• Nie Znaleziono Wyników

System więzień poprawczych irlandzkich

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "System więzień poprawczych irlandzkich"

Copied!
678
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)

SYSTEM

' . ' i

WIĘZIEŃ POPRAWCZYCH

I R L A N D Z K I C H

przez ANDKZEJA hr ZAMOYSKIEGO.

(6)

2> H 5m

Z D R U K A R N I Z A K Ł A D U N A R Ó D . IM . O S S O L IŃ S K IC H , pod bezpośr. zarządem uprzyw. dzierżawcy A. Yogla,

(7)

S P I S R Z E C Z Y .

W stęp, i artykuł P . Laboulaye.

Część I. System y poprawcze i deportacya . . . 1 Część II. Ósme sprawozdanie dyrektorów w ięzień p o­

prawczych i r l a n d z k i c h ... 33 Część III. W yjątki z rozpraw kongresu „nauk społecz­

nych" ... 183 Część IV. Treść rozmyślań o system ie poprawczym ir­

landzkim barona H oltzendorf. . . . . 4 8 4 Część V. Postrzeżenia o tym system ie czterech s ę ­

dziów a n g ielsk ich ...541

(8)
(9)

WSTĘP.

Przedstawiam tu kochanym ziomkom p ra c ę , k tó rą się zająłem w czasie przymusowej mojej nie­

obecności w kraju. Nie je s t to ro zp raw a, ale zbiór szczegółów, tyczących się in stytu cy i, któ ra dzielnie wpływa na los wielu nieszczęśliwych, a przez to samo należącej do bardzo ważnych w k aż­

dym kraju. Z żalem serdecznym w spom nę, że nam umarli ś. p. lir. S k arb ek , Ł aszczyński, gu­

bernator, z którym pracow ałem w K. S. W. Oni byliby pewno pojęli całą doniosłość tej sprawy.

Nadmienię tu m im ochodem , iż gdy mi po dwule­

tniej służbie powierzono w r. 1826 W ydział prze­

mysłu w K. S. W. zastępczo jak o bardzo m ło­

demu jeszcze, lir. S k arb ek , były profesor, prosił mnie, abym mu u łatw ił wejście do służby rządo­

wej. Zajęcia moje wtedy około robót publicznych, przemysłu i handlu daw ały mi sposobność zasto­

sowania nabytych nauk w inżynieryi wojskowej i cyw ilnej, oraz zebranych wiadomości w czasie

1

(10)

długiego pobytu za g ranicą, bo trzech la t w sa­

mej Anglii. M inister ówczesny hr. Mostowski po­

lecił mi zwiedzanie od czasu do czasu więzień k ra ­ jowych. W ymawiałem się z ra z u , jak o wcale z tym

przedmiotem nie obeznany. M inister p ro sił: „zrób to dla m n ie , powiesz m i, co z tego zwidzania wyniesiesz.” Pom nąc na zalecania rodzicielskie, aby w służbie dla k raju zawsze być człowiekiem dobrej w oli, podjąłem się, i do roku 1831 może z dziesięć razy objeżdżałem wszystkie więzie­

n ia, z więźniami rozm aw iałem , znajomość ponie­

kąd z a w a rłe m , m inistrowi mojemu spraw ę zda­

wałem.

W padłem na m yśl i przedstaw iłem ministrowi, aby wezwał hr. S karbka do objechania europej­

skich więzień i sz p ita li, co się też s ta ł o , ale nie­

szczęśliwe wypadki krajow e nie dały hr. S karb­

kowi sposobności zrobienia użytku z zebranych wia­

domości. Znajomość moja z więźniami nabaw iła mnie szczególnego spotkania. B yło to , ile p a rn ię -' ta m , pierwszych dni listopada 1830 roku. M ieszka­

łem u rodziców , na d o le, okna na ulicę S enator­

s k ą , pracow ałem jeszcze tej nocy nad projektem ówczesnym mostu w W arszaw ie*). Około 2giej czy 3ciej po północy słyszałem ję k i wyraźnie,

*) U goda o budowę takow ego z kompanią francuzką posłana do P etersb u rg a , już nie w r ó c iła , zapewne dla wojny.

(11)

T li

z ulicy dochodzące, otworzyłem szybkę i zapyta­

łem , coby to by ło ? „B iedak, co go pan znasz, puść mnie pan do s i e b i e N i e m ogę, odrzekłem , bo k rata od dziedzińca zam k nięta, ale pójdź do kraty, ja tam przyjdę. Gdy mnie zo baczył, p adł na ziemię i przez k ratę za nogi mnie chw ytał, głośno szlochając. K tóż ty je s te ś ; o co ci idzie, zapytałem ? „K ajdaniarz biedny." Cóżeś, uciekł z więzienia? „N ie, wypuścili m n ie ; dwa dni nic nie jadłem , dokąd się udałem po ro b o tę , kijem mnie wypędzono; co mam ro b ić , ratu j mię pan...

jak jutro nie będę m iał co g ry ź ć , to będę k ra d ł.“

Dałem mu nieco pieniędzy, aby nie k ra d ł i m iał czas do wynalezienia uczciwego zaro bk u, ale w ró­

ciwszy do pokoju, surowo się zastanaw iałem nad tą spraw ą, której jeszcze nie byłem zbadał.

Myślałem sobie: kosztowne gmachy stawiam y na więzienia; oświaty nie tylko skąpo takim bieda­

kom w ogóle udzielam y, ale i w więzieniach m ało albo wcale o tem się nie pam ięta; m ało naw et o pomocy religijnej. A nareszcie więzień karę wy­

cierpiawszy, rzucony na bruk bez opieki! K ara wszakże nie powinna być zem stą, ale k a rą na po ■ prawę. W ięzienie jedyną je s t szkołą przez tych ludzi uczęszczaną; niechże więzienie będzie szpi­

talem m oralnym , czyścem , nie piekłem . W szpi­

talu , po ciężkiej chorobie, do zdrowia pow raca­

jący przechodzi przez oddział konwalescentów, gdzie do zwykłej straw y i powietrza przywyka. Czyżby

1*

(12)

nie można urządzić zakładu dla w ięźni, do zdro­

wia m oralnego przychodzących, w którym by się pogodzić mogli ze społecznością? Uradowany tą m yślą, jużem się tej nocy nie k ła d ł, spisałem uwagi i rano m inistrowi przeczytałem . M yśl mu się podobała, obiecał się nią zająć i przy dysku- syi o budżecie przeprowadzić.

Po wypadkach 1831 roku na wsi osiadłszy, wziąłem się do nauki ro ln ictw a, potem do gospo­

d arstw a, do redakcyi Roczników G. K ., do że­

glugi p a ro w e j; potem wezwany do naszego Towa­

rzystw a kredytow ego, ju ż też nie m iałem sposo­

bności do m yślenia ani mówienia o kw estyi wię­

ziennej, aż roku 185 6 zaproszonym będąc na kongres ekonomiczny, a zaraz po nim na dobro­

czynny w B ru k se li, gdy na tym drugim mowa b y ła o w ięzieniach, wspomniałem o powyższej mojej myśli; pochwalili j ą profesor M itterm ayer, D ucpetiaux i in n i, między tym i kilku Anglików;

ci odezwali się: przyjedź pan do A nglii; od 3 la t kolonie nasze odmówiły przyjm ow ania naszych więźni deportow anych, pracujem y nad kw estyą po­

prawczą, to pana zainteresuje. Pojechałem . W A n­

glii pierwsze podawane do zmian projekty, osobli- bliwie też próby nie udaw ały s i ę ; ale w Irlandyi wpadli na myśl do mojej zupełnie podobną; mój zakład dla konwalescentów nazwali u siebie w i ę ­ z i e n i e m p o ś r e d n i e m, najpożądańsze skutki wydającem , choć to b y ła dopiero próba. Z ajęło

(13)

Y

mnie to bardzo; jeździłem zatem w roku 1860 i 1 8 6 2 ; mam tam korespondenta bardzo ła s k a ­ wego, który mi n a d se ła , co tylko może rzeczy objaśnić; i tem co dotąd uzbierać potrafiłem , chcę się z ziomkami podzielić.

Kończąc ten w stęp, który wytłum aczy m oją śm iałość, że o tem p iszę, przytaczam a rty k u ł o systemie irlandzkim , badanym przez pana Yan der B ruggen, napisany przez pana L aboulaye, członka Towarzystwa ekonomiczno - politycznego w P a ry żu , do którego i ja n ale ż ę , bardzo zajm u­

jący, i który, mam n adzieję, obudzi chęć prze­

czytania mojej kompilacyi.

A utor a rty k u łu kończy tem i słow y: „Kocha się autora i pragnęłoby go naśladować." Otóż ja serdecznie życzę sobie, bym m ógł być narzędziem ułatwiającem u nas to naśladowanie. N ależy mi w końcu łaskawego czytelnika przeprosić za ch ro ­ pawe nieco tu i owdzie okresy. W y z n aję , że w tłum aczeniu bardziej mi szło o wierne i ścisłe oddanie zdań i m yśli, niż o gładkość sty lu , mam też niepłonną n ad z ie ję , że to zapatryw anie się moje w tyle ważnej rzeczy uwzględnionem będzie*).

A ndrzej Zamoyski.

*) D zieło pana Yan der Bruggen po francusku na­

pisane, bardzo warte przeczytania.

(14)

Journal des Debats 17. sierpnia 1865. Etiide sur le systeme penitenciaire Irlandais par Van der

Bruggen.

(O system ie poprawczym irlandzkim przez Van der Bruggen.)

P rz e z pana L aboulaye.

Za m łodu nie jesteśm y wybrednymi ani w za­

bawach ani w n a u k a c h ; i świat i k s ią ż k i, wszy­

stko dla nas now e, wszystko nas zachwyca, Nie­

szczęściem je s t sta ro ść, że nas czyni wymyślnymi;

widziało s ię , c z u ło , porównywało tyle rzeczy i po­

znało ta k dobrze ich próżność. Sofizm ata, p a ra ­ doksy, system y i szumne wyrazy dla oczu 201etnich nie u tra c iły jeszcze blasku ani św ieżości; gdy na­

dejdzie p ięćd ziesiątk a, nużą nas okresy takie i św iecidła; ju ż tylko praw da nam się podoba.

Praw da właściwy to pokarm u m y słu , skoro wiek do jrzały nadejdzie; drogocenną nad wszystko do­

bra k sią ż k a , gdy nas leczy z przesądu i z błędu wyprowadza; słońca to prom ień i ciepło i św iatło zarazem dający.

Przyjem ności tej zbyt rzadkiej doświadczyłem, czytając dzieło pana Y an der Bruggen. Od da­

wna nie spotkałem się z dziełem tak szczerem, tyle dającem do m yślenia. F orm a nie je s t dosko­

n a łą ; au to r je s t H olendrem , uczy się jeszcze n a ­ szego ję z y k a , lecz myśli jego są tra fn e, poglądy nowe i przez dziwne nieco w yrażenia przebija się siła przekonania, ujm ująca i poryw ająca m iłość

(15)

Y II

bliźniego i ludzkości. A utor zm arły w r. 1863, był urzędnikiem i prawoznawcą znakom itym ; od roku 18 56 do 1858 m inistrem sprawiedliwości w królestw ie holenderskiem , pan Yan der B rug- gen przechodniem b y ł tylko w sferze wysokich dostojeństw; opozycya z łatw ością go usunęła. B ył on z tych ludzi, którym nie podobna praw ie u steru się utrzym ać. Przez niezależność swoją, s ta ł on na uboczu od wszystkich stronnictw ; zbyt był liberalnym , aby się podobał konserw atystom , zbyt um iarkow anym , aby się podobał opozycyi. Chcąc w polityce mieć powodzenie, trzeba się w łasnych wyrzec przekonań; nie można się ju ż oddawać ani uprzedzeniom , ani namiętnościom każdego d n ia, a jednak w tem tajem nica powodzenia.

Pan Van der Bruggen podczas krótkiego po­

bytu w m inisterstw ie d ał by ł pod rozbiór kw estyę popraw czą; uw ażał za w ątpliwą i więcej niż w ąt­

pliwą doskonałość obecnie zaprowadzonego system u c e 1 u 1 a r n e g o. Zwidziwszy wielkie więzienie w A m sterdam ie, bynajm niej zdania co do tego nie zmienił.

„W najboleśniejszy sposób", są to jego słowa,

„uderzyły mnie w łaśnie dowody chwalebnego s ta ­ ra n ia , z jakiem usiłowano zadość uczynić wszel­

kim wymaganiom systemu, tj. zupełny b rak oznak życia człowieczego, zimno śmierci lodow ate, me­

chanizm nielitościwy, przem agający w całej tej sali, która na wzór katakum b sm ętnych w jed n ak o ­

(16)

wych celach potrójnej galeryi, 3 0 0 ludzkich stwo­

rzeń u k ry w ała, k tóre żyły i cierpiały. W yznaję, że nic mi się tak smutnem nie wydało ja k śpiew psalm u w celach roztw artych olbrzymiego tego gro b u , przy towarzyszeniu akordów, które biedny ciemny z organów , w końcu sali postaw ionych, wydobywał. W rażenie czarnego sm u tk u , k tóry mnie opanował przy odgłosie tej grobowej psal- m odyi, nie zmniejszyło się bynajm niej, gdy we drzwiach pierwszej celi, na życzenie moje o tw o ­ rzonych , ukazała się biedna kobieta we łzach tonąca. “

„Przechodząc z celi do celi, widzieliśmy wię­

źni zajętych w milczeniu robotą sto la rsk ą , zegar­

m istrzowską i innemi rzem iosłam i. Staranie, z j a ­ kiem każdego zaopatryw ano w robotę, najbardziej usposobieniu i naw yknieniu jego odpow iednią, schludność cel, porządek skrupulatny w szczegó­

łac h choćby najdrobniejszych, wszystko to na wielkie zasługiw ało pochwały. A jednak wyznaję, że serce mi się ściskało na widok o k ie n , które duch system u ta k wysoko um ieścić nakazuje, opa­

trzonych w nieprzeźroczyste szyby, aby i najm niej­

szy prom yk słońca nie zdo łał uradow ać serca tych ofiar filantropii. Niemniej tak że z obrzydzeniem słuchałem jednobrzm iące oświadczenia przez wszy­

stkie te ofiary pow tarzane, że się cieszą, iż się wydobyły z tow arzystw a zbrodniarzy. Sm utna tak a ułuda pod względem m oralnym u ludzi znajdują-

(17)

IX

cych się tam zapewne nie dla cnót sw oich; oświad­

czenia pow tarzane może m echanicznie, bo niemi tętn ia ła atm osfera; cecha charakterystyczna m e­

tody m oralnego oczyszczenia rodzącej chim eryczną nadzieję, że się weszło na drogę wyzdrowienia, bo nie razi powonienia zgnilizna ran szpitalnego sąsiada. “ ,

Wróciwszy do życia pryw atnego, pan Yan der Bruggen nie p rzestał przemyśliwać nad wiel- kiem zadaniem reformy więzień, i przeczytał w Re- vue des d e m M ondes z września 1858 r. a rty ­ k u ł, k tó ry go uderzył. W tej pracy z umysłem ciekawym i przenikliwym pan Davesies de Pontes wyłożył publiczności francuzkiej system poprawczy, dopiero co w Irlandyi zaprowadzony. Roku n a­

stępnego pan baron Holtzendorf, uczony profesor praw a kryminalnego przy uniwersytecie berlińskim, podał do druku w Lipsku „Uwagi nad reform ą irlandzką" *), pochwalające takową. Panu Van der Bruggen zabłysło św iatło n o w e, w Irlandyi zna­

lazł odpowiedź na w ątpliw ości, którem i od tak dawna b y ł udręczony. W celu więc rozpowszechnie­

nia nowych tych wyobrażeń i zdobycia im opinii publicznej, były m inister nap isał dzieło , które

*) D as irische Gefangnissystem , L eipzig 1 8 5 4 , przy- tem nieco później po podróży autora do Irlandyi w y d a n e:

Bem erkungen iiber den gegen w artijen Z ustand der irischen G efangnisseinrichtungen. (W yciąg je s t przytoczony w dal­

szym ciągu.)

1

(18)

ogłaszamy. W ydaw nictw a się on nie doczekał, lecz w baronie H oltzendorf znalazł pełnego pośw ię­

cenia wykonawcę testamentowego. Dzięki sta­

raniom tego uczonego m ęża dostało się nam w su- miennem wydaniu to d z ie ło , wraz z dodanemi przez wydawcę bardzo trafnem i uwagami. P an Yan der Bruggen nie zwidził Irla n d y i, nie posiada powagi naocznego św iadka; je st to w ad ą, lecz tę wadę okupił znakomitemi zaletami. Pan Van der B rug­

gen je s t filozofem, znającym i ludzi i ich spraw y, wiele ż y ł i dużo rozm yślał. Aż m iło widzieć, z ja k ą łatw ością do m ałej liczby zasad ogólnych sprowadza on ów naw ał faktów i sprzecznych m nie­

m ań, którem i zawalony jest ten oddział praw a karnego. Przekonany, że ani w polityce ani w p ra ­ wie nic nie m a tajem niczego, że to przystępne bardzo nauki, których przedm iotem powszedni czło­

wiek , złe jego i dobre sk łonności, wady i zalety — auto r najzawilsze zadania rozw iązu je, sprow adza­

ją c je do kilku praw d m oralny ch, k tóre nam i rozsądek i doświadczenie bez trudności przyjąć po­

zwalają. Z doskonałości m etody wybitnie okazuje się wyższość tego dzieła.

W iadomo, czem były więzienia w E uropie na początku tego w ieku; były to jak b y doły wspólne na cm entarzach, do których bez różnicy na kupę wrzucano uwięzionych za d łu g i, oskarżonych i ska­

zanych. W jaskiniach tych niechlujnych, w iek, p łe ć , niew inność, nieszczęście i zbrodnia, wszy­

(19)

XI

stko było pomięszane. Dopiero szlachetne usiło­

wania Howarda i E lżbiety F ry rozbudziły sumie­

nie publiczne.

Zawstydzono się takiego barbarzyństw a; zro­

zumiano, że w ięzień, chociażby najwinniejszy, nie przestaje być człowiekiem. Pojęto, że praw o k a­

rania je s t z ło ż o n e , że niedość u karać zbrodniarza, ale trzeba go jeszcze poprawić. Z a pomocą cier­

pienia złe na dobre przerobić, je s t to jedyny środek nadania karze wartości i cechy moralnej, zrobienia z niej oraz czegoś -wyższego nad zemstę publiczną. To je s t myśl now a, albo raczej myśl chrześciańska, z kościoła na świat wyprowadzona.

Dla chrześcianina bowiem każda pokuta je s t za­

dośćuczynieniem a zarazem odrodzeniem.

Na wstępie nowy ten sposób zapatryw ania się na k arę zachw ycił um ysły szlachetne, reform a systemu poprawczego b y ła jedną z kw estyj, która przed 3 0 tu la ty najsilniej um ysły zajm ow ała; w celu też zbadania więzień am erykańskich w r. 1831 panowie de Tocqueville i de Beaum ont zwidzali Stany Z jednoczone; w obronie tego systemu p a­

nowie Leon F a u c h e r, Charles L u c a s, Christophe M oreau, de B erenger, wydali dzieła wszystkim p a­

miętne.

W modzie było wówczas więzienie celularne, wahano się tylko między systemem A uburn i F i­

ladelfii, z których jeden ustan aw iał celę na noc tylko i pracę wspólną we d n ie, drugi zaś dzień

(20)

i noc trzy m ał więźnia w celi i zw racał go społecz­

ności po zupełnem oddzieleniu od współzbro- dniarzy.

Dziś wszystko się zm ien iło ; potępiono system celularny; widzą, złe tylko jego strony. Zapom nia­

no o niebezpieczeństwie i nieporządkach, które ż y ­ cie wspólne więźni sprow adza; z przesadą oraz nierzadką we Francyi, chcąc się z rowu po prawej stronie wydobyć, spadliśmy w drugi po lew ej;

stracone dla nas doświadczenie przez poprzedni­

ków naszych n aby te; na oślep rozbijam y się o skały, któ re oni poznali i wytknęli.

Jak ie są, zalety i wady tych dwóch systemów, to p. Yan der Bruggen wyłuszcza z wzorową j a ­ snością.

Uwięzienie wspólne ma dwie wielkie w ady:

nie przestrasza zbrodniarza, nie popraw ia go, ale psuje. Gdzie w jednem ognisku zebrane wszystkie zbrodnie i wszystkie zdrożne nałogi, powstaje ztąd niejaka ferm entacya, zarazę i zgniliznę rozsie­

wająca. Skazany wchodząc do więzienia b y ł cho­

rym (m oralnie), opuszcza je zgangrenowany i za­

tracony. Je stż e ten obraz utworem w yobraźni?

W ystarczy zbadać liczbę powtórnych zbrodni czyli recydyw, aby się co do tego zupełnie objaśnić.

Cela przestrasza w ięźnia, ra tu je go od zara­

zy, zmusza aby wszedł w samego siebie, i przy­

szłość mu otw iera; oto niezaprzeczone korzyści, zbyt łatw o dziś zapomniane. Dwa jed nak zarzuty

(21)

xm

przeciw temu systemowi staw iają, którym pan Yan der Bruggen słuszność p rzyznaje; pierwszy, że sa­

motność zupełna je s t k a rą zbyt ciężką, której d łu ­ go znieść tru d n o ; drugie, że cela skazanego nie poprawia, najczęściej prowadzi go do rozpaczy, czasami zabija. W łaściw ie, dla au tora naszego, dwa te zarzuty łączą się w ten je d e n : że ce­

la gw ałt zadaje naturze ludzkiej. Człowiek do t o ­ warzystwa zrodzony, w niem tylko znaleść może warunki m oralnego rozwoju. A rystoteles m aw iał:

„aby żyć samotnie, trzeba być albo zwierzem, al­

bo Bogiem.“ Nieszczęśliwa to strona celi, że gdy potrafi czasem wznieść ku Bogu duszę pokutującą, najczęściej więźniarzbestwia, przytępia. Jak że sobie wyobrazić można, żeby środek zewnętrzny, m e­

chaniczny, zmienić zdołał serce winowajcy! J a k przypuścić, że samotność odrodzi człowieka, i że później, gdy go do ciżby życia powróci, da mu si­

łę opierania się pokusom ? Cela nie usposabia do boju, ale hypokrytów wytw arza, ja k to w yraża piosnka angielska „o biednym dusicielu" (poor ga- rotter), gorzka to satyra, której nie zbywa na rzeczywistości: „Ciepło go ubierzem y i dobrą mu damy strawę, nie dostanie on jed n ak ani kiełbas, ani piwa; odbierzemy mu cuchnącą jego fajkę;

damy mu do czytania dobre książki, rozpraw ki;

nauczymy pow tarzać teksty po tekstach, i pacie­

rze odm aw iać; z namaszczeniem nucić psalmy i hym ny; wprawimy go do ciężkiego wzdychania, do

(22)

żałosnych jęków , do przew racania oczów przy d łu ­ giem klęczeniu, do szlochania i ciągłego w yciera­

nia nosa chustką; — i słodką się karm ić będzie­

my nadzieją, że nawróciliśm y szczęśliwego tego ło tra , i że wilka przerobiliśm y na b aranka".

Podług autora złe skutki celi tem jeszcze pogorszono, że ten system bez litości zastosowują.

Przekonani, że nieochybny wynaleźli środek, i że dla popraw y człowieka dość go zamurować, pier­

wsi reform atorow ie do barbarzyństw a doprowadzili i do śmieszności ten szał odosabniania.

Z tąd pochodzą owe wściekłej filantropii wy­

nalazki, ja k j ą p. Van d er Bruggen nazyw a: szy­

by nieprzezroczyste i zakratow ane, maski na tw a­

rzy, przechadzki między dwoma m urami ceglanemi, prawdziwe klatki dla dzikich zwierząt, jedynie zdaje się wymyślone, aby zwiększyć u uwięzione­

go uczucie osam otnienia jego i opuszczenia. Przez podobne nadużycia zginęłaby spraw a najlepsza, lecz tu spraw a nie jest d o b rą; je s t błąd w samej podstawie systemu, i Lord Stanley w ytknął go w kilku pam iętnych słow ach: „że się ludzi nie po­

praw ia za pomocą systemu mechanicznego"; inne- mi słowy, każda popraw a człowieka zasadza się na wychowaniu; wychować zaś człowieka m ożna tylko pośród bliźnich, ułatw iając mu swobodne działanie jego zdolności. Pojedyncze indywidua tak samo ja k ludy całe, w jeden tylko sposób prow a­

dzi się do swobody, t. j. nie uciskiem ani odoso­

(23)

XV

bnieniem, ale rozbudzając u każdego poczucie od­

powiedzialności t. j. przez swobodę.

Taki je s t sąd wydany przez p an a V an der Bruggen; celi nie potępia, ale nadużywanie jej i zbyt długie trwanie. U znaje on niebezpieczeństwo wspólnego uwięzienia i wcale nie chce powrócić do tak zabójczego systemu. Zapomnieć jed n ak nie może o moralnym fakcie panującym nad całą tą kwestyą, t. j. że wspólne tylko pożycie przy pe­

wnej uwadze i przezorności, zdolnem je s t usposobić zbrodniarza do powrotu między ludzi. Innem i sło ­ wy, w jeden system sta ra się on połączyć owe główne dwie zasady wszelkiej reform y m o ra ln ej:

że trzeba żal i skruchę obudzić w duszy w ięźnia;

zaszczepić w niej oraz zamiłowanie i nawyknienie do życia uczciw ego1 i statecznego.

Taki właśnie porządek, według mnie, bardzo zręcznie zastosowany wśród m łodych w ięźni w M ettray (we Francyi), wprowadził w Irlandyi mąż ze wszech m iar zacny’, zbyt m ało znany we F ra n ­ cyi, Sir W alter Crofton, i używa go do wycho­

wania i poprawy więźni wszelkiej p łci i wieku.

System ten irlandzki na przem ian używa i celi i wspólnego uwięzienia, jedno i drugie m iarkując.

Pan Crofton chce przedewszystkiem, aby zbrodniarz b ył ukaranym i poprawionym ; pod tym względem należy on do nowej szkoły, i żadnej z jej zasad nie odrzuca; odłącza się zaś od niej oświadczając, że poprawa nie może być rzeczą zew nętrzną ani

(24)

m achinalną. J e s t ona wew nętrznym postępem , zmia­

ną w oli; otóż n ik t myśleć ani chcieć nie może za kogoś drugiego. M ożna pomagać więźniowi, mo­

żna mu radzić, uczyć go, lecz trzeba, aby sam chciał się popraw ić; do tego też, aby taką, wolę w nim rozbudzić, zm ierzają usiłow ania pana Crof­

ton i jego szkoły.

Odrodzić upadłego człowieka, czyniąc go od­

powiedzialnym za w łasne prowadzenie się i panem poniekąd swojej przyszłości, oto je s t myśl, k tó rą się powodował Sir W. Crofton. Aby ułatw ić takie swobodne odrodzenie, przeprow adza więźnia przez 4stopniowe przejścia, t. j. przez celę, ciężkie ro ­ boty, więzienie pośrednie, i warunkowe za k a rtą uwolnienie. Główną w tem sprężyną je s t n ad z ie ja ; to też zdaje się, iż tu nie ma* mowy o skazanych na całe życie, i że zajm ują się tylko skazanym i na 3 do 15 lat. Z araz po zapadłym w yroku za­

m ykają skazanego do celi w więzieniu M ountjoy pod Dublinem. Pierwszym środkiem do popraw y je s t odosobnienie zbrodniarza, odłączenie od wspól­

ników, kolegów i postawienie go wobec siebie sa­

mego. „W celi“, m aw iał sentencyońalnie jeden z dozorców więziennych irlandzkich, „dusza zepsuta winowajcy na odłóg skazana, aby j ą oddać pod orkę m oralizacyi.“ Dziewięć miesięcy zostaje w celi z możnością uzyskania jednego miesiąca przez do­

bre sprawowanie. N a wstępie zostawia się go sa­

m eg o; jed y n ą rozryw ką godzina nauki w klasie;

(25)

książki i odwiedziny urzędników lub k a p ła n a ; cze­

ka się, rychło znudzenie nastąpi i wzbudzi pożąda­

nie jakiej roboty.

W zwyczajnych więzieninach robota jest k a­

rą i z tego powodu znienaw idzoną; p. Crofton przeciwnie wyznacza j ą jak o nagrodę i początek rehabilitacyi. Lepsza to znajomość serca ludzkiego.

Po 8 lub U miesiącach przypuszcza się, że cela ju ż cały swój wpływ wyw arła. W ięzień się zastanowił, zapewne przyszedł do żalu za zb ro ­ dnię, i dobre powziął postanowienia. W szystko to bardzo dobre, lecz więcej czegoś jeszcze potrzeba, by wyrobić człowieka. N adeszła pora użycia kary samej, by w nim obudzić poczucie odpowiedzialno­

ści, powierzeć mu staran ie około w łasnego odro­

dzenia. Przeprow adza go się wtedy do publicznych w arsztatów w Spike-Island, gdzie go zatrudniają ciężkiemi robotam i, murowaniem, usypywaniem zie­

mi, ciesiołką i t. p. Tu dopiero w towarzystwie więźni, ja k on z celi wyszłych, pracuje wspólnie na wolnein powietrzu. Nie nakazuje mu się m il­

czenie, nie krępuje się go przepisam i ani karam i, któ- reby go rozdrażniały lub upokarzały. Gdy się do­

brze prowadzi, przechodzi do wyższej klasy, gdzie się z nim lepiej jeszcze obchodzą, i lepiej go za robotę p ła c ą ; za złe prowadzenie strąconym zo­

staje do klasy niższej,- w razie potrzeby sprow adza­

j ą go napow rót do M ountjoy, i do celi, by próbę powtórnie odbył. Niczego się więc spodziewać nie

(26)

może i niczego obawiać, ja k tylko od siebie sa­

m ego; wie, że byleby pracowitym b ył i posłusz­

nym , polepszy co dnia swoje położenie, i że przyszłość do niego należy.

Pow iedzieliśm y, że w irlandzkim systemie więzień przebyw a4stopniow e przejścia: cela, wspól­

ny w arsztat, więzienie pośrednie i warunkowe za kartą, uwolnienie. Po wyjściu z celi w M ountjoy, przechodzi do S p ik e-Islan d ; w tym w arsztacie prze­

bywa pierwszą, połowę kary, potrzebnem to jest, aby praw o było wykonanem, i aby więzień poczuł k arę. Po 4 lub 8 latach skazani na 8, 10 lub 15 lat ciężkiego więzienia odchodzą do więzienia pośredniego w Smithfield, do warsztatów rzem ieśl­

nicy, wieśniacy do pola w Lusk-Common.

W ięzienie pośrednie je s t cechą odróżniającą system irlandzki, prawdziwym wynalazkiem pana Crofton. Je stto przejście z niewoli do wolności, z więzienia do społeczeństwa. W Lusk-Common ob­

chodzą, się z więźniami ja k z wolnemi ludźmi, od- powiedzialnemi za uczynki swoje. Nie ma ju ż ani ubioru odmiennego, ani głów golonych, są to ro ­ botnicy. Ufa im się, poseła ich do m iasta za ko­

misami, i szanuje. Z resztą żadnych nie ma tu k a r dyscyplinarnych. Gdy więzień nadużywa swej pół- wolności, odseła go się nazad do Spike-Island, i na tem koniec. W więzieniu więc pośredniem zbro­

dniarz kształci się na uczciwego człowieka, i po- trochu wprawia się do oddychania powietrzem wol­

(27)

ności. Po roku lub dwóch latach, spędzonych w tym warsztacie, otrzym uje k a rtę w arunkow ego uwolnienia. Owa k a rta „T icket of leave“, nie jest pomysłem pana Crofton; Sir Joshua Jebb w An­

glii pierwszy użył tych k a r t ; rezu ltat nie b y ł po­

myślnym. Pam iętam y owych dusicieli (G arotters) londyńskich, którzy przez pewien czas strachem nabawili stolicę; w liczbie tych nędzników nie j e ­ den się ło tr znajdował, którem u należało w wię­

zieniu resztę kary odsiedzieć; było czem zniechę­

cić filantropów zbyt w swoje teorye wierzących.

Dziś jednak poznano, że nadużywanie k a rt w arun­

kowego uwolnienia nie tyle je s t wynikiem ustawy samej o tych kartach, ile raczej szczególnej w ła­

ściwości charakteru angielskiego. Sąsiedzi nasi pragną przede wszy stkiem być panami nieogra­

niczonymi nad osobą w łasną i nad] mieniem swojem; dobry Anglik nie cierpi, abypolicya wglą­

dała w jego prywatne spraw y; woli być okradzio­

nym, aniżeli protegowanym. Każdy broni się i wywiaduje, jak mu się najlepiej z d aje; dodawszy do tego, że w Anglii nie ma ani prokuratoryi, ani spisów przed sądy stawianych, ani nad tymiż do­

zoru, — pojmiemy łatwo, że w takim stosunku karta warunkowego uwolnienia je s t po prostu uwolnieniem przed upływem zawyrokowanej kary.

Inaczej się dzieje w Irlandyi. Silniejsza tam adm inistracya; policya lepiej uorganizow ana; do­

zór jest sprężystym , i nie napotyka na opór ze 2*

(28)

strony publiczności. Owszem ona weń wierzy, u p o ­ mina się o takowy, i nic łatw iejszego, .jak schwy­

tać warunkowo uwolnionego, skoro nadużyje udzie­

lonej łaski. Podczas gdy w Anglii, wśród wielkie­

go wzburzenia, dzienniki grzm iały przeciw kartom warunkowego uwolnienia, Sir W. Crofton wzywał publiczność w Irlandyi, by donosiła o każdym nie­

porządku, lub niecnem postępowaniu uwolnionych za k a rtą Irlandczyków. Ani jed n a nie doszła go skarga. Z resztą uwiadom ił nas baron von H olten- dorf, że od roku 1862 król saski, znakom ity pra- woznawca i filantrop św iatły, zaprow adził w p a ń ­ stwie swojem warunkowe uwolnienie pod dozorem policyi, i że w Saksonii tak jak w Irlandyi u sta­

wa ta na ogólne zasłużyła uznanie. Zbytecznem sądzę dodać, że ten dozór nic prócz nazwiska nie m a wspólnego z tym, który nasze przepisują p ra ­ wa. Kodeks k arn y pochodzi z czasu, w którym o spokojności publicznej tylko m y ślan o ; karci zbro­

dniarza, nie przypuszcza nawet, by go m ożna po­

prawić. Po wycierpianej karze, długu spłaconym, społeczeństwo nie puszcza winowajcy, ale jak o po­

dejrzanego ściga wszędzie, nie dozwalając mu się podźwignąć. J a k o piekle, ta k i o więzieniach na­

szych powiedziećby m ożna: „Lasciate ogni speran- za, voi ch’en trate.“ N ędzą i hańbą napiętnowanym jest, kto z nich wychodzi. N adzór irlandzki u sta­

nowiony je s t na korzyść uwolnionego, nie zaś przeciw niemu. Nie je s t to k a ra dodana do kary,

(29)

XXI

ale przeciwnie osłodzenie kary, próba wolności.

W interesie je s t uwolnionego, aby go policya z oczu nie tra c iła ; w tem dla niego opieka. Do po- licyi się udają, po robotników ; policya je s t zatem opiekunką, uwolnionego, a zarazem i p oręczycieli^

w obec publiczności.

Nową całkiem je s t dla nas tak a rola policyi;

przyzwyczajeni jesteśm y patrzeć na nią, innem okiem. Je stto wszakże właściwe jej posłannictw o wśród wolnego n a ro d u ; żądać można, aby i u nas policya tak po jęła swoje obowiązki, i abyśmy z naszej strony dawne porzucili przesądy. Piękny to przedmiot do zbadania dla u rzędn ik a i m ęża s ta ­ nu. Na drodze zgodnej z p raw d ą jesteśm y, gdy policya wszystkich obdziela opieką i bezpieczeń­

stwem, tak uczciwych ludzi ja k uwolnionych w ię­

źni; na fałszywej zaś, gdy ona je s t groźbą dla j e ­ dnych lub drugich; wtedy bowiem policya p rze ­ staje być podporą i praw ą rę k ą sprawiedliwości.

Tracąc poszanowanie i zaufanie obywateli, traci swoją powagę i w ład zę; nad tem należałoby się zastanowić we F rancyi.

Oto w głównych zarysach system irlandzki;

lecz formę tylko jego sk reśliłem , trzeba i w d u ­ cha jego wniknąć.

Celem jego, jakeśm y to widzieli, popraw a ' zbrodniarza; tej poprawy spodziewa się od sam e­

go zbrodniarza, lecz jak że mu pomódz do takiego odrodzenia? Trzy są do tego środki: religia, wy-

v

(30)

chowanie i korzyść własna, Zbadaliśmy o sta tn i-- pozostają nam dwa pierwsze, W system ie pana Crofton religia bardzo ważne zajm uje miejsce, i 0 tyle donośniej sze w skutkach, że ze swego nie wychodzi zakresu. Sumienie winowajcy się jej od­

daje, lecz nic więcej. Rząd otw iera cele i w a r­

sztaty kapłanom wszelkich wyznań, księżom, p a­

storom i rab in o m ; lecz religia nie wchodzi w spół­

kę z adm iuistracyą czyli zarząd em ; kap łan nie staje się urzędnikiem więziennym. K apłan pociesza 1 oświeca w iernych swojego wyznania, ale nie od niego zależą łask i doczesne; nie może ani sk ró ­ cić k a ry ani uzyskać względów.

Obcy zarządowi je s t 011 swobodniejszym za­

razem i silniejszym ; więzień go się nie obawia, nie widzi korzyści w oszukiwaniu go pozorną układno- ścią re lig ijn ą ; nawrócenie grzesznika go tylko zaj­

m u je; k ap łan je s t przyjacielem i niczem więcej.

Po religii następuje wychowanie, k tóre m ia­

nowicie w więzieniu pośredniem się daje. Nie ł a ­ tw a to rzecz wynaleźć nauczycieli dla ludzi wszel­

kiego wieku i stanu, po większej części bez wy­

kształcenia, a brutalnością do zbrodni doszłych.

A by tem u zadaniu godnie odpowiedzieć, potrzeba poświęcenia, któ re sama tylko religia podtrzym ać . zdolna. Sir W. Crofton znalazł na pomocnika, p ra ­

wego męża, najw iększych godnego pochwał, pana Organ, przyjaciela wszystkich więźni, doradcę i opiekuna wszystkich uwolnionych.

(31)

XXIII

Kreśląc obraz nauczyciela, pan Organ sam e­

go siebie opisał. Oto wstęp serce jego m alujący;

przeczytawszy takow y zdaje się, że widzimy przed sobą tę łagodną i pow ażną postać.

„Nauczyciel, wychowaniem więźni zajm ujący się, powinien zawsze mieć n a pam ięci dwie rze­

czy ; [nasamprzód, że trzeba się obchodzić z nimi z pewną godnością tak ja k z ludźmi dorosłym i, a nie ja k z dziećmi; powtóre, że nigdy nie trzeba im dać uczuć, że gdy przypuszczeni są do klasy więźni dobrze się prowadzących, podejrzywa się ich o kłam stwo i brak prawości. Chciałbym prze­

konać każdego urząd tak i pełniącego, że nietylko ma uczyć czytać, pisać i rachow ać, ale że w a­

żniejszy ma przytem w ypełniać obowiązek, zasa­

dzający się na tem, aby obok nauczania uczniów swoich, b adał starannie wszelkie odcienia ich cha­

rakteru i śledził każdą oznakę rozwoju. Pow i­

nien się dobrze wywiedzieć o ich życiu poprze- dniem i nadziejach, aby sobie zdawać spraw ę z ich radości i smutków, z ich życzeń i zamiarów, aby przez to módz wzbudzić w nich odwagę 'i za­

ufanie przy rozpoczęciu nowego zawodu, k tó ry się dla nich niebawem otworzy, gdy będą uwolniony­

mi. Droga do piekła, mówią, wybrukow ana dobre- mi chęciam i; ależ praw dę głęboką i potężną wy­

głosił w kom entarzu o tem, znakom ity kaznodzieja:

„Weźcież kam ienie z tego bruku, wy bojaźliwi i

małego serca i strzaskajcie niemi głowę szatana.“

(32)

Pom iędzy przedm iotami wykładanym i do n a­

uki, dwa nas zadziwią: Ekonom ia polityczna i geografia. Pan Organ za pomocą ekonomii politycz­

nej zwalcza przesądy, tak często powodem bę­

dące do zbrodni. W yłożyć, czem je s t własność, dla czego winna być szanowaną — wytłumaczyć p ra ­ widła, podług których się podnoszą lub zniżają zarobki, stosunki fabrykanta z robotnikami, nie jestże to ośw iatą dla dusz, które ciemnota zgubi­

ła ,’ rzucając je bez obrony jakiejkolw iek na p a ­ stwę nam iętnościom ?

Co do geografii bardzo ona dla więźni zajm u­

jąc a ; najzdolniejsi zawsze praw ie pragną emigro­

wać, aby odżyć pod lepszymi warunkam i, i nie wlec za sobą kajdan przeszłości. Do takiej dążno­

ści nie można ja k tylko ich zachęcać. D eportacya w yrzucając przymusowo na obcą ziemię zepsute tłum y, oczyszcza z nich wprawdzie ojczyznę, lecz zato gdzie indziej przenosi zarazę; co innego emi- gracya indywidualna: odjeżdżający ju ż je st popra­

wionym, i w wychodźtwie dobrowolnem nie widzi 011 swojej zguby, ale ocalenie.

Do tych n auk regularnych p. Organ co wie­

czór dodaje odczyty; jestto ulubiona uciecha w ię­

źni. Przedm ioty przez niego obierane rzeczywiście są zadziw iające; niezwyczajniśmy takiej śmiałości, a raczej szczerości.

Oto są niektóre z tych odczytów ; wice-król Irlandyi, lord Carlisle, nie wahał się na nie uczę­

(33)

XXV

szczać: Praca, jej godność i nagroda; emigracya, jej korzyści i niebezpieczeństwa; zbrodnia, co się na niej zarabia i traci; więzienia pośrednie w Ir- landyi, ich początki, postęp i skutki. W ieczory so­

botnie poświęcone są konferencyom (conipetitive examination), na których więźni wspólnie rozbierają, te kwestye i wiele innych. Nie obchodzą, się z więźniami jak z grzesznikami ani ja k z dziećmi, ale ja k z ludźmi, którym potrzebna je s t nauka dla zastanowienia się nad własnem postępowaniem, i dla zarabiania pracą, na życie. Rozbudza się za­

razem ich um ysł i sumienie. My we F ran cy i za­

kochani w tem, co tea tra ln e i konwencyonalne, cóżbyśmy pomyśleli, słyszą,c złodziei zastarzałych, spokojnie rozpraw iających o biciu monety, o ko­

palniach węgla i ostatnich słow ach N elsona? Pan Organ idzie jeszcze dalej; wśród przedmiotów roz­

bieranych napotykam n a stę p u jąc e : Jak ie je s t głó ­ wne- źródło wszelkich zbrodni? Co znaczy ów ustęp św. A ugustyna: „złe towarzystwo podobnem je st do gwoździa w słu p w b iteg o ; raz lub dwa razy młotem uderzywszy, m ożna go jeszcze bez tru d n o ­ ści w yciągnąć; lecz skoro wbity zupełnie, ju ż ob­

cęgi nie zdołają go uchwycić i niepodobna go wydobyć nie rozłupaw szy słu p a .“ Ciekawością ju ż nie grzeszę, wyznaję jednak, że chętniebym się do­

wiedział, ja k to zdanie rozwiązuje owa Akadem ia w chodakach w Lusk-Common. W każdym razie niemała to sztuka, że potrafiono do ćwiczeń podob­

(34)

nych zainteresow ać ludzi, u których um ysł uśpio­

ny lub spaczony.

Rzeknie na to wszystko niejeden, że to pię­

kne z daleka, ale to sielanka. Dwóch mężów t a ­ kiego poświęcenia ja k p. O rgan i Sir W alter Crof­

ton cuda zdziałali m iłości bliźniego; widzieliśmy to samo w M e ttra y ; lecz czyż to jest porządek dający się wszędzie zaprow adzić?

N a takie zarzuty, które zwykle napotykam y, gdy gdzie k ry ty k u ją stan rzeczy istniejący, nieje­

dna znajdzie się podług mnie odpowiedź. Z a u ­ ważmy przedew szystkiem , ja k roztropnie reform a je s t stopniowaną. Nie wszyscy skazani dochodzą do więzienia pośredniego i do „ k a rt warunkowego uwolnienia." Są tam rzeszota (cribles), odrzuca­

jące do celi lub do wspólnych warsztatów tych w szystkich, co nie chcą lub nie zdołają się po­

praw ić. Nie je s t to więc system mechaniczny, sk ra ­ cający bez rozróżnienia k arę więzienną z uszczerb­

kiem siły karcącej. J e s t to zastosowanie m oral­

nego p ra w id ła , które po pierwszem zadośćuczynie­

niu k a rę stosuje do żalu i skruchy; przeryw ając j ą , skoro się zaczyna odrodzenie. Przypuszcza się d alej, że skazani są poślednią warstw ą ludności, wrogami społeczności, niepraw ością tylko oddycha­

jącym i. Rzeczywiście jednak podług zaręczenia ty c h , którzy między więźniami ż y ją , oni w ogól­

ności nie są gorszymi od reszty społeczeństwa.

Istnieją bez w ątpienia pewne rodzaje zepsucia, które

(35)

XXVII

rzadko się dają. wyleczyć; trudno poprawić oszu­

stów i nierządnice; lecz wielkie zbrodnie, najnie­

bezpieczniejsze gw ałty, zawsze prawie pochodzą z wyuzdanej namiętności lub gniotącej p o trzeby ; po ustaniu gorączki tacy zbroniarze są do ludzi podobni, których na ulicy spotykamy. „Po do­

świadczeniu , które n ab y łem , mówi pan O rg a n , zaręczyć m ogę, że nigdy odkryć nie potrafiłem , w czem klasa więźni dobrze prowadzonych, niżej stoi co do serca i um ysłu, od równej liczby wol­

nych osób na tym samym szczeblu społecznym stojących." N aturalną więc je s t rzeczą, że wy­

chowanie tyle działa dobrego w w ięzieniach, ile wśród społeczeństwa. Twierdzą niektórzy, i to jest zarzut na pozór ważniejszy, że takie wychowanie indywidualne, owe pół w olności, wymaga osobnego dozoru dla każdego ze skazanych. Czyż to mo- żebne, pow iadają, w wielkich naszych zakładach, koszarach ogromnych, rządzonych ogólnym reg u ­ laminem, gdzie skoro porządek istnieje, więcej nikt nie wymaga?

Pewno, że n ie , ale sąd zę, że ju ż się prze­

żyły i wielkie szpitale i wielkie więzienia. Nowa potęga, ojcom naszym nieznana wznosi się ze­

wsząd i dawne zwolna przekształca instytucye.

Tą potęgą je s t społeczność. D ługo zachow ywała się ona b iern ie, u leg le, i m iękką ja k wosk w ręk u rządów; ob3cnie społeczność poczuwa się do ży ­ cia i do kierowania sprawami swojemi przychodzi.

(36)

Ona to , gdy chwila poterau nadejdzie, zajmie się i szpitalami i więzieniami. W ludziach jak i w za­

sobach rozporządza ona takienii środkam i, że z ł a ­ twością, tem u sprosta, co dziś jeszcze trw oży ludzi przeszłością skrępowanych.

W szystko dąży n aprzó d, porwane postępem pojęć i w yobrażeń; od la t 15 ruch znaczny po­

w stał w um ysłach, przeziera on ju ż teraz i nie­

bawem wybuchnie. Nie w ystarcza już dziś, co przed 30 laty było dostatecznem.

K ażdy wiek ma swoją politykę, filozofią, swoje sztuki i mody, epoką nacechow ane; ma też i p ra ­ w a s w o je , i kary i więzienia. Czemże były ga­

lery i więzienia wspólne? Systemem karcącym , spo­

łeczności spokoju tylko pragnącej i nielitościwie gnębiącej zbrodniarzy.

Czemże je st więzienie celularne? Krokiem naprzód na drodze lud zk o ści; lecz krok to przez rządy stawiony. Po raz pierwszy troszczą się lu­

dzie o w ięźnia; ale to adm inistracya wszystkiem się trudni. Z ak ład y same w sobie d o b re , zawia­

dowcy więzień rozumni i gorliw i; ale tu n a tra ­ fiamy na jed n o sta jn o ść , mechanizm i niepłodność — zwykłe wady centralizacyi. Dziś nowe pojęcia o społeczeństwie, o jego praw ach i obowiązkach, no­

wego wym agają system u poprawczego. W ięzienia departam ento w e, m unicypalne, na zarząd wpływ rad ogólnych (departam entowych) i urzędów m iej­

scowych, wolne działanie religii, w spółdziałanie

(37)

XXIX

dobroczynnych sp ó łe k , szczodrze rozpowszechnione wychowanie, większe zaufanie w więźniu... oto nie­

które nowe żywioły, zdolne ułatw ić i sprowadzić owo przekształcenie, we F rancyi bez w ytkniętej jeszcze drogi dotąd szukane, i do którego for­

muły nie dostaje. W edług mnie Sir W alter Crofton rozwiązał to z a d a n ie ; do nieskończoności można zmieniać szczegóły tej przem iany; każdy kraj do niej przystąpi w duchu sobie w łaściw ym ; ale pod­

stawa wynaleziona. J e s t to większe poszanowanie dla nieszczęsnych, poczucie oraz przew ażne, że aby ludzi wybawić i odkupić, trzeba ludzi, nie zaś mechanizmu. W tem to w łaśnie nowość systemu.

To uczuł i pojął pan Y an der Bruggen, to samo i w czytelniku obudzi uczucie. Poryw a go ta wia­

ra niezachwiana w potęgę dobra, to zaufanie w ludzką natu rę, ta gorąca m iłość bliźniego niczem nie zrażona. Tak zaiste przem aw iać powinien uczeń Tego, który upadłych przyszedł zbawić. Kocha się autora i pragnęłoby go naśladować. Nie znam po­

chw ały piękniejszej dia książki i dla autora.

Dziennik Le Monde, 26. w rześnia 1866.

Piszą z Londynu do Qazette de Liege. (Tu opowiadanie o głodzie w Indyach.)

„M iło się nieco rozerw ać po tych sm utnych w rażeniach i ulgę podać umysłowi, pocieszające przytaczając wiadomości. A tak ą zaiste je s t zm niej­

(38)

szające się złe. Otóż w Anglii (mianowicie w Ir- landyi) zbrodnie, przestępstw a, znakomicie maleją...

jeżeli się zważy na zmniejszanie się liczby więźni poprawczych. Obecnie roboty w Cork, około bu­

dującego się doku w porcie są wstrzymane, bo wykonane być m ają przez więźni poprawczych, których potrzeba 600, a nie ma ich ja k 150.

Nie należy się jednak łudzić, liczba skazanych za­

wsze bywa wielka, ale z jednej strony ważność przestępstw maleje, a przez to i trw anie k a r się sk raca; z drugiej strony, co rok zwiększa się liczba więźni uwalnianych przez wzgląd na ich poprawę.

W roku 1854 liczba wyszłych z więzień wy­

nosiła 1 .3 3 8 , w 1865 doszła do 21.052, różnica to uderzająca. Tłum aczy się to następ nie: regula­

min więzienny został obostrzony, a ztąd wypływa, że tułacz bez zajęcia, bez chleba i niechętny do zarobku, już nie kradnie byle co dla dostania się do więzienia, gdzie niezaprzeczenie dogodniejsze m iał życie, ja k w zakładach roboczych (W ork- houses). Przytem system odosabniania więźni i n a­

u k udzielanych im w celach szczęśliwe bardzo sprow adził skutki. N auka religii mianowicie wy­

w a rła w pływ przeważny. Znaczny też postęp mo­

ralny postrzeżono u więźni katolików, do których duchowni uczęszczali.

(39)

* » K M C

irlandzkich więzień poprawczych.31')

i .

Systemy poprawcze i deportacya.

Odczyt w Bristol 22 grudnia 1862 r. przez Sir Walter Crofton’a , byłego prezesa komisyi dy­

rektorów więzień poprawczych w Irlandyi.

Nie potrzebuję W am Panowie przypomnieć, że w 1853 roku jedna ju ż tylko z naszych osad (kolonij) przyjmowała jeszcze ludność naszą wię­

zienną. Osada t a , A ustralia zachodnia, liczyła wtenczas tylko 6000 wolnych mieszkańców, połowa z górą których, k raj nasz opuściła b y ła kosztem

•publicznym jako emigranci lub pensyonow ani, —

*) Krótko i jasno w yłożył to profesor R. E . John

W Królewcu, w broszurce pod tytułem : O ber S tra fa n sta l- ten. E in populćirer V ortrag von D r . l i . E . J o h n , ord.

Professor der liech le a n d er U niversitćit K ónigsberg.

Berlin 1865.

(40)

mowania więźni. Gdy wam pow iem , że od roku 1827 do 1 8 4 6 , 64.375 więźni poprawczych obojga p łci deportowano za morze od brzegów zjednoczo­

nych królestw (A nglii, Szkocyi, Irlandyi), łatw o pojm iecie, ja k dotkliwy cios zadały krajowi n a­

szemu osady, gdy oświadczyły, że nadal nie chcą być stekiem naszych zbrodniarzy.

Rząd 1853 r. w ydał ak t parlamentowy, upo­

w ażniający do dawania „ k a rt warunkowego uwol- nienia“ ( Tickets o f leave) więźniom na deportacyą skazan ym , również i do wyznaczania ograniczonej kary ciężkiego więzienia w miejsce poprzednio wy­

rokiem oznaczonych 7 lub 10 la t deportacyi. D a­

wanie „ k a rt warunkowego uwolnienia^ wprowa­

dzono do nas jak o używane w7 osadach; ponieważ jednak zupełnie zaniechano przyjętych w osadach środków bezpieczeństwa, t. j. „dozorowania więźni wypuszczonych i odsełania ich napowrót do w ię­

zienia w razie złego prowadzenia się,“ co w osa­

dach okazało się i zaporą zbawienną dla więźnia i opieką dla społeczności; nie można przeto po­

wiedzieć, żeby ju ż b ył w Anglii zaprowadzony sy­

stem „ k a rt warunkowego uwolnienia/*

Rozdawanie „ k a rt warunkowego uwolnienia'*

w ten nieoględny sposób wzbudził, ja k łatw o po­

j ą ć , postrach największy wśród publiczności, któ ra się przek o n ała, że tysiące zbrodniarzy będą uwal­

niani przed wycierpieniem zawyrokowanej kary,

(41)

bez przedsięwzięcia potrzebnych środków do p o ­ skromienia ich. Skutkiem tej trw ogi w r. 1 8 5 5 /56 , wyznaczono w Izbie niższej kom itet w r. 1856 do zbadania skutków ak tu z r. 1853. Głownem postanowieniem kom itetu było cofnięcie na mocy tego aktu wydanych wyroków na sta ły jed n o sta j­

ny czas ciężkiego uwięzienia, wyznaczając natom iast przedłużenie k ary więziennej, z prawem skracania jej stosownego, gdy na to zasługiw ać będzie w ię­

zień swojem postępowaniem. Dobrze jed n ak o tem wiedzieć, że po w ysłuchaniu wielu zeznań, odno­

szących się do udzielanych „ k a rt warunkowego uwolnienia" więźniom na deportacyę skazanym, a w Anglii uwolnionym, kom itet na przyszłość pole­

cił ostrzejsze dopilnowywanie w ypełniania warun- ków tegoż uw alniania; również aby więźnie za

„kartą warunkowego uwolnienia" wypuszczani zm u­

szani byli do meldowania się w policyi miejscowej.

Nie do uwierzenia, choć to prawdziwe, że pomi­

mo postanowień tego kom itetu, pomimo nadużyć doskonale wiadomych, a w ynikających z b ezkar­

ności uwolnionych za „ k a rtą “ więźni, zalecane w a­

runki „ k a rt warunkowego uwolnienia" dotychczas pozostały m artw em prawie słowem. Również i za­

lecone meldowanie się u miejscowej policyi zu­

pełnie zostało pom inięte.

Niech nas więc nie dziwi przerażający stan rzeczy w całym kraju . Skutek to n atu raln y po­

stępowania, które i publiczności nie zabezpieczyło

3

Cytaty

Powiązane dokumenty

dwadzieścia tysięcy dziewięćset osiemnaście) akcji zwykłych na okaziciela serii D o wartości nominalnej 1 grosz każda akcja i cenie emisyjnej 0,20 złotych, objętych w zamian

4.1. Współpraca Straży Miejskiej w Skawinie z Policją oraz placówkami oświatowymi w celu prowadzenia działań prewencyjnych zmierzających do rozpoznawania

liczbę akcji imiennych serii A w łącznej liczbie 1.000.000 (jeden milion) o wartości nominalnej 0,10 zł (dziesięć groszy) zastępuje się nowymi akcjami w

Gratuluję! Właśnie stworzyłaś/stworzyłeś iluzję kaligrafii długopisem! Tak, to takie proste!.. Z awsze zanim zaczniesz wyszywać, przygotuj projekt swojego napisu,

To grupa, która może przyczynić się do stabilizacji rynku magazynowego dzięki stabilności funkcjonowania i wygenerowaniu dodatkowych efektów finansowych, które będą mogły

Nie tylko piękne dzielnice… Zanim na początku 1970 roku trafiłem z klasowym kolegą (sy- nem podpułkownika LWP) na nowiutkie i ciągle się rozbudowujące Osiedle Tysiąclecia, zanim

Wiersz 28 – należy wykazać pozostałe przychody operacyjne, które pośrednio są związane z działalnością operacyjną jednostki, a w szczególności zysk z

Reasumując, Dwie rocznice… są pozycją, którą można polecić wszystkim miłośnikom historii Polski XX wieku, ale także uczniom i studentom kie- runków takich jak historia