• Nie Znaleziono Wyników

Czytelnik modelowy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Czytelnik modelowy"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Umberto Eco

Czytelnik modelowy

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 78/2, 287-305

(2)

UM BERTO ECO

CZYTELNIK MODELOWY

1. Rola czytelnika

Tekst, jak i ukazuje się w swej językow ej w arstw ie powierzchniowej (lub przejaw ie), stanow i ciąg środków w yrazu, które m uszą zostać zak­ tualizow ane przez adresata. Poniew aż zadecydow aliśm y, iż w tej książ­ ce będziem y zajm ować się jedynie tekstam i pisanym i (a w m iarę posu­ w ania się naprzód dodatkowo ograniczym y nasze próby analiz do te k ­ stów narracy jn y ch), od tej chw ili zam iast o adresacie będziem y mówić o „czytelnik u ”, tak jak bez rozróżnienia używać będziem y term inów Nadaw ca i A u to r na określenie w ytw órcy tekstu.

Poniew aż tek st m a być dopiero zaktualizow any, jest z dwu powodów niekom pletny. Pierw szy z nich nie dotyczy jedynie ty ch przedm iotów językow ych, które postanow iliśm y określać jako tek sty (por. 1.1) *, ale wszelkich przekazów, łącznie ze zdaniam i i pojedynczym i pojęciami. W y­ rażenie pozostaje jedynie fla tu s vocis, dopóki nie zostanie skorelow ane na podstaw ie danego kodu ze swoją konw encjonalną treścią; w takim sensie postuluje się zawsze, by adresat był operatorem (niekoniecznie

[U m berto E c o , urodzony w A lessan d rii w 1932 r. Od 1975 m a k ated rę s e ­ m iotyk i na u n iw ersy tecie w B olonii i jest tam dyrektorem Istitu to di com u - n icazion i e spettacolo. W 1974 organizow ał jako sek retarz In tern ation al A ssociation for S em iotic Stu d ies p ierw szy m iędzynarodow y zjazd sem iotyk ów w M ediolanie. O publikow ana w 1980 jego p ow ieść fa n tastyczn o-h istoryczn a II п о т е della rosa, przełożona na w ie le język ów , odniosła sukces na sk alę św iatow ą. N ajw ażn iejsze p u b lik acje teoretyczne: S v il u p p o dell’estetica m e d i e v a l e (1959), O pera a p e r ta (1962), A p o c a li tt ic i e in te g r a ti (1964), La s t r u tt u r a ass ente (1968), Le f o r m e del conte nuto (1971), II segn o (1973), T r a tt a to di sem io tica gen erale (1975), Il s u p e r u o m o di m as sa (1976), L e c to r in fa b u la (1979), S e m io tic a e filo so fia del linguaggio (1984).

P rzek ład w edług: U. E c o , L e c to r in fabula. L a coopera zio ne in t e r p r e t a t i v a пег te s ti n a rr a tiv i. B om piani, M ilano 1979, rozdz. 3, Il le ttore modello , s. 50— 66.]

1 [Autor stosu je często różne form y odsyłaczy do innych fragm en tów książk i, z k tórej pochodzi przełożony rozdział. P ozostaw iam y je z m yślą o czyteln ik ach , k tórzy zechcą sięgn ąć do przełożonego już na in n e język i tek stu U. Eco w c a ło ­ ści. — P rzypis tłum .]

(3)

em pirycznym ) zdolnym , by się ta k w yrazić, do otw arcia słow nika na każdym n ap o tk a n y m słow ie i do odwołania się do szeregu wcześniej istn iejący ch reg uł sy ntak ty czn y ch w celu rozpoznania w zajem nej fu nkcji pojęć w kontekście zdania. Pow iem y wobec tego, że każdy przekaz po­ stu lu je pew ną k om petencję g ram atyczną ad resata, n aw et jeśli w yrażo­ n y jest w języku znanym jedynie nadaw cy — z w y jątk iem przypadków glosolalii, kiedy to sam nadaw ca zakłada, że niem ożliw a jest in te rp re ­ tacja językow a, ale co n ajw yżej oddziaływ anie em otyw ne i sugestia po- zajęzykow a.

O tw arcie słow nika oznacza p rzyjęcie szeregu p o s t u l a t ó w z n a ­ c z e n i o w y c h 2: jest to pojęcie samo w sobie niekom pletne, naw et je ­ śli zostaje zdefiniow ane w k ategoriach słow nika-m inim um . Słow nik m ó­ wi nam, że b ry g an ty n a je st rodzajem statk u , lecz to pojęciu Istatekl po­ zostaw ia rolę im plikow ania dalszych właściwości sem antycznych. P r o ­ blem ten z jed n ej stro n y w iąże się z nieskończonością in te rp re ta c ji (któ­ ra, ja k zauw ażyliśm y, z n ajd u je oparcie w teorii in te rp re ta n tó w P e irc e ’a), z drugiej zaś naw iązuje do pro blem aty ki im plikacyjności [entailm ent], ja k rów nież stosunków m iędzy w łaściw ościam i koniecznym i, istotnym i i przypadkow ym i (por. 4).

Tekst różni się jed n ak od in n y ch typów w y rażania swą większą zło­ żonością. A podstaw ow ym powodem jego złożoności jest w łaśnie fakt, iż je st on w ypełniony tym , co n i e w y p o w i e d z i a n e (por. D ucrot, 1972).

„Nie w ypow iedziane” oznacza to, co nie pojaw iło się na pow ierzchni, na poziomie w yrażania: lecz w łaśnie to nie w ypow iedziane m usi zostać zaktualizow ane n a poziomie ak tu alizacji treści. I pod ty m w zględem tek st, w sposób bardziej zdecydow any niż w szelkie inne przekazy, w y ­ m aga ak ty w n y ch i św iadom ych posunięć w celu w spółdziałania ze s tro ­ n y czytelnika.

Jeśli w eźm iem y pod uw agę frag m en t tek stu :

G iovan n i w sz e d ł do p okoju. „A jed n ak jesteś z p ow rotem !” — w y k rzy k n ę­ ła M aria prom ien iejąc,

jest oczywiste, że czytelnik m usi zaktualizow ać jego treść przez złożony szereg posunięć w celu w spółdziałania. Nie bierzem y na razie pod u w a­ gę ak tu alizacji k o r e f e r e n c j i (tzn. trzeb a ustalić, że Jtyl zw iązane z zastosow aniem drugiej osoby liczby pojedynczej czasow nika Ibyćl od­ nosi się do Giovanniego), ale już sam a ta ko referen cja jest możliwa dzię­ ki regule k o n w ersacyjn ej, na podstaw ie k tórej czytelnik zakłada, iż w p rzypad k u b ra k u a lte rn a ty w n y c h w yjaśnień, to w ziąw szy pod uw agę obecność dw u osób, ta, k tó ra mówi, zw raca się niew ątp liw ie do drugiej. J e st to reguła konw ersacyjna, k tó ra n ak ład a się jedn ak na inną decyzję

2 Por. C a r n a p , 1952. P rob lem ten p od ejm u jem y ponadto w § 8.5 tejże książki.

(4)

in te rp re ta c y jn ą, tzn. na pew ną operację e k s t e n s j o n a l n ą dokona­ ną przez czytelnika: zdecydował on, że na podstaw ie przedstaw ionego m u tek stu należy w yodrębnić pew ną część św iata, zam ieszkaną przez dwie jednostki, Giovanniego i M arię, odznaczające się tą własnością, że przebyw ają w jednym pomieszczeniu. Na koniec to, że M aria zn ajd u je się w ty m sam ym pokoju co Giovanni, w ypływ a z innej in ferencji spo­ w odow anej użyciem rodzajnika określonego: istnieje jeden i tylko jeden pokój, o k tó ry m jest m o w a 3. Pozostaje jeszcze pytanie, czy czytelnik uw aża za w skazane zidentyfikow anie Giovanniego i M arii za pomocą wskaźników referen cjaln ych , jak np. część św iata zew nętrznego, jaki zna on na podstaw ie w cześniejszych doświadczeń, k tóre dzieli razem z autorem ; czy au to r ma na m yśli jednostki czytelnikow i nie znane; lub też czy frag m en t tek stu przytoczony powyżej należy powiązać z po­ przedzającym i go lub następującym i później fragm entam i tekstow ym i, w k tórych Giovanni i M aria zostali lub zostaną zinterpretow ani za po­ mocą określonych opisów.

Ale, jak mówiliśmy, nie bierzm y na razie pod uwagę w szystkich tych problem ów . Nie ulega wątpliwości, że wchodzą tu w grę inne posunięcia w celu współdziałania. Przede w szystkim czytelnik m usi zaktualizow ać w łasny zasób wiedzy [la propria enciclopedia] w taki sposób, by zrozu­ mieć, że użycie w yrażenia |być z powroteml w pewien sposób sugeruje w domyśle, że podmiot wcześniej oddalił się (zanalizowanie tej czynności zgodnie z zasadam i g ram aty k i przyczynow ej rów na się przypisaniu po­ stulatów znaczeniow ych rzeczownikom: kto jest z pow rotem , ten się wcześniej oddalił, ta k jak ten, kto jest kaw alerem , jest dorosłym osob­ nikiem płci m ęskiej rodzaju ludzkiego). Po drugie od czytelnika ocze­ kuje się w ysiłku inferencyjnego, by z użycia spójnika adw ersatyw nego |a jednaki w yciągnąć wniosek, że M aria nie oczekiwała tego pow rotu, a z określenia Ipromieniejącl, że w każdym razie gorąco tego pragnęła.

Tekst jest więc pełen białych plam, szczelin do w ypełnienia, a ten, kto był jego nadawcą, przew idyw ał, że zostaną one w ypełnione, i zosta­ wił je puste z dwu powodów. Przede w szystkim dlatego, że tek st jest m echanizm em leniw ym (lub też ekonomicznym), któ ry żyje kosztem w artości dodatkow ej sensu, jaki w prow adza w eń odbiorca, i jedynie w p rzypadkach skrajn ej pedanterii, skrajnej troski dydaktycznej lub sk rajn ej represyjności tek st kom plikuje się o redun d ancje i dodatkow e w yjaśnienia — aż do granicy pogwałcenia norm alnych reguł konw er- sacyjnych 4. Po drugie zaś dlatego, że w m iarę przechodzenia od funkcji

8 J eśli chodzi o proces id en tyfik ow an ia na p odstaw ie zastosow an ych rodzaj- n ik ów określonych, zob. przegląd stan ow isk w: v a n D i j к, 1972; szereg p rzy­ kład ów p odajem y w § 8.11 i 10.

4 Jeśli chodzi o reguły kon w ersacyjn e, oczyw iście por. G r i c e , 1967. N a w sz e l­ ki w ypadek prżypom nijm y zasady kon w ersacyjn e G rice’a. Z a s a d a i l o ś c i o w a : czyń tak, by tw oja w yp ow ied ź zaw ierała tyle inform acji, ile w y m a g a tego sy tu a -19 — P a m ię t n ik L ite r a c k i -1987, z. 2

(5)

dydaktycznej do fu n k cji estetycznej tek st chce pozostawić czytelnikow i inicjaty w ę w in te rp re ta c ji, choć zazwyczaj chce on być z in terp reto w an y z w y starczający m m arginesem jednoznaczności. Tekst chce, aby ktoś po­ m ógł m u funkcjonow ać.

Oczywiście nie p ró b u jem y tu sform ułow ać jak iejś typologii tekstów ze w zględu na ich „lenistw o” lub oferow anie swobody, gdzie indziej określone jako „otw arto ść”. Będziem y o ty m m ówić później. Ale od razu trzeba powiedzieć, że tek st postu luje w łasnego ad resata jako niezbędny w a ru n e k nie ty lk o w łasnej k o n k retn ej zdolności kom unikacyjnej, lecz rów nież w łasnej potencjalności znaczeniow ej. In n ym i słow y tek st zosta­ je n ad an y dla kogoś, kto go zaktualizuje, n aw et jeśli nadaw ca nie m a nadziei (lub nie chce), aby ten ktoś k o n k retn ie i historycznie istniał.

2. Jak tekst p rzew iduje czyteln ika

Ten oczyw isty w aru n ek istnienia tekstów w yd aje się jed n ak sprzecz­ ny z rów nie oczyw istym praw em p ragm atycznym , k tóre mimo że przez dłuższy czas pozostawało w dziejach teorii kom unikacji nie znane, dzi­ siaj tak im już nie jest. P raw o to daje się łatw o ująć w hasło: kom pe­ ten cje odbiorcy niekoniecznie p o k ry w ają się z kom petencjam i nadaw cy. Szerokiej k ry ty c e poddano m odel kom unikacji (ostatecznie w T ra t-

tato, 2.15)5 upow szechniony przez pierw szych teo rety kó w inform acji:

Nadaw ca, P rzek az i Odbiorca, gdzie Przekaz je st zarów no generow any, jak i in te rp re to w a n y na podstaw ie pewnego Kodu. A w iem y już dzisiaj, że kody odbiorcy mogą się różnić, całkow icie lub częściowo, od kodów nadaw cy; że kod nie jest czym ś prostym , lecz częściej stanow i złożony system reguł; że kod językow y nie jest w y starczający, by zrozum ieć przekaz językow y: |Pali pan?| |Nie| daje się z p u n k tu w idzenia języka odczytać jako p y tan ie i odpowiedź dotyczące zw yczajów ad resata p y ta ­ nia, ale w określonych okolicznościach nadaw ania odpowiedź konotuje się jako „niegrzeczna” na podstaw ie kodu nie będącego kodem języko­ wym , lecz dobrego w ychow ania — należało odpowiedzieć Inie, dziękuję!. Tak więc by „zdekodyfikow ać” przekaz słow ny, trzeba nie tylko kom ­ p eten cji językow ej, ale rów nież kom petencji ogólnie okolicznościowej, zdolności snucia dom ysłów, tłu m ien ia idiosynkrazji, itd., itd. Tak że w re ­ zultacie sugerow aliśm y, ciągle w naszym Trattato, cały szereg u w a ru n ­ kow ań pragm atycznych, k tó re przed staw iam y n a rysunku.

cja; z a s a d a j a k o ś c i o w a : n ie m ó w tego, o czym sądzisz, że n ie jest praw dą, i n ie m ów tego, czego nie m ożesz b yć p ew n y; z a s a d a r e l a c j i : bądź r e le -w a n tn y ; z a s a d a s p o s o b u : unikaj n ieja sn o ści w w yrażan iu , unikaj w ie lo ­ znaczności, w yp ow iad aj się zw ięźle (unikaj n iep otrzeb n ego w ielo sło w ia ), bądź sk oor­ d yn ow an y.

(6)

Co gw aran tu je w spółdziałanie tekstow e wobec tych możliwości in te r­ p retacy jn y ch m niej lub bardziej „dew iacyjnych”? P rzy kom unikow aniu się tw arzą w tw arz działają niezliczone form y wzm ocnienia pozajęzy- kowego (gesty, okazywanie, itd.) i niezliczone sposoby w prow adzania re ­ dundancji i sprzężenia zw rotnego [feed back] w spom agające się w za­ jem nie. Oznacza to, że nigdy nie m am y do czynienia ze zw ykłą kom u­ nikacją językow ą, lecz z działalnością sem iotyczną w szerokim sensie, gdzie wiele system ów znaków w zajem nie się uzupełnia. Ale co się dzieje w przypadku tek stu pisanego, k tó ry au to r n ajpierw generuje, a potem powierza najrozm aitszym aktom in terp retacy jn y m , podobnie jak to się dzieje z przekazem rzuconym do m orza w butelce?

Pow iedzieliśm y, że tek st postuluje współdziałanie czytelnika jako w łasny w aru n ek aktualizacji. Możemy lepiej powiedzieć, że t e k s t j e s t w y t w o r e m , k t ó r e g o l o s i n t e r p r e t a c y j n y m u s i s t a ­ n o w i ć c z ę ś ć j e g o w ł a s n e g o m e c h a n i z m u g e n e r u j ą ­ c e g o : generow anie tek stu oznacza zastosowanie strategii, w której skład wchodzą przew idyw ania co do posunięć innych osób — jak zresztą ma to m iejsce w przypadku wszelkich strategii. W strategii wojskowej (lub szachowej, powiedzm y w każdej strategii gry) strateg n akreśla sobie m odel przeciw nika. Jeśli w ykonam taki ruch, snuł dom ysły Napoleon, W ellington powinien zareagować tak a tak. Jeśli w ykonam tak i ruch, rozum ow ał W ellington, Napoleon powinien zareagować ta k a tak. W tym ko nk retny m przypadku W ellington w ytw orzył w łasną strategię lepiej od

(7)

Napoleona, W ellington stw orzył sobie bowiem N apoleona Modelowego bardziej zbliżonego do rzeczyw istego N apoleona, niż W ellington M ode­ lowy, w yobrażony przez N apoleona, zbliżony był do rzeczyw istego W el­ lingtona. Tę analogię może podać w w ątpliw ość tylko fak t, iż w p rzy ­ padku te k stu a u to r zazw yczaj chce doprow adzić swego przeciw nika do zw ycięstw a, a nie do klęski. Lecz nie jest to w cale powiedziane. Opo­ w iadanie A lphonse’a Allais, k tó re zanalizujem y w o statn im rozdziale, bardziej przypom ina bitw ę pod W aterloo niż Boską K om edię.

Lecz na strateg ię w ojskow ą (w odróżnieniu od strateg ii szachowej) mogą zawsze w płynąć zdarzenia przypadkow e (np. nieudolność, jak ą w y ­ kazał G rouchy). Zdarza się to i w tekstach, czasami G rouchy w raca (jak nie uczynił tego pod W aterloo), czasami przybyw a M assena (jak to zdarzyło się pod M arengo). D obry stra te g m usi liczyć się rów nież z ty m i przypadkow ym i zdarzeniam i, stosując jakiś swój w łasny rach u n ek p ra w ­ dopodobieństw a. Tak też m usi postępow ać a u to r tek stu . „Owa odnoga jeziora Como” : a jeśli tra fi mi się czytelnik, k tó ry nigdy nie słyszał o je ­ ziorze Como? M uszę postępow ać w tak i sposób, by nadrobić to później, na razie stw órzm y pozory, jak gdyby Como było fla tu s vocis, takim jak X anadou. Później zrobim y aluzje do lom bardzkiego nieba, do stosunków m iędzy Como, M ediolanem i Bergam o, do sy tu acji na półw yspie w łos­ kim. C zytelnik m ający b rak i w sw ym zasobie w iedzy prędzej czy póź­ niej zostanie przychw ycony.

W ty m m om encie w niosek w y d aje się prosty. By zorganizować w łas­ ną strateg ię tekstow ą, a u to r m usi odwołać się do szeregu kom petencji (w yrażenie szersze niż „znajom ość kodów ”) m ogących nadać treść w y ra ­ żeniom, k tó ry ch używ a. M usi on założyć, że zbiór kom petencji, do k tó ­ rego się odw ołuje, jest ty m sam ym zbiorem, do którego odw ołuje się jego czytelnik. D latego też będzie on przew idyw ał C zytelnika M odelo­ wego zdolnego do w spółdziałania w ak tu alizacji tekstow ej w tak i spo­ sób, w jaki on, autor, sobie to w yobrażał, i do dokonyw ania przy in te r­ pretow an iu tak ich posunięć, jak ich a u to r dokonał przy generow aniu tekstu.

Środków jest w iele: w ybór języka (w yłączający oczywiście tych, k tó ­ rzy go nie znają), w ybór ty p u zasobu w iedzy (jeśli zaczynam tek st sło­ w am i Ijak to już jasno zostało przedstaw ione w pierw szej K rytycel, to zacieśniłem już, i to w edług bardzo korporacyjnego k ry te riu m , obraz mego C zytelnika Modelowego), w y b ó r określonej tra d y c ji leksykalnej i stylistycznej. Mogę um ieścić sygnały rodzajów , które selekcjonują p u ­ bliczność: iDrogie dzieci, był sobie kiedyś pew ien daleki krajl, mogę ograniczyć zasięg geograficzny: iPrzyjaciele, rzym ianie, w spółobyw ate­ le!!. W iele tek stó w określa jasno swego Czytelnika-M odelow ego, zakła­ dając apertis verbis (proszę m i w ybaczyć oksym oron) specyficzną kom ­ petencję, jeśli chodzi o zasób wiedzy. By oddać hołd w ielu słyn ny m dyskusjom w obrębie filozofii języka, spójrzm y na początek tego W

(8)

a-verley, którego au tor jest w widoczny sposób autorem :

czegóż czy teln icy m oi m oglib y się spodziew ać po rycerskich im ionach, jak H o ­ w ard, M ordaunt, M ortim er albo S tan ley, lub łagodniej i sen tym en taln iej brzm ią­ cych, jak Belm our, B elv ille, B elfield lub B elgrave, jeśli n ie stronic p ełn y ch ja ło w y ch treści, jak te, które w ten sposób od pół w iek u m ianow ano? ® A jedn ak w tym ostatnim przykładzie jest coś więcej. A utor z jednej stro n y zakłada, lecz z drugiej ustanaw ia kom petencje własnego C zytel­ nika Modelowego. Teraz rów nież i nam, choć nie m ieliśm y doświadcze­ nia z powieściami gotyckim i znanym i czytelnikom W alter Scotta, pro­ ponuje się, byśm y wiedzieli, że pew ne nazw iska konotują „bohatera r y ­ cerskiego”, i że istnieją powieści rycerskie zaludnione przez wyżej w y­ m ienione postaci i posiadające cechy stylistyczne w jakiś sposób godne odrzucenia.

Tak więc przew idyw anie własnego Czytelnika Modelowego nie ozna­ cza jedynie „nadziei”, iż on istnieje, oznacza ono rów nież kierow anie tekstem w tak i sposób, by go stworzyć. Tekst nie tylko na pew nej kom ­ petencji się opiera, lecz rów nież do w ytw orzenia pew nej kom petencji się przyczynia. A więc czyżby tek st był m niej leniwy, a żądanie w spół­ działania z jego strony — m niej liberalne, niż chciałby on to dać poznać? Czy przypom ina on raczej pudełko z prefabrykow anym i elem entam i, zwa­ ne „ k it”, którego użytkow nik p racu je tylko po to, by móc w ytw orzyć jeden i tylko jeden ty p w yrobu końcowego, a przy tym nie są m u w y ­ baczane żadne możliwe błędy; czy raczej klocki „Lego”, z k tó ry ch po­ mocą można zbudować w iele form do w yboru? Czy jest to tylk o bardzo kosztow ne pudełko zaw ierające części mozaiki [puzzle], po której ułoże­ niu zawsze pojaw i się G io c o n d a ^ z y też może nie jest on niczym innym , jak ty lko pudełkiem kredek?

Czy istnieją tek sty gotowe, by wziąć na siebie w szystkie te możliwe w ydarzenia, jakie przew idziane są na rysunku? A czy istnieją teksty, k tóre g rają w łaśnie na ty ch rozbieżnościach, sugerują je, oczekują ich — i są tek stam i „ o tw arty m i”, dającym i się odczytać na tysiąc sposobów, z k tó ry ch w szystkie bez w y ją tk u spraw iają olbrzym ią przyjem ność? A czy te te k sty spraw iające przyjem ność rezygnują z postulow ania Czy­ teln ik a Modelowego, czy też może postulują jakiegoś C zytelnika M ode­ lowego o innym charakterze? 7

Można by próbować rozm aitych typologii, tylko że lista tak a prezen­ tow ałaby się jako continuum uszeregowane w edług nieskończonej liczby

9 W. S c o t t , W a v e r le y . P rzełożyła T. S w i d e r s k a . K rakow ska Spółka W y­ daw nicza, K rak ów 1929, s. 11.

7 N a tem a t dzieła otw artego por. n aturalnie E c o , 1962. P olecam y jednak w y d a n ie w serii T ascabili B om piani, k tóre prezentuje ostateczną redakcję tej k sią ż­ ki, jak rów nież zaw iera szkic Sulla p o ss ib ilité di g enerare m essaggi e stetici in un linguaggio edenico.

(9)

niuansów . Nasze sugestie, na poziomie in tu icy jn y m , ograniczym y do dw u sk ra jn y c h p rzypadków (później będziem y jeszcze poszukiw ać reg uły zu n i­ fikow anej i u n ifik u jącej, niezw ykle w ym yślnej m acierzy generatyw nej).

3. T eksty „zam k n ięte” i tek sty „ o tw a rte ”

N iektórzy au to rzy znają sy tu ację p rag m atyczn ą przedstaw ioną na r y ­ sunku, z ty m tylko zastrzeżeniem , iż u w ażają oni, że jest to opis szeregu czynników przypadkow ych, m ożliw ych ale dających się uniknąć. D la­ tego też z socjologicznym w yczuciem i za pomocą błyskotliw ego w ypo- środkow ania statystycznego o kreślają swego C zytelnika Modelowego: zw racać się będą kolejno do dzieci, m elom anów , lekarzy, hom oseksuali­ stów, am atorów surfingu, drobnom ieszczańskich gospodyń domowych, am atorów angielskich tk an in , osób u p raw iający ch podw odny połów ryb. J a k m ówią specjaliści od rek lam y , w ybiorą sobie target (a „cel” w spół­ działa w niew ielkim stopniu: czeka, by w eń trafiono). Będą postępować w tak i sposób, by każde pojęcie, każde w yrażenie, każde odniesienie do zasobu w iedzy było takie, jakie przypuszczalnie ich czytelnik może zro­ zumieć. N astaw ią się na w yw ołanie określonego efektu: by mieć pew ­ ność, że n astąpi reak cja strach u, powiedzą z góry „i w te d y stało się coś strasznego”. Na pew nych poziom ach gra ta odniesie sukces.

Lecz w ystarczy, by książka K aroliny In v e rn iz io 8 napisana dla tu - ry ń sk ich szwaczek z końca ubiegłego w ieku w padła w ręce najbardziej rozszalałego w ielbiciela kiczu literackiego, a stanie się ona jarm arczn ą p rezen tacją le k tu ry tra n sw e rsa ln e j, in te rp re ta c ji m iędzy wierszam i, de­ lektow ania się banałem , huysm anow skich upodobań do bełkotliw ych tekstów . Tekst z „zam kniętego” i represyjnego, jakim był dotychczas, stanie się niezw ykle o tw arty , będzie m aszyną do generow ania p e rw e r­ sy jn y ch przygód.

A le może być jeszcze gorzej (lub lepiej, zależnie od przypadku). Mo­ że zdarzyć się, że ko m petencja C zytelnika Modelowego nie została p rze­ w idziana w dostatecznym stopniu — w w y niku b rak u analizy historycz­ nej, błędów oceny sem iotycznej, uprzedzeń kulturow y ch, niedoceniania uw arun k o w ań odbioru. W spaniałym p rzykładem tak ich przygód zw iąza­ nych z in te rp re ta c ją są T ajem nice Paryża Eugeniusza Sue. N apisane z dandysow skim zam iarem przedstaw ienia eleganckiej publiczności p i­ k a n tn y c h dziejów m alow niczej nędzy, zostają odczytane przez p ro le taria t jako jasn y i uczciw y opis jego w łasnego uzależnienia; gdy a u to r sobie to uśw iadam ia, pisze je dalej już dla p ro le taria tu , szpikując je socjalde­ m okratycznym i m orałam i po to, by przekonać te „niebezpieczne” w a r­ stw y, k tó re on rozum ie, lecz się ich obawia, aby opanow ały w łasną roz­ 8 [C arolina In v ern izio (1858— 1916), p ow ieściop isark a piem oncka, autorka b ar­ dzo popularnych w sw oim czasie u tw o ró w dru k ow an ych m . in. w odcinkach w „G azetta del P o p o lo ”. — P rzyp is tłum .]

(10)

pacz, pokładając nadzieję w spraw iedliw ości i w dobrej woli klas posia­ dających. Zakw alifikow ana przez M arksa i Engelsa jako przykład re - form istycznej retoryki, książka odbywa tajem niczą podróż w duszach sw ych czytelników, i czytelników ty ch odnajdziem y na barykadach roku 1848, gdy będą próbow ali dokonać rew olucji również i dlatego, że czy­ tali Tajem nice Paryża 9. Czy może książka ta zaw ierała rów nież i tak ą m ożliwą aktualizację, kreśliła znakiem w odnym również i takiego Czy­ telnik a Modelowego? Oczywiście pod w arunkiem , że czyta się ją, prze­ skakując frag m en ty m oralizujące, lub też n i e c h c e s i ę i c h z r o ­ z u m i e ć .

Nic nie jest bardziej otw arte od tek stu zam kniętego. Tyle że jego otw artość jest w ynikiem działania inicjatyw y z zew nątrz, pew nym spo­ sobem m anipulow ania tekstem , a nie poddawania się jego delikatnej m a­ nipulacji. Bardziej niż ze w spółdziałaniem m am y tu do czynienia z gw ał­ tem . Można oczywiście zadać tekstow i gw ałt (można naw et zjeść książ­ kę, jak uczynił to Apostoł na Pathm os), i to czerpiąc stąd subtelną roz­ kosz. Ale tu ta j m ów im y o w spółdziałaniu tekstow ym jako o działaniu w yw oływ anym przez tekst, a więc te sposoby podejścia nas nie in te re ­ sują. Nie in te resu ją nas, proszę zauważyć, w tym m iejscu: m otto Va- lé r y ’ego — „il n ’y a pas de vrai sens d’un te x te [nie istnieje praw dziw y sens tek stu ]” — można odczytać na dwa sposoby: że tekstem można po­ sługiw ać się tak, jak się chce, i to właśnie jest sposób, k tó ry nas tu nie interesu je; i że tekst można interpretow ać nieskończoną ilość razy, i to je s t sposób, k tóry m się teraz zajm iem y.

Z tekstem „ o tw arty m ” mamy do czynienia wówczas, gdy a u to r po­ tra fi w pełni w ykorzystać to, co przedstaw iono na rysunku. O dczytuje go jako m odel sytuacji pragm atycznej, której nie można uniknąć. P rz y j­ m u je go jako hipotezę, którą kieruje się jego w łasna strategia. Decy­ d u je (i w ty m m iejscu pojaw ia się właśnie ryzyko, że typologia tekstów stanie się continuum niuansów), do jakiego stopnia m usi kontrolow ać w spółdziałanie ze strony czytelnika i gdzie należy je pobudzać, dokąd kierow ać, gdzie m a ono przekształcić się w nieskrępow aną przygodę in ­ te rp re ta c y jn ą . Powie [kwiatl i chociaż będzie wiedział (i chciał), że od tego słowa rozejdzie się zapach w szystkich nieobecnych kwiatów , będzie też w iedział z pewnością, że nie rozejdzie się a r o m a t dobrze odstałej nalew ki; będzie poszerzał lub zawężał, tak jak chce, grę nieograniczonej semiozy.

Do jednej tylko rzeczy dążyć będzie za pomocą czujnej strategii: do tego mianowicie, aby niezależnie od ilości m ożliwych in te rp re ta c ji jed ­ n a staw ała się echem drugiej, tak aby się nie w ykluczały, lecz przeciw ­ nie, by się w zajem nie wzm acniały.

9 Por. E c o , 1976, a zw łaszcza 1965. N a tem at interpretacji „d ew iacyjn ej” zob. też U . E c o , 1977, oraz P. F a b b r i, 1973; E c o , F a b b r i . 1978.

(11)

Będzie mógł postulow ać, jak dzieje się to w Finnegans W ake, id eal­ nego czytelnika cierpiącego n a idealną bezsenność i posiadającego zm ien­ ne kom petencje; lecz ten id ealn y czytelnik jako k om petencję p odsta­ wow ą będzie m usiał posiadać znajom ość języka angielskiego (naw et jeśli książka nie została napisana w „ p raw d ziw ej” angielszczyźnie); i nie może to być czytelnik z k ręgu k u ltu ry hellenistycznej z II w ieku n.e., k tó ry nie wie nic o istn ien iu D ublina, ja k rów nież nie może to być osobnik n iepiśm ienny o słow nictw ie nie p rzek raczającym 2000 w yrazów (lub też może, ale wów czas będziem y m ieli znów do czynienia z przypadkiem użycia dowolnego, rozstrzyganego z zew nątrz, lub też le k tu ry niezw ykle ograniczonej, zawężonej do najoczyw istszych s tru k tu r dyskursyw nych, per. 4).

Tak więc Finnegans W ake oczekuje idealnego czytelnika posiadają­ cego w iele czasu do dyspozycji, odznaczającego się znacznym i zdolnoś­ ciam i skojarzeniow ym i, dysponującego zasobem w iedzy o nie sprecyzo­ w anym zasięgu, a nie jakiegokolw iek ty p u czytelnika. K o n stru u je swego w łasnego C zytelnika Modelowego, w y b ierając różne stopnie trudności ję ­ zykow ych, bogactw o odniesień, i w prow adzając do te k stu klucze, odsy­ łacze, choćby zm ienne m ożliwości krzyżow ych lek tu r. C zytelnik M ode­ low y Finnegans W a ke jest ty m operatorem , k tó ry p otrafi urzeczyw istnić w czasie jak najw iększą ilość ty ch krzyżow ych le k tu r 10.

In n y m i słowy, rów nież Joyce, a u to r n ajbardziej otw arteg o tek stu, o jak im w ogóle m ożna mówić, w ostatn im okresie tw órczości tw orzy w łasnego czytelnika za pom ocą strateg ii teksto w ej. W odniesieniu do czy­ telników , k tó ry c h tek st nie p o stu lu je i do k tó ry c h w ytw orzen ia się nie przyczynia, tek st sta je się n ieczy teln y (bardziej niż jest w istocie), lub też staje się in n ą książką.

4. U życie i interpretacja

M usim y więc przeprow adzić rozróżnienie m iędzy sw obodnym u ż y ­ c i e m te k s tu 4 pełniącego wów czas rolę bodźca dla w yobraźni, a i n t e r ­ p r e t a c j ą te k stu otw artego. To na tej linii podziału opiera się w łaś­ nie, bez teo rety czn y ch niejasności, m ożliwość istnienia tego, co B arthes nazyw a tek stem dla przyjem ności [testo di godim en to ]: trzeb a tylko zde­ cydować, czy używ a się te k s tu jako te k stu dla przyjem ności, czy też może określony te k st uw aża za k o n sty tu ty w n ą właściwość swojej s tr a ­ tegii (a więc i swej in te rp re ta c ji) pobudzanie do jak najbard ziej n ie ­ skrępow anego użycia. Ale sądzim y, że n ależy narzucić tu pew ne ogra­ niczenia i że pojęcie in te rp re ta c ji zakłada jed n a k zawsze pew ien dialek­ ty czn y zw iązek m iędzy stra te g ią au to ra a odpowiedzią ze stro n y C zytel­ nika Modelowego.

(12)

N atu raln ie obok p rak ty k i może pojawić się rów nież i estetyka uży­ w ania tekstów nieskrępow anego, dewiacyjnego, złośliwego i zgodnego z w łasnym i pragnieniam i. Borges sugerow ał, by czytać Odyseę, jak gdy­ by była późniejsza od Eneidy, a O naśladowaniu C hrystusa, jak gdyby napisał je Céline. W spaniałe, podniecające i bardzo możliwe do zreali­ zowania propozycje, tw órcze jak żadne inne, ponieważ w rzeczywistości pow staje now y tek st (tak jak K ichot P ie rre ’a M enard jest bardzo od­ m ienny od Don K ichota C ervantesa, którem u przypadkow o odpowiada słowo w słowo). A że potem pisząc ten inny tek st (lub te k st Inny), do­ chodzi się do tego, że przeprow adza się k ry ty k ę tekstu pierw otnego lub też odkryw a się jego u k ry te możliwości i znaczenia — jest to fakt oczy­ w isty; nic nie jest bardziej odkrywczego od k a ry k a tu ry , poniew aż w y­ daje się ona, ale jednocześnie nie jest, przedm iotem sk arykaturo w anym , z innej zaś stro n y niektó re powieści opowiedziane pow tórnie zyskują na w artości, poniew aż stają się „innym i” powieściami.

Z p u n k tu w idzenia sem iotyki ogólnej, w łaśnie w św ietle złożoności procesów pragm atycznych (rysunek) sprzeczności Globalnego Pola Se­ m antycznego, w szystkie te operacje są teoretycznie do w ytłum aczenia. Lecz jeśli ciąg in te rp re ta c ji może być nieskończony, jak w ykazał to nam Peirce, to św iat d yskursu działa ograniczająco na zasięg zasobu wiedzy. A te k st nie jest niczym innym jak strategią, k tó ra organizuje św iat jego in te rp re ta c ji, jeśli nie „praw om ocnych”, to dających się upraw om ocnić. Każda inna decyzja dotycząca swobodnego użycia tek stu rów na się de­ cyzji rozszerzenia św iata dyskursu. D ynam ika nieograniczonej semiozy nie zabrania tego, przeciw nie, sprzyja tem u. Lecz trzeba wiedzieć, czy się chce, by działała semioza, czy in terp retow ać tekst.

D odajm y n a zakończenie, że tek sty zam knięte są w użyciu bardziej w y trzym ałe od tekstów otw artych. Obm yślone dla bardzo określonego C zytelnika Modelowego z zam iarem represyjnego sterow ania jego w spół­ działaniem , dozw alają na używ anie ich w dość elastycznym zakresie; W eźcie powieści k ry m in aln e Rexa S touta i zin te rp re tu jc ie stosunki p a­ n ujące m iędzy Nero W olfem a A rchie Goodwinem jako stosunki „kaf- kow skie” : czem u by nie? Tekst doskonale w y trzy m u je takie użycie, a i m y ani nie gubim y rozryw ki z f a b u ł y , ani końcowej satysfakcji z odkrycia m ordercy. Ale weźcie teraz Proces K afki i przeczytajcie go tak, jak b y był histo rią krym inalną. Je st to praw om ocnie dozwolone, ale z p u n k tu w idzenia tek stu daje w yniki opłakane. Tyle samo byłoby w a r­ te użycie stro n ic tej książki do skręcania papierosów z m arih uany , w ię­ cej byłoby w ty m sm aku.

P ro u st m ógł czytać kolejow y rozkład jazdy, odnajdując w nazw ach m iejscowości w Valois słodkie i labiryntow e odgłosy nervalow skiej po­ dróży w poszukiw aniu Sylvie. Ale nie chodziło tu o in terp reto w an ie rozkładu jazdy, lecz o jego praw om ocne użycie praw ie psychodeliczne.

(13)

Ze swej stro n y rozkład jazd y przew id u je ty lk o jeden ty p C zytelnika Modelowego, jest to k a rte zja ń sk i o p erator o rtogonalny z rozbudzonym poczuciem nieodw racalności n astęp stw czasowych.

5. A utor i czyteln ik jako strategie tekstow e

W procesie k o m u n ik acyjn y m m am y do czynienia z N adaw cą, P rz e ­ kazem i O dbiorcą. Często przekaz w y raża zarów no Nadaw cę, jak i O d­ biorcę za pom ocą środków g ram atycznych: |J a c i pow iadam , że ...|.

M ając do czynienia z przekazam i o fu n k cji refe re n c ja ln e j, odbiorca w yk o rzy stu je tak ie oznaki gram aty czn e jako w skazów ki referen cjaln e (lja| oznaczać tu będzie em piryczny podm iot a k tu w ypow iedzenia danej w ypow iedzi, itd.). To samo może się zdarzyć w p rzy p adku bardzo d łu ­ gich tekstów , jak np. listy, stronice dziennika, a w końcu w szystko to, co czyta się w celu uzyskania in form acji o au torze i o okolicznościach wypow iedzenia.

Lecz k ied y te k st jest ro zp a try w a n y jako tekst, zwłaszcza w p rz y ­ pad ku tek stów stw orzonych dla bardzo szerokiej publiczności (jak np. powieści, przem ów ienia polityczne, in stru k cje naukow e, itd.), N adaw ca i O dbiorca są obecni w tekście nie ty le jako dw a bieguny a k tu w yp o­ w iedzenia, ile jako a k t a n c j a l n e r o l e w ypow iedzi (por. Jakobson, 1957). W tak ich p rzy p ad k ach a u to r pojaw ia się w tekście jako: (a) roz­ poznaw alny sty l — k tó ry może być rów nież id iolektem tekstu , zbioru tekstó w lub epoki historycznej (por. Trattato, 3.7.6); (b) czysta rola ak - tan c jaln a (lja| = „podm iot tej w ypow iedzi”); (c) jako elem ent a k tu illo- kucyjnego (Ija przysięgam , żel = „istnieje podm iot, k tó ry dokonuje a k tu p rzysięgi”) lu b jako o p erato r siły p erlo ku cy jnej zdradzający „instancję w ypow iedzenia”, czyli w ystąp ien ie podm iotu obcego w ypow iedzi, lecz w jak iś sposób obecnego w tk ance tekstow ej w szerszym sensie (Inagle stało się coś s t r a s z l i w e g o...|; Ipowiedziała księżna g ł o s e m , k t ó ­ r y w s t r z ą s n ą ł b y u m a r ł y m...|). Zazwyczaj takie w yw ołanie d u ­ cha N adaw cy jest skorelow ane z w yw ołaniem ducha O dbiorcy (K risteva, 1970). Spójrzm y na ten fra g m en t D ociekań filo zo ficzn ych W ittgensteina:

P rzyp atrz się np. k ie d y ś ternu, co n a zy w a m y „gram i”. C hodzi m i tu o g r y ty p u szachów , gry w k a rty , w p iłk ę, gry sp ortow e, itp. Co je s t im w szy stk im w sp óln e? — N ie m ów : „ M u s z ą m ieć coś w sp óln ego, bo in aczej n ie n a z y ­ w a ły b y się 'gram i’ ” ·— ty lk o p a t r z , czy m ają coś w sp óln ego. G dy się im b o - wriem przypatrzysz, to n ie dojrzysz w p ra w d zie n iczego, co b y ło b y w s z y s t k i m w sp ó ln e, dostrzeżesz n a to m ia st p od ob ień stw a, p o k rew ień stw a , i to cały ic h szereg n .

W szystkie zaim ki osobowe (dom yślne i wypow iedziane) nie w skazują w istocie osoby zw anej L udw igiem W ittgensteinem lub jakiegokolw iek

11 L. W i t t g e n s t e i n , D o c ie k a n ia filozoficzn e. P rzełożył, w stęp em i p rzyp i­ sa m i opatrzył B. W o l n i e w i c z . PW N, W arszaw a 1972, § 66, s. 50.

(14)

czyteln ik a em pirycznego: rep re z en tu ją one czyste strategie tekstow e. W y­ stąp ien ie podm iotu mówiącego jest uzupełnieniem w prow adzenia do a k ­ cji C zytelnika Modelowego, którego profil in te le k tu a ln y jest określony jedy nie przez rodzaj operacji in terp retacy jn y ch , które jak się zakłada (i w ym aga), um ie on przeprow adzić: rozpoznanie podobieństw, wzięcie pod uw agę pew nych gier. W ten sam sposób i a u to r nie jest niczym in ­ nym , jak tylko strategią tekstow ą zdolną do ustanow ienia korelacji se­ m antycznych: Ichodzi mi tu 0...I (Ich meine...) oznacza, iż w ram ach tego te k stu pojęcie Igrał będzie m usiało przyjąć pew ną ekstensję (obejm ując g ry prow adzone na szachownicy, g ry w k arty , itd.), podczas gdy św iado­ m ie nie podaje się tu jego opisu intensjonalnego. W ty m tekście W itt­ genstein jest tylko pew nym stylem filozoficznym, a C zytelnik M odelo­ w y nie jest niczym innym , jak tylko in telek tu aln ą zdolnością do uczest­ niczenia w ty m sty lu przez w spółdziałanie przy aktualizow aniu go.

D latego też zapow iadam y w yraźnie, iż od tej chwili począwszy, za każdym razem , gdy będziem y używ ać tak ich pojęć jak A u to r lub Czy­ teln ik Modelowy, zawsze, w obu przypadkach, będziem y m ieli na m yśli ty p y strategii tekstow ej. C zytelnik Modelowy jest zbiorem w arunków fortunności ustalonych tekstowo, k tóre muszą zostać spełnione, aby tek st został w pełni zaktualizow any w swej potencjalnej t r e ś c i 12.

6. Autor jako hipoteza interpretacyjna

Skoro A u to r i C zytelnik M odelowy są dw iem a strategiam i tek sto w y ­ mi, stajem y wobec podw ójnej sytuacji. Z jednej strony, jak dotychczas tw ierdziliśm y, a u to r em piryczny jako podm iot w ypow iedzenia tek sto ­ wego fo rm u łu je pew ną hipotezę C zytelnika Modelowego i przekładając ją na kategorie w łasnej strategii, w równie „strategicznych” kategoriach k reśli obraz samego siebie, autora będącego podm iotem wypowiedzi, ja ­ ko sposób operacji tekstow ej. Lecz z drugiej stro n y także czytelnik em ­ piry czny jako k o n k retn y podm iot aktów w spółdziałania m usi nakreślić sobie hipotezę A utora, w yprow adzając ją w łaśnie z danych strategii te k ­ stow ej. Hipoteza, jak ą form ułuje czytelnik em piryczny na tem at swego A u to ra Modelowego, w ydaje się pew niejsza od hipotezy, jaką form ułuje a u to r em piryczny na tem at swego Czytelnika Modelowego. W istocie ten drugi m usi postulować coś, co jeszcze nie istnieje w danym m om en­ cie, i zrealizow ać to jako szereg operacji tekstow ych; ten pierw szy n a ­ tom iast w yprow adza pew ien typow y obraz z czegoś, co już wcześniej m iało m iejsce jako akt w ypow iedzenia i jest tekstow o obecne jako w y ­ powiedź. P rzy p om n ijm y ostatni przykład: W ittgenstein jedynie po stu lu ­ je istnienie C zytelnika Modelowego zdolnego do w ykonania zapropono-12 J eśli chodzi o w aru n k i fortunności, zob. o czy w iście A u s t i n , 1962, i S e a r - l e , 1969.

(15)

w anych przezeń czynności w spółdziałania, podczas gdy m y, czytelnicy, rozpoznajem y obraz W ittgen stein a tekstow ego jako szereg w yrażonych operacji i propozycji w spółdziałania. Lecz nie zawsze A uto r M odelowy daje się ta k łatw o w yróżnić i nierzadko czytelnik em piryczny p rzejaw ia ten den cję do spłaszczania go na podstaw ie w cześniej posiadanych in fo r­ m acji dotyczących a u to ra em pirycznego jako podm iotu w ypow iedzenia. Takie niebezpieczeństw a, tak ie odchylenia czynią czasam i niepew nym w spółdziałanie tekstow e.

P rzede w szystkim pod pojęciem w spółdziałania tekstow ego nie n a ­ leży rozum ieć ak tualizacji zam iarów em pirycznego podm iotu w ypow ie­ dzenia, lecz zam iary w irtu a ln ie zaw arte w w ypow iedzi. D ajm y tu może przykład.

Uważa się, że osoba, k tó ra w d y skusji politycznej lub w jak im ś a r ty ­ kule określa w ładze i o byw ateli ZSRR przy użyciu przym iotnika |ro- syjskil, a nie |radziecki|, zam ierza w prow adzić w yraźną konotację ideolo­ giczną, jak g d y b y odm aw iała uznania politycznego istnien ia państw a r a ­ dzieckiego, jak ie pojaw iło się po R ew olucji Październikow ej, i m yślała jeszcze o carskiej Rosji. W pew nych sy tu acjach zastosow anie jednego lub drugiego przy m io tn ik a sta je się czynnikiem silnie różnicującym . A ty m ­ czasem może się zdarzyć, że a u to r pozbaw iony uprzedzeń a n ty ra d zie ­ ckich używ a jed n ak pojęcia |rosyjski| przez nieuw agę, przyzw yczaje­ nie, w ygodę, lekkom yślność, stosując się do bardzo rozpow szechnionego zw yczaju. Mimo to jednak, oceniając te n p rzejaw lin e a rn y (zastosow a­ nie danego leksem u) zgodnie z subkodam i m ieszczącym i się w jego kom ­ peten cjach (zob. czynności w spółdziałania opisane w 4.6), czytelnik m a praw o przypisać term in ow i |rosyjski| konotację ideologiczną. Ma do tego praw o, poniew aż t e k s t o w o konotacja ta została w prow adzona: ta k ą w łaśnie in ten cję m usi on przypisać sw em u A utorow i M odelowem u, n ie ­ zależnie od in te n c ji au to ra em pirycznego. W spółdziałanie tekstow e jest zjaw iskiem , k tó re zachodzi, pow tórzm y, m iędzy dw iem a strategiam i d y ­ skursu, a nie m iędzy dwom a ind y w id u aln ym i podm iotam i.

N a tu ra ln ie czytelnik em piryczny, by zrealizow ać się jako C zytelnik M odelowy, m a pew ne obowiązki „filologiczne” : m a więc obowiązek od­ tw orzenia z jak najw ięk szym przybliżeniem kodów nadaw cy. Załóżmy, że nadaw ca je st osobnikiem posługującym się m ową w ram ach bardzo ograniczonego kodu, o niew ielkiej k u ltu rz e politycznej, k tó ry zw ażyw ­ szy jego zasób w iedzy, nie może zdaw ać sobie spraw y ze w spom nianej różnicy — załóżm y więc, że zdanie tak ie zostało w ypow iedziane przez człowieka niew ykształconego, posiadającego niedokładne wiadom ości po­ lityczno-językow e, k tó ry np. powiada, że Chruszczów był politykiem ro ­ syjskim (podczas gdy n a p raw d ę b y ł U kraińcem ). Je st oczywiste, że w ta ­ kim sensie in te rp re to w a n ie tek stu oznacza stw ierdzenie fak tu, że zasób w iedzy nadaw ania je st b ardziej ograniczony i ogólnikow y od zasobu w iedzy odbioru. Ale oznacza to w idzenie te k stu na tle okoliczności w y ­

(16)

powiedzenia. Jeśli założymy, że tek st ten przechodzi szerszą drogę ko­ m un ikacy jną i krąży jako tek st „publiczny”, którego nie da się już p rzy ­ pisać jego oryginalnem u podm iotowi w ypow iadającem u, wówczas trzeba będzie widzieć go na tle nowej sytuacji kom unikacyjnej jako tekst, k tó­ ry te ra z odw ołuje się, poprzez widm o bardzo ogólnikowego A utora Mo­ delowego, do system u kodów i subkodów zaakceptow anego przez swych m ożliw ych odbiorców, a więc żąda, by aktualizow ać go zgodnie z kom ­ p etencjam i odbioru. Tekst będzie wówczas konotował różnicę ideologicz­ ną. Chodzi tu n a tu ra ln ie o decyzje współdziałania, które w ym agają oce­ n y dotychczasowego społecznego obiegu tekstów , tak że należy przew i­ dzieć przypadki, gdzie w sposób zam ierzony zostaje n akreślony A u to r M odelowy stw orzony przez w ydarzenia o charakterze socjologicznym, po­ mimo świadomości, że nie odpowiada on autorow i em pirycznem u 13.

N atu raln ie pozostaje jeszcze przypadek, gdy czytelnik przypuszcza, iż w yrażenie |rosyjski| zostało użyte bez w yraźnej intencji (w sensie in ­ ten c ji psychologicznej przypisyw anej autorow i em pirycznem u), a jed ­ nak decyduje się na pew ną c h a rak tery sty k ę socjoideologiczną i psycho­ analityczną nadaw cy em pirycznego: ów człowiek nie zdaw ał sobie sp ra­ wy z tego, że w prow adza pew ne konotacje, ale n i e ś w i a d o m i e p rag n ął tego. Czy w tak im przypadku można mówić o praw idłow ym w spółdziałaniu tekstow ym , czyli o in te rp re ta c ji sem antycznej tek stu?

N ietrudno spostrzec, że n abiera tu kształtu statu s socjologicznych lub psychoanalitycznych „ in te rp re ta c ji” tekstów , w który ch chodzi o w y k ry ­ cie tego, co tek st, niezależnie od in ten cji autora, rzeczywiście mówi, czy to na tem a t osobowości i pochodzenia społecznego autora, czy to na te ­ m at samego św iata czytelnika.

Lecz jest rów nież oczywiste, że zbliżam y się tu ta j do tych głębokich s tru k tu r sem antycznych, który ch tek st nie ukazuje na swej pow ierzchni, lecz k tóre są hipotezą stw orzoną przez czytelnika jako klucz do pełnej aktualizacji tekstu: do s t r u k t u r a k t a n c j a l n y c h (pytania o praw dziw y „podm iot” tekstu, nie mieszczący się w ram ach pozornie opow iedzianej tu h istorii postaci Takiej czy Innej) i do s t r u k t u r i d e o l o g i c z n y c h . S tru k tu ry te zostaną w stępnie nakreślone w n a ­

13 Czy m ożem y być p ew n i, że w [oddajcie co cesarsk ie cesarzow il C hrystus za­ m ierzał postaw ić znak rów n ości C esarz = W ładza P ań stw ow a w Ogóle, a nie w sk a za ć jed y n ie na cesarza rzym skiego p anującego w danym m om en cie, n ie w y ­ pow iad ając się na tem at ob ow iązk ów sw y ch w y zn a w có w w odm iennych w a r u n ­ k ach czasow ych i geograficznych? W ystarczy przypom nieć p olem ik ę na tem a t p o­ siad an ia dóbr i ubóstw a apostołów , jaka toczy się w X IV w. m ięd zy fra n ciszk a ­ n am i tzw . s p iritu a li a papieżem , jak rów nież szerszy i d aw n iejszy zatarg p a p ie­ stw a z cesarstw em , b y zdać sobie spraw ę, jak ciężki to problem in terp retacyjn y. D zisiaj jednak za a k cep to w a liśm y jako konkretną inform ację, n ależącą do zasobu w ied zy , superzakodow aną (za pom ocą synekdochy) rów ność m ięd zy C esarzem a W ładzą P a ń stw o w ą , i na tej p od staw ie opieram y się przy a k tu a lizo w a n iu in ­ ten cji A utora M odelow ego, zw an ego przez o ficjaln e ew a n g elie Jezusem .

(17)

stęp nym rozdziale, a bardziej szczegółowo zostaną om ówione w rozdzia­ le 9. I tam pow rócim y do tego problem u.

Na razie m ożem y ograniczyć się do w niosku, że z A u torem M odelo­ w ym jako hipotezą in te rp re ta c y jn ą m am y do czynienia wówczas, gdy w yobrażam y sobie podm iot pew nej stra te g ii tekstow ej, jak i w ynika z a n a ­ lizowanego tek stu , a nie kiedy w yobrażam y sobie u k ry w a ją c y się za strateg ią tekstow ą podm iot em piryczny, k tó ry być może chciał, a może m iał na m yśli lub też chciał m ieć na m yśli rzeczy inne niż te, k tóre sam tekst, p rzy ró w n a n y do kodów, do jak ich się odw ołuje, przek azuje sw em u Czytelnikow i M odelowem u.

Jednak że nie m ożna pom inąć m ilczeniem znaczenia, jakiego n ab ie­ ra ją o k o l i c z n o ś c i n a d a w a n i a , skłaniając do sform ułow ania hipotezy dotyczącej roli in ten cji em pirycznego podm iotu w ypow iedze­ nia przy podejm ow aniu decyzji co do A u to ra Modelowego. Typow ym przypadkiem był sposób in te rp re to w a n ia przez prasę i p a rtie polityczne listów Aldo M oro w czasie jego uw ięzienia, k tó re m iało zakończyć się jego zabójstw em ; bardzo w nikliw e są uw agi L u k recji Escudero na ten t e m a t 14.

Co do tego, by nadać listom Moro in te rp re ta c ję odw ołującą się do pow szechnie stosow anych kodów, a unikać opierania się na okolicznoś­ ciach w ypow iedzenia, nie m a w ątpliw ości: są to listy (a właściwością listu p r y w a t n e g o je st to, że chce on szczerze w yrazić m yśl piszą­ cego), w k tó ry c h podm iot w ypow iedzenia w y stęp uje jako podm iot w y ­ powiedzi i w yraża żądania, rady, tw ierdzenia. Jeśli odw ołam y się czy to do pow szechnie obow iązujących reg uł konw ersacyjnych, czy to do znaczenia u ży ty ch w yrażeń, Moro żąda w ym iany więźniów. Jedn ak że znaczna część p rasy p rzy jęła strategię w s p ó ł d z i a ł a n i a , k tó rą n a ­ zw iem y s t r a t e g i ą o d m o w y : z jed n ej stro n y k w estionuje ona w a­ ru n k i w ytw orzenia w ypow iedzi (Moro pisał pod przym usem , a więc nie pow iedział tego, co chciał powiedzieć), z drugiej zaś tożsam ość podm iotu w ypow iedzi i podm iotu w ypow iedzenia (wypowiedzi głoszą [ja, Morol, ale podm iotem w ypow iedzenia jest kto inny, poryw acze, k tórzy zabie­ r a ją głos, posługując się m aską Moro). W obu przyp adk ach ulega zm ia­ nie w yobrażenie A u to ra M odelowego, a jego strateg ia nie jest już utoż­ sam iana ze strateg ią, k tó rą w in ny m p rzy p ad k u przypisano by em pi­ rycznej postaci Aldo M oro (innym i słow y A u to r M odelowy ty ch listów nie jest A u torem M odelow ym in n y ch tekstów w ypow iedzianych lub n a ­ pisanych przez Aldo Moro w w a ru n k a ch norm alnych).

14 II caso Mor o: m a n i p o la z io n e e ric o n o sc im e n to , k om u n ik a t p rzed staw ion y podczas sym p ozju m na tem a t dysk u rsu p olityczn ego, zorgan izow an ego przez C en­ tro In tern a zio n a le di S em io tica e L in g u istica w U rb in o w lip cu 1978 r. Zob. r ó w ­ n ież rozw ażan ia B ach tin a na tem at „ d ialogow ego” charak teru tek stów , k o n ty n u o ­ w a n e później w : K r i s t e v a , 1967.

(18)

S tąd też różne hipotezy: (a) Moro pisze to, co pisze, ale w dom yśle sugeruje, że chce powiedzieć coś wręcz przeciwnego, a więc jego zale­ ceń nie trzeb a brać dosłownie; (b) Moro używ a stylu innego niż zazw y­ czaj, by przekazać jeden jed y n y kom unikat, tzn. ,,nie w ierzcie tem u, co piszę” ; (c) M oro to nie Moro, ponieważ mówi rzeczy odm ienne od tych, jak ie norm alnie m ó w i ł , jakie norm alnie p o w i e d z i a ł b y , jak ie racjonalnie p o w i n i e n p o w i e d z i e ć . I po tej ostatniej hipotezie od razu widać, jak bardzo oczekiwania ideologiczne odbiorców w p ły ­ n ęły na proces „u w ierzyteln ienia” i na określenie zarów no au to ra em pi­ rycznego, jak i A utora Modelowego.

Z drugiej stro n y p a rtie i ugrupow ania opowiadające się za rozm o­ w am i zajęły przeciw ne stanow isko co do w spółdziałania, w ypracow ując strateg ię akceptacji: listy kom unikują p i podpisane są Moro, a więc to Moro mówi p. Podm iot w ypow iedzenia nie został zakw estionow any, a w konsekw encji zm ieniał się c h a ra k te r (i strategia) A utora M odelo­ wego.

N atu raln ie w ty m m iejscu nie chodzi nam o stw ierdzenie, która z ty ch stra te g ii była „słuszna”. Jeśli problem polegał na tym , „kto napisał te lis ty ”, to rozw iązanie pozostaje w gestii nieco w ątpliw ych protokołów. Jeśli problem polegał na tym , „jak i jest A u tor M odelowy tych listów ”, jasne jest, że na odpowiedź w pływ ały bądź to oceny dotyczące okolicz­ ności wypow iedzenia, bądź to dom niem ania co do „zwykłego sposobu m yślenia” Moro, bądź to (ale ten ostatni fak t generalnie decydow ał o obju pozostałych) w stępne p u n k ty w idzenia ideologiczne (o k tó ry ch będziem y m ówić w § 4.6.7). Zależnie od tego, jakiego w ybierało się A utora Mo­ delowego, zm ieniał się dom niem any ty p ak tu mowy, a tek st nabierał różnych znaczeń, narzu cając różne form y w spółdziałania. To samo zresz­ tą dzieje się wówczas, kied y decydujem y się na odczytanie jak iejś ab­ solutnie poważnej wypow iedzi jako wypow iedzi ironicznej lub na odw rót. W yobrażenie A utora Modelowego zależy od oznak tekstow ych, lecz w prow adza do gry u n iversu m tego, co stoi poza tekstem , poza ad resa­ tem , a praw dopodobnie przed tekstem i przed procesem w spółdziałania (w ty m sensie, że zależy od kw estii: „co chcę zrobić z ty m tek stem ?”) 15.

P rzełożył P io tr S a l w a

16 P o jęcie C zytelnika M odelow ego p ojaw ia się pod in n ym i n azw am i i w roz­ m a ity ch odm ianach w wie\lu teoriach tek stu . Zob. np. B a r t h e s , 1966, L o t m a n , 1984, R i f f a t e r r e , 19V1, 1976, v a n D i j к, 1976, S c h m i d t , 1976, H i r s c h , 1967, C o r t i , 1976 (por. w tej ostatn iej pracy cały drugi rozdział E m i t t e n t e e d e - st in a t a r io i p ojęcie „autora w p isan ego [autore im p li c it o ]” i „czyteln ik a w y o b ra ża ­ nego jako w irtu a ln y i id ea ln y [lettore ip otiz za to c o m e vir tu a l e e ideale]”. P o śred ­ nie, le c z cenne w sk a zó w k i zaw iera W e i n r i c h , 1976, s. 7— 9.

(19)

B ib lio g ra fia

A u s t i n , J. L.: H o w to do Thin gs w i t h W ords. C larendon, O xford 1962; Q uando dir e è jare. M arietti, T orino 1975.

B a r t h e s , R.: I n t r o d u c ti o n à l’a n a ly s e s t r u c tu r a le du ré cit. „C om m unications” 8 (1966); w zbiorze: L ’analisi del racconto. B om piani, M ilano 1969.

C a r n a p , R.: M eaning P o stu la te s . „P h ilosop h ical S tu d ies” 3 (1952); M eaning and N ec e ssity . U n iv ersity o f C hicago P ress, C hicago 1947; S ign ificato e necessitd. La N u ova Italia, F iren ze 1976.

С о r t i, М., P r in c i p i della c o m u n ica zio n e le tte r a ria . B om piani, M ilano 1976. D i j к, T. A . v a n , S o m e A s p e c t s of T e x t G r a m m a r s . M outon, The H ague 1972. D i j к, T. A . v a n , P r a g m a t i c s a n d Poetics. W zbiorze: P r a g m a t ic s of Language

a n d L it e r a tu r e . N orth H ollan d and A m erican E lsev ier P u b lish in g Co., A m ­ sterdam — O xford 1976.

D u с г о t, O., Dire et ne p a s dire. H erm ann, P aris 1972.

E c o , U.: O p e ra a p e r t a — F o rm a e in d e t e r m in a z i o n e nelle p o e ti c h e c o n te m p o - ranee. B om piani, M ilano 1962; w y d a n ie p op raw ion e i u zupełnione, T ascab ili B om piani, 1976; D zieło o t w a r t e . F o r m a i n ieokreślon ość w p o e t y k a c h w s p ó ł ­ c z es n ych . T łu m aczyli: J. G a ł u s z k a , L. E u s t a c h i e w i c z , A. K r e i s b e r g i M. O l e k s i u k . C zyteln ik , W arszaw a 1973.

E c o , U.: E ugène Sue: il so cia lism o e la conso lazione. W stęp do I m i s t e r i di P a- rigi. Sugar, M ilano 1965; ró w n ież w : II s u p e r u o m o di massa. T ascab ili B om ­ p iani, 1978.

E c o , U., L e p o e ti c h e di J o y c e . B om piani, M ilano 1966. E c o , U., L e f o r m e del co n ten u to . B om piani, M ilano 1971. E c o , U., T r a tt a to di s e m io t ic a generale. B om piani, M ilano 1975.

E c o , U.: Codice. „V ersu s” 14 (1976); ró w n ież w E ncic lopedia Einaudi. T. 3, 1978. E c o , U.: D ella d if fic o ltà d i ess ere M arco Polo. W: Dalla p e r i fe r i a d ell’im pero.

B om piani, M ilano 1977.

E c o , U., P. F a b b r i, P r o g e tt o di ri c e r c a su ll’u ti lizza z io n e d e l l ’in f o rm a z io n e a m - b ien ta le da p a r t e del pubb lico . P ro jek t dla U N E SC O (w druku w : Probierni d e l l ’in fo rm a z io n e), 1978.

F a b b r i, P., L e c o m u n ic a zio n i di m a s s a in Italia: sguardo se m io tic o e malocchio della sociologia. „V ersu s” 5 (1973).

G r i c e, H. P.: L ogic a n d C o n v e r s a tio n , W i ll ia m J a m e s L ec tu re s . H arvard U n i­ v ersity , 1967; ró w n ież w : P. C o l e , J. M o r g a n (red.), S y n t a x an d S e ­ m a n tic s . 3. S p e e c h A c ts . A cad em ic P ress, N ew Y ork 1975; przekład w ło sk i w: M. S b i s à (red.), Gli a t t i lingu istici. F eltr in elli, M ilano 1978.

H i r s c h , E. D. Jr.: V a l i d i t y in I n t e r p r e t a ti o n . Y ale U n iv e r sity P ress, N ew H a ­ v en 1967; T eoria d ell’in t e r p r e t a z i o n e e critica le tte r a ria . M ulino, B ologna 1973. J a k o b s o n , R.: S h if te rs , V e r b a l C ategories, an d th e R u ssia n V erb . R ussian L a n ­ gu age P roject, D ep a rtm en t of S la v ic L an gu ages and L iteratu res. H arvard U n i­ versity , 1957; przekład w ło sk i w: S a g g i di linguis tica g enerale. F eltr in elli, M i­ la n o 1966.

К r i s t θ V a, J.: B a k h tin e , le m ot, le dialogue, le roviùn. „C ritique” (k w iecień 1967); rów n ież w : S é m e i o t i k é — R ec h e rc h e s p o u r unè s ém a n a lyse. S euil, P a ­ ris 1969; p rzek ład w łosk i: F eltr in elli, M ilano 1978.

K r i s t e v a , J., L e t e x t e d u rom an . M outon, The H agu e 1970.

L o t m a n , J.: S t r u k t u r a c h u d o ż e s tw ie n n o g o ti s k s t a . M oskw a 1970; S t r u t t u r a del t e s to poetico. M ursia, M ilano 1972; S t r u k t u r a t e k s t u a r t y s ty c z n e g o . P rzełożyła A . T a n a l s k a . PIW , W arszaw a 1984.

(20)

R i f f a t e r r e , M., Essais de s t y li s ti q u e structu rale . F lam m arion, P aris 1971. R i f f a t e r r e , M., The S e lf -S u ff ic ie n t T ex t. „D iacritics” (jesień 1973).

S c h m i d t , S. J., T e x tt h e o r ie . F ink, M ünchen 1976.

S e a r i e , J. R.: S p e e c h A c ts. C am bridge U n iv ersity P ress, London — N ew York 1969; przekład w ło sk i w : A t t i linguistici, Boringhieri, Torino 1976.

W e i n r i с h, H., M e t a fo r a e m enzogna: la se r en ità dell arte, M ulino, B ologna 1976.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ale także i te niebezpieczeństwa, o których była mowa przed chwilą, jeśli tylko zgodzimy się, że veritas ut adaeąuatio jest wtórna wobec veritas ut

dany prostokąt miał pole

Namiastką ideo- logii stał się egoizm, traktowany jako zrozumiała sama przez się.. postawa

Inkubator posiada układ automatycznej regulacji temperatury (servo) bazujący na pomiarach temperatury skóry noworodka w zakresie: min.. Inkubator posiada alarmy akustyczno-

The specific approach to assessment and select of technolo- gies for multi-floor manufacturing is related with weight distributions of technological equipment on the

Długi czas realizacji przedsięwzięć budowlanych przekłada się na zwiększoną niepewność towarzyszącą wykonywaniu obiektu bu- dowlanego oraz stopień skomplikowania

Analýza pracovnej pozície a opis požadovaného sú- boru kompetencií sa zakladá na formulovaní predpo- kladov, ktoré zahŕňajú osobnostné vlastnosti, zručnosti

Reakcją na pojawiające się przejawy agresji wobec Żydów, którzy po wojnie zdecydowali się pozostać w kraju, gdzie rozpoczął się Holocaust, stały się nowe programy