• Nie Znaleziono Wyników

Perspektywa badań nad rodzicielstwem nieheteronormatywnym – uwagi wstępne

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Perspektywa badań nad rodzicielstwem nieheteronormatywnym – uwagi wstępne"

Copied!
31
0
0

Pełen tekst

(1)

Magdalena Wojciechowska

Uniwersytet Łódzki

UCZENIE SIĘ „NORMALNOŚCI” W SYTUACJI DOŚWIADCZANIA SYMBOLICZNEGO WYKLUCZENIA – PRZYKŁAD BADAŃ

NAD RODZICIELSTWEM JEDNOPŁCIOWYM KOBIET W SPOŁECZEŃSTWIE HETERONORMATYWNYM

W artykule podjęto próbę zrekonstruowania procesualnego wymiaru nadawania przez kobiety wspólnie wychowujące dziecko poczęte w rodzinie jednopłciowej znaczeń nowym wzorom funkcjonowania w społeczeństwie heternormatywnym, które wyznaczają szerszy kontekst antycypowania oraz doświadczania przez nie rodzicielstwa. W tekście oddałam głos badanym – matkom biologicznym i niebiologicznym – by to właśnie z ich perspekty- wy przyjrzeć się, jak działając w kontekście zinternalizowanej heteronormatywności, radzą sobie w sytuacji konfrontacji z różnymi ograniczeniami, negocjując sens własnych działań oraz poczucie „normalności” i adekwatności społecznej. Przedstawione bariery (jednostko- we, instytucjonalne, prawne czy społeczno-kulturowe), jakich doświadczają rodzice tej samej płci, są przez badanych rozpatrywane na płaszczyźnie symbolicznej jako element nierównego traktowania, który wpisuje ich w kategorię „dewiantów”, nie pozostając bez wpływu na po- strzeganie siebie w szerszym kontekście społecznym. Nakreślone powyżej problemy wpisują się w szerszy projekt badawczy, poświęcony problematyce doświadczania rodzicielstwa przez osoby LGBT w Polsce, który realizowany jest w tradycji badań jakościowych z wykorzysta- niem techniki pogłębionego wywiadu swobodnego.

Główne pojęcia: rodziny nieheteronormatywne w Polsce; rodzicielstwo jednopłciowe ko- biet; matka biologiczna a matka niebiologiczna; budowanie poczucia „normalności”; badania jakościowe.

Perspektywa badań nad rodzicielstwem nieheteronormatywnym – uwagi wstępne

Debata publiczna dotycząca kwestii wychowywania dzieci w ramach rodzin jedno- płciowych1 wzbudza wiele pytań i emocji, przyczyniając się do wzrostu zainteresowania

Instytut Socjologii, Katedra Socjologii Organizacji i Zarządzania, e-mail: wojciechowska.ms@gmail.com

1 Ze względu na ograniczoną objętość tego tekstu, pominięto w nim rozważania odnoszące się do złożonej problematyki przemian sposobu rozumienia i defi niowania pojęcia „rodzina” na gruncie nauk społecznych. Warto jednak zaznaczyć, że kierując się wypowiedziami badanych, którzy swoje związki opisywali właśnie w kategoriach funkcjonowania w ramach rodziny, przyjmuję tu inkluzyw- ną perspektywę Meg Karraker, która określa rodzinę jako „zbiór osób połączonych więzami krwi, sto- sunkiem małżeństwa, poprzez adopcję bądź inną intymną więź, które często, lecz nie zawsze, dzielą wspólne miejsce zamieszkania przez znaczący okres” (2011: 304 [tłum. własne]). Susan Slater ujmuje związki lesbijek jako „rodziny kreowane” (family of creation), przyjmując, że nawet nie posiadając dzieci, stanowią one kompletne związki rodzinne (za: Majka-Rostek 2013: 12).

(2)

tą problematyką wśród badaczy związanych z różnymi dziedzinami nauki i pracu- jących w ramach różnych paradygmatów badawczych. W literaturze przedmiotu, w tym w podręcznikach z zakresu socjologii rodziny (zob. np. Coleman i Ganong red. 2004; Peterson i Bush red. 2013), uwagę zwraca perspektywa zorientowana na ukazywanie różnych form życia rodzinnego we współczesnym społeczeństwie.

I choć podobną tendencję zaobserwować można na rodzimym rynku wydawniczym (por. np. Slany 2013), już na wstępie warto zauważyć, że na gruncie polskiej socjolo- gii dotychczasowa wiedza na temat funkcjonowania w przestrzeni społecznej rodzin nieheteronormatywnych2 wychowujących dzieci oparta jest – przede wszystkim – na wynikach badań realizowanych głównie w Europie Zachodniej oraz Stanach Zjed- noczonych (por. Lubbe 2013). Początkowo studia te ogniskowały się w dużej mierze na zagadnieniach skoncentrowanych wokół kwestii „normalności” rodzin jednopł- ciowych i zachodzących w ich ramach procesów w kontekście analizy wpływu tych czynników na wychowywanie i rozwój dzieci oraz ich późniejsze funkcjonowanie w różnych kręgach interakcyjnych (zob. np. Clarke 2001; Stacey i Biblarz 2001).

Aktualnie badania dotyczące rodzin jednopłciowych z dzieckiem w większym stopniu nakierowane są na wieloaspektową analizę porównawczą rodzin hetero- i nieheteronormatywnych w kontekście rozwoju wychowywanych w nich dzieci (zob. np. Rosky 2009; Bos i Stanford 2010), która – przynajmniej w części przypad- ków – stanowić może przyczynek nie tylko do uregulowania kwestii prawnych w za- kresie adopcji dzieci przez pary jednopłciowe czy prokreacji wspomaganej medycz- nie, lecz także – w dłuższej perspektywie czasu – do wzrostu akceptacji społecznej dla funkcjonowania nowego typu form rodzinnych (por. Banach 2013). Warto jednak zauważyć, co podkreśla Ross Parke (2004), że relacje rodzinne mogą w większym stopniu wpływać na rozwój dziecka niż płeć rodziców, co przesuwa akcent dociekań badawczych w tym obszarze życia społecznego w kierunku większej koncentracji na interakcjach i mechanizmach działających w ramach rodzin nieheteronormatywnych (por. Bos 2013).

Zasygnalizowane powyżej obszary zachodnich badań nad szeroko rozumianym funkcjonowaniem w przestrzeni publicznej rodzin jednopłciowych z dzieckiem nie- wątpliwie wyznaczają istotne ścieżki analityczne, którymi podążyć mogą badacze zainteresowani tą problematyką. W tym miejscu warto jednak postawić ważne pyta- nie o to, w jakim stopniu studia te mogą zostać odniesione do kulturowych realiów bardziej tradycyjnych społeczeństw heteronormatywnych, w których – pomimo po- stępujących przemian świadomości społecznej – prawa osób LGBT3 nadal zdają się być traktowane z „życzliwym” przymrużeniem oka. Okazuje się bowiem, że choć z jednej strony przemiany sytuacji osób LGBT w Polsce obejmują wzrost odczuwa- nej przez dużą część badanych4 akceptacji społecznej dla związków jednopłciowych

2 Odnosząc się do par, używam w tekście określenia „jednopłciowe” bądź „nieheteronormatywe”, nie zaś „homoseksualne”, z tego względu, że część badanych określiła siebie jako osoby biseksualne, będące wcześniej w związku/związkach z osobami płci przeciwnej (por. Banach 2013).

3 LGBT – akronim odnoszący się do lesbijek, gejów, osób biseksualnych oraz transgenderycznych (do ostatniej kategorii zaliczane są także osoby transseksualne).

4 Niniejsze dane pochodzą z projektu badawczego, który przybliżam w dalszej części tekstu.

(3)

(por. Antosz 2012: 61–62), to z drugiej – osoby te w dalszym ciągu funkcjonują w ramach kontekstu zinternalizowanej heteronormatywności, który silnie warunkuje wypracowywane przez nie strategie działania w heteronormatywnym środowisku społeczno-kulturowym, nie pozostając bez wpływu także na decyzję o powiększeniu rodziny. W praktyce oznacza to konieczność relatywizowania wszelkich studiów po- święconych problematyce LGBT nie tylko do kulturowego zaplecza danej społecz- ności, lecz także symbolicznych systemów przekonań badanych, które w tym kon- tekście powstały. W tym miejscu warto zaznaczyć, że choć na tle przyjętych przeze mnie założeń teoretycznych powyższe stwierdzenie wydawać się może trywialne, to jednak jego uwypuklenie uważam za uzasadnione w tym sensie, iż uwrażliwia ono badaczy na fakt, że zarówno wyznaczanie ścieżek badawczych w zakresie studiów nad omawianą tu problematyką, jak i próby projektowania ewentualnych zmian (choćby w zakresie wsparcia instytucjonalnego dla osób LGBT czy podnoszenia po- ziomu świadomości społecznej) wymagają nie tylko rzetelnej analizy doświadczeń badanych działających w ramach określonego kontekstu społeczno-kulturowego, lecz także sposobu, w jaki są one przez nich rozumiane (por. Prus 1997). Warto też pamiętać, na co uwagę zwraca między innymi Bridget Fitzgerald (1999), że część rodziców LGBT może nie być otwarta na podzielenie się swoimi doświadczeniami w kwestii wychowywania dziecka w ramach rodziny jednopłciowej ze względu na obawy przed antycypowanymi sankcjami społecznymi, przede wszystkim symbo- licznymi, i co za tym idzie – trudno mówić w takim przypadku o możliwości odnie- sienia wyników badań do szerszej populacji (por. Tomalski 2007).

Odwołując się w tym miejscu do własnych doświadczeń z zakresu badań po- święconych rodzicielstwu osób LGBT, chciałabym nadmienić, że ze względu na to, iż zjawisko to – w dużej mierze – wpisane jest w obręb rzeczywistości „ukrytej”, do której badacz nie ma bezpośredniego dostępu, pozyskanie rozmówców jest kwestią niezwykle trudną. Co więcej, trudność ta wpływa nie tylko na konieczność poszuki- wania coraz to nowych sposobów nawiązywania kontaktu z potencjalnymi rozmów- cami (por. Fitzgerald 1999; Tomalski 2007; Majka-Rostek 2008), ale dodatkowo warunkuje specyfi czny sposób realizacji projektu, w przypadku którego kieruję się przede wszystkim dostępnością danych w terenie (Silverman 2007), w mniejszym zaś stopniu określoną logiką rozwoju procesu badawczego (Hammersley i Atkin- son 2000), co wiąże się z kolei z nieustannym przeplataniem etapu sondowania z kolejnymi etapami realizacji badania. Ze względu na wspomnianą już specyfi kę badanej społeczności, nawiązywanie kontaktu z rodzinami jednopłciowymi, które wychowują dziecko poczęte w ramach związku, przebiega metodą „kuli śnieżnej”.

Badania rozpoczęłam od pary kobiet rozważającej powiększenie rodziny, do której dotarłam dzięki sieci prywatnych znajomości, co umożliwiło mi nawiązanie kontak- tu z kolejnymi rozmówczyniami. Warto w tym miejscu nadmienić, że badane ko- biety często nawiązują ze sobą znajomość za pośrednictwem forów internetowych, poszukując informacji na temat doświadczeń innych par jednopłciowych w kwestii powiększenia rodziny i wychowywania dziecka. Docieranie do badanych może być zatem realizowane także w ten sposób, jak i dzięki wsparciu ze strony organizacji działających na rzecz społeczności LGBT.

(4)

Zasygnalizowane powyżej sposoby pozyskiwania rozmówców nie stanowią oczywiście odpowiedzi na problem często niejawnego funkcjonowania w sferze publicznej rodzin jednopłciowych wychowujących dziecko, co utrudnia oszacowa- nie wielkości populacji, a tym samym uzyskanie próby reprezentatywnej. Niemniej poczucie anonimowości, jakie daje potencjalnym badanym komunikowanie się za pośrednictwem Internetu, może przyczynić się do tego, że przynajmniej część z nich zdecyduje się – po dłuższym kontakcie – na wzięcie udziału w badaniu, co miało miejsce w przypadku tego projektu5.

„Normalność” w perspektywie interpretatywnej – rozważania teoretyczne Podjęta w tekście refl eksja dotycząca doświadczeń kobiet wspólnie wychowują- cych dziecko, poczęte w ramach rodziny nieheteronormatywnej, wyłania się z roz- ważań poświęconych zagadnieniu społecznego konstruowania rzeczywistości spo- łecznej (zob. Berger i Luckmann 2010), które wpisują się w założenia teoretyczne symbolicznego interakcjonizmu. Z tego względu akcent analityczny został położony na odwzorowanie tego, jak poszczególne jednostki nadają znaczenia temu, co za- chodzi (whatness) oraz jak zachodzi (howness) (za: Kleinknecht 2007: 251–253), dokonując interpretacji poszczególnych elementów otaczającego je świata.

By osadzić podjętą tu analizę w szerszym kontekście teoretycznym, warto przy- wołać pokrótce podstawowe założenia dotyczące studiów nad życiem społecznym, jakie wyłaniają się z rozważań kontynuatorów myśli Herberta Blumera. 1) Społe- czeństwo stanowi w tej perspektywie emergentną całość, konstytuowaną przez dzia- łających aktorów, która wyłania się z interakcji opartych na wspólnocie symbolicz- nej i językowej działających jednostek – życie grupowe ludzi przebiega w ramach reguły intersubiektywności (za: Prus i Grills 2003: 21; zob. Blumer 1969; Hałas 1987). 2) Wytwarzając rzeczywistość społeczną, jednostka oddziałuje na obdarza- ne znaczeniem obiekty materialne, duchowe czy społeczne, które stają się w tym sensie jej partnerami interakcji – zyskują potencjał oddziaływania na danego aktora społecznego w takim zakresie, w jakim uświadamia sobie on określone znaczenie pewnego obiektu, co wskazuje z kolei na wieloperspektywiczność i kontekstualność życia społecznego (por. Prus 1997: 11–12). 3) Główną kategorię symbolicznego in- terakcjonizmu stanowi interakcja symboliczna, w toku której aktorzy wytwarzają, negocjują i uzgadniają znaczenia przypisywane określonym obiektom, elementom otaczającej ich rzeczywistości społecznej. Jest ona oparta na podejmowaniu roli in- nego, dopasowywaniu linii działań uczestniczących w niej jednostek, które interpre- tując znaczenia podejmowanych przez partnerów interakcji aktywności, dostarczają wskazówek, jak zamierzają działać i jak te działania mogą być interpretowane (Ziół- kowski 1981: 99–100). Oznacza to, że życie społeczne podlega nieustannemu uzgad-

5 Do tej pory badania realizowałam, kontaktując się z badanymi bezpośrednio. Nie wykluczam jednak możliwości prowadzenia wywiadów także za pośrednictwem komunikatora internetowego Skype. Kwestia ta, implikująca określone ograniczenia metodologiczne, nie zostanie jednak w tym miejscu rozwinięta ze względu na ograniczoną objętość niniejszego tekstu.

(5)

nianiu i jest oparte na działaniu – w perspektywie interakcjonistycznej działania są rozumiane nie tylko w kategoriach „robienia czegoś”, to także aktywność refl eksyj- na, planowanie (por. Prus i Grills 2003: 21–22). 4) Przyjmując perspektywę partnera interakcji, jednostka – jako samoświadomy aktor – może poddawać refl eksji także samą siebie, czyli ujmować siebie w kategoriach obiektu i tym samym oddziaływać na siebie. 5) „Ludzkie doświadczenia są postrzegane jako wyłaniające się lub trwa- jące konstrukcje, wytwory społeczne” (Prus i Grills 2003: 22 [tłum. własne]). Życie społeczne ma zatem charakter procesualny, jest ujmowane w kategoriach ciągłych, przeplatających się działań.

Z powyższych rozważań wyłania się perspektywa analityczna, skoncentrowana na poddawaniu namysłowi doświadczeń działających aktorów społecznych, którzy w toku interakcji kształtują swój sposób rozumienia świata i siebie w tym świecie.

Z drugiej jednak strony uwagę zwraca, jak dopasowywanie swoich działań do działań partnerów wpływa nie tylko na konstruowanie, ale i podtrzymywanie oraz reprodu- kowanie znaczeń określonych elementów rzeczywistości społecznej, w tym tego, co w określonym kontekście społeczno-kulturowym określić możemy jako „normalne”.

Erving Goffman (zob. np. 2007; 2008), podobnie jak wcześniej Durkheim, zwra- ca uwagę na to, że konceptualizacja „normalności” możliwa jest tylko poprzez od- niesienie jej do tego, co „normalne” nie jest (por. także Giddens 2004). Ujmuje ją w kategoriach zbiorowej reprezentacji ludzkich wyobrażeń na temat tego, jak powin- no być (teraz i w przyszłości), które wyznaczają z kolei wachlarz akceptowalnych społecznie zachowań i atrybutów. Nasza „normalność” okazywana jest w czasie spotkania z innymi w celu potwierdzenia przynależności jednostki do określonej społeczności, ale i podtrzymania pewnego obrazu siebie, poprzez który kształtowa- na jest tożsamość jednostkowa, a zatem zbiór defi nicji i sądów na temat Ja, które są nieustannie negocjowane i potwierdzane właśnie w toku interakcji (zob. Bok- szański 1989). Okazywanie „normalności” może być zatem rozumiane w katego- riach swoistego mechanizmu mającego chronić jednostkę przed przypisaniem jej miana „dewianta”, którego zachowania odbiegają – w danym otoczeniu społeczno- -kulturowym – od normatywnego wzorca, przez co narażają danego aktora społecz- nego na stygmatyzację symboliczną (por. Goffman 2007).

Eksplikując problem społecznego wytwarzania i odtwarzania „normalności”, Goffman, podobnie jak Michel Foucault (zob. 1998), zwraca uwagę na dwa istotne mechanizmy, które kształtują te procesy – internalizację określonych norm i wartości w procesie socjalizacji oraz kontrolę społeczną, wywierającą na jednostkę nacisk mający na celu normalizację jej zachowań. W tym miejscu warto jednak zauważyć, co podkreśla Barbara Misztal (2001), że w podejściu Goffmana ludzie ujmowani są w kategoriach aktorów, którzy dostosowują się do określonych norm życia społecz- nego, kierując się przy tym różnymi pobudkami, co ponownie przesuwa ognisko uwagi w kierunku dopasowywania własnych działań do działań partnerów interakcji.

W tym kontekście zachowanie pozorów społecznie akceptowanej „normalności” (je- śli piętno nie jest widoczne czy łatwe do zauważenia [por. Goffman 2007: 84–87]) może chronić jednostkę przed potencjalnymi sankcjami symbolicznymi. Nie powin- no jednak umknąć naszej uwadze, że jeśli z jednej strony nakreślone powyżej dzia-

(6)

łania nakierowane na zachowanie pozorów „normalności” mogą w pewnym stopniu

„wyzwolić” jednostkę od antycypowanych następstw ujawnienia odmienności od dominującego wzorca społeczno-kulturowego, to z drugiej – mogą też stanowić pod- stawę powstawania konfl iktów wewnętrznych, gdyż stawiają danego aktora w sytu- acji intencjonalnego podtrzymywania norm, które uważa za krzywdzące6.

Powyższe rozważania na temat społecznego konstruowania „normalności” wy- znaczają ścieżki analityczne, jakimi podążam w dalszej części tekstu, podejmując próbę nakreślenia, jak pary jednopłciowe wspólnie wychowujące dziecko poczęte w ramach związku radzą sobie w sytuacjach wymagających od nich wypracowania nowych wzorów działania w społeczeństwie heteronormatywnym oraz jak ich rozu- mienie tych sytuacji przyczynia się do kształtowania mechanizmów funkcjonowania w rodzinie.

Nota metodologiczna – opis badania7

Dane przedstawione w tekście zostały zebrane za pomocą techniki wywiadu swobodnego mało ukierunkowanego (Lutyński 1968; Przybyłowska 1978), który przeprowadzany jest w różnych konfi guracjach. W tym miejscu warto uściślić, że badanie poświęcone konkretnej parze rozpoczynam najczęściej od wywiadu z oboj- giem rodziców (poza przypadkami, gdy doszło do rozstania bądź dziecko zostało poczęte w ramach wcześniejszego związku [w większości przypadków – z osobą płci przeciwnej]), następnie zaś – jeśli zajdzie taka potrzeba – rozmawiam dodatko- wo z każdym z nich z osobna (w określonym odstępie czasu od pierwszego spotka- nia). Taki sposób realizowania badania przyjęłam już w początkowej fazie projektu, gdy podczas pierwszego wywiadu, jaki prowadziłam z parą gejów, okazało się, że mężczyźni nie zgadzają się w pewnej podstawowej dla nich kwestii. Nie chcąc do- prowadzić do sytuacji, w której jedna ze stron mogłaby zostać w jakikolwiek sposób zraniona, zdecydowałam o podjęciu innego wątku i zaproponowaniu dwóch dodat- kowych spotkań, podczas których miałabym okazję porozmawiać z każdą z osób w celu wyjaśnienia kwestii spornych, których poznanie z perspektywy każdego z rozmówców uznałam za ważne w kontekście analizy dynamiki związku. Decy- zję o powyżej nakreślonym sposobie realizacji badania podjęłam ze świadomością ograniczeń, jakie za nią stają. Uznałam jednak, że w świetle innych problemów (me-

6 Problem ten poruszam szerzej w dalszej części tekstu.

7 Dane pochodzą z szerszego projektu badawczego, który realizuję na potrzeby rozprawy doktor- skiej. Początkowo projekt ten nakierowany był na analizę sytuacji rodzin jednopłciowych w Polsce.

Niemniej, ze względu na to, że kwestia rodzicielstwa okazała się dla wielu badanych istotnym proble- mem (narracje na ten temat celowo nie były przeze mnie wywoływane, w czasie każdego spotkania starałam się w taki sposób formułować pytania ogólne, by zapewnić badanym możliwość samodziel- nego zdecydowania o tym, jakie kwestie są dla nich ważne na poziomie funkcjonowania w ramach związku jednopłciowego), który niekiedy silnie warunkował dynamikę związku, zdecydowałam się na zawężenie obszaru swoich dociekań badawczych i tym samym przesunięcie zainteresowań właśnie w kierunku tej problematyki. W takim kształcie prowadzę badania od końca 2012 roku. Jak dotąd są one realizowane na terenie jednego z miast wojewódzkich.

(7)

todologicznych i analitycznych), które wiążą się z kolei z wnioskowaniem o dy- namice, relacjach rodzinnych jedynie na podstawie narracji poszczególnych osób, warto podjąć to ryzyko, by chociaż w toku wywiadu móc zaobserwować sposób, w jaki badani odnoszą się do siebie nawzajem, a niekiedy także do swoich dzieci8. W czasie każdego wywiadu z dwoma rozmówcami dbałam o to, by nie zgłębiać kwestii, które uznałam za drażliwe – bądź potencjalnie drażliwe – dla badanych ze względu na obecność przysłuchującego się wypowiedziom partnera/partnerki – do spraw tych powracałam przy okazji indywidualnych spotkań. Co więcej, ponieważ moi rozmówcy realizują strategię ukrywania informacji o istocie ich związku rodzin- nego (w określonych sytuacjach społecznych i przed pewnymi osobami), szczególny nacisk położyłam na kwestie etyczne, związane przede wszystkim z nieujawnianiem informacji, które mogłyby narazić badanych na jakiekolwiek problemy rodzinne, towarzyskie, zawodowe czy instytucjonalne (por. Babbie 2003: 516–520). By dać Czytelnikowi podstawy do własnej oceny prowadzonej przeze mnie analizy, nie zre- zygnowałam z cytowania fragmentów narracji rozmówców. Pominęłam jednak dane mogące zdradzać ich tożsamość oraz dokonałam zmiany wszystkich imion, jakie pojawiły się w wypowiedziach.

Ze względu na specyfi kę sposobu realizowania tego projektu badawczego, nie wskazuję w tym miejscu konkretnej liczby wywiadów, które przeprowadziłam9. Warto natomiast wspomnieć, że do tej pory rozmawiałam z 3 parami kobiet10,

8 Niekiedy w czasie wywiadów towarzyszyło nam dziecko kobiet, które było w pokoju przez całe spotkanie (chodzi o niemowlęta). Nie odnotowałam jednak, by rozmówczynie starały się w jakiś sposób skrócić czas trwania wywiadu, by móc zająć się dzieckiem. Przeciwnie – kobietom, które zde- cydowały się na wzięcie udziału w badaniu, zależało na tym, by opowiedzieć mi o swoich doświad- czeniach, bo – jak stwierdziły – ważna jest dla nich możliwość podnoszenia świadomości społecznej, której upatrywały w ewentualnych publikacjach wyników badań z ich udziałem. Warto w tym miejscu nadmienić, że nie mogę oczywiście wykluczyć, iż kierowanie się tymi pobudkami mogło wiązać się z określonym sposobem prowadzenia narracji.

9 Badani zadeklarowali, iż są otwarci na to, by w przyszłości podzielić się ze mną nowymi do- świadczeniami, dlatego planuję realizację badania panelowego, które umożliwi uchwycenie dynamiki zmian, jakie zaszły w danej rodzinie.

10 Wśród badanych, których dziecko zostało poczęte w ramach związku, znalazły się 3 pary: 1) 35-letnia matka biologiczna i 31-letnia matka niebiologiczna, które po ok. 1,5 roku znajomości zdecy- dowały się na powiększenie rodziny. Przed poznaniem się jedna z kobiet planowała, że w przyszłości zostanie matką (matka biologiczna), jej partnerka natomiast odsuwała od siebie tę myśl ze względu na obawy przed reakcją społeczeństwa. Ich 2-letnie dziecko przyszło na świat dzięki zabiegowi in vitro.

Kobiety rozstały się, nim dziecko skończyło rok, jednak nadal wspólnie je wychowują; 2) 31-letnia matka biologiczna i 33-letnia matka niebiologiczna, które po ok. 2 latach znajomości zdecydowały się na powiększenie rodziny. Przed poznaniem się obie kobiety odsuwały od siebie myśl o możliwości zostania w przyszłości matkami ze względu na obawę przed reakcją społeczeństwa. Ich 5-miesięczne dziecko, które kobiety wychowują wspólnie, przyszło na świat dzięki inseminacji; 3) 33-letnia mat- ka biologiczna i 30-letnia matka niebiologiczna, które po ok. 3 latach znajomości zdecydowały się na powiększenie rodziny. Przed poznaniem się jedna z kobiet planowała, że w przyszłości zostanie matką (matka niebiologiczna), jej partnerka natomiast odsuwała od siebie tę myśl ze względu na obawy przed reakcją społeczeństwa. Ich 2-miesięczne dziecko – wychowywane wspólnie – przy- szło na świat dzięki inseminacji. Żadna z par nie ukrywała przed najbliższymi (rodzice, dziadkowie,

(8)

których dziecko zostało poczęte w ramach związku (poprzez zabieg inseminacji bądź zapłodnienia in vitro)11 oraz 3 parami kobiet i 1 parą mężczyzn, w przypadku których jedna osoba z pary jest rodzicem biologicznym dziecka poczętego w ramach związku z osobą płci przeciwnej12. Wśród badanych znajdują się także pary (ko- biety), które aktualnie spodziewają się dziecka13. Dane uzyskiwane w toku badania opracowywane są zgodnie z założeniami metodologii teorii ugruntowanej (Glaser i Strauss 1967; Konecki 2000).

Na potrzeby niniejszego artykułu zdecydowałam się przede wszystkim wyko- rzystać narracje uzyskane od kobiet, które wspólnie wychowują dziecko poczęte w ramach rodziny jednopłciowej, czego celem jest w dużej mierze zwrócenie uwagi na – często trudną – sytuację matek niebiologicznych. Z drugiej strony istotne jest dla mnie zrekonstruowanie procesu decyzyjnego poprzedzającego rzeczywiste sta- rania o dziecko, który często przyczynia się do kwestionowania przez kobiety wła- snej „normalności” w toku odpowiadania sobie na pytanie, czy w ogóle mają prawo do stania się rodzicami, do przedłożenia „egoistycznych” potrzeb nad ewentualne negatywne doświadczenia i szanse życiowe dziecka, jak i odwzorowanie znaczeń, jakie kobiety przypisują nowym wzorom funkcjonowania w społeczeństwie hetero- normatywnym. Aby osiągnąć ten cel, uchwycić i zrozumieć perspektywę badanych, w artykule to właśnie im oddaję głos (por. Konecki 2000; Kvale 2004; Męcfal 2012;

Wojciechowska 2013).

Myślenie o rodzicielstwie – czy możemy zostać rodzicami?

W celu lepszego zrozumienia sytuacji kobiet, które wspólnie wychowują dziecko poczęte w ramach rodziny jednopłciowej, warto rozpocząć niniejsze rozważania od nakreślenia ich perspektywy na kwestię bycia rodzicem w przypadku osoby LGBT.

Na pierwszy plan wysuwa się tu bowiem problem antycypowania symbolicznego wykluczenia (por. Goffman 2007; Czykwin 2008), który zwraca uwagę nie tylko na oczywistą kwestię zinternalizowania kontekstu społeczno-kulturowego, w jakim kobiety funkcjonują, lecz także na – nieintencjonalne – utwierdzanie się w normie heteroseksualności rodziców – właśnie za sprawą kwestionowania „normalności”

bliscy znajomi), że planuje powiększenie rodziny, wszystkie spotkały się z pozytywnym przyjęciem tej decyzji. Jednak ze względu na obawy przed stygmatyzującą reakcją społeczeństwa, wszystkie kobiety stosują strategię pozornej niewidzialności w zinstytucjonalizowanej przestrzeni publicznej, o czym piszę w dalszej części tekstu.

11 Długość poszczególnych wywiadów waha się od ok. 3,5 do ok. 5 godzin w przypadku wywia- dów z obojgiem rodziców oraz od ok. 1,5 do ok. 2 godzin w przypadku wywiadów indywidualnych.

12 We wszystkich przypadkach dzieci zostały poczęte w ramach małżeństw, które zakończyły się rozwodem. Poza 56-letnim mężczyzną, któremu była żona utrudniała kontakty z dzieckiem, biolo- giczni rodzice wspólnie sprawowali opiekę nad potomkami.

13 Wśród badanych, których dziecko zostało poczęte w ramach związku i które w czasie wywiadu oczekiwały jego narodzin, znalazły się 2 pary: 34-letnia matka biologiczna i 32-letnia matka niebio- logiczna, które zdecydowały się na powiększenie rodziny po ok. 2 latach znajomości (zapłodnienie in vitro) oraz 31-letnia matka biologiczna i 30-letnia matka niebiologiczna, które zdecydowały się na powiększenie rodziny po ok. 4 latach znajomości (inseminacja).

(9)

wyobrażonego układu rodzinnego. Warto w tym miejscu zauważyć, że choć kobiety nie uciekają się w swoich wypowiedziach do podważania indywidualnego poczucia adekwatności społecznej, to jednak mówiąc o rodzicielstwie LGBT bardziej w kate- goriach oksymoronu niż możliwości, w pewnym stopniu stawiają siebie w sytuacji podporządkowania względem norm, które uważają za krzywdzące. Warto również podkreślić, że myśląc o zostaniu matkami, badane w pierwszej kolejności relaty- wizują antycypowaną sytuację wychowywania dziecka w ramach rodziny jednopł- ciowej do ewentualnych następstw takiej decyzji dla potomka. Zwraca to uwagę na projektowanie już nie tylko możliwości zostania rodzicami, ale przede wszystkim strategii wychowawczej14 – w kontekście funkcjonowania nieheteronormatywnej rodziny i wychowywanego w niej dziecka na gruncie różnych kręgów interakcyj- nych – wskazując na pewne „zakotwiczenie” sposobu myślenia o sobie w świecie w ramach odstępstwa od „normy”.

Poniższe fragmenty narracji ilustrują trudne dla badanych podporządkowywanie się zinternalizowanym naciskom normatywnym w kategoriach budowania struktury kompensującej odczuwanie pewnego braku w obszarze Ja jednostki (zob. np. Grze- gołowska-Klarkowska 1986). W tym sensie wyobrażony zgeneralizowany inny staje się dla kobiety – w toku myślenia o potencjalnym macierzyństwie – swoistym part- nerem interakcyjnym, który „pomaga” odsunąć od siebie myśl o włączeniu w obszar Ja roli matki – zarówno utwierdzając w słuszności, ale i po części – właśnie poprzez antycypowanie braku akceptacji społecznej (względem siebie i potencjalnego dziec- ka) – usprawiedliwiając tę decyzję.

Może jakoś też yyy zrodziło się to z mojego poprzedniego związku. Znaczy, nie wyobrażałam sobie, żeby, no, jakkolwiek było to realne, a po drugie yyy gdzieś tam przyzwyczaiłam się do tej myśli, że nie będę mieć dzieci i tak się z nią oswoiłam, że w zasadzie to był taki temat nieobecny w moim życiu. Nawet nie zastanawiałam się nad tym, czy ja chcę mieć dziecko, czy nie, po prostu gdzieś z założenia wiedziałam, że go po prostu mieć nie będę. Na pewno nie w Polsce. [31-letnia matka biologiczna 5-miesięcznego dziecka]

– Skąd było to przekonanie, że to jest niemożliwe?

– Nie wyobrażałam sobie w polskich realiach yyy mieć dziecko, które wychowywałoby się, które mogłoby, miałoby szansę wychowywać się yyy normalnie [wyróżnienie – MW], tak jak tutaj pozostałe dzieci w innych związkach. [31-letnia matka niebiologiczna dwuletniego dziecka]

To było oczywistością, nie. No w sumie to u mnie dawno, dawno temu tak było, że sobie wkręcałam, że bardzo nie lubię dzieci, a tylko po to, żeby nie, nie poczuć chęci do tych dzieci.

Tylko tak się złożyło, że później miałam dużo kontaktu z dzieciakami i je bardzo polubiłam, ale nigdy nie miałam tyle odwagi [wyróżnienie – MW], żeby pomyśleć o tym, że mogę mieć dzieci.

Gdyby ktoś mnie zapytał dwa lata temu yyy chyba trzy lata temu, ktoś mnie zapytał, czy będę mieć dziecko, to z pełnym przekonaniem powiedziałabym, że nie. [33-letnia matka niebiologicz- na 5-miesięcznego dziecka]

14 Jak zostanie to pokazane dalej, mówiąc o wychowywaniu dziecka, kobiety odnoszą się w swo- ich narracjach do problemu zbudowania u niego silnego poczucia własnej wartości, „normalności”, adekwatności społecznej, by uchronić je przed ewentualnymi trudnymi sytuacjami interakcyjnymi, w jakich może się znaleźć na wczesnych etapach swojego życia. Część matek konsultuje swoje wąt- pliwości w tym zakresie z psychologiem.

(10)

Świadome odsuwanie od siebie myśli o potencjalnym macierzyństwie, związane z intensywną pracą emocjonalną podejmowaną przez kobiety, wskazuje na swoistą socjalizację wtórną emocji, w toku której badane – dostosowując swoje (niearty- kułowane) potrzeby do wyobrażonych oczekiwań społecznych – dążą do kontro- lowania doznań, „chronienia” Ja właśnie na poziomie emocjonalnym (zob. Turner i Stets 2005). W tym sensie działania kobiet rozpatrywać możemy w kategoriach wytwarzania mechanizmów obronnych Ja, których celem jest stłumienie potrzeb nieprzystających do zinternalizowanych norm społecznych i tym sposobem unik- nięcie (czy osłabienie) poczucia deprywacji, podtrzymanie określonego sposobu ro- zumienia siebie w kategoriach podmiotu, który wybiera bezdzietność (por. Mezey 2013). Niemniej, dokonując interpretacji własnych działań, jednostki wypierające określone potrzeby mogą być narażone na doświadczenie negatywnych emocji, któ- rych starały się uniknąć. Werbalizacja takiego stanu rzeczy miała miejsce w czasie jednego z wywiadów, gdy rozmówczyni odniosła się do problemu uświadomienia sobie uciekania się do zachowań konformistycznych w celu uniknięcia negatywnych reakcji ze strony otoczenia.

Warto zwrócić w tym miejscu uwagę na to, że zrekonstruowane tu procesy – warunkowane myśleniem o macierzyństwie w przypadku osób LGBT – obrazują, jak kobiety rozumieją swoją indywidualną sytuację w kontekście funkcjonowania w społeczeństwie heteronormatywnym. Co ciekawe, wśród matek, z którymi rozma- wiałam, tylko jedna kobieta doświadczyła epizodu werbalnej dyskryminacji na tle orientacji seksualnej, co w pewnym stopniu wskazuje, jak silne jest zinternalizowane przekonanie badanych na temat granic „normalności” – tego, co w przypadku osób LGBT może być w przestrzeni publicznej akceptowane, a co nie. Z jednej strony od- syła nas to do zagadnienia konstruowania rzeczywistości społecznej (Berger i Luck- mann 2010), w tym pojęcia i wymiarów „dewiacji” (Prus i Grills 2003), z drugiej jednak – wskazuje na problem interpretowania swojej sytuacji w kontekście wiedzy o doświadczeniach innych czy dekodowania dyskursu publicznego dotyczącego osób LGBT, w ramach którego często traktowane są one w sposób wrogi, pogardli- wy czy niepoważny (zob. np. Mizielińska 2007; Oliwa 2012; Struzik 2012; Mizie- lińska i Stasińska 2013). Niewątpliwie nie bez znaczenia jest też fakt, że rodziciel- stwo LGBT stanowi w Polsce zjawisko niemal niewidoczne, przez co konotowane może być z koniecznością wypracowywania własnych (niekoniecznie skutecznych) strategii funkcjonowania rodzin jednopłciowych w przestrzeni heteronormatywnej, co z kolei może – zdaniem badanych – negatywnie odbić się na dziecku. Warto także nadmienić, że w czasie wywiadów badane zwracały uwagę na słabe – ich zda- niem – zaplecze instytucjonalne (w postaci fundacji, stowarzyszeń działających na rzecz społeczności LGBT), w ramach którego mogłyby otrzymać wsparcie prawne w zakresie możliwości uregulowania pewnych aspektów funkcjonowania rodziny jednopłciowej z dzieckiem – w większości przypadków dotyczyło to sytuacji praw- nej matki niebiologicznej.

Skrajny przykład możliwych następstw zinternalizowania poczucia wyklucze- nia ze sfery rodzicielstwa, a także „normalnego” społeczeństwa, w którym nawet ujawnienie faktu tworzenia rodziny nieheteronormatywnej mogłoby skutkować

(11)

symbolicznym napiętnowaniem mogącym pociągnąć za sobą innego rodzaju sankcje (w tym przypadku chodzi o obawę przed posądzeniem o pedofi lię), ilustrują narracje mężczyzn, w przypadku których poczęcie dziecka w ramach związku nie jest moż- liwe, co – zdaniem badanych – defi nitywnie przesądza o możliwości powiększenia rodziny jedynie poza granicami kraju, przynajmniej jeśli chodzi o sposoby, które ko- respondowałyby z ich systemem wartości (chodzi o osiedlenie się w kraju, w którym możliwa jest adopcja przez parę jednopłciową)15.

Wiesz, problemem jest to, że my z Darkiem chcemy mieć dzieci. Właściwie to lepiej powie- dzieć – „chcielibyśmy”. […] Obaj pracujemy z dziećmi, szukamy tego kontaktu yyy… Sytuacja, że nie mówimy o sobie [w pracy – przyp. MW], bo zrobią z nas pedofi lów… Ciężko, jest bardzo ciężko. I to nie bez konsekwencji dla nas, oczywiście, bo są kłótnie o bierność, moją, ale… Mó- wię sobie: „Nie za wszelką cenę”. [34-letni mężczyzna, w związku od 3 lat]

Nie musimy być wszyscy tacy sami, ale nie będę mówił, że jest dobrze, jak nie jest. Może dobrze byłoby usłyszeć: „To mnie boli”, „To mnie wkurwia”, „Nie wiem, co zrobić”. Na pewno nie jesteśmy jedyną parą gejów w Polsce, która chce mieć dziecko, no to może dowiedzieć się, czy są sposoby. Ba, pewnie, że są. Nie chcę do nich sięgać, bo to by było nie fair, ale mamy możliwość wyjechać stąd, a nie wyjeżdżamy. [28-letni mężczyzna, w związku od 3 lat]

Przedstawione powyżej cytaty pokazują, że poczucie deprywacji rodzicielstwa nie pozostaje bez wpływu na dynamikę funkcjonowania związku. Negatywne emo- cje związane z doświadczaniem poczucia braku, niesprawiedliwości, które nie mogą zostać wygaszone w sytuacji konfrontacji ze zgeneralizowanym innym – potencjal- nie dyskryminującym społeczeństwem – mogą znaleźć ujście w swoistym zniekształ- caniu rzeczywistości, w przypadku którego może dojść do wikłania się partnerów w trudne sytuacje interakcyjne, gdy przyczyn swojej frustracji upatrują – paradoksal- nie – także w konkretnych reakcjach, bądź ich braku, ze strony partnera. Zarysowany tu mechanizm obronny może być rozpatrywany w kategoriach wyrazu cierpienia i bezsilności doświadczanych w związku z poczuciem symbolicznego wyklucze- nia z pewnego obszaru „normalnego” społeczeństwa (por. Goffman 2007). Warto także zauważyć, że w sytuacji deprywacji rodzicielstwa stosowane mogą być róż- nego rodzaju strategie kompensacyjne – na przykład zaangażowanie w działalność pomocową na rzecz dzieci, co miało miejsce w przypadku pary gejowskiej, która podjęła aktywność wolontaryjną w tym zakresie. Niemniej działania te okazały się nieskuteczne, gdyż ukrywanie faktu bycia w związku z mężczyzną zaowocowało pogłębieniem poczucia nieadekwatności społecznej, przyczyniając się do kolejnych napięć i konfl iktów.

Nawiązując do wątku rodzicielstwa w przypadku gejów, warto ponadto pod- kreślić, że pary te w dwójnasób borykają się z problemem nieheteronormatywne- go modelu powiększenia rodziny. Z jednej strony wydaje się, że w tradycyjnych społeczeństwach heteronormatywnych obecność w przestrzeni publicznej (zarów- no zinstytucjonalizowanej, jak i wspólnej) pary mężczyzn spotyka się z mniejszą

15 Na problemy, z jakimi borykają się pary gejowskie, które dążą do powiększenia rodziny, zwraca uwagę np. Gerald Mallon (2004).

(12)

akceptacją społeczną niż w przypadku pary kobiet, przy czym nie chodzi tu – jak zauważa Joanna Mizielińska (2007: 98) – o kwestię większej tolerancji względem lesbijek, ale raczej o większą akceptację dla czułości („czułostkowości”) kobiet, która jest umacniana w toku socjalizacji. Co więcej, jak wskazano już wcześniej, wielu mężczyzn boi się posądzenia o pedofi lię, co zniechęca ich do myślenia o po- większeniu rodziny (problem ten był szczególnie widoczny w przypadku dwóch rozmówców, którzy na co dzień pracują z dziećmi). Z drugiej strony, odnosząc się do realnej możliwości zostania rodzicami, mężczyźni mogą wychowywać dziecko po- częte w ramach wcześniejszego związku jednego z partnerów (najczęściej małżeń- stwa zakończonego rozwodem [zob. Green i Bozett 1991]), adoptować dziecko (zob.

np. Stacey 2013) bądź skorzystać z pomocy surogatki czy począć dziecko z parą lesbijską (zob. Martin 1993). Wskazane powyżej możliwości powiększenia rodziny w ramach związku jednopłciowego wiążą się jednak z określonymi ograniczenia- mi – koniecznością uwzględnienia w działaniach nakierowanych na poczęcie czy adopcję dziecka osób trzecich, jak i ewentualnym włączeniem ich – przynajmniej w niektórych przypadkach – w proces wychowawczy.

Powyższe rozważania sygnalizują jedynie część dylematów, z jakim muszą się zmierzyć pary gejowskie rozważające powiększenie rodziny. Ze względu na to, że do tej pory nie dotarłam do pary mężczyzn, która wspólnie wychowuje dziecko, w niniejszym tekście problem ten zdecydowałam się nakreślić jedynie skrótowo.

W tym miejscu warto jednak przywołać pokrótce sytuację, w jakiej znalazł się je- den z badanych – 56-letni mężczyzna, któremu była żona utrudniała kontakty z ich wspólnym dzieckiem. Poznanie przez kobietę prawdziwej przyczyny rozwodu przy- czyniło się do tego, że – jak wskazywał rozmówca – dążyła ona do uniemożliwie- nia mu kontaktu z dzieckiem, posuwając się przy tym do szantażu emocjonalnego, a gdy nie przyniosło to pożądanego skutku – do poinformowania najbliższej rodziny byłego męża, że podejrzewa go o związek z mężczyzną. Działania kobiety dopro- wadziły ostatecznie do sytuacji, w której – czując się „zaszczutym” przez lokalną społeczność – mężczyzna zdecydował się na wyjazd do większego miasta, upatrując w przeprowadzce możliwości na odzyskanie poczucia bezpieczeństwa i anonimo- wości. Dopiero dzięki wsparciu ze strony aktualnego partnera zdecydował się na ponowienie próby odzyskania kontaktu z dzieckiem.

Przytoczone powyżej doświadczenia rozmówcy można odczytać w szerszym kontekście symbolicznej kontroli tożsamości psychoseksualnej jednostki, która re- alizuje się za sprawą społecznie podtrzymywanej normy heteroseksualności, co po- nownie zwraca uwagę na dylematy, przed jakimi stają osoby LGBT rozważające powiększenie rodziny.

„Tu nie ma przypadków” – etap planowania powiększenia rodziny Jak zauważyła jedna z rozmówczyń – w dążeniu pary jednopłciowej do powięk- szenia rodziny „nie ma przypadków”, co wiąże się z faktem skrupulatnych przygo- towań kobiet do zostania matkami, planowaniem niemal każdego – możliwego dla nich do przewidzenia – aspektu. Zarysowany w tym miejscu problem obejmuje wiele

(13)

kwestii, które kobiety poddają namysłowi (np. decyzja, która z partnerek zostanie matką biologiczną; wybór kliniki, w której podda się zabiegowi inseminacji bądź zapłodnienia in vitro; określenie następstw, jakie ich decyzja o powiększeniu ro- dziny będzie miała na jej późniejsze funkcjonowanie w przestrzeni publicznej itd.).

Warto zauważyć, że choć mogłoby się wydawać, iż dużym wyzwaniem będzie dla kobiet decyzja w sprawie tego, która z nich urodzi dziecko, nawiązując do tej kwestii w czasie wywiadu, rozmówczynie odwoływały się do spraw, które określały mianem

„praktycznych” – we wszystkich przypadkach matką biologiczną została bądź ta z pary, która była starsza – przez co w późniejszym czasie mogłaby mieć większy problem z zajściem w ciążę – bądź ta, która miała ku temu bardziej sprzyjające warunki w miejscu pracy. Warto dodać, że część kobiet, z którymi rozmawiałam, planuje, iż w przyszłości będzie wychowywać przynajmniej dwoje dzieci – by każda z nich mogła zostać matką biologiczną. Dla jednej pary stanowi to wyraz możliwości symbolicznego „scementowania” rodziny, uniknięcia sytuacji, gdy jedna z kobiet zawsze będzie tą drugą, do czego nawiążę w dalszej części artykułu. W tym miejscu chciałabym jednak – przede wszystkim ze względu na ograniczoną objętość tekstu – skoncentrować się na tych zagadnieniach, których analiza oddaje doświadczenia kobiet i ich sposób rozumienia siebie w sytuacji nowości interpretacyjnych, jakie napotykają na swojej drodze.

Wypowiedzi kobiet na temat przygotowywania się do poczęcia dziecka ponow- nie odsyłają nas do zagadnienia antycypowania wykluczenia, ukazując działania przyszłych matek w kontekście ramy lęku, jaka jest na ten proces nakładana. Warto zauważyć, że materializowanie się tych obaw w działaniu może stanowić następstwo uwzorowania emocjonalnego w związku z przemocą symboliczną w formie nierów- nego traktowania osób LGBT (zob. np. Shott 1979).

– Wcześniej, zanim zaszłam w ciążę, to najpierw musiałyśmy wszystko tak sobie zaplano- wać, żeby później już nie było tych wszystkich problemów. […] Ja na przykład nie chciałam [poddać się inseminacji – przyp. MW], dopóki nie będziemy miały odłożonej pewnej sumy pie- niędzy, bo powiedziałam sobie, że jednak, wiesz, żyjemy w takim, a nie innym kraju i jednak trzeba być gotowym na każdą ewentualność. Ja nie wiem, co będzie za pół roku, za dwa lata, za pięć lat […], ale chciałabym móc po prostu, mieć taką świadomość, że w razie czego, możemy się stąd wyprowadzić, możemy stąd wyjechać i nie martwić się o dziecko.

– Możesz mi powiedzieć, co masz na myśli?

– Wiesz co, no… Ludzi, ich nastawienie do tego… Chociaż… No wcześniej nawet o tym nie myślałam. [34-letnia kobieta spodziewająca się dziecka]

Planowanie powiększenia rodziny może zatem stanowić swoistą nowość inter- pretacyjną nie w tym sensie, że kobiety przygotowują się do nieznanej wcześniej roli, co niewątpliwie stanowi też element doświadczenia osób heteronormatywnych, lecz poprzez fakt świadomości miejsca rodzin jednopłciowych w strukturze „nor- malnego” społeczeństwa, która „wymusza” na badanych tworzenie i dopasowywanie się do nowych wzorów funkcjonowania w przestrzeni publicznej. Konstatacja ta po- nownie odsyła kobiety do problemu kwestionowania ich „prawa” do powiększenia rodziny – zrelatywizowanego do potencjalnie trudnej sytuacji dziecka – warunkując

(14)

nieustanne utwierdzanie się w „słuszności” podjętej decyzji, co wskazywać może także na problem społecznego konstruowania sposobu myślenia o rodzicielstwie w ogóle (zob. Mezey 2008).

Wiesz co, no przechodziło mi przez myśl, żebym była sama. Natomiast yyy… Ja chciałam mimo wszystko stworzyć namiastkę, namiastkę [zdziwienie rozmówczyni doborem słowa – przyp. MW]? No chciałam stworzyć rodzinę, tak? A dla mnie rodzina jednak składa się z dwóch dorosłych i dzieci, dlatego wolałam, wolałam z partnerką. [35-letnia matka biologiczna dwu- letniego dziecka]

Wyróżnione w przytoczonym fragmencie narracji słowo, którego dobór zasko- czył rozmówczynię, może być zinterpretowane w kategoriach przejęzyczenia od- dającego dysonans doświadczany w sytuacji konfrontacji określonej wizji siebie ze zinternalizowanym porządkiem społeczeństwa heteronormatywnego, w którym na inność nakłada się ramę „dewiacji”.

No tutaj,a co jest ważne, ja bym tego tutaj nawet nie rozbijała na jakiekolwiek rodziny, no bo tutaj, tutaj to jest zawsze rodzicielstwo, jest macierzyństwo, coś co, nie wiem… No, tak jak mówię, przede wszystkim ktoś chyba musi yyy czuć to, że chce zostać rodzicem dla tego dziecka [wyróżnienie – MW]. […] są takie pary, jak ja z Ewą, gdzie świadomie żeśmy się zdecydowały i tutaj nie ma co, nie ma jakiegoś yyy… No trzeba przemyśleć i trzeba przemyśleć to dokładnie, bo tu ani odwrotu, ani nic, trzeba naprawdę wiedzieć, czego się chce, żeby się na to zdecydo- wać. […] ale to właśnie, no jest różnica w „chcieć mieć dziecko”, chcieć, chcieć, ale później wprowadzić je w ten świat jako świadomy rodzic – to nie jest to samo. Trzeba pokazać, że nie wszystko jest takie piękne […], na ile rzeczy trzeba w życiu uważać, to już jest ta druga sprawa.

A wszystko trzeba będzie jej przekazać. [31-letnia matka niebiologiczna dwuletniego dziecka]

Powyższy fragment narracji ilustruje sposób odnoszenia się do kwestii powięk- szenia rodziny nie w kontekście posiadania dziecka, lecz bycia dla niego rodzi- cem. Konstrukcja wypowiedzi wskazuje na rozumienie budowanej przez siebie roli przede wszystkim w kategoriach odpowiedzialności, jaka spoczywa na rodzicu wprowadzającym dziecko w życie. Warto w tym miejscu zauważyć, że wysuwające się na pierwszy plan poczucie pełnej świadomości podjętej decyzji – werbalizowane w sytuacji wywiadu – może być rozumiane jako jeden z elementów utwierdzania się w „zasadności” dopiero przyznawanego sobie „prawa” do bycia matką, stanowiąc efekt pracy emocjonalnej podjętej przez kobietę.

W niniejszym tekście koncentrowałam się jak dotąd na kwestii tego, jak rozmów- cy rozumieją siebie w kontekście myślenia o rodzicielstwie jednopłciowym. W dal- szej części artykułu analizy te zostaną poszerzone o zaprezentowanie doświadczeń kobiet w sytuacji ich uwikłania w określone interakcje, które często wyznaczają trudności, z jakimi muszą się zmierzyć, dążąc do powiększenia rodziny.

Ta druga – matka niebiologiczna w przestrzeni publicznej

W tym miejscu warto skoncentrować się na specyfi ce rodzicielstwa jednopł- ciowego w kontekście nakreślenia sytuacji matki niebiologicznej, która na etapie

(15)

podjęcia rzeczywistych starań o powiększenie rodziny dobrowolnie usuwa się w cień w pewnych obszarach przestrzeni publicznej. Ze względu na to, że w przypadku par, z którymi rozmawiałam, do zapłodnienia doszło za sprawą zabiegu inseminacji bądź – w przypadku braku efektów tego sposobu – in vitro, badane, dokonując wy- boru kliniki, w której jedna z nich podda się sztucznemu zapłodnieniu, przyjmowały strategię pozornej niewidzialności matki niebiologicznej w zinstytucjonalizowanej przestrzeni publicznej (np. służba zdrowia, żłobek, przedszkole)16.

– A kiedy Ewa była na wizycie, to Ty też przy tym byłaś?

– Nie, nie, ja czekałam, wtedy na nią czekałam. No niestety, ze względu właśnie na to yyy tak, jak kolega nas nastawiał, bo sytuacja była przedstawiona, no, że Ewa jest samotną osobą.

Ona jest już w wieku, ona chyba miała trzydzieści dwa, trzydzieści trzy lata, jak yyy jak chciała zajść w ciążę, no chyba żeby sobie szansy nie marnować, to niestety nie mogłyśmy powiedzieć, że po prostu to my chcemy mieć dziecko, tak. Mówiła, że jest samotną osobą, chce mieć dziecko.

No właśnie takie miałyśmy szczęście, że przez tego kolegę, który gdzieś tam wspomniał temu lekarzowi, on jakoś szczególnie jej nie badał, nie wysyłał jej też do psychologa, bo to też są badania psychologiczne i tak dalej yyy szczególnie, jak są samotne osoby, dlaczego i tak dalej.

Ale udało się, wszystko w porządku. Ewa wypowiada się bardzo pozytywnie o tym doktorze, że też był całkiem w porządku. [31-letnia matka niebiologiczna dwuletniego dziecka]

Mając na uwadze wcześniejsze rozważania na temat dylematów, jakich doświad- czają pary jednopłciowe planujące powiększenie rodziny, decyzja ta nie powinna dziwić. Warto jednak zauważyć, abstrahując w tym miejscu zarówno od kwestii logi- stycznych, jak i stresu, jaki często towarzyszył kobietom w związku z antycypowa- niem ewentualnych następstw fi aska przyjęcia tej strategii, że jej powodzenie skut- kowało najczęściej włączeniem tego wzoru postępowania w stały repertuar strategii interakcyjnych podejmowanych przez matki w zinstytucjonalizowanej przestrzeni publicznej w celu „wpasowania się” w heteronormatywną strukturę społeczną – wy- tworzenie sytuacji pozornej integracji na zasadzie ustalenia własnych reguł gry (por.

Prus 1999; Goffman 2008). W niektórych przypadkach okazywało się, że powyżej zarysowany sposób postępowania wiązał się z określonymi korzyściami, na jakie liczyć mogą matki samotnie wychowujące dziecko. Z drugiej jednak strony war- to poddać w tym miejscu namysłowi kwestię doświadczeń matki niebiologicznej w relatywizowaniu swojej roli do sytuacji symbolicznie nieobecnego rodzica, jak i wpływu realizowania tej strategii działania na wychowywanie dziecka.

– Jak matka jest samotna yyy mówi, że jest samotną matką, to właściwie wiele spraw yyy ułatwia.

– Na przykład?

– No na przykład dostaje się jakieś punkty [dziecko ma większe szanse na dostanie się do przedszkola – przyp. MW]. […] Kasia ma dwie mamy, ale yyy… No tak yyy można mieć coś, jakieś z tego korzyści. No to jest zaleta yyy w naszej sytuacji.

– Odpowiada Ci to?

– Tak, tak yyy… Razem wychowujemy Kasię, ale tak jest w różnych sprawach łatwiej.

[31-letnia matka niebiologiczna dwuletniego dziecka]

16 Tylko jedna para, z którą rozmawiałam, nie musiała uciekać się do tego sposobu.

(16)

Przedstawiona powyżej narracja może skłonić do postawienia pytania o to, czy realizacja strategii pozornej niewidzialności matki niebiologicznej w zinstytucjona- lizowanej przestrzeni publicznej nie stanowi jednego z elementów, który – mając w założeniu ułatwienie rodzinom jednopłciowym nie tylko zachowanie anonimo- wości, ale i „normalne” funkcjonowanie w życiu codziennym – nie przyczynia się w istocie – w wymiarze symbolicznym – do niemożności indywidualnego doświad- czenia „autentycznej” adekwatności społecznej. Co więcej, sposób konstruowania wypowiedzi przez rozmówczynię, w pewnym stopniu odbiegający od jej bardziej płynnych narracji w innych fragmentach wywiadu (np. częstsze zawieszanie głosu, wahanie, podkreślenie swojej obecności w procesie wychowawczym), może także skłonić do refl eksji na temat doświadczeń osoby, która w określonych okoliczno- ściach narzuca sobie pewien rodzaj rodzicielskiej powściągliwości. Trzeba tu rzecz jasna podkreślić, że „niewidzialność” matek niebiologicznych często ograniczona jest właśnie do przestrzeni zinstytucjonalizowanej – kobiety zaznaczały bowiem w czasie wywiadów, że ich partycypacja w społecznie widzialnej opiece nad dziec- kiem (np. wspólne spacery, wizyty na placu zabaw, odprowadzanie czy odbieranie dziecka ze żłobka itp.), która rozgrywa się w niesformalizowanej, wspólnej prze- strzeni publicznej, uzależniona jest w praktyce od organizacji czasu pracy każdej z nich. Otwartym pozostaje jednak pytanie o to, czy (i w jaki sposób) zasygnalizo- wana tu strategia będzie podlegała rewizji w miarę dorastania dziecka. Może się bo- wiem okazać, że nakładanie ram normalizujących, o których piszę w dalszej części tekstu, na wychowanie, przy jednoczesnym przekazywaniu wzorów nieotwartego funkcjonowania rodziny w zinstytucjonalizowanej przestrzeni publicznej, może – w pewnych okolicznościach – doprowadzić do powstania dysonansu, a przez to nie przynieść zamierzonego efektu w postaci zbudowania u dziecka silnego poczucia własnej wartości17.

Funkcjonowanie w kontekście lęku18. Kim jesteśmy w świetle prawa?

Nakreślone powyżej rozważania wskazują, z jakimi dylematami muszą mierzyć się na co dzień osoby LGBT wspólnie wychowujące dziecko. Warto natomiast od- wołać się do jakościowo innej sytuacji – otwierającej wątek funkcjonowania rodziny jednopłciowej z dzieckiem w społeczeństwie heteronormatywnym w świetle prawa – przedstawionej poprzez oddanie głosu matce niebiologicznej, która doświadczyła trudnych sytuacji interakcyjnych w kontekście instytucjonalnym, gdy jej partnerka, biologiczna matka ich dziecka, przeszła w czasie ciąży operację, która – na skutek komplikacji – doprowadziła ostatecznie do przedwczesnego przyjścia dziecka na świat.

17 Problem ten wymaga oczywiście dalszych – najlepiej interdyscyplinarnych – badań. W tym miejscu został jedynie zasygnalizowany jako jedna z możliwych ścieżek analitycznych.

18 Kontekst lęku to jedno z pojęć uczulających (Charmaz 2009) wygenerowanych w toku prowa- dzenia badań nad doświadczeniami związanymi z nieheteronormatywnym macierzyństwem, które opisuje nieustanne obawy matki niebiologicznej, jakie wynikają z niemożliwości prawnego uregulo- wania jej statusu względem dziecka.

(17)

Ja jej szukałam tam, przyjechałam do tego szpitala, szukałam jej na tych porodówkach, powiedzieli mi, że jest na porodowej. Tam mnie jakaś pani wyrzuciła. Ja ją słyszałam, że jest na tej sali, bo słyszałam, jak krzyczy. Pani mi otworzyła, pyta się mnie, kto ja jestem, a ja jej powiedziałam, że mam to upoważnienie i że mogę być przy wszystkim, mam być informowana.

A pani mi mówi: „To proszę mi pokazać”, a ja mówię: „To chyba ma Pani to w komputerze, bo to zabraliście”, nie. Ona mówi: „Ja nie mam teraz czasu, żeby w komputerze szukać” i mi drzwi zatrzasnęła przed nosem. No to tam takie metalowe drzwi były, to stałam i pięściami nawalałam, aż ktoś raczył przyjść i otworzyć, i po prostu wlazłam tam na chama, nie. [33-letnia matka nie- biologiczna 5-miesięcznego dziecka]

– Mogłaś wejść i zobaczyć Adasia?

– Nie, skąd. Zeszłam tam, Marta powiedziała, że napisała upoważnienie, że mają. Poszłam tam do pokoiku, w którym leżał, i panie pielęgniarki powiedziały, że nie, ja nie mogę, w ogóle tam na drzwiach jest napisane, że nawet dziadkowie nie mogą, tylko wyłącznie rodzice […], w ogóle, kto ja jestem. Ale ja mówię, że mnie matka upoważniła, żeby dziecko widywać, „No to trzeba iść do lekarza, z lekarzem porozmawiać”. No to poszłam do tego lekarza i mówię, że tu też, że mam to upoważnienie, tere fere, pani mi mówi, że dobrze, że jeśli jest takie upoważnie- nie, to będę mogła dziecko widywać, ale w tej chwili to ona tego upoważnienia nie widziała, bo jeszcze do nich nie dotarły dokumenty […], więc na razie nie mogę wejść. No to ja wyszłam z gabinetu tej pani doktor i weszłam sobie od razu do Adasia i odegrałam przed tą pielęgniarką, że wszystko już załatwione, że mogę. [33-letnia matka niebiologiczna 5-miesięcznego dziecka]

Powyższe fragmenty narracji – choć stanowią skrajny, a być może nawet odosob- niony, przykład sytuacji, w jakiej znaleźć się mogą osoby LGBT – zostały tu przywo- łane nie w celu wzbudzenia emocji, lecz zwrócenia uwagi na kwestię funkcjonowa- nia kobiet w zamkniętym kontekście lęku, który generowany jest przez doświadczane przez nie obawy w związku z nieuregulowanymi kwestiami prawnymi dotyczącymi rodzin LGBT z dzieckiem. Badane relacjonują ten problem w odpowiedzi na pytanie o to, jak wygląda sytuacja ich rodziny w świetle prawa tak:

– To jest problem, to właśnie nie wygląda. No i to jest takie właśnie kłopotliwe. Właściwie to nawet nie wiemy, jak to ugryźć, nie. I czy w ogóle da się coś z tym zrobić. Chciałyśmy pojechać do Warszawy, właściwie na to spotkanie między innymi, dlatego, że tam jest taki radca prawny, który już w zasadzie, on zajmuje się takimi sprawami yyy… Co można zrobić i jak to zrobić. […]

Na razie to mamy tak „formalnie” tylko z rodziną ustalone, nie.

– Gdyby mi się coś stało, tak, to moja mama wie, że gdyby mi się coś stało, to żeby przez przypadek yyy nie przeszło jej przez myśl, żeby jakkolwiek walczyć o prawa rodzicielskie z Aga- tą.

– Też mamy problem, już się zastanawiamy nad tym, jak my mamy pozapisywać te, żeby nie, nie dostało się komuś innemu, a nie dziecku, bo ja na przykład nie mam biologicznie spadko- biercy, więc poszłoby, no nie wiem, na rodziców czy na kogoś, moje rzeczy, jak to teraz zrobić.

Bo wiesz, jak to jest, to jest tak, że testament to jest mało.

– Związek nie jest uregulowany prawnie, jakby gdzieś tam przez całe życie budujemy wspól- ny majątek, w którymś momencie jednej z nas brakuje i nagle druga zostaje z niczym, bo nagle jedynymi osobami, które mają prawo do tego, co po sobie pozostawiłam, to jest moja rodzina i to nie jest bardzo w porządku. To znaczy, ogólnie rzecz biorąc, notariusz, ponieważ ja przy okazji yyy umawiania wizyty, kiedy kupowałam ziemię, próbowałam właśnie tak ogólnie zapytać o kwestie jakichkolwiek uregulowań prawnych, jeżeli chodzi o dziecko, to oni w ogóle nie posia-

(18)

dają takiej wiedzy. W ogóle nic. [33-letnia matka niebiologiczna i 31-letnia matka biologiczna 5-miesięcznego dziecka]

Podobnie kwestię tę widzi inna matka niebiologiczna, której sytuacja komplikuje się dodatkowo przez fakt rozstania z partnerką. Kobiety w dalszym ciągu wspólnie wychowują dziecko poczęte w ramach ich związku, niemniej, choć wypracowały między sobą zasady opieki nad nim oraz dołożyły starań, by prawnie uregulować sprawę ich formalnych relacji z dzieckiem, rozmówczyni nie ma pewności co do niepodważalności woli matki biologicznej.

Napisała też właśnie testament [biologiczna matka – przyp. MW]. Tak dyskutowałyśmy, że yyy jakby jej się coś stało yyy przed ukończeniem pełnoletniości przez Kasię, to wyraża taką wolę, że chciałaby, żebym była jakby jej opiekunem, żeby sąd nie przyznawał jej żadnej rodzinie, tylko żebym ja była tym opiekunem i wszelkie Ewy jakieś tam dobra i mieszkanie przede wszyst- kim, żebym mogła zarządzać, zanim Kasia skończy osiemnaście lat, do momentu przekazania, bo testamentalnie przechodziłoby to na Kasię, no to, żebym była jakąś taką osobą odpowie- dzialną za to, która by tego dopilnowała. I to właśnie notariusz mówił, że on, że jak najbardziej możemy to napisać, że taka jest wola i tak dalej, ale już pod kątem jakiegoś opiekuna i tak dalej, on nie gwarantuje, że sąd będzie brał coś takiego pod uwagę. Bo to jest wola. Wola wolą, pra- wo prawem i jakieś rodziny zastępcze czy coś, tak że mówię, musi się Ewa pilnować. [31-letnia matka niebiologiczna dwuletniego dziecka]

Przytoczone w tym miejscu fragmenty narracji ilustrują kolejny typ barier, na jaki napotykają osoby LGBT wspólnie wychowujące dziecko w społeczeństwie heteronormatywnym. Ich źródeł upatrywać można – między innymi – w kultu- rowo ukształtowanym rozumieniu pojęcia „rodzina”. Doświadczając nierówne- go traktowania na poziomie prawa, w świetle którego matka niebiologiczna jest dla swojego dziecka w zasadzie obcą osobą, kobiety szukają wsparcia przede wszystkim w ramach organizacji działających na rzecz osób LGBT oraz dążą do budowania sieci znajomości z innymi parami w analogicznej sytuacji, z których doświadczeń mogłyby skorzystać. Warto tu jednak podkreślić, że w czasie wy- wiadów część badanych wskazała, iż omawiana w tym miejscu kwestia stanowi dla nich jeden z donioślejszych problemów, z jakimi muszą się zmierzyć. Brak widoków na pożądaną zmianę w tym zakresie przyczynia się natomiast do zamy- kania kontekstu lęku, w jakim funkcjonują, wikłając badane w spiralę nieustan- nych obaw i wątpliwości.

System aksjonormatywny w kontekście budowania więzi z dzieckiem

Nakreślony powyżej problem braku regulacji prawnych w zakresie formalnych relacji matki niebiologicznej z dzieckiem może się przyczyniać do spotęgowania negatywnych, niezwykle trudnych dla rodziców emocji, jakich doświadczają pod wpływem sytuacji losowych, w których – w świetle zewnętrznego potwierdzenia zinternalizowanej heteronormatywności – nabywają przekonania, że mogą liczyć tylko na siebie. To tłumaczy po części odczuwanie przez kobiety obaw wpisanych w zamknięty kontekst lęku, jak i ich późniejsze próby przejęcia symbolicznej kontroli nad otoczeniem – wyrażone między innymi szczegółowym planowaniem strategii

(19)

procesu wychowawczego nakierowanego na ochronę dziecka przed antycypowanym wykluczeniem na płaszczyźnie symbolicznej.

– A później też byłam taka, że nie mogłam się w tym odnaleźć, nie. Zobaczyłam to dziecko, ty, kurcze, skąd ja mam wiedzieć, że to jest on, nie, bo te dzieci, patrzę na te inkubatory, wszystkie te dzieci identyczne, takie same, w ogóle, no, jakoś tego też nie poczułam, że to, że nasze dziecko przyszło na świat. Strasznie to wszystko było dziwne.

– Ja miałam taki moment, w którym wiedziałam, że, że nie mam żadnej depresji, bo jednak czytałam, że kobiety, które mają depresję poporodową, mają mniej chęci do swojego dziecka.

A ja nie.

– Nie, no my po prostu chyba nie miałyśmy takich uczuć do niego, przynajmniej ja nie miałam.

– Ja to tak sobie tłumaczę, że po prostu jakby ogrom tych wszystkich przeżyć, które mia- łyśmy, wypłukał nas po prostu z jakichkolwiek emocji. No już tak byłyśmy wykończone tą całą sytuacją, że jednocześnie, ja tak przynajmniej miałam, że miałam potrzebę bycia blisko przy nim, żeby w każdym momencie wiedzieć, jak on się ma, czy jest wszystko w porządku, a z drugiej strony miałam takie poczucie pustki. Siedziałam przy tym inkubatorze i czułam się taka po prostu zmęczona, taka, nie da się tego opowiedzieć… Ale jednocześnie to było dalej potwierdzenie, że to nie jest depresją, bo inaczej nie chciałabym siedzieć przy nim, tak?

– Ja miałam takie, że wiem, że to jest on, ale w ogóle go nie czuję. I też się tego bałam, mówię: „Boże, ja nic nie czuję do tego dziecka, w ogóle nic nie czuję”. Tylko na zasadzie świa- domości, że wiem, że to jest to dziecko, ale nie mam w sobie żadnych uczuć.

– Ale też jednocześnie, wiesz, nie mogłaś przecież wejść, przecież nie można go było w ogóle dotknąć. Przecież w ten sposób buduje się w ogóle relacje, tak. Bliskość z dzieckiem.

– Dla mnie samo pójście tam to było takim stresem, że… Jak już przebrnęłam przez wszyst- kie bramki, to…

– To było właśnie takie pogrążające bardzo, że Agata zamiast pójść i zastanowić się na przykład nad tym, jak będzie wyglądało to spotkanie, to ona się musiała zastanowić, która pie- lęgniarka będzie na zmianie, czy będzie mogła wejść, czy znów nie spotka ją jakaś nieprzyjem- ność, skupianie się tak naprawdę na rzeczach, które, które nigdy nie powinny się zdarzyć. Jak można przeżywać coś intensywnie, skoro się musisz martwić po prostu o wszystko, co się dzieje wokół. [33-letnia matka niebiologiczna i 31-letnia matka biologiczna 5-miesięcznego dziecka]

Przytoczony fragment narracji obrazuje intensywną pracę interpretacyjną kobiet podjętą w celu nadania sensu niewystąpieniu emocji, których przeżycia oczekiwały.

Choć z jednej strony kobiety rozumieją swoje doświadczenia w kontekście pojawie- nia się czynników interweniujących, które przesunęły ognisko ich uwagi na sprawy

„logistyczne”, nakierowane na zminimalizowanie stresu związanego z potencjalnym narażeniem na nierówne traktowanie – utrudniające kontakt z dzieckiem oraz niemal niemożliwe do odparcia w sytuacji działania w ramach kontekstu instytucjonalnego, który wyraźnie wyznacza pozycję partnerów interakcji konfl iktowej – to z drugiej – wypowiedzi te wyraźnie zwracają uwagę na zjawisko społecznego konstruowania emocji. Konstatacja, że pierwszym kontaktom z dzieckiem nie towarzyszą jakieś szczególne doznania, doświadczana jest jako w pewnym stopniu sprzeczna z ocze- kiwaniami kobiet i w tym kontekście wymaga wyjaśnienia, nadania sensu „brako- wi emocji” (por. Kacperczyk 2013). Powyższy cytat może również kierować naszą

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kierowany dobrze rozumianą dyplomacją, jako doskonały polityk w najlepszym tego słowa znaczeniu, zaleca podporządkowanie się wład­ com: „Przypominaj im - pisze do Tytusa

pięknej, wspomina działalność pisarską m.in. Autor przytacza ciekawą wypo- wiedź K. Pendereckiego dotyczącą jego natchnień twórczych: „Jest to albo Pismo Święte,

Sam Abramowski nigdy się tymi problemami nie zajmował, lecz z pewnością akceptował jako dyrektywę stanowisko indywidualizmu metodologicznego, zgodnie z którym wszystkie

Należałoby zatem, w przypadku Autora rozprawy, skupić się na kuriozum prawa prawodawstwa hiszpańskiego, które mimo rozdziału Koś- cioła od państwa nadal uznaje kościelne

Uczęszczanie do szkół jednopłciowych wiąże się jednak z pewnymi korzyściami dla uczniów, ale wynika to nie tyle z faktu, że szkoła jest jednopłciowa per se, ile

Jednak w tym pędzie za wszystkimi wygodami zatrzymajmy się, by postawić sobie pytania: Czy ja - katolik, zabiegając o dobra tego świata stawiam Boga ponad

Jakie to wtedy było piękne, a teraz to wszystko już jest takie, aż się płakać chce… on se wtedy raczej sprawy nie zdawał z czym to się wszystko wiąże… no raczej..

Ja tutaj wyjęłam z Jad Waszem wypis, że tam było cztery tysiące Żydów, dziewięćdziesiąt cztery procent [stanowili] Żydzi, sześć procent tylko Polacy.. Można