• Nie Znaleziono Wyników

Dziwny naturalizm i realizm uduchowiony

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dziwny naturalizm i realizm uduchowiony"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Wiesław Juszczak

Dziwny naturalizm i realizm

uduchowiony

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (17), 98-112

(2)

Wiesław Juszczak

Koniec wieku w krytyce

Dziwny naturalizm i realizm

uduchowiony *

Choć się to w y d aje sprzeczne z n a tu rą p odjętego te m a tu — a ty m tem a te m są p e w n e zachow ania k ry ty k i arty sty c z n e j wobec p rze m ia n polskiego m a la rstw a n a przełom ie X IX i X X w iek u — p rze strz e ń , do k tó re j obecne uw agi m uszą się sprow adzić, uniem ożliw ia n a w e t pobieżne p rz e d sta ­ w ien ie isto tn y ch , a ja k zawsze bardzo skom plikow a­ n ych i sp o rn y ch zagadnień, tyczących period yzacji i w e w n ętrzn y c h podziałów o k resu tu ta j obserw ow a­ n e g o To, co n azy w am y teraz przełom em stuleci, m ożna nazy w ać tak że końcem w ieku, a każde n a z ­ w anie tego ro d za ju pojm ow ane być m u si nieom al m etaforycznie, poniew aż w szelkie u sta le n ie w y ra ź ­ n y c h g raniczn y ch d a t łatw o podw ażyć, zam ienić n a inne, obw arow ane zawsze p rzek on ujący m i n a p ie rw ­ * Referat wygłoszony 18 września 1973 r. w Moskwie na sesji poświęconej sztuce polskiej i rosyjskiej przełomu stu­ leci, zorganizowanej przez Instytut Szituki PAN d Instytut Historii Sztuki Ministerstwa Kultury ZSRR. Polskim orga­ nizatorom sesji chciałbym w tym miejscu podziękować za udzielone mi uprzejmie pozwolenie druku tego tekstu przed opublikowaniem go w księdze zawierającej całość materia­ łów spotkania.

(3)

99 D Z IW N Y N A T U R A L IZ M

szy rz u t oka uzasadnieniam i. Je d n ak , m im o c a łą m glistość chronologicznych zarysów , m am y liczne po­ w ody po tem u, b y ów „przełom w ieków ” w y o d ręb n ić w h isto ry czn y m obrazie sz tu k i polskiej jako okres, jak o re la ty w n ie jed n o ro d n y zespół zjaw isk, k tó ry ­ m i rządzą osobne praw a, w k tó ry c h z a w a rte są ce­ chy gdzie indziej nie sp o ty kan e, w k tó ry c h u ja w n ia ją się pod w ielom a w zględam i now e sposoby w idzen ia św ia ta i a rty sty c z n y c h fenom enów i k tó re są r e z u l­ ta te m nie zn an y ch up rzed nio postaw . Z am iast zresz­ tą m ów ić „ o k res” , m ożem y m ów ić „przebieg zm ian ” , „proces” . P roces będący szeregiem przekształceń, k tó re się d ok onu ją powoli, k tó ry c h początek tru d n o uchw ycić, a k tó re w jak im ś m om encie osiągają k u l­ m in ację i w p ełn i u jaw n ia jąc sw e in d y w id u aln e zn a­ m iona po zw alają rozpoznać to, co stanow iło p rz e ­ w odni m otyw , głów ny k ie ru n e k i isto tę zm iany. W m ala rstw ie polskim k u lm in ac ja tak iego w ażnego p ro ­ cesu p rzy p a d a n a la ta około 1900— 1905.

W spom niałem p rzed chw ilą, iż zespół zjaw isk s k ła ­ d a ją c y c h się na rozw ażaną obecnie całość jest w z g lę ­

dnie jedno rodn y , chcąc zasygnalizow ać d ru g i, n ie ­

zm iern ie d y sk u sy jn y p ro b lem z ty m o k resem zw iąza­ ny: sp raw ę jego dychotom ii, jego dw oistości w e ­ w n ę trz n e j.

W edle opinii p a n u ją c y c h do n ied aw n a p ra w ie w y ­ łącznie, a i dzisiaj jeszcze n a jb a rd zie j rozpow szech­ n ionych, sz tu k a owego czasu sta n o w iła w y ra z i w y ­ nik je d n e j w zasadzie ten den cji. Zauw ażono w n iej przed e w szy stk im re a k c ję na to, co b ezpośrednio ją poprzedzało, a czem u p rzeciw staw iać się m ia ła jed n o ­ znacznie i bezw zględnie. U p atry w an o w n iej ty lk o tego, co pozw alało ją tra k to w a ć jak o g w a łto w n y zw rot, n a g łą odnow ę, ostateczn e w yjście poza d zie­ w iętn asto w ieczn ą tra d y c ję , z k tó re j ocalony b y ł je ­ d y n ie ro m an ty zm , pozostający d la „now ej sz tu k i” w ciąż jeszcze żyw ym dziedzictw em . A le n a w e t m im o te n pom ost w zględnego porozum ienia, przerzu co n y m ięd zy p ierw szą połow ą stu lecia ia jego schyłkiem ,

Tylko odnow a i zwiroit?

(4)

100

Konflikty pozorne i prawdziwe

m im o te zw iązki tak oczyw iste, tak jaw n e, iż nie sposób było ich przem ilczeć — w idziano w sztuce przełom u w ieków o tw a rc ie całkow icie now ego ro z ­ działu histo rii, p rz e rw a n ie jak ie jś h isto ry czn ej ciąg­ łości. Pojm ow ano te n ru c h jak o aw an g a rd o w y i w łą ­ czano go bez re sz ty do dziejów a rty sty c z n e j k u ltu r y w ieku dw udziestego. Rodowód fenom enów sk ła d a ­ jący ch się n a cały te n rad y k a ln y k ie ru n e k m niej b ył isto tn y niż odnajdow ane, odczytyw ane w n ich — n ie ­ k ied y „m iędzy w ierszam i” — zapow iedzi przy szły ch zjaw isk. G eneza b y ła m n iej in te re su ją c a i w ażna niż sku tki, niż to, że tu ta j w łaśnie k r y ły się źródła sz tu k i najno w szej. W fo rm o w an iu o b razu k u ltu r y a r ty ­ stycznej ow ej epoki oraz w ocenie i ak cep to w an iu jej dokonań św ięcił triu m f jed en z n a jb a rd z ie j zw od­ niczych, n ajniebezpieczniejszych m itó w zag raża­ jących histo ry czn em u poznaniu, d e fo rm u ją c y ch dla do raźn ych i pozanaukow ych potrzeb w iz e ru n e k od­ tw a rz a n e j przeszłości: „ m it p re k u rs o rs tw a ” .

Z w racan ie uw ag i w yłącznie n a to, co rzeczyw iście jednoczyło, lu b co w dom niem aniu ty lk o zespalać m ogło re p re z e n ta n tó w „M łodej P o lsk i” , nieom al te n ­ dencyjne, albo po p ro stu pow ierzchow ne p o p rze sta ­ w an ie n a podobieństw ach ich p ro g ram ó w i dzieł, ł a t ­ wo pozw alało zapom nieć o różnicach dzielących za­ rów no ludzi, ja k zjaw iska, a n ierzad k o uniem ożli­ w iało d o strzeżen ie głębszych odm ienności albo k a z a ­ ło lekcew ażyć k o n flik ty praw dziw e. Bo cała uw ag a skup io na b y ła n a jak im ś jak o b y c e n tra ln y m z a ta rg u „m ło d y ch ” ze „ s ta ry m i” , w yobrażanym n a podobień­ stw o, ró w n ie dziś p ro blem atycznej i p rzery so w an ej, w alk i „klasy k ó w ” z „ ro m a n ty k a m i” . Z apew ne, tu i ówdzie w y b u c h a ły i takie spory. Lecz w rozw aża­ n y m p rz y p a d k u zasięg i skala rzekom ej b a ta lii b y w a­ ła i b y w a w y olbrzy m iana, opacznie in te r p re tu je się jej sens, i niesłusznie się u trz y m u je , że toczyły ją ze sobą dw ie z w a rte g rupy, w k tó ry c h — m oże w łaśnie za p rzyczyną zew n ętrzn y ch zagrożeń — dokonyw ała

(5)

101 D Z IW N Y N A T U R A L IZ M

się p ełn a konsolidacja w e w n ętrzn a i pan ow ała po­ w szechna w ew n ętrzn ie jednom yślność.

G dybyśm y — z jed nej s tro n y — aprobow ali wyobra-< zić sobie jak iś ów czesny „obóz m ło d y ch” , grom adzą­ cy np. m alarzy, k tó rz y osiągnęli dojrzałość, lu b za­ częli dochodzić do głosu w o sta tn im dziesięcioleciu ubiegłego w ieku, i g d y b y śm y najpo b ieżniej n a w e t sta ra li się rozeznać ich a rty sty c z n e postaw y, m u sia ­ łab y n a s uderzyć n iejednolitość ow ych p o staw w łaś­ nie. Nie je d n a jakaś zbiorow a św iadom ość je d n e j ge­ n e ra c ji w a ru n k o w a ła now e arty sty c z n e p rz e ja w y te ­ go okresu. N ie jedn a, ale co n a jm n ie j dw ie now e i ja ­ sno zróżnicow ane dążności n u rto w a ły sz tu k ę n a przełom ie stuleci. I chociaż m am y w iele powodów , b y te o d ręb n e i pod p ew n y m i w zględam i p rzeciw n e sobie k ie ru n k i tra k to w a ć łącznie, jako składow e czynniki tego sam ego szerszego procesu, n ie pow in­ niśm y zapom nieć, że ta k b u d o w an y obraz, ta k a ca­ łość m a być pojm ow ana jak o s tr u k tu ra dynam iczna, w k tó re j m iędzy częściam i poszczególnym i w y tw a ­ rzają się n ieu sta n n ie napięcia, k tó re j „ w e w n ę trz n a rów now aga uległa zakłóceniom i w ciąż k s z ta łtu je się na now o” 1. P oniew aż n aszy m obecnym celem nie jest w yliczanie i ch arak te ry z o w a n ie w szystkich sk ład ­ ników tego procesu, w szystkich elem en tó w tej cało­ ści, p o p rzestan iem y n a stw ierd zen iu, iż is to tn y d ia ­ log, zasadniczą grę o hegem onię, prow adzi n a tym obszarze sym bolizm z ekspresjonizm em .

A nalogiczne rozw arstw ien ia, o stre różnice poglądów , zdu m iew ającą rozbieżność sam y ch dzieł, obejm ow a­ nych w spólnym i o kreślen iam i i zaliczanych do tego sam ego n u r tu , d o strzeg am y — z d ru g ie j s tro n y — w obozie k atego ry cznie zazw yczaj p rzeciw staw ian y m i w p ow szechnym m n ie m a n iu bezw zględnie w rogim rep re z en ta n to m „now ej sz tu k i” . I tam n ie w szystko 1 J. Mukarovsky: O strukturalizmie. \W tegoż: Wśród zna­ ków i struktur. Wybór szkiców. Opr. J. Sławiński. Warsza­ wa 1970, s. 26.

Symbolizm i ekspres jonizm

(6)

102

Związikd z pozytywizmem

„Duch natury martwej”

d a je się podciągnąć pod jed n ą kategorię. T am też śc ie rają się p o sta w y i toczy sdę spór w y w o ły w a n y niejed n ak o w y m rozum ieniem zasad i sensu sz tu k i. A le co n ajw ażn iejsze, w m ia rę p o stęp u b ad ań n a d obom a ty m i okresam i, coraz w y raźn iej u św ia d am ia ­ m y sobie zachodzące m iędzy n im i analogie, co raz m ocniej p rze k o n u jem y się, iż łączą 'je głębokie zależ­ ności i p o k rew ieństw a. Coraz bardziej nieo dp arcie n asu w a się w niosek, że d la sz tu k i p rzełom u stulecia, dla sym bolizm u i ekspresjon izm u , tra d y c ję żyw ą s ta ­ now ił nie ty lk o rom anty zm , lecz także po zytyw izm o raz to, co zw łaszcza w dziedzinie m ala rstw a było od ­ pow iednikiem pozytyw istycznego m yślenia: rea liz m i n a tu ra liz m . Oczywistość tak ich zw iązków ro śn ie ja k b y p ro p o rc jo n aln ie do różnicow ania się obrazu każdego z w y m ienionych k ieru n k ó w arty sty c z n y c h . P ozornie zbędna o p eracja, polegająca ja k gd yby n a sam ym ty lk o atom izow aniu, ro zb ijan iu i k w estio n o ­ w an iu ju ż istn iejący ch , p rz y ję ty c h p rzez naukę, d o ­ b itn ie określo ny ch , jednolitych, uporządkow anych zespołów zjaw isk, nieoczekiw anie tw o rzy k s z ta łty ogólniejsze i o tw iera p e rsp e k ty w y o niep o ró w n y w al­ nie w iększym zasięgu.

W ro k u 1891, około k tó reg o sytuow ać się zw ykło po­ czątki now ego arty stycznego ru ch u , zwłaszcza zaś m om ent n aro d zin nowego m alarstw a, jeden z m ło ­ dych k ry ty k ó w pisał:

„Jeżeli zgodzdć się na to, czego uczą nas całe dzieje malar­ stwa, że ma ono prawo ndic a niic .nie robić sobie z tematu, byleby wiernie odtwarzało światło, zewnętrzną stronę przed­ miotów, (to łatwym będzie wniosek, że tym wyżej wspina siię malarz, im więcej do owego minimum dodaje ducha na­ tury martwej czy ożywionej, bez uchybienia owemu warun­ kowi elemenitaryzmu” 2

In n ym i słow y: zaakceptow anie p o stulatów sta w ia ­ nych w obec m a la rstw a przez k ry ty k ę — później przew ażnie zw aną u n a s pozytyw istyczną — k tó re j n a jw y b itn ie jszy m przedstaw icielem b y ł S tan isław 2 C. Jellenta: Spod dłuta i pędzla. „Ateneum” 1891. T. 1 z. 3.

(7)

103, D Z IW N Y N A T U R A L IZ M

W itkiew icz, nie m usi i n ie pow inno pociągać za sobą ograniczeń, jak ie k ry ty k a ta z pozoru zd aje się n a ­ rzucać. T rzeb a p rzy ją ć to, co w ow ych żądaniach ja ­ wi się ju ż te ra z jako bezsporne, bo „ e le m e n ta rn e ” po pro stu , co okazuje się niepodw ażalne w obliczu „całych dziejów m a la rs tw a ” . Ale dlaczego m am y się w ty m pu n k cie zatrzym yw ać? Nic nie b roni nam przecież, b y rozszerzyć tę skalę w ym agań i w artości ju ż spraw dzonych, już p ew n y ch — bo przecież dzie­ je sztuk i uczą n as nie ty lk o tego, ażeby „w iern ie od­ tw arzać św ia tło ” . Je śli p rag n ie się podnieść tw ó r­ czość n a w yży ny, z k tó ry c h może niebacznie schodzi­ ła zap atrzo n a w jed en ty lko ze sw oich celów, jeżeli się chce o g arn ąć pełnię, trzeb a sum ow ać zdobycze n a w e t tru d n e do pogodzenia, trz e b a łączyć w jed n o dośw iadczenia rozbieżne, godzić się n a u ta jo n ą m no­ gość w a rstw , jak ie o d k ry w am y pod pow ierzchnią rzeczyw isty ch zjaw isk — w a rstw rozpoznaw anych i zg łębianych sztuką, k tó ry c h obecność ona sam a potw ierdza, k tó re n am p rzyb liża dzięki coraz bo g at­ szem u zespołowi in stru m e n tó w i m etod sw ego osobli­ w ego po znaw ania św iata, swego „b a d an ia ” , którego nie w olno ograniczać an i ham ow ać. Zw łaszcza, że rozszerzaniu się w ew n ętrzn y ch hory zo ntó w sztu k i w tó ru je , że jej in tu ic y jn e z g ru n tu poszukiw ania w sp iera i u tw ie rd z a coraz głębsza i w szech stro n n iej­ sza k o n cepcja sam ej rzeczyw istości, koncepcja poza­ a rty sty c z n a — ab y w sposób n a zb y t m oże w iążący i o g raniczający nie pow iedzieć w prost: filozoficzna czy n aukow a.

„Kto jest idealistą w szituce, ten najwięcej się musi opie­ rać na najsurowszym realizmie” — (stwierdzał pierwszy i najczystszy reprezentant malarskiego symbolizmu, Jacek M alczewski3.

A re a lista W itkiew icz m ów ił o nim:

„Talent ten opiera się stale i ciągle o naturę d, jakkolwiek daleko w niezm ierzony św iat uczuć i m yśli sięga wyobraźnia 3 A. Heydel: Jacek Malczewski, człowiek i artysta. Kraków

1933, s. 149.

Sztuka „badawcza”

(8)

Dziwny symbolizm

artysty, jego malarstwo mi>e przestaje patrzeć, ze ścisłoś­ cią przyrodniczego badacza, na budowę ludzkiego ciała, nie przestaje studiować natury, dążyć do opanowania wszystkich przejawów jej kształtu” 4.

U M alczew skiego zatem nie sposób rozum ieć przez słowo „idealizm ” tak iej tendencji, k tó ra w n a jm n ie j­ szej choćby m ierze sprzeciw iałaby się o b iek ty w n em u stosunkow i do rzeczyw istości i k tó ra b y się k a z ała odw rócić od jej zew n ętrznej, zm ysłow ej postaci. „Id ealizm ” oznacza tu w yłącznie rozszerzenie p o zna­ n ia n atu ra ln e g o św ia ta na jego, u k ry te pod z e w n ę trz ­ ną pow łoką, w a rstw y psychiczne. Idealizm ta k po­ ję ty — to w łaśnie sym bolizm , k tó ry w ów czesnych w ypow iedziach p rogram ow ych u k azu je się przed e w szystkim jako zm odyfikow ana n a ra stają cy m , ob ie­ gow ym w ty m o kresie przekonaniem o p a n p sy ćh icz- n y m c h a ra k te rz e p rz y ro d y w e rsja realizm u . To sy m ­ bolizm, k tó ry n ie tracąc nigdy z oczu m ate ria ln e g o asp ek tu zjaw isk, nigd y nie n eg ując jego w agi i isto ­ tności, z pasiją ścigając i u trw a la ją c p raw d ę o nim , d b ając o b ezstro n n e przek azyw an ie tej p raw dy, ró w ­ nie uporczyw ie, z tak ą sam ą „ścisłością p rz y ro d n i­ czą” s ta ra się dociec p ra w d y o „duchu n a tu r y m a r­ tw ej czy ożyw ion ej” . Z a p y tajm y więc: czy stosow any często w odniesieniu do tak zarysow ującego się k ie ­ ru n k u te rm in „n eo rom an tyzm ” może być w y sta rc z a ­ jący i nie m ylący zgoła — n a w e t pom im o licznych zbieżnych z ro m an ty czn y m ru ch e m jego znam ion? Czy określen ie podobne nie d eform uje jego obrazu, k ieru jąc uw agę naszą na jed no dziedzictw o, n a jedno źródło, każąc w idzieć w nim przede w szy stk im od­ rad zan ie się w ą tk u przez pozytyw izm i realizm jak o b y zerw anego?

P ośród w ypow iedzi, k tó ry c h w nad m iern ej nieom al obfitości dostarcza n a m om aw iana epoka, n ie zawsze — rzecz jasn a — n a p o ty k am y tak w y raźn e i tak sto ­ sunkow o prosto dające się odczytać. C zęsto o d k ry ­ 4 S. Witkiewicz: Jacek Malczewski (Fragment). „Krytyka” 1903 z. 2.

(9)

105 D Z IW N Y N A T U R A L IZ M

cie rzeczyw isty ch znaczeń p rz e ra sta d y spozycje h is­ to ry k a zajm ującego się jed n ą dziedziną sztu ki, bo te k sty z tam teg o czasu n iezm iern ie ch ętn ie posługi­ w ały się słow nictw em i przy k ład am i pochodzącym i z w ielu d yscyplin a rty sty c z n y c h naraz. N iekiedy, ja k w iadom o, in te rp re ta c ję u tru d n ia obiegow y, u ta rty , a b łęd n y sąd o danym autorze, coś do czego p rzy ­ w yk liśm y i czego nie jeste śm y w sta n ie przezw ycię­ żyć, zobaczyć odm iennie: został on ja k b y raz n a zawsze jednoznacznie a a rb itra ln ie zaklasyfikow any, zw iązany z jed n y m ugru p ow an iem , w łączony w je ­ den n u r t, gdy tym czasem postaw a jego uleg a za­ sadniczym , choć tru d n o u c h w y tn y m m etam orfozom , poglądy jego w ciąż ew oluują. N ierzadko w reszcie kłopot sp raw ia o d k ry w an ie w ram ach tej sam ej w y ­ pow iedzi znam ion p ro g ram ó w i stan o w isk w naszym p rzek onan iu rozbieżnych, albo akceptow anie przez tego sam ego k ry ty k a , z ty ch sam y ch pozycji — zja­ w isk, k tó ry c h w artości i cech w naszej opinii żadną m ia rą n ie da się pogodzić, pom ieścić w jed n y m k r ę ­ gu bez popad ania w s k ra jn ą nieko n sek w encję. T akie w rażen ia to w arzyszą zazw yczaj an alizie tek stó w od­ noszących się do p rzejaw ó w ek spresjonizm u.

Ję z y k fachow ej k ry ty k i m ala rstw a , język, jak im się pow szechnie posługiw ano n a przeło m ie w ieków , w y ­ k ształcił się i został doprow adzony do sw oistej k la ­ sycznej postaci, sw oistej doskonałości w okresie po­ zytyw izm u, podczas to ro w an ia d ro gi realizm ow i. Im p re sy jn a k ry ty k a m o dernistyczna, k tó re j słusznie należy się m iano „ k ry ty k i poetó w ” , b ard zo daleko odeszła od o bow iązujących u p rzed nio rygo ró w , n ie­ zw ykle w zbogaciła i w y czu liła śro d k i językow e, sto­ sując je z n iesły ch an ą swobodą i rozrzutnością, ale zarazem nie w y rz e k ła się ta m te j, p re c y z y jn e j, tec h ­ nicznej term inologii i a rg u m e n ta c ji „ k ry ty k i m ala ­ rz y ” . I ta k poszczególne określenia, n azw y, a nieraz całe zw roty, zjaw iają się w k o n te k sta c h n a jro z m a it­ szych, czasem zachow ując p ie rw o tn y sens i funkcję,

Język kryty­ ki malarstwa

(10)

106

O uczuciach artysty

to znów daleko odbiegając od niedaw nego im kied y ś znaczenia.

Sądzę, iż nieco n ieu w ażn y c z y te ln ik m ó głb y łatw o przy p isać W itkiew iczow i, lub n a w e t może A n to n ie ­ m u S ygietyńskiem u, tak i oto fragm ent, pochodzący z w y dan ej w ro k u 1903 ro zp ra w y S tan isław a B rzo­ zowskiego:

„Zadowolenie estetyczne pozostaje zawsze w .prostym sto­ sunku do łatwości, z jaką dzieło sztuiki wzbudza w rtais te same uczucda, jakich doznawał artysta, który dzieło to stw o­ rzył. (...) Warunkiem wszakże, który znakomicie ułatwia nam takie wżycie się w duszę artysty, jest stopień, w jakim dzieło sztuki wywołuje w nas złudzenie rzeczywistości. Aby się wzruszyć lub przejąć, musimy zapomnieć, że przedmiot, który nas wzrusza, jest czymś udanym, dyskutujemy tylko wobec fantazji, osobistej zawsze i dowolnej, rzeczywistość zaś d to, co w jej imieniu przemawia, musimy przyjąć taką, jaką jest. Malarz może odtwarzać istoty nigdy nie napoty­ kane w naturze, ale musi przy tym zaichować w rozkładzie światła i cienia, w zmianach bardzo zależnych od oświetlenia —■ stosunki takie, jakie spostrzegamy w naturze; inaczej dzieło jego nie sprawi żadnego wrażenia, lub też wrażenie o wiele słabsze niż by isprawić mogło. Można twierdzić, że w miarę rowoju isztuki, wymagania nasze, co do stopnia, w jakim ma ona wywołać wrażenie rzeczywistości, wzra­ stają ciągle” 5.

Sam a frazeologia je st tu w istocie n iezm iernie zwod­ nicza, zw łaszcza gd y m ow a o środkach m ający ch w yw ołać ilu z ję czegoś podobnego jedyn ie do zjaw isk rzeczyw istych, gdy m ow a o tak im natężen iu im ita ­ cji n a tu ry , iżby o b raz stanow ił jak ieś jej p rzed łu że­ nie. A le przecież chodzi ty m razem o coś zgoła in­ nego niż to, o czym m y śla ł W itkiew icz, k ied y pisał np. o G ierym skim z jed n ej, a o M alczew skim z d r u ­ giej stro n y , u ży w ając sform u łow ań podobnych. T u­ taj, po pierw sze, zasadnicze ak c en ty p a d a ją n a uczu­ cia doznaw ane p rzez a rty stę , n a siłę oddziaływ ania obrazu, n a samo w rażenie rzeczyw istości — bez tro ­ szczenia się o p rzek azanie p raw d y o niej sam ej. Bo 5 S. Brzozowski: Józefa Kremera poglądy na sztukę i jej historię. Warszawa 1903» s. 23—24.

(11)

107 D Z IW N Y N A T U R A L IZ M

tu , po w tó re, p rze d m io te m zain tereso w an ia je s t a rty ­ s ta raz e m ze sw ym i przeżyciam i, a n ie — ja k w realizm ie czy w sym bolizm ie — n a tu ra . R zeczyw is­ tość o b iek ty w n a m a być w sw oich szczegółach ta k sk ru p u la tn ie o d w zoro w yw an a dlatego, że dostarcza ty m sposobem m ate ria łu , bu d u lca służącego w yw o­ ły w a n iu i potęgow aniu w y ra z u dzieła.

T erm in „ ekspres jo n izm ” zjaw ił się w polskiej k r y ty ­ ce, n a oznaczenie polskich zjaw isk tak i k ie ru n e k re ­ p rez e n tu ją c y ch , d o p iero w 1917 ro k u , k ied y ru c h ów w chodził w o sta tn ią sw ą fazę. N ato m iast te rm in „sym bolizm ” u ży w an y i n a d u ż y w a n y b y ł n ie u sta n ­ nie, czasam i w y m ien n ie z „m od ern izm em ” czy „no­ w ą s z tu k ą ” , i stosow any b y ł do w szy stk ich p ra w ie n ow ych a rty sty c z n y c h p rze jaw ó w epoki, głów nie zaś do m an ifestac ji obu w y o d ręb n io n y ch tu ta j jej w io­ dących dążności: do sym bolizm u w zasygnalizow a­ n y m p rze d tem rozum ieniu, ja k i do ek spresjonizm u. D latego w ięc, b ad ając i sam e te k s ty k ry ty c z n e, i ich odniesienia do dzieł, szukać m u sim y in n y ch term ino­ logicznych w yróżnik ó w an iżeli te, k tó ry m i o p e ru je ­ m y dzisiaj.

Je d y n e pojęcie, ja k ie w ów czas zdaw ało się obejm o­ w ać i w skazyw ać n a w iększość isto tn y ch cech sztuki ek sp resjo n isty czn ej, jak ie p o k ry w ać b y się m ogło z zakresem znaczeniow ym słow a „ek sp resjo n izm ” — to pojęcie „ in te n sy w izm u ” , w prow adzone w roku 118917 p rzez C ezarego Je lle n tę 6. M ówiąc o tw órcach, w obec dzieł k tó ry c h d o zn ajem y w rażenia, „że żyw io­ łowość lu b sk u p ien ie przed staw ian ej n a tu r y jest w łaściw ie ty lk o sk u p ie n ie m lu b żywiołow ością m a la ­ r z a ”, w yzn aw ał on, iż n a jc h ę tn ie j w rażenie takie n azw ałb y im p re sją , gd yby słow o to jednoznacznie sk o jarzy ć się dało z siłą i b ru ta ln o śc ią tego doznania u odbiorcy, n a zw ałb y je zaś tak, żeby je odróżnić od 6 C. Jeillemta: Intensywizm. „Głos” 1897 nr 34—36. Por. także: E. Grabska: Moderniści o sztuce. Warszawa 1971, s. 334; T. Lewandowski: Intensywizm — zapomniany program mo­ dernistyczny. „Teksty” 1973 nr 1, s. 117—125.

Intensywizm czyli preeks- presjomizm

(12)

Skupienie i ci­ sza portretów około 1900 r.

ek sp resji, czyli od n astaw ienia i d z ia ła n ia a rty s ty , że­ b y odróżnić sk u te k od przy czy n y .

„Sądzę jednak — pisał dalej — że najlepiej głębokim efek­ tom, .zamierzonym przez tego nodzaju artysftów odpowiada wyraz: natężenie i że sam (kierunek najsłuszniej byłaby naz­ wać intensywnym. Lecz owa odrębność nie tyle jest jakoś­ ciową, ile ilościową. Nietrudno dostrzec, że jeśli ściśniemy, skoncentrujemy ekspresję (wyraz), otrzymamy impresję lub silniejszy jej stopień: emocję (silne wrażenie). Ale koniecz­ nie musimy ją skoncentrować, tj. spotęgować pod względem składu chemicznego, zwiększyć jej stopień intensywności a zarazem isikoncentrować w sensie ześrodikowainia, tj. odrzu­ cić wszystko, co rozrywa uwagę i rozstrzela wrażenie na rzeczy uboczne i mniej potrzebne”.

C zytając to, tru d n o się oprzeć m yśli, że p o r tr e ty W yspiańskiego, B oznańskiej, K rzyżanow skiego, L e n - tza, W eissa, p o w stające około 1900 roku, są ja k b y w spó lną św iadom ą realizacją tego w łaśnie p ro g ra ­ m u. P o rtre ty , w k tó ry c h w szystko, co zbędne, zo­ stało w y elim inow ane, w k tó ry c h p a n u je p e łn a sk u ­ pienia, ś m ie rte ln a cisza, albo w k tó ry c h b rzm i je d e n o stry to n, jak a ś n u ta w ysoka i czysta, jak iś p rz e j­ m u ją c y zgrzyt, i w k tó ry c h p rz e strz e ń — u sy m b o- listó w ta k p o w ietrzn a i rozległa — spłaszcza się, zacieśnia w okół m odela, w p ro w ad zając do o b razu p ierw szy m o ty w ab stra k cji, zapow iadając ju ż tu ta j m alarstw o pozbaw ione odniesień do przedm iotow ego św iata.

Poza ta k o tw arcie ekspresjo n isty czn y m i w ypow ie­ dziam i, ja k c y to w an y szkic J e lle n ty czy ju ż p ra w ie każde w y stąp ien ie S ta n isław a P rzybyszew skiego, n a ­ p o ty k am y w ty m czasie w iele c h a ra k te ry s ty k owego p rą d u tak ich , gdzie jest on n ie ja k o niedoo k reślo n y, gdzie piszący ja k g d y b y nie u m ie do stateczn ie jasn o w ykazać jego odrębności, lu b też nie z d a je sobie sp ra w y z d y sty n k ty w n y c h cech tego, co p rzed staw ia, m im o iż z sam ej jeg o rela cji cechy tak ie m ożna w y ­ prow adzić, bo obserw acje, n a k tó ry c h o p ie ra ł się w yw ód, b y ły w nikliw e. Poza ścisłym i analizam i tak ic h k o n tek stó w bardzo pom ocne w stu d ia c h n a d

(13)

109 D Z IW N Y N A T U R A L IZ M ekspresjonizm em byłob y u sta le n ie w spom nianych jego „w y ró żn ików term inoilogicznyćh” , stanow iący ch pierw sze w yw oław cze sygnały, że w d an ej w y p o w ie­ dzi je st m ow a o tej w łaśnie, a n ie o jak ie jś podobnej czy w ogóle różnej ten d en cji. Ł atw o n a p rz y k ła d p rzekonać się ju ż po pobieżnym p rze w erto w a n iu k il­ kudziesięciu tek stó w k ry ty c z n y c h z p rzeło m u w ie­ ków , iż te, w k tó ry c h a u to r p osługuje się najczęściej słow em „d u sza” , dotyczą p rzejaw ó w ek spresjon izm u p rzew ażn ie — te n ato m iast, w k tó ry c h uży w a się

słow a „d u c h ” , zw iązane są z sym bolizm em . „D u ch ” , Albo duch, zastęp ow an y n iek ie d y w y rażen iem „dusza św ia ta ” , albo dusza to żyw ioł po nad in d y w id u aln y , to coś obiektyw nego,

poddającego się nieled w ie „n a u k o w e j” , ścisłej a rty s ­ tyczn ej p e n e tra c ji, to znak h a rm o n ijn e j koncepcji n a tu ry , zgody a rty s ty z całą przy ro dą. „D usza” , to ty lk o „dusza lu d z k a ” , to e le m e n t in d y w id u aln y , k tó ­ reg o absolutyzow anie prow adzić m usi do su b ie k ty ­ w izm u, do sk rajn eg o indyw idualizm u, d u sza to „potęga osobista” — b y użyć o k reślen ia P rz y b y sz e w ­ skiego. W ydaje się, że n ie sam n aw y k językow y, lecz choćby n a w pół św iadom e odczuw anie m an ifestó w P rzybyszew skiego jak o m an ifestó w ek sp resjonizm u pow oduje, że nie do w yobrażenia je s t n azw an ie jego teo rii „te o rią nagiego d u c h a ” , lecz tylko „nagiej d u sz y ” w łaśnie.

D alej: z eksp resjo nizm em rów nież łączą się, fu n k ­ c jo n u ją w w yznaczany ch przezeń g ran icach, poza tak im i w ym ien ian y m i ju ż słow am i, ja k „w ra że n ie ” , „ n a tę ż e n ie ”, „ w y ra z ” , ró w n ież słow a: „ liry zm ” , „ch a­ r a k te r ” , „ te m p e ra m e n t” . Z ty ch trz e c h o sta tn ic h pierw sze m a tę osobliw ą wagę, że m .in. w yd ob yw a n a ja w zw iązki tego n u r tu z rom antyzm em , związki, k tó re p o d k reśla ł Ignacy M atuszew ski przede w szy st­ kim ; chociaż m iał n a m yśli całą „now ą sz tu k ę ” , nie d o strzeg ał jej ro zw arstw ień , n ie zdaw ał sobie sp ra ­ w y, że u w zg lęd n iał tylko cechy jednej dążności, k ie ­ d y pisał:

(14)

110

Rodowód romantyczny i... naturałis- tyczny

„Dzisiaj dramat wewnętrzny dominuje nad zewnętrznym. (...) Liryzm opanował nawet sztuki plastyczne. Malarz współ­ czesny iilie odtwarza natury, lecz wrażenia, które w nim natura budzi: pejzaż, według estetyki dzisiejszej, nie jest przedmiotowym obrazem kawałka przyrody, lecz odbiciem „stanu duszy” malarza w danym momencie”'7.

M atuszew ski, czyniąc p rz y ty m dość w y ra ź n ą alu z ję do u k uteg o p rzez Zolę h asła n a tu ra liz m u i w idząc w „now ej sz tu c e ” negację tego k ie ru n k u , nie u św ia ­ d am iał sobie także, że prócz rom antycznego, ro d o ­ w ód ekspresjo n izm u by ł w y ra ź n ie n a tu ra listy c z n y . P ierw sze śla d y tego p o w in ow actw a od kry ć znow u m ożna p rzez k ry ty k ę . P ie rw sz e przypuszczenia na te n te m a t p o w sta ją ze spo strzeżeń tyczący ch fu n k ­ cjonow ania słow a „ te m p e ra m e n t” .

O p a ru o b razach m łodego W ojciecha W eissa, m ala rz a n a jp e łn ie j realizu jąceg o estety czn e zasady, k tó re głosił P rzybyszew ski, je d e n z k ry ty k ó w starszeg o po­ kolenia pow iedział w 1900 rok u, że chociaż dużo w n ich niedoskonałości, „ d rg a ją życiem w e w n ętrz ­ n y m ” i stan o w ią — co, dodać trzeb a, było w u sta c h owego k ry ty k a n ajw yższą p o ch w ałą — „o b jaw te m ­ p e ra m e n tu a rty sty czn eg o ” początkującego tw órcy. „Ma on poczucie rysunku, ześradkowującego się w wyrazie twarzy — pisał dalej — ma poczucie żyda, tętniącego pod powłoką zewnętrzną rzeczy, ma poczucie koloru i miąższości ciała nagiego. Za mało w tym powściągliwości artystycznej, a za dużo folgi temperamentu, szukającego ujścia w przesa­ dzie linii pokręconych i w nadmiarze barwności, to prawda; lecz jest to objaw talenitu indywidualnego, który się uze­ wnętrznia nie w środkach i sposobach sztuki wirtuozowskiej, lecz w wyrazie uczucia”.

A poniew aż W eiss jeszcze sz u k a w łasn ej drogi — kończył — n a le ż y m u życzyć, b y ją odnalazł, „choćby z uw agi n a poczucie w yrazu, ja k ie ju ż posiada; w y ­ razu bow iem w sztuce n ie osiąga się bezdusznym je ­ dynie naśladow nictw em czy to n a tu ry , czy to cudzych środków technicznych, czy te ż m a n ie ry z d ru g iej 7 I. Matuszewski: Słowacki i nowa sztuka /Modernizm). Warszawa 1902, s. 15—il6.

(15)

111

, D Z IW N Y N1ATURALIZM

ręki: n a to p o trzeb a m ieć ta le n t, p o trzeb a m ieć d u ­ szę” 8. T ym k ry ty k ie m b y ł A n to n i S ygietyński, głów ny p rzed staw iciel n a tu ra listy c z n e g o odłam u w „obozie p o zy ty w istó w ” . K ry ty k , k tó rego poglądy od najw cześniejszy ch w y stą p ie ń z końca siedem dzie­ siąty ch la t nie u leg a ły żad ny m isto tn iejszy m zm ia­ nom, a k tó ry n a jk o n se k w e n tn ie j n a n aszym teren ie lansow ał koncepcję sztu k i, ja k o „ n a tu ry w idzianej przez te m p e ra m e n t a r ty s ty ” , o k a z u je się au to rem te k stu brzm iącego n ie inaczej niż jego poprzednie w ypow iedzi, a zarazem k o jarząceg o się z m an ifes­ tam i e k sp resjo n izm u p o w stający m i około tej sam ej d aty, n a sam ym pro g u X X w ieku . N ie zdziwi nas ta zbieżność, gd y p rzy p o m n im y sobie n a tu ra listy c z n e źródła teo rii P rzybyszew skiego. I n ie zaskoczy też p o tem stw ierd zen ie późniejsze, od in n eg o k ry ty k a z ty ch sam ych czasów pochodzące, iż p o rtre t W ito- sław skiej p ędzla K o n ra d a K rzyżanow skiego — obraz p o jm o w an y p rzez n as dzisiaj jak o niem al k w in tese n ­ cja polskiego ek sp resjo n izm u — p re z e n tu je „dziw ny natu ra liz m , poza k tó ry m k r y je się głębia poezji” 9. N a koniec tych k ilk u spostrzeżeń, jak im i próbow a­ łem się tu podzielić, w y p a d a dodać jeszcze jedno, ogólniejsze. W ydaje się, iż now sze bad an ia n a d s z tu ­ k ą i k u ltu r ą X IX w ie k u w P o lsce prow adzą do ro zu ­ m ien ia o k resu te ra z o m aw ian eg o — jako w ielkiego podsum ow ania dośw iadczeń, jak o p rzed e w szystkim zam knięcia pew nego d łu g o trw ałeg o procesu. Ja w i się n a m on jak o o sta tn ie ogniw o rozw ojow ego cyklu, k tó ry początkam i sw ym i sięga X V III w ieku, czasów O św iecenia. Część in te g ra ln a ta m te j całości, n ie tej, do k tó re j nasza epoka należy . J e s t to p rzede w szy st­ kim m o m en t re k a p itu la c ji, m o m e n t p orządkow ania osiągnięć n a w a rstw ia ją c y c h się p rze z pó łto ra niem al stulecia. S tą d głów nie p ły n ie u d erzająca obfitość 3 A. Sygietyński: Ruch artystyczny. „Ateneum” 1900. T. 2 z. 1, s. 174—175.

9 J. Kleczyński: Konrad Krzyżanowski. „Życie Polskie” 1914 nr 6. Sygietyński... ...i Przyby­ szewski W ielkie pod­ sum ow anie

(16)

112

p an o ram y owego okresu. S tą d się b io rą jego w e­ w n ę trz n e kom plikacje, sk a la jego doznań i d o jrz a ­ łość realizacji, jak ie na niew ielk im przecież obszarze tego o k resu w tak im zagęszczeniu zostały n ag ro ­ m adzone.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Poczucie humoru w sztuce przejawia się na wiele sposobów, spośród których na uwagę zasługują te, które nas subtelnie, lecz sta- nowczo skłaniają do zastanowienia się nad

Uit het onderzoek zijn diverse voorstellen naar voren gekomen voor nieuwe toepassingen of verbetering van bestaande diensten.. We geven hiervan een

Był strach naznaczony doświadczeniami naszego narodu, że za moment może być przewrót i powrót sytuacji z poprzednich przesileń politycznych. Z drugiej strony nauczyliśmy

[r]

The typology presented in this paper is based on the following ten crite- ria: the level of fluency, the functions of languages A and B, the way language systems are stored,

myślenia i radzenia sobie z wyzwaniami, jakie stawia przed nami życie. Wiara w nasze prawo do szczęścia, poczucie, że jest się wartościowym człowiekiem, zasługującym

BRAK okazji do eksploracji, ale nacisk na podejmowanie decyzji i zobowiązań..

nuje bezspornie koncepcje prawdy oraz wizje rzeczywistości, niemniej jednak to do roli, jaką rzeczywistość pełni w nadawaniu wartości logicznej wygłaszanym przez