• Nie Znaleziono Wyników

Życie i sens: lekcja Deleuze'a

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Życie i sens: lekcja Deleuze'a"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Cichowicz

Życie i sens: lekcja Deleuze’a

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (27), 185-192

(2)

Świadectwa

Stanisław Cichowicz

Życie i sens: lekcja

Deleuze’a

W Polsce ostatni filozof p rzysze d ł na świat przed 1901 r o k ie m ; coraz m n ie j jest tu ta j tych, k tó r z y filozofię uprawiają, coraz więcej za to tych, k tó r z y się nią za jm ują; w sze lk a filozoficzna now ina wyrad,za się te d y w noiuinkę, a więc w tekst, te n zaś, k to ją ogłasza, przeradza się w piszącego, a z a te m w u k ła ­ dającego t e k s t y *. Oto ktoś obwieszcza: «nie m a w filozofo w a niu początku, prawdziwego początku, albo raczej p r a w d z iw y filozo ficz­ n y początek, czyli Różnica, jest sam w sobie Pow tórzeniem » 2. W za­ leżności od rozeznania w rzeczach m oże te n t e k s t k o m u ś nic nie m ów ić, albo m ów ić wiele. Nic — tam, gdzie mało k to filozofuje, a k u ltu r a staje się składnicą tekstó w , wiele — tam, gdzie filozofia u żyźnia całość życia duchowego. Otóż trzeba wiedzieć, że docho­ dząca przez ten tek s t do głosu nowina: f i l o z o f i a , a n a w e t w s z e l k a r e f l e k s j a , w r ę c z m y ś l j a k o t a k a z a c z y ­ n a z a w s z e o d r ó ż n i c y p r z e z p o w t ó r z e n i e , no w ina ta, która w y s u w a się zwolna przed inne wiadomości filozoficzne naszego czasu i którą uporczyw ie powtarzają Jacques D e r r id a 3 i Gilles Deleuze, w sk a zu je po prostu na jeden z k r y t y c z n y c h p u n k ­ tó w życia duchowego, którego przekroczenie odpowiada zm ianie stanu, a raczej odpowiadałoby w środowisku m a te r ia ln y m , n p .

1 Zjawisko rozszerza się: zamiast „Wiadomości Literackich” m am y w Polsce dzisiaj „Teksty”. .

2 G. Deleuze: Différence et répétition. Paryż 1968 PUF, s. 169—170. 3 Zob. „Teksty” 1975 nr 3.

(3)

Św i a d e c t w a 186

w p r z y p a d k u w o d y — zmianie stanu ciekłego na stały lub od­ wrotnie, czy też stanu ciekłego na lotny lub odwrotnie... C zy jest to dobra n o w in a ? Czy bałamutna...? To pokaże dopiero czas. Teraz wiadomo ty l k o tyle: z łu d ze n iem jest brać rzeczy doznawane, w y ­ obrażane, przypom inane, wypow iadane i m yślane «ad im a g in em et sim ilitudinem » czegoś drugiego, ponieważ różnicujące powtórzenie ustanawia je na obraz nie wiadomo czego, a więc jako obraz czegoś zgoła niepodobnego do nich. B rzm i to złowrogo, ja k b y na przekór zd ro w e m u rozsądkowi. Ba! Z transcendentalnego p u n k tu widzenia, a więc od lat p o w ie d zm y dw u stu , pozór zdrowia okazuje się dla rozsądku najniebezpieczniejszą choroba.

* * *

W 1790 r. Salomon M aimon w yd aje «Versuch über Transzendantalphilosophie», gdzie dokonuje w duch u Leibniza reinterpretacji różniczkowego rachunku. W 1814 r. H oene-W roński ogłasza swoją «Philosophie de l’infini», która prowadzi do in te r ­ pretacji r a c h u n ku w duchu Kanta. W 1843 r. w ychodzi w P aryżu «Le cartésianisme ou la véritable rénowation des sciences», którego autor, Jean Bordas-Demoulin, na marginesie rozważań o K a r te z ju - szu nadaje ra ch u nkow i interpretację platońską. Platon, K a rte zju sz i Leibniz, K a n t i Maimon, H oene-W roński i Bordas-Demoulin — oto septagon w y ty c z a ją c y obszar, w k tó r y m k rąży m y ś l D eleuze’a, obszar wszelako otwarty, powiększający się w raz z o dkryciam i m a ­ te m a ty c z n y m i Abla i Galois, tezami p s y ch ia try c zn ym i Freuda i La- cana, k r y t y k a m i filo zo ficzn ym i Nietzschego i Heideggera, d o k tr y n ą Bergsona... J a k o ż n ik t nie m y śli sam, aczkolwiek m yśli w p o j e d y n ­ kę; podobnie n i k t nie jest człow iekiem sam jeden, chociaż zd a n y jest na b y t odrębny; m y ś l im y podług siebie przeciw in n y m , ale też wraz z in n y m i p rzeciw ko sobie. Historia m yślenia p o w in n a być cząstką historii wojskowości. Bo przecież m yślenie — a t y m bar­ dziej filozofowanie, które ma uchodzić za m yślenie p rz y k ła d o w e — jest to «rozpoznanie w walce»: rozpoznaje się pro ble m y t y l k o bo­ rykając się z ich rozwiązaniem. P roblem y są k ró le s tw e m m y ś li, ta zaś bije się o jego niepodzielność, tym c za s e m rozwiązania narzucają ustrój dzielnicowy, zapadają bow iem w różnych działach k u lt u r y .

(4)

187 ŚW IA D EC T W A

Filozofowanie m a za przed m iot całość życia duchowego, nie uznaje barier i kordonów, na odv:rót niż podrzędniejsze o dm iany refleksji, związane nadaniem z odrębną domeną. Deleuze jest filozofem, a f i ­ lozofem jest człowiek, k tó r y zabiera głos w każdej sprawie, świa­ d o m y wszelako trudności, z ja kim i przychodzi człow iekowi mówić. Mówić, c z y też myśleć. M ową staje się m yślenie w miarę, jak się ustala samo w ję z y k u . O dnajduje się więc w słowach jako p o je d y n ­ cze, te czy inne myśli; k u te m u czy o w e m u zwrócone, w y czerp u je się i d jego przedstawianiu, samo sobie przedstawiając się głównie w tej roli. W ten sposób p rzeja w zostaje podniesiony do godności istoty. To złudzenie co do n a tu r y m yślenia tak dalece w y d a je się nieodparte, że Platon zastanawiał się nad n im przez całe życie, a przez to narzucił je św iatu zachodniemu. Dopiero siła „koperni- kańskieg o” wstrząsu, ja k im b ył dla filozofów głos Kanta (podziela­ jącego zresztą to złudzenie), odsłoniła transcendentalne złoża, k tó ­ ry ch badania, po dziś dzień trwające, pozwalają na lepszy wgląd w tajn iki ludzkiego istnienia. Leibniz uważał, że «nauki m a te m a ­ tyczn e zawierają probierz sa m ych siebie», dzięki czem u m a te m a ­ t y c y «jeśli (...) nie powiedzieli wszystkiego, co powinni, to nie po­ wiedzieli również tego, czego m ów ić nie p o w in n i» 4. Jako filozof starał się uczynić metodą uniwersalną opracowany przez siebie ra­ c h u nek p roblem ów m a te m a ty czn y c h . T y m s a m y m w sk azy w a ł s w y m następcom w yjście z m a n o w có w myślenia, ale też czające się na horyzoncie otchłanie, które tak barwnie opisał Deleuze w «Lo­ gique d u sens». M aimon wyciągnął wszelako wnioski z Leibnizjań- skiego r achun ku różniczkowego i zrównał ideę transcendentalną z różniczką. T y m gestem zapowiedział do k try n ę e m p ir y z m u trans­ cendentalnego, którą odgłosił Deleuze w «Différence et répétition». R e szty dopełniła inspiracja strukturalistyczna. Bez tej innowacji, jaką stał się s truktu ra lizm , przybierając zresztą najrozm aitsze obli­ cza zależnie od danej d y s c y p lin y lub nauki, nie zdobyłb y Deleuze peiuności, że platońsko-arystotelesowski styl m yślenia stał się prze­ ż y tk ie m .

* * *

Filozoficzny k r y t y c y z m w y d a je się od czasu Kanta w strząsem myślicielowi pogrążonemu w do gm atycznej „drzemce”. Nic dziwnego, że k r y t y c y z m D eleuze’a szokuje, skoro

(5)

ŚW IA D E C T W A 188

dem a skuje d o g m a ty c zn y obraz m yślenia zaślepiający niemal od za­ rania filozofii większość uczonych. Źródeł fałszyw ego światła — wyłaniającego obraz czegoś, co jest zawsze bez obrazu — upatruje Deleuze w ośmiu postulatach, k tó r y c h n i k t n igd y nie potrzebował w ysłow ić i które przyjm o w a n o milcząco jako oczyw iste w doborze przykładó w , a zarazem w założeniach tez istotnych. I tak, po p ierw ­ sze, wierzono w dobrą wolę c z yn nika myślącego i w zdrową naturę samego m yślenia. Po drugie, w istnienie z m y s łu wspólnego, uzgad­ niającego działanie odrębnych w ładz z m y s ło w y c h i w istnienie roz­ sądku, równie rozdzielonego u w szy stk ich , poręczającego za tę zgodność. Po trzecie, w zbawczą rolę rozpoznania, utożsamiającego d o m n ie m a n y przed m io t poszczególnych w ładz z m y sło w y ch , które mogą błądzić, łącząc w ła sn y p rzedm iot z całkiem in n y m , przynależ­ n y m właśnie drugiej władzy. Po czwarte, w zwierzchność p rzed­ stawienia zacierającego oryginalność różnicy u w ik ła n ie m jej w u z u ­ pełniających w ym ia ra c h Tego Samego i Podobnego, Analogicznego i Przeciwstawnego. Po piąte, w przygodność błędów, które są złeyi p rzytr a fia ją c y m się m yśli, lecz które w y w o ła n e są p rzyczyn a m i z e w n ę tr z n y m i wobec myśli. Po szóste, w oznaczanie, a nie w sens fu n k c ji zdaniow ych, jako siedlisko praw dy. Po siódme, we w tó r n y charakter problem ów, które b y ły b y w ybrako w aną kopią tw ierdzeń i daw ały się form alnie określić przez ich rozstrzygalność. I w re sz­ cie, po ósme, w podrzędność uczenia się wobec w ie d zy oraz k u lt u r y wobec m etody.

Deleuze przez wzgląd na «pars destruens» sw ej pracy określił ją jako obalenie p la tonizm u — i jest to określenie rzeczowe. Foucault, mając na względzie «pars con stru en s» tej pracy, zapowiedział nad ­ chodzący w filozofii okres jako w ie k d e le u z y js k i — i trzeba n a m czekać z oceną trafności tej przepowiedni.

* *

A więc w s z y s tk o się zaczyna od różnicy. „Wszelkie zja w isko odsyła do w a ru n k u ją ce j je nierówności. W sze l­ ka rozmaitość, w szelka zmiana odsłyłają do różnicy, która jest ich dostateczną racją” 5. Otóż to, różnica nie jest ostateczną, lecz do­

(6)

189 ŚW IA D E C T W A

stateczną racją zjaw iska — mówiąc po ka nto w sku , n a jb liż sz y m f e ­ n o m e n o w i n oum e n e m ; czyli w y sta rc zy zatrzym ać się p r z y różnicy i nie wychodzić poza zjaw isko dalej. Wystarczy..., komu? Refleksji? M yśleniu, które się odnajduje w mowie, a które dla odtworzenia s w e j czyste j i przedsłow nej postaci m usi przybrać przedeterm ino - waną i przegadaną postać. Refleksji, która m usi się przedzierzgnąć w filozofowanie, aby w y sta w ić się sobie w czystości m yślow ej. P odw ójnie uwikłana, refleksja ogłasza jako nowinę, że różnica, k t ó ­ ra w ystarcza jej za początek, jest równocześnie początkiem z jednej stro n y filozofowania, z drugiej zaś myślenia. C zy jest to wiadomość sprawdzona? Czy k r y t y c z n y p u n k t, przez k tó r y życie duchowe prze­ chodzi, nie zm u sza refleksji do zadowolenia się różnicą jako otw ar­ ciem, różnicą i n ic z y m więcej? Czy nie przetaczam y się z dogma­ tycznego złudzenia w złudzenie transcendentalne, z przedstawienia w różnicę, z jednego ży w io łu w drugi, p r z y j ę ty także p r a w e m k a ­ duka? W ątpliwości te może ty lk o uśm ierzyć k r y t y c z n a lektu ra obu książek D eleu ze’a, a zwłaszcza «Logique du sens», gdzie opisane zostały granice w ła dzy mów ienia i myślenia zaklętego w słowie.

* * *

Deleuze czerpie natchnienie zewsząd i nic w t y m nie m a zdrożnego. Nie zna granic prawda, nie zna ich na­ tu ra problem ów, które jako takie właśnie są transcendentne do roz­ wiązań i do grupujących je domen, które te d y przeb ły sku ją przez działania m a te m a ty czn e i gesty poetyckie, przez rozważania filozo­ ficzne i m o d ły religijne. Nie p rzypa dkiem , dla przyk ła d u głosy «Biblii» dochodzące z odmiennego od helleńskiego k ręg u k u lt u r y mówią, że człowiek u czyn io n y «ad im aginem et s im ilitu d in e m » s w e ­ go S tw ó rc y grzechem p ierw o ro d n y m zaprzepaścił i wciąż zaprze­ paszcza to podobieństwo, przychodząc na świat bliższy raczej diabłu. Natomiast ta powtarzająca się z k a ż d y m i narodzinami różnica, to różnicujące powtórzenie stanowi początek m yślenia człowieka o so­ bie i doszukiwania się sensu w ła sn ych zachowań w zestawieniu, nigd y dosyć u d a n y m , dwóch ciągów dziejowych, z w a n y c h «historia sacra» i «historia profana». O sensie i o jego organizacji opowiadają n a m m im ochodem głosy poetyckie; głosy m odlitew ne lub opiewa­ jące, gromiące lub pouczające... Tłum acz, kom entator, pisarz czy poeta wie to, gd y m ó w i o i n n y m poecie:

(7)

Św i a d e c t w a 190

«ów gniew nagły księcia Adama, słowa i gniew tych podwójnych aktorów, co w ystąpili kiedyś na teatrze dziejów, a potem w teatrze Wyspiańskiego (...) ow e spięcia, konflikty, katastrofy jednej chwili, jednego dnia czy jednej nocy historycznej, umieszczonej w określonym dniu, miesiącu i roku odsłaniają jak gdyby jakąś inną, wiecznotrw ałą swoją istotę (...) w listopadowych dramatach W yspiańskiego nie tyle znaczenie ma akcja, mniej czy bardziej zgodna z praw­ dą dziejową (...) co w łaśnie owa przewijająca się tam wszędzie, niby wstęga, głęboka świadomość, że to, co się dzieje, choć dzieje się tam i w tedy, czy raczej tu i teraz, jest w istocie tylko cząstką owej Boskiej Komedii, która w ciąż rozgrywa się w piekle, czyśćcu i niebie naszego bytowania (...) kiedy czyta się te słow a dzieje się z nami to właśnie, co jest ostatecznie jedynym i najważniejszym zadaniem poezji. Oczyszczają się nasze m yśli i uczucia z pyłu codzienności, a codzienność odsłania swój sens i blask prawdziwy» 6.

Otóż to — zdarzenia rzeczowe i zdarzenia słowne, ich ciągi m im o w s z y s tk ic h różnic jakoś z sobą złączone, zawsze co n a jm n ie j dw o­ istość i nierówność, głęboka, bo transcendentna świadomość jak wstęga opasująca życie — to w s z y s tk o składa się na organizację, w łonie k tó r e j w yd ziela się sens a w raz z n im nasze słowa u p r z y ­ tamniające n a m nasze m y ś li o t y m lub o o w y m . Sens je s t dany p rzez różnice do mówienia, jako «lo q u e n d u m » daje również do m y ­ ślenia, jako «conditio sine qua non» pozwala n a m mów ić i m yśleć o w s z y s tk im . Tego u c zyła b y poezja, tego m a uczyć współczesna literatura, A r ta u d i Carrol, Leibniz i stoicy. «Logique du sens» p o d e jm u je tę lekcję.

C h ryzyp , stoik, twierdził: «Jeżeli coś mówisz, to, co m ó w isz przechodzi przez tw o je usta. Mówisz: wóz. Z a te m wóz przechodzi p rzez tw oje usta» 7. Paradoks jest d o b r y m sposobem, b y w y m ó w ić to, co jest u spodu, u p od staw y w szelkiej wym ow ności: granicę biegnącą m ię d z y porządkiem życia a porządkiem sensu. Dla sto ikó w granica ta leżała na ludzkich ustach. W raz z lu d z k im gło­ sem, obdarzonym sensem, w y n u rza ł się z cielesnej czeluści życia całkiem i n n y świat, z w a n y dziś p rzez nas «kulturą» i p rzeciw sta­ w ia n y przyrodzie. Stoicy przekształcili powszednią obserwację — być może nie tak banalną[, jak to się zrazu zdaje — w teoretyczne «principium». W edle nich ż y w e organizm y, ż y w i n y (powiedziałby

6 P. Hertz: Pod koniec listopada. „Tygodnik Pow szechny” 1974 nr 49. 7 Diogenes Laertios: Ż yw o ty. Warszawa 1969 PWN, VII 187.

(8)

191 ŚW IA D EC T W A

A d a m K rokiew icz) istnieć mogą ty lk o p rzy sobie, obok siebie, albo jedne w drugich ju ż ty lk o w postaci pokarm u, szczątków, zwłok. Powtarzające się w poszczególnych organizmach życie w yklu cza ich bezpośredni w p ł y w na siebie; s k u tk i w zajem nego oddziaływania b y ­ tów o ż y w io n yc h w yd ają się nie do pogodzenia z nienaruszalną ca- łostkowością życia. Przyroda może być sferą działań i doznań, lecz ich e f e k t y m uszą dziać się poza nią, w innej sferze. Ten poza-byt b y łb y k u lturą, w y p ełn io ny zdarzeniami, k tó ry c h p r z y c z y n y k r y j ą się w głębi przyrody. Zdarzenia rozkładają się na powłoce życia, na pozafizycznej w stędze świadomości spowijającej b y t ż y w y m jako coś niematerialnego, zaznaczonego jedynie słowami, wraz ze słowa­ m i przechodzącego przez usta jako coś wym aw ialnego, istniejącego jed ynie poprzez akt sło w n y lub m y ś ln y , niedotykalnego i n iew i­ dzialnego, jako «loąuendum», jako sens.

* * *

Siła prób Deleuze’a polega nie ty lk o na odsła­ nianiu transcendentalnych podstaw p rzyrodoznaw stw a lub literatu­ ry, lecz na nawiązaniu do stoicyzm u, k tó r y b y ł po prostu odrzuce­ n iem platonizmu, odrzuceniem historycznie p ie r w sz y m i dość rzadko ponaw ia n ym w dziejach platonizującego Zachodu. S to ic y z m daje szereg w skazów ek, w k a ż d y m razie może dać, czy powinien dać t y m w s z y s tk im , k tó r y m platońsko-arystotelow ski styl m yślenia, za­ k w e stio no w any skutecznie dopiero p rzez Lutra, przestaje dogadzać, a dogadzać przestaje dzisiaj w ielu osobom, wielu dyscyplinom , wielu naukom. Dzięki D eleuze’owi cały awangardow y prąd m yśli europejskiej zostaje p rzyw ró co ny europejskiej tradycji.

i

* * *

Tak czy owak chodzi o dostęp do rzeczyw isto­ ści. Zdobywanie w iedzy, wedle Leibniza, zależy od umiejętności za­ dawania pytań, «ars experim entandi» zaś jest umiejętnością za­ dawania p y ta ń przyrodzie. W gruncie rzeczy jest to umiejętność wytrącania przyrody z rów now agi, do której nie zawsze udaje się jej po eksperymencie powrócić; dlatego też z ludźm i e k sp e r y m e n to ­ wać nam nie wolno. Z tego to powodu tak trudno jest zrównać z sobą tak zwane przyro d o zn aw stw o oraz tak zw ane nauki h u m a ­

(9)

ŚW IA D E C T W A 192

nistyczne. W k a ż d y m razie tropienie sytuacji granicznych, w k tó ­ ry ch ulega zachwianiu równowaga rzeczywistości ludzkiej, stanowi tu ta j je d y n ą nam iastką «ars e x p erim entandi»; w chorobie albo po­ p rzez s z tu k ę w ychodzą te sytuacje na jaw. A b y zestawić z sobą i porównać rozgraniczone przez stoikó w światy, przyrodę i kulturę, życie i sens, m ożna dla p r z y k ła d u pomyśleć o s c h i z o f r e n i k u i m a ł e j d z i e w c z y n c e , o schizofreniku, k tó r y t k w ił w A n to ­ ninie A rta u d , i m ałej dziew czynce, która żyła w krainie w yczaro ­ w anej p rzez Lewisa Carrola. Do tego n a m y s łu zachęca nas Gilles Deleuze.

Cytaty

Powiązane dokumenty

uzgodniły, że Ubezpieczyciel wyra ża zgodę na odbudowę zniszczonego ubezpieczonego budynku lub budowli w innej lokalizacji na terenie RP, jeżeli zmiana lokalizacji

Z powyższego wynika, że okres pięcioletni praktyki zawodowej wymagany dla uzyskania uprawnień do kierowania robotami budowlanymi w specjalności konstrukcyjno-budowlanej w

Badania nad rolą w biocenozie chrząszczy z rodziny biegaczowa- tych w yjaśniły ich znaczenie jako regulatora w rozradzaniu się szkodliwych

Kluczem jego teorii jest jednak pi ękno rozumiane jako postać (odmiana formy), objawiaj ąca się w pełni w Boskiej chwale, w szczególności w postaci Chrystusa... Je śli chodzi

Probability Calculus 2019/2020 Introductory Problem Set1. Using the notation with operations on sets, how would

Na wcześn iej przygotowanych arkuszach statystycz - nych zapisano oceny uzyskane dla poszczególnych lin ii papilarnych opuszek palców zwłok po zastoso- wan iu Ardroksu ,

Copyright of Journal of Law, Economics and Sociology is the property of Faculty of Law and Administration of Adam Mickiewicz University in Poznan and its content may not be copied

Mówi się „jeśli coś jest od wszystkiego, to jest do niczego” ~ tak skazują się na porażkę osoby, które chcą wszystkich zadowolić, zamiast BYĆ SOBĄ.. Oddaj