• Nie Znaleziono Wyników

Śmierć O. Maksymiliana Kolbe w świetle prawa kanonicznego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Śmierć O. Maksymiliana Kolbe w świetle prawa kanonicznego"

Copied!
75
0
0

Pełen tekst

(1)

Joachim Roman Bar

Śmierć O. Maksymiliana Kolbe w

świetle prawa kanonicznego

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 11/3-4, 81-154

(2)

P ra w o K anoniczne U (1968) n r 3-^1

O. JO A C H IM ROM AN B A R OFMCONV.

ŚMIERĆ O. M A K SY M IL IA N A KOLBE W ŚW IETLE PR A W A K ANO NICZNEG O

T reść: W STĘP, CZ. I. U STA LEN IE FAK TÓ W , I. R ys życia o. M aksy­ m ilia n a K olbe, II. A resztow anie w lu ty m 1941 r., III. We w ięzieniu na P aw ia k u , IV. P o b y t w O św ięcim iu, V. Od a p e lu do zgonu, CZ. II. ZA STO SO W AN IE NORM PRA W A K A NO NICZNEGO, I. P ojęcie m ęczeństw a, II. P rz y cz y n a fo rm a ln a ze stro n y prześladow cy, III. P rz y ­ czyna fo rm a ln a ze stro n y S ługi Bożego, IV. S ław a m ęczeń stw a i znaki n adprzyrodzone, ZA KOŃCZENIE.

W STĘP

Do bardziej znanych o fiar o statn iej w ojny należy o. M aksym i­ lia n Kolbe, k tó ry zginął w Oświęcimiu w b u n k rze głodow ym bloku

13 (11) nazyw anego blokiem ś m ie rc i1 dn ia 14 sierp n ia 1941 r. Opi­ nia katolicka kw alifikow ała od początku jego zgon w obozie ośw ię­ cim skim jako m ęczeństwo w znaczeniu przyjętym w K ościele kato ­ lickim , chociaż tu i ówdzie pow staw ały w ątpliw ości, ze w zględu n a specyficzne okoliczności śm ierci o. M aksym iliana, bo zginął on w obozie koncen tracy jn y m i do m otyw ów relig ijn y ch u p rześla­ dowcy m ogły się dołączyć m otyw y polityczne, a n ad to zginął jako dobrow olna ofiara m iłości bliźniego. Zaczął zarysow yw ać się dla teologów i kanonistów problem , czy rzeczywiście o. M aksym ilian jest m ęczennikiem w św ietle w ym agań p raw a kanonicznego.

Z teologów polskich podjął ten problem ks. J a n R o stw o ro w sk i2, jed n ak podał tylko zarys ogólny zagadnienia. Z teologów zag ra­

1 B lok śm ierci do sie rp n ia (w rześnia) 1941 r. b y ł oznaczony n u m e ­ rem 13. Z m ia n a n u m e ra c ji (na blok 11) n a s tą p iła po śm ierci o. M aksy­ m iliana.

2 M ęc zen n ik N iepo ka la n ej, P rzegl. pow szechny 227 (1949) 397—406 i w obszerniejszym u ję ciu : W yzn a w ca c z y m ęc zen n ik? , A ten eu m kapł. 54 (1957) 361—381.

(3)

nicznych k ró tk ą rozpraw ę na tenże tem at w aspekcie teologii m oralnej napisał o. L. B ender 3 profesor „Angelicum” w Rzymie.

Rozporządzając obecnie obszernym m ateriałem źródłow ym do życia o. M aksym iliana, należy na nowo i gruntownie odpowiedzieć na; p y tan ie, czy o. M. K olbe jest męczennikiem. Czyli trzeb a dokładnie zbadań okoliczności śm ierci o. Maksymiliana, a n astęp ­ nie ocenić jego śm ierć w św ietle no rm praw a kanonicznego.

A utor obecnej rozpraw y p rag n ie n ajp ierw ustalić fakty, pow ią­ zać je w jedną całość i w yjaśnić nasuw ające się trudności. N astęp­ nie ocenić fa k ty w św ietle zasad p raw a kanonicznego. W ten spo­ sób chce odpowiedzieć na pytanie, czy m ożna o. M aksym iliana K olbe uw ażać za m ęczennika. Z góry zastrzega się, że n ie wchodzi w kom petencje Najw yższej W ładzy K ościelnej, nie chce uprzedzać Jej decyzji, tra k tu je niniejszą rozpraw ę jako prywatne stu diu m praw no-historyczne.

Ź ródła odnoszące się do życia a zwłaszcza zgonu o. M aksym iliana były zb ierane zaraz po zakończeniu w ojny z wielką staranno ścią i pietyzm em . W pływ ała na to w ielka sław a świętości o. Kolbego i rozpoczęty w 1948 r. proces kościelny beatyfikacyjny. N atom iast pierw si biografow ie nie posiadali ani pełnej dokum entacji, ani w pośpiechu pisarskim nie porów nali źródeł, dlatego nie m ożna polegać na drukow anych opracow aniach, nieraz niedokładnie om a­ w iających okoliczności życia i śm ierci o. Maksymiliana.

A utor niniejszej rozpraw y korzysta ze źródeł autentycznych zebranych w A rchiw um M. I. (Milicji Niepokalanej) zn ajdującym się w klasztorze oo. F ranciszkanów w Niepokalanowie k. W ar­ szawy, m a możność porów nania źródeł i ich krytycznego ocenienia. M iał rów nież sposobność do naw iązania osobistego kontaktu z n ie ­ którym i św iadkam i przeżyć o. M aksym iliana.

Dla u pew nienia się czy źródła zebrane w Archiwum M. I. w N ie­ pokalanow ie są kom pletne zostały przebadane przez br. A. W ędrow - skiego m ateria ły znajdujące się w archiw um Głównej Kom isji B adania Z brodni H itlerow skich w Polsce w Warszawie i P ań stw o ­ wego M uzeum w Oświęcimiu.

Relacje św iadków sporządzone na piśm ie i inne m ateriały źród­ łow e są zebrane razem w A rchiw um M. I. w osobnych tekach poświęconych życiu i działalności o. M aksym iliana, dlatego w roz­ p raw ie opuszcza się w skazyw anie ich m iejsca przechowywania. L ite ra tu ra „obozowa” w ykorzystana została o tyle, o ile to było potrzebne dla zrozum ienia fak tów z ostatnich miesięcy życia o. M. Kolbego.

(4)

Ś M IE R Ć O . M A K S Y M IL IA N A K O L B E 83

Należy pam iętać, że wiadorriości o o statn ich m iesiącach życia o. M aksym iliana doszły do nas głów nie w form ie zeznań lu b w spom nień naocznych św iadków . Spisane bez żadnych celów ubocznych, jedy nie aby dać św iadectw o praw dzie, stanow ią cenny m ateria ł historyczny. T rzeba je wszakże oceniać tak jak każde zeznanie lub w spom nienie, a więc z możliwością pom yłek co do okoliczności n ieistotnych, dat, nazw isk itp. Dopiero porów nanie kilku zeznań na tę sam ą okoliczność upew ni nas jak dany fa k t w rzeczywistości przebiegał w swoich zasadniczych k o n tu rach , ale bez m ożliwości u stalen ia drugorzędnych szczegółów.

O przejściach o. M aksym iliana w w ięzieniu i w obozie podali zeznania i w spom nienia ludzie uczciwi, którym nie zależało na w prow adzeniu kogoś w błąd lu b szukaniu korzyści, n ie byli za in ­ teresow ani osobiście w takiej czy in n ej w ersji zeznania. W szyst­ kie św iadectw a pokry w ają się w istotnych a często i w drugorzęd-- nych szczegółach, a były składane niezależnie od siebie i w róż­ nym czasie. A rchiw um М. I. w N iepokalanow ie posiada ich znaczną ilość, w rozpraw ie zostały przytoczone tylko niek tó re, aby nie nużyć czytelnika pow tarzaniem tych sam ych okoliczności.

* * *

R ozpraw ę ukończyłem — po dw u letn im w ysiłku — dn ia 13.Х. 1967 r. w 25 rocznicę zgonu mego B rata śp. G w idona Józefa, k tó ry w m rokach okupacji, przejęty ideą o. M aksym iliana Kolbe, p raco ­ w ał z m yślą by inn ym było lepiej.

W czasie p racy doznałem w iele pomocy od m oich W spółbraci zakonnych, głów nie od o. L utosław a Pieprzyckiego, o. W ojciecha Zm arza, o. Jerzego Dom ańskiego, o. L udom ira B ernatk a, o. B łażeja K ruszyłow icza — ich sugestie, m yśli, ra d y w pły nęły korzystnie na różne szczegóły rozpraw y i jej w ykończenie, za co składam podzię­ kowanie.

R ozpraw a niniejsza jest próbą system atycznego ujęcia problem u śm ierci o. M aksym iliana Kolbe, została zreferow ana n a dw u posie­ dzeniach naukow ych W ydziału P raw a K anonicznego A kadem ii Teologii K atolickiej w W arszaw ie (dnia 19.X. i 16.XI. 1967 r.), gdzie w yw ołała ożyw ioną dyskusję — byłbym szczęśliwy, gdyby poszły za nią dalsze i głębsze stu d ia ze stro n y teologów i kano-- nistów.

(5)

.84 О . J O A C H IM B A R L4J

Część I. U STA LENIE FA K TÓ W

I. R y s ż y c ia o. M a k sy m ilia n a Kolbe

R ajm und K o lb e 4 urodzony dnia 8 stycznia 1894 r. w Z duńskiej W oli w rodzinie robotniczej, syn Juliusza i Marii z D ąbrow skich, spędził młodość w Pabianicach. W dom u rodzinnym panow ała atm osfera re lig ijn a i patriotyczna.

Ju ż w m łodym w ieku uczuł R ajm und powołanie do życia zako n­ nego. P rag n ien ie to zrealizow ał w stępując do zakonu oo. francisz­ kanów w e Lwowie. Po rocznym now icjacie złożył we Lw ow ie dnia 5.1X.1911 r. śluby czasowe. O dtąd będzie znany pod zakonnym im ieniem M aksym iliana.

S tu d ia odbył br. M aksym ilian K olbe częściowo we Lw ow ie, częś­ ciowo w Rzymie, gdzie m ieszkał w międzynarodowym kolegium zakonnym , m ieszczącym się wówczas p rzy via S. Teodoro 42, koło P alaty n u . W U niw ersytecie G regoriańskim w Rzymie otrzym ał d o k to rat z filozofii a w Kolegium swojego zakonu d o k to rat z teo ­ logii. W yświęcony n a kap łan a został d n ia 28.IV.1918 r. w Rzymie. Jeszcze jako k lery k założył z sześciu innym i kolegami pobożne stow arzyszenie k u czci M atki Najśw. i w celach apostolskich, pod nazw ą „M ilitia Im m acu latae” (skrót: M. I.) czyli Rycerstwo Niepo­ kalanej.

Powróciwszy do P olski d n ia 28.VII.1919 r. został przeznaczony do uczenia kleryków w W yższym S em inarium swego zakonu w K ra ­ kowie. G ruźlica płuc nie pozw oliła m u oddać się pracy d ydaktycz­ nej i naukow ej, ale m ógł spełniać in n e zajęcia dla dobra Kościoła. Jak o środka do szerzenia k u ltu M atki Bożej i pogłębienia życia religijnego w Polsce użył prasy. N ajp ierw powołał do życia m ie­ sięcznik, którem u n adał ty tu ł „Rycerz Niepokalanej”. P ierw szy n u m er w yszedł w K rakow ie w 1922 r. W net wydawnictwo zostało ulokow ane w klasztorze w G rodnie, gdzie już dysponowało w łasną

4 P or. w ażniejsze biografie o. M ak sy m ilian a Kolbe: C h i m i n e l l i

P., M ilizia M ariana, P adre M assim iliano M. Kolbe, P adova 1943; D o ­ b r a c z y ń s k i J.,. S ką p iec B oży, N iepokalanów 1946; M o r c i n e k G.,

D w ie K o ro n y, N iepokalanów 1948; W. M., L e fou de N o tre-D a m e, Le P ère M a xim ilien K olbe, P a ris 1950; W. M„ Szaleniec N iepokalanej, L on­

d y n 1954; W. M., Szaleniec N iepokalanej, Niepokalanów 1957; R i с c i a r - d i A., L ’FJroe d i O św ięcim P. M assim iliano M. Kolbe, R om a 1946; R i c c i a r d i A., P a d re M assim iliano K olbe, Rom a 1960; B e r n a r d u s d e W i t , P. M axim ilia a n K olbe, U rm o n d 1950; z niedrukow anych zo­ bacz: W o j t c z a k A., O jciec M a k sy m ilia n M aria Kolbe, W rocław 1960 (m aszynopis w A rch. M.I.).

(6)

[5] S M IE R C O . M A K S Y M IL IA N A K O L B E 85

skrom ną d ru k a rn ią . P óźną jesienią 1927 r. pow stał osobny klasz- tor-dom w ydaw niczy N iepokalanów pod W arszawą.

W ydaw nictw o w now ych w a ru n k ach rozw inęło się i zdobyło lepsze podstaw y m aterialne. Dzięki licznej rzeszy o fiarn y ch zakon­ ników i w spółpracy czcicieli M atki Bożej m ógł N iepokalanów w ydaw ać nie tylko „Rycerza N iepo kalanej” , ale od r. 1933 „Ryce­ rzyka N iepokalanej”, od r. 1938 „M ałego Rycerza N iep ok alan ej” a od r. 1935 także pismo codzienne „M ały D ziennik”. Czasopism a te osiągnęły w ysokie nakłady.

W latach 1930— 1936 przebyw ał o. M aksym ilian Kolbe w Japonii. Tam koło m iasta N agasaki założył klasztor i w ydaw nictw o „Ryce­ rza N iepokalanej” w języku japońskim . W 1936 r. otw orzył Niższe S em inarium Duchowne, do którego przyjął znaczną liczbę chłopców japońskich, m ając na uw adze dalszy rozwój p racy m isyjnej w Japonii.

Od lipca 1936 r. m ieszkał już stale w Polsce i pracow ał w N iepo­ k alanow ie jako przełożony k lasztoru i d y re k to r w ydaw nictw a.

W net po w ybuchu d ru giej w ojny św iatow ej we w rześniu 1939 r. został aresztow any przez Niemców i trzy m any w obozie w Am titz. W ypuszczony dnia 8 g ru d n ia 1939 r. pow rócił do N iepokalanow a, gdzie w tru d n y ch w a ru n k ach okupacyjnych spełniał dalej obo­ w iązki przełożonego i rozw ijał pożyteczną działalność w dostęp­ nym m u , wówczas zakresie. A resztow anie dnia 17 lutego 1941 r. doprow adziło go przez P aw iak w arszaw ski do obozu k o n ce n tracy j­ nego w Oświęcimiu, gdzie zginął dnia 14 sierp n ia 1941 r.

II. A resztow anie w lutym 1941 r. A. O p i s f a k t u

A resztow anie o. M aksym iliana K olbe w N iepokalanow ie dn ia 17 lutego 1941 r. zn ane jest z opisów i opow iadań naocznych św iad­ ków. W d n iu tym ran o podyktow ał w sw ej celi o. M aksym ilian sekretarzo w i b ra tu A rnoldow i W ędrow skiem u a rty k u ł „N iepoka­ lane Poczęcie”. W net po zakończeniu d yktow ania a rty k u łu (około godz. 9,45) fu rtia n br. Iwo A chtelik zaw iadom ił o. M aksym iliana 0 przybyciu do N iepokalanow a Niemców z gestapo. P rzybyło ich pięciu w dw u au tach ze znakam i policyjnym i.

P rzy od bieran iu przez o. M aksym iliana telefonu od fu rty był obecny br. A rnold. Z auw ażył on, że o. M aksym ilian w zdrygnął się nerw ow o i odpow iedział energicznie: „Tak?”. Z araz się opanow ał 1 pow iedział: „Dobrze, dobrze dziecko, — M aria!” i w tej chw ili

(7)

8 6 O. J O A C H I M B A R [6]

w yszedł przyspieszonym krokiem n a spotkanie Niemców, którzy po zostaw ieniu au t obok dom u m ieszkalnego zwanego „k w ad ratem ” w olnym krokiem zm ierzali w k ie ru n k u budynku klasztornego. P rzy w itał się z nim i spokojnie i poprow adził ich do swej celi. Tam zaw iązała się rozm ow a — k tó rą słyszał przez drzw i obecny w sąsiednim pokoju br. A rnold. G estapow cy zarzucali o. M aksym i­ lianow i w ychow yw anie młodzieży zakonnej na przyszłych k ap ła­ nów. O. M aksym ilian odpowiedział, że now ych uczniów nie w e r­ buje, ale uczy n ad al tych, którzy byli przyjęci przed w ojną. P otem rozm ow a zeszła n a tem at dotychczasowej działalności prasow ej N iepokalanow a.

P raw ie od początku rozm ow y z N iem cam i był obecny o. A ntonin B ajew ski (drugi w ikariusz czyli zastępca przełożonego klasztoru), k tó ry znał dobrze język niem iecki i spełniał rolę tłum acza. Br. R ufin M ajdan przyniósł czarną kaw ę i kubki, aby poczęstować przybyłych, ale Niemcy odmówili. N atom iast kazali przyw ołać o. Ju sty n a Nazima, o. P iusa B artosika (pierwszego w ikariusza klasztoru) i o. U rbana Cieślaka.

Po przybyciu ojców i k rótkiej w stępnej rozmowie, oprow adził o. M aksym ilian gestapow ców na ich żądanie po różnych działach pracy. Około godz. 11 wszyscy w rócili do celi o. M aksym iliana. Tam Niem cy oświadczyli, że ojcowie, to znaczy o. M aksym ilian, o. Ju sty n , o. U rban, o. P ius i o. A ntonin są aresztowani. W ezwali

jeszcze o. Jerzego W ierdaka, m istrza nowicjuszów kleryków , i oświadczyli mu, że on m a być przełożonym i że on odpow iada za porządek w Niepokalanow ie.

O. M aksym ilian, p ilnow any przez gestapow ca, ubrał się w płaszcz, w ziął czapkę i razem z in n y m i ojcam i aresztowanymi, też już u b ra ­ nym i w płaszcze, udał się do czekających samochodów.

K iedy ojcowie u b ierali się, br. A rnold pro sił szefa gestapowców, aby mógł razem pojechać z o. M aksym ilianem . Ten m u odpow ie­ dział że jest za m łody, a gdy b r. A rnold nalegał, odrzekł, że z a b ra­ nie o. Kolbego jest chw ilow e i że w net powróci.

Odchodzącym tow arzyszył o. Jerzy W ierdak. O. Maksymilian był spokojny, rozm aw iał po drodze, zachow anie jego nie zdradzało żadnego p rz y g n ę b ie n ia 5. G dy a u ta ruszyły, otworzył jeszcze okno i skinieniem głow y żegnał stojących obok o. Jerzego W ierdaka i br. Pelagiusza.

O jego ówczesnym w ew nętrznym n astaw ien iu świadczą liczne jego u przedn ie w ypow iedzi i cały sposób postępowania. M ówił

5 Do br. R u fin a M a jd an a pow iedział: „N iepokalana będzie się w am i opiekow ać”.

(8)

Ul

Ś M IE R Ć O . M A K S Y M IL IA N A K O L B E 87

braciom 6, że dla miłości Bożej trzeba być gotowym złożyć w ofie­ rze swoje życie.

Znacznie w cześniej przed aresztow aniem m ówił do swego sek re­ tarz a br. A rnolda: „Szczytem miłości i pracy dla N iepokalanej jest um rzeć i to gdzieś pod płotem , ażeby popiół z w łasnych kości w ia tr rozsypał po polu, bo ten zasiew z ludzkiego życia jest zawsze i będzie najp łodniejszy”.

K to p rz etrw a ł okupację niem iecką w Polsce, w idział lub p rze­ żyw ał rew izje i aresztow ania wie, ja k ciężko było opanow ać nerw y, ja k bardzo g nębił strach o swe życie lub o los swych najbliższych, jak n iejeden uciekał i k ry ł się, aby u n ik n ąć aresztow ania.

O. M aksym ilian Kolbe w iedział od osób zaufanych, że grozi m u aresztow anie, mógł się schronić, ale tego nie uczynił, zachował spokój i skupienie, spełniał obowiązki przełożonego w N iepokala­ nowie.

B) P r z y c z y n a a r e s z t o w a n i a

O. M aksym ilian po powrocie z obozu w A m titz do N iepokalanow a dn ia 8.XII.1939 r. nie daw ał żadnych powodów do aresztow ania. Nie n arzek ał na uw ięzienie, ale np. w rozm ow ie z byłym p ro w in ­ cjałem o. K ornelem C zuprykiem w yrażał sw oją radość z tego, że mógł dla.. N iepokalanej cierpieć i że nie był to czas zm arnow any. Opiekow ał się uchodźcam i, zorganizow ał w a rsztaty pracy jako śro ­ dek utrzy m an ia dla klasztoru i pom ocy dla biednych. Mimo roz­ bicia życia klasztornego, różnych szykan i rekw izycji żywności klasztornej, o. Kolbe nie okazyw ał an i nienaw iści ani złości wobec Niemców, przeciw nie w zyw ał do m iłości i m odlitw y w in ten cji ich naw rócenia. W ielu żołnierzom niem ieckim w ręczał m edaliki M atki Bożej N ie p o k a la n e j7.

Niem cy z p ow iatu sochaczewskiego odnosili się doń n aw et życzli­ wie, p rzysyłali m aszyny i au ta do napraw y. Co w ięcej, od Urzędu P ro p ag a n d y w W arszaw ie otrzym ał pozw olenie na w ydanie jednego

n u m eru 8 „Rycerza N iepokalanej” .

Ze w zględu na częste w tedy aresztow ania, bracia w N iepokala­ now ie doradzali o. M aksym ilianow i, aby uszedł z N iepokalanow a. O. K olbe udał się do W arszaw y do swego p row incjała, o. M aury­ cego M adzurka, po w skazówki. Ten polecił m u pozostać na m iejscu 9.

8 Co p am ięta br. R ufin M ajdan. 7 R elacja br. F e rd y n a n d a K asza. 9 N um er gru d n io w y z 1940 r. 9 R elacja o. K. C zupryka.

(9)

88 O. J O A C H IM B A R [8]

P ostępow anie o. M aksym iliana z Niemcam i było roztropne, nie okazyw ał lęku, zachow yw ał w rozm ow ie z nim i godność i powagę. Należy stw ierdzić, że o. M aksym ilian czuwał, aby nie daw ać Niem ­ com powodu do in tereso w ania się Niepokalanowem.

Również „M ały D ziennik”, w ydaw any przed wojną, nie był p rzy ­ czyną aresztow ania o. Kolbego w 1941 r. Niemcy w praw dzie szu­ kali naczelnego r e d a k to r a ł0, o. M ariana Wójcika, k tó ry w tym czasie przebyw ał za granicą, ale nie czynili zarzutów z powodu dziennika ani red aktorow i odpow iedzialnem u, bratu M answ etow i M arczew skiem u, ani ojcu Kolbem u. Zresztą nie aresztow ali br. M answ eta razem z o. Kolbem.

G estapow cy dopytyw ali się w N iepokalanow ie o autorów róż­ nych arty k u łó w um ieszczanych przed w ojną w „Małym D zienniku” , k tóre ich zdaniem m iały być w rogie dla Niemiec. Ale nie zgłaszali z tego ty tu łu p re te n sji do o. M aksym iliana.

Zasadniczą przyczyną aresztow ania o. Kolbego i innych ojców była ideologia h itleryzm u, sprzeczna z ideologią katolicką i zada­ niem klasztoru N iepokalanow a.

O. K olbe zdaw ał sobie spraw ę, że szalejący terror niem iecki nie om inie N iepokalanow a. Zachęcał braci, aby mężnie przeciw staw iali się m ałoduszności i strachom płynącym z ciągłego zagrożenia i re p resji ze stro n y Niemców, zapew niał że kto bezgranicznie zaufa N iepokalanej nie m a się czego obawiać. Z w racał uwagę, że każdy z braci pow inien być gotów n a wszystko, naw et na ofiarę z w łas­ nego życia. Poniew aż o. M aksym ilian często mówił o m ęczeństw ie za w iarę, jeden z b r a c i 11 m ający co do tego pewne w ątpliw ości, zapytał go jak to należy rozum ieć, bo jest to czas w ojny, h itle ­ ryzm szaleje, ty lu ludzi siedzi w w ięzieniach i obozach, ginie nie tyle za w iarę co za ojczyznę. W tedy o. Kolbe wyjaśnił m u: „W i­ dzisz, jeśli chodzi o nas, Niemcy dobrze w iedzą, dlaczego tu jesteś­ m y i w jakim celu pracujem y. W iedzą, że naszym celem jest szerze­ n ie czci N iepokalanej. K iedy niem ieckie władze adm inistracyjne objęły urzędow anie, n atychm iast pojechałem do starosty w Socha­ czewie i złożyłem ośw iadczenie oraz przedłożyłem dyplomik „M ilicji N iepokalanej” . Pow iedziałem m u, po co jesteśmy zgrom adzeni w N iepokalanow ie i w jakim celu pracujem y. Mamy na względzie w yłącznie cele relig ijn e à nie polityczne, a za swoje ideały gotowi jesteśm y cierpieć a naw et położyć życie. Gdyby więc Niemcy zechcieli n as zniszczyć, kro k i ich byłyby skierow ane nie tylko p rz e­ ciwko ojczyźnie ale i przeciw w ierze”.

10 R e la cja o. F lo ria n a K oziury. 11 Br. W italian Miłosz.

(10)

Ś M IE R Ć O . M A K S Y M IL IA N A K O L B E 89

A resztow anie o. Kolbego z innym i zakonnikam i z N iepokala­ now a k ieru jący m i klasztorem było decyzją gestapo, aby w ten sposób zniszczyć zespół pracy religijnej.

T rzeba bow iem pam iętać, że był to rok 1941, H itler planow ał uderzenie n a Zw iązek Radziecki, chodziło o unieszkodliw ienie ludzi w pływ ow ych. Zw iększył się w tedy te rro r w stosu nk u do księży.

Bezpośrednią okazją b yły donosy na N iepokalanów , złożone przez jednego z braci u sun iętych z zakonu. P odstępnie w ykorzystując tego człow ieka, hitlerow cy w ypyty w ali go o spraw y klasztorne, w staw ili do zeznania obciążające klasztor okoliczności (o któ ry ch d an y św iadek nie mówił) i d ali m u do p o d p is a n ia 12. O. Kolbe został w jakiś sposób poinform ow any o złożonych oskarżeniach, bo m niejw ięcej na dw a tygodnie przed aresztow aniem , gdy był w zakładzie sióstr niepokalanek w Szym anow ie, z w ielkim bólem zw ierzył się siostrze Szczęsnej Sulatyckiej, że ktoś z N iepokalanow a oskarża zakon przed Niemcami. To może sprow adzić na w szystkich w ielkie nieszczęście — m ów ił dalej o. Kolbe. P rosił o. K olbe o m o­ dlitw ę w in te n c ji tego d e n u n c ja to ra a nie klasztoru, dodając: „klasztor to m niejsza, byle dusza ow a nie zginęła” .

Osoby znające ówczesne stosunki w N iep o k a la n o w ie13 zazna­ czają, że w ładze niem ieckie z Sochaczewa czy W arszaw y n ie s ta ­ w iały nigdy o. M aksym ilianow i zarzutów n a tu ry politycznej, nie wytoczono m u żadnego procesu, nie przesłuchiw ano świadków w tej spraw ie, n ie zarządzono re p resji z m otyw acją, że to za dzia­ łalność polityczną czy w ydaw niczą. Nie podejrzew ali w N iepoka­ lanow ie jak iejś akcji politycznej, skoro polecili braciom z N iepo­ kalanow a w y druk ow an ie k ilk u num erów swego urzędow ego pism a (A m tsblatt) a także zezwolili na pobyt w N iepokalanow ie in w ali­ dów w ojennych — byłych żołnierzy.

Można chyba słusznie w yciągnąć w niosek, że jed yny m powodem aresztow ania było to, że o. Kolbe był kapłanem , przełożonym klasztoru, k tó ry w y w ierał w ielki w pływ re lig ijn y n a całą Polskę.

III. We w ięzieniu na P aw iak u

W arszaw skie w ięzienie P aw iak 14, do którego został przew ieziony o. M. K olbe d n ia 17 lutego 1941 r., leżało w czw oroboku ulic: od

12 O pow iadanie o. F lo ria n a K oziury.

13 Np. o. Izydor K oźbiał, k tó ry pom agał w red a g o w a n iu n u m e ru g ru ­ dniow ego z 1940 r. „R ycerza N iep.”.

14 W a n a t L., Z a m u ra m i P aw iaka, 3 w yd. W arszaw a 1960 s. 11, 13-—14. O w a ru n k a c h , w ja k ic h żyli w ięźniow ie n a P a w ia k u w czasie

(11)

90 O. J O A C H IM B A R [10] południa Dzielnej, od północy Paw iej, od wschodu W ięziennej, od zachodu sąsiadow ało z oficynam i domów przy ul. Dzielnej a dalej z ulicą Smoczą. Wejście na P aw iak znajdow ało się p rzy ulicy Dzielnej n r 24—26, stąd w ięzienie paw iackie zwano także w ięzie­ niem na Dzielnej. Jako w ięzienie gestapo funkcjonowało od paź­ dziern ik a 1939 r. do 21 sierpn ia 1944 r., w którym to d n iu z pole­ cenia gestapo b ud yn ki w ięzienne zostały wysadzone w pow ietrze. S tra ż n ik a m i15 w w ięzieniu czyli w achm ajstram i byli do dnia 9.XI.1940 r. w dalszym ciągu Polacy. Tego dnia przybyła n a tere n P aw iaka gru p a 50 esesmanów, którzy w net objęli funkcje w w ięzie­ niu. Pozostało jeszcze nieco strażników Polaków, ale i ich od m arca 1942 r. zwolniono, zastępując Ukraińcam i. W achm ajstrzy, którzy dopiero co w yszli z ostrej szkoły SS, wychowani w n ie n a ­ wiści do Polaków , b ru ta ln ie trak to w a li więźniów , bili ich po tw arzy

rękam i, bykow cam i, laskam i itp.

K om endantów 18 P aw iak a często zm ieniano. W 1941 r. p ełn ił tę fu n k cję U n te rstu rm fü h re r Spengler. Zastępcą jego w 1941 r. był R o tte n fü h re r G ünther, potem O bersch arfü h rer Franz B ü rk l a pod koniec rok u S tu rm sc h arfü h rer H ieserm ann.

B rak przestrzeni, odrap ane, b ru d n e ściany, patrzące n a św iat w ylotem okratow anych okien, ciężkie żelazne drzwi, .szykany wach m ajstrów , ciągła niepew ność, co będzie dalej, ciągły strac h przed p rzesłuchaniam i stw arzały szczególnie ciężką atmosferę. S tanem zdrow otnym i higienicznym w ięźniów Niemcy zupełnie się nie interesow ali, obaw iali się jedynie epidem ii chorób zakaźnych. „S zpital” w ięzienny m ęski od października 1940 r. znalazł pom iesz­ czenie na I piętrze, tuż n ad kuchnią w ięzienną w dwu dużych s a ­ lach, posiadał 83 łóżek i7.

W jesieni 1940 r., jeszcze przed zw olnieniem strażników Polaków , zabroniło gestapo od praw iania Mszy św. na Pawiaku i w szelkich p ra k ty k religijnych. Z ew nętrzne przejaw y życia religijnego były od tej pory surow o w zbronione i n ieubłaganie tępione, zwłaszcza od 9. XI. 1940 r. A kcja ta zaczynała się od oddziału VII przejścio­ w ego,gdzie każdy nowo przybyły w ięzień był poddawany g ru n to w ­ nej rew izji ' i strzyżeniu. T u taj też odbierano depozyt rzeczowy. o k u p ac ji h itlero w sk iej, m ów ią różne w spom nienia, zob. np. C z u p e r -s k a - S l i w i c k a A., C ztery la ta o-strego d yżu ru , wspom nienia z P a­ w i a k a '1940— 1944, W arszaw a 1965; G r z y m a ł a - S i e d l e c k i A., Sto jedenaście d n i letargu (W spom nienia z P aw iaka z lat 194211943), K ra ­

k ó w 1966.

15 W a n a t, tam że s. 26, 29, 32. 16 W a n a t, tam że s. 48—49. 17 W a n a t, tam że s. 209, 212.

(12)

[11] Ś M IE R Ć O . M A K S Y M IL IA N A K O L B E 91

P rzy takich oględzinach znalazły się często m edaliki i krzyżyki, k tó re w achm ajstrzy b ru ta ln ie zdzierali z szyi. K siążeczki do nab o ­ żeństw a i obrazki ta rg a li na strzępy i w yrzucali na śm ietnisko. A jednak w celach w ięziennych po jaw iały się raz po raz obrazki i krzyże, zrobione nie wiadom o czyją ręką. W ściekli w achm ajstrzy zry w ali je z p asją i n isz c z y li18.

Również do polskich duchow nych odnosili się niem ieccy w ach­ m ajstrzy ze szczególną nienaw iścią. Sam w idok su ta n n y w p raw iał ich w paroksyzm wściekłości. W ym yślali im od klechów i złorze­ czyli. Księża zm uszeni więc byli znosić z ich stro n y specjalne szy­ k any, nie tylko m o ralne ale i fizyczne 19. T aki np. fa k t wściekłości, k tó ry zdarzył się 11 listopada 1942 r., opisuje w sw ych w spom ­ n ien iach Adam G rzy m ała-S ied leck i20. O fiarą pobitą aż do k rw i był ks. prof. J. A rchutow ski, regens S em inarium Duchownego w W ar­ szawie. Był u b ra n y w su tan n ę i to bez żadnych in n y ch pow o­ dów w yw ołało szał nienaw iści.

Nie zachow ały się żadne urzędow e ak ta w ięzienia 21, gdyż w aż­ niejsze ak ta i dokum enty zbrodniczej działalności gestapo, z n a j­ d u jące się w k an celarii przyjęć P aw iaka, spakow ano w d rew n ian ą sk rzynkę i w d n iu 31 lipca 1944 r. odesłano na al. Szucha, gdzie m ieściły się agendy gestapo. Resztę, m niej w ażną, jak ak ta oddzia­ łow e, skorow idze nazw isk itp. spalono na podw órzu w ięziennym . Po P aw iak u pozostały rozw alone m ury, gruzy — i w spom nienia tych, którzy przeżyli okupację. Dlatego odnośnie do pobytu o. K ol­ bego na P aw iak u możem y czerpać wiadom ości tylko z relacji ów­ czesnych w ięźniów P aw iaka.

P ew nym jest, że o. K olbe przebyw ał we w ięzieniu n a P aw iak u od d n ia 17.11.1941 r. do dnia 28.V.1941 r., ale nie da się ustalić, n a któ ­ ry ch oddziałach go trzym ano, czy był przesłuchiw any itp. Na pod­ staw ie w spom nień w ięźniów , którzy dzielili z nim los n a P aw iak u, wiadom o że był zajęty jak iś czas w bibliotece w ięziennej i przeb y­ w ał w Izbie chorych (K rankenstube).

W edług relacji Tadeusza L ucjan a Chrościckiego umieszczono o. M aksym iliana n a początku w dużej celi (ok. 30 osób), gdzie spędził ponad miesiąc. Tam w yw ierał bardzo do d atn i w pływ n a otoczenie. Przez dyskusje i rozm ow y w prow adzał atm osferę odprężenia i za­ pom nienia o przyk rym położeniu, rato w ał przed zw ątpieniem 14 W a n a t, Z a m u ra m i P aw iaka s. 250—251; W a n a t , Z ycie re lig ijn e

na P aw iaku, A ten eu m kapł. 68 (1965) 96.

12 W a n a t, Z ycie relig. na P a w ia k u s. 106.

29 Sto jedenaście d n i letargu (W spom nienia z P auńaka z lat 1942/1943), K ra k ó w 1966 s. 28.

(13)

92 O. J O A C H IM B A R [12J i pesymizmem. W w ypadkach zadrażnień między współw ięźniam i um iał bardzo d elik atn ie w pływ ać n a uspokojenie. S zykanow any przez Niemców za noszenie stro ju duchow nego, nie zm ienił g o przez dłuższy czas, mimo persw azji współwięźniów, bo tłum aczył że dla dobra sp raw y pow inien odznaczać się swoim strojem i zno­ sić dla Boga n aw et szykany.

W ięźniowie w celi — w edług w spom nień T. L. Chrościckiego — odnosili się do o. M aksym iliana z szacunkiem i zaufaniem, bo cała jego postać tch nęła spokojem i nam aszczeniem . Nie p ra g n ął dla siebie żadnych w yróżnień, lepszego m iejsca, ale sam z w ielk ą dobrocią opiekow ał się innym i.

In n y św iadek naoczny 22 w spom ina, że razem z o. M aksym ilianem pracow ał jako więzień w bibliotece na Pawiaku. P am ięta, że o. K olbe w iele spow iadał i był bardzo spokojny. Znał fa k t pobicia o. M aksym iliana z racji jego kapłań stw a i jego wiary, o czym niżej.

Ks. Józef K opczew ski23 aresztow any w Łowiczu dnia 7 m arca 1941 r. został przew ieziony na P aw iak we w torek wielkiego tygod­ nia czyli dnia 8 kw ietnia. Umieszczony na V oddziale spotkał się z o. M aksym ilianem na tym że oddziale, ściśle mówiąc w bibliotece w ięziennej, gdzie w raz z inn ym i był zatru d n io n y o. M aksym ilian. Ks. Kopczewski zm ieniał książki dla swej celi więziennej, w ięc chodził częściej do biblioteki. Od niego wiem y, że o. K olbe u rz ą ­ dził przed W ielkanocą rekolekcje dla pracujących w bibliotece, m łodych ludzi z intelig en cji w arszaw skiej, i że spow iadał w e w ięzieniu. Również w spom ina ks. Kopczewski, że o. K olbe ko­ rzystał z możności w yspow iadania się u niego.

Jeszcze nieco św iatła na pobyt o. M aksym iliana w w ięzieniu w arszaw skim rzuci korespondencja o. M aksymiliana z N iepokala­ nowem. Zachowało się sześć k a rt pocztowych pisanych w języku niem ieckim , nie budzących żadnej w ątpliw ości odnośnie do czasu i autentyczności.

W pierw szej k arcie z dn ia 24 lutego 1941 r. prosi o w y słan ie w yszczególnionych sztuk bielizny, dla siebie i dla innych ojców z N iepokalanow a.

D nia 13 m arca pisze: „Niech wszyscy B racia dużo i dobrze się m odlą, p iln ie p racu ją i niech się nie m artw ią, ponieważ bez w ie­ dzy i woli dobrego Boga i N iepokalanej Dziewicy nic się stać n ie m oże”.

22 N azw iska dzisiaj tru d n o ustalić, ale opow iadał o tym w 1944 r. w Sochaczew ie b r a tu H ieronim ow i W ierzbie, co tenże pamięta, ty lk o za­ pom niał nazw isko opow iadającego.

23 Z eznanie zapisane przez br. F erd . K asza w e Freim ann k. M ona­ chium 19.V I.1945 r.

(14)

S M IE K C ü . М А К .Э Т M IL IA N A h-ULÜL·

K a rtk a z 2 k w ietn ia potw ierdza pogorszenie zdrow ia, gdyż w n iej donosi: „Od pew nego czasu zn a jd u ję się z pow odu go­ rączk i w Izbie chorych (K rankenstube)” . Ale w k artc e z 1 m aja czytam y: „Już opuściłem Izbę chorych, ale jeszcze otrzym uję je ­ dzenie szpitalne. O becnie jestem także zatrudzo ny w bibliotece” . Z przytoczonego wyżej w spom nienia ks. J. Kopczewskiego w y ­ nikałoby, że już przed 13 k w ietn ia o. K olbe opuścił Izbę chorych, skoro był zajęty w bibliotece i tam przed W ielkanocą (13.IV) i^rzą- dził reko lekcje dla współwięźniów .

W in n e j k a rtc e pocztow ej datow anej rów nież 1 m aja donosi o . M aksym ilian: „pozwolono m i dw a razy n a m iesiąc otrzym y­

w ać paczki żyw nościowe po 5 kg” .

O statn ia k a rtk a pocztow a z P aw iak a nosi datę 12 m aja. Pisze w n iej: „Proszę m i przysłać u b ra n ie cyw ilne. Piszę to z polecenia p . kom endanta...” Może była już p lan o w an a zsyłka o. M aksym i­ lia n a do obozu? Dalsze zdanie n a tejże karcie pocztow ej każe się dom yślać zm ian w dotychczasow ym życiu w ięźnia — a może jest tylko ogólną obserw acją, pisze bowiem : „Pozw ólm y się N iepoka­ lan ej D ziewicy coraz doskonalej prow adzić, gdziekolw iek i ja k ­ kolw iek O na n as chce postaw ić, aby przez dobre spełnienie n a ­ szych obowiązków przyczynić się do tego, by dla Jej miłości w szystkie dusze zostały pozyskane”.

Z poby tu o. Kolbego na P aw iak u zn an y jest jeszcze epizod m ężnego w yznan ia w iary i „zniesienia zelżywości” dla C h ry ­ stusa. W iedząc ja k h itlerow cy tra k to w a li duchow nych, nie zdziwi n a s fa k t pobicia o. M aksym iliana. O pow iada o tym E dw ard G n ia­ dek, k tó ry na początku m arca 1941 r. p rzebyw ał z o. K olbem w tej sam ej celi około jednego tygodnia. P ew nego dn ia wszedł do celi straż n ik w ięzienny esesm an w randze S ch arfü h rera. Zo­ baczył, że o. M aksym ilian jest w habicie zakonnym , m a u paska zw isającą ko ronkę fra n c isz k a ń s k ą 24 z dużym krzyżem i w padł w gniew . P rzem ów ił do o. M aksym iliana w języku niem ieckim i zaraz u d erzył go w tw arz, słysząc odpowiedź tw ierdzącą n a po­ staw io n e m u p ytanie. P o tem znow u postaw ił p y tan ie i bardziej jeszcze gniew ny, bił o. M aksym iliana z w ielką złością po tw arzy, p otrząsając koronką. Po w yjścia Niemca z celi, E. G niadek, nie znający języka niem ieckiego, dow iedział się o treści rozmowy od trzeciego w spółw ięźnia, Żyda S ingera. Niem iec p y tał o. M aksy­ m ilian a , potrząsając ko ronką z krzyżykiem , czy w to wierzy.

(15)

94 O. J O A C H IM B A R L14]

O. K olbe odpow iedział „w ierzę” i w tedy został spoliczkow any. W dalszej rozm ow ie esesm an pow tórzył to samo i w ted y o. M a­ ksym ilian dostał kilka now ych uderzeń w tw arz. Potem gniew ny esesm an opuścił celę trzaskając drzw iam i.

W edług relacji E. G niadka o. K olbe był zewnętrznie o pano­ w any przy tym przykrym incydencie, a gdy Niemiec w ybiegł, naw et o. Kolbe zaczął uspokajać E. G niadka, zdenerwow anego tym w ypadkiem . Pow iedział m u: „proszę się tym nie przejm ow ać i nie denerw ow ać, gdyż p an ma sw oje kłopoty i trudności, ja to wszystko znoszę dla M atki Bożej” . P otem o. M aksymilian m odlił się, chodząc po celi.

W pam ięci E. G niadka, po tygodniow ym przebywaniu w jed n ej celi, pozostał o. K olbe jako człowiek poświęcający każdą w olną chw ilę skupien iu i m odlitw ie.

Tego samego dnia, kiedy o. Kolbe został spoliczkowany, jak p a­ m ięta E. G niadek, straż n ik w ięzienny, Polak, świadek zajścia, przyniósł do celi u biór w ięzienny, polecając o. M aksymilianowi, aby się przebrał. S trażn ik zaznaczył, że nie doszłoby do pobicia przez Niemca, gdyby o. M aksym ilian był inaczej ubrany. W tym czasie w ięźniow ie chodzili w swoich ubraniach, ale strój d u ­ chow ny denerw ow ał Niemców i prow okow ał. Czy o. K olbe p rze­ b ra ł się? O tym już nie m a w zm ianki w re lacji E. G niadka. N a­ leży przypuszczać że tego nie uczynił, skoro 12 m aja prosił o przysłanie m u u b ra n ia cyw ilnego.

P obyt o. Kolbego n a P aw iak u zakończył się przewiezieniem do Oświęcimia dn ia 28 m aja 1941 r. Mogło to nastąpić jeszcze 5 k w ietnia, kiedy odesłano z P aw iaka do Oświęcimia 1021 m ęż­ czyzn 25, a m iędzy nim i o. Ju sty n a Nazima, aresztowanego w N ie­ pokalanow ie razem z o. M aksym ilianem , ale jak wiadomo z w y ­ żej przytoczonej korespondencji, o. M aksym ilian był w tym cza­ sie chory.

IV. P obyt w Oświęcimiu A) Ogólne wiadom ości o obozie

Obóz w Oświęcimiu pow stał w 1940 r. i był stopniowo po­ w iększany 28.

In sp e k to rat Obozów K oncentracyjnych zgodnie z rozkazem H im m lera z dn ia 1.II.1940 r. w ysłał do Oświęcimia dwie kolejne

25 W a n a t, Za m u ra m i P aw iaka s. 99.

28 N astęp n e w iadom ości po d aję głów nie n a p odstaw ie dzieł: S e h n J.,

(16)

kom isje. Na czele drug iej kom isji, k tó ra urzędow ała w Oświę­ cim iu w dniach 18 i 19 kw ietn ia 1940 r., stał R udolf F ran z F e rd i­ nand Höss. Na podstaw ie ra p o rtu Hossa rozkazał H im m ler u tw o ­ rzenie obozu koncentracyjnego w Oświęcim iu a in sp ek to r Glücks pow ołał n a ko m en d an ta obozu R. Hossa w dniu 5 m aja 1940 r.

Po nom inacji Höss w raz z kilkom a esesm anam i ud ał się do Oświęcimia, gdzie przy pomocy 200 Żydów dostarczonych przez m iejscowego okupacyjnego b u rm istrza przy stąp ił do urządzenia obozu n a przedm ieściu Oświęcimia, zw anym Zasolę. Poza tym zażądał od k o m en d an ta obozu w S achsenhausen 30 w ięźniów spo­ śród zaw odow ych przestępców , przyw iózł ich do Oświęcimia w d n iu 20 m aja 1940 r. późniejszy R ap p o rtfü h rer G erh ard P a- litzsch.

W tym czasie przybyło do Oświęcimia 15 esesm anów z k aw a­ leryjskiego oddziału SS w K rakow ie.

Ówczesny zalążek obozu stanow iły koszary w ojskow e położone n a lew ym brzegu Soły oraz kilka budynków Polskiego M onopolu Tytoniow ego. K oszary składały się zaledw ie z 20 budynków , przew ażnie parterow ych.

W dn iu 14 czerw ca 1940 r. do obozu w Oświęcimu nadszedł z K rako w a pierw szy tra n sp o rt polskich więźniów . Obejm ow ał on

700 osób.

Załogę obozową powiększono w tym czasie o dalszych 100 eses­ m anów oraz oficerów i podoficerów SS, którym i obsadzono s ta ­

now iska w zarządzie obozu.

D nia 1 m arca 1941 r. H im m ler po raz pierw szy odw iedził obóz. Po szczegółowej jego inspekcji rozkazał go powiększyć w celu pom ieszczenia w nim 30.000 więźniów.

W trak cie rozbudow y obozu oświęcim skiego oznaczono obóz m acierzysty jako obóz A I, później w ybudow aną część tego obozu jako obóz A II.

Obóz m acierzysty był otoczony 4-m etrow ej wysokości ogrodze­ niem z d ru tu kolczastego, przez k tó ry przebiegał p rąd elektrycz­ ny wysokiego napięcia. Na słupach ogrodzenia płonęły w nocy re flek to ry ośw ietlające obóz. W zdłuż ogrodzenia rozstaw ione były w ysokie wieże strażnicze, w których dniem i nocą pełn ili straż esesm ani uzb rojen i w szybkostrzelne k arab in y m aszynowe.

Na czele obozu stał k o m endant będący jednocześnie dowódcą garnizonu SS w Oświęcimiu oraz dowódcą zbrojnej załogi obozu W arszaw a 1964 i S m o l e ń Κ., O św ięcim 1940—1945, w yd. 4 O św ięcim 1965. S am i N iem cy przy zn aw ali, że obóz w O św ięcim iu b y ł czym ś s tr a ­ sznym , zob. w e w stę p ie (oprać. J. S e h n) do dzieła: W sp o m n ien ia

(17)

składającej się z 12 kom panii w artow niczych. Funkcje te p ełn ili kolejno S S -O bersturm bannfiihrerzy: R udolf Hoss, A rtu r L ieb en - henschel i R ichard B aer. K om endantow i podlegał bezpośrednio pierw szy kiero w n ik obozu (1. Schutzhaflagerfiihrer) — zawsze o ficer SS. F unk cjo nariuszam i, z którym i więźniowie styk ali się bezpośrednio, byli raportow i (R apportführer), zarządcy bloków (B lockführer), kierow nicy d rużyn roboczych (Kom m andoführer) i dowódcy straży (Postenführer).

P ierw szym i w ię ź n ia m i29 byli przyw iezieni przez P alitzscha w d n iu 20 m aja 1940 r. w ięźniow ie z Sachsenhausen (zawodowi przestępcy). Spędzili oni przedtem w iele la t w innych obozach k o ncentracyjnych w Niemczech. SS dobrało sobie ty ch p rz estęp ­ ców jak o w ykonaw ców zbrodniczych planów , a przede w szystkim

jako nauczycieli porządku i p ra w obozowych. Otrzymali oni spe­ cjaln e instru k cje, ja k m ają się obchodzić z więźniami politycz­ nym i — Polakam i. Mogli ich bić i m ordow ać i nie byli przed n i­ kim za to odpow iedzialni. W ięźniam i tym i obsadzono fu n kcje starszego obozu (Lagerälteste), blokow ych (Blockälteste), p orząd­ kow ych (Stubendienst), dozorców d rużyn roboczych (Kapo i O ber- kapo). Nie zaw iedli oni pokładanych w nich nadziei i swą „m o­ ralność” wszczepili w ielu in n y m funkcyjnym , których dobierali sobie spośród najb ru taln iejszy ch jednostek i przestępców zaw o­ dowych.

N ajw iększym może w rogiem w ięźnia był w praktyce kapo. W ybór k and y d ató w n a kapo stanow ił negatywny rodzaj se­ lekcji, n a stanow iska te n ad aw ali się tylko najbardziej b ru ta ln i osobnicy 30.

Z psychologicznego i charakterologicznego punktu w idzenia należy więc owe ty py kapo oceniać raczej ta k jak esesmanów czy dozorców. W spółpracując z nim i, upodobnili się do nich pod względem psychologicznym i socjologicznym. Kapo byli surow si niż strażnicy obozowi, bardziej dręczyli zwykłych więźniów , a bili ich o k ru tn iej niż esesm ani. Oczywiście na kapo byw ali w y ­ b ieran i na ogół tylko tacy więźniow ie, k tó rzy nadawali się do ta ­ kich czynności, a jeśli w tym sensie nie „współpracowali”, n a ­ ty chm iast ich usuw ano 31.

W 1937 r. w prow adzono zn a k o w a n ie 32 więźniów hitlero w skich obozów konc. za pomocą różnokolorow ych trójkątów, a m ianow

i-29 S e h n, Obóz ko n cen tr. s. 37.

50 F r a n k l V iktor, P sycholog w obozie koncentracyjnym , W arsza­ w a 1962 s. 9.

51 F r a n k i , tam że s. 7—8.

(18)

[17] Ś M IE R Ć O . M A K S Y M IL IA N A K O L B E 97

cie: tró jk ą t czerw ony oznaczał w ięźniów politycznych, zielony — przestępców pospolitych itd. W szystkich Polaków trak to w a n o po­ czątkowo jako S ch u tzhäftlin ge i oznaczano ich tró jk ą ta m i czer­ wonym i. Na tró jk ą ta c h w ybijano tuszem pierw szą lite rę nazw y narodow ości w ięźnia w edług brzm ienia nazw y w języku n ie ­ mieckim.

Obok tró jk ą ta m iał każdy w ięzień num er, któ ry m oznaczano go po osadzeniu w obozie. T ró jk ąt i n u m er o dbite były na białym pasku p łó tn a naszytym n a bluzie na wysokości lew ej piersi oraz na zew nętrznym szwie p raw ej nogaw ki. T atuow anie n u m eru na lew ym p rzed ram ien iu w ięźnia w prow adzono od początku 1942 r.

Ju ż sam e w a ru n k i m ieszkaniow e, sa n ita rn e i żyw nościowe b y ­ łyby w ystarczającą przyczyną olbrzym iej śm iertelności, gdyby naw et w obozie o św ięcim skim 33 nie to rtu ro w an o w ięźniów fizy­ cznie i m oralnie, gdyby nie znęcano się n ad nim i i nie m ordow a­ no masowo.

O dżyw ianie w obozie było zarów no pod względem ilościowym, jak i jakościow ym ta k bardzo niedostateczne, że w zw iązku z ciężką p racą w ięźniow ie byli doprow adzani w bardzo krótkim czasie do w ygłodzenia, zupełnego w yniszczenia organizm u i w konsekw encji — do szybkiej śmierci.

Na robotach doprow adzano ludzi do krańcow ego w yczerpania. W czasie .pracy, k tó ra odbyw ała się w najgłębszym m ilczeniu i z zasady biegiem , bito w ięźnia pod najbłahszym i pozoram i.

M iejsce p racy było jednocześnie m iejscem m asowych m ordów. Dzień w ięźnia rozpoczynał się pobudką o godz. 4.30, a kończył — zależnie od odległości m iejsca pracy — n ieraz późnym wieczorem.

N ieludzkie w a r u n k i34 życia w obozie, głód oraz ciężka praca były przyczyną tego, że średnio około 30% w ięźniów chorowało i w ym agało opieki lekarskiej.

Większość, dochodząca w pew nych okresach n aw et do 80% w szystkich więźniów , przechodziła groźną w w a ru n k ach obozo­ w ych biegunkę (Durchfall).

Odzienie w ydaw ane w ięźniom nie chroniło ich dostatecznie przed w pływ am i atm osferycznym i, a zwłaszcza nie zabezpieczało od zim na i wilgoci. Większość w ięźniów pracow ała w d re w n ia­ kach, k tó re w yw oływ ały obtarcia skóry. W ielu w ięźniów praco ­ wało boso. Na skutek tego następow ało zakażenie nóg i głębokie ropowice.

W 1940 r. blokam i szpitalnym i były tylko p arte ro w e bloki 20 33 S e h n, tam że s. 47, 59, 64, 68.

34 S e h n, tam że s. 73—76.

(19)

98 O. J O A C H IM B A R [18j i 21 obozu m acierzystego. Później rozszerzono szpital (w potocz­ nej m owie zw any rew irem ), o bloki 28 i 19.

C horych stłaczano po kilku na jednym sienniku, bez w zględu na rodzaj chorób, bez poduszek, p rzy czym strzępy jednego po­ dartego koca p rzy padały na 2—3 chorych. Z powodu niezdolności do pracy chorzy byli żyw ieni gorzej niż więźniowie pracujący.

W tym pierw szym okresie szpital nie służył żadnym celom le ­ czniczym, lecz był raczej przytułkiem ludzi umierających. S tan ten zm ienił się dopiero n a w iosnę 1942 r. w związku ze w z ra sta ­ jącym popytem n a siły robocze konieczne dla przemysłu zb ro je­ niowego.

Tadeusz S tefań ski (więzień w Oświęcimiu n r 8135) zaznacza, że o. M aksym ilian przybył do Oświęcimia w tym czasie, kiedy obóz znajdow ał się w najokropniejszych w arunkach, bo przedtem było nieco lepiej i później p opraw iły się w a ru n k i mieszkaniowe i h i­ gieniczne.

B) P rzyjazd o. M. Kolbego do obozu

T ra n sp o rt w ięźniów z P aw iak a w liczbie 304 mężczyzn w y ru ­ szył w środę d n ia 28 m aja 1941 r. W tym transporcie dojechał o. M aksym ilian do obozu w Oświęcimiu.

Z podróży tej zachowało się k ró tk ie wspomnienie W ładysław a Ś w ię sa 35, b ra ta ze stow arzyszenia księży pallotynów. Opowiada, że załadow ano w ięźniów i stłoczono ich w wagonach tow arow ych. G dy pociąg ruszył, zaczął ktoś śpiewać. W ielu z pośród w ięźniów podchw yciło m elodię i zaczęło n a głos śpiewać. Wł. Sw ięs za in te­ resow ał się inicjato rem owego śpiew u i dowiedział się, że jest nim o. M aksym ilian Kolbe, założyciel Niepokalanowa. O. K olbe też się zainteresow ał br. W ładysław em , gdyż zauważył że on pierw szy podjął rozpoczęty śpiew. Z pow odu tłoku i braku pow ietrza było w w agonie duszno, nadto przygnębiająco oddziaływała św iado­ mość jazdy do obozu. Je d n a k pod w pływ em śpiewu i opow iadań o. M aksym iliana, ożyw ili się nieco tow arzysze podróży, zapom i­ nając o swej niedoli.

P rzy jęcie tra n sp o rtu w obozie opisuje ks. Konrad S z w e d a 36, k tó ry w tenczas już był w ięźniem obozu: „Wieczorem 28 m aja

35 U rodź. 31.1.1914 r. w G rybow ie, nr. w Ośw. 16732, w pisany n a liście jako „ k ra w iec”.

36 W spom nienia spisane w 1945 r. w e F reim an n koło M onachium , p rzy słan e do N iepokalanow a, d ru k o w a n e w „Rycerzu N iep o k alan ej” li­ stopad 1945 s. 74—75 i gru d zień 1945 s. 94—97.

(20)

[19] S M IE R C O . M A K S Y M IL IA N A K O L B E 99

1941 r. przybyw a do obozu oświęcim skiego tra n sp o rt w ięźniów politycznych z W arszaw y... Pod siln ą eskortą esesm anów w ycho­ dzą z bydlęcych w agonów , szczuci psam i i bici kolbam i, m asze­ ru ją na plac apelow y oświęcim skiej kaźni. P rzy w yw oływ aniu nazw isk m usiano biec w zdłuż szpaleru utw orzonego przez eses­ m anów , z który ch każdy batogiem lu b rzem ieniem ok utym w ołów bił po głow ie i tw arzy. Nie obeszło się rów nież bez kop­ niaków , szturchańców , obrzydliw ych w yzw isk i szyderstw . Na noc zam knięto w szystkich w m ałej łaźni, gdzie z b ra k u pow ie­ trza k ilku om dlew a. N astępnego d n ia po p rz eb ra n iu każdego· w łachm any ludzką k rw ią zmoczone, kazano księżom i Żydom w ystąpić z szeregu. Żydów zbito i zm asakrow ano do nieprzytom ­ ności i wcielono do k arn ej kom panii (blok śmierci), księży n ato ­ m iast przeznaczono do ciężkiej p ra cy ” .

„L ista przybyłych” (Zugänge am 29. Mai 1941) nosi datę 29 m aja 37, widocznie została zrobiona w d n iu następnym , z powodu spóźnionej pory. O bejm uje nazw iska i podstaw ow e perso nalia od n u m eru obozowego 16644 do 16948 i 3 nazw iska w dodatku. O. K olbe oznaczony jest num erem obozowym 16670, a jako zawód ma w pisane „ P rie ste r” (ksiądz).

P oniew aż podniesiono w ątpliw ość, czy o. Maks. K olbe w ogóle przebyw ał w obozie oświęcim skim , dla rozproszenia w szelkiej pod tym w zględem niepew ności przytoczę razem niek tó re dowody:

1. zeznanie W ładysław a Św ięsa, o czym było wyżej, k tó ry p rzy ­ jechał do obozu w jednym w agonie z o. Kolbem ,

2. zeznania w ielu więźniów , którzy stykali się w obozie ośw ię­ cim skim z o. K olbem i po zakończeniu w ojny o tym zaśw iad­ czyli,

3. lista przybyłych do obozu (Zugänge am 29. Mai 1941), 4. L iste d er M ä n n e rtra n sp o rte 38,

5. list о. M. Kolbego do swej m atk i, pisan y w obozie 15.VI. 1941 r., ze stem plem pocztow ym z d atą 19.VI. 1941 r. Donosi tam o. K olbe: „Pod koniec m iesiąca m aja przybyłem w tran sp o rcie do- obozu w Ośw ięcim iu”,

6. księga z p rz e św ie tle ń 39 płuc, pod datą 2.VII.1941 r. i 28.. V II.1941 r„

37 P osiada ją P. M uzeum w O św ięcim iu.

38 J e s t to w ykaz tra n s p o rtó w przy b y ły ch do O św ięcim ia. Pod d atą 29.V.1941 r. zapisano, że p rzy b y li w ięźniow ie z W arszaw y zostali ozn a­ czeni n u m e ra m i 16644— 16830. W ykaz z n a jd u je się w P. M uzeum w Oświęcim iu.

39 R ö n tg e n a b teilu n g od 5.III.1941 do 19.VII.1941 i R ö n tg en b u ch o d 20.VII.1941 do 2.X.1941. O bydw ie księgi w P. M uzeum w O św ięcim iu.

(21)

100 O . J O A C H IM B A R

7. św iadectw o zgonu n r 510/1941 w ystaw ione przez S tan d esam t A uschw itz d n ia 24.1.1942 r., że ks. R ajm und Kolbe zm arł w Oświę­ cim iu d n ia 14.VIII.1941 r. D okum ent te n został przesłany do k la ­ sztoru N iepokalanow a.

C) S z a r e d n i w i ę ź n i a

O pobycie o. Kolbego w obozie oświęcim skim posiadamy znaczną ilość zeznań i w spom nień współwięźniów , którzy przeżyli obóz, nie da się jed n ak dokładnie ustalić kalendarza, któryby podał nam t e r ­ m iny zam ieszkiw ania o. M aksym iliana na wskazanych blokach lub prace jego w poszczególnych grupach roboczych (komandach). I tak jed n ak przechow ało się w iele szczegółów, biorąc pod uw agę kró tk i okres życia o. Kolbego w Oświęcimiu.

P oczątki poby tu o. Kolbego w obozie opisał w spółw ięzień ks. K o nrad Szweda, zaraz po odzyskaniu wolności w 1945 roku 40. „W pierw szych dniach o. Kolbe pracu je przy zwózce żw iru i kam ie­ ni na budow ę p a rk a n u obok k re m ato riu m ”...

„Na trzeci dzień, dowódca obozu Fritzsch, przychodzi na blok now oprzybyłych w ięźniów i daje rozkaz: K lechy wystąpić (Pfaffen raus), za m ną marsz... P row adzi ich przed kuchnię, gdzie w obło- conych i p otarg an y ch łachm anach stoją wychudzeni o zapadłych tw arzach więźniow ie. To kom ando pracy „Babice”. K apo tego kom anda, budzący postrach w śród więźniów , to krw aw y K ro tt, krym inalista... Jem u oddaje F ritzsch księży”.

D ane te potw ierdza ks. Józef Kopczewski, który przyb ył do obozu w tym sam ym dniu co o. Kolbe. Opowiada bowiem, że po przyjeździe do obozu, przez trzy dn i pracow ał z o. K olbem na m iejscu, w ozili żw ir do krem atorium . Po trzech dniach wyznaczono ich do kom anda Babice.

H. Sienkiew icz w ięzień w Oświęcimiu od sierpnia 1940 r. pam ięta, że pod koniec m aja 1941 r. przybył now y transport z W arszawy. T ra n sp o rt ten został um ieszczony w bloku 18. Tutaj H. Sienkiew icz spotkał o. Kolbego, o którym słyszał jeszcze na wolności. Był w jed n ej izbie z o. Kolbem , spali obok siebie na podłodze i tu taj n aw iązała się bliższa znajomość.

H. Sienkiew icz w spom ina: „Przypom inam sobie pierw szą noc w obozie. O. M aksym ilian m odlił się. Zwróciłem się do niego i proszę żeby spał, gdyż był w ycieńczony pobytem na P aw iak u i tran sp o rtem . O. M aksym ilian odpow iedział mi: „Spij dziecko,

(22)

[ 2 1 ] Ś M IE R Ć O . M A K S Y M IL IA N A K O L B E 1 0 1

gdyż cię czeka ciężka p raca i m usisz wypocząć, a ja już stary , będę się za w as m odlił, ja tu przybyłem dzielić z w am i niedolę obozow ą”. Zdziwiło m nie to bardzo, gdyż się jeszcze nie spotkałem w obozie (z tym ), ażeby ktoś za kogo się m odlił i chciał w spólnie przechodzić piekło hitlero w skich obozów”.

P o tw ierdza H. Sienkiew icz, że o. K olbe woził taczką żw ir do budow y krem ato riu m .

W kom ando Babice pracow ał o. M aksym ilian dw a i pół tygod­ nia 4ł.

Z adaniem w ięźniów było grodzenie płotu dookoła pastw iska dla bydła, w odległości 4 km od obozu. Nosili gałęzie i belki. M arsz­ ru ta od m iejsca cięcia gałęzi do p racy w ynosiła pół kilom etra. Droga była fa ta ln a , w yboista, a trzeba było dźw igać duży ciężar. P od ciężarem w ięźniow ie przew racali się. K apo H einrich K ro tt pilnow ał, by z pow rotem biegiem (im L aufsch ritt) w racać po faszynę.

K apo K ro tt w n e t zw rócił uw agę n a o. Kolbego i n ak ład ał m u podw ójną porcję gałęzi. Ks. Kopczewski chciał Ojcu pomóc i wziąć część gałęzi, w idząc ja k ug in a się pod ciężarem , ale o. M aksym ilian nie p rzy jął pomocy, uzasadniając to tym , że jeśli kapo zobaczy, to zostaną obydw aj pobici.

P raca w kom ando Babice była męcząca i w yczerpująca, w ięźnio­ w ie w racali do obozu późnym wieczorem. Do tego trzeb a było znosić n ieludzkie trak to w a n ie i bicie K ro tta. O. K olbe w trzecim tygodniu pracy w kom ando Babice pobity przez K ro tta dostał zapalenia płuc i po trzech dniach choroby został skiero w any do szpitala.

Opowiada ks. K. Szweda, że w tym nieszczęśliwym dla o. M aksy­ m iliana d n iu p racy w kom ando Babice prześladow ał go kapo K ro tt od ra n a , kazał m u biec z pow iększonym ładunkiem , a gdy o. K olbe u p ad ł n a ziem ię, kopał go w brzuch i tw arz oraz o kładał go cięż­ kim i razam i. Podczas przerw y obiadow ej kazał o. M aksym ilianow i położyć się przez kłodę drzew a i kazał m u w ym ierzyć 50 razów. Ju ż się o. M aksym ilian nie mógł ruszać. W rzucił go więc do błota i p rz y k ry ł ste rtą gałęzi.

W ieczorem trzeba było wrócić do obozu. H. Sienkiew icz widział, ja k tego dnia kom ando Babice w racało z pracy. Niesiono ofiary krw aw ego K ro tta, a w śród nich był o. M aksym ilian. Na ap elu już o. K olbe nie stał, lecz leżał, ale daw ał jeszcze oznaki życia.

Z daje się, że n ie mógł o. K olbe tego d n ia dostać się do re w iru , ja k su g eru je w spom nienie H. Sienkiew icza, ale dopiero n a trze ci

(23)

102 O. J O A C H IM B A R [22]

dzień, zgodnie z relacją ks. Kopczewskiego. Ułatwił o. M aksym ilia­ now i dostanie się do szpitala przedw ojenny znajom y Bolesław S w iderski, tru d n o bow iem odnieść jego relację do jakiegoś d ru ­ giego pobytu o. Kolbego n a rew irze, co niełatwo dałoby pomieścić

się w czasie. Jed y n ie trzeb a przyjąć, że Świderski pom ylił w relacji nazw ę kom anda.

Oto w spom nienie B olesław a S w id ersk ieg o 42, tłumacza n a drugim kom ando (kartoflarnia). Opowiada, ja k zetknął się z o. K olbem w obozie. K toś m u pow iedział, że kapo na Bauhof 2 zbił do k rw i o. M aksym iliana. S w iderski udał się do Otto Kiissela, Niem ca p eł­ niącego obowiązki A rbeitsdienst, i prosił żeby przyprow adził do niego o. Kolbego i w pisał go do pracy przy obieraniu k artofli. K üssel przyprow adził o. M aksym iliana bosego i pobitego do krw i. Umieścił B. S w iderski o. M aksym iliana w kartoflam i, ale zaraz tego samego dnia odprow adził go do szpitala jako chorego, p ra w ­ dopodobnie n a zapalenie płuc. Tam przyjęto o. M aksym iliana, bo Ś w id ersk i m iał w yrobione znajomości.

P o dw u tygodniach przyszedł do Świderskiego sanitariusz i pow iedział m u, że ju tro zw alniają ze szpitala o. Kolbego, jeżeli zależy wam, to możem y go zapisać jako prątkującego gruźlika. S w iderski bojąc się, żeby nie przeznaczono gruźlików do zagazo­ w ania, ja k o tym mówiono, kazał w ypisać o. Kolbego ze szpitala i p rzyjął go do k a rto fla m i, gdzie pracow ał aż do m om entu apelu.

Ks. K. Szweda, pom ocnik pielęgniarza, bliżej poznał o. M aksy­ m iliana na bloku 28 przeznaczonym dla chorych na choroby w ew nętrzne. Był o. Kolbe posiniaczony (po pobiciu) i m iał wysoką gorączkę. Opowiada ks. Szweda, że się spowiadał kilka razy u o. M aksym iliana i n ieraz z nim rozm aw iał. Zachęcał o. Kolbe ks. Szwedę do ufności w pomoc N iepokalanej i podnosił go n a .duchu. Był stale opanow any. M odlił się razem ze w spółw ięźniam i, przew odniczył w m odlitw ach, spow iadał, choć to było zabronione.

W czasie p obytu o. M aksym iliana n a rew irze starał się H. S ien­ kiewicz z nim zobaczyć i porozm awiać. Dopiero po jakim ś czasie udało m u się tam dostać. W tedy dow iedział się od kolegów, że ,o. Kolbe spow iadał, m odlił się całym i godzinami, że n aw et oddaw ał in n y m więźniom swoje skrom ne porcje. Mógł wtedy H. S ienk ie­ wicz porozm aw iać na rew irze z o. Maksymilianem. G dy go prosił, żeby dbał o swoje zdrow ie, o. M aksym ilian mu powiedział, iż jest bardzo zadowolony, że N iepokalana zezwoliła mu tu być, gdzie może zdobyw ać serca ludzi dla Niej, ludzi znajdujących się w cięż­ kich w a ru n k ach i potrzebujących pocieszenia.

(24)

Po jakim ś czasie — relacjonu je ks. Szweda — o. Kolbe wypoczął na oddziale w ew nętrznym rew iru , ale gorączka nie ustaw ała, więc przeniesiono go na oddział infek cy jn y (podejrzanych o tyfus), gdzie pracow ał ks. Szweda. M iał teraz w iększą sposobność do zetknięcia się z o. M aksym ilianem . Było to m niej w ięcej w połow ie lipca 1941 r. Leżał o. K olbe na najniższej kondygnacji, tuż przy drzw iach. Gdy ks. Szweda spytał, czy nie byłoby m u lepiej na wyższej kondygnacji, odpowiedział że woli pozostać n a dole, by móc spow iadać i błogosławić w ynoszonych nieboszczyków. K iedy znajdow ał się w w ysokiej gorączce chciał m u ks. Szw eda dać kubek h erb aty . O. K olbe odm ówił tłum acząc, że in n i chorzy też nie m ają nic do picia.

Chyba do okresu po bytu na rew irze odnosi się n o ta tk a 45 o prześ­ w ietlen iu o. M aksym iliana ap aratem Rtg. w d n iu 2 lipca 1941 r. Rozpoznano gruźlicę płuc (Lungen).

Po w yjściu z re w iru nie zaraz pracow ał w k a rto fla m i, o czym m ówi B. S w iderski, ale nieco później. N ajpierw dostał się do pon- czoszarni 44 a zam ieszkał na 10 bloku. W edług H. Sienkiew icza po opuszczeniu szpitala był o. M aksym ilian przydzielony na blok 14 a.

A ni dalszej pracy, ani bloków zam ieszkania nie m ożna dokład­ n ie ustalić. Z fragm en tó w zeznań w ynika, że należał jeszcze do k ilk u kom and, zanim u stalił się w obieraln i ziem niaków zw anej k arto fla rn ią. I tak m ów i F ranciszek G ajow niczek, że przez jeden dzień pracow ał z o. M aksym ilianem w kom ando L and w irtsch aft. W yrzucali naw óz z dołu. Został w ted y p obity przez esesm ana i poszczuty psem. Esesm an kilka razy uderzył o. Kolbego w tw arz a pies rzucił się na o. Kolbego i skaleczył go. Zniósł to o. Kolbe z godnością, wszedł z pow rotem do dołu i dalej w yrzucał gnój.

W spom ina H. S. C yankiew icz, że przez jak iś czas pracow ał z o. K olbem w k a rto fla m i, ale z jego relacji nie da się ustalić dat.

W edług opow iadania C yankiew icza k a rto fla rn ia m iała w ygląd p onury, obryw ało się tam nieraz policzki i razy od dozorców i dyżurnego esesm ana. P racow ało tam przy sk ro b an iu ziem niaków w zagęszczeniu około 200 więźniów , przew ażnie starszych i scho­ row anych inteligentów .

A oto incy dent, jak i zaszedł w k a rto fla m i, opow iedziany przez H. S. C yankiew icza: „W południe dostaw aliśm y na obiad m iskę zupy z b ru k w ią i z drobnym i k artoflam i, albo z grubym i oskrobi- nam i, bez kro p li tłuszczu przew ażnie... K ażdy z nas zmęczony i zgłodniały oczekiwał z niecierpliw ością chw ili, aby wchłonąć

43 K sięga pt. R ö n tg e n a b teilu n g s. 53 l.p.927 (w P. M uzeum w O św ię­ cim iu).

(25)

104 O. J O A C H IM B A R [24] w swe trzew ia tę tzw. zupę. O. K olbe odebrał swoją m iskę, p rz e­ żegnał się i rozpoczął jeść, gdy z drugiego pomieszczenia podcho­ dzi do o. Kolbego m łody w ynędzniały w ięzień i w prostacki sposób prosi: „Ty stary , po co jisz, mosz durchfall, lepiej daj m n ie”. I z bezczelnym uśm iechem na ustach czeka. Ku memu w ielkiem u zdziw ieniu, o. K olbe sam wygłodzony, daje proszącemu swoją ledwo zaczętą zupę. P am iętam , że do najbliższych sąsiadów w ypo­ w iedziałem : To dru g i św ięty M arcin. I wszyscy mi p rz y ta k n ę li”. P obyt o. Kolbego na 14 bloku zwłaszcza pod koniec lipca i że wówczas cieszył się o. K olbe znośnym zdrowiem potw ierdzają w spom nienia k ilk u więźniów . I ta k opowiada Stanisław Zabo- klicki 45: „Pobyt na blokach ulegał częstym zmianom. D w u krotn ie m ieszkałem n a bloku 14 a (piętro) w edług starej num eracji. P o d­ czas pow tórnego pobytu na bloku 14 a zobaczyłem się z o. K olbem m ieszkającym na tym sam ym bloku, w następujących okolicznoś­ ciach: D aw ny mój sąsiad ... E dw ard Pacuski z bloku 14 (parter) pow iedział mi..., że gdybym przyszedł do niego na k o ry tarz bloku, to m ógłbym się zapoznać i porozm aw iać z księdzem Kolbe. P rzy ­ obiecałem m u, że uczynię to w najbliższych dniach. P am iętam , że było to w końcu czerwca albo n a początku lipca rano przed ap e­ lem. Poszedłem n a k orytarz bloku 14 (parter), gdzie spotkałem się z przyjacielem Edw. Pacuskim i następ n ie z o. Kolbem poszliśm y na te re n obozu. Co ja wówczas mówiłem, tego nie pam iętam , dokładnie .je d n a k sobie przypom inam , że o. Kolbe podczas tej pierw szej rozmowy zachęcał nas do w ytrw ania w dobrym , nie poddaw ania się zniechęceniu i do m odlitw y do M atki Bożej, bo O na może nas uchronić od tego wszystkiego, co przeżyw am y w obozie”.

Jerzy B ielecki słyszał od znajom ego więźnia z bloku 14, że o. K olbe stale się tam m odlił, zachęcał inny ch do m odlitwy, pocie­ szał, podtrzym yw ał na duchu, służył radam i i wszelką dostępną sobie pomocą.

W spom ina jeszcze S tanisław Zaboklicki: „Po raz ostatni (czwarty) rozm aw iałem z o. K olbem w przeddzień rozpoczęcia się tragicznego apelu w okresie żniw. Było nas znow u trzech: o. Kolbe, E dw ard P acuski i ja. Przedm iotem rozm ow y było, jak zwykle, zw ierzanie się ojcu K olbe ze swoich strap ień i narzek anie na ciężkie w a ru n k i obozowe: głód, pracę, nieludzkie trak to w a n ie i beznadziejność. O. Kolbe, jak zwykle, pocieszał, zachęcał do wiary w p rz etrw a n ie i zw racanie się o pomoc do M atki Bożej” .

H. Sienkiew icz opow iada, że w niedzielę pod koniec lipca, po 45 Do O św ięcim ia dostał się w tran sp o rc ie z Pawiaka n a p o czątk u k w ie tn ia 1941 r.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Figure 6 Measured temperature drop of the flue gas over the test section as a function of mass flow rate and mean gas temperature of sample I (left) and sample III (right)..

CEDHis structurally different from cytochrome c551 and the amino acid sequence of the N-terminal part also suggests structural. dissimilarity to

Als gevolg hiervan, kruist hij de lijn van de halve stijfheid later (N=100520) dan de fit op de eerste last periode, maar eerder dan de proefdata. Die proefdata zijn dan ook

Po roku 2012 znacz¹ca czêœæ pañstw Afryki Zachodniej zosta³a objêta ramami przygotowanej Strategii na rzecz bezpieczeñstwa i rozwoju w regionie Sahelu przyjêtej na posiedzeniu

Celem artykułu jest ustalenie teoretycznych podstaw ekonomicznych koncep- cji „konkurencyjności międzynarodowej” (rozumianej jako „konkurencyjność kra- ju”) zaproponowanej

odbyła się na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Rzeszowskiego Konferencja Naukowa upamiętniająca piątą rocznicę śmierci prof. Grzegorza Leopolda

Department of Naval Architecture and Marine Engineering.. National Technical University

Dobór i gradacja m ateriału językowego uchodzą nie od dziś za jedno z centralnych zagadnień w m etodyce nauczania języków obcych. Procedury te są