• Nie Znaleziono Wyników

"Panpolski" z Sybiru

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Panpolski" z Sybiru"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Anna Milewska-Młynik

"Panpolski" z Sybiru

Niepodległość i Pamięć 3/2 (6), 27-39

1996

(2)

Anna Milewska-Młynik

"Panpolski" z Sybiru

N a zesłaniu trudno było dochow ać w ierności zasadom w yniesionym z ro dzinnego d o ­ m u, gdyż tam tejsza rzeczyw istość staw iała przed ludźm i zupełnie inne w ym agania. T rzeba było tak żyć, aby m óc przeżyć, zaś m oralność raczej tem u przeszkadzała.

B rzem ię sytuacji najboleśniej odczuw ali P olacy, L itw ini, Ł otysze, E stończycy, Czesi, W ęgrzy i N iem cy, a w ięc w szyscy represjonow ani w yw odzący się z innego kręgu kultu ro ­ w ego niż R osja Sow iecka.

W przedw ojennej P olsce ideał godnego p ostępow ania opierał się na w artościach p atrio ­ tyczno-religijnych, które stanow iły drogow skaz dla praw ych ludzi. D ep o rtacja na W schód o dcięła P olaków od tych korzeni i pogrążyła ich we w rogim żyw iole. R elacje osób represjo­ now anych dają w iele przykładów poniżania człow ieka, zm uszania go do pracy p onad ludz­ kie siły, życia w urągających w arunkach. E kstrem alne sytuacje w ym uszały określony typ zachow ań, ale skala odstępstw od uznaw anych w artości była dla poszczególnych grup naro­ d ow ościow ych różna. R osjanie, przyzw yczajeni do ostrego klim atu, skrom nego bytow ania, znający lub uznający sow ieckie norm y postępow ania dość łatw o przystosow ali się do re­ aliów zesłańczej rzeczyw istości nie w chodząc w kolizję z w łasnym i w zorcam i zachow ań. R ów nież dla części U kraińców trudy życiow e i sow ieckie ideały nie były now ością.

W zupełnie innej sytuacji znaleźli się Polacy, poniew aż głęboko odczuw ali rozdźw ięk m iędzy realiam i w ja k ic h m usieli egzystow ać i akceptow anym przez nich m odelem życia. W yrw ani nagle ze spokojnej codzienności zostali w trąceni do zupełnie obcego św iata, z którym m usieli się zm ierzyć. D o tej w alki nie byli przygotow ani, co niekiedy u n iem ożliw ia­ ło skuteczną obronę.

G łoszona przez ciem iężycieli idea now ego porządku, który uszczęśliw i ludzkość, nie znalazła o dzw ierciedlenia w sow ieckiej rzeczyw istości przepełnionej nędzą, strachem i za­ cofaniem . W oczach Polaków przem ierzających rozległe p rzestrzenie na drodze d o m iejsca przeznaczenia, je d y n ie m ijane krajobrazy były piękne. M iasteczka w yglądały brudno i sza­ ro, po ulicach snuli się otępiali, podobni do siebie ludzie. N ic nie przypom inało budującej treści propagandow ych plakatów .

N a rów ni z ideą nie do zaakceptow ania był jej krzew iciel: "teoretyk" w osobie działacza politycznego i "praktyk-reedukator" pod postacią śledczego, nadzorcy czy żołnierza-agresora.

G dyby stw orzyć je g o w izerunek zgodny z opisam i represjonow anych P olaków , ukazał­ by on postać o odpychającym w yglądzie (niechlujną, z tępym lub p rzebiegłym w yrazem tw arzy), pozbaw ioną ogłady i zasad m oralnych. K ontrast m iędzy teorią i życiem , fanatyzm bez charyzm y m usiały budzić u osób z zew nątrz naturalny sprzeciw . A le fanatyzm nie znosi sprzeciw u. P rześladow any człow iek, m ało że pozbaw iony rodzinnego dom u, osadzony w

(3)

28 Anna Milewska-Młynik

potw ornych w arunkach i zm uszany do m orderczej często pracy, pow inien je szc ze zrozu­ m ieć słuszność tego co się stało, skorygow ać sw oje m yślenie. Jeśli postąpi inaczej, będzie bardziej cierpiał fizycznie i psychicznie.

N ajczarniejsze scenariusze pisało życie łagiernikom . W sow ieckich obozach pracy w ielu w ięźniów dotarło do granicy w ytrzym ałości. Tych, którzy j ą przekroczyli, czekała śm ierć, utrata zdrow ia lub psychiczne okaleczenie.

Ci, co przeżyli nie zaw sze potrafią dziś w racać do przeszłości, która była zbyt okrutna by w yrazić ją słow am i. D la pozostałych w łasna tragiczna h istoria m a być św iadectw em losu Polaków w ięzionych na W schodzie. W im ię tej pam ięci p ow stało szereg w strząsających d o ­ kum entów opisujących w ydarzenia, których m łodsze pokolenie nigdy nie dośw iadczyło i nie zaw sze m oże sobie naw et uśw iadom ić ich dram atyzm .

W pamiętnikarskiej literaturze łagrowej destrukcyjne działanie obozowej rzeczywistości na psychikę przedstawiane bywa podobnie; w pierwszym okresie po zniewoleniu Polacy bardzo wyraźnie rozróżniali dobro i zło, działali według własnych wzorców postępowania, próbowali przeciwstawić się nieprawościom. Reakcją otoczenia była drwina, politowanie, represje. Ze wzglę­ du na "burżuazyjną" przeszłość, ideały i zachowanie, Polak - łagiemik zyskiwał wśród więźniów nowe nazwisko: "Panpolski", "Biełoruczka", "Pan Piłsudski". W określeniu tym mieściła się za­ równo kpina, jak też i pewna nuta zazdrości. W mniemaniu otoczenia "Panpolski" wiódł dotąd w y­ godne życie wyzyskiwacza, mógł się uczyć i zajmować sprawami wzniosłymi, gdyż nie musiał się troszczyć o zapewnienie sobie bytowego minimum. Dlatego przynajmniej część więźniów miała pewną satysfakcję widząc jego nieprzystosowanie do życia w łagrze. Ci ludzie, niekoniecznie z gruntu źli, byli pewni, że chcąc ocaleć "Panpolski" musi zdradzić samego siebie, gdyż szanse mają tutaj tylko podstępne lub silne jednostki o zbójeckich instynktach. Częściowo ich przewidywania sprawdziły się - poniżany, głodny i chory "Panpolski" stopniowo tracił osobowość, minimalizował działania i myśli do szukania sposobów fizycznego przetrwania.

C el ten m ożna je d n a k osiągać różnie: jed en w ięzień kradł lub zabierał je d ze n ie słab­ szym , inny donosił, zajm ow ał się lichw iarskim handlem , sym ulow ał chorobę... P olak prze­ w ażnie m odlił się o zachow anie życia.

Z bigniew L ew icki, w ięzień łagru na K ołym ie, w krótce po uw olnieniu spisał sw oje w spom nienia. W tym bogatym treściow o i pięknym pod w zględem literackim pam iętniku znajdują się m .in. słow a je g o m odlitw y z czasów , gdy ju ż nie m iał siły w alczyć. W tedy zw racał się do Stw órcy:

"Panie Boże, właściwie nie chciałbym Ci zawracać głowy swoim i nędznym i sprawam i, ale przecież dobroć T w oja jest niezmierzona. Jeśli ju ż tyle wycierpiałem, to spraw, żebym jeszcze trochę pożył i w innych warunkach wykorzystał to, czego się tu nauczyłem - a nauczyłem się przecież tak wiele. I przede wszystkim, Panie Boże, jeśli Cię m ożna o to prosić - nie pozwól że­ by ci nędzni łotrzykowie cieszyli się, że jeszcze jeden "Panpolski doszedł" na Kołymie. Jeśli mam zginąć, to przecież lepiej gdzieś razem z braćmi, z bronią i w mundurze, a nie tu na tej wiecznie zamarzniętej ziemi zdechnąć ja k szczur w pułapce, o której w szyscy zapom nieli. G łupi jestem i grzeszny, ale w łaśnie dlatego zm iłuj się nade m ną, P anie B oże. A m e n "1.

(4)

Polak - katolik

G łęboka w iara w yniesiona z rodzinnego dom u dodaw ała P olakom otuchy naw et w naj­ trudniejszych chw ilach zesłania. A ni śm ierć bliskich, ani krańcow e w yczerpanie nie do p ro ­ w adziły ich do bezbożnej rozpaczy. Im w iększego d ośw iadczali zła, tym m ocniej prosili Stwórcę o siłę przetrwania. W łasne ocalenie, ludzką pom oc w ciężkich sytuacjach, niespodzie­ wany dobry obrót beznadziejnej wydawałoby się sprawy, przypisyw ali Boskiej interwencji.

Ich m odlitw a m iała charakter bardzo osobisty. C zęsto nie o g raniczała się do odm aw iania pacierzy lecz była w łasnym opisem niedoli, podziękow aniem za łaski, p ro śb ą o d alszą op ie­ kę. C zasem bardziej niż m odlitw ę przypom inała skargę, która je d n a k nie p o p ad a ła nigdy w ton buntu. Jej słow a były św iadectw em pokory w obec w yroków O patrzności oraz ufności w ich głęboki, choć niepojęty dla człow ieka, sens.

C zasem w iara P olaka utożsam iała się z je g o narodow ością.

P raktykujący P olak - katolik odcinał się w yraźnie od niepolskiego otoczenia ateistów , nie afiszujących się ze sw oją religią, praw osław nych czy fanatycznych grup sekciarskich. S ytuacja taka m iała przede w szystkim m iejsce w dużych i zróżnicow anych skupiskach ludz­ kich, ja k im i były obozy i w ięzienia sow ieckie. O toczeni przez obcy żyw ioł oraz bacznie przez to środow isko obserw ow ani, P olacy nie kryli się ze sw oją w iarą; w spólnie i głośno odm aw iali m odlitw y, pam iętali o w yjątkow ości dni św iątecznych.

R eligijne zasady P olaków były na ogół tolerow ane przez sow ieckich funkcjonariuszy w ięzień i łagrów , choć czasem w ystaw iano je na próbę. Jedną z takich sytuacji o pisała Jan i­ na G ładuń, w ięziona m .in. w D ubnie. W edług jej relacji w w igilię B ożego N arodzenia w y­ głodzone w ięźniarki otrzym ały w yjątkow o pożyw ny posiłek - zupę z kaw ałkam i m ięsa. W ierne tradycjom Polski odm ów iły w tedy przyjęcia pokarm u .

C erem onia obchodzenia wigilii szczególnie w yróżniała Polaków , choć nie zaw sze i nie w szędzie m ogła m ieć m iejsce. Tam , gdzie represjonow anym brakow ało podstaw ow ych środków , rytuał św ięta ograniczał się do m odlitw y i duchow ego przeżycia.

D ziało się tak przede w szystkim w łagrach, w których dodatkow ym czynnikiem utrud­ niającym św iętow anie był obozow y rygor. N ie m niej i tam zdarzały się skrom ne, choć uro ­ czyście obchodzone w igilie. Przykładem niech będzie relacja U rszuli M iskus w ięzionej w Spasku koło K aragandy. A utorka w spom nień pisała: "N ajstarsza z grupy, d łu goletnia k o ­ m endantka harcerstw a w W ilnie, p. A ntka S żegnając się krzyżem zaczęła... O jcze Nasz. M y w skupieniu w ielkim cicho pow tarzałyśm y za nią słow a tej prostej m odlitw y... P o sk o ń ­ czonej m odlitw ie naszym starym zw yczajem zam iast opłatkiem łam ałyśm y się czarnym chlebem . I znów w patrzone na zachód zaśpiew ałyśm y kolędę "B óg się rodzi" .

W iększe m ożliw ości m iały polskie rodziny w yw iezione na p rzym usow e osiedlenie. D zięki ich pom ysłow ości udaw ało się naw et w trudnych w arunkach p rzygotow ać ja k ąś sym boliczną w ieczerzę. Z zaoszczędzonych na tę okazję produktów - kaszy, m ąki, kartofli, suszu ow ocow ego w ykonyw ano nam iastki w igilijnych potraw , praw dziw y opłatek zastępo­ w ał zazw yczaj kaw ałek chleba.

2 J. Gtaduń, Moje zderzenie z bolszewikami we wrześniu 1939, maszynopis. 3 U. Miskus, Długi most, Londyn 1975.

(5)

30 Anna Milewska-Mtynik

Intencją Polaków było przygotow anie w igilii w sposób przypom inający ja k najbardziej św ięta obchodzone w rodzinnym dom u. Z esłana do K azachstanu Jan in a B ogusz n am alow a­ ła w latach siedem dziesiątych obraz rekonstruujący w igilię z 1940 roku. U kazuje on grupę P olaków ubranych w zim ow ą odzież lub ow iniętych kocam i, zgrom adzonych w izbie przy św iątecznej w ieczerzy. N a stole zasłanym obrusem postaw iono św ieczkę i w igilijne d an ia - pierogi z grubej pszennej m ąki nadziew ane kartoflam i i k ilka "lepioszków ". C hoinkę uda­ w ał w ykopany spod śniegu suchy krzak piołunu przystrojony w stążkam i i koralikam i od krakow skiego stroju4. W w ieczór w igilijny praw dziw e tam były tylko kolędy, m odlitw y i życzenia.

Polak - patriota

P olak - katolik był je d n o cz eśn ie patriotą. Podczas gdy p ierw sza je g o cecha budziła p ew ­ nego rodzaju respekt i zaciekaw ienie otoczenia, d ruga w zbudzała u niektórych niechęć.

W rozum ieniu sporej grupy R osjan oraz zesłanych U kraińców i Ż ydów polski patrio­ tyzm w yrażał aprobatę dla idei burżuazyjnego państw a, które nie tylko sankcjonow ało n ie­ rów ności społeczne i ucisk polityczny m niejszości narodow ych, ale w ręcz tępiło przejaw y dem okratycznych dążeń ciem iężonych grup. F elicja W ilczew ska, w yw ieziona w okolice A rchangielska p odsum ow ała ten sposób m yślenia następująco:

’’Z esłani na specjalne przeszkolenie w duchu proletariackich form życia w szyscy byli jedn ak o w o potraktow ani.,, ja k o zarażeni trądem kapitalizm u kontrrew olucyjni P o lac y ”5.

D la ideologicznych przeciw ników tak rozum ianej polskości do rangi w rogiego sym bolu urastała postać Józefa P iłsudskiego. Jego rodak - zesłaniec uw ażany był za spadkobiercę p o ­ glądów i dążeń M arszałka, przez co otrzym yw ał m iano "P ana P iłsudskiego" lub bardziej obraźliw ie "M ierzaw ca P iłsudskiego”. W ironizow aniu i ośm ieszaniu polskości celow ali so­ w ieccy prześladow cy, choć prześladow ani rów nież m ieli w tym swój udział.

W ydaw ałoby się, że w m iejscu w spólnej niedoli w szystkie w cześniejsze anim ozje p o ­ w inny pójść w zapom nienie, co rzeczyw iście często m iało m iejsce. Z darzało się je d n ak , że narodow ościow e uprzedzenia przenosiły się na zesłanie w raz z represjonow anym i. D o ty ­ czyło to przede w szystkim polsko-ukraińskich konfliktów , które przed w ojną często były utajone, a po w kroczeniu w ojsk sow ieckich na kresy eksplodow ały z d u żą siłą. Z bigniew Lew icki pisał na ten tem at:

"U krainiec Potocki ... nienaw idzi P olaków ... P otocki nie potrafi spojrzeć na m nie, żeby nie pow iedzieć ja k iejś złośliw ości. D enerw uje go naw et to, że "P anpolski - biełoruczka" um ie tak dobrze szyć rękaw ice. P rzecież nigdy tego nie robił w pańskiej P olsce"6. P odo­ bnych przykładów m ożna znaleźć w pam iętnikarskiej literaturze zesłańczej bardzo wiele.

T rzeba przyznać, że ta niechęć była obopólna, tylko sposób jej w yrażania niejednakow y. N a agresyw ne zachow ania antagonistów Polacy odpow iadali dem onstracyjnym poczuciem w łasnej w yższości. O kazyw ali je przede w szystkim R osjanom i U kraińcom , a czasem ró w ­

4 Wigilia w Kazachstanie 1940, sygn. Janina Bogusz, olej/pl. MN 13128. 5 F. Wilczewska, Nim minęło 25 lal, Toronto 1983, s. 62.

(6)

nież ludności azjatyckiej. T aka form a reakcji w ynikała z prześw iadczenia, że w ym ienione nacje reprezentują niższy poziom kultury.

N iekiedy negatywnej opinii towarzyszyła refleksja, która wiązała ubogi i niechlujny wygląd, brak obycia, wykształcenia czy złodziejskie skłonności z trudnymi warunkam i życia. Kiedy in­ dziej nie analizow ano przyczyn istniejącego stanu rzeczy ograniczając się do sam ych ocen:

W "Pam iętniku ucznia gim nazjum T adeusza K ościuszki w Ł ucku" przy to czo n e je s t zd a­ rzenie, które m iało m iejsce w osadzie A sino koło T om ska. A utor w spom nień w raz z innym i zesłańcam i pracow ał przy zw ózce drew na, lecz zajęcie to spraw iało m u trudności. Jego brak w praw y spotkał się z dezaprobatą U kraińca, co zostało odnotow ane na kartkach pam iętnika w następujący sposób:

"Łysak patrzy na m nie z bezgraniczną pogardą: N iczego nie um ie! W P olsce w yrzucili­ by go od razu z roboty! M iałem na końcu ję z y k a uw agę, że w P olsce nie pracow ałbym w tartaku, ale stojący obok m nie absolw ent francuskiej filologii trąca m nie ostrzegaw czo ło ­ kciem : P anie Jerzy, w obec m nie Pan nie m usi się uspraw iedliw iać, a w obec niego Pan nie

n je st w stanie. Z resztą po co? P rzecież to cham ! C zy zależy Panu na je g o opinii?" .

W ja k im stopniu podobne opinie były reprezentatyw ne dla represjonow anych Polaków trudno dokładnie określić. W spom nienia pisali przede w szystkim ludzie ze środow isk inteli­ genckich, którzy z racji w ykształcenia i preferow anych w zorców zachow ań odczuw ali d y ­ sonans m iędzy w łasnym poziom em i dyspozycjam i części otoczenia. Jednakże stanow ili oni tylko część polskich zesłańców . W śród nich znajdow ało się w ielu przedstaw icieli innych grup społecznych, ja k chociażby robotnicy leśni czy rolnicy, m niej chętni i w praw ni w prze­ lew aniu sw oich m yśli na papier. N iezbyt liczne inform acje pochodzące od tych osób w ska­ zują, że ich stosunek do ludzi różnych narodow ości w ynikał z oceny, czy o k reślone je d n o ­ stki czynią dobro lub zło, zaś w artościow anie sam ego stylu bycia raczej nie m iało m iejsca.

Z akładając, że pew nego rodzaju zarozum iałość nie była w śród Polaków zjaw iskiem p o ­ w szechnym , to inny rodzaj dum y - poczucie godności narodow ej cechow ało zdecydow aną ich w iększość.

P rzebyw ająca w obozie karnym D olinka, W iara B ujalska instruow ała w listach, p rzeby­ w ające na zesłaniu córki, aby nigdy nie zapom niały, że są w iernym i ojczyźnie Polkam i. P rzedstaw iciele m łodszego pokolenia rzeczyw iście pam iętali tę praw dę.

W książce W czterdziestym nas M atko na S yb ir zesłali zebrane są w spom nienia polskich dzieci represjonow anych na W schodzie. W śród nich znajdują się rów nież relacje dotyczące godnych zachow ań. O to dw a z w ielu przytoczonych w tym zbiorze przykładów :

12-letnia D anuta, zesłana do K azachstanu, zdecydow ała, że nie będzie chodzić do rosyj­ skiej szkoły, gdyż Polaków nazyw ano tam bandytam i. Pisała: "N ie m ogłam tego słuchać i

Q

znieść, w olałam się nie uczyć i nie je ść chleba, a nie słyszeć" . B ędący w tym sam ym w ieku M arcin w spom inał kilkunastoletniego chłopca, który pracow ał razem z "kozakam i" (K aza­ cham i) przy kopaniu dołów . N azyw any przez jed n eg o z nich "polską sw ołoczą" nie potrafił

Q

spokojnie znieść zniew agi i uderzył go w tw arz .

7 Pamiętnik ucznia gimnazjum im. Tadeusza Kościuszki w Łucku, maszynopis.

8 W czterdziestym nas Matko na Sybir zesłali, oprać. J.T. Gross, J. Grudzińska-Gross, Res Publica, 1990, s. 98.

(7)

32 Anna Milewska-Młynik

Z darzało się jednak, że sytuacja przerastała psych iczn ą odporność dzieci. C zęść z nich po śm ierci lub uw ięzieniu rodziców trafiała do rosyjskich ochronek i nie m ając żadnego oparcia we w łasnym środow isku m usiała się podporządkow ać tam tejszym m etodom w y ch o ­ w ania i nauczania.

Irena A ndrzejew ska została zesłana z rodziną do p o sio łka O zierki (S w ierdłow ska ob- ła s t’) i tam straciła m atkę. Z początku przygarnęła j ą R osjanka, któ ra źle się z nią o bchodzi­ ła, później została oddana do dom u dziecka. P rzez kilka lat w ychow yw ała się w yłącznie w rosyjskim otoczeniu. P isała o tym w liście do przyjaciółki: "W pierw szej klasie szło m i b ar­ dzo dobrze dostaw ałam prem ie. N ikt nie w iedział, że je ste m polka. B ałam się m uw ić m yśla­ łam że m nie znów w yw iozą gdzieś. M nie traktow ano ja k sw oją".

L ist pisany w krótce po pow rocie do kraju w 1960 roku roi się od błędów i rusycyzm ów . Jest to kolejny problem , który w arto choćby zasygnalizow ać.

Polskie dzieci uczące się w rosyjskich szkołach i p rzebyw ające przez dłuższy czas na zesłaniu, często traciły um iejętności sw obodnego k o m unikow ania się w ojczystym języku. Z achow ane do dziś listy z tam tych lat pisane są po rosyjsku lub rosyjskim i literam i, zaś p o l­ skie teksty cechuje nieporadność oraz nieznajom ość zasad gram atyki i ortografii.

W lepszej sytuacji znajdow ały się dzieci uczęszczające do polsk ich szkół, które na w ię­ kszą skalę organizow ano w m iastach, a naw et we w siach od w rześnia 1943 ro k u 10. M u z e­ um N iepodległości w W arszaw ie otrzym ało od byłych uczniów szkoły nr 2 w B arnaule (A ł­ tajski K raj), duży zespół dokum entów zw iązanych z jej działalnością. W śród nich znajdują się zeszyty do ję z y k a polskiego, których treść ujaw nia, ja k ie w artości upow szechniano na lekcjach.

W iększość w ypracow ań pośw ięcona je s t analizie w ybitnych polskich utw orów literac­ kich. W śród autorów najczęściej p ojaw iają się nazw iska M ickiew icza, K onopnickiej, O rz e­ szkow ej, Prusa, S ienkiew icza. P ozostałe om aw iają literaturę rosyjską, przy czym tem atam i w iodącym i są uniw ersalne problem y m oralne.

W w ypracow aniach pisanych przez uczniów V i V I klasy, zw raca uw agę dojrzałość za­ w artych tam sform ułow ań. Są one św iadectw em , że m etody nauczania były skuteczne, a w iedza trafiała na podatny grunt.

Z adania polskiej szkoły o pisała Irena N ow akow ska w artykule pt. D eportacja ko b iet i dzieci na Sybir. Z najduje się tam m.in. zdanie: "K ładłyśm y duży nacisk na ję z y k polski i n a­ ukę, żeby po p ow rocie dzieci m ogły norm alnie iść do sz k o ły "11. T am , gdzie udało się skom pletow ać odpow iedni zespół nauczycielski, cel ten został osiągnięty.

Podczas, gdy w przypadku dzieci jed n y m z w ażniejszych problem ów była ich ochrona przed w ynaradaw ianiem , ludzi dorosłych, o ukształtow anym ju ż św iatopoglądzie, gnębiło poczucie tęsknoty za krajem .

M yśli o Polsce, tow arzyszyły zesłańcom w e w szystkich w ażniejszych m om entach życia. Jan in a Sułkow ska-G ładuń, która spędziła kilka lat w w ięzieniach, łagrach i na tułaczce po sow ieckiej ziem i, spisała po latach zesłańczą historię sw ojej rodziny. Jednym z m otyw ów przew odnich tych w spom nień je s t w łaśnie w ątek patriotyczny.

10 W. Kołodziejski, Szkolnictwo polskie w Ałtajskim Kraju w latach wojny, maszynopis. 11 I. Nowakowska, Deportacja kobiet i dzieci na Sybir, "Sybirak" 1/5/1995.

(8)

W w iększości pam iętników zesłańcy podkreślali, że szczególnie trudnym m om entem było dla nich przekraczanie ojczystej granicy. P odobnie przeżyw ała tę chw ilę Ja n in a S ułko­ w ska i cała grupa w yw ożonych z nią rodaków . P ow agę w ydarzenia uczcili w spólną intona­ cją pieśni "B oże coś P o lsk ę”, żegnając tym i słow am i o jczystą ziem ię. K iedy zesłańcy dotar­ li ju ż do m iejsca sw ojego przeznaczenia i zostali rozlokow ani w barakach, z ca łą o strością uśw iadom ili sobie tragizm własnej sytuacji. Jan in a S ułkow ska pam ięta, że była po rażo n a re­ aliam i tam tej rzeczyw istości. R ozglądając się po w nętrzu zauw ażyła na belce w yryty napis: "Płynie W isła płynie, a dopóki płynie, P olska nie zaginie". Ś w iadom ość, że przed nią p rze­ byw ali tam rodacy i nie utracili patriotycznego ducha, d odała je j sił.

Po kilku m iesiącach cierpień dla w ielu w ięźniów nastał upragniony dzień w olności. Ja ­ nina S ułkow ska, ja k o je d y n a P olka nie została am nestionow ana. B yła św iadkiem ja k jej d otychczasow i tow arzysze niedoli "szli w yprostow ani, dum ni, m ężczyźni niektórzy naw et założyli buty oficerskie, a je d en był w m undurze. K obiety szły uśm iechnięte, m iały ja sn e

12

spojrzenia" . D o pozostającej w łagrze rodaczki w ołały: "Do zobaczenia w polsk im w oj­ sku". Janina S ułkow ska, choć bliska psychicznego załam ania, uw ierzyła, że tak w łaśnie się stanie.

W podobnej, w ydaw ałoby się beznadziejnej sytuacji, znajdow ała się W iara B ujalska. P rzebyw ając na zesłaniu została skazana na 10 lat łagru. K iedy o d byw ała karę, je j nieletnie córki pozostały sam e w kazachstańskiej osadzie. W 1945 roku dziew czynki w róciły do kra­ ju , zaś m atka je szc ze 9 lat przebyw ała w obozie. Później zaczęły się trudności z uzyskaniem zezw olenia na pow rót do kraju.

W 1954 roku, m ając ju ż za sobą 14 lat zesłania W iara B ujalska p isała do córek:

"Nie zapom inajcie, że obecnie uw aża się m nie za obyw atelkę sow iecką....ale duszę m am taką sam ą ja k W asze i kocham sw oją O jczyznę bardziej niż cokolw iek na św iecie i chcę, aby m oje kości uległy rozkładow i w ojczystej ziem i".

D ługoletnia niew ola w yw ierała je d n ak sw oje piętno na psychice ludzkiej. O bce środo­ w isko, indoktrynacja, często brak nadziei zaciem niały tak odległy ju ż obraz przed w o jen n e­ go św iata. A ktualna rzeczyw istość przestaw ała być zupełnie obca. Stare w zorce m ieszały się z now ym i. N adal było jasn e, że trzeba w szelkim i siłam i dążyć do pow rotu, ale czy uśw iadam iano sobie do jakiej Polski chce się w rócić? W dalszym ciągu pozostaw ało prze­ św iadczenie, kogo kiedyś uw ażano za w roga, lecz czy rów nie o czyw iste było kto nim je st teraz?

C ytow ana ju ż W iara B ujalska, m ądra, w ykształcona kobieta, przez blisko 10 lat p o dpora i w zór do naśladow ania dla przebyw ających z nią w ięźniarek różnej narodow ości, p isała do córki po zgonie Bieruta:

"Dziś po radio usłyszałam żałobną w ieść o śm ierci P rezydenta. C ześć Jeg o pam ięci. Kraj i N aród i ja razem z W am i przeżyw am y tą sm utną chw ilę z bólem i trw ogą.

D ziecko m oje. N aród to w ielka siła. S łużba d la N arodu - to zaszczyt. N ic C i now ego na­ pisać nie je ste m w stanie, tylko proszę, kochaj O jczyznę ja k M atkę R odzoną. O na W as sie­ rot przyjęła, O na zrobiła z W as ludzi. O na dała W am chleb i pracę, a także należne m iejsce

(9)

34 Anna Milewska-Młynik

w społeczeństw ie. T ylko ja nieszczęśliw a, w żaden sposób nie m o g ę resztki sw ych sił oddać Jej, gdyż nie m am nadziei, że kiedykolw iek stanę na ziem i polskiej".

C zy W iara B ujalska, zasm ucona śm iercią B ieruta i głosząca pochw ałę pow ojennej P o l­ ski była gorszą patriotką od sw oich rodaków , którzy zdecydow ali się nie w racać do o d m ie­ nionej O jczyzny?

A lbo czy nie kochali P olski ludzie niechętnie p rzez nią przyjęci, co spow odow ało, że odseparow ali się od rzeczyw istości i nie w rócili ju ż do aktyw nego społecznego życia?

W ydaje się, że nie je s t słuszne licytow anie skali m iłości do ojczyzny ludzi o różnych p o ­ staw ach, co niestety często m a m iejsce. K ażdy z nich reprezentow ał inny rodzaj p atrio ty ­ zm u, który w ynikał w znacznej m ierze z charakteru osobistych dośw iadczeń.

Uwagi końcowe

O pisane sytuacje są przykładam i zachow ań P olaka na zesłaniu w latach czterdziestych i pięćdziesiątych X X w. N ie w yczerpują one je d n a k tem atu. L osy polskich S ybiraków tylko z pozoru w yglądały podobnie, gdyż każdy z nich m ógłby do tego opisu dodać ja k iś now y e le ­ m ent w ynikający z je g o osobistych przeżyć. S kala zm agań z losem była bardzo rozpięta. W iele zależało od m iejsca zesłania, stopnia zniew olenia, rodzaju w ykonyw anej pracy, p rzy ­ ja zn y c h czy w rogich stosunków z otoczeniem czy osobistych predyspozycji poszczególnych osób.

T rudno porów nyw ać sytuację P olaka osadzonego w łagrze za kręgiem polarnym i ze­ słańca w yw iezionego na osiedlenie do łagodniejszych pod w zględem klim atycznym p o łu ­ dniow ych rejonów . S ytuacja tego ostatniego rów nież była niejednakow a, gdyż m ógł on przykładow o pracow ać przy zbiorze baw ełny lub spraw ow ać ja k ą ś funkcję adm inistracyjną. D latego naw et niektóre cechy przypisyw ane polskiem u zesłańcow i różniły się m iędzy sobą.

P olacy w yw iezieni na osiedlenie byli często "dyktatoram i m ody" dla okolicznej ludno­ ści. Z abrana z dom u porządna odzież stanow iła cenne dobro, które w ym ieniało się na arty­ kuły pierw szej potrzeby. P otrafiące szyć czy robić na drutach P olki, dzięki sw oim u m iejęt­ nościom , niejednokrotnie ratow ały rodziny od głodu. W ykorzystując dostępne im surow ce sam e projektow ały i w ykonyw ały odzież, zaś ich w yroby, uznaw ane w m iejscow ym środo­ w isku za eleganckie, zdobyw ały w ielu nabyw ców .

U rszula M iskus, osiedlona po uw olnieniu z łagru w A ktiubińsku p isała na ten tem at: "Zajęłam się robieniem sw etrów z w ełny przyw iezionej z kraju... K obiety (Polki) p rze­ w ażnie pracow ały w szw alniach i były cenione ja k o pracow nice. M iejscow e kobiety w przeciągu kilku m iesięcy zm ieniły m odę i każda ch ciała być ubrana "po w arszaw sk u "13.

Z darzało się rów nież, że w łagrach o łagodniejszym rygorze polskie w ięźniarki w y ró ż­ niały się spośród otoczenia zam iłow aniem do estetyki. Irena B ujalska o pisała styl bycia sw ojej m atki - W iary, osadzonej w karłagu D olinka karagandinkiej obłasti. W edług jej rela­ cji W iara B ujalska przez cały okres pobytu w obozie ch odziła w białych kołnierzykach, któ­ re były sw oistą form ą protestu przeciw ko upadlaniu człow ieka. D o innych je j zw yczajów

(10)

należało je d ze n ie posiłku na białej, haftow anej serw etce, czy używ anie zdobionego ręcznika opatrzonego w łasnym m onogram em .

C hoć na zesłaniu przebyw ali Polacy o różnym p oziom ie w ykształcenia, o toczenie p o st­ rzegało ich zazw yczaj ja k o inteligentów .

Ł agiernicy, naw et w ysoko kw alifikow ani, m ieli je d n a k niew ielkie m ożliw ości w ykorzy­ styw ania na co dzień sw ojej w iedzy, gdyż w ykonyw ali ciężką, fizyczną pracę. N iem niej zdarzało się, że w łaśnie P olak zatrudniany był ja k o obozow y m alarz, czy tw ó rca propagan- dow o-inform acyjnych plakatów , zaś w ieczoram i je g o tow arzysze, często bardzo p rym ityw ­ ni krym inaliści, z przyjem nością w ysłuchiw ali opow iadanych przez niego bajek.

Polacy w yw iezieni na osiedlenie m ieli w iększe m ożliw ości w ykorzystania w łasnego in ­ telektu, a naw et poszerzania wiedzy. Szczególną ich troską była należyta ed u k acja dzieci. Zakładane przez Polaków szkoły często realizow ały program y stosow ane przed w ojną w kraju, co było niezw ykle trudne, zw ażyw szy na brak podręczników . C ieszyły się one na ogół dobrą o p inią nie tylko w sw oim środow isku lecz rów nież w śród m iejscow ej ludności. C zasam i sam e m atki uczyły dzieci w ykorzystując w łasną w iedzę i różne p rzypadkow o zdo­ byte książki.

D orośli ludzie, w yw odzący się ze środow isk inteligenckich, m ieli na zesłaniu skrom ne "biblioteczki". S kładały się na nie książki przyw iezione z dom u i bruliony z ręcznie prze­ pisyw anym i w ierszam i lub naw et fragm entam i w iększych utw orów literackich. Po zaw arciu um ow y Sikorski-M ajski w zbogaciły się one o książki i prasę sprow adzane z L ondynu.

P rzygnębiające i ciężkie życie nie zm inim alizow ało potrzeb Polaków do spraw czysto bytow ych. W ręcz przeciw nie: starali się dużo czytać, pisali w spom nienia, utw ory poetyckie, rysow ali otoczenie, w ytw arzali różne przedm ioty o cechach artystycznych, p rzede w szy­ stkim ozdobne w yroby użytkow e. C o więcej - naw et w trudnych chw ilach nie opuszczała ich ochota do rozryw ek i zw yczajnych żartów.

P rzykładem niech będzie cytat z pam iętnika Janiny G ładuń, opisujący zabaw y im pro­ w izow ane w celi w ięziennej:

"U rządzałyśm y różne gry - "inteligenta", zagadki itp. Prof. konserw atorium ze S tanisła­ w ow a pani S. K opijczuk daw ała koncerty skrzypcow e w ygryw ając na w argach i na g rzeb ie­ niu. P rułyśm y stare sw etry, patyczkam i z m iotełek robiłyśm y czapeczki, bluzeczki itp. W y ­ głupiałyśm y się także - nasza ulubiona zabaw a "m arsz na białe niedźw iedzie" z w orkam i na plecach, kończyła się gonitw ą i śm iech em "14.

Polacy zachow ali rów nież zdolność m arzeń, choć zesłanie skorygow ało ich przedm iot. W yobraźnię kierunkow ał rodzaj przeżyw anych cierpień, zaś w izje stanow iły zaprzeczenie złej rzeczyw istości. M arzenia ludzi w yczerpanych fizycznie były skrom niutkie. W yobrażali sobie, że będą syci, czyści i przestanie im doskw ierać p rzeraźliw e zim no. C i którzy cierpieli przede w szystkim m oralnie, m arzyli o spokojnym życiu w śród bliskich.

W łasną w izję jasnej przyszłości pięknie opisała W iara B ujalska w liście do córek: "B ardzo w iele m yślałam o naszej przyszłości i doszłam do w niosku, że w szystkie nasze przeżycia będą dobrą nauczką i nie będziem y m ieli dużych w ym agań. W szyscy zm ądrzeli­

(11)

36 Anna Milewska-Młynik

śm y i nasze żądania będą skrom niejsze. N ie potrzebujem y w ytw ornego m ieszkania, p ię k ­ nych i bogatych m ebli, zadow olim y się skrom nym m ieszkaniem , ale w szyscy razem . S tw o­ rzym y taki przytulny zakątek, że najbogatsi będą nam zazdrościć....C zy p am iętacie kocha­ ne, ja k w iele rozm aw iałyśm y o tym , ja k będziem y m ieszkać, praco w ać i uczyć się? W szy ­ stko to zrealizujem y, gdy znajdziem y się nareszcie u siebie".

Podane przykłady św iadczą dobitnie, że zesłanie nie uczyniło z P olaków bezw olnej siły roboczej w brew intencjom prześladow ców . W edług ich scenariusza represjonow ani po w in ­ ni przyjąć narzuconą im rolę gdyż, ja k m aw iał jed en z kom endantów p o sio lka "kocie m leko i P olska to je d n o " 15.

Zesłańcy, kierując się złudną czasem nadzieją pow rotu do ojczyzny, znaleźli w sobie si­ łę, aby zachow ać w łasną tożsam ość. Faktem jest, że przeżyli później gorzkie ro zczaro w a­ nie; część pozostała na obczyźnie, część w róciła do zu pełnie innej Polski, stając się w niej podejrzanym i obyw atelam i gorszej kategorii. Sam i represjonow ani, obarczeni balastem przeżyć, po pow rocie do dom u rów nież nie byli ju ż tacy ja k przedtem . W alka o przetrw anie, o zachow anie w łasnej godności, rozłąka z rodziną lub śm ierć bliskich osób pozostaw iły w nich zadry, których czas nie zdołał usunąć. O dnieśli co praw da zw ycięstw o m oralne, lecz przez długie lata nie m ogło ono zaow ocow ać. D zisiaj ich losy stały się sym bolem m arty ro ­ logii P olaków na W schodzie, przykładem niezłom ności, ale d la w iększości praw dę ujaw ­ niono zbyt późno.

(12)

Polskie zesłanki Maria Bobin-Szczot, Maria Fur- maniak, Janina Kapuśniak w Kazachstanie, 1955 r. Ze zbiorów Muzeum Niepodległości

(fot. Tadeusz Stani).

Laurka ofiarowana nauczycielce Lidii Milewicz przez uczniów Polskiej Szkoły Nr 2 w Barnaule. Ze zbiorów Muzeum Niepodległości (fot. Tadeusz Stani).

(13)

38 Anna Miłewska-Młynik

Obrazek religijny w ramce wykonanej na zesłaniu, Bułtusk, Krasnojarski Kraj, po 1954 roku. Ze zbiorów Muzeum Niepodległości (fot. Tadeusz Stani).

Janina Bogusz, Wigilia w Kazachstanie, 1940. Olej, płótno naklejone na kartce. Ze zbiorów Muzeum Nie­ podległości (fot. Tadeusz Stani).

(14)

I Komunia święta rodzeństwa Kodisów, Pawłowsk, obwód irkucki, 15 XII 1956. Ze zbiorów Ryszarda Mackiewicza (fot. Tadeusz Stani).

Ślub Jarosława Kiełczewskiego - Karaganda, Kazachstan 1955 r. Ze zbiorów Ryszarda Mac­ kiewicza (fot. Tadeusz Stani).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ostatnio dodałem plik „Zastosowania równań różniczkowych zwyczajnych w kinetyce chemicznej”, w którym jest dużo przykładów oraz pięd zadao.. Czeka nas jeszcze

Jeśli chcesz się podzielić swoją opinią, to napisz mi i wyślij ją na adres jerzysowa.jr@gmail.com Nie jest to jednak obowiązkowe. KONSULTACJE: Jeśli chcesz porozmawiać na

Proces starzenia się jest najbardziej zaawansowany we Włoszech, gdzie odsetek osób w wieku co najmniej 65 lat wynosił w 2015 roku 22%, a najmniej zaawansowany w Polsce,

f der vorübergehend Beurlaubten und Kranken) pünktlich 6 Uhr früh im Heisser Stadion (Zastrastrasse) in Sportkleidung (schwarze Turnhose, weiases Turnhemd. und Turnschuhe)

Oddając Samuela na własność Panu (1, 28), Anna rozpoczyna nową epokę zbawienia w historii swego narodu. Ten najważniejszy czyn kobiety, przez który stała się ona

W zaproponowanym Czytelnikowi numerze „Wrocławskiego Przeglądu Teologicznego” znalazły się artykuły badaczy, będących przedstawicielami różnych dziedzin wiedzy,

Festiwal „Fizyka na Scenie” to nie tylko okazja do popisu i konkursów wiel- kich i małych „show”, to także, a może przede wszystkim, okazja do pokazania demonstracji

Wobec zwiększającej się konkurencji Bank Spółdzielczy w Rutce Tartak dąży do umocnienia swojej pozycji na lokalnym rynku i pozyskania nowych klientów oraz planuje w