• Nie Znaleziono Wyników

Wokół teorii McLuhana : wprowadzenie do lektury McLuhana

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wokół teorii McLuhana : wprowadzenie do lektury McLuhana"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Wincenty Grajewski

Wokół teorii McLuhana :

wprowadzenie do lektury McLuhana

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 2, 150-156

(2)

W okół teorii McLuhana

Wprowadzenie do lektury McLuhana

M cL uhan je s t, w m yśl sw ojej ulubionej m e ta ­ fory, pisarzem „zim ny m ” : niedookreślonym , a n ty dydaktycznym , „nie p rz e d sta w ia ją c y m ” . Nic dziw nego, że „człow iek typ o g raficzn y ” , dla któ reg o le k tu ra oznacza k o n ta k t z „g orącym ” m edium , jakim jest „ n o rm a ln a ” książka, odczuw a w „chłodzie” G alaktyki Gutenberga k u ltu ra ln ą p e rw e rsję, jeśli nie d elirium . R ecepcja M cL uhana po­ tw ierd za tę niem ożliw ość „zw y k łej” le k tu ry jego pism . „T ypogra­ fic z n a ” czy — w n ie-M cluhanow skich term in a c h — ,,'logocentrycz- n a ” k ry ty k a um ieszcza M cL uhana w sferze przew idzianych m arg i­ n a ln y c h przypadków : szaleń stw a, poezji, m istyki. T u ta j, jak oisze P a tric k W atson, „w szystkie m aski M arsh alla (M cLuhana) mogą być zid en tyfikow an e i sk atalo g o w an e”.

M cL uhan d a je n ieje d n o k ro tn ie do zrozum ienia, że „praw d ziw i” czy­ teln ic y jeg o książek (ex dejinitione: „nie zw ykli”) z n a jd u ją się w śród p rzed staw icieli tej now ej m u tacji ludzkiego g atu n k u , k tó rą nazy w a „człow iekiem elek tro n iczn y m ” . Pisząc z pozycji kry zy su , w e w n ątrz k tó reg o „człow iek e le k tro n ic zn y ” p oszukuje sw ojej k u l­ tu ra ln e j tożsam ości, M cL uhan tra k tu je e ru d y c y jn ą i teo rety czną in te rw e n c ję ja k o m a te ria ł do w y p racow ania efektyw nego św ia to ­ poglądu tego now ego człow ieka. G alaktyka Gutenberga i A b y zro­

zu m ie ć m e d ia p o m y ślan e są ja k o „m ozaiki”, k tó ry c h n ajlepszym

spoiw em b y łab y „ e lek tro n iczn a” p ercep cja, „ele k tro n icz n a ” w rażli­ wość, „ e le k tro n icz n e ” m yślenie now ych czytelników .

N ietrud no zapew ne zgodzić się, że tak sform ułow ane k ry te ria lek ­ tu ry nie n ależą do n ajp recy zy jn iejszy ch . W iadom o tylko, że człowiek, k tó ry nie m oże siebie w yłączyć z cyw ilizacji, dla k tó rej Galak­

t y k a Gutenberga chce być ep itafiu m , m usi się zatrzy m ać przed p ro ­

giem a k cep tacji te s tu M cL uhana, m usi poddać ten telkst n iep rz e ­ w idzianej w n im sam y m obiektyw izacji. Jeżeli określiłem sw oją w y ­ pow iedź ja k o „w prow adzenie do le k tu ry M cL uhana”, to tylko w ty m sensie, że chcę znaleźć p u n k ty w idzenia bliższe jego tekstow i niż m iejsce tra d y c y jn e j k ry ty k i d y stan su jącej się od pop^filozofii. C yto w any w Galaktyce G utenberga K artezju sz rad ził czytać sw oje

Zasady filozofii tak, ja k się czy ta powieść: b ez p rzerw , z ró w no m ier­

nym , n iew ysilonym sk u p ieniem , licząc, że kon tek st w y ja śn i n ie ­ d ostatecznie uchw ycone znaczenia. D ysku rs dydak ty czn y p rzeciw ­ sta w ia bow iem czytelnikow i gotow ą i p e łn ą w iedzę, w yczerp y w a­ ną sukcesyw nie, ele m en t po elem encie, w tra k c ie le k tu ry . K oniec le k tu ry je st tu ta j zaspokojeniem czytelnika, n iw elacją d y k tu ją c ej le k tu rę pedagogicznej p rzew ag i auitora. K siążki M cL uhana są w ty m sensie a n ty d y d a k ty cz n e . Znika w nich założenie pedagogicznej przew agi. N ie m a p u n k tu w idzenia, k tó reg o odtw orzenie zam y ka­

(3)

łoby lek tu rę. Przeciw nie: chodzi o zniszczenie pew nych punktów w idzenia, o dezorien tację czytelnika, k tó rą M cL uhan porów nuje do obudzenia się z hipnotycznego snu. Dla czytelnika, k tó ry chciał­ by poprzez le k tu rę A b y zrozumieć media zrealizow ać stosunek dy­ d aktyczny: nauczyć się czegoś, dośw iadczenie tej le k tu ry m usi być fru stru ją ce .

A ntydydaktyczność M cŁuhana wiąże się z „antyp rzed staw ien io- w ością” jego tek stu . Proces tekstow y nie jest u niego lin eary zacją gotow ej s tru k tu ry , rozw inięciem m etafory w m etonim iczną ciągłość przedstaw ien ia, pojęcia — w logiczny w ykład. M etafora (pojęcie) istn ieje tu ta j bez m etonim icznego (logicznego) zw iązania: została rozrzucona w tekście-m ozaice, złożonym z p arad oksaln ych podo­ b ieństw . D latego M cŁuhana nie sposób ta k czytać, ja k czytałoby się pow ieść o k artezjań sk iej n a rra c ji. Je śli chcielibyśm y znaleźć analogiczne do m cluhanow skiego trak to w an ie czytelnika, p rzy k ła ­ dem m ogłyby być dw udziestow ieczne powieści nieprzedstaw iające: u Jo y c e ’a i w „now ej pow ieści” czytelnik przestaje być cen tru m św ia ta (lub, k o relaty w n ie, p u n k tem p ery fery jn y m , w yznaczonym przez takie cen tru m ), b y ulec rozbiciu na tyleż ról, co fu n k cji w po­ wieściowej przestrzeni.

Ten ty p p isarstw a jest u M cŁ uhana czymś organicznym . M etonim ie trad y cy jn ej pow ieści czy w nioskow ania filozoficznego w yk ład u nigdy nie p o trafiły b y związać zaniku szwów w dam skich pończo­ chach z rozpow szechnieniem telew izji, ro zte rk i P ascala z działaniem p rasy d ru k arsk iej i, przede w szystkim , pierw szego z drugim . T utaj p otrzebna je st pop-filo,zofia, w ykształcona może nie ty lk o n a tele ­ w izyjn ej reklam ie i kom iksach, co na aw angardow ych p ra k ty k a c h a rtystyczn ych .

P isarstw o M cŁ uhana jest d e stru k c ją „wiedzy d y s e rta c y jn e j” , d e ­ stru k c ją konieczną, jeśli chce się opanow ać p ro blem atyk ę, k tó rą w iedza ta w sposób trw a ły w yłączała. D e stru k cja to śm iała i o ry ­ ginalna, niezupełnie jed n a k konsekw entna. W dalszej części tych uw ag p o sta ra m się uzasadnić tak ą ocenę, n a jp ie rw w yp ad a m i je d ­ n ak określić problem aty k ę, której m yślow e zaistnienie um ożliw iło p ow stanie koncepcji w ro d zaju koncepcji M cŁuhana.

W a rty k u le o „w ielkich m utacjach , iktóre oczekują człow ieka” Mc­ L u h a n p rzy tacza aforyzm będący w parad o k saln y sposób apologią jego działalności:

„Jakkolwiek nikt nie wie, kto był odkrywcą wody, z całą pewnością nie była nim ryba”.

A foryzm ten w uogólnionej postaci mówi, że nasze najoczyw istsze otoczenie stw a rz a „sy tu ację n iep ercep cji”, że to, co jest nam n a jb liż ­ sze, istn ieje bezw iednie. Nasz w zrok istnieje jak o nasza 'k o n sty tu ­ ty w n a ślepota, nasze św iadom e dośw iadczenie uw aru n k o w an e jest przez nieśw iadom ą o rganizację nas sam ych. M cLuhan p ró b u je zbu­ dow ać teorię w yzw alającą n as z tej kondycji: w term in a c h aforyz­ m u byłby on tak im ichtiologiem , k tó ry pokazuje rybie ja k m ogłaby

(4)

się stać nieryfoą, w term in a c h niem etaforyczn ych chodzi m u o ta k ą antropologię, w k tó rej człow iek o dnosiłby się do sw ojej k u ltu ry ja k o do sfe ry sw obodnych w yborów , a nie dziedziny bezw iednej ak cep­ tacji.

F o rm aln ie rzecz biorąc, m am y tu do czynienia z naw iązaniem do tra d y c ji dobrze u g ru n to w an e j w h u m an isty ce ,,zachodniej”. O rygi­ nalność M cL uhana polega na tym , że m arksow sko-nietzscheańsko- -freudo w sk i p a ra d y g m a t n a k ła d a n a now ą sytuację, b ud u jąc św ia to ­ pogląd ery „ato m o w ej” , „ e le k tro n icz n e j” , czy ja k tam byśm y ją nazw ali. W tej sw ojej ro li M cL uhan jest ideologiem : d a je o braz rzeczyw istości jak o form ę naszego do niej stosunku, ok reśla nasze podm iotow e w łaściw ości w zm ienionym św iecie. „C noty” „człowie­ ka elektro niczneg o ” stanow ią w arto ściu jący horyzont tej k o n stru k ­ cji.

A naliza m cluhan izm u ja k o ideologii w y kracza poza zakres tego „w p ro w adzenia” . Istotność ideologii określa m niej jej w ew n ętrzn a zaw artość, bard ziej zdolność p ro g ram ow an ia i u zasad nian ia spo­ łecznych zachow ań. M cluhanizm je s t je d n a k nie ty lk o ideologią w jej p rag m aty czn ej, m o delującej społeczną św iadom ość funkcji, jest także m iejscem p rzew idzianym dla p rzyszłej n auk i, p rze d n a u - kow ym czy p raw ie n au ko w y m bulionem idej — z (których m iałb y się u k ształto w ać organ izm teorii. W tym też sensie sta ra m się dalej odczytyw ać G a la k ty k ę Gutenberga i A b y zrozum ieć media.

T rzeba tu ta j pow iedzieć, że o k reśla ją c m cluhanizm jak o koncepcję p rzedn auk ow ą, nie m usim y sytuow ać się w pozycji „gotow ej „n a u ­ k i” ani też zachow yw ać je j pozorów , skoro n ap ra w d ę pozycji ta k ie j zająć nie sposób. Z drow sze jest pozw olenie sobie na „sw obodę” p rze d n a u k o w y c h w ah ań niż h ipnotyczne w yłączenie pom ysłów n a ­ szego a u to ra jako nie p asu jący ch do zastanych wzorów.

* * *

M cluhanizm d a je się zrozum ieć ja k o w y tw ó r te n d e n c ji do „psy- ch o an alizo w an ia” k u ltu ry , bliski, ze w zględu na sensu alistyczn e rozum ienie tej o statn iej, bach elard ow skiej psychoanalizie w y o b ra­ żeń m ate rii, b ard ziej je d n a k teo rety czn y . U teo rety czn ien ie u M cLu­ h an a p rz e ja w ia się w poszu kiw an iu przyczyn: k u ltu r a nie ty le m a siebie w sposób m ożliw ie sw obodny przeżyć, co zrozum ieć sw oją

genezę. B echelard poszukiw ał w k u ltu rz e w yobraźn i m ate ria ln e j

a rch ety p ó w d y k tu ją c y ch je j w ew n ętrzn ą dynam ikę, M cLuhan sta ra się zakotw iczyć a rc h e ty p y k u ltu ry duchow ej w sferze k u l­ tu ry m a te ria ln e j: m ów iąc jego językiem — sprow adzić p rzek azy do o d d ziały w an ia m ediów. J e st to koncepcja q uasi-naturalisityczna. K u ltu ry są n ieu n ik n io n y m i p ro d u k ta m i p rzem ian cyw ilizacyjnych. M aterialn y b y t nie ty lk o o k reśla, ale w pro st w y tw a rz a św iadom ość ludzi. O d d ziały w an ie m a tu ta j postać tożsam ości: m edium jest p rz e ­ kazem , m a te ria jest treścią, narzęd zia człow ieka są człow iekiem . W tej fazie m clu h an izm b y łb y ku ltu ro lo g iczn y m odpow iednikiem

(5)

takiej psychoanalizy, k tó ra zam ierzałaby nie w ykroczyć poza ró w ­ nanie: człow iek = nieśw iadom e, in te rp re tu ją c in stancję nieśw ia­ dom ości jak o rzeczyw istość absolutną. Jasne jest, że b y łab y to p sy­ choanaliza bez kliniki, bez analizy. Ani psychoanaliza, ani M cLu- han nie mogą poprzestaw ać na takiej redukcji. Toteż jest ona w obu przypadkach rozum iana h eury sty czn ie ja k o konieczność pow rotu tego, co zepchnięte, odtw orzenia tego, co w yłączone. Konieczność w yczerpania, czy bodaj uw zględnienia efektów nieśw iadom ego w psychoanalizie, efektów technologii u M cLuhana nie d a je się w y­ powiedzieć jak o p ro sta teza o rzeczach, ściślej zaś, w ypow iedziana w postaci takiej tezy m usi ujaw nić się jak o sprzeczność.

Uchw ycenie sprzeczności b y w a zapow iedzią u k o nsty tuo w ania się nauki, daje jej bow iem rzeczyw isty przedm iot. M cLuhan n iep rzy ­ padkow o pow raca wciąż do hasła „m edium jest p rzekazem ”. F o r­ m u łu je ono bow iem sprzeczność k o n sty tu ty w n ą dla całej jego teorii. Co to znaczy, że „m edium jest p rzekazem ” ? M cLuhan nie daje pełnej eksplikacji swego paradoksu, jak o jego rozw inięty ekw iw a­ len t m ożna jed n a k potraktow ać całe pisarstw o au to ra A b y zro zu ­

mieć media.

Engels pow iadał, że ekonom ia w a ru n k u je w o statn iej in sta n c ji k u l­ tu rę danego społeczeństw a. P rz y całej subtelności (ostatnia in ­ stancja) tej fo rm uły , jest ona n iełatw a w zastosow aniu. M cL uhan staw ia spraw ę prościej. W procesie w y tw arzan ia k u ltu ry , w genezie k u ltu ry in stan cję ekonom ii rep re z en tu je technologia: n arzędzia ro ­ zum iane jako przedłużenie ludzkich narządów um ożliw iających ży­ cie w świecie. Technologia zm ienia człow ieka i jego k u ltu rę , zm ie­ nia bow iem w a ru n k i percepcji św iata. F a k ty k u ltu ry są bądź p e r ­ cepcjam i, bądź p rzeniesieniam i („m etaforam i”) percep cji m odelu­ jącym i inne, a w sk ra jn y m p rzy p ad k u — żadne percepcje. Czło­ w iek i zbiorowość m yślane są więc jak o konfig uracje zm ysłów, „sen so ria” ; k u ltu ra to m echanizm zw iązania (przenoszenia) p e rc e p ­

cji-M cluhanow ska teo ria k u ltu ry d efiniu je człow ieka jak o p ro d u k t technologicznie określo n ej org an izacji kanałów in fo rm acy jn y ch : nie je st on „ su b sta n c ją ” , lecz przeniesieniem „ su b stan cji”, je s t o b ra ­ zem św iata, a nie św iatem . Jeśliby posłużyć się jed n ą z m etafo r M cLuhana, człow ieka trzeba by sobie w yobrazić jako e k ran , na k tóry rzu to w an y jest obraz z ap aratu , jak i stanow i jego sensorium . S ensorium zaś upodobniałoby się tu ta j d o cybernetyczn ej czarnej skrzynki, k tó rej w yjściem byłaby dana świadom ość, a w ejściem św iat pom yślany ja k o nieskończoność poten cjaln y ch spostrzeżeń. T eoria k u ltu ry polega, zgodnie z tą koncepcją, na w ysu w aniu hi­ p otez co do s tr u k tu ry owej „czarnej sk rz y n k i”. To, co się dzieje na „ e k ra n ie ” naszej świadom ości, to, co jest „przekazem ” , w y tw a ­ rza się w nieśw iadom ej a p a ra tu rz e mediów. S tąd żyw otne znacze­ nie teorii k u ltu ry . Bez niej żylibyśm y odpadkam i m ediów, nie w ie­ dząc naw et, że istn ieje in n y pokarm .

(6)

mości, jak o zespół „odpadków m ediów ”. J e s t ona histo ryczny m p rzy p a d k iem odw rócenia im p e ra ty w u k u ltu ry , uchw yceniem tego, co k u ltu ra w y tw a rz a: dynam iki m ediów w g ranicach w ytw oru. Z d a­ rze n ie to w y m aga w ytłum aczenia.

M cL uhan su g e ru je w sposób niedw uznaczny, że teo rety k iem k u ltu ­ r y m ożna stać się jed y n ie w w y n ik u szczególnego dośw iadczenia, k tó re stano w i rew e la c ję co do n a tu r y m ediów. U chw ycić to, że m e ­ dium je s t przekazem , że żadne rozw ażanie przekazów nie w y tłu m a ­ czy ich istn ien ia, może uczestn ik tak iego zdarzenia, któ rego znacze­ nie n ie w y k racza poza nie sam e, je s t ty m w łaśne zdarzeniem . T aką s y tu a c ję stw a rz a np. happ en ing . Nie w ydaje się w praw dzie, żeby fo rm u ła: „znaczenie je st h ap p en in g iem ” w y jaśn iała k o rela ty w n ą fo rm u łę „m edium je st p rze k a z em ” w sposób zgodny z potocznym ro zu m ien iem słow a „w y jaśn iać”, ale coś isto tn eg o fo rm u ła ta za­ w iera. ,

H ap p enin g je s t tak im procesem zm ysłow ym , k tó ry nie m a p rece­ densów , niczego nie przed staw ia, nie m a też m otyw ów (niczego nie chce pow iedzieć). A jed n a k m a on nieprzew idziany i czy sto a k tu a l­ n y efek t sym boliczny, je st dośw iadczeniem w ydaw an ia inform acji z pozycji „czarnej sk rz y n k i”, stw a rz a bow iem sztuczne, nieoczy­ w iste otoczenie, k tó re nie może nas sytuow ać, ibo sam i nim je ste ś­ m y.

H istoria k u ltu ry u p raw ia n a przez M cL uhana w ym odelow ana je s t p rzez tak i h ap p en in g: a u to r G a la k ty k i Gutenberga u k ład a m ozaikę z in fo rm a c ji doty czących fun k cjo no w ania m ediów , podd aje ją a rb i­ tra ln y m p rzekształcen io m i b ad a p o tem kalejd oskopow e efek ty sw o­ ich zabiegów. W ty m szaleń stw ie je s t oczyw iście m etoda: dośw iad­ czenia odno tow ane w h isto rii k u ltu ry są „odpadkam i m ediów ” i ża­ den ich opis z jed n eg o p u n k tu w idzenia nie pozw oli na zm ianę tego ich statu su . D opiero u k o n sty tu o w an e w g alak ty k ę, o św ietla­ jące się w zajem nie, m ogą coś pow iedzieć o tajem n icy swoich n a ­ rodzin. M cL uhan p o stę p u je w edług opisanej przez L e v i-S trau ssa p ro c e d u ry brico leg e’u, m o n tu jąc gotow e m a te ria ły h isto rii k u ltu ry , o d tw a rz a schem at ich m itycznej genezy. Sukces, a więc w y ja śn ia ­ jąc y w a lo r „ m itu ”, zależy tu ta j od w yboru m ate ria łu ; trz e b a u ch w y ­ cić sy tu a c je znaczące, zanim jeszcze znane są p o trz e b n e znaczenia. M ateriałem u p rzy w ile jo w an y m są dla M cL uhana uchw ycone in

s ta tu nascendi m etafo ry , k tó re „sensorium ” i technologię czynią

znaczeniem fak tó w nietechnologicznych i niezm ysłow ych. W iąże się to z m cluh an ow ską k o n cep cją k u ltu ry , nieodłączną, ja k się zd a­ je , od dośw iadczeń arty sty czn eg o m odelow ania k u ltu ry . P ercep cja

s ta je się w ty m obrazie k u ltu ry re to ry c z n y m p rzetw o rzen iem te c h ­ nologii, m yślen ie — reto ry cz n y m p rzetw o rzen iem p ercepcji. Pojęcie k u ltu r y jako' uogólnionej re to ry k i zgadza się z in tu icją , k tó rą w y­ p racow yw ali arty ści. O ni też są dla M cL uhana głów nym i a u to ry ­ tetam i.

(7)

H istoria k u ltu ry w w yd an iu M cLuhana nie daje się oceniać w k a ­ tego riach „pozytyw nego w k ła d u ”, zresztą naw et gdyby było in a ­ czej, nie m ógłbym się podjąć oceny tego typu, nie posiadając d o sta­ tecznych kom petencji. W ydaje się, że jej znaczenie jak o pro g ram u je s t n ajisto tniejsze, jeśli n ie jedyne. M cLuhan w sposób rad y k a ln y sfo rm uło w ał zadanie h isto rii k u ltu ry : m a ona się zająć oceną oddzia­ ły w an ia m ediów w zdarzeniow ej tkance dziejów k u ltu ry , rozpoz­ nać ty m sam ym pola sił w yznaczających k ieru n ek pow staw ania m yśli i w yobrażeń, dzieł i in stytucji. A u to r G a laktyki Gutenberga dow iódł, że n arzęd zia p rze k a z y w a n ia ' i obronienia inform acji d y k ­ tu ją w pew ien sposób sam ą tę inform ację, ,że isto tn e treści k u ltu ry zależą od h ierarch ii, k tó rą środki przekazu n arzu cają zm ysłow ej organizacji człow ieka.

Szczególną efektyw ność p rzyp isał M cLuhan dw óm faktom techn o ­ logicznym , k tó ry ch ro la b y ła przed, nim niedoceniona: w ynalazkow i G u ten b erg a i now ym , elek try czn ym m ediom rozpow szechniającym się w XX w. D otąd efek ty d ru k o w an ej książki, skąd inąd d o strze­

gane, b y ły tra k to w a n e jak o ilościow y m om ent procesu upow szech­ nien ia pism a; M cLuhan w idzi tu taj m u ta c ję jakościow ą, w y p ro w a­ dzając z w yn alazk u G u tenberga całą konfig urację k u ltu ra ln o -sp o ­ łeczną now ożytnej Europy (i A m eryki). To przew artościow anie nie m a c h a ra k te ru zam kniętej k o n stru k cji, zbyt w iele elem entów zo­ stało przez nie pom iniętych, zwłaszcza takich, dla k tó ry ch efek ty d ru k u były raczej n ieistotn y m k atalizato rem , sty m u lu ją c y m roz­ w inięcie p ro b le m aty k i „głębszej” , bo zw iązanej z archeologicznie w cześniejszym i stu d iam i zapisu i krążenia inform acji. M cLuhan z pew n ą b eztro sk ą p rzy p isu je książce absolutną w ładzę m odelo­ w ania k u ltu ry , tra k tu ją c efekty w cześniejszych technologii jak o n ik łe pozostałości. K siążka jed n ak, ja k n a to w sk azu ją fak ty histo­ r ii lite ra tu ry , te naw et, k tó re obficie p rzytacza M cLuhan, nigdy nie m iała hipnotycznej w ład zy cen tru jącej efek ty w cześniejszych m ediów . M cLuhan pow iada w praw dzie, że znaczeniem książki je st m owa, ale w yciąga stąd ten tylk o w niosek, że m owa za pom ocą książki została w łączona do m asow ej kom u nik acji jako p rzedm iot konsum pcji. Jeśli taka ten d en cja istn iała, to n ig d y nie zagarnęła ona w szystkich faktów , nie uzyskała pozycji m onopolistycznej, książ­ ka w ciąż m usiała w alczyć ze swoim m ateriałem .

E fe k ty m ediów elek try czn y ch czy elektronicznych zapow iadają, zdaniem M cLuhana, m u tację rów nie zasadniczą jak ta, k tó rą p rz e ­ żyła porenesansow a E uropa. M cLuhan jest, jak w iadom o, e n tu z ja ­ stą ty ch m ediów, ocena ich oddziaływ ania m a w jego książkach posm ak o p ty m istyczn ej eschatologii.

P osiadanie telew izji jak o .gw arancja szczęśliwej przyszłości w y d aje się pom ysłem dosyć fan tastyczn y m z p u n k tu w idzenia ideałów za­ chodniej k u ltu ry . M cLuhan w sposób pom ysłow y dokonuje uzgod­ n ienia efektów , jak ie m ogą mieć owe m edia, z ok reślo ną in te rp re ­ tac ją ty ch ideałów . W ystarcza tu ta j przezw yciężyć obce istocie tele ­ w izji jej tra d y c y jn e w ypełnienie, z ideału zaś usunąć „książkow e”

(8)

rozum ienie indyw id u alizm u . W tedy telew idz staje się p re fig u ra c ją now ego człow ieka w cielającego p o stu la ty tw órczego u czestnictw a w k u ltu rz e. J e s t to utopia, k tó rą ocenilib yśm y jak o niew inną, gd yby nie fak t, że p rzy całej sw ojej nieokreśloności jest ona je d y n ą do­ statecznie k o n k re tn ą p ropozycją akceptow ania n ieo dw racaln y ch przem ian cyw ilizacyjnych. W ydaje się bowiem , że bez propago­ w anej przez M cL uhana ufności w dośw iadczenie now ych m ediów, bez p oddania się ich próbie, nasza k u ltu ra stałalby się k ręp u ją cy m gorsetem . Chodzi o to, że ocena efektów now ych m ediów jest n ie ­ m ożliw a z pozycji k u ltu r y u k ształto w an ej p rzed ich po jaw ien iem się. M cL uhan uczy, że ta k a ocena w ym aga m obilizacji całej naszej w yobraźni: w y p raco w an ia zatem pozycji ja k b y p o n a d k u ltu ro w e j, m ożliw ej dzięki istn ien iu pam ięci h istorycznej p rzekształcającej ho­ ry zo n t jed n e j trad y cji. U M cL uhana jest także i inna sugestia: nasz sto su n ek do m ediów m ógłby w y n ik ać z pew nej nieu p rzed zon ej świeżości, k tó rą g w a ra n tu je nie w tłoczona jeszcze w sch em aty k u l­ tu ry biologia. N asze biologiczne w yposażenie zm ysłow e um ożliw ia a d a p ta c ję do każdej k u ltu ry , k o rzy stanie z w ielu m ożliw ych ko n­ fig u ra cji m ediów . D latego lek a rstw em na nasze k u ltu ra ln e kłopoty może być sp o n taniczn a a d a p ta c ja do zm ienionej sy tu acji, a d a p ta c ja , do ja k ie j zdolne są dzieci. W y nikająca stąd sugestia, b y uczyć się od dzieci ich sposobu uczenia się k u ltu ry , je s t d y rek ty w ą, k tó rej nie należy lekcew ażyć. K iedy k u ltu ra u lega gw ałtow nym p rze m ia ­ nom , dośw iadczenie p rz e s ta je być g w aran cją m ądrości; dojrzałość i naiw ność zm ieniają się rolam i. , Dw ie w ym ienione d y re k ty w y są p o d staw ą M cluhanow skiej p e d a ­ gogiki k u ltu ry . Starość i m łodość sp o ty k a ją się tu ta j, ab y w spólnie w y k raść w ładcom k u ltu ry kalejdoskop, k tó ry m ci o sta tn i nie u m ie ­ ją się ju ż baw ić. N aw et, je ś li nie w ierzym y, że od tego zależy p rz y ­ szłość św iata, w y p ad a sobie życzyć, żeby kradzież się udała.

Win centy Grajewski

Glosa semiotyczna

M cL uhan m a rację, gdy k ry ty k u je p rzew aża­ jący dotąd n a cały m św iecie, zw łaszcza w śród socjologów, ty p b a ­ d ań p rog ram ów ra d ia i telew izji, g e n e ra ln ie : środków m asow ej ko ­ m u nik acji. B adacze n a p rzy k ła d pow ieści rad iow y ch n a jc h ę tn ie j przechodzą do p o rząd k u n a d sw oistościam i przekazu radiow ego. S ięg ają po p ro stu po tek st m aszynopisu tak iej pow ieści. Gotowi do in te re su ją c y c h n a w e t analiz, ale dotyczących przecież czegoś, co zupełnie p rzypo m in a tek st p isan y lub d ru k o w an y , a co zostało cał­ kow icie oczyszczone ze sw o isty ch cech „rad io w y ch ”. T a k a postaw a w y n ik a z obciążeń długą tra d y c ją b ad an ia tekstó w d ru k ow an ych lu b pisany ch . Tego ro d z a ju podejście badaw cze m ogłoby być u sp ra ­ w iedliw ione, gdyby p raw d ziw e b yło założenie, k tó re chciałbym w y ­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jest wiele krajów (m.in. Włochy), gdzie państwo wywiązu- je się ze swoich zobowiązań wobec placówek ochrony zdrowia bez pośrednictwa tego typu instytucji.. W mo- jej ocenie

Z dobroci serca nie posłużę się dla zilustrowania tego mechanizmu rozwojem istoty ludzkiej, lecz zaproponuję przykład róży, która w pełnym rozkwicie osiąga stan

[r]

Równocześnie jednak mamy do czynienia z silnym przekonaniem, że właściwym sposobem czytania książki jest specjalny rodzaj lektury linearnej, który można nazwać

Być może zaś wystarczyłoby powiedzieć, że podstawowy podział to podział na użycia UR i UA i że użycie UR dzieli się na użycia URI (referencyjneStrawson>

Gdyby istniała funkcja dwuargumentowa S(k,n) uniwersalna, to znaczyłoby, że dla każdej funkcji jednoargumentowej F(n) istnieje takie k, że dla każdego n zachodzi

• W sadzie jabłoni jest więcej niż grusz, śliw jest mniej niż grusz, a moreli jest mniej niż śliw.. Czy moreli jest więcej, czy

• W sadzie jabłoni jest więcej niż grusz, śliw jest mniej niż grusz, a moreli jest mniej niż śliw.. Których drzew jest najmniej w sadzie, a