H EN R Y K BA R Y C Z
W O J C I E C H A K Ę T R Z Y Ń S K I E G O S T A R A N I A 0 K A T E D R Ę U N I W E R S Y T E C K Ą W K R A K O W I E .
Z nam iennym rysem historiografii polskiej jest stosunkowo m ale za interesow anie, jakie okazuje ona dla poznania swej przeszłości, dla odtwo rzenia w arunków i dróg własnego rozwoju, d la scharakteryzow ania swych w ielkich twórców i mistrzów. D-ość powiedzieć, że nie w ydała dotychczas naukowego ujęcia sw ych dziejów w epoce now ożytnej, że nie stw orzyła ani jednej m ono g raf iii, poświęconej siwym 'znakom itym przedstaw icielom i bu downiczym. Nie m a jej ani ojciec nowożytnego dziejopisarstw a naszego A. N aruszew icz; nie m a jej Szujski, A. Bielowski, K. Liske, T. W ojciechow ski, M. Bobrzyński, T. Korzon i inni. Tors tylko niew ykończony działalności i twórczego w ysiłku Lelew ela przynoszą książki A Śliwińskiego i 1. C hrza nowskiego ; drobne rzuty i fragm enty pozostały z zakrojonej n a w ielką skalę monograifii L. F inkla o K. S z aj nosze.
Losy tego zapom nienia podziela z innym i przedstaw icielam i nowocze snej historiografii naszej rów nież znakom ity odkrywca, w ydaw ca i krytyk pomników historycznych polskiego średniowiecza, w spółtw órca „M onum enta Poloniae historica“ , tej istotne] podstaw y źródłowej polskiej m ediewistyki, niezrów nany m istrz analizy, zasłużony dyrektor Ossolineum, które pod jego um iejętnym kierow nictw em rozwinęło się w w ielką instytucję badaw czo- naukow ą, wreszcie „św iadom y rew indykator polskości kresów zacho dnich“ —- W o j c i e c h K ę t r z y ń s k i . W iem y w szyscy, czym było i jest to wielkie imię, a jednak nikt dotychczas nie zajął się ujęciem jego trudu życiowego, skreśleniem drogi-przebijania się do polskości, zdobyw ania m oż ności i w arunków pracy naukow ej w społeczeństwie polskim.
Jakikolwiek bowiem wiadomo dobrze1, jak trudną, ciężką, w ym agającą sam ozaparcia się b y ła droga tw órcza wielkich m istrzów historiografii n a szej ХІХ stulecia, w jak ciężkich, nieznanych innym narodom w arunkach przyszło im działać, jakie przeszkody i zapory w swej działalności mieli do pokonania, to jednak stosunki życia i twórczości pisarskiej Kętrzyńskiego 'b y ły nieporów nanie bardziej skom plikow ane i wyjątkowe, wymaga-ły w ięk
szego jeszcze w ysiłku i h a rtu woli. Złożyły się n a nie dw a zasadnicze mo m enty: powrót niem al cudow ny do polskości oraz w yw alczenie sobie w a runków i możności pracy twórczej w ra m a ch w łasnego społeczeństw a. Stopniow à repolonizacja Kętrzyńskiego, dokonyw ująca się od r. 1856 n.a ła wie gim nazjum w Rastembodcu, przyśpieszona pod wiplywem gorącej 'fali uczuć narodow ych epoki przedpowistańezej w czasie studiów n a uniw
ersy-323 tecie królewieckim , przypieczętow ana trzyletnim więzieniem za udział w w ypadkach 63 r., stanow iły jedną stronę tego interesującego procesu. Było to niejako w ew nętrzne m ocowanie się Kętrzyńskiego и tkw iącym w nim osadem niem czyzny; ślady ow ych zm agań zostaw ił w w zruszającym w swej prostocie pam iętniku młodości oraz m łodzieńczych poezjach niem iec kich „Zgerm anizowanego“ — „eines G erm anisierten“ . ■ Niemniej trudne było stadium drugie: okres zdobyw ania pozycji w społeczności polskiej, k tóraby m u d-aia możność swobodnego i pełnego rozwoju sił, zużytkow ania zapału badawczego i pędu twórczego dla dobra nauki polskiej. Ten stopień drugi, o charakterze raczej zew nętrznym w łączan ia się Kętrzyńskiego do życia, naukowego polskiego pozwolimy sobie przedstaw ić n a tym miejscu w jednym epizodzie: potrójny oh, nieuw ieńczonych powodzeniem staran iach 0 'katedrę uniw ersytecką w 'K ra k o w ie w 1. 1869— 1 8 7 3 ‘). Epiizod to n ie z n a ny a ciekaw y i godny uwagi. To też sądzę, że Wybaczone będzie autorowi niniejszego studium popełnienie tej niedyskrecji, jaką jest odsłonięcie nie powodzeń katedralnych zasłużonego historyka przed 75 laty, niepowodzeń nieodłącznych w biografiach tylu w ybitnych ludzi.
I.
Losy zw iązały W. Kętrzyńskiego z Krakowem i U niw ersytetem K ra kowskim w łaściwie 'wcześniej, przed podjęciem ętarań o katedrę. Na o stat nich k artach swego pam iętniczka w yznaje, że n a jesieni 1863 r. gotował się do w yjazdu do K rakow a dla dokończenia tam studiów 2). W ykrystalizow ana w pełni świadomość narodow a zrazu prziez sporadyczne kontakty z kole gami polskim i w Królewcu, w yjazdy (od r. 1860) do zaprzyjaźnionych i spo krew nionych rodzin polskich w Prusiech Z a c h o d n ich s), dwumiesięczny w r. 1862 pobytr w W arszaw ie, wreszcie udział w pow staniu z n atu ry rzeczy pragnęła znaleźć dopełnienie w środowisku czysto polskim, jakim był Kraków, w nim uzyskać stopień naukow y, któryby m u pozwolił n a pracę w tej jedy nej częściowo cieszącej się swobodami autonom icznym i prow incji polskiej. Oczywista z rachub Kętrzyńskiego odpaść z góry m usiała k rw aw iąca się 1 sk azan a n a rusyfikację W arszaw a.
Nic zrazu nie zapowiadało, by powzięty prtzez Kętrzyńskiego zam iar przeniesienia się do K rakow a nie m iał dojść do skutku. Jako jeden z czyn- niejszych i ruchliw szych 'przedstawicieli zaw iązanej w uniw ersytecie króle wieckim organizacji pow stańczej w ykonał , kilka trudnych zadań i usług, w których dłuższy czas dopisy\vało m u szczęście. W Lipcu 1863 r. przewilózł w ażne papiery do W ilna. W m isji tej okazał duże opanow ane i zim ną krew, oddając się spokojnie przez czas oczekiw ania n a paszport, mimo rozszalałego
‘) Rzecz niniejsza osnuta została niem al w yłącznie na m ateriale urzędo wym , m ianow icie aktach W ydziału Filozoficznego (fasc. nr 2 a „historia au striacka“ i nr 2 „historia powszechna“ oraz protokułach posiedzeń Wydziału (tom z 1. 1865/6— 1874/5). Autor n ie zdołał w yzyskać korespondencji W. K ę trzyńskiego, przechowywanej w Bibl. Ossolińskich w e Lw ow ie (rkpis 6204— G231) głów nie z Winc. Zakrzewskim (rkpis 6231 z lat 1873— 1908). K orzystał tylko z rkpisu tejże B iblioteki nr 5770, zawierającej korespondencję W. Za krzewskiego z Szujskim.
2) Z dziejów m ojej m łodości (W. Kętrzyński, Aus dem Liederbuch eines Germanisierten 1854— 1862. Wstęp T. Czapelskiego, Lw ów 1938, str. 44).
3) Tamże, str. 42— 44.
324
terroru Murawiewoskiego, studiom historycznym w tam tejszej bibliotece. Później naw iązał łączność ż sform ow anym W Myszyńcu oddziałem Kurpiów Co praiwda nie udało mu się przew iezienie transportu zebranej- w Królewcu broni, którą wiózł w beczkach przez Braniewo do O lsztyna. Zdradzony, zn a lazł się chwilowo w więzieniu. W ypuszczony na wolność korzystał niedługo z gościny tamtejszego gorącym duchem narodow ym przepojonego duchow ień stw a, po czym wriócił jeszcze do Królewca, tym razem z nzetelnym postano w ieniem zlikw idow ania sw ych spraw osobistych i rychłego w yjazdu do Kra kowa. Jednakowoż było już żapóźno. Śledzony przez żandarm erię pruską zo stal aresztow any jako ,,rew oluecjonista“ . Zwolniony n a skutek am nestii w r. 1866, w yszedł K ętrzyński po trzechletnim pobycie w berlińskim Moabi- cie i fortecy kłodzkiej nie tylko nie złam any m oralnie, ale „z najgorętszym postanow ieńiem pośw ięcenia całego życia spraw ie, która ozłociła jego
młodość“ 4). · ■
Na razie przeprow adzona w t. r. (1866) dóktoryzacja w Królewcu nie roz w iązała sy tu acji życiowej : Kętrzyńskiego, owszem ją jeszcze skomplikowała.. Jako czynny patriota polski pozbaw iony został K ętrzyński p raw a do służby państwowej w okolicach przez ludność polską zam ieszkałych 5) i skazany tym sam ym n a żm udną orkę domowego nauczyciela i w ogóle szukanie za jęć pryw atnych. Podobno były kuszące obietnice ze strony rządu pruskiego pozyskania m irażem katedry uniw ersyteckiej ") młodego baldacza za cenę rezygnacji z polskości, nie potrafiły one jednak przyciągnąć i złam ać tak nieugiętego i hartow nego charakteru, jakim był Kętrzyński. Postępując obraną drogą, oddał się pełen z ap ału naukciw|ego młody historyk zrazu gu- w ernerce a następnie objął w Bibliotece Kórnickiej stanowisko bibliotekarza i w ydaw cy Aktów Tomiejanów, których poziom i metodę w ydaw niczą od ra z u podniósł i zreform ow ał. P ra c a n ad Tomicjamami w yprow adziła go po raz pierw szy n a szerszy św iat: w poszukiw aniu za m ateriałam i źródłowy mi odbył on wówczas (1869) wycieczki naukow e do K rakow a, Lw ow a i P a ryża. Z tym w szystkim nie przestał m arzyć o znalezieniu szerszego pola dla swej działalności naukow ej i rozw inięcia tkw iących w nim uzdolnień badaw czych. Jakoż niedługo, bo n a jesieni 1869 r. otw arły się dla K ętrzyń skiego widoki uzyskania katedry uniw ersyteckiej w Krakowie.
Ta pierw sza k a n d y d a tu ra Kęlrzyńskiego w iązała się ściśle z ogólną zm ianą polityczną, jaka zaszła w łaśnie w losach Galicji w zw iązku z n a
daniem jej przez rząd cen traln y w W iedniu pełnej autonom ii językowej (rozporządzenie cesarskie z 4 czerw ca 1869 r. o w prow adzeniu we w szyst kich urzędach i szkołach Galicji języka polskiego). Kładło oho definityw nie kres istniejącej od r. 1861 dwujęzyczności w U niwersytecie Krakowskim, przynosząc zapowiedź polonizacji ostatnich katedr z językiem wykładow ym niemieckim. Pierw szym krokiem do niej było zaw iadom ienie N am iestnic tw a galicyjskiego z dimia 7 września, t. r., skierow ane do S.enatu Akademic kiego, o zam ierzonym ustanow ieniu przez M inisterstwo Oświaty kated r z ję zykiem w ykładow ym polskim w miejsce istniejących niemieckich. Opiera jąc się n a nim , Senat w ezw ał dziiiekana W ydziału Filozoficznego, Franciszka 4) W. K ętrzyński, Z młodości, Kronika Powszechna, 1913 nr 5, str. 85. 5) Jak zaznaczył sam w sw ym Curriculum vitae z r. 1869 (Akta Wydz. Fil. fasc. 2 a).
6) Jak podaje Czapelski w e w stępie do zbiorku: Aus dem Liederbuch str. 16.
325 Karlińskiego, pism em ż d n ia 12 t. m. do dostarczenia zarów no w ykazu k a tedr objętych zarządzeniem M inisterstw a, jakoteż zbadania, którzy z pozo stających n a tych k atedrach profesorów „są w stanie bez uszczerbku dla nauki w ykładać po polsku“ . W razie negatywnego w yniku żądał S enat przedstaw ienia w jak najkrótszym czasie odpowiednich kandydatów n a ich miejsce, któnzyby „'zadośćuczynili w pëini w arunkom zw yczajnych publicz nych profesorów w języku polskim “ ’). K atedr tych było n a W ydziale Filo zoficznym trży : jedna z dwóch k ated r filologii klasycznej, zajęta przez zniemczałego Ślązaka, Ja n a W róbla, k ated ra historii powszechnej i a u striackiej (tj.· jedna z dwóch istniejących 'katedr historycznych), reprezen tow ana prze« Antoniego Wachoilza, i k a te d ra języka ä literatu ry niem iec kiej, którą posiadał Tomasz* Franciszek B ratranek W ykonując zarządzenie Senatu, dziekan w ezw ał wspomniainych profesorów do złożenia, pisem nej deklaracji w spraw ie podjęcia w ykładów w języku polskim. S tały się one podstaw ę obrad R ady W ydziału, czyli — jak wówczas mówiono — kole gium profesorów n a pierw szym jej zw yczajnym posiedzeniu w dniu 8 p aź dziernika 1869 r., w którym wzięło udział 12 profesorów; : dziekan Fr. K ar- liński, prodziekan St. K ulczyński, I. Czerwiakowski, J, Kremcr, A. W a lewski, E, Czyrniaństki, A. Alth, A. Brandow ski, M. Nowicki, H. Suchecki, J. Lepko wski i docent Fr. Matejko. W ypow iedzi zainteresow anych profeso rów były różne. ' Zniem czały W róbel kategorycznie stw ierdził niemożność w y k ład an ia w -języku polskim (istotnie w r. 1870 opuścił Kraków, przenosząc się do Lwowa). N atom iast W acholz, nie przesądzając opinii W ydziału, zgło sił gotowość w y k ład an ia w języku polskim. Nad oświadczeniem tym wy-* w iązała się dłuższa dyskusja, w ktlórej W ydział, stw ierdzając posługiwanie się przezeń mową polską w1 życiu codziennym , przyznając naw.et możność egzam inow ania kandydatów w języku polskim, doszedł w szakże do prze konania, że nie m a on go tak opanowanego w e w szystkich w łaściw ościach i odcieniach, by mógł w pełni odpowiedzieć staw ian y m w ym aganiom . Za rządzone igłosowainie k artk am i potwierdziło w yniki dyskusji (9 głosów prze ciw i 2 za pozostawieniem W acholzow i katedry). W rezultacie zapadła uchw ała przedstaw ienia w szystkich tirzech z a niezdolnych do w ykładu w języku polskim, z tym w szakże, że B ratránkow i z uw agi n a jego wysoki poziom w ykładów , które uznano z a ozdobę U niw ersytetu, uchw alono za pewnić „osobiste praWo do w ykładu po niem iecku“, rów nocześnie posta naw iając starać się o ustanow ienie drugiej paralelnej katedry języka nie mieckiego z językiem polskim. Zgodni« z wezw aniem S enatu jednocześnie dziekan powołał komisję w osobach prof.- W alewskiego, Brandowskiego, K rem era i Gzerwiakowskiego dla porozum ienia się z w ym ienionym i n a po siedzeniu kandydatam i n a opróżnione katedry, w ybranie z nich najpow ażniej szych i przedstaw ienie w najkrótszym czasie W ydziałow i odpowiednich wniosków.
W tych to w arunkach w yp ły n ęła k a n d y d atu ra Kętrzyńskiego n a k a tedrę, zajm ow aną przez prof. Wachol'za. W ysunął ją niew ątpliw ie i stal się jej orędownikiem Alfred B r a n d o w s k i , profesor filologii klasycznej, który zn ał jako 'recenzent działalność naukow o-pisarską Kętrzyńskiego. On też zapew ne obecnie jako członek w spom nianej komisji naw iązał w tej sp ra wie z m łodym uczonym korespondencję i skłonił go do w niesienia podania
326
0 katedrę. Treści samego podania nie znam y; dochow ała się z niego wszakże część najw ażniejsza: obszerne curriculum vitae, które ze względu na za- wiairte w. nim ciekawe szczegóły biograficzne pozw alam y sobie w całości przytoczyć 8).
„Ja Ja n W ojciech W inkler K ętrzyński urodziłem się dnia 11 lipca теки 1838 w mäasteezku Lecu w P rusach W schodnich, gdzie ojciec mój był pru skim urzędnikiem . W ychow anie moje pierws-ze odebrałem w domu, a po śm ierci ojca w zakładzie .wojskowym w Poczdamie. Mając la t 15, pow róci łem do domu i zacząłem tu się przygotow yw ać do gim nazjum . Po półtora rocznej pracy usilnej złożyłem exam en do sekundy a ·ρο upływie półpięta raku exam en abiturienteki. Na akadem ii w, Królewcu oddaw ałem się, jak to moje dokum enta akadem ickie w ykazują, w yłącznie studiom historycznym “) 1 brałem przez cały czas czynny udział w pracach sem inaryjnych. Sądząc, że to nie będzie bez interesu, w ym ienię rozpraw y, które jako członek se m inarium historycznego napisałem . Pierw sza moja rozpraw a byłai „o kulcie religijnym Getów i Daków“ ; druga „o historii Getów i Daków“ ; trzecia „o M ieczysławie I “ ; czw arta „o Bolesławie W ielkim “, z której m niejszą ogłosiłem część w mojej rozpraw ie doktorskiej. P iąta rozpraw a była „o Ly- giach“, którą już w r. 1863 skreśliłem . Zarazem zebrałem już w tenczas liczne m ateriały do historii Jadżw ingów i Słowian naddunajskieh i alpej skich, ale w ypadki r. 1863 przerw ały me studia i trzyletnie nieom al więzie nie uniem ożebm ło je zupełnie l°). Po am nestii r. 1866 i 'po złożonym exa- minie doktorskim starałem się o urząd, ale r z ą d p r u s k i o d m ó w i i ł mi takowego w o k o l i c a c h przez l u d n o ś ć p o l s k ‘ą zam ieszkałych, w skutek czego przyjąłem miejsce nauczyciela domowego a rok tem u posa dę, przez hr. Jania Działyńskiiego mi ofiarow aną, bibliotekarza Biblioteki Kórnickiej. W czasie po doktoryzacji mojej, gdzie przym uszony byłem żyć n a wsi, zajm ow ałem się zbieraniem dokum entów i rękopisów, z których panu Aug. Bielowskiemu we Lwowie udzieliłem do um ieszczenia w drugim tomie jego pomników dziejów polskich: a. roczniki krakow skie z XIII w. po chodzące, b. kroniczkę „de regibus Poloniae“ z r. 1410, c. koniec statu tu je dlińskiego z r. 1430. Prócz tego zakom unikow ałem pp. Alex. hr. Przeźdiziec- 'kiemu i prof. H. Sucheckiem u ważnie zabytki staropolskiej mowy, przeze m nie odkryte i odcyfrowane. Drukiem dotąd oigłosiłein następujące roz praw y i broszury:'
1. Die Lygiar. Ein Beitrag zur Urgeschichte der Westslawien und Ger m anen, Posen 1869 'O d w o łu ję się na recenzją w „Gazecie Toruńskiej“ um ieszczoną, którą „D ziennik L iteracki“ przedrukow ał, n a recenzje p. prof. Szujskiego w „Przeglądzie Polskim “ , p. prof. Brandowskiego w jego dziele
8) W wspom nianym fasc. 2 „Curriculum vitae“ posłużyło zapewne któ remuś z profesorów, niezawodnie Brandowskiem u do referatu o Kętrzyńskim, jak św iadczą wprowadzone ołów kiem do tekstu zm iany i dodatki.
9) Ustęp ten interpolowany został przez wspom nianego referenta nastę pująco: „Na akademii w K rólew cu oddawałem się [dłużej niż] jak to moje dokumenta akademickie wykazują, [przez 4 lata] w yłącznie studiom histo rycznym “. W ynikałoby z tego, że K ętrzyński przesłał również sw e dokum enty,. dotyczące studiów.
10) Ustęp ten zm ienił referent w sposób następujący: „ale wypadki r. 1863 przerwały [mu] studia [uniw ersyteckie] i“ [pozbaw iły go przez czas niejaki w olności osobistej].
3 2 7 „O lechickich pom ysłach Aug. Bielowskiego“ , p. W. A. Maciejowskiego w „Przeglądzie W ielkopolskim “ i profesora Pro·we, Niem ca z Torunia, w „Altpreussische M onatsschrift (t. VI, zesz. 2) umieszczone. ·
2. De bełlo a Boleslao Magno cum Henrico rege Germ ania« gesto a. 1002— 1005.
3. H at der heilige A dalbert seinen Tod bei Culm gefunden? przeciw panu prof. B ran d stätter z G danska („A ltpreussische M onatsschrift“ , tom VI, zeszyt 1). R ecenzja tej broszurki zn ajduje się w „D zienniku literackim “ (num er IX z tego roku).
4. Recenzja w „Dzienniku. poznańskim “, drukow ana o dziele A dlera „Studien zur Gulturgeschichte P olens“ .
5. R ozpraw a o dziele Sem bery: Z ápadní Slované. 6. R ozpraw a o M azurach.
7. Przysięga homaigialna Toruńozyków z r. 1493; po łacinie i po nie miecku z rękopisu równoczesnego.
8. List dotąd niedrukow any M elanchthona do A ndrzeja, S tanisław a i Ł ukasza Górków.
9. O paryskim irękopiśmie Pułikawy.
10. Rozprawę „Ueber eine neue H andschrift von G a.napar i u s“ drukować będzie w roku bieżącym „A ltpreussische M onatsschrift“ w Królewcu.
W tej chw ili jako bibliotekarz Biblioteki Kórnickiej gotuję do druku tom IX і X Tomicjanów, z których pierw szy niebaw em pójdzie pod prasę. Po przedzę go obszerniejszą rozpraw ą o zbiorach S tan isław a Górskiego, w któ rej umieszczę rezultaty mojej podróży naukowej do P ary ża, K rakow a i Lw ow a“ .
N iestety dochowane a k ta nie podają dalszych losów k an d y d atu ry Kę trzyńskiego. W szczególności brak protokułu z II i III posiedzenia Rady W ydziału Filozoficznego, n a których spraw a ta była przedm iotem szczegó łow ych (rozważań. Z dyskusji i oświiadozień, złożonych w czasie drugiej k a n dydatury Kętrzyńskiego w r. 1871, wiadomo tylko niezbicie, że W ydział uchw alił jednom yślnie przedstaw ić go n a katedrę. Zdaje się naw et, iż wów czas może naw et pojaw ił się w Krakowie i dał się poznać członkom grona profesorskiego “ ), a był tak pew ny pomyślnego załatw ienia spraw y, że zrzekł się stanow iska swego w Kórniku 12).
W arto zaznaczyć, iż K ętrzyński nie był jedynym ubiegającym się o tę katedrę. Na życzenie W ydziału zgłosił się 'form alnie o nią świeżo w łaśnie (w kw ietniu t. r.) habilitow any docent historii powszechnej U niw ersytetu
" ) W skazywałyby na to słow a J. Szujskiego w jego referacie o kandy datach na katedrę historii powszechnej z 25. XI. 1871: „osobista bytność jego w K rakow ie pozw oliła każdem u z św ietnego grona ocenić go (tj. K ętrzyńskie go) pod tym w zględem (znajom ości polszczyzny) i wyrobić sobie zdanie“. (Akta Wydz. Fil. fasc. 2).
12) Tamże: „W październiku 1869 proponował W ydział filozoficzny c. k. U niw . Jagiell. Dra W ojciecha K ętrzyńskiego na profesora historii austriackiej, w skutek czego, jak w curriculum vitae donosi, dr Kętrzyński, zrzekł się posady bibliotekarza w Kórniku“. Z Kórnika odszedł ostatecznie na W ielkanoc 1870 r. (K ętrzyński W., O St. Górskim. Roczniki Tow. Przyj. Nauk w Poznaniu VI 85).
338
Lwowskiego, Ksawery Liske l:l)„ K andydatura jego. nie z n a lazła jednak po wodzenia. Ale i. sp raw a nom inacji Kętrzyńskiego niespodziew anie wzięła w M inisterstwie O św iaty w W iedniu niekorzystny-obrót;: zap ad ła m ianow i cie decyzja iziaitrizymiamia д а katedrze W acholza, który, objąiwjszy w ykłady w języku polskim , prow adził je aż ďo swego zgonu w liipcu 1873 r.
II.
Zawód dLa W. Kętrzyńskiego był niew ątpliw ie dotkliwy tym więcej, że dość ryzykow nie rzucił zajęcie w Kórniku. Nie opuszczając rąk, przeniósł się do P rus Zachodnich, gdzie m iał sporo przyjaciół i znajom ych. Tam też w ir. 1871 objął stanow isko bibliotekarza w W ałczu pod W ąbrzeźnem . Po b yt w P rusach Zachodnich zużytkow ał n a sta ra n n e . zbadanie zaioyfcków i pomników dziejowych tej p ro w in c jiI4), m yśli o katedrze uniw ersyteckiej jednakże, zdaje się, nie poniechał. Istotnie rychło, bo w tym że jeszcze roku 1871 bły sła m u ona znow u i to bardziej realnie wi zw iązku z ustąpieniem długoletniego profesora historii pow szechnej w U niw ersytecie Krakowskim Antoniego W alewskiego. Zaprzedamy całą duszą centralistycznej Austrii, uchodzący w opinii publicznej i w łasnych kolegów słusznie za jednego z głównych spraw ców germ anizacji U n iw e rsy te tu lr’) i zniesienia w nim autonom ii w r. 1853, konfident i donosiciel w szelkich objawów „;niepraw o- m yśiności“ wśrtód profesorów, ustępow ał Walewski, zarówno z powodu złego stan u zdrowia, jak trudności zżycia się i sharm onizow ania z now ym i cza sam i i polską aitmosferą, p an u jącą w U niw ersytecie.. W podaniu o przenie sienie w stan spoczynku, Móne wmiósł w dniu 11 kw ietnia 1871 r. 16), w y raźnie zaznaczał, że czyni to ze względu na nadszarpnięte zdrowie ora'z wiek, „którego ciężar nauikowe prace, pod w pływ em różnych klim atów w y konywalne, obok b u r z l i w y c h c z a s ó w niem ało zw iększyły koniecz ność stałego w ypoczynku“
W opinii kół uniw ersyteckich a naw et samego ustępującego W alew skiego uchodził K ętrzyński z a naturalnego następcę n a opróżniającej się katedrze. To, że W ydział zrazu całkiem widocznie uw ażał sw ą uchw ałę z r. 1869 za w iążącą go nadał w stosunku do osoby Kętrzyńskiego, w yni kać zdaje się jasno z pism a W alewskiego, które ten wniósł z końcem stycz n ia 1871 г., oznajm iając po ra z pierw szy o sw ym zam iarze ustąpienia. Stw ierdzając w nim , że jego w strzym anie się od w ykładów nie przyniesie dla samego to r u n au 0 zan ia uszczerbku p;rzy dwóch profesorach historii (tj. W acholzu i Szujskim ), „zw łaszcza, że — jak podkreślał — Prześw ietny W ydział Filozoficzny d ra Kętrzyńskiego n a t r z e c i e g o p r o f e s o r a h i s t o r i i W ysokiem u c. 'k. M inisterium W yznań i Oświecenia już polecił. Poniew aż iaaiś — ciągnął dalej — ćw iczenia praktyczne w sem in ariu m -h
i-ls) Jak to w yznaje w piśm ie sw ym do W ydziału z 1. II. 1871: ....na żą danie W ydziału Filozoficznego zgłosiłem się jako kandydat ... przesyłając bieg życia i część pism moich ... N ie pociągnęło to w ówczas żadnych skutków za sobą, ponieważ Wys. M inisterstwo inaczej w tej sprawie zadecydowało“ (fasc. 2).
u ) Sem kow icz Wł., W. Kętrzyński, K wartalnik Hist. XX XII, 1918, str. 161.
<5) Por. Przegląd rzeczy polskich 15. VI. I860, str. 25/6; Kallenbach, Czary i ludzie, Warszawa 1905, (na podstawie relacji A. M ałeckiego).
329 storycznym przerw y doznać nie pow inny, więc tym i aż do przybycia no wego dyrektora kierow ać mogę“ .
Niemniej spraw a profesury Kętrzyńskiego nie b y ła ·— jak m iało się to okaizać — an i tak prosta a n i ła tw a i pew na. P ierw szą oznaką, czekającej go rozgrywki i b atalii o tę katedrę było zgoła niespodziew ane w ystąpienie Liskego, zaledwie w dziesięć dni po owej pierwszej zapowiedzi W alew skie go o zam iarze ustąpienia (1 lutego). Poinform ow any, nie dość zresztą ści śle o kroku W alewskiego przez któregoś ze sw ych zwolenników krakow skich (czy nie J. Szujskiego?), w oficjalnym piśmie do W ydziału ,?) przy pom niał Liske sw ą kan d y d atu rę z r. 1869 i ponowił ją obecnie. „Kiedy atoli teraz — p isał dość obcesowo Liske — prof. W alew ski podał się do dy misji, a W ydział Filozoficzny nie zam ierza o opróżnioną po nim posadę rozpisać konkursu, lecz na zasadzie owego referatu podać jedynie· n a k a n d y d ata dir. W ojciecha Kętrzyńskiego и zupełnym pom inięciem mojej osoby“, wnosił petent wzięcie jego osoby w rachubę przy obsadzaniu kated ry przez W ydział.
W ystąpienie Liskego było niew ątpliw ie przedw czesne, to też spotkała go z tego powodu cierpka odpowiedź dziekana W ydziału K arliń sk ieg o 18) (zaaprobow ana następnie przez Radę W ydziału 24 lutego), k tóra ostatecz nie zapew ne zniechęciła Liskego do ubiegania się o katedrę w Krakowie 1S). Niemniej, co zdaje się nie ulegać wątpliwości, w ystąpienie to popsuło zde cydow anie pozycję Kętrzyńskiego n a W ydziale. Gdy bowiem 4 lipca t. r M inisterstwo przeniosło W alewskiego w stan spoczynku i rów nocześnie w e zw ało W ydział do przedstaw ienia w niosku w spraw ie obsady opróżnionej katedry, wówczas n a IX posiedzeniu R ady W ydziału w dn iu 22 lipca z a p ad ła jednom yślna uchw ała, aby z uw agi n a to, „że m ogą się znaleźć k a n dydaci dotąd W ydziałow i nieznani, p racujący zawodowo nad historią po-, w szechną“, ziwirócić się do M inisterstw a o rozpisanie konkursu z term inem do 1 p a ź d z ie rn ik a 20). Tym sposobem rzecz zaczęła- brać niekorzystny dla Kętrzyńskiego obrót. M inisterstwo "wyraziło zgodę n a przeprow adzanie tego sposobu obsadzenia katedry w dniu 15 września., po czym Nam iestnictw o galicyjskie ogłosiło w dniu 18 t. m. konkurs (w Gazecie urzędowej w iedeń skiej i lwowskiej) ze stanowczo za krótkim term inem do 1 października w noszenia podań, po upływ ie którego m iał W ydział przedstaw ić odpowied nie wnioski w spraw ie kandydatów .
W w yznaczonym term inie zgłosiło się czterech .kandydatów. Pierw szy wniósł podanie Wojciech K ę t r z y ń s k i (25 w rześnia); drugim z kolei był dr Karol B e η o n i, uczeń H. Zeissberga we Lwowie, zachęcany przezeń już w r. 1867 do habilitacji, z zaw odu с к. profesor wyższej szkoły realnej we Lwowie, uprzednio kan d y d at n a katedirę historii austriackiej w U niw er sytecie Lwowskim, m ający studia specjalne, historyczne i paleograficzne, odbyte po doktoracie w U niwersytecie berlińskim pod kierunkiem Droysena, Mommsena, C urtiusa i M aasm ana Jatko trzeci w niósł podanie (30 t. m.)
" ) Pism o z 21. I. 1871, Akta Wydz. Fil. fasc. 2.
>s) Um ieszczona na odwrociu pism a Liskego, datowana 5. II. t. r. (tam że), ‘“) Otrzymał ją zresztą niedługo potem, postanow ieniem cesarskim z ЗО. X I. 1871 w U niw ersytecie Lw owskim (Fink el L. i Starzyński St., Historia U niwersytetu L w ow sk iego,. Lw ów 1894, II 137):
з зо
Teodor S ta h lb e rg e r2І), profesor 'gimnazjum św. A nny w Krakowie, uczeń A schbacha, Jägera i Bonitza w U niwersytecie W iedeńskim. W ostatnim dniu i niem al w ostatniej chwili zdołał jeszcze przesłać (30 t. m.) podanie czw arty ii, jak się m iało pokazać, (najpoważniejszy konkurent, W incenty Z a- k r z e w s k i . W nosił je z taikim pośpiechem, że nie zdążył dołączyć w szyst kich potrzebnych załączników . Podanie Zakrzewskiego sform ow ane było n aj ostrożniej: podający godził się w nim n a przyjęcie zastępstw a katedry (tzw suplentury), i zobow iązyw ał się w razie w ym agania czy potrzeby do prze prow adzenia przew odu habilitacyjnego jeszcze w ciągu bieżącego półrocza. Między tym i czterem a a właściwię, jak się okaiże niżej, dw om a k a n d y d a ta m i m ia ła rozegrać się b ata lia o katedrę.
Obrady n ad obsadą katedry przew idyw ał już program I posiedzenia W ydziału w dniu 20 października. Do debaty jednak i rozpatrzenia podań wówczas nie doszło. Znajdow ały się one w referacie1 u obydwóch ów czesnych' profesorów historii, tj. Szujskiego1 i W acholza, którzy dopiero n a II posiedze niu W ydziału, zw ołanym n a dzień 25 listopada, przedstaw ili sw e spraw o zdanie o k w alifikacjach naukow ych i dydaktycznych kandydatów w raz z odpowiednimi w nioskam i do aprobaty kolegium profesorskiego.
Zachow ały się dw a bruliony tego ciekawego i obszernego referatu: jeden nie datow any, w łasnoręcznie skreślony w języku polskim przez Szuj skiego i przez niego podpisany, oraz drugi sporządzony w języku niem iec kim — gotykiem — opatrzony d atą 25 listopada i podpisany przez oby dwóch referentów 22), stanow iący zatem w łaściw y w yraz opinii ich o k a n dydatach. Obydwa — z w yjątkiem końcowych w niosków — pokryw ają się treściowo niem al w zupełności. R eferat niem iecki przejął praw ie dosłownie z pierwotnego elaboratu Szujskiego całą osnowę, w prow adzając co najw yżej drobne zm iany stylistyczne lub też dokonując przesunięć kilku ustępów. Stąd też Szujskiego uw ażać należy za właściwego kierow nika i decydujący czynnik całej sp raw y ; rola W acholza b y ła raczej drugorzędna, ograniczyła się ona do aprobaty — z pew nym i odchyleniam i — zasadniczej opinii i sta now iska Szujskiego. Tym sam ym też Szujskiego a nie W acholza uznać się w inno — jak to 'ziresztą potwierdzi dalszy bieg w ypadków — za główną sprężynę i m otor rozgrywającej się akcji, która ostatecznie doprow adziła do obalenia najpoważniejszego, niejako „n atu raln eg o “ k an d y d ata W ydzia łu — Kętrzyńskiego.
! l) Urodzony w r. 1827 w Brodach; po ukończeniu gim nazjum w e Lw o w ie w r. 1843 odbył w tamt. U niw ersytecie studia filozoficzne (1843— 45), następnie studiow ał tamże (1846— 48) i w U niw ersytecie Krakowskim (1848/9) prawo; w 1854 suplent gim nazjum w Now ym Sączu, następnie w Bochni
(1857), w K rakowie (1861). t
22) Obydwa bruliony w fasc. 2. Tekst niem iecki ma ołówkiem zaznaczo ny tytuł: „Gutachten der Fachprofessoren, Dr W acholz und Szujski, über die Qualification der sich um d ie Lehrkanzel für allgem. Geschichte bewerbenden 4 Kandidaten“ . W istocie tekst niem iecki pow stał później, za czym wskazuje n ie tylko w ykreślenie pierw otnie umieszczonej datacji: „Krakau den D e zember 1871“, ale także przebieg posiedzenia W ydziału z 6. X II. t. r., na któ rym przeczytano przetłum aczone na niem ieckie sprawozdanie, przy czym W y dział uznał, że oddaje ono w iernie m yśli, w yrażone w referacie polskim. R ów nocześnie uchwalono n ie w ysyłać je do M inisterstwa do czasu przedstawienia przez K om isję now ych w niosków w spraw ie ob sady.. Ostatecznie niew ysłane, dało ono podstawę zredagowania nowego referatu o kwalifikacjach kandyda tów pt. „Gutachten über die im K onkurswege sich m eldenden Kandidaten zur Lehrkanzel der allgem . Geschichte a. d. Univ. Krakau“ ((tam że fasc. 2).
331 Już ten pierw szy referat Szujskiego tak był skonstruow any, aby nie dopuścić do szybkiego zasadniczego rozstrzygnięcia, które by oczyw ista m usiało przynieść katedrę Kętrzyńskiem u. Z ajął się zatem najpierw uzasad nieniem potrzeby rozpisania· konkursu, który m iał — jak podnosił — z a - pew nić W ydziałow i w ybór „w śród znaczniejszej liczby kandydatów , po dojrzałej rozwadze i porlówmaniu ich z sobą, godnego (!) następcy profesora, który przez la ta dłuższe, z pożytkiem młodzieży i chlubą uniw ersytetu zaj mował tru d n ą i w ielkiej \vagi katedrę a zarazem uczestniczył w kierow nictwie Sem inarium H istorycznego“. Dalej przedstaw iał trudności 'zwią zane z wyborem , ‘Z uw agi n a szczupłość pracow ników polskich n a tym polu, „którzyby dziełam i działalność swoją w tym względzie udow odnili, że za tem pi-zyjdzie и zjm ujących się spraw ą naukow ą historii w ybrać kogoś, coby „pracam i sw ym i objawił możność podołania o wiele obszerniejszem u zakresow i“, jaki histo ria pow szechna (w przeciw ieństw ie do historii pol skiej) obejmuje. W reszcie poddaw ał w w ątpliw ość celowość samego kon kursu o tak krótkim term inie do zgłoszenia, który uniem ożliw iał ubieganie się o k ated rę uczonym polskim, 'bawiącym za gramicą.
W yluszozyw szy te w szystkie wątpliw ości, przeszedł dopiero Szujski do m eritum spraw y: oceny kw alifikacji kandydatów zgłoszonych, przy czym z góry w ynik konkursu ograniczył do dwóch kandydatów , tj. Kętrzyńskiego i Zakrzewskiego, którzy — zdaniem jego — mogli się w ykazać dorobkiem naukow ym . R ozpatrzeniu ich naukowego irozwoju poświęcił głów ną część referatu. W arto się z nim w najistotniejszych partiach zapoznać.
N ajpierw zajął się osobą Kętrzyńskiego. Przedstaw iw szy główne daty jego życia, przeszedł do rozbioru oceny jego dorobku naukowego.
„Pom iędzy w ym ienionym i pracam i — pisał Szujski — o których w ogóle powiedzieć m ożna, iż cechuje je w yczerpujące obeznanie się z przed miotem, dokładność i dobra szkoła krytyczna, odszczególniają się dwie w iększych rozm iarów : »Die Lygier, ein Beitraig zu r Urgeschichte der Slaven und Germ anen« ,i »S tanislaw Górski« z k ry ty c zn ą w iadom ością o zebranych przezeń Actach Tom icjanach.
R ozpraw a „Die Lygier“, przychylnie oceniona w „Przeglądzie W ielko polskim “ przez W. A. Maciejowskiego, w „K rytyce pom ysłów A. Bielow- skiego“ przez A. Brandowskiego w „Przeglądzie Polskim “ i A Prawiego w „A ltpressische M onatschrift“ , podejmuje zagadnienie, traktow ane przez niektórych niem ieckich uczonych, W. A. Maciejowskiego i Semberę, czy i które między szczepam i swfcwskimi były pochodzenia słowiańskiego, i czyli oparte n a Tacycie przypuszczenie, jakoby W isła b y ła w schodnią (!) granicą słow iańskich ludów w ytrzym ać zdoła 'głębszą krytykę historyczną. Dr. K ętrzyński okazuje wszędzie w yczerpującą znajom ość źródeł, obszerną znajomość literatu ry naukowej, prow adzi zaś rzecz swoją z w ielką jasnością i logicznością. Rzecz jego nie obejmuje tak wielkiego obszami jak Sem bery Z apadni Slované, nie podaje też w w ątpliw ość niemieckości Herm undurów , M arkomanów i Kwadów, co byśm y poczytali za d o w ó d n a u k o w e g o u m i a r k o w a n i a i taktu, sta ra się ona stw ierdzić słowiańskość Sem- nonów i -Lygiéw dowodami historycznym i, mitologicznym i i językowymi, jak niem niej dowodami per absurdum , że o wejściu Słow ian w kraje nad- elbiańskie i o wyjściu w spom nianych w yżej ludów, żadnej wiadom ości nie ma. Podnieść tu w ypada także bystre zapatryw ania się dr. Kętrzyńskiego
332
n a siedziby Gotów czyli Gotonów w wieku 2, popairte istniejącym i trad y cjam i ludu żmudtfkiego i litewskiego, a przeznaczające im tęż sam ą drogę na. południe, którą chodzili R uso-W arjagi tegoż, co oni, skandynaw skiego p o c z ą tk u 2®).
D ruga obszerniejsza rozpraw a dr. W. Kętrzyńskiego o S tanisław ie Górskim, kanoniku płockim i krakow skim , I jego dziełach mieści obok k ró t kiej biogralfii obszerną k ry ty k ę rękopdsmów, rozproszonych po bibliotekach krajow ych i zagranicznych, które służyć m ają i służyły dotąd jako m ate riał do w y dania t. zw. Actów Tomicianów.. Dr. K ętrzyński m a zasługę: 1) że unaocznił pierw szy olbrzym ią pracę S tan isław a Górskiego jako zbie racza aktów dyplom atycznych i politycznych do czasów Z ygm unta i, 2) że w yłączy! płody pióra Górskiego jajko automai, p rzy czym dowiódł, że A nnalis VI Orzechowskiego jest dziełem Górskiego, 3) że razpozinał w To- m icjanach dwie różne redakcje, późniejszą i wcześniejszą, 4) że w yliczył i ocenił kodeksa pierwszej i drugiej redakcji, 5) że poczynił ostre krytyczne uwagi n ad -wydanymi dotąd pierw szym i ośmioma tom am i Tomicjanów, 6) że przygotował, jak o tym wiemy, tom IX, przeprow adziw szy, iż gotowe już jego i w ydrukow ane najzupełniej błędne zestaw ienie cofniętym zostało.
Rów ną skrzętnością i trafnością w b ad an iu odznaczają się i pom niej sze- prace p. Kętrzyńskiego... Z rękopismów, które wedle w ykazu prac dr Kętrzyńskiego niebaw em w, druku się ukażą, podnoszę wiadomość o Ma zurach pruskich, podającą mnóstwo szczegółów etnograficznych o życiu i obyczajach tego ludu.
Sądiząc dr. Kętrzyńskiego z prac jego, przyznać -mu należy w arufiki pracowitego i zdolnego a zarazem dobrze przygotowanego badacza1 histo rycznego. S taran n e odczytanie źiródła, dobra jego analiza, szczęśliwe zesta- w ięnie go z innym i, przedstaw ienie rzeczy zbadanej, choćby najsuchszej,
7, prostotą, jasnością a nie bez pewnego wdzięku — oto niezaprzeczone jego
zalety. N a przew odnika w sem inarium historycznym mia dr. K ętrzyński w szystkie w arunki: um iałby on poprowadzić do źródeł i zachęcić do stu dium źrtótdeł. Mniej przekonania o sobie potrafił n a m wpoić dr. K ętrzyński, jeżeli chodzi o w ykład obszerniejszej partii historii powszechnej. P race jego nie dają w yobrażenia o jego zdolności konstruow ania, zestaw ienia obszer niejszego periodu, rozgospodarow ania się w nim,, ow ładnięcia go i rozto czenia przed audytorium , nie dają także w yobrażenia, jakie są jego p r z e k o n a n i a o z a s a d a c h , które z badania dziejów wynosić się musi, które udzielają się słuchaczom i stają się dla nich, jeśli nie kierow niczym i, tc pobudzającym i do m yślenia lub ratu jący m i młode um ysły, n a walkę w ew nętrtzną w ystaw ione, w skazów kam i. Zarzut' ten główny 84) jaki m u uczy nić m ożna, a który n a b raku pracy, dotykającej najw ażniejszych zagad nień politycznych, religijnych, filozoficznych, o jaJkie w ykład historii po-” ) Następuje ustęp przekreślony w kontekście przez referenta: „Pomię dzy słabe strony pracy p. Kętrzyńskiego policzym y przem ilczenie ofiar ludz kich u Sem nonów, jak niem niej dążenie do identyfikow ania L ygiów z Pola kami, gdy samo nazwisko i siedziby raczej Łużyczan pędsuw ały. Tłum aczenie nazw isk ludów lygskich, jak się zw ykle w podobnych wypadkach dzieje, ma w iele dowolności, zarzut ten atoli zwrócić się m oże do wszystkich prawie zna- kom itych na polu etnografii historycznej badaczy“ .
333 -yvszechnej koniecznie potrącić musi, się gruntuje, znajduje swoje złagodzenie
W fakcie, że w pracach p. Kętrzyńskiego w szędzie spotykam y się z tonem
pow ażnym i um iarkow anym , co daje marni rękojmię, iż jakiekolwiek byłyby jego przekonania, liczyć byśm y mogli n a jego ta k t' i spokój, jako owoce w ytraw ności naukowej.
Co do języka p. Kętrzyńskiego jest on rezultatem godnej u zn a n ia w y trw ałej pracy. Nie wolny on dotąd od obcych zwrotó'w, brak m u swobody, a czasem i naturalności; ale kto dotąd zrobił tyle, może zrobić i więcej. Nie inną, drogą szli Linde i Bandt'kie. Osobista bytność jego w Krakowie pozwoliła każdem u z Świetnego grona ocenić go pod tym względem i w y robić sobie zdanie“ . '
Przechodząc do drugiego kandydata, W. Zakrzewskiego, poddał Szuj ski krytycznem u omówieniu przedłożony przezeń dorobek naukow y, zło
żo n y z trzech studiów, m ianowicie rozpraw y doktoryzacyjnej „Über die
Erhebung V ladislavs d. III zum ungarischen T hron“ (1867), książki: „Po w i a n i e i w zrost reform acji w Polsce“ (Lipsk 1870), w reszcie z pozostającej -
w rękopisie rozpraw y: Stosunki stolicy apostolskiej z Iw anem Groźnym carem i w. ks. moskiewskim. W przeciw ieństw ie do oceny dorobku nauko wego Kętrzyńskiego sąd Szujskiego zarówno w. szczegółach jak w ogólnej charakterystyce w ypadł d la t Zakrzewskiego jak najlepiej. Nie w ytykał m u praw ie żadnych braków czy to w zakresie heurezy historycznej, czy k rytyki źródeł i konstrukcji, przeciw nie s ta ra ł się w jaknajkorzystniej- szym św ietle przedstaw ić jego um iejętności historyczne. „W ogólności bio rąc —■ podkreślał referent — dr. W incenty Zakrzewski okazał zdolności krytyczne i dobrą szkołę historyczną w badaniu przedmiotów, które opra cowywał, w yczerpał źródła i literaturę i starał się o nieznany, ręko piśm ienny m ateriał, w przedstaw ieniu rzeczy dał dowody objęcia przed m iotu w nakreślonych sobie granicach spokojnego i poważnego traktow ania naukowego. Język jego sta ra n n y i'p o p ra w n y “ .
O stateczna ocena kwalifilkacyj kandydatów była negatywna,. „Z po ró w n an ia kandydatów — stw ierdzał — pokazuje się: 1. że 4'Waj pierwsi (tj. K ętrzyński i Zakrzewski)', którzy prace naukow e załączyli, nie dali do tą d dowodu uzdolnienia w w ykładzie historii; 2. że trzeci (tj. Stahlberger) m a długoletnią praktykę dydaktyczną, ale nie przedłożył żadnej pracy n a ukow ej; 3. że czw arty (tj. Benoni) u sunął się zupełnie spod sądu Ś. W y działu Filozoficznego; 4. że pożądaną byłoby rzeczą^ aby a) albo w iększa liczba kandydatów się zgłosiła, albo b) ci, którzy się dotąd zgłosili, zaspo koili nas pod w ym ienionym i powyżej w zględam i“ . Stąd p ły n ęła pierw otna koncepcja Szujskiego przejścia n ad zgłoszonymi k an d y d atam i do porządku dziennego i w ystąpienia do M inisterstw a z przedstaw ieniem rozpisania w zględnie przedłużenia term inu konkursu dla um ożliw ienia w zięcia w. nim ud ziału także innym historykom polskim , przebyw ającym za granicą; ew en tualnie n a w ypadek „gdyby W ydział konkurs za dostateczny chciał uw a ż a ć “ o przesłanie podań kandydatów do M inisterstw a w raz z opinią przy rów noczesnym podkreśleniu konieczności przedłużenia konkursu p rzy n aj m niej o jeden miesiąc.
Niezdecydowane stanow isko Szujskiego, nie załatw iające sprajwty, w y w ołało obszerną debatę n a posiedzeniu W ydziału w dniu 25 listopada t. r.,
334
która w ykazała wielką rozbieżność z d a ń ΐδ). Konieczność w ystąpienia z konkretnym i propozycjam i w M inisterstwie doprow adziła ostatecznie do kompromisowego w niosku, sform ułowanego przez dziekana W ydziału Ku czyńskiego i prof. Karlińskiego, który referenci u zn ali również za w łasny, w prow adzając go do swego referatu. W niosek ten, przyjęty w szystkim i gło sam i z w yjątkiem prof. A. Brando wskiego, zdecydow anie obstającego przy kandydaturze Kętrzyńskiego — zajm ow ał połowiczne stanow isko. Pod nosząc krótkość term inu (konkursowego i związanie z nim nikłe jego w y niki, przew idyw ał przedstaw ienie M inisterstwu zgłoszonych podań z rów.no- czesnym_ wszakże przedstaw ieniem Kętrzyńskiego i Zakrzewskiego „jako kandydatów , zalecających się pod w ielu względami, jednakowoż nie w yka zujących się dostatecznie z gruntownej .znajomości historii starożytnej i nie znan y ch W ydziałow i pod względem daru ustnego w y k ład u “ . U w ydatniając zalety naukow e obydwóch, zdolności analityczne jednego, ta le n t synte tyczny drugiego (Zakrzewskiego), referent i W ydział s ta n ę li ma stanow isku, że tylko przeprow adzenie przez nich przewodu habiiiitaicyjnago z dziedziny hisitorii starożytnej, tj. przedłożenie osobnej pracy z tego zakresu, któraby stanow iła p u nkt w yjścia do przeprow adzenia kolokwium, dia im pełne kw ali fikacje do u zyskania katedry. Równocześnie W ydział w ysuw ał propozycję, aby po odbytej habilitacji M inisterstwo przyznało obydwom kandydatom , jako cudzoziemcom, tj. nliepoeiadiającym obyw atelstw a austriackiego, i po zostającym bez środków m aterialnych, w Wyniku .pełnienia przez nich „obowiązków docentów z powodzeniem“ pod koniec półrocza w ynagrodze n ia suplenta czyli zastępcy profesora w wysokości połowy uposażenia zw y czajnego profesora 26).
Ten kompromisowy wniosek stanow ił w gruncie rzeczy przegraną dla Kętrzyńskiego, który już przed dw om a laty przedstaw iony ц а katedrę, teraz naw et po przeprowadzonej habilitacji nie mógł być jej pewnym , m ając do czynienia z współzaw odnictw em drugiego, n a tych sam ych praw ach po zostającego k andydata. Z drugiej strony w y raźn a deklaracja Zakrzewskiego o gotowości przeprow adzenia habilitacji n a życzenie W ydziału św iadczyła, że w tym pierw szym stadium w alki o katedrę w ygrana w łaściw ie przy p a dła tem u młodszem u o lat sześć, ale większą obrotnością odznaczającem u się kandydatow i.
U chw ała, nie przynosząc definityiwtaego ro zw iązan ia zawiłego zaga dnienia, sta ła się rychło punktem w yjścia do przeprow adzenia zasadniczej batalii o obsadę katedry. Oto bowiem ;w dniu 2 grudnia w płynęło n a ręce dziekana W ydziału Kuczyńskiego obszerne pismo prof. I. Czerwiakowskie- go, w którym piszący stw ierdzając, że został n a posiedzeniu z dnia 25 listo pada w prow adzony w błąd oświadczeniem WaCholza o zam iarze habilito w an ia się Kętrzyńskiego, o czym — „jak m iał sposobność przekonania się“ — w ym ieniony nie m yśli, anulow ał swój głos i oddaw ał go n a rzecz k an d y d atu ry Kętrzyńskiego. „Będąc już w r. 1869 za- k a n d y d atu rą JP. Kę~
” ) Protokoły posiedzeń Wydziału Fil. 1865/6—1874/5.
se) Ten ostatni punkt uchw ały próbowano w kilka dni później (6 gru dnia) uzupełnić zgłoszoną popraw ką, proponującą po przeprowadzonej h a bilitacji i odbyciu przez jeden sem estr wykładów, tj. z końcem półrocza let niego 1872 r. przedstaw ienie M inisterstw u jednego z kandydatów na profe sora zwyczajnego, w ystaranie się zaś dla drugiego o p łatną suplenturę (wnio sek w form ie „Dodatku“, pisany ręką J. Szujskiego w A ktach Wydz. Fil. fasc. 2).
335 trzyńskiego — m otyw ow ał Czerwiakowski zm ianę swego stanow iska — n a profesora historii i nie zmlieniwszy -do dziś dniiai zd an ia, w przekonaniu, iż tenże k andydat, który dał dowody odznaczającej się gruntow ności jako badacz i pisarz historyczny, a przy tym w yszły z tak gruntow nej szkoły historycznej, jaik niemieckiej, daje n am pew ną rękojmię, iż byłby również odznaczającym się przewodnikiem przyszłych kandydatów n a historyków w sem inarium historycznym , — co także, mocno m nie obchodzić m usi jako prezesa c. k. Komisji egzam inacyjnej d la kandydatów n a nauczycielów gim nazjalnych, a to tym bardziej, iż m am niezłom ne przekonanie, (że) jako człowiek tak gruntow nie w ykształcony i to w ta k gruntow ej szkole znać m usi należycie i historią starożytną, chociaż w niej nie występow ał dotąd jako au to r“ 27).
Votum sep aratu m wniesione przez Czerniakow skiego z żądaniem do łączen ia go <d'o protokołu posiedzenia, mającego odejść do M inisterstw a, po działało jak grom. Licząc się z opinią jednego z n ajstarszych członków W y działu, do tego przewodniczącego Komisji egzam inacyjnej, dziekan z a rz ą dził zw ołanie W ydziału n a dzień 6 grudnia celem rozpatrzenia sprzeciwu. W nosząc w obszernym wywiadzie p ise m n y m 28) o niepnzyjęcie votum sepa ratu m ze waględów form alnych, jako 'wtniesionego po upływ ie przepisanego •regulaminem czasu i niesform ułowanego poprzednio przy sam ym głosowa niu, jednocześnie z uw agi n a w ażność przedm iotu proponow ał wzięcie w niosku „pod ścisłą rozw agę“ i zbadanie go przez szerszą komisję. Przeciw staw ił się tem u wniosek profesora chem ii Czyrniańskiego, zm ierzający do nieprzekazyw ania spraw y komisji, ale „n a podstaw ie zd an ia w referacie w y rażonego przedstaw ienia od razu... M inisterstw u zdolniejszego (kandydata)...
n a profesora“ . W niosek Czyirniańskiogo upadł 7 głosami przeciw 5. Za wnio skiem opowiedziało się 2 przyrodników (C zerniakow ski i Czyrniański) i 3 hum anistów (Braindowski, Suchecki, Iskrzycki) przeciw 4 przyrodni kom (Kuczyński, K arliński, Meirtens i Nowicki) oraz 3 hum anistom (Szuj ski, Lepkow ski i Tarnowski). Nieprzyjęty został początkowo projekt dzie k a n a Kuczyńskiego ; dopiero po bliższych w yjaśnieniach przeszedł 10 gło sam i przeciw 2. Nowa uchwiała anulow ała poprzednią z dnia 25 listopada i pow oływ ała do w ygotow ania now ych wniosków w spraw ie obsady szerszą komisję, złożoną z W acholza, Szujskiego, Kuczyńskiego, Czerniakowskiego, Brandowskiego i Tarnowskiego ä0).
P race rzeczonej kom isji poszły zasadniczo w dwóch kierunkach. Po pierw sze pod w pływ em niew ątpliw ie Szujskiego n aw iązała ona korespon dencję listow ną z kilku znanym i pracow nikam i naukow ym i n a niwie h i storycznej, jakkolwiek w większości nie mogącymi się w ykazać w ym aga n ym i w stosunku do Kętrzyńskiego i Zakrzewskiego studiam i w zakresie dziejów starożytnych, celem skłonienia ich do ubiegania się o katedrę. Zwrócono się tedy do dr R om ana W yzińskiego, b. proiesora historii po w szechnej U niw ersytetu moskiewskiego (1858— 1861) i nom inowanego pro fesora Szkoły Głównej w W arszaw ie w r. 1861, au to ra licznych prac w ję zyku rosyjskim , mieszkającego w Paryżu, do ks. W alerian a K alinki w R zy mie jako tego historyka, który w świeżo ogłoszonym dziele „O statnie lata
!7) A kta Wydziału Fil. fasc. 2. 2e) Tamże.
336
p anow ania S tan isław a A ugusta“ dał znakom ite dowody zm ysłu d la zagad nień ogólnodziejowych, w ykazai m istrzostwo krytycznej metody i um iejęt ność przedstaw ienia, wreszcie do Adolfa Pawińskiego, profesora U niw ersy tetu W arszawskiego. W szyscy atoli tr z e j'd a li rychło odpowiedź odmowną : W yziński (listem z 10 stycznia 1872 r.) i A. Paw iński (listem z W arszaw y 24 t. m.), m otyw ując ją w zględam i pryw atnym i', W. K alinka (listem z. R zy m u 20 grudnia 1871 ir.) chęcią dalszej pracy nad swoim d z iełem i0). Inni kandydaci, jak Leon W egner, K azim ierz Jarochow ski czy Józef Kazim ierz Plebański, bądź z uwagi n a swój (wiek czy stosumiki 'osobiste, bądź n a w y ra źn ą upraw ę sam ej historii polskiej nie zostali objęci ankietą. W ten spo sób n a ріали po daw nem u pozostali1 obydw aj współzaw odnicy, tj. K ętrzyński i Zakrzewski, Między nim i w ięc m iał się ostatecznie rozstrzygnąć bój 0 katedrę.
Wobec negatyw nego w yniku sw ych starań przystąpiła kom isja do dru giej czynności: zbadania stan u przygotow ania naukowego i orientacji k a n dydatów w zakresie historii starożytnej. Nie m iał to być norm alny przewód, habilitacyjny, bo ten n a sikutek u ch w ały z 6 'grudnia nie był bramy w ra c h u bę. Chodziło jeno o stw ierdzenie n a podstawie przedłożonych rozpraw źró dłowej znajomości przez obydwóch w spółzaw odników także tego odcinka dziejów powszechnych. Rzecz jasna, że wobec doraźnego ch arak teru pod jętego przez komisję zb ad an ia kw alifikacyj naukow ych kandydatów w za kresie znajomości historii staro ży tn ej dostarczone przez Kętrzyńskiego 1 Zakrzewskiego rozpraw ki nie stanow iły bynajm niej owocu jakichś no w ych sam odzielnych badań: obydwaj kandydaci nie mieli n a to an i czasu ani po prostu naukowego przygotow ania; toteż feomisja m usiała się zado wolić rozpatrzeniem ich daw niejszych studenckich ćwiczeń sem inaryjnych. K ętrzyński nadesłał dwie rozpraw y n ap isan e przed dziesięciu laty w; Kró lewcu w języku niem ieckim : jedną o w ierzeniach religijnych staro ży tn y ch G-etów („Zam oxis u n d der Zam oxiskultur der G eten“) i drugą o dziejach politycznych i k u ltu raln y ch tego ludu do r. 292 przed Chr. Rzecz Zakrzew skiego, pow stała w г 1865, om aw iała jeden z epizodów,· wojny peloponeskiej, m ianowicie nieszczęśliw ą w ypraw ę sycylijską („Stanowisko G ylipa w woj nie peloponeskiej i w pływ jego n a rozw ój tejże w ojny, p raca n a źródłach o p arta“).
Ocena przedłożonych prac, pow ierzona w izastępstwie chorego profesora W acholza A. Braindowskiemu,· w y padła niejednolicies<). U znając je w ogól ności za pierwociny i próby niedojrzałe do druku, podnosił referent z u z n a niem „gruntow ną znajomość greckich i łacińskich źródeł“ oraz dobrą o rien tację Kętrzyńskiego naw et w odniesieniu do tak mało znanego przedmiotu, jakim była historia Getów, jego dążność do samodzielnego rozw iązania tych skom plikow anych zagadnień, wreszcie sty l tychże w ypracow ań, prosty i jasn y ; w przeciw ieństw ie do podniesionych walorów elaboratów K ętrzyń skiego poddaw aj ostrej krytyce rozpraw ę Zakrzewskiego. W ytykał w niej 30) Sama korespondencja listowna z wymienionymi historykam i nie za chowała- się w aktach. O pertraktacjach tych dow iadujem y się z ostatecznego referatu Szujskiego, przyjętego przez W ydział i przesłanego do M inisterstwa w d. 15. IV. 1872 z propozycją m ianowania W. Zakrzewskiego. R eferat docho wał się w koncepcie i czystopisie w A ktach Wydz. Fil. fasc. 2.
31) „Sprawozdanie z dwóch prac p. Kętrzyńskiego, a z jednej_ p. Z a krzewskiego“, datowane 27. I. 1872 w Aktach Wydz. Fil. fasc. 2.
337 niezupełne zużytkow anie źródeł, nieraz w ażnych i podstaw ow ych, brak sa modzielnego ujęcia, prym ityw ny sposób przedstaw ienia, „opow iadający a nie zbierający i k ry ty czn y “ . N a ten ostry sąd Brandowskiego o rozprawce Zakrzewskiego, w p ły n ęła obok sy m p atii i poparcia udzielanego stale Kę trzyńskiem u, także — rzecz ch arak tery sty czn a — n o ta tk a dziennikarska w Czasie (z dnia 27 stycznia), podnosząca z uznaniem wygłoszony w Uni
w ersytecie Lwowskim w ykład hab ilitacy jn y Zakrzewskiego zarów no pod względem treści, jak formy.
P róba Brandowskiego zaszachow ania zarysow ującej się przew agi Za krzewskiego n ad K ętrzyńskim n a skutek szybkiej i gładko przeprow adzonej tym czasem w Uniwersytecie Lwowskim h ab ilitacji' rozpętała now ą burzę. D la przeciw działania ew entualnym skutkom recenzji Brandowskiego i przy w rócenia zw ichniętej równowagi w ocenie kw alifikacyj obydwóch współ zaw odniczących kandydatów podjął generalny referent spraw y, J. Szujski, opracow anie nowego obszernego spraw ozdania z przedłożonych . rozpraw oraz ustalenie ich w artości. Z a podstaw ę swego referatu, wygotowanego ostatecznie w dn iu 8 lutego, w ziął Szujski ocenę Brandowskiego. Podzie lając jego ogólny sąd o przedłożonych rozpraw ach, przeciw staw ił się z miej sca próbie przypisyw ania większej w artości rozpraw om czy w ogóle uzdolnie niom Kętrzyńskiego. Zaoponował przeciw poglądowi Brandowskiego o cał kowitym w yczerpaniu przez Kętrzyńskiego źródeł, a podnosząc trafność pew nych jego hipotez, starał, się dowieść, że tem at nie b y ł znow u tak nie zbadany, jak to dowodził· recenzent, ani że mozół zebrania skrupulatnego źródeł nie jest w yłączną zasługą autora, bo m iał on n a tym polu licznych poprzedników.
Przechodząc następnie do oceary rozpraw ki Zakrzewskiego, sta ra ł się Szujski odw rotnie dowieść, że spełnia ona w zupełności cel, jaki kom isja wymagała·, tj. w ykazuje wdrożenie się au to ra do studium źródeł starożytnej historii, b rał go w obronę przed zarzutem pom inięcia pewriych przekazów źródłowych, brakiem dążenia do nowego ujęcia w ypadków , które Szujski za bardziej niebezpieczne niż potrzebne uw ażał, tłum aczył niedociągnięcia stylu, pow stałe przy przekładzie rozpraw y z języka niemieckiego n a polski.
Nie koniec n a tym. Równocześnie z a ją ł się Szujski oceną rozpraw y sem inaryjnej Kętrzyńskiego o Bolesławie W ielkim (nazw a u ż y ta przez Kętrzyńskiego przed Stan. Zakrzew skim ), k tórą ten n adesłał dla odparcia zarzu tu nieposiadania talen tu syntetycznego. Oceniając rzecz Kętrzyńskiego jako „wielce godną polecenia“ ze w zględu n a jej samodzielność w ujęciu spornych problemów, um iejętność staw ian ia hipotez, (spraw a posiadania ty tu łu królewskiego przed r. 1000 i 1025, pow stanie biskupstw a krakow skiego przed r. 999, podział p a ń stw a po zgonie M ieszka I) w reszcie postęp w stosunku do dotychczasow ych osiągnięć nauki w tym zakresie, widział w niej przede w szystkim typow ą rozpraw ę kieru n k u analitycznego, zastrze gając się jednak, jakoby cechę tę m iał uw ażać z a coś ujemnego. Poza tym
podnosił inne braki rozpraw y: niezużytkow anie metody w nioskow ania per analogiam ze stosunkam i niem ieckim i przy odtw arzaniu obrazu w ew nętrz nego rozwoju m onarchii bolesławowskiej, a także niezastosow anie w szer szej mierze, wzorem Roeppla i Lelew ela, metody w nioskow ania a posteriori z późniejszych źródeł dyplom atycznych polskich. Zanalizow aw szy i rozło żyw szy w ten sposób świiatla i cienie pracy twórczej Kętrzyńskiego, sięgnął Szujski jeszcze do ostatniego n a korzyść Zakrzewskiego argum entu: zaw
338
dom ienia o dokonanej przez niego w U niw ersytecie Lwowskim habilitacji, która zdaniem jego dowodziła uzdolnień dydaktycznych k an dydata. W konkluzji wypowiedział się za przedstaw ieniem obydwóch kandydatów pani loco M inisterstw u do iwyboru.
W referacie tym może najsilniej w ystąpiła pokryw ana obiektywizm em niew ątpliw a stronniczość Szujskiego, jego niechętne ustosunkow anie się do k an d y d atu ry Kętrzyńskiego, a zarazem sym patia i poparcie, udzielane Z a krzew skiem u. Trudno dziś dociec, co było powodem tego stan u rzeczy. W y m owa suchych aktów urzędow ych nie potra'fi oczywiście odsłonić tej za gadki. Gzy n a dnie tej niechęci leżała tylko różnica odm iennych typów badaw czych, medoceniemie an ality k a, jakim niew ątpliw ie był K ętrzyński, przez wybitnego sy n tety k a? Czy jednak nie kryło się poza tym coś więcej, przede 'wszystkim zasadnicze różnice poglądów? Szujski w tym czasie stał się już czołowym przyw ódcą stańczyków , był przedstaw icielem kierunku realizm u w polityce, potępiającego niedaw ne pow stanie. Tym czasem Kę trzy ń sk i nie tylko nie zapierał' się swego udziału w pow staniu, ale wręcz podnosił w nim swój udział (curriculum vitae z r. 1869); m iało ono wielkie znaczenie w jego życiu osobistym jaiko potw ierdzenie i nobilitacja jeg o 'c o dopiero odzyskanej polskości. Oczywista, że zarów no Szujski, o którym wiadomo teraz, że jeździł do obozu Langiew icza, jak kon trk an d y d at Kę trzyńskiego Zakrzew ski wzięli czynny udział w ruchu 68 r., ale pierw szy potępiał go otwarcie, drugi zaś dyskretnie zam ilczał tę stronę swego życia. Mógł Szujski obawiać się, że K ętrzyński nie zechce podporządkować się ideologii stańczyków , potępiającej pow stanie, a naw et może w pływ ać na młodzież w odm iennym kierunku? Że Szujski m iał n a tym punkcie pew ne ■zastrzeżenia w odniesieniu do Kętrzyńskiego, dowodzi poruszenie spraw y jego poglądów, i ducha w ykładów w pierw szym jeszcze referacie z listo pad a 1871 r. 82).
*s) N iewątpliwie o powodzeniu kandydatury Zakrzewskiego zadecydowała do pewnego stopnia także jego osobista zręczność i ruchliwość w staraniach i dopilnowaniu własnej sprawy. M iał on w K rakow ie kilku oddanych sobie ludzi (m. in. K arola E streichera), którzy donosili m u przeciekające nieoficjal nie wiadomości o wszystkich ważniejszych stadiach rozwoju sprawy. Pewnych inform acyj udzielił m u także przybyły do Lwowa około połowy grudnia 1871 r. „współzawodnik“ K ętrzyński, którego — jak zaznaczał —r kilkudniow y tu po byt dał m u sposobność do „zrobienia jego znajomości dla m nie pożądanej wielce“ . Niewątpliwie dużo pomogła też Zakrzewskiem u naw iązana u samego początku starań o katedrę znajomość z J. Szujskim (zapewne w czasie odby w ającej się sesji sejm u galicyjskiego). Wówczas też zapew nił sobie możność druku swej najświeższej, złożonej Wydziałowi w rękopisie pracy o stosun kach Rzymu do Moskwy w redagow anym przez Szujskiego p rz e g lą d z ie Pol skim“ . W m yśl danej w tedy przez Szujskiego obietnicy zw racał się doń Za krzew ski kilkakrotnie w ciągu listopada i grudnia 1871 r. o wiadomość „choćby niem iłą“ co do widoków swej kandydatury, a to z uw agi na koniecz ność ustalenia swego losu („bo — ja k zaznaczał — na samej li docenturze, o którą się podałem, trudno poprzestać“ ) oraz zwalczał obiekcje, w ysuw ane przez Wydział. O dpierał m. i. zarzut nieznajomości historii starożytnej, powo łując się na przykład Rankego, który zdziwiłby się, „gdyby się dowiedział, że nie m a kw alifikacji na profesora historii w Krakowie, bo o historii starożytnej nie pisał“ . Podobnie bronił się przed charakteryzow aniem go wyłącznie jako syntetyka, powołując się na pewne, wyłącznie analityczne rozdziały swej ostatá niej pracy o stosunkach Rzymu do Moskwy. „Że inne części tejże pracy, jako też inne moje m ają rzeczywiście tam ten (tj. syntetyczny) charakter — pod nosił — to o ile m i się zdaje, z n atu ry przedm iotu w ynikać musiało, a
po-339 Stanowisko Szujskiego przesądziło w sensie negatyw nym losy k a n d y d atu ry Kętrzyńskiego. Jego pierw otna koncepcja przedstaw ienia obydwóch w spółzawodników pari loco M inisterstw u do w yboru, uległa w ciągu lutego t. r. zm ianie n a korzyść w ysunięcia zdecydow anie k an d y d atu ry Zakrzew skiego. Nie m ożna powiedzieć, by w jej przeprow adzeniu nie w ykazał Szujski wysokiej klasy kun sztu dyplom atycznego. A kcja jego za wyborem przez Komisję Zakrzewskiego rozpadły się n a dwie fazy.' W pierw szej do prow adził do (jednomyślnego u z n a n ia n a rówini kw alifikacyj obydwóch w spółzawodników oraz uchw ały, aby z uw agi n a m łody wiek i początki zaw odu naukowego przedstaw ić jednego z nich n a profesora nadzw yczaj nego (a nie, jak pierw otnie zam ierzano, zwyczajnego). Druga faza: w ybór k an d y d ata, m iała dopiero rozpalić w alkę. I w niej Szujski przez sw ój referat skonstruow any z niezw ykłą dialektyką, odegrał decydującą r o lę 88). R eferat zebrał raz jeszcze w szystkie argum enty za i przeciw obydwom starającym się o katedrę. Zapisując w nim n a korzyść Kętrzyńskiego jego w ybitnie a n a lityczny kierunek studiów, p redystynujący go n a dobrego kierow nika sem i narium historycznego, oraz zam ierzone pow ołanie go w r. 1869 n a katedrę osłabiał je jednocześnie podniesieniem zasadniczej w ady, występującej u tego typu badaczy an alityków : niezdolności do śmielszej konstrukcji histo rycznej oraz niem ożności ujęcia (więksizych okresów dziejowych, tak po trzebnych w w ykładzie. Pow ołanie zaś n a katedrę tłum aczył konieczno ścią szybkiego załatw ienia spraw y, która nie pozw oliła W ydziałow i n a szu kanie innych kandydatów . W szystkie m ożliwie św iatła skupił za to na Zakrzew skim , podkreślając jego dobrą szkołę historyczną u W attenbacha w Heidelbergu, dającą nadzieję aia um iejętne prow adzenie sem inarium , uw ydatniając zarysow ującą się w jego twórczości predylekcję do wielkich okresów przeszłości i pow iązań ogiólno dziejowych, podnosząc udowodnione przez habilitację uzdolnienie dydaktyczne i wreszcie — co mogło najbo leśniej dotknąć uczucia narodow e Kętrzyńskiego — pły n n e w ładanie przez Zakrzewskiego w przeciw ieństw ie do jego w spółzaw odnika m ow ą polską (...der U m stand, d ass ihm die polnische Sprache vollkom m en geläufig ist, w as von seinem M itbewerber n ich t gesagt w erden k a n n “).
B atalia została rozegrana. Komisja wniosek Szujskiego o przedstaw ie nie Zakrzewskiego n a profesora nadzw yczajnego przyjęła trzem a głosami (Kuczyński jako przew odniczący, Szujski jako referent i Tarnow ski) przeciw dwom (Czerwiakowski i Brandow ski), do której to u ch w ały przyłączył się już n a posiedzeniu .W ydziału jako do w niosku większości nie biorący w dwóch ostatnich posiedzeniach Komisji udziału, W acholz. Na posiedzeniu W ydziału w dniu 8. m arca próbow ał jeszcze B randow ski bronić straconej pozycji, staw iając po referacie Szujskiego wniosek o przedstaw ienie Mini sterstw u n a pierw szym miejscu Zakrzewskiego, n a drugim K ętrzyń skiego S4). W głosow aniu wniosek ten je d n a t u p ad ł 13 głosam i przeciw dwom (Brandow ski i Suchecki); tyluż głosami większości przyjęta została części i z rodzaju naszej publiczności. Bo dla analizy ścisłej, a więc zazwyczaj w form ie mniej dostępnej tylko badaczy interesującej nie w ieleby znalazł czy telników, a już nakładcy chyba żadnego“. (Listy z dn. 4 i 27 X I oraz 18 X II t. r. w rpsie Ossolineum 5770).
85) Koncept referatu i czystopis, sporządzony po przyjęciu go przez Wy dział w dniu 8. III., w A ktach Wydz. Fil. fasc. 2.
,4) Protokoły posiedzeń W ydziału Fil. 1865/6— 1874/5.