• Nie Znaleziono Wyników

Jak uprawiać historię kultury

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jak uprawiać historię kultury"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

R О Z P R A W Y

KRZYSZTOF POM IAN

Jak uprawiać historię kultury

H istoria jak o w iedza akadem icka w naszym rozumieniu: nie kom entarz do dzieł historyków starożytnych, ale badanie, wyjaśnianie i opisywanie przeszłości — ma swe początki w G etyndze w drugiej połow ie X VIII wieku. Dwa z górą wieki, jak ie od nich m inęły, dzielą się na trzy wielkie okresy. W pierwszym , który trw ał do drugiej połowy ubiegłego stulecia, rolę wiodącą dla wszystkich dyscyplin histo­ rycznych odgrywała historia dyplom atyczno-polityczna. W drugim , który trw ał do lat siedemdziesiątych naszego, odgrywała ją historia społeczno-gospodarcza. O bec­ nie o d g ry w a ją historia antropologiczno-kulturowa.

Każda z nich, w okresie swej dominacji, próbuje włączyć dwie pozostałe, które z jej punktu widzenia mają zadania pomocnicze tylko, gdyż zajm ują się nie tym , co decyduje o biegu dziejów, ale dziedzinam i pochodnym i. Każda próbuje zatem dostarczyć pozostałym aparatury pojęciowej zdolnej pozw olić im na zrozum ienie przeszłości w tym zakresie, w jakim ją badają. Ale każda w swym zasadniczym zrębie jest historią czego innego. Pierw sza — państw a jako podm iotu stosunków międzynarodowych, sprawcy wojny i pokoju, oraz autora praw, których przestrze­ ganie zapew nia porządek wewnętrzny. D ruga — klas społecznych różniących się miejscem, jakie zajmują w procesie produkcji lub w podziale dochodów. Trzecia — takich w ytw orów i zw iązanych z nim i zachow ań grup ludzkich, które stanow ią 0 odrębności każdej z nich i współkształtują jej poczucie tożsam ości. O nich w łaś­ nie będzie tutaj mowa.

I. U jęcie sem iotyczne i ujęcie p ra g m a ty c z n e

W eźm y jak o przykład twory piśm iennictw a zaliczane zw yczajow o do litera­ tury. I porów najm y dwa podejścia, z których jedno widzi w nich dzieła literackie, a drugie — książki. Zakładamy przy tym, że są one stosowane z całą św iadom ością 1 konsekwentnie, nie zaś — jak to się zbyt często dzieje — niefrasobliw ie m ieszane ze sobą; zakładamy też, że żadne nie przywołuje zabiegów, które w jego obrębie nie dają się uzasadnić.

Z acznę od stwierdzenia, że dzieło literackie jest niewidzialne. Jakoż tym , co w idzim y, jest zawsze i tylko książka, rękopiśm ienna lub drukow ana, a w niej — strony pokryte różnokształtnymi plamami atramentu lub farby drukarskiej. Przejście od nich do dzieła literackiego wymaga czegoś znacznie więcej niż tylko sprawnego P R Z E G L Ą D H IS T O R Y C Z N Y . T O M L X X X V I, 1995, ZESZ. I

(3)

wzroku. W ym aga um iejętności czytania, tzn. rozpoznaw ania owych plam jako znaków określonego pisma, przyporządkow yw ania ich dźw iękom określonego języ k a i rozum ienia połączeń tych dźw ięków, czyli przyporządkow yw ania ich z kolei temu, co znaczą, temu, co oznaczają, i temu, co wyrażają. W ym aga tedy pa­ mięci oraz umiejętności myślenia: łączenia jednostek językow ych z różnych pozio­ mów zależnościam i, które tworzą z nich jedną całość, w naszym przypadku — dzieło literackie właśnie. A są to tylko m inim alne warunki konieczne.

Tak więc dzieło literackie jest przedmiotem niewidzialnym, a książka— przed­ m iotem widzialnym. Z tej podstawowej różnicy statusu ontologicznego w ynikają inne. Dzieło literackie jest niezm iennicze wobec swych realizacji fizycznych, o ile tylko zachodzi m iędzy nimi odpow iedzialność jedno-jednoznaczna; m ożna je recytować, pisać, drukować, numeryzować — zaw sze pozostaje sobą. Jest rów nież niezm iennicze wobec swych realizacji psychicznych, toteż choć jest ich tyle, co czytelników , m ogą oni, rozmawiając na jego temat, m ówić o tym samym dziele, byle dysponowali kom petencjam i pozwalającymi je zrozum ieć. Jest wreszcie nie­ zmiennicze wobec swych realizacji językow ych, co czyni m ożliw ym tłumaczenie. R zecz jasna, w pierw szym przypadku dzieło nie ulega żadnem u zniekształceniu, podczas gdy w dwóch następnych może ono być bardzo znaczne. W ystarczy jednak spełnić pewne w arunki, by nie naruszało tożsam ości dzieła.

Zbyteczne długo dow odzić, że nic z tego nie stosuje się do książki, która jest nieodłączna od swej postaci fizycznej, co jest dziś źródłem problem ów prawnych i finansow ych, wobec których stawia bibliotekarzy, wydawców i autorów upowszechnianie się informatycznych technik zapisu. Zgodzim y się chyba, że ciąg liczb zapisanych na dyskietce, które m aszyna odczytuje jak o taki czy inny utwór, nie jest w ogóle książką. Jest zasadniczo czym innym , gdyż książka m a z definicji być czytelna bez pośrednictw a maszyny. Albo inaczej: książka udostępnia się po­ strzeżeniu właśnie jako książka, gdyż odróżniamy ją gołym okiem od oprawionego zbioru białych kart lub od takiegoż zbioru kart pokrytych nic nie znaczącym i pla­ mami. N ie zachodzi to w przypadku dyskietki, o której nie wiem y, czy jest pusta czy zapisana, póki nie w łożym y jej do komputera. Z tej perspektyw y m ikroform y nie są książkami: nawet gdy widzimy gołym okiem, że zapełniają je znaki, nie m o­ żemy ich czytać bez odpowiedniego czytnika. Ale zwój papirusu czy pergam inowy kodeks są innymi postaciami książki.

Do sporządzanego przez nas inw entarza różnic m iędzy dziełem literackim a książką m ożna teraz dodać kilka dalszych. Dzieło literackie istnieje poza prze­ strzenią, gdyż wszędzie pozostaje takie samo. Istnieje też poza czasem, bo pozostaje takie samo zawsze. W tym sensie jest ono bytem idealnym . Jako przedm iot w i­ dzialny, książka, co oczywiste, istnieje w przestrzeni i w czasie. Dzieło literackie jest w każdym przypadku jedno; jest jeden „Król D uch” czy jedna „Boska K o­ m edia” . K ażdem u dziełu literackiem u odpow iada jed nak w iele książek. Zapewne zdarzają się dzieła, które zachowały się tylko w jednym rękopisie lub w unikalnym drukow anym egzem plarzu; są to jednak wyjątki i to coraz rzadsze.

Jako byt idealny dzieło literackie wym aga dwóch postaci: narratora, który niejako powołuje je do istnienia, i czytelnika, ku któremu jest zwrócone, i który jest czytelnikiem tylko wirtualnym . Obaj są bytami rów nie idealnym i, co samo dzieło, i w yłącznie w jego obrębie o^ożna ich spotkać. K siążka potrzebuje całych prze­ mysłów: produkcji papieru, materiałów piśm iennych, sprzętu drukarskiego — oraz

(4)

JAK U PR A W IA Ć H ISTOR IĘ K ULTURY 3

drukam i, energii, transportu, reklamy... Potrzebuje też całej zbiorow ości: autora jako osoby fizycznej i roli społecznej, w ydawcy z jego sztabem , personelu drukar­

skiego, dystrybutora i jego służb, przew oźników , księgarzy, czytelników , którzy muszą dysponować nie tylko odpowiednim i um iejętnościam i i zainteresowaniam i, ale rów nież siłą nabyw czą pozw alającą książkę kupić albo m ożliw ością przeczy­ tania jej w bibliotece... Potrzebuje kapitałów i norm regulujących stosunki m iędzy różnymi aktoram i występującym i na rynku, gdzie jest przedm iotem całej kaskady transakcji. Potrzebuje więc w t l e — prawa, w ym iaru sprawiedliw ości i państwa.

Historie dzieł literackich organizują czysto formalne zależności: podobieństwa, przeciwieństwa, zapożyczenia, przekształcenia. Ściśle rzecz biorąc, jest to nie tyle historia, ile niedoskonała kom binatoryka uw zględniająca następstw o czasowe. Zaś geografia, socjologia czy ekonomia dzieł literackich nie mają po prostu sensu, skoro są one, co stwierdziliśm y, bytami idealnym i. Z książką jest, jak w iem y, całkiem inaczej. U praw ia się jej historię; rysuje m apy rozchodzenia się pew nych tytułów , rozm ieszczenia drukarń, księgarń, bibliotek...; bada czytelnictw o pod w zględem wieku, płci, dochodów , wykonyw anych zawodów, poziom u wykształcenia, czasu poświęcanego lekturze, preferencji dla określonych rodzajów piśm iennictwa, tem a­ tów, autorów ...; analizuje się koszty w ytw arzania i dystrybucji, ceny, obciążenia podatkowe...

W szystkie te sprawy, skądinąd doskonale znane, przypomniałem, by uwyraźnić w sposób m ożliw ie naoczny kontrast między dw om a ujęciam i tw orów piśm ien­ nictw a zaliczanych do literatury, z których jedno reprezentuje pochodne różnych, głównie fenomenologicznych i strukturalistycznych teorii dzieła literackiego, rodza­ jów literackich lub literatury, a drugie — wszelkiego typu badania książki, czaso­ piśm iennictw a, bibliotek. Ujęciami — będę też m ówił o „podejściach" lub „pers­ pektywach” — które wykluczają się nawzajem w tym sensie, że jedno nie zostaw ia żadnego m iejsca dla drugiego; zresztą każde zadaje inne pytania i porusza się w in­ nej rzeczywistości. Pierwsze — wśród znaków, znaczeń i struktur; drugie — wśród rzeczy, działań i ciągów czasowych. Pierw sze będę odtąd określał m ianem „ujęcia sem iotycznego”, drugie m ianem „ujęcia pragm atycznego” (od greckiego odp o­ w iednika słowa „rzecz”). O ba w spółw ystępują od pierw szych dziesięcioleci XX wieku nie tylko w badaniach literackich, ale w e wszystkich niemal dziedzinach humanistyki.

Tak więc w wiedzy o sztukach plastycznych mamy z jednej strony ikonologię, która czyta dzieła sztuki, by w ydobyć na jaw ich znaczenia, z drugiej zaś — naj­ różniejsze badania, dla których te sam e dzieła są głównie, jeśli nie wyłącznie, przedm iotami widzialnym i: wytworam i w każdym przypadku indyw idualnej ręki lub indyw idualnego oka; zestawam i określonych m ateriałów , o określonych rozmiarach; zastosow aniam i rozm aitych technik; towaram i krążącym i na rynku. W wiedzy o wierzeniach magicznych, religijnych lub ideologicznych oraz o doktry­ nach filozoficznych, teologicznych, politycznych, społecznych, praw nych, eko­ nom icznych itp. spotykam y z jednej strony tzw. historię idei, którą, zw łaszcza w pewnych odmianach, interesują wyłącznie byty idealne, z drugiej zaś — badania nad zachowaniami jednostkowym i i zbiorowymi, organizacjami, instytucjami, które są w jakim ś zakresie przedm iotam i widzialnym i i które działają w realnym czasie historycznym , i w przestrzeni zarazem fizycznej i społecznej. Podobnie dzieje się rów nież w wiedzy o nauce.

(5)

Nie wyczerpuje to, rzecz jasna, wielości ujęć, jakie spotyka się w publikacjach na temat tych dziedzin, gdyż są wśród nich i takie, które trwają z niewielkim i zm ia­ nam i od ubiegłego stulecia; będzie o nich jeszcze mowa. G łów na linia podziału przeciw staw ia jednak w e współczesnej hum anistyce ujęcie sem iotyczne ujęciu pragmatycznem u. Do tej dw oistości przyzwyczajono się tak dalece, że nikt ju ż jej nie zauważa. Jeśli od lat dwudziestych do lat sześćdziesiątych naszego wieku rzecz­ nicy ujęcia sem iotycznego walczyli o zapewnienie mu naprzód prawa obyw a­ telstwa, a później — pozycji dominującej, mnożąc polemiki, deklaracje i program y, to od dwóch z górą dziesięcioleci zapanow ała na tym obszarze pokojow a k o ­ egzystencja. Jedni ujmują badane przez siebie przedmioty w kategorie semiotyczne, drudzy — w kategorie pragm atyczne, trzeci beztrosko, gdyż najczęściej bez­ wiednie, stosują naprzem iennie oba te podejścia, przechodząc od jednego do dru­ giego tak, jak gdyby nie w ykluczały się one nawzajem. Jeszcze inni próbują, nie­ kiedy z dobrym skutkiem , znaleźć jakąś jednolitą perspektyw ę, poniew aż jednak nie uzasadniają jej teoretycznie, więc nie odróżnia się ich od tych, którzy nie­ prawomocnie łączą obie. Nieco zamieszania w noszą tylko ci, którzy odrzucają p o ­ społu w szystkie te stanowiska, uważają bowiem , że każde z nich produkuje fikcje i że rzekom e argum enty przytaczane, by uzasadnić w ypow iadane twierdzenia, są wyłącznie chwytami retorycznymi stosowanymi, by narzucić publiczności poglądy skażone w każdym przypadku nieuleczalną dowolnością.

II. S em iofory i inn e p rz ed m io ty w idzialne

W róćmy do dzieła literackiego i do książki. Ale teraz spójrzm y na nie inaczej. Zauważmy mianowicie, że tym, czego pospolicie dośw iadczam y, nie jest ani samo tylko czyste znaczenie, ani sam tylko przedm iot w idzialny. Jest nim książka jako nośnik dzieła literackiego, a dokładniej — jako połączenie znaków, z których to dzieło odczytujem y, na przykład: liter alfabetu łacińskiego zestaw ionych zgodnie z regułam i określonego języka — oraz nośnika tych znaków: kart papieru skle­ jon ych lub zszytych pod w spólną okładką. Kart zadrukow anych i sklejonych lub zszytych po to, by ktoś przeczytał je w przepisanej przez nie kolejności i w okreś­ lony sposób. Innymi słowy po to, by być programem dla kom petentnego czytelnika. K siążka w takim rozum ieniu nie jest już tylko przedm iotem widzialnym , o d ­ syła bow iem do czytelnika, który jest wobec niej zewnętrzny, i do niewidzialnego znaczenia, które m oże on w ydobyć z zawartych w niej znaków. Ale dzieło lite­ rackie ze swej strony nie jest ju ż tylko bytem idealnym , istnieje bow iem realiter w umyśle czytelnika: gdy czyta on ze zrozumieniem książkę, program uje ona w ja ­ kim ś zakresie, zależnym od jej treści, od jego nastaw ienia, od okoliczności, jego stany wewnętrzne, jego wypowiedzi na jej tem at, a niekiedy naw et jego za­ chow ania. Z tej perspektyw y książka jest semioforem: przedm iotem widzialnym wyposażonym w znaczenie.

Bycie sem ioforem nie jest jednak stanem danym książce raz i na zawsze. Jest funkcją; którą spełnia ona wtedy tylko, gdy zajm uje się w obec niej określoną po­ stawę: gdy czyta się ją lub ogląda, a przynajm niej um ieszcza w bibliotece czy na półce księgam i lub antykwaif atu. Czyni z niej bow iem sem iofor rów nież ten, kto przechow uje ją jak o książkę właśnie, choć nie potrafi jej odczytać. I ten, kto każe

(6)

JA K U PR A W IA Ć H IST O R IĘ K U LTU R Y 5

ją spalić, bo uważa, że m oże ona wywrzeć szkodliw y w pływ na czytelników albo dlatego, że chce zniszczyć piśm iennictwo jakiejś grupy, poniew aż chce zniszczyć ją samą. G dy natom iast podpiera się książką chw iejący się m ebel albo zużyw a ją jako paliw o, przestaje ona być aktualnie sem ioforem i staje się po prostu rzeczą; pojęcie to zostanie w yjaśnione dalej. Sam wygląd książki sugeruje w praw dzie, że wytw orzono ją po to, by była czytana lub oglądana. N ie w ystarcza to jedn ak do aktualnego uznania jej za semiofor, o ile nie m a kogoś, kto by umiał rozpoznać ją jako zdolną do pełnienia tej funkcji.

To, co zostało teraz powiedziane o książce, daje się zastosow ać do wielu in­ nych przedmiotów. Aby sporządzić ich inwentarz, zacznijmy od wydawnictw perio­ dycznych, gazet, druków urzędowych i ulotnych, ogłoszeń, m aszynopisów , ręko­ pisów, zapisów nutow ych, cyfrowych, stenograficznych, inskrypcji i wszelkich napisów: tablic z nazwam i ulic czy instytucji, reklam świetlnych, etykietek, metek z informacjami o towarach, podpisów pod obrazami, zdjęciami, eksponatami. Znaki są tu tożsam e z pism em , a ich nośnikiem jest przeważnie papier; rzadziej metal, kam ień, tkanina, szkło lub tworzywo sztuczne. Ze względu na charakter znaków wszystkie te semiofory — określę je mianem tekstów — są zatem podobne do ksią­ żek. Pod innymi względami tworzą one jednak zestaw bardzo różnorodny; widać to, gdy bierze się pod uw agę nośniki znaków, a jeszcze bardziej — gdy rozpatruje się znaczenia.

Przejdźm y do obrazów — m alowanych, haftow anych, tkanych, układanych, komponowanych z ludzi, roślin, zabudowań — oraz do rysunków, rycin, fotografii, map, planów, makiet, modeli, rzeźb, instalacji. W szystkim tym sem ioforom łącznie nadam nazw ę przedstawień. Ich zasadnicza odrębność w stosunku do tekstów po­ lega na tym , że znaki nie są tu tożsam e z pismem. Są to bow iem znaki ikoniczne: odcienie czerni i bieli, barwy, linie, pow ierzchnie i bryły — oraz stosunki usta­ naw iane m iędzy nimi. Są to przypadłości fakturowe: gładkość lub szorstkość, po­ łysk lub m atowość, przezroczystość lub mętność... Są to niekiedy również rozmary. Nośniki wszystkich tych znaków są bardzo różne; nie m a chyba tw orzyw a, którego by nie użyto w takiej roli. Bardzo różne są też stosunki m iędzy znakami a ich noś­ nikami. O gólnie rzecz biorąc, zależność pierwszych od drugich jest tu o wiele więk­ sza niż w przypadku tekstów.

Każde przedstaw ienie pokazuje coś, co samo przez się jest niew idzialne bądź tylko tu i teraz, bądź zaw sze i wszędzie, i co nieuchronnie należy do przeszłości, choćby sytuow ano je skądinąd w rzeczywistości transcendentnej. Przyszłość nie m oże być przedm iotem przedstawień; te z nich, które rzekom o ją unaoczniają, utrw alają tylko ju ż dośw iadczone wizje. Znam y jedn ak sem iofory, które odsyłają w przyszłość i które łączą na papierze i m etalu znaki ikoniczne z pism em . Są to banknoty i monety, których właściwym znaczeniem jest to w szystko, co m ożna za nie nabyć. W raz z kartami kredytowymi i czekami, należą one do szczególnej kate­ gorii semioforów, którą z braku lepszej nazwy określę jako zaw ierającą substytuty dóbr i do której należały w innych społeczeństw ach lub epokach sztabki złota lub srebra, m uszle, bydło, tkaniny, ceram ika, itp.

Substytuty dóbr pozostają w bliskim zw iązku z inną kategorią sem ioforów , którą są odznaki umieszczane na budynkach, ubiorach lub rzeczach, bądź zgoła na ciele ludzkim , ja k to się dzieje w przypadku strojów, klejnotów , biżuterii, m alo­ w ideł, tatuaży, blizn i okaleczeń rytualnych, zm ian kosm etycznych oraz

(7)

odpo-wiednio zabarwionego, ułożonego lub przyciętego uwłosienia. W szystkie odznaki również posługują się znakami ikonicznymi i przypadłościami fakturowymi; zdarza im się nawet używać pisma. Odsyłają jednak nie do przeszłości czy do przyszłości, ale do niew idzialnych znam ion jednostki, której ciało jest ich nośnikiem : do jej przynależności grupowej — etnicznej, wyznaniowej, zawodowej — do jej m iejsca w hierarchii społecznej, niekiedy też do pewnych cech osobowych. Jak z tego w i­ dać, semioforami są nie tylko przedmioty nieożywione. Bywają nimi rów nież zw ie­ rzęta, a zawsze są nim i ludzie, gdyż nawet wtedy, gdy nie noszą żadnych odznak, ich rysy twarzy, postawa, wygląd rąk, sposób mówienia i poruszania się — uchodzą za świadectwa ich przynależności i ich pozycji hierarchicznej.

Odeszliśmy już dość daleko od książek. Ale semiofory, o których mowa, ciągle jeszcze pozostają do nich podobne, ponieważ w szystkie w ym ienione dotąd znaki, w idoczne dla nieuzbrojonego oka, są fizycznym i zm ianam i powierzchni lub brył spowodowanymi rozmyślnie, w celu zwrócenia uwagi odbiorcy na coś niew idzial­ nego i zaprogramowania przeto w pożądany sposób jego stanów wewnętrznych lub zachowań. Pomijam tu, gwoli zwięzłości, wszystkie sem iofory ulotne, postrzegane przez zm ysły inne niż wzrok: dźwięki mowy, m uzykę, sygnalizację akustyczną, sm aki i ich połączenia, właściwości organoleptyczne napojów i potraw. Istnieją jed n ak przedm ioty widzialne, które są semioforami nie dlatego, że zostały z roz­ mysłem fizycznie zmienione, ale dlatego, że taką funkcję nadano im w inny sposób. By wyjaśnić tę sprawę, trzeba jednak umieścić semiofory wśród ogółu przedmiotów widzialnych.

W yczerpująca klasyfikacja tych przedm iotów złożona z niewielkiej liczby rubryk zdaje się, zw ażywszy ich różnorodność, z góry skazana na niepowodzenie. B yłoby tak zaiste, gdybyśm y byli skazani na kryteria m orfologiczne lub m a­ teriałowe. W szystko upraszcza się jednak, gdy odw ołujem y się do funkcji peł­ nionych przez przedmioty, tj. do użytków, jakie czynią z nich społeczeństw a ludz­ kie. W pierwszej rubryce możem y wtedy umieścić to wszystko, co społeczeństw a traktują tak, jak gdyby było im dane, i co bądź spożyw ają w postaci ju ż gotowej, bądź przetwarzają. Przedmioty takie określę m ianem ciał, a ich całokształt m ianem przyrody; należy do nich, rzecz jasna rów nież ciało ludzkie w tej m ierze, w jakiej traktowane jest jako jej część. Druga rubryka obejm uje rzeczy: przedmioty używane do zm ieniania czy przem ieszczania ciał lub innych rzeczy, bądź do ochrony przed zagrożeniam i zew nętrznym i, w tym — obrony przed agresją, bądź wreszcie do bezpośredniego spożycia. Rzeczy, wśród których są również ciała ożywione, w tym — ciało ludzkie, nieuchronnie podlegają zużyciu, tracą zdolność pełnienia swych funkcji i stają się odpadam i, co wyraża się w tym, że przestają podlegać jak iej­ kolw iek ochronie. Jeśli ciało ludzkie podlega jej po śm ierci, to nie dlatego, że jest ciałem właśnie, ani dlatego, że bywa rzeczą, ale dlatego, że jest na ogół traktowane jak o sem iofor i że należy również do innej rubryki, przy której trzeba się chw ilę zatrzymać.

Jej składnikami są pieczęcie, sygnety, pędzle, rylce, pióra, ołówki, m aszyny do pisania i liczenia, m aszyny drukarskie, aparaty fotograficzne, telegrafy, telefony, fonografy, gramofony, magnetofony, kamery, nadajniki i anteny, odbiorniki radio­ we i telewizyjne, kopiarki, teleksy, m agnetow idy, kom putery, faksy. Są też nimi zegary, wagi, pręty m iernipze, kom pasy i wszelkie przyrządy obserw acyjne i po­ miarowe. W szystkie one są semioforami, gdyż składają się z nośników i ze znaków.

(8)

JAK U PR A W IA Ć H IST O R IĘ K U LTU R Y 7

Ale jest to w ich przypadku drugorzędne, jak drugorzędne w przypadku m aszyny jest to, że ma na sobie znak fabryczny, co rów nież czyni z niej semiofor.

Pierw otną funkcją wszystkich w ym ienionych teraz przedm iotów jest bowiem nie to, że są w yposażone w znaczenia, ale to że w ytw arzają lub przekazują znaki bądź też znaki z ich nośnikam i, czyli sem iofory; niektóre przekształcają też nie­ widzialne zmiany właściwości fizycznych w znaki postrzegalne zm ysłowo. U m ów ­ my się, że odtąd będą one określane m ianem mediów.

M edia, jak rzeczy, zużywają się, tracą zdolność pełnienia swych funkcji i stają się odpadami. Jedne i drugie stają się nim i rów nież dlatego, że w ypierane są przez nowe przedmioty odpowiadające na podobne zapotrzebowanie. N iszczeją też, choć znacznie w olniej, sem iofory, gdy nie są chronione. Ale w ich przypadku zachodzi nadto inny proces: utrata znaczenia w następstwie zmiany upodobań, zainteresowań lub w ierzeń, co starcza, by ongiś cenny przedm iot stał się odpadem . O dpady sta­ now ią zatem ostatnią klasę przedm iotów w idzialnych, którą m usim y wziąć pod uwagę. Ich określenie jest czysto negatywne: nie są ciałami, rzeczami, semioforami, czy mediami, nie pełnią żadnej funkcji, i nie mają żadnej wartości. Niem niej przeto nie sposób ich pominąć, gdy m owa o funkcjonow aniu społeczeństw ludzkich, które muszą się ich pozbyw ać, i gdy m owa o przyrodzie, którą zanieczyszczają.

W róćm y teraz do sem ioforów, by stwierdzić, że m oże znaleźć się wśród nich dow olny przedm iot widzialny: każde ciało, każda rzecz, każde m edium i każdy odpad — pod warunkiem poddania go dwóm zabiegom. Pierwszym jest wyłączenie go z przyrody bądź z procesu użytkowania. D rugim — um ieszczenie go tak, by mógł być oglądany, przy równoczesnym otoczeniu go opieką i ochroną, które mają maksymalnie spowolnić rozkładowe działanie czynników fizykochem icznych oraz uniemożliwić kradzież i zniszczenie powodowane przez ludzi. Innymi słowy dekon- tekstualizacja, nieodłączna od zmiany funkcji, i ekspozycja czynią z dow olnego przedmiotu semiofor, którym pozostaje on tak długo, jak długo jest eksponow any.

D zieje się tak dlatego, że um ieszczenie dow olnego przedm iotu w gablocie za szkłem, w album ie, w zielniku, na postum encie, zaw ieszenie go na ścianie lub na suficie, odgrodzenie sztachetam i, barierką, sznurem lub kratą, narysow anie przed nim linii, której nie w olno przekraczać, postaw ienie przy nim strażnika lub napisu z zakazem zbliżania się, a zw łaszcza dotykania — w szystko to narzuca osobom , które znajdują się opodal, postawę widzów , skłania je do spojrzenia na ten przed­ miot i do zatrzym ania na nim wzroku. Często przyczynia się do tego cała oprawa, która m a zw rócić nań uwagę, pokazać, że obcow anie z nim zm ienia tego, kto się weń w patruje, gdyż w zbogaca go o coś, czego inaczej byłby pozbawiony.

Św iadczy o tym wystrój budynku czy wnętrza, w którym ów przedm iot się znajduje, m ebla, w którym jest wystawiony, ramy, która go otacza, czy podstawy, na której spoczywa. Świadczą też o tym ustne lub pisemne kom entarze, w jak ie jest zaopatrzony. Świadczy o tym wreszcie — a m oże nawet przede wszystkim — opie­ ka, jak a go otacza, choć jest przecież całkow icie bezużyteczny, gdyż użyteczne są tylko ciała, rzeczy i media. Jest ona w idom ą oznaką wysokiej wartości, której nie m oże on zaw dzięczać swym zw iązkom z przedm iotam i widzialnym i; musi być zatem zw iązany z czymś, co niewidzialne. Tak oto za sprawą dekontekstualizacji i ekspozycji dow olny przedm iot widzialny okazuje się wyposażony w znaczenie, a jego właściwości stają się znakami, choćby nie zawdzięczały niczego rozm yślnej interwencji człowieka. Stają się nimi tym łatwiej, im bardziej w yróżniają ten przed­

(9)

miot od innych, im bardziej są niezw ykłe, uderzające, dziwne. Sem iofory należące do tej kategorii będę określał m ianem eksponatów . Przeistoczenie, którego są w ytw oram i, następuje w naszym społeczeństwie głów nie w kolekcjach i w muzeach. Gdzie indziej dokonyw ało się w grobach, św iątyniach, skarbcach i pała­ cach.

W idać teraz, m am nadzieję, że pojęcie sem ioforu nie jest w prow adzone po to tylko, by w ydłużyć listę neologizmów. Gdy zastanaw iam y się nad tym, co m ają w spólnego przedm ioty tak różne pod względem w yglądu i tworzywa, jak teksty, obrazy, substytuty dóbr, odznaki i eksponaty, dochodzim y do w niosku, że każdy składa się z jakiegoś nośnika i ze znaków, że każdy m a stronę rzeczow ą i stronę znakow ą, że — innym i słowy — w szystkie są przedm iotam i widzialnym i w y­ posażonym i w znaczenia. Słowo sem iofor próbuje uchw ycić właśnie to, co im w spólne, próbuje narzucić widzenie ich jako różnych realizacji tej samej funkcji i nadać tej funkcji nazwę. Stąd konieczność opisania rów nież innych funkcji, jakie m ogą pełnić przedm ioty widzialne, i wprow adzenia, by je oazywać, innych ter­ minów. Jak się zaraz okaże, wszystko to ma służyć uzasadnieniu historii kultury, a zw łaszcza pewnej propozycji uprawiania jej.

III. S p ó r o pojęcie k u ltu ry

Do połowy XIX w ieku kulturę utożsam iano z kulturą duchową: z ogółem wytworów umysłu ludzkiego czy ludzkiej psychiki; pojęcia te nie są równoznaczne, ale nie mogę tu w nie wnikać. Zresztą obie perspektywy, spirytualistyczna i psycho- logistyczna, zakładają pospołu, że każdy taki w ytw ór jest dziełem, które m a swego jednostkow ego autora i jest unikalne, jak on, nadto zaś odznacza się bezinte­ resownością, brakiem jakiejkolw iek użyteczności, a jak o spełnienie zam ysłu sw o­ bodnie pow ziętego przez swego autora, jest zaprzeczeniem wszelkiego zew nętrz­ nego determ inizm u. Postać widzialna nadana dziełu jest z tej perspektyw y czym ś drugorzędnym ; ważny jest tylko zamysł, który się w nim ucieleśnia. Zrozum ienie dzieła polega zatem na odnalezieniu zamysłu jego autora, co odbiorca osiąga od­ twarzając ten zamysł w sobie. W łaściwą m etodą badania kultury jest hermeneutyka, a przedm iotam i w yróżnionym i, gdyż postać w idzialna dzieł zdaje się być w nich najmniej istotna, są teksty, zw łaszcza literackie i filozoficzne. W zorcow y historyk kultury jest przede w szystkim , jeśli nie wyłącznie, filologiem.

Stanowisku temu przeciwstawia się od drugiej połowy ubiegłego stulecia prag­ m atyczne ujęcie kultury, które utożsam ia ją z kulturą m aterialną; sam ten zwrot pojawia się jednak dopiero w latach dwudziestych naszego wieku. Kulturę material­ ną składają w szystkie wytwory rąk ludzkich, produkow ane przez m asy i w skali m asowej, i służące zaspokojeniu potrzeb cielesnych. Podlegają więc one determ i- nizmowi, którego podłoże — dziedzictwo biologiczne? środowisko geograficzne? ustrój społeczny? — pozostaje, podobnie jak jego zasięg, przedm iotem dyskusji. Z tej perspektywy w centrum uwagi znajduje się postać w idzialna w ytw orów ludz­ kich, ich zróżnicow anie i rozrzut przestrzenny, które trzeba w ytłum aczyć, w nio­ skując ze zgrom adzonych danych o sposobach i w arunkach produkcji oraz o re ­ gułach wymiany i zawłaszczania dóbr materialnych. Dziedzinami w yróżnionym i są technika i gospodarka, gdzie odsłania się najwyraźniej zdeterm inowanie człowieka.

(10)

JA K U PR A W IA Ć H IST O R IĘ K ULTU RY 9

Właściwą m etodą badania kultury jest statystyka. A wzorcowym historykiem kul­ tury jest ten, kto uprawia archeologię pradziejową lub etniczną— w odróżnieniu od archeologii klasycznej — antropologię jako badanie uposażenia rzeczow ego społe­ czeństw pierw otnych, ekonom ię.

Nie brakowało, rzecz jasna, prób podważania ujęcia spirytualistyczno-psycho- logistycznego na jeg o własnym terenie, w ykazyw ania, że również filozofia, lite­ ratura i sztuka podlegają determ inizm owi. Ani prób kwestionow ania perspektyw y pragmatycznej, w ykazyw ania, że technika, a naw et gospodarka, są zależne od zja­ wisk duchow ych czy od psychologii jednostek. Spory te, choć przyczyniły się do postępów w iedzy, nie doprow adziły jednak do zanegow ania zasadności przeci­ w ieństw pojęciow ych w budow anych w sam ą podstaw ę w ykluczających się per­ spektyw spirytualistyczno-psychologistycznej i pragm atycznej. D okonało się to dopiero za spraw ą sem iotycznego ujęcia kultury, które doszło do głosu w latach dwudziestych naszego wieku.

Odrzuca ono przede wszystkim założenie, jakoby podział zjawisk na duchow e (czy psychiczne) i cielesne (czy fizyczne), który zaw iera się implicite w przeciw ­ stawieniu kultury m aterialnej kulturze duchow ej, był zarazem wyczerpujący i roz­ łączny, tj. taki, że każde zjawisko należy albo do jednej z tych dziedzin, albo do drugiej. Ujęcie sem iotyczne dowodzi bowiem , że język jest zarazem um ysłow y i zmysłowy, psychiczny i fizyczny, i że te dwie jeg o strony są równie nierozdzielne, co dwie strony jednej kartki papieru. Odrzuca ono nadto założenie, jakoby w yczer­ pujący i rozłączny był podział zjawisk na jednostkow e i zbiorow e (czy społeczne), gdyż dowodzi, że w języku rów nież te dw ie strony nie dają się odłączyć od siebie. Co więcej, ujęcie semiotyczne odrzuca założenie, jakoby wyczerpujący i rozłączny był podział na zjaw iska, dostępne oglądowi zm ysłow em u, i rzeczy sam e w sobie, pozostające poza jego zasięgiem, a zarazem poza zasięgiem rozumu teoretycznego, skoro intelektow i ludzkiem u nie przysługuje zdolność oglądu. Dowodzi ono bo­ wiem, że język, jako różny od mowy jednostkowej, nie jest ani jednym ani drugim , gdyż jest system em znaków, z których każdy łączy stronę zm ysłow ą i stronę inte­ lektualną w jedn ą całość tak, że nie dają się one rozdzielić inaczej niż umysłowo.

Kultura okazuje się z tej perspektywy obrazem i podobieństw em języka: ogó­ łem system ów znakow ych, a wytwory ludzkie należą do niej, o ile są system am i znaków. Uprzywilejowanym i przedm iotami badań są zatem, obok sam ego języka, zasady klasyfikacji ludzi i przedm iotów wpisane w różnorakie zw yczaje — kuli­ narne np., czy ubraniow e — w życie seksualne, w organizację przestrzenną spo­ łeczeństw ; są też nimi reguły rządzące w ym ianą m atrym onialną i stosunkam i po­ krewieństwa; są nimi wreszcie mity, wierzenia, obrzędy, dzieła literackie. W łaściwą metodą badania kultury jest analiza strukturalna, a w zorcow ym jej badaczem jest lingwista, antropolog kulturowy lub semiolog. Nie jest on jednak historykiem kul­ tury. Jest teoretykiem określonych system ów znakowych. W raz z ujęciem sem io- tycznym do hum anistyki w kracza bow iem teoria, która, jak każda teoria, m usi przede wszystkim być niesprzeczna, co zm u szają do sięgania po język matematyki, gdyż tylko on pozwala na spełnienie tego wymogu. Dla historii nie ma tu właściw ie miejsca, chyba że sprowadza się ją do kom binatoryki uwzględniającej następstw o czasowe.

Uznanie historii kultury za jedyną m ożliw ą postać wiedzy o niej jest zw iązane z nastawieniem spirytualistycznym. Stoi bowiem za nim przyrównanie ludzkości do

(11)

jednostki ludzkiej, która rozw ija się od urodzenia do osiągnięcia dojrzałości — ale do jednostki nieśm iertelnej, nieskończonej, takiej, że jej dojrzałość trwać będzie w iecznie, przy czym nigdy nie przestanie się ona rozw ijać, właściwe jest jej b o ­ wiem niezbyw alne dążenie ku doskonałości. Takie jest najprostsze określenie d u ­ cha, którego ucieleśnieniem ma być ludzkość i który jest zarazem substratem i tw órcą dziejów. Substratem , gdyż em piryczne jednostki i zbiorow ości, których czyny i dzieła je w ypełniają, są tylko jego uzew nętrznieniam i, jego przejawami widzialnym i; twórcą, gdyż ich następow anie po sobie, nie byle jakie, ale w okreś­ lonym porządku, jest następstwem jego teleologicznego ukierunkow ania, imma- nentnego mu dążenia do prawdy, dobra i piękna.

R adykalny psychologizm i radykalny m aterializm — skrajna odm iana nasta­ w ienia pragm atycznego— musiały, rzecz jasna, odrzucić utożsam ienie ludzkości z jednostką wraz ze wszystkimi jego konsekwencjami. Przekonanie, że historia jest jed y n ą m ożliw ą — ew entualnie obok psychologii — postacią wiedzy o kulturze, mogły one jednak uzasadnić ideą ewolucji gatunków biologicznych, a więc również — gatunku ludzkiego. Substratem dziejów okazuje się w tym przypadku życie, którego widzialnymi postaciami są empiryczne jednostki i zbiorow ości, a ich tw ór­ cą — w łaściw e życiu dążenie do zapew nienia sukcesu istotom najlepiej przy­ stosowanym do jego wymagań, zdolnym wygrać walkę o dobra zapewniające prze­ trw anie lub wręcz zdobyć panow anie nad innymi. Bardziej um iarkow ane wersje nastaw ienia psychologistycznego i pragm atycznego m ogły zapożyczyć od spiry- tualizm u idee ludzkości, która rozwija się w określonym kierunku, dyktow anym koniecznościam i życia lub prawami przyrody, co w ystarczało, by uzasadnić prze­ konanie, że historia jest je d y n ą — lub jedyną obok psychologii — postacią wiedzy 0 kulturze.

Tak więc w obrębie każdego z tych stanowisk pierw sze pytanie, jak ie należy zadać badanem u przedm iotow i — w ydarzeniu, osobie, dziełu czy instytucji — dotyczy jego genezy: z jednej strony czynników , których jest wytworem , i spo­ sobów, w jakie został powołany do istnienia; z drugiej — um iejscow ienia w histo­ rii, przynależności do takiego albo innego stadium rozwoju ludzkości. Stanowisko sem iotyczne zm usza do innego podeścia, ponieważ nie uznaje żadnego substratu zm ian takiego, jak duch, życie, ludzkość czy ich odpowiedniki. W tej mierze, w jakiej istnieją dlań tylko znaki, jedyną rzeczywistością są dlań stosunki, znak nie jest bowiem niczym innym, jak ogółem różnic, jakie zachodzą między nim a innymi znakam i. Pytanie o genezę traci więc swój prym at, czy zgoła swą stosowność, na rzecz pytania o strukturę, czyli o system stosunków im m anentnych badanem u przedm iotow i. W raz z tym historia ustępuje m iejsca teorii.

W ażniejsze jednak jest tu dla nas co innego. To m ianowicie, że skupienie uwagi na strukturze prowadzi do usunięcia na m argines lub w ręcz do w ykluczenia z kwestionariusza badawczego pytania o to, jak stosunki czyli znaki m ają się do ich nośników. Pytanie to było obecne w językoznaw stw ie jako dotyczące stosunku fonologii do fonetyki. Ale w ogólności nie ma dla niego miejsca, jak nie m a go dla sam ych nośników znaków w semiotycznej ontologii, która uznaje tylko stosunki 1 system y stosunków. Stąd ograniczoność podejścia sem iotycznego i jego niepeł- ność, gdy badany przedmiot nie daje się sprowadzić do jego strony znakowej i gdy trzeba w prow adzać przez podw órze w yrzucone frontowymi drzwiam i nośniki znaków, jak to się dzieje w przypadku dzieł plastyki i architektury, czy wszystkich

(12)

JAK U PR A W IA Ć H ISTOR IĘ K ULTURY 11

semioforów, gdzie nośnikiem jest ciało ludzkie. Stąd uprzyw ilejow anie języka i tekstów, gdzie problem nośników w ydaje się — bezzasadnie — nieważny, co tworzy pozór pokrew ieństw a między sem iotycznym ujęciem kultury a ujęciem spirytualistycznym , gdyż przeciwstaw ia oba ujęcia pragm atycznem u. Tam te zaj­ mują się znakam i bez nośników; to — nośnikam i bez znaków, co ilustruje za­ rysow any na w stępie kontrast między dziełem literackim a książką jak o przed­ miotem widzialnym .

IV. P ro p o zy c je

Proszę wybaczyć wprow adzenie w tym m iejscu nuty osobistej. O dkrycie w dziełach d e S a u s s u r e ’ a, T r u b e c k o j a i J a k o b s o n a, for- malistów rosyjskich, a zw łaszcza L é v i - S t r a u s s a, sem iotycznego ujęcia kultury — czyli, jak się mówiło, strukturalizm u — było dla m nie, ja k dla wielu m oich rów ieśników , jednym z najważniejszych przeżyć intelektualnych w życiu. W m oim przypadku jego wpływ okazał się trwały. Nadal uważam , że pojaw ienie się tego ujęcia kultury otworzyło nową epokę historii humanistyki i że w szelkie po­ wroty do poprzedzających je ujęć i właściwej im problematyki są tylko regresem — i niczym więcej. Trzydzieści pięć lat, jakie m inęły od czasu, gdy entuzjastycznie przyswajałem sobie reguły ujęcia sem iotycznego, utwierdziły mnie jednak w prze­ konaniu, które kiełkow ało ju ż wtedy, choć nie um iałem go jeszcze jasn o wyrazić,

i z jeśli badanie kultury ma umożliwić zrozum ienie przedm iotów danych jed n o ­

stkom ludzkim w doświadczeniu, to musi przezwyciężyć przeciwieństwo m iędzy ujęciem sem iotycznym a ujęciem pragm atycznym .

D ośw iadczenie udostępnia nam bow iem nie abstrakcje, którym i są znaki i systemy znaków , ale przedm ioty widzialne, a w śród nich — sem iofory. Jak w przypadku wszystkich przedm iotów w idzialnych, tak i w tym , zacząć trzeba zawsze od wnikliwego oglądu badanych egzem plarzy oraz od ustalenia, ja k są one rozmieszczone w przestrzeni geograficznej i społecznej. Naprzód w idzialne, potem niewidzialne. Naprzód forma, potem funkcja. N aprzód teraźniejszość, potem prze­ szłość. Nie naw ołuję do ograniczenia zasięgu lektur. Ilekolw iek czytam y i tak za­ wsze czytamy za mało. Ale pierwszą i podstaw ow ą um iejętnością badacza kultury pow inna być um iejętność widzenia i wiernego opisyw ania oglądanych przed­ miotów.

T ak więc — naprzód opis, a potem teoria i historia. Do teorii należy przede wszystkim ogólny problem stosunków strony znakowej i strony rzeczow ej, które w pewnym zakresie — różnym w przypadku różnych typów semioforów — warun­ kują się nawzajem. Należy do niego dalej problem miejsca semioforów wśród ogółu przedm iotów w idzialnych i odgryw anej przez nie roli. Należy do niego rów nież cała problem atyka stosunków między przedm iotam i, zw łaszcza tym i, które są w y­ tworzone jako semiofory, a ich odbiorcami, stosunków , w których toku aktualizują się funkcje przedm iotów i konstytuują ich znaczenia. I należy do niego wreszcie problem stosunków między sem ioforami a tym , co niew idzialne, stosunków , któ­ rych uznanie przez odbiorców za rzeczyw iste czyni z dow olnego przedm iotu w idzialnego w łaśnie sem iofor i których określenie rów now ażne jest nadaniu mu takiego a nie innego znaczenia.

(13)

A le sem iofory tym m.in. różnią się od znaków i system ów znakow ych, że w ich przypadku koniecznym dopełnieniem teorii jest historia. Nie iżby odsyłały do jakiegoś metafizycznego substratu ciągłości, ale dlatego, że jako widzialne, a więc rozciągłe i uczasow ione, przekształcają się, niszczą, zm ieniają swe funkcje i zna­ czenia pozostając nadal sem ioforam i, albo zgoła przestają nimi być, wypadają z obiegu i są używ ane jako rzeczy bądź w yrzucone jako odpady. Każdy z nich ma swój tor w czasie, a niekiedy rów nież w przestrzeni, przy czym ten tor odciska się na jego wyglądzie lub pozostaw ia ślady w pamięci ludzkiej bądź w innych semio- forach, i współtworzy przeto jego znaczenie. Traktow anie znaczenia danego se- m ioforu jak gdyby było się pierwszym , kto w ydobyw a je na jaw , z pom inięciem całej jego przeszłości, jest kreowaniem fikcji, chyba że ma się do czynienia z czymś zupełnie nowym, co zdarza się, ale rzadko.

Historyczność właściwa jest nie tylko poszczególnym semioforom lecz również całym ich kategoriom takim , jak teksty, przedstawienia, substytuty dóbr, odznaki i eksponaty. Zm ienia się bow iem skład każdej z nich, zm ieniają się znaczenia, w jak ie są w yposażone, zm ieniają się kryteria porządkow ania ich składników tak, by układały się w hierarchie i m iejsca zajm owane w jej obrębie. Zm ienia się także sama liczba kategorii, gdyż jedne tworzą się, podczas gdy inne zanikają. Zm ieniają się ich stosunki: zarówno w zajem ne zależności, jak m iejsca zajm ow ane w hierar­ chii, którą tworzą pospołu i która jako całość też nie jest niczym stałym. Zm ieniają się role, jakie każda z nich pełni.

Historyczność właściw a jest nadto ogółowi sem ioforów, ich stosunkom z cia­ łami, rzeczam i, m ediam i i odpadam i, ich roli pośredników m iędzy ludźmi a świa­ tem widzialnym , z jednej, i różnymi odm ianam i tego, co niew idzialne, z drugiej strony, ich miejscu w produkcji, wym ianie i spożyciu, w niszczeniu i odtwarzaniu, w poznawaniu, w ielbieniu, błaganiu. W łaściwa jest rów nież ciałom , rzeczom , m e­ diom i odpadom , do których stosuje się to wszystko, co zostało tu pow iedziane o sem ioforach: każdy przedm iot przebywa swą drogę w czasie, a każda kategoria przedmiotów podlega zmianom, podobnie jak hierarchia, której wszystkie są skład­ nikami.

W ystarczy przeprow adzić cięcie synchroniczne przez ogół przedm iotów widzialnych obecnych w naszym społeczeństwie, by okazało się, że w tym samym czasie, a często rów nież na tych samych obszarach, w spółistnieją ze sobą przed­ mioty, które nie m ogły były powstać rów nocześnie, o czym świadczy ich wygląd, częstość ich występowania, miejsca, gdzie się znajdują, role, jakie pełnią. Obraz od­ słaniany przez takie cięcie m ożna zatem porównać z przekrojem geologicznym , ukazuje on bowiem różne warstwy, z tym tylko, że ich układ pionowy — im dalej od powierzchni, tym, przy pewnych dodatkow ych założeniach, warstwa starsza — zastępuje tu rozm ieszczenie poziome: im dalej od centrów innowacji, tym więcej przedm iotów , które w tych centrach ju ż wyszły z obiegu, zm ieniły funkcje albo znaczenia, bądź zgoła stały się odpadami. Historia jest, jak z tegp widać, w pisana w teraźniejszość, jak w pisana jest w postać dow olnego przedm iotu.

O kreślenie przedm iotów nie w sposób substancjalny lecz w sposób funkcjo­ nalny sprawia, że żaden nie jest na zawsze przypisany do tej kategorii, do której należy z tytułu swej genezy. W praw dzie przechodzenie z jednej kategorii do innej nie jest całkiem dowolne, gdyż żaden przedmiot nie m oże stać się ciałem, a i funkc­ ja medium wym aga pewnych właściwości fizycznych, ale każdy przedmiot

(14)

widział-JA K U PR A W IA Ć H IST O R IĘ K ULTU RY 13

ny może się stać sem ioforem i niemal każdy — rzeczą. W ynika z tego, że przed­ miotów nie podobna rozpatrywać w oderwaniu od ludzi, którzy posługując się nimi, nadają im przeto ich funkcje, a w przypadku semioforów — również znaczenia. Ale w ynika z tego również, że ludzi i ich zachowań niepodobna rozpatryw ać w oder­ waniu od przedm iotów , którym i się posługują i które w spółokreślają ich m iejsca w hierarchii społecznej, pełnione przez nich role oraz ich tożsam ość. H istoria kul­ tury, skoro skupia swą uwagę na sem ioforach, musi w yróżniać w torze, jaki prze­ biegają one w czasie, nie ich genezę ale ich odbiór, gdyż wtedy właśnie zyskują one funkcje i znaczenia.

*

Historia kultury jest przede wszystkim historią semioforów, a dokładniej — ich strony znakowej. Nie m oże ona jednak na tym poprzestać. N ie tylko dlatego, że musi badać stronę znakową semioforów w związku z ich stroną rzeczową. R ów nież dlatego, że nieodłączne od ludzi, semiofory są rów nie nieodłączne od ciał, rzeczy, mediów i odpadów. W spółczesna historia kultury zajm uje się tym wszystkim . Inte­ resuje ją ogół przedm iotów widzialnych i niew idzialnych, które z braku czasu zo­ stały tu pominięte. W łaśnie dlatego, że ożyw ia ją aspiracja do całościow ego ujm o­ wania dziejów, że nie pozostaw ia na zew nątrz ani polityki, ani gospodarki, m oże odgrywać wobec innych dyscyplin historycznych rolę wiodącą. Aż do następnego przełom u, który w prow adzi na jej m iejsce coś innego.

(15)

ARTICLES

K. Pomian — How to deal with the history o f culture

The author describes the way o f uniting two, up to now contradictory, m ethods o f scientific re­ searches devoted to the history o f culture: semiotics (studying ideas) and pragm atism (investigating the material side o f objects).

He indicates that in practice both aspects o f researches are inseparable — any product o f civili­ sation has its material side as well as the ability to express ideas, which are liable to change as time goes.

The author creates a new notion — a semiophore, which refers to the subject that covers certain ideas. H e classifies the semiophores and defines their role amongst the w hole o f the civilisation products.

He regards semiophores as the principal object for the researches on the history o f culture. In order to achieve the best results in the researches he offers the following order o f investigation: the forms o f objects, the ideas (theories) they cover and their history. H e underlines the im portance o f studying the reception o f objects in the society, as the reception explains the way (and its possible changes) in which the particular objects function.

G. K ucharczyk — The conflict between king William and the Kronprinz Frederic with refer­ ence to the new press bill in 1863

In the conflict between the Prussian parliament (Landtag) dominated by the liberals on one hand and the conservative governm ent o f Otto von Bismarck and the monarch on the other one, the suc- cesor to the throne, prince Frederick, supported publicly the liberals. He criticized, first o f all, the restrictions o f the press liberty. In effect his father, the em peror William, criticized him and forbade him to appear in public. T he author o f the article presents the events basing — above all — on the published correspondence o f the m embers o f the Hohenzollern dynasty.

I,. Jaśkiewicz — T he tsarist régim e and the Polish problem at the end o f the 19th and at the beginning o f the 20th century

The article is based on the unknown — up to nowadays — docum ents o f the Russian central authorities, kept in the archives o f Moscow. The author describes the basic aspects o f the Russian policy towards the Polish territories. The principal aim o f this policy was to assimilate these territories into Russia. At the beginning o f the 20th century the authorities agreed to the certain mitigation o f the restrictions concerning the Polish cultural and social life. The Russians expected to develop the collaboration with the Polish social élites. T he change in the policy was the result o f the crisis o f the Russian state, connected among others with the w ar against Japan.

Cytaty

Powiązane dokumenty

delfiny znalazły się bowiem w tym samym czasie i miejscu , co ludzie, którzy brali udział w ciekawym i tajemniczym zdarzeniu.. delfiny znalazły się bowiem w tym samym czasie i miejscu

Włączanie się do ruchu – należy pamiętać, że zawsze podczas tego manewru musimy ustąpić pierwszeństwa przejazdu innym pojazdom znajdującym się na drodze..

Każda taka klasa jest wyznaczona przez pewne drzewo de Bruijna, możemy więc uważać, że λ-termy to tak naprawdę drzewa de Bruijna.. λ-wyrażenia są tylko ich

Zdawać by się mogło, że w naszym coraz bardziej nowoczesnym i ucywilizowanym życiu nie jest już możliwe odkrycie takich miejsc, w których poczucie szacunku dla

Historia filozofii — zgodnie z zamierzeniem Autora — jest połykana przez środowisko humanistyczne, a także przez inteligencję z innych kręgów, kiedy trzeba robić

Rozwiązania należy oddać do piątku 11 stycznia do godziny 14.00 koordynatorowi konkursu panu Jarosławowi Szczepaniakowi lub przesłać na adres jareksz@interia.pl do soboty

U nowszych autorów, „(pod)przestrzeń izotropowa” to taka, której pewien wektor jest izotropowy – co nie odpowiada znaczeniu słowa „izotropowy” (jednorodny we

19 APSz, PWRN, WKiSz, Korespondencja i dzienniki budowy dotyczące budowy pomnika poległych żołnierzy w Siekierkach 1961–1964, sygn.. Odrą /ewidencja poległych, wykonanie