• Nie Znaleziono Wyników

Widok Kultura tabloidów a język

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Widok Kultura tabloidów a język"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

MARIAN BUGAJSKI

Kultura tabloidów a język 1

Leksem „tabloid” to jedno z nowszych zapożyczeń w polszczyźnie. Nie notują go jeszcze słowniki wydane w ubiegłym wieku. Pierwszą jego defi nicję znajdujemy w słowniku pod red. H. Zgółkowej (tom 42, 2003), według której jest to nazwa śro- dowiskowa oznaczająca „czasopismo nastawione na poszukiwanie sensacji, publi- kujące teksty sensacyjne, skandalizujące”.

Według aktualnego PWN-owskiego słownika internetowego jest to „gazeta co- dzienna, mająca kolorowe zdjęcia i sensacyjną treść” (URL: <http://sjp.pwn.pl/lista.

php? co=tabloid>, 16 kwietnia 2009 roku), natomiast w opublikowanym przez to samo wydawnictwo Słowniku wyrazów obcych (Warszawa 2004) zdefi niowano inte- resujący nas leksem jako „gazetę codzienną o formacie mniejszym od normalnego, tanią, mającą duże nagłówki i kolorowe zdjęcia, lekką, ciekawą i sensacyjną treść oraz przystępnie podane najważniejsze informacje”.

O tym, że jest to nowy leksem, świadczy informacja z najnowszego Wielkiego słownika poprawnej polszczyzny PWN (Warszawa 2004), z której się dowiadujemy, że na podstawie kryterium wystarczalności języka pozwalającego „odróżnić ele- menty językowe potrzebne ze względów nominatywnych lub ekspresywnych od niepotrzebnych [...] nie widać uzasadnienia dla takich nowych wyrazów, jak shop lub tabloid, które dublują nazwy już funkcjonujące w polszczyźnie: sklep, gazeta brukowa” (s. 1595). Nawiasem mówiąc, jest to stwierdzenie dyskusyjne, bo „gazeta brukowa” i „brukowiec” są nazwami nacechowanymi pejoratywnie, „tabloid” zaś takiego nacechowania nie ma2. Jego obecność w polszczyźnie jest więc uzasadnio- na, co więcej, funkcjonuje już dzisiaj nie tylko jako nazwa środowiskowa, ale także jako zobiektywizowany termin naukowy. Obecny jest pondto w zasobie słownictwa ogólnego i stał się podstawą rzeczownika „tabloidyzacja”, którego słowniki jeszcze nie notują, a który szybko się w polszczyźnie rozpowszechnia.

1 Ten tekst stanowi kontynuację moich rozważań na temat ograniczeń, którym podlega język we współczesnej kulturze, opublikowanych w artykule Język a przestrzenie wizualne i akustyczne (Bugajski 2007).

2 Walery Pisarek we Wstępie do nauki o komunikowaniu (2008: 131) zauważa, że takie rodzaje cza- sopism, jak prasa brukowa lub rewolwerowa, tak zwane piśmidła i szmatławce oraz prasa gadzinowa wy- dzielane są według kryteriów deprecjonujących i same ich nazwy mają także charakter deprecjonujący.

(2)

Po wpisaniu terminu „tabloidyzacja” w wyszukiwarkę internetową otrzymujemy ponad 4300 użyć, w tym 93 w tytułach stron. Pojawia się on między innymi w takich połączeniach wyrazowych, jak: tabloidyzacja blogosfery, debaty, dziennikarstwa, hi- storii, internetu, mediów, nauki, polityki, portalu, postów, prasy, Rzeczpospolitej, rzeczywistości, sondaży, świata, telewizji, tytułów, umysłów, życia. Znajdujemy też zwrot „tabloidyzacja mentalna”, przy czym zazwyczaj wszelkie zjawiska określane jako tabloidyzacja charakteryzowane są pejoratywnie.

Trudno jednoznacznie ustalić znaczenie leksemu „tabloidyzacja”. Najogólniej można by je określić jako upodabnianie się do tabloidu, a więc takie ujmowanie zjawisk, które ma na celu poszukiwanie ich sensacyjnej treści i jej eksponowanie bez głębszego wnikania w istotę relacjonowanych faktów, przy czym nie bez znaczenia jest tu odwoływanie się do emocji.

Wszelkie zdarzenia, o których się mówi (głównie w mediach), powinny więc być ekscytujące, emocjonujące i podniecające, taki też powinien być język relacji, żeby odbiorca się nie nudził3. Swoisty wykład na ten temat stanowi artykuł Aż poleje się krew zamieszczony w „Newsweeku” z 20 kwietnia 2008 roku, w którym autor pisze między innymi: „Koniec nudy. Przed nami tygodnie medialnego show [...].

Igrzyska medialne zapewnią nam w najbliższych tygodniach członkowie obu komi- sji śledczych — ds. wyjaśnienia śmierci Barbary Blidy i tzw. naciskowa [...]. Zain- teresowanie mediów będzie tym większe, że czas rządów Platformy Obywatelskiej postrzegany jest raczej jako okres nudy w polityce”. Wynika z niego między innymi, że polityka jako jedno z ważniejszych zjawisk relacjonowanych przez media musi mieć sensacyjny wymiar, a wydarzenia polityczne to dla nadawców medialnych i ich odbiorców rodzaj rozrywkowego, emocjonującego widowiska. Mniej ważna, trzeba dodać, jest rzeczowa, merytoryczna dyskusja nad (w tym wypadku) tragicz- nymi zdarzeniami.

Dotyczy to także innych faktów społecznych, którymi się zajmują środki prze- kazu, a w ostatnich czasach szczególnie zjawisk gospodarczych. Ich rzetelna analiza jest zarówno dla wielu nadawców, jak i odbiorców zajęciem trudnym, wymagającym intelektualnego wysiłku polegającego między innymi na umiejętności operowania rozbudowanym systemem terminów (Majkowska, Satkiewicz 1999: 191). Stąd też swoiste uproszczenia sformułowań polegające na odwoływaniu się do emocji, jak na przykład: „giganci z warszawskiego parkietu na kolanach”, „gigantyczna redukcja etatów w polskiej spółce”, „bezrobocie bije w małych”, „fala bezrobocia zalewa małe miasta”.

Cechą istotną kultury tabloidów jest wizualizacja. Jest ona łatwa do zaobserwo- wania zarówno w mediach tradycyjnych, z dominującą tu telewizją, jak i w Inter- necie. W typowych tabloidach materiały wizualne (przede wszystkim zdjęcia, ale też wyraziste kolorowe litery) zajmują około 2/3 zadrukowanej powierzchni. Trud- no szczegółowo określić, jak te proporcje wyglądają w innych gatunkach prasy, ale

3 Pisałem o tym w artykule Język a przestrzenie wizualne i akustyczne (Bugajski 2007).

Oblicza_Kom-3.indb 66

Oblicza_Kom-3.indb 66 2011-06-28 11:06:162011-06-28 11:06:16

Oblicza Komunikacji 3/2010

© for this edition by CNS

(3)

znajdujemy czasopisma, jak na przykład „Joy” czy „Glamour”, o jeszcze większym stopniu wizualizacji, w wielu innych zaś tekst stopniowo ustępuje ilustracjom. Jedną z przyczyn tej tendencji jest technika komputerowa umożliwiająca nie tylko obróbkę i druk zdjęć, ale także urozmaicanie tekstu różnymi niejęzykowymi barwnymi zna- kami grafi cznymi, takimi jak na przykład wykresy, mapy, symbole. To niejęzykowe, moim zdaniem uproszczone, informowanie jest dla odbiorcy atrakcyjniejsze niż czy- tanie tekstu, a dla nadawcy niejednokrotnie łatwiejsze niż posługiwanie się językiem.

Pozwolę sobie w tym miejscu odwołać się do własnego doświadczenia w dy- daktyce uniwersyteckiej, z którego wynika, że studentom obcującym na co dzień z licznymi przekazami wizualnymi jest coraz trudniej wysłuchać półtoragodzinne- go wykładu nieilustrowanego dodatkowymi materiałami. Przekaz tylko językowy staje się po prostu mało interesujący albo zbyt trudny, abstrakcyjne myślenie nie- wspomagane materiałami wizualnymi często zawodzi.

Język, jak wiadomo,

umożliwia nie tylko tworzenie znaków konkretnych pojęć i ich systematyzowanie, ale także na- zywanie pojęć oderwanych i budowanie całych wielopiętrowych układów o coraz wyższym stop- niu abstrakcji, co nie jest możliwe w żadnym innym systemie znaków. Stanowi więc nie tylko narzędzie komunikowania, ale także myślenia, jest niezbędny do myślenia pojęciowego; inaczej mówiąc, nie ma myślenia poza językiem, a jeśli jest, to bardzo ograniczone. Także najważniejsze doświadczenia poszczególnych pokoleń magazynują się w języku, tworząc rodzaj wiedzy, bez któ- rej niemożliwe byłoby przetrwanie gatunku ludzkiego. Nie trzeba uzasadniać, że poprzez język tę wiedzę przyswajamy (Bugajski 2007: 307).

Warto tu przypomnieć pojęcie kultury umysłowej, którym posługiwał się Witold Doroszewski, uznając, że „najbardziej określoną konkretną formą pracy nad tym, co nazywamy kulturą umysłową, jest praca nad językiem właśnie, nad sposobami wysłowienia” (Doroszewski 1967).

Ponieważ niezręcznie jest stawiać jakąś wszechogarniającą diagnozę współczes- nej kultury umysłowej, pozwolę sobie zacytować uwagi Jana Hartmana, profesora fi lozofi i z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który powiada: „Nie wiem, jaki odsetek ab- solwentów szkół średnich w Polsce umie napisać poprawnie kilka zdań po polsku.

Wiem, że wśród studentów na pierwszych latach studiów jest to nieco ponad 50%.

[...] Wykładowcy szkół wyższych wiedzą doskonale, że większość studentów nie ma żadnej, najskromniejszej nawet, wiedzy na żaden temat, a część nie umie czytać (duka bez zrozumienia) ani pisać”. O testach jako sposobie sprawdzania wiedzy mówi zaś: „konstruuje się test w taki sposób, aby tylko niedorozwinięty umysło- wo mógł go nie zdać. Test taki nie wymaga umiejętności pisania, a i sprawdza się szybciutko. Tak czy inaczej zaliczenia będą rozdane, a etat wykładowcy, na prywat- nych uczelniach zagrożony w przypadku zbyt dużej liczby postawionych dwójek, uratowany”(URL: <http://wyborcza.pl/1,75515,6485258,Szkola_buja_w_oblokach.

html>, 9 kwietnia 2009 roku).

Współczesna, upodabniająca się do tabloidu, kultura ma charakter ikoniczny w większym stopniu niż kiedykolwiek w dziejach (Bugajski 2007: 305), a język za-

(4)

czyna być w niej sprowadzany do poziomu kodu towarzyszącego. Trudno wobec tego mówić o kulturze umysłowej w takim sensie, jak myślał o niej W. Doroszewski.

Jest to raczej kultura uproszczonych działań myślowych prezentująca ludzki punkt widzenia (Godzic 2007: 63), posługująca się ludzkim językiem (Steciąg 2002), czy- li prostymi formami językowymi i stylistycznymi, w których wyraźnie się ujawnia funkcja emotywna.

Cechą tabloidalnych wypowiedzi dziennikarskich jest mieszanie faktów i opinii (Pisarek 2008: 134). Z ludzkiego punktu widzenia relacjonowane i oceniane są zda- rzenia interesujące zwykłych ludzi, na przykład plotki i fakty z życia tak zwanych celebrytów, przy czym uwaga dziennikarzy koncentruje się raczej na wydarzeniach niezwykłych, sensacyjnych, szczególnie nośne są seks i zbrodnia. Na uwagę zasługu- je częste posługiwanie się stereotypem. Wydarzenia podlegają więc swoistej selekcji

— im bardziej sensacyjne, tym ważniejsze. Pisarek (2008: 134) mówi o „strategii udramatyzowanego opowiadania, upraszczającego i personalizującego stan rzeczy;

uwaga skupia się raczej na osobach niż na ich działaniu; w selekcji wydarzeń większą rolę niż ich społeczna ważność odgrywa sensacyjność i zdolność do wywoływania wrażenia”. Z sądem tym koresponduje wypowiedź Szymona Hołowni, dziennikarza, felietonisty „Newsweeka”, który żartobliwie pisze o „współczynniku niezwykłości śmierci”, z którego miałoby wynikać, „że gdy dwóch Jamajczyków zabije się w zrzu- conym z wieżowca bobsleju, news ten ma pierwszeństwo przed zatonięciem łodzi z 30 osobami w Bangladeszu”, i twierdzi, że „media nie są w stanie zbudować na- pięcia na informacji, że ktoś doznał zawału i zmarł. Tworzą więc własną, oderwaną od realnej mapę plusów i minusów życia. I rzucają na nią wszystkie siły, pracowicie opisują, aż uda im się nas przekonać, że ten sztuczny świat, który podstawiają nam pod nos jest prawdziwy” („Newsweek” 2009, nr 19).

Wspomniane określenie „ludzki” w naszych warunkach szczególnie się uak- tywniło po roku 1989. Początkowo miało się odnosić do jasnych, prostych, nie- szablonowych sposobów przekazywania informacji, co było reakcją na wcześ- niejszy stan języka w mediach. Ta prostota jednak szybko się przerodziła w swoje zaprzeczenie: język w kulturze tabloidów i — szerzej rzecz ujmując — w kulturze mediów nader często jest już dziś prostacki.

Jednym z kryteriów klasyfi kacji prasy jest jej poziom intelektualny; to kryte- rium pozwala wyodrębnić właśnie tabloidy i przeciwstawić im prasę elitarną (Pisa- rek 2008: 130). Trzeba zauważyć, że w naszych warunkach, co jest wynikiem upo- wszechniania się kultury tabloidalnej, obniża się poziom intelektualny wszystkich mediów. Chyba najwyraźniej jest to widoczne na styku dziennikarstwa i polityki, które według jednego z najlepszych polskich dziennikarzy — Tomasza Lisa —

„podlegają morderczym regułom tabloidyzacji i komercjalizacji”, a „największe telewizje stanęły z wielką determinacją do wyścigu o to, która z nich najszybciej i najbardziej ogłupi jak największą liczbę widzów”, których potrzeby zostały zdefi - niowane w „sposób minimalistyczny”; „nurkując w poszukiwaniu jak największej

Oblicza_Kom-3.indb 68

Oblicza_Kom-3.indb 68 2011-06-28 11:06:162011-06-28 11:06:16

Oblicza Komunikacji 3/2010

© for this edition by CNS

(5)

oglądalności oduczamy widzów myślenia, zwalniamy ich z tego obowiązku, czego już za chwilę będziemy ofi arą” („Polityka” 2008, nr 50).

Zależności, o których mowa, Walery Pisarek (2008: 133) widzi w bardziej złożo- nych relacjach:

z niektórymi odmianami mediów związany jest swoisty sposób widzenia świata, swoisty system selekcji i traktowania informacji przez nadawców, a także swoiste oczekiwania ze strony zamie- rzonych i rzeczywistych odbiorców. Trudno powiedzieć, czy to swoiste medium wytworzyło swo- isty sposób „słowienia” czy „odbijania” rzeczywistości, czy też swoiste traktowanie przez nadawcę rzeczy wistości i zamierzonej publiczności wygenerowało swoiste medium.

Niezależnie jednak od tego, co jest przyczyną, a co skutkiem tego stanu rzeczy, sze- rzona i chyba do pewnego stopnia kontrolowana przez media kultura umysłowa sporej części odbiorców pozostawia wiele do życzenia.

Według Lisa wyjściem z takiej sytuacji jest zasada złotego środka, zaspokaja- nie niezbyt wygórowanych oczekiwań widza, ale jednocześnie niepoddawanie się jego terrorowi: „cała sztuka polega na tym, by widzom dać to, co chcą dostać, dając im jednocześnie także to, co dostać muszą. Pamiętać o oczekiwaniach widzów, ale nie być ich niewolnikiem” („Polityka” 2008, nr 50). To, czego odbiorcy oczekują, jest dość łatwe do określenia na podstawie wskaźników tak zwanej oglądalności, słuchalności i czytelnictwa, w związku z czym ukształtowały się takie terminy, jak primetime i „prasa wielkonakładowa”. Trudniej chyba jednak określić to, co dostać powinni, bo trzeba by się wtedy zastanowić nad wymaganym (postulowanym) po- ziomem kultury, w tym także nad poziomem kultury umysłowej, obejmującej swym zakresem szeroko pojętą kulturę komunikacyjnojęzykową.

Czy to się komuś podoba, czy nie — telewizja w primetimie to miliony widzów. Kogo miliony oglądać nie chcą, kto nie potrafi udowodnić około 20 proc. udziałów w rynku [...] ten z telewizji musi zniknąć. Bo telewizja jest dziś także biznesem, co potwierdzi prezes niewywiązującej się z misji wstrętnej TVP, co potwierdzą także prezesi publicznych BBC, ZDF, ARD czy RAI. Albo więc skazujemy się na niszę, albo próbujemy balansować. Albo w atrakcyjnej formie, nie obrażając inteligencji inteligentów, staramy się mówić do milionów, albo z wyżyn wyrafi nowanego poczucia smaku mówimy do garstki, która tak naprawdę telewizji nie potrzebuje

— pisze T. Lis („Polityka” 2008, nr 50).

Wypowiedź tę, jeśli pominiemy szczegóły, można odnieść do wszystkich mediów i wypada się z nią zgodzić, jednak trzeba zauważyć, że w kulturze tabloidów atrakcyjna forma pełni często tylko funkcję fatyczną, której jedynym celem jest utrzymanie tych milionów odbiorców. Jeśli przekaz jest mało atrakcyjny, jeśli nie spełnia oczekiwań, znajdą sobie oni innego nadawcę, zacznie działać zasada pilota. Według Ryszarda Ka- puścińskiego (2002: 359) czytamy na przykład gazety „tak jak przelatuje się stacje, ka- nały i obrazy telewizyjne, pociskając guziczki pilota: na każdej stronie oglądamy zdję- cia, czytamy tytuły, czasem jakiś fragment artykułu. Obyczaj telewizyjny przeniknął do na szych zachowań. Wszędzie wkrada się zasada pilota. Bę dziemy przeskakiwać, przerzucać, przelatywać napotkane stronice, obrazy, widoki, przeżycia, ludzi”.

(6)

R. Kapuściński twierdzi (2002: 314), że

historia przekazywana nam przez ekran telewizyjny obejmuje cały świat. A my nie możemy być na całym świe cie. Nasze doświadczenie nie może objąć całej planety, możemy objąć tylko to, co dzieje się w naszym otoczeniu. Mamy dostęp tylko do tego, co oglądamy, a więc do takiej wersji historii, którą tworzą i dają media. Skądinąd jest to jedyna historia, jaką w końcu będziemy widzieć. Za kilka lat historyk, chcąc poznać dane wydarzenie, będzie musiał obejrzeć kilka milionów metrów taśmy fi lmowej. A to jest oczywiście niemożliwe.

Te spostrzeżenia dotyczą nie tylko historyków i historii. Dzięki mediom każdy może uczestniczyć we wszystkich, najróżnorodniejszych wydarzeniach na świecie od imprez rozrywkowych po konfl ikty zbrojne, jednocześnie nadmiar globalnych wydarzeń powoduje, że nie jesteśmy w stanie na żadnym z nich dłużej skupić uwagi.

Wobec tego przekazy audiowizualne stają się coraz krótsze, dynamiczniejsze, coraz bardziej stabloidyzowane i coraz rzadziej skłaniają do refl eksji, bo odbiorca nie ma ani czasu, ani ochoty, ani możliwości intelektualnych, by zgłębiać ich sens, ponie- waż się coraz częściej posługuje kodem ograniczonym, a jeśli tak, to wzrasta spo- łeczne zapotrzebowanie na komunikaty nadawane za pomocą sygnałów. To z kolei powoduje, że coraz bardziej niedostępne stają się treści intelektualne możliwe do przekazywania tylko w postaci języka na poziomie kodu rozwiniętego.

Współczesna kultura audiowizualna i co za tym idzie ogląd świata ulegają więc fragmentaryzacji, co po części wynika z nadmiaru przekazywanych informacji, po części z możliwości percepcyjnych odbiorcy kształtowanych w dużej mierze przez język funkcjonujący na pograniczu kodu ograniczonego. Następuje więc swoista eskalacja oczekiwań odbiorców i oferty nadawców. Te oczekiwania w ostatnich cza- sach najlepiej zaspokajają komunikaty audiowizualne preparowane w ten sposób, by jak najmniej absorbować adresata i dostarczać mu przede wszystkim wrażeń, a nie informacji. Powstało nawet specjalne pojęcie na określenie tego zjawiska i ter- min „inforozrywka”, obraz świata kształtowany zaś w ten sposób i w ten sposób po- strzegany jawi się jako mozaika fragmentarycznych wrażeń niepodporządkowana żadnym kryteriom nadrzędnym. Jednocześnie abstrakcyjne myślenie pojęciowe jest coraz częściej zastępowane czymś w rodzaju myślenia obrazkowego, w którym język schodzi na dalszy plan i zaczyna pełnić rolę kodu towarzyszącego. Kultura współ- czesna, a przynajmniej spora jej część kształtowana przez media i stale w mediach obecna, uzyskuje kształt komiksu, w którym język pełni głównie funkcję fatyczną i emocjonalną.

Ograniczenia językowe, o których mowa, budzą pewne zaniepokojenie, gdyż ubogi repertuar środków językowych musi do pewnego stopnia ograniczać nie tyl- ko możliwości komunikacyjne, ale także możliwości poznawcze czy — szerzej rzecz traktując — intelektualne. Myślenie językowe z uporządkowanym, zhierarchizowa- nym systemem pojęć ustępuje bowiem myśleniu przy pomocy środków parajezy- kowych — wizualnych (Handke 2009: 276), odnoszących się do przypadkowych, nieuporządkowanych fragmentów rzeczywistości, co na przykład daje się zauważyć we współczesnym dyskursie politycznym odwołującym się coraz częściej do emocji

Oblicza_Kom-3.indb 70

Oblicza_Kom-3.indb 70 2011-06-28 11:06:172011-06-28 11:06:17

Oblicza Komunikacji 3/2010

© for this edition by CNS

(7)

niż do argumentów rzeczowych. Trudno zresztą się odwoływać do intelektu użyt- kownika języka dysponującego ograniczoną znajomością języka zarówno na pozio- mie systemu gramatycznego, jak i w warstwie leksykalno-semantycznej, mającemu ograniczoną zdolność tworzenia i rozumienia tekstów (Handke 2009: 276).

„Media uświadomiły sobie, że kierunek ich rozwoju nadaje odbiorca. Jeżeli od- biorca nie chce pogłębionej debaty, to jej nie dostanie [...], interesem widza jest, by było zabawnie, szybko, kolorowo i bezproblemowo. I to jest pierwsze nieszczę- ście w rozwoju mediów, które teraz widzę” — powiada Grzegorz Miecugow (URL:

<http://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title,Koniec-z-gadajacymi-glowami,wid,11106 863,wiadomosc.html?ticaid=1807c>, 15 maja 2009 roku).

Uważa on, że o słabości mediów stanowią ich odbiorcy i że nie można abstraho- wać od tego, co widz chce oglądać. Mówi też o

niebezpieczeństwie tabloidyzacji mediów, która się dzieje na naszych oczach i która bierze się z pogoni za widzem, i maszerowaniem w kierunku, który wytycza widz. Internet jest od tego nie- wolny. Nie bez powodu tylko przez sześć tygodni na pierwszym miejscu wyszukiwarek najczęściej szukanego hasła znalazł się Osama bin Laden i to było od 11 września do końca października 2001 roku. Następnie wrócił seks na numer jeden wśród przeglądarek. W czasach pokoju i dostatku, a w takich czasach przyszło nam żyć, ludzie w mediach szukają rozrywki, a nie informacji. Gene- ralizowanie nie jest dobre, ale jest to przeważająca część społeczeństwa. Tłumy rządzą mediami, a media, aby być wpływowe muszą iść tam, gdzie tłumy i to jest niebezpieczne (URL: <http://

wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title,Koniec-z-gadajacymi-glowami,wid,11106863,wiadomosc>, html?ticaid=1807c, 15 maja 2009 roku).

W tym miejscu można jednak postawić pytanie o rodzaje i sposoby podawania zarówno informacji, jak i rozrywki. Z lingwistycznego punktu widzenia interesuje mnie oczywiście język, szczególnie zaś, o czym już była mowa, językowe kształ- towanie przekazywanych treści za pomocą rozbudowanych, zhierarchizowanych systemów pojęć, które pozostawia wiele do życzenia, podobnie jak wiele do życze- nia pozostawia język medialny, mający najważniejsze znaczenie w kształtowaniu współczesnej polszczyzny (Bugajski 2004).

Zastanawiając się nad istotą kultury tabloidalnej, Wiesław Godzic (2007: 68, 69) pisze: „Wydaje się [...], że to raczej wykonanie niż temat świadczy o przynależności do sfery tabloidu. Waham się ciągle przed jednoznacznym potępieniem przejawów tej kultury. Znajduję tam sporo obszarów, którym pozostała kultura nie jest w stanie sprostać i zainicjować aktywność odbiorczą”. Z tym stanowiskiem wypada się zgo- dzić, trzeba jednak zauważyć, że wykonanie obejmuje wszelkie możliwe sposoby i techniki komunikowania, w tym także język, a ten w kulturze tabloidów podlega licznym ograniczeniom, uniemożliwiając jego użytkownikom wyjście poza obszar tej kultury.

Kilka lat temu pisałem (Bugajski 2007: 313), że

braki językowe stanowią zasadniczą barierę dla uczestnictwa w życiu społecznym i w kulturze. Wy- nika z tego między innymi, że [...] nadawcy medialni będą musieli obniżać poziom komunikatów, by dostosować je do możliwości percepcyjnych odbiorców, co grozi falą obniżenia poziomu kultu- ry, w tym kultury języka” i że maleje „przestrzeń zastosowania językowego kodu rozwiniętego na

(8)

rzecz kodu ograniczonego. Nader często obserwujemy też przekazywanie informacji poprzez syg- nały, stanowiące przedjęzykowy sposób komunikowania. Taki stan rzeczy musi niepokoić, gdyż to właśnie język jest narzędziem abstrakcyjnego myślenia i najważniejszym nośnikiem kultury.

Tutaj jeszcze dodam, że ograniczenia językowe, o których wspominałem, są przy- czyną swoistej spirali kulturowej — uczestnik kultury tabloidów poszukuje zabaw- nych, prostych, przyjemnych tekstów, które nie wymagają intelektualnego wysiłku, media zaś takich tekstów mu dostarczają, co z kolei negatywnie oddziałuje na po- ziom jego kultury umysłowej. Dobitniej zostało to sformułowane w „Newsweeku”

(2008, nr 43), który opublikował ranking najgłupszych programów w polskiej tele- wizji. Możemy tam przeczytać, że stacje telewizyjne „od kilku sezonów uczestniczą w szaleńczym wyścigu o to, kto wyprodukuje głupszy program. Konkurencja jest zażarta, walczą wszystkie obecne na rynku duże anteny, do gry włączyła się także telewizja publiczna i od razu odniosła sukces”. Sukcesem tym jest program „Gwiaz- dy tańczą na lodzie” emitowany w TVP2, który ogląda 3,2 miliona widzów i który w rankingu zajął pierwsze miejsce.

Przykładów obniżania się kultury umysłowej można by przytoczyć o wiele więcej. Odwołam się jeszcze do badań przeprowadzonych przez Bibliotekę Na- rodową i Ośrodek Badań Opinii Publicznej w roku 2008 (URL: <http://ksiazki.

wp.pl/wiadomosci/id,38065,wiadomosc.html>, 18 marca 2009 roku), z których wynika, że czytelnicy wybierają przede wszystkim powieści obyczajowo-roman- sowe i sensacyjno-kryminalne oraz popularne poradniki. Na marginesie dodam, że według tych badań (prowadzonych systematycznie od roku 1992) mamy do czynienia z najniższym wskaźnikiem czytelnictwa: 62% Polaków nie przeczytało ani jednej książki4.

Zjawiska kulturowe, o których mowa, w naszych warunkach są stosunkowo nowe, ale mają coraz większy zasięg, o czym świadczą chociażby przytoczone na wstępie tego artykułu połączenia leksemu „tabloidyzacja” z wieloma przydawkami odnoszącymi się do współczesnych zjawisk społecznych. W przeciwieństwie do swojej podstawy słowotwórczej zawiera on wyraźny element oceny — jest nacechowany pejoratywnie.

Jeśli więc istnieje zaświadczona przez fakty językowe powszechna zgoda co do tego, że tabloidyzacja kultury jest zjawiskiem negatywnym, wypada postawić pytanie, czy mamy jakiś wpływ na kształt współczesnej kultury, czy też jest ona zjawiskiem od nikogo niezależnym. Jeśli zaś taki wpływ mamy, to należałoby się zastanowić, czy możliwe jest przeciwdziałanie zjawiskom powszechnie uważanym za negatywne.

Pozwolę sobie przypomnieć, że defi niowałem kiedyś kulturę języka jako jeden z elementów kultury społecznego bytowania (Bugajski 1993: 15). Nie ulega dla mnie wątpliwości, że istnieje obustronna zależność między stabloidyzowaną w dużej czę- ści, kreowaną głównie przez media, kulturą a poziomem języka będącego jedno- cześnie jej składnikiem. Z przytoczonych wypowiedzi przedstawicieli mediów wy- nikałoby, że są oni raczej bezradni wobec opisanych zjawisk i jednocześnie skłonni

4 Nie podejmuję dyskusji na temat miejsca czytelnictwa we współczesnej kulturze, gdyż jest to oddzielny problem.

Oblicza_Kom-3.indb 72

Oblicza_Kom-3.indb 72 2011-06-28 11:06:172011-06-28 11:06:17

Oblicza Komunikacji 3/2010

© for this edition by CNS

(9)

za przyczynę wielu z nich uważać oczekiwania odbiorców. Ci ostatni zaś wybierają z tego, co im się oferuje.

Na koniec jeszcze odwołam się do ankiety Centrum Badania Opinii Społecznej przeprowadzonej dla Rady Języka Polskiego (URL: <http://rjp.pan.pl/index.php?

option=com_content&task=view&id=48&Itemid=121>, 20 kwietnia 2009 roku) w dniach 28 stycznia–1 lutego 2005 roku na reprezentatywnej próbie 1133 doro- słych Polaków, z której wynika, że respondenci zdają sobie sprawę z wagi odpowied- niego poziomu kultury języka. Jeśli tak, to może spiralę ogłupiania, o której mówią sami nadawcy medialni, jakoś by się udało przerwać. Uważam, że w tym celu po- trzebna jest wsparta instytucjonalnie polityka kulturalna (w tym edukacyjna) oraz odpowiednia polityka komunikacyjnojęzykowa5, a przedmiotem jej oddziaływania powinny być media.

Bibliografi a

Bugajski M. (1993): Językoznawstwo normatywne, Warszawa.

Bugajski M. (2004): Komunikowanie i komunikowanie się w mediach, [w:] K. Michalewski (red.), Współczesne odmiany języka narodowego, Łodź.

Bugajski M. (2007): Język a przestrzenie wizualne i akustyczne, [w:] A. Janiak, W. Krzemińska, A. Woj- tasik-Tokarz (red.), Przestrzenie wizualne i akustyczne człowieka, Wrocław.

Doroszewski W. (1967): Językoznawstwo a kultura umysłowa społeczeństwa, „Poradnik Językowy” z. 1, przedruk w: Doroszewski W. (1982): Język, myślenie, działanie, Warszawa.

Gajda S., Markowski A., Porayski-Pomsta J. (red.) (2005): Polska polityka komunikacyjnojęzykowa wo- bec wyzwań XXI wieku, Warszawa.

Godzic W. (2007): Znani z tego, że są znani. Celebryci w kulturze tabloidów, Warszawa.

Handke K. (2009): Socjologia języka, Warszawa.

Kapuściński R. (2002): Lapidaria, Warszawa.

Majkowska G., Satkiewicz H. (1999): Język w mediach, [w:] W. Pisarek (red.), Polszczyzna 2000, Kraków.

Pisarek W. (2008): Wstęp do nauki o komunikowaniu, Warszawa.

Steciąg M. (2002): „Ludzki język” w radiowych rozgłośniach komercyjnych, [w:] S. Borawski, J. Brzeziń- ski (red.), Zielonogórskie seminaria polonistyczne 2001, Zielona Góra.

Zgółkowa H. (red.) (1994–2005): Praktyczny słownik współczesnej polszczyzny, t. 1–50, Poznań.

Źródła internetowe

URL: <http://ksiazki.wp.pl/wiadomosci/id,38065,wiadomosc.html>, 18 marca 2009 roku.

URL: <http://rjp.pan.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=48&Itemid=121>, 15 maja 2009 roku.

URL: <http://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title,Koniec-z-gadajacymi-glowami,wid,11106863,wiadomo sc.html?ticaid=1807c>, 15 maja 2009 roku.

URL: <http://wyborcza.pl/1,75515,6485258,Szkola_buja_w_oblokach.html>, 9 kwietnia 2009 roku.

5 Wiele ważnych ustaleń w tej dziedzinie poczyniono na konferencji Polska polityka komunika- cyjnojęzykowa wobec wyzwań XXI wieku, której organizatorami były Komitet Językoznawstwa PAN, Rada Języka Polskiego przy prezydium PAN i Towarzystwo Kultury Języka. Honorowy protektorat nad przedsięwzięciem sprawowało Ministerstwo Kultury. Zostały one opublikowane w książce o takim samym tytule pod red. S. Gajdy, A. Markowskiego i J. Porayskiego-Pomsty (Warszawa 2005). Wydaje się jednak, że te ustalenia nie mają większego wpływu na rzeczywistość.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dla tych, dzieci, które lubią uczyć się wierszy na pamięć proponuję krótki wiersz o

Zapytywać o to, „po co ” zostało coś (o)powiedziane daje się bowiem jedynie przy uznaniu, że zwrócił się do nas inny człowiek, a więc ktoś, kto jest w stanie

Czy jednak pozbycie się Żydów było trak- towane jako modernizacja (tak, o ile uznaje się ideę państwa narodowego.. i nacjonalizm za nowocześniejszy), czy też mimo posługiwania

Otóż fakt, że problem cyklu Hamiltona (CH) jest NP-zupełny, oznacza, że dzięki temu, że pokazaliśmy protokół dowodu z wiedzą zerową dla CH, wiemy jak konstruować protokoły

Wiemy co prawda, że r jest resztą kwadratową z dzielenia przez n wtedy i tylko wtedy, gdy jest resztą kwadratową z dzielenia przez p oraz z dzielenia przez q, jeśli jednak

Tarno, Postępowanie administracyjne i postępowanie przed sądami administracyjnymi, Warszawa 2004, s... Szubielska, Rozstrzygnięcie sprawy w podatkowym postępowaniu

М еш очни ки (они же, по советской терм и н ол оги и — спекулянты ; хотя ставить их в один ряд можно было только что с очень больш

U nowszych autorów, „(pod)przestrzeń izotropowa” to taka, której pewien wektor jest izotropowy – co nie odpowiada znaczeniu słowa „izotropowy” (jednorodny we