• Nie Znaleziono Wyników

Perspektywa postkolonialna na gruncie polskim : pytania sceptyka

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Perspektywa postkolonialna na gruncie polskim : pytania sceptyka"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Grażyna Borkowska

Perspektywa postkolonialna na

gruncie polskim : pytania sceptyka

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (125), 40-52

2010

(2)

40

Perspektywa postkolonialna na gruncie polskim -

pytania sceptyka

O kreśliw szy w tytule swój stosunek do b ad a ń p o stkolonialnych prow adzonych w Polsce1 lu b odnoszących się do polskich realiów, będę się trzym ać przyjętej roli: pytać, pow ątpiew ać, dziwić się2. Przyznaję, że m am kłopoty ze zro zu m ien iem za­ sady rozszerzającej pojęcie p ostkolonializm u na rodzim y p o lski3, a także w ewnątrz- eu ropejski g ru n t4. By wyłożyć istotę tych w ątpliw ości, pow racam do Orientalizmu

1 O bszerną bibliografię odnoszącą się do tych bad ań znajdzie czy teln ik m .in. w poslow iu Ewy D om ańskiej do książki L. G an d h i Teoria postkolonialna.

Wprowadzenie krytyczne, przeł. J. Serw ański, posł. E. D om ańska, W ydaw nictw o

P oznańskie, P oznań 2008, s. 157-165.

2 Perspektyw ę tę dopuszcza się do u żytku na gruncie polskim raczej bezdyskusyjnie. W yjątkiem jest a rty k u ł M. G olinczak Postkolonializm. Przed użyciem wstrząsnąć, „R ecykling Id e i” 2008 n r 10. Tezę o p aradoksalności polskiego d y skursu postkolonialnego staw ia rów nież M. K lim ow icz w arty k u le Retoryczność polskiego

dyskursu postkolonialnego (w: Studia postkolonialne nad kulturą i cywilizacją polską, red.

K. S tęp n ik i D. T rześniow ski, W ydaw nictw o U M C S, L u b lin 2010, s. 63-70; zapoznałam się z tym tekstem , jak i in n y m i p racam i tom u, już po n a p isan iu mego arty k u łu ).

3 W ątpliw ości tych nie rozwiewa rów nież najnow sza książka na ten tem at, tom zbiorow y Studia postkolonialne nad kulturą i cywilizacją polską, gdzie najm niej przekonujące, a w łaściw ie w ym ijające tem at są te artykuły, które m ają pokazywać perspektyw y b a d an ia polskiej k u ltu ry m eto d ą p o stkolonialną, zob. np.

I. W aw rzyszek Badanie kultury polskiej w perspektywie światowych studiów

postkolonialnych, s. 11-19.

4 P rzykładem takiego rozszerzenia m .in. na obszar krajów b ałtyckich jest koncepcja D .C h. M o o re’a; zob. D .C h. M oore Is the Post - in the Postcolonial the Post - in Post

(3)

Borkowska Perspektywa postkolonialną na gruncie polskim

Saida, książki źródłow ej, jasno precyzującej założenia badaw cze, przejrzystej, p o ­ rywająco n ap isan e j, znakom icie łączącej tw ardą w iedzę i wrażliwość etyczną au ­ tora. Said pisze we Wprowadzeniu:

O rien talizm opiera się na zew nętrzności, czyli na tym , że o rien talista, poeta lub uczony zm usza O rie n t do m ów ienia, opisuje go, odkryw a jego tajem nice Z achodow i. N igdy n a ­ to m iast nie in teresu je się O rien tem inaczej niż jako przyczyną swojej wypow iedzi. To, co mówi i pisze, poprzez to, że zostało pow iedziane lub n ap isan e, m a udow odnić, że o rien ­ talista zn ajd u je się poza O rien tem zarów no egzystencjalnie, jak i m oralnie. Głównym sk utkiem takiej zew nętrzności jest oczywiście reprezentacja: już w trag ed ii A jschylosa

Persowie bardzo odległa i bardzo groźna Inność O rie n tu została przekształcona w p o sta­

ci, które są relatyw nie znajom e (w p rz y p ad k u A jschylosa b ęd ą to azjatyckie płaczki). D rastyczna bezpośredniość re p rezen tac ji w Persach przysłania fakt, że w idzow ie o g ląd a­ ją bardzo sztuczne przedstaw ienie czegoś, co ktoś, kto do niego nie należy, uczynił sym ­ bolem całego O rien tu . Z atem m oja analiza tek stu o rientalistycznego sk u p ia się na dow o­ dach, b ynajm niej nie ukrytych, takiej rep rez en tacji jako r e p r e z e n t a c j i , a nie jego „ n atu raln e g o ” przedstaw ienia O rie n tu . [...] Z ew nętrzność rep re zen tacji zawsze rządzi się tym sam ym tru izm em , że gdyby O rie n t m ógł się sam reprezentow ać, to by to zrobił; a skoro nie m oże, jest reprezentow any na potrzeby Z ach o d u i faute de mieux biednego O rien tu . „Sie können sich n ic h t v e rtre te n , sie m üssen v e rtre te n v erd en ”, jak pisał M arks w 18 brumaire’a Ludw ika Bonaparte.5

W ydaje się, że w łaśnie rep rezen tacja, zastępow anie głosu „oryginalnego” p ocho­ dzącym z zew nątrz dyskursem jest spraw ą kluczową dla Saidowskiego pojęcia orien- ta liz m u i p ostkolonializm u. Relacja p o stkolonialna ustanaw ia stru k tu rę władzy, ale się w niej do końca nie zaw iera. N ie w ystarczy dom inow ać w sposób m ilitarny, polityczny czy gospodarczy. Trzeba zająć pozycję do m in u jącą także w świecie dys­ k u rsu , w świecie kultury. Albo - p atrząc z drugiej strony - trzeba pozostaw ać w po ­ zycji subm isyjnej, pozycji „ubogiego krew nego”, k tó ry m oże istnieć w świecie k u l­ tu ry tylko dzięki p o śred n ictw u m ożnego p atro n a , k tó ry m a dostęp do języków „św iata”, który u m ie trafiać do słuchaczy i odbiorców. W m oim ro zu m ien iu n ie­ równow aga opisana przez Saida odnosi się do ta k ich sytuacji, w których egzotycz­ na k u ltu ra , słabo znana lub w ogóle n ie zn a n a odbiorcy zach o d n iem u (d o m in u ją­ cem u), zaczyna funkcjonow ać w w ydaniu w yprow adzonym z jego - człowieka Z a­ chodu - w yobrażeń na te n tem at. N ie d o d atk iem do teo rii, ale w aru n k ie m sine qua non jej nośności jest więc egzotyczny ch a ra k te r obiektów stanow iących przed m io t b ad a ń , ich o ddalenie od pozycji, jakie na co dzień zajm uje opisujący je badacz i jego czytelnicy. Że w ymóg egzotyczności nie jest drobiazgiem , lecz podstaw ą teorii Saida, św iadczy jego w yjaśnienie dotyczące n ieuw zględnienia R osji w p ersp e k ty ­

- Soviet? Toward a Global Postcolonial Critique, „PM LA” Ja n u a ry 2001 vol. 116, no 1, s. 111-128 (cytuję z tego w ydania); p rz e d ru k - w ersja przejrza n a i zm odyfikow ana - w: Baltic Postcolonialism, ed. V. K elertas, R odopi, A m ste rd am -N e w York 2006, s. 11-44.

5 E.W. Said Orientalizm, przeł. M. W yrw as-W iśniew ska, Z ysk i Sk-a, P oznań 2005,

(4)

42

wie poszukiw ań postkolonialnych. „Jednakow oż Rosja dokonyw ała p o dboju p ra ­ wie w yłącznie przez przyłączanie przyległości (adjacence). Inaczej niż W ielka Bry­ ta n ia czy F rancja, któ re przeskakiw ały na in n e k o n ty n e n ty tysiące m il poza swoje g ranice, Rosja przesuw ała się w ciąż dalej i dalej na w schód i p o łu d n ie , łykając k raje i narody, które żyły obok”6, pisał badacz w książce Kultura i imperializm z 1993 roku, m ając na m yśli ekspansję rosyjską w A zji C en traln ej. To w ażna uwaga (trze­ ba by jednak dodać, że aneksje rosyjskie postępow ały nie tylko na w schód i p o łu ­ dnie, ale także na północ i zachód). Rosja rozw ijała swoje im p e riu m kosztem są­ siadów, dokonyw ała podbojów, ale czy - rów nocześnie - kolonizow ała w znacze­ n iu Saidow skim , tzn. n arzucała św iatu w łasny ogląd p odbitych k u ltu r i narodów? M ogła to robić w sto su n k u do egzotycznych pań stw A zji C en traln ej, ale raczej nie m iała szans na w ykonanie podobnych ruchów w o d n iesien iu do krajów eu ro p ej­ skich, tj. Polski i re p u b lik n adbałtyckich. N ie m ożna zatem m ylić ekspansji poli­ tycznej i jej skutków dla krajów p odbitych z kolonizacją kultu ro w ą i m e n ta ln ą 7. Inaczej literaturoznaw stw o zam ien i się w politologię, a niechęć państw zachod­ n ic h do w chodzenia w n iu a n se dotyczące krajów zależnych od Rosji, a m oże i n ie ­ m ożność rozstrzygania o n ic h na odległość, stanie się m ia rą w iedzy o naszym świe- cie i naszym w łasnym dośw iadczeniu.

N ie m ożna za te m pojęcia p o stk o lo n ia liz m u rozciągać na k ażd ą sytuację h i­ storycznej (im p erialn ej) przem ocy, p oprzez k tó rą tw orzy się opozycja d o m in u ­ jących i zdom inow anych. C lare C avanagh n ajw yraźniej uw aża, że d ziała n ie ta ­ kie jest dopuszczalne. Pisząc o ro zb io rac h i o pozycji Polski, sta rtej z m ap y E u ­ ro p y na p o n ad sto lat, b ad aczk a k o n k lu d u je : „Trudno o b ard z iej im p o n u jąc e post- k o lo n ia ln e refe re n c je ”8. „P o stk o lo n ialn e” znaczy tu ta j p o d d an e im p e rialn e j p rz e ­ mocy, stanow iące obiekt im p e rialn e j polity k i. P o m ijając n iu a n se dotyczące p rz y ­ czyn u p a d k u P olski, co w cale nie jest tu ta j bez zn a cz en ia, bo p erspektyw a post- k o lo n ia ln a znów d zieli św iat polskiej h is to rii na stro n ę ofiar i opraw ców ; zgódź­ m y się, że ta k czy inaczej przem oc się dokonała, ale czy przem oc po stk o lo n ial- na? Czy po ro zb io rac h Polska u tra c iła praw o do re p rez en to w an ia siebie? M ożna pow iedzieć, że p o n ie k ą d tak: d ziała n ia cen zu ry u tru d n ia ły p rze k az kierow any p rze d e w szystkim na zew nątrz, do odbiorcy zachodniego. Z n am y p ojęcie „kor­

E .W Said Kultura i imperializm, przeł. M. W yrw as-W iśniew ska, W ydaw nictw o UJ, K raków 2009.

W ydaje się, że na tak im rażącym u p roszczeniu o p ierają się koncepcje E.M. T ho m p so n Trubadurzy imperium. Literatura rosyjska i kolonializm, przeł. A. Sierszulska, U niversitas, K raków 2000, a szczególnie jej a rty k u ły odnoszące się

stricte do sytuacji w spółczesnej Polski, zob. E.M . T ho m p so n Said a sprawa polska. Przeciw kulturowej bezsilności peryferii, „E u ro p a - T ygodnik Id e i” 2005 n r 26(65),

s.11; oraz tejże W kolejce po aprobatę. Kolonialna mentalność polskich elit, „E uropa - T ygodnik Id e i” 2007 n r 38(180).

C. C avanagh Postkolonialna polska. Biała plama na mapie współczesnej teorii, przeł. T. K unz, „Teksty D ru g ie ” 2003 n r 2/3, s. 63.

6

7

(5)

Borkowska Perspektywa postkolonialna na gruncie polskim

d o n u ” i tru d n o śc i zw iązane z jego p rze k ra cza n ie m . Ale przecież fu n k cja re p re ­ zentow ania polskiej k u ltu ry i polskiej ra c ji sta n u przez w olnych P olaków (a n a ­ w et niew olnych) n ie za n ik n ę ła. Trw ała w różnych, m niej lu b b ard z iej d o sk o n a­ łych fo rm a ch (twórczość em igracyjna, p rzek azy w m ow ie ezopow ej, k o n tra b a n ­ da, um ożliw iająca dostęp do k siążek zak azan y ch itd.). Być m oże in n a sytuacja, zaznaczona w tekście C la re C av an a g h naskórkow o i m ię d zy w ierszam i, jest b liż ­ sza p erspektyw ie p o stk o lo n ialn ej w ro z u m ie n iu Saida: niew ykluczone, że po d ru ­ giej w ojnie byliśm y dla Z ac h o d u k ra in ą p o litycznej i k u ltu ro w ej egzotyki, k tó rą tłum aczono sobie albo w d u ch u sy m p atii dla ideologii k o m unistycznej, albo w d u ­ ch u p rag m a ty k i w ynikającej z u kładów i zobow iązań p o ja łta ń sk ich . Ale i tu tr u d ­ no pow iedzieć, że ta k ie czytanie pow ojennej h is to rii P olski przew ażało w świe- cie za ch o d n im , że n ie było dla niego alternatyw , ta k że tych fo rm ułow anych u sta ­ m i p o lsk ich native-speakerów.

A rtykuł C lare C avanagh odnosi się p rzede w szystkim do p o stk o lo n ializm u utożsam ionego z relacją Polski i Rosji. O niem ożności w pisania tych relacji w sche­ m at p o stkolonialny świadczy, m oim zdaniem , wpływ - nie do pom yślenia w źró ­ dłowej relacji postkolonialnej - jaki k u ltu ra polska w ywierała na czytelnika rosyj­ skiego i k u ltu rę rosyjską. Oczywiście, zawsze m ożna pow iedzieć, że w ydaw ano w R osji dzieła pod d an e cenzurze. Ale - jak się zdaje - dokonane korekty i autoko- rek ty nie zm ieniały w sposób zasadniczy ich k sz ta łtu i p rzesłan ia, choć - oczywi­ ście - m ożna z tym dyskutow ać. Dość pow iedzieć, że na p rzy k ła d recepcja O rzesz­ kowej w R osji oznaczała w spółczesne z p ie rw o d ru k am i edycje tłum aczeń, p o lem i­ ki z jej tw órczością, b ogatą korespondencję, jaką pisark a otrzym yw ała od czytel­ ników rosyjskich, n ieraz b ardzo osobistą. U schyłku X IX w ieku stu d iu jąc y w R o­ sji K azim ierz Z dziechow ski zapew niał pisarkę, że czyta ją rosyjska m łodzież i n a ­ wet ci, co wolą grać w k a rty i nie b io rą do rąk innych książek, znają nazw isko a u to rk i N ad Niemnem. Podobnie było z Sienkiew iczem , przek ład an o go i czytano. Trochę m niejszą p o p u larn o ścią cieszyli się P rus, K onopnicka, K raszewski. W roku 1898 fetow ano w P etersb u rg u rocznicę u ro d zin M ickiew icza. Także w innych okre­ sach historycznych k u ltu ra polska okazywała się dla R osjan atrakcyjna. N ie bez znaczenia jest też przeciw ny k ie ru n e k oddziaływ ania: wpływ R osji na „duszę pol­ ską”, o czym rozpisyw ali się m .in. M iciński, Ż erom ski czy Z dziechow ski, a także w spom niana Orzeszkowa. W pływ te n oceniano na ogół krytycznie, u p atru jąc w fi­ lozofii i k u ltu rz e rosyjskiej źródeł n ih ilizm u , socjalizm u, kom unizm u. Ocena tych fenom enów n ie jest jed n ak ta k p rosta i jednoznaczna, jeśli oczywiście nie ulegnie­ m y p resji stereotypów, które każą w spom niane idee traktow ać jako obcą n alecia­ łość, zw yczajny im p o rt, dyskursyw ną przem oc, n arzu co n ą z zew nątrz. N aw et fa­ scynacja kom u n izm em m a b ardziej skom plikow aną genezę i nie da jej się ująć w jednoznaczny schem at. C lare C avanagh ubolewa

W bib lio g rafiach najnow szych studiów postko lo n ialn y ch nie zn ajd ziem y raczej in fo r­ m acji o Polsce. N iem al na pewno n atk n ie m y się jed n ak na nazw isko C onrada. Zwłaszcza

Jądro ciemności (1898) u ra sta w stu d iach postk o lo n ialn y ch do roli kluczowego, choć k o n ­

(6)

44

trow ersyjnego, tekstu. Ale zw iązek m iędzy Jądrem ciemności (Heart o f Darkness) a krajem , który N o rm an D avies nazw ał „sercem E u ro p y ” (the heart o f Europe), pozostaje w n a jle p ­ szym razie mglisty, m im o podejm ow anych przez M iłosza, a przede w szystkim przez Z d zi­ sława N a jd era, w ysiłków zm ierzających do uk azan ia w pływ u polskich dośw iadczeń na twórczość C o n rad a, adresow ana do czytelników z ach o d n ic h .9

M iejsce C onrada w pró b ie stw orzenia polskiego d yskursu postkolonialnego jest zasadnicze10. M iał być tym , który oceniał wpływ obu im periów : zachodniego i ro ­ syjskiego na losy państw i narodów położonych na p rzecięciu głównych szlaków politycznych. M iał być dem askatorem W schodu i Z achodu, człow iekiem podw ój­ nym , homo duplex. Ale u polityczniając C onrada, niw eczym y gest egzystencjalny, k tóry p rzesądził o jego w ielkości, gdyż otworzył drogę do artystycznego sp ełn ie­ nia: zapom inam y, że od politycznych uw arunkow ań, ciążenia p atriotycznej tra d y ­ cji prag n ął uciec. I naw et jeśli ta ucieczka nie do końca się pow iodła, jeśli pisał tak tylko, jak pisać m ógł, przez św iadom e lu b nieśw iadom e odw ołania do polskiej przeszłości, to jednak zm iana m iejsca i języka n ie pozostaje bez w pływ u na ro zu ­ m ien ia kondycji C onrada, kondycji jego dzieł. Jest zn ak iem w iększych k o m p lik a­ cji i niedoczytania niż te, o których w spom ina autorka artykułu. „W m oim razie, pisał C onrad, homo duplex m a więcej niż jedno znaczenie” 11. Otóż to, podw ójność C onrada to nie tylko podw ójność w ynikająca z jego europejskiej i polskiej tożsa­ m ości, z jego ro zdarcia m iędzy W schodem a Z achodem , z jego polskiej p rzeszło­ ści i brytyjskiej teraźniejszości, jak chciałaby C avanagh. To także podw ójność b io ­ rąca się z p rze k o n an ia , że aby żyć w łasnym życiem , trzeba porzucić to w ielkie i straszne dziedzictw o polskie. Pisząc w jednym ze swych utw orów - Książę Roman - o bezw zględnym im peratyw ie m iłości ojczyzny, jaki form ułuje polska k u ltu ra , dodawał: „Jest coś potw ornego w samej m yśli o ta k ich w ym ogach” 12. O d potw or­ ności tej C o n rad się odw racał, w yjechał nie po to czy nie tylko po to, b y u niknąć im p e rialn e j przem ocy, ale także, by u n ik n ą ć p rzem ocy sym bolicznej, polskiej, patriotycznej.

Ale pisząc o wadze p rzy p ad k u C onrada dla rozw ijanej tu kw estii, m am na m yśli także i ta k ą sytuację, w której obcojęzyczni badacze, z konieczności skazani na ograniczony przekaz płynący ze strony polskojęzycznych autorów , sięgają do tego p isarza, by ilustrow ać jego niejed n o zn aczn ą prozą tezę, która zresztą nie wymaga specjalnych dowodów: Rosja dokonała przem ocy. Ale czy p o stkolonialnej, a więc osadzonej na absolutnej inności pom ieszanej z dom inacją? Sam C o n rad pow racał k ilka razy w swej biografii do zbaw iennych w ątków p anslaw izm u (wybijał m u je

9 Tam że, s. 64.

10 N a przykład C o n rad a pow ołuje się też M oore w przywoływanej pracy; D .C h. M oore

Is the Post - in the Postcolonial, s.121.

11 J. C o n rad Listy, oprac. Z. N ajder, przeł. H. C arro ll-N ajd er, PIW, W arszaw a 1968, s. 223; cyt. za: C. C avanagh Postkolonialna Polska, s. 65.

(7)

Borkowska Perspektywa postkolonialną na gruncie polskim

z głowy trzeźw y w uj), a jak tw ierdzi d oktor B ern ard M eyer zły stan zdrow ia p isa ­ rza po w ydaniu W oczach Zachodu m iał w ynikać z połow icznej id entyfikacji autora ze słow iańskością. Teoria k o lonialna nie zna ta k ich p rzy p ad k ó w 13.

Sytuacja ta jest zresztą b ardziej skom plikow ana niż C onrada, zup ełn ie fu n d a ­ m en taln a dla zro zu m ien ia skali pożytków, jakie w prow adza perspektyw a postko- lon ialn a do m yślenia o polskiej k u ltu rz e. W ydaje się, że postk o lo n ializm odbiera biografiom i dziełom artystycznym relatyw ną niezależność i swobodę. K ontestuje każde w yjście poza u p olityczniony stereotyp. N ieszczęsna polska h isto ria, której ciężar h ierarchizow ał przez lata p rze d m io t badaw czych zainteresow ań, n arz u ca­ jąc określoną p roblem atykę i język opisu (na przy k ład p roblem atykę narodow o­ w yzwoleńczą w rom antyzm ie i p o n ie k ąd całym w ieku X IX ), w yrzucona drzw iam i, pow raca oknem , w ym agając śledzenia politycznych uw arunkow ań każdego gestu i każdego kroku. Skoro naw et C onrad nie zdołał salwować się p rze d tym sposo­ bem m yślenia, cóż dopiero m ają począć pisarze żyjący przez lata po d rosyjskim butem ? C lare C avanagh cytuje w iersze k ilk u w spółczesnych polskich poetów, k tó ­ rzy - zd a n ie m au to rk i - w prost lub w „bardziej zaw oalow any sposób” w yrażają swój stosunek do im p e riu m (w podtekście: rosyjskiego). Ale nie w spom ina o tych, którzy p rag n ęli odwrócić uwagę od m yślenia politycznego. C zasam i zresztą byli to ci sam i ludzie, tylko uchw yceni w in n y m m om encie życia, w innych rolach, w in ­ nym stanie w yobraźni. N a przy k ład M iłosz czy Z agajew ski, pokazujący polityczne uw arunkow ania i dążący do odrzucenia historycznego balastu. O ni także w cho­ dzą do szerokiej kategorii „ludzi podw ójnych”, funkcjonujących na rodzim ym g ru n ­ cie. Podw ójnych podw ójnie.

Są ta m też postaci inne, dźw igające ciężar inaczej rozum ianej podw ójności. Takie, jak choćby P rus, k tó ry dośw iadczył polityczności swoich czasów n a własnej skórze, a jednocześnie przekazyw ał w Lalce i innych swych dziełach k o m u n ik a t dziw nej w naszych w aru n k ac h treści: w ażna jest nie polityka, lecz egzystencja, życie in n y m i słowy. To, że się jest. „Się” pojaw ia się b ardzo à propos. W egzystencji to, co w ażne, przychodzi do nas z zew nątrz. Staje się. W ydarza. N ie m am y w pły­ wu, w pływ u ostatecznego, na przełom ow e w ydarzenia egzystencjalne: narodziny, m iłość i śm ierć. W okulskiego perspektyw a ta fru stru je i rozbraja. Skoro tak, to czy w arto sięgać po drobiazgi? Ścigać w spraw ach w tórnych? W alczyć o resztki? N ie tylko polityka, ale aktywność społeczna, k arie ra , p ien iąd ze - b le d n ą wobec zasadniczo niepokonyw alnych znaczników ludzkiego losu.

Próba zw rócenia uwagi na fakt, iż Polska była skolonizow ana przez Rosję w cza­ sach zaborów, nie przynosi odkrywczych k o nstatacji. T rudno zresztą pogodzić ową kolonizację z pow szechnym przek o n an iem , jak iem u przeciw staw iali się tylko n a j­ odw ażniejsi publicyści X IX -w ieczni (m .in. A leksander Świętochowski), że góruje­ m y n a d Rosją, utożsam ianą z k u ltu rą azjatycką, barbarzyństw em , dzikością. Teza

13 N ie znajd zie tu taj zastosow ania, choćby nie w iem jak się chciało, teoria Bhabhy. Zob. H. B habha M im ikra i ludzie. O dwuznaczności dyskursu kolonialnego, przeł.

(8)

46

o kolonizacji pow ojennej kłóci się z m yśleniem o partym na tych sam ych p rze słan ­ kach: jesteśm y lepsi, wyżsi p o d w zględem k ultury, b ardziej ogładzeni, cywilizowa­ ni. Czy niecyw ilizow any dzikus m oże dokonać podboju? Tak. Ale czy m oże doko­ nać ak tu kolonizacji w ro zu m ien iu Saida? M oim zdaniem , nie. Ewa D om ańska, an alizu jąc festiw al p io se n k i rad zieckiej w Z ielonej G órze, a k o n k re tn ie kasety z koncertów , stanow iące h it epoki po 1989 roku, przy p isu je te m u zjaw isku cechy farsy: polska publiczność śm ieje się z tego, co przedstaw ia nag ran ie, na przy k ład z fragm entów w m ontow anego film u z czasów wojny. Zachow ując się w te n spo­ sób, potw ierdza swoją przynależność do m inionej epoki, swoje uzależn ien ie od standardów n arzuconych przez ag reso ra14. Czy to właściwe w yjaśnienie dla opisa­ nego zjawiska? Jedyne? N ajbliższe prawdy? Czy teoria H om iego K. B habhy o m i- m ik rze i n aślad o w a n iu zachow ań k o lo n iz ato ra p rzez kolonizow anego przylega sem antycznie do tego fragm entu? M oże festiw al w Z ielonej G órze był przyjm ow a­ ny przez zwykłego odbiorcę z całym dobrodziejstw em inw entarza, bez w chodze­ nia w analizy polityczne? M oże festiw al oglądany w serii najzabaw niejszych k ro ­ n ik film ow ych epoki P R L -u baw ił czym ś innym ? M oże jest w tym śm iechu n o sta l­ gia, ale nie za PR L -em , lecz za w spólną zabaw ą, której w tedy częściej n am d o star­ czano? A m oże sym patia dla R osji jest większa, niż zakładam y? I teraz, kiedy się jej nie narzu ca, w raca w n a tu ra ln e j n iedem onicznej postaci? Jeśli perspektyw a po stkolonialna służyłaby rew izji narosłych m itów i u p rzedzeń, byłyby powody, by ją w prow adzać. Jeśli n ato m ia st jedynym pro fitem , płynącym z jej w prow adzenia, jest potw ierdzenie daw nych stereotypów o uw ik łan iu naszego losu w sytuację geo­ polityczną, która trw a już nie jako tragedia, lecz jako farsa, a więc w form ie p o ­ zbaw ionej uskrzydlającej w zniosłości, to być m oże szkoda wysiłku.

B ardziej p rzekonujące jest u ru ch o m ien ie perspektyw y kolonizacyjnej od d ru ­ giej strony, tzn. postaw ienie Polaków w roli kolonizatorów , a nie kolonizow anych15. W ydaje się, perspektyw a m a sens w o d n iesien iu do określonych m iejsc i czasów, że wobec kresów stosowano w różnych p u n k ta c h h isto rii politykę kolonialną. K re­ sy sp ełn iają n iezbędne w aru n k i staw iane przez Saida jako autora te o rii o rien tal­ nej: te re n y kresow e były dla polskiego obserw atora u osobieniem egzotyki, były m oże nie tyle dzikie kulturow o, ile z pew nością „m łodsze”, podlegały p rez en ta cji zastępczej w języku i lite ra tu rz e o w iele dłużej. O polskiej polityce kolonizacyjnej p isano w cześniej, zan im Said n ap isał swoje dzieła: ro bił to na przy k ład D aniel Beauvois, a po tem m .in. Czesław M iłosz, Bogusław B akuła, A leksander F iu t,

Ger-14 E. D o m ań sk a Obrazy P R L -u w perspektywie postkolonialnej, w: Obrazy P R L -u , red. K. B rzechczyn, IP N , Poznań 2008. A rty k u ł d o stęp n y także on-line:

h ttp ://w w w .staff.am u .ed u .p l/~ ew a/D o m an sk a,% 2 0 O b razy % 2 0 P R L % 2 0 w % 2 0 p e rsp ek ty w ie % 2 0 p o stk o lo n ialn e j.p d f

15 S pośród polskich p rac na tem a t postk o lo n ializm u w łaśnie arty k u ły dotyczące kresów w ydają m i się najciekaw sze, przede w szystkim : A. F iu t Polonizacja?

Kolonizacja? „Teksty D ru g ie ” 2003 n r 6; B. B akuła Kolonialne i postkolonialne aspekty polskiego dyskursu kresoznawczego (zarysproblematyki), „Teksty D ru g ie ” 2006 n r 6.

(9)

Borkowska Perspektywa postkolonialna na gruncie polskim

m a n R itz, H an n a Gosk. Ale prekursorstw o należy się kom uś in n em u , Józefowi O brębskiem u.

Józef O brębski, w ybitny p o lski socjolog i etnolog, pisał - jak w iadom o - nie 0 kresach, ale o P o lesiu 16. N ie w szystkie tezy tyczące Polesia dadzą się przenieść na cały obszar kresów w schodnich, ale n iek tó re z n ic h m ożna przetransponow ać 1 uogólnić. W spom inał o tym sam au to r w jednej z późniejszych prac. W skazując na zjaw isko gw ałtownego zd erzania się w w ieku X X k u ltu ry prym ityw nej z cywi­ lizacją, stw ierdzał:

[Proces ten] nie jest in d y w id u aln ą w łaściw ością Polesia. Polesie dzieli go rów nie dobrze [zarówno z całym obszarem ] K resów W schodnich, jak i z eu razy jsk ą w sią sowiecką, p le­ m ionam i Konga i społeczeństw em M aroka, In d o ch in i Syjam u - w ogóle z tym i w szyst­ kim i obszaram i, które będąc aren ą k o n tak tu różnych k u ltu r, ras i cyw ilizacji, w p ierw ­ szym zaś rzędzie aren ą ko n flik tu k u ltu ry prym ityw nej z cyw ilizacją, w ykazują podobne zjaw iska i sta ją wobec podobnych problem ów [przedstaw iając tylko poszczególne w y­ p adki i fazy tego procesu]. (Dzisiejsza wieś poleska, P, s. 450).

K tóre w łaściw ości wsi poleskiej m ożem y traktow ać pars pro toto jako cechy k reso ­ we? Przede w szystkim k o n trast p om iędzy chłopskością a pańskością. K ontrast ten jest cechą daw nej Polski w ogóle, ale na Polesiu i na całych kresach przy jm u je on postać skrajną: przepaść dzieli ubogie, rozwalające się chłopskie chaty, często kurne, niew iele w ygodniejsze od chlew a, od olśniew ających pałaców m agnackich, zb u d o ­ w anych w b ezkresnych latyfundiach. K om entując dzieło Kraszewskiego, Wspomnie­ nia Polesia, Wołynia i L itw y (1860), O brębski pisał:

O braz Polesia, uw ieczniony przez Kraszew skiego, to nie jest obraz chłopskiego kraju; to obraz c hłopskiego życia w k raju p ańskim , w k raju książąt i m agnatów , ekskrólew iąt i ż u ­ brów kresowych. W tej drodze raz tylko n a tk n ą ł się K raszew ski na w idom y sym bol u k ry ­ tej pod chłopską pow łoką pańskości, gdy w przydrożnej karczm ie m ignęła m u p rzed ocza­ m i obficie zdobiona karoca, zaprzężona w czwórkę koni, wioząca nonszalancko w niej ro zp arte poleskie okazy ówczesnej szlachecko-ziem iańskiej złotej młodzieży. C h a ta do połowy w ziem i, chudzi, p ó łnadzy c hłopi i p a rad n a pań sk a kareta, to nie tylko elem enty k rajo b razu poleskiego, to sym bole poleskiej stru k tu ry społecznej: jej pańskości i jej rów ­ noczesnej chłopskości. (Polesie archaiczne, P, s. 33-34).

N igdy i nigdzie k o n trast m iędzy p an a m i a p o d d an y m i n ie był ta k wyraźny, a po ­ d ział społeczeństw a na k asty ta k zasadniczy, jak na k resa ch w czasach przed- uwłaszczeniow ych. N igdy i nigdzie różnice p om iędzy k astam i nie oznaczały tak

16 Poleskie prace O brębskiego, bibliografię przedm iotow ą, jak rów nież zestaw ienie prac o nim sam ym , przynosi książka J. O b rębski Studia etnosocjologiczne, t. 1: Polesie, red. nauk. i w stęp A. E ngelking, O ficyna N aukow a, W arszaw a 2007; cytaty z tego dzieła będę lokalizow ać w tekście głów nym , oznaczając je następująco: ty tu ł rozprawy, P, n u m er strony. O zasługach Józefa O brębskiego jako badacza kresów pisałam w artykule, którego ustalen ia częściowo w ykorzystuję w tym tekście: G. Borkowska Daleko od mitu. Kresy według Obrębskiego, „Prace Filologiczne. Seria

(10)

48

głębokiej przepaści: z jednej stro n y ”najwyższy g atu n ek w ielkopaństw a polskiego - królew ięta kresowe, z drugiej najniższa odm iana chłopstw a - ru sk i m użyk” (tam ­ że, P, s. 34). N igdy i nigdzie różnice m iędzy p an e m a chłopem nie były ta k ogrom ­ ne: dzieliło ich w szystko, także język i wiara.

K resy sprzyjały - pisze O brębski - nie tylko rozw ijaniu m agnackich fo rtu n , ale i rozkw itow i samej id ei w ielkopańskości; daleko od króla i urzędów bogaty m agnat był p an e m życia i śm ierci swych poddanych. F ikcją okazywała się idea dem okracji szlacheckiej; zależność od m agnata czyniła ze szlachciców posłuszne narzędzie w jego rękach. Radziw iłł Panie K ochanku „prow adził swój praw ie że k ró ­ lewski dwór w N ieśw ieżu, k rólem pogardzał jako p arw en iu szem ” (tam że, P, s. 37). N ie inaczej było w dobrach Potockich, C zartoryskich, O strogskich czy Sapiehów. E legancja i rozm ach łączyła się w kresow ych rezydencjach, a naw et dw orach szla­ checkich, z niespotykanym przepychem i „o rien taln ą p o m p ą”, jak pisze O bręb­ ski. N a d odatek te n kresow y styl ostentacyjnie zrywał z m acierzystym otoczeniem , był całkow icie oderw any od k ra ju - jak pow iadał K raszew ski - „lasu, piask u , b łota i rów nin” . A ltana w radziw iłłow skiej A lbie była wzorow ana na kościele św. Zofii w S tam bule, na stoły nieśw ieskie szły egzotyczne potrawy, nie w yłączając dań z re ­ niferów i dan ieli, w skarbcu leżały n ajp ięk n iejsz e kam ien ie i p erły świata. W y­ m ieniając za badaczam i epoki przedrozbiorow ej w yposażenie i bogactw a kreso­ w ych rezydencji, O brębski podkreśla, iż nie w iązały się one z in dyw idualnym gu­ stem k o n k retn y c h m agnatów ; były obow iązującym stylem życia całej w arstw y szla­ checkiej,

in sty tu c ją obyczajową, stw arzającą więzi w zajem nej zależności m iędzy trw oniącym i i zy­ skującym i, darow ującym i i obdarow anym i, k a p tu ją cą stro n n ik ó w i przyjaciół, re g u lu ją ­ cą przypływ y i odpływy osobistych wpływów i popularności, w yznaczającą m iejsce w z róż­ nicow anej i rozbudow anej h iera rch ii św iata szlacheckiego i dającą w yraz pańskiej p o ­ tencji m arn o traw cy ” (tam że, P, s. 42).

Ten styl życia ułatw ił w czasach porozbiorow ych pow szechną akceptację p olitycz­ nego status quo. N ow i lokatorzy m agnackich rezydencji, tacy na przy k ład jak Tu­ tolm in , n am ie stn ik cesarzowej w N ieśw ieżu, objąwszy w posiadanie pałace i m a ­ jątki, bez tru d u zjednyw ali sobie m iejscow ą szlachtę, w ydaw ali h uczne bale, re ­ kru tow ali do arm ii rosyjskiej m łodzież szlachecką. O brębski podkreśla, iż te n wiel- k o p ań sk i styl życia nie za n ik ł w czasach porozbiorow ych. W łaściciele dużych m ajątków w ydaw ali fo rtu n y na p ięk n ą porcelanę, jednoszybowe okna sprow adza­ ne z P etersburga, kryształow e lam py, brązy, antyki, drogie m a teria ły kupow ane w Lyonie, w ystawne tru n k i i potrawy:

P ański dw ór sk u p ia ł w sobie co było najosobliw szego, n a jprzedniejszego, najkosztow ­ niejszego i najw ykw itniejszego w k raju i za granicą, ale źródłem tego lu ksusu, w ykw in­ tu, z bytku i ekstraw agancji była zw yczajna nieuczona praca ruskiego m użyka, któ ry za­ p rzęg n ięty w służbę dw oru - w ysiłkiem sw oich m ięśni i prym ityw nym , przez siebie sa­ m ego sporządzonym narzędziem - z am ien iał płody ziem i poleskiej w p ro d u k t i tow ar w ędrujący na te sam e rynki zagraniczne, z których przychodziła kosztow na opraw a i su b ­

(11)

Borkowska Perspektywa postkolonialna na gruncie polskim

stancja w ielkopańskiego życia. W w ielkich ek o n o m iach m agnackich cała arm ia sług, ekonom ów i dozorców w ielk o p ań sk ich stała na straży tego procesu, za spraw ą którego chłopska praca i chłopskie życie zam ien iało się w zaw artość skarbca pańskiego, a sk a r­ biec p ań sk i - w treść życia pańskiego; w skrom nych dw orach hreczkosiejów ten skom ­ plikow any a p ara t redukow ał się do zwykłej szlacheckiej szk atu ły i ekonom skiego bata. I dlatego, choć nie każdy dw ór p ań sk i p rzy p o m in ał W ersal, każdy chyba m iał w sobie coś z B astylii. (tam że, P, s. 43-44).

D la O brębskiego jest oczywiste, że tylko dzięki prym ityw nem u ch ło p u i ziem i cały w ykw int k u ltu ry kresowej m ógł jaśnieć p ełnym blaskiem :

Bez ziem i i bez chłopa szlachecki dw ór przeistaczał się w zwykłą m użycką chatę, a pan - ni to w pana, ni to w chłopa, [lecz] w c udaczną ich m ieszaninę: w pana-chłopa, zagrodowe­ go szlachetkę, który ochłapam i i odpadkam i pańskiej k u ltu ry sycił swe iluzje pańskości i stanow ą m egalom anią pokryw ał rzeczywistość chłopskiej egzystencji. (tam że, P, s. 44)

Proces ten , zaobserw ow any już przez K raszew skiego w okresie m iędzypow stanio- wym, przybierze na sile po uw łaszczeniu.

K resy sprzyjały nie tylko k o n trasto m społecznym ; sprzyjały także rabunkow ej gospodarce. Zasoby kresowej przyrody w ydawały się niew yczerpane; korzystano więc z n ic h bez ograniczeń. W lasach i na rozległych b ło tach żyło wiele gatunków zw ierząt. Z abijano dzikie św inie i dziki leśne, łosie, sarny, zające i niedźw iedzie. Z abijano nie pojedyncze sztuki, ale u rządzano obławy z sieciam i, które przy n o si­ ły w ielką ilość upolow anej zwierzyny. W rzekach łowiono ryby: m .in. jesiotry, a ta k ­ że jazgarze i wiuny, czyli piskorze. Była ich taka obfitość, iż p rzy n isk im stanie w ody łow iono je gołym i rękom a. W n iek tó ry ch rela cja ch m ożna przeczytać, że św inie szły do rzeki, aby najeść się w padającym i do pysków rybam i! Pow szechnie polow ano na bobry. Jak p isał K azim ierz K ontrym , autor Podróży po Polesiu, w yda­ nej w ro k u 1839, „łowią je w sidła, zwane żelaza, na ścieżkach, k tóre czynią na śniegu, w ychodząc z dom ów i pow racając, a n iek ied y i w k lin a ch (gatunek sieci) zastaw ionych na ryby przy u p u sta ch m ły ń sk ich ” (cyt. za: tam że, P, s. 51). Ten sam obserw ator p o lem izuje z tezą, iż kresow i m agnaci ro zm nażają w swoich gospodar­ stw ach tyrolskie i szw ajcarskie bydło. Jest zdan ia, że nowe g a tu n k i sprow adza się raczej dla zabawy, nie patrząc na koszty. T erenem najw iększej i najb ard ziej syste­ m atycznej eksploatacji jest jed n ak las. D rzew a w ycina się na kresach masow o i ob­ rabia na m iejscu, p ro d u k u jąc klepkę. Część spław ia się od razu. Część idzie na opał. P ro d u k u je się też na dużą skalę potaż i smołę. D o rzadkości należą n a to ­ m iast fabryki i zakłady rękodzieła: zdarzają się fabryki sukna, m ydła, porcelany, n arz ęd zi żelaznych. Trzydzieści lat później, kied y reform a uw łaszczeniowa położy kres ustrojow i feu d a ln em u na kresach, m odel gospodarki g en eraln ie nie zm ieni się. Szlachta b ędzie ratow ać się p rzed długam i w yrębem i eksploatacją lasu, a chłop w lesie będzie szukał ra tu n k u p rze d głodem , zabijając naw et niedorosłą i objętą okresem ochronnym zw ierzynę. P rzykład szedł z góry.

Refleksja O brębskiego łączy dwie sfery rzeczyw istości, w innych dyskursach rozdzielane: rad y k alizm społeczny i nostalgiczne przyw iązanie do polskiej k u ltu ­

(12)

50

ry szlacheckiej. Badacz pokazuje n ieredukow alny zw iązek m iędzy n im i, sprzęg­ nięcie przem ocy i m echanizm ów kulturotw órczych:

S pekulacja lasem i chłopem w n a jp ro stszy i najm n iej skom plikow any sposób zm ie n iała p ańskie praw o w łasności do ziem i i człow ieka w pańskie d obra i w alory konsum pcyjne. N iszcząc las i niszcząc chłopa, przetw arzała prozaiczny żywioł chłopskiego krajobrazu Polesia w poezję i czar pańskiego dw oru kresowego i jego k u ltu ra ln e - rodzim e i egzo­ tyczne - uroki. Ta w łaśnie poezja i ten czar, tak sam o zaklęte w szlacheckim dw orku, jak i w pańskiej siedzibie, były głów ną sprężyną gospodarczej aktyw ności szlachcica-ziem ia- n in a, głównym celem i sensem jego zacofanego, rabunkow ego, rozrzutnego i irrac jo n a l­ nego gospodarow ania. S zlachcic-ziem ianin był to typ g o spodarza-konsum enta, nie p ro ­ ducen ta; zjadacza, nie wytw órcy dóbr. (tam że, P, s. 69)

Jeśli dodam y do tego uciążliw ości zw iązane z w y pełnianiem pańszczyzny, p ra ­ wo pierw szej nocy, kary, odesłanie w sołdaty itd., w ypada spytać, czy chłop kreso­ wy cierpiał b ardziej niż m ieszkaniec centralnej Polski? W ydaje się, że na jego sy­ tu ację składało się dodatkow o poczucie obcości: kulturow ej, językowej i relig ij­ nej. P an-ciem ięzca zm ieniał się w Lacha-ciem ięzcę:

M it L ach-ciem ięzcy nie był b ynajm niej w chłopskich tradycjach Polesia jakim ś reg io ­ nalnym i p rzelotnym w ątkiem literackim . Genezę swoją m iał w całych stuleciach h isto ­ rii chłopstw a ruskiego w g ran icach R zeczpospolitej szlacheckiej, w historycznych proce­ sach ek sp an sji polskiej k u ltu ry i polskiego n a ro d u szlacheckiego na ziem ie etn iczn ie ruskie. N a ziem iach tych polskość w samej swojej genezie historycznej w iązała się z u ci­ skiem i niew olą chłopską. Pańszczyzna i poddaństw o nie były tu tw orem rodzim ym , w y­ tw orem spo n tan iczn y ch procesów ew olucyjnych m iejscowego społeczeństw a rusko-litew - skiego. Były im p o rtem polskim , przyniesionym i instalow anym łącznie z p olityczną eks­ p an sją szlachty polskiej na ziem ie ruskie. (tam że, P, s. 107)

O brębski nie posługuje się m etaforą, nazyw a rzeczy po im ien iu , bezw zględnie rozpraw ia się z kresow ym m item . Jego zasługą jest zbudow anie logicznego ciągu przyczynow o-skutkow ego w relacji p a n - sługa i postaw ienie k ro p k i n a d i w kwe­ stii genezy k u ltu ry kresow ej. K resy w edług O brębskiego stanow ią p rze strzeń w ła­ dzy n arzuconej, nieliczącej się z tubylcam i, bezw zględnej wobec lu d z i i ra b u n k o ­ wej wobec przyrody. K resy są p rze strzen ią ogrom nych kontrastów m iędzy p a ń ­ skością (d ostatkiem i bogactw em ) a chłopskością (biedą i przem ocą). W ysoka k u l­ tu ra kresow a jest w ynikiem tej eksploatacyjnej po lity k i polskiej wobec zag arn ię­ tej ziem i. M użycka chata i m agnacka rezydencja to dwie strony tego sam ego m e­ dalu; potęgę w ielkich rodów zbudow ano na krzyw dzie m iejscow ego chłopa. M a on więc swój specyficzny i przem ilczany udział w legendzie w schodnich kresów Rzecz­ p ospolitej.

Był O brębski m ito b u rcą, ale nie b u rze n ie m itów było jego celem . A nna E ngel­ k in g w spom ina we w stępie do w ydania p ism poleskich, że etnolog planow ał n a p i­ sanie rozpraw y polem icznej wobec funkcjonującego w k u ltu rz e polskiej m itu Po- leszczuka (tam że, P, s. 28-29). Z zachow anych fragm entów w ynika, iż socjologa n ie interesow ał stosunek rzeczyw istości społecznej do fikcji literackiej. U znaw ał

(13)

Borkowska Perspektywa postkolonialną na gruncie polskim

bow iem , iż dzieła sz tu k i” „nie są analizą badaw czą, lecz literac k im m ontażem sen­ tym entów społecznych, czyli - m im o w szelkich pozorów i m im o wszelkiej m aska­ rad y - po p ro stu m item i le g en d ą” (Legenda leśnych ludzi, P, s. 438). Raczej chodzi­ ło więc o to, by zdem askow ać pseudow iedzę o polskich kresach, propagow aną przez a p a rat w ładzy w la tac h 20. i 30., a mówiąc językiem Saida - kolonizacyjny dys­ k u rs władzy:

Te d ziały poleskie po d zien n ik ac h , te specjalne n u m ery pośw ięcone Polesiu, fotografie przynoszące w iz eru n k i Poleszuków czy tez p róbki krajo b razu poleskiego, a rty k u ły k ra ­ joznawcze, pseudoetnograficzne, inform acyjne, propagandow e itp. - to są w łaśnie frag­ m enty dziś już niew ątpliw ie skrystalizow anej, opracow anej pod w zględem tem atu i lite ­ racko dość zgodnej legendy leśnych ludzi. Pseudo-obiektyw ny, quasi-krajoznawczy, se- m iinform acyjny i jakoby etnograficzny c h ara k te r tego typu p ro d u k cji nie pow inien tutaj nikogo mylić. M im o w szelkich pozorów obiektyw izm u, krajoznaw stw a, etn o g rafii, nie są one niczym innym , jak lite ra tu rą propagandow ą; nie p osiadają one c h ara k te ru obojęt­ nej, chłodnej i krytycznej in fo rm acji fachowej czy naukow ej. Ich pólnaukow y czy półfa- chowy c h a ra k te r to tylko pozór, tylko form a - tak bardzo ch arak tery sty czn a dla w spół­ czesnej m itotw órczości, dla usankcjonow ania głoszonych praw d i haseł, sięgających nie do rekw izytorni zużytych już i w yśw iechtanych dogm atów religijnych, ale chroniących się pod aureolę niesłabnącego i w ciąż m im o w szystko w zrastającego a u to ry tetu nauki. (tam że, P, s. 438).

O brębski przy k ład ał wagę do d em askacji określonego sposobu „czytania” pol­ skich kresów. M a rację A nna E ngelking, edytorka i k o m en tato rk a dzieł socjologa, kiedy in sp ira cji teoretycznych dla postaw y O brębskiego szuka z jednej strony - w funkcjo n alizm ie Bronisław a M alinow skiego, z drugiej zaś - w socjologii h u m a ­ nistycznej F lo rian a Z nanieckiego. Obie te in sp iracje łączy jedno - próba p rz e n ik ­ nięcia świata opisywanego, o parta na p rze k o n an iu o bliskości badanego i b a d a ją ­ cego i o m ożliw ości w zajem nego zrozum ienia. M yślę jednak, że na tych naw iąza­ n ia ch postaw a badaw cza Józefa O brębskiego się nie w yczerpuje. Pisząc ta k ża rli­ wie o p arad o k saln y m zw iązku łączącym m agnackie rezydencje z kato rżn iczą p ra ­ cą ruskiego chłopa, odw ołuje się O brębski także do in sp ira cji m arksow skiej. I n ie ­ przypadkow o jego św ietne po d każdym w zględem prace przy p o m in ają eseistykę W altera B enjam ina. Z tą, oczywiście, fu n d a m e n ta ln ą różnicą, że ta m te n opisywał rodzący się k ap italizm , w czesną now oczesność, rozwój m iasta i w spółczesnej te ch ­ n ik i, gdy tym czasem O brębski pozostał b adaczem polsko-ruskiej biedy, archaicz­ nej wsi i jej zacofania.

Z n ak o m ite w arsztatow o i m etodologicznie, o p arte na w ielo letn ich stu d iac h teren o w y ch a rty k u ły Józefa O b rębskiego pow staw ały w la ta c h 30. X X w ieku. P rekursorstw o badacza polskich kresów wobec perspektyw y postkolonialnej jest oczywiste, ale nie ono m n ie tu ta j interesuje. Być m oże zresztą w jakichś innych zak ątk ach św iata dokonano porów nyw alnych spostrzeżeń, o których nie w iem y na przy k ład z pow odu „egzotyczności” (dla nas, bo „egzotyka” jest zawsze dla kogoś) m a te rii i języka b ad a ń . Z a sk a k u je raczej co innego: ca łkow ite p o m in ię c ie tej trad y cji poznaw czej w polsk im dyskursie postkolonialnym , k tóry rozw ija się tak

(14)

52

energicznie, by nie pow iedzieć: lawinowo. D laczego pró b u jem y - m oim zdaniem - na siłę i bezkrytycznie zaadaptow ać do w arunków polsk ich p roblem atykę „o rien ­ ta ln ą ”, zw racając ta k m ało uw agi na rod zim y „ko lo n ializm ” i solidne prace na jego tem at? O dpow iedź na to p y tan ie - to już zu p e łn ie in n a historia.

Abstract

G rażyna BORKOWSKA

The In s titu te o f L ite ra ry Research o f th e Polish Academ y o f Sciences (W a rs z a w a )

A Post-colonial Perspective on the Polish Soil:

Some Questions of a Sceptic

T h e a u th o r disputes w ith th e statem ents w h e re b y Polish culture can, o r should, be exam ined using post-colonial criticism tools. T h e underlying assum ption is th a t th e foundation o f post-colonialism is n o t violence as such b u t violence w h e n c o m b in e d w ith inability to self­ rep re se n t (as p e r Said's classical definition). N e ith e r du ring th e te rrito ria l p a rtitio n n o r u n d e r th e com m unist rule did Poland lose th e potential o f expressing itself, although these possibilities w e re restricted then. A n o th e r question is w h e th e r Poland has e v e r acted as a coloniser; th e a nsw er is yes. O v e r th e ages, Poland colonised its eastern borderland areas, applying violence and substitute rep re se n ta tio n . T h e a u th o r d raw s o u r a tte n tio n to th e w o rk s by Polish sociologist and e th n o g ra p h e r Józef O brębski (1930s), pion e erin g as th e y w e re in th e m a tte r c oncerned, and to a w e a k awareness o f these w o rk s in to d a y 's scholarship (this recognition clearly does n o t re fe r to his o e u vre 's editors).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Oblicz ciśnienie p0 w osi rurociągu, jeżeli manometr wskazuje różnicę poziomów rtęci 80 cm, a oś rurociągu znajduje się 40 cm powyżej dolnego poziomu rtęci

Postać uogólnionego laplasjanu: Niech P będzie UL o

nych przyniesie w ydatne owoce w postaci lepszego jej zrozum ienia oraz przyczyni się do głębszego zbadania problem u relacji tradycji i nowoczesności oraz

(W czterechsetną rocznicę urodzin).. W czterechsetną ro­ cznicę urodzin opowiedział. W ydawnictwo groszowe imienia Tadeusza Kościuszki. Kra­ ków, nakładem księgarni

P odkreślono rów nież istotę n ieb ezp ieczeń ­ stw a rew izjon izm u zachodnioniem ieckiego, która polega przede w szystk im na zagrożeniu pokoju na św

uczeń poprawnie oblicza pola co najmniej 5 prostokątów, które mogą być umieszczone wewnątrz ramki jako obrazki - nie zapisując ich wymiarów.

Naprzód tedy ma być staranie, aby przed fortą wnętrzną konwencką (której klucze zawsze u matki być mają, i która [76] mocnie a zawsze ma być zamkniona, i za której

Transformacja Fouriera rozkłada sygnał na fale płaskie, opisywane funkcjami trygonometrycznymi, które propagują się nieskończenie długo ze stałą częstością.. W