• Nie Znaleziono Wyników

Personalizm poetycki Leszka Aleksandra Moczulskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Personalizm poetycki Leszka Aleksandra Moczulskiego"

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)

Zbigniew Chojnowski

Personalizm poetycki Leszka Aleksandra Moczulskiego

Prace Literaturoznawcze 2, 231-250

2014

(2)

2014 231-250

Zbigniew C hojnow ski

UW M w O lsztynie

P e r so n a liz m p o e ty c k i

L eszk a A lek sa n d ra M o czu lsk ieg o

L e sz ek A le k sa n d e r M o czu lsk i’s p o e tic a l p e r so n a lism

Słow a kluczow e: personalizm poetycki, polifonia, portret trumienny, regionalizm, Suwalszczyzna

Key words: poetical personalism, polyphony, coffin portrait, regionalism, Suwalki

„Jest słowo z brzmienia, jest z ducha”

fragm. pieśni Tyrteja z Za kulisami Cypriana Norwida K o n te k st pokoleniow y sam odzielnego książkow ego d e b iu tu L esz k a A lek­

s a n d r a M oczulskiego N a w ra c a n ie stra ch a na wróble (1971)1 w skazy w ałb y n a p ow inow actw a nowofalowe, co j e s t m ylnym trop em . P o etę od nowofalowców dzieli nie tylko różn ica w iek u (urodził się 18 lutego 1938 ro k u w S uw ałkach), lecz ta k ż e isto tn y fa k t biograficzny: przy szed ł n a św ia t p rz ed w o jną i przeżył j ą jak o dziecko. K o n stru o w a n ie zarów no do m n iem an y ch g en eracy jny ch pow i­

now actw , ja k i ideow o-literackich p ow iązań m oże w prow adzić n a to ry m y l­

ny ch in te rp re ta c ji. O w szem , b u n t poety przeciw zafałszo w an em u życiu poli­

ty czn e m u i społecznem u p rz y p o m in a sprzeciw oraz nieufność Nowej F ali, lecz ze w zględu n a żywy zw iązek z c h rz e śc ija ń sk ą duchow ością i ety k ą, a w reszcie p erso n aliz m poetycki, odró żn ia tę poezję od np. sk ra jn ie lin g w i­

stycznej oraz in ten sy w n ie zin telek tu alizo w an ej tw órczości S ta n is ła w a B a­

ra ń c z a k a .

P oezja L esz k a A le k s a n d ra M oczulskiego j e s t p a ra d o k s a ln a , p ro s ta i zło­

żona, s u b te ln a i do sad n a, o so b ista i w spólnotow a, p oety ck a i niepoetycka;

odwołuje się do tego, co w idzialne, aby w skazyw ać n a n iew id zialn e lu b czyni odwrotnie; rozgryw a się w miejscach definiowanych geograficznie i w p rzestrzen i

1 P o 1956 ro k u w ie lu poetów zaczęło o d n a w iać p rz y m ie rz e p oezji ze ź ró d ła m i m o ra ln o ­ ści. W w ie rs z a c h p o ja w ia ją się s p ra w y życia społecznego; s ta n o w ią one sw ego ro d z a ju ś w ia ­ d ectw o lu d z k ie j w sp ó ln o ty . Ś w ia t w ie rs z y L e s z k a A le k s a n d ra M o czu lsk ieg o w y w o d zi się z ta m te g o fe rm e n tu . P o e ta b y ł w s p ó ła u to re m to m ik u P ró b a p o r ó w n a n ia (1962), w k tó ry m z n a la z ły się ta k ż e u tw o ry B e a ty S z y m a ń s k ie j, M ie cz y sław a C zu m y i W in c en te g o F a b e ra .

(3)

duchow ej, znaczonej c h rz e śc ija ń sk ą sym boliką serca; nie u p ięk sza , a rozsie­

w a oczyszczające piękno w ia ry w p ra w d ę, n ad zieję i m iłość; n ie poucza, a d a ru je m ądrość; nie n a m a w ia do dobrego, a w zb u d za chęć bycia dobrym . P o e ta n ie w stydzi się su b teln ej d y d ak ty k i lirycznej, polegającej n a św iadcze­

n iu w artościom , k tó re p ra k ty k u je .

Tym, co odró żn ia M oczulskiego od w ielu in n y ch poetów, k tó ry ch w iększa część życia p rz y p a d ła n a XX i część XXI w ieku, j e s t to, że swoje słowo oparł n a sp erso nalizow anej ufności. Z za u fan iem wobec rodziców, bliźniego swego i rzeczyw istości człow iek przychodzi n a św iat. U fność dziecięcą niezw ykle tru d n o je s t po d trzy m ać w sobie, m u si o n a dojrzew ać w ra z z osobą, z jej cierpieniem , z odchodzeniem kolejnych iluzji szczęścia, z re a liz a c ją życio­

w ych z a d a ń i w yzw ań. Z n ak iem p ostaw y ufnej w tej liryce je s t cisza i czynie­

n ie za pom ocą słów m ilczen ia oraz k o n tem p lacji m iejsca d la obecności ludzi i m yśli, a w reszcie Stwórcy:

Ta cisza rany goi, ta cisza krzywdy koi tak trudna, aż ucieka i serce jej się boi.

O, zejść do ciszy głębi gdybym ja zewsząd mógł.

Roztopić się w ufności.

Bo na dnie ciszy Bóg2.

M oczulski w y b iera ufność, czego potw ierd zen iem je s t jego p o sta w a p ro ­ te s tu , w y ra żo n a w liście do m n ie po tym , ja k n ie fo rtu n n ie w tłoczyłem jego osobowość tw ó rczą w n u r t Nowej F a li3, k tó rą w dużej m ierze o k re śla n ieu f­

ność, podejrzliw ość, in te n c ja d e stru k c ji zasta n eg o u stro ju , co n a ogół było m otyw ow ane politycznie, a więc doraźnie.

Spośród słynnych nowofalowców najb liższy M oczulskiem u j e s t R yszard K rynicki (n iek tó re w iersze tego pierw szego z gnom icznego to m u P o w ita n ia (1983) s p la ta ją się in te rte k s tu a ln ie z w e rsam i za czerp n ięty m i z utw orów tego drugiego). O bu zbliża m o ra ln a w rażliw ość, asceza słow a, p rz eciw staw ia­

nie się w poezji nihilizm ow i i odczuciu paraliżującej w ew n ętrzn ie ab su rd a ln o ­ ści istn ie n ia czy fascynacja tw órczością N orw ida4. K ażdy z nich jed n ak ż e w y­

tw orzył o d m ien n ą i n iep o w ta rz a ln ą form ę poetycko-duchową. U M oczulskiego

2 L. A. M o c z u ls k i, C is z a u fn o ś c i, w: te g o ż , N o t a tk i p is a n e n a s k r a w k u c ie m n o ś c i o m iło śc i, K ra k ó w 2004, s. 111.

3 Zob. Z. C h o jn o w sk i, R e fle k s ja m o r a ln a w w iersza c h L e s z k a A . M o czu lskieg o , w: S t u ­ d ia i sz kic e o lite r a tu r z e w sp ó łczesn ej, re d . A. S ta n is z e w s k i, O ls z ty n 1992, s. 1 1 7 -1 2 4 . N ie ­ k tó re id ee in te r p r e ta c y jn e z a w a r te w ty m a r ty k u le k o n ty n u u ję k ry ty c z n ie .

4 K. K u c z y ń s k a -K o s c h a n y , K r y n ic k i c z y ta N o r w id a , „ R u ch L ite r a c k i” 2 0 0 6 , z. 4 - 5 , s. 4 9 2 -5 0 5 .

(4)

je s t, n ieobecna u K rynickiego, liry cz n a śpiew ność5 i ekspozycja czynnej po­

staw y chrześcijańskiej, z której n aro d ził się p erso n aliz m poetycki6. W edług niego, tw o rzen ie poezji rów now aży się z osobow o-w spólnotow ym p o strz e g a ­ n iem rzeczyw istości, u m ie ję tn o śc ią k o ch a n ia , p a m ię ta n ia , o bd aro w y w an ia dobrem , d a w a n ia poczucia bezpieczeństw a.

Ź ródła niezgody w w ierszach M oczulskiego w y pływ ają po nad to nie z idei lewicow ych czy in sp iracji A w a n g ard ą K rak o w sk ą, lecz z trad y cji, aksjologii i w yobraźni chrześcijańskiej. P o e ta diagnozuje człow ieka w spółczesnego nie ze w zg lęd u n a „ św ia t n ie p rz e d s ta w io n y ” i kondycję spo łeczn ą, a n a d e w szystko u w z g lę d n ia duchow ą, m o raln ą , re lig ijn ą sferę osoby i jej zdolność do „bycia z”. N a d k o n te sta c ją dom inuje konsolacja, n a d d e s tru k c ją - p oszu k i­

w an ie in stru k c ji do życia w edług cnó t k a rd y n aln y ch : W iary, N adziei, Miłości.

Bycie p o e tą sp e łn ia się w w y p ro w ad za n iu z dom u słow a nieufności, k tó ra niszczy w sze lk ą kom unik ację. Toteż, cytując H a n s a G eorga G a d am era , u f­

ność w liryce M oczulskiego je s t tym ,

czego trzeba się nauczyć, od początku. Widać została utracona, zagubiono to najprostsze, co leży u podstaw wszelkiego trw ania w życiu, wszelkiej trwałej mowy, ABC [...]. To rzeczywiście najtrudniejsze abecadło - wciąż zapominane, wciąż gubione7.

W iersze M oczulskiego o d b u d o w u ją za u fan ie. T em u słu ży d o strze żo n a przez B ro n isław a M aja po całościowej le k tu rz e liryków a u to ra N a w ra c a n ia stra ch a n a wróble ich polifonia:

Poeta [...] przemawia wieloma głosami, wielu poetyckich języków używa; jego poezja to [...] cały poetycki archipelag, rozległy, wiele stref ogarniający, z mnó­

stwa wysp i wysepek, nieraz tak odmiennych, z ło ż o n y .8.

M ów ienie w ielom a języ k am i, w sk az an e wyżej m etafo rycznie i nieco z a ­ w ile, objaw ia się w ielością konw encji w yp o w iad an ia się. Polifonię tw orzą:

liry cz n a elegijność i hym niczność, te k s ty p salm iczn e i psalm opodobne, w ier­

sze biblijne, p rz y k ła d y poezji k o n k re tn e j i archaizow an ej, liry k i paraboliczne, ew an g elizu jące, sztam b u ch o w e, m ądrościow e, m o d litew n e, te s ta m e n ta ln e ,

5 O d l a t sz e ść d z ie s ią ty c h XX w. p o p u la rn i p io s e n k a rz e , m .in . A n d rz ej i J a c e k Z ielińscy z z e s p o łu „ S k a ld o w ie ” czy M a r e k G re c h u ta , k o m p o n o w a li m u z y k ę do te k s tó w i w ie rsz y M o czulskiego. P io s e n k i i p o e ty c k ą tw órczość p o e ty tr z e b a ro z d ziela ć. D o ro b e k M o czu lsk ie­

go ja k o z n a k o m ite g o te k ś c ia r z a p o d su m o w u je to m C a la je s te ś w s k o w ro n k a c h i in n e p io s e n ­ k i o ra z p ie ś n i z m u z y k ą k r a k o w s k ic h ko m p o zy to ró w (K rak ó w 2013).

6 P e rs o n a liz m p o e ty c k i M oczu lsk ieg o j e s t b lis k i te m u , co g łosił n a te m a t p e rs o n a liz m u c h rz e śc ija ń sk ie g o , to u te s p ro p o r tio n s g a rd é e s, K a ro l W o jty ła n p . w d ziele M iło ść i o d p o w ie­

d zia ln o ść .

7 H . G. G a d a m e r, P o etica . W yb ra n e eseje, p rz e ł. M. Ł u k a s ie w ic z , W a rs z a w a 2 001, s. 125.

8 B. M aj, W iersze z c is z ą ..., w: L. A. M o czu lsk i, A n to lo g ia , W a rs z a w a 2012, s. 8.

(5)

w iersze opisowe i n arracy jn e, epitafia, sentencje, za p isk i/n o tatk i gnom iczne, epifanie, liryczne m o ralizatorstw o (w najlepszym zn aczeniu tego słowa) czy też liry k a duchow o-m oralnej persw azji, liry k a czułej pam ięci, pielęgn ująca p e r­

spektyw ę wiecznościową is tn ie n ia osoby, liry k a obyw atelska, liry k a pochw al­

n a, a w reszcie w iersz dziecięcy (w rozu m ien iu Jerzego Cieślikow skiego9).

N iezależn ie od przyjętej form y genologicznej obrazow anie i to k liry czn e­

go w y sła w ia n ia się o k re śla w ia ra w sensow ność b y tu (jest on p o d sta w ą z a ­ u fan ia), ale rów nież w iąże się z ro zu m ien iem w iersza ja k o m iejsca re k o n ­ stru k c ji i tw o rz e n ia b lisk ic h relacji oraz w ięzi m iędzyosobowych. Ś w iat jaw i się z person aln eg o p u n k tu w id zen ia i poprzez persony. Ję z y k m a c h a ra k te r system owy, wspólnotowy, historyczny, ale re alizu je się w w ym iarze in te rp e r­

sonalnym . Porozum ieć się z d ru g im człow iekiem znaczy t u rów nież chcieć p rzy n ajm n iej trochę m ówić ja k on, s tą d rów nież b ierze się polifonia. M a o n a też um ocow anie w wysokiej k u ltu rz e literack iej poety, su b te ln ie tkającego swe w iersze z alu zji do poezji J a n a K ochanow skiego, F ra n c is z k a K a rp iń s k ie ­ go, A d a m a M ickiew icza, T om asza Z ana, C y p ria n a N orw ida, L eopolda S taffa, B o ry sa P a s te rn a k a , O sip a M a n d e lsz ta m a , Jerzeg o L ie b e rta , A n to in e’a de S a in t-E x u p e ry ’ego, K o n stan teg o I. G ałczyńskiego, C zesław a M iłosza, W isła­

wy Szym borskiej, R y szard a K rynickiego czy K sięgi Psalm ów , H y m n u o m iło ­ ści P a w ła A postoła (1 K or 13,1-13), A pokalipsy św. J a n a , spu ścizn y św. F r a n ­ ciszk a i innych.

P oezja M oczulskiego, k tó ra je s t pow rotem do osób i p am ięci, do k ra jo b ra ­ zów n ap ełn io n y ch obecnością człow ieka i p am ięc ią o nim , do w ydrążonych w różnych obiegach kom u n ik acji społecznej s a k ra ln e j se m a n ty k i słów i sym ­ boli, p o n aw ia wciąż próbę odnow ienia p rz y m ie rz a osoby z s a m ą sobą, b liźn i­

m i oraz przy ro d ą, a o statec zn ie Stw órcą. O d budow a in teg ra ln o śc i je d n o stk o ­ wej i w spólnotow ej ludzi, aby dokonać się re aln ie, m u si u rzeczy w istnić się m .in. w poezji; to w yjątk ow a id e a p o etycka n a tle k a tastro ficzn y c h ten d en cji drugiej połowy XX w iek u i p o cz ątk u n astęp n e g o stulecia.

W szystko w tej poezji je s t „m odlitw ą i p ra c ą ”, „pięknym b u n te m ”, opo­

w iad a n ie m się za dobrocią, sum ien iem , p raw em , łączeniem , a nie dziele­

niem , n ie za sk a n d a le m i o balaniem , lecz za rów now agą. W iersze M oczul­

9 J . C ieślik o w sk i d e fin io w a ł „w iersz d z i e c i ę c y ” ja k o „ g a tu n e k n ie z a le ż n y od a d r e s a t a ”, „ u w a ru n k o w a n y ty p e m w y o b r a ź n i d z i e c i ę c e j. G a tu n e k , w k tó ry m fu n k c jo n u je i s p ra w d z a się o k re ś lo n y ro d z aj w y o b ra ż e ń , oglądów , p a m ię c i czy em ocji w ła ­ ściw y d zieck u , a le i d o ro słe m u [...] zac h o w u ją c n ie je d n o k ro tn ie cech y w ie rs z a d la dzieci, n ie p o d d a je się lu b p o z o staje o b o jętn y w obec «dziecięcych» n o rm - p ed ag o g icz n y c h b ąd ź p s y c h o lo g ic zn y c h ” (J . C ie ś lik o w s k i, W iersz d ziecięcy, w: teg o ż , L ite r a tu r a o so b n a , w y b ó r R. W a k s m u n d , W a rs z a w a 1985, s. 106). W a rto p rz y p o m n ie ć , że M o c z u ls k i w y d a ł w iele k s ią ż e c z e k d la dzieci: S ie d e m d n i s tw o rz e n ia ś w ia ta (K ra k ó w 1989), Te D e u m w lesie. C ie­

bie B o że w y c h w a la m y (K a lw a ria Z eb rz y d o w sk a 1989), S ie d e m d a ró w D u c h a Ś w ięte g o d la dzieci (K a lw a ria Z eb rz y d o w sk a 1992), W akacje k o tk a (K rak ó w 1992), W ilk z G ubbio i św ięty F ra n c isze k (K rak ó w 1993), D in g o k ró l k u n d e lk ó w (K rak ó w 1992), M a le ń k i że g la rz (K raków 1993), M oje k o tk i (K ra k ó w 1993), T a jem n ice ra d o sn e (K a lw a ria Z eb rz y d o w sk a 1993), M ój p rz yja c ie l k u n d e l r u d y (K rak ó w 2007), P rzyg o d y O szo ło m ka i jeg o p rz yja c ió ł (K rak ó w 2010).

(6)

skiego za czy n a ją się ja k b y od zasły szan y ch dialogów i codziennych zdziw ień, od p rzy p o m n ian y ch w rozb ły sk u n az w isk i im ion, n az w rzek, m ia st, wsi, przedm iotów . L iry k a M oczulskiego n iezm ien n ie, choć n a ró żn e sposoby, od­

w ołuje się do D obra. Cel ludzkiego is tn ie n ia i poezji o k re śla to sam o: „równo­

w a g a w e w n ętrzn a , pogoda duch a, stało ść c h a ra k te r u ”. N iero zerw aln a je s t tu re fle k sja o w łasnych i za raz em w spólnotow ych pow inn ościach10.

M oczulski poetycko tra n sp o n u je dośw iadczenie, polegające n a ty m , że to, co oczyw iste, przeszło w sferę inności, czyli tego, co nieoczyw iste. W ym aga więc ro z p o zn an ia n a nowo, p o trzeb u je re sty tu cji. P o n aw ian e sy tu acje pow ro­

tów objęte ra m a m i w iersza n a p lan ie poznaw czym s ą od poznaw aniem , tj.

rozp o zn aw an iem czegoś daw niej znanego, a utraco neg o. P ow rót przeży w an y św iadom ie daje w iedzę o tym , co zostało zagubione i m oże być w pew ien sposób, choć nigdy dosłow nie, odzyskane, a jedn ocześn ie w zbogacone d uch o­

wo, in te le k tu a ln ie , m oralnie. Co nie znaczy, że s ą t u k re ślo n e o b ra zk i łatw ej pociechy i w szy stk ie o cz ek iw an ia oraz ży czenia z o s ta n ą n a g le spełn io n e - p ra w d ziw a pociecha je s t tru d n a , bo w ym ag a czasu, n am y słu , przyjęcia, u w e w n ę trz n ie n ia , akceptacji, kom prom isu. P ow rót, k tó ry nigd y nie j e s t po­

w ro tem w ścisłym zn a cze n iu tego słow a, um ożliw ia zdobycie d y sta n s u , co sk u tk u je w y ra zistszy m oglądem p rzeznaczen ia.

M ówiąc w prost: inność b u d zi nieufność, a „ja” liryczne m a potrzebę m ó­

w ien ia bez m a se k i p rzezw yciężania obezw ładniającego w ładze poznaw cze i m o raln e odczucia obcości. Ta poezja od p o cz ątk u ro zw ijała się k u etyce i dla etyki, w łączając się w żyw otny i odkryw czy n u r t poetyckiej reflek sji m oralnej i m etafizycznej (bliski np. A nnie K am ieńskiej). Toteż dekodow anie inności ja k o m a sk i d la tego, co oczyw iste, je s t t u s z a n s ą o d zy sk a n ia p o staw y ufnej, co nie znaczy: pozbaw ionej racjon aln o ści i p rz e sią k n ię te j n aiw n y m w yo braże­

niem rzeczy tego św iata.

N ieufność je s t g en e ro w a n a przez zam k nięcie się w sw oim „ja” p rz ed d ru g im „ja”, p rzez likw idację w spólnotow ego w y m ia ru jed n o stk i, to też z p e r­

spektyw y finałow ej części życia, w ton acji te s ta m e n ta ln e j - w tom ie K a r tk i na w odzie z 2013 ro k u - p o e ta w yjaśnia:

Na własną rękę tylko nieufność nie do przełamania.

Na własną rękę bez zasłuchania, bez zakochania.

Nad wolą Bożą jeno ślęczenie.

Dostąpi się jej, czy nic się nie wie.

10 M. B e rn a c k i, O d w ier szy „ z w y k ły c h ” d o „ c h a ry ta ty w n y c h ”. O p o e zji L e s z k a A le k s a n ­ d r a M o czu lskieg o , p o le k tu r z e to m u „70 w id o kó w w d ro d ze do W enecji”, „ D ek a d a L it e r a t u ­ ry ” 1992, n r 38, s. 8. W y m ien io n y to m b y ł w y ją tk o w o obficie rece n zo w an y : J . D rzew u ck i, W enecja j e s t w n a s, „Tw órczość” 1992, n r 2, s. 1 0 1 -1 0 4 ; L e k to r [F ia łk o w sk i T om asz], [bez ty tu łu ] , „ T y g o d n ik P o w sz e c h n y ” 1991, n r 27, s. 8; A. Iłe n d a , G d z ie ś p o m ię d z y n a rr a cją a in te rp r e ta c ją , „C zas K u ltu r y ” 1992, n r 36/37, s. 7 8 -7 9 ; M Ł [M ich ał Ł u k aszew icz], „Nowe K s ią ż k i” 1992, n r 1, s. 27; T. N y czek , M o c z u ls k i i M o c z u ls k i, „ G a z e ta W y b o rcz a” 1991, n r 161, s. 17; R. K. P rz y b y lsk i, S z t u k a k s ią ż k i, „Ex L ib ris ” 1992, n r 16, s. 5.

(7)

Na własną rękę doły depresji.

Wspólnie ciężary swoje unieśmy.

Na własną rękę Piotra quo vadis a solidarność nasze katharsis11.

S e n te n c ja „solidarność n asz e k a th a r s is” m a sen s h isto ry czn y i osobowo- wspólnotowy, odnosi się bow iem do solidarnościow ego ru c h u społecznego, rozw ijającego się od 1980 ro k u , a jed n o cześn ie do jednostkow ego dośw iadcze­

n ia oczyszczenia (duchowego, psychicznego, m oralnego), k tó re p rzynosi czło­

w iekow i u d ział w so lid arn y m życiu zbiorowym; chociażby w ty m w ierszu w idać w yraźn ie źró d ła p e rso n a liz m u poetyckiego L esz k a A le k s a n d ra M oczul­

skiego. J u ż w iersze z jego P o w ita ń (1983), w k tó ry ch p o e ta zap ro gram o w ał sw ą tw órczość n a nowo (ale nie od now a), były m .in. poetycko-filozoficzną p rojekcją idei ks. Jó ze fa T isch n era, sform ułow anych w ro zp raw ie E ty k a soli­

da rności (1981). Jej a u to r za k tu a liz o w ał p a ra d y g m a t ro m an ty c zn y ku ltu ry, przy pom inając, że w szelkie głębokie tra n sfo rm a c je m u si poprzedzić ciężka p ra c a duchow a. Toteż w iersze M oczulskiego, w łaściw ie od p o cz ątk u jego d ro ­ gi poetyckiej, o rg an izu je p o s tu la t w ew n ętrzn ej p rz e m ia n y (n aw ró cen ia się), d o k o n an ia w sobie tego, co m a być dopiero uczynione n a ze w n ątrz , poniew aż - ja k tw ierd ził T isch n er - od pow iadając w zgodzie z ew angelicznym i z a s a d a ­ m i n a p y tan ie: czym je s t rew olucja?

Jest wydarzeniem w świecie ducha. Świadomość rewolucyjna jest bowiem nie tylko odruchem protestu przeciwko krzywdzie wyrządzonej człowiekowi przez człowieka, ale również moralnym oskarżeniem krzywdzących, a uniewinnieniem skrzywdzonych. Jest ona zarazem nadzieją, że nowożytny postęp myśli nauko­

wej i etycznej może przynieść rozwiązanie problemów dotąd niemożliwych do rozwiązania. Kryje się w niej wreszcie nowe przeświadczenie o godności człowie­

ka, który dzięki pracy rozumu i rąk panuje nad przyrodą. Od takiego poczucia godności tylko jeden krok do przyjęcia odpowiedzialności za urzeczywistnienie nadziei uciśnionych.

Prawdziwa rewolucja jest rewolucją na poziomie poddanych, a nie na poziomie władzy. Nie o to chodzi, kto rządzi, ale o to, kim się rządzi.

Sens rewolucji widać po jej owocach.

Owocem pierwszym je st zanik dawnego poddanego. Zmienił się człowiek.

W nowym człowieku nie ma już tej gliny, z której kiedyś lepiło się niewolnika, wasala, siłę roboczą. Człowiek nie może, choćby chciał, wejść w starą formę. Ma już inne kości.

Owocem drugim jest zanik dawnej władzy. Król odchodzi, bo okazał się niepo­

trzebny. Nie na tym polegał postęp w technice przędzenia płótna, że najpierw ktoś zniszczył kołowrotki i w związku z tym ktoś inny musiał wynaleźć maszynę tkacką, ale na tym, że czas jakiś było jedno i drugie, po czym kołowrotek okazał się zbędny. Rewolucja, która jest wydarzeniem w świecie ducha, jest tym b ar­

dziej autentyczna, im bardziej jest bezkrwawa. Duch włada poprzez perswazję, a nie poprzez strach. Dlatego naprawdę wielka rewolucja jest zarazem świętem wyzwolenia człowieka od strachu przed człowiekiem.12

11 L. A. M o czu lsk i, E go (2), w: tegoż, K a r tk i n a w o d zie, S op o t 2 013, s. 38.

12 J . T isch n e r, E ty k a s o lid a rn o śc i, K ra k ó w 1981, s. 6 0 -6 1 .

(8)

N iejako k o m en tu jąc wywód filozofa, p o e ta w dobie s ta n u w ojennego za­

notow ał: „Żyjąc pod stra c h e m / sam i w ręczam y klucz dozorcom ”13.

P o stęp duchow y dokonuje się w w y m iarze ind y w id u aln y m , dlatego p a ­ m ięciowe portrety, przyw oływ ane losy osoby (lub osób) rz ą d z ą się in n ą logiką niż h isto ria , k tó ra je s t chronologią faktów oraz bard ziej lu b m niej wykoncy- p o w a n ą in te rp re ta c ją procesów. D om ow ienie się poprzez relacje z inny m i osobam i (zarów no żyw ymi, ja k i u m arły m i) j e s t n ie tylko ro z p ra sz a n ie m alien acji, lecz p rz ed e w szy stk im uczłow ieczaniem m inionego i m ijającego czasu. W księdze liryków te s ta m e n ta ln y c h , j a k ą s ą K a r tk i n a wodzie, zaw ie­

r a się p o d sum ow anie-przesłanie: „tak życie przeżyć by po w alce / Wyczłowie- czyć się n a człow ieka”14.

D z iałan ie p rzez p ersw azję j e s t przejaw em sokratycznego m o delu k u ltu ry (a przeciw ko „panteizm ow i d ru k u ”, ja k to ok reślił C y p rian N orw id), w k tó ­ ry m je d n o s tk a po n a u k ę życia i p ra w d ę w stęp u je w siebie, w sw oją du cho ­ wość, bo:

Ziemia jest pełna niemego wołania.

Skąd dochodzi głos, nie wiesz, ale wiesz, że jest on w twym sercu15.

G dzie indziej p a d a p y ta n ie : „a z k im ro z m a w ia sz - ze m n ą , / czy z n ie z n a n y m we m nie?”. „N iem e w ołanie” i „ktoś n ie z n a n y we m n ie” przyw o­

d zą n a m yśl e p ig ra f z fro n to n u w yroczni w D elfach: „Poznaj sam ego siebie”.

B yła to d y re k ty w a poznaw cza S o k ra te sa , k tó ra w ję z y k u M oczulskiego wy- b rz m ie w a z h u m o rem , ja k b y chodziło o le k a r s k ą poradę, w m ak sy m ie Sam o- p o z n a n ie :

Dotknięcie dna własnego „ja”

to nie jest higiena zła16.

M oczulski stosuje S o k ratejsk ie p rz y zn aw a n ie się do niewiedzy, poniew aż to a k t n iew iary w trw a ło ść system ow ych (narzuconych) ro z w iąza ń p ro b le­

m ów m oralnych; t a k ą z b a w ie n n ą n iew iarę, oczyszczającą z pychy i za ro zu ­ m iałości, re p re z e n tu je - ułożona z „ru ch u orzeczeń m o raln y c h ” (określenie E d w a rd a B alcerzan a) - poezja H e rb e rta .

P o d sta w o w ą m e ta fo rą w tej liryce je s t p erso nifik acja, k tó ra p o tw ierd z a lu d zk i p u n k t w id zen ia / p rz eży w a n ia / w y ra ż a n ia w w ierszach. P o ezja je s t

13 D w u w iers z p o chodzi z P o w ita ń (K ra k ó w 1983, s. 69), a le c y tu ję w e d łu g : L. A. M o­

c z u ls k i, A n to lo g ia , s. 53. M ak sy m y , s e n te n c je , liry c z n e z a s ta n o w ie n ia w z ię te z P o w ita ń uło żo n e s ą w cykl p t. W iersze z ciszą .

14 L. A. M o czu lsk i, T u i T a m , w: tegoż, K a r tk i n a w o d zie , S op o t 2013, s. 23.

15 L. A. M o czu lsk i, (***) [„Z iem ia j e s t p e łn a ”], w: tegoż, P o w ita n ia , s. 46.

16 L. A. M o cz u lsk i, S a m o p o z n a n ie , w: tegoż, A n to lo g ia , s. 150.

(9)

m ów ieniem p erso n alisty czn y m , dlatego głos liryczny M oczulskiego k s z ta łtu je p ra g n ie n ie w z b u d zen ia w rozm ów cy p otrzeby w ew n ętrznej p rzem iany, o bu ­ d ze n ia w yższych i głębszych p ię te r uczuciowości, a n a s tę p n ie o brócenia się k u rozjaśnionej sen se m stro n ie b y tu , w łaśn ie obrócenia, a n ie za sty g n ię cia w b łogostanie i sam ozadow oleniu. A pel o o tw iera n ie „serca” idzie p rzez cały św ia t liry k i M oczulskiego, j e s t ono bow iem

centralnym chrześcijańskim symbolem, a jego zmiana jest warunkiem wiary.

Innymi słowy serce jest plastyczne, jak naczynie, które można napełnić różną zawartością. [...] serca ludzkie dają się pod każdym względem zmienić. Stanowi to podstawę chrześcijańskiej etyki natury ludzkiej17.

W iersze o p ie ra ją się n a organizow anej n a w iele sposobów dialogiczności, b lisk ich re la cjac h J a - Ty, s ą bow iem za p isa m i uścisków, p ow itań , pożegnań, w spom nień, tęsk n o t. P o w ia d a m ia ją o ty m ty tu ły tom ików : N a w ra c a n ie s tra ­ ch a n a w róble (1971), O ddech (1979), G łosy p o w ro tu (1981), P o w ita n ia (1983), O d w ita n ia z S u w a lsz c zy zn ą (1989), P o zdrow ienia (1990)18. K sięga p sa lm ó w d la dzieci d u ży c h i m a łych (1992). In n e ty tu ły b rz m ią ja k szeptem w y p o w ia d a n a p o b u d k a: 70 w id o kó w w dro d ze do W enecji (1991), E legie 0 w eselu i radosne s m u tk i (1997), J e j n ig d y z a p ó źn o (2003), O tw ierasz wolno m oje oczy: k a n ty c z k i (2003), N o ta tk i p isa n e n a s k ra w k u ciem ności o m iłości (2004), K ró tko biją serca (2007). M ięd zy (2009), K a r tk i n a w odzie (2013)19.

„ Ja ” w ypow iada się nie tyle w celu w y ra ż e n ia osobistej ek sp resji, ile po to, by odsłonić u d z ia ł osobisty, cz y te ln ik a i in n y ch lu d zi w d ra m a cie do bra 1 zła, k tó re w ykopuje doły i przep aście pom iędzy osobam i:

Zło pomieszane z dobrem w kielichu trzyma świat, by nigdy nie dowiódł ktoś, że bratu nie jesteś brat.

[..J 20.

17 O. M. H0y s ta d , Serce. H is to r ia k u ltu r y i s y m b o lu , tłu m . M. G o łę b ie w sk a-B ija k , W ar­

s z a w a 2009, s. 66.

18 U w y p u k lo n ą fu n k c ję a p e la ty w n ą m a ró w n ież słu c h o w isk o L. A. M o czu lsk ieg o M oja cisza p o z d r a w ia tw o ją c is zę, „ K ra s n o g ru d a ” 1997 n r 6, s. 2 3 3 -2 3 8 .

19 S a m a lic z b a w y d a n y c h tom ów j e s t nieco m y lą c a. P o e ta b o w iem k o m p o n u je z w ie rszy w c ze śn ie js zy c h i now o n a p is a n y c h cykle, w k tó ry c h te sa m e lir y k i w z a leż n o śc i od u s y tu ­ o w a n ia w ła ń c u c h u w ie rs z y m ie n ią się nieco in n y m i z n a c z e n ia m i, ta k ż e z p o w o d u d ro b ­ n y c h z m ia n sty lis ty c z n y c h , e d y to rs k ic h , in te r p r e ta c y jn y c h czy też d o d a n ia lu b u s u n ię c ia t y tu łu . N p. je d e n z n a jb a rd z ie j e w an g e lic z n y c h w ie rs z y Z c n ó t n a jw ię k s z a z a m y k a zb ió r j e j n ig d y za p ó źn o (K ra k ó w 2003, s. 61), a le ju ż o tw ie ra to m M oczu lsk ieg o A n to lo g ia (K rak ó w 2 012, s. 15) p t. J e j n ig d y za p ó źn o . P o m ija m d ro b n e ró żn ice m ię d z y w c ze śn ie jsz y m i n o w ­ szym w a r ia n te m u tw o ru . B a d ac zo m s z tu k i edycji p u b lik a c je w ie rs z y d o s ta rc z ą w iele i n te ­ r e s u j ą c e g o m a t e r i a ł u .

20 L. A. M o czu lsk i, F r a g m e n ty zw rócone p a m ię c i, w: tegoż, K a r tk i n a w o d zie, s. 10.

(10)

W iersze św iadczą o jeszcze jed n y m dram acie, d ra m a cie d ą ż e n ia do bycia dobrym . W ybór tego, co dobre, nie m u si (od ra zu ) pociągać za so b ą szczęśli­

wego, spokojnego i pom yślnego b iegu zdarzeń . D latego p o e ta chce być z tym i, k tó rzy ry z y k u ją pasm o u tra p ie ń , w ybierając dobro:

Wszystkie najpiękniejsze modlitwy, stare zaklęcia, echo dziecinnych prawd -

tobie, bo cierpisz chcąc wybrać dobro21.

E lim in o w an y z poezji po 1956 ro k u „dyd akty zm ” w liryce M oczulskiego pow raca, ale ju ż pozbaw iony n a trę c tw a i w zniosłego to nu ; nie e p a tu je w y­

ższością n iezn o sz ącą sprzeciw u. F u n k c ja d y d ak ty cz n a re alizu je się w św iad ­ czeniu, a nie p o u czan iu i d ek laraty w izm ie, a m otyw uje j ą p ró b a p rz e ła m a n ia obojętności etycznej.

Ję z y k poetycki M oczulskiego, m im o że j e s t m ow ą in n ą , robi w rażenie niew ym uszonego sposobu w y p o w iad an ia się, m .in. dlatego, że czerpie ró w ­ nież ze słow nictw a i in to n acji sty lu kolokw ialnego. L ekkość w y sła w ia n ia się z a b u rz a pozo rn a lu b fa k ty c z n a a ry tm ia fraz, niepełno ść w sp ółb rzm ień, n ie ­ dopow iedzenie, p y ta n ie re to ry czn e itp.

M oczulski w w ierszach sięg a po oczyszczony z pejo raty w n y ch konotacji

„ b an ał”, po szlachetny, n ie u b ra n y jeszcze w a b stra k c ję „p rym ityw ”, nieupozo- w a n ą codzienność, w ydobyty ze s tru m ie n ia c z a su szczegół n ao czn ie lu b z pam ięci. O d n a jd u je to, co „u źró d la poezję” (jak b y po w iedział N orw id), w a u rz e niepodszytej fałszem zażyłości, w y pow iadanych bezpośrednio u czu ­ ciach, w ty m co zw yczajne i czyste; czyste dlatego, że p rzyjęte, p a m ię ta n e b ezin tereso w n ie, z m iłości. P o e ta p a m ię ta liryczno-balladow y u ro k , k tó ry m a

„zastyg ła” i z a m k n ię ta czyjaś młodość, czyjeś zam iło w an ia, przyzw yczajenia, ch a ra k te r.

A u to r O ddechu p ro je k tu je c z y te ln ik a ja k o p a r tn e r a , ta k ie g o sam ego

„szarego człow ieka” ja k każdy, ale pow ołanego do w y p e łn ia n ia duchowo-mo- ra ln y c h , przyjęty ch i w głębi serca zaakcepto w anych, poruczeń. S ty listy k a w ierszy służy przezroczystości językow ej, czyli zapobiega te m u , ab y odbiorca sk u p ia ł uw agę n a form alno -zew n ętrzn y ch w a lo rach językow ego u k s z ta łto w a ­ n ia u tw o ru , lecz skon cen tro w ał się n a tym , do czego on o dsyła (to ko lejn a w łaściw ość o dró żn iająca poezję M oczulskiego od „m om en tu lingw istycznego”

K rynickiego czy lingw istycznej i lingw izującej poezji B a ra ń c z a k a 22). Toteż w iersze s ą „przezroczyste”, ja w n a je s t w n ich o d a u to rs k a in ten cja, aby mówić bez u p rzed zeń , pogardy, podejrzliw ości i gniew u.

21 W iersz bez ty tu ł u z n a jd u je się w to m ie P o w ita n ia , c y tu ję go z: L. M o czu lsk i, O dw i- ta n ia z S u w a ls z c z y z n ą , s. 27.

22 Zob. T. C ieślak -S o k o ło w sk i, M o m e n t lin g w isty c z n y . O w c ze sn y m p is a r s tw ie R y s z a r d a K ry n ick ieg o i S ta n is ła w a B a r a ń c z a k a , K ra k ó w 2011; A. S w ie śc iak , P r z e m ia n y p o e ty k i R y ­ sz a r d a K ry n ic k ie g o , K ra k ó w 2003.

(11)

Ł ag o d n a p ersw azja, pastelow ość przyw oływ anych krajobrazów , o d rz u ca­

n ie zjadliw ej iro n ii nacechow ały tę poezję, k tó ra w epoce „ n a d m ia ru ” o rg a n i­

zow anego n ie p rz e rw a n ie sz u m u kom unikacyjnego, przem ocy m ed ialn ej w y­

p o w iad a n a je s t, w p rz e rw a c h m iędzy je d n y m a d ru g im o k resem długiego m ilczenia, n ie m a l szeptem . M oczulski nie u n ik a u k ry te j, a więc tej n a js k u ­ teczniejszej, persw azji. Jeg o w iersze p rz e k o n u ją poetycko, że zagrożenie dla rów now agi w ew nętrznej, u trzy m y w a n ej m .in. dzięki g o dnem u p o rozum iew a­

n iu się, przychodzi z p o d d an ia się w pływ om „k u ltu ry m asow ej”. P rzeciw w ag ą m an ip u lacji i agresyw nego p o to k u fałszyw ych w y o brażeń o życiu są: miłość, p rzyjaźń, o d danie się bliźn iem u , tj. w a rto ści zakodow anej w po staw ie, czy­

n a c h i rozm ow ach M ałego K sięcia, opow iedzianych przez A n to in e’a de S ain t- E x u p e ry ’ego.

Tęcza się mieni. Mylisz śmiałość z wolnością Amerykę z rajem, a luz, lot - z pięknością.

Mnie z królem w chwili gdym tylko żebrakiem rozmawiam z gwiazd posłańcem, z róży jego krzakiem.

[...]23.

Te etyczno-estetyczne jak o ści poetyckiej p ersw azji s ą jeszcze je d n y m spo­

sobem p rz e ła m y w a n ia k ry z y su języ k a, przeciw k tó re m u u k o n sty tu o w a ła się p o ety k a Nowej F ali. Ale w o d ró żn ien iu od n ieu fn ej p ostaw y S ta n is ła w a B a­

ra ń c z a k a , znaczonej podejrzliw ością wobec ję z y k a oficjalnego, M oczulski za­

g łębia się w in ten cję m o ra ln ą tego, kto mówi. Chce budow ać, nie b urzyć - sz u k a porozum ienia. Wie, że

przesadny ton, służalcze zniekształcenie,

sarkazm, szyderstwo, epitet w miejsce ścisłej definicji, zachęta do pustki przez nienawiść

[...]

s ą „ te c h n ik a m i d e s tru k c ji”24. M ów ienie m a w a rto ść m o ra ln ą , j e s t je d n ą z doniosłych form p o stęp o w a n ia wobec bliźniego. R zeczyw istością m ow y je s t rozm ow a, której m ożliwość, au ten ty c zn o ść i sku teczn ość z a k ła d a istn ie n ie praw dy, k tó ra „jest m iejscem zjednoczenia lu d zi”25. Tym „m iejscem jedn ocze­

n ia się osób” u M oczulskiego je s t jeszcze Dobro, P am ięć, Miłość. Te w artości n a b ie ra ją k o n k re tn e g o (bezpośredniego) zn a cze n ia w o d n iesien iac h do d zie­

c iń stw a , rodziców, we w sp o m in a n iu zm arły ch , w o b serw acjach przyrody, w nam y śle n a d B iblią, lite r a tu r ą czy filozofią. N iektóre w iersze Moczulskiego s ą poetyckim i p a ra fra z a m i ew angelicznych w sk az ań m oralnych, k tó re w eszły

23 L. A. M o czu lsk i, P iln e w ia d o m o śc i, w: tegoż, E leg ie o w eselu i ra d o sn e s m u tk i, K r a ­ ków 1997, s. 21.

24 L. M. M o czu lsk i, inc. „To s ą te c h n ik i d e s tr u k c ji”, w: tegoż, P o w ita n ia , s. 60.

25 S. B rzo zo w sk i, F ilo zo fia p o lsk ie g o r o m a n ty z m u , s. 386.

(12)

do ję z y k a ja k o p orzekadła. L iryki b y w a ją k o m e n ta rz a m i do m yśli, cytatów, idei, w ypow iedzianych p rzez a u t o r y t e t y, np. B iblię, A d a m a M ickiew i­

cza, C zesław a M iłosza, B orysa P a s te r n a k a czy T om asza Z ana, k tó ry w swoim D zie n n ik u , w ydanym w O re n b u rg u w 1825 ro k u , zanotow ał: „U rodziłem się żyć i życiem zasługiw ać n a życie”26. Osoby, choć n ie z n a n e szerzej, a m ąd re dośw iadczeniem życiowym rów nież w sp o m in an e s ą ja k o daw cy uduchow io­

nego, i potw ierdzonego p racow itym i su m ien n y m istn ie n ie m , słowa.

P o e ta k rytycznie, bez m artyrologicznej otoczki i sy n d ro m u k o m b a ta n c ­ tw a p isa ł o swojej g en eracji (tzw. pok olen iu ZM P - Z w iązku M łodzieży P ol­

skiej). G dy szybko m in ę ła kolegom m łodość „górna i d u rn a ”, zaw iesili n a ko łk u swoje sny o praw dzie, spraw iedliw ości i wolności. Zycie n ie potoczyło się ja k w lite ra tu rz e . Losy ak to ró w szkolnej inscen izacji D zia d ó w A dam a M ickiew icza m iały p rzeb ieg odw rotny od tego śnionego przez rom antyków , n ie d a w n i uczniow ie s ta n ę li po stro n ie „katów ”, a nie „ofiar”, inaczej niż bo hatero w ie w d ram acie. P rzy jęli role stra ż n ik ó w i p rz ed staw icieli in s ty tu ­ cjonalnego p o rz ą d k u P olskiej R zeczpospolitej Ludowej:

Konrada grał późniejszy pracownik milicji.

Sobolewskiego - późniejszy w miasteczku prokurator.

Zegota zdaje się założył lisią fermę

a Frejend wyrabia zabawki w prywatnej firmie27.

M otyw ró l ty ch , k tó rz y z d ra d z a li sw e m ło dzieńcze d e k la ra c je by cia w opozycji do tego, co oficjalne, w y stęp u je w d ra m a ta c h ró w ie śn ik a M oczul­

skiego - Ire n e u sz a Iredyńskiego (zob. np. jego d ra m a t O łtarz w zniesiony so­

bie). Roczniki Polaków, który ch dzieciństw o i la ta późniejsze przyp adły n a o k re s P o lsk i L udow ej, p rz ed przyjęciem p o sta w k onfo rm isty czn y ch tylko w sposób ograniczony chronili w rażliw i n a zło ludzie; o jed n y m z nich, odw aż­

nym i bezinteresow nym , u k ształto w a n y m w dw udziestoleciu m iędzyw ojennym nauczycielu, F ra n c isz k u Sadow skim , m ow a w quasi-epistolograficznym w ier­

szu Do (***)28, k tó ry je s t poetyckim biogram em pedagoga, ucieleśniającego ideały rom antyczne, ale i los niezłom nego obrońcy w artości, k tó ry potoczył się ta k , ja k opisuje to Zbigniew H e rb e rt w P rzesłan iu P a n a Cogito.

J a k ju ż to zostało pow iedziane, M oczulski u p ra w ia p erso n aliz m poetycki;

daje znać o n im w d ed ykacjach i te m a ta c h zw iązany ch ściśle z osobam i zn a n y m i nie tylko z im ie n ia i n az w isk a, a obok ty ch u trw a lo n y c h w trad y c ji historiograficznej w y stę p u ją te uczestniczące w zd a rze n ia ch zn a n y ch tylko poecie i jego bliskim . R ozm aw iają w w ierszac h prości i bogaci duchow o lu ­ dzie; u tw o ry te s ą e p ig ra m a m i ja k b y n a n a g ro b k a c h osób, k tó re gdzieś w w ieczności żyją we w łasnej doczesnej postaci, pełn i dobroci i zam y ślen ia.

26 C yt. za: L. A. M o czu lsk i, P o zd ro w ie n ia , K ra k ó w 1990, s. 26.

27 L. A. M o czu lsk i, D o (***), w: tegoż, P o zd ro w ie n ia , s. 2 4 -2 5 .

28 W iersz n a le ż y do c y k lu L is ty i z o s ta ł o p u b lik o w a n y w to m ie P o zd ro w ie n ia , s. 2 3 -3 1 .

(13)

K a żd a m a swoje im ię - ta k ie , ja k im zw racali się do n ich sąsied zi i znajom i:

„A ndzia”, „O lka”, „p an B ełzik ”, „pani B ełzik ow a”, „Kuźniecow, b u rm is trz G rodna”, „Ja n ek ”, „L uniek”, „pan K ow alew ski”, „panie K arasze w sk a” i „Sznur- kow ska”. L iry k a roli, k tó rą p o e ta zaczął u p ra w ia ć w la ta c h osiem d ziesiąty ch XX w ieku, jego „głosy biednych lu d zi” - nie s ą p ersy flaża m i a n i ro z p raw k a m i poetycko-filozoficznymi, s ą u rz eczy w istn ien iem p o etyk i serdeczności, k tó rą tc h n ie k re so w a polszczyzna. To, co zostało p rzeży te, a jed no cześnie zrodziło się w sp o tk a n iu m iędzy osobam i, istn ie je w w iecznej teraźniejszości.

I s to tn ą rolę w kreacji M oczulskiego o dgryw a retro sp ek cja, o tw iera jąca ojczyznę u ro d z e n ia i dzieciństw a. W poetyckim zap isie p rz e d sta w ia się ona, ja k i in n e zdefiniow ane p rz e strz e n ie , ja k o zaprzeczen ie „nie-m iejsc”, k tó re

są wyrazem współczesnej mentalności, ale także wzmacniają jej fiksacje. Nie- miejsca to przestrzenie anonimowe, obszary bez właściwości; nie tylko budują, ale i potęgują nasze poczucie wykorzenienia i wyobcowania. Finalnie stają się przestrzennymi znakami duchowego błądzenia i egzystencjalnej samotności29.

G eograficznie stro n y rodzin n e M oczulskiego lo k u ją się n a Suw alszczyź- nie. J e d e n z n ajb ard ziej su w alsk ich w ierszy od in c ip itu „Słow am i U tra ty ...”

je s t dedykow any „M ojem u m ia s tu S u w ałk o m ”. N a „m ałej ojczyźnie” k o ncen­

tru je się zbiór liryczny O d w ita n ia z S u w a lszc zy z n ą (1989); czas jego w y d a n ia zbiegł się z rodzen iem się now ych ten d en c ji w lite ra tu rz e polskiej, re g io n a li­

zm u o tw artego, eksponującego pograniczność k u ltu ry i jej tłu m io n e w powo­

je n n y m o kresie trad y cje i pam ięć.

P ow racając do ojczyzny pierw szej, p o e ta o dp om ina jej k resow ą, polsko- litew sko-b iałorusko-żydow ską różnorodność, a jedn ocześn ie odczuw a t u - do­

tkliw iej niż gdzie indziej - ból przem ijania. A naliza hydronim u, nazw y tutejszej rzeki U traty, niejako fonetyczna, autobiograficzna, geograficzna, w ieloetniczna, p rzynosi n ie d a ją c ą za m k n ą ć się w jedno ro d n ej form ule w iedzę o regionie (jego w spó łczesne g ra n ic e n ie p o k ry w a ją się z ty m i sp rz e d 1939 roku).

W głoskach k ry ją się żyw oty ro d z in i u ro d a k ra jo b ra z u , spokój okolicy, m odli­

tew n e w o łan ia do B oga i tra g iz m dw udziestow iecznych losów.

D ośw iadczenie (dosłownej) u tr a t y je s t p o zn a w an iem tego, co było z n a n e i zagubiło się, w sposób in ten sy w n iejszy i b ardziej p o ko rn y niż niegdyś, p rz ed opuszczeniem k ra ju ojczystego. W p rz e s trz e n i ro dzin nej, o p an o w a­

nej w dzieciństw ie duchow o, człow iek nie boi się być „tylko je d n ą z rzeczy w ielu ”. F o rm u ła je s t oczywiście p rz e ję ta przez M oczulskiego z w ie rsz a C ze­

sła w a M iłosza M iłość, należącego do cyklu Ś w ia t (poem a naiwne)'30. D odajm y

29 D. C zaja, N ie-m ie jsc a . P rzy b liż e n ia , re w izje, w: I n n e p r z e s tr ze n ie , in n e m iejsca . M a p y i teryto ria , w ybór, re d . i w s tę p D. C zaja, W ołow iec 2013, s. 11.

30 C y ta t z n a jd u je się w p o ety ck iej d efin icji „m iłości”, zalec a ją ce j d y s ta n s do sam eg o sieb ie i pok o rę: „M iłość to z n ac z y p o p a trz e ć n a sieb ie, / T a k j a k się p a tr z y n a obce n a m rzeczy, / Bo j e s te ś ty lk o je d n ą z rz ec zy w ie lu ” (Cz. M iłosz, M iło ść, w: tegoż, 'Wiersze w s z y s t­

k ie, K ra k ó w 2011, s. 202).

(14)

n a m arg in e sie , że S uw alszczyzn a to m iejsce w spólne w poetyckiej geografii obu poetów 31.

C zuły k o n ta k t z rodzinnością, w której m ieści się też fran ciszk a ń sk ie przeży w an ie przyrody, nie byłby m ożliw y bez pokory, budującego, a nie po­

m niejszającego poczucia w łasnej znikom ości.

P oezja M oczulskiego je s t s z tu k ą in ten sy w n eg o od czu w an ia k ra jo b razu , w k tó ry m w rażliw ość e ste ty c z n a i ety cz n a w a ru n k u ją się w zajem nie. Typ m o ralizo w an ia n iek ied y zbliża te w iersze do poezji ludow ej, tra k tu ją c e j p rz y ­ rodę w k a te g o ria c h siły spraw czej i oceniającej (pozostaje to w zw iązku z licznym i alu zja m i do B a lla d i rom an sów A d a m a M ickiewicza).

M im o obecności w w ierszach M oczulskiego reg io n aln y ch realiów , w łącze­

n ie ich do poezji „m ałych ojczyzn” byłoby uproszczeniem . P o e ta w żadnym ra z ie n ie leczy się z k o m p lek su prow in cju sza Europy, bo nie m a go. S praw y ludzkie: u d rę k a , ból, m iłość, n ad z ie ja, śm ierć nie z n a ją geograficznych czy k u ltu ro w y ch granic. D rogi życiowe n a w e t jedn ego człow ieka m o gą połączyć najodleglejsze k ra je i histo rie.

[...]

Tutaj - kierowca na uboczach wzgórza.

Olecko. Prusy. Przymusowe roboty u bauera. Noc i ucieczka.

Las. Przy leszczynie pierwszy wybór - dwie leśne ścieżki .

W lewo czy w prawo? Leszczyna świadkiem.

W lewo czy w prawo bliżej do domu?

Skręciłeś w prawo, do Augustowa. Na prawo - step.

I więzienia.

A potem. Droga - na Monte Cassino.

Dwie ścieżki w lesie. Którą do domu?

W czterdziestym siódmym ścieżka jak noc. Wróciłeś z Anglii.

postawny. Pachnący wiatrami słońcem Europy.

Robotnik. W magazynie spółdzielców w miasteczku.

[...]32.

W iersze M oczulskiego - n ie tylko z to m u O d w ita n ia z S u w a lszc zy zn ą - s ą re la cjam i o u m a rły m i żyw ym czasie Suw alszczyzny, n ad n iem e ń sk ie j oko­

licy, której m iniony k s z ta łt duchow y u stan o w ili ju ż nieobecni. R ek o n stru k cja ja ź n i zm arły ch je s t k u ltu ro w y m p a ra d y g m a te m , realizo w an y m daw niej po­

przez „staw ian ie p ro sa albo m a k u ” n a grobach.

P e rso n a liz m poetycki rozw ija się. K ażdy w iersz m a swego b o h a te ra , w każd y m ro zgryw a się d ra m a t o p a rty n a z d a rz e n iu praw dziw ym , k ażd y

31 N a te m a t z w iązk ó w Cz. M iło sza z S u w a lsz c z y z n ą zob. dw ie k s ią ż k i Z. F ałty n o w ic z a : D la M iło s za , S u w a łk i 2006, a szcze g ó ln ie W ieczorem w iatr. C zesła w M iło s z i S u w a ls z c z y - z n a , G d a ń s k 2006.

32 L. A. M o czu lsk i, C a ss in o , w: tegoż, P o z d r o w ie n ia , s. 5 2 -5 3 .

(15)

o tw ie ra się w yraźnie, ale bez n atarczyw ości n a a d re s a ta . Słow a s ą p rz ezro ­ czyste, to znaczy: ich tre ść i b rz m ie n ie p o ru sz a ją w y obraźnię w ta k i sposób, że zaw artość, rzeczyw istość w ie rsz a je s t w id zialna, sły szaln a, n a m a c a ln a . O żyw ają w n im osoby, k tó re daw no lu b n ied aw no u m arły, ale nie u m a rły całe. N a le żały one do k rę g u n ajbliższych, b lisk ic h i znajom ych poety. M oczul­

ski w sp o m in a je, p rz y p o m in a sobie im io n a i n az w isk a. D a r p a m ię ta n ia kogoś w tej poezji je s t p rzejaw em w y z n aw an ia poglądów p erson alisty czn ych . Obco­

w an ie z u m a rły m i w poezji M oczulskiego nie m a nic w spólnego ze ste re o ty ­ pem ciem nego średniow iecza czy ob rzędam i w yw oływ ania duchów. O bcow a­

n ie z u m a rły m i n a p e łn ia się t u św iatłem , ciepłem , serdecznością. „Zywych u m a rły c h ” (w żad n y m ra z ie nie chodzi o duchy, upiory), k tó rzy u o b ec n ia ją się w liry k ach , łączy to, że ze swego życia uczynili w a rto ść d la siebie i in nych, że sp o śró d ró ż n y ch p rz ejaw ó w lu d zk iej ak ty w n o śc i w y b ra li so lid n ą, c ięż k ą i sy ste m a ty c z n ą pracę. W iersze p rz e p e łn ia p am ięć słów, pow iedzonek, s y tu ­ acji, zw iązanych z „żywymi u m a rły m i”, a oprócz tego n ie d e k la ra ty w n a , id ąca z głębi lirycznego ś w ia ta w dzięczność za to, że k to ś „zalśnił i m in ą ł”.

U M oczulskiego k o n ta k t ze zm arły m i ry su je się najw yraziściej w epigra- m atycznej liryce roli, nasyconej kolorytem „m ałej ojczyzny”. P oetycko z m a r­

tw y c h w sta ją sąsied z i we fra g m e n ta c h niegd yś p ro w adzo ny ch gdzieś przy dom u lu b drodze, przy rzece lu b n a c m e n ta rz u rozmów:

„Panie Bełzik! czas piece stawiać!

Pan Nasz z śmierci powstał. Trzeba wstawać!”

„A nie wstanę gdy nie wstanie kotka Murka.

Była bliska jak rodzona w Grodnie córka.

A nie wstanę jeśli na tandecie

z mojej Anny i po śmierci się śmiejecie.

Chyba żeby wstał Sak, pan Buczyński i Franciszek I wist w preferansa w tę sobotę wyszedł”33.

D z ie sią tk i w ierszy M oczulskiego s ą zap isem sperson alizow an ej „żywej p am ięci”; je d e n z cyklów z to m ik u J e j n ig d y za p óźn o zo stał zaty tu ło w a n y Ż y w a p a m ięć. L iryki s ą rozm ow am i ze zm arły m i: ojcem, bab cią, są sia d a m i oraz znajom ym i z czasów dzieciń stw a i dorosłego życia. B abcia z a m ie n ia się w „w ysch n iętą sosnę”; s t a r a k o b ieta p rz e is ta c z a się w rodzim y k rajo b raz, w jego ro ślin n y elem ent. Człow iek odchodząc „przezroczyścieje”, a m im o to trw a echo jego obecności pod trzy m y w an e p rzez przedm ioty, m iejsca i słow a z n im zw iązane. J e ś li po osobie pozostaje b ezim ien no ść lu b „bezśladow ość”, to u rz ecz y w istn ia się szczególny rodzaj k a ry lu b niespraw iedliw ości. A u te n ­ tyczne im ię, nazw isko i in n e ślad y obecności o dg ry w ają n ie p o śle d n ią rolę w u p ra w ia n y m przez M oczulskiego p erso n alizm ie poetyckim .

33 C y to w a n y w ie rsz N a d g ro b e m P a n a B e lzik a , z d u n a , j a k ró w n ież: K rzyże, O lk a , R o z ­ m o w y, P a n K o w a le w s k i, C h rz e ś c ija n in , w c h o d zą do cy k lu R o z m o w y w to m ik u P o zd ro w ie ­ n i a , s. 3 5 -4 1 .

(16)

G ru p a w ierszy w sk az an y ch wyżej n a s u w a sk o jarzen ie z dobrze znan ym w Polsce cyklem am ery k ań sk ieg o poety, E d g a ra Lee M a ste rsa , U m a rli ze S p oon R iv e r34. E p itafia, sk ład ają ce się n a tę p o ety ck ą książk ę, do tyczą osób fikcyjnych i odkryw ających niejak o p o śm iertn ie szczegóły biografii, n ajczę­

ściej sw oją ograniczoność. M a s te rs iron izu je z se n ty m e n ta liz m u w u k a z y w a ­ n iu prow incjuszy, j e s t wobec n ich krytyczny, podczas gdy polski p o e ta nie re zy g n u je z ujęć p ełn y ch s e n ty m e n tu , s y m p a tii i u z n a n ia , zapraw ionego przy jazn y m poczuciem h u m o ru .

W lirycznych p o rtre ta c h tru m ie n n y c h , e p ita fia c h , eleg iach M oczulski u trw a lił osoby b a rd z ie j lu b m niej zn a n e: M iro sła w a T a ra se w ic z a (poetę z W ęgorzew a i s tu d e n ta p o lonistyk i U n iw e rs y te tu Jag ielloń sk ieg o), M ichała Ł y sk a (s tu d e n ta m a te m a ty k i U n iw e rs y te tu Jag ielloń skieg o), W incentego F a ­ b e ra , A d a m a W łodka, K o rn e la F ilipow icza i in n y ch (p rzerzucone są, w y d a­

w ałoby się n ie z a u w a ż a ln ie , m o sty p o m ięd zy z ie m ią s u w a ls k o -m a z u rs k ą a K rakow em ). Ten p rz ejaw p e rso n a liz m u poetyckiego p rzy jął k s z ta łt wier- sza-losu, w ie rsz a jak o szkicu do p o rtre tu duchow ego dan ej osoby. S ylw etki w ym ienionych blisk ich M oczulskiem u poetów (w w iększości ju ż zm arłych) n a k r e ś la „ku p o k rz ep ien iu d u ch a”. N ie p rz ew ro tn ie, ale całkiem dosłow nie w tej poezji śm ierć służy życiu, d o bru i w e w n ę trz n e m u św iatłu . O stateczn ie:

„B ądźm y po stro n ie żyw ych u m arły ch , / A nie po stro n ie żyw ych a m a r­

tw ych”. P o rtre to w a n ie zm arły ch przez M oczulskiego m a in n y p rzeb ieg i sen s niż w poem acie, starszego o pięć la t poety, W itolda D ąbrow skiego (1933-1978) pt. P oem a t tr u m ie n n y 35. B u n t ro m an ty c zn y u o sa b ia się w p o stacia ch h isto ­ rycznych, w u c z e stn ik a c h p o w stań narodow ych, n a d k tó ry m i w isi n ie u c h ro n ­ ne fa tu m i k tó ry ch p o g rą ża p ro k u ra to rs k a niespraw iedliw ość. N iew ątpliw ie obu poetów łączy odczucie swojskości, w rażliw ość n a p o lsk ą prow incję i życie trad y c ją, choć u D ąbrow skiego poezja p rz e d s ta w ia się d ra p ie żn ie, ponuro, fatalisty czn ie. J e d n a k opinię M ich ała G łow ińskiego o a u to rz e P ortretu tr u ­ m iennego m o żn a w zasadn iczych za ry sac h dopasow ać do osobowości poetyc­

kiej M oczulskiego:

[...] odwoływał się do tradycji kanonicznych w polskiej kulturze, do XIX wieku, do romantyków. A gdy do poetów naszego [XX] stulecia, to do tych, którzy tej tradycji byli wierni.

I tu ujawniła się następna właściwość poezji Witolda Dąbrowskiego, jej wzrusza­

jąca swojskość, jej polskość. I znowu polskość najbardziej autentyczna, n atural­

na, nie wymagająca uzasadnień. I najszlachetniejsza, bo nie zwrócona przeciw nikomu, otwarta, wolna od bezpośrednich deklaracji36.

34 I n t e r e s u j ą c e u w a g i o to m ie M a s t e r s a i je g o p o ls k ic h p r z e k ła d a c h p r z e d s ta w iła M. Z ab ło ck a w tr a n s la to ry c z n y m a r ty k u le B io g ra fie z z a ś w ia tó w . P o lskie tłu m a c z e n ia „C on­

r a d a S ie v e r a " ze „ S p o o n R iv e r A n th o lo g y " E d g a r a L ee M a s te r s a , „ P rz e g lą d P r u s z k o w s k i”

2011, n r 1, s. 7 9 -9 4 .

35 W. D ą b ro w s k i, P o rtre t tr u m ie n n y , z te k i p o ś m ie rtn e j w y b o ru d o k o n a ł A. M a n d a lia n , W a rsz a w a 1982.

36 M. G ło w iń sk i, W sp o m n ie n ie , „ P rz eg ląd P ru s z k o w s k i” 2011, n r 1, s. 45.

(17)

P rz y w ra c a n iu poczucia ludzkiej w spólnoty s łu ż ą liry k i o ro zu m ian ej po fra n c isz k a ń sk u 37 Miłości. W to m ik u Elegie o w eselu i radosne s m u tk i (1997) n ajch ę tn ie j k o n tem p lo w an a j e s t trz e c ia c n o ta boska. D zieje się ta k , ja k n a p i­

sał P aw eł Apostoł: „ trw a ją w ia ra , n ad z ie ja, m iłość - te trzy: z n ich zaś n ajw ięk sz a je s t m iłość” (Kor 13, 13).

Poezje te ch a rak tery zu je N orw idow skie pow iedzenie-idea z Prom ethidio- n a : „K ształtem m iłości piękno je s t”. K rakow ski p o eta rodem z S u w ałk p rz e­

tw a rz a tę myśl: „Kto kocha - i w brew - widzi piękno / choć przecież k am ień, a nie kw iat w ręk u ”. Bo miłość otw iera oczy n a piękne, ale też wybawia od niepotrzebnych bólów i lęków, od przytłoczenia cywilizacją i egzystencją, nie odci­

nając zupełnie od cierpienia. D ośw iadczenie cierp ien ia przypo m ina o miłości:

są rzeczy mniejsze i większe cierpisz - ale są rzeczy większe widzą je zakochani

a dlaczego ty także nie miałbyś jak oni zobaczyć że są

gwiazdy nad nami i w ciemną noc38.

W w ierszach M oczulskiego z la t dziew ięćdziesiątych XX w. i późniejszych częściej w y stęp u je sm u te k po żeg n ań niż rad o ść pow itań. M u ltip lik o w an e s ą

„gesty p o że g n an ia” (z n an e o k reślen ie A nny Legeżyńskiej). M oczulski p o d su ­ m ow uje życie z m yślą, że je śli o statec zn y w ynik ziem skiego b y to w an ia zak o­

rz en ił się w m iłości, to dobrze, poniew aż: „Kto kocha, z n a la zł - choć je s t ciem no” (pobrzm iew a tu echo Norw idow ej frazy: „Kto k o ch a - w idzieć chce choć cień p o staci”39). P o e ta pow raca do m yśli o ty m dziw nym s ta n ie niew ie­

dzy, k tó ry o g a rn ia człow ieka, gdy p rzy to m n ie stoi wobec ta je m n ic przebytego życia i wobec w tajem n icz en ia w śm ierć; w tw órczości M oczulskiego, ta k ż e w o publikow anych w 2013 ro k u K a rtk a c h n a w odzie, p rzew ija się m otyw

„szyfru”, n iero z erw aln ie zw iązanego z p ra g n ie n ie m zro zu m ien ia „logiki” eg­

zystencji; jej dziw ność objaw ia się p a ra d o k sa ln y m odczuciem u bóstw a, wręcz ogołocenia, a jednocześnie pełni. I znow u p o e ta za w ierz a siebie oraz św iat M iłości, m im o że zdaje się m ówić ja k b y n a gran icy życia i śm ierci:

Zostań, zostań, bo już ciemno ja tak bardzo pragnę żyć

37 P o e ta św ia d o m ie u p r a w ia liry k ę f r a n c is z k a ń s k ą , w cy k lu Z n o ta te k w ło sk ic h c z y ta ­ m y: „D opóki się n ie z a k o c h a m y w m iło ści / n ie b y liś m y w A s y żu ” (L. A. M o cz u lsk i, N o ta tk i z A s y ż u , w: tegoż, P o zd ro w ie n ia , s. 47).

38 L. A. M o cz u lsk i, W esele i cie rp ien ie , w: teg o ż, E leg ie o w eselu i ra d o s n e s m u tk i, K ra k ó w 1997, s. 28.

39 C. N o rw id , P r o m e th id io n . R z e c z w d w ó c h d ia lo g a c h z e p ilo g ie m , w s tę p i o p ra c.

S. S aw ick i, K ra k ó w 1997, s. 81.

(18)

czy mi dobrze, czy się zdaje zostań, chociaż nie mam nic.

[...]

Ktoś wyrwał mnie z kamienia serce mi nie chciało bić zostań, zostań, bo już ciemno zostań, chociaż nie mam nic40.

P io se n k i elegijne s ą kolejnym i o d m ian am i w ie rsz a dziecięcego („kołysan­

kowego”), w k tó ry m istn ie je m ożliwość p rz eży w a n ia ś w ia ta ja k o rzeczyw isto­

ści uśw ięconej, sensow nej, domowej. P ro s to ta (n iek ie d y p o zorn a) w y n ik a z u p ra w ia n ia ascetyzm u , tj. skupionej n a d k ażd y m b y tem uw agi. D latego

„to, co p ro ste, je s t g e n ia ln e ”. W tej prostocie ożyw ają, sy gn alizo w ane już, ec h a arcydzieł poezji polskiej i frazy ew angeliczne, ja k tu:

Gdzie dewiza? Chłód klasyczny?

Myśl wolnością jest, nie siłą, To, co proste, jest genialne:

Wiara, Nadzieja, Miłość.

To graffiti dawnych wieków, miłowania mądrość śliczna, To jest diament, reszta popiół.

Pełen sprzecznych naszych wyznań41.

P io se n k i elegijne cechuje głęboka p ro sto ta - duchow ość, d elik atn o ść oraz refleksyjność czynią w iersze podobnym i do bezgłośnych w ybuchów ciszy. G łę­

bię k sz ta łtu je m .in. zako rzen ien ie w w ysublim ow anych od w ołaniach do a n ty ­ ku , klasycznej ekonom ii i dyscypliny w ypow iedzi, E w an g elii i słynnego c y ta ­ tu z N orw id a42.

E legijność M oczulskiego (obecna nie tylko w jego zbio rk u E legie o w eselu i radosne s m u tk i z 1997 roku) p ow raca do klasycznego ro z u m ie n ia elegii jak o g a tu n k u liry k i m iłosnej. N ie je s t elegijnością k a ta stro fic z n ą , k tó rą p rz ek az ał w sw ym te sta m e n c ie poetyckim - w E leg ii n a odejście - Zbigniew H e rb ert, lecz hym niczną.

L iry k a M oczulskiego j e s t b alsam icz n a, p o m ag a oswoić lęki i bóle, u poko­

rz e n ia i u tr a ty - sp e łn ia funkcję logo terap eu ty czn ą. N iered u k cjo n isty czn a

40 L. A. M o czu lsk i, P o w ró t, w: tegoż, E le g ie o w e s e lu ..., s. 11.

41 L. A. M o cz u lsk i, G r a ffiti, w: tegoż, A n to lo g ia , s. 166. W ie rsz (w nieco in n ej w e rsji pod w z g lęd e m e d y to rs k o -in te rp u n k c y jn y m ) d r u k o w a n y w c ze śn ie j w to m ik u M o czu lsk ieg o E leg ie o w eselu i ra d o sn e s m u tk i , s. 19.

42 C h o d zi o fra g m e n t z p ie ś n i T y rte ja z d r a m a tu Z a k u lis a m i: „C oraz to z ciebie, ja k o z d rz a z g i sm o ln ej, / W około le c ą s z m a ty z a p a lo n e ; / G o re jąc n ie w iesz, czy s ta w a s z się wolny, / C zy to, co tw oje, m a być z a tra c o n e ? / C zy p opiół ty lk o z o s ta n ie i z a m ę t, / Co idzie w p rz e p a ś ć z b u rz ą ? - czy z o s ta n ie / N a d n ie p o p io łu g w ia ź d z is ty d y ja m e n t, / W ie k u isteg o z w y cię stw a z a r a n i e . ”.

(19)

koncepcja człow ieka, przyw rócenie isto tn ej roli jego duchow ości oraz in ter- rakcjom z bliźnim i, a k c e n t kład zio n y n a p oszu k iw an ie se n su łączy poezję M oczulskiego z te o rią i p ra k ty k ą logoterap ii V ik to ra E. F r a n k la 43. P e rs o n a ­ lizm poetycki M oczulskiego o p ie ra się n a ch rześcijań stw ie i tw órczo rozw ija te idee ro m an ty z m u , k tó re łącz ą się z p ry m a te m duchow ości, aksjologicznym i w spólnotow ym ujm o w an iem k u ltu ry . P oezja t a h ołduje p rz ek o n an iu , że jej ro la polega n a afirm acji człow ieczeństw a. O soba zaw sze j e s t „kim ś”, a jej podm iotow e d z ia ła n ia d a ją się nazyw ać w p ersp ek ty w ie do b ra i zła. P o n ad to ufn e odw ołanie do sfery tra n sc e n d e n tn e j w y ró ż n iają św ia t M oczulskiego n a tle polskiej poezji w spółczesnej, poddającej się agnostycyzm ow i czy tej, k tó ra w spółuczestniczy w d esa k ralizac ji b y tu i kultury.

P erso n a lizm poetycki suw alsko-krakow skiego p oety pozw ala w idzieć go ja k o k o n ty n u a to ra lin ii poezji polskiej w yznaczonej p rzez tw órczość Jerzeg o L ieb e rta, W ojciecha B ąk a, ks. J a n a T w ardow skiego, A nnę K a m ień sk ą , Zbi­

g n iew a H e rb e rta , W itolda D ąbrow skiego, K azim ie rza N ow osielskiego oraz in n y ch twórców.

B ib lio g ra fia

Źródła

Czuma M., Faber W., Moczulski L. A., Szymańska B., Próba porównania, Kraków 1962.

Dąbrowski W., Portret trumienny, z teki pośmiertnej wyboru dokonał A. Mandalian, Warszawa 1982.

Moczulski L. A.:

Nawracanie stracha na wróble, Kraków 1971, Oddech, Kraków 1979.

Głosy powrotu, Kraków 1981.

Powitania, Kraków 1983.

Odwitania z Suwalszczyzną, Suwałki 1989.

Pozdrowienia, Kraków 1990.

Księga psalmów dla dzieci dużych i małych, Tarnów 1992.

70 widoków w drodze do Wenecji. Wybór poezji 1959-1990, Kraków 1991.

Elegie o weselu i radosne smutki, Kraków 1997.

Moja cisza pozdrawia twoją ciszę, „Krasnogruda” 1997 n r 6.

Jej nigdy za późno, Kraków 2003.

Otwierasz wolno moje oczy. Kantyczki, Kraków 2003.

Notatki pisane na skrawku ciemności o miłości, Kraków 2004.

Krótko biją serca. Wiersze z lat 1959-2006, sł. wstęp. B. Maj, Kraków 2007.

Między, Kraków 2009.

Antologia, Warszawa 2012.

43 Zob. k s ią ż k i V. E . F r a n k la w p rz e k ła d z ie A. W olnickiej: C zło w iek w p o s z u k iw a n iu s e n s u , W a r s z a w a 2 0 0 9 ; W ola s e n s u . Z a ło ż e n ia i z a s to s o w a n ie lo g o te r a p ii; B ó g u k r y ty . W p o s z u k iw a n iu o sta teczn e g o s e n su , p rz e d m . C. H a m m o n d , posł. A. B a tth y a n y ’ego, W a rs z a ­ w a 2012 i in n e.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Praktycznie niczym się nie różni, chod w szczegółach się okaże, że nie można tego okna „zminimalizowad”.. Ustalimy teraz rozmiar

7  Oto kilka tytułów z Exodusu: Taka cisza jest w nas, Tło i pochodnia, Wezwanie, Wstań, Na szarość naszych nocy, Przemycie oczu, Całą szarością w nas, Głód,

JKLMNOPQRSTR

Uczniu, twoim zadaniem jest dowieść, że rejs Santiaga okazał się klęską oraz – uzasadnić, z jakich powodów wyprawę można uznać za zwycięstwo3. Wyprawa jako klęska

Z racji, iż do najczęstszych form wynagrodzenia za szkody wyrządzone w trakcie udzielania opieki zdrowotnej przez lekarza należą: zapłata odpowiedniej sumy pieniężnej lub

13 września 2012 roku zmarł w wieku 83 lat profesor Griffith Edwards, założy- ciel National Addiction Centre – jednego z najlepszych na świecie ośrodków badań nad

Niech, tak jak wcześniej przyjęliśmy, Fo(W) będzie aktem mowy, w którym nadawca N wyraża swoje stanowisko w odniesieniu do zdania W. Aby zespól tych aktów mowy mógł

AATSR LST daytime anomaly for April 2004 with respect to 2003-2011 climatology AATSR LST daytime anomaly for April 2011 with respect to 2003-2011