• Nie Znaleziono Wyników

"Klasycyzm czyli Prawdziwy koniec Królestwa Polskiego", Ryszard Przybylski, Warszawa 1983 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Klasycyzm czyli Prawdziwy koniec Królestwa Polskiego", Ryszard Przybylski, Warszawa 1983 : [recenzja]"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Kizwalter, Tomasz

"Klasycyzm czyli Prawdziwy koniec

Królestwa Polskiego", Ryszard

Przybylski, Warszawa 1983 : [recenzja]

Przegląd Historyczny 76/4, 892-898

1985

Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl,

gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych

i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie

w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego,

powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego

i kulturalnego.

Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki

wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach

dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.

(2)

zugunsten einer politischen Emanzipation der R epublik gekom m en (s. 42). Może

winno być vor a nie von, ale i wówczas określenie owej sytuacji budziłoby zastrze­ żenia. Zbyt daleko idącym w ydaje się twierdzenie, że w m arcu 1791 r. Rosja praw ­ dopodobnie była gotowa do rozbiorowego porozum ienia z Prusam i (s. 46); cytow ane w przypisie 82 źródła nie dają dostatecznej podstaw y do takiej interpretacji. L ap­

sus calami stanow i zdanie, że sejm 1793 r. über die von Russland und Österreich diktierten U nterw erfungsverträge debattierte (s. 51). W sposób niepełny w yjaśnio­

no działanie liberum veto pisząc, że dawało ono poszczególnemu posłowi możność obalenia każdego postanowienia sejmowego (s. 76). Zbyt kategoryczne jest tw ierdze­ nie, że już w połowie X VIII w. w Polsce eine politische Mobilisierung àcr Adels­

gesellschaft fü r aufgeklärte R eform bestrebungen in Gang kam (s. 77), zwłaszcza że

niesłuszne jest przypisyw anie oświeceniowego ch arak teru wszelkim dążeniom refo r­ m atorskim . Dobrze pokazał to E. R o s t w o r o w s k i na przykładzie „Głosu wol­ nego”. Błędną jest inform acja, że w 1791 r. jedną z reform dotyczących sejm u by­ ła „zm iana praw a wyborczego na korzyść m ieszczaństw a” (s. 79). Szkoła R ycerska nie pow stała w 1763 r., jej początki sięgają 1765 r. (s. 79). Pisząc o zaczątkach re­

form położenia praw nego chłopów lepiej byłoby zam iast o „Zbiorze p raw ” Zamoy­ skiego (nb. z 1778 a nie 1776 r.) wspomnieć o ustaw odaw stw ie insurekcyjnym (s. 79). P raca R. W o ł o s z y ń s k i e g o „Polska w opiniach Francuzów XVIII w .” dotyczy czasów wcześniejszych a nie ocen K onstytucji 3 m aja i Insurekcji (s. 112). Po uw a­ gach krytycznych Rostworowskiego („Spraw a aukcji w ojska”, s. 178) lepiej było nie zapewniać, że projekty Potem kina zostały „dokładnie zrekonstruow ane przez Aske- nazego” (s. 109).

W zamieszczonym na końcu książki wyborze ważniejszych publikacji źródło­ wych można by sobie darować popularyzatorski wybór tekstów do historii Polski przez niżej podpisanego, „Archiwum Wybickiego” oraz polskie częściowe tłum acze­ nia pam iętników Stanisław a Augusta. N atom iast w arto by dorzucić niem ieckie tłu ­ maczenie tychże pam iętników w ydane w Monachium w 1917 r., publikow aną przez C. d e M o u y korespondencję z p. G eoffrin oraz pam iętniki S. Lubomirskiego w y­ dane przez Konopczyńskiego. Do opracow ań wymienionych w starannie sporządzo­ nych wskazówkach bibliograficznych a w większej jeszcze liczbie cytow anych w przypisach proponowałbym dodać prace J. F e l d m a n a : „Polska w dobie wielkiej wojny północnej” i „Polska a spraw a wschodnia 1709—1714”, W. M e j b a u m a , „O tron Stanisław a Augusta”, G. Ł u k o w s k i e g o , „The Szlachta and the Confede­ racy of Radom", J. A. W i l d e r a , „T rak tat handlow y polsko-pruski z roku 1775”, J. D u t k i e w i c z a , „Prusy a Polska w dobie Sejm u Czteroletniego”. Nieodzowną też pozycją ze względu na wykorzystane i cytow ane we fragm entach m ateriały po­ zostaje S o ł o w j e w a „Istorija Rossii”. Można by zaś zrezygnować z pow oływ ania prac popularyzatorskich a zasadniczej rew izji w arto by poddać zestaw prac doty­ czących Insurekcji. Przy niektórych pracach (K. R u d n i c k i e g o , J. W ą s i c k i e - g o, J. Ł o j k a ) dobrze by było wskazać krytyczne ich omówienia recenzyjne.

Mam nadzieję, że powyższe, może zbyt drobiazgowe uwagi, w jak iejś mierze przydadzą się autorow i przy ew entualnym nowym, rozszerzonym w ydaniu jego cen­ nej pracy. W niczym zaś nie obniżają zdecydowanie pozytywnej jej oceny.

Jerzy M ichalski

Ryszard P r z y b y l s k i , K lasycyzm czyli Praw dziw y koniec K ró­

lestw a Polskiego, Państw ow y In sty tu t Wydawniczy, W arszawa 1983, s.

444, ilustr.

„Nie interesuje mnie praw da naukow a o tekście. Interesuje mnie to, co S tary T estam ent nazyw a mądrością. Tego szukam w literaturze, albowiem oni nie pisali dla uczonych, którzy popfsują się spraw nością jak iejś wypichconej przez siebie

(3)

na-R E C E N Z J E 8 9 3

ukowej m etody b a d a ń .--- Kto ma ochotą, niech dobie pożuje tą sieczką. Ja tam bądą czytał tek sty ze świadomością naszego wspólnego niepokoju” ł.

Swe pisarskie credo przedstaw ia Ryszard P r z y b y l s k i w słowach pełnych pasji i gryzącej ironii. Ostrość sądów zaskakująca w dobie opinii gładkich prze­ ważnie i wyważonych aż do przesady, ślizgających sią cząsto po samej powierzchni zjawisk. A utor dzieła o klasycyzm ie sta ra się zawsze sięgać do istoty rzeczy; jest poszukiwaczem w artości, byw ają to zaś poszukiwania fascynujące. Niech nas nie myli dem onstracyjne lekceważenie „naukowej praw dy o tekście” — pisarstw o P rzy­ bylskiego opiera sią na głębokiej erudycji.

Ow w yborny znawca literatu ry dał nam obecnie książkę niezwykłego form atu: zdum iew ająco sugestyw ną, chwilam i budzącą podziw, chwilam i sprzeciw, urzeka­ jącą i irytującą zarazem. Pow staw ała w ciągu kilkunastu lat, od końca 1968 r. po­ cząwszy; jest dziełem złożonym, wielowarstwowym , traktującym o literaturze, hi­ storii, polityce i „praw dach wiecznych”. Spróbuję przedstaw ić n ajp ierw jej w ątek historycznoliteracki.

Pisze Przybylski o klasycyzmie doby porozbiorowej, zjawisku przez długie lata pogrążonym nie tyle w zapomnieniu, co w śmieszności. Wyszydzony przez młodych rom antyków , znalazł się klasycyzm przełom u XVIII i XIX w ieku na m arginesie polskiej trad y cji k u ltu raln ej; wywodzące sią z czasów waliki między dwoma poko­ leniam i tw órców epitety zadomowiły się w krytyce literackiej i akadem ickiej po­ lonistyce. Mówiono o „pseudoklasycyzmie”, literaturze w tórnej, nierzadko grafo- m ańskiej. Oziiaką, iż ten stan rzeczy uległ ostatnio zmianie, jest wejście w obieg naukow y term inu „klasycyzm postanisław ow ski”, określenia pozbawionego już pe­ joratyw nego odcienia. W sposób bardziej rzeczowy spojrzano na utw ory poetów ta ­ kich, jak K ajetan Koźmian; porozbiorowy klasycyzm, z którego zrzucono wreszcie k ary k atu raln ie skrojoną szatę, stał sią rów nopraw nym obiektem badań literatu ro - znawców

Przybylskiem u chodzi wszakże o spraw ą znacznie ważniejszą niż uznanie lite­ rackiej w artości klasycyzmu postanisławowskiego. Pragnie wydobyć zaw artą w nim m ądrość — owoc dram atycznych przejść ludzi, będących św iadkam i upadku Rze­ czypospolitej. „Pokolenie, które przeżyło rozbiory i unicestw ienie państw a, zgrom a­ dziło jedyne w swoim rodzaju tragiczne doświadczenie. Jego gorzkie doznania zło­ żyły się na wiedzą, dzięki której mogło się ono pokusić o odpowiedź na szereg py­ ta ń dotyczących spraw ostatecznych” (s. 5).

Pierw sza część rozpraw y poświęcona jest analizie idei klasycyzmu europejskie­ go, pojmowanego nie tylko jako styl literacki, ale również jako określona wizja św iata, system w artości w ykraczający daleko poza granice pokutujących jeszcze w litera tu rze naukow ej uproszczonych wyobrażeń. W swych rozważaniach powołuje się autor n a inspirującą rolę pisarstw a W acława B erenta i Bolesława Micińskiego, przede w szystkim jednak podkreśla znaczenie w nikliw ej lek tu ry dzieł klasyków. „Trzeba zrobić wszystko, aby ujaw nić treść tekstu, jego piękno i jego tajem nice, n aw et jeśli nie potrafim y ich rozwiązać. Do testam entu przodków możemy dotrzeć tylko dzięki herm eneutyce, k tóra tra k tu je tekst jako przesłanie m ądrości zm arłych ludzi, bez której nasze życie je st kłam stw em , niewiedzą i poniżeniem” (s. 8).

W drugiej części swego studium dokonuje zatem Ryszard Przybylski in terp re ­ ta c ji siedm iu utworów, uznanych za najw ybitniejsze w dorobku porozbiorowego 1 R. P r z y b y l s k i , Oni nie pisali dla uczonych..., „O dra” r. XXIV, n r 3 (270), marzec 1984, s. 38, 42.

2 Zob. zwłaszcza: P. Ż b i k o w s k i , K lasycyzm postanisławowski, W arszawa 1984; t e n ż e , Zagadnienia klasycyzm u postanisławowskiego, [w:] Problem y litera­

tury polskiej okresu Oświecenia, seria II, pod red. Z. G o l i ń s k i e g o , Wrocław

1977, s. 129—216; t e n ż e , K ajetan K oźm ian. Poeta i obyw atel (1797— 1814), Wroc­ ław 1972.

(4)

klasycyzmu. Z analitycznym m istrzostw em docieka ukrytych w nich tajem nic n a ­ szego życia narodowego. Kolejne rozdziały — w porządku chronologicznym, który staje się problem owym — ukazują nam pełne napięcia sceny z dziejów w alki o przetrw anie wartości, stanowiących o istocie pojęcia K rólestw a Polskiego.

W „Rozmowach um arłych” Ignacy K rasicki, dając rodakom wzory życia godne­ go, stara się chronić ich przed niszczącą siłą rozpaczy; w obliczu kataklizm u po­ litycznego uczy cenić wartość k u ltu ry narodu („Katabaza Księcia A rcybiskupa Gnieźnieńskiego”). Stanisław Trem becki, autor „Sofiówki”, doświadcza kruszenia się oświeceniowego, deistycznego obrazu św iata i heroicznie zmaga się z o g arn iają­ cym go poczuciem absurdu rzeczywistości („Rozpacz libertyna”). „Płaszcz pro ro k a” przywdziewa w tym czasie Jan Paw eł Woronicz, „Hymnem do Boga” w pajając Po­ lakom w iarę w odrodzenie ojczyzny („K ubrak pośm iew iska”). C yprian Godebski w „Wierszu do legiów polskich” zdaje spraw ę z bolesnych kolei losu legionistów (,,Du­ sza zamordowanego Królestwa").

Klasycyzm postanisławowski rozdarty był między rozpaczą a nadzieją: w p ier­ wszych latach po trzecim rozbiorze przew ażała rozpacz — epokę wielkich nadziei otw arło podjęcie spraw y polskiej przez Napoleona. Alojzy Feliński ukazywał wów­ czas w „Barbarze Radziwiłłównie” m ajestat politycznych tradycji Rzeczypospolitej („Testam ent zamordowanego K rólestw a”). Olśniony gwiazdą cesarza Francuzów K a­ je ta n Koźmian posuwał się w swych odach aż do bałwochwalstwa, a po klęsce N a­ poleona przeżyw ał głęboki kryzys w ew nętrzny („Idzie nam o w szystko”). Zaw ie­ dziony zmiennymi koniunkturam i politycznymi, oparcia szukał w w ytrw ałej pracy nad doskonalonym od kilkunastu lat poem atem „Ziemiaństwo” — apologią m oral­ nej wartości ziemiańskiego bytow ania („Zagroda polskości”). O statni rozdział („Ro­ m antyzm jako przepaść klasyka”) w prow adza nas w problem atykę ścierania się klasycznej i rom antycznej wizji św iata. T ytuł zakończenia książki — „Wieczna pol­ skość” — w skazuje główny w ątek „K lasycyzm u”.

K rótka dygresja — zgodnie z konw encją przyjętą dla tego rodzaju syntez autor zrezygnował z przypisów. Bibliografia, obszerna i starannie dobrana, m a układ do­ stosowany do konstrukcji całej rozpraw y: dla części pierwszej książki obejm uje opracow ania ogólne, z w yodrębnieniem pozycji dotyczących term inu „klasycyzm ”, oraz prace odnoszące się do kilku tem atów bardziej szczegółowych; dla części d ru ­ giej dzieli się na teksty om awianych poetów, cytow ane źródła, wreszcie opracow a­ nia — osobno w przypadku każdego rozdziału. Co do strony edytorskiej: „K lasy­ cyzm” opatrzony został kilkudziesięcioma ilustracjam i — dodaje im w artości in tere­ sujący kom entarz, natom iast poziom poligraficzny skłonić może do rozważań sm ut­ nych, choć z pewnością niezbyt odkrywczych.

W racając do spraw najw ażniejszych: w kilkunastu zdaniach, w sposób sk raj­ nie uproszczony usiłowałem przedstawić zarys zaw artości książki niezwykle bogatej w treści. Zabieg ten przybliżyć może poruszoną w „Klasycyzmie” tem atykę, nie d a­ je natom iast żadnego wyobrażenia o herm eneutycznych zdolnościach au to ra — każ­ dy czytelnik zapoznać się musi z nim i samodzielnie, czerpiąc z lek tu ry rzadko osią­ ganą satysfakcję. Nie czuję się też w żadnej mierze kom petentny do dyskusji nad literaturoznaw czą stroną studium Przybylskiego. Głos w tej spraw ie niech zabiorą specjaliści, ja natom iast mogę tylko z wdzięcznością korzystać z wielu ustaleń a u ­ tora.

Ponieważ jednak książka ta jest nie tylko syntezą historycznoliteracką, lecz również pracą z zakresu historii idei, zaś prowadzone w niej rozw ażania naw iązują nieustannie do problem atyki dziejów politycznych i społecznych, sądzę, iż w arto za­ stanowić się n ad ową pozaliteracką w arstw ą „Klasycyzmu”.

' Jego au to r nie ukryw a swych sym patii i antypatii, oceny form ułuje w sposób zdecydowany, czasem naw st dosadny. Prow adzi to do skutków w ielorakich. Z

(5)

jed-R E C E N Z J E 895

nej strony przezwycięża się dzięki tem u dość powszechną obecnie tendencję do u n i­ kania wyraźniejszych deklaracji w kw estiach istotnych, skłonność do używ ania

słów pustych w gruncie rzeczy. Z drugiej strony jednak przychodzi zapłacić za tę wyrazistość wypowiedzi zniekształceniem przedstawionego obrazu przeszłości. K w e­ stie bardzo złożone byw ają rozpatryw ane w trybie nazbyt kategorycznym , zjaw iska niejednoznaczne tracą swą wielowymiarowość. Ryszard Przybylski poszukuje w hi­ storii znaczeń; jest poszukiwaczem w yjątkow o utalentow anym i w yjątkow o n am ięt­ nym. Nieczęsto spotkać można badacza, który nisko oceniane prace w yrzuca „w furii przez okno” (s. 395). Namiętność ta w znacznym stopniu stanow i o w artości „Klasycyzmu”, ale prow adzi też czasem autora do uproszczeń.

Zacznijm y od kw estii Oświecenia — to pierwsze z zagadnień dużego form atu, nasuw ających się na myśl przy lekturze książki. Każde z nich wymagałoby osob­ nego, wyczerpującego omówienia; w tym m iejscu jestem w stanie zasygnalizować tylko moje zastrzeżenia wobec koncepcji autora.

Swój stosunek do Oświecenia określa Przybylski jasno, pisząc o „zasłużonej skądinąd klęsce ideałów oświeceniowych i rew olucyjnych” (s. 391). Niezależnie jed­ nak od tej surowej, przyznajm y, oceny, zaprezentow ana w „Klasycyzmie” wizja „wieku św iateł” budzi szereg wątpliwości. K ilkakrotnie natrafiam y w tekście na wzm ianki o absolutyzm ie oświeconym, a raczej — w ujęciu autora — „niby ośw ie­ conym”, traktow anym jako „dzika k a ry k atu ra absolutyzm u Ludw ików ” (s. 101). Ocena ta w ydaje się zbyt jednostronna. Przybylski patrzy na problem oświeconego absolutyzm u przez pryzm at agresywnych wobec Polski działań m ocarstw ościen­ nych — pam iętajm y wszakże, iż oświeceni absolutyści panow ali w wielu innych krajach. Lecz jeśli naw et pozostaniemy tylko przy przykładzie Prus, A ustrii i Ro­ sji, przesadą jest przypisyw anie wpływowi idei oświeceniowych skutków ogranicza­ jących się do doskonalenia funkcji państw a policyjnego. Nie sądzę, aby zaborcze apetyty F ryderyka II w zrastały w znaczniejszy sposób po filozoficznych debatach; źródeł koncepcji rozbiorowych należałoby chyba szukać gdzie indziej. Nie da się natom iast zaprzeczyć, iż tenże F ryderyk — postać skądinąd niesym patyczna, poli­ tyk bru taln y i cyniczny — zniósł w swym państw ie tortury, zreform ował naucza­ nie i sądownictwo. Miał oświecony absolutyzm liczne ciemne strony, trudno jednak ująć jego istotę w stw ierdzeniu, że „grzechy absolutyzmu oświeconego wobec oso­ by ludzkiej były ogrom ne” (s. 101).

Problem związków myśli oświeceniowej z absolutystyczną form ą rządów poja­ w ia się na m arginesie rozważań autora „Klasycyzmu”; znacznie w ażniejsza jest kw estia Oświecenia polskiego — jego n atu ry ideowej i m iejsca w życiu naszego społeczeństwa na przełomie XVIII i X IX wieku. Po przeczytaniu książki Przybyl­ skiego można odnieść wrażenie, iż rodzime Oświecenie było dla narodu zjaw iskiem bez większego znaczenia, w ątłym chwastem w bujnie rozkw itającym ogrodzie pol­ skiego św iata duchowego, rolę ideowego przew odnika Polaków odgryw ał natom iast klasycyzm, dom inujący w naszej kulturze począwszy od w stąpienia na tron S tani­ sława A ugusta Poniatowskiego. „Kiedy najbardziej św iatła część społeczeństwa roz­ poczęła w raz z królem napraw ę Rzeczypospolitej, kiedy na m iejsce rozpadłej stru k ­ tu ry postanowiono zbudować nowożytne państw o parlam entarne, ład równie ludzki, co silny, klasycyzm, który zawsze ciążył ku formom harm onijnym , stał się w yjąt­ kowo spraw nym w spółorganizatorem tej odnowy. Uczestniczył w reedukacji ideo­ wej i artystycznej n arodu” (s. 100).

Znika zupełnie z tej wizji Oświecenie stanisław ow skie, kiedy zaś autor zaczyna mówić o Oświeceniu porozbiorowym, rychło orientujem y się, że chodzi mu tylko o przedstaw ienie dowodów ostatecznego upadku tendencji oświeceniowych w ciągu k ilku lat po katastrofie państw a. Jako typowy, choć zarazem nieprzeciętny swym talentem przedstaw iciel ostatniego pokolenia oświeconych w ystępuje w

(6)

„Klasycyz-m ie” Tre„Klasycyz-mbecki. Pokazano go z sy„Klasycyz-m patią — jest w yrafinow any„Klasycyz-m epikurejczykie„Klasycyz-m , jednym z ostatnich naszych „wielbicieli L ukrecjusza”, człowiekiem znękanym przez życie, libertynem czasami żałosnym, czasami wzniosłym. W jego „Sofiówce” ujrzał autor „gorzkie podsumowanie bolesnych antynom ii polskiego Oświecenia”, św ia­

dectwo „gorzkiej bezsilności wobec zadań, jakie postawiło przed narodem nieszczęś­ cie rozbiorów ” (s. 139—140). ,

Czy rzeczywiście w ydany w 1804 r. poem at opisowy Trembeckiego uznać moż­ na za „kam ień grobowy” polskiego Oświecenia? Wiele przem aw ia za tym, iż R y­ szard Przybylski nie docenia żywotności oświeceniowych wzorów m yślenia. Pozo­ stańm y w kręgu bohaterów „Klasycyzmu” — przy charakterystyce ich poglądów nadaje au to r ideom Oświecenia sens dość specyficzny: spuścizna XVIII w ieku staje się uosobieniem „rozumu odciętego od cnoty” (s. 119), bezdusznego, wyjałowionego z wszelkich hum anistycznych w artości racjonalizm u i m aterializm u. Przyw iązanie do oświeceniowych idei czyni Trembeckiego duchowym bankrutem ; K rasicki p ra w ­ dziwą wielkość osiąga w momencie odrzucenia dziedzictwa „wieku św iateł”. We­ dług Przybylskiego porozbiorowy klasycyzm szybko wyzwala się spod wpływów Oświecenia — w kulturze polskiej zw yciężają tendencje przeciwne oddziaływaniom „stulecia W oltera”.

Czasy, o których tra k tu je „Klasycyzm”, nazyw a się nieraz „epoką przełom u”; kulturę takich okresów cechuje z reguły znaczna niejednolitość. Trudno przesądzić, co decydowało o duchowej tożsamości bohaterów książki Przybylskiego — je st to z pewnością kw estia sporna, być może naw et niem ożliwa do ostatecznego rozstrzy­ gnięcia. Słuszna w ydaje m i się jednak teza, iż owej „epoce przełom u” do początku lat dwudziestych w sposób wyraźny ton nadaw ała oświeceniowa form acja k u ltu ­ r y 3. Koncepcja ta jest bardzo przekonyw ająca — pod w arunkiem przyjęcia modelu Oświecenia odmiennego od tego, którym posługuje się Ryszard Przybylski. Autor nazbyt jednoznacznie wiąże pojęcie oświeceniowości z tendencjam i w olteriańsko- -libertyńskim i, nadając im na dodatek rysy mocno zdemonizowane. Sądzę, że w rzeczywistości Oświecenie było stru k tu rą znacznie bardziej skom plikow aną i różno­ rodną. Twórczość „filozofów” bez w ątpienia zabarw iała w szczególny sposób wiek XVIII, nie znaczy to wszakże, aby można na tej podstawie utożsam iać term iny „oświecony” i „libertyn”.

Na przełom ie stuleci Oświecenie wchodzi w fazę zmierzchu — był to jednak proces znacznie dłuższy, a zarazem ciekawszy niż to sugeruje praca Przybylskiego. W olnomyślicielstwo sąsiadowało wówczas z przejaw am i odrodzenia religijnego, śla­ dy społecznego radykalizm u z coraz bardziej widocznymi skłonnościami zachowaw­ czymi. Idee Oświecenia doświadczały w tym czasie rozm aitych kolei losu — m ody­ fikowano je, podważano ich sens, czasem odrzucano. Lecz dopiero w ystąpienia m ło­ dych rom antyków przyniosły ze sobą pierw sze oznaki pojaw ienia się nowej fo r­ m acji kultury. Do tego m om entu Oświecenie nie miało w istocie żadnej praw dziw ie znaczącej intelektualnej przeciwwagi (nurt tradycjonalistyczny, choć wpływowy, pozbawiony był odpowiedniego ciężaru gatunkowego). A utor widzi w roli zwycię­ skiego .przeciwnika Oświecenia klasycyzm, w tapiając go z jednej strony w tra d y ­ cję antyczno-chrześcijańską, z drugiej — w rodzimy system wartości.

Czy można jednak czynić klasycyzm zjaw iskiem równoważnym swymi w y­ m iaram i i znaczeniem całej form acji oświeceniowej? S taram się w niczym nie lek­ ceważyć głębokiego sensu, jak i również w moim przekonaniu k ry ła m yśl klasy­ ków. Ale uważam, że klasycyzm omawianego okresu mieścił się w granicach Oświe­ cenia. To praw da, iż w łonie oświeceniowej form acji k u ltu ry doktryna klasycyzmu była ciałem do pewnego stopnia obcym: p rzejęta z F rancji Ludw ika XIV, niełatw o

* J. M a c i e j e w s k i , Oświecenie polskie. Początek form acji, je j stratyfikacja

(7)

R E C E N Z J E g g - j

godziła sią z niektórym i wartościam i Oświecenia. W ypadałoby tu jednak mówić nie o konflikcie, lecz o w spółistnieniu — łatw iejszym bądź trudniejszym .

Dlatego też brak mi bardzo w kreślonych przez Ryszarda Przybylskiego po r­ tretach klasyków w yraźniejszych akcentów, w skazujących na oświeceniowe cechy m entalności tych ludzi. Cechy silnie zróżnicowane — tak, jak zróżnicowane było Oświecenie. Wiele uwagi poświęca autor społecznym i politycznym koncepcjom Staszica, odnosi się wszakże wrażenie, jakby nie wykazywały one istotniejszych związków z ideologią oświeceniową; całkowicie poza obrębem zainteresow ania P rzy­ bylskiego znalazł się „Ród ludzki”. Ten dziwaczny w form ie poem at historiozoficzny Staszica nie zasługuje przypuszczalnie n a to, aby zajm owali sią nim bliżej history­ cy literatu ry . Nie należało chyba jednak pomijać go zupełnie milczeniem: rozpo­ częty u schyłku istnienia niepodległego państw a, do ostatniej chwili niemalże po­ praw iany, w ydany ostatecznie w latach 1819—20, dał dobitny wyraz deistycznym przekonaniom Staszica i jego przyw iązaniu do oświeceniowych kategorii myślenia.

Tylko w przypadku Trembeckiego mam y do czynienia z uw ypukleniem przez autora trw ałości oddziaływania oświeceniowej edukacji — a przecież można by to właściwie powiedzieć o każdym z bohaterów „Klasycyzmu”, choć niekiedy sty k a ­ my się u nich z czymś, co nazw ałbym „oświeconą krytyką idei Oświecenia”. Tak patrzył na św iat Koźmian; również J a n Paw eł Woronicz, którego osoby nie k o ja­ rzy się zazwyczaj z w pływ am i Oświecenia, znalazł sią za młodu w kręgu prom ie­ niowania tych idei. O ddziaływań owych nie należy, jak sądzę, bagatelizować. A u­ torka wnikliw ej pracy o Kościele polskim początków XIX wieku tak zarysow uje sylwetkę Woronicza: „Przy całym uw ikłaniu swej polityki kościelnej i głoszonego przez siebie m esjanizm u narodowego we wsteczne prądy epoki Świętego Przym ie­ rza zachował on „oświeceniowe” otw arcie na dialog z odm iennym i postaw am i ide­ ologicznymi i cieszył sią aż do końca, obok opinii »obrońcy religii i praw Kościoła«, opinią głębokiego patrioty i »kapłana oświeconego«, spadkobiercy duchownych ko­ ryfeuszy polskiego Oświecenia schyłku XVIII w.” 4. Uważam, że Ryszard Przybyl­ ski przedstaw ił Woronicza bardzo plastycznie, ale jednostronnie. Na tem at „oświeconego chrześcijaństw a” znajdziemy w „Klasycyzmie” skrom ną, jednozda­ niową w zm ianką (s. 371) — myślę, iż problem ten wypadało rozważyć znacznie szerzej. Nie pojaw ia się wreszcie wcale w książce Przybylskiego Stanisław Kostka Potocki; brak mu było w prawdzie talentu literackiego, rozumiem zatem, że nie miało sensu poświęcać jego twórczości więcej uwagi. Lecz jeśli już szukamy „ka­ m ieni grobowych” polskiego Oświecenia, nie możemy zupełnie ignorować „Podróży do Ciem nogrodu”, utw oru nieudolnego artystycznie, jednak ważkiego ideowo. T ru ­ izmem będzie stw ierdzenie, że świadomość społeczna w yraża się nie tylko w dzie­ łach w ybitnych — w arto zastanowić się, jak na tworzoną przez Przybylskiego w i­ zją wpłynęłoby uwzględnienie, przynajm niej w niewielkim wymiarze, tekstów mniej znaczących literacko.

Jest w tej książce wiele tem atów do dyskusji. Autor silnie podkreśla rolę re ­ ligii i Kościoła w życiu narodu pozbawionego państwowości (s. 391). Można zgodzić się z tą oceną w odniesieniu do całego okresu zaborów. W latach 1795—1830 związ­ ki Kościoła ze spraw ą narodową nie m iały jednak ch arak teru jednoznacznego; sy­ tuacja w tej dziedzinie byw ała bardzo złożona 5.

Przyznam się, że razi mnie używanie w stosunku do konstytucyjnego K rólest­ wa Polskiego określeń takich, jak „bezczelna parodia N ajjaśniejszej Rzeczypospoli­ 4 E. J a b ł o ń s k a - D e p t u ł a , Przystosowanie i opór. Zakony m ęskie w K ró-

lestw ie K ongresowym , W arszawa 1983, s. 23.

5 Tamże, passim; S. K i e n i e w i c z , Kościół polski i sprawa narodowa w X IX

w ieku, [w:] H istoryk a świadomość narodowa. W arszawa 1982, s. 198—207; H. D y-

l ą g o w a , Duchowieństwo katolickie wobec spraw y narodowej (1764—1864), Lublin 1681, s. 41—95.

(8)

te j”, „kongresowy ochłap”, „plugawy zuchelek” czy „piekielna maszyna zaborcy’’ (s. 324, 353, 392). N am iętny stosunek do tem atu nie m usiał znajdować takiego aku­ ra t ujścia. Długo można dyskutować o znaczeniu K rólestw a dla naszego narodu, p a ­ m iętać trzeba jednak zawsze, iż trudno w tej kw estii o ostateczne rozstrzygnięcia. Aby pozostać przy sądach historyków literatu ry , pozwolę sobie przytoczyć pisane przed pół wiekiem słowa Juliusza K l e i n e r a — nie po to, by podpierać się jego autorytetem , lecz by wskazać odm ienny sposób ujęcia rozważanych problemów: „I Księstwo W arszawskie, i Królestwo Polskie pod berłem A leksandra — to surogaty w stosunku do Polski niepodległej. Lecz mimo wszystko jedno i drugie było n a ­ praw dę państw em polskim...” ·.

Pisze Przybylski, om awiając poczynania rom antycznych spiskowców, iż „nie ulega najm niejszej wątpliwości, że młodzi rom antycy mieli rację” (s. 392). Zawsze w arto jednak zostawić choćby cień w ątpliwości — naw et kiedy jesteśm y głęboko przekonani o w łasnej racji.

Zawdzięczamy autorow i „Klasycyzm u” chwile niezapomnianej lektury, jego książka roztacza swoisty czar. Czasem głośno protestujem y — przynajm niej ja tak czyniłem. Ale i wtedy powinniśmy być wdzięczni za w ynikającą z tego sprzeciwu

inspirację.

Tomasz K izw alter

John B o d n a r , Roger S i m o n , Michael P. W e b e r , Lives o}

Their Own: Blacks, Italians, and Poles in Pittsburgh 1900—1960, Uni­

v ersity of Illinois Press, U rbana 1982, s. 285.

Praca poświęcona porów naniu mobilności Murzynów i dwóch najliczniejszych grup nowej em igracji dotyczy jednego z najw iększych ośrodków przem ysłu h u tn i­ czego. W św ietle spisu 1900 r. było to trzecie, po Nowym Jorku i Chicago, skupisko polskich im igrantów z zaboru rosyjskiego. W spomniany spis stanow i p u n k t w yjścia a zarazem najcenniejszy przekrój, przy czym autorzy posłużyli się zaczerpniętą z rękopiśm iennych danych 20e/o próbką. Znalazło się w niej 560 Polaków — męż­ czyzn z zaboru rosyjskiego, 289 z pruskiego i 99 z austriackiego, co przewyższało próbkę włoską oraz Murzynów z północy, a ustępowało Murzynom z południa. Ze względu na szczupłość próbki losy przybyszów z Galicji można było śledzić w ogra­ niczonym zakresie. Kom puterowe obliczenia oparte były na blisko 17.000 danych. Te badania dotyczące dziejów osób, rodzin i rejonów przez nie zam ieszkałych finan­ sowała m.in. Fundacja Rockefellera. O parto je na różnorakiej bazie źródłowej, w której brak jednak lokalnej prasy polonijnej. Problem pozycji M urzynów i im i­ grantów sygnalizowany był niejednokrotnie w am erykańskiej historiografii. P osta­ w ił go m.in. A llan S p e a r charakteryzując m urzyńskie ghetto w Chicago w latach 1890—1920, zw racając też uwagę na Polaków zatrudnionych w rzeźniach *.

Wcześniejsze badania autorów stanow iły dobre przygotowanie. J. B o d n a r (ur. 1944) w książce o im igracji i uprzem ysłowieniu w latach 1870—1940 n a przy­ kładzie pensylwańskiego miasteczka Steelton badał m.in. aw ans Włochów i Sło­ wian, zw racając uwagę na ich pozostawanie w odrębnych dzielnicach jeszcze w la­ tach trzydziestych2. M. W e b e r nieco wcześniej ogłosił książkę o zm ianach spo­ łecznych W arren w Pensylw anii do pierwszej wojny światowej. R. S i m o n in-« J. K l e i n e r , Zarys dziejów literatury polskiej od początków do 1918 r., przej­ rzeli i uzupełnili S. К a w y n, J. S p y t k o w s k i, T. U 1 e w i с z, W rocław 1968 s.

■ 192. ’

1 A. S p e a r , Blacky Chicago, Chicago 1967, s. 24, 158, 201.

Cytaty

Powiązane dokumenty

nież faktycznym) jest z tego punktu widzenia faktem prawnie obo­ jętnym, ponieważ obowiązki alimentacyjne łączą się tylko z ojco­ stwem prawnym. Ojcostwo

This section has discussed some of the main regulatory challenges associated with election related online content and suggests that there is much still to be done if digital

Dziś nauczymy się najpierw drugiego sposobu dodawania liczb dwucyfrowych (wykonuje go Iza w podręczniku s.. Jest jeszcze trzeci sposób dodawania

Od tego terminu klasy 4 będą miały do końca roku szkolnego zajęcia przez Teams – zostaną poinformowane o zasadach pracy w Teams i pakiecie

Od tych terminów klasy 5 będą miały do końca roku szkolnego zajęcia przez Teams – zostaną poinformowane o zasadach pracy w Teams i pakiecie

W rozumowaniu Piusa IX ważnym zdaje się być fakt, że jest to wy­ powiedź biblijna, którą Tradycja odnosiła do Maryi, i że Ojcowie wi­ dzieli w niej obraz

Sytuacja, jak twierdzi synod kielecki, w której w tygodniu ilość stypendiów nie jest wystarczająca dla wszystkich kapłanów, powinno się zastosować równy podział

Zo scoort Nederland bijvoorbeeld erg goed met de Nationale Hypotheekgarantie, maar dat kan ook zo maar weer omslaan als beleggers horen over de financiële problemen van