Michał Horoszewicz
"La foi dans une societé de la
satisfaction immediate", M.
Junker-Kenny, M. Tomka, Paris 2000 :
[recenzja]
Collectanea Theologica 71/1, 229-237
olo g iczn a staw ia człow iek a na rozdrożu, gdy ch odzi o poszu kiw an ie punktów orientacyjnych w e w sp ółczesn ym św iecie. „Z najom ość uw arunkow ań w ychow aw czych na zsyłce w Z w iązku R ad zieck im m o że w yd atnie p o m ó c każdem u, kto ma d o czyn ien ia z k ształcen iem i o p iek ą nad dziećm i w rozezn aniu w artości p ro p o n o w anych system ów edukacyjno-w ychow aw czych” (s. 83) - konkluduje autorka.
N a z a k o ń czen ie należałoby zaznaczyć, iż praca ta została już od zn aczon a, otrzym ując pierw szą n agrodę na o gólnop olsk im konkursie „Ścieżka W sch od n ia” zorganizow anym przez S zk o łę G łów ną H and low ą w W arszaw ie w e w spółpracy ze Stow arzyszen iem W sp ółpracy „P olska-W schód”.
W łodzim ierz O sadczy, L u blin
M . J U N K E R -K E N N Y , M . T O M K A (red .), L a f o i dans une société d e la satis
fa c tio n im m éd ia te, R e v u e Internationale de T h é o lo g ie „C on ciliu m ”, C ahier 282,
B ea u c h e sn e E d iteu r, Paris 2000, ss. 147.
„Jaką siłę tw órczości i oporu przedstaw ia wiara chrześcijańska w kulturow ej sy tuacji charakterystycznej przez słow a-klu cze jak globalizacja, dyferencjacja, indy w idualizacja i ześrod k ow an ie się na dośw iadczeniu przeżytym ?” - w nazbyt zw ię złym edytorialu zeszytu Wiara w społeczeństw ie bezzw łocznego zasp o k a ja n ia M ię dzyn arod ow ego P rzeglądu T e o lo g ic zn eg o „C on ciliu m ” zastanaw iają się jeg o re daktorzy: M au reen J u n k e r - K e n n y , wykładając te o lo g ię praktyczną i chrześci jańską etykę w D u b lin ie, oraz M ik lós T o m k a , p rofesor so cjologii religii z B u d a p esztu, w sp ó łza ło ży ciel W ęgierskiego Instytutu D u szp asterstw a. W warunkach p rzyspieszon ego rozw oju sp ołeczn o-ku ltu raln ego tradycyjne tech niki i m etod y p o stęp ow an ia szybko są przekraczane, pam ięć historyczna zostaje zrelatyw izow ana, m aleją m ożliw ości rachuby i zaplanow an ia przyszłości własnej oraz sp ołeczeństw a. N arasta p arcie na oczek iw an ie w szystkiego o d bieżącej chwili i na u su n ięcie się ku jak najm niejszym obszarom , które sam em u się dobiera.
Z a d a n ie te o lo g ii ześro d k o w a n ej na praktyce p o le g a na z ro zu m ien iu z n a c z e n ia w iary ch rześcijań sk iej w o b liczu pytań staw ianych p rzez d zisiejsze życie oraz na w y ło n ie n iu form i struktur m ed iacji, k tóre do trą d o adresatów . D o te g o t e o lo g ia ta m u si z ca łą p o w a g ą u w zg lę d n ia ć religijn ość, która staje p rzed nią jako h o ry zo n t h erm en eu ty czn y aktualn ej k on figu racji k w estii sen su . R ó w n ież K o śc io ły - w skazują Ju n k er-K en n y i T om k a - są k w estio n o w a n e; zm y sło w e jak ości sp o łe c z e ń s tw a b e z zw ło c zn eg o zasp ok ajan ia m o ż e im p rzyp om in ać to, co w in n o sta n o w ić ich treść pod staw ow ą: m iejsce sy m b o liczn eg o p rzeżycia p o ś r e d n ic z e nia n ie sk o ń c z o n o ś c i w ło n ie sk o ń czo n o ści, d o cze g o brak o d p o w ied n ik a w p ła szczy źn ie św ieck iej.
W zeszy cie zgrom ad zon o jed e n a ście artykułów w czterech częściach:
I. Społeczeń stw a bezzw łocznego za spokajan ia w różnych kulturach (3 stu dia), II. A n a lizy socjologiczne (1 artykuł), III. Interpretacje teologiczne (4 ), IV . Praktyka
eklezjalna: wyzwania, szanse, m o d ele (3). C ałość zak oń czon o kom u nikatem bib lio
graficznym .
R z ete ln e obserwacje nad kondycją ludzką dłu go pozostają prawdziwe - w stu dium o społeczeństw ach bezpośredniego zaspokajania w E uropie i A m eryce P ó ł nocnej w skazuje Zygm unt B a u m a n , em erytow any profesor socjologii uniw ersyte tów w W arszawie i L eed s. W ew nętrzna kruchość bezzw łoczn ego zaspokajania, ścisła w ięź przelotnej przyjem ności z natręctwem , ob ojętn ość na m inione i nieufność w o b ec nad ch od zącego sk łon ne są potw ierdzać sie dziś tak, jak przed dw om a tysiącle ciam i. „Posiadanie wiary oznacza posiad anie zaufania do sensu życia i stałe oczek i w an ie rezultatów teg o , co się czyni lub czeg o czynić się unika”. W iara staje się łatwa, gdy życie potw ierdza, że ow o zaufanie jest uzasadnione. A le to potw ierdzen ie m a szanse jedynie w św iecie w zględnie trwałym, w którym rzeczy i czyny zachowują sw e w artości w ciągu d ługiego czasu, proporcjonalnie do trwania życia ludzkiego. W na szych czasach nietrw ałość nie jest sprawą wyboru: to nieuchronność.
S p o só b zarobkow ania stał się nad wyraz nietrw ały, opin iu je B aum an . E k o n o m iści n iem ieccy m ów ią o sp o łec zeń stw ie „d w ie-trzecie” i oczeku ją na „jedno-trze- c ie ”. T o , c o w yznacza zap otrzeb ow an ie rynkow e, m o że być w yp roduk ow ane p rzez dw ie trzecie społeczeń stw a, a w krótce wystarczy d o teg o jed n a trzecia: reszta sta n ie się ludźm i b ez zajęcia, e k o n o m iczn ie i sp o łeczn ie zbędnym i. B ezro b o c ie w kra jach b ogatych sta ło się strukturalne: p o prostu n ie m a pracy dla wszystkich. „W św iecie strukturalnego b ezrob ocia nikt n ie m oże czuć się za b ezp ieczo n y ”. N ie m a odtąd zap ew nion ych zaw odów w firm ach utrwalonych; n ie m a te ż zaw odów i d ośw iad czeń , które - raz pozysk ane - gwarantują czy to ofertę zatrudnienia, czy też trw ałość zdob ytego zatrudnienia. E lastyczn ość stała się hasłem co d zien n ości. P ozw ala oczek iw ać zatru dnienia b ez w ew nętrznych gwarancji p ew n ości, um ów na czas ograniczony lub nieokreślony, zw oln ień b ez uprzedzen ia czy odszk odow ania. N ik t n ie m o że czu ć się rzeczyw iście n ie d o zastąpien ia - naw et pozycja najbardziej u przyw ilejow ana m o że ok azać się czasow a i „aż d o n ow ego ład u ”. Jeśli lu d zie nie liczą się, to p o d o b n ie n ie liczą się dni ich życia.
L ud zie przyzwyczajają się do ujm ow ania św iata jak o p e łn e g o przed m iotów „odrzucaln ych”, używanych tylko je d e n raz. K ażdy przed m iot jest d o zastąp ien ia - w św iecie, w którym przyszłość p ełn a jest n ieb ezp ieczeń stw , każda szansa natych m iast n ie uchw ycon a staje się zaprzepaszczona: niew ykorzystanie je st niew yba czaln e i n ie da się uspraw iedliw ić. „T eraz” to, zdaniem autora, słow o-k lu cz strate gii życiow ej. Z ob ow iązan ia typu „aż śm ierć nas rozd zieli” przeobrażają się w k on trakty typu „dopóki b ęd zie istniało zasp ok ajan ie”, czasow e z definicji i z założeń ,
p od atn e na jed n o stro n n e przerw anie w chw ili, gdy jed en z partnerów wyczuw a, że w ystąp ien ie ze zw iązku jest korzystniejsze od utrzymywania go.
O d początku cywilizacji bezustan n ie staram y się u d om ow ić przyrodę - w skazu je John Josep h P u t h e n k a l a m S J , Indus, p rofesor na w yd ziale filologicznym to kijskiego uniw ersytetu Sop hia. W szerokim pojm ow aniu ów czyn ludzki jest pierw szym przypadkiem teg o , co dziś określa się jako „bezp ośred nie zaspok ajanie”: lu dzie p otrafili ud om ow ić przyrodę w celu zaspokajania sieb ie. „R ozw ój kulturalny jest p ostęp o w a n iem cywilizacji praktyki. R o d zi się sp o łe czeń stw o b ezp o śred n ieg o zaspokajania, cechu jące się zjawiskiem w yludniania się w si i napływ em do miast. Sp o łeczn y krajobraz A zji - wyjaśnia P uthenkalam - jest wstrząsany konfliktam i m ięd zyregionalnym i, chronicznym naruszaniem praw człow iek a i rosnącym u b ó stw em . Kryzys ek on om iczn y p o g łęb ił się i m o że un icestw ić część osiągn ięć. Świat św iecki d ostrzegł w yłanian ie się regionalnego bloku azjatycko-pacyficznego, rzu cającego n o w e w yzw anie K ościołow i. A zja tradycyjna była w swej isto cie k on tem - platorska, A zja w sp ółczesn a jest dynam iczna, aktywna i apostolska.
Jeżeli m niejszość chrześcijańska oraz w iększości hinduistyczne, buddyjska i m u zułm ańska wysławiają B oga w iekuistego w całej w spaniałości, lepiej będzie akcento w ać pod obieństw a niż odm ienności. Podkreślanie podobieństw a będzie sprzyjało w zajem nem u poszanow aniu i dialogow i m iędzyreligijnem u, którego tak bardzo p o trzeba. A k cen tow an ie odm ienności m oże doprow adzić do etnicznego i religijnego fundam entalizm u, opóźniającego azjatyckość i wartości azjatyckie, które rozwinęły się w m inionych wiekach. „W owych stuleciach żyliśmy harm onijnie jako bracia i sio stry chrześcijanie-hindusi-buddyści-m uzułm anie. Pragnę wyznawać Jezusa jako Chrystusa, Syna B o żeg o , żyjąc z wszystkimi tradycjami i doktrynami apostolskim i K ościoła w Azji, bez obaw i uprzedzeń w o b ec innych wiar religijnych oraz ich trady cji i nauczania”. Siła społeczn a bardzo m niejszościow ego K ościoła w Azji p olega na je g o charakterze m iędzynarodowym , jak też na jeg o pragnieniu bycia razem z wy kluczonym i ze sp ołeczeństw a, gdziekolw iek by się znajdowali.
N a w et w obliczu takiej b ezsiły i p o d o b n ie m inim alnej ob ecn o ści n ależy być św iadom ym ew olucji oraz w ielk ich tendencji A zji, by K o śció ł m ógł ok azać się sku tecznym n arzędziem do przejścia ku lep szem u św iatu. „W tym wyłaniającym się nu rcie staw iam y czo ło sp ołeczeń stw u konsum pcyjnem u, całk ow icie ześrod kow a- nym na b ezp ośred n im zaspokajaniu. N a tym szlaku w spółzaw odn ictw a o przeżycie m am y sk ło n n o ść d o w ykluczania żyjących w niedostatk u. Przyjmując ludzi w yklu czon ych i otw ierając się ku zepch niętym na nargines, K o śció ł azjatycki zaśw iadcza o J ezu sie Chrystusie i o E w an gelii - a to w ym aga wiary, która jest przeciw staw na w ierze w sp ółczesn ej konsum pcji w b ezp ośred n ie zaspok ajanie”.
W B razylii, p o d o b n ie jak w w ielu innych krajach w sp ó łczesn eg o św iata zach od n ieg o , k tóre uważają się za w yzw olone z „opiu m ” religii, wyłania się p o tężn a eks
plozja uw odzicielstw a B osk ości oraz sacrum , b ez ham u lców i kontroli - w skazuje M aria Clara L u c c h e t t i B i n g e m e r , m atka trojga dzieci, p rofesor teo lo g ii sys tem atycznej w katolickim un iw ersytecie pontyfikalnym w R io de Janerio. T o zja w isk o alternatywnych grup religijnych, zajmujących p o le religijne pod postacią n o wych i niepokojących wyrazów . P od tą z ło żo n ą i w ielo p o sta cio w ą eksplozją religij ną skrywają się pytania o rozległej d o n iosłości n ie tylko dla teo lo g ii, ale dla w szyst kich nauk sp ołeczn ych i nauk o człow iek u. M ożn a wyrazić w yniuansow aną krytykę K ościołów tradycyjnych, k tóre zagubiły n iem a łą część sw ego charakteru inicjacyj n eg o oraz sw ego m isterium - które określają się od tąd praw ie w yłączn ie przez swój asp ek t instytucjonalny i organizatorsk o-w sp óln otow y czy etyczno-przeob razi- cielski. Z resztą - zauw aża autorka - w ło n ie chrześcijaństw a u sta n o w io n eg o w a g ę przydawaną tech n ik om zapożyczonym z tradycji orientalnych dla wsparcia przeży w an ia du ch ow ości m ożna pojm ow ać jak o p rób ę odn ow y inicjacyjnego i ezoterycz n eg o chrześcijaństw a.
P o n o w n e w y ło n ien ie się - bardziej niż pow rót - religijności oraz sacrum , za p o trzeb ow an ie na tajem n iczość i m istykę p od różnym i p ostaciam i ujawniają się po próbach ich „w ycięcia”, jak ie stan ow iła sekularyzacja. T a dzika religijność m oże m ieć stron ę pozytyw ną, oznaczając naw rót k o n ieczn o ści kon tem p lacji, pojaw ienie się w artości takich jak b ezin teresow n ość, pragn ien ie, u czu cie - i odkrycie o d n o w ionej wizji p oczu cia przyrody oraz relacji człow iek a z plan etą.
D o teg o , by m istyka i kontem p lacja stały się w yznacznikam i pierw szej rangi, trzeba - zaznacza L u cch etti B in gem er - by św iat p oczynań i sk u teczności prze obrażającej albo tracił na w artości, albo p o p a d ł w przykre n iep o w o d zen ie. Czy w y b ieran ie życia w św iecie św ieckim oznacza zw rócen ie się tyłem d o mistyki, p o z o stającej d o m en ą rzadkich specjalistów zam ieszkujących klasztory i inne form y w sp óln otow ej organizacji religijnej typu k on tem p lacyjnego? W e p o c e, która tak p o ch leb ia sk u teczn ości, produkcyjności i pożytkow i z poczynań, w historycznym m o m en cie, gdy poszu kiw an ie b ezp ośred n iego zaspokajania dom inu je nad w szelką organizacją o so b o w ą i sp o łe czn ą - zw racanie się ku „historiom życia” ozn acza da w an ie gło su m ężczyzn om i k ob ietom , którym najwyraźniej n ie p o w io d ło się, p o n iew aż n ie byli p rzejęci sk u tecznością, a w swym życiu daw ali prym at kon tem p la cji, z jakiej w yw odzi się praktyka m iłosierdzia.
C zęść trzecią otw iera stu dium N iebezpieczn a p a m ię ć Jezusa na tle społeczeń stw a
posttradycyjnego. A u to rem jest A lb erto M o r e i r a (przypuszczalnie franciszka
n in ), p rofesor te o lo g ii fun dam entalnej w un iw ersytecie S ao F ran cisco w Sao P au lo. W skazuje on: w sp ołeczeń stw ach tradycyjnych zm arli p ozostaw ali stale obecn i w życiu żywych i z te g o p o w o d u ciem iężyli ich, p o n iew a ż tradycja nakładała rytu ały, norm y nien aru szaln e, aparaturę przym uszającą; sp o łeczeń stw a posttradycyj- ne, przeciw nie, pokrywają p a m ięć swych zm arłych stosem d ób r konsum pcyjnych,
budzącą pod ziw m asą inform acji zbędnych i rytmem życia fren etyczn ego, w k tó rym fragm enty dośw iadczenia nakładają sie niczym w k alejdosk opie. A u torytarny form alizm Kurii Rzym skiej - zauw aża u b o czn ie M oreira - sparaliżow ał w ielk ą część chrześcijan w taki sp osób , że w szystkiego oczeku ją i w e wszystkim zależą od prob oszcza, biskupa, w reszcie pap ieża.
P oniew aż źród ło cierp ien ia nigdy n ie wysycha, sp o łe czeń stw o potrzeb uje w y tw orzenia i sk on solid ow an ia „Przem ysłu Z a p o m n ien ia ”, które będzie m iało m a sk ow ać i podtrzym yw ać fałszyw e p ojed n an ie m ięd zy jed n ostk ą oraz system em ją ciem iężącym . T o sa m o sp o łeczeń stw o , które w yw ołuje cierp ien ia i w ykluczenia, ustanaw ia m echanizm y, by sp ow od ow ać ich zap om n ien ie.
P a m ięć Jezu sa - wskazuj e te o lo g - jest n iebezp ieczn a i wyw rotow a, p on iew aż ni kom u n ie pozw ala na przystosow anie się do p o p ełn ia n eg o barbarzyństwa, d o n ie spraw iedliw ości n ie p otęp ion ej, d o cierp ien ia n ie p o cieszo n eg o i w ciąż aktualnego, bow iem co dzień odtw arzanego przez system y ciem iężycielstw a i kontroli nad jed nostkam i. P am ięć Jezu sa jest niebezp ieczn a, p on iew aż - w p on ow oczesn ym k on tekście pozornej w oln ości, m anipulow ania sam ym pragnieniem w oln ości - przypo m ina Jezu sow e życie i Jezu sow ą praktykę w oln ości. W tych ram ach historycznych kon kretn e byty ludzkie w alczą i decydują o swym życiu oraz o swej przyszłości.
N ieb ezp ieczn a p a m ięć o J ezu sie w św iecie stanow i zarów no k ategorię herm e- neutyczną i eklezjaln ą, jak też polityczną k ategorię op oru oraz walki. T a n ieb ez p ieczn a i w yzw oleń cza pa m ięć o w o ln o ści Chrystusow ej, na jakiej w spiera się na sza w o ln o ść, m o że być jed ynie opow ied zian a, przek azan a przez d ośw iad czen ie w iary i p rzez praktykę jed n o stek .
D la niektórych K o ścio łó w i w sp óln ot ta w yw rotow a p a m ięć Jezu sa stan ow i b ez zw łoczną oczyw istość, p o n iew a ż czczą o n e pam ięć swych m ęczen ników . „W p ew nych K ościołach A m eryk i Łacińskiej, p o d o b n ie zresztą jak i w innych rejonach św iata, celeb rujem y E ucharystię na pam iątkę naszych b oh aterek i naszych b o h a te rów. W ystaw iam y ich pod obizny, czytam y z e w zruszenia ich listy i teksty, ja k ie p o zostaw ili, ud ajem y się do m iejsc, gdzie ich zam ord ow an o (...) p am iętam y o ich o d w ad ze i pok rzepiam y się w tej sam ej w ierze w tym sam ym zob ow iązan iu ”. Lud, w śród k tórego żyli jezu ita Ellacuria, abp R o m e r o oraz w ielu innych i za który zgi n ęli, uw aża ich za św iętych ,„którzy przeprow adzili bu dzące pod ziw cudy spraw ie dliw ości, m iłości i konwersji - ale którzy n ie m ają żadnych szans na beatyfikację p rzez kurialny K o śció ł Jana Paw ła II” . Inni, których n ie zam ord ow an o, ale którzy przeszli p rzez w ielk ie dośw iadczenia, u chod zą za praw om ocnych św iadków wiary. „N iektórzy w ycierpieli z p o w o d u K ościoła, a to cierp ien ie niestety zadaje o n w ielu swym «córkom » i «synom ». (...) W im ieniu wszystkich tych n iech nam b ę d zie w o l n o żyw ić nad zieję, by n ieb ezp ieczn a i wyw rotow a pam ięć Jezusa Chrystusa, krucha i tajem nicza, nadal żyła w św iecie. P od p o p io łem żar n ie w ygasł”.
P ierw sze studia o teo lo g ii w yzw olen ia sk łon n e były przesadnie akcentow ać c ie m ięż en ie ub ogich w A m eryce Łacińskiej - w skazuje Ferdinan d D a g m a n g , kultu- roznaw ca, w ykładow ca uniw ersytetu Filipin. P ośred nictw o nauk sp ołeczn ych dla analizy teologicznej u w ażano za ko n ieczn e. W ostatn ich latach, gdy u w agę przy ciągn ęły in n e form y u ciem iężen ia (sek su aln ego, rasow ego, e k o lo g ic z n e g o ), liczni teo lo g o w ie z linii w yzw olenia używali odm iennych narzędzi analizy d o badań róż nych tem atów społecznych: lepiej rozu m ian o sens i przyczynę w yzw olen ia, gdy p o zyskan o bardziej w yn iuansow ane p ojm ow an ie c iem iężen ia .
W yzw olen ie z b ezzw ło czn eg o zaspokajania stanow i składow ą ro zleg łeg o zad a nia w yzw olen ia z przym usu n a ło ż o n e g o przez norm alne o p eracje rynku kap itali styczn ego - sugeruje autor. J eżeli pew n i ob yw atele m ogą wykorzystyw ać sw oje za sob y d o urzeczyw istniania o bietnicy bezp o śred n ieg o zaspok ajania, to inni lud zie w krajach ub ogich (albo: rozwijających się) dysponują skrom nym i zasobam i do uzyskania swojej części. In n e grupy natom iast liczą na różn e środki w staw ieniu czo ła ich licznym p rob lem om . Jed en z takich ruchów (czy grup), k tórego aktyw no ści stym u low ane są w izją w yzw olen ia, t o ruch kościelnych w sp ó ln o t podstaw ow ych (K W P ). Z ak ład ane w krajach najuboższych w sp óln oty te są k oleb k ą i ośrodk iem różnych form teo lo g ii w yzw olen ia. W ruchu K W P m ieści się o b ietn ica zaspok aja nia, zachęcająca zw łaszcza lu d o w e środki do kształtow an ia w życiu ludzkim licz nych form wyrażania w ia r y -u ja w n ia ją się o n e przez celeb racje liturgiczne, aktyw ności sp o łeczn e oraz projekty sa m o p o m o co w e, które akcentują zn a czen ie solid ar n ości i w sp óln otow ości, n ie m ających w artości pieniężn ej. W działan iach K W P na potyk a się dłu gie szlaki w alki, która od różn ia dyspozycję c ierp liw ego oczekiw an ia u tych ludzi o d n iecierp liw ego p o śp iech u w ielu konsu m en tów .
Przywiązyw anie się do rzeczy, które w n oszą nam b ezzw ło czn e zasp ok ojen ie, uczyni nas za p ew n e szczęśliw ym i na p ew ien czas, ale w dalszej przyszłości niech yb n ie doprow adzi do m elan ch olii i frustracji, co m oże sp ow od ow ać depresje, naw et sam ob ójstw a - w skazuje Subhash A n a n d , p rofesor filo zo fii i religii hinduistycz nej w P u n ę (In d ie). W ielk ie tradycje religijne A zji upatrują w y p ełn ien ie lud zk ie p o za życiem doczesnym ; p o g o ń za bezzw łoczn ym zaspok ajaniem jest w ięc p ro ce durą dehum anizującą.
T a św iad om ość azjatycka m a swój w ym iar sym boliczny: rzeka je st sym bolem istn ienia czło w ieczeg o , góra przypom ina lud ziom o ich celu . B uddysta porów n uje istn ien ie do rzeki, co od n osi się rów nież d o nurtu św iadom ości; wygnańcy żydow scy te ż wyrażali sw e głęb o k ie uczucia d o ojczyzny sied ząc „nad rzekam i B ab ilon u ” . W ysok ość góry inspiruje lęk, a jej szczyt wydaje się sym b olizow ać o b ecn o ść boską. T o wyjaśnia, d laczego w ie le z ludow ych m iejsc pielgrzym kow ych sytuuje się na szczycie gór; p on ad to góra to skała m ocna i niew zruszalna. R zek i sugerują sk ąd inąd m yślen ie o teren ie górzystym , gd zie mają o n e sw e źródła. „R zek a jest sym b o
lem p ielgrzym iego charakteru naszej egzystencji. (...) Jezu s byl także pielgrzy m em ” - zazn acza A n and .
D la religijności azjatyckiej p od staw ow e jest w ezw anie do w spólnoty. I tak w tra dycji hinduistycznej jest sat-sdnga, tradycję buddyjską wyraża sangha (lub sam gha), d o tradycji islamskiej naw iązuje u m m a , a pob ożn i Ż ydzi w idzą w braterskiej w sp ól n o cie antycypację p ełn i życia na górze Syjon. „Chciał bow iem Jahw e, by tam było życie /.../ aż na w iek i” - Ps 133, 3). Trzy ostatn ie tradycje wyznaczają w sp ó ln o tę ja k o funkcję wierzących, pod czas gdy sat-sdnga nie obejm uje wyrażenia sp ecyficzn e g o credo, pon iew aż dotyczy „osoby, która przekroczyła za w ężo n e granice” .
Jesteśm y zach ęcan i - zauw aża autor - d o w spólnoty z przyrodą: „Z iem ia jest naszą m atką, a my n ie znajdziem y się w p ełn i człow ieczeń stw a, je śli n ie b ęd ziem y sta le d ośw iadczali jej m acierzyńskiej o b ec n o ści” . W ezw an ie do k och an ia czynnie i biern ie stanow i p od w alin ę naszej egzystencji, a my stajem y się o sob ow ościam i w m iarę, jak kocham y i jesteśm y kochan i - stosunki ludzkie są najbardziej kon kretnym d ośw iad czen iem faktu m iłości obu stronn ej. H istoria chrześcijaństw a uka zuje, ż e ak cen tow an ie ortodoksji dop row adziło do licznych p od zia łó w w K ościele i różnych przem ocy. B e z m iłości, która w ybacza i troszczy się, n asze akty p o b o żn o - ścio w e n ie m ają żadnej w artości. Z d an iem A nand a, chrześcijanie b ęd ą zd olni do sk u teczn eg o p rzen oszen ia oręd zia religijn ego w sp o łeczeń stw ie zdom inow an ym przez p ogoń za b ezzw łocznym zaspok ajaniem , jeśli z e sw ego życia uczynią sku teczn e w yobrażenie m iłości.
D o części czwartej n ależy esej H an sa H . K e s s l e r a , profesora te o lo g ii syste m atycznej w e Frankfurcie nad M en em . W ydaje się - zauw aża au tor - ż e zaw sze w cza sie kryzysu w ystęp uje jakby ta n iec na w ulkanie: cieszyć się chw ilą obecną. T aka była - przykładow o - p ostaw a kół intelektualnych B erlin a o k o ło 1930 r.; gdy nad niepop raw ną Jerozolim ą grom adziły się chmury, w ów czas Izajasz (2 2 ,1 3 ) za pisywał: „ A tu w e se le i u ciech a (...) «Jedzm y i pijmmy, b o jutro p o m rzem y»”. T en g łó d użycia, który rozwija się na krótki czas, pragnie intensyw nego d ośw iadczenia, n atych m iastow ego - p o n iew a ż zach od zi obaw a, że jutro b ę d z ie za p ó ź n o i żad ne m o cn e uczu cie n ie b ęd zie m ożliw e. Św iat sprow adzony d o prostej im m anencji, b ez perspektyw i przyszłości, p ozw ala jed ynie na to u lo tn e dośw iadczan ie szczę ścia. W szak że - zapytuje te o lo g - czy to isto tn ie dośw iadczan ie szczęścia, czy m oże raczej desperacki akt nam iastki, gest rezygnacji i depresji?
C o je st w ażn e dziś, jutro m o ż e być przebrzm iałe; n ie m ożna u fa ć p rognozom ... C ałościow a dynam ika, u w oln ion a, otw iera z jednej strony n ieo czek iw a n e m ożli w ości dla nigdy nie d ościgniętej liczby o só b , ale z drugiej strony niszczy naturalne fu n d am en ty życia i siły sp ołeczn ej zaw artości.
C zy K o śc ió ł chrześcijański m o że w yrażać głos profetyczny na p rzyszłość w sp o łeczeń stw ie, które za o zn a k ę słabości uznaje religię zin stytucjonalizow aną oraz
w iarę w zew nętrzny w stosun ku d o n ie g o B yt czy M oc? - w studium N o w e w spól
n oty uczu ciow e i p ro b le m w zajem nego p o jm o w a n ia zapytuje D ia n a H a y e s , wykła
dająca te o lo g ię system atyczną w waszyngtońskim G eo rg eto w n U n iversity. Czy K o śc ió ł czarny, jaki się o b e cn ie ukonstytuow ał, oraz „fem inistyczny” wyraz K o ścioła i w sp óln oty m ogą służyć za paradygm at do prow ad zenia konstruktyw nego d ialogu n ie tylko w sam ych K ościołach , ale także z tymi, którzy je opu ścili lub też nigdy do nich w p ełn i nie należeli?
A m eryk ań sk ie K o ścio ły ch rześcijań sk ie n ie sp ełn iły sw eg o o b ow iązk u w z n ie sien ia w sp o łe c ze ń s tw ie w sp ółczesn ym w sp ó ln o ty z a ło żo n ej na w ierze w C hry stu sa. W in ę za to p o n o szą sa m e K o ścio ły , p row ad zące b a ta lie w ew n ętrzn e w o k ó ł to ż sa m o śc i, doktryny i praktyki - utrzym uje H a y e s - ale ta k ż e w s p ó łc z e sn e sp o łec ze ń stw o am eryk ańskie, p rodu kt id e a łó w a u to n o m ii ludzkiej i racjon aln ości w yw odzących się z cza só w O św ie cen ia . C h rześcijań stw o u tra ciło dziś w ie le ze sw eg o autorytetu: rezu lta tem je g o brak g ło su m o ra ln o ści ch rześcijań skiej w sfe rze zarów n o p u b liczn ej, jak pryw atnej. „L iczni A m ery k a n ie w spierają sw oje d e cyzje n ie na tym , co je st dob re lub słu szn e dla w szystkich , ale na tym , co jest ta k ie tylko dla n ich ”.
W ięk szość w dzisiejszych K ościołach stanow ią lud zie z klasy średniej, u m iarko w anej bądź konserw atyw nej, którzy jeszc ze u tożsam iają się z chrześcijaństw em i upatrują w K oście le źród ło w sp óln otow ości oraz dobrobytu. A le m łodzi w y kształcen i, o pogląd ach liberalnych, du szą się coraz bardziej w K ościołach n ie zd o l nych d o uznan ia i wykorzystania ich inteligencji oraz wiedzy. K o śc ió ł wydaje się reakcyjny staw iając o p ó r kulturze w spółczesnej, m iast w ziąć ud ział na sp osób p rzeob razicielsk i. C hrześcijaństw o - w skazuje autorka - n ie w ydaje się zd o ln e d o zaoferow an ia w sp ó ln o to w o ści i solidarności: m łodych poczynają przyciągać inne religie czy ud u ch ow ien ia, zw łaszcza te ok reślan e ogólnym m ianem „N ew A g e ”. L iczni chrześcijanie rezygnują z religii całk ow icie zinstyucjonalizow anej, uznając ją za pozb aw ion ą zn aczenia dla p row ad zon ego p rzez nich życia: w o lą zw rócić się ku du ch ow ości bardziej osob istej, która zbyt często czyni z B o g a zw ykłe bóstw o o so b o w e, odp o w ied zia ln e p rzed nim i, tak jak on i w o b ec niego.
W zeszycie zaw arto kilka stu diów pon adp rzeciętn ych , o trwałej w artości (B a u m an, H ayes). W interpretacjach teologiczn ych najkorzystniej ujęto dośw iadczenia azjatyckie (D agm an g, A n a n d ). N iem n iej n ie uzyskano sp ó jn eg o układu pozw ala ją ceg o na syn tetyczn e u jęcie całości. N ie p rzep row ad zon o d ociek an ia chyba p o d staw ow ego: gd zie m ożna sytuow ać sp ołeczeń stw a b ezzw ło c zn eg o zaspokajania? M ó w ien ie o nich w przypadku A m eryk i Łacińskiej n ie przekonuje; zresztą L uc- chetti B in gem er w yraźnie dystansuje się o d teg o . Intrygująco w ygląda sprawa Afryki: przew idziany na ten tem a t artykuł n ie sp ełn ił, jak wskazuje edytorial, o c z e
kiwań redakcji i nie zo sta ł uw zględ nion y - czyżby na tym kon tyn en cie m ożna było odn ajdow ać sp ołeczeń stw a b ezzw łoczn ego zaspokajania?
R ed a k to rzy zeszytu zrob ili n iep rzek on u jący unik: zabrakło konkluzji an ali tycznej, w m iejsce której - w yraźn ie to zaznaczając - w edytorialu p rzytoczon o w iersz W isław y Szym borskiej. O tó ż w o ln o utrzym yw ać, że w ed ytorialu n a leża ło n ie tylko staw iać liczn e - nazbyt liczn e - pytan ia, ale też na n ie od p o w ied zieć; że w każdym przypadku w finalnej sy n tez ie n a le ża ło u p orząd k ow ać zg ro m a d zo n e dośw ia d czen ia , an alizy i p r zed e w szystkim reflek sje. T a uw aga o d n o si się do o b o jg a ed ytorialistów , ale sz c ze g ó ln ie do Junker-K enny; faktycznym b ow iem au to rem ed ytorialu był T o m k a , tak w ięc drugiem u z ed ytorialistów przypadać w i n ien - w e d le najlepszych m o d e li „C o n ciliu m ” - ob o w ią zek przygotow ania k o ń cow ej kon kluzji.
M ich a ł H oroszew icz, W arszawa
Ioan nis T O U R A T S O G L O U , M acedonia. H istory - M on u m en ts - M u seum s, E k d o tik e A th en o n S .A ., A th en s 1998, ss. 459.
N ie trzeba nik ogo przekonywać, jak w ielką rolę w poznaw aniu realiów i orędzia Pism a Św iętego odgrywa znajom ość historii i geografii biblijnej. W ostatnich latach w tych dziedzinach d ok onał się ogrom ny postęp, du że zasługi położyły także p iel grzymki apostolskie Jana Paw ła II, rów nież te odbyte w W ielkim Jubileuszu R ok u 2000 do E giptu i na Synaj oraz do Jordanii, Izraela i A u ton om i Palestyńskiej. N a maj 2001 r. jest zapow iadana pielgrzymka Ojca Św iętego do G recji, Syrii i na M altę. D łu g o i starannie przygotowywana, stanie się na pew no w ielkim wydarzeniem .
S p ośród historycznych krain o b e cn ie przynależących d o G recji w ielk ie zna c zen ie m a M aced on ia. W yłon iła się na scen ie historycznej stosu n k ow o p ó ź n o , bo d op iero w V w. przed Chr., czyli w ted y gdy na p ołu d n ie i w sch ód od niej istniały zn aczące organizm y polityczne, z których w iele zdążyło już naw et upaść. Pierw sze w zm ianki historyczne o M acedoń czykach p och od zą m niej w ięcej z początku V II w. przed Chr., gdy p lem ię M a k ed o n ó w rozp oczęło ekspansję kosztem Traków i lliryjczyków , sto p n io w o zajm ując teren y w sp ółczesnej półn ocn ej G recji, nazw a nej p rzez T ukidydesa D o ln ą M a ced o n ią albo M aced on ią N adm orską. O d niedaw na, p o rozp adzie byłej Jugosław ii, istnieje także n iep o d leg ła M aced on ia, w której o sta tn io narastają nap ięcia z A lbańczykam i, zaś pew na liczba lud ności m aced oń skiej m ieszka rów nież w A lban ii i zachodniej B ułgarii. M aced oń czycy ch ętn ie na w iązują d o swojej w spaniałej przeszłości, związanej zw łaszcza ze słynnym A lek sa n drem M acedoń skim (czyli W ielk im ) i kilkom a innymi boh ateram i, których pam ięć przyczyniła się w yd atnie do k ształtow ania ich narodow ej tożsam ości. M ając na