietylko do nich się nie przyczynia, ale skłonna je st nieraz widzieć w nich dzieło prow okacyi rządow ej lub obcej intrygi. Gdy »Liga N arodowa«
— 24 -
w r. 1891 po raz pierw szy w ezw ała odezw ą do demonsti-a- cyjnego uczczenia rocznicy K onstytucyi 3-go m aja, kum o
szki w arszaw skie — i nietylko kum oszki — były przeko
nane, iż odezw y te wyszły z biura oberpolicm ajstra, a wieści o intrygach pruskich, angielskich lub jap ońskich w żadnym chyba narodzie nie ro zchodzą się tak szybko i tylu nie z n a j
d u ją w ierzących, co u nas.
I gdy przyszła w o jn a z w szystkiem i je j następstwam i^
gdy w państw ie carów ataki na rząd następow ały po sobie coraz szybciej i nabierały natężenia, w tenczas zaczęła w p ra w dzie u nas w stępow ać w serca otucha, ale połączona ona była z niem ałą dozą bo jaźni. N astrój taki potęgow any był jeszcze tem, że w szystkie ulgi, przynoszone przez ruch rew o lucyjny, u nas daleko były m niej w idoczne, niż w centrze państw a, a w dodatku połączone były z nagłym i, przeraża
jący m i sw ą bezm yślnością i drapieżnością, pow rotam i systemu represyi, w ro d z a ju m asakru n a placu T eatralnym podczas
»dni wolnościow ych«.
Nic dziwnego, że przy takim n astroju, dom inującem dążeniem była chęć uzyskania czegośkolwiek, n a jd ro b n ie j
szych choćby, byle pew nych ulg, któreby pozw oliły ja k o tako żyć, z drugiej zaś strony serca w iększości ludzi, z a j
m u jący ch się spraw am i publicznem i, m usiała targać obaw a, by staw ianie zbyt w ielkich żądań, głoszenie zbyt daleko id ą
cych haseł nie popsuło szans tych polepszeń, naw et niezna
cznych, które zdaw ały się być zapew nione. Ludzie sądzili, że gdy b ędą zw alczać m yśl o niepodległości, to tem sam em pow iększą szanse uzyskania autonomii.
Długoletnia niewola, w idok tylokrotnych niepow odzeń w alki orężnej z Rosyą, w ytw orzyły b rak w iary w siły n a rodu. T a niew iara nakazyw ała przystosow yw ać się ściśle do tego, co m ogło być uzyskane przez ruch rew olucyjny i libe
ralny w sam ej Rosyi. P oniew aż zaś autonom ia zdaw ała się być logicznem dopełnieniem konstytucyi, ku k tó rej Rosya, ja k sądzono, pły nęła pełnym i żaglam i, w ięc żądano auto
nomii.
A le o t ę a u t o n o m i ę n i e w a l c z o n o . Nie zdaw ano sobie z tego sprawry, że carat nie da dobrow olnie ani niepo
dległości, ani autonom ii, ani konstytucyi, ani naw et języka
- '25 -
polskiego w szkołach lub urzędach. P aństw o z takiem i tra- dycyam i, z taką b iurokracyą i, dodajm y, z tak ą m asą ele
m entów czarnosecinnych lub biernych politycznie, ja k Rosya, nie ustęp uje dobrow olnie, a gdy naw et cofa się przed siłą, to zaw sze z ukrytym zam iarem odzyskania przy pierw szem osłabieniu uw agi przeciw nika, straconego terenu. A utonom ia, do k tó rej w szyscy lgnęli, ja k o do rzeczy »łatw iejszej« do uzyskania, w ym agała w alki ostrej, ofiarnej, a tej nie mogli się p o d ją ć ludzie, którzy podnieśli dane hasło w łaśnie dla
tego, że uw ażali je za bardziej bezpieczne.
I tu znow u muszę się zastrzedz, iż nie chcę by najm niej uw łaczać pam ięci lub osobom tych niezliczonych jednostek, które ryzykow ały sw oje mienie, zdrow ie, bezpieczeństw o lub naw et życie za »K onstytuantę w arszaw ską«, »konstytucyę z autonom ią«, »federalizm « i t. p. hasła. Idzie mi o tło ogólne i o w ykrycie ukrytych za niem, a w yw ołujących je przyczyn.
Dlatego też nie będę b y n ajm n iej analizow ał treści p rze
różnych program ów , które się w ów czas pojaw iły, nie zajm ę się pytaniem , czy lepszem było żądać tylko sejm u, czy sejm u z rządem i w ojskiem , czy czegoś jeszcze innego. W szystkie te program y były jedn ak o w o nierealne i żadne popraw ki nie ulepszyłyby ich. R e a l n ą b y ł a t y l k o w a l k a .
Każdy polityk zachodnio-europejski, w ychow any w cią
głej atm osferze akcyi, nacierania na przeciw nika i ustępstw w zajem nych, wie, że n ajlepszym sposobem uzyskania cze
goś, je st staw ianie celu, ja k n a jd a le j idącego. W ie on ró w nież, że przyjd zie chwila, gdy trzeba będzie ustąpić część swych żądań i że on d okona tego, ale tylko w tenczas, gdy ta chw ila rzeczyw iście nadejdzie. Socyaliści belgijscy przez długie lata dom agali się pow szechnego głosow ania. Gdy m asy ludow e p rzejęte były nareszcie tem żądaniem i w y
buchł strejk pow szechny, grożący, że przejd zie w rew olu- cyę, w tedy daw ny, cenzusow y p arlam en t ustąpił, podpisał swój w łasny dekret śm ierci i uchw alił głosow anie pow sze
chne, ta jn e i bezpośrednie, ale nie rów ne, gdyż połączone z pluralnością, t. j. z udzieleniem pew nym bardziej konserw a
— 26 —
tyw nym w arstw om ludności po 2 lub 3 głosy. Socyaliści n a tychm iast zgodzili się n a to. Ale gdyby kto przed rokiem 1893, w którym odbyła się ta rew olucya, doradził im, że znają oni żądać głosow ania pow szechnego, tajnego, bezpo
średniego, ale nie rów nego, gdyż m ieszczaństw o innego im nie udzieli, ta zatem refo rm a je st »łatw iejszą«, toby się w nos takiem u doradcy rozśm ieli, wiedzieli bow iem dobrze, że nie stw orzą siły, potrzebnej dla p rzełam ania oporo parlam entu inaczej, ja k tylko p ro p ag u jąc ideał, zdolny do poruszenia wielkich mas.
N iepow odzenie wysiłków, dokonanych podczas w ojny ro sy jsk o -jap o ń sk iej, m a je d n ą dobrą stronę: przekonało ono, na ja k kruchych podstaw ach oparte są m arzenia o m ożliw o
ś c i znośnego bytu pod rządam i rosyjskim i.
A priori należało przypuszczać, że szanse uzyskania au
tonom ii takiej, któraby nam pozw oliła żyć i rozw ijać się n o r
m alnie, są bardzo m ałe. Rosya nie je st ani Szw ajcaryą, ani Austryą. W republice Helw eckiej ży ją obok siebie trzy n aro dow ości kulturalne i i sp ojone ze sobą w ielow iekow ą w alką przeciw ko zam achom na ich niezależność. Każdy z tych n a rodów m a w spółplem ieńców , żyjących tuż, o miedzę, którzy pom ogliby m u w ystąpić ze zw iązku państw ow ego, gdyby jeg o byt narodow y w ystaw iony był na jak ieś niebezpieczeń
stwo. W Austryi zaś 11 m ilionów N iem ców nie m ogło w ie
cznie utrzym ać hegem onii nad 40 m ilionam i ludzi, m ów ią
cych innym językiem . W Rosyi narody, po siadające św iado
m ość swej odrębności, stanow ią dro b n ą m niejszość ogółu.
W iększość zaś składa się albo z W ielkorosyan, albo z ludzi, m ów iących po ukraińsku, białorusku, litewsku, m ordw ińsku czy tatarsku, lecz nie m ających poczucia narodow ego. P o lacy, Łotysze, Niemcy, Gruzini, Ormianie, Finlandczycy—to są praw dziw e narody. Jeżeli do nich dodam y garstkę uśw iado
m ionych narodow o Litw inów , B iałorusinów i t. p. — będzie to zaw sze tylko d rob n a m niejszość.
T e realne stosunki o d b ija ją się n a n astro ju ludności.
Liberali rosyjscy m ów ili ładne ogólniki Polakom w zaraniu rew olućyi. Ale gdy tylko ruch się rozpoczął i gdy zaczęła
— 27 -
im św itać n ad zieja uzyskania w ładzy, znikły te konw enanse.
Na zjeździe ziem ców w jesieni r. 1904, p rzy form ułow aniu p ro gram u refo rm dla całego państw a, kw estya ucisku Pola- kówr nie została w cale podniesiona. N a zjeździe po lsko-ro
syjskim , n a w iosnę r. 1905, po gaponadzie petersburskiej i pierw szym , ta k im ponującym slrejk u pow szechnym , odby
w ał się obrzydliw y targ m iędzy kadetam i a delegatam i po l
skimi, przyczem liberali rosy jscy odm aw iali K rólestw u auto
nom ii pod takim i naw et pretekstam i, że chcą bronić praw w łościanina i ro bo tn ik a polskiego! W pierw szej i drugiej D umie potężni w ów czas kadeci nigdy nie znajdyw ali czasu na poruszenie kw estyi polskiej. D opiero teraz, gdy nie grają oni żadnej roli, zaczy n ają znow u upom inać się o autonom ię Królestw a (na zjazd ach, nie w Dumie!), oczyw iście »w g ra
nicach etnograficznych« i z różnem i innerni zastrzeżeniam i.
Nie lepszą je st sk rajn a lewica. D otąd brzm ią echa bez
m yślnego w ybryku frakcyi socyalno-dem okratycznej w Du
mie, k tó ra ustam i posła Gegeczkori odm ów iła sw ej aprobaty dla dopuszczenia P olaków do posad sądow ych w Królestwie.
Znane je st zeszłoroczne odezw anie się posła Gzcheidze, ró w nież socyalisty, który odm aw iał P olakom autonom ii i w yraził naw et głośno sw ą p od tym w zględem solidarność z m ów cą z praw icy.
Czegóż się spodziew ać od narodu, którego n ajlepsi sy
now ie tak się do nas odnoszą? I ja k się dziwić Puryszkie- w iczom i Eulogiuszom , którzyby nas w szystkich n ajch ętn iej na pał wbili, ja k to probow ali zrobić z żydam i w Rosyi p o łudniow ej !
K onsekw entnym sceptycyzm em w stosunku do au ton o mii i niechęcią w ystaw ienia tego hasła odznacz}iy się tylko dw ie party e polskie w czasie w o jn y i dni następnych: re a liści oraz niepodległościow a frakcya P P S (która daw niej, p o zostając w partyi, nosiła nazw ę »prawicy«, dziś ukonstytuo
w ała się ja k o »Frakcya R ew olucyjna PPS«). I je d n i i d ru dzy w ychodzili z tych sam ych założeń, jak k o lw iek w yw oła
nych różnem i przyczynam i, m ianow icie rozum ieli, że au tono
m ii bez krw aw ej i uporczyw ej w alki zdobyć nie podobna.
— 28 —
P rzy tem realiści wogóle w alki rew o lu cy jn ej nie u znają, zaś niepodległościow cy socyalistyczni nie sądzą, by w alkę taką rozpocząć było m ożna inaczej, ja k tylko podnosząc sztan d ar niepodległości.
W szystkie inne p artye przeszły przez piekło w cielania w życie hasła, które z n atu ry swej musi być w państw ie ro- syjskiem rew olucyjnem — bez środków rew olucyjnych. Go
rzkie dośw iadczenie przekonało je o bezpłodności ich usiło
w ań. Dziś zd aje się, że oprócz neoslaw istów nik t nie w ierzy w m ożność pokojow ego odrodzenia Rosyi i zapew nienia nam naszych potrzeb narodow ych. N ajw iększa trudność przy n a kreślaniu zadań polityki naro do w ej w razie w o jn y Rosyi z innem jak iem państw em została zatem przez sam o życie usunięta.
III.
Różnica sytuacyi politycznej w r. 1904 a 1909.
N asza p rasa codzienna lubuje się w pesym istycznem przedstaw ianiu sytuacyi dzisiejszej. N a w szystkie tony opisy
w ane byw a zniechęcenie i apatya, k tóre ogarnęły rzekom o wszystkie w arstw y społeczeństw a. P o m ijam ju ż to, że je r e m iady podobne są zw ykle odbiciem obrazu, który dany pi
sarz w swej w łasnej duszy zn ajd u je , ale w arto zw rócić uw agę n a te zupełnie pow ażne plusy, które stanow ią d o ro bek m oralny ostatnich la t czterech. A je d n ą z n a jw a ż n ie j
szych takich zdobyczy je st to, cośm y pow yżej stawiali. Spo
łeczeństw o nasze p rzed w o jn ą było podobne do tego m ickie
w iczow skiego chłopa, co to
przyw yknął Jak w ęgorz do odarcia.
I gdy p rzed tym w ęgorzem błysnęła perspektyw a, że na przyszłość odzierać go będzie ze skóry nie brutalna dłoń k u charki lecz delikatna rączka panienki ze dw oru, to zw aryo- w ał on z rad o ści i zaczął ja k n a jp rę d z e j pozbyw ać się d a
w nych ideałów , sądząc, że tem zachęci panienkę do ro zpo częcia swej misyi. Ale panienk a tak nieum iejętnie w zięła się do roboty, że została niebaw em w dość grubiański sposób przez k uchtę za drzwi w yrzuconą.
Pod tym w zględem zaszła, pod w pływ em dośw iadczeń lat ubiegłych, pow ażna zm iana. P raw dziw e oblicze i rew olu- cyi rosy jsk iej i rząd u pokazało się nam dobitnie. Zobaczy
liśm y dokrynerstw o i w y nikającą stąd bezsilność polityczną
- 30 —
rosyjskiego ruchu opozycyjnego w szelkich odcieni. P rzek o naliśm y się, że nie m ożem y spodziew ać się, aby on nam z w łasnej inicyatyw y dał to, bez czego nie m ożem y rozw i
ja ć się norm alnie. Co zaś n ajw ażniejsze, straciliśm y iluzyę, jak o b y rząd gotów był udzielić nam pożądanych koncesyi jedynie p od naciskiem opinii publicznej. Zginęła daw na w iara w w ygadanie czy w ystrejkow anie ustępstw . I choć p róba ta kosztow ała nas wiele złam anych egzystencyi, wiele naw et krw i przelanej, ale była ona szkołą, która zapew nia p rz y n a j
m niej jednem u pokoleniu daleko bardziej realne odnoszenie się do w ypadków politycznych, niż te, które było jedynie m ożebnem przed laty pięciu.
W iem dobrze, iż grozę sytuacyi dzisiejszej nie uśw ia
dom iły sobie dostatecznie szerokie m asy ludu naszego. Ale naw et przy dzisiejszym stanie um ysłów m ożna znaleźć sym ptom y bardziej trzeźw ego odnoszenia się do potrzeb chwili od tego, co uzew nętrzniało się daw niej.
Tyczy się to chwili, gdy w o jn a Austryi z Serbią zd a
w ała się nieuniknioną. P o ja w ił się w tedy w zakordonow ym organie N arodow ej D em okracyi (Słowo Polskie, Nr. 142,.
»Polacy w obec w ojny«) artykuł, dow odzący, że:
»Polacy nie mogą skazać się na rolę biernego ciała w do
wolnej grze interesów cudzych, stać ich na m yśl jednolitą, obo
wiązującą wszystkie dzielnice, stać na pewne p o s t a n o w i e n i a , k o o r d y n u j ą c e n a s z e s i ł y z c z y n n i k a m i , j a k i e w d a n e j c h w i l i w g r ę w c h o d z ą , w celu ulżenia swem u losowi i przyjścia z pomocą ew entualnem u sojuszni
kowi^.
P odobne w ypow iedzenie się zn ajd u jem y w piśmie, które w praw dzie nie je st organem partyi, działającej na terenie zaboru rosyjskiego, ale które liczy wielu królew iaków i L i
tw inów w śród swych czasow ych i stałych w spółpracow ni
ków i z tego pow odu odzw ierciadla w pew nym stopniu p o glądy, pan u jące po tej stronie k ordonu — w »Kuryerze Lw owskim*, organie ludow ców galicyjskich. R edakcya pism a tego (artykuł nie je st podpisany) zw raca się do rząd u au- stryackiego z w ezw aniem , by on w yraźnie dow iódł, że n aród polski m oże liczyć na uzyskanie bytu sam odzielnego, w ra zie porażki Rosyi. Tylko w tym w ypadku, zdaniem redakcyi,
— 31 —
może być m ow a o czynnem poparciu usiłow ań austryackich,- zaś czynem takim nie m ogłoby być jakieś rozszerzenie auto
nomii galicyjskiej, lecz Galicya »musi otrzym ać stanowiskor jakie odpowiada jej znaczeniu m iędzynarodow em u i historycz
nej przeszłością. Byłoby to w stępem do stw orzenia na zie
m iach polskich »samodzielnego czynnika prawno-państwowego, któryby m iał siłę i środki do w alki z potęgą rosyjskąi.
Nie m yślę b y najm n iej przeceniać takich oświadczeń, ale bądź co bądź o d b ija ją one jaskraw o od tego, co m ów iła praw ie cała prasa polska zakordonow a (prasa w arszaw sk a była w tenczas zakneblow ana), gdy rozpoczęła się w o jn a i so- cyaliści zaczęli w zy w ać,— broń Boże nie do p o w stan ia,— tylko do bardziej energicznego w ystępow ania przeciw ko rządow i.
To sam o »Słowo Polskie« dopatryw ało się w tych odezw ach roboty jak ich ś zagranicznych ajentów , inne pism a albo m il
czały, albo rów nież potępiały wszelkie wTzyw anie do ruchu.
Jest to tem bardziej charakterystyczne, że stronnictw o bezw zględnie rew olucyjne, niepodległościow y odłam partyi socyalistycznej, daleko ostrzej i w yraźniej w ypow iedział się tym razem . Oto, co czytam y w odezwie, datow anej z W ar
szawy, w m arcu 1909, a podpisanej przez centralny kom itet robotniczy PPS (F rakcyi R ew olucyjnej):
»Po raz pierw szy od wieku gotowa pęknąć spójnia, którą zbrodnia rozbiorów Polski złączyła mocarstwa wschodniej Europy. W chwili takiej nie pozw olim y decydować o nas bez nas. Nie chcemy być niew olnikam i i potrafim y w yzyskać dla naszych interesów, dla spraw y ludu polskiego nadchodzące w ypadki. Rządow i carskiemu nie udało się stłumić w nas d u cha buntu, zabić dążeń do wolności i zm usić nas do wyrze
czenia się lepszej przyszłości. Ma on w nas wrogów nieprzeje
dnanych, gotowych walczyć z nim do tchu ostatniego«.
y>Do w a l k i t e j j u ż s i ę d z i s i a j g o t o w a ć m u - s i my n. . .
W krótce potem po ja w ił się w »Przedświcie«, m iesię
czniku polityczno-społecznym tegoż stronnictw a, spis p o d rę
czników, polecanych dla kształcenia się w sztuce w ojskow ej, zaś »Robotnik«, organ w arszaw ski, p o d aje szczegółowe w ska
zówki, ja k zbierać inform acye o dyslokacyi w ojskow ych sił rosyjskich, ja k pow inni zachow yw ać się rekruci Polacy, siu-