M alarz nadw orny króla.
Z najom i i finanse D aniela Schultza
Historia życia Daniela Schultza (ok. 1615-1683), nadwornego malarza kró
lów Jana Kazimierza, Michała Korybuta Wiśniowieckiego i Jana Sobieskiego, nie może być napisana, nie ma bowiem dostatecznych podstaw do jej szczegó
łowego odtworzenia. W piśmiennictwie polskim i niemieckim, dawniejszym i po
wojennym, biografie malarza budowane są bardziej z przypuszczeń i domysłów niźli w oparciu o przekazy źródłowe. Dlatego każdy okruch faktografii, zapisa
ny ręką współczesnego Schultuzowi kancelisty, musi być traktowany jak cenne znalezisko. I jak z odłamka starożytnej ceramiki wyciągnąć zeń należy możli
wie dużo wniosków - posługując się dedukcją, analogiami i kontrolowaną wy
obraźnią.
Odczytałam przeto raz jeszcze w K siędze Chrztów warszawskiej katedry dwa zapisy z roku 1658 o chrztach, w których Schultz brał udział jako ojciec chrzestny, a o których pierwsza wzmiankowała Bożena Fabiani1. Przyjrzawszy się osobom występującym w tych dokumentach trzeba stwierdzić, że należały one do najwyższej z warstw średnich. Paul Tyssier (Francuz?), którego nie spo
tkałam wprawdzie w innych znanych mi źródłach, musiał mieć jako krawiec na dworze dobrą pozycję, skoro poprosił na ojca chrzestnego dla swego syna - obok nadwornego malarza Daniela Schultza i Franciszki Larivière, dworki kró-
1
B. Fabiani, M aria Ludwika Gonzaga, „Rocznik M uzeum Narodowego w Warszawie” , 1973, s. 225. Pierwszy z nich, z 6 października, brzmi: „Tenże [wymieniony w poprzedzającym zapisie ksiądz], ochrzciłem Jana Michała [syna] Pawła Tyssiera krawca jego królewskiej mości i Anny, małżonków prawych, w obecności rodziców chrzestnych, wielmożnego pana Juliusz Hintter [Gintera] burm istrza miasta Starej Warszawy, D aniela Szulca i wielmożnej pani Francisca la Riviere” . Drugi zapis pod datą 31 listopada głosi: „Ja, A lbert Strasiński wikariusz warszawski kościoła kolegiaty świętego Jana Chrzciciela ochrzciłem A ndrzeja [syna] Alberta Polikowskiego i Elżbiety, małżonków prawych. Rodzicami chrzestnymi byli Daniel Sulc malarz jego królewskiej mości i Anna Talenta” . Fotografie zapisów i ich odcy- frowanie zawdzięczam mojemu bratu Boguszowi i pani Marii Anackiej. Tekst tłumaczył pan Michał Kulecki.lowej Ludwiki Marii (wzmiankowanej w spisach fraucymeru 28 września 1658 r.) - samego burmistrza Starej Warszawy Juliusza Gintera. Ten kupiec z Żagania otrzymał prawa miejskie w Warszawie w 1644 r., a burmistrzem został właśnie w 1658 r.2 Był on nie tylko personą publicznego zaufania, ale i człowiekiem zamożnym; posiadał dwie kamienice - przy ul. Piwnej nr 101 (w 1656 r.) oraz kamienicę „Pod M urzynem” w Rynku 52, za którą w 1656 r. zapłacił 500 flore
nów kontrybucji szwedzkiej, a w 1659 r. podatku pogłównego 38 florenów 15 gro
szy. Podobnie wysokie pogłówne w tym samym roku płacił Piotr Talenti, mia
nowicie 27 florenów 15 groszy za (sąsiadującą z Ginterowską) kam ienicą w Rynku 51 i tyleż za swoją rodzinę („p. Talenti z panią, dzieci 2, czeladni
ków 2, chłopców 2, służebne 3, parobek”), mieszkającą w kamienicy przy ul. Przedzamkowej 293. Piotr Talenti interesuje nas dlatego, że wedle wszelkie
go prawdopodobieństwa był mężem owej Anny, która w 1658 r., razem z Danie
lem Schultzem, matkowała ich chrzestnemu synowi - dziecku muratora Wojcie
cha Polikowskiego4. Sekretarz króla, Włoch Paulus Talenti, uzyskał prawa miejskie w 1654 r.5, w 1656 roku mieszkał w kamienicy Jerzyny Kleinpoldtowej przy ul. Świętojańskiej (Przedzamkowej) nr 29, którą w 1669 roku zamieszki
wał - jak wspomniano wyżej - już jako właściciel; kamienica miała wysoki standard i pewne dlatego figuruje w rejestrze nieruchomości wykorzystywanych na potrzeby kwaterowania ważnych osób6. Cudzoziemiec ten przeto posiadał dwie kamienice oraz ogród przy ulicy Senatorskiej (naprzeciw pałacu prymasa).
Jest jeden jeszcze zapis, który chciałoby się przyjąć jako potwierdzenie bliskiej znajomości Schultza z małżeństwem Talentich. Mianowicie w rejestrze kontrybucji, płaconych Szwedom przez mieszczan Warszawy w 1656 roku, wid
nieją we wspomnianej już kamienicy Kleinpoldtowej dwaj komornicy (czyli podnajemcy): „pan Talenti” i „Gdańszczanin” i obaj płacą taką samą - po 2000 florenów - sumę, a jest to opłata w górnych wysokościach świadczenia, wymie
rzanego mieszkańcom Starego Miasta7.
Pewne uzasadnienie ma zatem domysł, że Daniel Schultz, zapisany w po
czet zatrudnionych przez Jana Kazimierza od stycznia 1650 roku, a nie posiada
jący w Warszawie żadnej nieruchomości8, zamieszkał w domu, w którym miesz
kał też sekretarz króla Talenti, to jest tuż przy Zamku (ulica Przedzamkowa przebiegała mniej więcej od wylotu ulicy Świętojańskiej do Bramy Krakow-
2 A. Kersten, Warszawa Kazimierzowska 1648-1668, Warszawa 1981, s. 139.
3 Źródła do dziejów Warszawy, Warszawa 1963, s. 87, 132, 138, 142.
4 Wymieniają go wypisy w „Tekach Łopacińskiego” (Ośrodek Dokumentacji Zabytków w War
szawie) z metryk w warszawskiej katedrze pod datami 9 III 1653 i 25 I 1657.
5 A. Kersten, op. cit., s. 144.
6 6 izb, 3 sklepy, 3 piwnice, 2 kuchnie, 2 komory - Źródła..., s. 208.
7 Źródła..., s. 94.
8 Akt nadania Schultzowi tytułu malarza nadwornego nosi datę 10 marca 1650 r. - jak osta
tecznie ustalili panowie Jerzy Gutkowski i Michał Kulecki - ale wedle niego pensja ma być wypłacona licząc od stycznia tegoż roku. A. Kersten, op. cit., s. 156.
skiej), a z żoną Talentiego trzymał do chrztu syna Wojciecha Polikowskiego w listopadzie 1658 r. Nie mieszkał jednak u Talentich dłużej, bo wzmianka z 1669 roku mówi, że w tej kamienicy stawał „jegomość podkomorzy koronny”9. Hipo
tetyczne umiejscawianie Schultza wśród najbliższych znajomych państwa Ta
lentich zyskuje na wiarygodności, gdy przypomnimy, że Schultz był osobą, któ
rą na warszawskim dworze polecał sławny astronom, uczony kosmopolita Jan Heweliusz. Heweliusz był mianowicie - jak ustaliła Karolina Targosz10 - wujem Daniela Schultza i pozostawał w zażyłej znajomości z Pierre’em Des Noyersem, wpływowym sekretarzem królowej Ludwiki Marii. Des Noyers, jak większość cudzoziemców, miał siedzibę na tej samej ulicy Przedzamkowej. W listach z 1654 i 1655 r. polecał Heweliusz Noyersowi swego siostrzeńca jako osobę o wielkich zaletach charakteru i niezwykle uzdolnioną w sztuce malarskiej („ingeniosissi
mus”, „singularem artis pictoriae peritiam”) 11. Wzmianki w listach Heweliusza umacniają domysły i dedukcje o tym, że młody Schultz nie był w stolicy niepo
zornym prowincjuszem, że niezależnie od swych służbowych zajęć na dworze królewskim również i w prywatnym życiu towarzyskim obracał się w najlep
szym towarzystwie.
Daniel Schultz, jak wiadomo, portretował wiele osobistości ówczesnego życia politycznego i towarzyskiego stolicy. Na ile takie kontakty przeistaczały się w znajomości bardziej osobistego charakteru - nie możemy oczywiście wie
dzieć. O jednym tylko wypadku da się powiedzieć, że stosunek „malarz-m odel”
miał odcień zażyłości, a na pewno wzajemnego zaufania. 20 września 1677 r.
Schultz otrzymał pozwanie przed Trybunał Koronny w Lublinie (jako królewski serwitor nie podlegał innemu niż królewski sądowi), przed którym miał zeznać, że... między Krzysztofem Pacem, kanclerzem Wielkiego Księstwa Litewskiego, a Zofią Zienowiczówną, żyjącą w separacji z mężem, podczaszym koronnym Janem Leszczyńskim, nie zaszło nic nieobyczajnego12. Mąż owej Zofii wraz z bratem Wacławem, wojewodą podlaskim, oskarżają bowiem Paca, że tenże, w swym mieszkaniu na Zamku w Warszawie, poczynał sobie wszetecznie z rze
czoną Zofią, Schultz zaś ma zaświadczyć o niewinności tej pary. Z dokumentu nie wynika, kiedy inkryminowane zdarzenie miało miejsce, ale pewnie nie wcze
śniej niż w 1676 r., wolno zatem dedukować, że Schultz w tym mniej więcej czasie - 1676-1677 roku - bywał na pokojach Zamkowych. Niezależnie od tego czy i jak Pac i Zieniowiczówna sprzeniewierzali się przykazaniu o cudzołóstwie - kanclerz Pac musiał mieć przekonanie, że Schultz nie zawiedzie jego zaufania,
9 Źródła..., s. 208.
10 K. Targosz, Jan Heweliusz, uczony - artysta, Wrocław 1979, s. 115.
11 Listy znajdują się w Bibliotheque National w Paryżu (10347 Fond Latins, t. III, k. 69v., k. 72r-72v, k. 142). Wiadomość o nich zawdzięczam niezasłużonej życzliwości pani profe
sor Karoliny Targosz.
12 Metryka Koronna, 211, s. 121-122. Za przetłumaczenie tych jurystycznych zawiłości dzię
kuję panu dr. Michałowi Kuleckiemu.
że może nawet skłamie w obronie honoru znajomego i jego damy; dodajmy, że do powątpiewania w jej niewinność może skłaniać fakt, że Leszczyński proce
sował się z żoną i że w testamencie skrzywdził jej córki13. Gdyby znajomość Schultza z potężnym magnatem, jednym z manipulatorów rozgrywek politycz
nych wokół trzech elekcji, była zdawkowym kontaktem między malarzem, a jego modelem (portret Paca datowany jest 1670 lub 1677 r.) - nie mógłby on brać udziału w tak delikatnej sprawie. Upewnia to w przekonaniu o doborowych koneksjach towarzyskich gdańszczanina.
Ostatnie zdanie przedstawionego dokumentu, formułka kwitująca przyjęcie wezwania przed trybunał, okazała się równie interesująca dla prób odtworzenia sylwetki mojego bohatera. Woźny generalny Tomasz Karczewicz wręczył mia
nowicie ten pozew Schultzowi w Gdańsku, „przyszedłszy do kamienicy urodzo
nego Adriana de Linde (...), rezydencji zaś pozwanego, na ulicy zwanej Hunt
gas”. Kamienicę de (albo von) Lindego udało mi się zlokalizować - to posesja nr 102 przy Hundgasse, obecnej Ogamej, należąca przynajmniej od XVI w. do tej rodziny14. Adriaen von der Linde (1610-1682) to przedstawiciel jednego z najmożniejszych rodów gdańskich. Po studyjnych wojażach po Europie pełnił od 1634 różne funkcje w radzie miejskiej (od 1645 r. burmistrzem), od 1644 r.
osiem razy mianowany burgrabią królewskim w Gdańsku, był też mecenasem sztuk pięknych, bibliofilem i pisarzem, opiekunem (od 1655 r. do śmierci) słyn
nego Gimnazjum Akademickiego. Związany z dworem królewskim od czasu pełnienia tam funkcji pazia u Władysława IV Wazy, pewnie na dowód monar
szej przychylności otrzymał w 1657 r. od Jana Kazimierza starostwo mirachow- skie oraz „portret i łańcuch” 15, w 1660 r. był aktywnym uczestnikiem polskich pertraktacji ze Szwedami w Oliwie. Zatem gdański adres, kamienica Lindego, to towarzysko rzecz biorąc najlepszy adres w ówczesnym Gdańsku, a znajo
mość obu rówieśników mogła datować się zarówno z czasów wspólnej młodości w Gdańsku, jak i kontaktów na warszawskim dworze.
W ostatnich chwilach życia Daniela Schultza towarzyszyli mu również lu
dzie należący do socjalnej i finansowej elity Gdańska. Odnaleziona16 ostatnia wola Schultza spisana została w obecności panów Michaela Gödecke (Goedtke) - rajcy Głównego Miasta, Johanna Schmidta - doktora medycyny i miejskiego fizyka oraz Johanna Nixdorfa - adwokata, autora rozpraw jurystycznych, po 1670 r. sekretarza rady (portretowanego zresztą przez Schultza, jak świadczy rycina J. Saala z 1676 r.). Ponieważ ci dostojni panowie pojawili się przy łożu umierającego malarza - musiał być on ich dobrym znajomym.
13 A. Boniecki, Herbarz polski, T. XIV, Warszawa 1911, s. 165.
14 W ustaleniu danych tyczących kamienicy Von Lindenów pomogła mi pani Zofia Maciakow- ska z Muzeum Historii Miasta Gdańska, za co składam Jej podziękowanie.
15 PSB, t. XVII, 1972.
16 Odnaleziona dzięki pomocy pani Katarzyny Komsta, której jestem wielce zobowiązana za współpracę przy penetracji archiwaliów w Państwowym Archiwum w Gdańsku.
Utkane z kilku wzmianek źródłowych powyższe sygnały o socjalnej pozycji Daniela Schultza, przewyższającej chyba przeciętny status artysty w siedemna
stowiecznej Polsce, nie spełniły jednak moich oczekiwań, jakie żywiłam przy tych kwerendach archiwalnych. Nie dowiedziałam się bowiem niczego o kole
jach losów Schultza - jak mianowicie dzielił życie między Warszawą i Gdań
skiem, czy i kiedy się ożenił, kiedy kto mu co zlecił namalować, nie mówiąc już o listach, w których pisałby o upodobaniach artystycznych, mistrzach czy arty
stycznych wzorcach. Bowiem inne znalezione wzmianki w archiwach dotyczą niemal wyłącznie... pieniędzy i tylko pieniędzy. Schultz - jak się okazuje - był człowiekiem majętnym.
W dokumencie z 10 marca 1650 r., mocą którego Schultz wszedł do grona serwitorów królewskich, określono jego pensję na 400 talarów cesarskich rocz
nie17. Próby przeliczenia tej sumy na złote polskie nie powiodły mi się na tyle, że obliczenia te nie są jednoznaczne. Przyjąwszy bowiem przeliczenia wedle jednych uczonych18, iż 1 talar cesarski w 1650 r. równy był wartości 80 groszy srebrem - to 400 talarów jest równe 32 000 groszy, czyli roczna pensja Schultza wynosiła (przy założeniu, że 1 złoty = 30 groszy) 1076 złotych/florenów19. Jed
nakże wedle innych badaczy20, 1 talar cesarski kosztował w połowie XVII w. 90 groszy, zatem 400 talarów równało się = 36 000 groszy, czyli roczna pensja Schultza wynosiła 1200 złotych/florenów. Za 1076 złotych/florenów Schultz mógł kupić w 1650 r. ok. 19 wołów lub 4,5 konia21. W tym samym czasie, w połowie XVII wieku, pisarz rady miejskiej w Warszawie zarabiał rocznie 600 złotych/
florenów22, wspomniany prawnik gdański Nixdorf pobierał (w latach 70.) jako sekretarz rady miejskiej wygórowane uposażenie 1200 złotych/florenów rocz
nie23, rektor sławnego Gimnazjum Akademickiego w Gdańsku, pełniący nadto obowiązki kaznodziei, zarabiał w tym czasie około 1800 złotych/florenów rocz
nie, a profesorowie prawa i historii w tejże szkole - 900 złotych/florenów rocz
nie24. Dzień bardzo dobrego malarza w siedemnastowiecznych Niderlandach kosztował około 10 escalin25; przyjąwszy, że roczny wymiar pracy liczył około 300 dni - roczne wynagrodzenie wynosiło średnio około 3000 escalin.
17 „(...) singulis quartalibus centum thaleros imperiales” - Metryka Koronna 191, k. 340v.
Ií! J. Szymański, Nauki pomocnicze historii, Warszawa 1972.
19 Floren to nie pieniądz, a jednostka obrachunkowa, przyjęta w Polsce jako określenie złotego -A. Mikołajczyk, Leksykon numizmatyczny, Warszawa 1994. Ponieważ dokumenty związa
ne z Schultzem operują florenami - przyjmuję to określenie wymiennie ze złotymi.
20 J. Pelc, Ceny Gdańska, Lwów 1937, tablica 1 i M. Bogucka, Szkice gdańskie, 1955, s. 51.
21 J. Pelc, op. cit., tablice 21 i 65.
22 A. Kersten, op. cit., s. 163.
23 M. Bogucka, Życie codzienne w Gdańsku, Warszawa 1967, s. 200; wysokość pensji dykto
wana była koniecznością pozyskania Nixdorfa w sporach rady z cechami.
24 Historia Gdańska, pod red. E. Cieślaka, T. III, cz. 1, s. 287.
25 H. Floerke, Studien zur niederländischen Kunst-und Kulturgeschichte, München-Leipzig 1905, s. 178.
W przeliczeniu na talary cesarskie (w XVII wieku na talar cesarski szło około 8 escalinów)26 dobry malarz w Niderlandach zarabiał rocznie około 375 talarów cesarskich27.
Z tych porównań - jakby nie były przybliżone - wynika jednak bezspornie, że pensja Schultza na dworze królewskim Jana Kazimierza była wysoka. Sądzę, że wysokość tego uposażenia stanowi przesłankę do mniemania, że pokrywało ono nie tylko „obsługę” obojga królestw w zakresie malowania portretów (i ich replik)28, ale także portrety osób, którym król, dla ich zasług w sprawach Rze
czypospolitej, chciał portret pędzla swego nadwornego sprezentować. Przypusz
czenie takie nie jest poparte żadnym przekazem poza jedną, wyżej wspomnianą informacją o tym, że król podarował burmistrzowi Lindzie między innymi do
wodami łaskawości również portret. Uzupełnić ją można moim domniemaniem (które precyzuję w innym miejscu), że Jan Kazimierz polecił Schultzowi nama
lować portret posła Tatarów krymskich Dedesza-agi z synami w podzięce za jego pomocną postawę w rozgrywkach Polski z M oskwą i Kozakami, bowiem ze względów wyznaniowych, muzułmanin Dedesz nie mógł wizerunku człowie
ka zamówić (ani zresztą zabrać ze sobą do rodzinnego Bachczyseraju), z pew
nością jednak cieszył go taki podarek od króla, bo nobilitował warszawską sie
dzibę tego wielce zasłużonego dla Polski dyplomaty tatarskiego.
Na dochody Schultza składały się jednakże i inne - poza stałą pensją - pieniądze. Schultz pobierał honoraria od innych niż król zleceniodawców, dla dwu takich wypadków mamy potwierdzenie w przekazie źródłowym. Jeden z nich zdaje się mówić m.in. o należności za „portret obecnego króla wielkości natural
nej”29, a data dokumentu - 12 lipiec 1669 r. - pozwala stwierdzić, że chodzi o króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Była to zapewne jedna z wersji por
tretu Korybuta, zachowanego w zbiorach Wawelskich, a należąca do zespołu trzech portretów królewskich (Jana Kazimierza, Korybuta i Jana III), zdobią
cych ratusz Gdańska, które zostały w połowie XIX wieku usunięte i zaginęły.
Dokument mówi m.in. o lokacie Schultza 5000 florenów w radzie miejskiej Gdańska. Kwoty tej nie można porównywać z jego pensją z 1650 r. ze względu na postępującą od tego czasu inflację. Mimo inflacji wydaje się to wszakże bardzo wysokim honorarium, chociaż proporcjonalnym do innego honorarium Schultza, o którym zachował się drugi przekaz źródłowy. Mówi on o zapłaceniu 26 listopada 1650 r. Schultzowi przez radę miejską Gdańska 90 florenów/zło-
26 Z. Żabiński, Rozwój systemów pieniężnych w Europie Zachodniej i Północnej, Wrocław 1989, s. 94.
27 Pomoc w tych wyliczeniach zawdzięczam panu Maciejowi Widawskiemu z Muzeum Naro
dowego w Warszawie.
28 Wiemy głównie o portretach, jako portrecista został też Schultz zaangażowany do służby królowi, ale nie można wykluczyć, że malował dla króla i obrazy o innej tematyce.
29 „(...) itzigen Koenigl. Myt. Contrefait in Lebens groesse”, z listu rady miasta Gdańska do jej sekretarzy w Warszawie - Archiwum Państwowe w Gdańsku, sygn. 300, 27/81, Liber
missivarum 1669.
tych za dwa portrety do stempli30. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa cho
dziło o rysunek, który stanowił wzór do wizerunku nie na monecie, a na medalu, bowiem rysunki-wzory do monet wykonywali zatrudnieni w mennicach rytow
nicy3'. W pionierskim korpusie medali Wazów opracowanym przez Marię Stahr jedynym medalem powstałym około 1650 roku był medal wybity z okazji ślubu (30 maja 1649 r.) z portretami Jana Kazimierza i (nieproporcjonalnie mniej
szym) Ludwiki Marii. Sygnowany jest on przez dwu znamienitych medalierów gdańskich Sebastiana Dadlera i Jana Höhna Starszego. Autorka opracowania uznała, że wizerunek Ludwiki Marii powtórzył Dadler z wcześniejszego swego medalu z 1646 r., podczas gdy Höhn wykonał stempel do wizerunku Jana Kazi
mierza. Jako jego źródło ikonograficzne Maria Stahr wskazała trafnie rycinę Wilhelma Hondiusa z 1649 r., na której widnieje m.in. sformułowanie „Daniel Schultz pinxit Wilhelmus Hondius sculpsit Gedani Anno Don 1640”32. Wśród poetów Jana Kazimierza malowanych przez Schultza nie zachował się portret o takim ujęciu królewskiego modela. Uprawnione jednak wydaje mi się przy
puszczenie, że rada miejska Gdańska - chcąc włączyć się do składania na Zam
ku 2 czerwca 1649 r. parze królewskiej weselnych darów33 - zamówiła u Schultza odpowiednie rysunki zaraz po zaręczynach nowego króla z wdową po bracie, to jest zaraz po 4 marca 1649 r. Schultz mógł malować Jana Kazimierza przed 1650 r. - rokiem powołania na stanowisko malarza nadwornego - nie tylko dlatego, że rycina Hondiusa według obrazu Schultza nosi datę 1649 r., ale i dla
tego, że sformułowania w akcie przyznania Schultzowi serwitoriatu z tego roku mówią wyraźnie o tym, że król już znał w tym czasie „ (...) większą niż u innych malarzy umiejętność znakomitego Daniela Schultza w odmalowywaniu wiary
godnych wizerunków”34. Jeśli więc za dwa rysunki-wzory do medalu otrzymał Schultz 90 florenów/złotych, to honorarium wysokości 5000 florenów/złotych za całofigurowy, naturalnej wielkości olejny portret królewski (a więc odpowied
nio bogaty w lśnienia dekoracyjnych tkanin) może, nie jest wygórowane.
W latach 1659-1681 kasa miasta Gdańska „przeznaczała rocznie od 130 do ca. 300 tysięcy florenów (...) na spłatę rat i od ca. 137 do 264 tysięcy florenów na uiszczenie procentów” za ulokowane w jej kasie kapitały. „Widocznie loko
wanie pieniędzy w pożyczkach dla Gdańska było atrakcyjne”. Te spostrzeżenia historyka35 znajdują ilustrację w zapiskach Kamlarii - urzędu zajmującego się
30 „an Daniel Schultz vor 2 Contraifaits zumahlen, zu den Stempeln (...)” - Archiwum Pań
stwowe w Gdańsku, Kamlaria, sygn. 300, 12/86, k. 61. Za zwrócenie uwagi na ten doku
ment winna jestem podziękowanie panu Jackowi Krigseisenowi.
31 Za te wskazówki i rady dziękuję pani Zofii Pigłowskiej z Muzeum Narodowego w Warszawie.
32 M. Stahr, Medale Wazów w Polsce, Warszawa 1990, s. 159, kat. 61, il. 104-105.
33 M. Stahr, op. cit., s. 160.
34 Metryka Koronna, 191, k. 340-340v. Tłumaczenie dokumentu jest autorstwa pana dr. Mi
chała Kuleckiego.
35 E. Cieślak, Finanse miasta, w: Historia Gdańska, T. III, cz. 1, pod red. E. Cieślaka, Gdańsk 1993, s. 228.
rozliczaniem finansów miasta, dotyczących Daniela Schultza. Nadworny malarz królów Polski wspierał rodzinne miasto pożyczkami. Zachowały się wzmianki o ulokowaniu przezeń na 5% w kasie gdańskiej 7500 marek (tj. około 7500 florenów/złotych)36 14 września 1669 roku oraz 4500 marek (tj. około 4500 florenów/złotych) 17 czerwca rok później. Schultz uzgodnił również z radą miasta, że pieniądze (5000 florenów) za przesłany z Warszawy do Gdańska wspomnia
ny portret Korybuta rada miasta uiści w ten sposób, że przyjmie je na 5%. Nie były to wszakże jedyne lokaty-pożyczki Schultza w kasie rady Gdańska. Zacho
wało się bowiem nadto pięć wzmianek, mówiących o wypłacaniu Schultzowi odsetek od powierzonego kapitału. Wszystkie pochodzą z 1678 roku i opiewają na kwoty: 270, 270 (4,5% od kapitału 3000), 250, 250, 500 (5% od kapitału 5000) florenów38. Stan majątkowy Schultza dość wcześnie musiał być stabilny, bowiem już przed 1646 r. pożyczył współziomkowi w Gdańsku 1000 flore
nów39. Lata siedemdziesiąte wydają się jednak najbardziej sprzyjające finansom malarza, bo wówczas najczęstsze są wypłaty odsetek od jego kapitałów, a rów
nież właśnie w 1675 r. pożycza niejakiemu Johannowi Żurawowi - to na 6% ! - 3000 florenów40.
Daniel Schultz wyrósł więc ponad brać cechową nie tylko dzięki przywile
jom królewskiego serwitoriatu, uwalniając go od obowiązków i praw związku zawodowego, a także od miejskiej jurysdykcji Warszawy czy Gdańska - ale przede wszystkim odróżniał się od niej swoim statusem społecznym. Bywały w stołecznym środowisku dworskim, zaprzyjaźniony z najwybitniejszymi patry- cjuszami Wolnego Miasta, zamożny malarz Daniel Schultz prezentuje sobą wzór nowożytnego artysty, wobec którego określenie użyte w dokumencie mianują
cym go malarzem nadwornym: „camerae Nostrae servitore” było monarszym anachronizmem.
36 Przyjmuję, że oznaczenie w aktach Kamlarii „M” oznacza markę obrachunkową (Banko- marke), wprowadzoną w północnych Niemczech od 1619 r., która była równa 1/3 talara cesarskiego, a więc - przy założeniu, że liczył on 90 groszy - równą florenowi/złotemu.
37 Archiwum Państwowe w Gdańsku, Liber missivarum 1669, 300, 27/81. Omówione tu i po
niżej dokumenty zechciała odnaleźć dla mnie pani Katarzyna Komsta - za co winnam jej słowa wdzięczności.
38 Archiwum Państwowe w Gdańsku, Memorial was die Kämmereij von aufgenommenen Gel
dern an Interesse (...) auszuzajlen hat, sygn. 300,12/117, s. 38, 39, 74, 75.
39 7 XI 1646 - „Hatt Jacob Schulz und Caspar Hahn mandatarius Daniel Schultzen consentiret, d[aß] die 1000 Fl so ihnen auff Paul Bancken Erbe (...) versichert sein, mögen geleschet werden, w: Liber memorandorum zu den Erbbüchern gehörig 1633-1675, Archiwum Pań
stwowe w Gdańsku, sygn. 300,32/82, s. 255.
40 11 V 1675 - „Hat Daniel Schultz sich erkleret, dass er dem Nicias Żuraw (...) 3000 FI. Polis a 6 pro cent zu Pfend. gebe (...)”. Liber memorandorum zu den Erbbüchern gehörig..., s. 696.
THE COURT PAINTER OF THE KING.
FRIENDS AND FINANCES OF DANIEL SCHULTZ SUMMARY
The Author, working on the monograph of the Danziger painter, Daniel Schultz (ca. 1615—
1683), reads anew the documents already known and interprets the new ones. The identification of the persons mentioned with the painter in the Baptism Register of the Warsaw Cathedral, the information presumably conceming Schultz from the ‘Sources to Warsaw’s History’, as well as his address in Gdańsk, his kinship with Hevelius, the standing of the witnesses of the painter’s last will - all these allow us to conclude about his fine social status. This reconstruction of his social position is supported by the records of his bank transactions with the Municipal Council of Gdańsk. The Author announce a publication of her article about the painting Dedesz aga with Retinue by Schultz and a correction of the artisťs biography currently valid, among other things the information about his family.
translated by Grażyna Waluga