• Nie Znaleziono Wyników

"Michał Bobrzyński. Myśl historyczna a działalność polityczna", Waldemar Łazuga, Warszawa 1982 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Michał Bobrzyński. Myśl historyczna a działalność polityczna", Waldemar Łazuga, Warszawa 1982 : [recenzja]"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Kieniewicz, Stefan

"Michał Dobrzyński. Myśl historyczna a

działalność polityczna", Waldemar

Łazuga, Warszawa 1982 : [recenzja]

Przegląd Historyczny 74/3, 562-568

1983

Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl,

gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych

i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie

w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego,

powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego

i kulturalnego.

Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki

wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach

dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.

(2)

w Londynie nie zostal wystosowany przez całą redakcję „Równości” (jak n a s. 69), lecz tylko przez jej część, co na tejże stronie przyznaje sam a autorka. — Kwestia oryginalności broszury S. D iksztajna — J. Młota „Kto z czego żyje?” (zob. o niej na s. 80) jest sporna. Sądzi się w śród historyków ukraińskich (na Zachodzie), że stanow iła ona przeróbkę jednej z broszur u k raiń sk ich 5.

Niniejsze uwagi krytyczne, przeważnie dyskusyjne, często dotyczą tylko braku szczegółowszych in terpretacji, trudnych przy skrom nej objętości książki. Irena Koberdowa potrafiła napisać na tem at — zdawałoby się — w yeksploatow any książ­ kę opartą o nowy m ateriał źródłowy, staw iającą m u nowe pytania i uzyskującą nowe odpowiedzi lub nową podbudowę starych tez. Jest to książka świeża Sv uję­ ciu; zwłaszcza spraw y „dołów” p artii i ich styku z klasą robotniczą, wzbudzająca zainteresow anie czytelnika i niejedną szerszą refleksję a także emocję. Nie o wielu pracach na tem at ruchu robotniczego da się to powiedzieć. Zajm ie ona znaczące m iejsce w naszej historiografii a metody zastosowane przez autorkę chyba w arte są szerszego upowszechnienia.

Jan Koncewicz

W aldem ar Ł a z u g a . Michał Dobrzyński. Myśl historyczna a dzia­

łalność polityczna, Państw ow e W ydawnictwo Naukowe, W arszawa 1982,

s. 280.

N ajw ybitniejszy z polskich konserw atystów , jeden z najznakom itszych polskich historyków — dawno już zasługiwał na obszerną m onografię. Bogata jego spuścizna rękopiśm ienna udostępniona została badaczom tem u z górą ćwierć wieku. W arto­ ściowych źródeł dotyczących Dobrzyńskiego — polityka jest dosyć. Nie było trudno zrobić na tej podstawie, pod troskliw ą i kom petentną opieką prof. J. P a j e w ­ s k i e g o, efektow ną dysertację doktorską. Czytelnikowi przyniesie ona pożytek. Jeżeli kto ucierpiał na tym przedsięwzięciu, to chyba sam Bobrzyński. Młodemu i zdolnemu, am bitnem u doktorantow i trudno było udźwignąć tem at tak rozległy. Założył sobie, że prześledzi dwa aspekty życiorysu: „w ątek historyka i w ątek poli­ ty k a”. Dwa w ątki w związku wzajem nym : „ile w historyku było polityka, ile w polityku — historyka?” (s. 6—7). Z założenia tego zm biła się biograiia, którą czyta się z zainteresowaniem , ale która nie zadowala w pełni.

Baza źródłowa książki, jakkolw iek ograniczona do m ateriałów' „dostępnych w k ra ju ” jest dostatecznie rozległa. Korespondencję samego Bobrzyńskiego, papiery Zaleskich, niektóre inne zespoły rękopiśm ienne przerabiał już Adam G a 1 o s, staranny w ydaw ca jego pam iętników ; również spuścizny Zdzisława Tarnowskiego i W. L. Jaworskiego weszły już tem u czas jakiś do naukowego obiegu. Nasz autor poszerzył tę kw erendę sięgając do w ielu rękopiśm iennych zespołów rozproszonych w dziesięciu archiw ach i bbliotekach; korzystał też z niedrukow anych dotąd w spom nień syna i synowej nam iestnika. Na w stępie swej bibliografii zamieścił ułożoną chronologicznie listę prac M ichała Bobrzyńskiego. W śród źródeł drukow a­ nych figurują na .poczesnym m iejscu stenogram y Sejm u krajow ego i Rady P a ń ­ stwa. Dział publicystyki obejm uje 22 pozycje, dział drukow anych pam iętników — 31 pozycji. Odnośnie prasy przyznaje się autor (s. 9), że przejrzał „najdokładniej” „Czas”, i to za lata 1864—1935; przyznać trzeba, że ogrom roboty! Bibliografia w y ­ m ienia ponadto 47 roczników „Gazety Lw ow skiej” 34 roczniki „Nowej R eform y”, 12 roczników „Naprzodu” i tyleż „Przyjaciela L udu”; 6 roczników „Diła” i tyleż

i a Czy nie zaistniała om yłka korektorská na s. 99 w cytow anym tam wierszu (w. 3), czy zamiast: się — nie w inno być: cię?

(3)

„Narodnego Słowa”. Mozolna ta kw erenda dala autorow i ogólną orientację w sto­ sunkach politycznych Galicji; w sam ym jednak tekście odnośników do prasy jest stosunkowo niewiele. Lista w ykorzystanych opracowań obejm uje ponad pięć stron petitu.

Mówiąc o rozleglej kw erendzie nie nazwę jej przecież kom pletną. Danych 0 Bobrzyńskim w arto by szukać i dalej. Nie mówię już o archiw aliach lwowskich 1 wiedeńskich, ani też rosyjskich i pruskich raportach konsularnych z Galicji, z okresu nam iestnictw a Bobrzyńskiego. Spraw dzenia wym agały jednak: rew indy- katy a k t w iedeńskich w AGAD, papiery Potockich z Krzeszowic na Wawelu, ro ­ dziny Popielów w Bibliotece krakow skiej PAN, rękopiśm ienny p am iętnik Stanisła­ wa Grabskiego. Chyba niedostatecznie wykorzystane zostało archiw um Akademii Umiejętności. W dziale prasy szczególnie ważne byłoby dla autora czasopismo „Szkoła”. W dziale pam iętników: au to r korzystał z warszawskiego w ydania wspom ­ nień Witosa, gdy znacznie obszerniejsze w ydanie paryskie zaw iera niejeden cenny szczegół o Bobrzyńskim, autorow i nieznany. K ilka w zm ianek o jego ojcu, k ra ­ kowskim lekarzu Błażeju, zaw ierają pam iętniki F. Hechla. Są także luki w zakresie opracowań; wyliczone poniżej k sią ż k i1 częściowo korzystały z m ateriałów autorow i nieznanych, można też znaleźć w nich interesujące drobiazgi, tyczące się Bo­ brzyńskiego.

Książka jest życiorysem; sześć rozdziałów zostało ujętych mniej więcej chro­ nologicznie. Pierw szy zam yka się zrobieniem doktoratu (1872); drugi poświęcony jest głównie „Dziejom Polski w zarysie”; trzeci sięga od końca la t siedem dziesią­ tych do 1907 roku; czw arty najobszerniejszy, obejm uje lata nam iestnictw a; piąty rozdział — to wojna światowa; szósty — Polska niepodległa. O naukowej ak ty w ­ ności Bobrzyńskiego mowa jest w rozdziale II i trochę w III, następnie zaś w dwóch ostatnich. Autor om aw ia publikacje w m iarę ich pow staw ania, referuje ich główne tezy, ich wymowę ideologiczną, pomija całą problem atykę warsztatow ą. N ajobszerniej, rzecz jasna, tra k tu je o zarysie dziejów, widząc w nim najważniejsze dzieło, „opus vitae” Bobrzyńskiego. Bardziej precyzyjnie też, w porów naniu do poprzedników, uwidacznia ewolucję sform ułowań w kolejnych wydaniach dzieła, w przeciągu blisko półwiecza. W sumie na w ątek historiograficzny przypada może czw arta część książki. Zdawkowo potraktow ana została działalność Bobrzyńskiego w U niw ersytecie Jagiellońskim , Akadem ii Umiejętności i Archiwum Krajowym . Je st w tym m iejscu odsyłacz do m aszynopisu rozpraw y A. S k r z y p k a „Działal­ ność naukow o-organizacyjna Michała Bobrzyńskiego”. Zdaję sobie sprawę, że W. Ł a z u g a mógł się czuć skrępow anym korzystając z ustaleń niedrukow anej dotąd dysertacji. Spowodowało to jednak swego rodzaju lukę w samym życiorysie. Z trzech stron poświęconych U niw ersytetow i (s. 74—77) dow iadujem y się, że Bobrzyński był wykładowcą świetnym , lecz jako kierow nik sem inarium nie do­ rów nyw ał Liskem u i Smolce. Wysoko ceni nasz autor osiągnięcia edytorskie Bo­ brzyńskiego (s. 36, 38), pow ołując się tu na listow ny kom plem ent Liskego (s. 77). Nie je s t łatw o historykow i XIX w ieku oceniać m erytorycznie zrodzone wówczas publikacje, tyczące się średniowiecza. Sam nie zabierałbym głosu na tem at w y­ daw nictw źródłowych Bobrzyńskiego, gdyby nie refleksja K arola G ó r s k i e g o , zamieszczona niedawno w „Tygodniku Powszechnym”. K om petentny nasz

medie-1 J. D y b i e c , Finansowanie nauki i ośw iaty w Galicji 1760—1918, K raków 1980 (nakład 172 egzemplarze!). W. K o b a n, Sługa Boży, Józef B ilczew ski (oparte na niedrukow anym diariuszu arcybiskupa). T. Ł a d у к a, PPS-Frakcja R ew olu­

cyjna w latach 1906—1914; J. M o l e n d a , Piłsudczycy a Narodowi Demokraci 1908—1918. J. M y ś l i ń s k i , Studia nad polską prasą społeczno-polityczną w za­ chodniej Galicji 1905—1914. S. R u d n i c k i , Działalność polityczna polskich ko n ­ serw atystów 1918—1926. Zwrócę także uwagę na publikacje R. L u d w i k o w ­

(4)

w ista argum entow ał w liście do Redakcji, że uczony nie powinien brać się do polityki, gdyż dwie te dziedziny nie są do pogodzenia. Gdy mu zacytowano właśnie przykład Bobrzyńskiego, uczonego i męża stanu, K arol Górski stwierdził, że za­ angażowanie polityczne odbiło się niekorzystnie na twórczości autora „Dziejów w zarysie”: w szczególności edycje źródłowe Bobrzyński zlecał studentom , k tó ­ rych nie kontrolował, sam nie sczytywał tekstów, tak że na w ydaw nictw ach tych nie można polegać. Relato refero.

W ątek polityczny m onografii skupia się wokół dwóch spraw najważniejszych: nam iestnictw a (1908—1913) oraz losów Galicji w czasie w ojny św iatow ej. Nad etapam i wstępnymi kariery Bobrzyńskiego autor się prześlizguje, działalności jego w krakow skiej Radzie M iejskiej poświęca pół strony, w ystąpieniom w Radzie P aństw a i w Sejm ie K rajow ym — kilka stron. Tymczasem na sesjach sejmowych 1886 i 1887 roiku zdarzyło się w związku z Bobrzyńskim parę incydentów godnych odnotowania*. O Radzie Szkolnej K rajow ej mam y w naszej książce stron osiem; w brew oczekiwaniu, nie zam yka się ten parag raf oceną pozytywną. Łazuga p rzy ­ znaje Dobrzyńskiemu zasługi w zakresie rozbudowy szkół wydziałowych i unowo­ cześnienia podręczników, lecz powołując się w przypisie (s. 106) na książkę J. S e m - k o w a w skazuje „na stosunkowo niew ielki przyrost szkół ludowych” za rządów Bobrzyńskiego. Zasadę przyszłego nam iestnika: że upowszechnianie oświaty należy dostosowywać do tempa rozwoju gospodarczego, określił też Łazuga jako „drogę do n ik ąd ” (s. 103).

C entralny rozdział o Bobrzyńskim — nam iestniku w ydaje mi się najlepszą czę­ ścią książki. Pisząc o mężu stanu, który przerastał o głowę własne swoje konser­ w atyw ne stronnictwo, a który był zarazem nam iętnie zwalczany, z praw a i z lewa, w ciągu dziesięcioleci, autor um iał zachować krytyczny dystans i równowagę osądu. Nie bezpodstawnie jest zafascynowany inteligencją swego bohatera, jego błyska­ wiczną karierą (naukową i polityczną), szerokością jego konserw atyw nych poglą­ dów, np. na ru ch ludowy, na spraw ę ukraińską. Zarazem jednak nie ukryw a w ca­ le, że Bobrzyński był człowiekiem oschłym i chłodnym, apodyktycznym i w ład­ czym — do tych zaś cech ujem nych dorzuciłbym spostrzeżenie Boya: że brakło m u poczucia hum oru. Znał się na sztuce politycznego m anew ru, osiągnął sukces w niejednej delikatnej negocjacji na gruncie Lwowa i W iednia, ale um iał też łam ać opór brutalnie gdy czuł się silniejszym. Z uznaniem pisze Łazuga o osiąg­ nięciach Bobrzyńskiego, jako adm inistratora, solidaryzuje się też, z niew ielu za­ strzeżeniam i, z jego politycznym program em . Nie zaprzecza, to praw da (s. 147), że „m anipulow ał” wyboram i. Stw ierdza jednak z akcentem goryczy: „Cokolwiek by nie zrobił, wszędzie ścigała Bobrzyńskiego jakaś zupełnie w yjątkow a niepopu- larność” (s. 100).

Źródeł niepapularności wolno się doszukiwać: bądź w jego własnych błędach, bądź w b raku zrozumienia ze strony społeczeństwa. Oceny mogą być rozbieżne (analogiczne różnice zdań ujaw niają się przy ocenie polityki Wielopolskiego). K siążka tu om aw iana nie rozstrzyga problem u tego expressis verbis; na ogół jed ­ nak autor przyznaje rację Dobrzyńskiemu, nie zaś jego antagonistom . Miał więc zdaniem Łazugi rację Bobrzyński, gdy jako historyk kładł nacisk na własne nasze przew inienia, k tó re doprowadziły do upadku państw a; m iał rację, gdy jako n a ­ m iestnik parł w »Galicji Wschodniej do kompromisu z Ukraińcam i. Ale „pesym i­ styczna” wykładnia dziejów przedrozbiorowych drażniła polską dumę narodową; negocjacja ukraińska zderzała się z interesam i polskiego żywiołu na wschodzie k ra ju — nie tylko ziemian — „podolaków”.

H istoria nam iestnika Bobrzyńskiego przebiega według schem atu antycznej tr a ­ gedii: pasmo sukcesów, ukoroLiowane trium fem wyborczym 1911 roku — i nagła

(5)

katastrofa, wywołana opowiedzeniem się biskupów przeciw reform ie sejmowej ordynacji wyborczej. Tego ciosu Bobrzyński nie przew idział, w „Pam iętnikach” przyznał się do popełnienia błędu (s. 165). Łazuga zwraca uwagę, że w wyborach 1911 r. ponieśli klęskę nie tylko endecy ale i kandydujący księża... „Obie te sp ra­ wy, a raczej ich reperkusje będą się odtąd mniej lub bardziej w yraźnie splatać. Bobrzyński dostrzeże to późno, za późno” (s. 149).

Biskupi, jak wiadomo, wytoczyli przeciw Dobrzyńskiemu zarzut forytow ania „radykalizm u”, tzn. Stapińskiego. Łazuga bardzo słusznie w ykazuje, że radykalizm Stapińskiego był powierzchowny i porządkowi społecznemu na serio nie zagrażał. Praw dziw ie niebezpiecznym był d la podolaków układ z U kraińcam i; zdaniem Łazugi zamach n a nam iestnika inspirow ał zza kulis były nam iestnik Piniński, biskupi zaś odegrali rolę narzędzia (s. 167). Endecja w ykorzystała ten spór dla u trącen ia najw ybitniejszego przedstaw iciela przeciwnej sobie „orientacji au striac­ kiej”. Zwalczać też będzie endecja Bobrzyńskiego aż do skutku, w czasie wojny i w niepodległej Polsce; ale zatnie się w uporze i Bobrzyński, odm aw iając stosun­ ków z endekami, praw ie do końca ży cia3.

Są to spraw y na ogół znane, lecz na innym m iejscu książki au to r zwraca uwagę n a inny jeszcze motyw, k tó ry mógł skłaniać biskupów do zm iany frontu. Pisząc mianowicie o poprzednich w yborach do Rady Państw a 1907 roku, w których partia krakow ska poniosła porażkę, Łazuga zwraca uwagę, że powszechne w ybory niosły konserw atystom „przeczucie nieuchronnej klęski — — Przew idyw ał ją też kler i zawczasu dystansow ał się od stańczyków ” (s. 118). Tę obserw ację zaczerpnął nasz autor u W alentyny N a j d u s, która z kolei znalazła stosowny cytat... w „Przeglądzie Powszechnym ” z 1904 roku. W ynikałoby stąd, że jezuici spisywali już w tedy na stra ty swych dotychczasowych protektorów , szukając nowego oparcia w endecji, jako p artii o masowej klienteli. S tąd i dziś jeszcze nie koniecznie ładna spraw a obalenia Bobrzyńskiego przez biskupów bywa oceniana pozytywnie w p u ­ blikacjach de nomine k ato lick ich 4.

K ilka jeszcze refleksji na m arginesie tej interesującej lektury. Nie nazyw ałbym Bobrzyńskiego „ostatnim stańczykiem ” skoro nie należał do autorów „Teki” (w 1869 т. był jeszcze studentem , s. 5). Nazwę „stańczyków” w siedemdziesiątych latach rozciągnięto na całą p artię konserw atyw ną krakow ską, w której Bobrzyński był koryfeuszem — przecież nie ostatnim , skoro p artia trw ała i po jego odejściu od polityki czynnej. Można powiedzieć inaczej: że p a rtia krakow ska skończyła się około 1935, to jest w roku śm ierci Bobrzyńskiego — i w tym upatryw ałbym jakiś symbolizm.

Strona 29. Konserw atyzm Bobrzyńskiego był z całą pewnością „otw arty”, „postępowy” (s. 130), „oświecony” (s. 216). Ale czy był „otw artym ” konserwatyzm K alinki?

Strona 53. R eferując pogląd Bobrzyńskiego, że upadek Rzplitej był „anomalią”, następstw em „anormalnego biegu naszych dziejów”, przypom niałbym rzecz dowie­ dzioną od czasów A. Sorela: że likw idowanie starodaw nych organizmów państw o­ wych było zjawiskiem codziennym, n a przełom ie XVIII i X IX wieku.

Strona 90. Na zapytanie, dlaczego Bobrzyński wchodził do Sejm u i do Rady P aństw a z I kurii, odpowiedzieć można jeszcze znacznie prościej. Nie było innej drogi dla inteligenta związanego z praw icą. W kurii m iejskiej nie chcieliby go a Mówię „praw ie”, gdyż po zam achu m ajowym Bobrzyński zgodził się kandy­ dować na prezydenta z ram ienia prawicy, zresztą nie łudząc się, by endecja tę kandydaturę podjęła (s. 240). O tym , jak chorego Bobrzyńskiego odwiedził w szpi­ talu Dmowski, por. s. 222.

4 Czesław Strzeszewski dostrzega w tym zdarzeniu dowód olbrzymiego auto­ ry te tu jakim cieszył się wówczas polski episkopat, naw et w zakresie polityki.

(6)

dem okratyczni wyborcy. W kurii w łościańskiej nie mógłby się narzucić chłopom. Posłować mógł jedynie z przyzwolenia określonej ziem iańskiej koterii, to zaś uza­ leżniało go trw ale od w ielkiej w łasności5.

Strona 105. Jest uproszczeniem tw ierdzenie, że „św iętojurcy” orientow ali się na Rosję, „narodowcy” zaś na A ustrię. Na progu swej politycznej kariery w 1848 roku „święty J u r ” zw racał się ku W iedniowi. „Moskalofilizm” tego środowiska — to lata pięćdziesiąte — siedemdziesiąte. M etropolita Sylw ester Sem bratow icz był lojalnym wobec W iednia, tym bardziej Andrzej Szeptycki. Za czasów Bobrzyń­ skiego .„moskalofilizm” m iał główne oparcie poza kapitułą.

Strona 126. A utor zastanaw ia się, dlaczego, mimo iż m u to propnowano, nie przyjął Bobrzyński szlachectwa, dlaczego odmówił? Rzecz najprostsza w świecie: Bobrzyński uszlachcony stałby się szlachcicem „świeżej d aty ”, ani o cal nie wyż­ szym w hierarchii społecznej, w odczuciu (sfer ziem iańskich. Spotkałaby się ta m askarada tylko ze złośliwymi uśmieszkami.

Strona 143. Pisząc o bójce na U niwersytecie Lwowskim w 1910 r. autor za­ znacza krótko: „jeden ze studentów ukraińskich został zabity”. Należało, sądzę, w przypisie zacytować kom entarz Bobrzyńskiego: że stu d en t ów, niejaki Kocko, „idąc na przodzie padł przypadkiem , odwróciwszy się, od strzału jednego ze swoich towarzyszy ruskich i że studenci polscy w ogóle nie strzelali”. Jeżeli autor uważa tę w ersję za błędną, lub w ątpliw ą, w inien był to również zaznaczyć.

Na s. 155 autor czyni ciekawe spostrzeżenie: w „Pam iętnikach” Bobrzyńskiego spisanych w latach 1913—1914, nazwisko Józefa Piłsudskiego pojaw ia się jeden raz, nazwisko Ignacego Daszyńskiego — ani razu. Ze Piłsudski przed wym arszem „pierwszej kadrow ej” był dla „ekscelencji” Bobrzyńskiego quantité négligeable, to nic dziwnego. Ale Daszyński należał do czołowych parlam entarzystów polskich w Wiedniu, był liczącym się partn erem politycznych rozgryw ek. W „Pam iętnikach” zaś nie ma także Diam anda, Lieberm ana, Moraczewskiego — w ogóle nie istnieje 1 PPSD! Jest to chyba przem ilczenie świadome, celowo upraszczające ówczesny

układ sił politycznych.

Na s. 177—178 autor kom entuje przegraną Bobrzyńskiego w rozgryw ce z Tiszą w październiku 1914 г., o zaangażowanie A ustro-W ęgier w spraw ie polskiej. Pisze autor, że Tisza „był w m onarchii habsburskiej osobistością największego form atu”. To praw da — ale i Bobrzyńskiego form at był niem ały. Rzecz jednak w tym, że Tisza reprezemtował Węgry, zaś od ro k u 1867 Węgry decydowały o polityce zagra­ nicznej m onarchii. Dualizm przesądzał o tym, że A ustro-W ęgry nie mogły prow a­ dzić ani samodzielnej polityki bałkańskiej, ani polityki polskiej. To dobrze rozu­ miemy dzisiaj; z tego i wówczas powinien był zdawać sobie spraw ę Bobrzyński.

Na s. 227 i 232 au to r w ychw ala Bobrzyńskiego, że ogłosił dwa tomy „W skrze­ szenia państw a polskiego” ta k bardzo świeżo po opisywanych w ypadkach. „Nawet dzisiaj, gdy historycy śmielej penetrują niedaw ną przeszłość, byłby to dystans skąpy, zbyt skąpy”. Cóż za nieporozumienie! Nasi historycy (chociaż nie ich to wina!) wcale nie penetrują niedaw nej przeszłości PRL. „W historiografii naszej jest to chyba precedens” — pisze au to r o „W skrzeszeniu”. Ależ Bobrzyński, pisząc „na gorąco” historię niedaw nych lat, m iał znakom itych poprzedników: zbiorowe dzieło „O ustanow ieniu i upadku konstytucji 3 M aja” (1793) M. Mochnackiego „Powstanie narodu polskiego” (1834), W. K alinki, „Galicję i K raków pod panow a­ niem austriackim ” (1853), L. Kulczyńskiego „Historię polskiego ruchu socjalistycz­ nego w zaborze rosyjskim ” (1903). Nie naukow a to publicystyka? — zapewne, ale i „W skrzeszenia” Bobrzyńskiego naukow ym dziełem nazwać nie sposób.

---

[f

6 Omyłką zdaje mi się określenie okręgu wyborczego k u rii wielkiej własności

do R ady Państw a: K raków -Bochnia-W adow ice (s. 88). Powinno być: K raków -C hrza- nów, jak na s. 90. Wadowice należały do okręgu Biała-Żywiec-M yślenice, por. s. 109.

(7)

A utor na ogól ostrożnie posługuje się kontrow ersyjnym i źródłami. Dwa jednak wskażę przykłady nie dość krytycznego stosunku do źródła: raz gdy omawia nie­ fortunne zabiegi Bobrzyńskiego o m andat poselski w 1883 r. (powołany tutaj J. Moszyński jest św iadkiem nieprzychylnym i stronniczym — s. 88); po wtóre, gdy w ślad za S. Głąbińskim przypisał „intrydze” nam iestnika secesję G erm ana i in. z szeregów ND w 1911 r. (s. 145). Bobrzyński tw ierdził, że sami endecy w y­ kluczyli G erm ana ze stronnictw a; pam iętać zaś trzeba, że na te same lata przy ­ pada cała seria secesji z ND, na które przecież Bobrzyński nie m iał wpływu.

S tr. 234. Zamknięcie tomu II „W skrzeszenia państw a polskiego” oceniające krytycznie powojenną rzeczywistość Łazuga określa jako „przesadne czarnowidze- nie”. Czy jednak posępne prognozy autora nie spraw dziły się w roku 1939? Czy nie m iał racji twierdząc, już w 1920 roku, że zjednoczona Polska „będzie zgnie­ ciona przez dw a takie kolosy, jak Rosja i Niemcy, a chcąc tego uniknąć, będzie m usiała oddać się jednem u z nich w opiekę i zależność”? (s. 206).

Małe pytanie: we „W spomnieniach” Witosa (t. I, s. 260 w ydania paryskiego) czytam y pod rokiem 1908: „Poseł dem okratyczny dr Maiss powiedział mi w wielkiej tajem nicy, że Zipser został um yślnie do naszego klubu zarekom endowany przez nam iestnika Bobrzyńskiego”. Mowa o pośle Stefanie Zipserze. Był także Józef Zipser, współpracownik subsydiowanej przez N am iestnika, pseudo-ludowej „Gazety Powszechnej” (M y ś 1 i ń s к i, op. cit., s. 83). Czy nie są to przypadkiem krew niacy Zofii z Cypserów Dobrzyńskiej, m atki nam iestnika?

W ielka W ojna zajm uje w książce stron 40; lata powojenne stro n 45. Nie są to czasy pomyślne dla jej bohatera. Drugą klęską życiową Bobrzyńskiego, po d y ­ m isji z N am iestnictwa, był ak t dwóch cesarzy z 5 listopada 1916 r. Trzecią klęską: wymuszone na nim ustąpienie z p artii krakow skiej, w grudniu 1918 r. Autor nasz m usi stw ierdzić: „Przew idyw ania przyszłości nie były silną stroną historyka Bo­ brzyńskiego” (s. 190). W horoskopach staw ianych na tem at w yniku wojny mylił się, praw ie do samego końca (s. 198). Jeszcze więc jeden przykład polskiego w ishful

thinking... Na wieść o pokoju brzeskim Bobrzyński „załam ał się nerwowo i posi­

w iał” (s. 207). Pozostał osobistością proskrybow aną w Polsce niepodległej. Z aprasza­ no go parokrotnie do w stępnych prac ustawodawczych, lecz opracow yw ane przez niego projekty „prędzej czy później trafiały do kosza” (s. 286).

Również w tej p artii życiorysu dadzą się zacytować efektow ne i mniej chw a­ lebne zagrania Bobrzyńskiego. Zapytany przez Franciszka Józefa w pierwszych tygodniach wojny, czy dać broń Piłsudskiem u, czy nie, „Bobrzyński krótko i bez w ahania odparł: dać” (s. 173, świadectwo synowej). Dość brzydko wygląda za to utrącenie k andydatury gen. Rozwadowskiego na nam iestnika Galicji w 1915 r. — Rozwadowski bliski był podolakom (s. 181-—2). Interesująco brzm i ustęp poświęcony religijności Bobrzyńskiego (s. 149—150): był praktykującym po starośw iecku, nie- tolerancyjnym katolikiem , ale ten zakres przekonań separow ał szczelnie od po­ lityki.

W zwięzłym i pięknie ujętym zakończeniu (s. 255—257) Bobrzyński nazwany został „zwycięskim historykiem i przegranym politykiem ”. Może i trafn e to zbilan­ sow anie życia historyka i męża stanu. Bałbym się jed n ak sform ułow ań aż tak kategorycznych, gdyby wchodziły w grę ideologie, które reprezentow ał Bobrzyński, jako historyk i jako polityk. K rytycznym ocenom naszej narodow ej przeszłości przeciw staw ia się dziś skutecznie n u rt idealizujący. I na odwrót: zalecana nam dziś odgórnie praca organiczna odw ołuje się nie do historiografii Bobrzyńskiego, ale do jego prak ty k i politycznej. .

W stępne założenie życiorysu: że polityka bieżąca rzutow ała na historiografię Bobrzyńskiego, historiografia zaś n a politykę — zostało w książce ładnie przepro­ wadzone; związki w zajem ne są zresztą dość oczywiste. H istoryk Bobrzyński ko­

(8)

rzystał z powodzeniem z doświadczeń polityka; czy jednak zapatrzenie w historyczną przeszłość nie sprowadzało polityka na manowce? Tutaj biograf się nie wypowiada.

Książkę czyta się g ład k o 6; można się z nią spierać; na pewno trzeba będzie prostować ją i uzupełniać. W sumie jednak autorski debiut je st udany.

Stefan Kieniewicz

Mieczysław P i e t r u s i e w i c z , Polityka oświatowa stronnictw ludow ych w Polsce w latach 1918—1932, Wyższa Szkoła Pedagogiczna

w Słupsku, Słupsk 1981, s. 236.

Dotychczasowy dorobek naukow y badań nad dziejam i ruchu ludowego w Polsce w m ałym tylko stopniu uw zględniał problem atykę ośw iaty i szkolnictwa. Właściwie poza pracą Z. K m i e c i k a * i nielicznymi artykułam i, zwłaszcza o tem atyce lokalnej i regionalnej, historyk nie ma nic więcej do odnotow ania. Na książkę ukazującą politykę ośw iatow ą stronnictw ludowych w Polsce w okresie drugiej niepodległości czytelnik czeikał bezskutecznie od wielu lat.

A utor podjął się zadania trudnego ze względów metodologicznych i żmudnego przy uwzględnieniu faktu, że źródła są rozproszone, a stan badań mało zaaw anso­ w any. M. P i e t r u s i e w i c z — doświadczony badacz ruchu ludowego na zie­ m iach północnych Polski, w ykorzystał m ateriały archiw alne z AAN, AZHRL i ZG ZNP, głównie jednakże prasę, a k ty norm atyw ne i w ydaw nictw a źródłowe. Szkoda, że au to r nie przeprow adził kw erendy przynajm niej w kilku archiw ach wojewódzkich i nie w ykorzystał paru tytułów ludowej prasy terenow ej. Zastrzeże­ nia budzi też stopień w ykorzystania literatu ry naukowej 2.

P raca składa się ze wstępu, zakończenia, wykazu źródeł i literatury, aneksów oraz czterech rozdziałów. W rozdziale I autor w yjaśnia pojęcie „polityki ośw iato­ w ej”, jej genezę i realizację na przykładzie w ybranych krajów europejskich. Roz­ dział to interesujący, ale biorąc pod uwagę stan badań, zwłaszcza opracow ania najnowsze, można było zrezygnować z rozważań teoretycznych, jako że au to r nie wniósł nowych elem entów poznawczych do aktualnej w iedzy3. Rozdział II ukazuje w sposób syntetyczny program y i praktyczną działalność ośw iatow o-kulturalną ruchu ludowego w trzech zaborach w latach 1895—1918. Dzięki tem u czytelnik ma możność prześledzenia zmian, jakie dokonywały się w Polsce niepodległej, zarówno

6 Nadużywa co praw da a u to r w yrazu „przysłowiowy”; są więc „przysłowiowe” u niego: woda (s. 5), nędza (s. 16), zbieractwo (s; 31), żółć (s. 54), Scylla i Charybda (s. 100) itd. Razi mnie posługiwanie się w yrazem „dyw agacje” w znaczeniu: rozw a­ żania (s. 32) gdy wyraz ten oznacza mówienie od rzeczy. Błędnie też m am y na s. 41 i 52 rozprężenie, zam iast rozprzężenie. Wiele niestety jest w książce literówek, a i niedokładności w indeksie.

‘ Z. K m i e c i k , Ruch ośw iatow y na w si K rólestw a Polskiego 1905—1914, W arszawa 1963.

2 Autor nie w ykorzystał m. in. w ydaw nictw a źródłowego: 'Wybór publicystyki

Niezależnej Parti Chłopskiej, w stęp i wybór A. Ł u c z a k , K. P r z y b y s z , W ar­

szawa 1975. Z opracowań b ra k np. arty k u łu J. S c h o e n b r e n n e r , Stronnictw a

ludowe a zagadnienia ośw iaty w latach 1918—1923, „Roczniki Dziejów Ruchu Lu­

dowego” 1963, n r 5 oraz pracy H. B r o d o w s k i e j , Ruch chłopski po uw łaszcze­

niu w Królestwie Polskim 1864—1904, W arszawa 1967.

3 Gruntow nie om aw iają problem: M. P ę c h e r s k i , Polityka oświatowa, W ro­ cław 1975; t e n ż e , System ośw iatow y w Polsce Ludow ej na tle porównawczym , W arszawa 1981; t e n ż e , P o lifjk a oświatowa w krajach socjalistycznych, „Nauczy­ ciel i W ychowanie” 1964, n r 2; t e n ż e , Problemy polityki oświatowej, tamże 1968, n r 4; H. J a b ł o ń s k i , P olityka oświatowa w Polsce Ludow ej, „Wiedza i Życie” 1948, n r 12; J. W o ł c z y k , E lem enty po lityki oświatowej, W arszawa 1974.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Several studies have indicated that green systems may improve indoor air quality and that they have different pathways for pollutant removal of volatile organic compounds.. The

In onze analyse vinden we voor een groot aantal instrumenten geen of uiterst kleine effecten op de kostendoelmatigheid (opleidingsplan voor de afdeling,

Słownik nazw miejscowych Warszawy w części pierwszej i drugiej został poprzedzony krótkim wstępem, w którym autorka przedstawiła cel pracy, scharak­ teryzowała

cesie o nieważność małżeństwa według Codex Iuris Canonici 1917 i Kodeksu Prawa Kanonicznego 1983, napisaną pod kierunkiem ks.. Charakterystyka

na adres: Uniwersytet Zielonogórski, 65-516 Zielona Góra,

Pracownicy Instytutu byli także recenzentami wydawnictw zwartych i artykułów oraz projektów badawczych (grantów) finansowanych przez Komitet Badań Nauko­

Ondanks dat we naar verwachting zelfstandiger werken, verwachten eindgebruikers ook dat we in de toekomst meer digitaal in verbinding staan met elkaar door het gebruik van apps

complex of programmes that have the name CALS (Computer Adapted Language for Shipcalculations.) The general idea of the whoTepackage is a language in which all ship calculations can