• Nie Znaleziono Wyników

Jeszcze o Twardowskim

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jeszcze o Twardowskim"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Bugaj, Roman

Jeszcze o Twardowskim

Przegląd Historyczny 71/2, 333-342

1980

Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl,

gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych

i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie

w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego,

powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego

i kulturalnego.

Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki

wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach

dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.

(2)

D

Y

S

К

U

S

J

E

ROMAN BUGAJ t

*

j;

Jeszcze o Twardowskim

J W „Przeglądaie H istorycznym ” t. L X IX , 1978, zeszyt 2, s. 309—315 została ' zamieszczona obszerna w ypow iedź polem iczna Zbigniew a K u c h o w i c z a i Jac­

ka A. O j r z y ń s ' k i e g o dotycząca m ojej książki pt. „Nauki tajemne w Polsce w dobie Odrodzenia” (Zaklad Narodow y im. Ossolińskich — W ydawnictwo, W ro­ claw —W arszawa— K raków —Gdańsk 1969, s. 252). Autorzy stwierdzili m.in. co na­ stępuje:

„N ie polem izujem y z tezami całej książki, odwrotnie, sądzimy iż badania au­ tora dotyczą bardzo ważnej, mało znanej prolematyki. Nauki tajemne, alchemia, .magia wiązały się bowiem z mentalnością zbiorową, z postawą ówczesnych ludzi. Bez prześledzenia ipowiązań, uwarunkowań i zainteresowań ludzi Odrodzenia całą

(

dziedziną wiedzy tajemnej nie zrozumiemy w pełni poczynań i reakcji generacji

żyjących w Polsce X V I wieku, — — Uznając tedy zasługi autora w podniesieniu tak ważkiej problem atyki, polem izujem y tylko z jego tezami dotyczącym i same­ go Tw ardow skiego” (s. 309).

W nioski polem iczne można przedstawić w następujących punktach:

1. Twardow ski nie może być utożsamiony z „osobą przebyw ającego na dw o­ rze M niszchów maga Durana” ; nie miał on nic wspólnego z norym berczykiem

(

Lorenzem Dhurem, a zatem — nie był Niemcem.

2. „W yw ołanie ducha Barbary m ogło mieć miejsce, jak podaje Possel, około 1551 roku, nie zaś w przeszło 18 lat po śmierci królow ej. Powiązanie tego zda- rżenia z Twardow skim skłonni ibylibyśmy uznać za legendę, przypisaną czarno­ ; księżnikowi dużo później, najpraw dopodobniej na przełom ie X V I/X V II w ieku” .

3. W prowadzenie Giżanlki na dw ór i przedstawienie jej królow i odbyło się bez udziału Twardowskiego.

4. M oja teoria dotycząca D hura-Twardow skiego nie może stanowić „w yjaśn ie­ nia spraw i sporów dotyczących postaci czarnoksiężnika’ '.

5. „Na wielką uwagę — stwierdzają autorzy — zasługuje podana przez B. N o w' i с к ą, a potwierdzona przez R. B u g a j a wiadom ość że w aktach w yszo­ grodzkich występuje pod rokiem 1495 czarnoksiężnik Twardowski, jako postać żyjąca współcześnie. W ydaje nam się, iż dalsze poszukiwania w inny iść w

kie-I runku uzyskania dodatkowych inform acji o postaci wym ienionej w aktach w

y-I

szogrodzkich” (s. 315).

Г P odejm ując dyskusję na temat Twardow skiego autorzy nie zaprezentowali I żadnego nowego źródła ani żadnych nieznanych mi dotąd faktów rzucających

nowe światło na omawianą sprawę. Oparli się w yłącznie na zebranych i uiporząd-ľ kowanych przeze mnie materiałach i one jedynie stały się podstawą ich speku­ * lacji.

1

" Skoro wspom niany wyżej dokument wyszogrodzki z 1495 r. stanowił dla nich dowód podw ażający moją rekonstrukcję wydarzeń, to przed podjęciem polemiki

powinni byli zaznajomić się dokładnie z jego treścią i krytycznie ocenić jego wartość. W ystarczyła im jednak niepełna i niedokładna inform acja z drugiej - ręki.

(3)

W swej książce „Barbara Radziw iłłów na” Z. K uchow icz pisze: „Tw ardow ski jest postacią raczej niehistoryczną (zamieszczone ostatnio w iadom ości na temat istnienia i rzekomo niemieckiego pochodzenia czarnoksiężnika są dla mnie nie- przekonyw ające ', stąd też wielu badaczy traktuje całą sprawę jako bajkę” . Nieco dalej m ów iąc o relacji Joachima Possela stwierdza m.in.: „M otyw Barbary wzbudzał zainteresowanie, a legendarnej tajem niczości nabierał w kontekście baś­ niow ej postaci mistrza Tw ardow skiego” . W reszcie w „indeksie osób” zamieszczo­ nym w książce inform uje: „Tw ardow ski, niehisitoryczna posłać czarnoksiężnika z X V II w." *.

Natomiast w om awianej obecnie w ypow iedzi polem icznej K uchow icz zmienił sw ój pogląd i wraz z Ojrzyńskim tw ierdzi: „Nie uważamy iż Twardow ski stanowi postać baśniową, nie możemy wszakże przyjąć poglądów , iż był przebywającym w Polsce Niem cem ” <s. 310). Szkoda, że autorzy stwierdziwszy już, iż T w ardow ­ ski był postacią historyczną i doszedłszy do przekonania, że nie był Niemcem, nie udowodnili, kim był naprawdę, Polakiem , Włochem, czy kimś innym.

Przechodzę teraz do szczegółowego rozważenia argumentów przedstawionych

przez K uchow icza i Ojrzyńskiego. '

Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że zaraz po śmierci Zygmunta Augusta wybuchnął skandal związany z rozgrabieniem dóbr królewskich przez nieuczci­ w ych dworzan. W tej bardzo głośnej sprawie niepoślednią rolę odegrały praktyki magiczne szeroko uprawiane na dworze Zygmunta, które nawet m iały spow odo­ wać przedwczesną" śmierć króla. W iele interesujących szczegółów na ten temat zanotował Świętosław Orzelski s.

14 kwietnia 1573 r. złożył w sprawie czarów doniosłe zeznanie Stanisław Czarnotulski. Po nim zabrali głos dalsi świadkowie, m.in. dwaj dworzanie kró­ lewscy, Zieleński i iPęgowski. Pierwszy z nich stwierdził, że żona Gizy, matka Barbary, wraz z córką używały czarów na opętanie króla i sprowadziły za jego poradą babę czarownicę z miasta Błonia, a brał w tym udział Jerzy Hegner. ■Zeznający w (tej samej sprawie zaraz po Zieleńskim sekretarz Zygmunta Augu­

sta — Jakub Pęgowskd, oświadczał natomiast:

„M niszchow ie mieli u siebie dwóch magów, Gradowskiego i Durana, i posłu­ giw ali się nimi w swoich sprawkach. Inni dworzanie potwierdzali to oraz doda­ wali, że G radow ski podawał się za sługę Jerzego Mniszcha i jako sługa zawsze z nim chodził. Mniszech zaprzeczał tem u" 4.

Rzuca się tu w oczy wspólne działanie kilku osób: obu M niszchów, Mikołaja i Jerzego, G izow ej, jej córki Barbary, baby czarow nicy z Błonia, Jerzego Hegnera, wreszcie klientów M niszchów — m agów Gradow skiego i Durana 5.

Z przedstawionych faktów wynika następujący wniosek. Sprawa praktyk ma­ gicznych w ystępuje w życiu Zygmunta Augusta z tak dużym rozgłosem tylko jeden, jedyn y raz, m ianow icie w okresie kilku lat przed jego śmiercią. Wtedy właśnie i tylko witedy działają na dworze czarownice, panoszą się różni m agowie i astrologow ie krajowii i zagraniczni (wśród tych ostatnich Niemiec Leonard Thur- neysser i Belg W ilhelm Misocacus), w tedy odbyw ają się tajemnicze praktyki ma­ giczne, zaklęcia i czary. N%dy przedtem sprawy te nie w ystępow ały w takiej

1 R . B u g a j , M is tr z T w a r d o w s k i u> o b l ic z u h is t o r ii, [ w :] W ś w ie t le p ie ś n i i b a jk i. S tu d ia f o l k l o r y s t y c z n e , r e d . R. G ó r s k i i J. K r z y ż a n o w s k i , W r o c ł a w 1969, p a ss im . 1 Z . K u c h o w i c z , B a r b a r a R a d z iw i łłó w n a , Ł ó d ź 1976, s. 239, 267, 414— 415. • S. O r z e l s k i , B e z k r ó le w ia k s ią g o ś m i o r o , 1572— 1576 t. I, t łu m . W . S p a s o w i c z , P e t e r s b u r g — M o h il e w 1856, s. 66—67. * T a m ż e , s. 67. ‘ R . B u g a j , N a u k i t a je m n e w P o ls c e w d o b ie O d r o d z e n ia , W r o c ł a w 1969, s. 184.

(4)

J E S Z C Z E O T W A R D O W S K I M

335

skali i z tak wielkim natężeniem. Ponadto zastanawia rola m agów Durana i Gra­ dowskiego. Czy można tych faktów nie brać pod uwagę?

Pierwszą relację o Twardowskim podał w „D w orzaninie” Łukasz Górnicki. Nie bez znaczenia jest szczegół, że zaufany sekretarz króla ukończył swe dzieło 18 lipca 1565. W ysunąłem przypuszczenie, że owa enigmatyczna wzm ianka G ór­ nickiego o Twardow skim musi pozostawać w związku z przedstawionym i w yżej w y ­ darzeniami. Okres dzielący lata 1565— 1572 (data śmierci króla) jest zbyt krótki, aby można go było 'bagatelizować. Należało również wziąć pod uwagę doniesienia Jana Gizy (1573) i Joachima Possela (1624) o wyw ołaniu ducha Barbary R adziwił­ łówny, doniesienia potwierdzone w 1712 r. przez Stanisława Bielickiego*. Według Possela i Bielickiego sprawa ta łączy się ściśle z postacią Twardow skiego. Jan Giza, nie w ym ieniając osoby czarodzieja, twierdzi, że wydarzenie Ito miało m iej­ sce na Zamku królewskim w W arszawie w nocy z 7 na 8 stycznia 1569, a w ięc w tym samym okresie uprawiania praktyk magicznych na dworze królewskim.

K uchow icz i Ojrzyński zakwestionowali niniejszą datę i stwierdzili, że: „w y ­ wołanie ducha Barbary m ogło m ieć m iejsce, jak podaje Possel, oikoło 1551, nie zaś w przeszło 18 lat po śmierci k rólow ej” (s. 315). Autorzy nie w ypow iedzieli się, kto wów czas m ógł odgryw ać rolę ow ego „du ch a” . Barbara Giżanka oczywiście nie wchodzi tu w rachubę. Z drugiej strony sądzą oni, że „jedyn ym dokumentem świadczącym naprawdę o historyczności Tw ardow skiego” jest wspom niany w y ­ żej przekaz źródłow y z 14 czerwca 1495 cytow any przez B. Nowicką, a odnale­ ziony przeze mnie w Archiwum Diecezjalnym w Płocku. Zauważają przy tym, iż „dokument [ten jest] zgodny z anegdotą Górnickiego interpretowaną dosłownie, przy założeniu, że opowiada ona o wydarzeniu autentycznym z czasów Zygmunta Starego, gdy Twardow ski prawdopodobnie już nie żył” (s. 314). Autorzy przeoczyli jednak ważmy falkt. Jeśli nawet przy/puścimy, że chodzi tiu o owego Fwardosky’- ego, którego nazwisko K uchowicz i Ojrzyński zupełnie dowolnie i niezgodnie z tek­ stem nieznanego im źródła przeinaczyli na „T w ardow ski” , to skoro w roku 1495 był on osobą znaną i wym ienianą w dokumentach, musiał zatem liczyć wtedy co najm niej 40—50 lat. czyli zakładając że żył on jeszcze w 1551 roku — data wywołania ducha Barbary akceptowana przez autorów — wiek jego musiałby wynosić 96 lub 106 lat! Czy możliwe jest aby w obu przypadkach chodziło o tę samą osobę?

Gdyby K uchow icz i Ojrzyński przeczytali moją książkę uważniej stwierdzili­ by, że oprócz wspom nianego F w ardosky’ego wym ieniam jeszcze kilku innych Twardowskich żyjących w X V I w ieku: tak w ięc wspom niany tam jest rolnik K ac­ per Twardowski, zamieszkały w 1577 r. w w oj. sandomierskim, w pow. opoczyń­ skim 7, dalej W awrzyniec Twardowski, herbu Ogończyk, mąż Barbary Kow alskiej, herbu W ieruszowa, osiadłej około 1550 r. w w oj. sieradzkim 8, wreszcie magister sztuk i filozofii Jan Twardowski, autor łacińsikiego dziełka w ydanego w W ilnie w 1594 r . 9. Stosując metodę Kuchowicza i Ojrzyńskiego m oglibyśm y każdą z w y ­ mienionych osób dowolnie utożsamić z magiem Twardowskim.

W róćm y do relacji Łukasza Górnickiego, którą uznałem za pam flet w ym ie­ rzony w Twardow skiego, Jerzego Mniszcha i prawdopodobnie w Zygmunta A u ­ gusta, protektora czarodzieja. W pracy sw ej podkreśliłem , że facecja autora

• S. B i e l i c k i , N ie d z ie le k a z n o d z i e j s k i e , t o je s t k a a z n la na n ie d z ie lę c a ł e g o r o k u , C z ę s t o c h o w a 1712, s. 43— 14. 7 A . P a w i ń s к i, Ź r ó d ła d z ie j o w e t. X I V , s. 197, 294. • A c t a T e r r e s t r ia S ie r a d ., 1543; K . N i e s i e с к i, H e r b a r z P o ls k i t. V , w y d . J . N. B o b r o w i c z a , L ip s k 1840, s. 338; t. I X , s. 156. ' т . W i e r z b o w s k i , B ib li o g r a p h i a p o io n ia c a X V а с X V I ss. t. II, W a r z a w a 1891, s. 192, 298.

(5)

„D w orzanina” jest świadomie przez niego zaszyfrowana. Narażenie się królow i, od którego przecież Górnicki otrzym yw ał wcale pokaźne honorarium, nie było bezpieczne i w olał on nie wystawiać na szwank swej doskonałej p ozycji na dworze.

Kuchowicz i Ojrzyńsiki zakwestionowali mój pogląd i zgodnie z zapatrywaniem dawniejszych badaczy odczytali treść fa cecji dosłownie. Stanowiska swego nie potrafili jednak poprzeć żadnym przekonyw ającym dowodem.

Zmuszony jestem przytoczyć tu kilka fragm entów mej pracy, które pozwolą w yjaśnić omawianą kwestię.

„G órnicki, człow iek trzeźw o i realistycznie myślący, krzywym okiem patrzył na różnych magów, astrologów i alchem ików przebywających na dworze k rólew ­ skim, którym monarcha pośw ięcał czas i których obsypywał hojnym i honorariami. Jako dworzaninow i wtajem niczonem u w niejedną sekretną sprawę nieobce mu były praktyki magiczne Twardowskiego. Śmiał się z nich i uważał je za zwykłe oszustwo; znając jednak zamiłowania, upodobania i surowość króla nie m ógł po­ ruszać tych spraw głośno i otwarcie. Postanowił wykorzystać do tego pióro” 10. Cel „D w orzanina” jest wyraźnie dydaktyczny.

„K oniec tedy a cel — — — m ówi Górnicki — ku którem u dworzanin zamie­ rzać ma, ja rozumiem, iż ten jest, aby przez te wszystkie przymioty, które sie je ­ mu naznaczyły, pozykiwał tak bardzo sobie łaskę tego pana, przy którym będzie, iżby mu zawdy m ógł prawdę pow iedzieć o tym wszystkim, co by panu wiedzieć należało, a przedsię był pewien nie stracić tym łaski jego sobie” u .

Nieco dalej dodaje: „i to bych panu swemu przypomniał, aby był skutecznie nabożnym, bez owego bożkowaniia a lizania obrazków, przy tym też aby się nie wdawał w czarnoksięstwa, w czary i w inne wieszczby a w różki próżne” ls.

Nie śmiał jednak lojalny bibliotekarz króla poruszać z nim otw arcie drażli­ w ych zagadnień. „B ych którego z tych panów, które wiem, łaskę znał a chciał mu w olnie to, co mi się widzi, pow iedzieć, wiem pewnie, iżbych prędko z tej łaski w ypadł” 1S. Nie zamierzał jednak rezygnować ze swych planów. Facecja jego nosi wszystkie cechy ostrożności i dokładności przemyślenia sprawy 14.

Pragnę teraz wykazać, że G órnicki stosował tego rodzaju enigmatyczny spo­ sób pisania. Kwestię tę wyjaśnią uryw ki pochodzące głównie z księgi II „D w o­ rzanina” , w których Górnicki za pośrednictw em osób występujących w dyskusjach prądnickich przedstawia sw oją „teorię” komizmu.

„Zart abo kuńsztowna posługa nic inego nie jest, jedno jakieś oszukanie przyjacielskie w rzeczy ani szkodliwej, ani obraźliwej, a jeśli co, tedy nie barzo. Otóż jako w trefnych powieściach, gdy k to co nad pomysł a mnimanie ludzkie wyrzecze, tak tu, gdy się co komu nad nadzieję zstanie, hnet się temu ludzie śmieją. A le te żarty najbardziej chwalą, w których jest najm niej siprosności i ob­ razy, a najw ięcej misterstwa, i tychże dworzanin używać ma, bo ze szkodliwych żartów nieprzyjaźni i wielkie zaścia byw ają” 15.

„Z tych tedy trefności, które w krótkim rzeczeniu zależą, ta jest najsubtel­ niejsza, która z słowa abo rzeczy dw uw ykładnej roście, iż ją człow iek na inaksze, niż rzeczono, wyrozum ienie ułapi” .

11 R. B u g a j , N a u k i t a je m n e , s. 168. 11 Ł . G ó r n i c k i , D w o r z a n in p o ls k i , [ w :] P is m a t. I, o p r a ć . R . P o l i a k , W a rsz a ­ w a 1961, S. 398. ' 1! T a m ż e , s. 443; » 11 T a m ż e , s. 432. 1 “ R . В u g a j , N a u k i t a je m n e , s. 171. “ Ł . G ó r n i c k i , o p . c i t ., s. 267.

(6)

J E S Z C Z E O T W A R D O W S K I M

337

„O w a jakom pirw ej powiedział, takow e zatrefnowanie z rzeczy abo słowa dw uw ykładnego podoba się skoro najbarziej ludziom bo to nie leda rozum, który może rzecz, którą wszystcy jednako w ten czas rozumieją, ku inakszemu wyikładu przyciągnąć; przeto też takie rzeczenie barziej dziwne jest niż śmieszne, oprócz jeśli к niemu druga trefność przystąpi” .

„A e w e wszyitkiej trefności żadna rzecz trefniejisza ,nie jest, jaiko w yrw ać co nad pom ysł człow ieczy, iżby ten, kto onego słucha, iną rzecz usłyszał niż ta, której z myślą swą czekał. Dopiero te drugie [trefności] za tym idą, jako: nie- wyrozum ienie rzkomo czego, wykładanie inaczej rzeczy, czynienie przyrównania, w ynalezienie podobieństwa, m ów ienie jak oby nie к rzeczy, upominanie kogo z je­ go głupstwa i ine wszytki już mianowane trefności, które w ludziach śmiech pobudzają” .

„A le jądro tej trefności a w dzięczność wszytka w tym jest, aby człow iek pow iedając, jako sie rzecz w sobie miała, umiał wyrazić twarz, słowa, obyczaje i sprawę wszystkę tego, o kim m ów i, iżby ci, którzy słuchać będą, zapom niaw­ szy się mniemali, że to przed oczym a ich teraz się dzieje” .

„B yw a i w tym trefność, kiedy kto w rozm ow ie przyczynę jakiej rzecz iną zmyśli, niźli jest abo kiedy kto w ykłada p o swemu im ię czy je abo rzeczenie” [!!!].

„W spom nię też tu dworskie jedno zatrefnowanie, kiedy ow o człow iek iną po- wieda, a iną rozumie — nie aby prawie przeciw na rzecz m ów ić sie m ia ła ... (acz i to czasem ma swą gracyją), ale kiedy ow o kto statkiem m ów i a oną wszyst­ ką pow ieścią dw oruje, inaczej ito rozum iejąc, niż jako pow ieda” u .

Dalej pisze m.in. o tym, że świetnym przykładem dobrego żartu jest np. przedstawienie Niemca jaiko Polaka, zwłaszcza jeśli w tym „zach ow u je się uczci­ w ość przystojną ślachcicew i” .

Przytoczone cytaty dowodzą, że G órnicki stosował pewien szyfr w swych anegdotach i że dzięki temu, m e urażając niikogo bezpośrednio — uzyskiwał efekty hum orystyczne. Odgadując jego intencje i biorąc pod uwagę kontekst ówczesnych wydarzeń mamy pełne prawo przypuszczać, że opisana przezeń „nauka czarów ” k ryje dw ojaką treść i że sitanowi żart w ym ierzony w Twardow skiego, Mniszcha i — pośrednio — w króla.

Niehistoryczne i fik cyjn e zdarzenie, tetórego źródło — jak w ykazał J. K r z y ­ ż a n o w s k i i R. P o l i a k — b yło pod w ójne, włoskie i niem ieckie: Matteo Ban- dello i Sowizdrzał, przeniósł G órnicki w czasy Zygmunta Starego. Niektórzy ba­ dacze (wśród nich K uchow icz i Ojrzyńslki) opierając się bezkrytycznie na tym fa k ­ cie sądzili, iż działalność czarodzieja w ypada umieścić przed tym okresem, tzn. przesunąć ją na schyłek X V i na początek XTVI wieku. W ydaje mi się to zdecy­ dowanie niesłuszne. Jest faktem , że G órnicki niejednokrotnie zmieniał chronologię opisyw anych zdarzeń i um iejscow ienie w czasie niektórych osób. Pisze o tym następująco:

„W ięc go [czytelnika] ani to niechaj nie obraża, iż te osoby, które są w dia­ log w w iedzione, wespołek w szyscy jednego czasu u dworu z sobą nie byli..., wszakoż w szyscy ci znali się z sobą pospołu, a chociażby sie też nie znali, tedj mi to było wolno w toczyć je w dialog exem ple ludzi onych w ielkich, którzy tak-że czynili” .

„K ilka kunsztownych p o s łu g ... na on czas [żem] przytoczył, kiedy sie były jeszcze nie zstały; [!!!] w czym w iem iżem nie bardzo zbłądził, bo i to czasów dzi­ siejszych w ielekroć czynią uczeni ludzie” 17.

“ T a m ż e , s. 222, 223, 261, 20«, 230 1 242. H T a m ż e , s. 17— 18, 18.

(7)

Przeniesienie żartu o Twardow skim w czasy panowania Zygmunta Starego było w ięc, naszym zdaniem, jeszcze jednym mistrzowskim posunięciem autora „D w orzanina” , który w ten sposób pragnął zaszyfrow ać sw oje intencje i uniknąć gniewu króla. Nie zapominajmy, że w tym czasie (1565) Duranovius-Tw ardow ski żył i działał na dw orze i cieszył się łaską swego m ożnego protektora.

Stwierdziwszy, i e mag Duranovius był postacią historyczną (relacja Orzelskie- go) wysunąłem hipotezę, że właśnie on stanowił osobę wym ienioną w om ów ionej facecji. Zgodnie ze sw ym i intencjam i dydaktycznym i autor „D w orzanina” prze­ łożył po prostu obcego „D uranoviusa” (łac. durus — twardy) na sw ojskiego „T w a r­ dow skiego” , z powodzeniem zresztą, gdyż „D uranovius” zginął z czasem bez­ powrotnie, podczas gdy „T w ardow ski” został w naszym kraju na zawsze i takim go znają w szyscy późniejsi autorzy.

Skoro Duranovius działał na dworze królew skim i spełniał jakieś usługi — to otrzym yw ał za nie wynagrodzenie. W związku z tym zadałem sobie trud przejrzenia kilkudziesięciu tom ów rachunków dworu królew skiego Zygmunta A u ­ gusta. Nazwiska Twardow skiego tam nie znalazłem, natomiast stwierdziłem, że w rachunkach z lat .1549— 1572 figuruje kilkakrotnie „Dominus Dhur” , ,,Dor Schwaib” 18.

Jest znamienne, że w latach 1563— 1572 obok Dhura prawie zawsze występują osoby zamieszane w aferę Giżanki, a wym ienione przez Orzelskiego. Tytułem przykładu przedstawię kilka w ybranych faktów , choć m ógłbym podać ich znacz­

nie w ięcej.

-Tak w ięc matka Barbary, „obyw atelka W arszawy, Gizina” już w 1563 r. dostarczała dw orow i cynam onu, cukru i innych a rty k u łó w 1·. W tymże roku i p o ­ tem w ystępuje w rachunkach Jerzy M n iszech 20. W latach 1563— 1572 ob ok „Dora Schw aba” jest kilkarotnie w ym ieniony Pęgowski, ten sam, który złożył jedyne zeznanie o D uran oviu sie21. Mamy tam również Krasińskiego oraz Hegnera zamie­ szanego — jak w iadom o — w sprawę sprowadzenia do króla baby czarownicy z miasta B ło n ia 22. Skądinąd wiemy;, że Hegner „posiadał kram z tow aram i łok cio­ w ym i i norym berszczyzną” , c o w skazyw ałoby na jego kontakty z kupcam i z No- rymbergi, może z rodziną Dhurów 2S. Czy są to wszystko przypadki?

Ponadto w rachunkach z 1563 r. i lat następnych w ystępuje jakiś „Laurentio obroczn y” wym ieniany zawsze obok Jakuba Piaseckiego, koniuszego koronnego*4, ale nigdy obok Dhura. Można byłoby w yciągnąć wniosek, że nazwisko i imię, „D hur” i „Laurentius” stosowane były zamiennie i że odnosiły się do jednej osoby. D ow odziłyby one także, że ów „Laurentius Dhur” w ykon yw ał obowiązki ściśle związane z zajęciem koniuszego, o czym wspomina w sw ej relacji z 1578 r. Józef Wereszczyński, u A G A D , R a c h u n k i d w o r u k r ó l e w s k i e g o Z y g m u n t a A u g u s t a : R e g e s t r u m r a c l o n a l e — ( s u b J . L u t o m ir s k i t h e s a u r a r lo p e r c e p t a r u m e t e x p e n s a r u m ) , 1549— 1551: D o : D h u r (s.77), D D h u r (s. 85); 1564 (n r 201): D o r S c h w a b (s. 6 7a ); 1571 (n r 234): N o m in e D o r (s. 13). A G A D , R a c h u n k i 1563, n r 194, s. 22. « T a m ż e , 1563, s. 127 b . T a m ż e , 1564, n r 199, s. 52, 86a i n r 201, s. «7. ** T a m ż e , 1564, n r 202, s. 98 a. » P o r . J e r z y H e g n e r , P S B t. I X , s. 339—340. “ A G A D , R a c h u n k i 1563, s. 133b; 1567, s. 152, 172b, 181; 1572, s. 245b. M o ż n a b y tu z a d a ć p y t a n i e : d la c z e g o z a n o t o w a n o „ L a u r e n t i u s ” , a n i e „ W a w r z y n i e c ” ? Z d r u g i e ] s t r o n y d o k o n a n e p r z e z e m n ie p a r a d o k s a ln e z e s t a w i e n i e : „ o b r o c z n y ” i „ m a g ” je s t u z a s a d n io n e . Z u w a g i n a n e g a t y w n e s t a n o w is k o d u c h o w i e ń s t w a p r a t y k i m a g ic z n e m u s ia ły b y ć u p r a w ia ­ n e w t a j e m n i c y . F u n k c j a o b r o c z n e g o m o g ł a f s t a n o w ić p a r a w a n d la i s t o t n y c h u s łu g o d d a ­ w a n y c h k r ó l o w i. T w a r d o w s k i p o s ia d a ł z r e s z t ą j a k i e ś u m i e ję t n o ś c i w o b c h o d z e n i u s ię z k o ń m i. Z a n o t o w a ł t o n a w e t A n d r z e j M o r s z t y n w w i e r s z u „ N i e o b i e c a n y k ą s e k ” (1675) m ó w i ą c , ż e i c h n a T w a r d o w s k i e g o n ie z je ź d z is z k o b y l e ” .

(8)

J E S Z C Z E O T W A R D O W S K I M

339

Przedstawione fakty nie są oderwane i przypadkowe, i dowodzą — zgodnie z relacją Orzelskiego — że w w ym ienionym okresie Dhur, Pęgowski, Mniszech, Krasiński, Gizina i Hegner (że pom inę Grota, W ypczyńskiego i innych) działali wspólnie i że oddawali królow i różne usługi. Upada zatem twierdzenie Kucho­ wicza i Ojrzyńskiego, że „jeśli w śledztwie w czasie bezkrólew ia wym ieniano Durana jako maga M niszchów, to tym samym wątpliwe się stają przypuszczenia autora o roli Twardow skiego na dworze królew skim ” (s. 313). Jestem głęboko przekonany, że rachunki dworu królew skiego całkow icie popierają m oją tezę.

Stwierdziłem, że norym berska rodzina Dhurów już od pierw szej połow y X V I w. utrzymywała ścisłe kontakty z 'Polską. W 1531 r. kupiec gdański W olf Fulder sprzedał braciom P aw łow i i W olffow i Dhurom z N orym bergi kawałek rogu jednorożca, który był w ów czas stosowany jako cenny lek. Ekspertyza apte­ karzy norym berskich wykazała, iż dostarczony produkt nie jest autentycznym rogiem jednorożca; a że został zakupiony za olbrzym ią — jak na ow e czasy — kwotę 650 guldenów, bracia D hurowie w ytoczyli Fulderow i proces, domagając się unieważnienia transakcji. W 1538 r. interweniowała w tej sprawie u króla Zyg­ munta I również rada miasta N orym bergi. K ról zw rócił się do doży weneckiego Pietra Loredano z prośbą o cenę preparatu przez lekarzy doży. Poniew aż i ta ekspertyza wypadła dla Fuldera niepomyślnie, ostatecznie w 1541 r. został on zmuszony do ratalnego spłacenia sum y braciom D h u rom 25.

Szukając potwierdzenia relacji Józefa W ereszczyńskiego z 1578 r., według której Franciszek Krasiński poznał Twardow skiego w Wittenberdze, przestudio­ wałem akta im m atrykulacyjne tam tejszego uniwersytetu i biorąc pod uwagę przytoczone inform acje z rachunków dw oru królew skiego stwierdziłem, że w 1532 r. za rektoratu „D octissim i viri D. M elchioris Fend arcium Magistri et Lieentiati m edicinae” został m.in. wpisany na studia norym berczyk Laurentius (Lorenz) Dhur *·.

Identyczność tego nazwiska, jego brzmienia i pisowni z nazwiskiem osoby z rachunków dworu królew skiego była tak uderzająca, że wysunąłem dalszą hipotezę, iż chodzi tu o jedną i tę samą osobę ” .

Uważam nadal, że teoria m oja popraw nie tłumaczy wspom niane wydarzenia, podczas gdy sugestia K uchowicza i Ojrzyńskiego nie wyjaśnia niczego. Autorzy muszą przyznać, że zarówno nieliczne źródła pisane jak tradycja dziejow a łączy maga Twardow skiego właśnie z osobą króla Zygmunta Augusta. Jak w ięc tłu­ maczą oni związek ich F w ardosky’ego z 1495 r. z w ym ienionym monarchą, scenę wyw ołania ducha Barbary R adziw iłłów ny po r. 1551, zdarzenie ze szlachcicem w Bydgoszczy datowane przez Possela na r. 1570; wreszcie czary i praktyki m agicz­ ne uprawiane właśnie — jak świadczą dokumenty — w latach 1565—1572? Co mogą pow iedzieć o zapisach w rachunkach dw oru królew skiego, o obszernej rela­ cji Orzelskiego i nieznanego „polskiego dworzanina i w ychow ańca Zygmunta A u­ gusta*8, o paszkwilach piętnujących Barbarę Giżankę? Dlaczego nazwisko Dura- noviusa w ym ieniono akurat wtedy, gdy badano aferę kochanicy królew skiej? Wreszcie, jak wyjaśnią istnienie zwierciadła Twardow skiego w rezydencji K ra­ sińskich w W ęgrowie? Co powiedzą o relacji jezuity Adama Naramowskiego z 1724 r. o księdze magicznej Twardow skiego przekazanej po śmierci Zygmunta Augusta wileńskiem u kolegium jezuitów?

“ W A P G d a ń s k , K s ię g i m ie j s k ie , 300, 59/9, s. 169, o r a z D o k u m e n t y , 300, D 17, 3. " C . E . F o e r s t e m a n n , A lb u m A c a d e m i a e V it e b e r g e n s is a b A . M D II u s q u e a d A . M D L X , L ip s ia e 1841, s. 146. ” R . B u g a j , N a u k i t a je m n e , s. 197. " R ę k o p is m h i s t o r y c z n y p o l s k i d w o r z a n i n a i w y c h o w a ń c a Z y g m u n t a A u g u s t a , w y d . A . E. К o ź m i a n , W r o c l a w 1845, s. 56— 57, 66— 67.

(9)

Przechodzę teraz do relacji Jana Gizy (Ghysaeusa) z 1573 г., którą K ucho­ w icz i Ojrzyński uznali za falsyfikat. To, że oryginał rękopisu odkrytego przez

L. P r z y b y s l a w s k i e g o z Łodzi, a w ykorzystanego przez Tadeusza K u t z a , jest nieznany i że nie cytują go inni, pow ażni uczeni okresu m iędzyw ojennego, nie stanowi jeszcze dowodu podważającego autentyczność dokumentu. Autorzy raie w ykazali, iż L. Przybysławski w ogóle nie istniał! Nie ustosunkowali się do faktu, że Jan Giza b y ł postacią historyczną, autorem kilku wierszowanych utworów wydanych w K rakow ie w 1588 r.

Książeczka pt. „G iżanka” Licząca 62 strony została wydana w W arszawie w 1932 r. jako nr 196 „B iblioteczki H iStoryczno-G eograficznej” i „P olskiego cyklu obyczajow ego” . W brew tw ierdzeniu autorów nosi znamiona źródłow ej pracy histo­ rycznej. W tekście T. Kutz cytuje szereg pow ażnych źródeł i podaje bibliografię przedmiotu. W ykorzystuje nieznane dokum enty m.in. z Archiwum A kt Daw nych w Warszawie, podając ich sygnaturę. Tak np. raport „K om isji do badania podziemi warszawskich” sporządzony w 1865 r. przez generała majora barona von Frede- riksa („Kancelaria Namiestnika” ) nosi sygnaturę: A A D w W arszawie, nr 21548 A (s. 14 i 45). T. K utz pow ołał się rów nież na łacińską relację Joachima Possela o w yw ołaniu ducha Barbary R adziw iłłów ny oraz na relację Orzelskiego, a zatem korzystał z pow ażnych źródeł historycznych.

Doniesienie Jana G izy zrelacjonow ane przez Kutza wnosi do badanej sprawy szereg elem entów now ych i nieznanych, wszakże doskonale pasujących do ogól­ nego tła historycznego. Oczyw iście do czasu odnalezienia oryginału dokumentu kwestia jest otwarta i fakty te należy traktow ać warunkowo. Autorzy przeoczyli moją uwagę (s. 178), że Kutz nie potrafił w ykorzystać omawianego rękopisu i sam odnosił się do niego krytycznie. Dowodzą tego jego słowa: „T en ustęp z opow ia­ dania Ghysaeusa, jak zresztą i cała scena inw okacji, w ydaje się bardzo niepraw ­ dopodobna” (s. 43). Czy tak m ógłby pisać autor sfabrykow anego przez siebie dokumentu?

W iele do myślenia daje zamieszczona w rękopisie Ghysaeusa data w yw oła­ nia ducha królow ej Barbary: n oc z dnia 7 na 8 stycznia 1569 r. Dlaczego tak dokładnie pasuje ona do zrekonstruowanych przeze mnie wydarzeń historycz­ nych? Czy K utz nie znając m ojego wyjaśnienia omawianej sprawy m ógł ją w ym yślić dow olnie w 1932 roku? K w estionując rok 1569 autorzy w ypow iadają pogląd, że „w yw ołan ie ducha tuż po śmierci k rólow ej przy ówczesnym stanie Zygmunta Augusta jest o wiele bardziej psychologicznie uzasadnione, biorąc też pod uwagę, że król od m łodości interesował się wiedzą tajemną” {s. 312). Odpo­ wiem na to własnym i słowaimi Kuchow icza: „W testamencie, pisanym w d w a ­ dzieścia lat po odejściu ukochanej, [Zygm unt August] wydał polecenie dotyczące je j nagrobka” **. Czy i w tej sprawie autorzy zachowują pogląd w yrażony w yżej?

Z m ateriałów przytoczonych przez Orzelskiego wynika, że data w yw ołania ducha Barbary podana przez Ghysaeusa jest bardziej praw dopodobna niż rok 1551 w ym ieniony przez Possela. W skazuje na to pośrednio rów nież opow ieść G ór­ nickiego o „nauce czarów ” zamieszczona w „D w orzaninie” , w której nie znajdu­ jem y żadnej aluzji do in w okacji zm arłej Barbary. G dyby seans odbył się przed opublikow aniem „D w orzanina” ,<1565) G órnicki praw dopodobnie nie om ieszkałby w jakiś sposób wykorzystać tego faktu w pam flecie wym ierzonym w T w ardow ­ skiego i Jerzego Mniszcha.

A utorzy p odjęli jeszcze inną próbę zdyskredytowania Kutza stwierdzając, że zajm ow ał się problem atyką spirytyzmu i, hipnotyzmu i że publikow ał prace z tej dziedziny. Pragnę tu poinform ow ać Kuchlowicza i Ojrzyńskiego, że hipnoza weszła

(10)

J E S Z C Z E O T W A R D O W S K I M

341

już do w spółczesnej nauki, a zjaw iska spirytyzmu badali uczeni tej miary, co W illiam Crookes, Charles Richet, Maria Skłodowska-Curie, Piotr Curie, Julian O chorow icz i wielu innych. Maria Skłodowska-Curie wraz z m ężem Piotrem Curie i Charlesem Richetem w ielokrotnie seansowała z głośnym medium w łos­ kim, Eusapią Paladino *°. Jest w ięc pozbawione naukowych podstaw ośmieszanie zjawisk, które są dla nas niezrozumiałe i niepojęte, a które w przyszłości zo­ staną zbadane i w yjaśnione przez naukę.

K uchow icz i Ojrzyński stwierdzają: „W reszcie sprawa śmierci Twardowskiego. Zdaniem autora, po w yw ołaniu ducha Barbary stał się T w ardow ski właścicielem «tajem nicy stanu», której ujaw nienie m ogliby Krasiński i M niszchowie przypłacić głową. Przypuszczenie takie budzi uśmiech. Nie tak łatwo w Polsce spadały gło­ wy, a już zwłaszcza m inistrów” , (s. 314). A le już na następnej stronie piszą oni:

.Zygmunt August był człow iekiem zabo.bonnym, niem niej krytycznym , inteligent­ nym i mściwym . W ykrycie tego rodzaju oszustwa m ogło spow odow ać dla dw o­ rzan fatalne konsekw encje” (s. 315). A zatem nie m oje przypuszczenie tylko ta- iie w y w od y mogą budzić uśmiech.

Janowi K u c h c i e , autorowi szeregu cennych prac o Tw ardow skim K ucho­ wicz i Ojrzyński im putują poglądy, których nigdy nie głosili, że m ianow icie mówiąc o historyczności T w ardow skiego „przytaczał jednak dow ody bardzo wątłe również w e własnym odczuciu” (s. 309). Autorzy p o prostu m e znają dwóch innych rozpraw Kuchty, w których w oparciu o źródła historyczne i ich analizę właśnie całkiem zdecydow anie w ypow iedział się on za historycznością po­ staci maga *l.

A utorzy zarzucają mi stosowanie „sw oistej selekcji” , w pow oływ aniu się na prace, które ilustrują m oje tezy, a przem ilczaniu tych, które są dla mnie n iew y ­ godne (s. 310). W ym ieniają tu p ublikacje L. K o l a n k o w s k i e g o , S. S z e n i c a , M. B o g u c k i e j i Z. K u c h o w i c z a . Prac tych nie cytow ałem , ponieważ nie wnoszą niczego now ego do om aw ianego tematu. G dyby było inaczej, sami auto­ rzy w sw ej w ypow iedzi nie om ieszkaliby ich wykorzystać.

Autorzy stwierdzają: „Już poprzednie studium Bugaja w yw ołało zaintereso­ wanie w ielu historÿkôw kultury, uznanie jednak nie było powszechne, spotykało się głosy odnoszące się d o tw ierdzeń autora z rezerw ą” (s. 309—310). W swej książce o ,^Barbarze Radziw iłłów nie” K uchow icz w ypow iedział się jeszcze ostrzej. Zacytuję tylko ostatnią część przytoczonego już zdania: „ ---stąd też w ielu ba­ daczy traktuje całą sprawę jako ba jk ę” . Na poparcie tych sądów K u ch ow icz i Oj­ rzyński nie przytoczyli jednak żadnego nazwiska.

A oto podsumowanie m oich w yw odów .

1. K uchow icz i Ojrzyński niew łaściw ie ocenili wydarzenia historyczne mające miejsce na dw orze króla Zygmunta Augusta w latach 1565— 1572, w których to wydarzeniach ważną rolę odegrały praktyki magiczne. Błędnie też p ojęli rzeczy­ wistą działalność maga Duranoviusa ( = Twardowskiego) oraz jego kontakty z kró­ lem.

2. Twierdzenie autorów, że Tw ardow ski nie był Niemcem zupełnie nie zo­ stało przez nich udowodnione; nie w ykazali oni jego rzeczyw istej narodowości. Również dowodząc, iż norym berczyk Lorenz Dhur (Duranovius) nie był T w ardow ­ skim, nie w yjaśnili, kim on był istotnie i nie podali jego biografii.

" „ B u l l e t i n d e l ’I n s tit u t g é n é r a l P s y c h o lo g i q u e ” , 1908: R a p p o r t s u r le s s é a n c e s d 'E u s a p ia

P a la d in o à l ’ I n s tit u t g e n . p$. e n 1905, 1909, 1907 e t 1908. J u le s C o u r t ie r .

** J. K u c h t a , H i s t o r y c z n o i ć p o s t a c i T w a r d o w s k i e g o w ś w ie t le ź r ó d e ł, L w ó w 1928; t e n ż e , M is tr z T w a r d o w s k i , k r a k o w s k i c z a r n o k s i ę ż n i k X V I w i e k u , „ S p r a w o z d a n ia z c z y n ­ n o ś c i i p o s i e d z e ń P A U ” t. X X X I V , 1929, s. 23— 27.

(11)

3. Autorzy stwierdzali, że „nauka czarów ” opowiedziana przez Górnickiego w „D w orzaninie” jest „w ydarzeniem autentycznym z czasów Zygm unta Starego” , podczas gdy już Julian Krzyżanowski i Roman P oliak wykazali, że fik cyjn a fabuła fa cecji została przez G órnickiego przejęta z opowiadań o Sowizdrzale i błaźnie esteńskim Gonelli. Ponadto autorzy nie potrafili odczytać rzeczywistego sensu zaszyfrow anej relacji.

4. A probu jąc rela cję Joachima Possela (1624) o w yw ołaniu ducha Barbary R adziwiłłów ny w roku 1551 autorzy św iadom ie pom inęli milczeniem jego donie­ sienie o przygodzie szlachcica z Tw ardow skim w roku 1570.

5. Autorzy nie ustosunkowali się do relacji jezuity Adama Naram owskiego o autentycznej księdze Twardow skiego „O pus m agicum ” i o przekazaniu je j po śmierci Zygmunta Augusta wileńskiem u Kolegium jezuitów.

6. Negując związki Twardow skiego t, 'Franciszkiem Krasińskim autorzy nie w yjaśn ili faktu istnienia tzw. Zw ierciadła Tw ardow skiego w kościele w W ęgro­ w ie w ybudow anym przez Jana Bonawenturę Krasińskiego.

7. P ow ołując się na nieznany sobie dokument z 1495 r. odkryty przez B. Nowicką, a odnaleziony i zbadany przeze mnie w A rchiw um Diecezjalnym w Płocku, w którym występuje jakiś Fwardosky, autorzy zupełnie dow olnie przeina­ czyli jego nazwisko na „T w ardow ski” i bezpodstawnie utożsamili go z głośnym magiem. Nie w yjaśnili kwestii podstaw ow ej — w jaki sposób scena w yw ołania ducha Barbary R adziw iłłów ny po 1551 r. została łączona z osobą żyjącą przeszło pół w ieku w cześniej, a także roli tej osoby w podaniu o czarodzieju Twardow skim działającym w drugiej połow ie XVII stulecia.

Cytaty

Powiązane dokumenty

bi1 informuje, że zdjęcia umieszczone w gazetce mogą odbiegać od wizerunku artykułu znajdującego się w sprzedaży. bi1 informuje, że nie odpowiada za błędy powstałe

„wyrodził się” z rodziny, byłem ja. Ponieważ w ratuszu pa- noszyli się Niemcy, rodzice doszli do wnio- sku, że lepiej będzie, gdy przyjdę na świat w Piwnicznej, wprawdzie

Ogromny wkład w  zbieranie materiałów, prze- prowadzanie analiz, przygotowanie i dopracowywanie ilustracji, a także sam tekst wnieśli pracownicy i współ- pracownicy Biura

Jak groźny jest dzisiejszy świat, skoro Ojciec Święty cieszy się i chwali lekarzy za to, że nie podejmują działań, które prowadziłyby do zniszczenia

„W południe w sali I w starym gmachu zebranie profesorów, którym przyznano mieszkania w domu profesorskim. Zebranie odbyło się z inicjatywy kilku z tych profesorów – szło o to,

– Po skręceniu w prawo z ulicy Chudowskiej (od strony autostrady A-4 – Obwód Utrzymania Autostrady Kończyce – na granicy Zabrza i Rudy Śląskiej) przed rzeką Kłodnicą

Dobrym synonimem social media jest także wyrażenie sieci społecznościowe 3 , bądź też angielskie brzmienie Social Network Sites (SNSs) 4.. Portale te mogą mieć

Ustalmy, że ścieżka rozpoczyna się w górnym wierzchołku czworościanu, który na siatce reprezentowany jest przez czarny punkt w lewym dolnym rogu (a na sieci przez. wszystkie