• Nie Znaleziono Wyników

Kierunek tu i teraz - Maciej Trawnicki - epub, mobi, pdf – Ibuk.pl

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kierunek tu i teraz - Maciej Trawnicki - epub, mobi, pdf – Ibuk.pl"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Maciej Trawnicki

Kierunek tu i teraz

Wydawnictwo Psychoskok Konin 2020

Wersja Demonstracyjna

(3)

Maciej Trawnicki

„Kierunek tu i teraz”

Copyright © by Maciej Trawnicki, 2020

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2020

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie

może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Redaktor prowadząca: Renata Grześkowiak Projekt okładki: Robert Rumak

Korekta: Bogusław Jusiak

Skład epub, mobi i pdf: Kamil Skitek ISBN: 978-83-8119-728-1

Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

http://www.psychoskok.pl/

http://wydawnictwo.psychoskok.pl/

e-mail: wydawnictwo@psychoskok.pl

3

(4)

Spis treści:

1. Spotkanie ...6

2. Trening ...10

3. Ann ...15

4. Walka...17

5. Droga...24

6. Rozmyślania ...27

7. Spacer ...33

8. Prędkość...39

9. Sen ...46

10. Noc ...50

11. Bunt ...53

12. Mama...57

13. Gabriel...62

14. John ...68

15. Annette...75

16. Córka...79

17. Walizka...85

18. Włamywacz...88

19. Luiza...93

20. Wizyta...98

21. Pacjent ...103

22. Puzzle...108

23. Ciekawy człowiek...115

24. Kierunek tu i teraz ...119

(5)

Zatrzymałam czas, lecz wraz z nim zatrzymał się świat.

Uruchomiłam świat, lecz wraz z nim ruszył czas.

5

(6)

1. Spotkanie

Zawsze walczyłem. Ale dziś to miała być ostatnia moja walka. Przeciwnik był jak ja kilkanaście lat temu. Chciał zabijać, wygrywać, brać i posiadać. Pożądanie kipiało z jego oczu, mięśnie wręcz strzelały z niecierpliwości, by zadać cios. Mimo to byłem spokojny, patrząc na tę wściekłą bestię.

Ann już czekała z walizką. Ann… No właśnie. Zerknąłem na jej zamyśloną, lecz szczęśliwą twarz.

Poznałem ją wczoraj. To było niesamowite.

Byłem w rozsypce. Już od wielu lat. Znalazłem się na pustyni moich oczekiwań. Miałem wszystko i zarazem nic.

Zacząłem trening o godzinie siedemnastej, a o dwudziestej trzeciej wciąż niszczyłem kolejny skórzany wór. Mój trener przez piętnaście minut próbował uruchomić jakiś rozsądny plan ćwiczebny, lecz znał mnie na tyle dobrze, że w szesnastej minucie spokojnie powiedział:

– Gabriel, idę do żony. Odpocznij.

– Czasami zbyt mocno chcę widzieć coś, co akurat jest w innym miejscu.

– Wydawało mi się, że patrzysz tylko na worek.

– Może tak się wydawać.

– To z kim teraz walczysz?

(7)

– Pozdrów ją, ucałuj dzieciaki. Wypij piwo. Jutro nasza walka.

Machnął ręką i poszedł. Drzwi zaskrzypiały. Worek wciąż przyjmował ciosy. I wtedy usłyszałem dźwięk tłuczonej szyby. Znieruchomiałem. Odgłos dochodził od strony biura.

Czyżby włamywacz?

Światła były już wcześniej zgaszone. Uspokoiłem kołyszący się wór i ruszyłem powoli w stronę źródła hałasu.

Szyba została wciśnięta przez ościeżnicę. Ktoś wskoczył na skrzypiący parkiet biura w klubie „Bokserzy”. Rozległ się kolejny odgłos. Poczułem zapach tytoniu. A potem usłyszałem następny dźwięk. Jakby gitara… Co do diabła?!

Zbliżałem się do uchylonych drzwi. W ułamku sekundy wparowałem do pomieszczenia i powaliłem włamywacza.

Docisnąłem kolanem jego twarz do parkietu i syknąłem:

– Teraz grzecznie leż, a ja zapalę światło. Nie przepadam za nieproszonymi gośćmi.

Nie ruszał się. Jarzeniówka po kilkukrotnym terkocie oświetliła skąpym światłem biuro.

– No proszę! – Ze zdumieniem patrzyłem na leżącą kobietę, której kocie oczy niepewnie wpatrywały się w moją potężną posturę.

– Ładnie to tak, droga panno… – uważniej przyjrzałem się leżącej kobiecie; mogła mieć co najwyżej dwadzieścia dwa lata – …niszczyć okno?

– Jestem Ann.

– Co?

7

(8)

– A ty jak masz na imię? Masz może je zapisane w którymś z tatuaży? Jest ich tyle, że mogłabym się pomylić.

– Gabriel… – Zaszurałem stopą i poczułem się jak mały chłopiec. Podszedłem do niej i wyciągnąłem dłoń. Chwyciła ją i wstała. Była wysoka. Do moich stu dziewięćdziesięciu dziewięciu centymetrów brakowało jej raptem piętnastu.

– Dokładnie to mam na imię Annette, ale mów mi Ann.

– Chodź, Ann. Nie masz butów, a tu jest dużo szkła, zresztą już widzę, że się skaleczyłaś.

– Jakiś dryblas właśnie rzucił mnie w sam środek okna.

– Tak, bardzo zabawne. A kto wybija szyby i wchodzi do prywatnej siedziby? Kot ci uciekł?

– Nie, trudno to wyjaśnić.

– Dawaj. Prosto z mostu. Ze mną jak z dzieckiem. Ty mówisz, ja słucham.

– A dużo masz czasu, Gabrielu?

– Walka jutro o szesnastej. Jestem przygotowany, zjem tylko kolację, wypiję herbatę i cały pozostały czas może należeć do ciebie, Ann.

– A więcej?

– Co więcej?

– Czy więcej tego czasu może należeć do mnie?

– Dobra, co byś zjadła? – Odwróciłem się do niej tyłem

i zacząłem iść w stronę jadalni.

(9)

– Jasne, będę w kuchni, sama tam trafisz. Przygotuję jakiś plaster na twoje rany. Gitary niestety ci nie naprawię.

– Ukulele to było. Ale dziękuję.

9

Koniec Wersji Demonstracyjnej

Cytaty

Powiązane dokumenty

[54] Niedziela, 6 grudnia 1914, Łódź i sobota, 5 czerwca 1915, Łódź pod trzecią okupacją niemiecką (kino „Casino”) – realizacja i łódzka premiera nie- mieckiego

Stan nogi nie poprawiał się jednak i dlatego pacjent zadecydował, że należy zwrócić się o pomoc do uznanych lekarzy z Saragossy.. Trwającą pięćdzie- siąt dni podróż

Poczucie odrzucenia, świadomość, że jest się niepotrzebnym bywają bardzo silne u dzieci sierocych. Obserwując reakcje dzieci i analizując ich wypowiedzi nabrałam

Chodziło o  przekazanie światu wiadomości, że odnowa społeczna łączy się z duchowym odrodze- niem; że narody mogą być zbawione tylko przez ludzi, którzy mają się

Potem Jego domem stał się zakon, i to tak bardzo, że nawet zdawało się, iż zapomniał o domu rodzinnym.. Ale tylko się

- Brrr… Strach jednak ma bardzo wielkie oczy –rzekła i pobiegła jeszcze szybciej!. Nagle

Chciałem podzielić się z wami moją największą i najważniejszą przygodą w życiu, podczas której nauczyłem się być sobą i nie zadawać niepotrzebnych pytań, na

Można być matką zdrowego dziecka, mieć plany wobec niego i po kolei je realizować, ułożyć sobie życie tak, jak tego chcemy. Ale czy to nie jest